KRONIKA MIASTA POZNANIAmego zmarłego, że gdyby nie brak sposobności, byłby Witting zawczasu przeprowadził reformę konstytucji niemieckiej i utorował drogę dla polityki świadomej swego celu, a przedewszystkiem spokojnej i silnej. Dzięki uznaniu, jakie żywiono dla jego nieprzeciętnych darów umysłowych, wszedł Witting także podczas wojny w bliskie stosunki osobiste z całym szeregiem wpływowych mężów stanu i wysokich osobistości wojskowych. Te właśnie stosunki i świadomość rzeczywistego położenia na frontach dawały stale nowy pokarm trosce o przyszłość Niemiec, powstałej w początku wolny. Nie podtrzymywał Witting później treści wywiadu, opublikowanego w pierwszych dniach po wybuchu wojny w prasie amerykańskiej, gdyż wywiad polegał ir_a niedostate-' cznych informacjach. Ale krótko potem doszedł do przekonania, że "wojna wszczęta lekkomyślnie i w dufnem zaślepieniu, rozgoryczyła przeciwko nam cały świat pierwszemi odrazu pociągnięciami: najazdem na neutralną Belgję, ultimatami i wypowiedzeniem wojny Rosji i Francji; wygrana nasza jest dlatego niemożliwa" . Był on wówczas ośrodkiem owych kół w Niemczech, które pogląd ten, w sensie mniejwięcej dr. Richarda Grellinga, podzielały i które gotowe były podjąć wszelkie próby, aby przez porozumienie z Francją zawczasu wojnę ukończyć. Do licznych wydarzeń, które go podczas wojny umocniły w orjentacji wewnętrzno - politycznej, że mianowicie system panujący nie da się utrzymać, należała także ,afera księcia Lichnowskiego, w którą Witting został wciągnięty bez własnej winy przez kapitana sztabu generalnego v. Beerfelde. Posiadając dzięki bystrej obserwacji życia dar prorocznego przewidywania, zaklinał i upominał Witting najwyższe władze jeszcze w czasach, gdy był monarchistą, aby do systemu monarchistycznego wprowadziły przynajmniej niektóre urządzenia demokratyczne: "Osoby panujące - pisał wówczas staną u kresu swej władzy, jeśli w przedostatniej jeszcze godzinie nie zrzekną się z własnej woli pewnej części swych praw. Gdy nadejdzie ostatnia godzina - może uszczuplenie ich praw przy'ąć rozmiary ogromne, zastraszające". Upomnień tych nikt nie słuchał, - a nieszczęście kroczyło dalej'. Niewzruszone pozostało