PRZED KATASTROFĄ Wspomnienia żydowskiego dziecka z Poznania HELMUT CWI STEINITZ Wstęp i tłumaczenie JACEK KUBlAK Wspomnienia Cwi Helmuta Steinitza, poznańskiego Żyda ocalałego z Zagłady, to 400 stron druku. Zostały spisane dopiero kilka lat temu, w formie krótszych i dłuższych notatek, nie zawsze uporządkowanych, powstających w rytmie budzącej się pamięci. Kilkadziesiąt stron pamiętnika poświęconych jest Poznaniowi i latom dziecinnym tu spędzonym, aż do 12. roku życia, kiedy to wraz z matką Salomeą, ojcem Hermannem i bratem Rudolfem zostali osadzeni w obozie na Głównej i wywiezieni do Ostrowca w Generalnym Gubernatorstwie. Helmut Steinitz urodził się w 1927 roku w Poznaniu. Je};o ojciec Hermann pochodził z żydowskiej rodziny osiadłej od 200 lat na Górny'm Sląsku, a matka Salomea (z domu Rein) - z rodziny kaliskich, a potem poznańskich Zydów. Ojciec, rocznik 1894, był ochotnikiem Wielkiej Wojny, służył w artylerii. Steinitzowie uważali się za Niemców, za członków niemieckiej mniejszości narodowej w Poznaniu przynależnych do kultury niemieckiej. Hermann Steinitz był nauczycielem literatury i języków w niemieckim Gimnazjum im. Sch.illera w Poznaniu. Ustawy norymberskie, odbierające prawa obywatelskie niemieckim Zydom, dosięgły Steinitza w Polsce - w 1935 roku stracił pracę. Pensje nauczycielom szkoły niemieckięj były wypłacane przez państwo niemieckie, a wskutek ustaw norymberskich wszyscy Zydzi zostali zwolnieni ze służby państwowej. Jeszcze bardziej dramatyczną zapowiedzią odmiany losu było wypędzenie z Niemiec w październiku 1938 roku kilkunastu tysięcy obywateli polskich pochodzenia żydowskiego. Wielu z nich szukało schronienia i pomocy w Poznaniu, co było dużym wyzwaniem dla niewielkiej gminy żydowskiej i mocno odcisnęło się w pamięci autora pamiętnika. Podstawą utrzymania rodziny w ostatnich latach przed wojną stały się korepetycje udzielane przez ojca i renta wypłacana mu wciąż przez państwo niemieckie za udział w wojnie na froncie zachodnim. Wtedy zresztą dopiero - po ustawach norymberskich - Steinitzowie poniekąd "stali się" Żydami. I "stawali się" nimi, by tak rzec, coraz bardziej. Konfiskata mieszkania, wywózka do Generalnego Gubernatorstwa, zamknięcie w krakowskim getcie, selekcja, z której ocalał Helmut, tragedia rozstania z rodzicami i bratem, niewiarygodna scena, gdy Hermann Steinitz, wchodząc na umschlagplatz, rzuca w twarz esesmanom: "Wy zbrodniarze! Wy mordercy"!, śmierć rodziców i brata w Bełżcu to kolejne etapy losu niemiecko-żydowskiej rodziny z Poznania. Helmut przechodzi potem przez obozy w Płaszowie, Oświęcimiu, Buchenwaldzie, Sachsenchausen. Cudownie ocalony przenosi się do Izraela i przybiera hebrajskie imię Cwi. Zawodowe życie zaczyna w kibucu, zostaje ogrodnikiem. Dziś żyje w Tel Awiwie. Publikuje wspomnienia, uczestniczy w spotkaniach poświęconych historii. Gdy po latach pokonał wewnętrzny opór przeciwko mówieniu o przeszłości, chce teraz, najlepiej jak potrafi, dopełnić "świętego obowiązku" i, jako jedyny ocalały, opowiedzieć historię swojej rodziny. Profesor Erhard Roy Wiehn z Konstancji, niemiecki wydawca pamiętników Helmuta Steinitza, pisze: "Historia rodziny Steinitzów jest z całą pewnością jedną z najbardziej niewiarygodnych, tragicznych i poruszających historii w autobiograficznej literaturze oHolokauściel". W tym tomie publikujemy fragmenty pamiętnika oddające klimat życia niemieckożydowskiej rodziny w przedwojennym Poznaniu oraz relacjonujące wydarzenia bezpośrednio związane z wybuchem wojny, gdy kończy się bezpowrotnie idylla lat dziecinnych. Późniejsze losy rodziny - drogę ku Zagładzie i ocalenie Helmuta Cwi Steinitza - opiszemy w jednym z kolejnych numerów. Żydzi i antysemityzm Ojciec był filologiem i pedagogiem wielce cenionym i szanowanym w gronie swych kolegów. i uczniów. To był świat, do którego z dumą należałem. Czasem słyszało się, że Zydzi to głównie ludzie interesu i że nie można ich zawsze traktować jako uczciwych. To były haniebne próby oczerniania całego żydostwa. Przeważająca część żydowskich przedsiębiorstw w Poznaniu znajdowała się w centrum Starego Miasta, ale większość tamtejszych sklepów należała do polskich właścicili. W Poznaniu, mieście z ok. 254 tys. mieszkańców (1930)/ żyło ok. 2/5-3 tys. Zydów rozsianych w różnych dzielnicach. Poza Starym Miastem, gdzie było kilka synagog, ich obecność była niemal niezauważalna. Mój ojciec był nauczycielem, a naszym językiem ojczystym był niemiecki. Byłem szczęśliwy, że ojciec nie jest przedsiębiorcą i żyłem w naiwnym przeświadczeniu/ że należymy do społeczności niemieckiej. Wiara żydowska nie miała w naszym domu żadnego znaczenia i nie przeszkadzała nam - dopóki ojciec był czynny w niemieckim Gimnazjum Schillera. Wierzyłem wówczas, że Niemcy są moją ojczyzną i najpiękniejszym krajem na ziemi. Kochałem język niemiecki, wspaniałe wiersze, pieśni i wszystko, co ten język wydał. Fascynowała mnie niezwykła muzyka kompozytorów niemieckich, która towarzyszyła mi od maleńkości. W oczach kolegów klasowych byłem na pewno Zydem, ale w pierwszych latach szkolnych nie odczuwałem jeszcze tej, skądinąd dla mnie niezrozumiałej, różnicy. Obecność ojca w szk