I..RONIKA :\;IIASTA POZXAXIAemignH'j'ł. UCZUlO\V z g-iHluazjum, IHljwięcej wyzllauia luterskicgo i mojżezowego, Człowiek tell hyl jak słyszę i dawniej burzycielem spokojności Zgl'OlllHdz.'uifł Rzkolnego: tcraz zaś nie mogąc rządcy jcgo szkodzić z inne,j stl'on' uda ł się do potwarzy i czernienia go razem z instytlltem, ezęścią sam jJl'zez HipJJie, częścią przez osoby, z którelIIi z rÓźnych względów ma związki. "\Vyd:J.ł on Hi!) sam z tego n\llątawsz !-'ię w si(tlach, któl'f', dla dojśda potwarcy, \\" protokól(' sesji ;r.gl'omadzenia szkohlPP.O dnia 16 lipca zastawiłem. :\ic śmiejąc si!: w obeeIlości kulegów oświadczp'. aui za, ani przeciwko zarzlltolll, ehdal się wyślizgnąć nic ni(' znaczącym podpisem, ...Utóż to jest \V ez<:śri źródło tych tu, któl'e się JJudobało nazwać pliblkznemi, zażałei1; a któl'e pl'zez oczel'lli!'nie mnie i instytutu słJl'uwiła prywatna zemsta! Otóż to są bcy opiekunowie instytutu, którzy robiąc się jego filal'a1Ili, podkopywali go \\' flludamentach", Cz były słuszne zurzuh k. Gl)]T-.:r!'zewskiego względem pruf. KauIfussa? Naszem zda1liem -- tak. Kaulfu!-'s hrl ('zIowiekiem ambitnym o dużych zdolnościach i praguął zająe wrbitne stanowisko. Starał się on istotnie usilnie {} stanowisko dyrektora gimnazjum pozllalH;kiego i zawód dotknął go holeśnie. Mamy na to dowód \\' jego piśmie skierowanem w dwa lata później do Do.zol'U szkoluego, kied- na opróżnionc po GOI'czyczewskim miejsce został powolall\- nie 0n, Kaulfuss, ale ks. Przyhylski, l(auIfuss jJl'zemawia \\' nim temi slowy'"):

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1933 R.11 Nr1

Czas czytania: ok. 7 min.

"Przcświeln) Dozorze Szkół w ]}PjJartaIlH'ncie Pozna"lskim! Lubo przykl'O mi przycho(1zi ściągnąć rękę do pióra w interesie przynosząeym mi tyle zmartwienia, mam to jednak Robie za obowiązel;; gdy Prześwietny DOZUl' IJrzez okazywant:' mi zawsze względy ciał mi pra wo lIfania jego przywiązani u (lo spnnviellli wości. J ak się z pewnuścią dowiaduję, \,y J. ks, Gvrezyczewski wziął d'lIIisjl;, nI ks. Przybylski posunięty na jego IIllejsC{', mnie zaś lubo jestem pienvszym w rzędzie pJ'ofesor€m, urząd tell minął. "ie przecz!; iż \Jrzełożollej zwierzełmośei \\oh10 zaszczycić tym wyborem potJlug jej upodobania, ale wiem równie z drugiej stl'Ony, iż sprawiedliwość jest znamienitą cecl1ą narudu jlolskiego i Prześwietnego Dozoru. Tym więc holeśniej (lIa mnie, że niżi;zemll profesorowi <lano l'rzedenlllą pierwszPIlstwo, im umiej 1I l 'zewidzieć mog!) IH'zyczyuę tego uponiżenia Illnie, Ud zawiązania tute,j. szego gimnazjum pracowałem z gorliwością. a pochlebiam sobie i z po;ytkielll i o to świa(lectwo śmiem odwolać się clo samego Prześwietnego Dozoru, Także przez wydane pisma publiczne jJrzylożyłem się do

10) _\n"hiwnm P:łli8tWOW;, w Pozna.niu, Pn'f. l'lJzn. niC'RJI. gilłulazjlln poznnll,kk l V, ['ozn....' 27/VII 1812,zjednania slawy naszemu gimnazjum u cu<lzoziemców, o C7.em może się niektóre c7.łonki Pl'ześwietnego Dozoru z gazet literackich lipskkh przekonaly. Ile zaś stamłem się wszelk:ellli sposoby powiększyć Szanmek dla Ojczyzny zagl'anicą dowodzą tego pisma moje, Broniłem prawy Ojczyzny w polit'cznrm i litemckim wzg-Ię<łzie \V czasie kiedy wszyscy milczeli i w t(',j llIicl'ze odwoluję się (lo przedmowy do dzida IIłojegl), o duchu .Języka polskiego w r. lOt, wydanego, do samego dzieła, do wzmiankI .J\\'. ks, \Voronicza, radcy stanu w rozprawie n pieśniach narodow ch \V Bocznikach '1owarzystwa kl'ól [ewskiego] PI'z',i [aeiol] :\auk T. G 112. i do rapOl'tu .J P. Lindego uczynionego o d,tiele moim Towal'zystwu Kl'óL p, ]'1;. w Pamiętniku Dmochowskieg'C; XI'. :>:!, ;-J;) 1'. H.,O:I. \\' Iych nadel' pochlełmych dla limie wzmiulIkac h lo tylku zaszlu uchyhienie, 1.1' poczytany byłem za cudzoziemca i za którego dziś II10że jeszcze uchodzę, lllDO Z1'odzony jestem na polskiej 7iemi i w tutejszym IHl\vet departamencie, o czew zaraz podówczas kog-o nale2alo w prywalnych listach \ll'zekonałem, Jeżeli tedy .J.\I. I\s. Przybylld z talentow i zdatno';ci swej zasll1g'u.Je być uaczelnikiem jakiego iustytut.u szkoluego, uie wiem jednakże dlaczegoby mial zasługiwać na pierwszeilstwo IJl'zy tym instyt.ucie przy którym ja daleko dawniej z{)-;taję niż on. KI'a.i nasz liczy więcej instytutów szkolnych przy których zasług-i j('go łlIoglyby byt; wynagrodzone bez zadalIia mnie te,j pl'zykro::'ei, w którą teraz pogTążony jestem, Gdybym chclnł lJ! Olll1śeić ginlllHz.Jum tutejsze dwakl'oć już miale m do tego widoki zttgranicą, lecz przywiązanie do ojczyzny, llIl której zl'odziłem się ziemi i do miasta w ktorem już tyle lat. pl'awiłem i gdzie najwięce.i lIlam kl'ewuyeh i Pl'Z) jaciół hyło przyczyną do wymówienia się z ofiaI'owitn}ch mi UI'zędów }>I'ofesorskich, Upraszam więc naj uniżeniej Pl'zef;wietnego DozOt'u o wstawiellie się za lIIną <10 J\\', Dyrektora Edukac.ii ażeby l"fłCZ I powierzyć BIi urząd rektora tutejszego ginmaZjlllll, a. ,I ;\11,s. Przybylski elll u przeznaczyć g-d7.il'illdziej lIa takowy IJI'Z;td, ile ż(' ()II nie pochodząc z tutejszego de]Jartamentll nic go też tak dalece do miejca za]JewlIe wiązar nie będzie. Jestem z lIajgłęhszelll uszanowaniem p, zewif'h1f>go DOZOI'II Szkół w Df'partamelleie PoznalIskiIII najlliższYlII sługą. 1), l\auHus, pruf. literatury Rtal'ożytne.i \V Gilllnas [jum] Poznm'lskiem, i ezlonek T. K P. Nauk. Pozmui, dlliu :li lipcu 112".

Z przytoczonego listu widać zawiedzione lIadziejP i chęć zajęcia wybitnego stanowbka, 'Viemy już z hadail c1Tektora \Vojtkowskiego "), że Kaulfuss, pomimo pozorów człowieka

11) Kronika miasta Poznallia, t. 111 (1925), k 69 nast. (Andrzej \\'ojtkowski, Samuel l,aulfuss).

przFhylnego Polakom, był jednym z tyeh, którz' po zajQdu zachodnich ziem Polski przez Prusy w 1815 1'., starali się germanizować gimnazjum. Dr. \Vojtkowsld na podstawie dokładnych studjów wykazuje jego dwulicową politykę, zdążającą z jednej :-<trony do pozyskania sympatji społeczeI'lstwa, z drugiej do uzyskania zaufania władz. Zapewne, gdyby akta, na podstawie których obecnie formułujemy zarzut., przeciw Kaulfussowi znajflowały się już przed laty w Archiwum, dr. Wojtkowski przedstawiłb) już wówczas całość postaci. Niestety, przekazano jl' dopiero niedawno i z tego powodu wcześniejsza działalnosć tego nader szkodliwego człowieka może być dopiero teraz ujawniona. Niemniej to, co już przed 8 laty p'odał dr. \Vojtkowski, świadczy, że nie mylimy się, gdy powiemy, że Kaulfuss był główną sprężyną wystąpień przeciw ks. Gorczyczewskiemu. Zależało lUU na stanowisku dyrektora i hyl wielbicielem 1liemczyzny. Czyż to nie wystarczy, ażehy być wrogiem szermierza polskości, jakim był ks. Gorczyczewski ? Skąd pochodzą ataki na rektora? Kto stoi poza osob:;t Kaulfussa, dzialającego zresztą anonimowo. Przyjrzyjmy się oskarżeniom, Przykłady o upadku pozna6skiego gimnazjum w porównaniu z inne mi szkołami Księstwa. odnoszą się do Sejn, dokąd przeniesiono h. dyrektora \VoUrama. Zmiany programu idą w kiel'unku wskazail Kaulfussa, i zdążają do rozwoju niemczyzn'. Ci, którzy starannie ukrywają siQ pod pS€Ufłonimem liter I. S. Z. T. stale tylko ohracają się w kole przykładów, wymagań i potrzeh niemieckiej, llIniejszości. Wskazuje na to także ustęp z poU{J',vnej petycji owego zakapturz'Ouego społ£'CZeJ.1stwa, złożonej w początkach ;ierpllia 1810 r. J2 ) Izhie Edukacyjnej, w której 'Owi petenei skarżą się na "panujące zdanie starych Polaków (szczęście, że oni do Dozoru szkolnego nie należą), żeby przy urządzeniu nowem, nie dbać cale o Niemców, choćby do gimnazjum tu nie chodzili i nie dawać im osobno polskiego języka, b'O za czasów pruskich mało o Polaków i ich język dbano". Tu następuje apel do szlachetnego charakteru Po

12) ;\rchiwUlll Państwowe w Poznaniu, Izba Edukacyjna lo"!, bez daty.

laków i prośba o ulgi i dodatkowe lekcje polskiego dla Niemców, co już hył'o pewnego rodzaju utępstwem. Nie' zmieniono jednak ni\' w stmmnku do dyrektora. Narzekano dalej, że jet on calIdem niezdatny na zajmowane stanowisko i wstawiano ię za młodszemi nauczycielami, którzy zhyt małe otrzymuję pensje. Zapyt-wano wreszcie: "czyliż przez względy na jednego ezlpka należy szk{)dzir całemu dohru Ojczyzn'''. \V ten więc sposób starano się podkopać stanowisk{) ks. rektora i pr{)tegować rnł{)dszyeh, a z pośród tych właśnie na pierwsze miejsce zt' względu i na stanowisko i na zdolności wysuwał się Kaulfuss. A więc z tych wszystkich wyw{)dów ataku na ks. Gorczyczewskiego można już sf{)rmułować pewien sąd. Chciano usuną(. dobrego Polaka, g{)rącego patrjotę, który p{)dczas rządów pruskich utrzpl1ał nauk{)wą placówkę polską, h2'Z zmian pruskich. a mianowicie gimnazjum kaliskie. Na jego miejsce forsowano człowieka istotnie zdolnego. ale przewrDtnego, ()bcego nal'{)d{)wi naszemu. Protektorami byli Niemcy pOZnaI1SC), niezadD\y{)leni z rozwoju szkoły polskiej, p{)d. kierunkiem dobrze myślącego Polaka, prowadząceg{) w'chowanie w duchu narodowym.

Tych pragniel1 nie udało się urzeczywistnić. Zdecydowane występienie ks. Gorczyczewsldego podczas popisu przy zamknięciu roku szkolnego 1809/10 13 ), jego energiczna ()brona i pewne zdemaskowanie KauIfussa przeważyło, Co jednakże może nas najbardziej zadziwi, to stanowisko Dozoru szkolnego, który jak poprzednio w sprawie ohsadzenia katedr przez Polaków, tak i tutaj występował przeciw ks. rektol'{)\vi i aczkolwiek bardzo oględnie, jcdna)<że w raporcie swoim d{) Izby Edukacyjnej '4) występował raezej przeciw kie,rownikowi uczelni.

13) Program ma do popisu pllblicznego z nauk w gimnazjum poznal-łskiem, mającego się odprawie' \V liniach 27 i 28 lipca rokll lR1O, LPoznal1 uDekera, 1810].

14) Arehiwum l'allstwowe \V Poznaniu, Pref. pozn. Iliesp, ginnw zjllm poznalIskip II. Poznail 30iVII 1810.

.'

.. .. .\.

.

LISTY TURECKIE HYSZAHDA BERWIŃSKIEGO DO WŁADYSŁAWA BENTKOWSKlEGO I I{AROLA LlBELTA.

(Cil1g da.lszy)m. LIST BEH\YINSImŁGO DU WŁADYSŁAWA BENTKOWSKIEG0 1 ) Obóz na Kosowem Polu, ci, 25 \Vrześnia 18GO, Mój drogi Władysławie! List od Ciebie odelwalem jeden tylko, pisany jeszcze w Sierpniu roku zeszłego, Domylać się stąd mogę, e odpowiedź moja na niego, dana w tym samym jeszcze roku, albo rąk Twoich nie doszła, inaczej byłbyś ,mi pewnie odpisał, - albo te list Twój drugi, nie mógł włóczącego się ustawicznie po Turcji, nadybać mnie nigdzie w drodze. Dość to podobne do prawdy; zmieniałem bowiem przez ten czas kilkakrotnie garnizony; byłem raz z powrotem w Tessalji, - garnizonowałem następnie w Monasterze Macedońskim, skąd wypadło mi przenieść się DŻ tu na Rosowe Pole, gdzie dotąd obozuję, ale gdzie Lake nie poz0sLawałem ciągle i bez przenvy, bo po rozkazie słubowym jeździłem do Bośni i byłem pod samą gmnicą C z a 1'llogóry. Ten tryb ycia, prawdziwie koczowniczy jest może jedyną przy('zym przerwy, jaka w rozpoczętej naszej korespondencji przy samym zaraz zawiązku nastąpila, czego niezmiernie ałuję, bo nastąpiła ona właśnie w chwili i na punkcie, gdzie była mogła przybrać charakter nie tylko ogólniejszego interesu, ale gdzie byłaby musiała dotknąć tej właśnie sprawy, która nas pl'zeclewszyslkipm ohchorlzi - 't. j, sprf\w' naszej. Przyjrzenie się zaś bliższe tej sprawie pod wpływem słollca wschodniego, byłoby przynajmniej ",Vam, ludziom Zachodu oświeciło lepiej zbrojne stanowisko, Zf\jmowane dziś tu na wschodzie ))rzez niezhyt liczną garstkę Polaków, do których liczby i ja mam zaszczyt nale:t.eć.

J) Li.st tn w)"az z listcnl dl:ł UUfitł1W.l PotwOl"o\\ski£"g'u ldot\d ni('odznkal1.m) 1101:1"Z)"' Rerwiński do IJrZes}"ki dla matki, dn!i>wnn{'j !('go 8nm<,go dnia, - W )11"1,,)'n. rogn l'kol)isn znujdnje Sl( notntk:t Bpntkowskicl2;o: Oc1piR 13 hRtop.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1933 R.11 Nr1 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry