WITOLD HENSEL CIEKAWA OSTROGA Z POZNANIA-LUBONIA W ostatnich latach międzywojennych dokonano na terenie Lubonia w związku z prowadzonymi tam robotami ziemnymi kilku cennych odkryć archeologicznych, odnoszących się do okresu tworzenia się państwa piastowskiego. W roku 1937 natrafiono na cmentarzyskoi) szkieletowe z X i XI wieku po Chr. Kilku pochowanych na nim osobników było bogato wyposażonych w dary pośmiertne. W jednym z grobów znaleziono między in. ostrze bogato zdobionej halabardy oraz grot oszczepu ze skrzydełkami tego samego typu, co jeden z naszych dawniejszych klejnotów koronnych, a mianowicie włócznia św. Maurycego, którą ofiarować miał cesarz Otto III Bolesławowi Chrobremu w czasie swego pobytu w Gnieźnie. Osobnicy ci zamieszkiwali ongiś w Luboniu w osadzie, założonej tu prawdopodobnie już w VII wieku po Chr., a na której szczątki natrafiono w 1939 r. Prowadzonemu w tymże roku planowe prace wykopaliskowe przez dr Aleksandrę Karpińską z ramienia poznańskiego Muzeum Archeologicznego przyniosły szereg b. cennych spostrzeżeń. Wśród zabytków tu znalezionych wyróżnia się ostroga żelazna. Znaleziona została w miejscu nr IV na głębokości 50 cm razem z nożem żelaznym, zwęglonym fragmentem drewnianym, 2 osełkami zwykłymi i ułamkiem osełki być może z otworem do przytroczenia do pasa, polepą oraz ułamkami naczyń glinianych. Te ostatnie, pochodzące z głębokości 40-50 cm są grubej roboty, choć być może niektóre mniejsze fragmenty pochodzą od naczyń całkowicie obtaczanych. (W tym samym miejscu na głębokości 30-40 cm spotkało się ceramikę mieszaną tzn. grubej roboty oraz całkowicie obtaczaną, a na głębokości 15-30 cm ułamki naczyń całkowicie obtaczanych oraz średniowiecznych. W jakim stopniu ceramika z poszczególnych głębokości odpowiada poziomowi dawnych kolejnych na tym miejscu stawianych osad nie wiadomo. Pewnym wskaźnikiem czasu powstania tu osady jest wymieniona już ostroga. Jest środka 2 ). Na części kabłąka oraz kolca widać ślady zdobienia paseczkami brązowymi (ryc. 1). Jedno z ramion jest ułamane. Ostroga lubońska - według Kostrzew

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym miasta Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1947 R.20 Nr4

Czas czytania: ok. 33 min.

Pozna.ń-Luboń. Ostroga i nóż żelazny.

skieg0 3 ) genetycznie należy do najmłodszego szeregu rozwojowego ostróg z odgiętymi końc\ami. Najbliższe analogie z terenu Wielkopolski znajdujemy dla niej w Biskupinie 4), w pow. żnińskim oraz w Żytowiecku 5 ), w pow. gostyńskim. Z terenów dalszych posiada odpo wiedniki ze Sląska, Hesji, Badenii, Austrii oraz Wiirtenbergii. Ze względu na analogie z krajów niemieckich można ostrogi naszego typu datować na wieki VII lub VIII. W nauce były ostatnio dyskutowane dwie tezy na temat kraju macierzystego ostróg z odgiętymi do wewnątrz końcami. E. Petersen 6 ) usiłował je wywieść z warsztatów frankońskich. Natomiast Z. Rajewski 7 ) oraz szczególnie J. Kostrzewski 8 ) mniemają, że ostrogi te są tworem słowiańskim, a okazy znajdowane na terenach niemieckich na zachód od Łaby - ich zdaniem - miały powstać pod wpływem słowiańskim. Za trafnością ostatniego przypuszczenia przemawia statystyka i zasiąg ostróg tego typu. Zdecydowana bowiem ich większość - w świetle materiału jakim dziś dysponujemy - znaleziona została na macierzystych ziemiach słowiańskich. Argument obu polskich autorów jest przekonywujący, tak liż w obecnych warunkach przyjąć trzeba, iż ostrogi te istotnie wyszły z miejscowych słowiańskich warsztatów. Ostroga lubońska ma jednak nie tylko znaczenie jako przyczynek do oceny poziomu rodzimego rzemiosła w VII i VIII stuleciu, jest jednak równocześnie ważnym' dokumentem, pozwalającym w sposób ściślejszy określić czas powstania osady w Luboniu. Warto przecież zaznaczyć, iż nawet w tym wypadku, gdy posiadamy tak wyraźny dowód należy zachować pewną ostrożność. Ostroga bowiem mogła być przez długi okres czasu użytkowana i dostać się do ziemi w czasie znacznie późniejszym od momentu wyprodukowania.

PRZYPISY N 1) Z. Rajewski, Wielkopolskie cmentarzyska rzędowe okresu wczesnodziejowego (Przegląd Archeologiczny, t. VI, str. 84). 2) Odnośnie celowości tych zgiąć wypowiedział ostatnio prof.

J akimowicz pogląd, iż "służyły do przymocowania ostróg bezpośrednio do obuwia". Sąd powyższy nie ma jednak - jak się zdaje - większego uzasadnienia. Ostrogi takie nie tylko szybko niszczyłyby obuwie, ale i często mogłyby powodować skaleczenia. Stąd raczej przypuścić trzeba, iż ostrogi te - jak już to inni podkreślali - rozwinęły się z ostróg z odgiętymi na zewnątrz końcami. Przemiana nastąpiła najprawdopodobniej ze względów praktycznych. Odgięte bowiem na. zewnątrz końce były niewygodne w użyciu, szczególnie gdy noszącemu je wewnątrz nie po to," by zaczepić bezpośrednio o obuwie, lecz dla ułatwienia chodzenia w nich. (R. J akimowicz [Prehistoria, ziem polskich. Encyklopedia P. A. U., itr., 371]). 3) .1., Kostrzewski, Słowianie i Germanie na ziemiach na wschód od Łaby w VI-VIII w. po Chr. (Przegląd Archeologiczny, t. VII, str. 15. 4) Z. Rajewski, Gród staropolski na półwyspie jeziora biskupińskiego w pow. żnińskim. odb. Poznań 1938, str. 20. 5) J. Kostrzewski, jak wyżej, str. 15.

6) E. Petersen, Der ostelbische Raum ais germanisches Kraftfeld im Lichte der Rodenfunde des 6-8 Jahrhunderts. Leipzig 1939, str. 192. 7) Z. Rajewski, jak wyżej, str. 20.

8) J. Kostrzewski, jak wyżej, str. 15/16.

WITOLD JAKÓRCZYK KS. WAWRZYNIAK STYPENDYSTA 3 ) Reskryptem z 14. II. 1819 r. zniesiony został przez władze klasztor w Żninie i ufundowany fundusz stypendialny z jego majątku. Dalsze decyzje ministerialne z 25. III. 1823 r. i 16. V. 1842 r. postanawiały, że tylko młodzieńcy katolickiego wyznania, pragnący poświęcić się wyższym studiom, mogą korzystać z tego funduszu. Studiujący teologię katolicką na uniwersytetach we Wrocławiu, Bonn i Monasterze powinni być uwzględnieni; w pierwszym rzędzie ci, co do których jest pewność, że poświęcą się stanowi duchownemu. Arcybiskup ma opiniować i przedstawiać kandydatów, których zatwierdza ministerstwo. Kandydaci mogą pochodzić i z innych seminariów duchownych, nie tylko z gnieźnieńskiego. Na mocy tych zarządzeń i umów arcybiskup Ledóchowski wniósł 17 września 1870 r. pismo do naczelnego prezesa Kónigsmarcka, przedstawiające czterech nowych kandydatów do stypendium z funduszu żnińskiego. Byli to: diakon Antoni Kantecki (ur. 1847 r.), diakon Jan Lewicki (ur. 1846 r.), subdiakon Piotr Wawrzyniak, syn gospodarza z Wyrze ki, ur. 30 stycznia , 1849 r. Ukończył on gimnazjum w Sremie i po świetnym pisemnym egzaminie maturalnym zwolniony został

') Artykuł niniejszy oparty jest na przedwojennych materiałach z Archiwum Archidiecezjalnego w Poznaniu, oraz z Archiwum Państwowego w Poznaniu: Naczelne Prezydium XXIV. D. III. L-32.

ciszek Briiggemann, (ur. 1849 r.). Pierwsi trzej alumni mieli udać się na studia teologiczne i filozoficzne. N a podstawie chlubnych ich świadectw wnosi Arcybiskup O trzyletnie stypendium na studia w Monasterze, od 1 października poczynając. Prosi także o dodatkowe 100 tal. dla każdego, prócz rocznych 200 tal.

'W kilka dni później odpowiada Kónigsmarck, że dopiero w 1871 r. będą mogli przedstawieni kandydaci otrzymać stypendia, przy czym żadnych dodatków ponad ustaloną kwotę 200 tal. nie można udzielić. 30 listopada skierowany został wniosek do ministerstwa spraw religijnych, z załączeniem świadectw kandydatów. N aczelny prezes w adnotacji od siebie dodał, że nie ma żadnych zastrzeżeń przeciw wnioskowi i prosił ministra o przyznanie dodatku 50 tal. rocznie dla każdego. 17 grudnia odpowiada ministerstwo pozytywnie, udzielając stypendium od 1 kwietnia 1871 r. na cały rok. Po przedłożeniu świadectw z toku studiów nastąpi dalsze przedłużenie. Zasadnicza kwota ma wynosić 200 tal. rocznie; jeśli jednak fundusze pozwolą, można dodać nadzwyczajne zapomogi. Zawiadomiony o tym arcybiskup, przekazuje tę informację regensowi seminarium gnieźnieńskiego, ks. Cybichowskiemu, dn. 5 stycznia 1871 r. Prosi o wiadomość, czy kandydaci będą do Wielkiejnocy tak zaawansowani, by mogli otrzymać święcenia przed wyjazdem do Monasteru na akademię. Radość zapanowała w gronie szczęśliwych stypendystów, gdy regens oznajmił im tę szczęśliwą nowinę. Kś. sufragan Cybichowski odpowiedział swemu zwierzchnikowi, że słabe zdrowie nie pozwala mu na intensywną pracę, ale uczyni wszystko możliwe, by zadość uczynić życzeniu arcypasterza. Młodzieńcy uczą się pilnie, a tymczasem władze poznańskie korespondują z rejencją westfalską i bydgoską oraz uniwersytetem monasterskim, w celu załatwienia sprawy wypłat funduszu przez kasę uniwersytecką. Wreszcie zawiadamiają 21 marca arcybiskupa, że od 1 kwietnia 1871 r. co kwartał będą kandydaci otrzymywali stypendium z kasy uniwersytetu, pod warunkiem złożenia odpowiedniego zobowiązania. gdyż choć w odpowiednim czasie pojechali do Monasteru i tam 29 kwietnia przed syndykiem uniwersytetu składali zobowiązania - to Wawrzyniak składał je jako subdiakon. 'Zobowiązywał się: 1) powrócić po studiach do prowincji poznańskiej i w tamtejszej archidiecezji objąć służbę kościelną; 2) przedkładać kasie uniwersytetu na Wielkanoc i na św. Michał świadectwa z egzaminów, pilności i zachowania się; 3) starać się o wydoskonalenie w polskim języku; 4) zwrócić otrzymaną sumę według zarządzeń naczelnego prezesa w razie gdyby się nie zastosował do warunków; 5) gdyby w służbie archidiecezji gnieźnieńskiej i poznańskiej nie uzyskał święceń do końca 30 roku życia, 6) gdyby obrał inny zawód, zamiast duchownego, 7) gdyby bez pozwolenia naczel. prezydium przeniósł się do innej diecezji, 8) gdyby się nie okazał pilnym, źle prowadził lub okazał nielojalne usposobienie, 9) naczelny prezes zadecyduje o dalszym udzielaniu lub wstrzymaniu stypendium; 10) zobowiązał się poddać powyższym warunkom, które własnoręcznie podpisał. O przyjęciu warunków przez czterech stypendystów zawiadomiono władze poznańskie, a biurokracja pruska zażądała nawet za pośrednictwem landrata kościańskiego podpisu ojca Piotra, tj. Franciszka Wawrzyniaka z Wyrzeki, co się też stało. Oczywiście kwota stypendialna nie wystarczyła na podróże, więc dwukrotnie prosili wszyscy czterej o dodatkowe zasiłki na koszta podróży (30 IV i 16 XI 1871 r.). Wyjaśniali, że poprzednia rata tylko dlatego z trudem wystarczyła, że blisko 3 miesiące spędzili w domach rodzinnych. W porze zimowej wydatki będą większe, argumentował Wawrzyniak z Bruggemannem w drugiej prośbie, a obaj zdani są tylko na fundusze stypendialne. I znów następuje wymiana korespondencji naczelnego prezesa z arcybiskupem; chodziło o zaopiniowanie wniosku petentów. Równocześnie przesyła Wawrzyniak swemu najwyższemu przełożonemu 22 listopada 1871 r. swój Index Lectionum za przeszłe półrocze. Obejmował on: ,,1) Phi tica. 3) Ecclesiae christianae historia per medii aevf tempora. 4) S. Pauli ad Corinthios epistolarum explicatio. 5) Theologiae morałis pars generalis. 6) Exercitationes mathematicae. 7) Optica. 8) Electricitas et magnetismus. 9) Petrographia. 10) Demonstrationes et exercitationes botanicae. 11) Artificia Michaelis Angeli." W liście do arcybiskupa objaśnia, że zajął się także naukami przyrodzonymi. Początkowo zamierzał poświęcić się im wyłącznie. "Obecnie zaś zajmuję się przede wszystkim teologią, aby jak najprędzej złożyć egzamin i opuścić Monaster, ponieważ mi tu trudno wystać rządowym tylko stypendium." Arcybiskup przychylił się do wniosku petentów i poparł ich prośbę specjalnym pismem do Kónigsmarcka, a ten z kolei do min. Muehlera. W rezultacie w styczniu 1872 r. został znów arcybiskup drogą służbową zawiadomiony, że Wawrzyniak i Bruggemann otrzymają po 50 tal., a Kantecki i Lewicki po 30 tal. zasiłku z funduszu żnińskiego, za pośrednictwem kasy uniwersyteckiej. Dopiero 6. II. wysłano z Kurii zawiadomienie na ręce Lewickiego. Bardzo skomplikowana była tedy procedura, związana z wypłatą dodatkowych 160 tal. Kandydaci uczą się dalej i przesyłają 6. V. 1872 r.

swemu najwyższemu przełożonemu prośbę o wyjednanie przedłużenia stypendium. Z załączonego przez nich wykazu wysłuchanych wykładów znów dowiadujemy v się o dalszych przyrodniczych zainteresowaniach Wawrzyniaka, wyjaśniających częściowo jego późniejszą encyklopedyczną wiedzę. Oto jego załącznik: "f. Theol. dogm. partem lam. 2. Psalmos graviores. 3. Historiam ecclesiasticam. 4. Evangelium J oannis. 5. Theol. morał, partem generałem. 6. Theol. mor. part. specialem. 7. Astronomia popularis. 8. De calore. 9. Chemia experimentalis. 10. Geognosia. I znów wniosek wędruje od arcybiskupa do naczelnego prezesa, a stąd do ministra Falcka, który 15. VI. 1872 r. zgodził się na przedłużenie stypendium. Jeszcze raz odbywają się korespondencje między kasą rejencji bydgoskiej, nacz. prezydium poznańskim i westfal dystów 28 czerwca 1872 r. Zanim jednak dotarła do nich ta upragniona wiadomość, Wawrzyniak wystosował do arcybiskupa 15. VI. inną prośbę. Złożył mianowicie w ubiegłym półroczu rozprawę z teologii na ręce profesora, zamierzając przystąpić w letnim semestrze do egzaminu ostatecznego. "Tymczasem praca moja ma być w niestosownej formie napisana, a profesor, któregom na próżno prosił, aby się z przeczytaniem pośpieszył, żąda, bym pracę moją przepisał." Ponieważ więc dopiero po wakacjach będzie mógł zdawać egzamin, przeto uprasza o pozwolenie udania się na ten czas do seminarium gnieźnieńskiego. Motywuje prośbę tym, że dłuższy, a niekoniecznie potrzebny pobyt w Monasterze "przyprawiłby mnie tylko o większe koszta, a stosunki moje materialne i tak w opłakanym są stanie; dlatego pozwolenie udania się do Gniezna... będzie dla mnie wielką łaską...". Arcybiskup zezwolił na pobyt w seminarium od początku lipca, z zastrzeżeniem załatwienia uprzednio w uniwersytecie terminu egzaminu. Zapewne w czasie pobytu Wawrzyniaka w Gnieźnie latem 1872 r. arcybiskup zdecydował jego opuszczenie akademii, bo 29 sierpnia wystosował do naczelnego prezesa pismo, że subdiakon Piotr Wawrzyniak opuścił akademię za jego zezwoleniem, a zatem dalsza wypłata stypendium nie będzie potrzebna. N ajprawdopodobniej więc nie uzyskał Wawrzyniak licencjatu św. teologii i poprzestał na święceniach kapłańskich. Odnośne akta stypendialne urywają się i należałoby sięgnąć do akt seminarium duchownego w Gnieźnie w celu stwierdzenia dokumentarnego daty święceń.

MARIAN J. MIKA JESZCZE O ORLE Z WIEŻY RATUSZOWEJ.

W artykule pt. "Orzeł nad Poznaniem" (Kronika m. Poznania, r. XVIII, nr 1 sierpień 1945) wyliczyłem szczegółowo przedmioty, które znajdowały się we wnętrzu ocalałego z pożogi wojennej orła z wieży ratuszowej (str. 12). O zawartości tej dotychczas nam ryk, A. Wąrschauer w artykule pt. "Orzeł na wieży ratuszowej i jego historyczna zawartość", kiedy to Niemcy postanowili ozdobić polskiego orła jeszcze cesarską koroną. W lipcu 1911 roku w czasie renowacji całego ratusza zdjęto orła i oddano, polskiej firmie celem dokonania drobnych napraw i zaopatrzenia go w nowe okucia żelazne. W listopadzie tegoż samego roku umieszczono orła na szczycie wieży. W roku bieżącym wobec ukończenia stalowej konstrukcji wieży, postanowiono orła całkowicie odremontować. W obu skrzydłach znajdowały się dwa dokumenty (dotychczas nieznane) z czasów renowacji ratusza w r. 1911. Pierwszy - pergaminowy, umieszczony w miedzianej tulejce, pochodzi z firmy B. Ziółkowski z Poznania, która orła odnawiała, oraz drugi - zwykła kartka papieru, na której dwaj rzemieślnicy tejże firmy uwiecznili swoje nazwiska. Treść tych dwu dokumentów podaję w dosłownym brzmieniu: "R. P. 1911 podczas renowacji ratusza poznańskiego zdjęto orła polskiego, by zaopatrzyć go w nowe okucie żelazne ii przytwierdzić nowe mi nitami miedzianemi. Prócz jednego oka nowego nie został orzeł w żadnej jego części zmienionym ni też odnowionym. Żelazny drąg, naokoło którego orzeł się obraca, został świeżo odkuty podług wzoru starego, jak również zadano nowe łożyska. Na życzenie przedłużono drąg o 1.800 mm., by na wierzchołku umieścić koronę nową z miedzi ręcznie wykutą i mosiądzem lutowaną, zaś pod takową miedzianą wstęgę z napisem niemieckim. Prace te wykonała fabryka: B. Ziółkowski i Ska., T. z o. p. w Poznaniu przy ul. Wk. Berlińskiej 87 pod kierownictwem inżynierów: Czesława Perzyńskiego i Jana Rontza. , Owczesnymi wspólnikami firmy są: Franciszek Jankowski, Maryan Pietrzyński, Irena z Piekuckich Rontzowa i Tomasz Zapłacki.

Poznań, d. 15. XI. 1911".

nierów, C. Perzyński - Rontz. Drugi dokument brzmi następująco: "Tego orła otnawiali(!) Pan Leon Nowak kowal i Wojciech Kaczmarek kotlarz z Faberki(!) Pana Ziółkowskiego. Poznań dnia 21 listopada 1911 roku.

Tę koronę robieła(!) Firma Pana Ziółkowskiego z Poznania 1911".

D Z I A Ł

C I Ę Ż Ą C Y

ZDZISŁAW GROT OTWARCIE BIBLIOTEKI TOW. PRZYJACIÓŁ NAUK W POZNANIU < W dniu 15 października 1947 roku odbyło się w odnowionych salach Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu otwarcie biblioteki Towarzystwa. Przemówienie okolicznościowe wygłosił dr Jan Baumgart, który wraz z Anielą Koehlerową głównie przyczynił się swoją pracą do uporządkowania tej zabytkowej biblioteki, skandalicznie przez okupanta rozgrabionej i zniszczonej. Gdy się zważy, ile trudu kosztowało doprowadzenie tak zdewastowanego księgozbioru do stanu używalności, niesposób nie wyrazić pełnego uznania dla bibliotekarzy, którzy w brudzie i w znoju dołożyli wszystkich starań, aby umożliwić jak najszybsze korzystanie z książek szerokim masom studiujących oraz pracownikom naukowym. Biblioteka Towarzystwa Przyjaciół N auk założoną została bezpośrednio po utworzeniu Towarzystwa, czyli obchodzi w tym roku 90-lecie swego istnienia. Pomnażana darami hojnych ofiarodawców, wśród których widnieją znane nazwiska Seweryna Mielżyńskiego lub ks. prałata Jana Koźmiana, liczyła biblioteka w chwili rozpoczęcia działań wojennych w wrześniu 1939 roku 141.343 tomów druków, w tym sporą liczbę starodruków, l.913 rękopisów, 1.491 atlasów i map, 1.330 muzykalii. Wśród rękopisów znajdowały się 473 dyplomów 631 autografów, gromadzonych głównie przez W. Engel- * stroma, poza tym było jeszcze 161 inkunabułów oraz spóźnionego procesu drukarstwa w Polsce uchodzić w myśl tezy J. Lelewela za inkunabuły. Wreszcie znajdował się jeszcze ładny zbiór pamiątek po Kraszewskim. Te wspaniałe bądź co bądź zbiory stały się z chwilą wkroczenia wojsk niemieckich pastwą barbarzyństwa hitlerowskiego. Niemiecki dyrektor Muzeum Wielkopolskiego dr Siegfried Riihle zaczfął natychmiast swoje dzieło zniszczenia, zabierając zbiory kartograficzne, niszcząc pamiątki po Kraszewskim oraz przenosząc samowolnie do Muzeum Wielkopolskiego dzieła z dziedziny prehistorii i sztuki. N apotkał wprawdzie na sprzeciw ze strony ówczesnego dyrektora Biblioteki Uniwersyteckiej dra A. Lattermanna, który chciał cały księgozbiór włączyć do Biblioteki Uniwersyteckiej, co dla zbiorów byłoby korzystniejszym, ale w praktyce mając, poparcie arcyzboja, starosty' krajowego Roberta Schulza, zdołał tak unicestwić stanowisko dr. Lattermanna a częściowo nawet samego Greisera, że Biblioteka U niwersytecka mogła dopiero jako ostatnia uczestniczyć w podziale łupów. Rozproszenie zbiorów odbyło się w roku 1940 i to w następujący sposób. Wydawnictwa źródłowe, cała biblioteka podręczna oraz rękopisy o charakterze archiwalnym, w tym cenne archiwa Łuszczewskich, Karśnickich i Sułkowskich, przeszły do Archiwum Państwowego w Poznaniu aby podzielić później jego losy. Archiwa Sułkowskich, Karśnickich i Łuszczewskich prawdopodobnie spłonęły, stare zaś dyplomy zostały wywiezione przez Niemców i być może, że się jeszcze odnajdą. Część książek, zwłaszcza stare druki i inkunabuły zabrała Biblioteka Raczyńskich. Książki wraz z księgozbiorem tej biblioteki przechowane zostały w Obrzycku i w Smogulcu, tak że większa ich część ocalała. Spłonęły natomiast te książki, które dostały się do Biblioteki Starostwa Krajowego, gdyż w czasie działań wojennych cały gmach Starostwa Krajowego wraz z biblioteką legł w gruzach. Biblioteka Uniwersytecka miała jako ostatnia możność wyboru książek. Wzięła jednak najwięcej, umiesz skiego' na Górnej Wildzie. Stąd zostały książki te prze, , wiezione do kościoła Sw. Małgorzaty na Sródce, gdzie dość szczęśliwie przetrwały zawieruchę wojenną, ucierpiawszy głównie z powodu wilgości. Nieznaczna tylko część przeszła wprost do księgozbioru Biblioteki U niwersyteckiej. Wraz z księgozbiorem uległo zniszczeniu także całe urządzenie biblioteczne a w szczególności rozgrabiono katalogi i inwentarze, które obecnie zdołano odnaleźć, jakkolwiek zdekompletowane. Pomogły one do zrekonstruowania biblioteki. Po ukończeniu działań wojennych przystąpiono od razu do odbudowy zarówno gmachu, który był doszczętnie ograbiony, jak i do ratowania księgozbioru. W lipcu 1945 rozpoczęto zwózkę książek, która trwała do grudnia tegoż roku. Przywieziono ogółem około 75.000 tomów, składając je w stosach w salach biblioteki. Następnie zostały książki te · spisane i ułożone na zakupionych regałach, co oczywiście stanowiło pracę bardzo ciężką i żmudną. Książki były bowiem pokryte grubą warstwą kurzu i pleśni, niektóre zaś niestety z tego powodu całkowicie zniszczone. , Oprócz książek, które powróciły z kościoła Sw. Małgorzaty, napłynąły również w ciągu lat 1945-1946 książki złożone w innych miejscach na mocy decyzji okupanta. I tak wróciły z Archiwum Państwowego w Poznaniu m. i. cenne roczniki Gazety Prus Południowych, Gazety Poznańskiej, wychodzącej w dobie Księstwa Warszawskiego oraz Przyjaciela Ludu, wychodzącego w Lesznie pod kierunkiem Jana Poplińskiego, stanowiące pierwszorzędne źródło do dziejów Wielkopolski i Poznania. Z Muzeum Wielkopolskiego nadeszły dzieła tam samowolnie przez dr Riihlego złożone, w liczbie 630 tomów, z Muzeum Prehistorycznego 953 tomy, z Biblioteki Uniwersyteckiej 1821 tomów, w tym inkunabuły (90) i rękopisy (9), złożone w Smogulcu, z Biblioteki Publicznej im. Raczyńskich 3438 tomów, w tym około 2.000 odezw i manifestów z wieku XVIII i XIX oraz ok. 1.000 starych druków z XVI i XVII wieku. Wśród ocalonych zabytków znajduje się także cenny rękopis wych obliczeń straty spowodowane wojną wynoszą mniej więcej 40% księgozbioru. Przepadły natomiast całkowicie własne nakłady Towarzystwa, wywiezione przez Niemców na makulaturę do fabryki papieru w Czerwonaku. Dziś, gdy na szczęście minęły lata grozy i wojennego zniszczenia, praca w Bibliotece zaczyna wkraczać na normalne tory. Są już czytelnicy, (pierwszym korzystającym z biblioteki po wojnie była Maria jWicherkiewiczowa), już idą książki w świat a do księgozbioru napływają coraz liczniej nowe nabytki, głównie drogą wymiany, która jest zorganizowana na dużą skalę i obejmuje zarówno instytucje naukowoi-wydawnicze w kraju, jak i zagraniczne. Tu wymienić wypadnie kontakty z Francją, Czechosłowacją, Rosją Radziecką, Holandią, Szwecją, Szwajcarią, Belgią, Włochami, Austrią, Norwegią, Danią, Anglią i Stanami Zjednoczonymi Ameryki Północnej. W niedługim czasie, bo 15 grudnia tego roku nastąpi uroczyste otwarcie biblioteki w obecności przedstawicieli władz i społeczeństwa. Stara biblioteka, która tak doniosłą w ciągu 90 lat swego istnienia spełniła rolę, wkracza w ten sposób w nowy okres swej. działalności, oby jeszcze pomyślniejszej niż dotychczas.

K U L T U R A L N E

PRZEGLĄD NAUKOWY

Mimo kanikuły letniej poznański świat naukowy pracował pełną parą. Ukazał się znów szereg cennych monografii i rozpraw, które wymagają choćby pobieżnego omówienia. Najintensywniejszy jest bodaj dorobek historyków. Ukazujące się w Poznaniu i to nakładem Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk dwa poważne w tej dziedzinie czasopisma, a mianowicie Roczniki Dziejów Społecznych i Gospodarczych, redagowane przez F. Bujaka i J. Rutkowskiego oraz Roczniki Historyczne redagowane przez Kazimierza Tymienieckiego i Zygmunta Wojciechowskiego, przyniosły obfity plon pracy naukowej. W tomie IX Roczników Dziejów Społecznych i Gospodarczych znajdzie czytelnik ciekawą rozprawę J. Rutkowskiego na temat niewyjaśnionych i spornych zagadnień dziejów gospodarczych Polski w czasach przedrozbiorowych, w której autor rzucił cały szereg nowych myśli co do planowej pracy w tej dziedzinie, wykazując jednocześnie, co nauka polska ma jeszcze do odrobienia w poszczególnych gałęziach tejże dyscypliny, Należałoby tylko wyrazić życzenie, aby rozważania te tak pożyteczne rozszerzyć również na dobę porozbiorową, gdzie do pracy jestjeszeze więcej a dotychczas zrobiono tak niewiele. Pewne uspokojenie w tym względzie dają zresztą dalsze rozprawy w wspomnianym czasopiśmie, w szczególności T. Gołębiewskiego omówienie proj ektu reformy rolnej sprzed

100 laty wysuwanego przez pewnego postępowego rolnika z Kujaw, tudzież M. Tyrowicza przyczynek do galicyjskiego Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego i do woj ennych losów jego archiwum. Niemniej interesująco przedstawia, się tom XVI Roczników Historycznych. W rozprawie swej "O Pa,ń"twie Polskim w wiekach średnich" dyskutuje K. Tymieniecki z Z. Wojciechowskim, wysuwając nowe tezy odnośnie tego tak zawsze aktualnego, choć odległego czasowo zagadnienia. Również dalsze rozprawy znajdujące się w omawianym tomie zasługują na wymienienie. Są to uwagi G. L.abudy o nowym wydaniu najstarOzej relacji o Polsce pióra, Ibrahim Ibn Jakuba, artykuł Z. Kaczmarczyka o geograficznych czynnikach w dziejowym fozwoiu Polski oraz rozważanie krakowskiego historyka W Pociechy o czasach Zygmunta Starego, spowodowane ukazaniem się w r 1946 książki Z. Woiciechowskiego o Zygmuncie Starym. Omawiany tom robi bardzo doda.tnie wrażenie, wykazuiąc płodność naukową poznańskich historyków. Obok wspomnianych czasopism ukaza.ły się jeszcze dwie ciekawe monografie naukowe. Jedna poświęcona jest średniowieczu, mianowicie Matuszewskiego:. Studia na,d prawem rugiiskim, druga czasom nowożytnym, mianowicie J anosza Pajewskiego: Niemcy w czasach nowożytnych (1517 -1939) Pł-aca, ta, która po raz pierwszy w syntetycznym rysie omawia dzieje nie tylko fachowego historyka, a,le również szerokie masy czytelników, ajbowiem pisana jest w przystępnej formie bez balastu naukowego i porusza zagadnienia, które dzisiaj muszą zainteresować każdego Polaka. Autor szczególną uwagę skierował na bliższe na,m czasy XIX wieku, szerzej mai uj ąc epokę Bismarcka, Wilhelma II oraz czasy powojenne. O ile, zwłaszcza co do czasów Bismarcka i Wilhelma II historiografia polska posiada już znakomite opracowania. Józefa Feldmana, to czasy najnowsze potraktowane są z punktu na'" ukowego po raz pierwszy. Należy więc przypuszczać, że monografia Pajewskiego zdobędzie liczne rzesze czytelników. Inne nauki humanistyczne nie wykasują na terenie Poznania takiej żywotności jak historiografia. Bra.k jest większych prac naukowych. Główny ślad dzia,łalności poznańskich filologów, historyków sztuki czy prawników i ekonomistów, spoczywa raczej w Sprawozdaniach Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, redagowanych bardzo starannie przez Marię Wojciechowską - zastępcę sekretarza generalnego. Sprawozdania te zawierają streszczenia pra.c i referatów wygłoszonych w poszczególnych komisjach naukowych. W dziedzinie nauk przyrodniczych największa ruchliwośćcechuje poznańskich geografów i bota.ników. W dziedzinie geografii najpoważniejszą pozycją w okresie sprawozdawczym jest praca B. Krygowskiego: Zarys geograficzno-morfologiczny południowego Polesia" wydany przez Pozn. Tow. Przyjaciół Nauk. Toż samo Towarzystwo wydało biuletyn, zawierający rozprawy A. Horsta, Z. Małaczyńskiej Suchcitzowej, F. Adama,nisa, W. Smosarskiego, F. Rakowieckiego i Koebckego.

Czytelnika poznańskiego jednak zainteresuje przede wszyskim rozprawa Jerzego W. SzuI. czewskiego: Fauna na,śnieżna wielkopolskiego parku narodowego, w której niestrudzony ten badacz okolic Puszczykowa, Puszczykówka, i Ludwikowa podaje nader ciekawe swe spostrzeżenia o istnieniu tam również bogatej fauny na,śnieżnej w postaci różnych owadów. Odróżnia autor 4 grupy owadów, mianowicie zimowe, wiosenne, jesienne i pojawiące się przez cały rok. Należałoby pod adresom autora wyra,zić życzenie, aby wobec rozszerzenia wielkopolskiego parku narodowego zechciał obszar jego opracować ponownie monograficznie, za co zyskałby niezawodnie szczerą wdzięczność wszystkich miłośników Parku Narodowego, któ- %, rych liczba w Poznaniu jest znaczna.

Zdzisław Grot

ŻYCIE ARTYSTYCZNO-LITERACKIE MIASTA POZNANIA l. VII. - l. XI. 1947 r. W pierwszej połowie lipca" nego Teatru Domu Żołnierza w już po oficjalnym zamknięciu Ijodzi. Irena Horecka, Zofia sezonu teatralnego, Państwowy Mrozowska, Jerzy Duszyński i Teatr Polski w Poznaniu uży- Janusz J aroń wystąpili w sztuce czył gościny a.rtystom kameral- Tennessee Wiliamsa p1. "Szkla, ka amerykańskiego autora, otrzymała nagrodę Nowojorskiego Koła, Krytyków Teatralnych, jako najlepsza sztuka - sezonu teatralnego 1945/46.

Główną rolę Toma Wingfielda, grał znakomity reżyser i aktor amerykański Eddie Dowling, który równocześnie inscenizował sztukę. Rolę ma.tki grała słynna aktorka Lorette Taylor, Laury - Julie Haydon a, Jima Anthony Ross. "Szklana menażeria" przez dwa la.ta wypełniała widownię nowojorskiego "Playhouse" . Na scena.ch polskich pojawiła się w przekładzie Ryszarda Ordyńskiego, a reżyserii Erwina Axera. Przedstawienie "Szklanej menażerii" było już choćby z tego powodu przedstawieniem ciekawym, że pozwoliło zorientować się widzowi europejskiemu w gustach teatralnej publiczności amerykańskiej, przy czym z satysfakcją stwierdzało się ich wysoki poziom. "Szklana, menażeria" jest zręcznie zmontowanym reportażom scenicznym. Początek i zakończenie sztuki dzieją się współcześnie, reszta rozgrywa się we wspomnieniach bohatera Toma Wingfielda w latach 1937-38. Atmosferą swoją sztuka, amerykańskiego laureata zbliża się do atmosfery sztuk naszego Rittnera, lub Szaniawskiego.

Toma Wingfielda przytłacza beznadziejność i szarość codzienr nego bytowania, i codziennej biedy. Zapomnienia szuka w kinie. Ale i siostra jego, sentymentalna i spłoszona życiem, La.ura żyje również dopiero w swoim świecie złudzeń i tęsknot, których, jakże kruchym symbolem, jest szklana menażeria porcelanowych figurynek. Tak Tom, jak i jego siostra przegrywają walkę z życiem. O swoich i swojej rodziny upadkach i klęskach opowiada widzowi sa,m bohater sztuki, w przydługich, często monologach, wiążących poszczególne sceny. Przedstawienie to i z tego jeszcze powodu zasługiwało na uwagę, że w technicznej swej kompozycji sztuka amerykańskiego autora szuka nowych rozwiązań scenicznych, niejednokrotnie bardzo pomysłowych. Goście pokaza.H publiczności poznańskiej grę na wysokim poziomie, dyskretną i inteligentną. Nowy sezon teatralny 47/48 zainaugurował Państwowy Teatr Polski w Poznaniu pod dyrekcją Emila Chaberskiego komedią Józefa Blizińskiego "Rozbitki".

N owy dyrektor Państwowego Tea.tru Polskiego ma za sobą długoletnią, niezwykle twórczą pracą sceniczną i jako reżyser i jako dyrektor Teatru Narodowego w Warszawie, reprezentacyjnej ongiś sceny w Polsce. Publiczności naszej, tak przedwojennej, jak i obecnej dał się już również poznać wcześniej, jako wytrawny reżyser. Dyrektor Chaberski zapowiada sezon ciekawy i barwny. W dziedzinie reżyserii przyrzekli swą współpra.cę reżyserzy tej miary, jak dyr. Teofil Trzciński, Wiktor Biegański i prof. Karol Frycz, w którym pozyskano również wybitnego scenografa. Rożyserowa.ć ma również Maria Dulęba, występując równocześnie gościnnie w swej wielkiej kreacji "Wariatki z Chaillot". W wywiadach prasowych dyrektor Chaberski zapowiedział między innymi wystawienie "Świętoszka", już zresztą zrealizowane, "Wariatki z Chaillot" Giraudoux, "Zaczarowanego ko kiego, "Peer Gynta" Ibsena itd. Zamierzenia nowej dyrekcji są zamierzeniami bardzo ambitnymi. Od niej teraz zależy, aby zapowiedzi realizować. N a pierwszy ogień poszły więc "Rozbitki" Józefa Blizińskiego , z miejsca, budząc szeroką i dosyć ciekawą dyskusj ę . Jeśli chodzi o rezultat artystyczny, to "Rozbitki" okazały się przedstawieniem nierównym. Starsze pokolenie a.ktorskie górowało rutyną, obyciem scenicznym i talentem całkiem wyraźnie nad pokoleniem młodszym. Dyskusje nad celowością wystawienia, tej właśnie, a nie innej sztuki, dyskusje nad takim a nie innym potraktowaniem tak wa.żnej roli, jaką jest rola Straszą, roli mającej poza sobą chlubną tradycję wy_l chodzą niestety poza, ramy sprawozdawczego artykułu. Tym niemniej zanotowa.ć należy że tak interpretacja, poszczególnych ról, jak i sam wybór sztuki budził zastrzeżenie. Komedia molierowska "Świętoszek" była, drugą premierą Państwowego Teatru Polskiego w Poznaniu. Grano ją w ciągu sześciu tygodni, co najlepiej świadczy ojej powodzeniu. Publiczności "Świętoszek" podobał się bardzo, bo też komedia jest wciąż aktualna Problem obłudnego "Świętoszka" jest problemem starym, jak świat Nie zawsze jednak tz. powodzenie odpowiada warunkom, które spełniać winien teatr z prawdziwego zdarzenia. W niepotrzebnym przejaskrawieniu, zatracono styl tej nieśmiertelnej komedii. Tak Państwowy Teatr Polski, jak i Teatr Nowy zdają -się w nowym sezonie przeżywać kryzys aktora i kryzys repertuaru.

Kryzys ten odbił się na poziomie widowisk. Repertuar obu dramatycznych scen jest repertuarem dość przypadkowym. Wydaje się, że dyrekcje dotychczas nie mogły definitywnie zdecydować się czy wybrać linię czystego estetyzmu, czy też linię aktualnych dziś i interesujących problemów histofycznospołecznych. W konsekwencji brak naszym teatrom wyrazistego oblicza. Zanim doczekamy się wymarzonego przez Schillera wielkiego "Teatru Ludowego" najeży już teraz naszą teatralną rzeczywistość kształtować w myśl tych wielkich idei i zamierzeń. Kształtować tym więcej i tym silniej im większą i gorętszą miłością darzą teatr ludzie codziennego dnia i codziennej pracy. A teatr stał się dziś naprawdę "teatrem powszechnym", teatrem dla mas. N a- kierownictwie teatrów ciąży z tego właśnie powodu bardzo odpowiedzialny obowiązek wychowawczy. Publiczność wtedy tylko ..nauczy" się teatru, gdy pokaże się jej teatr na wysokim poziomie. Zniekształcony styl przedstaw wienia. widowisko fałszywie podano tracOcałe swe wychowawcze znaczenie. Teatr Nowy w Poznaniu zaczął sezon gościnnym występem Mieczysławy Ćwiklińskiej. Oglą" daliśmy ją w zamierzchłej komedyjce Sommerseta. - Maughana "Życie kręci się w kółko". Publiczność przypominająca sobie Mieczysławę Cwiklińską występującą gościnnie w "Skizie "nie mogła i w tym wypadku zrozumieć" co skłoniło wielką artystkę do wyboru tej właśnie "sztuki" .

wo zagranej "Pani prezesowej", przy czym pogrzebano bardzo umiejętnie styl komedii, wystawiła "Króla włóczęgów" z występem gościnnym Jerzego Picheiskiego, i Jadwigi Kendy. W wyniku "Konkursu szekspirowskiego" wyróżniono Hannę Skarżankę i Lucjana, Dytrycha, artystów Państwowego Tea,tru Polskiego w Poznaniu, za role w "Wiele hałasu o nic". Za stronę plastyczną przedstawienia zaszczytne wyróżnienie otrzymał wybitny artysta-malarz, twórca pięknych dekoracyj do "Wiele hałasu o nic" prof. Stanisław Jarocki. W okresie tym miasto nasze odwiedził w drugiej połowie lipca, wybitny bibliotekarz amerykański p. E Greenway z Baltimore, na miejscu zapoznając się ze stanem naszych bibliotek Bibliotekarz amerykański nawiązał ze światem artystycznoliterackim naszego miasta szereg życzliwych kontaktów. Korzystając ze sposobności, zwiedził również Wielkopolskę. Drugą wizytą godną zanotowania była wizyta wybitnego pisarza, i publicysty francuskiego p. Georgesa Pillementa, który w Poznaniu również spotkał się z serdecznym przyjęciem. Coraz żywszo i serdeczniejsze są też kontakty kulturajne czesko-polskie. Pod koniec sierpnia bawiła u nas w liczbie 130 osób wycieczka czeska z Ostra. wy pod kierownictwem prof. Pohla, dyrektora tygodnika "Pritel Sovietu", w pierwszych zaś dniach września Instytut Zachodni w Poznaniu, zaprosił do naszego miasta czeskich literatów i publicystów. Wspomnieć tu jeszcze wypada o wizycie, którą złożyła miastu naszemu kustoszka Mu

zeum Thorwaldsena w Kopenhadz e . W miesiącach letnich, zwyczajem zresztą corocznym, nie odbywały się ani "Czwartki Literackie", ani "Środy Wojewódzkie". Wznowiono je dopiero z początkiem listopada. Cieszący się niegdyś wielkim powodzeniem klub litera.cki "Kukułka" zakończył zdaje się, definitywnie swój wesoły żywot. W bieżącym roku kalendarzowym dał zresztą jedynie trzy albo cztery "premiery", w nieproporcjonalnie długich odstępach. Z winy więc samej byłej dyrekcji "Kukułki", publiczność zapomniała o niej. Poza, tym ostatnie premiery opierały się bądź to na gościnnych występach, bądź też na osłuchanych już tekstach satyryków warszawskich, krakowskich, czy łódzkich. W kawiarni "As" jeden z byłych współpracowników "Kukułki" artysta dramatyczny Zenon La, urentowski uruchomił teraz klub artystyczny "Maska". Klub ten na,razie dał trzy premiery. "U chylamy maski" z Jerzym Pichelskim i Jadwigą Kendą, "Były sobie siostry trzy" z występami wokalnymi sióstr Do- Re- Mi, oraz "Przypinamy. łatki przez kwiatki" z występem krakowskiego satyryka Potempy. Na razie tak sam klub jak i publiczność "rozkręca się" . Przyszłość i oczywiście odpowiednio dobrane programy zadecydują o powodzeniu i egzystencji klubu.

Z oka.zji mliesiąca wymiany kulturalnej między Z. S. R. R. z Polską w szeregu kin poznańskich ujrzeliśmy najcelniejsze filmy sowieckie, wśród których na pierwsze miejsce wysunęły się w kinie "Apollo" filmy Puszkina, oraz film "My z Kronszta,dtu", w kinie "Bałtyk" "Sąd narodów" i "Admirał N achimow", w kinie "Muza" film "Lermontow", w kinie " Warta" "Dzieciństwo Gorkiego" w kinie "Rialto" "Krążownik Wa.reg".

Poza tym z okazji miesiąca wymiany kulturalnej wszystkie Towarzystwa, Przyjaźni PolskoRadzieckiej na terenie miasta Poznania urządziły uroczyste akademie z bogatymi programami artystycznymi i odczytami, obrazującymi rozwój kulturalny Z, S. R. R" Stanisław Krokowski

NOTATKI KONSERWATORSKIE Odbudowa zabytkowego Po- Równocześnie zaś smukła, sylnania, osiągnęła w ciągu bieżą- weta wieży z końca XVIII wieku cego lata rezultaty poważne *i tak nierozerwalnie zrosła się z niewątpliwie efektowne. W prze- "krajobrazem" miasta, że nic ciwstawieniu do roku ubiegłego, dziwnego, iż zarówno konserżeby już nie porównywać z ro- wator zabytków, jak władze kiem 1945, kiedy z konieczności miejskie i społeczeństwo Poznatrzeba, było ograniczać się do nia, postanowili dołożyć wszelprac zabezpieczających, wzglę- kich starań, aby ratusz powródnie do teoretycznego opraco- cił do dawnej świetności. W dniu wania planów i metod odbudo- 1 czerwca 1947 r. zamknął się wy, - w kończącym się' obecnie pierwszy okres odbudowy rasezonie budowlanym rozpoczęto tusza. Prace prowadziła w tym i przeprowadzono w niemałym czasie Poznańska Dyrekcja Odstopniu realną i metodycznie budowy. Pod naczelnym kierealizowaną działalność w kie- rownictwem inż. arch. Rogera runku odbudowy właściwej. Sławskiego wykonano następuNajsilniejsze natężenie prac jące prace: Studzienkę wraz z zogniskowało się na Starym automatyczną pompą elektyczną Mieście wokół ratusza,. Nic w odwodniającą podziemia gotyctym dziwnego, gdy zważy się, kiej części ratusza, oraz, bardzo że tam właśnie było najwięcej ważne dla ca.łości fasady zniszczeń, a równocześnie wzglę- wschodniej budynku, usztywniedy zarówno handlowe, jak nie i wzmocnienie nadwerężoemocjonalne skłaniały czynniki nej przez pożar attyki, wraz z zainteresowane ku najspiesz- trzema, wiszącymi wieżyczkami. niejszemu przystąpieniu do oży- Powyższe elementy fasady wienia tej, przejściowo zamar- umocniono przez dwukrotne łej, dzielnicy. Dwa, są momenty, ściągnięcie ich opasującymi które występują tu specjalnie kotwicami za, pomocą śrub i silnie; sprawa ratusza i zabu- przez podtrzymanie jednej z dowa, rynku. wieżyczek chwiejącej się na dwóch kratownicach pozostaRatusz z renesansową fasadą łych z przebudowy w roku 1912.

Jana Baptysty di Quadro (poło- Równocześnie na fasadzie połuwa 16 w.) i z salą Odrodzenia, dniowej budynku zdjęto uszkojest bez wątpienia jednym z naj- dzoną podstawę pod zakończeciekawszych zabytków świec- niem filaru zewnętrznego (tzw. kiego budownictwa renesanso- "trzygłów") i pokryto resztę wego w północnej Europie. niszczącymi wpływami atmosfe- możliwości szybszego i łatwiejrycznymi. N astępnie wzniesiono szego konstruowania. Projekt nowe rusztowanie drewniane konstrukcji jako bezinteresowny dokoła wieży sięgające do wy- dar dla miasta złożył prof. inż. sokości 42 metrów ponad poziom Lucjan Ballenstedt. Elementy ulicy. Rusztowanie jest kon- konstrukcji stalowej wykonały strukcją rozbieralną (na śru- "Zaodrzańskie Zakłady Budowy bach) i po spełnieniu swego Mostów i Wagonów" w Zielonej zadania, przy odbudowie wieży, Górze, natomiast montaż na będzie ustawione przy fasadzie miejscu prowadzi firma ,.Mowschodniej ratusza. stotal" z Zabrza, ta sama która Rozpoczęcie odbudowy wIezy zn:ł0ntowała mos.t P?niato i przejęcie dalszego prowadze- sklego w WarszawI . lero.wnlk nia robót przez Zarząd Miejski.,' y h prac z,. ;amIenl fIrmy, stoją u narodzin drugiego etapu Inz. y'mar sCIs e wspołpracuje prac przy ratuszu. Mecenasow- na mIejSC za.rowno z nacz.elskie ambicje ojców miasta z nym archItektem ratusza, jak Prezydentem Sroką na czele, i z kierow?ikiem odbudo y oraz uruchomienie znacznych r tusza, archl ektem St. SawIckredytów pochodzących z ofiar- kU:ł'. Symb?ltczną datą zamności społeczeństwa poznań- kn.IęcIa. d!ugIego et pu pra. bęskiego, przyczyniły się walnie dZIe zlen 27 grudnIa, pamIęt a do wzmożenia i przyspieszenia rocznIca wybuchu PowstanIa lempa prac (prowadzonych be Wielkopolskiego. przerwy we dnie i w nocy). Za- Kwestia zabudowy Starego powiedź Prezydenta, Sroki, że Rynku została również postado 7. 12; 1947 r. szkiele wieży wiona w sposób właściwy, po .mUSI byc gotowy, przYjęta w przełamaniu całego szeregu oposwoim czasie bardzo sceptycznie rów jakie w ubiegłym roku przez czynniki fachowe, dziś sta iano znajrozmaitszych otrzymała już kształty tak re- stron. Konserwatorska koncepcja alne, że nawet urodzeni pesy- odbudowy rynku w szacie miści przestali uważa.ć ją za XVIII -wiecznej została przyjęta n ew.ykonalną. I raz jeszc.ze nie tylko przez władze miejskie, wIdzImy na tym przykładzIe, ale również znalazła zrozumiejak upartą wola twórcza inicja- nie wśród większości właścitorów i realizatorów dzieła, cieli posesji położonych przy wspomagana spontaniczną, z rynku. przywiązani ł a i miło f ci , o N a koniec ubiegłego stulecia S p raw y P Y n ą c ą o larnOSCI ą ... .

, , przypada najintensywniejSzy ogołu, doprowadza do rezulta- ,. . . t ' d .. t' h' rOZWOj naszego mIasta,. NIestety oW t ,p aw z wIe worczyc l była to epoka największego w war OSCIOWYC . dziejach architektury zepsucia, Architektoniczna, szata ze- smaku. Odbiło się to fatalnie · wnętrz na wieży stanowić będzie również i na zabudowie rynku, wierne odtworzenie wyglądu poznańskiego. Okolono go wielwieży z roku 1784. Natomiast kimi, szpetnymi, wielopiętrokonstrukcja niosąca szkieletu wymi kamienicami, które swymi jest stalowa, a więc odznacza- rozmiarami pomniejszały skalę jąca się tak ważnymi zaletami, ratusza i przytłaczały go jak kompletna, ognioodporność optycznie. Poza tym z uliczek średniowiecznej szerokości, tworzyły się głębokie mroczne tunele, źle przewietrzane i nie dopuszczające słońca. Dawało to bezsprzecznie maksymalne wykorzystanie handlowe parcel budowlanych i przynosiło niezłe zyski ich właścicielom. Niemniej było szkodliwe pod względem zdrowotnym i fałszywe z punktu widzenia, estetycznego. Zniszczenie wojenne zrujnowało grubą większość tych kamienic. Gdy doszło do pierwszych kroków ku odbudowie, cały szereg właścicieli usiłował nawiązać do koncepcji XIX-wiecznej. Nawet władze mie;skie, częściowo fałszywie poinformowane, stanęły początkowo na platformie komercjalnej, chcąc za.chować dla rynku rolę centrum handlowego miasta. Dopiero połączone wysiłki urbanistów i zabytkowiczów - operując argumentami o wadze i treści nie tylko kulturalnej, czy zabytkowej, lecz również gospodarczymi i higienicznymi - doprowadziły do zwycięstwa koncepcji konserwatorskiej, o konieczności zabudowy niskiej w typie i charakterze zewnętrznym XVIIIwiecznej . Jest to na przyszłość dla całokształtu życia i wyglądu tej części miasta, osiągnięcie niesłychanej wagi i z tej racji poświęcono mu specjalnie dużo miejsca.

Na pochwałę kupiectwa poznańskiego, zamieszkującego rynek i okoliczne ulice, trzeba stwierdzić, że obecnie wykazuje ono w całej pełni zrozumienie i wyczucie wagi tego problemu. Stanowi to niewątpliwe nawiązanie do pięknych tradycji patrycjatu poznańskiego grupującego się w ciągu wieków dokoła, rynku i dbającego o możliwiewysoki poziom artystyczny jego wyglądu. W pracy nad odtworzeniem dawnego charakteru kamieniczek przy rynku bardzo pomocna jest konserwatorowi wojewódzkiemu specjalna pra.cownia, jaka znajduje się przy Wydziale Planowania Zarządu Miejskiego (inż, Czarnecka, inż. Zieliński)Opracowała, ona tak zwane gabaryty rynku na podstawie zachowanych przekazów (dawne pomiary, fotografie, rysunki, opisy itp.). Architekci projektujący poszczególne domy w tej dzielnicy m.uszą zsynchronizować swe pomysły z osiągnięciami pracowni. W efekcie prowadzi to do planowej i uporządkowanej stylowo zabudowy, daje gwarancję wykończenia wnętrza, rynku w sposób jednolity i zharmonizowany. J ak dotychczas w pra.cach nad odbudową domów okalających rynek najsilniejsze natężenie i najowocniejsze reeultaty widać po stronie wschodniej rynku. Zabudowa, wewnętrzna rynkuczyli tych parceli, które mieszczą się między ratuszem, dawnym odwachem i figurą św. Jana N epomucena" na razie pozostaje w sferze opracowań teoretycznych. Rezultaty zamkniętego konkursu na projekt zabudowy, w którym wzięli udział inż. Podlewski z Warszawy, oraz inż. R. Sławski i inż. Zieliński z Poznania, - nie zostały jeszcze ogłoszone. Niemnej rozpoczęto już zdjęcia pomiarowe na tym terenie, co da w rezultacie podkładki do przygotowania ostatecznych projektów. Jeżeli chodzi o szczegółowe wyliczenie domów już odbudowanych przy rynku, to wymienić trzeba, tzw. kamieniczkę Reichelta po stronie południowej, oraz po stronie wschod i 49 Daleko posunięta 'est odbudowa tzw , gotyckie- "' kamieniczki pod nr 51 (strona, wschodnia) i sasiedmei pod nr 50. Prowadzi się równIe z intensywne prace przy parterze fasady ..Czerwnnei An+eki". gdzie ze względów kwn"nikacyinych puści °ie porlpień wzdłuż ulicy Wielkiei. Przy pra.cach tych odkryto niebrzydki nortal z piaskowca, który zdobi główna. os;owo założoną, bramę do tegoż budynku. Gdy iuż mowa o odbudowie kamieniczek przy rynku. n'esposób stwierdzić że zakorzenił się niezbyt szczęśliwy zwyczaj odbudowy tylko części parterowei, użytkowane i p"'zez lokale handlowe. Ze wgiędów ekonomicznych iest to zrozumiałe, niemniei zachodzi oha.wa. że Ctan ten może przeciągnąć się zbyt długo i tego rodzaiu zaimprowizowana zabudowa, parterowa będzie szpeciła wygląd rynku. Nie tylko zresztą rynku, bo w sąsiednich ulicach, iak przy Woźnei. Szkolnej czy Paderewskiego również często spotykamy się z tym obiawem. W zakresie odbudowy, względnie zabezpieczenia czy odremontowania zabytkowych budynków kościelnych osiągnięcia, ostatniego sezonu budowlanego są również pokaźne. Kościół Pobernardyński otrzymał całkowity dach (tymczasowy na ca 25 lat). Wieże, które groziły katastrofą, tr?eba było w górnej partii rozebrać i zakończyć płaskim, czterospadowym daszkiem. Zbudowanie dachu i pokrycie go dachówką stanowi zamknięcie pierwszego okresu odbudowy tego kościoła, Równocześnie daje gwarancję zabezpieczenia jego- wnętrzaprzed niszczącym działaniem wpływów atmosferycznych Na margines"e trzeba za,znaczyć że dach ten bezbłędnie wykonany pod względem konstrukcy:nym, n;estety zupełnie nie zadowala swą sylwetą. Jest zbyt niski i płaski. Wzorowo wykonano natomia t rekonstn kc*ę sklep:enia, gotyckiego w prezlyterium kościoła Bożego C;ała (P. D. O) Na ukończeniu są prace nad restauracią gwiaździstego sklepienia nawy południowe" tegoż kościoła. Od zewnątrz rozebrano późnie;szą barokizuiacą przybudówkę od strony południowei kościoła, nadaiąc tym samym więcej spokom i stylowei harmonii tei pięknei. rasowei budowli gotyckiei z VV wieku Stająca obok kościoła Pobernardyńskiego. kaplica gotycka pod wezw Przemienia Pańskiego, została wewnątrz całkowicie odrestaurowana i odmalowana Zabytkowa polichromia sklepienia wyresta.urowana została pod kierunkiem prof. W Taranczewskiego. Wieżyczka od strony północnozachodniej kaplicy zo tała odbudowana i podwyższona według pro;ektn inż Sawickiego. Przy kościele św. Marcina praca również postituła naprzód choć tempo to dalekie od p"'zeciętnei normy. Ograniczono się tu wyłącznie do zrealizowania programu rozbiórki nóżnieiszych stylowo nieczystych - nawarstwień i do zbadania, wymiaru i układu cegieł przez odkrycie ich spod tynku w całym szeregu punktów. Projekt odbudowy również znajduje się w opracowaniu. Wysunięta przez miejską Pracownię Urbanistyczną śmiała koncepcja urbanistycznego rozwiązania wzgórza w. Marcina, nowego tej nazwy i uregulowania terenu między wzgórzem a Placem Hoovera (stoki wzgórza) - niestety na raz;e cierpliwie czeka na , .lepsze czasy" . Całkowicie ukończono roboty restauratorskie w kościele pod wezw. św. Małgorzaty na Śródce. W efekcie optycznym iest to jedna z naiwdzięcznie;szych prac tego typu na terenie Poznania. PrzeciwOta, wienie rokokowemu wnętrzu kościółka, gotyckiego sklepienia, podkreślonego barwą żeber, iest pomysłem równie nieoczekiwanym, jak szczęśliwym w swym artystycznym wyrazie Prof. Taranczewski raz ieszcze pokazał tu wysoki poziom swego smaku i pomysłowości w rozwiązywaniu dekoracii wnętrz kościelnych. W partii przyziemia wieży, stanowiącej główne weiście do kościoła, św. Małgorzaty, odkrył konserwator Kępiński masywnie modelowany portal gotycki od strony południowej i drugi od strony zachodniej. Stoiący niedalego kościółek św Jana Maltańskiego doczekał się nareszcie pokrycia dachówką. Tak więc nieco egzotyczne jego tymczasowe pokrycie strzechą przeszło już do "historii" kościoła, a jego miejsce zaięła, dachówka, może nieco za iasna, w barwie, ale za to niewątpliwie lepiej spełniająca, swe funkcie, niż jej poprzedniczka. Zniszczone pokrycie kopuły nad kaplicą południową . znajduje się w odbudowie. N a zakończenie powyższych uwag należy jeszcze omOWIC stan prac w katedrze poznańskiej. Po uporządkowaniu i zabezpieczeniu wykopu w prezbiterium - gdzie jak wiadomo znajdują się poważne fragmenty m uru romańskiego z ciosu i

kamienne pozostałości przedromańskie (przypuszcz. ława fundamentowa) - przystąpiono do pokrycia tegoż wykopu płytą betonową. Stworzy się w ten sposób kryptę pod prezbiterium, która umożliwi zachowanie pozostałości wczesnopiastowskiego budownictwa w takim stanie, w jakim dochowały się do naszych czasów. Równocześnie istnienie krypty udostępni te pozostałości szerszej publiczności zwiedzającej katedrę. Dalszym etapem prac było obniżenie poziomu posa.dzki katedry do stanu średniowiecznego, czyli o ca 60 cm. Zyskały na tym między inn. proporcje kościoła, stając się bardziej smukłe i tym samym bardziej gotyckie. Dawny poziom wyznaczyły przy tym pozostałe fragmenty ceglanej posadzki gotyckiej zachowane w nawie północnej Równocześnie w nawie południowej odkryto nieco wyżej leżące płyty kamienne, które można uznać za posadzkę kościoła barokowego. Przystąpienie do murowania fragmentów filarów nawy głównej, wraz z ich elementami dodatkowymi, stanowi naibardziej nama.calny dowód rozpoczęcia właściwej odbudowy katedry poznańskie' . Ogólnie biorąc trzeba stwierdzić, że w ostatnim sezonie budowlanym osiągnęliśmy w Poznaniu, w zakresie opieki nad zabytkami architektury, rezultaty bardzo poważne. Mimo równoczesnego skierowania wysiłków w kierunku odbudowy wyiatkowo wielkiej liczby zabytków, udało =ię wykonać prace w znacznym procencie. Możemy z zadowoleniem powiedzieć, że mamy poza, sobą najtrudniejszy okres pracy pionierskiej. A to nastraja optymistycznie na przyszłość. Jan usz Powidzki

MIECZYSŁAW SUCHOCKI PROBLEMATYKA KULTURY WIELKOPOLSKIEJ

Kronika ID. Poznania i. 1930, ni 2, sir. 134 Bardzo interesuiąca w zasa- stępstw od typu mieszczańskiego dniczei koncepcii próba charak- było wiele, Sama ,.mieszczańterystyki prowokuie wprost do skość" nie wyczcrpuie przecież dyskusji w uwa.gach wstępnych. cech tei kultury. Wpływy emiAutor wyciasra pełne konsek- gracii wnosiły radykalizm i ulwencie z definicyj powziątych tramontanizm. Bywały momenty a priori, a mianujących kulturę usposobienia filorosyiskiego i wielkopolską mieszczańską Ba- panslawistycznego Walka . kulda tylko "iej rozwój, wewnę- turalna" splotła, narodowość z trzną dynamikę i rytmikę", religią nierozerwalnie, co nie analizuie iei . .mieszczańską t y- miało nic wspólnego z mieszpowość" (str. 136). czańskościa. Tacy luminarze Ale iuż na wstępie ponełnia mieszczaństwa poznańskiego iak nie dopuszczalną . - zdaniem Marcinkowski. Libelt. Cegielski, podpisanego - dowolność meto- Ma.tecki, Gasiorowski byli stydyczną, odrzucając ,. rozpatry- lem życia bliżsi szlachcic niż wanie wszelkich wpływów i mieszczuchom. choć krzewili - zewnętrznych podniet". A prze- zachodnio - mieszczańskie idee cież kultura wielkopolska nie postępu i industralizacii. Stabyła czymś oderwanym i izolo- szica, i Kasprowicza nie można wanym od reszty Europy, a, za.liczać do kul tury wielkopolgłównie Niemiec. To nie tylko skiej na podstawie tylko uroPoznań i małe miasteczka były dzenia, boć działali prawie całośrodkami kulturalnymi, o któ- kowicie poza Wielkopolską! rych roli zresztą a.utor wogóle Podobnie i TrentowOki, ani uronie wspomina. Odbywało się dzony, ani mieszkaiący w Wiel..zarażanie" wsi kulturą miej- kopolsce, a tym bardziei Mieską, ale przecież w ciągu XIX w. rosławski nie powinni być pozostało jeszcze wiele dawnych tu brani pod uwagę. A Rawieiskich, reeionalnych odręb- czyński, Działyński i Cieszności Aż do 1 womy światowej kowski - to wielcy panowie dwory ziemiańskie reprezento- obszarnicy, nie mieszczanie. A wały kulturę szlachecką, o za- znów Żupański, księgarz barwieniu mieszanym z ele- ideowy, nie miał w sobie nic mentów czysto narodowych, oraz z mieszczańskiej zapobiegliwej francuskicb i niemieckich. Dwór, oszczędności. Rozważania Wolparafia i różne oreraniza.cie wiej - niewicza - ziemianina o roli skie iakże często zwalczały prze- czasu należy uwzględnić w ńika.nie wpływów kultury miei- związku z' całokształtem sySkiei na wieś. Starano się pod- tuacji polskiej. Istotą tej sytrzymywać obyczai i strój tuacii była walka społeczności wie'sM. wnosząc nowe metody polskiej o byt narodowy, a, nie gospodarki na roli. Prowincjo- o samo mieszczańskie "czas nalnych i regionalnych od- to pieniądz". Pieniądz nie był tj. skutecznej konkurencji z na- którego reprezentanci zostali pływem niemieckim. Na tym posłami do sejmu pruskiego jednym przykładzie oderwanie i parlamentu Rzeszy, obejmukultury od reszty życia wyka- jąc przodownictwo bezapelazuje błędną podstawę wyj- cyjnie. Wtedy dopiero przyściową. A jeśli mowa o oświa- szedł rozkwit, a nie zastói dycie ludu jako dominującym namiki mie"zczańskiei. który motywie kultury pozytywizmu autor lokuie w latach 18fiO-tych mieszczańskiego, to trzeba pa- (s. 169). Zdanie o wielkiei ilości miętać, że zrodziło się to w niezwykłych karier musi być środowisku radykałów emi- poparte nazwiskami (s. 147). gracyjnych, którzy chcieli lud U miarkowana, iest i szlachta użyć za narzędzie walki o nie- tego okresu. Wrastanie części podległość. A później po szlachty w miasto za,częło s;ę 1863 r., to nie mieeszczanie, pod koniec XIX w. i ie"'zcze ale szlachta, zorganizowana w wtedy szlachta nadawała ton Centralnym Tow. Gospodar- k"lturalny W" Kur i e r z e czym, wzięła w ręce sprawę P o z n a ń s k i m " z 1914 r. kółek włościańskich, by zacho- (nr 24) znajdziemy skarai na wać "rząd dusz" chłopskich. izolacię inteligencji szlachecJeśli znów mowa o impon- kiej od inteligencji mieszczańderahiliach, toć w ich imię skiej. Organ mieszczański obuLibelt pierwotnie chciał wciąg- rzał się na, tych mieszczan, nąć nać l" d w walkę z Prusa- którzy wciskali się między kami w 1848 r., gdy Potworow- szlachtę. Stwierdzano że ski chciał lud oszczędzać, wie- wprawdzie ustroi polityczny dząc, że walka iest skazana jest w Wielkopolsce demona przegraną. Cóż z tego, że kratyczny , ale życie towarzykonspiratorzy szlacheccy i skie jest dalej stanowczo eksmieszczańscy założyli przed kluzywne. Oburzano się na se1830 r. "Związek kosynierów", lekcie wedle szlacheckich kryskoro ci sami ludzie w 1830 r. teriów urodzenia, a, nie warzorganizują właśnie s zw a - tości człowieka. drony poznańskie, a mieszczanie wezmą w nich udział.

Z owego wstępnego założenia, odrzucającego wszelkie zewnętrzne wpływy i podniety, wynika też całkowicie błędna chronologia procesów kulturalnych Wielkopolski. Jakaż by to była "kultura mieszczańska", której nosiciele nie sięgnęliby po przywództwo polityczne. Tymczasem przez cały wiek XIX spoczywało ono w rękach szlacheckich. Dopiero w latach 1890-tych zaczął się okres wspaniałego zrywu mie

Nie należy wszystkiego tłumaczyć za pomocą mieszczańskości. Kult swych przywódców jest zjawiskiem właściwym wszystkim kul turom europejskim, nie tylko mieszczańskiej (s. 154). Przecież społeczeństwo wielkopolskie czciło swych przodowników nie za ich karierę finansową czy osiągnięcia prywatne, a,le za ich poświęcenie społeczne lub narodowe. A już wprowadzenie do schematu kultury mieszczańskiej typu kondotiera - Mierosławskiego jest dowolnością, niczym nie uzasadnioną. I da wynikał z utylitarno-mieszczańskich, pozaklasowych ILb pozanarodowych pobudek. Gdy zakładano Tow. Pomocy Naukowej, kierowano się tylko humanitarnymi względami. A później bodźcem była konieczność dorównania poziomem konkurencji niemieckiej. Ta motywacj a wszystkich poczynań Wielkopolan względami obrony narodowej nie istnieje dla autora, zapatrzonego w aprioryczną koncepcję kul tury mieszczańskiej. Stąd sztuczna konstrukcja jakichś planowych "podstaw pod nowoczesną wiedzę" i świadomego wykształcenia typu "nowoczesnego świeckiego uczonego" (str. 159). Planowo walczono o język, planowo wychowywano stypendystów Tow. Pom. -Naukowej i "uobywatelano" chłopów w kółkach włościańskich, ale nie było owego "stwarzania podstaw pod nowoczesną wiedzę". Historyzm - to element kultury szlacheckiej, nie mieszczańskiej; w tej ostatniej był tylko naśladownictwem. Podobnie i ze stosunkiem do sztuki. Rozważania na str. 163 i n. o wewnętrznych rozbież,nościach warstwy mieszczańr skiej wymagają uzasadnienia konkretnymi przykładami, bez których wydają się tylko spekulacją quasi' socjologiczną. J ak można Berwińskiemu, ruchliwemu działaczowi, wmawiać byroniczny kult samotności (s. 166). Uwagi o dawności pozytywizmu i romantyzmu poznańskiego są przekonywujące. Ale czy namiętność polemiczna, to tylko mieszczańska pasja? (s, 167). Czyż sejmiki i sejmy szlacheckie nie przeczą temu?

Zakończenie rozdziału na str.

167 to tylko licentia poetica,.

Twierdzenie, że miejska burżuazja i inteligencja są "czystą emanacją kultury mieszczańskiej" (s. 163) jest sprzeczne z jakimkolwiek doświadczeniem historycznym. One były twórczyniami kultury mieszczańskiej, a nie kul tura je emanowała. Charakterystyka psychiki mieszczańskiej w latach tuż po powstaniu styczniowym, (s. 170 i n.), gdy Mott y propaguj e "ducha stowarzyszenia", to nie objaw jakiejś oderwanej od losów narodu mieszczańskości, lecz poprostu szukanie dróg działania narodowego po nowej klęsce 1863 r. Tu znów pomieszanie mieszczańskiej spółdzielczości z kółkami włościańskimi (s. 172) jest niewłaściwe. Kółka włościańskie nie miały wyłącznie zfftiań zaszczepiania postępu rolniczego, lecz także narodowo-wychowawcze i konserwatywne. A różnice między warstwą szlachecką i mieszczańską, dość łagodne w latach 1860-tych, (str. 173> zaostrzyły się w 30 lat potem, gdy mieszczaństwo sięgnęło po przywództwo polityczne. Mieszcza,nin Stefan Cegielski był raczej przeciwnikiem ruchu tzw. ludowo -mieszczańskiego, kierowanego przez Szymańskiego i Knapowskiego. Gdzież autor znalazł w Wielkopolsce księży -. uczonych, specjalistów (s. 174) w XIX w., o którym głównie mowa? Owszem byli księża działacze, ale nie zawodowi uczeni. Byli autorytetami dla ludu, stąd wpływy wielu z nich, odznaczających się aktywnością i umiejętnościami. "Sojusz" Kościoła z mieszczaństwem to wynik walki "kulturnej" a następnie wówczas zjawiającym się w zespołowość działania na tylu Rzeszy na szerszą skalę. So- różnych polach, że nie może być jusz mieszczaństwa wielkopol- mowy o zatraceniu instynktów skiego ze szlachtą i Kościołem politycznych wśród elity miesz(str. 176) w ujęciu a,utora jest czańskiej (str. 182). Pytanie, czystą spekulacją. Dalsza zaś dlaczego brakło wybitnej twórkoncepcja statyczności, kon - czości artystycznej, jest poza naserwatyzmu i pa.cyfizmu war- ukowe, więc autor słusznie nie stwy mieszczańskiej nie odpo- zajmuje się 1ą kwestię. Możnaby wiada ówczesnej rzeczywistości tylko usiłować odpowiedzieć na na przełomie XIX i XX w. pytanie, dlaczego kultura wielCała energia, i wysiłek obró- kopoiska, była taka a nie inna.

cony był na walkę narodu o Odegrały tu rolę zarówno wabyt powtarzam - w cora'" runki gospodarcze, jak politrudniejszych warunkach. Li- tyczne, jak i skład rasowy ludteratura nie odgrywała, teraz ności. Folklorem autor nie zajżadnej roli, po prostu nie było muje się w ogóle, wyrzekłszy się jej, więc trudno mówić o dro- metody opisywania poszczególdze do bezstylowości. A w erze nych dziedzin twórczości kultujej rozkwitu, w Jata.cn 1840-tych, ralnej, 'w poszczególnych ośrodnie m i e s z c z a ń s koś ć " lecz kach lub rejonach, ogranilecz n a r o d o w ość ją cecho- czywszy się do badania jej wała. Aspołeczna postawa, wewnętrznej dynamiki i typoPrzybyszewskiego (s. 178) jest wości. Do powziętej z góry konzjawiskiem tak» sprzecznym cepcji typowości mieszczańskiej z zakorzenionym w Wielkopol- nagina autor fakty i procesy, sce uspołecznieniem jej przo- oddzieliwszy je sztucznie od downików, że właśnie nie na- reszty zjawisk. Ten zasadniczo leży on do kul tury wielkopol- błędny punkt wyjściowy proskiej, której dominantą jest wadzi do uproszczonych scheuspołecznienie i aktywność na- matów, nie odpowiadających rodowa, a nie wartości formalne rzeczywistości historycznej, w w sztuce.' Toteż końcowe roz- której zbyt wiele było czynniważania o spotkaniu się inte- ków i tendencyj nie mieszcząligencji miejskiej z burżuazją cych się w schemacie. Śmiałe na płaszczyźnie statycznych analogie i spostrzeżenia, udeideałów (str. 180) wydają się tu rzające oryginalnością, nie są znów czystą spekula.cją. Nie jednak w zgodzie z prawdą hibyło statycznych ideałów, bo storyczną. Wszelka typizacja była dynamika ciągłej walki z w odniesieniu do zjawisk i proniemczyzną na wszystkich po- cesów społecznych, od których la.ch życia. Każda nowa polska nie można oderwać kultury, "willa (str. 181) - to przecież m usi z góry przyjąć konieczność nowa pozycja gospodarcza, a nieco liczniejszych kratek klasydla ówczesnego uspołecznionego fikacyjnych, niż jedna, powzięta - na.wet przeciętnego - miesz- apriorycznie. Tyle od niej wyczanina zdaje się nie istniał ątków, że mieszczańskość jest problem "wolnego czasu" w ta - .ardzo urozmaicona innymi kich rozmiara.ch, jakie suger tami. - - autor. (str. 181) Na kul__.__________.____ "elitarną" nie było warun W. Jakóbczyk

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym miasta Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1947 R.20 Nr4 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry