HISTORIA DREWNIANEJ FIGURY ŻELAZNEGO OBROŃCY JAKUB SKUTECKI W 1914 roku, 1 sierpnia, kaiserowskie Niemcy wypowiedziały wojnę carskiej Rosji. Rok później świętowały sukcesy na froncie wschodnim. Feldmarszałek Paul von Hindenburg został po bitwie pod Tannenbergiem naczelnym dowódcą frontu wschodniego, zyskał miano "oswobodziciela Wschodu", a zarazem stał się najwybitniejszym Poznańczykiem. Chociaż gazety były pełne długich list z nazwiskami poległych i zaginionych bohaterów, militarne zdobycze zaczynały budzić coraz większy entuzjazm. Armia pruska kontynuowała ofensywę na froncie wschodnim, zagarniając coraz to nowe tereny i zdobywając kolejne miasta. Z okazji pierwszej rocznicy wybuchu wojny w poznańskim Ogrodzie Zoologicznym na Jeżycach odbyła się wyjątkowa uroczystość. Późnym popołudniem w poniedziałek 2 sierpnia 1915 r. w części parkowej Ogrodu, na terenach wokół stawu i restauracji, zebrały się nieprzebrane tłumy - według relacji prasowych przybyło ponad 20 tys. osób. Inspektor szkolny Okręgu Poznańskiego wygłosił uroczystą mowę i odsłonił najbardziej niezwykły z poznańskich pomników - Żelaznego Obrońcę (Eiserner Wehrmann). Niemal pełnoplastyczna, naturalnej wielkości rzeźba wykonana ze świerkowego drewna była dziełem Wilhelma GroBa, berlińskiego rzeźbiarza, znanego już w Poznaniu twórcy pomnika Feldmarszałka Augusta von Gneisenaua odsłoniętego w październiku 1913 roku na terenie Fortu Hake. Żelazny Obrońca to żołnierz w mundurze polowym wojsk obrony kraju (Landwehr), wyprostowany, z prawą nogą lekko ugiętą w kolanie i odstawioną w bok, podtrzymujący lewą ręką pochwę zwisającego u pasa bagnetu, a prawą dłonią ściskający lufę długiego karabinu. Prosto skrojoną długą bluzę z pasem i ładownicą zdobił Żelazny Krzyż - odznaka waleczności i oddania za Ojczyznę. Silna, proporcjonalna sylwetka, raczej krępa niż wysmukła, swobodna, lecz pełna gotowości poza, regularne rysy twarzy okolonej gęstą brodą, prosty nos i duże, sze Jakub Skutecki roko otwarte oczy, silne dłonie, nawykłe do ciężkiej pracy, a teraz zaciśnięte na broni, składały się na wyobrażenie idealnego żołnierza, emanującego siłą i zdecydowaniem. Nie był to wizerunek średniowiecznego rycerza, lecz współczesny żołnierz z krwi i kości, choć - jak tamten - obarczony balastem konotacji. Cnoty i zalety prostego żołnierza z ludu odwoływały się do XIX-wiecznych korzeni" volkizmu"l, ale przemawiały wprost. Stereotyp Niemca - solidnego, może niezbyt finezyjnego, ale prostolinijnego i prawego - był tworzony niejako "od wewnątrz", przez samych Niemców, co więcej - pozytywnie waloryzowany. Wyryte na niskim cokole hasło Mit Gott fur Konig und Vaterland (Z Bogiem za Króla i Ojczyznę) doskonale korespondowało ze słynnym stwierdzeniem Bismarcka: Wir Deutsche furchten Gott, sonst nicht's au! der Welt (My, Niemcy, lękamy się tylko Bo. .. ga I poza nIm nIczego na świecie). Oba odwoływały się do SWOISCIe pojętej "bogobojności". Żołnierska przysięga wierności bywała wręcz utożsamiana z narodowymi przymiotami, a Eiserner Wehrmann miał być "symbolem niemieckiego charakteru, niemieckiej stałości i niewzruszonej wytrwałości"2, w przeciwieństwie do narodowych przywar innych nacji - włoskiej fanfaronady, francuskiej chełpliwości, angielskiej zaciętości czy rosyjskiej tępoty3. Drewniana rzeźba GroBa doskonale ten stereotyp realizowała i unaoczniała. Ryc. l. Drewniana figura Żelaznego Obrońcy, pocztówka. Ze zb. Biblioteki Uniwersyteckiej. Uroczystości odsłonięcia towarzyszyły nie tylko tłumy widzów, ale i staranna oprawa. O wpół do siódmej wieczorem koncert orkiestr wojskowych poprzedził przemówienie radcy, dra Theodora Krausbauera, następnie nauczyciel Karl Petrich deklamował napisany specjalnie na tę okoliczność wiersz Georga Kieslera, a potem nadprezydent Prowincji Poznańskiej Joh. von Eisenhart-Rothe jako pierwszy wbił w drewnianą figurę Żelaznego Obrońcy złoty gwóźdź ofiarowany przez cesarza Wilhelma I. Z kolei generał-major von Schimmelpfennig wbił złote gwoździe w imieniu naczelnego dowódcy frontu wschodniego feldmarszałka Paula von Hindenburga i szefa sztabu generała Ericha von Ludendorffa, po czym odczytano nadesłane telegramy. A potem lawina ruszyła: wbijano gwoździe w imieniu urzędów i instytucji, korporacji, związków i organizacji oraz osób prywatnych, w tym - co podkreślano - także kobiet i dzieci. Ustalono obowiązujący cennik: srebrny gwóźdź kosztował 5 marek, gwóźdź z mosiądzu (kolor żółty był barwą V Korpusu Armii stacjonującego w Poznaniu) - 2 marki, żelazny gwóźdź - markę (dla żołnierzy do stopnia sierżanta i dzieci cena wynosiła 50 fenigów). Wszystkie gwoździe były identyczne, bez inskrypcji, wyjątek uczyniono jedynie dla gwoździ ofiarowanych przez cesarza, Hindenburga i Ludendorffa. W istocie nie chodziło jednak o festyn ani o zwykłe kupowanie gwoździ ku powszechnej uciesze, lecz o publiczną kwestę. Wszystkich darczyńców odnotowywano w specjalnej Złotej Księdze, a publikowane później w lokalnej prasie informacje mówiły o datkach sięgających 500 marek. Cała uroczystość w Ogrodzie Zoologicznym zakończyła się przed godz. 9 wieczorem. W kasie znalazła się suma znacznie większa od oczekiwanej - około 4 tys. 500 marek 4 uzyskanych za 350 gwoździ. Organizacyjny sukces był bezsprzeczny, choć całe przedsięwzięcie trwać miało do czasu, aż cała postać Żelaznego Obrońcy - jego mundur i czapka, lecz bez twarzy i dłoni - zostanie pokryta wbitymi w drewno gwoździami. Dlatego też przygotowano różnego Ryc. 2. Kwesta na pi. Wilhelmowskim, pocztówka. Ze zb. Biblioteki Uniwersyteckiej. Jakub Skuteckirodzaju gwoździe, o większych, kwadratowych łbach i niewielkie gwoździki z okrągłymi główkami, by nierówna powierzchnia drewnianej figury została zakryta dokładnie i precyzyjnie. Mający swą siedzibę przy pi. Wilhelmowskim Ostbank przez cały czas przyjmował wpłaty na konto "Eiserner Wehrmann ". Symboliczny gest wbijania gwoździ w drewnianą figurę zdaje się korespondować z jednej strony z ezoterycznymi rytuałami inicjacyjnymi, z drugiej - z tradycjami ceremonialnych rytuałów wojskowych (np. wbijaniem gwoździ w drzewce sztandaru czy uderzeniem młotka w kamień węgielny pomnika). "Każdy gwóźdź wbity dla dopełnienia spiżowego rynsztunku Żelaznego Obrońcy - pisał dziennikarz niemieckiej gazety5 - oznacza bicie pulsu w duszy naszego niezwyciężonego, twardo walczącego narodu niemieckiego". Drewniana figura Żołnierza miała stać się posągiem żelaznym, dosłownie i w sensie symbolicznym. Ten patriotyczno-nacjonalistyczny ton sprawiał, że polska prasa kwitowała całe wydarzenie lakonicznymi notkami: "W ogrodzie zoologicznym obchodzono rocznicę obecnej wojny. Przed wbijaniem gwoździ do wyrzeźbionego z drzewa wojaka wygłosił mowę miejski radca szkolny dr Krausbauer"6. W sobotę 14 sierpnia 1915 r. drewniany pomnik Żelaznego Obrońcy został przeniesiony z Ogrodu Zoologicznego na pi. Wilhelmowski. Stanął w pobliżu Lwa z N achodu, gdzie codziennie między godz. 16 i 20, a w niedziele między 11 i 13 oraz 16 i 20 dalej trwała kwesta. To stamtąd pochodzą nieliczne ilustracje, które -jako pocztówki - przetrwały do naszych dni. W przyszłości pomnik miał stanąć w projektowanym w poznańskim Muzeum Hindenburga. Ono jednak nigdy nie powstało - kaiserowskie Niemcy przegrały wojnę, a Poznań przestał być stolicą niemieckiego Wschodu. PRZYPISY: 1 George L. Mosse, KryzYS ideologii niemieckiej. Rodowód intelektualny Trzeciej RzeszY, Warszawa 1972. 2 "Posener Tageblatt", 2 sierpnia 1915 r. 3 Ibidem. 4 Dane dotyczące zebranych w trakcie kwesty sum są bardzo rozbieżne. W porannym wydaniu "Posener Tageblatt" z 4 sierpnia 1915 r., w relacji z uroczystości w Ogrodzie Zoologicznym pojawia się suma 4 tys. 500 marek, podczas gdy w zestawieniu różnych składek charytatywnych wymieniona suma to 2 tys. 866 marek. 5 "Posener Tageblatt", 2 sierpnia 1915 r. 6 "Dziennik Poznański", 5 sierpnia 1915 r. Z ZAŁOBNEJ KARTY WSPOMNIENIE O PROFESORZE JANUSZU ZIÓŁKOWSKIM (1924-2000) J anusz Ziółkowski urodził się 6 kwietnia 1924 r. w Sosnowcu. W 1949 roku ukończył ekonomię na Uniwersytecie Poznańskim, rok później obronił doktorat z socjologii. Po stuiach pracował w Komisji Planowania Urzędu Miasta w Poznaniu, od 1957 roku był pracownikiem Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. W1956 roku rozpoczął czynną działalność w Instytucie Zachodnim. W tym czasie, od 1956 do 1958 roku, sprawował również funkcję redaktora naczelnego "Kroniki Miasta Poznania". Habilitował się w 1960, w 1972 roku został mianowany profesorem. W latach 1%6-67 i 1972-80 przebywał w Indiach i Paryżu jako pracownik UNESCO, gdzie pełnił funkcje dyrektora Departamentu Rozwoju Nauk Społecznych, a później Departamentu Kultury. Do Poznania wrócił w 1980 roku na swą macierzystą uczelnię. W 1981 roku został wybrany rektorem UAM, odwołano go w styczniu następnego roku. Przez dwie kadencje, w latach 1983-89, był przewodniczącym Polskiego Towarzystwa Socjologicznego. Był członkiem Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie i przewodniczącym Komitetu Obywatelskiego w Poznaniu. W latach 1989-95 prowadził aktywną działalność polityczną, był senatorem w latach 1989-91, a w latch 1992-95 sekretarze stanu i ministrem stanu oraz szefem Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy. Jest autorem ponad stu publikacji naukowych w kilku językach. Uhonorowano go najważniejszymi odznaczeniami. Najwyżej cenił sobie Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski, który otrzymał w 1995 roku, Komandorię Legii Honorowej Republiki Francuskiej i Wielki Krzyż Zasługi RFN. Janusz Ziółkowski w 1948 roku ożenił się z Hanną Matuszewską, historykiem mediewistą, w latach 1953-63 kierownikiem Muzeum Historii Miasta Poznania w Ratuszu. Zbierał książki, stare sztychy i mapy Rzeczypospolitej przedrozbiorowej. Lubił słuchać muzyki, zwłaszcza operowej i klasycznej, sam świetnie śpiewał. Dużo czytał, medytował. Zmarł 5 kwietnia 2000 r., w przeddzień swych 76 urodzin. Obywatel miasta z wyboru i adopcji Profesor Janusz Ziółkowski pochodził z Sosnowca, skąd Opatrzność Boża przywiodła go do Poznania. Nieraz powtarzał: "Ja wybrałem to miasto i ono mnie adoptowało". Te słowa padły także z jego ust w Małej Auli Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, gdy świętował swoje siedemdziesiąte urodziny*. W Poznaniu założył rodzinę i zamieszkał, o wiele wcześniej niż ja, na piętrze domu przy ul. Skarbka 23. Kiedy zmarł właściciel willi, mój darczyńca, zasugeroks. Jan Kanty Pytel wałem jego córce Krystynie, aby sprzedała piętro moim sąsiadom. Tak też się stało ku mojej radości. Państwo Hanna i Janusz Ziółkowscy byłi wzorowym małżeństwem, w którym dominantę stanowiła przyjaźń. Hanna Ziółkowska chyba zawsze mówiła o mężu "Janusz", a Profesor o niej - "moja żona". Z predylekcją wspominał, że żona była pierwszym czytelnikiem i "surowym cenzorem" jego artykułów i książek, przez co miały one kształt dopracowany. Ziółkowscy jawili się zawsze moim oczom jako małżonkowie zgodni, otwarci na dialog i ludzi. Niekiedy moi goście, którzy przyszli wcześniej i czekali na mój powrót, byli zapraszani do wypicia kawy na piętrze; cnota gościnności sąsiadów przybierała wymiary "praktycznej" miłości bliźniego. Hanna i Janusz Ziółkowscy byli zawsze szczerze zatroskani o wychowanie, formację moralną i wykształcenie swoich dzieci. Duże znaczenie miał ich dwuletni pobyt w Delhi, a potem ośmioletni w Paryżu, co bezpośrednio lub pośrednio wpływało na wejście rodzeństwa Ziółkowskich w świat wiedzy i języków obcych. Już po śmierci żony Hanny Profesor powiedział do mnie z dumą: "Marek przerósł mnie". Cieszył się też osiągnięciami syna Adama, który dzięki pobytowi w Rzymie "zanurzył" się w literaturze włoskiej i zapowiada się na naukowca wysokiej klasy. Córka państwa Ziółkowskich Zofia, zwana "Titą", należy, moim zdaniem, do grona najlepszych znawców języka angielskiego w Poznaniu. Syn Jędrek był otaczany szczególną troską, za co umiał i chciał spłacać dług. Kiedy ojciec, wtedy minister stanu i szef Kancelarii Prezydenta, wracał na trzy dni z Warszawy do Poznania, Jędrek zawsze czekał. Nic dziwnego, że usłyszałem kiedyś od prof. Ziółkowskiego krótkie, ale jakże piękne zdanie: "Jędrek jest moim wiernym przyjacielem". Najmłodszą w rodzinie, niepełnosprawną Agnieszkę, "Jagę", wszyscy w rodzinie bardzo kochali. Chodzili z nią wszędzie, do kościoła, na spacery, w gościnę. Była w tym autentyczna, nie strudzona życzliwość, która budziła podziw u ludzi. Pamiętam, jak krótko po śmierci żony Profesora spotkałem przed domem przy samochodzie Zosię, która oznajmiła mi ze szczerą radością: "Proszę księdza, ja zabieram Jagę do swego mieszkania". Profesor nieraz mi mówił, że po jego śmierci w jego mieszkaniu zamieszka Zosia z Jagą. Tak jest już prawie rok. Ryc. l. Janusz Ziółkowski, Sosnowiec 1942 Janusz Ziółkowski chętnie i często wspominał swoich profesorów z łat studiów. Dostrzegał wszystkie ich zalety, nikogo nie krytykował. Sam został profesorem Uniwersytetu im. A. Mickiewicza i, jak pamiętam, wiele razy powtarzał z dumą: "To mój Uniwersytet". W 1980 roku, po powrocie z Paryża, gdzie pracował dla UNESCO, został demokratycznie wybranym rektorem swojej uczelni. Godnie ją reprezentował, cieszył się wielkim autorytetem, toteż rektorzy z całej Polski powołali Go na przewodniczącego Kolegium Rektorów Uniwersytetów w Polsce. Byłem wtedy dziekanem Papieskiego Wydziału Teologicznego i zaprosiłem Profesora na pierwszą odbywającą się w atmosferze wolności inaugurację. Przyszedł w purpurowej todze z gronostajami i dystynktorium, na którym od początku widnieje (po lewej stronie od góry) emblemat Wydziału Teologicznego. W tym dniu arcybiskup Jerzy Stroba nie ukrywał wzruszenia, kiedy witał rektora! Byłem tego świadkiem! Profesor bywał odtąd niemal na wszystkich inauguracjach Papieskiego Wydziału Teologicznego, na które specjalnie przyjeżdżał z Warszawy. Dla rzetelności historycznej dodam, że zaproszenia na inauguracje naszego Wydziału równie Ryc. 2. Wesele Hanny i Janusza Ziółkowskich 3 lipca 1948 r. ks. Jan Kanty Pytel Ryc. 3. Dumny tata z trzema synami: Markiem, Adamem i Andrzejem, fot. z maja 1954 r. chętnie przyjmowali profesorowie: Gerard Labuda, Władysław Węgorek, Antoni Gąsiorowski, Jarosław Kozłowski i Tadeusz Puchałka. Z działalnością uniwersytecką profesora Ziółkowskiego łączyła się dynamiczna "ofensywa" kulturalna. Zaczęła się ona podczas pierwszego pobytu papieża Jana Pawła II w Polsce. Od tego bowiem czasu arcybiskup Jerzy Stroba organizował w archidiecezji tygodnie kultury chrześcijańskiej na tematy zainspirowane przez papieża. W tygodnie te całym sercem włączył się prof. Ziółkowski. Jego naukowe wystąpienia w Katedrze poznańskiej, w katedrach innych stolic biskupich i w różnych kościołach Poznania naznaczone były akrybią, dopracowane treściowo, metodycznie i językowo, podejmował je bowiem w poczuciu odpowiedzialności za tę nową formę przekazu wiary w kontekście religijno-narodowo-kulturalno-socjologicznym. Po pierwszym wykładzie Profesora w Katedrze poznańskiej arcybiskup Jerzy Stroba szukał sposobu na okazanie mu wdzięczności. Zasięgał rady biskupów pomocniczych, co wyjawił mi przy spotkaniu z nowo wyświęconymi kapłanami w Sali Pompej ańskiej arcybiskupów poznańskich. Powiedziałem wówczas arcybiskupowi, że widzę tylko jedną formę podziękowania - złożenie wizyty Profesorowi. Tak też się stało, ku radości państwa Ziółkowskich i Pasterza! Było to bardzo ciekawe spotkanie, które owocowało przez wiele lat. Ryc. 4. Hanna i Janusz Ziółkowscy z dziećmi i rodziną na spotkaniu z okazji 15-lecia ślubu 3 lipca 1963 r. Po odejściu z Kancelarii Prezydenta Profesor ustalił sobie nowy tryb życia. Teraz w pełni dał się poznać jako człowiek nauki, polityki, kultury i - bez przesady - mistyki! Zachwycał się przyrodą, podziwiał z balkonu rosłe i "dumne" modrzewie, świerki i brzozy, wsłuchiwał się w świergot ptaków. Cieszył się wielką lipą pod oknami swej kuchni na piętrze i jej czerwcowym zapachem. Mawiał, że to najwyższe i największe drzewo na ul. Skarbka przywołuje mu na myśl Mistrza z Czarnolasu. Raz, jakby mimo woli, rzekł: "Możecie tę lipę wyciąć dopiero po mojej śmierci". Ale po dwóch latach, wczesną wiosną pytał, czy mógłby obciąć konary i "bujną czuprynę" lipy, bo wtenczas w całej krasie ujawni się piękno naszej willi. Odrzekłem, że to świetny pomysł! Nazajutrz lipa ubrana była w inny strój - "mini". Oto dowód konsekwencji w działaniu! Ta konsekwencja doprowadziła wkrótce do pięknego otynkowania domu, oczyszczenia fundamentów, odnowienia drzwi wejściowych i progu. Potem z zachwytem niemal spoglądał Profesor na fasadę willi i podziwiał jej piękny "krój" architektoniczny. Wszystko opłacił wyłącznie z własnej kieszeni i później kilkakrotnie argumentował, dlaczego zwalnia mnie ze wszystkich świadczeń finansowych, co bardzo mnie wzruszyło, ale nie wypada utrwalać tego na piśmie. Profesor swoją część ogrodu urządził według własnej wizji. Zwiózł wielkie kamienie, posadził krzewy, zasiał trawę, którą w lecie codziennie wieczorem nieks. Jan Kanty Pytel Ryc. 5. Janusz Ziółkowski z teściem syna Witalisem Ludwiczakiem w dniu ślubu Ewy i Marka, fot. z 20 czelWca 1973 r. strudzenie podlewał. Jednego późnego wieczora telefonowała "Tita", zalękniona, co się stało z ojcem, bo nie odbiera telefonu. Poszedłem na piętro, w mieszkaniu było ciemno, domyśliłem się, że jest w ogrodzie, powiedziałem o telefonie i niepokoju Zosi. Potem do niej zadzwoniłem i powiedziałem, że ojciec "głaszcze" trawę i jest w doskonałej formie. Taka to między ulicami Skarbka i Saperską, gdzie mieszkała" Tita", była stała, "gorąca" linia telefoniczna. Kiedy Profesor na stałe opuścił Belweder i Pałac Namiestnikowski, często bywała u niego w domu Jaga, bo ,ja jestem jej potrzebny, a ona mnie", mawiał. W tym czasie odwiedzał go wielokrotnie prof. Krzysztof Skubiszewski, minister spraw zagranicznych. Któregoś razu, nie wiedząc, że Jaga ma swój fotel, na którym nikt nie siada, zajął jej miejsce. Kiedy Agnieszka weszła, podała w powitalnym geście rękę ministrowi; ten wstał, przywitał się, a Jaga za jego plecami szybko usiadła na swoim miejscu. Profesor przez ostatnie lata słuchał dużo muzyki klasycznej, wieczorami, "do poduszki" czytywał literaturę polską i Pismo Święte. Niekiedy porównywał przekłady J. Wujka z Biblią Tysiąclecia, a potem z tekstem w ręku stawiał pytanie, dlaczego "Tysiąclatka" ma zwrot "gdzie Jan udzielał chrztu", a Wujek ładniej, "gdzie Jan chrzcił" (por. tekst grecki, J 1, 28). Mojego sąsiada charakteryzowała głęboka religijność, zawsze uczestniczył we mszy niedzielnej i świątecznej, brał udział w rekolekcjach i procesjach Bożego Ciała. Zdarzało się, że w czasie naszej rozmowy w ogrodzie odzywały się dzwony na Anioł Pański. Wtedy prosił: "Zmówmy Anioł Pański". Przecież ta modlitwa i koronka do miłosierdzia Bożego była niemal "oddechem" jego żony Hanny. W tym czasie spotkało Profesora jeszcze jedno wielkie, wyjątkowe wyróżnienie. Został włączony do Papieskiej Akademii Nauk Społecznych. Z tej racji oso biście odbierał bullę nominacyjną z podpisem kardynała Angelo Sodano, a ponadto złote dystynktorium do noszenia na szyi. Wysoko cenił sobie to wyróżnienie i odtąd niezwykle starannie przygotowywał różne opracowania z socjologii na kolejne spotkania naukowe w Akademii. W ostatnim kwartale 1999 roku organizowałem ogólnopolską interdyscyplinarną sesję Świat Biblii Romana Brandstaettera. Początkowo zamierzał wziąć w niej udział tylko pierwszego dnia ze względu na planowany wyjazd do Watykanu, ale szybko przyszedł mi powiedzieć, że to jednak byłby brak solidarności i będzie uczestniczył w całej sesji. Taki był delikatny, wyrozumiały, o dużej samodyscyplinie i osobistej kulturze. Przyjął też zaproszenie do Sali Czerwonej Pałacu Działyńskich na promocję książki, w której zamieszczone zostały jego wypowiedzi. Po promocji podszedł do mnie i powiedział krótko: "Tu, na pierwszej karcie złóż swój autograf'. Po nowym roku Profesor dyskretnie sygnalizował pewne dolegliwości, ale nigdy nie narzekał, bo był duchowo mocny. Potwierdziło się to kilka razy, wtedy gdy jego ciało "cerowali" prof. Roman Drews, prof. Czesław Wojnarowicz, profesorowie w Warszawie. Kiedy w czasie urzędowania w Kancelarii Prezydenta drżała mu prawa ręka, nie mógł utrzymać filiżanki i podpisać, dokumentów, udał się do kliniki rządowej. Tam się dowiedział, że "ma chorobę Parkinsona" i otrzymał z przepisanymi lekami odpowiednie wskazania. Tymi wiadomościami podzielił się z prezydentem. Ten na to krótko: "Panie profesorze, nie ma pan Parkinsona! Niech pan natychmiast uda się do mojego lekarza". I rzeczywiście, rezonans magnetyczny wykazał zupełnie inne schorzenie, związane Ryc. 6. Lech Wałęsa i Janusz Ziółkowski w czasie obchodów 25. rocznicy Poznańskiego CzelWca, fot. z 198i r. ks. Jan Kanty Pytel, Franciszek Kaczmarekz układem krążenia. Rada prezydenta okazała się opatrznościowa. Szczęśliwie Profesor wkrótce pozbył się owych dolegliwości i jeszcze dużo, intensywnie, systematycznie pracował. Kiedy 1 października 1990 r. zmarła dr Hanna Ziółkowska, odnosiło się wrażenie, że w całej willi przestał bić zegar i "rozregulowało" się serce. Odtąd w każdą rocznicę jej śmierci na życzenie Profesora w kaplicy Sióstr Salezjanek przy ul Zakręt 13 celebrowałem za nią Eucharystię o wieczną komunię miłości z Bogiem. Po mszy św. w Roku Jubileuszowym, kiedy schodziłem "po kawie" z piętra, powiedziałem do Profesora: "Niech Bóg da ci zdrowie i moc ducha" Usłyszałem szeptem odpowiedź: "Czy ty wiesz, ile cierpienia kosztowało mnie to przez ten ca'y cl\as?" Przechowuję w mej pamięci jedno ze spotkań u księdza kanonika Mariana Mikołajczi .a na Sołaczu. Byli na nim Profesor z żoną oraz prof. Jarosław Maciejewski z żoną.' V czasie kolacji prof. Ziółkowski powiedział, że to prawdziwe szczęście mieszkać w jednym domu z kapłanem. Mówił to spokojnie i prawie zupełnie cicho. Dzisiaj, kiedy piszę o Nim tuż przed pierwszą rocznicą śmierci, chcę mu za tę wypowiedź, a także za wiele innych, szczerze podziękować i dopowiedzieć, że był dla mnie zawsze darem od Dawcy każdego dobra, piękna, prawdy, "ładu serca". I\Wspomnienia o H. i J. Ziółkowskich, (w:) Verbo Domini servire, Opuscula Joanni Cantio Pytel Sevtuagenario dedicata, Universitatis Mickiewiczianae Facultas Theologica, Poznań 2000, s. 291-292. Ks. Jan Kanty Pytel Przyjaciel Poczytuję sobie za wielki zaszczyt, że w 1981 roku spotkałem na swojej drodze akademickiej i życiowej Janusza. A było to tak. Chwilowy rozbłysk wolności w naszym kraju sprawił, że właśnie w tym roku mogliśmy przystąpić do w pełni wolnych i demokratycznych wyborów władz naszej uczelni. Kandydatura Janusza na rektora zyskała powszechne poparcie i wkrótce został on oficjalnie wybrany. Zgodnie z przywilejem przysługującym nowo wybranemu rektorowi do wskazania kandydatów na prorektorów, poprosił mnie wówczas do siebie i zaproponował kandydowanie na to stanowisko. Nie znałem Janusza wcześniej. Przez wiele lat przebywał za granicą, a ponadto reprezentował socjologię, a więc dziedzinę dość odległą od fizyki. Pierwsze spotkanie z Nim wywarło na mnie wielkie wrażenie. Był człowiekiem, który promieniował serdecznością i ciepłem. Nie mogłem odmówić, przeciwnie, uznałem tę propozycję za wielkie wyróżnienie. Wówczas objął mnie jak przyjaciela i zaproponował, bym zwracał się do Niego po imieniu. Czy można tak od razu stać się przyjacielem człowieka, którego widzi się po raz pierwszy? Okazało się, że w przypadku Janusza było to możliwe. Przez kilka miesięcy razem "urzędowaliśmy" w rektoracie. Był to okres niesłychanie trudny, ale też obfitujący w doświadczenia, których normalnie nabywa Ryc. 7. Ojciec Święty i Janusz Ziółkowski w czasie mszy św. beatyfikacyjnej o. Rafała Chylińskiego, Warszawa, 9 czerwca 1991 r. się w ciągu wielu lat. Początkowy, wielki entuzjazm związany z rejestracją "Solidarności", powoli przygasał. Pojawiały się pierwsze symptomy zamachu na dopiero co uzyskaną swobodę. N agromadzenie nadzwyczajnych wydarzeń, strajki studenckie, niezwykle prężna działalność naszej uniwersyteckiej "Solidarności", wszystko to stawiało przed władzami rektorskimi wciąż nowe wyzwania. Spędzaliśmy w rektoracie dnie i noce, by sprostać tym wyzwaniom. Wtedy ujawnił się wielki talent Janusza do poszukiwania właściwych rozwiązań, do łagodzenia sporów. Okazał w tym zakresie nie zwykłą siłę i konsekwencję w działaniu. N adszedł dzień stanu wojennego. Wielu ludzi ugięło się pod ciężarem tego wydarzenia, przybrało postawy bierne, wyczekujące. Nie dotyczyło to jednak Janusza. Korzystając z pomocy gońców zwołał, oczywiście nie legalnie z punktu widzenia tzw. prawa wojennego, nadzwyczajne posiedzenie Senatu Akademickiego. Obradowaliśmy w Małej Auli. N a parterze działała jeszcze, nie do końca rozbita, uniwersytecka" Solidarność", za oknami, na ul. Św. Marcin, słychać było jazgot czołgów. Janusz poinformował nas o internowanych pracownikach Uczelni. Imponująca była wówczas odwaga i determinacja "naszego" Rektora. Rozpoczął się zupełnie nowy rozdział funkcjonowania, a raczej zaniku życia akademickiego. Nie było zajęć studenckich, a wchodzących do gmachów uniwersyteckich kontrolowano. Janusz od razu podjął starania o uwolnienie internowanych, pospieszył z pomocą rodzinom uwięzionych. Wkrótce, w styczniu 1982 roku, odwołany zostaje nasz niezawodny wspólny przyjaciel, prorektor Jarosław Maciejewski. Po naradzie postanowiliśmy nie skła Franciszek Kaczmarek Ryc. 8. Sprowadzenie prochów Ignacego Paderewskiego do Polski, uroczystości przed hotelem Bazar, fot. z 3 lipca 1992 r. dać rezygnacji. Następny cios to odwołanie Janusza. Tym razem wszyscy prorektorzy, a więc prof. prof. Wojciech Łączkowski, Zbyszko Chojnicki i piszący te słowa, składają rezygnację z zajmowanych stanowisk. Rezygnacja ta zostaje przyjęta przez ówczesnego ministra Benona Miśkiewicza. Władze stanu wojennego mianują nowe władze rektorskie i niemal wszystkie władze dziekańskie. Zrodzona w ciągu tych kilku miesięcy przyjaźń między nami przetrwała. Spotykaliśmy się często, zwykle w mieszkaniu Janusza przy ul. Skarbka. Było to szczególne miejsce w Poznaniu. Dziesiątki ludzi, w tym robotnicy, artyści, pracownicy nauki, działacze "Solidarności", przychodzili tu po słowa otuchy, po to, aby wysłuchać rad Janusza, niekwestionowanego autorytetu moralnego. Jego żona, niezapomniana Hanna, podejmowała wszystkich z wielką serdecznością. Nastał rok 1984, czas chwilowej odwilży. Pojawiła się w miarę demokratyczna ustawa o szkolnictwie wyższym, która przywróciła swobodę w wyborze władz akademickich. Wówczas Janusz wysunął moją kandydaturę na rektora. Propozycja ta zyskała poparcie naszej wspólnoty akademickiej i wkrótce zgromadzenie elektorów wybrało mnie na rektora na kadencję 1984-89. Kadencja ta została jednak przerwana w końcu listopada 1985 roku, na mocy znowelizowanej ustawy o szkolnictwie wyższym, decyzją tego samego ministra Benona Miśkiewicza. W uzasadnieniu ustnym władze partyjne oskarżały nas (także prorektorów), że nie realizujemy linii partii, co oczywiście było prawdą, bowiem realizowaliśmy "linię akademicką". Ryc. 9. Vaclav Havel, Janusz Ziółkowski, Lech Wałęsa, Andrzej Drzycimski i Hanna Suchocka, fot. z 1981 r. W okresie mojej krótkiej kadencji nie brakowało problemów. Ważyły się losy poszczególnych pracowników naukowych z jednej strony, a całej uczelni - z drugiej. Wymagało to podejmowania decyzji niezwykle trudnych. Spotykaliśmy się więc z Januszem bardzo często, by wymienić poglądy, by wypracować stanowisko godne, w duchu akademickim. Oczywiście spotkania te gromadziły często większą grupę osób (prorektorzy aktualnej i poprzedniej kadencji), ale rola Janusza była zawsze dominująca. Z żalem, ale i dumą, przyjąłem wiadomość o wybraniu Janusza na senatora i wkrótce - na przewodniczącego Komisji ds. Zagranicznych Senatu. Nieco później Janusz został mianowany szefem Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy. Był to w pełni zasłużony wybór. Jego niezachwiana wiara w upadek komunizmu, Jego autorytet w skali całego kraju, wreszcie powszechnie szanowana postawa moralna zostały zauważone i właściwie docenione. Nasze spotkania, z natury rzeczy, stały się wtedy rzadsze, ale nigdy mniej serdeczne. Franciszek Kaczmarek Profesor i rektor Profesora Janusza Ziółkowskiego poznałam w listopadzie 1980 roku, kiedy wrócił do Poznania, na Uniwersytet, z Paryża. Jego pojawienie się dla wielu z nas było trochę nieoczekiwane: mało o nim wiedzieliśmy, przez szereg lat jako pro Zofia Trojanowiczowa Ryc. 10. Alicja Karłowska-Kamzowa, Janusz Ziółkowski, Marek i Ewa Ziółkowscy, Sala PTPN, fot. z 1998 rfesor socjologii przebywał w Indiach, potem w Paryżu, gdzie pełnił wysokie funkcje w UNESCO. Raptem poszła wieść, że pojawił się w Komisji Zakładowej "Solidarności", prosząc o wpisanie go na listę członków, a swoją decyzję dokład - nie, na piśmie umotywował. Szybko wchodził w życie Uniwersytetu i miasta. W związku z N agroda N 0bla dla Miłosza - warto przypomnieć, że wówczas, z oczywistych względów, mało w Polsce znanego - wygłaszał odczyty o poecie, o jego pojmowaniu Ojczyzny, cieszące się dużym zainteresowaniem. Zbliżała się 25. rocznica Poznańskiego Czerwca. W domu państwa Ziółkowskich przy ul. Skarbka odbywały się narady, jak tę rocznicę przygotować, jak wydobyć z mroku tamte wydarzenia, co na ich temat opublikować. Był tez Profesor jednym z założycieli Komitetu Budowy Pomnika Poznańskiego Czerwca 1956, aktywnie uczestniczył w pracach Poznańskiego Komitetu Porozumiewawczego Środowisk Twórczych. Przy bliższym poznanie bardzo nas zadziwił ten nowo poznany, bywały w świecie Profesor. Budził wielki szacunek i respekt, a równocześnie był otwarty, serdeczny, bezpośredni. I chyba z natury pogodny, z wyraźną przyjemnością podejmujący dialog. Bardzo zaangażowany w przemiany zachodzące w Polsce, ale także z upodobaniem rozmawiający o przeczytanych książkach, muzyce, malarstwie, o roli Kościoła. Ani się nie obejrzeliśmy, jak stał się dla nas Kimś, Autorytetem. W pamiętnym dniu zamachu na papieża Jana Pawła II, 13 maja 1981 r., 123-osobowe Kolegium Elektorów wybrało prof. Janusza Ziółkowskiego na stanowisko rektora UAM. W najbliższych dniach dokonano wybory prorektorów, profesorów: Zbyszko Chojnickiego, Franciszka Kaczmarka, Wojciecha Łączkowskiego oraz Jarosława Maciejewskiego. Wybory nowych władz uczelni wielu z nas przeżywało jako wielkie i radosne święto. Po dwunastoletniej przerwie były to pierwsze demokratyczne wybory odbywające się na mocy nowego regulaminu. W powszechnym odczuciu był to ważny krok na drodze prowadzącej do pełnej autonomii szkół wyższych. Panujące wówczas nastroje dobrze oddaje fakt, że żaden z ówczesnych rektorów elektów nie był członkiem PZPR. Inauguracja nowego roku akademickiego, pierwsza i ostatnia pod rządami świeżo wybranego rektora, odbywała się pod widniejącym na podium auli hasłem, zaczerpniętym z pism patrona uczelni Adama Mickiewicza: "Prawa sąjak obligi, a rządy jak dłużnicy, a ojczyzna jak dobro". N owy rektor w swoim przemówieniu wyłożył wizję uniwersytetu jako korporacji uczonych i studentów zorganizowanych na prawach demokracji; szanse na jej realizację upatrywał w zmianach idących przez nasz kraj, w autonomii wyższych uczelni. Słuchaczy przemówienia uderzyła pewna szczególna jego właściwość, mianowicie język wolny od nowomowy, służący bezpośredniemu określeniu praw i obowiązków akademickich, a tak le - w okresie, kiedy tak wielu z nas zachłystywało się słowem demokracja - otwarcie zwracającym uwagę również na niebezpieczeństwo z niej płynące. Ta otwartość i bezpośredniość narzucały nowy, znamienny klimat życiu uniwersyteckiemu w owym czasie. Wszakże naczelnym zadaniem wciąż pozostawała sprawa autonomii wyższych uczelni i wiążąca się z nią zmiana ustawy o szkolnictwie wyższym. W tej dziedzinie Uniwersytet poznański pod rządami rektora Ziółkowskiego odegrał rolę pierwszoplanową, nawiązując współpracę z innymi polskimi uniwersytetami. Już w końcu sierpnia 1981 roku - z inicjatywy rektora - odbyło się w Poznaniu spotkanie wszystkich uniwersyteckich rektorów elektów, którego głównym celem było przyjęcie wspólnego stanowiska wobec aktualnych problemów wyższych uczelni. Powołano wówczas nieformalne ciało opiniodawcze, Konferencję Rektorów Uniwersytetów Polskich. Ostatnie ogólnopolskie spotkanie rektorów - w znacznie poszerzonym składzie, uczestniczyli w nim bowiem reprezentanci 73 uczelni - odbyło się w UAM 9 i 10 grudnia 1981 r. Na tym spotkaniu ciało dotąd nieformalne zinstytucjonalizowało się i przybrało nazwę Konferencji Rektorów Szkół Akademickich w Polsce. Ciało to miało okazać zadziwiającą żywotność, Konferencja Rektorów działa, jak wiadomo, do dziś. Był to już okres gwałtownego zaostrzenia się sytuacji politycznej w całym kraju, trwały strajki studenckie. W Poznaniu strajk zakończył się 12 grudnia. Zofia Trój ano wieżowa Następnego dnia wprowadzono stan wojenny. Internowano 20 pracowników i studentów UAM, zawieszono działalność NSZZ "Solidarność", rozwiązano Niezależne Zrzeszenie Studentów, zawieszono zajęcia dydaktyczne, zamknięto większość domów studenckich, dekretem Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego rozwiązano Konferencję Rektorów Szkół Akademickich w Polsce. W tych trudnych dniach rektor Janusz Ziółkowski i władze uczelni podejmowały szereg działań nacechowanych odwagą i troską o losy pracowników i studentów, w szczególności internowanych. Czyniły też starania o jak najszybsze wznowienie zajęć dydaktycznych. Nie muszę wyjaśniać, jakie znaczenie miała ta postawa dla całego środowiska akademickiego. Z pierwszych dni po 13 grudnia pozostała w mojej pamięci taka oto scena. W holu Collegium Minus kłębi się tłum studentów, którzy chcą się dowiedzieć, gdzie i po jakie zaświadczenia powinni się zgłosić, by na ich podstawie mogli powrócić do domów. W tym tłumie nieoczekiwanie pojawia się rektor. Coś wyjaśnia i tłumaczy. Studenci go nie rozpoznają. Zewsząd słychać: "Proszę Pana, a gdzie to...", "Proszę Pana, a gdzie tamto..." Nagle ponad ten tłum przebija się mocny głos rektora: "Trochę więcej szacunku, dzieci! Jestem waszym rektorem". Gwar się ucisza. Patrząc na to odnoszę wrażenie, że ci wszyscy zagubieni studenci poczuli się trochę bezpieczniej, trochę jak w domu. I jeszcze jedna scena, o której opowieść muszę poprzedzić przypomnieniem pewnych faktów. W dniu 20 stycznia minister nauki i szkolnictwa wyższego odwołał ze stanowiska prorektora ds. studenckich, prof. Jarosława Maciejewskiego, a 26 stycznia - po nieskutecznych próbach nakłonienia do dobrowolnego ustąpienia - odwołany został ze stanowiska rektora prof. Janusz Ziółkowski. Starałam się wówczas o zgodę na wyjazd do Gołdapi, aby odwiedzić internowane tam moje uniwersyteckie koleżanki. Odpowiednie zaświadczenie musiałam uzyskać od władz rektorskich. Tak się złożyło, że do gabinetu rektora weszłam bezpośrednio po opuszczeniu go przez urzędnika ministerstwa, który przywiózł dymisję. Byłam bardzo tą wiadomością przybita. Nie potrafiłam się zdobyć na nic mądrzejszego niż prośba: Panie rektorze, proszę powiedzieć coś krzepiącego..." Rektor milczał. Po chwili wyszedł do sekretariatu zlecić wystawienie dla mnie odpowiedniego zaświadczenia. I dopiero po powrocie, patrząc mi prosto w oczy, wolno i dobitnie powiedział: "Pani Zofio, dłużej klasztora niż przeora". W późniejszych latach wielokrotnie widywałam Profesora na różnych jawnych i mniej jawnych spotkaniach, także w Wielkopolskim Komitecie Obywatelskim, którego był założycielem. W niejednej sprawie miałam wówczas odmienny pogląd. Nigdy z tego powodu nie okazał mi niechęci czy braku sympatii, zawsze był życzliwy i serdeczny. Bardzo go za to szanowałam i ceniłam. Tym bardziej mi żal, że nie ma już przeora wśród nas. * We wspomnieniu wykorzystałam mój artykuł Historia Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w latach 1980-1981, zamieszczony w książce Alma Mater. W 80. rocznicę utworzenia Un wersytetu w Poznaniu, pod red. P. Hausera, T. Jasińskiego, J. Topolskiego, Poznań 1999. Zofia Trojanowiczowa Uczony i polityk Śmierć zabrała profesora Janusza Ziółkowskiego w przeddzień 50. rocznicy obrony Jego rozprawy doktorskiej na Uniwersytecie Poznańskim. Promotorem pracy był w 1950 roku ówczesny kierownik Katedry Socjologii UP profesor Tadeusz Szczurkiewicz, a temat pracy brzmiał: Rozwój demograficzny Katowic i Sosnowca na tle warunków gospodarczych i społecznych. Przypominam ten fakt właśnie z uwagi na temat rozprawy, w której Janusz Ziółkowski zawarł swoje zainteresowanie badawcze problematyką należącą do trzech dyscyplin naukowych: demografii, ekonomii i socjologii oraz zagadnieniami usytuowanymi na pograniczu tych nauk. Ten teoretyczny i badawczy kierunek zainteresowań prof. Ziółkowskiego charakteryzuje całą Jego późniejszą twórczość naukową i pozwala zaliczyć Go do najwybitniejszych (bardzo nielicznych w dziejach nauki poznańskiej) przedstawicieli integralnie pojmowanych nauk społecznych. Prace Janusza Ziółkowskiego pisane z użyciem aparatury pojęciowej i metod charakterystycznych dla wymienionych dyscyplin to m.in. z dziedziny ekonomii: Osiągnięcia gospodarcze Poznania ("Przegląd Zachodni", 1955, nr 1-4), Z problematyki przestrzennej i gospodarczej Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego ("Przegląd Zachodni", 1957, nr 3-4), Zarys rozwoju podstawowych gałęzi gospodarki na Ziemiach Zachodnich (Problemy rozwoju gospodarczego i demograficznego Ziem Zachodnich w latach 1945-1958, praca zbiorowa pod red. B. Gruchmana i J. Ziółkowskiego, Poznań 1960); z dziedziny demografii: Ludność Ziem Zachodnich (Polskie Ziemie Zachodnie, Poznań 1959), Przeobrażenia demograficzne i społeczne na Ziemiach Zachodnich ("Kultura i Społeczeństwo", 1959, nr 1), "Młodość" Ziem Zachodnich (Ziemie Zachodnie w polskiej literaturze socjologicznej. Wybór tekstów, Poznań 1970); z dziedziny socjologii: Socjologiczne aspekty przemian ludnościowych na Ziemiach Zachodnich ("Ruch Prawniczy, Ekonomiczny i Socjologiczny", 1962, z. 3), Socjologia socjologii ("Przegląd Socjologiczny", 1962, T. XVI; "Ruch Prawniczy, Ekonomiczny i Socjologiczny", 1976, z. 1), Socjologia miasta, Warszawa 1964; Urbanizacja, miasto, osiedle, Warszawa 1965; Socjologia i planowanie społeczne, Warszawa 1972; Badania nad świadomością społeczną Poznania w ostatnim półwieczu. Czym jest dla Ciebie miasto Poznań? Analiza socjologiczna konkursu Z 1964 roku (P. Znaniecki, J. Ziółkowski, Czymjest dla Ciebie miasto Poznań? Dwa konkursy: 1928/1964, Warszawa-Poznań 1984). Na pograniczu nauk sytuują się m.in. prace: Sosnowiec - drogi i czynniki rozwoju miasta przemysłowego, Katowice 1960, Zagadnienia urbanizacji w socjologii i urbanistyce ("Kultura i Społeczeństwo", 1962, nr 1) oraz To był serdeczny przymus. Zapis lat 1981-1990, Poznań 1997. Wymienione prace, stanowiące jedynie drobną część dorobku naukowego Janusza Ziółkowskiego, opublikowano w języku polskim. Bogaty ilościowo i jakościowo jest również ten fragment Jego spuścizny, który został ogłoszony w językach obcych: angielskim, francuskim, włoskim, niemieckim. Tematyka tych prac związana była z działalnością prof. Ziółkowskiego w Instytucie Zachodnim (1956-61), UNESCO (1965-66,1972-80) oraz z aktywnym uczestnictwem w ruchu społecznym "Solidarność" i obejmowała zagadnienia współczesnych ruchów ludnościowych i procesów urbanizacyjnych w Polsce i świecie, międzynarodo Andrzej Kwilecki wej współpracy kulturalnej, socjologii, rozwoju i planowania, ruchów społecznych oraz miejsca kultury, narodu i religii w dziejach Europy. Jest cechą charakterystyczną najnowszych dziejów Poznania, że w poczet zasłużonych dla miasta postaci wpisali się liczni przybysze. Dotyczy to w szczególności środowiska uczonych. Tworzący się po I wojnie światowej Uniwersytet Poznański tylko w małym stopniu mógł korzystać z naukowców urodzonych w Wielkopolsce. Katedry uniwersyteckie obejmowali młodzi uczeni przybywający z Krakowa, Lwowa, Warszawy, zagranicy. Socjologię organizował i rozwijał urodzony w Świątnikach na Kujawach, przybyły do Poznania po kilkuletnim pobycie w USA, Florian Znaniecki. Jego uczniami i z biegiem czasu najbliższymi współpracownikami stali się Józef Chałasiński (ur. w Rudniku k. Lublina) i Tadeusz Szczurkiewicz (Uf. w Pilźnie k. Tarnowa). Jednym z luminarzy poznańskiej socjologii był wykładający na Wydziale Prawno- Ekonomicznym teoretyk państwa i prawa, urodzony w Warszawie Czesław Znamierowski. Po II wojnie światowej Wielkopolaninem i Poznańczykiem "z wyboru" stał się urodzony w Sosnowcu Janusz Ziółkowski, kontynuator najlepszych tradycji humanistyki poznańskiej, a jednocześnie wnoszący do niej nowe wartości. Co było w Jego działalności naukowej kontynuacją, czerpaniem z wzorów dawnych mistrzów, świadomym nawiązywaniem do tradycji? Wymieniłbym na pierwszym miejscu uprawianie historii myśli społecznej i socjologii oraz zrozumienie jej znaczenia dla badań nad współczesnością, dla rozwijania nauki w ogóle. Słuchacze wykładów i uczestnicy seminariów prowadzonych przez Janusza Ziółkowskiego pamiętają dobrze, jaką wagę przywiązywał do znajomości historii i tradycji nauki, zwłaszcza zaś dzieł przeszłych mistrzów i ich koncepcji ujmowanych na tle epoki. Jeżeli istnieje typ naukowca, którego nazwalibyśmy "prowincjonalnym", to Janusz Ziółkowski był jego zaprzeczeniem. Związki z nauką światową wyrażały się m.in. w wyborze problematyki, włączaniu bogatej literatury obcojęzycznej do własnego warsztatu badawczego, w kontaktach z uczonymi z innych krajów, działalności w międzynarodowych stowarzyszeniach naukowych i zagranicznych instytucjach kulturalno-oświatowych. Profesor Ziółkowski bardzo poważne traktował obowiązki nauczyciela akademickiego - wykładowcy, kierownika seminarium, promotora prac magisterskich czy doktorskich; taki właśnie wzór profesora Uniwersytetu Poznańskiego tworzyli Florian Znaniecki, Czesław Znamierowski i Tadeusz Szczurkiewicz. Studenci i współpracownicy wielce cenili ten rys osobowości Janusza Ziółkowskiego - profesora, który zachęcał ich do pogłębiania wiedzy i inspirował do własnych badań, był zawsze przygotowany do prowadzonych zajęć, a przy tym wyróżniał się umiejętnościami krasomówczymi, wykładał jasno i z wielką swobodą, posługiwał się świetną polszczyzną. Dodajmy, że zwracał uwagę starannym, eleganckim ubiorem. Wszyscy zawsze podkreślali Jego życzliwy stosunek do otoczenia, uprzejme odnoszenie się do współpracowników, słuchaczy i interesantów. Skupiał wokół siebie osoby reprezentujące różne przekonania polityczne i orientacje światopoglądowe. Miejscem ich spotkań było m.in. otwarte seminarium poświęcone socjologii miasta i urbanizacji, które odbywało się na uniwersytecie i raz w roku w gościnnym domu państwa Ziółkowskich w Poznaniu przy ul. Skarbka 23. Spotkania, dyskusje i prowadzone w ramach seminarium badania zostały uwieńczone wydaną w 1967 roku w Warszawie pracą zbiorową Poznań. Społeczno-przestrzenne skutki industrializacji, której redaktorem był Janusz Ziółkowski. W porównaniu ze swymi poprzednikami, mistrzami socjologii, prof. Ziółkowski wniósł do życia naukowego i społecznego Poznania pewną nową jakość - pasję poznawczą, działalność naukowo-organizacyjną i dydaktyczną połączył nie tylko z aktywnością obywatelską, bo ten motyw występuje bardzo silnie w życiorysie np. Floriana Znanieckiego, ale również z aktywnością polityczną. W okresie PRL, to znaczy w ustroju, wobec którego Janusz Ziółkowski był zdecydowanie krytyczny, działalność polityczna była dla Niego niemożliwa. Wykorzystał ten czas na pracę naukową, kontakty zagraniczne, działalność w Polskim Towarzystwie Socjologicznym, którą uwieńczył dwukrotny wybór - w latach 1983 i 1986 - na stanowisko przewodniczącego Zarządu Głównego PTS. W tym okresie zainteresowania Janusza Ziółkowskiego obracały się też wokół spraw związanych z Poznaniem, najpierw odbudowy powojennej, następnie targów międzynarodowych, uprzemysłowienia, struktury ludnościowej, funkcji metropolitarnych i in. Przypomnieć należy, że od 1 stycznia 1957 r. pełnił funkcję zastępcy przewodniczącego Miejskiej Komisji Planowania Gospodarczego; był także konsultantem ekonomicznym Międzynarodowych Targów Poznańskich. W latach 1956-58 redagował "Kronikę Miasta Poznania" (sekretarzem redakcji był wówczas Antoni Gąsiorowski). Zgromadził wtedy wokół pisma grono współpracowników nastawionych na badanie problematyki współczesnego Poznania. Zainicjował badania nad strajkiem i protestem robotniczym w czerwcu 1956 roku. Szczególnym Jego osiągnięciem było zmobilizowanie w 1964 roku zespołu ówczesnej Katedry Socjologii UAM do ogłoszenia i przeprowadzenia konkursu Czym jest dla Ciebie miasto Poznań? Konkurs nawiązywał - w zmienionych warunkach ustrojowych - do inicjatywy Floriana Znanieckiego z 1928 roku. Ówczesne władze dobrze znały poglądy polityczne Janusza Ziółkowskiego, zapewne dlatego irytował je rozmach działalności naukowo-organizacyjnej i popularność poznańskiego uczonego w kręgach akademickich. Toteż nie skąpiły Mu różnych dokuczliwości. Najpoważniejszymi były niewątpliwie opóźnianie przyznania tytułu profesora nadzwyczajnego (tytuł profesorski otrzymał dopiero w 1972 roku, 12 lat po habilitacji) oraz odwołanie Go w styczniu 1982 roku z funkcji rektora. Po sierpniu 1980 roku prof. Ziółkowski zakończył pracę w paryskiej centrali UNESCO, gdzie kierował Wydziałem Rozwoju Nauk Społecznych, i wrócił do Poznania. W całkowicie zmienionej sytuacji stanął od razu po stronie ruchu odnowy. Został wiceprzewodniczącym Społecznego Komitetu Obchodów Rocznicy Poznańskiego Czerwca i w tej roli nawiązał bliskie kontakty z robotnikami Zakładów Cegielskiego; przyczynił się do budowy pomnika - Poznańskich Krzyży. W maju 1981 roku, z wolnego wyboru środowiska akademickiego, został rektorem UAM. Zainicjował proces demokratyzacji i usamorządowienia uczelni, przerwany wprowadzeniem stanu wojennego. Pozbawiony stanowiska rektora, pro Andrzej Kwilecki, Hanna Suchocka wadził zajęcia - wykłady i seminaria - w Instytucie Socjologii UAM oraz kontynuował działalność, która wiodła do wielkiej polityki, do pracy nad zmianą ustroju i odzyskaniem przez Polskę suwerenności państwowej. Utrzymywał kontakty z działaczami podziemnej "Solidarności", wygłaszał prelekcje w wypełnionych słuchaczami kościołach. Propagował wolność słowa i druku, wolność uprawiania nauki. Jako przewodniczący Polskiego Towarzystwa Socjologicznego realizował, mimo wielkich przeszkód, koncepcję włączenia dyscyplin społecznych i humanistycznych do dzieła odrodzenia nauki w Polsce. Pod koniec lat 80. znalazł się w Komitecie Obywatelskim przy Lechu Wałęsie, stanął na czele Społecznego Komitetu Obywatelskiego w Poznaniu. Zdecydowany zwolennik przemian solidarnościowych, człowiek wysokiej kultury osobistej, władający kilkoma językami obcymi, z doświadczeniem w kontaktach międzynarodowych, umiejętny negocjator był niejako predestynowany do objęcia ważnych stanowisk państwowych. W 1989 roku został wybrany do Senatu RP i objął funkcję przewodniczącego senackiej Komisji Spraw Zagranicznych. Po wygraniu wyborów prezydenckich przez Lecha Wałęsę, w 1991 roku, otrzymał nominację na stanowiska ministra stanu i szefa Kancelarii Prezydenta RP. W 1995 roku został odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski. Profesor Janusz Ziółkowski zmarł w Poznaniu 5 kwietnia 2000 r. Decyzją władz miasta Poznania, autor około 150 prac naukowych, w tym kilkunastu poświęconych Poznaniowi, pamiętny rektor UAM, senator RP, minister stanu, szef Kancelarii Prezydenta RP Lecha Wałęsy i jego doradca, członek Papieskiej Akademii Nauk Społecznych - został pochowany na Cmentarzu Zasłużonych Wielkopolan na Wzgórzu Św. Wojciecha w Poznaniu. Były to pierwsze uroczystości pogrzebowe na tym cmentarzu od czasu II wojny światowej. W tym samym grobowcu złożono szczątki zmarłej dziesięć lat wcześniej małżonki Profesora, dr Hanny z Matuszewskich Januszowej Ziółkowskiej. Oboje pracowali dla Poznania - dr Hanna Ziółkowska była swego czasu kierownikiem Muzeum Historii Miasta Poznania w Ratuszu; dzieje, zabytki, sprawy rozwoju miasta były Im bardzo bliskie, dobrze się więc stało, że spoczywają razem na cmentarzu, który jest zarazem parkiem i jednym z najpiękniejszych zakątków Poznania. Andrzej Kwilecki Senator i minister Przyszło mi napisać to wspomnienie o prof. Januszu Ziółkowskim w pierwszą rocznicę Jego śmierci. Tak trudno uwierzyć, że minął już rok, ale właściwie jeszcze trudniej uwierzyć w samą śmierć. To, że się nie widzimy, nie spotykamy, wydaje się być tylko kwestią chwilowej nieobecności, a nie tego, że odszedł na zawsze. Pozostaje jednak uczucie, że coś nie zostało powiedziane, że to ostatnie spotkanie było za krótkie, bo przecież nie można było zakładać, że jest to już spotkanie ostatnie. A właśnie to ostatnie spotkanie pamiętam dokładnie, jakby to było tydzień temu. Zupełnie przypadkowe: w marcu ubiegłego roku w kościele 00. Dominikanów w Poznaniu na niedzielnej mszy św. o godz. 11. Ilekroć jestem w Poznaniu, lubię uczestniczyć właśnie w tej mszy Św., podczas której z reguły śpiewa chór Stuligrosza. Janusz z kolei ostatnio raczej do Dominikanów nie przychodził, wybierał swój kościół parafialny. Stąd też moje miłe zdziwienie, kiedy weszłam i w jednej z pierwszych ławek dostrzegłam znajomą sylwetkę Janusza w charakterystycznym, klasycznym, beżowym płaszczu kaszmirowym. Ucieszyłam się, bo ostatnio widzieliśmy się w Rzymie miesiąc wcześniej, gdy Janusz nie czuł się najlepiej. Bardzo serdecznie się przywitaliśmy. Powiedział, że przyszedł tu dziś, bo po mszy Św. jest spotkanie komitetu budowy pomnika i wspomniał, że już zaczyna powoli wracać do siebie po silnym przeziębieniu, które męczyło Go w Rzymie. Po tej siłą rzeczy krótkiej wymianie zdań pożegnaliśmy się tradycyjnym "do następnego zobaczenia wkrótce". To "wkrótce" nie nastąpiło już nigdy. Kilka dni po tej niedzieli Janusz został odwieziony do szpitala. Z kolejnej choroby już nie wyszedł. Pozostało znane, ale jakże ciężkie uczucie niedokończenia, urwania czegoś. Hanna Suchocka Odejście Janusza Ziółkowskiego zamknęło dla nas, poznaniaków, pewną epokę, ważną epokę w naszej historii i to nie tylko historii regionu, ale historii Polski. Losy Janusza Ziółkowskiego, jego praca, zmagania, zaangażowanie społeczne wplecione były silnie w losy naszej Ojczyzny. Janusz Ziółkowski jest i pozostanie wyraźnym symbolem tego, co działo się w Polsce w ostatnich dwudziestu latach. Wtedy właśnie zaistniał w świadomości szerokiej rzeszy Polaków, a dobitnym dowodem tego była manifestacja, jaką był Jego pogrzeb 1 . Odejście każdego człowieka to taki czas szczególny, kiedy każdy, kto znał daną osobę, przywołuje swoje własne wspomnienia. Dla mnie reminiscencje związane z prof. Januszem Ziółkowskim zamykają się w tych właśnie bardzo znaczących dla Polski dwudziestu latach. Nie znałam Go osobiście wcześniej. Jako studentka, a następnie pracownik Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu wiedziałam oczywiście, kim jest, kojarzyłam nazwisko, wiedziałam, że jest jednym z najbardziej znanych nie tylko w Polsce, ale i w świecie profesorów socjologii i że należy do tej klasy autorytetów, które nie mieszczą się w formacie jednego zamkniętego państwa, jakim była Polska w warunkach ówczesnego świata podzielonego na dwa "obozy". W pełni jednak uświadomiłam sobie to dopiero później, kiedy, będąc w różnych miejscach na świecie, spotykałam się z życzliwymi, pełnymi szacunku pytaniami o prof. Janusza Ziółkowskiego. Moje pierwsze, osobiste z Nim spotkanie miało miejsce w 1981 roku. Janusz Ziółkowski był wówczas rektorem Uniwersytetu im. A. Mickiewicza. Jako pierwszy po wielu latach został wybrany w demokratycznych, uczelnianych wyborach. Data tego wyboru jest datą niezwykle historyczną, ale i symboliczną, bo stało się to pamiętnego 13 maja 1981 r. W środowiskach uczelnianych całej Polski toczyły się szerokie dyskusje na temat kształtu przyszłej ustawy o szkolnictwie wyższym. Rektor Ziółkowski osobiście podjął szereg inicjatyw, a także patronował wszystkim, które podejmowane były przez środowisko akademickie i zmierzały w kierunku wprowadzenia autonomii uczelni, przywrócenia rangi samorządowi akademickiemu. Jak napisano w jednym ze wspomnień o Januszu Ziółkowskim, podczas inauguracji roku akademickiego 1981/82 w październiku 1981 roku mówił nowym językiem o sprawach uczelni, o tradycjach idei universitas, o wspólnej, ponadnarodowej własności wyników badań naukowych 2 . Aby lepiej realizować te zadania, z Jego inicjatywy powstała Konferencja Rektorów U niwersytetów Polskich, która skupiała wszystkich rektorów demokratycznie wybranych pamiętną wiosną 1981 roku. Niewątpliwie pod znaczącym wpływem postulatów Konferencji Rektorów rozpoczęły się prace parlamentarne nad nową ustawą o szkolnictwie wyższym. Będąc wówczas posłem, współpracowałam ściśle z przedstawicielami "Solidarności" nad kształtem tej ustawy i jej właśnie dotyczyło moje spotkanie z rektorem UAM. Pamiętam, jak stanął w drzwiach wiodących z gabinetu rektora do sekretariatu. Elegancki, uśmiechnięty, życzliwy, budzący autentyczny respekt, a zarazem niestwarzający sztucznego, ceremonialnego dystansu, tak typowego dla wielu ludzi na stanowiskach. Miało się poczucie jakiegoś innego świata, a równocześnie przekonanie, że warto wspólnie podjąć ten trud i że to musi się udać. Janusz Ziółkowski posiadał bowiem niezwykle cenną cechę - wierzył zawsze w to, co robił i robił to z pełnym zaangażowaniem. A zaangażowaniem swoim zarażał innych. Wyczuwało się, że to nie jest działanie na niby, tylko konkretne działanie zmierzające do jasno określonego celu. Wtedy celem było umocnienie samorządności uczelnianej i osadzenie jej w demokratycznym porządku państwa. Wiele z tego, co wówczas zostało zasiane w świadomości społeczności akademickiej, a także znalazło swoje konkretne rozwiązania prawne, przetrwało i nie zostało zniszczone nawet w wyniku wprowadzenia stanu wojennego. To też jest jeden z niezwykle ważnych, trwałych elementów składających się na pomnik Janusza Ziółkowskiego. A potem przyszedł stan wojenny. Janusz Ziółkowski przestał być rektorem. To był dla Niego sygnał, że trzeba podjąć inną, trudniejszą działalność, bo poza oficjalnymi strukturami. Trwało to sześć bardzo długich lat. Janusz znajdował się zawsze w grupie tych, którzy apelowali, pisali adresy mające budzić sumienia i podtrzymywać ducha solidarnościowego. Wówczas też stał się właściwie jedy Etyc. 12. Szczęślivvy pradziadek śpiewa małemu Michałkowi, synkowi Kasi Hanna Suchocka nym "wysłannikiem" z Poznania włączającym się silnie w prace opozycji demokratycznej na poziomie ogólnopolskim. Jesienią 1988 roku zaczęło się wyczuwać jakąś nadchodzącą zmianę. Jednym z symbolicznych wydarzeń był zorganizowany w listopadzie w holu Auli Uniwersyteckiej Bal Niepodległościowy. Janusz był duszą tego balu. Potrafił wspaniale się bawić. Śpiewał i nawoływał do chóralnego śpiewania pieśni patriotycznych, a także świetnie tańczył. Do dziś przechowuję czarno-białe zdjęcie, na którym wirujemy z Januszem w walcu. Było to wspaniałe przeżycie. Pod koniec tego roku spontanicznie powstała grupa ludzi dobrej woli, którzy przygotowywali pomoc dla ofiar trzęsienia ziemi w Armenii. Byli to oczywiście członkowie "Solidarności", wówczas oficjalnie nieistniejącej . Pracowaliśmy ciężko w nieogrzewanych halach targowych, sortując i przygotowując do wysyłki odzież, żywność, środki piorące - wszystko, co zebraliśmy dzięki ofiarności poznaniaków. I właśnie jednego wieczoru, po ciężkim niezwykle dniu, kiedy tradycyjnie siedzieliśmy utrudzeni w klasztorze 00. Dominikanów, grzejąc się przy gorącej herbacie, ktoś wszedł i poinformował nas, że powstał Komitet Obywatelski przy Lechu Wałęsie. Wśród osób, które ten Komitet tworzyły, znalazł się Janusz Ziółkowski. Dla nas powstanie tego Komitetu było wielką nadzieją, a zarazem wielką radością, bo był tam nasz Janusz. Pamiętam też, z jaką niecierpliwością oczekiwaliśmy spotkania z Nim, aby dowiedzieć się wszystkiego, czego z ówczesnej prasy dowiedzieć się nie było można. A potem już wypadki potoczyły się szybko. Janusz Ziółkowski uczestniczył w obradach Okrągłego Stołu. W wyniku decyzji o przeprowadzeniu wyborów w czerwcu 1989 roku rozpoczęło się tworzenie Komitetów Obywatelskich w całym kraju. Na czele Komitetu Obywatelskiego w Poznaniu stanął Janusz. Wtedy to rozpoczęła się nasza ścisła, trwająca aż do końca współpraca. Rozpoczęła się ciężka kampania wyborcza. Media publiczne poświęcały kandydatom Komitetów Obywatelskich bardzo niewiele miejsca. Kampania wymagała bycia wszędzie, spotkania się ze wszystkimi, bo takie było zapotrzebowanie społeczne. Janusz wydawał się w tej kampanii niezmordowany. Każdy z nas w pewnym momencie czuł się zmęczony i narzekał. Z ust Janusza nigdy nie słyszałam słowa skargi. Dodawał nam wszystkim otuchy. Zawsze sprawiał wrażenie, jakby przyjechał tylko na to jedno, konkretne spotkanie. I znowu dała o sobie znać Jego wspaniała cecha - zarażanie innych entuzjazmem, wiarą i przekonaniem, że zwyciężymy. To był wspaniały czas, ale zarazem czas wielkiego napięcia, kiedy puszczają nerwy, ujawniają się emocje. Byłam pełna podziwu, że Janusz nigdy nie dał się ponieść emocjom. Nie słyszałam nigdy, a przecież spędzaliśmy nieraz wspólnie całe dnie, aby podniósł głos czy wdał się w jakąś sprzeczkę. Wręcz przeciwnie, poszukiwał zawsze możliwości wygaszenia sporu, a najlepiej takiego rozwiązania, aby spór w ogóle nie powstał. Wiedział, że spory są niszczące dla nas wszystkich. Ta cecha okazała się potem wielką wartością w bardzo trudnej pracy w Kancelarii Prezydenta Wałęsy. Zawsze był lojalny i nie tworzył wokół siebie doraźnych, interesownych koalicji. W dniu 4 czerwca 1989 r. Janusz Ziółkowski został wybrany do Senatu RP. Był przewodniczącym Komisji Spraw Zagranicznych Senatu, a także przewodniczą cym polskiej delegacji parlamentarnej, która miała status obserwatora w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy. Pełniąc funkcję przewodniczącego delegacji, Janusz był niezwykle aktywny i zabiegał o to, aby Polska stała się pełnoprawnym członkiem Rady Europy, co nastąpiło po wyborach w 1991 roku. Wówczas przejęłam z rąk Janusza pałeczkę i zostałam przewodniczącą polskiej delegacji. Janusz w 1990 roku przeszedł do Kancelarii Prezydenta Wałęsy i musiał zrezygnować z udziału w delegacji do Rady Europy. Długo jednak w Radzie Europy pytano o Niego, wspominając z uznaniem rolę, jaką odegrał w początkowym okresie. Kiedy prof. Ziółkowski był ministrem i szefem Kancelarii Prezydenta Wałęsy, widywaliśmy się często i w wielu miejscach podczas oficjalnych spotkań. Zawsze był to ten sam Janusz, życzliwy i serdeczny. Było to dla mnie niezwykle miłe i ważne, że podczas tych, niejednokrotnie dosyć sztywnych, spotkań można było polegać na Januszu i mieć w nim serdeczne wsparcie. Gdy skończył się czas prezydentury Wałęsy, Janusz, lojalny do końca, powrócił do Poznania. Zajął się wydaniem książki wspomnieniowej. Nie powrócił, jak wielu innych, z poczuciem zgorzknienia, ale z poczuciem dobrze spełnionej misji obywatelskiej. Byłam przekonana, że należy jeszcze wykorzystać Jego wiedzę fachową i doświadczenie polityczne. Taka szansa zaistniała w związku z powołaniem Akademii Papieskiej w Rzymie. Pierwsza grupa członków Akademii została powołana przez Ojca Świętego w 1994 roku. Miałam zaszczyt do niej należeć. Następnie Akademia sama wysuwała kandydatów, których przedstawiała Ojcu Świętemu, a on dokonywał wyboru. Profesora Janusza Ziółkowskiego zgłosiła znana prof. socjologii z Wielkiej Brytanii Margaret Archer, zaprzyjaźniona z Januszem od lat, ija. Propozycja została zaakceptowana przez członków Akademii i Ojciec Święty powołał Janusza w jej skład. Warto tu zaznaczyć, że sama procedura trwała dość długo, kilka lat od złożenia wniosku do oficjalnego powołania. Janusz troszkę się niepokoił. Powiedział nawet do mnie, co świadczy o Jego poczuciu humoru, że rozumie, że procedury kościelne długo trwają, bo Kościół mierzy wszystko miarą wieczności, ale losy poszczególnych członków Akademii muszą niestety być mierzone ludzką miarą, a czas zbyt szybko płynie. Czy można to nazwać swoistym przeczuciem? Z chwilą powołania Janusz oddał się pracy w Akademii z wielką pasją. Prowadził obrady i został poproszony o przygotowanie bardzo ważnego referatu na temat roli mediów w systemie demokratycznym. Była to bardzo ciężka praca. Janusz był wówczas po wyczerpującej chorobie. Ale jak zwykle się nie poddał. Przygotował obszerny referat i przyjechał. Było mu bardzo trudno, zaziębionemu, z gorączką, bólem gardła i złym samopoczuciem, nie chciał jednak nikogo sobą absorbować. Ja przyjechałam na to posiedzenie później. Pierwszą osobą, którą spotkałam po przyjeździe w Domu Św. Marty, gdzie zawsze członkowie Akademii mieszkają, był właśnie Janusz. Powitał mnie bardzo serdecznie, wołając, "Hanko, jak dobrze, że jesteś". Miałam wrażenie, że potrzebuje kogoś swojego, kto go rozumie i może po prostu porozmawiać z nim o tym, co go trapi, co go po ludzku niepokoi. Uczestniczyliśmy potem wszyscy we mszy św. odprawionej w kaplicy u grobu Św. Piotra w Bazylice, a Janusz siedział Hanna Suchockaobok mnie. Nikt z nas nie mógł nawet przypuszczać, że za rok będziemy tu już bez Janusza. Wspomnienie tamtego minionego roku nie opuszczało mnie, kiedy 25 kwietnia br. odprawiona została w tej samej kaplicy w Rzymie msza Św. za duszę śp. Janusza. Mszę św. celebrowali kapłani, członkowie Papieskiej Akademii Nauk Społecznych, a przewodniczył im arcybiskup Donato Squicciarini, nuncjusz apostolski w Wiedniu. On też wygłosił homilię, podczas której przypomniał sylwetkę Janusza i podziękował za Jego pełną poświęcenia pracę dla Ojczyzny i dla Akademii. Ale nie wiedział tego wszystkiego, co my wiemy: że odszedł człowiek mimo tych wszystkich godności autentycznie skromny. Człowiek, który w każdym szukał tego, co dobre i posiadał umiejętność nawiązywania kontaktu z tym dobrem, wierząc, że zasiane ziarno musi wydać owoce. Nigdy nikogo z góry nie odrzucał i nie przekreślał na zawsze, mimo że stawiał jasną granicę miedzy dobrem i złem. I że był to człowiek, który stale szukał tego, co łączy, a nie tego, co dzieli. W obecnej sytuacji brak jego odczuwamy szczególnie dotkliwie. Hanna Suchocka PRZYPISY: 1 Wówczas też w specjalnym dodatku do "Życia Uniwersyteckiego" nr 5 (85), maj 2000 ukazało się wiele wypowiedzi na temat profesora Janusza Ziółkowskiego, charakteryzujących jego pracę naukową, społeczną i polityczną, a także relacja z uroczystego pożegnania w Auli UAM. 2 Wydarzenie to przypomniała ostatnio A. Marciniak, w artykule Profesor Janusz Ziółkowski (6 IV 1924 - 5 IV 2000). Naukowiec, polityk, romantyk, "Przegląd Wielkopolski" R. 14:2000, nr 1-2 (47-48), s. 10. PRZE G LĄD WYDARZ ENluty-kwiecień 2001 !RADA MHąJSKt\ Obrady LIII sesji Rady Miasta Poznania zdominowane zostały przez propozycję uchwały złożoną przez Klub Radnych SLD o odwołanie Zarządu Miasta i prezydenta Ryszarda Grobelnego. Uzasadnienie wniosku przedstawił Antoni Szczuciński, przewodniczący Klubu Radnych SLD. Po wypowiedziach radnego Jana Skuratowicza, radnej Jadwigi Rotnickiej i prezydenta miasta nastąpiło głosowanie nad wnioskiem. Za odwołaniem Zarządu Miasta głosowało 29 radnych, przeciw było 33, dwa glosy były nieważne. W glosowaniu nad odwołaniem prezydenta 28 osób poparło wniosek, 32 były przeciwne, dwóch radnych wstrzymało się od głosowania, a dwa głosy okazały się nieważne . Prezydent pozostał zatem na stanowisku, a Poznań ma dalej ten sam Zarząd. W dalszej części obrad podjęto m.in. uchwałę dotyczącą likwidacji Zasadniczej Szkoły Zawodowej nr 3 przy ul. Działyńskich. Od września w budynku szkoły znajdzie się Gimnazjum nr 16. Kolejne uchwały dotyczyły likwidacji bądź przekształcenia żłobków, przedszkoli i szkól na terenie Poznania. Po przyjęciu tych uchwał zakończono pierwszą część sesji. (20.02.) W czasie trwania drugiej części sesji LIII podjęto uchwały dotyczące między innymi wynagradzania pracowników Zarządu Geodezji i Katastru Miejskiego GEOPOZ, Zarządu Dróg Miejskich i Zarządu Zieleni Miejskiej w Poznaniu. Zgodzono się, by pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie mogli wydawać decyzje administracyjne dotyczące świadczeń i zasiłków. Ustalono też stawki czynszu regulowanego w Towarzystwie Budownictwa Społecznego "Wielkopolska" oraz przyjęto, iż 7% udziałów w MPK spółki pracowniczej można przeznaczać na rzecz uprawnionych pracowników Spółki. (6.03.) Pierwsza uchwała podjęta na LIV sesji Rady Miasta Poznania dotyczyła zwrotu Wielkopolskiemu Muzeum Walk Niepodległościowych budynku "Odwachu", który miasto do czerwca b.r. wynajmowało "Forum Poznańskiemu". Następnie radni, jak co roku, wysłuchali informacji dotyczących bezpieczeństwa w naszym mieście. Mówili o nim przedstawiciele Państwowej Straży Pożarnej, Policji, służb weterynaryjnych, Wojewódzki Inspektor Ochrony Roślin i Miejski Rzecznik Konsumentów. Przedstawiono również wstępne opracowanie na temat wyników badań socjologicznych dotyczących warunków życia poznaniaków w roku minionym. Kolejne uchwały dotyczyły: kierunków działania Powiatowego Inspektoratu Weterynarii, Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Roślin oraz zgody na umieszczenie herbu miasta na sztandarze II Brygady Lotnictwa Taktycznego. Ostatnie trzy podjęte tego dnia uchwały wiązały się z planami zagospodarowania przestrzennego rejonu Szczepankowo- Spławie - część C. (20.03.) P6 tygodniowej przerwie kontynuowano obrady sesji LIV, otwierając je dyskusją na temat wcześniejszej uchwały o wprowadzeniu w mieście nowego podziału na strefy parkowania. Ostatecznie zgodzono się na przesunięcie terminu ich obowiązywania od dnia l sierpnia b.r. Dalsze uchwały dotyczyły spraw Towarzystwa Budownictwa Społecznego "Koziołki" (zmiana nazwy jednego ze wspólników), Towarzystwa Budownictwa Społecznego "Nasz Dom" (przekazanie nieruchomości) oraz sprywatyzowania Poznańskiej Energetyki Cieplnej. Radni wyrazili zgodę na lokalizację w hotelu "Polonez" kasyna gry oraz przyjęli zmiany w tegorocznym budżecie Poznania. Podjęto też uchwały o wynagrodzeniach pracowników Wysypiska Odpadów Komunalnych, U sług Komunalnych, Ogrodu Zoologicznego i Palmiarni. Dyskusję wywo Przegląd wydarzeń luty-kwiecień 2001 łal projekt uchwały o strefach ciszy na poznańskich jeziorach. W głosowaniu przyjęto, że na jeziorach: Kierskim, Rusałce, Strzeszyńskim i Maltańskim obowiązuje zakaz używania przez łodzie i inne jednostki pływające silników spalinowych z wyjątkiem służb ratowniczych, policji, gospodarstw rolnych i klubów żeglarskich. Pod koniec obrad przyjęto uchwalę w sprawie powołania komisji konkursowych dla wyłonienia dyrektorów 24 poznańskich placówek oświatowych. (27.03.) Zgodnie z przyjętym porządkiem obrad na nadzwyczajnej, LV sesji poznańscy radni mieli upoważnić Zarząd Miasta do ustalenia opłat za wodę i ścieki. Przyjęta po wielu, niekiedy bardzo szczegółowych pytaniach uchwała nie ustalała konkretnych stawek opłat, lecz system ich naliczania. Przeciętna poznańska rodzina wydaje na tego typu opłaty 2,5% swego dochodu. Przy okazji podjęto dyskusję o planowanej prywatyzacji Poznańskich Wodociągów i Kanalizacji oraz o dofinansowaniu tego przedsięwzięcia przez organizacje Unii Europejskiej. Gdyby tak się stało, rozszerzona zostanie sieć wodno- kanałizacyjna, co zapewniłoby pracę ponad 2 tys. osób. (4.04.) Trzecia część sesji LIV dotyczyła przede wszystkim powstania gimnazjów dwujęzycznych przy VII Liceum Ogólnokształcącym Uęzyk niemiecki) i przy I Liceum Ogólnokształcącym Uęzyk francuski). Radni postanowili, że nowe gimnazja wraz z liceami tworzyć będą, w tych dwóch przypadkach, Zespoły Szkół Ogólnokształcących nr 10 i nr 1. Na sesji podjęto również uchwały dotyczące utworzenia osiedli samorządowych Edwardowo i Radojewo oraz wniesienia przez miasto aportu rzeczowego (zajezdnie tramwajowe, autobusowe, dworce autobusowe, podstacje trakcyjne, kolejka "Maltanka") do Spółki Przedsiębiorstwo Komunikacyjne w Poznaniu. Tego samego dnia, po zamknięciu sesji LIV, przystąpiono do rozpatrywania projektów uchwał z programu sesji LVI. Pierwsza dotyczyła zmian w składach osobowych Komisji Oświaty i Wychowania oraz Komisji Gospodarki Komunalnej. Kolejna uchwała powołała komisje konkursowe wyłaniające dyrektorów 23 placówek oświatowych. Długą dyskusję wywołała sprawa likwidacji Zespołu Szkół Zawodowych nr 3. Powtórnie przeanalizowano wszystkie "za" i "przeciw" w tej sprawie i odstąpiono od projektu przewidującego likwidację szkoły. Dalej podjęto uchwały o nadaniu imienia Przedszkolunr 71 ("Pod topolą") i likwidacji Zespołu Szkół Zawodowych nr l przy ul. 28 Czerwca 1956. Sesję zakończono uchwałą, w której wyrażono zgodę na przewożenie środkami miejskiej komunikacji rowerów. (10.04.) Sesję LVI dokończono dwa tygodnie poznleJ, podejmując uchwały dotyczące tworzenia jednostek Straży Miejskiej oraz nadania statutów poznańskim gimnazjom nr 33, 51 i 53. (24.04.) Sesja LVII Rady Miasta dotyczyła udzielenia Zarządowi Miasta absolutorium budżetowego za 2000 rok. Po długiej dyskusji, wysłuchaniu prezydenta Ryszarda Grobelnego i przedstawicieli klubów radnych przystąpiono do głosowania. 31 posłów opowiedziało się za udzieleniem absolutorium, 24 było przeciwnych, a pięciu wstrzymało się od głosu. Tym samym Zarząd otrzymał absolutorium budżetowe. (27.04.) POZNAŃ IPOLinrYONY Poznański Oddział Instytutu Pamięci N arodowej z siedzibą przy pi.Wolności 17 rozpoczął wydawanie formularzy wniosków o udostępnianie akt osobowych tajnych służb PRL. Przez pierwsze dwa tygodnie wydano ok. 600 takich druków. Jedną z pierwszych osób, które złożyły wniosek, był szef kancelarii premiera, minister Maciej Musiał. Zawartość tzw. "teczek" udostępniana będzie najwcześniej od lipca b.r. (7.02.) Radni poznańskiej Rady Miasta: Filip Kaczmarek, Sławomir Stelmasiak, Sławomir Jezierski, Michał Stuligrosz i Michał Tomczak poinformowali o utworzenia w Radzie Klubu Radnych Platformy Obywatelskiej. (22.02.) Przebywający w Poznaniu szef " Samoobrony" Andrzej Lepper na konferencji prasowej oświadczył, że do wyborów parlamentarnych jego ugrupowanie pójdzie bez koalicjantów. Zdaniem Leppera partia liczy obecnie ok. 500 tys. członków. (25.02.) W Poznaniu obradował rocznicowy zjazd NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych w 20. rocznicę powstania Związku. Uczestnicy zjazdu podjęli uchwałę, w której postanowiono, że patronem Związku zostanie kardynał Stefan Wyszyński. (l0.03.) Założyciele Platformy Obywatelskiej, Donald Tusk, Andrzej Olechowski i Maciej Płażyński,spotkali się ze swoimi sympatykami w Auli UAM. N a czele ok. 400 poznańskich członków PO stoi Leszek Wojtasik. (14.03.) W Izbie Rzemieślniczej odbyło się spotkanie zwolenników Polskiej Unii Gospodarczej powstałej pod koniec ubiegłego roku. O celach i działaniach partii mówił jej przewodniczący Wojciech Kornowski. (17.03.) Dariusz Lipiński, aktualny przewodniczący Rady Miasta, wystąpił z A WS i został członkiem Platformy Obywatelskiej. (28.03.) Prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego Jarosław Kalinowski wziął udział w zgromadzeniu Zarządu wielkopolskiego oddziału partii. N a spotkaniu rozmawiano przede wszystkim o wstąpieniu Polski do struktur Unii Europejskiej i stanowisku w tej sprawie PSL-u. (1.04.) Przed budynkiem Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego grupa ok. 40 importerów powypadkowych samochodów protestowała przeciwko niekorzystnej dla nich ustawie rządowej. Stosowną petycję protestujący przekazali wojewodzie wielkopolskiemu. (5.04.) N a czele Rady Regionalnej wielkopolskiej A WS stanął Bogdan Klepas. Prezydium Rady zadeklarowało chęć współpracy z Platformą Obywatelską i Unią Wolności. (5.04.) Przed Urzędem Wojewódzkim ok. 200 osób protestowało przeciwko bezrobociu pod hasłem "Chleba i pracy". (11.04.) SFEAWY HJIŁICZMl W poznańskich tramwajach wraz z początkiem miesiąca obowiązywać zaczęły nowe ceny biletów. Bilet lO-minutowy z 90 gr podrożał do l zł, ulgowy z 40 gr do 50 gr, tzw. sieciówka miesięczna z 48 na 55 zł. Podwyższono również kary za jazdę bez biletu, które obecnie wynoszą od 35 do 50 zł. (1.02.) Poznańska policja rozpoczęła działania w ramach akcji" 17x5" mającej na celu obniżenie występowania w 17 województwach pięciu procederów: kradzieży, kradzieży samochodów, kradzieży z włamaniem, rozbojów i bójek. (1. 02.) W szpitalu onkologicznym, pulmunologfcznym i ośrodku rehabilitacyjnym miała miejsce tzw. "biała sobota", w czasie której bezpłatnie i bez skierowań zbadano 450 pacjentów. (3. 02.) Powołano do życia Towarzystwo Przyjaciół Akademii Muzycznej mające wszechstronnie wspierać uczelnię. N a jego czele stanął wybrany na posiedzeniu inauguracyjnym Juliusz Barszczewski. (15. 02.) Trzy dni trwały zawody sportowe nad Maltą i w hali na hipodromie Wola. Zawody odbywały się w ramach III Wielkopolskich Zimowych Igrzysk Olimpiad Specjalnych. W sześciu dyscyplinach konkurowało 150 sportowców z całej Wielkopolski. (15,17-18.02.) Sześć lat po zamknięciu sztucznego lodowiska "Bogdanka" uruchomiono nowe nad Jeziorem Maltańskim, na którym można się ślizgać przy temperaturze nie wyższej niż 10 st. C. Godzina ślizgania dla dorosłych kosztuje 5 zł, dla dzieci 2 zł, na miejscu można wypożyczyć łyżwy. Do 4 marca wstęp na lodowisko był bezpłatny. (18.02.) Otwarto kolejną imprezę targową - Międzynarodowe Targi Instalacyjne "Instalacje 200 l" - na którą przyjechało 560 wystawców z 16 krajów. Równolegle trwała Międzynarodowa Wystawa Zabezpieczeń "Securex 200 l" z udziałem 130 firm z 7 krajów. Pierwsze dwa dni bilet na Targi kosztował 20 zł, przez dwa kolejne 15 zł. Hale targowe otwarte były od godz. 9 do 17. (20-23.02.) W holu Auli Uniwersyteckiej przygotowano kolejną edycję Targów Edukacyjnych, w czasie których z przyszłymi studentami spotkali się przedstawiciele większości poznańskich uczelni wyższych. (20-21.02.) Francuscy specjaliści zbadają poznańskie śmieci. Wyniki około półrocznych analiz pozwolą opracować plan optymalnego zagospodarowania odpadów miejskich. (21.02.) Wydział Architektury i Urbanistyki Urzędu Miasta wydal zgodę na użytkowanie nowego skrzydła Muzeum Narodowego przy Al. Marcinkowskiego. (21.02.) Dwa tygodnie później rozebrano płot odgradzający uliczny chodnik od budowy, której początki sięgają 1976 roku. (7.03.) W związku z obchodami 56. rocznicy wyzwolenia Poznania na uroczystości na cmentarzu miłostowskim i Cytadeli zaproszono Konsula Ge Przegląd wydarzeń luty-kwiecień 2001 neralnego Niemiec W. Greima i Konsula Generalnego Federacji Rosyjskiej A. Jakowienkę. W Urzędzie Miasta przedstawiciele Zarządu Miasta spotkali się z polskimi i niemieckimi kombatantami. (23.02.) Otwarto gruntownie zmodernizowane targowisko przy ul. Dolna Wilda. N a zadaszonym terenie stanęło 700 straganów. (24.02.) Senat Uniwersytetu im. A. Mickiewicza przyjął (przez aklamację!) decyzję o nadaniu doktoratu honoris causa papieżowi Janowi Pawłowi II. (26.02.) Około 500 młodych ludzi wzięło udział w ogólnopolskiej akcji Monaru przeciwko używaniu narkotyków. Chęć "czystego" życia manifestowano na Starym Rynku. (27.02.) W Arenie otwarto I Międzynarodowe Targi "Ferma 2001 ". Adresatami imprezy byli producenci mleka i wołowiny; nie było na niej natomiast żywych zwierząt. (2.03.) o godz. 10.45 w kościele 00. Jezuitów rozpoczęła się, z udziałem "Słowików", msza św. w intencji wilnian, którą zainaugurowano obchody VIII edycji poznańskich "Kaziuków". Od godz. 12 do 15 na Starym Rynku trwał tradycyjny jarmark z piernikowymi sercami, palmami wielkanocnymi, kołdunami i cepelinami oraz kresową muzyką. O godz. 16 w CK Zamek rozpoczął się koncert "J astrowiaków" i "Kresowiaków". ( 4.03.) Gościem władz miejskich była ambasador Rumunii w Polsce Irene Comaroschi. (5.03.) W 10. rocznicę powstania poznańskiej Straży Miejskiej w Urzędzie Miasta odbyło się spotkanie przedstawicieli Straży z władzami Poznania i reprezentantami innych służb mundurowych. (5.03.) Dwadzieścia jeden firm oferowało studentom praktyki lub pracę w czasie V Targów Pracy otwartych na terenie Politechniki Poznańskiej. W ciągu jednego dnia Targi odwiedziły prawie cztery tys. osób. (5.03.) Rozpoczął się Poznański Tydzień Mody, w czasie którego 660 wystawców przedstawiło swoją ofertę na 19 tys. m kw. Przeważały pokazy branżowe prezentujące ubrania, bieliznę, ale i futra. W czasie imprezy odbyło się Forum Tendencji Mody Intymnej, przyznano też tradycyjnie "Srebrną Pętelkę" dla młodego projektanta. (6-9.03.) Z jednodniową wizytą przebywał w Poznaniu ambasador Indii Rajamani N arayan. Gościł w Urzędzie Miasta oraz odwiedził Targi. (7.03.) W gmachu Biblioteki Raczyńskich wręczono nagrody im. Józefa Łukaszewicza autorom publikacji wydanych w 2000 roku i poświęconych Poznani owi. Magdalena Warkoczewska otrzymała nagrodę za książkę Portret miasta. Poznań w malarstwie i grafice, a Ewa Wąsowska za jej opracowanie graficzne. Krzysztofowi Kurkowi przyznano nagrodę za Księgę Jubileuszową Teatru Polskiego w Poznaniu, a dyrektorce Wydawnictwa Miejskiego, Danucie Kosińskiej za całokształt działalności wydawniczej. (13.03.) Wystaw}' obrazów i fotografii, prelekcje i pokazy filmów złożyły się na VI Dekadę Kultury Belgijskiej w Poznaniu. (15-30.03.) W poznańskich uczelniach trwają akcje "otwartych drzwi". W połowie marca w sobotę i niedzielę przeprowadzono je na 15 kierunkach. (17-18.03.) Przez centrum miasta, od ul. Działyńskich do pi. Kolegiackiego, przeszedł pochód uczniów, rodziców i nauczycieli apelujących o odstąpienie od likwidacji Zasadniczej Szkoły Zawodowej nr 3. Przedstawiciele demonstrantów spotkali się w Urzędzie Miasta z wiceprezydentem Maciejem Frankiewiczem. (19.03.) Gościem prezydenta Ryszarda Grobelnego i wojewody Stanisława Tamma był ambasador Norwegii w Polsce Sten Lundbo. (23.03.) U rząd Miejski rozsyłał 200 rys. poznaniaków broszurę informacyjną "Poznań 200 l: budżet miasta w kilku słowach. N a co wydajemy nasze pieniądze". Na 15 stronach znalazły się informacje o dochodach miasta i jego wydatkach. Materiał przygotowało Biuro Komunikacji Społecznej UM. (23.03.) Na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich odbyło się Forum Fryzjerstwa i Kosmetyki "LOOK 2001", które otworzył prezydent Ryszard Grobelny. IX Otwarte Mistrzostwa Fryzjerstwa Polskiego w kategorii fryzur damskich wygrała poznanianka Elżbieta Kwaśna. (24-25.03.) Według znowelizowanej ordynacji wyborczej przeprowadzono wybory do 25 poznańskich rad osiedli. (25.03.) W Watykanie przedstawiciele poznańskiej społeczności uniwersyteckiej (delegacja liczyła ok. 100 osób) na czele z rektorem Stefanem Jurgą wręczyli papieżowi Janowi Pawłowi II doktorat honoris causa poznańskiego Uniwersytetu. (26.03.) Oficjalnie otwarto działające od ponad roku Centrum Leczenia Uzależnień przy Al. Marcinkowskiego 21. Na oddziale narkomanów rozpoczęto leczenie metadonem pierwszych 26 chorych. (30.03.) W Galerii Miejskiej "Arsenał" przygotowano Wiosenną Aukcję Dzieł Sztuki. Licytowano prace ze zbiorów galerii, artystów i kolekcjonerów. (2.04.) N a terenach targowych otwarto Międzynarodowy Salon Medyczny "Salmed 2001" oraz Międzynarodowe Targi Zielarskie "Interherba 2001". Po raz pierwszy można było kupować produkty wystawiane w polskich stoiskach. "Salmedowi" towarzyszyło VII Ogólnopolskie Sympozjum "Promocja polskiej rehabilitacji" oraz Krajowe Warsztaty Kardiologiczne. (4-7.04.) Otwarto Międzynarodowe Targi Dentystyczne "Saldent 2001". (5-7.04.) 91 uczestników walk niepodległościowych odebrało z rąk wojewody wielkopolskiego Stanisława Tamma patent "Weterana Walk o Wolność i Niepodległość Ojczyzny". Patenty przyznał prezes Rady Ministrów RP Jerzy Buzek. (5.04.) W wieczornej drodze krzyżowej, w czasie której odczytano orędzie Jana Pawła II, z kościoła farnego na pi. Mickiewicza przeszło ok. 2 tys. ludzi. Pochód poprowadził arcybiskup Juliusz Paetz wraz z trzema biskupami pomocniczymi. (6.04.) Kilka tysięcy poznaniaków przybyło wieczorem na Cytadelę uczestniczyć w Misterium Męki Pańskiej. Spektakl według scenariusza i w reżyserii Artura Piotrowskiego przygotowało już po raz czwarty Duszpasterstwo Akademickie Księży Salezjanów. Wzięło w nim udział prawie 600 wykonawców oraz pięć poznańskich chórów. (7.04.) W ogólnopolskim rankingu wyższych uczelni U niwersytet im. Adama Mickiewicza zajął czwarte miejsce wśród 75 uczelni państwowych. (9.04.) Władze miasta zainicjowały akcję "Poznańskie drzewko". Tej wiosny Poznaniowi przybyło ok. 30 tys. nowych drzewek i krzewów. (11.04.) Tablicę pamiątkową poświęconą Ernestowi T. A. Hoffmanowi odsłonięto w gmachu Teatru Wielkiego. (11.04.) W poniedziałek wielkanocny w kościele św. Jana Jerozolimskiego odbył się tradycyjny odpust - Emaus. Sumę odpustową o godz. 12 odprawił abp J. Paetz. (16.04.) W Farze 26- letni mieszkaniec Poznania zniszczył fragmenty sztukaterii, uszkodził rzeźby oraz witraż i fragment instalacji elektrycznej. Wandala unieszkodliwiła po kilku godzinach grupa komandosów. (18.04.) W centrum miasta, w tzw. strefie A, rozpoczęto montaż 67 parkomatów , z czasem podobne urządzenia staną także w strefach odleglejszych - B i C. Za karty postojowe płacić będziemy monetami bądź za pomocą kart elektronicznych. Automaty i tablice o nich informujące w poszczególnych strefach różnić się będą kolorem ( czerwony, żółty , zielony). N owy system wejdzie w życie 1 sierpnia. (18.04.) O godzinie 18 w Domu Bretanii otwarto XI Dni Kultury Francuskiej, w czasie których pokazano liczne filmy, odbywały się wykłady na temat malarstwa francuskiego, koncerty muzyki poważnej i folkowej, zorganizowano konkursy, otwarto wystawę fotografii, zaprezentowano spektakle teatralne. (18-30.04.) W piątek na hipodromie na Woli uroczystym capstrzykiem i apelem poległych rozpoczęły się obchody "Dni Ułana 2001". Z tej okazji przedstawiciele władz miasta spotkali się z w Urzędzie Miasta z członkami Towarzystwa Byłych Żołnierzy i Przyjaciół 15. Pułku Ulanów Poznańskich. (20-22.04.) Oddział Poznańskiej Policji Konnej rozpoczął patrolowanie terenów nad Maltą, w okolicach Strzeszynka, na Cytadeli oraz nad Wartą. (21.04.) Zarząd Miasta postanowił przeznaczyć kwotę 30 tys. zł na naprawę zniszczeń dokonanych w kościele farnym w dniu 18 kwietnia. (24.04.) Przegląd wydarzeń luty-kwiecień 2001 Po raz piąty na terenie MTP otwarto Międzynarodowe Targi Telekomunikacji, Technologii Informatycznych i Elektroniki "Infosystem 200 l" oraz Targi Technik Audiowizualnych i Wydawnictw Multimedialnych "Multimedia 2001". W obu imprezach wzięło udział ok. 350 wystawców prezentujących swoją ofertę na ok. 7 tys. m kw. (24-27.04.)o jeden dzień dłużej trwały Międzynarodowe Targi Maszyn i Usług Poligraficznych "Poligrafia 200 l". Przez pierwsze dwa dni bilet wstępu na targowe imprezy kosztował 20 zł, w następne 15 zł. (24-28.04.) W starym Ogrodzie Zoologicznym otwarto oceanarium, w którym zobaczyć można ryby i płazy z wielu stron świata. (26.04) 50-lecie działalności obchodziło Koło Przewodników PTTK im. Marcelego Mottego w Poznaniu. Obchody rocznicy uświetnił Ogólnopolski Zjazd Przewodników Turystycznych. (27.04.) PO ZNAN IAO f Szymon Ziółkowski (rzut młotem) został wybrany przez czytelników "Gazety Poznańskiej" Sportowcem Wielkopolski w roku 2000. Drugie miejsce zajął Grzegorz Kotowicz - kajakarz, trzecie hokeista na trawie Piotr Mikuła. N ajlepszym trenerem został Stefan Majewski pracujący z piłkarzami klubu Amica Wronki. (2.02.) Poznańska aktorka Krystyna Feldman otrzymała na Ogólnopolskim Festiwalu Sztuki Filmowej "Prowincjonalia 2001" we Wrześni nagrodę "lancia Wodnika" za całokształt pracy artystycznej. (4.02.) N owym prezesem Sądu Okręgowego w Poznaniu został Michał Laskowski. (12.02.) W Ratuszu wręczono Medale Młodej Sztuki przyznawane przez "Głos Wielkopolski" w rocznicę ukazywania się dziennika. W tym roku otrzymali je: w dziedzinie literatury Agnieszka Kuciak, w dziedzinie muzyki Jarosław Bręk i Iwona Hossa, plastyki Hubert Czerepok, teatru Piotr Kruszczyński, animacja kultury Renata Borowska i Mikołaj Jazdon. N agrodę Pracy Organicznej wręczono Janowi Kulczykowi, zaś "najbardziej wpływowym Wielkopolaninem" wybrano prof. Stefana Stuligrosza. (13.02.) W "Cafe Głos" swoje 70. urodziny obchodził poeta Ryszard Danecki. (19.02.) Maciej Waraczewski został nowym redaktorem naczelnym" Gazety Poznańskiej". (2.04.) Na czele Klubu Radnych Unii Wolności stanął Grzegorz Ganowicz. (24.04.) WYKłADY PEBUBKCP O twórczości Stafana Gierowskiego - "...nie przeciw a za malarstwem" - mówił w cyklu wykładów "Kciuk Cesara" w galerii "Arsenal" Włodzimierz N owaczyk. (12.02.) "Scena na Piętrze" gościła Magdalenę Cwenównę i Adama Hanuszkiewicza na spotkaniu z cyklu "Tandem, czyli para doskonała". (12.02.) W Pałacu Dzialyńskich o godz. 18 rozpoczął się "Czwartek Literacki", w tym miesiącu zatytułowany" Wszędobylstwo kiczu". O polityce i literaturze dyskutowali: Agata Bieiik-Robson, Piotr Kępiński, Maciej Mazurek, Cezary Michalski. (15.02.) Beata Rymkiewicz przygotowała w MNP kolejny wykład z cyklu "Pro Arte" poświęcony tym razem twórczości Katarzyny Kobro. (17.02.) O godz. 12 w MNP rozpoczęło się "Niedzielne spotkanie" z Grażyną Hałasą, komisarzem wystawy "Paula Modersohn i artyści z Worpswede". (18.02.) W związku z wystawą poświęconą Tybetowi w Muzeum Etnograficznym miały miejsce dwa spotkanie: "Tybetańczycy na uchodźstwie" (Agnieszka Oleśkowicz-Popiel) oraz "Kultura tybetańska a ekspansja turystyki zachodu" (Dariusz Sowul). (18, 25.02.) Spotkanie Dyskusyjnego Klubu "Art Forum" poświęcona było w lutym "Współczesnemu malarstwu niemieckiemu". Poprowadziła je w MNP Joanna BryI. (24.02.)iwa Siejkowska-Askutja przygotowała prelekcję o obrazie Paula Delaroche'a "Pielgrzymi" w muzealnym cyklu "Lektura dzieła". (25.02.) W Muzeum Etnograficznym na wystawie poświęconej zbiorom Ciechowiczów miało miejsce spotkanie z członkami tej rodziny. (25.02.) Sławomir Pietras poprowadził 58. Poznańskie Warsztaty Operowe "Szekspir w operze". (25.02.) "Spotkanie z książką o sztuce" w galerii "Arsenał" dotyczyło w lutym publikacji Wojciecha J. Burszty wydanej przez Wydawnictwo Poznańskie Asteriks w Disneylandzie. (26.02.) W siedzibie Teatru Ósmego Dnia w cyklu "Historia pod prąd" odbyło się spotkanie z dramaturgiem Tadeuszem Słobodziankiem. (28.02.) Jackson PoDock i Henryk Stażewski byli bohaterami wykładów marcowych "Pro Arte" prowadzonych przez Beatę Rymkiewicz w MNP. (3,17.03.) "Kailas - góra bogów i pielgrzymów" to tytuł wykładu Anny Urbańskiej w Muzeum Etnograficznym. (4.03.) Grzegorz Dziamski wygłosił wykład w cyklu "Kciuk Cesara" ("Arsenał") pt. "Sztuka polska po upadku »muru«". (5.03.) Joanna BryI przygotowała dwa spotkania Klubu Dyskusyjnego "Art Forum" (MNP), z których pierwsze dotyczyło "Poznańskiego środowiska artystycznego", drugie poświęcone było grupie artystycznej "Łódź Kaliska". (10, 24.03.) W nawiązaniu do tybetańskiej wystawy w Muzeum Etnograficznym Piotr Klafkowski przygotował wykład "Powstanie narodowe 1959 roku na tle historii Tybetu". (10.03.) W CK "Zamek" odbyło się spotkanie grup feministycznych, w czasie którego wysłuchano referatów i dyskutowano między innymi o wizerunku kobiet w reklamie, o stereotypach w przedstawianiu ról damskich i męskich, o frustracjach, jakie mogą budzić "naciski" mediów na współczesne Polki. (17-18.03.) W Muzeum Sztuk Użytkowych Zygmunt Dolczewski przygotował prelekcję "Polski pocałunek, czyli karesy w sarmackim kostiumie". (20.03.) Bohdan Zadura przyjechał do Pałacu Działyńskich na marcowy "Czwartek Literacki", który rozpoczął się o godz. 18. (22.03.) Klafkowski wygłosił w Muzeum Etnograficznym prelekcję "Nie tylko Grieg III, czyli czego uczyły się panie Cichowicz w Norwegii". (24.03.) W Wielkopolskim Muzeum Wojskowym odbyło się spotkanie z Jarosławem Łuczakiem, komisarzem wystawy "Hej bracia Ślązacy..." (25.03.) 59. Warsztaty Operowe poprowadzone przez Sławomira Pietrasa dotyczyły "Poznańskich Opowieści Hoffamna". (25.03.) Dyskusja o książce Teresy Pękali Awanga$