GAZETA

Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1830.06.30 Nr52

Czas czytania: ok. 18 min.

Wielkiego

Xie twa

POZNANSKIEGO

_" J"-rLrr .n"r_" J" J"illJ"-" J-LJ" J-u-LrLr',,'" - llr: Nakładem Drukarni N adworney W. Dekera i Spółki. - Pvedaktor: Assessor Raabslii. J\f 52. - W Srodę dnia 30. Czerwca 1830.

Do czytelników gazety.

Z kończącym się drugim kwartałem przypominamy, iź prenumerata CWlercroczna dla tuteyszych czytelników wynosi: 1 Tal. 181 sgr,; dla zamieyscowych zaś: , 2 Tal. Zamieyscowi czytelnicy odbierać będą za tę cenę gazetę na wszystkich Król. Urzędach Pocztowych w całey Monarchii.

Na exemplarz gazey na kancellaryinympapierze podwyisza się cena kazdey gazety o 15 sgr.

Nie nasza będzie wina, ieźeli Szanowni Abonenci, zapisuiąc gazetę dopiero iv ciągu kwartału, nhodbiorą poprzedzających numerów. Poznań, dnia 30. Czerwca 1830.

Expedycya

Gazetw.

Dekera

Spółki.

Wiadolllości kraiowe.

Wiadolllości zagraniczne.

Z Berlina, dnia a6. Czerwca.

N. Król raczył ewangelickiemu Pastorowi Winklerw Kempnie, w obwodzie Begencyi Poznańskiey, dać order Orła Czerwonego 4( ey klassy,

HWHWHWWW

Królestwo Polskie, Z Warszawy, dnia 33. Czerwca.

Medal na pamiątkę, wzniesienia pomnika Kopernikowi, ryty przez Oleszczyńskiego, jest iuź przysłany z Paryża do Warszawy. yv tych dftfedi wyszła z diukami Puław*

J' cia Adama Czartoryskiego, czytana na posiedzeniu Towarzystwa przyiacioł nauk.

Nadzwyczayne posiedzenie ogólne Towarzystwa królewskiego Warszawskiego Przyj, nauk, dnia .3. Czerwca 1830. roku, Z powodu przybycia Barona Humboldta. (Dokończenie, )

V. Kol. Sicrodzki ofiarował Humboldtowi, kartę meteorologiczną stolicy Król. Polskiego, czyli obraz odmian powietrza, wysra Wlalący graficznym sposobem nayważnieysze wypadki dostrzeżeń meteorologicznych, czynionych vi Warszawie od 1&03. Jo 1828. r. przez kol. Antoniego Magiera. Tabelle tę obliczy! i ułożył kolega Jastrzębowski z dołączeniem osobnego obiaśnienia, potrzebnego do użycia ley karty. Rad był tey ofierze Humboldt, i oświadczył: że mu będzie potrzebna do dzieła o liniach równociepłych (des lignes isothermes) nad którego drugiem i obszernieyszem wydaniem pracuie. V I . Kol. Majewski, który zbiera maieryały do historyi krytjcznćy Sławian, ich pobratymców, i Amerykano-Hunno · Tatarów, od 1027. r. przed narodzeniem Chrystusa, aż do wzięcia Konstantynopola, czyli 1433. ery chrześciańskiey, oświadczył Baronowi H umboldtowi: że czytał dzieło o Ameryce przez kolegę Vater 18»6, r. zebrane, H umbold towi przypisane; tudzież dzieło skrócone Barona Cuvier: Discours sur les revolutions de la surface de Globe ,I:l;8 2 5q w ktoiem, a mianowicie na stron. 294. autor mocno się opiera na dziele ważnem: Tableau des formations geologiques dans Vordre de leur superposition par Mr. Alexandre de Humboldt, Starał się kol. Majewski zrozumieć teoryą naszego globu, w Berlinie przez tego uczonego męża wykładaną. Czytał uwagi Humboldta Ministra, nad dzie'Jatni w samskrycie ogłoszonemi o liczbie dualney, u Sławian uczonych zapomnianey, lecz u gminu dotąd zachowuiącey się. Wspomniał o świeżo odebranem dziele w samskrycie, z bogatego xiegozbioru Króla Jmci Pruskiego w r. z. wydanem. W odpowiedzi swey wyraził Baron Humboldt: że brat iego Minister poświęca się filologii, zaymuie się sarn

. "AAłl "4BPskry tern, równie iak wielu ucz-Aych pruskich; ze Professor samskrytu Bopp wiele dzieł weamskncie wydał; że Nalus iego wyszedł po raz trzeci na widok publiczny, a kończąc składnię samskrytu, wiele ułamków ze starozytney tey mowy chce umieścić; lecz zbywa na dokładnym słowniku tego dyalektu, są trudności w czytaniu i wymawianiu. Na to oświadczył kol. Majewski, że dawne materyały s'wow ao> grammatyki tey mowy, podług K'ana Bo PT ) poprawia; iego dzieła, Mioł»*TM Humboldta i inne w tym przedmiocie iuź posiada, lub ra pisuie. N admieAił przy tern , że i m» rnarnv drukarnię samskrytu, a4e ire talcow? t e:.': f wzorów grammatyk Pana Karai w Serampurze, podług badań azyatyckich i propaganda do Fra-Pauiino, przed 20 laty za użyciem rnniey biegłych kraiow\ch artystów rozpoczęta, wzorami łfcrlińskiemi uzupełniona, co do Diewa- Nagary, Berlińskiey nitodpowiada» Twierdził daley: że w ustach Sławianina.

samskryt przechodzi w brzmienie włoszc-z*' zny. Z uprzeymością słuchał Baron H-t:;,.boldt tych doniesień, i cieszył się z usiłowań kolegi Majewskiego w tym przedmiocie. Następnie okazywano Humboldtowi zbiory towarzystwa. Kol. J arocki zwrócił iego uwagę, na przedpotopowe dwie głowy nosorożca dwurożnego, i dwie głowy bonaza, gatunku wołu. Inspektor biblioteki okazywali chorągiew przez Sobieskiego zdobytą, przez Dąbrowskiego w Lorecie odzyskaną, i xiążkę która temu'Generałowi w bitwie ocaliła życie, iego zbroiownię towarzystwu ofiarowaną, bóstwa indyisko-mongolskie, wydobyte w Bałcie, i inne osobliwości, które go zaiąć mogły. V I I. N as tąp ił obiad składkowy dla uczczenia Humboldta, na którym znaydowuli się obecni w stolicy członkowie towarzystwa, honorowi, czynni, przybrani i korrespondenci, N a tym obiedzie wzniesione zostało p22be prezesa towarzystwa zdrowie Barona Humboldta, na które odpowiadaiąc temi odezwał się słowy: "Dozwólcie Panowie, ażebym im złożył hołd naywyższey wdzięczności, za chlu bne przyięcie mnie w tey starozytney stolicy w którey (pod tarczą dobroczynnego rządt i wspaniałomyślnego Monarchy, który nieda wno ieszcze przyzwał mnie i zwiedzić "do; zwalił obszerne *we państwo), wznoszą si» Miło mi oświadczyć inoię wdzięczność, szczegolniey temu weteranowi waszey chwały narodowey pod względem naukowym, który oddaiąc eześć pamięci nayznakomitszego astro-, noma, wynurzył nayszlachetnieysze, z serca pochodzące myśli; nadał im ile tylko szczęśliwe natchnienie wyrazom ludzkiey mowy udzielić może, wdzięku i mocy." Z wyszłego w tym roku dzieła Ł. Gołębiowskiego pod tyt.: "U b i o r y w P o l s c e " umieszczamy tu następuiący wyiątek: "Jakąkolwiek modę wymyślili panowie, wnet uyrzeli ią na szlachcie, a zawsze iednak różnić się od niey chcieli. Kazał pan obsadzić swoy kontusz perłami do koła, i szlachcic choćby mu przyszło żonę i córki poobdzierać z pereł, musiał także po pańsku wyszamerować kontusz, albo przynaymniey ze srebra narobić guziczków perłom podobnych. Przypiął pan do kontusza iaką bogatą z drogich kamtvni i dyamenfów konchę, syn szlachcica rrtaiętnego na matce, siostrach, ciotkach, strylewxach, wytargował zausznice, manele, pierści( iki, z których sobie podobne w kształcie choć nie w szacunku zrobił. Piotr Sapieha Woiewoda Smoleński, którego ta ernulacya naybardziey mierziła, rozmyślaiąc iakby się wystroić, tak, żeby go z szlachty żaden nienaśladował, kazał dla siebie zrobić multanovy biały czechman błękitnym axamitem podtity, i przyszyć gwiazdę orderową do niego. Udała mu się na pierwszych sądach w Por znaniu wyśmienicie ta sztuka, on sam ieden w czechmanie paradował, Lecz przyiechawszy na drugie Sądy, niemal wszystkich obywateli Woiewództwa Poznańskiego w czechIranach multanowych, choć niezupełnie axamitem podbitych, przynaymniey obłożonych fm? zastał. Jeszcze się bardziey zadziwił, gdy tegoż roku w Warszawie pełno multanowych czechmanów obaczył. Darował swóy kucharzowi i natychmiast czechmany multanowe z panów, na kuchtów, masztalerz ów i podstarościch poprzechodziły."

R o s s y a, Z Petersburga, dnia 7. (19.) Czerwca.

Gazeta Pet e rsbu rgs ka (niemiecka) B wczorayszey daty zawiera, między innemi,następuiące wiadomości z Kozielecza dn. 38. Maia (9. Czerwca): "N. Cesarz opuścił Warszawę dnia 21. Maia (,I:I;. Czerwca) i stanął d. 23. Maia (6. Czerwca) w Elizabetgrodzie.

Dnia 26. odbył przegląd woyska i oświadczył wdzięczność Szefowi głównego sztabu osad woyskowych, dowódzcy korpusu i wszystkit» dowódzcom pułkowym za wzorowy porządek. Dnia 28« kazał N. Pan wykonać woyskom 3go odwodowego korpusu iazdy rozmaite obroty, z których był kontem. Poseł Porty Oitoniańskiey Halil Riphat-Basza, proszony był'" ażeby w powrocie swym r Petersburga, zaczekał w Elizabetgrodzie na przybycie Cesarza. -Był on dn. 20. przytomny przeględowi woysk, a potem miał zaszczyt obiadować, wraz z Nedijb- Effendirn, u N. Cesarza, Dnia 27. Maia ($. Czerwca) - pamiętny dzień, którego w r. 1828. armia Rossyiska, przeprawiła się przez Dunay pod osobiste<<» dowództwem N. Cesarza - miał Halil- Riphat-łiasza, po ukończonych popisach woyskowych, posłuchanie poźegnawcze. - O godzinie 12tey w południe wyiecbał Cesar« z Elizabetgrodu i stanął wieczorem w Kozieleczu. "

Do dnia dzisieyszego wyszły 4ry mimera wydawanego tu drukiem Karola Kraya, pisma polskiego pod tytułem: B a ł a m u t P etereburgski. Dążność i cel tego pisma peryodycznego wiadome są Publiczności z udzielonego programatu. Zaraz po wyiściu pierwszego numeru powiedział o nieoi Tygodnik Petersburgski: "Sąd o wewnętrzney wartości pisma byłby teraz zawczesny, tymczasem możemy oddać sprawiedliwość iego powierzchowności. Druk i papier B a ł a m u t a są prawdziwie piękne i czynią zaletę drukarni Kraya, znaiomey i ui z pięknego wydania poezyy Mickiewicza." Istotnie papier piękny (tak nazwany p a t e nt o w y), gatunku takiego, na iakim T y g o - d n i k wycho dzi, tern tylko się ró żniąc, że Tygo dnik ma cokolwiek dłuższy, a Bałam u t szerszy arkusz, lubo co do kolumn i ścisłości druku, tamten pod pierwszym względem iest n i e c o, a pod drugim z n a c z n i e obszerniejszym. Co się tyczy czcionek ( c i - cer o); UŻYWanych do głównych artykułów, go, prżychylnieyszego w tym względzie słabym i starym oczom, iak Bałamut Pet e r s b u r g s ki. Czcionki (p e t i t) używane do porrmieyszych artykułów i przypisków, w znaczney są z powyźszemi sprzecznoSCl przez swą niestosowną drobność w porównaniu z wielkością tamtych. Farba drukarska, którą odciśnione są pierwsze cztery numera, gdyby była lepsza, o wieleby wywyższyła ozdobną powierzchowność tego dziennika - przebiia iuź zółtością, a to iest skutek złego oleiu lub sadzy. Każdy numer ma po tytule (którego pierwszy wiersz iest wybity pismem frakturowem drugi gotyckiem czyli st aronie m ieck iem) stosowny napis godłowy; n, p, pierwszy numer z Krasickiego: "Żaden nagany sobie n i e p r z y s w o i i t. d," *) W pierwszym numerze w Wstąpię zdaie Bałamut sprawę, dla czego przyjął to nazwisko. Potem jiastępuie początek Żywota Partenofila Bałamuta, dziedzica na Oszczypańc a c h (właściwetego pisma nazwisko). W drugim numerze znayduie się pierwszy obszerny artykuł pod napisem Mon s trografia riśmienna, z godłem: Requiescant n pace. Pod wspomnianym napisem zamierzył sobie Pan B a ł a m u t poświęcać artykuł płodom literatury polskiey i pobratymcze} -, które albo na lekkie tylko zasłużą wspomnienie w innych pismach peryodyeznych, albo będą całkowicie opuszczone przez opieszałość wydawców i t. d. Dalszy ciąg Żywota Partenofila Bałamuta zaymuie znowu parę kolumn tego numeru i t. d. (Zob. poniźey.) Trzeci numer rozpoczyna się artykułem "P o m o c ć w i k awa " , w którym autor grę życia ludzkiego jstósuie do ćwika. W tym numerze na końcu, chociaż Bałamut pod napisem: Prenumerata, powiada, iż mu "serce pociechą rośnie, widząc iak nasi tuteysi literaci kwapią się ogłaszać drukiem owoce swoich d o w c z a e ów" i odwołuiąc się do wiadomych iuż publiczności dzieł polskich, które dotąd z pod pras drukarskich tey stolicy wyszły", oświadcza iż przy liście od nieznaio

*) MonachomachIa Pieśń YI, Prz. B. G. P.

mego Pana Iwona Zecza otrzymał niedawno prospekt na prenumeratę N o w o r o c z n i k a podtyt.: T o p ó l k a, toiednak w dalszey osnowie tego artykułu czy to rozmyślnie, czy mimowolnie, drasnął nieznaiomego I won a , temi słowy: "Wszakże wydawca B a ł a m u t a Pe te rs b u r g s k i e go z naywiększą serca roskoszą gotów bę dzie, wszystko uczynić co tylko od niego zależeć może, czy to w zaleceniu dzieła tego po wyiściu z druku przed łaskawą Publicznością, czy przez rozbiór skrupulatnieyszy w Monstrografii piśmienney, ieśji tylko na to zasłuży i t. d." Wyraz dzieło, wydrukowany c u r s i v e i słowa: "ieśli tylko na to zasłuży" naybardziey uchwyciły nieznaiomego Iwona za miłość własną. Powstał on o to groźnie na B a ł a m u t a w iego 4tym numerze, i argumentuie mu na dobitkę, że, ieźeli wyraz dzieło c u r s i v e wydrukowany, rna znaczyć: iż To p o 1 K ę trzeba nazywać dziełkiem, nie zaś dziełem, tedy p e r c o n s e q u e n t i a m , B a ł a m u t lie d z i e n n i k i e m l e c z d z i e n n i c z k i e m nazywać się powinien. B a ł a m u t odplac'" 'v I w o n o w i tą samą monetą, okazuie zre'zfa zimną oboiętność na nazwisko choćby zdrobniałe od dziennika, ale przy tern oświadcza, i to zapewne nie "z naywiększą serca roskoszą" , iż swego pisemka (czyliź w tern diminutivutu obiawia się upokorzenie?) dość szczupłego z siebie, będzie się starał ile można, nieobciąźać podobną korrespondencyą, idąc za zdaniem nieboszczyka oyca swego, że: "Kto bredzi niema odpowiedzi." Chcąc czytelnikom podać sposobność sądzenia także o wewnętrzney tego pisma wartości, umieszczamy tu następujący artykuł korrespondencyiny : "Mości Panie Redaktorze! Zawsze byłem tego przekonania, ie J(uk nigdy niecnybia i dla tego, zaprzeczać tzSczom przezeń światu ogłoszonym, nigdy niemiałem sumienia, chociaż móy dawny guwerner, a teraźnieyszy X. Pleban, człowiek prawdziwje bogoboyny, i wielki, mianowicie w swoim przedmiocie literat, nagania we mnie zawsze ten, iak on nazywa zabobonny przesąd; zkąd często u nas powstaią dysputy, przy czytaniu gazet, lub też innych. jakich książek* które on nielitościwie Bicuie się iego uwagi ku rzeczom duchownym skieruią, a zdarza się to dosyć czę6to. Ho trzeba wiedzieć, Ze u naszego X. Plebana zamożna iest biblioteka, złożona po większey części zfoliałów ogromnych połacinie i popolsku pisanych, w których się zawieraią rzeczy tyczące się religii, czasem i sprzeczne z sobą; te on ciągle czyta i notuie o tein co przeczytał, swoie opinie. Przyszedłszy zaś do dworu, Z wielkiem upodobaniem rozprawia o zarzutach, iakie zrobił rozważanemu przez siebie autorowi d uchownem u; Skargi nawet, którego bardzo szacuie, w niektórych mieyscach nieoszczędza. Kiedy zaś mam iaką, o tern co mówi, wątpliwość lub niedowierzanie, radzi, żebym to sam przeczytał i osądził. Właśnie niedawnemi czasy przysłał mi na dowód ieden gruby foliał popolsku, pozakładany w wielu mieyscach i czerwonym ołówkiem poznaczany. Ale cóż kiedy to krakowskim drukiem! nieinogąc go czytać, musiałem odesłać napowrót z uczuciem upokorzenia, wstydu i smutku, że nieumiem czytać krakowskiego druku. - W tym frasunku pocieszyło mię pismo pod tytułem: Prenumerata na Bibliotekę Kaznod z i e i ó w P o l s k i c h w i e k u X V I ., d o nas nadesłane. Z rozkoszą wyczytałem imiona autorów, często przez moiego Plebana wspominanych, których pisma po naszemu przedrukowane, maią wyiść w Wilnie. Chwałaż Bogu, mówiłem sobie, teraz się dowiem, o czem Xiadz rozprawia i będę mógł o iego krytykach podysputować, bo co pisane to nie drukowane! W tym właśnie czasie i on sam mnie odwiedził; przeczytał p r e n u m e - ra tę, potrząsł głową i szczegolnieyszym się sposobem Lsśmiechnął. Co to ma znaczyć? zapytałem. To ma znaczyć, odpowiedział poważnie starzec, źe takie ogłoszenie prenumeraty na Bibliotekę Kaznodzie-ytką, równa się afiszom szarlatanów iarmarłowych, którzy obiecuią rzeczy niepodobne de uiszczenia. -- Cóż tu iest niepodobnego? rzekłem. - To naybcrdziey, mówił daley, - ie niemoźna wydrukować dzieła, którego niernasz na świecie. Żadne kazania L e o p o l i t Y nieznayduią się in re r u m n a t u r a (to zdaie się mieć słuszność za sobą); Kos żarski zaś *) iest to zakamieniały fcacerz, który kościołowi rzymskiemu uczciwey nitki niezostawił: iakźe»go w zbiorze kaznodzieiów katolickich umieści? T en mniemany wydawca, albo żarty sobie stroi z publiczności, i bierze wszystkich, iak powiadaią, na pewne, albo iest ciemnym ignorantem i efrontem razem, który chcąc zauzurpować nienależną sobie reputacyą erudyta i biegłego w dawney literaturze polskiey znawcy, gdzieś przeczytane i źle przez siebie zrozumiane rzeczy pochwytał; autorów zaś wogłoszeniu swoiem wymienionych, nietylko musiał nieczytać, ale nawet, iak się pokaźnie, i w oczy ich niewidział . Zdobywałem się ile mogłem na obronę ogłoszenia, ale móy Pleban niechciał nic więcey w tey mierze rnówić, i w milczeniu nieczekaiąc nawet na herbatę, powrócił do probostwa. Odwiedziłem go nazaiutrz: przeczytał mi niektóre mieysca z postylli Koszarskiego ; prawda źe haniebnie lźy katolików, a xięźy Jezuitów, do których ia w Połocku przed laty kilkunasmetarszego syna dla nauk posyłałem, sprosnemi a nawet i p"'skudnemi słowy znieważa. Niewiem przeto sam iakiego w tey mierze trzymać się zdania; Xiadz Pleban ma pozór słuszności. Ależ i z drugiey strony, prenumerata ogłoszona drukiem, a druk chybiać uiepowinien. Wydawca oświadcza, że we wszystkie m postępować będzie za radą uczonych mężów i światłych kapłanów, musiał więc niewątpliwie zacząć od tego i prospekt ninieyszy; przyrzeka dołączyć do tey edycyi niewydane drukiem dotychczas kazania wspomnionycu w prospekcie mówców. Musi więc kazania Leopolity posiadać w rękopiśmie; o czem zapewne X. Pleban, który chwali się źe zwiedził i przedrabował wszystkie celnieysze biblioteki polskie, niemiał się zręczności dowiedzieć. A prawdę mówiąc tea X. Pleban iest to zawsze spiritus contrad i c t i o n i s, rzadko się ieszczekiedy na co od

*) O Kosza rskim, »ieznayduiemy iadnćy wzmianki ani w Bętkowskim ani w innych; na« zwisko to nieiest nawet umieszczone w pisarzach kościelnych dyssjdentów polskich, PKypbeK » n 1» brać z krytyką, i zawsze też wszystko krytykuje. Czyi on więcey ma rozumu nii wszyscy uczeni mężowie i światli kapłani Wileńscy? niż sam wyda« ca nawet? Tylkoź ten X.Pleban.... Niewiem prawdziwie co tu robić? muszę koniecznie Jakimkolwiek sposobem wyiść z tey niepewnuści. Ot tak postąpimy. Proszę WPana Panie Redaktorze ogłosić wswoiem piśmie, źe ia, który dzięki N aywyźszemu, mam znakomitą fortunę, wszystkie koszta druku biorę na siebie, itźeli szanowny, niewątpliwie uczony, a tak ni tsłu. sznie pomówiony wydawca, będzie chciał rozpocząć ogłoszenie swoiey b i b l i o t e ki Kaznodzieyskiey- od Leopolity lub K os za rek i e g o: wszakci mu wszystko równo, a nawet iak się zdaie, lepiey, bo i dochodu więcey będzie i zamknie gębę dtlraktorowi swoiernu naszemu Xiędzu Plebanowi, którego ia, pomimo całą, dla niego wdzięczność i szacunek, nielubię za to, źe nikogo rozumnieyszego przed sobą niewidzi. Tak serdecznie chciałbym go upokorzyć, źe nawet oprócz nakładów na całą B i b i o t e k ę K a z n o d z i e y s k ą gotów ieBtein znaczne honorarium poBląpić zacnemu wydawcy, byleby się tylko co nayprędzey pokwapił. Bo wszyscy, którzy tu w X. Plebana iak w wyrocznię wierzą i na fundamen - cie iego zdania, przyszłego wydawcę B i bl ioteki Kaznodzieyskiey, zaczynaią mieć za nieuka, pozwalając sobie z iego niby fanfaronii niewczesnych iarcików, dowiodą z czasem staruszkowi, źe i on może błądzić. J a zaś z moiey strony ieszcze, uwaźaiąc źe wydawcy poświęcony czytaniu pism religiynych, może kiedyś uczuć w sobie powołanie do stanu duchownego, przyrzekam mu solennie w moich dobrach intratne probostwo, byleby tylko iak nayprędzey L e o p o l i t ę i Koszarskiego wydrukował. Go wyraziwszy, mam honor zostawać i r. d.

Dnia 11. Maia 1830. z Kopysia.

Symplicjusz Wierzejho, obywatel Białoruski.

Z O d e s s y, dnia 12. Czerwca.

J eden z Posłów Tureckich, N edzyb Effendi, przybył dnia wczorayszego do naszego miasta z Elizahetgrodu. Halil Rifat, rzeczywisty Kapudan Basza, spodziewany iest cu co chwila.

F 2 a n c y a.

Z P a ryż a , dnia 16. Czerwca.

Dzienniki liberalne rzucaią dziś naysilnieysze pociski na odezwę Królewską, iako na akt ministeryalny. Mówią one, źe Izba niemogła obrazić Króla, który iest nietykalnym; owszem Izba została obrażoną przez odezwę, w którey Ministeryum dotyka czcigodnych mężów, za to, ii podług sumienia i przekonania działali. Dzienuik Kula tak się we względzie odezwy Królewskiey wyraża: "Była międj.y Rządem a Izbą iedność; lecz iedność ta została zerwaną. I któż ią zerwał? Czy Izba? Od lat dwóch porozumiewała się z Rządem, wspierała go, aby dobre przywieśdź do skutku. Kitdy się Rząd Króla nagle przeistacza, i znayduie, źe Izba, która się nieprzeistoczyła, niezostaie z nim w jedności, czyliź to pochodzi z winy Izby? Teraźnieysze Ministeryum znało Izbę, przyszedłszy na świat w dniu 8- Sierpnia. Wiedziało ono dobrze, iź się z nią zwaśni, powinno więc ią iuź wtenczas było rozwiązać. Lecz nie, zwołuie ią, czyni iey zapytanie, i odebrawszy odpowiedź, którą mogło było bardzo dobrze przewidzieć, to iest, iź między niem a Izbą niema iedności, krzyczy na HTor i śmie iey powiedzieć, iź to ona odmawia współdziałanie, ona zerwała iedność. J estźe to uczciwie? J eźeliście na wstępie waszey odezwy chcieli usprawiedliwić rozkaz wasz rozwięzuiący Izbę, dosyć wam było powiedzieć: Ostatnia Izba niebyła w porozumieniu z nowera Ministeryum; Król miał do wybierania między oddaleniem swoich Ministrów lub rozwiązaniem Izby. Obrał ostatni środek i wzywa teraz obiorców, aby mu przysłali nowych Deputowanych, którcyby go z właściwemi życzeniami iego poddanych obeznali. Tak się rzeczy prawdziwie maią; reszta iest retoryką i deklamacyą. Wiadomo każdemu bardzo dobrze, źe Izba nieiest buntowniczą dla tego, iź iest wierną politycznemu systematowi, który od dwóch łat podzielała z wybranymi przez Króla Ministrami. Po tey niezmierney wycieczce przeciw rozwiązaney Izbie, podnosi odezwa Królewska wspólną broń na tożsamość szczęścia Monarchy z szczęściem poddanych, na eławę, którą pomyślność poddanych na Mo

narchę przenosI. Rzecz iaena, M każdy Monarcha poczytnie sobie za chlubę, rządzić [szczęśliwym kraiem; lecz tu niernasz mowy o tern; idzie teraz o to: czyli kray może być szczęśliwym, będąc rządzonym przez ludzi, iakimi są ci, co tę odezwę napisali Jakto, itstie Francya kwitnącą i wolną, dla tego że Pan Polignac iest Ministrem? Jakto, Francya zawdzięcza swoie swobody, swóy kredyi, swóy przemysł Panu Polignac? Od czasu posiadania Pana Polignac, niemamy innym państwom nic do pozazdrosyczenia! Zachowanie naszey szczęśliwości ma być celtm naszych życzeń; więcey nadziei rościć, byłoźby zbrodnią? Zaiste, przed dziesięciu miesiącami była Francya tak daleko; wiedziała, iź nieźyie w złotym wieku, niewzdythała iednak za lepszym bytem. T ak, iest Rząd, który Francya uczynił kwitnącą i woluą; rząd, który mu nadał swobody, kredyt i przemysł; rząd ten, iest to rząd Karty; iest to rząd, którym cieszyliśmy się od restauracyi, to w dobrem to w złem, a o który marny obawę, aby go nas dzień &. Sierpnia niepozbawił . Pod tym rządem Izba uieiest buntowniczą, powiadaiąc" Królowi, co kray myśli, a kray ni: myśli o zaźaleniaeh, widząc iź Izba iest szanowaną, wtenczas nawet o KRJI Jiiemyśli, fidy iey nieuwaźa być swoią wierną reprezentantką. Spoyrzmy na Izby Pana Villele. W takim nareszcie rządzie składaią Ministrowie swe urzędy, skoro słyszą z ust Deputowanych kraiu, iż nieposiadaią iego zaufania. Spoyrzmy ua samego Pana Viiiele , który się tak zbrodniczey upartości, iaką iest wasza, rozsądnie wystrzegał. Rządowi ternu wdzięczność Francya iest winna. Lecz cóż zawdzięcza wam, których sama obecność wystawia rząd ten na niebezpieczeństwo? Jakićyźe wymagacie od nas wdzięczności? Koniec odezwy iest tylko wykładem maxymy rządu oycowskiego, "wasze prawa są moieioi, nietroszczcie się o nie." W (ey ostatniey części panuie rażąca ciemność. Tyle tylko iaeno, iź nieobeymuie w sobie p o g róż e k, ) źe Ministeryum nieśmiało włożyć Królowi w usta uroczystego obowiązku, utrzymania go na zawsze, Niech Francya będzie uwa źną na to zastrzeżenie, które może niez M'nieteryunr wyszło. Słowa "niezmienne postanowienia" wymknęły się ukradkiem bardzo niezrozumiale , a to iedynie dla przybrania na pozór dobrey miny; lecz to niezawodna, ii słowo to nieściąga się do przyszłey Izby. Przed czasem tedy Ministeryum uznale, iź od wyroku iey niernasz odwoła" nla. Minister spraw wewnętrznych wydał do Prefektów okólnik, w którym przepisuie ita środki, iakich maią użyć, aby zabezpieczyć nezawisłość wyborów i spokoynośćpubliczną podczas zgromadzeń wyborowych. - G a - ze ta F r a n c y i nieiest kontenta z ogłoszenia tego okólnika przez M o n i t o r ; powiada ona, iź podobne rozporządzenia powinny być wydawane przez władze mieyscowe w miarę potrzeby i okoliczności, i pyta się, czyli to iest roztropnie, aby w chwili, gdzie we wszystkich stronach Królestwa naywiększa panuie spokoyność wzniecać obawy przez podobne rozporządzenia? Niektóre dzienniki oppozycyine, nad spodziewanie, wyraźaią się łagodnie względem odezwy Króla. K o nst y tu c yo n is ta przestaie na nazwaniu iey aktem rainisteryalnym, a Dziennik Sporów obraca na swym roźnie tylko słowo "niezmienne postanowienie" i mniema, źe tylko wyroki Boskie są fiiezrnienne, lecz ie Królowie mogą tak dabrze iak wszyscy inni ludzie mylić się i pod względem wyboru swoich Ministrów. Naymoeniey powstaią przeciw odezwie, iako przeciwajliowi ministemyalnemu, dzienniki T e m p s i G o n i e c F r a n c u z ki. Ostatni szczegolnićy w to biie, iż Król niemógł być żadnym sposobem przez Izbę o b r a ż onym, albowiem, iako Kroi, byłby w tym przypadku niezawodnie innych użył środków, zamiast wyrażenia Deputowanym ewe* go żalu, iż mu swego współdziałania odmówili. Fregata "Arraida, " która opuściła Nawaryn dnia 19. Maia, po dosyć długiey, bo lydniowey żegludze, zawinęła do Tulonu. Podczas iey odiazdu niewiedziano leszcze w Grecyi o zrzeczeniu się korony przez Xiąźęcia Leopolda; owszem wyglądano go tam z żywą niecierpliwością. Powszechnie tam sobie życzono wydobycia się ze etanu tym eię, ii Prezydent niepozostanie dlużey na cztle zarządu, mnożyły się coraz bardziey trudności przeciw iego powadze i mocna oppozycya. Lękać się należy, ażeby w narodzie, który się od dawnego czasu znayduie w stanie woyny, a w którym nieład niewziął jeszcze końca, naymoźnieysi pomiędzy malkontentami niedopuścili się zdróźności, dowiedziawszy eię o abdykacyi Xiążęcia Leopolda. Panowie Guilhera i d-Andigne de la Blanchaye, których przyiazd do Angers iak wiadomo d. 6 m. b. był powodem do niespoLoynych scen w tern mieście, podali do Generalnego Prokuratora tamecznego Trybunału prośbę, w którćy opowiadaiąc rzecz całą, żalą się na dowolne środki, na użycie gwałtu przeciw ich osobom i naruszenie osobistey wolności i proszą Prokuratora o wytoczenie sądowego postępowania przeciw władzy, Odwołuią się oni do art. 114. i 186« księgi prawa karnego. Według pierwszego, łażdy urzędnik, dopuściwszy się dowolnego, wolność obywatelską lub prawa obywatelskie naruszaiącego czynu, podpada karze degradacyi cywilney, i kara ta przechodzi na iego przełożonych, skoro iest w stanie dowieśdź, iż za wyraźnym ich rozkazem działał. Według drugiego artykułu, każdy bądź woyskowy urzędnik, który bez prawnego powodu, dopełniaiąc obowiązków swego urzędu, gwałtu używa, rna ponieść karę stosowną do natury i stopnia gwałtowności, Nieiakiś Lecomte został w roku 3828- za iradzieź na siedmioletnie przymusów» roboty skazany, Szczególniey zeznanie nieiałieyś Malletowey miało stanowczy wpływ na wyrok. Ta niegodziwa kobieta została teraz sądownie przekonaną, ii między innemi zbrodniami popełniła i tę, która nieszczęśliwego Lekomta na galery zaprowadziła. Prokurator Królewski w zdanym Ministrowi Sprawiedliwości raporcie o tern smutnem Wydarzeniu, wniósł o naysłusznieyeze wynagrodzenie niewinnego Lekomta za poniesioną krzywdę, O zdarzeniach w St. Louis (nad rzeką Senegal) zawiera list pisany ztamtąd dnia 25.

Marca następujące szczegóły. W części Królestwa Wal o , graniczącey z francuzkiemi stanowiskami Degana i osadą Richard T o l fl wybuchła była woyna domowa. Brak (Król) złożył był z urzędu jednego z swoich Ministrów, a ten podniósł przeciw swoiemu panu rokosz, do którego przyłączyli się ościenni Maurowie. Przyszło do potyczki, w którey Brak został pobitym i musiał uchodzić. Za pośrednictwem Gubernatora Francuzkiego została woyna spiesznie ukończoną i wszy« stko zdawało się iuź być spokoynem, gdy nowa w Walo powstała burza. Exkowal, mieniący się zesłańcem Boga, prorokiem i nowym Moyźeszern (Musa) wystąpił był w południowey części Królestwa Walo iako reformator. Musa odzywał się w imieniu Boga, obiecywał zwolennikom swoim ray, a opieraiącym się kazał ścinać głowy. Czarni, skłonni do zagorzalstwa, biegli tłumem do niego i kazali sobie obcinać włosy na znak poddanności. Niektórzy hersztowie, maiąc wstręt do tey theokratyczney formy rządu, zebrali garstkę woyska i wyruszyli przeciw niemu, lecz żołnierze ich poddali się po większey części, inni legli trupem, a przywódzcy dali głowy pod topór. Gdy się to działo, Gubernator dowiedziawszy się O powodeeniach Musy, przybył na bacie parowym z kompanią karabinierów, miał także kilka kutrów z woyskiem; Musa ruszył był przeciw Daganie, popłynął więc i on rzeką aż do Dagany, a gdy niektórzy hersztowie, wezwani od niego na pomoc, niechcieli tego uczynić, uderzył tedy następuiącego rana, tuż przy brzegu Embilod, dwoma wystrzałami, poezem żołnierze wysiadłszy na ląd, rozproszyli woysko nieprzyjacielskie; naywiększa część pierzchaiących legła pod ciosami konnych żołnierzy, których wrzask sprowadził z Dagany. Prorok został schwytanym i musiał eię przyznać, że o s z u s t; po czem został przesłuchanym, osądzonym, do drzewa przywiązanym i przez hersztów maurytańskich rozstrzelanym. Ciało iego wrzucono w rzekę. W mieysce dotychczasowego S"'letniego ciemnego B raka, którego zawieziono do St. Louis, gdzie iest kosztem rzą- - du utrzymywany» osadzono nowego.

(DWA DODATKI.) 'JI

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 1830.06.30 Nr52 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry