KHONIKA IIAST.\ POZNANIA

Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1931 R.9 Nr1

Czas czytania: ok. 6 min.

na to, Olbyłając z powrotem gwardzistów miastolu z ulJUnwieniem, iż dostawa oht'olH"ÓW ojezyźnie "jest to uajszlachetHiejsz' obowiązek obywatela, z którego nikt w mawiać si.;: nie pO\dnien", ale uskat'żał si.;: t'ó\\'nież org'anizator departamentowl'j siły zbrojnej Kosiilski. Ten ostatni w dniu 5 maja donosił pelnomocnikowi rządowemu i naczelnikowi departamentu \Vyhickiemu 22), że jazda i strzeley ',;ą opatrzeni w żołd, ale nie można tego powiedzieć o gwardji narodowej, ui)'tej do boju na t'ówni z oddziałkami wojska regularnego i powstauiem. \Vymienion£ hraki odbijały się ujemuie na wat.tośd hojowej gwardji. Wedle relacji K.;:szyckiego stanowiła oua e1puwnt niekarny i skłonny do pijallstwa 23). Ni£' można si jednak hyło oghdać na wcn'tość sił zbrojnych. Trzeba hyło howiem użyć wsz)'stko, co h lo pod rl,'ką, gdyż _ oddziały kawalerji austrjackiej pod wodzą Gatterhurga tcroryzowały pogranicze 2') departamentu od J{albkiego i Kujaw. J{osit'lsld rzucił więc kilka oddziałów, ahy utworz)'( linj przesłaniającą i pod jej osłoną koilCZ)'Ć orgauizaeję siły zhrojnej. \V ten sposób ruszył w okolice J{ostrzyna ppłk. \Volniewicz na czele 60 strzelców i 100 ułanów z powstania, koło Pohiedzisl, z oddziałem miejscowego powstania krzątał się rotmistrz połączonych powiatów gnieźnieI'lskiego, powidzkiego i wągrowieekiego ppłk. Mlicki, w okolicach P'zdr uganiał się na 40 ułanów 3 pułku jazdy mjr, Bielamowski. \Vrf'szcie Kęsz)Tki na czele 150 gwardzistów i 31 ułanów z powstania wTuszył do KÓrnika, Ten ostatni oddział wedle planu Kosiilskiego miał oh sadzić to miasto i sąsiEdni Śrem. \Vówczas zyskiwała armja poznallska jedną linję od Pohiedzisk po Śrem, na którą w razie zagrożenia jakiegoś puuktu mógł pchnąć J{osiilski pomoc z Poznania. Po

22) Archiwulll Pai1stwowe \\ Pozna niu, Pref. pozn. 17 Hi, f, HI.

23) .\, :\1. Skałkowski, Fragmenty, PoznRi1 19:!8. stl', 39. (AmiI, kar I\osiilSki w Wielkopolsce). 24) Kl'onika miasta Poznania, t. VIII, HJ:10, Sil', 1()(I i nasI. (Janusz Staf;zewski, Powstanie poznai1skie 1809 r, ; Roczniki lłi!")l'yczne, t. IV, 1928 1'., stl'. G8 i nast. (Janusz Sta>,zewski, \Vy]lrawa aU-;II'jacka na TUl'Ull i POIlI orze 1809 ]'.)mil1lo wskazówek zp stroII) l\:osillskiego zapałem, rUz ł \\' kierullku pój IlOCll Hl. to ud ziaJ gwardji pozllallskiej w \\'alkach z uwagą. przyjrze{: ię tYHl WHJadkoHl ,,:\"a duiu j lIla,ja rusZ)'ł!'nl z l-'ożuauia z oddziałem l i7 gwanl.ii uaJ'odowej i 30 kawalel'ji do Pyzdl' w celu orgallizowauia 'Iallliże tosownie do ol'(lynansu .1\\', gen. Kosiilskiego gwarclji nal'Oclowe,j l'Uchomej depat'tamentu IJOznań:;kiego i łJl"onienia przepl'aw na rzece \Val'cic. - Opisuje w swem spmwozdaniu z działall wojennych Kęszycki 2"), - Zatrzymałem się \V :\Iiłoslawiu, dowieclziaw<;;zy się o by tuoci nie]H'zyjacicła w Pyzdraeh, jakoż wysłall' l)I'zczeullIie patl'Ol toż potwi('ł'(lzil, gd)' jednakże z wywiadów dowiedzialem się, iż to tylko IJ) ł IlIał- palroI. z kilkunastu kOlii złożony, ruszyłem 7" rio Pyzdr z oddziałem moim. Patrol uiel'rzyjacielski za ujrzeniem przedniej straży z lIo;;lIiechpJll cofllął się, 1I'('Z ledwo co rozloż-ł i;;my si liiI' już )10 kwaterach, II'CZ ]Ja cmentarzu sIlałonego talU ku:=:ciola i ludzil' .ieć za('zli, tenże SaUl, ezy mocniejszy patrol niepl'zyjacielski natal'l IIi', )likiety Ilasze, a. pl:tcówka nasza zastąpiona przez inną, a\\ausu ią<" aż do najhl iższej wsi, do cofnięcia niepl'zyjaciela IH'zYlJlusiIa, Tu sierżant 0(/ gwal'dji naJ'odowej Jan Kuhu z Hogożlla, d11\\'uil'jsz)' porloficl'l' u III'ukich huzarów, wiele dał dowodów odwagi i piel'\\'sZY ua nielll'Z) jaciól rzuci! się. :\"oc cała spokojną była, dopiel'O wili erlniem nieprzy,jaciel powtórnil' nas napadł i \\' momeut po wszytkich ulicaeh (lał się widzieć, (;dyby;;my byli ]lO kwaterach rozlożclli. (my za:; na CIIH'ntal'Zu hiwakowali), pewno hez wystl'zalu \Vszysepojmalli JJyli(b)'):=;my; płacowkH bowiem kawalel'ji ani się do lias. jak miała zapowiNlzianellJ uie zl'e,;.tt'l'owała, ani nawet o zbliżaniu uil'IJI'Z),jaciela uie uwiadomila i jedynie tylko pal'ę wystnmło\V placówki lIaszej (t.j, gwardji) naS ostrzegło. Z tym wszystkiern \V 11l00uent wszystko pod hronią stanęło, lecz \V tym samym momencie dwie większe częiiei sromotnie zel'egi opuściły i za kościół klT.iąc się mundUl'Y i hrol! zl'zucaj<1C w domkach uad ]'Zeką chl'onili się, Z tą więc llIalą garstką lIiepl'zyjaciela pl'zyjęli:=;rny, który po kilkakl'otnym daniu ognia pI'zez Ilaszych ] trudne znalazłszy nliejsce dla kawalerji cofnął się. Tu kpL Bo.ianowski, dawniej \\7 pulku H służący, profitując z tego momentu, wziąwszy 20 ludzi zRlwO\vadził ich na miejsce skąd pierwsza placówka pierzchła, ie spostl'zegl także nigdzie niep]'zyjaciela, bo te 30 koni, które !las najpierwej atakowały ukryły się za sto<1o-łmni. .tyłko z daleka :;posh'zegł kilkadziesiąt koni od b'aktu słupeckiego.

,ni). te pierwsze od \\Tzl'sińskiego nas napRdł),.... Ll'dwl) co kpt, Bo

[\Qsz <"Id, ullic:,:ioll' Losy jego oddziaJu 109 I'" warto \\"iQ/"

2;) I:Hbljotf"ka Fniw{"I.:rtf'cka w 'Va..zawic. rIip. 210. KurcJ1onclcn('j:ł g'C'Il.

lIąbrnwRkiel!'o, t, XVII, nr, 155, li<:",ycki do Dąhrowskiego, PoznRli ui\', IB09, Cicknw,\" tf'11 rn)łOl't jaf\.łl o}Ji snmo(1zielucj działalnoci gwardji ]-łoznaluddcj pudajemy w całości, po zl11odernizowaniu l}isowni i zmianie interpunkcji.

Janowski powl'ócil do reszt) oddzialu na l"1łlf'ntal'Z w mOluencie o zbliżaniu si na nowo nieprzyjacit'la przpz piel'zelUlJąCq Hwieżo zarJl'O\nHlzoną phłcówk; uwiadomieni z(Jtalin(v, co n:J nowo tnvog-ę w tych niebitllych, lIie(loświadczonych i jaknajgorzej uzbl'O]Onych wIJI'a wiło żołnierzy, (że) wielu tu Znowu pierzehnęlo, PozosIta la jednakże cząstka wciąż doŚĆ gęstu odsU'zeliwała się. Tu kpI. Bojanowski, chcąc zobaczyć co ię za gruzami nas otaczającemi dzieje, otoczony został od kilku Iluzal'ów i cudem, że ]de zginął, lub w niewolę nie dostal. ,\Venl huzar) nacierać nie IH'zE'''hly i kilkunastu zsiadlszy z koni z poza gruzów na nas ognia dawać (poczęli), nam za ze wszystkicIll ładunków brakowa(' zaczęło; Cf !HlS tem baJ"(lziej do rejterowania na most przymusiło im bardziej wraz wszyscy przez dezercję ubywać zaczęli i że nieprzyjaciel rejteradę nam od mostu przecinać zaczynał, co by łatwo w kilkanaście koni był uskutecznił, ladunki już wystrzelawszy i bagnptów nip mając, \V tern zalllię szaniu Pl'zy moście obskoczony został!'1lI w pośród moich orl huzarów i gdy jeden w gl owę mię chcial razić - zasłania,jąc się mą Ilała-:illą koniowi lIIelllU leb rozplatał, 0<1 n1ZÓW zaś dwuch innych huzal'ów zasłonił mię Iłlój masztalerz, ktÓl'y to pl'zywiązanie do mnie kilku ciężkie mi ciusami w glowę przypłacił, a początku mostku znowu jako tako uforl1lO\Htliśmy się, a odstrz!'łiwując się rio pół mos,tku cofnęlimy się, Tu stanąć, jedn} m do nieprzyjaciela strzelać, dl'ugil1l bale mostu zrucać kazałem, lecz w małej tylko części to uskuteczniłem, iarlunków bowiem nam zupelnie przylJl"akło, a nieprzyjaciół kilkuna>itu zsiadłszy z koni częstym karabinowym ogniem lias raziło, który ]nbo niezbyt niebezpieczny, dostateczn)' (był) jednakże do o(d)stręczenia naszych od dokoilczenia rozrucenia mastku i (chronienia się) na gwałt do boru, (\Vszyscy) kilkunastu wyjąwszy I'ejterować się zaczęli. \V boru jednakże, tych wyjąwszy. kotórzy przed akcją dezel'tel'O\\ali, zebrał cm (oddział) i z temi do Zerkowa wycofałem się, Ucieranie się z nie}Jrzy jacielem, aż do zupełnego opuszczenia IIIO>,tU trwało więcej godzin dwu ch. Zapewne bylibyśmy się utl'ZYlllali w miejscu, mimo znacznej dezercji, gdyby nie zupelne pierzchnięcip kawalcrji, (której, placówkę w nocy już powinności swe,j ptlllią!'('j nie zastałem, znalazłszy konie rozkulbaczone i oficera w pobHiszym (łomu; choć i kiłka przynajmniej pozostalych koni do zasięgania wiadomości co się po ulicach dzieje wielce by mi pOlllocncmi były), .'liedostatek ładunków i złe strzelanie także nam wielce zaszkodziło, Stracilimy ilc (!) mi wiadomo cztel'ech do pięciu, rannyeh ZHS kilkunastu mieliśmy. Wiele zaś nieprzyjaciel straty mó!,ł mieć, \V mieście nie; zatrzymawszy się trudno nam wiedzieć. Iimo naszej pomżki i cofania się wielu jcdnakże godiwu><ei i męstwa dało dowodów; tak: z dawn)'ch oficerów wojska I'cgular

Powyższy artykuł jest częścią publikacji Kronika Miasta Poznania: kwartalnik poświęcony sprawom kulturalnym stoł. m. Poznania: organ Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania 1931 R.9 Nr1 dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej dla wszystkich w zakresie dozwolonego użytku. Właścicielem praw jest Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu.
Do góry