RZEKOMY KONFLIKT... ..Jednym z zasadniczych problemów sztuki jest rzekomy konflikt między księciem a panami wielkopolskimi, wyrosły, na gruncie zgoła odmiennych programów politycznych. "Wolą waszą jest brać Pomorze, myślą naszą brać ziemie krakowską i sandomierską" - tak stawia sprawę Zaręba. Nasuwaj'ą się tu wątpliwości. Przecież układ Przemy.sława z Mszczujem co do dziedziczenia Pomorza nastąpił w 1282 r. Dlaczego więc nie wcześniej. a dopiero w 1284j5 r., z chwilą ,śmierci księcia pom.orskiego, protestują panowie wielkopolscy przeciwko polityce pomol1skiej księcia? Przeoież autor stwierdza, że wojewoda Przedpełk z księciem . chadzał na zanoteckie wyprawy przeciw Brandenburczykom. Widocznie zgadzał się z je,go antybrandeuburską polity.ką. W' oparciu o źródła można jedynie część wielmożów wielkopolskich uważać Ut wrogów Przemysława (np. Zarębów). Ich też konto obciąŻoa w pewnej mierze śmierć króla w Rogoźnie. Większość stała zapewne po stronie księcia. Możnowładztwo ma wtedy potęgę. .Wbrew jego zjednoczonym siłom trudno się było nawet Piastowiczom utrzymać na tronach. Istnieją powody, dla których możnowładztwo wielkopolskie musiało popierać pomorską politykę Przemysła. Już wówczas, z końcem 13 w., rozumieli zapewne panowie, że zjednoczenie dzielnicy wielkopolskiej z ziemi krakowską i sandomierską ustali stolicę zjednoczonego państwa w Krakowie, a wielmoże małopolscy, najbliżsi stolicy, wysuną się w tym państwie na pierwsze miejsce. Tak się też stanie w kilkadziesiąt lat później w zjednoczonym królestwie Łokietka i Kazimierza Wielkiego. Panowie wielkopolscy nie będą wtedy wcale zadowoleni z połączenia ich dzielnicy z Krakowem, będą się dąsaĆ z powodu odsunięcia od władzy i wpływów. a te dąsy i bunty zgotują okrutny los wojewedy poznańskiego, Maćka Borkowicza, zamorzonego głodem w lochach olsztyńskiego zamku. Nie inacz,ej było za czasów Prz-emysła. Większość panów wielkopolskich, zamiast łączyć się z Małopolską, wolała z pewnością odrębność własnej dzielnicy, tym pewniejszą, im na szerszej podstawie geograficznej opartą. Opanowanie Pomorza to właśnie zdobycie owej szerszej podstawy geograficznej. Nie możemy tu przesądzać, czy koronacja Przemysła z 1295 r. ma w intencji stworzenie "Polskiego" czy tylko "wielkopolskiego" królestwa. Było w niej zainteresowanych zbyt wiele czynników obok i poza możnowładztwem, aby sprawę dało się rozstrzygnąć prosto i łatwo. Wydaje się, że rację mają ci, co opowiadają sowane siły we wskrzeszeniu jednolitej monarchii Bolesławów. ' Nie bez racji są jednak i zwolennicy koncepcji tylko wielkopolskiego królestwa, gdyż pewna część społeczeństwa tak musiała rozumieć swój klasowy interes. Tą częścią są panowie wielkopolscy, znajdujący poparcie i na samym Pomorzu. W ich polityce upatrywać należy przyczyn rezygnacji Przemysła z Krakowa w 1290 r., gdzie witało go przecież życzliwie i duchowieństwo i szlachta i mieszczanie. Niebezpieczeństwo czeskie nie było aż tak groźne. Polityka pomorska Przemysła II. nie mogła mieć przeciwników w panach wielkopolskich. Zajęcie Pomorza ldało w ich klasowym interesie, połączenie z Krakowem - nie. Książę jest z nimi co do tego w zgodzie. A czemu to, wedle autora, lękać się mi.eli panowie polityki pomorskiej? Gdyż bali fię, brzmi odpowiedź, margrabiów brandenburskich, którzy nie znieśliby Pomorza w polskim ręku. Nie brzmi to przekonywuj,ąco. Przecież dotychczas, t. j. do 1295 r. Pomoru nie było w ręku Przemysła, a wszakże trwają walki -książąt wielkopolskich z margrabiami. Źródła konfliktu wielkopolsko-brand£:nburskiego są najwidoczniej głębsze i dawniejsze niż samo zajęcie Pomorza. Trudno je tu odsłaniać. Było pewne, że nawet w razie rezygnacji z Pomorza po zgonie Mszczuja i odstąpienia go Brandenburgii konflikt nie wygaśnie, tak jak uniknąć się go pie dało dotychczas.

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym miasta Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1949 R.22 Nr2/3

Czas czytania: ok. 8 min.

ZJEDNOCZENIE POLSKI DZIELNICOWEJ Obok problemu pomorskiego na plan pierwszy wysuwa się w "Przemysławie" sprawa zjednoczenia Polski dzielnicowej. Idea zjednoczenia zrodziła się według autora w umyśle Przemysła i zapisana być musi na konto jego zasług. Zresztą autor wcale nie jest w tej sprawie konsekwentny. Jego zdaniem panowie wielkopolscy również pragnęli, i to zaraz, masze!'ować na Kraków, Nie obca im więc była myśl zjednoczenia. Nie ma przeto racji Przemysł, gdy mówi: "Gdy mnie nie będzie, myśli nie będżie". Nawet w ujęciu autora idea zjednoczenia istnieje niezależnie od księcia. Tak też było w rzeczywistości historycznej. Tylko że nie istniała ona w umysłach i planach możnowładców wielkopolskich. Historycy, zajmujący się tym zagadnieniem, przypisują myśl zjednoczenia Polski w 13 w. kościołowi i podkreślają dla omawianych przekonywał arcybi"skupa o konieczności wskrzeszenia królestwa, lecz odwrotnie. Nie tu miejsce na wyliczenie konkretnych interesów kościoła, możliwych do zrealizowania tylko w zjednoczonym państwie. Autor pokrzywdził niewątpliwie kościół, spychając go na plan drugi, po księciu. Kościół polski był w 13 wieku ważkim czynnikiem zjednoczenia.

ale nie czynnikiem jedynym. Co ważniejsze, nie był wcale czynnikiem pierwotnym, najgłębszym źródłem tej myśli. ale wtórnym dopiero. Przecież Polska rozpadała się na dzielnice od śmierci Bolesława Krzywoustego, a nawet wcześniej, wyraźnie za Władysława Hermana, i kościół dawał wtedy swoją sankcję podziałowi. Widocznie tak układaty się wtenczas jego interesy, podczas gdy w 13 wieku są zgoła odmienne. T dwa różr.e programy polityczne kościoła musiały być czymś uwarunkowane. Nie wolą księcia oczywiście. Uwarunkowania tego szukać należy na bazie stosunków ekonomiczno-społecznych, zmieniających się wtedy w skali ogólnoeuropejskiej i obejmujących również Polskę. Dla zrozumienia ekonomicznych, społecznych i uwarunkowanych przez nie politycznych procesów w Polsoe tego czasu, odwołać się trzeba koniecznie do tego powszechnodziejowego tła. Istota zmian leży w nowej erze handlu europejskiego i ogromnym wzroście znacz,enia miast, w procesie, do którego Polska włączyła się stanowczo w 13 wieku. Interesy i' handlu i mieszczaństwa nie dały się pogodzić z feudalnym, dzielnicowym rozbiciem Europy i ze stanem ustawicznego niepokoju, będącego następstwem warunków feudalnych. Wzrost znaczenia handlu i mieszczaństwa uwarunkował proces historyczny na światową wtedy miarę, proces walki z feudalizmem i powstawania jednolitych państw narodowych, poprzez przezwyciężcnie elementów feudalnych. W tych państwach interesy mieszczaństwa uwzględniane być miały w znacznie większych rozmiarach. Kościół wyciągał wnioski z tych procesów, niejednolicie co prawda. W Polsce poszedł za tendencją zjednoczeniową. Takie jest źródło jego nowego programu. Ideologia zjednoczenia Polski, z różnych stron i coraz głośniej rozbrzmiewająca w Polsce 13 wieku jest więc refleksem tylko ogólnoeuropejkich tendencji rozwojowych. Zresztą wcale nie Wielkopolska była tu ich ostoją, lecz Śląsk, dzielnica najbardziej wtedy związana gospodarczo i kulturalnie z europejskimi cetrami handlowymi. Tu leży wytłumaczenie coraz to ponawianych planów koronacyjnych Henryków śląskich, Brodatego, Pobożnego, a później Probusa. Po niektórzy, związany z ideą Polski zjednoczonej, lecz interesami decydujących tam czynników, miesz,czaństwa i możnowła-clztwa, . które w zjednoczonym państwie miały prawo liczyć na wyjątkową pozycję i rolę. Dlatego zapewne z radością witało Przemysła w 1290 r. w murach Krakowa. Brandstaetter nie rozumie tych podstawowych procesów historycznych. Dlatego całkowicie lekceważy mieszczaństwo, a ostoją myśli zjednoczeniowej czyni Wielkopolskę. Dlatego Przemysł jest dla niego ojcem idei Królestwa Polskiego.

"IDEA MORZA".

Nie łącząc idei zjednoczeniowej, z konkretnymi interesami określonych klas społ'ecznych, autor nie rozumie jej dostatecznie i stąd charakterystyczne i bezradne przerzucanie sprawy na inne tory i łączenie idei jedności Polski z ideą oparcia o Bałtyk, z "ideą morza". O morze chodzi Przemysłowi, gdy bierze spadek po Mszczuju, a od Bałtyku dopiero chce scalić Polskę. Nie wiadomo tylko, do czego mu morze jest potrzebne. Nie idzie o handel (wtedy mieszczanie, kupcy, nie przeciwstawialiby się polityce księcia), ale o bliżej nieokreślone panowanie na morzu dla jego mistycznych jakichś właściwości. "Ludy morskie widzą lepiej przyszłość i widzą dalej..... Morze "urzekło" przecież Przemysła, "lądowego szczura", kiedy spojrzał 'na nie z okien szczecińskiego zamku. Oto myślowe manowce autora. Na ideę morza w dziejach Polski patrzeć trzeba historycznie, widzieć ją w rozwoju i zmianach. Dążenia polskie na północ z końca 13 wieku wca!e nie mają na uwadze <dostępu do Bałtyku, lecz Po" morze samo. Przemysłowi i stojącemu za nim możnowładztwu wielkopolskiemu potrzebne jest ono najpierw jako terytorium, rozszerzające geograficzną podstawę dzielnicy wielkoposkiej, pojętej jako całość samodzielna, zamknięta. Po wtóre, Pomorze w polskim ręku stawało się jakby klinem, oddzielającym brandenburską, wzdłuż Noteci ku wschodowi biegnącą Nową Marchię, od państwa krzyżackiego w Prusach i izolującym Zakon. Nie morze "urzekło" Przemysła lecz Pomorze. Idea morska, jak każda inna, nie była czymś wiecznie i jednako ważnym w dziejach Polski, tak jak nie zawsze jednako potrzebne było narodowi morze. Polsce dopiero od 15 wieku naprawdę jest ono potrzebne i dlatego idea morza wtedy i w następnym wieku przeżywa rozkwit. Później mało kto będzie się o morze troszczył, więc i idea przecież znamienna, raz będzie wymagał dostępu do morza, drugim razem nie. A jeżeli dzisiaj idea morza tak mocno tkwi w umyśle nowoczesnego Polaka, to nie dlatego, ż,e kiedyś, że Przemysł, że tradycje itd., lecz dlatego, że potężny i ciągle potężriiejący rozwój sił wytwórczych w idącym ku socjalizmowi państwie, żąda szerokiego dostępu do Bałtyku, jego wybrzeży i' portów. Smieszna jest bezradność, z jaką autor tłumaczy potrzebę morza dla Przemysła. Będzie 011 tam budował okręty wojenne, walczył z korsarstwem, "w ryzach trzymał Brandenburczyka". A to wszystko nie ma sensu.

"TO LUD CZYNI SPRAWY".

Skąd się biorą idee, skąd dziwna i niezrozumiała, bo niepotrzebna wtedy idea morza? Ciemna jest jej metryb. "Bóg mnie tą myślą natchnął. Z nieba ją mam" - powiada Przemysł. Jeżeli tak tworzą się idee, to mogą one powstawać w dowolnych punktach historii, są WIeczne. Mogą powstawać w dowolnym czasie, gdyż ich wyrazicielem, "nosicielem", jest jednostka. "Gdzie widzisz tego, co Polskę scalić może? Gdzie? We mnie tylko jest ta myśl. Tylko we mnie! Jeżeli mnię nie będzie, to myśli nie będzie". Historia nie potwierdza tego mniemania Przemysła i Brandstaettera. Idea jedności i idea morza przygasała wprawdzie, ale i odnawiała się, przed Przemysłem i po jego śmierci, warunkowana nie jego osobą, lecz zmieniającymi się czynnikami ekonomicznymi. Z boskich źródeł biorą początek idee i poprzez jednostki realizują się w życiu narodów. Dlatego Przemysłowi koniecznie potrzebny jest syn, jako spadkobierca idei. Gdy syna nie będzie, idea umrze i nic po nicj nie zostanie, jak po "szal'eństwach nocnej burzy morskiej". Jednostka po jednostce staje się strażnikiem idei.

Jeśli mowa o jednostce, to oczywiście genialnej. Idee wielkie i wieczne muszą znaleźć odpowiedniego wyraziciela. Legenda Przemysła II, odtworzona przez Brandstaettera, to legenda genialnego króla. "Gdy ludzie większe od siebie sprawy czynią, to wtedy tworzą sic dzieje" - rozumie rzecz Przemysł. Jednostki więc, nie narody, nie masy, tworzą historię. Autor czyni owszem koncesję na rzecz narodu od swej twardej reguły. Naród bierze idee od jednostki genialnej i zachowuje ją. ,,,Lud wychowajcie na waszego dziedzica" - radzi księciu Ludgarda. Materialiści twierdzą inaczej. To "lud" miarę, na miarę własnych potrzeb i interesów, a jednostki w łych ramach znajdują pole działania i miarę geniusza jako zjawiska społecznego. Przemysł w ujęciu autora, idący wb!"ew społeczeństwu i jego rozwojowym siłom wcale nie jest genialny. O tym zresztą wiadomo od dawna.

BRAK PRAWDY HISTORYCZNEJ.

Przemysł gotów ważyć się na wszystko, aby tylko idea jego odniosła zwycięstwo. Podatki chce nakładać bez wieców możnowładczych i wbrew mieszczaństwu, opornych wbijać na pal, "hołotę' tratować końmi". Wszystko ogromna przesada. Ale nasuwa się pytanie: w oparciu o kogo chce, książę realizować idee zjednoczenia i morza? Wbrew wszystkim? Idea zjednoczenia państw i idąca z nią w parze walka o silną władzę dokonywała się na zachodzie Europy przy poparciu, udzielonym monarchom przez nowy i. potężny ekonomicznie czynnik; mieszczaństwo. Jednostka w walce z całym społeczeństwem to założenie tragedii klasycznej, nie mające jednak nic wspólnego z problemami polityki Autor nie wskazał sił społecznych, traktowanych przez księcia jako sojusznicy w walce o silną władzę i realizację planów. Uważać to trzeba za mankament w logice myślenia politycznego. Bo jak uzasadnić przekonanie księcia, że idea jego zwycięży mimo wszystko, wbrew nienawiści "bezrozumnych panów" i okrzykom "ogłupianych mieszczan utuczonych złotem".

Jeszcze niejedno możnaby zanotować na marginesie pięknych słów o ojczyźnie i narodzie, o problemie niemieckim, widzianym przez pryzmat Brandenburgii i niemieckich mieszczan polskich miast. Ale to już nie potrzebne. To co powiedziaho wyżej wystarczy, aby odpowiedzieć na postawione na wstępie pytania. W sztuce nie ma prawdy historycznej. ;,Przemysław n" nie jest Przemysłem, fałszywy z nazwy i fałszywy jako odbicie historycznej rzeczywistości polskiej sprzed sześciuset pięćdziesięciu lat. Nie mógł stać się prawdziwym obrazem przeszłości, gdyż nie uwzględnienie podstawowych zasad metody materializmu historycznego nie pozwoliło autorowi dostrzec istotnych i decydujących w historii czynników, a sprowadziło go na manowce i bezdroża idealistycznych koncepcji. Obrana metoda i wypływające z niej koncepcje lokują i autora i dzieło w ramach określonego społecznie obozu idealistycznego. Z obozem społecznego postępu nie mają nic wspólnego.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym miasta Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1949 R.22 Nr2/3 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry