KRONIKA MIA::::TA POZNANIA

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1931 R.9 Nr2

Czas czytania: ok. 4 min.

w podziemiach grobowych, Pomagał mu w tej scenie jeden z członków teatru amator!'kiego w Poznaniu, znany w Księ;;twie patryota i więzici"l stanu Józef Zienkiewicz, Publiczność miała sposobność ocenić całą potęgę tego ]Joh,kiego TaImy w rolach tl'agicznych. Na zakOlirzenie wieczora deklamowal jeszcze gawędę Pola: ,,\Vachmistrz Doro..:z" a na PO\\'szechne żądanie "Odę do młodości".

Frenetyczne ohlaski i entuzjazm bez kOlka, bukiety, wiel1cp hyły nagrodą wdzięcznych serc bratnich. ip wiellzi1ł jednHk Dawizon nic, co go tego wieczora oczekuje. Do gal"lleroby teau'alnej udało nas się kilku z ukochanym śp. Karolem LibeJtem na czele. 7apraszając Dawizona na kolację. Nic małe bylo zdziwipnie art)"ty, gd) ':;my go zaprowadzili do hotelu bawar,.,kiego przy alejach obol< Towal'zystwa kredytowego, cz:,Ii Landszafty, gdzie w sali pI'zybmnej \\. bukiety i festony czekało przeszło 100 osob, z inteligencji i osobisto':;ci dobl'ze zaslużonych krajowi. ' Kal'ol LibeJt pO\\"itał w imieniu \Yielkopołan znakomitego artystę rodaka, a powitał go tym serdecznym swoim języldem, którym krępował wszystkiE szlachetniejsze dusze. Vczta ta nieodznaczała się może tyle wykwintnością i zbytkif'm.

ile wylaniem poczciwych serc \Viclkopolan. Po wzniesielliu toastu na cześć znakomitego gościa, porlano Libeltowi wieniec laurowy, związany wstążkami o narodowych barwach, na których pod stósownym napisem umic,.;zczonC' były nazwiska I'odaków, biorących udział w uczcie. '\Vieniec ten wlożył LibeJt na główę Dawizona. Arty:-;ta, wzruszony do głĘbi duszy takiem przyjęciem i uznaniem I'Odakow, zaledwie po długiej pauzie zdobył się na głos, który mil i wtenczn;; jeszcze tamowały łzy i lkanie. \V krótkich słowach odmalował dotychczasowy boI, jaki go wiązał ze wspomnieniami vjt;:zyzny, a któl'ą przecież kochal I:ałą .;iłą rlucha. Nic zapierał si (('go, że nawet nip śnił, aby takie pl'zyjęcie znalazł na polskiej zIemi, poręczając, że z tyn1 monlf'ntem wszelka gorycz jaką jeszcze czuł rio swych prześladowców, znikła już z scrca. Jakoś się \\'szystko na to składało, że cała ta uczto przeplatana .najwznioMejszemi mcwami, toastami i wytwornym humorem łączyła się jakby w jeden wil'niec naj wonniejszych i najlJiękniejszych kwiatów, a Dawizon chcąc się wywzajemnić, I'Ozwinął calą potęgę swego genjuszu \V deklamacjach z pamięci, samych klejnotów polskie.i poezyi i innych litemckich arcydzieł prozą. .JakkolwiC'k oddałony był od ojcz'Zlly, nip było IIIU nic obce m, co muza polska stworzyła; a pamięć miał olhrzymią. Trudno zaprzeczyć, że na sCC'llil' polskiej byłaby to w XIX, \\'il'ku naj)lienvsZ[) gwiazda i lIie malohy dodała blasku sztuce polskiej, gdyby go zawiść nic zmusiła do opuszczenia kraju, \Vschód słollca oświecił okna, a nikt z hipsiadników nic czuł się znużonym i jakkolwiek

w olbrzymich rozmiarów wazach porcelanowych w kształcie antałków jeszcze wiele było nektaru z szampana i innych dl'ogich win, uczta duchowa zwyciężyła, gdyż oprócz wybornego hUllloru nikt nie Lył nawet podchmielQny. U godzinie czwartej rano udaliśmy się \V większej połowie a naturałnie i Karol LibeIt oraz kilku jego rówipśników z r. 1831 na spal'er do Szeląga, która to nliejscowość położona na najwzniośle.is,zem miejscu n3 północ miasta nad Vartą, z pięknym parkiem i widokiem na rozległą okolicę była ulubionem mie.iscem wycieczek Poznańczan. Starsi przypomnieli Bobie czasy mład£' i w pochodzie śpipwano chórem pieśni nal"Odowe. Po otrzeźwiającej kąpieli w nurtach \Vady a następnie po śniadaniu odprowadziliśmy Dawizona do miasta do mieszkania. Zabawił on jeszcze kilka dni " Poznaniu i tak odżył duchem, że welokl'Otnie to lJl'zyzlJawał, iż to l)iel'\vsze jego szczęśliwe chwile na ojczystej ziemi. Pożegnanie nasze z nim było senleczne. Od tego czasu utrZYmywał stosunki kOJ'espondu.iąc z "'iE'lkopolanami, a Ze mną trwały one aż do I'. 1f<63. \VidywaIi rodacy wieniec od \Vielkopolan przecho".ywany ja.ko naj cenniejszą pamiątkę, kt.óI'11 im Dawizon pokazywał w Dreznie. Czy smut.ny koniec tego znakomitego artysty nic miał łącz., ności z cierpieniami duszy, tego nie możnaby zaprzeczyć, a to z powodu że jakkolwiek wzniósł się na najwyższe stanowisko sceniczne zawsze jednak marzył i tęsknił za Polską. Miałem na to dowód w jednym z listów jE'go pisanych do mnip w r. 1860, w którym nie fł'udUlJ' hyło doj,'zeć walki wewnętrznej, jaka go przyciągała ku '''arszawie. Lecz znając swoje usposobienie i ceniąc osobistą wolność. nie byłby za żadną cenę ugiął karku wobec moskiewskiego despotr ZlBU . Przypominam sobie bardzO! dobl'ze, że Dawizon będąc w Poznaniu pokazywał mi raz grubą książkę in quarto, oprawną w skórę i zamykaną na zamek. Był to jego pamiętnik; a gdy takowy otW:Jrzył, pl'Zekonałem siG, że cały był pisany po polsku. Nadmienił przylem, że za życia nikt tegc pamiętnika czyta!' nie będzie nawet żona jego. Xie wiadonw, co się z ninl stało, ałbowiem po skonie Dawizona żadne z pism nie uczyniło wzmianki. 1'0 wysckiem wykształceniu, jakie artysta ten posiadał, można się spodziewać, że spuścizna ta mialaby niepośrC>flnią wartość, a zczasem gdyby Niemcom zachciało się kiedyś zgermanizować i ukraść Dawizrma na swą własność, byłby lo najlepszy argument do zadania im kłamstwa, że ani na chwilę nie przestał być Polakiem.

Krótkie" "pomnienie Gniewosza o Dawizonie jest nietylko ciekawą kartką z życia Poznania, ale wyjaśnia również kilka momentów z życia znakomitego artysty, któremu nie pozwolono pracować \\' Polsce. Sprawa prz)-musowej eksmbji Dawizona z historji naszej sceny nie jest dotychczas wyjaśniona dokładnie. Faktem jest, że znakomity talent wbrew woli wla;;nej stał się filarem teatru niemieckiego i zajmuje też odpowiednio zaszczytną kartę w jego dziejach. Polskie jego początki i \\"0góle dramat)'czny stosunek do ojcz)"stego teatru czeka jeszcze na omówienie. Jak dotąd obszerniej pisał St. St'hnul'-Pepkoski w swym "Teatrze polskim we Lwowie (1780 - ł881)" (Lwów 1889). Ponadto garść drobnych wspomnipil i prz)Tzynków, do których też należy ogłoszon)' przez podpisanego list Dawizona w artykule "Małym był w Polsce, wielkim na świecie" ("Gazeta \Vieczorna" Lwów, około roku 1912). Teatr lwowski przycz)'nił sił: ostatecznie do w yglTzienia artysty z Polski, uczynił)" to zdaje sit;' przedewszystkiem intrygi zakulisia. ałe również przyznać trzeba, że krytyka ówczesna w osobie głośnego, znanego i w Poznalliu Leszka Borkowskiego już \\ r. lf:l40 orzekła, że Dawizon zasługuje na porównanie z GarrieJ{ ielll! C. d. n.

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1931 R.9 Nr2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry