GAZETA Wielkiego )KI ę tw a PO ANS KIEGO, Nakładem Drukarni Nadwornej IK. Hakera i Spcjki. .- Redaktor: JI. Wttnnotcsliim 1\* H4&. W Sobotę dnia 19. Października. 1839. Wiadomości zagranIczne. F r a n c y a. Z Paryża, dnia 9. Października. Kardynał Isoard, Arcybiskup Lugduński, wczoraj wieczorem o 7mej godzinie po długiej i ciężkie) chorobie przeniósł się na łono wieczności. Moniteur parisien potwierdza wiadomość, źe Infant Don Sebastian stosownie do życzenia swego paszport do N eapolu otrzymał i z Bourges juz -wyjechał. Niektóre dzienniki czynią rządowi zarzut, ii nie zawiadamia publiczności o warunkach, podktóremi Infantowi wyjechać pozwolono. National, ale tylko tez i National, mówi o panującem między robotnikami paryzkimi groźnem-wzburzeniu, twierdząc, źe gdy pojazdy królewskie do Fontainebleau wjeżdżały, mnóstwo robotników i kobiet na przedmieściu St. Morceau buntownicze wydawało okrzyki. Policya czujnie na wszelkie kroki -wychodźców hiszpańskich uważa, ponieważ pewne dojść jej miały doniesienia, źe wielu z pomiędzy nich do Hiszpanii powrócić zamyśla, aby się z Cabrerą połączyć. - Z Bourges przybywa tu codziennie sztafeta z depeszami do Ministra spraw wewnętrznych. W Moniteur parlSlen czytamy: »Piszą nam z departamentu Nievre z dnia 2. m. b.: Trwoga paniczna nagle od dni kilku mieszkańców Nievre ogarnęła. Przekonano się, że bandy łotrów w borach się ukrywają, ah>y wszędzie łupić i podpalać. Prawie we wszystkich wsiach cała ludność bea różnicy płci i wieku w nocy' czuwa i strzeże uzbrojona mieszkań swoich. Niezawodną, źe trwogę tę źle myślący ludzie rozsiewają i utrzymują, ale mimo ścisłe śledztwa sprawców tych karygodnych zabiegów wykryć nie można było Ta okoliczność juź sama przez się dowodzi, źe pewna klassa ludzi obawę tę wznieca, ponieważ w niektórych miej-each departamentu niedorzeczną rozsiewają pogłoskę, źe podpalacze ci w służbie znamienitych osób zostają. Prefekt departamentu wszelkich użył środków, aby umysły włościan uspokoić.« T e m p s twierdzi, źe choroba Mehmeda Alego była bardzo niebezpieczną, i źe ją tak długo tajono, dppóki równocześnie i o wyzdrowieniu Wicekróla nie można było publicznie donieść. Zresztą zdaje się, źe fizyczne cierpienia Baszy ani na chwilę stałości umysłu jego nie zachwiały. Wydane*doń noty groźne gabinetu angielskiego żadnego na nim nie zrobiły wrażenia i obstaje on obecnie z większym, niź kiedykolwiek uporem, przy osady rozliczne mu sprawia kłopoty. Oraz obstaje on przy dawniejszym warunku, aby Chosrewa Baszę z urzędu zupełnie złożono. Po dobrejchęcimocarstwniczegosięwtej mierze spodziewać nie może, ale za to rozsiewa · wieść, że Chosrew Basza sam się do dymissyi poda i takim sposobem głównej przeszkodę pod względem zawarcia pokoju, usunie. Z Leodjum donoszą pod d. 7. ni. b: Kiesie pogłoska, że Georges Sand (Madame Dudevant) przez miasto nasze przejeżdżał, udając się do klasztoru Trapistów w Aiguebelles. Ten niespodziany krok ma być skutkiem długich rozmów między autorem Lelii i znakomitym księdzem Paryskim. Prawowierni wielkie temu nawróceniu przypisują znaczenie, podczas kiedy niedowiarki cały ten wypadek za bajkę poczytują. Z dnia 10. Października. M o n i t o r zawiera co następuje: «Artykuł jeden w Journal de Rheims, umieszczony w wielu gazetach paryzkich, donosi, źe pogrzeb Arcybiskupa Koadjutora Rheimskiego nie odbył się z zwykłym przepychem; doniesienie to jest fałszywe. Wiemy z pewnością, ie cześć okazana zwłokom Xiedza Gallarda, zupełnie stopniowi jego i cnotom odpowiadała, i że duchowieństwo Rheimskie przy tej sposobności wynurzyło najgłębszy źal z powodu straty tak znakomitego prałata.« Moniteur parisien odebrał następujące doniesienie z departamentu de Nievre z dn. 7. b. m.: «Obawa zaczyna znikać; mądre słowa Prefekta, skierowane publicznie do Mairów i ludu wiejskiego, w celu przekonania ich o bezzasadności rozprzestrzenionej obawy, jak najpomyślniejszy wydały skutek. Patrole, złożone z najznakomitszych mieszkańców, nie mało się do utrzymania »pokojnośei publi. cznćj przykładają. Ujęto kilku obcych włóczęgów, o których sądzono, źe w obiegu będące pogłoski rozsiewają. Sądy śledztwa czynnie odbywają," Temps donosi, źe w ciągu dnia nadeszły listy, donoszące o pogorszeniu się zdrowia Mehmeda Alego, i źe tenże większą chorobą złożony, aniżeli powszechnie sądzono. Journal du Commerce donosi podług listów z Petersburga, źe w posadach poselstw rossyjskich wielkie zajdą zmiany. Gen. HI. Witt, któremu dowództwo na Ukrainie złożyć pozwolono, miał zostać Posłem w Londynie, jeżeli HI. Pahlen, dotychczasowy Poseł w Paryżu nie wytrwa w życzeniu swojem wstąpienia znowu w służbę czynną armii. W tym razie HI. Witt przybyłby do Paryża a posel stwo w Londynie dostałoby się HI. Worońzowi albo KI. Stroganowi. Rozumieją, źe Hr. Pahlen wstępując znowu do sluźby wojskowe;, zmierza do objęcia CAamiestnikowstwa w Królestwie Polskitm, ponieważ Xiąźe Feldmarszałek Paszkiewicz naczelne nad armią południową obejmie dowództwo. Cesarz Generała Nikitin naczelnym wodzem osad wojskowych w miejsce Generała Witta mianować i mu oraz komendę armii odwodowe) południowej polecić raczył General Nikitin uchodzi za jednego z naicelnicjszych w każdym względzie oficerów armii rossyjskićj. Z B o u r g e s, d. 8. Października. (Journal de Cher.) - Infant Don Sebastian opuścił w niedzielę rano miasto nasze. Dniem pierw otrzymał on swój paszport <10 Neapolu, gdzie się z małżonką swoją, Xięźną Amelią Sycylijską, zjedzie. Zapewniają nas, źe udzielenie paszportu wystawiono jako znak szczególniejszej łaski i że Infant Don Sebastian wynurzył swoje radość z powodu możności oddalenia się od Don Carjosa, którego zasad i sposobu postępowania w wielu rzeczach pochwalać nie może. Zaraz po swojem przybyciu do Bourges prosił bardzo usilnie o osobny dla siebie paszport i nie chciał się w niczem z Don Carlosens łączyć. f4>gdy on prawie nic znajdował się przy posłuchaniach, dawanych przez Don Carlosa, i w ogóle przy takich zdarzeniach nigdy zdania swego nie objawiał. Infant Don Sebastian, jeżeli nas dobrze zawiadomiono, już o godzinie 6tej rano w podróż się wybrał, a to dla uniknienia przykrej sceny pożegnania siq. Anglia. Z L o n d y n u, dnia 9. Października. Umieszczone w Kuryerze francuz kim instrukeye, jakie rząd francuzki miał przesłać swemu nowemu Posłowi w Konstantynopolu, Panu Pontois, wielkie tu wralenie urobiły, a M orning-Chroniele znowu uszczypliwy dosyć artykuł przeciw rządowi francuzkiemu umieściła. «. Instrukeye te, powiada ten dziennik, nadają Wicekrólowi dziedziczną zwierzchnią władzę nad Syryą i Egiptem a nadto nad Kandyą aź do jego śmierci. Jeźeji istotnie wnioski takowe są wnioskami rządu francuzkiego i jeżeli tenże od nich odstąpić nie zechce, wtedy pytamy się, w jakiby się sposób i na jakiej zasadzie Poseł francuzki mógł w Konstantynopolu do innych mocarstw przyłączyć, w celu wzbronienia dywanowi tureckiemu przychylenia się do wszystkiego i zawarcia pokoju z Mehmedem Alim? Zaprawdę, Chosrew Basza nie byłby do tego wał, aby się przychylić do roszczeń Baszy egipskiego i zrzeczenia się praw do Tarsu i Adany. Ofiarować młodemu Sułanowi pomoc przeciw Mchmedowi Alemu, i potem z podobnemi wystąpić warunkami, nie byłoźby to shańbieniem państwa tureekie,0 i przeniewierstwem przeciw całej Europie? eźeli Fmncya takie ma widoki, powinna je · y/a śmiało i stanowczo objawić, nie zaś zasłaniać je pozorem domniemanej przyjaźni ku Turcyi. Teraz dopiero jasno widzimy, dla czego Admirała Roussina odwołano. Odwołano go dla tego, ponieważ rząd francuzki nie pochwalał jego przyzwolen; ponieważ ganił to, iż Turcyą posiłkował, i ponieważ postanowił Baszy egipskiemu nawet w jego największych roszczeniach dopomagać. Lecz rząd angielski nie mógł się wstrzymać w przyzwoitym czasie od zapytania się o przyczynę odwołania Admirała Houssina. A jakaż była odpowiedź Marszałka Soulla? Czy liż wyznał, źe Turcyą chce opuścić i młodemu Sułtanowi narzucić roszczenia Mehmeda Alego? Czyliż przyznawał, źe Pana Pontois wysłano, aby działał podług inslrukcyi, całkiem przeciwnych tym, lakie Admirałowi Roussinowi wręczono? Marszałek Soult nie powiedział tego; nie mógł nawet tego powiedzieć, a przecież rzecz cala najmniejszej nie ulega wątpliwości. Nie chcemy się dalej uwagami temi zajmować, aczkolwiek byłyby one bardzo naturalne, lecz na teraz zaprzestaniemy na tej tylko, źe, jeżeli instrukcye Pana Pontois tego są rodzaju, jak powiadają, tenże nie udał się bynajmniej na Wschód dla skojarzenia pokoju. Tymczasem nie możemy się jeszcze pozbyć myśli, aby rząd francuzki, znający układy zachodzące między innenii mocarstwami, miał ciągle obstawać przy roszczeniach przesadzonych Mehmeda Alego i takowe popierać. Należy to do konieczności położenia Marszałka Soulta, aby sobie wyjednał pozór, iż ile w mocy jego się znajduje, byi grzecznym dla Baszy egipskiego." S u n wystawia także stóiunki między Anglią a Francyą jako bardzo ladweręzone, i tylko ta zachodzi różnica, źe jnnićj jest cierpkim od poprzedzającego dziennika i ubolewa raczej nad tern. »Tyle jest pewnego, powiada ten dziennik, źe sprawy wschodnie nie mogą długo tak pozostać, jak teraz są, i źe do ważnych wypadków doprowadzić muszą. Anglia i Francya nie zgadzają się oczywiście między sobą względem sposobu, w jaki im tamże postępować należy. Ubolewać istotnie trzeba, źe gabinet francuzki nie może pojąć, iż istnienie jego i jego dyna8tyi po większej części od szczerego i otwartego przymierza między Anglią a Francyą zależy.« Podług doniesień z Malty z dnia 26. z. m. przybył tamże okręt liniowy «Hastings« w podróży swej do DardanelIów. Okrętu «Benbow« wraz z trzema inne mi także się tam spodziewano. Tamże przybyły dwa na rachunek Rossyi w Anglii z żelaza całkiem zbudowane okręty» Hrabia W oronzow« i «Argonaut«, przeznaczone do Odessy, Portugalia. Z Lizbony, dnia 29. Września. Powiadają, źe Królowa pierwszemu Ministrowi przed kilku dniami udzieliła rady, aby się do dymissyi podał, ponieważ to skutecznym jest środkiem do załatwienia pytania pod względem Anglii. Baron Ribeir de Sabroza, który się od dość dawnego czasu względem prawdziwego położenia rzeczy objaśnił, nie poczjtał jednak za rzecz przyzwoitą przychylić się do tej rady, i za przyczynę pozorną podawał, źe pierw rady swoich dwóch koliegów zasięgnąć musi. Minister skarbu podał się tymczasem do dymissyi, którą także pozornie przyj ęto; lecz to Prezesa rady ministeryalnej bynajmniej nie zmieszało. Minister spraw wewnętrznych, przebywający u wód w Caldasie, w celu nadania sobie pozoru, źe z klubami w żadnej nie zostaje styczności, powrócił niespodzianie, i podczas gdy się od dnia do dnia rozwiązania Ministeryum spodziewano, wzmocnił naraz Prezes rady gabinetowej swoje Ministeryum niejakimsiś Panem Ottolinim, Sędzią przy Trybunale pierwszej instancyi, mianowanym Ministrem marynarki. Jest on bardzo miernym prawnikiem, bez pewnej barwy politycznej, bardzo chciwy sławy i zapewne z kłębkiem teraźniejszych podstępnych zabiegów nie obeznany. I byćby łatwo mogło, źe go tylko do tego używają, aby podpisał reskrypta potwierdzf jące ćlymissyą jego dwóch kollegów, Barona Ribeiry de Sabroza i Gomeza de Silva Sanchez. s Z W e c y a. Z Sztokolmu, dnia 27. Września. Jego Królewska Mość, dotychczasowego Biskupa Gotenburgskiego, Dr. von W ing art , który na zebraniu się kapituły najwięcej głosów otrzymał, mianował Arcy-Biskupem i zastępcą Kanclerza Uniwersytetu Upsalskiego. Tutejszy poseł przy Dworze Niderlandzkim Szambelan Karol Hochschild, wyniesiony został na godność Baronowską. Professorowi Baronowi Berzeliuszowi ofiarowano miejsce Prezesa królewskiego towarzystwa górniczego. Gazeta tutejsza M i n e rv a, dobrze zazwyczaj zawiadamiana, donosiła temi dniami, ii mlędzyRossyą Anglia i Szwecyą stanął traktat, w moc którego na przypadek wojny, Szwecya neutralną zostać miaia. O wiadomości tej tu powątpiewano. Ale przekonano się podobno, że chociaż formalna w tej mierz« ugoda h/e stanęła, jednak wspomniane dwa mocarstwa na przypadek wojny neutralność Szwecyi i N orwegii uznać się zobowiązały. Egipt. Gazety francuzkie donoszą z A l e x a n d r y i z dn. 16. Września: »baid Basza, syn Wicekróla, powrócił tu z Syryi. Zaraz po przybyciu jego przedstawiono mu wszystkich oficerów flotty tureckiej, dla których kilka razy świetne wyprawiał uczty. Następujący przypadek donosi, z jaką uprzejmością obchodzi się Mehmed Ali z Kapudanem Baszą. - Od czasu otworzenia śluz na Nilu wyjeżdża Mehmed Ali często do kawiarni, położonej na lewym, brzegu Nilu, dla przypatrzenia się wpływaniu -wody do portu. Zwykle jeździ tam konno i powraca czworokonnym pojazdem; służba jego także konno jedzie, a wielbłąd niesie sprzęty potrzebne do gotowania kawy. Za przybyciem jego do kawiarni, rozpościerają na drewnianej ławce czerwony, złotem tkany kobierzec, a na nim kładą okrągłe poduszki do podparcia rąk i grzbietu. Potem podają mu lulkę i pali t) tuń, podczas gdy słudzy wachlarzami muchy opędzają. <>dy przed kilkoma dniami Kapudan Basza od swojej wracał flotty, wysiadł na ląd w bliskości wzwyż wymienionej kawiarni i stanął w mundurze egipskim przed Wicekrólem, który zaraz z swego kobierca powstał. Ze zaś drugiego siedzenia nie było, stał przez cały czas rozmowy z Kapudanem .Baszą, chociaż ta godzinę trwała. Pprócz munduru egipskiego miał jeszcze Mehmed Ali na sobie gatunek płaszcza z rękawami, a na głowie miał czapeczkę dla zasłonienia się od gwałtownego wiatru północnego, zrywającego-się tutaj codziennie o godzinie trzeciej po południu. Zwierzchnia postawa jego okazuje 50letniego męża; w żywości równa się Francuzowi, a bystrość oka jego samego nawet przewyższa sokoła. - Ibrahim Basza ciąi gle jeszcze przebywa w Maraszu, ale tu powszechnie sądzą, że wkrólce odbierze rozkaz do wyruszenia naprzód dla poparcia układów Wicekróla. " Nadeszła do T r j e s t u wiadomości z Alex a n d r y i z dnia 16, Września wspominają Wprawdzie także o chorobie Wicekróla roz, 14S8głoszonej przez gazety francuzkie- ale i, - * . «x a n d rv i f r a t i * > n » t j , I . " " 7 r v v "*" * Ił * d o A 1« 5 - d e p e s e, upoważni n c ]I A r V .1[' JR W'iÓzt lólwrr£ -G-Z{ re'&! Dwa JM 1łJV C(!j pemrcrln¥cp - 'f8T 8, - "* statków, które z Delty Arabii i V' l Y ? ą c e dei nasz jako tako m A rP n bl T b * ! * * * ' n.e znajdują żadnego « t r f f i f c f f i \ 2 £ S monopohezny paraliżuje wszytko, y ** Z A l e x a n d r y i, dnia 16. W ,. . (baz. Fuusz.l - .IDIqY5I i t rz_ęę-1Il1 6l . n) . L,. , - asza 'or'-łoznie chnrv Od .rzęch dni zapad op- na mocne przeziem-* b.e,n ; nocy onegdaJszeJ trzeba mu by "fcre, pUSCIC. Na teraz choroba J »0 nie TMl V n A . A.. 11: one h B'II,«JI,. 1 o' raa cecd O A a c u D o k t o r A c S e r T A A A r dzy Frankami lekarza. Gaetanl\Q BK te egrafem do powrotu wezwano; wyjecha ł o r w sprawie śledczej do Kahiry, gdzTe wedle pog osk. w aptekach przez nA'do'd owana wie,ką nieostróznośćzamiast Aldea, Belladonn Ctruc .zny) używano. Said lżey miai temi dn.am, Admirałom i oficerom połączonej e a S sko-tureck.ćj flotty wielkie dawać fctyrTwszystko iii. h vtnnr" . o vvac lestyny; lixenmea ilU ma lat 70 (podług rachuby Mahomedaiiskićj 72) a lubo zawsze jeszcze czynny i czerstwy, stracił jednak wiele z dawniejszej siły swojej. Nieraz powiada, że chociażby mu się wszystko udało, gryzący mu jednak robak dokucza, kiedy o rządach swoich po myśli, o oszukaństwie, którego się ci, co /...i najgorliwszych stronników swoich poczytulł dqpu$ il.i a którzJy } p_l1-,.!k> 2ftE\Z &R:F g;i 7lj{ urbIII 2 gnuśność najlepsze zamiary. 7J e g o Konsul generalny francuzki wczoraj statkiem parowym pewny od rządu swego miał otrzy mac rozkaz, aby Baszy zupełne nieukonSL towąme Francy, z postępowania jego z Porta oświadczyć · mu powiedzieć, że Francy? najszczersza przyjaciółka jego, mu radzi, ale-' by wmosk. Porty przyjął i nie obstawał przy nigdy nie zezwolą. Z nad granicy tureckiej, d. 24. Wrzcśn. Jakaś nieszczęsna gwiazda od dni kilku nad Reprezentantami wielkich mocarstw w Konstantynopolu panować się zdaje. Donieśliśmy jui, że l'oset pruski, HI. K6nigsmark, upadłszy z koniem, obojczyk sobie złamał; Poseł angielski, Lord Ponsonby , podobnie z koniem upadł, nie doznał jednak tak mocnego uszkodzenia. Poseł francuzki, Admirał Roussin, zawalił się z wyźszem piętrem pomieszkania swego i na dół zleciał; szczęściem nie doznał prz)tem szwanku. Internuncyusz cesarskoaustryacki, JJaron Sturmer, wypadł z czółna W wodę i mocno się zaziembił, a nareszcie Poseł rossyjski, Pan Buteniew, wywrócił się z poiazdem i skaleczył się dość znacznie. ISie jestźe to dziwny istotnie zbieg zdarzeń W przeciągu dwóch tygodni? Ameryk a. Podług ostatnich wiadomości z N owegoYorku, wywieziono bawełny od dnia l. Stycznia do l. Października 1838 r. 1,549,649 centnarów, gdy tym czasem tego roku , w rym samym przeciągu czasu tylko 1,058,357 centnarów. - W »tanach Zjednoczonych czynnie zajęto się odgraniczeniem od N owego Brunświku; spodziewają się przyjaźnie to odgraniczenie załatwić. - Znaczną liczbę Murzynów, z okrętem hiszpańskim »Armstad,« kupczącym niewolnikami, przyprowadzono do N owego Yorku. Poseł hiszpański miał zażądać wydania zabranych niewolników i okrętu, Sekretarz Stanu przylał to żądanie; rozwiązanie jednak należy od Prezydenta Stanów. - Na wybrzeżach północno - amerykańskich burze miały zrządzić znaczne szkody. Rozmaite wiadomości. Z Poznania. - Dnia 7. m. b. gospodarz Wojciech Malig pod dom swój ogień podłożył, który zaraz w zarodzie postrzeźono i przytłumiono. Przyznawszy się natychmiast do zbrodni, przez mieszkańców wsi tak okropnie zbity został, iż go na wp ó ł nieżywego do więzienia sądowego zawieziono. - Zwraca tu szczególną uwagę dokonane pomyślnie przez tutejsze Dyrektoryum policyi wyśledzenie popełnionej w Maju r. b. w Król. mineralogicznym muzeum w Berlinie znacznej kradzieży. Wszystkie skradzione przedmioty - -wielkiej nader wartości - po części tu, po części w Herlinie juz zabrano i wspomnianemu muzeum zwrócono. Tutaj sprawcy czynu tego, barbierz Kohler % Spanda wyi jakiś Gundlach, prócz tego świętokradztwa się dopuścili, wykradłszy z tutejszego kościoła metropolitalnego srebrny kielich Przyznali się do zbrodni; ale kielich już był połamany i znaleziono tylko kawałki jego. Przejażdżka po prawym brzegu Wisły. (Dokończ.) - Po przejechaniu siódmej wiorsty od N owogeorgiewska, zjechaliśmy z szosse na lewą, na tak zwaną drogę szlachecką, co się wij e długo, krę to, wazko, jakby tasiemka, po obudv» uch brzegach ścieszkami lamowana. Pełno takich dróg w kraju między wioskami, a nawet między miasteczkami. Ze środka ich nie godzi się wyjąć kamienia, ani wyrębować korzeni, tein mniej wyrównywać na nich dołków, lub okrzesywać zwieszających się nad niemi drzew gałęzi; byłby to grzech nieodpuszczony przeciw starym zwyczajom. To też nie raz podskoezył nasz powóz na kamieniu lub korzeniach, gałęzie biły po kapeluszach, lub po oczach] a często musieliśmy tamować lot biegunów, aby w kałuży nie leżeć. Pierwszy na tej drodze las jest Rządowy, awany Leśnictwem Zakroczymskiem, sosnowy, młody jeszcze ale grube pn;e po ściętych drzewach świadczą, źe wyrósł na miejscu starszego, Z niin łączy się prywatny tak blisko, że drzewa podają wzajem ramiona, widać, że były sobie bracią, i chociaż los ich rozdzielił, pozostał jeszcze nałóg spólnego pożycia. - Nim potłuczeni gałęziami drzew wybrnęliśmy na pole, doleciał nas jakiś zapach, na polu owiał nas dym, bliżej uirzeliśmy trzy piece i kilkoro zabudowań, jest to majdan, gdzie wysmaża się smolą i terpentyna. Miło nam było ujrzeć ten znak przemysłu krajowego, słabo jeszcze bijące tentno jego życia. Patrząc nań, myślałem sobie: ileż to sosnowej karpiny gnije po borach, zajmując miejsce leśnemu potomstwu, a nik nie pomyśli ciągnąć z nich korzyści' przyłożyć ręki i ognia, aby las, w nowym kształcie, w płynie i węglu) oddać na ofiarę powszechnemu użytkowi. Lecz nie będzie tak zawsze. Niech no rozrośnie się ludność, niech no potrzeba i przykład sąsiadów zrodzi ruch powszechny - o! w tenczas żadna stopa ziemi martwieć nic będzie; gdzie wydmy piaskowe - winnice, gdzie bagna - ogrody gdzie »wody i lasy - zakłady przemysłowe', powstaną Przyjdzie to kiedyś, przyjdzie'. Chwila za chwilą, spłynie czas mierzony wypadkami ludzkości, znaczony zmianą po'kolen i a my? -my spać będziemy w grobach nie czuli na klęski ludzi i zmiany przyrodzenia. Jest Coś rzewnego w tern zadumaniu. Człowiek żyj e i czuj e t o , i r o z u m i e t o , i w i e p e w n o - skrzydle myśli, z ziemi w niebo, z tamtąd na ziemię, Zwichnie się naprzód, stłucze potem, i nic nie zostanie, nic prócz wiary, co go zawiedzie do grobu i tkwi znak nieśmiertelności nad prochami śmiertelnego Z majdanu, gdzie nam przypadł nocleg, pojechaliśmy do wsi Czajek, kresu naszej przejażdżki. Trzeba tam jechać wedle osady Miękoszyna, na której właściciel jej spojrzawszy, rzekł do mnie: »Patrz na owo jeziorko; jest tradycj a, są nawet znaki, źe przy niem stał paląc, który przed stu kilkudziesiąt laty zrujnowali Szwedzi. J eźeliś uważał w lesie ślady zagonów, możesz ztąd wnosić, że tu były przedtem liczniejsze i zamożniejsze osady, których, raz rzuconych krajową burzą o ziemie, wiek cały podnieść nie zdołał. Jakże pełne śmierci i zagiiby są takie burze!" - Za Miękoszynem jest las doroślejszy, także sosnowy, a za lasem I)embinki, osada niemiecka, i znać, że niemiecka, bo domki schludne, dobrze opatrzone, przynich owocowe ogródki, osobno zaś dom modlitwy i szkoła dla dzieci, do których kosztem własnym trzymają nauczyciela. Gdzieżindziej co podobnego? aby tylko karczma była z dostatnią izbą i sienią, aby tylko chłopi robili intratę propinacyjną, mniejsza, czy ich dzieci będą mędrsze od nich lub nie, czy chaty i ogrody wygląda ą ładnie lub dziko. Z Dębinek widać Czajki; wioska to nie duża, nabyta świeżo przez teraźniejszego jej właściciela, i wymagająca wiele jeszcze ulepszeń. Tylko cośmy z powozu wysiedli, udałem się )ieszo za wieś, drogą, która ku Ruskowu jrowadzi. Dzień był świąteczny, nieco przynglony, południe jeszcze daleko, ani żywej duszy dokoła; począłem się rozglądać i dumać. Lasy z trzech stron, tylko z jedne; od letniego · .achodu rozwija się daleko widna przestrzeń >ól i błoń; na niej ukazuje się wieś Mokrzy;e i Ciechcin z murowanym bielejącym ko.ciołem, ukazują się także jakby posiane tu tam drzewa gruszkowe w tak dzikim stanie, ,ak niegdyś rosły w lesie, który zagonom Jiiejsca ustąpił. Wpatrując się w ten widok, snuły mi się myśli o zj'ciu wiejskiem, i różne inne na przemian smętne i wesołe, aź nagle zabrzmiał z kościoła Ciechańskiego głos poświęconego kruszcu. Zwróciłem zaraz twarz w tamte stronę, a niezdolny oprzeć się urokowi głosu, padłem na kolana, i już tylko Jedna myśl o Stwórcy, najpiękniejsza ze wszystkich zajęła mnie całego; modliłem się z rozcoszą, a potem wracałem lżejszy do Czajek, jzytając sobie zajmującą powieść o tćm co się Izialo przed laty. Polowanie na wilki. - Dn. 23. Września przyjechałem do Zamczysk, ma ę Iności hrabiego Czeczeia, jednego z najzamoźniejszych obywateli Wołyńskich, który dla swojej biegłości w sztuce łowieckiej, dla licznej i do bornćj psiarni, nareszcie dla przepychu i przyrządu w tym względzie, za najpierwszego myśliwca w całej l 'olszcze słynie. W dzień św. Michała rozpoczyna się na Wołyniu polowanie na wilki. W tym dniu, co tylko jest psów i koni, wszystkie są w ruchu, a myśliwcy przebiegają bory i lasy w rozmaitych kierunkach Odgios rogów myśliwskich, trzask hsrapników, wjcie spłoszonego zwierza, szczekanie psów, huk strzelb i wrzawliwy okrzyk rozlega się w powietrzu od samego poranku, i dziki ten koncert trwa aż do późnej nocy. Piekielny duch polowania nagaba wszystkich mieszkańców tego kraju; starcy, mężowie, dzieci, a nawet kobiety od tej zabawy uwolnić się nie mogą. Przyjechawszy do hrabiego, zasiałem liczne i dobrane towarzystwo: piękne, wesołe i wysirojone panie, pełne wdzięku i skromności dziewice, młodych kawalerów z ledwo co zasianym wąsikiem, silnych starców z ubielonym włosem, wielu wojskowych, kilku cudzoziemców, nakoniec całą rotę ponurych myśliwców, których naczelnikiem był hrabia. W Zamczyskach odbywać się miały wszelkiego rodzaju rozrywki, przez dzień cały polowanie, a w wieczór tańce i zabawa. Festyny te trwają zwykle przez 3 tygodnie, czasem dłużej lub krocie;. - .Najpiękniejszą gwiazdą pośród tego licznego grona była bezprzecznie panna Rraszewska. Nie od rzeczy będzie nadmienić tu pobieżnie, źe Marya Kraszewska miała błękitne oczy, krucze włosy, smukłą kibić, prześliczną rączkę i najpiękniejszą nóżkę, a chociaż dopiero dwadzieścia i dwa lat liczyła, przecież już niejednemu księciu, hrabi, baronowi i innym panom z Rossyi i Polski dała odkosza. Zw.ćdzała ona Kijów, Moskwę i Petersburg, a wszędzie młodzież podziwiająca jej urodę, zwała ją powszechnie królową Ukrainy. Marya odebrała jak najpiękniejsze wychowanie, miała przy tćm wrodzony dowcip, lubiła śmiało jeździć na koniu, była namiętną miłośniczką polowania i nieraz na to żaliła się ze łzami w oczach, ze się nie urodziła mężczyzną. 7- Co do mnie chociaż byłem dopiero początkowym myśliwym, jednakże skromność moja i to oświadczenie, źe się nauczyć pragnę sztuki łowieckiej, zjednały mi wielką łaskę u niejakiego pana Kamińskiego, który byl alter ego hrabiego. Pod wieczór uzyskałem pozwolenie towarzyszenia mu do kniei, którą objechać zamyślił. Wziąwszy z sob czterech ludzi, gdzie już od kilku miesięcy wilków ścierwem karmiono. - »Taką przynętą rozłakomieni,« rzekł do mnie stary Kamiński, »trzymają się wilcy kniei, i można być pewnym, źe się je przydybie, a co większa, źe się nie będzie mieć sprawy z bestyami głodem rozźartemi.« Przy kontu Jasu, zatrzymaliśmy się W domku leśniczego. Przyjemnie tam czas spędziłem, gdyi przewodnik mój opowiadał mi rozmaite myśliwskie przygody, w których do cudu podobne zdarzały się wypadki. Ja wierzyłem wszystkiemu na ślepo, co mego mistrza wielce radowało. Jego główną zasadą było: Stój cicho, niezapalaj się, wyceluj dobrze, a strzał nie będzie daremny. O godzinie dziesiątej puściliśmy się W podszytą knieję. Kamiński napominał nas, abyśmy nie pierwej strzelali, aź się wilki same na nas rzucą. Mnie, jako cudzoziemcowi, nieprzyzwycza.onemu do takiej zabawki, nie bardzo w smak poszło to zalecenie. Pogoda była piękna, 'a księżyc w pełni toczył się jasno po niebie. Stanęliśmy w cieniu drzewa, a jeden z myśliwców zawył w kułak dzikim, ale nieco przytłumionym głosem, który do oddalonego wycia wilka był podobnym. W lesie panowała głęboka cisza; lecz za powtórzonym głosem myśliwca, jakaż przeraźliwa, dzika, żałosno-przeciągła muzyka, nieobiła się o nasze uszy! Zdało się, jakby kilkadziesiąt bab razem nad umarłym zawyło! Odpowiedź ta wyszła z bagna, gęstą łoziną zarośniętego, w oddaleniu niemal dwudziestu sążni. Przyznam się, iż to zaintonowanie, które się razem z rozwartych gardzieli i głodnych jelit wydobywać zdawało, nie bardzo przyjemne wrażenie na mnie sprawiło. Uczułem, źe mnie zimna dreszcz na Wskroś przejęła, i mimowolnie ruszyłem się z miejsca, jakby mię co potrąciło. Towarzysze moi słuchali z największa spokojnością tego różnojęzycznego koncertu, który w uszach moich ostro świdrował. Wyjąca zgraja ruszyła z swych łożysk, słyszeliśmy ją, jak się przełamywała przez chaszcze w niejakiem oddaleniu, lecz nie mogliśmy jej widzieć. - Kamiński gwizdnął jak wudwudek, dając hasło, byśmy do domku leśniczego wracali. - Stary, doświadczony myśliwiec ten zacierając sobie ręce rzekł: «Mamy dziewięcioro młodych.« - «Ja sądzę," odrzekłem, »że ich jest pięćdziesiąt, a podług donośnego głosu, moźnaby mniemać, źe to są zupełnie dorosłe wilki.« »Niemasz tylko dziewięć, ani mniej ani więcej; jestto pomiot tegorocznej wiosny. Są cokolwiek niecierpliwe, bo im głód dojmuje. Ojciec i macierz poszły pod wieczór na włóczęgę szukać karmu, i zapewne aźświtem powrócą.« Z dodniówką o godzinie trzeciej odbyto drugą próbę, która tenże sam skutek miała Nakoniec przed samym świtem? czterech myśliwców zatrąbiło razem w kułaki, a dwukrotna odpowiedź z dwóch przeciwnych stron, przekonała nas, źe zacnym rodzicom tej pięknej rodziny, żadne się nie wydarzyło nieszczęście. Z niecierpliwością oczekiwano naszego przybycia w zamku, i mocno się uradowano przyniesioną nowiną» Dano na stół sute śniadanie. Panowie wychwalali swoje psy, strzelby, i zręczność osobistą. Przechwałki te wkrótce się mi sprzy* krzyły, dla tego wyszedłem na dziedziniec przypatrzyć się psiarni i wszelkim przyrządzeniom do polowania. Najprzód szło dwadzieścia zielono pomalowanych, cztero konnych wozów, przy nich piętnastu silnych włościan z duźemi maczugami w rękach. Na tych wozach złożone byty sieci do obstawienia lasu. Potem szło sześć-dziesiąt w trójkę posforowanych psów, przy nich dwunastu dojeźdzaczów w zielonej barwie, po czterech z przodu i z tyłu, a po dwóch po obu bokach. - Przewodnik na wronym koniu, całkiem w skórę obszytym, pędził czwałem to wprzód to w tył dla utrzymywania porządku. Jego powinnością jest przedzierać się przez najgęstsze chaszcze. N akoniec sześciudziesiąt Kozaków w stroju narodowym, uzbrojonych oszczepami, postępowało na koniach. Każdy z nich prowadził na smyczy trzech dużych ogarów polskiej, wołoskiej i rossyjskićj rasy, które równie z odwagi, siły, jak i z źartkości są słynne. Poczem hrabia z swoim podręcznym udał się do lasu dla wydania potrzebnych rozkazów do podłożenia kniei psami. W godzinę później uszykował się przed zamkiem długi szereg karet, bryczek, kariolek, tudzież innych, różnych kształtów powozów. Dla panów i pań wyprowadzono prześlicznych wierzchowców. Wszystko było w największym ruchu; mężczyźni mieli na plecach tajstry, damy zaś wystąpiły w najpiękniejszym negliżu. Panna Kraszewska znajdująca się w gronie najcelniejszych myśliwców, jechała na karo-gniadym rumaku, któregoby się ani Murat, ani PIatów, ci dwaj straszliwi i niezmordowani jeźdźcy nie powstydzili. Rumak ten, jakkolwiek ognisty, jednak posłuszny był malutkiej i pięknej rączce, która nim podług woli na wszystkie strony powodziła. - Piękna ta Ukrainka tak mocno zajęta była ulubioną skłonnością swoją, źe byntjmniej nie zważała na spojrzenia, które za nią z podziwieniem ścigały. (Dokończenie nastąpi.) li a l e n d a i z P o l s ki, ł i u s k i i (j o s p o - darski dla Wielkiego Xiestwa P 0znańskiego na rok Pański 1840., Poznań, dnia 15. Października 1839. W. Decker i Spółka. U Braci Szerków wyszło przed kilku dni Kanon na ołtarzy, składając się z trzech części. Cena zip. 2. Ta sama księgarnia wkrótce z prassy odbierze D ague rot yp i Dij orama czyli dokładny i autentyczny opis poslępowania i aparatu mojego do utrwalenia obrazów kamery obskury przy tern o rodzaju i sposobie malowania i oświetlenia w Dijoramie przez Ludw. Jakóba Mande JJaguerra. Przy odkopaniu fundamentów do założeni,! budynku nowego na gruncie dawniej Wojciechowi Zajączkowskiemu należącego, pod No. 71. w Ostrzeszowie p'ołożonego, znalazł tamże w dzbanku glinianym teraźniejszy właściciel gruntu tego Walenty Stanisławski kupiec, ilość monety starej srebrnej jakoto: całych tymfów 813, pół tymfów 3, ćwierć tymfów 4, Z lat 1753, 1754, 1756 i po części dawniej"szych. Ponieważ właściciel tychże wyśledzonym bydż nie mógł, a zatem wszyscy ci, którzy do skarbu tego pretensye własności rościć mniemają, zapozywają się, aby takowe W terminie dnia 25. Listopada r. b. zrana o godzinie 9tej przed Wnym Wiebmer, Radzca Ziemiańskim podali i udowodnili, maczej bowiem właścicielstwo do skarbu tego znalazcy przysądzonym będzie, Kempno, dnia 27- Sierpnia 1839 I. Kró l e w s ki Sąd Zi emsko - miei ski. Obznajmiam Prześwietnej Publiczności jako odmieniwszy mieszkanie moje z Nr. 79. do _ r, i 2, v T , r> "' k u w budynku miejskiej wagi i jako odebrałem nowy transport tureckiego tyturnu tak nazwanego Drahma Tunt po talarze. - Poznań, d. 16 PaźdjJern. 183Y. Zegarmistrz D i d e lot. Kurs papIerów I pieniędzy giełdy Berlińskie i . Dnia 15. Października 1839. Obligi długu państwa . Pr. ang. obligacje 1830. , Obligi premiow handlu morsko Obligi Kurmarchii z bież. kup, Obligi tymtz. Nowej Marchii dL Berlińskie obligacye miejskie Królewieckie dito Elblągskie dito Gdańskie dito w T. Zachodnio - Pr, listy zastawne ListyzasL W. X. Poznańskiego W schodnio - Pr. listy zastawne Pomorskie dito Kur- i Nowomarch. dito Szłąskie dito ObI. zaległ, kap. iprC. Kur- i Nowej - Marchii Złoto a l marco Nowe dukaty Frydrychsdory « Inne monety złote po 3 talarów Disconto W niedzielę d. 20. Październ. 1839, r. będą mieli kazanie N azwy kościołówprzed południem. Stoi\a pr. kurant P* papie- gotoptC. rami wizna 1021 4 4 4 4 474 U, 102* 1041 4 4 102i 10.'1 4 10 3 t 3j l O 31 101 i 1011 103' 97JI Zł i02j 70 lot; Mli 104' 102* 102f 102'aw, Wciągu tygodnia od d. ll,. aż do 17 Paźdz. 1839. po południuurodziło się chło- dzieI pców. wcząL 3 6 l 4 ,..,., 1 l l Ogółem I r 14 11 1- 10umaiło płci płci męsk. żeńsko 2 l 4 5 W kościele katedralnym X. Wik. Borowicz W kos', farno S. Maryi Magd. - D z. Zejland S. Wojciecha - Pr. Urbanowicz W kościele Sw. Marcina - Prob. Kamieński Gmina niemiecko-katolicka w kos'ciele pofranciszkańsk - Regens Pohl X, n. rei. Bogedain Dominikanów - Kapłan Scholtz WklaszL sióstr miłosierdzia - Pr. Urbanowicz W ewanielickim S. Krzyża Pastor Friedrich Pastor dyw. HoyeiW ewanielickim S. PiotraJRad Kons.D1itschke W kościele garnizonowymiPastor dyw. Nieseślub wzięło par. 2 l 4