POZNAŃSCY EWANGELICY W STOLICY KRAJU WARTY (1939-1945) OLGIERD KIEC P oznańscy ewangelicy byli w ostatnich dniach przed wybuchem II wojny światowej społecznością nieliczną oraz znacznie zróżnicowaną pod względem konfesyjnym i narodowym. Ich liczba nie przekraczała 7 tys. osób, co stanowiło zaledwie 2/6% ogółu mieszkańców miasta. Podstawą funkcjonowania tej niewielkiej grupy wyznaniowej były struktury kościelne ukształtowane jeszcze w okresie zaboru pruskiego, czyli w XIX i na początku XX wiekuJ kiedy liczba ewangelików w stolicy Wielkopolski sięgała 50 tys. (30% mieszkańców miasta). Zdecydowana większość miejscowych Niemców należała do Kościoła Ewangelicko-Unijnego skupiającego parafie luterańskie i kalwińskie zjednoczone w jednej organizacji kościelnej przez króla pruskiego. Po utworzeniu niepodległego państwa polskiego i wyjeździe ponad 40 tys. niemieckich protestantów do Rzeszy, w Poznaniu pozostało ok. 6 tys. ewangelików unijnych, ale nadal funkcjonowały wszystkie parafie i świątynie ewangelicko-unijneJ w tym najstarsza parafia luterańska św. Krzyża (ul. Grobla 1) oraz kalwińska parafia św. Piotra (u zbiegu obecnych ulic Półwiejskiej i Krysiewicza) uznawana za spadkobiercę tradycji wielkopolskiej Jednoty braci czeskich; pozostałe cztery parafie unijne były gminami luterańskimi. Protestanci, którzy nie uznawali unii obu tych wyznań/ tworzyli odrębny Kościół Ewangelicko-Luterański, nazywany nieoficjalnie staroluterańskim, a skupiający również Niemców; w Poznaniu świątynia tego wyznania znajdowała się przy ul. Ogrodowej (obecnie kościół ewangelicko-metodystyczny). Trzecią grupę tworzyli Polacy i spolonizowani Niemcy, głównie przybysze z terenu zaborów rosyjskiego i austriackiego, którzy osiedlili się w Poznaniu po 1918 rokuJ tworząc Polskie Towarzystwo Ewangelickie i parafię Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. W grupie tej -liczącej nie więcej niż 200 osób - dominowali luteranie, ale do parafii przyjmowano także Polaków Olgierd Kiecwyznania kalwińskiego należących do Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w Warszawie bądź Wilnie; nabożeństwa odprawiano z reguły w kościele przy ul. Ogrodowej udostępnianym przez staroluteran. Liczebnie niewielka, ewangelicka społeczność odgrywała jednak bardzo istotną rolę w polityce, gospodarce i kulturze Poznania oraz całej Wielkopolski. Obok struktur parafialnych funkcjonowały liczne placówki opiekuńczeJ wychowawczeJ wydawnicze i edukacyjneJ utrzymywane przede wszystkim przez Kościół Ewangelicko-Unijny. W Poznaniu znajdowała się także siedziba Konsystorza Ewangelickiego, który sprawował nadzór nad parafiami ewangelicko-unijnymi w województwie poznańskim i pomorskim. Najwyższym rangą duchownym był generalny superintendent Paul Blau rezydujący w stolicy Wielkopolski od 1910 roku i posiadający obywatelstwo Rzeszy; obywatelstwo niemieckie zachował także pełniący obowiązki prezesa Konsystorza Erich Nehring (osoba świecka)l. Kierowany przez nich Kościół, mimo formalnego uniezależnienia od "Kościoła macierzystego" (Mutterkirche) w Prusach, podtrzymywał nieoficjalne związki z Ewangelicką Naczelną Radą Kościelną w Berlinie. Podobnego rodzaju kontakty utrzymywali także ze swoimi dawnymi zwierzchnikami staroluteranie podporządkowani Ewangelickiemu Naczelnemu Kolegium Kościelnemu we Wrocławiu. Stan taki nigdy nie został zaakceptowany przez polskie władze, które jednak w praktyce tolerowały funkcjonowanie niemieckich, ewangelickich struktur kościelnych. Poparciem polskiej administracji cieszył się natomiast Kościół Ewangelicko-Augsburski zarządzany przez konsystorz w Warszawie i bpa Juliusza Bursche zmierzającego do utworzenia jednego, polskiego Kościoła ewangelickiego (luterańskiego) na terenie całej Polski. Duży zakres swobody niemieckiego, ewangelickiego życia religijnego w Poznaniu został drastycznie ograniczony dopiero w ostatnich tygodniach przed wybuchem wojny. Niemieckie parafie, uznane za zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa polskiego, poddane zostały szykanom i restrykcjom administracyjnym wykonywanym na polecenie wojewody Ludwika Bociańskiego. Do najbardziej brzemiennych w skutki decyzji należała konfiskata Ewangelickiego Domu Związkowego (Evangelisches Vereinshaus) w centrum Poznania. Budynek ten, będący siedzibą szeregu instytucji i organizacji kościelnych, przekazano na potrzeby konserwatorium, a decyzję tę podtrzymały po 1945 roku nowe, lewicowe władze. Represjom administracyjnym towarzyszyła kampania lokalnej prasy nawołująca do bardziej radykalnych działań, w tym do konfiskaty kościołów ewangelickich. Pierwsze dni września 1939 roku przyniosły wydarzenia, które stały się traumatycznym przeżyciem dla czołowych przedstawicieli niemieckiego protestantyzmu w Poznaniu, określając jednocześnie ich postawę wobec Polaków i niemieckich władz okupacyjnych przez kolejnych pięć lat. Już pierwszego dnia wojny rozpoczęły się internowania Niemców, tak obywateli Rzeszy, jak i obywateli polskich, aktywnych działaczy związków i towarzystw mniejszości niemieckiej. Spośród pastorów Kościoła Ewangelicko-Unijnego zatrzymani zostali wszyscy duchowni pracujący w Poznaniu poza dwoma: Paulem Blauem, który przebywał w Niemczech, oraz Richardem Hildtem, który prawdopodob Ryc. 1. Dawny zbór św. Krzyża na Grobli, pocztówka z lat 30. XX w. Ze zb. Biblioteki Uniwersyteckiej w Poznaniu (dalej: BU). nie został przeoczony przez polskich urzędników. Część internowanych wywieziono koleją do Berezy Kartuskiej, ale większość wyprowadzono w pieszych konwojach w kierunku Kutna i Łowicza. Niektórzy duchowni opublikowali opisy swoich przeżyć, podkreślając agresywną postawę polskiej ludności w mijanych miasteczkach i wsiach oraz bierną postawę policyjnej eskorty. Najgorsze miało wszakże dopiero nadejść - piesze konwoje nie były w stanie ujść przed nacierającym Wehrmachtem, a słabo wyszkolona eskorta, pozbawiona jasnych instrukcji, najwyraźniej straciła panowanie nad sytuacją. W niezupełnie jasnych okolicznościach wielu internowanych Niemców padło ofiarą zabójstw Olgierd Kieci mordów, w tym także o charakterze rabunkowym. Wśród zabitych znalazł się jeden z poznańskich pastorów, Johannes Schwerdtfeger, kierownik zakładu wychowawczego na Wildzie; zginął także bydgoski lekarz Staemmler, syn pastora Johannesa Staemmlera (byłego superintendenta w Poznaniu) i ojciec przyszłego tłumacza literatury polskiej oraz doktora honoris causa UAM Klausa Staemmlera. Ewangelicy, którzy uniknęli internowania we wrześniu 1939 roku i pozostali w mieście, także przeżyli chwile napięcia. W atmosferze szpiegomanii i zagrożenia niemiecką dywersją kilkakrotnie miały miejsce rewizje gmachów należących do Kościoła Ewangelicko-Unijnego. Policjanci i żołnierze nie znaleźli wprawdzie broni ani innych materiałów mogących świadczyć o wrogiej działalności na terenach kościelnych, ale polskich mieszkańców miasta bynajmniej to nie uspokoiło. Już w niedzielę 3 września grupa uzbrojonych cywilów wdarła się do pomieszczeń Konsystorza Ewangelickiego (ul. Młyńska 11a) i przeprowadziła rewizję, dewastując sprzęty i rekwirując część akt. Następnego dnia pojawiła się kolejna grupa, która, demolując wnętrza budynku, włamała się także do opieczętowanych dwa dni wcześniej przez polską policję gabinetów Paula Blaua i Ericha Nehringa. W niedzielę i poniedziałek - czyli 3 i 4 września - tłum zdemolował również wnętrze kościoła św. Piotra, przy czym i tutaj nie zwrócono uwagi, że biuro i mieszkania należące do parafii były już przeszukiwane przez polskich żołnierzy. Agresja poznaniaków nie ograniczyła się do ewangelickich budynków i ich wyposażenia - w niedzielę 3 września sąsiedzi urzędnika konsystorza Georga Klawuna (osoby świeckiej) oskarżyli go o "dawanie sygnałów" z mieszkania, przeprowadzili zatem wieczorem rewizję (bez udziału policji lub wojska), a następnie, grożąc rozstrzelaniem, wyprowadzili go na ulicę. Tu Klawun został dotkliwie pobity (m.in. złamano mu rękę), a następnie przekazany policji; ewakuacja polskiej administracji sprawiła, że po czterech dniach spędzonych w areszcie radca został zwolniony wraz z kilkudziesięciu zatrzymanymi. Pierwsze nabożeństwa ewangelickie w zajętym przez Wehrmacht Poznaniu odbyły się w niedzielę 17 września 1939 r. Jedynym poznańskim pastorem przebywającym wówczas w mieście był Richard Hildt, wsparli go zatem czasowo przebywający w mieście duchowni, w tym Alfred Kleindienst z Wołynia (w kościele św. Krzyża) i kapelan Wehrmachtu Louis (w kościele św. Pawła). Generalny superintendent Paul Blau powrócił z Niemiec do Poznania dopiero 19 września i następnego dnia złożył wizytę dowódcy poznańskiego garnizonu. Dużo większe znaczenie miał jednak kolejny dzień - 21 września generalny superintendent został przyjęty przez szefa administracji cywilnej Arthura Greisera, który wkrótce miał zostać namiestnikiem (Reichsstatthalter) i szefem NSDAP (Gauleiter) Kraju Warty. Spotkanie przebiegło w serdecznej atmosferze - Greiser sam miał poprosić o współdziałanie w odbudowie "niemieckiego Wschodu", a niemieccy ewangelicy powitali ową prośbę z entuzjazmem, traktując wkroczenie Wehrmachtu do Polski jako wyzwolenie spod "dwudziestoletniego polskiego jarzma". Relacje Niemców powracających z internowania, opowieści niemieckich rezerwistów/ którzy jako obywatele RP zostali zmobilizowani do polskiej armii (i padać mieli ofiarą samosądów polskich żołnierzy), ogłoszenia w prasie poszukujące zaginionych, a wreszcie pierwsze pogrzeby ofiar polskich aktów agresji - wszystko to sprawiło, że pierwszym zadaniem na rzecz odbudowy niemieckiego Wschodu, realizowanym przez miejscowych, poznańskich Niemców, stało się rozpowszechnianie informacji o wydarzeniach w zachodniej Polsce podczas kampanii wrześniowej. Zrozumiała skądinąd chęć podzielenia się swoimi przeżyciami z rodakami została jednak wykorzystana przez aparat propagandowy Rzeszy do usprawiedliwiania agresji na Polskę koniecznością obrony mniejszości niemieckiej. Szczególną rolę odegrał list napisany przez Paula Blaua na prośbę niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Adresatem tego listu był czołowy działacz ruchu ekumenicznego, prof. Adolf Keller ze Szwajcarii/ a tekst zawierał nie tylko szczegółowy opis losu niemieckich ewangelików, ale wskazywał także na okoliczności, które miały doprowadzić do tragicznych wydarzeń, czyli m.in. wychowywanie młodzieży we wrogości wobec Niemiec i Niemców, charakter polskiego katolicyzmu, polegającego na odprawianiu barwnych nabożeństw i procesji, ale zaniedbującego propagowanie postaw etycznych, a także teksty publikowane na łamach polskiej prasy Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego określające niemieckich duchownych mianem "zwolenników hitleryzmu", "germanizatorów" czy "zdrajców ojczyzny". Poczucie krzywdy i przekonanie o wrogości polskiego otoczenia sprawiły, że w pamięci zbiorowej poznańskich Niemców, niezależnie od wyznawanej religii, zakorzenił się z gruntu odmienny obraz września 1939 roku niż w pamięci Pol akó w/ wśród których byli także ewangelicy. Jak zwracał uwagę już przed kilku laty niemiecki historyk Bernd Krebs, przeżyte cierpienia zupełnie przysłoniły kierownictwu Kościoła Ewangelicko-Unijnego zbrodnie popełnione w 1939 roku na Polakach przez Wehrmacht, policję i SS2. Żaden z poznańskich pastorów nie stanął w obronie ks. Gustawa Manitiusa, proboszcza polskiej parafii Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, który został aresztowany już w październiku 1939 roku i zginął na przełomie stycznia i lutego 1940 roku w Forcie VII. Oficjalnie nie zgłaszano również sprzeciwów wobec wysiedlania Polaków do Generalnego Gubernatorstwa, mimo że wśród "wypędzonych" / przetrzymywanych tygodniami w obozie na Głównie, znaleźli się także polscy ewangelicy, w tym nastoletni wówczas Zdzisław Tranda (ur. 1925 w Poznaniu), po wojnie biskup Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w Polsce (1978-2002). Opuszczone przez Polaków mieszkania wraz z wyposażeniem, a także sklepy oraz warsztaty rzemieślnicze i usługowe stawały się własnością Niemców osiedlających się w Poznaniu, a przybywających nie tylko z głębi Rzeszy, ale także z terenów, które znalazły się w latach 1939-40 pod okupacją ZSRR. Podobnie zatem, jak w czasach zaboru pruskiego, tak i w Kraju Warty parafie ewangelickie miały integrować niemieckich przybyszy ze Wschodu i Zachodu. Różnica polegała jednak na tymf że do 1918 roku protestantyzm był wspierany przez państwo, podczas gdy w latach 1939-45 stał się rywalem władz. Kraj Warty potraktowano jako obszar, na którym pod kontrolą aparatu partyjnego i SS miało ukształtować się nowe niemieckie społeczeństwo wolne od wpływu chrześcijaństwa. Usuwanie niemieckich Kościołów z życia publicznego odbywało się Olgierd Kiec jednak stopniowo i miało być swoistym eksperymentem, którego wyniki zamierzano po wojnie zastosować w prowincjach "Starej RzeszyII. Funkcjonowanie Kościołów ewangelickich w Poznaniu i całym Kraju Warty zdominowały zatem dwie zasadnicze kwestie: integracja niemieckich osiedleńców i zmaganie z antykościelnymi zarządzeniami lokalnych władz. Pierwszą i największą grupą osadników, która pojawiła się w Poznaniu już jesienią 1939 rokuJ byli Niemcy z Łotwy i Estonii przesiedleni na mocy porozumień rządów tych państw z władzami Rzeszy tuż przed włączeniem obu nadbałtyckich republik do ZSRR. Kolejne grupy to Niemcy z Galicji i Wołynia, Chełmszczyzny, a w następnych latach z rumuńskiej Besarabii i z południowej Rosji (tzw. Niemcy czarnomorscy). Poza osadnikami ze Wschodu do Poznania przybywali także Niemcy z Rzeszy, nie tylko urzędnicy, specjaliści i przedsiębiorcy/ ale i dawni mieszkańcy Wielkopolski, którzy wyjechali po 1918 rokuJ często będąc wówczas dziećmi. Osiedleńcy byli w większości ewangelikami (z przewagą luteran), dzięki czemu liczba mieszkańców Poznania tego wyznania wzrosła w ciągu kilku miesięcy z niecałych 7 tys. do ponad 50 tys./ ale nadal pozostawała w mniejszości wobec katolików (w większości Polaków), których liczbę szacowano na ok. 200 tys. Największe zmiany w życie poznańskich parafii ewangelickich wnieśli przybysze łotewscy i estońscy, wśród których dominowali mieszkańcy Rygi i Tallina, w większości przedstawiciele inteligencji. Wraz z nimi pojawiło się kilkunastu protestanckich duchownych, w tym bp Peter Harald Poelchau z Rygi i dziekan (Propst) niemieckich parafii ewangelickich w Estonii Waldemar Thomson. Mimo początkowej rezerwy niektórych poznańskich duchownych, w tym superintendenta Arthura Rhode, w ciągu kilku miesięcy zatrudniono w poznańskich parafiach ewangelicko-unijnych dziewięciu czynnych duchownych z Estonii i Łotwy, a dodatkowo przydzielono mieszkania kilku emerytowanym pastorom oraz wdowom po pastorach 3 . Porozumienie i współpracę ułatwiało przekonanie o podobieństwie historycznych doświadczeń niemieckich Kościołów ewangelickich w Polsce i w republikach nadbałtyckich, uważających się za filary niemieckiego nacjonalizmu pełniącego misję cywilizacyjną na Wschodzie, a jednocześnie zmagającego się z wrogim otoczeniem - pastor Victor Gruner z Łotwy mówił wręcz o "Kościołach męczeńskich ll4 . W 1940 roku stanowisko drugiego pastora w parafii św. Pawła objął także Rudolf Walloschke (ur. 1895 w Krakowie), pełniący od 1920 roku obowiązki pastora w Nowym Sączu/ mimo że liczbę niemieckich przesiedleńców z Galicji w Poznaniu szacowano tylko na ok. 300 osób. Spora liczba bałtyckich pastorów ułatwiła integrację kilkudziesięciu tysięcy ewangelickich osiedleńców. Już w pierwszej połowie 1940 roku porzucono plany zorganizowania odrębnych, estońskich i łotewskich parafii, ale zachowano pewne specyficzne zwyczaje, których nie chcieli wyrzec się przybysze. Jednym z zasadniczych problemów była terytorialna organizacja parafii luterańskich (unijnych) w Poznaniu, która w praktyce rzadko występowała w republikach nadbałtyckich, gdzie dominował typ parafii bez ściśle wytyczonych granic (Personalgemeinde). Problem ten rozwiązano poprzez formalną przynależność Ryc. 2. Ewangelicki kościół św. Pawła przy ul. Fredry, pocztówka z lat 30. XX w. Ze zb. BU. do poszczególnych parafii w mieście, ale z zachowaniem prawa do zwracania się do innych pastorów w sprawach chrztów, ślubów czy pogrzebów. Szybko udało się także rozwiązać problem odmiennej liturgii - w każdej parafii funkcjonowało dwóch lub trzech duchownych, a przynajmniej jeden był Niemcem bałtyckim i odprawiał nabożeństwa według agendy stosowanej w Estonii lub na Łotwie. Poważnym problemem była początkowo kwestia finansowania parafii poprzez podatki kościelneJ w Niemczech traktowane jako obowiązkowe uiszczanie określonej sumy, a w republikach nadbałtyckich będące dobrowolną ofiarą - sprawa ta znalazła jednak rozwiązanie, poniekąd paradoksalnie, dzięki antykościelnej polityce władz Kraju Warty. Olgierd Kiec Wzajemne oferty współpracy zgłoszone podczas pierwszego spotkania Paula Blaua i Arthura Greisera we wrześniu 1939 roku uznane zostały w Konsystorzu Ewangelickim za wstęp do rzeczywistej, wspólnej z nazistami budowy nowego niemieckiego Wschodu. Po formalnym utworzeniu w październiku 1939 roku Okręgu Rzeszy Poznań (Reichsgau Posen, przemianowanego w styczniu 1940 roku na Okręg Rzeszy Kraj Warty) Blau postanowił dostosować granice diecezji do nowych granic okręgów, uznając przy tymf że przerwane w latach 1918-39 związki z Kościołem macierzystym w Prusach ponownie zostały nawiązane/ wszelkie decyzje należy więc uzgadniać z Ewangelicką Naczelną Radą Kościelną w Berlinie (Evangelischer Oberkirchenrat - EOK)5. Konsystorz Ewangelicki w Poznaniu zrzekł się zatem nadzoru nad parafiami dawnego województwa pomorskiego oraz parafiami w północnej Wielkopolsce - które przyłączone zostały do nowej prowincji Gdańsk-Prusy Zachodnie - jednocześnie rozszerzając swą jurysdykcję na teren nowej rejencji kaliskiej (od 1940 roku łódzkiej). W grudniu 1939 roku utworzono nowy Ewangelicki Konsystorz Okręgu Rzeszy Poznań, podzielony jednak na dwa oddziały, w Poznaniu i Łodzi, przy czym drugi oddział (formalnie nazwany Abteilung Ost)/ kierowany przez pastora Alfreda Kleindiensta, administrował sprawami parafii ewangelicko-augsburskich w rejencji łódzkiej. Oba oddziały funkcjonowały w praktyce samodzielnie/ w ważniejszych sprawach obradując wspólnie pod przewodnictwem Paula Blaua, który tym samym stał się symbolem jedności nowej prowincji kościelnej obejmującej cały obszar Kraju Warty. Reorganizację ewangelickich struktur kościelnych w Kraju Warty przeprowadzono bez uzgodnienia z Greiserem - namiestnik nie znalazł czasu na spotkanie z przedstawicielami poznańskiego konsystorza, delegując do oficjalnych rozmów swego referenta do spraw kościelnych Willego Dudzusa, byłego pastora z Meklemburgii. Pierwsze spotkanie odbyło się dopiero 26 stycznia 1940 r.; reprezentujący władze kościelne Georg Klawun skoncentrował się na bieżących sprawach w poszczególnych parafiach, nie poruszając zasadniczo organizacji nowej prowincji kościelnej. Jak się wkrótce okazało, był to poważny błąd. Na początku 1940 roku urzędnicy i duchowni poznańskiego i łódzkiego konsystorza uznali tworzenie nowych struktur kościelnych za zakończone i z tej okazji zaplanowali uroczyste nabożeństwa, 13 lutego w Poznaniu, a dwa dni później w Łodzi. Wśród zaproszonych gości znaleźli się przedstawiciele władz Kraju Warty z Arthurem Greiserem na czele. Namiestnik udzielił jednak 5 lutego nieoczekiwanej odpowiedzi - stwierdził, że nie został oficjalnie poinformowany o powołaniu nowej prowincji kościelnej i nic mu nie wiadomo o istnieniu "Ewangelickiego Konsystorza Okręgu Rzeszy Poznań", a jedynie o funkcjonowaniu dawnego "Konsystorza Ewangelickiego w Poznaniu". Podejmowanie tak znaczących działań bez porozumienia z administracją Kraju Warty uznał za sprzeczne z porządkiem prawnym Rzeszy i nie tylko nakazał odwołanie uroczystości, ale także zalecił zwrócenie się do odpowiednich urzędów w celu uregulowania sytuacji prawnej instytucji kościelnych, czyli dał do zrozumienia, że nie uznaje legalności aktu połączenia Kościoła Ewangelicko-Unijnego w Kraju Warty z Kościołem macierzystym w Prusach 6 . Kolejne miesiące przyniosły szereg zarządzeń namiestnika Rzeszy Greisera, które wyraźnie wskazywały, że funkcjonowanie Kościołów w społeczeństwie uznano za niepożądaneJ a metody ich eliminowania z życia publicznego zamierzano przetestować właśnie na terenie Kraju Warty - bo tU, w środowisku osadników/ nie spodziewano się oporu społeczności połączonych silnymi więziami, w dodatku mogących liczyć na wsparcie tradycyjnej, niemieckiej biurokracji. Pierwsze decyzje, podejmowane z pominięciem berlińskiego Ministerstwa do spraw Kościelnych, miały pozbawić instytucje wyznaniowe podstaw materialnej egzystencji - dekret namiestnika z 14 marca 1940 r. zakazywał związkom wyznaniowym przyjmowania wsparcia finansowego od państwa, samorządów i innych instytucji, zwłaszcza położonych poza granicami Kraju Wart y/ a więc zakaz dotyczył także pieniędzy przekazywanych przez EOK, przeznaczonych na pensje dla poznańskich pastorów. Najważniejszą jednak konsekwencją owego zarządzenia była konieczność nie tylko uzyskiwania zgody prezesów rejencji na zbieranie składek (Beitrage) na potrzeby Kościołów, ale także opracowania i przedłożenia władzom regulaminu, na podstawie którego zbiórki pieniędzy miały się odbywać. W ten sposób administracja Kraju Warty wyraźnie zasygnalizowała/ że zamierza zdegradować Kościoły do rangi zwykłych stowarzyszeń pozbawionych statusu instytucji prawa publicznego. Antykościelne zarządzenia podejmowane były mimo rokowań, które przedstawiciele poznańskiego konsystorza prowadzili z referentem Dudzusem. W lipcu 1940 rokuJ podczas spotkania z udziałem Georga Klawuna, Gottfrieda Heina i Ericha Nehringa, Dudzus zaprezentował program wyznaniowej polityki władz Kraju Warty znany jako ,,13 punktów". Program ten nie został nigdy oficjalnie opublikowany, a referent streścił tylko jego założenia, pozwalając jednak Nehringowi dokonać stenogramu swojej wypowiedzi. Wynikało z niej jasno, że Kościoły - określane mianem "związków religijnych" - będą funkcjonować tylko w charakterze zwykłych stowarzyszeń w granicach Kraju Warty. Prawo członkostwa będą mieć wyłącznie osoby pełnoletnieJ przewodnictwo będzie spoczywać w ręku zarządów, a nie urzędów bądź władz, a finansowanie odbywać się będzie poprzez składki (Beitrage), a nie podatki (Steuer). Związki religijne nie będą miały prawa posiadania nieruchomości poza świątyniami, nauczanie religii w szkołach będzie radykalnie ograniczoneJ a poza tym - co wydawało się w świetle dotychczasowej polityki okupacyjnej oczywiste - poszczególne związki wyznaniowe będą mogły funkcjonować tylko jako niemieckieJ bez prawa przyjmowania w swe szeregi Polaków. Generalny superintendent Blau postanowił, po naradach ze swoimi współpracownikami oraz konsultacjach z berlińską EOK, że Konsystorz Ewangelicki w Poznaniu musi przeciwstawić się realizacji programu ,,13 punktów". Już 1 sierpnia 1940 r. radca Nehring opracował ekspertyzę dowodzącą, że wbrew twierdzeniom urzędników Greisera, faktyczna (również prawna) łączność Kościoła Ewangelicko-Unijnego w Polsce z Kościołem macierzystym w Prusach nie została zerwana w okresie międzywojennym. Twierdzenie to powtórzone zostało podczas drugiej (i ostatniej) rozmowy Greisera i Blaua, która odbyła się 4 września 1940 r. w gmachu namiestnictwa. Greiser podtrzymał jednak swoje Olgierd Kiecstanowisko, wskazując, że Kraj Warty nie jest już prowincją Prus, lecz okręgiem podporządkowanym bezpośrednio Hitlerowi, w którym obowiązują inne prawa - w tym nie tylko rozdział Kościołów od państwa, ale także konieczność przyjęcia przez związki wyznaniowe formy zwykłych stowarzyszeń. Spotkanie Greisera i Blaua nie przyniosło przełomu. Memoriały protestacyjne generalnego superintendenta oraz innych duchownych, w tym biskupa Poelchau i dziekana Thomsona, kierowane w kolejnych latach do ministerstw Rzeszy i Adolfa Hitlera pozostawały bez odpowiedzi lub kończyły się lakonicznymi pismami, w których czołowi funkcjonariusze państwowi wyrażali poparcie dla działań Greisera. Tymczasem, kontynuując swą politykę eliminowania Kościołów z życia publicznego, namiestnik podpisał 6 lutego 1941 r. pisma zakazujące wszystkim Kościołom w Kraju Warty zbierania pieniędzy od wiernych. Zakaz wchodził w życie 1 kwietnia 1941 r., a dotyczył wszelkich form pozyskiwania funduszy, czyli nie tylko urządzania kolekt na konkretne cele (np. charytatywne), ale także wystawiania tac czy puszek w świątyniach. Nadzór nad przestrzeganiem tego zarządzenia miała sprawować policja (gestapo), jednak w praktyce okazało się to niezwykle trudne - poznańscy ewangelicy przyzwyczaili się w ciągu 20 lat funkcjonowania w państwie polskim do ukrywania swoich spraw przed polskimi urzędnikami, a Niemcy bałtyccy w ogóle nie znali pojęcia podatków kościelnych i uważali za naturalne dobrowolne świadczenia na rzecz swoich parafii. Zakaz Greisera pozostał zatem martwy - nie mogąc wręczać pieniędzy bezpośrednio duchownym, uczestnicy nabożeństw zostawiali banknoty na krzesłach, ławkach lub za ołtarzem, sami otwierali zamknięte puszki na ofiary, a dodatkowo przekazywali wsparcie finansowe podczas wizyt w biurach parafialnych. W ten sposób niektóre parafie osiągały dochody wyższe niż przed wojną, choć jednocześnie warto podkreślić, że przeciwdziałanie tym praktykom ze strony gestapo ograniczało się do przesłuchań i ostrzeżeń. Antyreligijna polityka Greisera nie dotyczyła tylko spraw finansowych. Nadal trwało, zapoczątkowane w 1940 rokuJ przejmowanie nieruchomości kościelnych przez władze oraz instytucje państwowe i komunalneJ a w szkołach, prasie i podczas zebrań lokalnych kół NSDAP coraz częściej poddawano krytyce Kościoły. Przedstawiciele poznańskiego konsystorza wskazywali w obszernym memoriale opracowanym w maju 1941 rokuJ że w szkołach uczy się dzieci, że nie muszą już wierzyć w "bajkę o dzieciątku Jezus", a urzędnicy państwowi i partyjni w oficjalnych oraz prywatnych rozmowach podkreślają, jakoby epoka Kościołów miała się kończyć. Funkcjonowanie parafii zakłócane było także poprzez ograniczanie możliwości działania świeckim pracownikom Kościołów prowadzącym zebrania modlitewneJ nauczanie religii, kolportaż czasopism czy rejestrację parafian poprzez odwiedziny w domach nowych mieszkańców. Najbardziej dotkliwy cios wymierzony został jednak 13 września 1941 r., kiedy Greiser podpisał kolejny dekret regulujący prawną sytuację Kościołów w Kraju Warty. Na terenie prowincji miały odtąd legalnie funkcjonować tylko cztery związki wyznaniowe: Poznański Kościół Ewangelicki Narodowości Niemieckiej w Kraju Wart y/ Łódzki Kościół Ewangelicki Narodowości Niemieckiej w Kraju Wart y/ Ewangelicko-Luterański Kościół Narodowości Niemieckiej w Kraju Warty-Zachód oraz Kościół Rzymskokatolicki Narodowości Niemieckiej w Kraju Warty. Wszystkie Kościoły uznane zostały za zwykłe stowarzyszenia, do których należeć mogły wyłącznie osoby pełnoletnie; wstąpienie lub wystąpienie z Kościoła miało następować nie poprzez chrzest, lecz złożenie deklaracji przed urzędnikiem stanu cywilnego, a ten dopiero miał przesyłać stosowne informacje do poszczególnych związków wyznaniowych. Deklaracji nie musieli składać jedynie ci członkowie Kościołów, którzy w dniu 1 września 1939 r. nie posiadali obywatelstwa Rzeszy. Pozostali, zarówno mieszkający w Poznaniu przed tą datą, jak i przyjeżdżający później, musieli ponownie "wstąpić" do swoich Kościołów. Gdyby przepis ten był rygorystycznie egzekwowany, procedurze takiej musiałby poddać się również generalny superintendent Blau, który nigdy nie posiadał polskiego obywatelstwa, jednak Greiser uznał tego duchownego za wyłącznego reprezentanta Kościoła Ewangelickiego Narodowości Niemieckiej w Kraju Warty uprawnionego przede wszystkim do przyjmowania deklaracji o członkostwie w Kościele przesyłanych z urzędów stanu cywilnego; podobnym reprezentantem Kościoła Ewangelicko-Luterańskiego został pastor Karl Hoffmann z Poznania, mimo że funkcję superintendenta parafii staroluterańskich pełnił wówczas Richard Kabitz z Czarnego Lasu. Oprócz członkostwa weryfikacji poddano również majątek kościelny, w tym świątynie - w posiadaniu "nowych" związków wyznaniowych mogły pozostać tylko te budynki, które należały do Niemców. Wszystkie kościoły ewangelickounijne w Poznaniu spełniały ten warunek, wątpliwości władz wzbudził jednak kościół staroluterański przy ul. Ogrodowej, gdyż w latach 1920-39 odbywały się w nim polskie nabożeństwa organizowane przez parafię ewangelicko-augsburską. Ostatecznie świątynia ta pozostała w dyspozycji staroluteran, którzy wskazywali/ że kościół udostępnili swym polskim współwyznawcom pod przymusem/ obawiając się likwidacji parafii przez polskie władze. Stanowisko to/ mimo oczywistej niezgodności z realiami polityki wyznaniowej II Rzeczypospolitej, uznane zostało przez gestapo za wiarygodne. Podobnych dyskusji nie prowadzono w sprawie cmentarzy należących do poznańskich parafii ewangelickich - na mocy dekretu Greisera z 3 października 1941 r. wszystkie miejsca pochówków wraz ze znajdującymi się na ich terenie kaplicami zostały przejęte przez władze komunalne. Ostatnim istotnym zarządzeniem będącym konsekwencją dekretu z 13 września 1941 r. był zakaz nauczania religii w szkołach. W ten sposób, biorąc pod uwagę także wcześniejsze cofnięcie zezwolenia na druk i kolportaż czasopism kościelnych/ Kościoły straciły praktycznie możliwość wpływania na wychowanie młodzieży/ oddziaływania na dorosłych parafian, a zwłaszcza na osoby pozostające na obrzeżach życia kościelnego lub - jak to się obecnie określa - "poszukujące". Niestety, trudno określić wpływantyreligijnej polityki władz Kraju Warty na postawy ludności ewangelickiej, gdyż relacje i sprawozdania przynoszą raczej subiektywny, a przede wszystkim bardzo niejednoznaczny obraz wydarzeń. Arthur Rhode twierdzi w swoich spisanych i wydanych po wojnie wspomnieniach/ że poznańscy ewangelicy w większości dochowali wierności swym parafiom i duchownym: wpływy z dobrowolnych ofiar i datków były wyższe niż Olgierd Kiec przed wojną, wzrósł odsetek osób przystępujących do komunii, wzrosła też liczba uczestników nabożeństw modlitewnych odprawianych w dni powszednie. Jednocześnie jednak Rhode przyznaj e, że wśród miejscowych, poznańskich Niemców - także członków rad parafialnych i synodów - ujawniło się sporo osób chwiejnych, które wstąpiły do NSDAP i złożyły deklaracje o wystąpieniu z Kościoła/ a liczba uczestników niedzielnych nabożeństw spadła w niektórych parafiach o połowę. Spadek ten mógł mieć jednak różne przyczyny -lokalne władze partyjne celowo organizowały w niedzielne przedpołudnia zebrania, szkolenia i uroczystości, zmuszając do udziału w nich zwłaszcza młodzież. Przykładem takiej konkurencyjnej działalności były marsze Hitlerjugend z akompaniamentem orkiestry tuż obok wildeckiego kościoła św. Mateusza 7 . Nie bez znaczenia było także zróżnicowane pochodzenie parafian niesprzyjające wytworzeniu się więzi społecznych oraz dominacja Niemców bałtyckich pochodzących z dużych miast i przez to uchodzących za szczególnie podatnych na procesy sekularyzacji. Wypada jednak podkreślić, że nie zawsze wstąpienie do NSDAP oznaczało akceptację antyreligijnej polityki władz - w podpoznańskim Zakrzewie superintendent Rhode rozmawiał w 1944 roku z wieloletnim członkiem rady parafialnej znanym mu z prac komisji wizytującej parafie superintendentury poznańskiej w 1932 roku. Człowiek ów był wprawdzie działaczem NSDAB któremu powierzono kilka urzędów, ale mimo żądań swoich przełożonych już w 1940 roku nie zgodził się na wystąpienie z Kościoła i rezygnację z funkcji członka rady parafialnej/ pozostając na wszystkich stanowiskach. Wielkie nadzieje, z jakimi niemieccy ewangelicy witali w 1939 roku wkraczające do Poznania oddziały Wehrmachtu, po kilku latach okupacji ustąpiły rozczarowaniu. Wszystkie funkcjonujące w mieście parafie powróciły wprawdzie do liczebnego stanu z okresu zaboru pruskiego, ale władze państwowe i komunalne nie tylko nie zwróciły Kościołowi Ewangelicko-Unijnemu nieruchomości/ skonfiskowanych przez polskie władze w latach 1919-39 (w tym mieszkania Paula Blaua i budynku Evangelisches Vereinshaus), ale poza świątyniami i domami parafialnymi przejęły praktycznie cały majątek kościelny, w tym zakład diakonis ze szpitalem (ul. Grunwaldzka) oraz dom dziecka na Wildzie, którego kierownikiem był internowany i zabity w 1939 roku pastor Schwerdtfeger. Działania władz przyjmowane były początkowo z niedowierzaniem i zdumieniem. Jeszcze wiosną 1941 rokuJ po zakazie odprawiania godzin biblijnych wydanym diakonowi Hermannowi w Krzesinach, pastor Johannes Horst prosił Greisera o cofnięcie tej decyzji, pisząc m.in.: "Nie rozumiem, dlaczego środki wymierzone przeciwko polskiemu duchowieństwu katolickiemu, mają być zastosowane wobec mnie i mojej parafii. Pozwalam sobie zwrócić uwagę na powtarzane przez Pana zapewnienia, że Niemiec powinien w każdym przypadku być lepiej traktowany niż Polak"8. Opór przeciwko antyreligijnej polityce władz Kraju Warty nie oznaczał bynajmniej opozycji czy nawet krytyki narodowego socjalizmu. Przeciwnie - funkcjonariusze poznańskiego konsystorza z entuzjazmem komentowali kolejne sukcesy Wehrmachtu i starannie odróżniali mityczną postać Fuhrera, rzekomo respektującego "pozytywne chrześcijaństwo", od jego współpracow Ryc. 3. Ewangelicki kościół św. Piotra, pocztówka z lat 30. XX w. Ze zb. BU. ników narzucających Niemcom antyreligijny światopogląd. Stanowisko poznańskich duchownych ewangelickich znakomicie ilustruje list otwarty, który w lutym 1942 roku sporządził pastor Waldemar Thomson. List ten, skierowany do "przeciwników wiary chrześcijańskiej", nie krytykował narodowego socjalizmu/ lecz podkreślał znaczenie chrześcijaństwa dla rozwoju kultury niemieckiej. Zwalczanie chrześcijaństwa to nie tylko zerwanie z wielowiekową historią Niemiec i Niemców, ale także nieuchronne nawiązanie współpracy z "liberalnymi wolnomyślicielami" oraz bolszewikami, argumentował Thomson 9 . Wezwany do siedziby gestapo w maju 1942 roku duchowny zdołał przekonać przesłuchujących go funkcjonariuszy, że nie jest przeciwnikiem narodowego socjalizmu jako takiego, a jego krytyka antyreligijnej polityki wypływa z troski o przyszłość Rzeszy. Wiara w mitycznego Fuhrera utrzymywała się wśród poznańskich duchownych mimo kolejnych negatywnych doświadczeń z urzędnikami Greisera. Odebrawszy wiadomość o zamachu na Hitlera 20 lipca 1944 r., pracownicy poznańskiego konsystorza już następnego dnia wystosowali telegram do przywódcy Rzeszy, polecając go opiece Boga wraz z narodem i wojskiem. Telegram ten został telefonicznie uzgodniony z generalnym superintendentem Blauem, przebywającym wówczas w Śmiglu, podobnie jako okólnik rozesłany do wszystkich pastorów nakazujący specjalną modlitwę dziękczynną podczas niedzielnych nabożeństw. Opór wobec antykościelnej polityki władz państwowych, przy jednoczesnym akcentowaniu lojalności wobec Fuhrera i Rzeszy, był zbliżony do stanowiska opozycjonistów w Niemczech związanych z tzw. Kościołem Wyznającym. Wielu z nich przypłaciło jednak swój opór pobytem w obozie koncentracyjnym. Olgierd Kiec W Poznaniu takich drastycznych środków nigdy nie zastosowano, co sami duchowni tłumaczyli swoim autorytetem uwarunkowanym zasługami w walce na rzecz umocnienia mniejszości niemieckiej w międzywojennej Polsce oraz ofiarami poniesionymi we wrześniu 1939 roku 10. Trudno taką argumentację w pełni zaakceptować - Niemcy bałtyccy nie przeżyli "marszów internowanych ll - zatem brak ostrzejszej reakcji gestapo można tłumaczyć także chęcią zachowania antyreligijnej polityki władz w tajemnicy przed szerszymi kręgami ludności w głębi Niemiec. Wypieranie Kościołów z życia publicznego przybrało w Kraju Warty ostre formy, niespotykane w "Starej Rzeszyll / ale środki zastosowane do łamania oporu duchownych i świeckich pracowników kościelnych były dość łagodne. Przesłuchania, którym poddawano także Paula Blaua, oficjalne ostrzeżenia/ kary pieniężne czy zakaz publicznych przemówień, który nałożono na superintendenta Johannesa Steffaniego l1 za wygłoszony w G6rlitz wykład przedstawiający sytuację Kościoła ewangelickiego w Kraju Warty - wszystko to nie zdołało zachwiać wiary w Fuhrera i zapomnieć o wdzięczności za wyzwolenie w 1939 roku. Niemiecki protestantyzm w Poznaniu i Wielkopolsce nie został wszakże unicestwiony bezpośrednio przez Greisera i wspierających go mocodawców z kancelarii NSDAB ale podzielił los większości Niemców na Wschodzie, którzy uciekli w 1945 roku bądź zostali wysiedleni po przejściu frontu. Generalny superintendent Paul Blau nie doczekał tej chwili - zmarł 19 grudnia 1944 r. i pochowany został na cmentarzu ewangelickiej parafii św. Pawła (ul. Grunwaldzka). Z powodu zbliżających się świąt Bożego Narodzenia uroczystość pogrzebowa zgromadziła niewielu uczestników, a nabożeństwo żałobne w kościele św. Krzyża odprawiono dopiero 9 stycznia 1945 r. Zgodnie z życzeniem Blaua jego obowiązki przejął superintendent Johannes Steffani, nie organizując oficjalnych uroczystości wprowadzenia na nowy urząd. Bieżące zarządzanie sprawami kościelnymi pozostało w ręku Ericha Nehringa; ostatnie posiedzenie poznańskiego konsystorza odbyło się w sobotę 20 stycznia 1945 r. o godzinie 11 z udziałem wszystkich pastorów obecnych w Poznaniu. Nazajutrz, 21 stycznia, odprawiono jeszcze ostatnie nabożeństwa w kościołach ewangelickich w stolicy Kraju Warty; ich nieliczni uczestnicy stanowili jedną z ostatnich grup niemieckich cywilów uciekających z miasta przed zbliżającą się Armią Czerwoną. Ewakuacja przebiegała w pośpiechu, ale bez przeszkód ze strony ludności polskiej. Erich Nehring wspominał w spisanej bezpośrednio po wyjeździe relacji, że pożegnał się w piwnicy ze swoimi polskimi sąsiadami, a walizki na dworzec zaniósł mu polski dozorca 12 . Nie wszystkim niemieckim ewangelikom udało się opuścić Poznań przed nadejściem Armii Czerwonej. W mieście pozostało trzech luterańskich duchownych/ Niemców bałtyckich, w tym dwóch emerytowanych, niechcących opuścić ciężko chorych członków rodzin. Konrad von zur Muhlen, który pozostał ze swą chorą żoną, odprawił jeszcze w niedzielę 28 stycznia 1945 r. nabożeństwo w swoim mieszkaniu przy ul. Roberta Kocha (obecnie Słowackiego), w którym uczestniczyło kilkoro przesiedleńców z Estonii i Łotwy, w tym drugi emerytowany duchowny luterański Friedrich Grave. Pastor von zur Muhlen schronił sięnastępnie z żoną w bunkrze przeciwlotniczym, ale wyszedł jeszcze po koc oraz poduszkę i już nie wrócił, trafiony pociskiem na podwórzu swego domu. Niejasny jest los pastora Thomsona, który w niedzielę 21 stycznia poprowadził nabożeństwo z komunią w kościele św. Łukasza (ul. Szamarzewskiego) i miał następnie oświadczyć, że zamierza przyłączyć się do konwoju zaprzęgów konnych, opuszczającego Poznań. Według innych relacji został jednak zmobilizowany lub zgłosił się na ochotnika do Volkssturmu, gdzie przydzielono go do obsługi działa przeciwlotniczego. Jego zwłoki znaleziono w zniszczonym bunkrze wśród zabitych żołnierzy Wehrmachtu i pochowano w jednym z masowych grobów 13 . Arthur Greiser, powieszony w 1946 roku na stokach Cytadeli, tuż przed śmiercią podkreślił, że nigdy formalnie nie wystąpił z Kościoła ewangelickiego i zgodził się, by w drodze na szubienicę towarzyszył mu ks. Karol Świtalski, przedwojenny ewangelicki kapelan Wojska Polskiego i duszpasterz odradzającej się po okupacyjnej przerwie polskiej parafii ewangelicko-augsburskiej w Poznaniu. PRZYPISY: 1 Obywatelstwo polskie mogli otrzymać tylko Niemcy, którzy mieszkali w Wielkopolsce co najmniej od 1908 r. 2 B. Krebs,,,Nowy ustrój narodowościowy" a Kościoły ewangelickie - Kościoły w Kraju Warty (Reichsgau Wartheland) 1939-1944, [w:] Kościoły zakładnikami czasów. Kościoły protestanckie Niemiec i Polski w XX wieku, red. B. Krebs, A. Wójtowicz, Warszawa 2003, s. 105-107. 3 A. Rhode, Die Evangelische Kirche in Posen und Pommerellen. Erfahrungen und Erlebnisse in drei ]ahrzehnten 1914-1945, Luneburg 1984, s. 71. 4 Archiwum Państwowe w Poznaniu, Konsystorz Ewangelicki Poznań (dalej: APB KEP), sygn. 639, bez paginacji: Aktenvermerk, Posen, 25.11.1939 r. 5 Uznanie podległości wobec EOK należy uznać za przejaw uniesienia na fali entuzjazmu wobec politycznych i militarnych sukcesów Adolfa Hitlera, gdyż w latach 1933-39 w opiniotwórczych kręgach poznańskich, niemieckich ewangelików z niechęcią obserwowano przejęcie kontroli nad strukturami kościelnymi w III Rzeszy przez zwolenników NSDAr 6 r Gurtler, Nationalsozialismus und evangelische Kirchen im Warthegau, G6ttingen 1958, s. 29-31. Podobna reakcja spotkała Kościół Ewangelicko-Luterański, który na mocy decyzji Naczelnego Kolegium Kościelnego we Wrocławiu formalnie rozciągnął swoją jurysdykcję na parafie w Kraju Warty i Okręgu Gdańsk-Prusy Zachodnie - w 1940 r. urzędnicy Greisera uznali tę decyzję za nielegalną. 7 A. Rhode, op. cit., ss. 111, 131. 8 APB KEP sygn. 603, s. 36, D. Johannes Horst an den Herrn Reichsstatthalter, Posen, 10.3.1941 r. 9 APB KEP sygn. 611, s. 149-157, W Thomson, Ein offenes Wort an die Gegner des christlichen Glaubens, 1942. 10 A. Rhode, op. cit., s. 110-111. 11 Johannes Steffani objął stanowisko poznańskiego superintendenta w 1941 r., po przejściu Arthura Rhode na emeryturę. 12 Evangelisches Zentralarchiv, Berlin, Nachlass Steffani sygn. 651/3, bez paginacji: OKR Nehring, Einstellung der kirchlichen Arbeit in Posen, Dessau, 31.1.1945 r. 13 Evangelisches Zentralarchiv, Berlin, Nachlass Steffani sygn. 651/3, bez paginacji: Friedrich Grave, remer., an Sup. Jacobi, Berlin, 10.8.1945 r.