GAZETA VVielkiego Xi siW"ap O ZN A N 8 K I E G O. N akładem Drukarni Nadwornej W Dekera i Spółkt. - Redaktor: A. Wannowski. -JI#B. W Czwartek dnia 21. Marca. 1844» Wiadomości zagranIczne. Francya. z Paryża, dnia 8. Marca. Ciągłe deszcze ulewne w czasie tej zimy zrządziły w środkowych i południowych Departamentach największe spustoszenia. Saoua tak wezbrała, że żegluga w skutek tego musiała być zupełnie przerwaną, ponieważ bałwany przepływały przez mosty. Sekwana tak wysoko wezbrała od onegdaj, że w podziemnej galeryi Palais- Royal, wytryskując woda z ziemi, utworzyła prawdziwe jezioro. Na wodomierzu mostu Pont Royal oznaczona jest wysokość Sekwany 7 i pół metra, gdy tymczasem w roku 1'740., w którym panowały największe wylewy, jak tylko pamięć ludzka zasięgnąć może, dosięgała tylko 8 metrów. Wszystkie piwnice V Berey, gdzie najwięksi handlarze win swoje mąją składy, stoją pod wodą. Korrespondent Gazety Auszburskie'j tak pisze: Kiedym wpauu, dni temu kilka, przesełajqc ułamek programu «niemiecko-francuskich roczników« Arnolda Puigi i Karola Marxa, wynurzył szczere życzenie, aby obietnice tamże wyrzeczone summiennie były spełnione, nie balem się jeszcze, abym obietnice te i nadzieje moje tak prędko zawiedzione miał ujrzeć. Co tylko wydany pierwszy tom »niemiecko-francuskich roczników« nie odpowiada, ściśle biorąc, w nicze'm skreślonemu programowi. Pomiędzy czternastu lub trzynastu numerami, które zawiera, jest przynajmniej pięć lub sześć takich, któreby redakeya sama zapewne policzyć nie chciała do wzorowej literatury publicystycznej, jaką Niemcom zapowiedziała. Krytyka nowego pisma Paryskiego nie zna żadnego umiarkowania, polemika jego nie trzyma się żadnych form estestycznych, satyra jego nie źga prawda puginałem, ale bije dosyć dotkliwie. Czytając »śpiewy pochwalne« perzące się na wstępie roczników, sięga się pomimowoliiie po tabakierkę, nie będąc nawet zwyczajnym zażywania. Różne inne artykuły przy końcu zeszytu podobny wywierają skutek. - Zamiast umiarkowania i powściągliwości, jaką nam prospekt przyobiecał, napotykamy cokrok na najrozpasańszą namiętność plującą światu w oczy. Wszakże światem tej roli utemiecko francuskich roczników są Niemcy. Naród niemiecki w całości i wszystkich szczepach zosobna jest tam przedmiotem jak najgrubszego maltretowania, jakiego się w chwilach najzapalczywszej wojny gazeciarskie'j żaden dziennik względem kraju i narodu naszego nigdy nie dopuścił. Oto kilka próbek stylu, w jakim N i e m c y w Paryżu piszący Niemcy oceniają: »Duch niemiecki, o ile się objawia, jest podły i nie wącham się utrzymywać, że jeśli się inaczej nie objawi, będzie to winą jego podłej natury.» Czyż się Panowie ci nie boją, aby, jeśli w zdaniu tern jest jakaś indywidualna prawda, takowa się prze nędzniejsi, mówią do Prusaków, jak ów naród pasibrzuchów, piwiarzów i nadętych leniuchów, bo jesteście od nich mędrsi, a znosicie daleko większe bezprawia. U was nie jest coś tylko zginlem, u was wszystko zgniłe, wszystko jest wielkiem kłamstwem!« Takich próbek moglibyśmy wiele pi zytoczyć. Ostatniemu francuskiemu proletaryuszowi uderzyłaby krew do głowy, gdyby, stojąc na ziemi niemieckiej, usłyszał takim ulicznikowskim językiem o kraju jego mówiących. A my INiemcy musieliśmy się tej chańby doczekać, że mężowie chełpiący się być najlepszymi ojczyzny synami, do Prancusów w taki sposób przemawiają, jaki nawet najnieszczęśliwszemu wygnańcowi niemieckiemu na myśl nie przyszedł. Prancya szanowała owe protestacye wygnańców niemieckich, bo i na wygnaniu kochali ojczyznę swoje; Panowie Rugę i Mars przekonam być mogą, że Prancuz siebie samego szanujący na takowe ich manifestacye tylko ramionami wzruszy. Rzeczą jest jasną, że ludzie, którzy o własnym narodzie w takim tonie mówią, najmniejszego nie mają powołania do roli publicznej wymagającej nieskończonej pełni miłości i czci, miłości zdolnej wytrzymać najtrudniejsze próby osobiste, czci, jakiej żaden syn za człowieka uchodzić chcący, matce swej nie odmawia. Kiedy O'Coiinell olbrzymią swoje osobistość zniża do Irlandczyków w odwiecznej nędzy pogrążonych, wtedy pojmuję, ile to do tego należy, ale kiedy słyszę gadaninę reprezentantów »niemiecko- francuskich roczników, « pocieszam się po ich stracie w imieniu Niemiec. Z dnia 12. Marca. Pismo wydane przez ministra kultu do Arcybiskupa Paryskiego i jego czterech Suffraganów, aby zganić memoryal ich do Króla Jgmści, miało być dopiero za stanowcze«) naleganiem ministra oświecenia Pana Yilleinain wygotowane, który podobno oświadczył, że urząd swój natychmiast złoży, skoro krok ów duchowieństwa nie zostanie zganionym. Konstytucyonista pochwala owo pismo miuisteryalne do Arcybiskupa, oświadczając, iż chętnie uznaje, że ministeryum lą rażą, chociaż trochę późno, powinności swej zadość uczyniło. Stosownie do Su d de Marseille w Marsylii Legilymistę jednego z powodu nieprzyzwoitych wyrażeń o Królu aresztowano i przy tej sposobności zbiegowisko ludu zaszło. Słychać, że pierwsza część Pamiętników Królowej Krystyny hiszpańskiej w tej chwili już jest pod prasą. Anglia. z Lo nd yn u, dnia 9. Marca. Ton w wyrażaniu się prassy angielskiej o ostatnich zajściach w Indyach zawsze jeszcze jest tenżesain, który wywołanym był pierwszein wrażeniem nowych wiadomości o zajęciu Gwajior. Wszędzie wstrzymują się od oskarżania polityki generalnego gubernatora, która przy pierwszych wypadkach nawet przez dzienniki przychylne rządowi, jako przez Times zupełnie ganioną bywała; obecnie żadnego nie ma powodu do nagany, młodemu bowiem rządcy Gwalioru pozostawioną została najwyższa władza, a angielski protektorat dostatecznie zapewnia wpływ angielski; usprawiedliwiają niektórzy wypadki wojenne wywodami różnego całkiem od dawniejszych wypadków położenia rzeczy obecnych. «Jest to całkiem coś innego, » mówi Morn. Chronicie, «rozszerzać zabory po za granice nasze, któreśmy sami uznali zą natu» raine, a całkiem różne od postępowania, wskutek którego anomaliczue owe i z nazwiska niepodległe królestwa, które leżą wewnątrz albo nawet jako Gwałior w samym środku naszych posiadłości, i ich spokojność naruszają, pod nasze dostać się mąją panowanie. Wierność Zaiste zachowaną być musi dla książąt i książęcych familii, ale my z naszej strony bynajmniej sumienia naszego nie nadwyreżym, jeźli kTaje, które już naokół zamknięte są naszemi posiadłościami, po śmierci książąt, którzy żądnych po sobie nie zostawili dziedziców i żadnego uporządkowanego systemu rządu, do naszego wcielimy państwa. ]Nie widzim bynajmniej przyczyny, dla czego rząd barbarzyński dla czczej formy ma pozostać nienaruszony.« Times wprawdzie nie wypowiada tego jasno; objawia ona tylko swą obawę, iż w przyszłości będą zachodzić podobne wcielenia pańsW, których usprawiedliwienia ona również podjąć się nie może, jak teraźniejszy generał gubernator, który dla tego też w krokach swoich nader ostrożnie postępował. Z tego co się stało, Times okazuje się być zadowolnioną.« .Będziem i nadal protektorami naszego, sprzymierzeńca; pozostawiamy mu najwyższą władzę, i mamy nadzieję, iż i nadal będziem wywierać angielski wpływ na dworze'jego. Można wszakże słusznie się zapytać jak to długo trwać będzie. Jakie możem zaręczyć za to, iż monarchia, która już słabą być się okazała w dotrzymaniu dla własnego bezpieczeństwa zrobionych układów, zdatną będzie, gdy już obca broń jej pomoc niosła, dotrzymać nowych układów dla' własnej dalszej exystencyi? Myśmy wprawdzie wy cy i przeciw nam, aleśmy nie ustanowili rządu, któryby dość był silnym i dobroczynnym dla rządzonych. I)la tego przyjdzie czas, kiedy druga interwencya potrzebną się być okaże, wywołana przypomnieniem naszych teraźniejszych zaborów i niedokładnością ich następstw; widzieć będziem, iżeśmy dwie krwawe stoczyli bitwy, aby wywołać koniecznie trzecią. Ze jednakże Lord Ellenborough, przyjmując ton ten umiarkowania przeciw ujarzmionym nieprzyjaciołom i swemu spokojnemu sprzymierzeńcowi, poszedł za polityką daleko w przyszłość zazierającą, albo przynajmniej z obrachowaną działał przebiegłością, zaprzeczyć trudno. Ma on przykład swego poprzednika za blisko przed oczyma, aby miał się wystawiać na długą wojnę a późniejszą inlerwencyą zostawi zapewne bardzo rozsądnie swemu następcy. « Pan Olozaga przybył tu dziś z Lizbony. Według urzędowych raportów Ministra spraw wewnętrznych, liczba zapisanych ubogich w 584 okręgach Anglii i Walii, wynosiła w roku zesz. 1,303,089, z których 201,927 otrzymywało wsparcie w domach przytułku i pracy, a 1 mil. 101,162 po za lemi domami. W roku 1842. było ubogich 1,208,032. W r. 1843. wsparcia wynosiły 3,622,305 f. szt., w 1842. r. zaś 3,406,966 f. szt. Dzienniki wschodnio-indyjskie opowiadają osobliwszy przykład" pobożuości indyjskiej, ślub jednego Bramina, który postanowił zwiedzić przylądek Komorin, i co zapewnie doląd już wykonał. Kulając się odbywa całą drogę, i przebywa tym sposobem pół do trzech ćwierci mili na dzień. Mieszkał on w Benares, odbył tę całą długą drogę kulając się, na co potrzebował 9 lat i b miesiące czasu. W tej podróży obwija głowę i całe ciało w grube sukno, i/gdy skończy taki dzienny pochód, odbywa nabożeństwo i resztę czasu przepędza z familią, która towarzyszy mu w pojeździe. Gdy się kula w drodze, podaje mu jego syn, 12łetni chłopiec, posiłek, a muzyka wsi, którą rano opuszcza, towarzyszy mu do jego następnej stacyi. Tysiące zbierają się ua jego drodze i podziwiają tak nabożnego męża. Jeżeli w drodze napotykał staw, rzekę lub inne miejsca, gdzie nie mógł się kulać, wledy zwyczajnym sposobem przebywał te miejsca, ale przybywszy na drugą stronę, kulał się tam i napowrót, dopóki nie wynagrodził to co pominął. Przybywszy na przylądek Komorin, chce tam zasadzić pewne drzewo, i tak długo tamże pozostać, ażswemu bożyszczu, które czci, złoży w ofierze pierwsze owoce z niego; poczem całą napowrót drogę odbędzie znowu kulaniem się. J estto silny mężczyzna, około 40 lat stary. Jego osobliwszy ślub miał mu zapewnić nie małe korzyści. My uważamy ten postępek za głupstwo, lecz Indyanie widzą w nim dowód wielkiej pobożności; ale to nie jest zapewnie ani jeduein ani drugićm, tylko dobrą spekułacyą, gdyż nabożni Indyauie obsypują go podarunkami. O powodzie tego ślubu opowiadają w następujący sposób: Bramin ten nie miał dzieci, a ponieważ go to mocno trapiło, ślubował przedsięwziąć w powyższy sposób rzeczoną podróż, jeżeli bożyszcze udaruje go synem. Poczerń urodził mu się syn, który mu właśnie towarzyszy. Ale dziecko to ociemniało, gdyż ojciec z tą podróżą się ociągał. Nareszcie Bramin rozpoczął podróż i syn jego odzyskał wzrok. Szwecya i Norwegia. Z S z t o k h o l m u, d. 8. Marca. Stats-Tidning donosi o zaszłej dzisiaj śmierci N ajj. Króla Karola Jana w sposób następujący: «Potężny Król Szwecyi, Norwegii, Gotów i Wendów, Karol XIV. Jan, po długiej chorobie dnia dzisiejszego w Piątek d. 8. Marca, o pół do 4. godz. z południa ku największej żałości obecnie nam panującego N. Króla, N. Królowej, N. Królowej wdowy, JKW. Księcia Następcy tronu i całej rodziny panującej, nie mniej wszystkich wiernych poddanych, śmiercią łagodną życie doczesne zakończył. Nasz obecnie panujący Król O s kar, Król Szwecyi i Norwegii, Gotów i Wendów, udzielił i podpisał natychmiast w Radzie Stanu swoje Królewskie przyrzeczenie (Konunga - f6rsakran), poczem Rada Stanu, generalieya, dwór, teraźniejsi szefowie pułków i sztabów, Sądy, Prezesowie i naczelnicy władz N. Królowi przysięgę wierności i homagium wykonali.« - N. Król Os kar 1. wydał pod względem wstąpienia swego na tron następującą proklamację: »My Oskar I., z łaski Bożej Król Szwecy, Norwegii, Gotów i Wendów, zwiastujemy Wam wszystkim, Naszym wiernym poddanym, w Szwecyi zamieszkałym i osiadłym, Nasze szczególną przychylność, łaskawe przywiązanie i życzliwe chęci z Bogiem Wszechmogącym. Z tem pierwszem królewskiem Naszćm pozdrowieniem obwieszczamy całemu Szwedów krajowi poselstwo ciężkiego utrapienia. Nasz uwielbiany rodzic, Król Szwecyi, Norwegii, Golów i Wendów, Karol ---XIV- Jan, przeniósł się na łono wieczności. Z znakomi przeszło ćwierć wieku z niezachwianą siłą wolności i praw waszych bronił i bezustannie nad dobrem kraju czuwał, śmierć do lepszego go przeniosła świata, aby tam wiekuistej dostąpił nagrody, podczas kiedy roczniki wszelkich cza sów wiekopomne czyny i wielkie przymioty zwiastować będą, które go na dwa trony wzniosły i Mu miłość i wdzięczność dwuch przezeń połączonych ludów zjednały. »Wstąpiwszy teraz na połączone trony Szwecyi i Norwegii nad obydwoma państwami stosownie do zasad i w roku 18 15. przez S tany Szweckie i Storthig Norwegski uchwalonych attów państwa rządzić będziemy; udzieliliśmy więc niniejszem Nasze przyrzeczenie król., ustanowionę podług uchwały sejmowej z r. 18 10. »Szanując wyrok Opatrzności i błagając jej potężne'j pomocy, czujemy w naszein głębokićm utrapieniu kojącą pociechę, ze kiedy sami zawsze usilnie o wypełuiauie Naszych królewskich powinności starać się będziemy, wasza wierna miłość od zgasłego monarchy na N as przejdzie i rządy Nasze uświetni i uszczęśliwi. Pozostając Wam z królewską Naszą łaską przychylni polecamy was Bogu Wszechmogącemu! Dan na zamku w Sztokholmie, dnia 8. Marca 1844 roku. Oskar.« Niemcy. z Pran K fort u u. M., d. 13. Marca. Środki, których się chwycił rząd bawarski przeciw ewangelickiemu zakładowi Gustawa Adolfa, wywołały w mieście nasze in tein głębsze i dotkliwsze wrażenie, iz właśnie tutejsze główne zgromadzenie, przed ogłoszeniem zakazu, dwom uciśnionym protestanckim gminom w Bawaryi, w Passawie i Unterallenbernheim, wsparcie przekazało i ono przysłało. Pic nią - «dze przeznaczone na cel ten w obudwóch miejscach przez władze rządowe zabrane i tutaj odesłane zostały z napomnieniem, aby na przyszłość zaduych podobnych wsparć do Bawaryi nie przesłano, w przeciwnym bowiem razie przesiane summy zwrócouemi nie będą, ale raczej obróconemi zostaną na cele publiczne lub na inne cele zakładowe. Indye Wschodnie i Chiny z Alexandryi, dn. 22. Lutego. N adeszła dziś poczta Indyjska. Z ostatnich doniesień wnosić było można, że sprawy Gwalioru spokojnie się zakończą; przeciwnie, dnia 29. Grudnia przyszło do krwawej bitwy, w której Anglicy wprawdzie zwyciężyli, ale wielką ponieśli stratę. Poległo dziewięciu oficerów, pomiędzy którymi Generał Churchill i Pułko wnik Sanders, a 40 innych ranionych. Z dzienników Indyjskich pokazuje się, że straty te przypisują naczelnemu Generałowi Sir Hugh Gough i Lordowi Ellenborough, ponieważ w sidła zaszli i jak gdyby bitwy czekali. Pomimo to wydano twierdzę Gwalior wojsku angielskiemu, a w przyszłości dostawi Gwalior sic din regimentów piechoty i stosowną liczbę konnicy. W bitwie rzeczonej mieli Anglicy 14,000 ludzi, nieprzyjaciel około 15,000 (?) i znaczną artyleryą. Anglicy przyznają, ze nieprzyjaciel z rzadką walczył odwagą i wytrwałością, kanonierzy padli pod bagnetami, ani jeden stanowiska swego nie opuścił. Skrzydło pod Generałem Grey, liczące 7000 żołnierza, wytrzymało bitwę przeciw 12,000 i znaczne) artyleryi, z której 20 dział zabrano na równinie Punniar; tu to podobno piechota angielska cudów waleczności dokazywała. - Wiadomości z Bombaj sięgają aż do dnia 1. Lutego. Z Kalkuty donoszą tylko o aukcyi na opium z 6000 kist. - Szkody wyrządzone przez ostatni pożar w Kantonie cenią na cztery miliony dolarów. - Z Macao donoszą na dniu 28. Grudnia, że handel tameczny w nader smutnym jest stanie. Rozmaite wiadomości. Ze Lwowa, dnia 12. Marca. - Po krótkiej chorobie (na zapalenie płuc) dnia 8. Marca, w 65 roku życia swego, rozstał się z tym światem An toni Hrab. Kar ś nick i, J. C. K. M. rzeczywisty Podkomorzy, z charakterem dymisyonowany rotmistrz C. K. wojsk, i członek Stanów Królestw Galicyi i Lodomeryi. Oto szereg tytułów, które się w progu smętarza rozstają z umarłym, oto zewnętrzna wystawa, którą, gdy pogrzebowe światła pogasną i jęki dzwonów przebrzmieją, maszynista śmierci pod ziemię spuszcza!- Inne, trwalsze nad te chwilowe blaski, zostawił ś. p. zgasły po sobie wspomnienie. Z żelazną pracowitością, z nadwątleniem zdrowia oddawał się on pracy umysłowej i arlystowskie 'j, między pióro i pęzel podzielił wszystkie chwile życia swego, godzina codziennej przejazdki lub przechadzki była mu jedyuem wypocznieniem. Śmiało można o nim powiedzieć słowa Rzymianina: Nulla dies ab fuit, quin linea du eta supersit. O gorącem zamiłowaniu pracy, które jakimkolwiek uwieńczone skutkiem, już przez sarnę gorliwość i szczere chęci wszędzie i zawsze na uj. 'e zasługuje, świadczy liczny szereg dzieł, z kusych niektóre już drukiem ogłoszone, jak: Pisma Anton Hr. Karśuickiego w dwóch tomach, zawierające wiązkach ludzi Sylwijusza Pellico, przełożył z włoskiego; Wspomnienia woj enne z r. 1796. i 1797. nad Renem; Wyjątki z powtórnej podróży do Włoch; - niektóre przedstawione na tutejszej scenie, jako to: Polowanie na pokojach Królowej, Anglik na Podlasiu, Przewóz przez rzekę Sołę, Szwedka; -a znowu inne zostające w rękopisach. Pi<;kuiejsze'm wspomnieniem zapisał się ś. p. zgasły w sercu tych, którzy go bliżej znali. Rzadka skromność, słodka uprzejmość, prawe serce dla ziomków, skora i chętna uczynność, światłe przesądem nie zaćmione zapatrywanie się na godność człowieka, 010 poczet cnót, które wieńcem przy jego grobowcu stoją. Cześć Twojej pamięci zacny mężu, godny rodaku! Czytelnikowi z powodu Orędownika naukowego nadesłał R. W. Berwiński. (Dalszy ciąg) Wracając na chwilę do opinii publiozne'j, dodać muszę, że wczasach burzliwych, w których namiętności biorą górę nad zimnym rozumem, może się ona wprawdzie chwilowo obłąkać, zagłuszona szczękiem broni, d*.iką wrzawą walczących, tryumfalnemi okrzyki zwycięzców, jękiem zwyciężonych; - ale się to nigdy nie dzieje w pokoju, kiedy każdemu dosyć pozostaje czasu do bezstronnego zastanowienia się i zimnej rozwagi;-tu opinia nikogo bezzasadnie nia obwini; - również w;ęc i o Maciejowskim, Grabowskim, i innych nie wyrzeka sądu swego bezzasadnie, ale się gruntuje na ich pismach drukowanych i nie drukowanych dotąd. - Co bowiem do owego listu Grabowskiego, z którego najmniej rażący i wyraźny wyjątek przytoczyć mogłem w przeszłej mojej, korrespondencyi, choć go Redakcya Orędownika za podrobiony ogłosiła, pozostanie on jednak autentycznym, a czas i przyszłość może bliższa od tej, do której Orędownik appelacyą założył, dostatecznie go o tein przekona. - D z i - wić tylko powinno, że ludzie tak dalece niby sumienni z jednej strony, że nawet głosu publicznego nie przyjmnją za ostatnią instancyą, z drugiej znów taksą lekkomyślni, że w rzeczach najwyższej wagi dla kraju bezzasadnie wyrokować się ośmielaią. Redakcya Orędownika niełylko nie może mieć żadnej pewności o autentyczności lub nieautentyczności rzeczonego listu, - ale co gorsza, że go wcale nie zna, a przecież twierdzi, że jest podrobionym!-Należało, zdaje mi się, nie być lak porywczym w wyrokowaniu, jeśli nie przez wzgląd na dobro kraju - toć już nareszcie przez wzgląd na własne dobro, - bo nic gorszego dla pisma i pisarza jak stracenie wiary i kredytu u czyleluika. - N ależało więc pierwej dowiedzieć się o źródło, z jakiego pochodzi - zapytać się samego autora, lub jego najbliższych przyjaciół, z których p. Al. Prz. up. byłby Redakcyi przyznał, ze list ten jest istotnie listem Grabowskiego, chociaż w najlepszej myśli pisany;-co się oczywiście za uniewinienie przyjąć nie da, bo gdyby go można w dzisiejszych okolicznościach całkowicie ogłosić, przyznałby każdy, że tak głębokich planów i tak skutecznie mogących działać na zgubę słabszej a korzyść mocniejsze'j strony, nie używa się za maskę dobrych celów.-Zresztą Wallenrodów kraj nie chce i nie może przyjąć, - bo jak Słowacki mówi: »Walleurodyczuość, czyli Wallenrodyzm Wprowadza pewien do zdrady metody zm!Z podobną lekkomyślnością jak w sądzie o autentyczności listu Gr., postąpił sobie znów Orędownik względem p. D., twierdząc, że dopóki nie złoży dowodów, iż w wioskach swoich nadał chłopom własność, uwolnił ich od zaciągu, einancypował od bala, włodarza i ekonoma -, dopóty p. D. pozostanie wilkiem w baraniej skórze; - pierwej spytać należało, czy p. D. miał wioski, kt ó re mi by dowolnie mógł rozrządzać?.. A przypuściwszy to nawet ciekawa rzecz, jakieby to i jakiego rodzaju dowody składać Orędownikowi na to, że w wioskach p D. uwolniono chłopów, że im pozakładano szkółki i o ś w i e c a n o? . .. Może świadectwo na piśmie od Ko llImissarzasp rawnika? ! Co zas Orędownik powiada, że dążenia ludowe powinny się mierzyć nie z krzyków, ale z czynów - któżby mu w lem nie przyznał słuszności! Tylko że Redakcya nie wie, albo wiedzieć nie chce, że znowu nie wszys tko jest krzykiem, co od razu nie jest czynem,a że znowu słowo wyrzeczone staje się już poniekąd czynem; iuaczej musiałaby Redakcya wszystko to, co w swoje'm piśmie wypowiada, lak dobrze nazwać krzykiem, jak jej się to podobało nazwać w Przeglądzie, wRoku, wTyg o dniku ild. - Ktonieino - gąc zasad swoich urzeczywistnić w p rak t Y c e -przeprowadzaje i rozgłasza słowem i pismem, ten je urzeczywiszcza, że tak powiem wt e 0ryi, - stara się, aby zasady te wyrobiły się pierwej, a później znalazły powszechne przyjęcie- i lyui sposobem wiarę swoją już zamie by się nie przydały!*) - Choćby więc p. i), był miał wioski, a dla chwilowych okoliczności nie mógł w nich nadać wolności chłopom; jeżeli słowem i pismem dowodził, że taki tylko krok może kraj zbawić, już tym samym czynem dowiódł, iż jest prawdziwym przyjacielem ludu i dobrym synem Ojczyzny; - chyba że Redakcya Orędownika odpowie znowu: «to być nie może, bo p. D. urodził się Kasztelanicem, p. G. zaś hrabią - obadwaj byli swego czasu obrońcami praw ludu, obadwaj są i będą renegatami! « - Wolno Redakcyi w ten sposób kompromitować swoją logikę - to jednak pozostanie niczmieunćin, że Redakcya powtarzająca potwarze p. Z.... zasłużyła sobie razem z nim na zarzut oszczerstwa i kłamstwa. Wybaczy mi czytelnik, żem go sprawą p. D. tak długo zajmował i truduił; ale sądzę, że gdzie idzie o potępienie człowieka, lub odwrócenie rzuconych nań kalumnii, nigdy nie można za mało być porywczym, lub za wiele nudnym. Dziwnie to zdanie brzmieć musi w moich ustach po przeczytaniu tego, co Orędownik o mnie powiedział, ze bez najmniejszego roztrząsania rzeczy, bez najmniejszego względu na położoną zasługę, gotówbym powiesić stu autorów Koliszczyzny, Soplicy, Pamiętników o dawnej Polsce itd. - Nie objawiam mego zdania co do tych autorów, ale podzielając z Orędownikiem zdanie o potrzebnej rozwadze w sądzeniu i potępianiu ludzi, objaśnić powinienem czytelnika, jakie też powody mogła mieć ta rozważna Redakcya do potępiania i zabijania p. D. (według nauki religii zabija się nie tylko na ciele). - Zdaje się, że obrońcom wymienionych autorów potrzeba niesłychanie zawinić przeciw Bogu i ludziom, aby przez nich być potępionym. - Otóż ja czytelnikowi powiem, czem p. D. tak srodze Redakcyi zawinił; - wydrukował on w artykule swoim w Roku, że Or ę do w n i K arystokraty czny eh zasad wegetuje-i otóż to ta okropna zbrodnia, która obrońców Bejły, Gr. Ma. spowodowała do wyrzeczenia na samprzód, że p. 1). oszukuje młodzież -a później, że jest na tej samej drodze, którą idzie renegat G. Należałoby tu właśnie roztrząsnąć, czy p. D. prawdę o Orędowniku powiedział-a jeśli się *) Przykro jest, ze z powodu Redakcyi rędownika mówić (u muszę o rzeczach powszechnIe znanych i za pewniki przyjętych;- ale lejro u'iiilovac nie można, kiedy nam rozprawiać przyjdzie z ludźmi zlej woli luli zaniedbanej edukacyi; - od rudynientów zawsze wtedy zaczynać trzeba. pomylił, czy Redakcya nie powinna była w inny, godny siebie i czytelnika sposób, dowieść mu tej pomyłki; - ale porzucając już raz osobisty interes Redakcyi Orędownika i pana D., zwróćmy się do kwestyi ogólnej i ważnej i zobaczemy, dla czego Redakcya Orędownika staje w obronie Ma. Gr., Rz. i innych; - ze słów obróconych do mnie sądzić można, że ją do tej obrony skłania położona zasługa;-zasługą zaś tych panów jest to, że wydali dużo dzieł z talentem i nauką pisanych. Tak sądzą ci, którzy od piszącego nic więcej nie wymagają, prócz talentu i nauki - którzy nie wiedzą, że talent i nauka ze złym charakterem połączone i ku złym celom obrócone, Ha bronią w ręku rozbójnika! (Dalszy ciąg nastąpi.) CZARNE OCZY. Powieść Pmitofla, ogłoszona przez Eleonorę Sz tyrmer. (Ciąg dalszy. ) BISIOBYA OBRAZU. liil'iimliini.... jubes renorare dolorem. Virg. En. 11. 3 Wielki to jest obowiązek rodziców - rzekł Pułkownik wzruszony, czuwać od młodości nad wychowaniem dziatek, bo i Bogu kiedyś przyjdzie się z tego zdać rachunek, i cały charakter ich najwięcej od edukacyi rodzicielskiej zależy. Antonina była nasze m pierwsze'in i długi czas jedynem dzieckiem. Od urodzenia kochaliśmy ją niewymownie , pieściliśmy nieustannie, unosiliśmy się nad każdym jej przymiotem, szczególniej nad dziwną urodą, i zupełną we wszystkićm zostawiliśmy jej swobodę. Prawdziwe zaślepienie na nas padło! Córka opanowała nas zupełnie. Ja, com słynął kiedyś w pułku z tęgiego charakteru, w domu nie śmiałem w niczćm jej się sprzeciwić. Matka też, co później inne dzieci tak przykładnie poprowadziła, dla tej dziewczyny była tylko pokorną sługą. Już w dziecinnych latach najmilszą jej zabawą było wdzięczyć się do chłopczyków, łudzić ich i kiedy ją który polubił, obojętnie go porzucać, a stawiać sidełka na drugiego. - Wypadające zląd zatargi miłosne i maleńkie rozpacze kawalerów bawiły nas, i zamiast żeby się osrożyć IIa młodą zalotnicę, samiśmy jej poklaskiwali. Mój Boże! jak to boleśnie przypominać sobie teraz własne winy! bo powtarzam ci, że myśmy ją przez nasze zaślepienie zgubili. Zalotność, lekkomyślność i jakaś namiętna żądza doprowadzania mężczyzn do roz jały. Kiedy dorosła, jedyną jej myślą było zawrócić komu głowę i potem drwić sobie z nieboraka. Miała kilka pięknych partyj, ale wszystkie się rozchwiały. Jeden młodzieniec odebrał sobie życie. Błagaliśmy ją ze łzami zęby się upamiętała. «Ojcze kochany, rzekła mi żałośnie, chcesz-że, żebym bez wyboru, bez miłości rzuciła się na szyję pierwszemu, kto zażąda mojej ręki?« Nie wiedziałem co jej na to odpowiedzieć i wszystko znów poszło dawnym trybem. Młodzież dawała sobie słowo nie przystępować do niej, nie rozmawiać, nie tańczyć, a jednak jak się Antosia pokaże na balu w Kaliszu, jak spojrzy na którego, to jakby oczarowany tym uroczym wzrokiem, natychmiast duszę by jej gotów oddać. Jakaś tajemnicza potęga była w jej oczach, to ci każdy potwierdzi kto ją znał. Raz latem, na wsi, dano mi znać że pewien cudzoziemiec, podróżny, któremu na drodze powóz się zepsuł, stanął gospodą w chłopskiej chałupie i nic nie robi, tylko sobie węglem na ścianach jakieś dziwolągi kreśli. Korzystając Z pięknej pogody, poszedłem sam zobaczyć nieznajomego i oliarować mu we dworze szlachecką gościnność. Był to średnich lat Niemiec, maleńkiego wzrostu, chudy, na cienkich jak badyle nóżkach, z dziwną twarzą i jakąś djabelską ironią w spojrzeniu. Cala persona jego, jakby na sprężynach zrobiona machinka, odznaczała się nadzwyczajuą ruchliwością. Czoło miał ogromue z dwoma wielkiemi po bokach guzami- Po krótkiej rozmowie, pokazało się, że to był malarz, a ponieważ od dawna życzyłem sobie mieć w kościele obraz męczeństwa mego patrona Święte go Wawrzyńca, zrobiłem mu więc propozycyą, czyby nie mógł się tego podjąć. - Zgodził się chętnie na moje żądanie, nawet jakiś blask artystycznego zapału ożywij jego oczy, ale kiedy idąc z nim do dworu, wspomniałem o honorariach, chudy wstrząs! się cały, zaczął diyptać na miejscu jak gdyby nóżkami bębnił po ziemi, wyrabiał różne grymasy ciągle piszcząc desperackim głosem Ser crr roili bIcP taufen J 5Iar£TcPcII! bid) felbft, mit IIJKIIJ Ijnb «Blut, S 6iartindjcn! nareszcie strącił sobie kapelusz z głowy i podbiwszy go nogą jak piłkę, w najzabawniejszych susach umknął do swojej gospody. Podniosłem artystowski kaszkiet i powróciwszy do dziwaka, z wielką trudnością poprawiłem moją nieostrożność. Zona przyjęła go jak mogła najuprzejmiej , i, czego się nie spodziewałem, Antosia słuchała do późnej nory z osobliwszem zajęciem się mistycznej jego rozmowy omalaia ... Zaraz nazajutrz naciągnął płótno i zaczął malować obraz, ale dla roboty wybrał sobie umyślnie pokoik na górze, zawsze starannie się w nim zamykał i nikogo do siebie nie puszczał. Wieczory przepędzał z nami, zadumany i milczący jeśli nie było Antosi w pokoju. Wtedy niczego nie można się było od niego dowiedzieć, zdawało się że usta jego nie umiały nic więcej wymówić jak: "graultin llntoninc jiirtU bocP nid)t?" Ale kiedy Antosia siądzie koło niego, albo pozwoli mu towarzyszyć sobie na spacerze, wtedy język i oczy i cała łjgurka jego przybierają nadzwyczajną ruchliwość; Niemiec szwargoce i kręci się i grymasuje za dziesięciu. Z początku zwracaliśmy uwagę na ich rozmowę, lecz przekouawszy się, że w niej nigdy nie było nic do zganienia, oprócz może exaltaeyi malarza, bez której zresztą nie mógł słowa powiedzieć, patrzalismy na nich potem tylko z daleka. Po niejakim czasie artysta zaczął straszne dziwactwa wyrabiać, a Antosia drwić sobie z niego. Nie podejrzewaliśmy bynajmniej, że ta nowa fIXa* cya pochodziła z miłości, i z miłości nieszczę» śliwej. Antosia zrobiła z nim to samo, co z in« neini. Doprowadziła go do szału, a potem w jednej chwili potargała całą ognistą tkankę jego affektów. Prawdę powiedziawszy, artysta powinien był się sam domyślić, że kojigacya z naszym domem, z wielu względów była dla niego niedorzeczuem marzeniem; wszakże nic dziwnego, że mu ta myśl nie przyszła do głowy, bo passy a i rozum, w jednej kwaterze nigdy nie mieszkają. Owo w tym to czasie, o niezwykłej porze, rano, malarz wszedł raz do salouu i z jakąś rezyguacyą prosił córki żeby mu ostatecznie powiedziała czy go kocha lub nie? Antosia siedziała na ottomance z pieskiem na kolanach, i na zabawne pytanie artysty, odpowiedziała mu z ironią: «Pozwalam Panu wymalować mój portret i pytać się u niego o odpowiedź« Niemiec osłupiał, wytrzeszczył dzikie oczy, uderzył się pięściami w skronie i w szaleństwie wybiegł z pokoju. Nie znaleziono go nigdzie. W jego standy! leżały na podłodze poszarpane kawałki niedokończonego obrazu S. Wawrzyńca, na których zostały ślady cudownego pędzla. W kilka dni Antosia zasłabła na ospę naturalną, która pomimo największej ostrożności, zupełnie twarz jej oszpeciła. Z całej piękności zostały jej tylko owe śliczne czarne oczy. Rozpaczy biednej dziewczyny, kiedy pierwszy raz spojrzała w lustro, nie jestem w stanie opisać. Dla uniknienia szyderstwa Świata, postanowiła nikomu z obcych się nie pokazywać, wyrzuciła wszy w nim kamieniem, ciągle płacząc i martwiąc się bez miary. Równo w rocznicę fatalnej sceny z malarzem, wieczór był cudownie piękny; Antonina siedziała samotna w swoim pokoju, przy oknie, które wychodziło do ogrodu, wtem ktoś wybiegł z poza drzew trzymając przed sobą ten sam obraz, który kupiłeś na licytacyi, i postawił go przed samem oknem. Zobaczywszy cudowny konterfekt dawnej swojej urody, nieszczęśliwa wydała przeraźliwy krzyk rozpaczy, któremu w tej samej chwili odpowiedział przeciągły, okropny śmiech kogoś za obrazem, i ztamtąd rozległ się głos: fd)6n Siebten! fd)iin2iebd)cn! ttbu! ulju! bin ocrriictt geworben! - Od tego momentu jakieś obłąkanie napadło na biedną naszą córkę, i w krotce potem umarła. Co się zrobiło z artystą nie wiem, później dowiedziałem się, ze tu w Warszawie siedział u Bonifratrów, cichy, ponury, z wzrokiem sztywno utkwionym w swoje malowidło. (Dalszy ciąg nastąpi. ') Koncert na korzyść nieszczęśliwych tkaczy w górach Szląskich dnia 25 Marca r. b. wieczorem o godzinie 7mej w sali Hotelu Saskiego. Wykonane zostaną: 1) przez członków muzyki wojskowej, dyletantów i wielu innych Symfonia heroiczna L. Beethovena; 2) przez członków towarzystw śpiewu kilka śpiewów z «Pausta« kompozycyi Xiecia Radziwiłła. Bilety wejścia po 15 sgr. są do nabycia wksięgarniach P. Mittlera i Stefańskiego, wieczorem zaś podczas koncertu przy kassie. OBWIESZCZENIE. Do publicznego wydzierżawienia do sukcessorów młynarza Michała S c h u l t z należącego pod Naramowicami w powiecie Poznańskim pod Nr. 21. położonego Wilczego Młyna (W olfsmiihle zwanego) ua rok jeden, zacząwszy od 1. Kwietnia r. b., wyznaczony jest termin licytacyjny na dzień 29. Mar ca. r. b. zrana o litej godzinie przed Ur. Crousaz Assessoren! Sądu Głównego w miejscu posiedzeń Sądu naszego. Ochotę dzierżawienia mających wzywamy niiliejsze'm z tem nadmienieniem, źe przed dopuszczeniem do licytacyi kaucya w ilości 50 Tal. złożoną być musi. Poznań, dnia 17. Marca 1844. Król. Pruski Sąd Ziemsko-miejski. W dniu 23. m. b. wyjeżdżam ztąd do Lipska na jarmark. Donosząc to Szanownej Publiczności proszę aż dotąd mnie swemi względami w zakupywania tureckich towarów łaskawie zaszczycać. Paweł Georgiewitz z Konstantynopolu w Bazarze. 552' 0/u; W mieście Krakowie pod liczbą 338. IIJ )I( w Rynku głównym, dnia 15. Kwietnia i gg £ dalszych r. b. przed Strzelbickim Nota- * III ryuszem publicznym odbywać się będzie IIJ t licytaeva w postępowaniu spadkowem IIJ , 3000 butelek win Węgierskich z r. 1811., ¥ IIJ i 200 butelek z r. 1784., dobrze zakon - IIJ IIJ serwowanych, za gotową srebrną monetę. U; Skład owego sławnego olejku kokosowego Soda mydła fabryki J. S. Douglasa w Hamburgu, jako i angielskiego i francuzkiego mydła gotowaluiego jest w Poznaniu u Pana J f L l a w i r przy ulicy Wrocławskiej Nr. 141. III T. Muller u ił krawiec z Berlina przy ulicy MolkenKni) markt Nr. 14. poleca się wysokiej szlabgg chcie i prześwietnej publiczności na nu; następujący jarmark ze znacznym skłaIIIH dem gotowych ubiorów męskich, ro p bionych pod jego przewodnictwem. .Jhl Ręcząc za dobrą i elegancką robotę uIg/3 prasza o łaskawe odwiedzanie. Skład III jego znajduje się przy Wrocławskiej pa ulicy w Hotelu Saskim na dole pod IN rem 5tym. ISerliiiskićj. Sto- I Aa 1'''- kurant papie- gotoI prC.l rami. wizną. Murs giełdy Duia 18. Marca 1844. Obligi długu skarbowego . . Prusko - ans*, obligi z r. DioD. 4 Obligi premio w handle, morsko Obligi Marchii Elekt, i N owej Obligi miasta Berlina . . . . Gdańska w T. . Listy zastawne Pruss. Zachód. » AV. X. Poznańsko » » dito » Pruss. Wschód. Ą » Pomorskie... » »March. Flek.iN. » Szląskic. . . . Frydrychsdory. . . . . . . . Inne monety złote po 5 tal. . Discouto. . . . . . . . . . . . . A lt c j e D ro gi żel. Beri. - Poczdamskiej Obligi upierw. Bcrl. - Foczdains. Drogi żel. Magd. -Lipskiej . . Obligi upierw. Magd.-Lipskie . Drogi zel. Berl.-Anhaltskiej . Obligi upierw. BerI. -Anlialtskie 4 . Drogi żel. Dyssel. Elberfeld. 5 Obligi «pierw. Dj ssei.- Flberf. 4 Drogi żel. Reńskiej . . . .. 3 Obligi upierw. Reńskie .... 4 » od rządu garantowane. II, Drogi żel. Berlinsko- Fraiikfort. 5 Obligi upierw. Bcrl. - Frankfort. 4 Drogi żel. fcróriio-Szląskiej .. 4 dito LU. IL. . Berl.-Szcz.hit JI.i B. * - Magdeb. - Ralbersl. Dr. iel. WrocL-łSzwidu.-Froib. 101 i 101 90 100 101 48 100J 10.R loot 105 101 101 IOOi 13)]; 12 3 169} 155 96" 153 126 J 1174 135* 1201 126 100» 12* 4 103* 194 103 A 154 103f IIJ. t 99i 98}152 YIIJ 125*