ZAPO:\IL\Y PA:\HF;TII\ARZ \HELKOPOLSKI

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1931 R.9 Nr2

Czas czytania: ok. 6 min.

d:tniem nUlle.lszcgo \\spomnienia pisac zycil)l"ys Dawizona, alf' zazna('zyć fakt, że byl Polakiem, że duszą i serceIII kochał o.lc7.yznę polską.

Było to o ile pomnę w Czerwcu 185:3 1'.,1) gdy dYl'ektor teattu niemieckiego \\' 1'07.naniu \Valder zapowiedział dziennikami i afiszami pl'zybycie z lh'ezna znakomitego al'tysty dramatycznego Bogumila Dawizona na kilka występów goficinnych. Od rodaków znająeyeh Drezno wiedzielfilllY, że Da\\ izon jest Polakiem i za takiego się zawsze obcym przedstawia. Dodawszy do tl'go slawę, jaka go poprzedzała, wvshll'czyło, aby tak Polacy jak il'mcy. dążyli na piel'wsze przedstawienie do teatru. Dawizon obrał sobie gościnne występy \\. Poznaniu "Hamleta", "Zbójców", "Sza-loka", ,,\\'ienif'c lalll'owy i laskę żl'hl"aczą" "Clawia" i ,,\Varjata", Gdy wtl'nczas (lo Poznania zjeżdżał- piel'wsze sily nR gnścinne wystt;py jak Sci(leIIllRnn, Hoppe, Dewrient, puhliczność hyła zaciekawiona, jakim JJlaskiel1J zafiwieci ta nowa gwiazda, Dawizon stworzył takil' kreacje, jakich (Iotąd najwytl'awniejsi znawcy sceny nie widzil'li. To te'ż zentuzja7łnowal puhlie7.no':"ć jak nikt. l'\iepolllłlę cz;\jego utworu jest dł':'ul1at: "Szalony" - główną rolę ma mąż - człowiek w sile wil'ku a jeszczl' silniejszego charakteru - trzeźwy na umyśle, który dotknięty ciosem moralnym nagłe traci zmysly i wpada \\' szał okrupny. Pomimo, ŻI' artysta wystl"Zl'gał się wszelkich kunsztyków scenicznych szczególniej w gło-:ie, przeds([I\\"i! tak pr7.eraża.lącą łwawdę, iż publiczność zapolllniała o deskach teatralnych i PI'zl'jęt.a hyla ogóhwm wrażeniem fO'OZ)'. g'dy aktal' \\'pośród llaju'zeźwiejszego (Ijalogu wpadł w lJil'I'wsz- ohjaw szalu. Dawizon. gdy t'lko przybył do Poznania, trzymał się we wszl'l!;ich stosunkach z l\iemcmni z dal!'ka, a natomiast \\ ,;zf'Cll w tO\\'[Irzyst.wo wyłącznie polskie. .Już sama jego po\\'icrzchowność prawdziwie pięknie męska. młrłziaływała s)"lIIpa tycznie. Tn też w kilka dui obracał się w kółkach Iit!'rackich, młodzieży i poważnvch łMt.ryotów jak stał'Y tOW1lI'ZYSZ, lH'zyjaciel. Przytl'm pOI'Ywał s\\'adą, (,7.ystością i dźwiękiem języka pobkiego . Byl to al'ly:-<ta dLlZą -i ciaItm, raz [Jelpn s\\ ohmhwgo humoru, to ZnO\HI SlłlętllY i I'ZI'\\'ny, Kilku z Has z3\dązalo z nim ścifiłejsze stu"unki przyjaźni, spędzając z nim cłl\\ile, które na długo pozostaly, ho idzi':; jeszcZf', w milej fJamięci. Czysto polska. inteligencja lIlęka mia,ła wtpnczas punkt zbomy, jak to z\\-ykle bywa w \\'iększych ruiastach, \\ cukiel'ni Antoniego pfitznera przy ulicy \\'rocla\\skif'j. Schodzili się t.alU litf'rari, artyści, profesorowie, prawnicy, lekarze - w ogóll' wszyscy ci, co żyli gOl'ętszem tętlH'nt. nzadko też wkradał się tam jakiś nie pro:;zony intl'Uz; więc nil' rlzi\\", że się tam spędzału nipraz po kilka go

1) Występ Dawizuna w teałrźe w PUlnan;u odbył się dnia 19 maja 1851. Zob. N pami'llkę pobytu B. Dawizona w Poznaniu, Poznań, Merzbach, 1>51. lUwaga wyd,)

1'27

dzin wieczOl'nych w ciepłem przyjacielskif'll1 gronie nietylko dla rozerwania myśli, ale z wielkim pożytkiem dla ducha. Bywali tam śp. Libelt, .Jędrzej Nloraczewsl,i i inni wydatni mężowie, do których szczeI\'ólniej mlodzi 19nęli sercem i duszą, Otóż gdy Dawizon zostal w takie grono wieczorem wprowadzony a spragniony towaTzystwa polskiego zalPllwie gorlzillkę })J'zeHiedzial, ronzewił się jak dziecko i nip aktOl'skie ale prawrlziwp łzy popłynęły mu z ócz. I nie dziw temu; bo jeżeli gdzie, to na ukochanej WIelkopolskiej ziemi slynęla wtenczas jeszcze taka braterska gościnność, i takie posiadano tajemnice do przyholuhienia bratniego serca, że dzisiaj mało gdzie mają o tem pojęcie rodacy. Dawizon widząc jednak, że rozl'zewnienie jego sprawiło szczególne wrażenie, nie miał innego punktu wyjścia, zagabnięty mianowicip Q przyczynę, jak opowiedzieć w krótkości swoje bóle duszy i dzieje żywota. l'\ie myślę takowych szczególowo spisywać; trudno jerl!lak nie Z:JznacJ.:Yć chociaż niektórych momentów. Jego al'tystyczna karjera rozpoczęła się rzeczywiście dramatyczną sceną życia, gdy debiutującemu pierwszy raz w '''arszawie po ukoilczeniu kursu w szkolI' dl'amat:o--cznpj nadszedl dzieli występu. Matka jego, wiekowa żydówIw, nic przpstała kochać chociaż już chrześcijanina, swego kochanego Bogumilka - a on je.i tak salllo odpłacał synowską miłością. Staruszka w stroju ówczesnych żydówek nie miała wstępu jak na galerją; a chcąc zr10hyć kątf'k wygodny przychodzi jak najwcze::iniej i' poraz pierwszy w życiu Hwern do teatru, ktÓl'Y za chwilę dopiero miał być oświecony. Słahy wzrok nie dozwalał jej widzieć, gdy przechodziła przez por'ęcze ławek, że się znajduje nad balustradą. Xieostl'zeŻOlla chce przejść dalej i spada z galerji na parter, - łamie obydwie nogi i tłucze się okropnie. Syn dowiaduje się, a nieszczęście udel'Za weli jak gromem, właśnie \V tej chwili, gdy koilCZył swoją toaletę występową. Chcąc dążyć na pomoc nieszczęśliwej matce; lecz w tym momencie zjawia się powtól'e stł'azny człowiek, jf'łłerał żamla,rmel'ji Abramowicz, który hył intendentem z mmienia carskiego teatJ.ów warszawskich, - tupi\'> nogą - aż się pocłjum sceny zatrzęsło i wskazując gTożnie krzyczy "Paszoł won do garderoby". Bcgumił Dawizon rzuca llIU się do nóg, błaga, ahy go zwolnił; lecz zdziczały buldog carHki odpowiada kopnięciem nogi i zmusza do występu. ie(lługo pozostał przy scenie warf'za\Vskiej, bo mu krępował skrzy(lła despotyzm moskif'\\'Hki i pl'zmvidu./ąca talent jego zawiść, a stąd dni pf'łne gOl'Yczy. Gdy matka jJl'z)'szła do zdrowia, Dawizon ;udaje się do Lwowa (181-0), wIzie na srenie ówczesnej królu je kilka rzeczywistych znakomitoci. Lecz i tu poznają wkrótce że młody kolega to mistrz, ktÓl'y wnei może się stać niebezpieczn:o- m rywalem,

1'28

A więc potrzeba go ię zawczasu pozbyć, rzucając tajemną na.:ohydniejzą kalumnię, jaka może zhańbić Polaka.") Dawizon nip czując ię na silach, aby zwalczyć nic widzialnego wmga ol)Uzcza Lwów z podwójnym bólem el'ca, bo ukochał dziewicę, córkę jeduego z'e stał'szych artystów"). Gdy i w Kmlwwie nic mógł znaleźć na scellip przytułku, a geniusz artystyczny nie opuszczał go, zasiada o głodzie i chłodzie do jzyka niemieckiego i udaje ię za granicę. \\'e 'Vt'odawiu 11rzyjmu,ie go dyrektor niemieckiego t.eatru z zyderstwem i radzi, aby się uda,} do koczującej h'upy gdziekolwiek na malI' miasteczko, gdyż Wrocław potrzebuje tylko artystów, Po niefot'tunnej pielgrzymce dosta,ie się ten zapoznan' geniusz aż do I Lamburg'a, czy też du Ut'ehmy, skąd lila zamiar opuścić macoch<: ElII'opę i l10plynąć do Ameryki. 'Vskutek braku środków nabiera odwagi i szuka jeszcze raz szczęścia u tamtejszego dyrektol'a teatru. Ten uareszcie każe mu debiutować w poko,iu z kilku scen, które taką sensację spmwiły, że }Jez wahania angażuje Dawizona na kilka Wystf:}/OW stounku\\o za dubrem wynagrodzenienł. Po pierwszym \Vytępie (]zicnniki nie znajdują dosyć pochwał. 1\'a następnych publiczność pcha się do teaU'u na przebój i fursuje dyrektora do zaangażowania lJawiwnLI. Z lIUlnDurga 110rywa Laube, intendent teatrów cesarskich, artystę do DlII'gu, w którym to czasie żf'ni się z ideałem pierwszej milości, a późnie,i pl'zechodzi do teatru w DrelZnie. Pomimo gOI'YCZY, jakiej doznał na rodzinnej ziemi, nie przestaje .ip.i kochać, ale całe jego marzenie skupia sif) na jednym punkcie, aby mógł występować na cenie wolnej od :\loskaIi w 'Yarszawie. Pros.7.0ny (leklamował kilka ustępów, a mianowicie "Odę do rnł{)(!ości" .'\>litkicwicza, tak jak jej przedtpm ani później dł'Ugi raz nie słyszałellI, dalej "l't'zeg!ąd wojska w l'etel'sbul'gu", jeszcze Kilka innych zna}iOllIitych poczy j, poczem sam oświadczył, że da wieczól' pulski w teatrze. Naturalnie. że Poznaliczanie zapełnili teatr od dołu do gÓt'}', a wieczOl'ern przy kasie nie było już ani jednego biletu. Dochód cały pł'Zeznaczył na cel dobroczynny, o ile pomnę dla Towal'zystwa pomocy naukowej. Hozpoczął występ ten odczytaniem przy stoliku "Ślubów panieliskich", a wywiązał się tak po mistrzowsku, że również nie pamiętam, ahym Uł\VOI' ten czy to w '''a l'sza wil', l\:rakowie lub Lwowiesłyszał tak zualwmicie, oddany. Kic dosyć, żp inteligentna część publiczności była zachwycona, alp nawet galel'ja słuchaia odczytu z widocznem ukontf'nto\\ anif'Hl. Po odczycie' odegrał ustęp z dł'amatu Stal'zeńskiego ,,!\latka rodu DobratYliskich" z ostatniego aktu I'olę Jal'omim

2J \V związku z występami artysty w Teatrze niemieckim we Lwowie. o.skarLonu go niesłusznie o szpiegostwo. (rwAga. wyd.) 3) \V,mda SIarzewska. (Uwaga wyd.)

1'29

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1931 R.9 Nr2 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry