Z DAWNYCH DZIEJÓW POZNAŃSKIEJ DĄBRÓWKI (1830-1939) ZDZISŁAWA SMUSZKIEWICZ D zieje Szkoły Ludwiki, późniejszej Państwowej Uczelni Żeńskiej im. Dąbrówki, wpisane są w okres zaboru pruskiego, ze wszystkimi tego polityczno-społecznymi skutkami, i odzwierciedlają trudne początki szkolnictwa żeńskiego w naszym mieście. "Szczupłemu jedynie gronu zainteresowanych - pisała przed laty Wisława Knapowska - wiadomem jest, że istniejąca w Poznaniu państwowa żeńska Uczelnia im. Dąbrówki tradycją i genezą swą sięga po czasy rządów namiestnika Wielkiego Księstwa Poznańskiego Antoniego Radziwiłła. Dzięki tej tradycji zakład święci w roku 1930 stulecie swego istnienia"l. Po Kongresie Wiedeńskim w odezwie do mieszkańców Wielkiego Księstwa Poznańskiego Fryderyk Wilhelm III zapewniał o przychylności pruskich władz wobec polskiego języka, sądownictwa i administracji oraz o prawie Polaków do pełnienia różnych funkcji urzędniczych. Istotnie, lata 1815-30 charakteryzowały się dość jeszcze łagodnym kursem germanizacyjnym, toteż, przynajmniej początkowo, na polu szkolnictwa sięgano do sprawdzonych i nawet przez zaborcę wysoko ocenianych wzorców wypracowanych przez Komisję Edukacji Narodowej. Niestety, w małym tylko stopniu dotyczyło to edukacji dziewcząt, gdyż w tym wypadku poglądy rządu i społeczeństwa pruskiego były nader konserwatywne. Wciąż zresztą obowiązywał zatwierdzony jeszcze w 1810 roku regulamin Izby Edukacyjnej ograniczający rolę społeczną kobiety do spraw domu i rodziny. "Czuła Izba Edukacyjna - czytamy w regulaminie - iż byłoby z jej strony w połowie tylko dopełnieniem obowiązków w czuwaniu nad Instrukcją publiczną, gdyby nie zwróciła uwagi i starań swoich na drugą połowę narodu, na wychowanie tej płci, której ukształcenie i przymioty tak wiele wpływają do najbliższego, bo domowego szczęścia ludzi, a której usposobienie wiele do ogólnego oświecenia przykładów dać może"2. Mimo tego w Poznaniujuż na początku XIX wieku podejmowano próby tworzenia szkół żeńskich o zróżnicowanym statusie prawnym, poziomie naukowym i kondycji materialnej. Jeszcze w okresie Księstwa Warszawskiego, w 1810 roku, francuski osiedleniec Szczepan Trimail założył niewielką, prywatną pensję dla dziewcząt pochodzących na ogół z poznańskich domów szlacheckich. Jej zasadniczym zadaniem dydaktycznym było - co zrozumiałe ze względu na pochodzenie założyciela - nauczanie języka francuskiego. Pensja istniała do 1828 roku. Kolejną próbę prowadzenia instytucji oświatowej dla dziewcząt podjął pochodzący ze spolszczonej rodziny niemieckiej i żywo zainteresowany literaturą polską nauczyciel gimnazjum poznańskiego Jan Samuel Kaulfuss. W marcu 1813 roku, za zgodą Izby Edukacyjnej, opublikował broszurę informującą o programach i metodach nauczania w nowo organizowanej szkole następujących przedmiotów: języka polskiego, trzech języków obcych, robót ręcznych i szycia, ale też tak zwanego "dobrego smaku", to jest podstaw architektury i estetycznego urządzania mieszkań i ogrodów. Program proponowany przez Kaulfussa był ambitny - chciał on edukować dziewczęta w systemie porównywalnym z kształceniem chłopców w gimnazjum poznańskim. N auka w szkole rozpoczęła się l maja 1815 r., a materialną podstawę jej istnienia stanowiło czesne opłacane przez uczennice. Niestety, Kaulfuss nie był w stanie z tych pieniędzy utrzymać szkoły dłużej niż do końca 1815 roku, zawiodły bowiem próby pozyskania dodatkowych funduszy z kasy rządowej. Próba reaktywowania placówki w 1819 roku również zakończyła się niepomyślnie. Podobny los spotkał inne szkoły żeńskie powstałe przed 1830 rokiem, nie dorównujące zresztą poziomem kształcenia szkole Kaulfussa. Ani założona w 1815 roku pensja Tekli Herwig, dopiero w latach 40. przekształcona w szkołę średnią, ani istniejąca od 1818 roku szkoła Dawida Reida, ani utworzony w 1820 roku zakład Zuzanny Warnik nie spełniły w wystarczającym stopniu oczekiwań środowisk inteligencko-ziemiańskich w zakresie edukacji dziewcząt. Kolejna inicjatywa stworzenia ponadelementarnej szkoły żeńskiej o przyzwoitym poziomie i solidnych podstawach materialnych pojawiła się w 1829 roku i wyszła od poważanych obywateli poznańskich, zarówno Polaków jak i Niemców, zasiadających bądź w radzie miejskiej Poznania, bądź w magistracie. Tym razem petycja w tej sprawie, skierowana do naczelnych władz administracyjnych, wzmocniona była protektoratem księżnej Ludwiki z Hohenzollernów Radziwiłłowej, żony namiestnika Wielkiego Księstwa Poznańskiego Antoniego Radziwiłła. Ówczesne elity inteligencko-ziemiańskie były dość przychylnie usposobione wobec obojga małżonków, zwłaszcza zaś księżna Ludwika zyskała sympatię oświeconych Polek. Zapewnienie o jej protektoracie oraz przejęciu przez inicjatorów "spraw zewnętrznych: kasy i rachunków, wynajęcia lokalu i zakupu utensyliów"3 skłoniło Królewską Rejencję do wydania zgody "na urządzenie nowej szkoły, dozór i kierownictwo"4. Tak więc 5 września 1829 r. w "Posener Zeitung" ukazało się obwieszczenie Rejencji o utworzeniu "szkoły pod protektoratem księżnej Luizy pruskiej Radziwiłł, której imię »Louisenschule« szkoła nosić będzie"s. Założyciele wnieśli fundusz w wysokości 500 talarów, który miał być pomnażany przez czesne oraz inne dobrowolne składki. Otwarcie szkoły nastąpiło Zdzisława Smuszkiewicz 13 stycznia 1830 r. przy udziale namiestnika Antoniego Radziwiłła, jego małżonki księżnej Ludwiki, władz rządowych i licznie zebranej publiczności. Cel i organizację zakładu określała opublikowana 14 stycznia tegoż roku po polsku i niemiecku Instrukcyja dla tuteyszey Szkoły LuizY, którą należy traktować jako statut fundacji zatwierdzony przez Rejencję, całkowicie zgodny z kodeksem cywilnym obowiązującym na ziemiach zaboru pruskiego i przejętym później w znacznej części przez Rzeczpospolitą Polską. Fundacja księżnej Ludwiki stanowiła bazę finansową szkoły aż do śmierci fundatorki w 1836 roku, mimo iż namiestnik po klęsce powstania listopadowego został odwołany ze swego stanowiska i Radziwiłłowie wyjechali z Poznania. Później, w okresie kulturkampfu, aktywność fundacji znacznie się zmniejszyła, co wywołało tak poważne trudności finansowe, że w 1873 roku, po 43 latach istnienia, uczelnia stała się szkołą rządową i jako taka przetrwała do czasu odzyskania niepodległości. Upaństwowienie Szkoły Ludwiki odbyło się z naruszeniem obowiązującego prawa i pogwałceniem statutu fundacji, przeciwko czemu jeszcze do 1876 roku bezskutecznie występował dyrektor Barth, ostatni żyjący nominowany członek jej zarządu. Wraz z jego śmiercią w 1878 roku ostatecznie kończą się dzieje fundacji księżnej Ludwiki Radziwiłłowej. W okresie zaboru pruskiego Szkoła Ludwiki miała sześciu dyrektorów - Niemców. Od założenia szkoły do 1835 roku obowiązki dyrektora pełnił pastor Johan Gottlob Fridrich, on też opracował pierwszy program nauczania, później wiele razy modyfikowany w zależności od sytuacji politycznej. Jego miejsce zajął Karol Wilhelm Barth, który kierował szkołą w latach 1835-77. Za jego czasów Szkoła Ludwiki poszerzyła się o Zakład Naukowy dla Wychowawczyń i Nauczycielek, jedyne wtedy żeńskie seminarium nauczycielskie przygotowujące absolwentki do pracy w szkołach elementarnych. Po śmierci dyrektora Bartha i przejęciu szkoły przez państwową administrację pruską władzę w niej sprawował przez 31 lat Edward Baldamus, a po nim kolejno dyrektorzy: Doblin (1908-11), Gall (1911-14) i Guldner (1914-19). Dyrektora szkoły każdorazowo mianował zarząd fundacji, jednak kandydatura musiała być zaakceptowana przez Rejencję. Początkowo szkoła obejmowała cztery klasy, w każdej nauka trwała dwa lata. Przyjmowano dziewczynki od siódmego roku życia, tak więc kończyły szko SSttftrU Cti Ott Instrukcyatradl» W ftrtftn ' < S#u( e Oicfcttjt. tute Z e ys y Szkoły Luizy. e$i}vo £&mU 35tmf)i.ii;dj: ftijfti $>rin;«fim Snife BOH )rtujieii $1irjłirt «abjlwlti fcal-ni fcicfe Xnjtatt . Mm .!i&AJi JPłM IwfoiiM-ii S<$i! 1« itdjs DK'ii, un& jii fpfattmytttiift, boji jtc nacfj IjMfft 3 & t * m Slnincn gdt6imf »cv!». «ry Król. MeR? Jninivwiviccoa« L u i i i pruska, Xiciaa Kadaiwillowa raCKVlU l tislj tui tu jjoii »łaknij ««-a wriqi t>piek'j, i KuawuJita im lo aliy D-y nwit I. Sefumnumg ber StnfłaCt* L Cd Insi vtutii. . I. UeMfmtM, od rleineiiianiylt poitJtąwilty łiniik, wszystkich miij iioiiyi WUlloilloŚci l Z! liN .ikR l , I kil * M> VI(: dli »nwdiitiutiiw W piihlioMłyrli mkotalli da Mniiych »itój. Wybudufcciilti ich liiMe bye" powinno, jniiugo si(f po pauiece pii;( . iniMoLii.ii.i do sianów ofWkfieSnycu. nitieź.yóy spodziewać «ypnda. 2Xe Sdjittmimfn błt Suffcit . Sdjttlr frihtt fitfj in il)v t>en tan crJfen tttemmtan Untreritłjt a" «8* WiTeaffIM AcrmtHiffe nti6jiim óf1:«nt1id>'n Sdjulimfinridjte fieljiri;) «nb fu[ bnS mibMAf '. ' PO SEN. h j Entlassung» - Zengais '" ("....;..... MJ. r r IM* illtnT - Kull'THn'i /. &. uSti. ,,4.£ -/ . -,%.* '-/-! .Stł.-.. t- -v . t'a 1 Ryc. 2. Świadectwo szkolne Józef y Marchwickiej z 1884 r. z podpisem dyrektora Szkoły Ludwiki Edwarda Baldamusa. Ze zb. Archiwum VII Liceum im. Dąbrówki. program nauczania przewidywał tu cztery godziny języka polskiego tygodniowo, do tego język francuski i niemiecki oraz nadobowiązkowo angielski, przedmioty ogólne (rachunki, przyrodę, geografię, historię) i zawodowe (pedagogikę i dydaktykę). Zainteresowanym proponowano do wyboru muzykę, śpiew, rysunki, kaligrafię i roboty ręczne. Wysoki poziom nauczania wyznaczali, zarówno Szkole Ludwiki, jak i jej filii, nauczyciele, mimo wielkich trudności kadrowych dobierani nader troskliwie i starannie. "Główne przedmioty nauk - pisze Wisława Knapowska - spoczywały w ręku jednostek posiadających bądź dyplomy nauk akademickich, bądź kwalifikacje kandydatów"ll. Ze zrozumiałych względów szczególnie ważni byli w tej szkole poloniści. Krótko i tylko dorywczo pracowali tu Marceli Mott y, Antoni Popliński i Jan Rymarkiewicz. Znacznie poważniejszą rolę odegrali Józef Skarbek Malczewski, Ignacy Woliński i Zygmunt Radziejewski. "Zygmunt Radziejewski - pisał Lech Słowiński - należał do pierwszych polonistów tej szkoły, a zarazem był jednym z naj młodszych pedagogów w historii tego zakładu, liczył bowiem z chwilą objęcia posady 26 lat. (...) Publiczny popis z języka polskiego, zorganizowany przy końcu roku szkolnego, potwierdził wysoką klasę Radziejewskiego jako pedagoga. Miał on jeszcze jedną zaletę - był gorliwym patriota i tę swoją żarliwą miłość do ojczystego kraju starał się przeszczepić w umysły uczennic Polek. Z początkiem 1831 roku porzucił nagle pracę i, jak wielu jego poznańskich rówieśników, poszedł do powstania. Do Szkoły Ludwiki nigdy już nie powrócił"12. Józef Skarbek Malczewski uczył w Szkole Ludwiki od 1836 do 1844 roku. Marceli Mott y podkreślał, iż "dobra prezencja, inteligencja, talent pedagogiczny i zręczność obejścia zjednywały mu szacunek wśród uczennic, którym potrafił w sposób interesujący objaśnić dzieje ojczyste i literaturę piękną. Toteż podjego kierunkiem uczennice Niemki w bardzo krótkim czasie nabierały biegłości w języku polskim, a co ważniejsze - zaczynały także myśleć i czuć po polsku"13. Najwybitniejszym polonistą Szkoły Ludwiki był Ignacy Woliński, związany z nią przez 37 lat, tj. od 1842 do 1879 roku, kiedy to przeszedł na emeryturę. "W trosce o to, by polskie dziewczęta w wyższych klasach dobrze poznały ojczystą literaturę - pisał Słowiński - świadomie poszerzał (...) program nauki. Zaczynał od Wyboru poezji i prozY Antoniego Poplińskiego w klasach średnich, by następnie w klasach wyższych przejść do systematycznego kursu literatury polskiej - opartego na Nowych wypisach polskich Jana Poplińskiego i Nauce poezji Hipolita Cegielskiego. A były to przecież podręczniki stanowiące podstawę nauki literatury ojczystej w gimnazjach męskich! (...) Dzięki Wolińskiemu uczennice Polki ze Szkoły Ludwiki dobrze były na ogół zorientowane w twórczości najwybitniejszych polskich pisarzy: Kochanowskiego, Krasickiego, Mickiewicza, Zaleskiego, Pola i innych"14. Woliński był również współautorem podręcznika czytania i pisania po polsku dla uczennic Niemek, w którym wykorzystywał każdą okazję - nawet ćwiczenia w tłumaczeniu z języka polskiego na niemiecki - aby propagować polską kulturę. Trudno przecenić rolę polonistów w szkole, która na ogół liczyła więcej uczennic narodowości niemieckiej niż polskiej, a mimo to przez ponad 43 lata skutecznie opierała się wchłonięciu przez żywioł pruski i wychowała kilka pokoleń dziewcząt o głębokim poczuciu narodowej tożsamości. Skład narodowościowy Szkoły Ludwiki kształtował się rozmaicie w różnych latach. W roku założenia szkoły wśród 91 uczennic było tylko 15 Polek, tj. niewiele ponad 16 proc, zaś w roku 1843 na 211 uczennic było 76 Polek (36 proc), 106 Niemek (50 proc.) i 29 Żydówek (14 proc). Pięć lat później Polek było 114 (39 proc), Niemek 133 (46 proc), zaś Żydówek 41 (15 proc) 15. Po upaństwowieniu szkoły w okresie kulturkampfu liczba polskich uczennic wyraźnie zmalała, tak że w styczniu 1919 roku na ogólną liczbę 937 uczennic Polek było zaledwie 46. Szkoła to nauczyciel, uczeń i... locum - owo miejsce szczególne, w którym ma swą siedzibę szkolny genius loci, duch opiekuńczy tworzący niepowtarzalną szkolną atmosferę. Szkoła Ludwiki, jak i późniejsza, już polska jej następczyni, nie miały szczęścia pod tym względem. Genius loci nie mógł się nigdzie na dłużej rozgościć, bo szkoła bardzo często zmieniała adres, żeby nie powiedzieć - tułała się po Poznaniu. Nic dziwnego, że w przylgnęła do niej w końcu nazwa "wędrującej szkoły". Pierwszym pomieszczeniem Szkoły Ludwiki był dom radcy sądowego Brucknera przy ul. Wrocławskiej, wynajęty przez zarząd szkoły jeszcze przed jej uru Zdzisława Smuszkiewiczchomieniem. Jednakjuż wiosną 1830 roku lokal okazał się zbyt szczupły i trzeba było pertraktować warunki najmu w większej kamienicy. Ostatecznie doszedł do skutku kontrakt z byłym prezydentem miasta Szymonem Wronieckim i w październiku 1830 roku Szkoła Ludwiki przeniosła swą siedzibę do narożnej kamienicy u zbiegu ulic Wielkiej i Żydowskiej, nieopodal kaplicy Pana Jezusa. Po upadku powstania listopadowego istnienie Szkoły Ludwiki było mocno zagrożone, gdyż część uczennic w obawie przed represjami wyjechała do szkół w Galicji, co w oczywisty sposób zmniejszyło wpływy z czesnego. W dodatku, w lipcu 1831 roku wybuchła w Poznaniu epidemia cholery i szkołę na dłuższy czas w ogóle zamknięto, a gdy ją otwarto ponownie w październiku tegoż roku, okazało się, iż liczba uczennic spadła do zaledwie 64, co stawiało pod znakiem zapytania dalsze jej istnienie. Rząd konsekwentnie odmawiał jakiejkolwiek pomocy finansowej, a długi szkoły rosły. W tej sytuacji raz jeszcze pomogła fundatorka, księżna Ludwika Radziwiłłowa hojnym darem tysiąca talarów, a nie był to ostatni gest z jej strony. Gdy następca jej małżonka na urzędzie namiestnika Wielkiego Księstwa Poznańskiego Eduard Flottwell, zaciekły germanizator, rozpoczął pospieszną akcję sekularyzacyjną wymierzoną w zakon benedyktynek poznańskich, rezydujących w dawnym Pałacu Górków, księżna Ludwika wyjednała u króla pruskiego Fryderyka Wilhelma III, iż ten "patentem z dnia 5 lipca 1834 roku darował wszystkie budynki sekułaryzowanego zakonu benedyktynek na wieczną własność Szkole Ludwiki"16. Ryc. 3. Pierwsza siedziba Szkoły Ludwiki (styczeń-październik 1830 r.), kamienica radcy sądowego Brucknera przy ul. Wrocławskiej Kilka miesięcy po tej decyzji szkoła przeniosła się do zabytkowych pomieszczeń poklasztornych. Jednak ten królewski dar nie przyniósł Szkole Ludwiki szczęścia, a dla nowo pozyskanej siedziby miał niestety fatalne skutki, gdyż "winą Zarządu Szkoły było barbarzyństwo dokonane na wiekowym zabytku architektury - barbarzyństwem, wandalizmem była bowiem przebudowa klasztoru"17. Co gorsza, pospieszne i nieprzemyślane przebudowy nie tylko nie zapewniły szkole wygody i odpowiednich warunków lokalowych, ale wciągnęły zarząd w pułapkę kredytową i ostatecznie zagroziły jej niezależności. Szkoła Ludwiki mieściła się w Pałacu Górków przez 42 lata, tj. od 1834 do 1876 roku. Jubileusz pięćdziesięciolecia istnienia Szkoły odbył się już w kolejnej siedzibie, w budynkach po zlikwidowanej w 1875 roku konku> . rencyjnej Szkole Żeńskiej Sióstr Urszulanek przy ul. Młyńskiej, ponieważ po sprzedaży przez Szkołę Ludwiki niewykorzystywanych zabudowań po benedyktyńskich uzyskano fundusze na zakup placu i budynków należących dawniej do sióstr urszulanek. W1877 roku rozpoczęto energicznie budowę nowego, nareszcie własnego gmachu, który stanął w 1880 roku "uposażony we wszystkie ówczesne nowożytne urządzenia". Cóż z tego, skoro duch w nim był germański! Od 13 stycznia 1888 r. zamilkła w nim polska mowa, zniesiono bowiem oficjalnie nauczanie języka polskiego, a uczennice Polki były szykanowane i poddawane rozmaitym represjom. Taki stan rzeczy zmienił dopiero wybuch powstania wielkopolskiego. Już l stycznia 1919 r. Polka Maria Swinarska została przez Naczelną Radę Ludową mianowana doradcą dyrektora Guldnera i po zaledwie dwóch tygodniach jej urzędowania język polski powrócił w szkolne mury przy ul. Młyńskiej. W ten sposób zakończył się w historii szkoły etap zaborowy, nastawiony najpierw na zaistnienie, a potem przetrwanie w nieprzyjaznych czy wręcz wrogich warunkach politycznych. Znamienny jest fakt, że w epokę wolnej Polski Szkoła Ludwiki weszła jako jedyna czynna szkoła dla dziewcząt w Poznaniuo v . ., Kyc. 4. Kamienica na narożniku ulic Wielkiej i Żydowskiej, siedziba szkoły od października 1830 r. Zdzisława Smuszkiewicz Ryc. 5. Budynki przy ul. Młyńskiej 10/11, w których w latach 1876-1918 mieściła się Szkoła Ludwiki, od 1919 roku Państwowa Uczelnia Żeńska im. Dąbrówki. Po zniszczeniach wojennych odbudowano jedynie widoczny z prawej strony budynek internatu. Ryc. 6. Uczennice II klasy Szkoły Ludwiki w 1917 r., w głębi Zofia Krysiewiczowna, fot. ze zb. prywatnych Postępy w przedmiotach nauki; Leistungen: Swiadeetwo odejścia. Abgangs- Zeiłgnis. &#&<» '{"'{Jykufr- vf A-ŁtM,tt.ĄrE{Jcd. _oJ-JĄniemieckim Doalssh: .'?W-,«**A*jaAd A _ .. AriAei t£tMA 1 I