.. G A Z .Jl1T iŁ VVielkiego POZNAN Xi stwalEGO Nakładem Drukami Nadwornej W Defeera i Spótki. .nrB3. Redaktor: A. Wannomki. W Sobotę dnia 15. Marca. 1545. Wiadomości krajowe. PRUSSY. - Nieszczęśliwe położenie mieszkańców w niektórych częściach Prus wschodnich, jest w samej rzeczy okropnem. W powiecie oleckowskini n. p. znajdowało się przy końcu Lutego przeszło 4000 familii bez ziarnka zboża i bez zarobku. Nie było prócz tego w całym powiecie zaduych zepasów zboża do sprzedaży. Gospodaize dla tego już nie mąją nigdzie na zasiewy zboża, że tylko można było połowę oziminy oborać. W skutek deszczów, które przez całe lato padały, a później dla braku paszy padła przynajmniej czwarta część owiec i trzecia część rogacizny. Przez furmanki, których się z biedy za najlichszą cenę podejmowano, na pól zgłodniałe konie doszczętu prawie wyniszczały. Kapitałów na zakupienie zboża niema w całym powiecie. Lecz jeźli owe 4000 familii co do słowa, z głodu umrzeć nie mają, trzeba przynajmniej 30,000 szelli żyta przywieźć do powiatu. Również okropuem jest położenie Friedlandu nad Allą, miasta, które nam przedstawia obraz zupełnego upadku, od czasu sławnej owej bitwy, która się pod murami jego stoczyła. Wraz ze zniesieniem poddaństwa, które pod innym względem tak zbawienne miało skutki, wypuszczono po wsiach wielu ludzi, którzy jako Junstleute udali się do miast, gdzie i tak niebyło nazbyt wiele zarobku. Potem nastąpiła wojna i zamknięciegranicy rossyjskiej; drogi żwirowe zostawiły Friedland zdała od głównych gościńców. Już przed piętnastu laty panowała tam niezmierna nędza, wi<;cej niż trzecią część domostw zabito deskami, gdyż zapadłszy nie mogły już być zamieszkane. W roku 1844. wezbranie Alłi zarwało most, którego dotychczas jeszcze nie odbudowano, roku 1844. calkie żniwo w skutek deszczów i ulew zniszczało. Płaszczyzny, na których lud kartofle swoje sadził stały na pięć stóp pod wodą. Nadeszła wśród takich okoliczności zima, a teraz prawie dziewięć dziesiątych części całej ludności cierpi głód i zimno, przyte'm panuje szkarlatyna i nerwowe febry; Od dnia 9. do 16. Lutego na dwa urodzenia przypadało 12 pogrzebów. J eden z tak nazwanych majętniejszych, (to jest majętniejszych podług tamecznych wyobrażeń) głęboko został zmartwiony śmiercią swego dziecięcia. Na to mu rzekł jeden z wyrobników: »J akżeś Pan szczęśliwy, masz tylko (roje dzieci, z tych jedno jeszcze Pan Róg zabrał do siebie; ja mam sześcioro tego, wszystkie chorowały, ale wszystkie wyzdrowiały znowu.« W istocie umarłym zazdrościć można; robota zimowa, miócka po wsiach, ustała od czasu wprowadzenia młockarni. Żwirowe drogi daleko, a któż z resztą przy 19 do 23 stopniach zimna może tłuc kamienie? Najgrubszego żytniego chleba kosztuje funt 4 gr. pol., kartofli szefel złot, 4. Szczęśliwy ten, co może sobie wej zupy, gdyż sól dla tych biedaków za droga! Szczęśliwy, kto juz za dnia nie musi się rzucić na slańsko swoje, aby o głodzie i zimnie zapomniał! Dla tych, którzy istotnie do pracy są niezdatni, dla starców, kalek, ślepych, kassa ubogich zubożałego zupełnie miasta starczyć już nie może. Kiwby, mówi g a z e t a Vo s s a, wszedł wraz z lekarzem do chaty, widziałby tu rzeczy, o których ledwo w tajemnicach Paryża posłyszeć można. W uieopalanych dziurach, na 10 stóp długości, 8 szerokości i 7 długości napotkasz często trzy rodziny, z liczuem potomstwem! Na łóżku, to jest na Jożysku z liścia i słomy, zobaczysz dziecko nabrzmiałe od wodnej puchliny, któreby można jeszcze uratować, - ale zkąd weźmiesz na pokarm i lekarstwo. Kto jeszcze dać może cośkolwiek, ten daje, ale wszystko to nie wystarczy. Ze wszystkich tych bogatych datków i składek na zniszczonych powodzią, ani nas tu jeszcze kropelka niedoszła. Z obawą pytają się wszyscy, jak się to skończy? Jeszcze przyuajmnH j 8 tygodni przeminie nim ziemia roztaje. Już większa część ostatnie łóżko, ostatnią odzież sprzedała; a zkąd teraz dostaną pieniędzy na zakupienie kortotli do sadzenia? W okolicach miasta już częslo odwoływano się do dobroczynności, Friedland teraz z daleka tylko pomocy spodziewać się może, ale pomoc ta powinna być jak najprędszą. G a z e t a B a r m u donosi z Berlina pod datą 3. Marca: »Im szczerzej utyskiwamy nad wewnętrz nem religijnem wzburzeniem, im mniej temu zapreczyć można, że znaczna liczba dzienników stara się wszelkim sposobem zwiększyć i rozniecić rozjątrzenie wzajemne panujące między chrześciańskiini kościołami w naszem państwie, - tym bardziej ucieszył nas reskrypt miuisteryalny, który, jak się znajpewniejszych źródeł dowiadujemy wydany w tych dniach do cenzorów, aby jak naj ściślej trzymali się w osądzaniu broszur i artykułów piszących w tym przedmiocie, przepisów iustrukcyi cenzuralnej z dnia 31. Stycznia 1841. Wiadomości zagraniczne. F r a fi c y a. Z Paryża, d. 6. Marca. Dziennik Sporów czyni nad nowym lisłem pasterskim Arcybiskupa Rheimskiego następujące uwagi: «Jedno jest rzeczą jasną, t. j. że pod nazwiskiem Pana Dupiu zaczepić chcą uasze prawa, nasze wolności, cztery artykuły deklaracyi z r. 1682., organiczne artykuły konkordatu, wszystkie stare i nowe rękojmie broniące państwa i obywateli przeciw zamachom władzy duchownej. Chcąc nas uspokoić, powiada Arcybiskup, że granice władzy duchownej sam Bóg wykreślił. To być może; ale ponieważ pomimo to władza duchowna granice swoje często przekroczyła, przeto nas to bynajmniej uspokoić nie może; chyba że Pan Arcybiskup Bheimski n i e wierzy, że prawo rozdawania i odbierania koron leży w granicach władzy duchownej przez Boga zakreślonych. Zapewne leży i to w granicach władzy duchownej, odmówić Radzie stanu praw sądzenia, które mu prawa nasze przyznają, które dawne nasze parlamenta wykonywały, a bez których kościół nie tylkoby niezawisłym był od władzy cywilnej, ale nawet udzielnym. Władza uznająca tylko te granice, które sobie sama zakreśla, tylko te prawa i tych sędziów, których sobie sama nadaje, jest władzą nieograuiczoną. Przed rokiem oskarżono Biskupa Chalońskiego przed radą stanu; rada stanu oświadczyła, że zaszło nadużycie, a duchowieństwo nie reklamowało. - Teraz nie uznaje P. Arcybiskup Rheimski sądowniczej rady stanu, i odrzuca ją wyraźnie: postąpiliśmy więc, jak widzimy, o krok dalej. W czoraj zgromadziła się rada stanu aby dać wyrok w skardze podanej przez W. zachowawcę pieczęci przeciw znanemu listowi pasterskiemu X. Arcybiskupa Lugduńskiego, pod względem nadużycia. Było 47 radzców obecnych a wyrok większością 44 głosów przeciw 3 zapadły wyraża, że w wszystkich obwinionych punktach nadużycie zachodzi. - Zresztą twierdzą teraz znowu gazety klerykalue, że Arcybiskup Lugduński nie jest w Paryżu obecnym i wcale tu nie przybył. Skarga ministra przeciw listowi pasterskiemu tego prałata opiera się na trzech punktach: 1) ponieważ tenże deklaracyą 2 r. 1682. potępił; 2) ponieważ się do buli auctorem [idei odwołuje, której do Francyi nigdy nie przypuszczouo i która owe 4 artykuły wspomnianej deklaracyi potępia; 3) ponieważ zaczepki przeciw konkordatowi wymierzył, powstając mianowicie przeciw ustawom prawa organicznego dotyczącym skargi nadużycia. Pod względem dwuch ostatnich punktów rada stanu była jednozgoduej myśli, tylko pierwszy bardzo słaba mniejszość zwalczała. Tą częścią listu pasterskiego, która jakąś klątwę pzzeciw kanonicznej książce podręcznej Pana Dupin obejmuje, rada stanu mało co się zajmowała, sądząc że ogólne skazanie wystarcza. Zresztą skazanie to maleryalnych pasterski jest przytłumiony, ale o użyciu środków przymusowych mowy nie ma. Armia mająca mieć udział w wyprawie przeciw niepodbitym dotychczas pokoleuiom Kabylów liczyć będzie 15,000 żołnierza, a piechota »ierównie liczniejszą będzie, jak w dawniejszych wyprawach w głębi kraju, ponieważ na górzystej i we wszystkich kierunkach poprzerzynanej ziemi jazdy prawie całkiem użyć nie można. Marszałek Bugeaud sam dzielnego oporu się obawia. Po ostatuie'j porażce zbuntowanych szczepów pod Dellys odebrał on od Kabylów następującą odpowiedź. "Siedem armii tureckich usiłowało najść ich kraj, ale oni wszystkie spożyli.« W ojua z Marokkiem nie pozwalała podówczas Marszałkowi plan zawojowania ich do skutku doprowadzić; ma to -więc teraz nastąpić, L' U n i v e r s ogłosił niedawno także list pasterski arcybiskupa reimskiego z d. 24. Lutego, wymierzony przeciw dziełu p. Dupin, i oznajmia przyfćm, że biskup bezausoński przesłał kardynałowi BonaId oświadczenie, iż zupełnie zdanie jego podziela, co także kilku innych dygnitarzy kościoła uczynić zamyśla, ma także podobno za dni kilka wyjść dzieło arcybiskupa paryzkiego przeciw tak nazwanym appels comme d'abus. Kons ty tu cy on ist a, organ pana Dupin tak między inncrni, mówi o owym liście biskupa reimskiego: «Dowiedliśmy, że arcybiskup lugduński wykroczył przeciw prawom pozwalając sobie publicznie zganić i potępić dzie«. ło pana Dupin, wystawiające nam główne zabytki piśmienne prawodawsta krajowego w stosunkach jego do kościoła. Rząd koniec końcem równego z nami był zdania, gdyż listy owe pasterskie oddano do rady stanu. Ale późuiej jeszcze biskup z Chartres oświadczył, iż podziela zupełnie zdanie pana Boualda. To zdaje nam się jest nieiylko wykroczeniem przeciw prawom, lecz otwarłem ich gwałceniem, to jest najjaśniejszym przykładem anarchii. Mimo to rz ąd, którego słabość i ociąganie się od lat 3 ech lub czterech podsyca jeszcze ten bunt kościelny (se'dition ecch siastique) nie powołał biskupa z Chartres do odpowiedzialności. Boi się bez wątpienia, aby przykład ten nie był zaraźliwym, lecz tak słabe postępowanie na ten tylko skutek, że okazuje panom biskupom, iż znów na wszystko odważyć się mogą. L' ami de la religio n donosi nam właśnie, ze i biskup reimski wydał list pasterski potępiający książkę pana Dupina i kilku innych biskupów toż samo uczynić zamyśla; to przecie rokosz (emeute). Cóż rząd czynić zamyśla? jeźli mu się prawa wydają dostateczne, to niechaj ich użyje; jeźli zaś przeciwnie sądzi, to niech się uda do ciała prawodawczego l Z resztą rząd sam jest główną przyczyną tych wszystkich rozruchów!« Czytamy w C o m m e r c e: Osoby sądzące, ze konanie gabinetu może się niezmiernie długo przeciągnąć, mylą się bardzo. Francija płacąc 1,500 milijonów podatku, ma prawo żądać czegoś lepszego jak cień rządu; potrzeba jej rządu istotnego. Rzeczą zaś jest widoczną, że gabinet nie rządzi. N ie ma on władzy ani nad parlamentem, ani nad opinią, ani nad uniwersytetem, ani nad prasą opłacaną, aui nad urzędnikami, ani nad konserwatystami, ani nad dynastyjnemi. Wszędzie tylko spór i rozkład. Członkowie sądu kasacyjnego potępiają systein at listów publicznych, konserwatyści łączą się z opozycją, a naczelnik opozycji, pan O dilon Barrot, zachowuje życie gabinetu, wstrzymując głosowanie potępiające nad pożyczką Hiszpańską. Auarcbja wkradła się w świat urzędowy, władza nie panuje już nad nikim i nad niczem. Każdy dyktuje jej prawa, każdy okupywać się ją zmusza, deputowani handlują głosami, admiuistracja staje się ofiarą sprzymierzeńców jednodniowych, którzy wkrótce mogą zostać przeciwnikami. Duch kohort preforjańskich przeszedł w izby prawodawcze. Czasy ciężkiemi się stają dla biednych przekupujących, którzy pozbawiając się wszystkiego, niczego pewuemi być nie mogą. Tak więc Francija może czynić zarzuty nie dla tego, że podstępów, zepsucia i chytrości używają jako środka rządzenia, ale że nawet te środki nie mogą zapewnić jej jakiego takiego rządu; może powstawać na to, że nawet te wszystkie nieprawne drogi, które służyły kiedyś do utrzymania większości, dziś nawet nie mają tej nędznej korzyści. Dotąd panowie Thiers, Mole i Guizot rządzili Francija wbrew jej woli, ale nią rządzili przynajmniej. Uli zymy wali wybory monopolu, zamieniali na złe instytucje publiczne, wydawali godność i interes Francji Anglikom, uciskali kraj podatkami, ale przynajmniej rządzili i poruszali izbę, mogłi ją rozwiązać i otrzymać w kolegjach większość dla systeinatu; formy konstytucyjne przynajmniej były zachowane. Dziś te formy równie jak i sama treść giną, rnarny tylko ludzi posiadających urzędowe stanowisko, ale władza nie istnieje. JNie ma już izby deputowanych, ponieważ nie ma większości dla żadnego systeniatu. Nie ma gabinetu, nie ma prerogatyw, ponieważ rozwiązanie izb, nakazywane polo wne. Ten stan nie może istnieć długo, potrzeba Francji rządu nietylko takiego, któryby mógł rozdzielić 1,500 milijonów franków budżetu, ale jeszcze któryby mógł rządzić. Jeżeli pan Guizot nie może wypełnić tego warunku, potrzeba będzie znaleść go zewnątrz niego. Francija zewnątrz systemału doktrynerskiego, zewnątrz monopolu 200 franków, zewnątrz systematu samowoluości praw Wrześniowych, posiada rząd narodowy monarchiczny, oparły na wielkich zasadach 1789. ro ku, który może rozpocząć działanie, gdy tego kraj zechce, który kierować będzie opinją, mieć władzę nad stronuictwami, rozwiąże wszystkie kwest je wewnętrzne, zmniejsz? podatki i odda Francji iuicjatiwę w działaniu, jaką ona w Europie mieć zawsze powinna. Żywioły tego rządu są gotowe, wyjaśniło je 14 lat rozpraw i dają wszelkie rękojmie zdolności, narodowości i moralności. Zależy on od reformy wyborczej, któraEy sprawiła, że Francija posiadałaby swoich deputowanych. Istnieje on jako idea w myśli narodu, i jest skutkiem postępu dokonanego w rozumie publicznym w ciągu pól wieku. Może być dokonanym bez wstrząśuień i niebezpieczeństw, nie wychodząc z kolei praw. Niech więc pan Guizot nie sądzi, że jest koniecznym dla porządku, że bez niego Francija wpadnie w anarchje, niech nie usiłuje zachować stanowiska, którego utrzymać nie zdoła. Zewnątrz jego systematu jest Francija, która umrzeć nie może, a która posiada życie nieznane dziś doktiynerom. Anglia. Z Londynu, dnia 5. Marca. N a ostatniein posiedzeniu Izby niższej, gdzie się spór toczył o kwestyą cukrową, zwrócił P. M a c a u l a y, znany członek Edinburgski, uwagę na tę niebezpieczną sprawę, i wykazał, jak próżnem jest rządu usiłowanie zmniejszenia niewolnictwa i handlu niewolnikami przy wykluczeniu cukru niewolniczego. Przy tej sposobności zrobił P. Macaulay interesowne porównanie między stanem niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych a Brazylii; »Utrzymuj ą, powiada, że jeźli jest na ziemi jakaś społeczność, która przed Bogiem i ludźmi za niedolę rasy afrykańskiej bardziej jest odpowiedzialna, aniże\i inna jaka, to nią jest owa rzeczpospolita Stanów Zjednoczonych, których płodom rząd teraz «oby przystęp do Anglii nadać zamyśla. N ie jest naszą rzeczą, ani nawet zbawienną, przyganiać tu instytucyom obcych narodów, ale rząd narzuca u;arn niejako wnioskiem swoimurząd sędziowski w obec postępowania innych narodów, a to tym końcem, aby rozwiązać pytanie, z jakimi krajami i za jakiem cłem handel prowadzić mamy. Ponieważ więc zniewolony jestem sądzić o rzeczach, które się mnie jako członka Parlamentu bynajmniej nie dolyczą, powiadam przeto, że w Stanach Zjednoczonych jest handel niewolnikami, który w żadnym względzie nie jest mniej pogardy godny i demoralizujący, jak ten, który się prowadzi pomiędzy brzegiem afrykańskim a Brazylią. W niektórych państwach unii chodu j niewolników jak bydło, a polem przedają ich na użycie do roboty około cukru i bawełny w państwach, z któremi teraz przez przypuszczenie ich płodów w bliższe stosunki wuijść chcemy. Rozległość tego handlu pokazuje się z wykazów Stanów Zjednoczonych z r. 183 b. i 1840. Północna Karolina i Wirginia są dwa z głównych państw chodujących niewolników. Od roku 1830. do 1840. była liczba niewolników w Północnej Karolinie dosyć stała; w Wirginii zmniejszyła się nieco, a pomimo to w obydwóch państwach liczba się wielce pomnożyła. Kilkaset tysięcy negrów urodziło się tamże, a liczba rodzących się przechodziła o wiele tysięcy liczbę umierających. Cóż się z nimi stało? Wejrzyjmy w wykaz tych państw, w których okropną robotą rasę Negrów zabijają tak iż liczba ich zmniejszaćby się powinna. Weźmy Luzyanę. W r. 1830. było tam 107,000 niewoluików, a w r. 1840. było ich 180,000. Na podobną skalę szerzy się handel po innych państwach. W jaki sposób handel ten prowadzą, o to zapytajmy się każdego Anglika, który kiedyśkolwiek popołudniowych państwach Ameryki podróżował. Przekupniarze chodzą z kraju do kraju, skupują niewolników, aż trzodę swoje z 3 O O lub 4 O O istot związanych, od zbrojnych ludzi strzeżonych zebrawszy, pędzą ją, jak trzodę wołów, do krajów południowych, gdzie pod pracą w zakładach cukrowych upadać mają. Robota w rafineryach cukru w Luzyanie wpędza w krótkim czasie najtęższego Afrykańczyka do gro bu; ale Wirginia dostarcza coraz świeższego zapasu. Boże uchowaj, abym miał bronić handlu niewolnikami pod jakąbądź form?, ale wyznać muszę, że takowy najpogardliwszy sprawia widok w Stanach Zjednoczonych. Dosyć źle, że ludzie ucy«ilizowar.i idą na brzegi kraju nicucywilizowanego, tamże nędzne istoty łowią, prowadząc je w niewolę do krajów obcych; ale że ludzie ucywilizowani, Chrze« ścianie, ludzie wolni, niewolników chodują, owszem, sami łych niewolników płodzą, któ 'jako Chrześcianin jest ochrzcony i chrześciański kościół odwiedza, własnego swego potomka jako dziecko igrającego widzieć, nim się do czasu opiekować, a potem za 500 Dolarów Sprzedać może - to boleśniejszy, nieskończenie boleśniejszy sprawia widok, aniżeli haudeI Afrykański. N iechtę, aby się nieszczęście niewolnictwa w Brazylii szerzyło, ale powiedzieć mogę, że takowe tam w ogóle muiej jest trudne do naprawienia, a skutki jego nie tak są okropne, jak skutki niewolnictwa w południowych państwach Ameryki północnej. Wielkie są nieszczęścia niewolnictwa, ale właściwą charakterystyką niewolnictwa na stałym lądzie amerykańskim, która gdziekolwiek istnieje, prawie każdą nadzieję wolnego społeczeństwa niweczy - jest antypatya koloru. Ta antypafya nie istnieje w Brazylii w lej samej mierze, co w południowych państwach Zjednoczonych. Wiadomo jest, że w Brazylii istnieje wolna kolorowa i czarna ludność, licząca kilka set tysięcy osób; nie są oni wyłączeni od honorowych rzemiosł, i są zpomiędzy nich lekarze, adwokaci, żołnierze i księża. Kto zna godność i zaszczyt księdza rzymsko-katolickiego, ten może wymiarkować, w jakim szacunku ludzie ci żyć muszą. Nie jest nic nadzwyczajnego widzieć białego pokutnika klęczącego przed konfesyonałem Negra, widzieć Negra rozdającego ludziom białym komunią. Znam ja dobrze nieszczęścia niewolnictwa brazylijskiego, ale na zapytanie, które z owych dweeb, jest znośniejsze, pólno cno-amerykańskie, czy brazylijskie, odpowiedziałbym bez namysłu że brazylijskie. - Ostatnią poczlą zamorską przyszły tu wiadomości z Hong- Kong (bez daty), z których pokazuje się, że w tein mieście przyszło do niezgod z powodu wydanego przez rząd dekretu spisu przebywających, któremu sprzeciwili się Europejczycy, nazywając go w swein podaniu do rady nieprawnym, niekonstytucyjnym i uciskającym. Rząd nie chciał na to podanie odpowiedzieć, co wielkich niechęci było powodem. 3000 Chińczyków opuściło wyspę, a wówczas rz