KRONIKA MIASTA POZNANIAdalej a nawet może i świetniej dawne teatry obce, ale obok nich rodzi się teatr narodowy, który pod opieką króla rośnie w siły i gotuje się pod wodzą Bogusławskiego do ciężkiej rozprawy z widowiskami obcemi. Z początku walka zdawała się być beznadziejna. Widowiska obce uświęcone były więcej jak stuletnią tradycją i posiadały ogrom zwolenników. Dawały widzowi to czego pragnął, dawały całą gamę rozrywek. Opery włoskie wabiły efektownym śpiewem i barwnemi dekoracjami, pantonimy francuskie zmysłowym tańcem i wyszukane mi strojami. Walory to na ówczesne czasy decydujące, modne. Teatr polski tymczasem zrywał z tą modą. Nie zewnętrzny efekt miał mu przysporzyć zwycięstwo. Był jak gdyby krytykiem czasu. I słusznie można tu powiedzieć, iż wątpliwa byłaby droga do zwycięstwa, gdyby tej polskiej scenie, pozbawionej tej elegancji zagranicznej a nadto i nękanej brakiem repertuaru nie przewodził Bogusławski. On, na wzór Moliere'a fanatyk sceniczny, umiał nietylko w nowy teatr wlać nowego ducha, w aktorów, zebranych z różnych stron obowiązek pracy, niemal poświęcenia, ale przytem tak doskonale pokierować scenę do życzeń publiczności, że wszystkich porwał. N a razie powodzenie zapewniały mu lubiane tak powszechnie opery i balety. Podobnie jak przyjezdne obce zespoły, silił się Bogusławski o wykwint i elegancję; ponieważ zaś karność i sumienność ws'ród jego aktorów była większa a. przytem język polski, w którym opery grywano, ogółowi zrozumialszy, przeto i triumf był pewny. Szczególnie włoska opera "Axur" zjednała mu całą Warszawę i położyła kres obcym przyjezdnym zespołom, Powodzenie rośnie. Sam król uznaje rzetelną pracę Bogusławskiego i mianuje niebawem go "dyrektorem królewskich widowisk" a jego zespół "n,addwornymi aktorami". Niejednokrotnie też przychodzi mu z pomocą. Gdy razu pewnego w r. 1791 musiano przeprowadzać konieczną przebudowę gmachu teatralnego, król udziela bezdomnym aktorom schronienia we własnym teatrze, aby widowiska polskie nie doznawały 29$