WSPOMNIENIE POŚMIERTNE

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym miasta Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1948 R.21 Nr4

Czas czytania: ok. 12 min.

_ 1 - s p

Sp. PROF. DR ADAM WODZICZKO

W dniu l sierpnia 1948 r. zmarł po długiej i ciężkiej chorobie. śp. dr A d a m W o d z i c z k o - profesor zwyczajny Uniwersytetu Poznańskiego. W osobie śp. Zmarłego straciła nauka polska jednego ze swych czołowych przed

'''::''

'?... i

;.;o.",f " ., ! t

, £ . f

'" -----ł...j.>"t;: ;; ".? ;: -g.. ...... ..;:;;. .. '<1:<11

stawicieli, a Wielkopolska i Poznań niestrudzonego szermierza w walce o zachowanie piękna przyrody i jej higienicznospołecznych wartości dla naj szerszych mas. . Profesor dr A. Wodziczko urodził się w Słotwinie (pow.

Brzesko, woj. Krakowskie), dnia 8 sierpnia 1887 r. Po ukończeniu gimnazjum w Jaśle, przeniósł się na Uniwersytet Jagielloński, gdzie w latach 1906-1910 studiował nauki przyrodnicze, specjalizując się w botanice, pod kierunkiem uczonych tej miary, co prof. Emil G o d l e w s k i, prof. W roku 1916 otrzymał tytuł doktora na podstawie pracy o paproci jawajskiej Trichomanes Asnyki, a w roku 1922 uzyskał i"veniam legendi" z anatomii i fizjologii roślin na Uniwersytecie Jagiellońskim. Praca habilitacyjna śp. Zmarłego dotyczyła rozmieszczenia fermentów utleniających u roślin. . W roku 1920 zostaje prof. dr A. Wodziczko powołany na stanowisko profesora anatomii i fizjologii roślin w b. Akademii Rolniczej w Bydgoszczy, skąd w sierpniu 1922 roku przenosi się na Wydział Matematyczno-Przyrodniczy Uniwersytetu Poznańskiego, obejmując katedrę anatomii i fizjologii roślin. Na placówce tej pozostaje aż do śmierci, prowadząc niezwykle ożywioną działalność organizacyjną, pedagogiczną i naukową. Pod Jego kierownictwem Zakład Botaniki Ogólnej w krótkim czasie staje się jednym z najlepiej wyposażonych i zorganizowanych Zakładów U. P. Praca naukowa śp. Profesora i jego uczniów obejmuje następujące działy botaniki: 1. badanie flory Wielkopolski i Pomorza (glony, grzyby, mszaki i rośliny naczyniowe), 2. anatomię roślin (zwłaszcza zagadnienia dotyczące śródskórni, mykorrhizy i hodowli tkanek "in vitro"), 3. fitopatalogię (grzybki pasożytnicze roślin uprawnych j dzikich), 4. mikrochemię fizjologiczną (peroxydazy zewnątrzkomórkowe), 5. analizę pyłkową torfowisk oraz historię polodowcową lasów Wielkopolski i Pomorza. W latach 1930-31 sprawuje śp. prof dr Wodziczko funkcję dziekana na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym. Ponadto jest długoletnim przewodniczącym Komisji Egzaminacyjnej przy tym Wydziale.

W listopadzie 1939 roku zostaje wysiedlony do Krakowa, skąd wraca już w marcu 1945 r. i natychmiast przystępuje do reorganizacji zakładów botanicznych, podejmując na nowo prace przerwane działaniami wojennymi. Kiedy w roku 1919 powstaje Państwowa Rada Ochrony Przyrody, prof. dr A. Wodziczko wchodzi w jej skład jako jeden z najbardziej czynnych jej członków. Przybywszy do Poznania zostaje przewodniczącym Poznańsko-Pomorskiego Oddziału Państwowej Ochrony Przyrody i odtąd rozpoczyna się najbardziej owocny okres Jego działalności, w którym położył tak wybitne zasługi dla Ziemi Wielkopolskiej i naszego miasta. kich dokładnego zestawienina pomników i zabytków przyrody, więc razem z gronem współpracowników przystępuje śp. Zmarły do ich inwentaryzacji, zabiegając równocześnie o zabezpieczenie na drodze prawnej osobliwości przyrody wielkopolskiej. Materiały te opublikowano w "Wydawnictwie Okręgowego Komitetu Ochrony Przyrody na Wielkopolskę i Pomorze", którego w latach 1930-1938 ukazało się 8 numerów. Jako rezultat kilkunastoletniej inwentaryzacji i drobiazgowych poszukiwań w terenie wydano w roku 1938 okazały tom, bogato ilustrowany mapami i fotografiami: "Pomniki i zabytki przyrody Wielkopolski" - opracowany wspólnie z śp. dr. F. Kra w c e m i doc. dr. J. U r b a ńs kim. Jest to najobszerniejsza praca tego typu, jaką znajdujemy w naszej literaturze. Ponadto wydał śp. pro£. dr A. Wodziczko w roku 1929 zwięzłe zestawienie pomników i zabytków przyrody Pomorza ("Zabytki przyrody na Pomorzu" - Toruń 1929), a w roku 1947 podobne zestawienie dla zachodnich Ziem Odzyskanych ("Materiały do inwentarza rezerwatów przyrody na odzyskanych Ziemiach Zachodnich" - Poznań 1946 - wspólnie z dr. Z. C z u b i ń s k i m). Już bardzo wcześnie prof. dr A. W odziczko dochodzi do wniosku, że oohrona przyrody nie powinna się ograniczać . wyłącznie do działalności konserwatorskiej, lecz że ma ona przed sobą znacznie ważniejsze i szersze zadania. Wobec tego zajmuje się teorią i filozofią ochrony przyrody, w której widzi nową, rodzącą się w naszych oczach naukę. Z licznych cennych publikacji, jakie na ten temat ogłosił, zasługują na szczególną uwagę: "Ochrona przyrody nową gałęzią wiedzy" - Ochrona Przyrody, r. 12, Kraków 1932; "Ochrona przyrody podstawowym zagadnieniem państwowym" - Chrońmy Przyrodę Ojczystą, r. 3, Kraków 1947; "Z zagadnień filozofii ochrony przyrody" - Ochrona Przyrody, r. 18, Kraków 1948. Tak pojmowana ochrona przyrody, nazwana przez śp. Zmarłego fizjotaktyką, ma wskazać człowiekowi nowe drogi wiodące do harmonijnego współżycia człowieka z przyrodą, co ma ludzkości zapewnić szczęliwsze jutro. Równocześnie zapoczątkowuje badania nad zachwianą równowagą w przyrodzie i szkodliwymi następstwami niezgodnej z prawami przyrody gospodarki człowieka. W szczególności interesuje się objawami związanymi z tzw. "stepowieniem Wielkopolski", mającym główne źródło w katastrofal cz. I, Poznań 1947 - prof. dr A. Wodziczko i współpracownicy). Prace z tego zakresu są pierwszymi w Polsce. Doceniając nie dające się zastąpić higieniczno-społeczne walory nie zniszczonej przez człowieka przyrody przeszło 25 lat temu zaczyna śp. Zmarły zabiegać o utworzenie Wielkopolskiego Parku Narodowego w znanej z malowniczego leśno-jeziornego krajobrazu okolicy Osowej Góry (Ludwikowa) i Puszczykowa. Jakkolwiek już za czasów niemieckich' tereny te były najbardziej uczęszczanym miejscem wycieczkowym i letniskowym dla mieszkańców Poznania, posiadającym doskonałe połączenia komunikacyjne z miastem, to jednak nie robiono nic celem zabezpieczenia j podniesienia ich naukowych i higieniczno-społecznych walorów: Niestety dążenia śp. Zmarłego musiały na tym polu pokonać liczne trudności i nieraz zwalczać złą wolę i głupotę czynników, które nie mogły lub nie chciały zrozumieć doniosłości Jego intencji. Tym też tłumaczy się smutny fakt, że realizacja Wielkopolskiego Parku Narodowego dopiero po drugiej wojnie światowej wkroczyła na realne tory i znajduje się obecnie w końcowej fazie. Na powyższy temat ukazały się liczne artykuły śp. prof. dr. A. Wodziczki w prasie codziennej i w rocznikach "Ochrony Przyrody", np. rocznik 8, 12 i 15; ponadto zagadnienie to omawiają szczegółowo dwa następujące artykuły: J. U r b a ń s k i "Z przyrody Wielkopolskiego Parku Narodowego" oraz G. S P ł a w a - N eyman "Drogi realizacji Wielkopolskiego Parku Narodowego" - zamieszczone w 3 roczniku czasopisma "Chrońmy Przyrodę Ojczystą", Kraków 1947. Zdając sobie sprawę z wartości naukowej projektowanych na Park obszarów, zainicjował śp. Zmarły. ich wszechstronne badanie, którego rezultaty ukazują się w osobnej serii prac Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk (dotąd wyszło drukiem 12 numerów, a szereg dalszych znajduje się w opracowaniu). Szczególną zasługą śp. prof. dr. A. Wodziczki jest jego stała troska o zieleń Stołecznego Miasta Poznania i jego najbliższego otoczenia. To żywotne i z punktu widzenia społecznego tak ważne zagadnienie, omawiał w szeregu pionierskich artykułów, ilustrowanych przekonywującymi przykładami zaczerpniętymi z .naszego terenu. Są to w pierwszym rzędzie prace: "Rezerwaty zieleni w rozbudo nia" - "Ochrona Przyrody" r. 11, Kraków 1931, "Dolina Bogdanki w rozbudowie Poznania" - Wyd. Okr. Kom.

Przyrody w Poznaniu, z. 3, Poznań 1932, "Więcej lasów Poznaniowi" - Poznań 1936, "Planowanie kraju drogą do utrzymania równowagi w przyrodzie" - "Ochrona Przy.rody", r. 17, Kraków 1937, "O uprawie krajobrazu" - "Chrońmy Przyrodę Ojczystą", r. 1, Kraków 1945.

Ażeby wprowadzić w życie myśli zawarte w tych pracach, współpracował śp. Zmarły z Miejskim Wydziałem Zieleni, Regionalną Dyrekcją Planowania Przestrzennego w Poznaniu i Komisją dla Zadrzewień i Zalesień Wielkopolski, której był jednym z głównych inicjatorów. Zagadnienia dotyczące .zieleni były od roku 1936 wszechstronnie omawiane i dyskutowane na Seminariach Biocenotyki i Ochrony Przyrody, które gromadziło wszystkich zainteresowanych tą dziedziną teoretyków i praktyków. Zaprojektowane jeszcze przed wojną przez inż. Władysława C z a r n e 'C k i e g o z Zarządu Miasta rozległe kliny zieleni, znalazły całkowitą aprobatę i gorące poparcie ze strony śp. prof. dr. A. Wodziczki. Fakt, że kliny te zrealizowane częściowo w czasie okupacji, a obecnie są z takim rozmachem rozbudowywane, dowodzi wymownie, jak głębokie zrozumienie znajdują ideały przyświecające śp. Zmarłemu u kompetentnych czynników miejskich. Tak rozwiązane podejście do zieleni miejskich wysuwa Poznań nie tylko na czoło miast polskich, lecz w ogóle europejskich. Dzięki zabiegom śp. prof. dr. A. Wodziczki Uniwersytet Poznański, jako pierwszy w Polsce wprowadził wykłady z ochrony przyrody dla studentów biologii i leśnictwa oraz wspomniane seminarium biocenotyki i ochrony przyrody. W roku 1945 powstał też Zakład Ochrony Przyrody i Uprawy Krajobrazu, którym pro£. dr A. W odziczko aż do chwili swej śmierci kierował. Dzięki Jego staraniom utworzona została pierwsza w Polsce katedra ochrony przyrody na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu. Zasługi śp. prof. dr. A. Wodziczki na polu ochrony przyrody wykraczają znacznie poza granice regionalne a nawet państwowe, gdyż międzynarodowy ruch ochrony przyrody cenił w Nim jednego ze swych naj wybitniejszych teoretyków.

DR JAROSŁAW URBAŃSKI

U L T U R A L N

ŻYCIE TEATRALNO-ARTYSTYCZNE MIASTA POZNANIA 15. X. - 15. XI. 1948

Premierą "Snu nocy letniej" Szpkspira zainaugurm,vał Państwowy Teatr Polski w Poznaniu. w drugiej połowie październik8 swój sezon 1943.'49. Baśń dramatyczną Szekspira usłyszeliśmy w przekładzie Stanisława Koźmiana (jeden to z wyjątkowych przekładów nie uJegający zasowi), z muzyką Feliksa Mendelssohna. Inauguracje przyzwyczaiły na,> do specjalnej gali, a ich uroczystościowy charakter udziela się i widzom , aktorom. Inauguracja sezonu to przede wszystkim pokaz najwartośdowszych sił zespołowych, połączony z pokazem wszystkich możliwości artystycznych, reżyserskich inscenizacyjnych, scenograficz" nych, dekoracyjnych itd. I w tym wypadku inscenizacja dyr. Wilama Horzycy, reżyseria Marii Jabłonkówny, kierownictwo mU:£jyczne Henryka Czyża, dyrygującego zespołem instrumentalnym Filharmonii Poznańskiej, oraz scenografia Leonarda Torwirta stworzyły z inauguracyjnega przedstawienia "Snu nocy letniej" wtdowisko i spektakl dużej wartości artystycznej. Już z okazji wystawienia "Pu_ gaczowa" miałem sposobność stwierdzić, że nowy zespół Państwowego Teatru Polskiego" jest zespołem WlYspecjalizowanym w teatrze dramatycznym wysokiego gatunku. Spostrzeżenie to zamieniło się w pewność po "Śnie nQcy letniej". Było to przede wszystkim widowisko specyficznie teatralne,wydobywające na pierwszy plan to, co jest istotą "Snu", czyli poetycki czar tej baśni scenicznej. Z .okazji premiery napisano znów wiele górnolotnych zdań tak o Szekspirze, jak i o jego "Śnie".

A więc po raz nie wiadomo który czytaliśmy: że geniaJny, że wielki, że jedyny, że mistrz, że arcydzieło itd. "Oklepane ogólniki" - jak mówił mój profesor polskiego. Nie. brak też była takich wnikliwców. którzy wystąpIli z rewelacyjnym .odkryciem, że "Sen nocy letrrriej" jest naj,słabszą sztuką Szekspira i, że o wszystkim decyduje tam po:mysłowość reżysera. I pierwsi i drudzy mają częściowo rację i częściowo błądzą. Bo przecież w ..Śnie" nikomu z widzów, a mocno podejrzewam, że i samemu Szekspirowi nie chodzi czy nie chardziło o fakturę sceniczną. Absolutnie na wartaść tej maże jedynej w świecie sztuki - baśni nie mają też wpływu perypetie i przeprowadzenie tych perypetyj czyli tak zwana intryga. Tutaj "gra" jedynie i wyłącznie poezja, przemawia poetyczny duch teatru., odwieczny, zawsze młody, świeży, uchylający wrota do świata tęsknot, snów. I ten. kto nie pótrafi pojąć, że Puk Leśny. że Rabin Dobry Druh, jest najważniejszą "osobą" dramatubaśni że to Puk właśnie, taki sam 'jak przed wiekami, rządzi ludzkim porywem, kto nie patnlfi zrazumieć, że w miłosnej "czarodziejskiej" ekstazie Tytanii, pieszczącej oślą glowę Spodka ludzkich :,mił'0ści", ten rzeczywiście w Tezeuszu zobaczy tylko, księcia Aten, w przedstawieniu dapatrzy się błędów techniki teatranej i złej kampazycji, a zaśmiewać się będzie jedynie ze Spadka, który przypamni mu jega sąsiada. Taki też lepiej uczyni . idąc na mecz bDkserski.

Pawiedziała się przeto" że Puk.

Dobry też duch teatru sprawił.

że Puk tym razem naprawdę wysunął się na pierwszy aktarski plan. Grała go, Irena Maśińska i była właśnie takim Puklem z marzeń, w miarę zlaśliwym, w miarę serdecznym, a, przede. wszystkim mądrym, paetycką J ludzką mądraścią. Ta trudna r?la! Ze szczerym też zadawolemem zaI1lOtawać należy, że nawet ajpierwsza scena palska talnega Puka maże Teatrawi Palskiemu pozazdraścić. Bez zarzutu był też Tadeusz Chmielewski w roli Spadka, tego, symbalu trzeźwego" mdlącego" mieszczaóskiega razsądku. Tadeusz Chmielewski i Eugeniusz Katarski dabry Pigwa, kierowali gburai, stwarzając z nici; grupę, "z której można pęknąc ze śmiechu" jak to, pisała pewna recenzentka. (autentyczne). Sen nocy letniej" był bezwględnie przedstawieniem na wysakim poziomie. Pdpada starannaść dykcji, urmeJętnasc mówienia wiersza, cyzelatarstwa sławne traska o sława, które na gwałt ' dopamina się D należny szacunek W tym wypadku rale męskie wybijały się na pierwszy plan. Maże dlatea, że ta.k Lizander jak IDemetrIUsz zbhżali się da typów "amantów". W innych wypadkach częsta musieliśmy wierzyć na sława! "Popisy taneczne" -.ryypadły bladu.

Ale wszystkie te drobne usterki -giną w rzetelnym i prawdziwymzadowaleniu, które pt"zeżywa widz wdzięczny dyrekcji i całemu 'zespoławi za rzadkie przeżycie. Praca w "Państwawym Teatrze Palskim" jak painfarmawał o tym prasę W wywiadzie dyr. Stefan Drewicz razkręciła się na do,bre.

Równocześnie dwa zespoły tego teatru zespoly abjazdowe, wyruszył). z przedstawieniami "Wilków w n'0cy" Tadeusz3 Rittnera na abjazd Wielkapolski i Ziemi Lubuskiej. Obak "Wilków w nacy", pokazano w Gorzowe .,Szkałę żon" Maliera, a w przygatowaniu jest "Zemsta" i "Panna - mężatka". Dyrekcja zamierza przeszła trzydziestam miasteczek Wielkopalski po,kazać repertuar paznański. Jest ta zadanie trudne i :niewdzięczne padejmo,wanie w ,warunkach, gdy szereg miejscowaści nie dyspanuje jeszcze wła,snymi salami teatralnymi Ił jeśli nimi dyspanuje, ta są '0ne ezęsta w razpaczliwym stanie. Trudności transpartowe również nie przyczyniają humoru Dyrekcji. W każdym razie zaczęta akcję, pawszechnego, umasa.vvienia sztui. akcję, ze wszech mIar zasługuJ '!lcą na paparcie. Obecna DyrekcJa tęskni poza tym, nawiązując da tęsknat dyrekcyjnych mini:mych sezonów, d'0 budawy prawdzIwego teatru w Poznaniu, który mógłby zaspakoić wszechstrannE' zę.interesowanie się teatrem całega spałeczeństwa. Dyrekcji marzy się widawnia na tysiąc miejsc. gdyż przy takiej widawni m?żnaby '0<;1pawiednia skalkulawac ceny biletów, dostępnych wówczas dla każdej kieszeni. Na razie plan budawy nawego, gmachu teatralnega pazostaje w sferze arze. Sa<? życie jednak narzucI komecznasc ich szybkiej realizacji. Trudna bawiem upawszechniać wiedzę teatru, niecić miłaść sceny, m.a tylko 450 miejsc na widowni. Akcję upowszechniania teatru podjął również "Teatr Nowy". Z okazji pogłębienia przyjaźni polsko-radzieckiej, wystawił ten teatr "Ożenek" Mikołaja G<Jgola w doskonałym tłumaczEniu Adama Grzymały-Siedleck:ego. Otóż Dyrekcja Teatru Nowego rozdzieliła na to przedstawienie za posrednictwem O. K .Z. Z. 5 tys. darmowych biletów przezqaczonych dla świata pracy, ze szczególnym uwzględnieniem załóg fabrycznych. Z przyjemnością notujemy ten fakt świadczący o dobrze pojętej przez Dyrekcję misji teatru . Mikołaj G<Jgol utkwił w pamięci publiczności teatralnej prze,de wszystkim jako autor "Rewizora". "Rewizor" wysunął się na czoło jego twórczości. Ale i w innych jego dziełach znależć można takie perły psychologii i humoru, tak trafnie uchwycone rysy epoki, że dzieła te zasługują na uwagę. Lekka komedia, bardZC' zbliżona do bezpretensjonalnej farsy rozrasta się w prawie psychologiczną zagadkę. która urhodzi uwadze rozbawionego widza, zajętego swatami zalotników z nieprawdziwego zdarzenia. A przeCIeż ten Podkolesin. zwykły wydawałoby się na pozór sowietnik nadworny, stanowi dla widza, a może i dla autora niełatwą do rozplątania zagadkę. Podobnie ma się zresztą sprawa z Koczkariewem, jego przyjacielem. Ten pierwszy chce się żenić, marzy o ożenku, o swoim domu, o spokojnym życiu. PrpJektowane małżeństwo byłoby zresztą dla tego b.iednego urzdnika swego rodzaju karierą. A jednak w ost3tniej chwili nie wiadomo dlaczego ucieka. Widz jest przekonany, że to coś więcej niż chorobliwa nieśmiałość! A ten drugi nieszczęśliwy w małżeństwie, też niewIadomo po co na gwałt uwziął się żenić przyjaeiela. Jednym słowem w tej lekkiej na pierwszy rzut oka komedii zarysowują się sprawy Q których dużo mogłaby powiedzieć psychoanaliza, nauka o podświadomości, współczesna wiedza. Poza tym ..Ożenek" Gogola to prawdziwa kopalnia szczegółów obyczajowych epoki, satyrycznie przez autora przejaskrawionych. lecz niemniej istotnych. Dobrze się sta)!q, że w miesiącu pogłębienia przyjaźni polsko-radzieckiej dyrekcja ,.,Teatru Nowego" pokazała nam utwór wielkiego rosyjskiego pisarza, wyprzedzający w swym naturalizmie cała współczesną sobie twórczość romantyczną. Grano niestety "Ożenek" niejednolicie. Obok tak doskonale zarysowanych postaci jak Jajecznica (Stanisław Janowski), Anuczkin (Leopold Sokołowski), Stiepan (Aleksander Gajdecki), Fiokła Iwanowa, swatka (Blanka Orszańska), widzieliśmy postaci które nie potrafiły wydobyć właści""ego wyrazu aktorskiego. Miesiąc pogłębienia przyjaźni polsko-radzieckiej wpłynął na wybitne ożywienie akcji odczytO\vej. W P07.naniu gościliśmy historyków rosyjskich Udalcowa i Trytjakowa, którzy wygłosili wykłady w Auli U. P., w Gimn. Handlowym dla nauczycielstwa oraz '.! Cegielskiego. Hównież instytucje kulturalnooświatowe zaczęły sezon jesienny. Tak bardzo potrzebne opanowanie obcych języków zdobyć możn na kursach języków obcych "Czyteln.ika", .,YMKI", w "Narodrwym Instytucie Postępu", oraz VI Instytucie Fancuskim".

W "IMCE" cykl wieczorów i odczytów dyskusyjnych ZClCZętO od czytem Wojciecha Bąka o zagadmeniach teatralnych. W następnym odczycie omówiono zagad wają się tam co dwa tygadnie koncerty zespału kameralnegO' fIlharmonii z lamówieniami dr Mładziej awskiego.

Sezon adczytów papularna naukowych "Czytelnika" razpoczął wykład praf. Błachowskiega, dyr. Instytutu PsychicznegO'. Prof.

Peretiatkowicz :nówił a J. J.

Rousseau, a praf. Frankowski a arganizacji nauki i kultury w Z. S. R, R. Równacześnie "Czytelnik" organizuje "wieczory autarskie". Na pierwszy z nich zaprasił ulubionego autara mładzieży J. Meissnera, któremu poza Poznaniem zargan1zawał '12 prelekcyj w terenie. Na drugim wieczarze autarskim PIJZnań gaścił J. AndrzejewskiegO'.

Związek Literatów zainugurował również swoje tradycyjne "Czwartki" wieczorem Marskiego, na który złażyły się tłumaczane fragmenty literatury radzieckiej. Na drugim z kalei "Cmvartku".

Prezes Zaw. Związku Literatów paznańskich dr Wacław Kubacki wygłasił prelekcję pt. "SpołIi:CZno-literackie znaczenie debiutu Mickiewicza", Wajciech Bąk adczytał na następnym swoje najnawsze utwary poetyckie i fragmenty prazy, a na astatnim sprawazdawczym "Czwartku" wystąpił Raman Brandstaetter, wybitny autar dramatyczny, obecny kierawnik literacki "Państw. Teatru Polskiego" w PQznaniu z fragmentami swej sztuki a Mickiewiczu pt.: "Nace narodawe". W Muzeum W;ielkopalskiim gaści Wystawa Sztuki Ludowej, która, zarganizawana na wiasnę w Krakawie, adwiedziła już Warszawę, Sopat i Wrocław, a mebawem wyruszy do Paryża. Pa raz pierwszy tak .starf',nnie zgramadzana akazy sztuki, wykananej nieuczonymi rękami damarasłych. artystów. Najakazalej i najlepiej pod względem art y.

stycznym reprezentuje się dział snycerstwa i świątków, chać nie brak i ceramiki, malawanek na szkle itd. Wystawa daje syntetY'czny przegląd prac anonimowych dwóch ostatnich stuleci, aż pa artystów dziś żyjących, znanych nam z nazwiska i miejsca zamieszkania. JakklQlwiek Wielkapalska wystawy tej uie obesłała, wypada zaznaczyć, że i u nas istnieją żywe jeszcze ośrodki sztuki ludawej ,i dawnego regianalizmu. Sztuka ludawa szczyciła się u nas wcale pakaźnym darabkiem. Niestety barbarzyńcy hitlerawscy z niezwykłą zaciekłaścią ten właśnie darabek niszczyli. Chłapi w Gostyńskiem, Jarcińskiem i Ostrowskiem zajmują się pa dziś dzień jeszcze snycerstwem. Obak tego kwitnie hafciarstwo w Galinie pad Jaracinem, gd:łie zorganizawana specjalny kurs hafciarstwa, QPartegO' na matywach ludawych. W przygatawaniu jest też kurs słamkarsiwa w Ostrawskiem, a w pawiecie międzyrzeckim urucha miano warsztaty samodziaławe. Stl'aje ludawe zachowały się w Szamatułach, na Biskupiźnie i w Pałukach na Kujawach.

Na zakańczenie trzeba wspamnieć Q zmianach, zaszłych na pa'znańskich placówkach kulturalnych. W miejsce ustępującegO', dla wykanania swych prac naukawych praf. Adama Chybińskiego, powołano na stanowisko dyr. Opery Poznańskiej, jej datychczasawega pierwszego dyrygenta: Zdzisława Górzyńskiega, na stanawisko zaś naczelnika Waj. Wydziału Kultury i Sztuki pawałana byłegO' wicedyrektora Departamentu Ministerstwa Kultury i Sztuki Zygmunta DąbrawskiegO'.

Dotychczasowy .naczelnik dr Kazimierz Malinawski objął stanawisko dyrektara Muzeum Wlkp. Stanisław Krakawski.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym miasta Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1948 R.21 Nr4 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry