Z.\PISKIsię pomawiać o stronniczość na rzecz tubylców - autochtonów. Drugi gość - to znany poeta niemiecko - żydowski Henryk Heine, istotnie i dosłownie gość, bo bawił LI Brezów IWołowiczów. Otóż tym nieznanym gościem był w Poznaniu w r. 1823 niejaki Wisselinck, w którego grubym tomie pamiętników odnajdujemy wiele pochlebnych opinii o naszym mieście.ł 4 ) "Mówię o polskim mieście (pisze w swych Fluchtige Bemerkungen, dop.) albowiem mnie, po niemiecku mówiącego prusaka, ledwo kto tu rozumieć zechce". Wspominając o Starym Rynku, "prawdziwej chlubie miasta" i w obszernej relacji skarżąc się na poznańskich żydów, ciekawe uwagi umieszcza o Poznaniankach: "Pospolite Polki sprawiały nam swą nadzwyczajną grzecznością często duzo przyjemności. Widzieliśmy u nich przeważnie piękne zęby, które dodawały ich miłemu uśmiechowi tym większego uroku" (str. 28 i dalsze). Zdaje się, że od jego czasów nic się pod tym względem nie zmieniło. O Henryku Heine'm 15 ) i jego pobycie w tym samym okresie co Wisselinck w Poznaniu pisano już tu i ówdzie - więc tylko kilka zdań co najciekawszych tego poety, który język miał ostrzejszy od brzytwy. "Dostarczyłbym wam chętnie (pisze) charakterystyki Polaka, a byłby to bardzo cenny, mozaikowy zlepek przymiotników: gościnny, dumny, odważny, zwinny, fałszywy (tego żółtego kamyczka nie powinno żadną miarą brakować), drażliwy, skłonny do używania życia, wspaniałomyślny i zuchwały." Po trafnym spostrzeżeniu, (naówczas trafnym, że polska kultura stanowi "dziwną mieszaninę barbarii wschodniej i hiperkultury francuskiej", przechodzi poeta do opisu obyczajów, również przy sposobności poświęcając kilka kart uroczym poznaniankom: "Teraz jednakże klęknijcie, a przynajmniej uchylcie kapelusza: mówić chcę o kobietach Polski. Gdybym miał pędzel Rafaela, melodie Mozarta, wysłowienie Calderona, to może udałoby mi się wyczarowa w waszych piersiach uczucie, jakiego doznalibyście, jeśliby prawdziwa Polka z krwi i kości, jeśliby ta Afrodyta nadwarciańska stanęła przed waszym błogosła

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym miasta Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1939 R.17 Nr2

Czas czytania: ok. 5 min.

U) Oh. Zapiskę dr. Br. Widrzych:J\\'skiego w Kron. 1\1: Pozn. R. XIV 1.1. 1 ,.I'ozlHlil wcdlllg {)p:su pamiętnikarza ni<emieckiego".

1.,) II. Heine. O Polsce. Lwów - Zloczów. Ttlll1laczyl Stanislaw Rossowski,

;,*

wionym wzrokiem. Czymże mozartowskie brzdąkania w porównaniu ze słowami, które z różanych usteczek takiej słodkiej istoty ulatują". Tak pisze Heine, a myślę, że to nie jest zła relacja i że płeć piękna zdała przed nim egzamin, choć po prawdzie, to w innym miejscu coś nadmienia o nadmiarze lekkomyślności, ale zostawmy już te szczegóły dla szperaczy. Natomiast samo miasto, jak pisze, ma "posępne, niezachęcające spojrzenie - jedyne, co ku niemu pociąga, to znaczna liczba katolickich świątyń." Jak na literata wyznania mojżeszowego opinia bardzo znamienna i sympatyczna, bo w tym wypadku okazała się bezinteresowna. Mniej więcej w tym samym czasie 16 ), co Wisselinck i Heine, odbywał swój wojaż po Wielkopolsce Julian Ursyn Niemcewicz. Jeśli wspominam o nim tutaj, chociaż z tematu zapiski sądząc, nie powinienem tego czynić, to dlatego, że jak mi się wydaje - Niemcewicz był w owych czasach jednym z tych nielicznych Polaków, którzy zwiedziwszy niemal cały świat, zadomowiwszy się na tej i na tamtej półkuli, choć może obcymi, "zagranicznymi" oczami spoglądali na owoczesną rzeczywistość polską, jednak wierni zostali polskim tradycjom i umrzeć woleli na polskiej ziemi. Właśnie dlatego, że Niemcewicz był takim "etranżerem polskim" i typem pod tym względem wyjątkowym w naszych stosunkach, jego relacja o Poznaniu, która nawet uszła uwadze naszych badaczy regionalnych - zasługuje tu na przytoczenie. "Wystawmy sobie człowieka, (- pisze w swym pamiętniku "Podróż do Wielkopolski i Śląska 17) - który nigdy nie był w Poznaniu, czytał jednak opis, w jakim to miasto było stanie przed dwoma wiekami. Przybywa, szuka zamku Mieczysławów, Bolesławów i innych królów lub książąt poznańskich. Pokazują mu na górze nowy pałac, pruską architekturę i powiadają, że to jest Obergerichtshaus, szuka dawnej fary św. Magdaleny, prowadzą go na pusty plac, gdzie przekupki sprzedają kartofle,

1") GCOIog Asch: Dic Sladl PoselJ ill den 1/;;!() ,I."well. Wyd. lU'J:J, 17) Z ni,ewydanyeh rętw]J'is{)w .T. C. KiemcewkLa. 1'0z.llIń. t\ald. i czdonkami Ludwika lerzhacha. 1/;7:1. Slr,m łt7. O Poznaniu na slr. /;1 ,ło U:I wł. O Kohytepolu daje wzmiankę (s. J:I) op. dl.

Z.\PISKImąkę i krupy. Idzie do ratusza: powierzchowność jego zwłaszcza z .iedne.i strony przypomina wiek czternasty . . . wewnątrz widzi salę z pysznym sklepieniem . .. Postępuje dale.j, widzi na drzwiach rok 1414. Pragnie poszperać w aktach miejskich, z trudnością otwierają się drzwi, uderza go ciemny tuman nieznośnego kurzu, widzi podłogę zawaloną stosami pisanych dekretów i ksiąg miejskich . . . ., Widać więc, że Niemcy, tak osławieni jako pedanci, nie bardzo wielki porządek zaprowadzili w ratuszu. Potwierdzają to dalsze słowa Niemcewicza: "Prosi o katalog. .. Ukazujący (? dop.) nawet o nim nic wie; nie było czasu w tak srogim przewróceniu wszystkiego, najmniejszego zrobić porządku. W każdej sali widzi Niemców, piszących, szwargocących po niemiecku, nie wie co rozumieć. Idzie stamtąd przechodzień do akt grodzkich, trwa .jeszcze iIluzja. Stary rejent w kontuszu, z wąsami. ślepi nad zbutwiałymi księgami. Pl'Osi go o pokazanie najdawniejszych aktów; wynosi mu on w języczkowym formacie akta ziemskie z r. 1385, właśnie z czasów piękne.j królowej Jadwigi. Florian Śmilewski, rejent ziemski za króla .Jana, tknięty (jak to w swej przemowie wyraża) nieporządkiem tych aktów, uporządkował je dokładnie." Po opisie tych akt przechodzi autor do odmalowywania charalderu naszych świątyń. Mówi o kościele karmelitów, o legendzie na temat trzech hostii skłutych przez żydów i o obrazach fundatorów królewskich. Dalej o Farze, której przypisuje, że ,jest wsparta na "korynckich marmurowanych kolumnach", bardzo obszel'nie o Katedrze poznańskiej i powodzi z r. 1744, żałuje losu pałacu Leszczynskich i pałacu Górków i wspomina o pałacu namiestnika (dzisiejszym gmachu wo.jewódzkim). Nadmienia.ląc, że mieszka tu księżna Ludwika Brandenburska i ks. Antoni Radziwiłł, namiestnik poznański, nie zapomina dodać, iż "niedawno Napoleon miejsce to swą wielkością zapełniał". Nie wiedział jednak Niemcewicz, że ten "bóg wojny" także i pod Poznaniem, w Kobylepolu 17 ) u MycieIskich bawił, a nawet słuchał mszy św. polowej przed obrazem - płaskorzeźbą z 15 wieku. Ale i tak, jak na "etranżera polskiego", Niemcewicz dużo wie o Poznaniu. Zobaczmy więc, co pisze o samym mieście tzn. o ulicy poznańskiej "na codzień":

"Nie masz podobno miasta w Polsce, które by bardziej postać swą odmieniło niż Poznań. Poznań, mówi Sarnicki, u dawnych zwał się Sh'agona Pięknością ratusza i innych gmachów i świątyń swoich po Krakowie pierwszym jest miastem w Królestwie Polskim. Takim był PoznaJl w dawnych czasach przed nami. Dziś wsławionych tych gmachów napróżno szuka przechodzień, spełzła nawet z tych murów ciemna, szanowna starożytności powłoka. Od zabrania miasta tego przez Prusaków wszystko świeżą, obcą postać przybrało. Zwalono podwójne mury, zasypano głębokie przekopy, obrócono PaiJskie Świątynie na światowe użytki. Nowe założono ulice, środkiem ich, jak w Berlinie, wysadzono drzewa czterema rzędami. Wszystko to może piękne, lecz wszystko to już nie nasze. Sama ludność, 22.000, już w mniejszej części polska, dwie trzecie złożone z żydów Niemców. Niedługo miasto to zniszczeje zupełnie".

Jest to smutny obraz. Trzeba było aż oczu Polaka z zagranicy, aby dostrzec ten stan. Horoskop Niemcewicza nie sprawdził się na szczęście. W latach poprzedzających powstanie styczniowe bawił w Poznaniu mało znany pisarz francuski Henryk Perreyve 18 ). Tego znowu zachwyciło w Poznaniu całkiem co innego, mianowicie nasze tradycje wielkanocnego łakomstwa. Ponieważ Francuzi są dla wszelkiego gurmandoszostwa z respektem, więc Perreyve odszukał w starych księgach i zanotował, że Poznań kiedyś przez reprezentanta swego Sapiehę wydał za Władysława IV ucztę wielkanocną, która podobno przeszła do legendy z powodu swego ogromu i wspaniałości.1 9 - 22 )

18) ,.La Pvlogne" .1772- 186;» p.lr l L' ahh.. llenri Pel'J"('Y"c. Paris U\6;). O tym ksidzu i pJ.triocic fr:lIł("uskilll wspomilla Shnisław Koźmian, \\" Kur;,erze Pozllańskim w artykule z dn, 21 lulego 18RO r.

l!J) O Poznaniu WSlh)lllina nolując sposlrL,eż?ll'in thsradego - Buckle, (BucIde: "D'sr.leli lY, 31U" 2"j Max B.ler: nic ,.Ibmherger hci Pos"n. Pozn:t11 lX82.

21) Pani Fischer: Erinnerungen au den polnischeu .\nfs!alld yon tX4K 22) Oskał" Beckmalln: Erllstes n. Ilcikres aus dcl' Sl.adlchroni'k v. l'osen.

Wyd. POZnałI l!J:a.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym miasta Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1939 R.17 Nr2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry