KRONIKA MIASTA POZNANIA W Szkole Ludwiki stanęła przed nielada zadaniem. Młoda wiekiem, bo zaledwie 26-1etnia, miała udzielać lekcyj języka francuskiego w klasach wyższych, później nawet i w seminarjum nauczycieiskiem. Była postrachem uczenie, które bały się jej jak ognia, i postrachem kolegów, z którymi prowadziła zacięte kampanje o najróżniejsze drobiazgi życiowe. Mieszkanie w wspólnym gmachu szkolnym, nastręczało tu konfliktów dużo, a do tego dochodziły codzienne swary z sublokatorami domów i stała wojna z dyrsktorem, tym razem metodycznej i pedagogicznej natury. Dyrektor mało kogo lubił, ale panny Kory Mosch nie znosił poprostu. Zarzucał jej zarozumiałość, lenistwo, ba, nawet arogancję. Tymczasem panna Mosch borykała się, ile sił starczyło, z trudem pracy nauczycielskiej i zwolna, o dziwo, doprowadziła i poziom lekcyj i metodę nauczania do niebywałej doskonałości, mogąc śmiało zmierzyć się z swymi kolegami. Historycznym śladem jej działalności w Szkole Ludwiki był podręcznik do nauki języka francuskiego, który przez długie lata jeszcze, nawet po jej odejściu, obowiązywał w zakładzie. Panna Mosch pożegnała się z zakładem dzięki szczęśliwemu losowi, który w r. 1846 złączył ją węzłem małżeńskim z profesorem gimnazjum królewskiego, dr. Robertem Hepke, młodzieńcem bladym, spokojnym i nad wiek poważnym. Jeszcze szczęśliwsza fala wypadków politycznych r. 1848 wyniosła obojga do Berlina. Znajomość języka polskiego otworzyła dr. Hepkemu wstęp do ministerstwa spraw zagranicznych, gdzie doszedł stanowiska wysokiego 24f'). Rówieśnicą panny Mosch, a zarazem jaskrawem jej przeciwieństwem w Szkole Ludwiki była natomiast panna Matylda Hepke, siostra doktora Hepkego. Należała do pierwszych wychowanek Szkoły Ludwiki i była sierotą. N a studja jej łożyła, niewiadomo z jakich powodów, X. Ludwika Radziwiłłowa, potem może ze względu na pamięć protektorki Szkoła Ludwiki 245) Mott y: l. c. V. 134-136. A. U. D. Personalchronik d. Lehrer d. Luisensch. 1837-01. A. K. Akta Szk. Ludw. nr. 24, 50.