KAMYNOWIE - POZNAŃSKA RODZINA ZŁOTNIKÓW* ADOLF WARSCHAUER Opisanie przez Adolfa Warschauera, zasłużonego archiwistę poznańskiego, dziejów rodziny Kamynów, było w owym czasie jednym z pierwszych przedstawień dziejów rodziny rzemieślniczej, i to nie tylko w Wielkopolsce, ale w skali wszystkich trzech zaborów. Znacznie później zaczęto porządnie, źródłowo opisywać dzieje nie tyle rodzin, ile działalność poszczególnych artystów krakowskich. Gdy porównamy, co o Kamynie napisał krakowski profesor Sokołowski, z pracą poznańskiego archiwisty, to okaże się, jakie znaczenie dla interpretacji dzieła ma dobra znajomość dziejów artysty. Warschauer oparł się wyłącznie na źródłach zachowanych w poznańskim Archiwum Państwowym. Dla pełniejszej znajomości życia Kamyna, jego wzlotów i upadków, konieczne byłoby uzupełnienie tej pracy wiadomościami z poznańskiego Archiwum Archidiecezjalnego, gdyż niewątpliwie musiał wykonywać jakieś prace dla kręgów kościelnych. Późniejsze badania przyniosły do biografii Kamyna tylko dwa ważne uzupełnienia. Okazało się, że zmarł nieco wcześniej niż przypuszczał Warschauer, gdyż 28 stycznia 1585 r. spisano jego inwentarz pośmiertny. (Inwentarze mieszczańskie Z lat 1528-1635 Z ksiąg miejskich miasta Poznania, wyd.: St. Nawrocki, J. Wisłocki, Poznań 1961, nr 262). Wśród rzeczy Erazma znajdowały się m.in. "blach, na których są herby ślacheckie 103, 10 blach rytych herbów powiatowych, 26 blach rytych, starych, norymberskich, 8 blach herbów miejskich, 3 blachy przednie do ksiąg". Poza tym były tam "księgi, w których kunsztów nalepiono". Druga istotna wiadomość to odnalezienie w 1926 r. w Londynie Liber insigniorum regionum atąue clenodiorum Regni Poloniae, wykonanej przez Kamyna w 1575 r. i ofiarowanej w 1576 r. radzie miejskiej Poznania. Niestety tę księgę, ukradzioną kędyś ze zbiorów poznańskiej biblioteki radzieckiej, nabyto na aukcji londyńskiej do zbiorów Biblioteki Uniwersyteckiej we Lwowie i pozostaje dotąd praktycznie nie dostępną. Właśnie z niej pochodziły zachowane ongiś w spuściźnie Kamyna blachy z herbami szlacheckimi i ziemskimi. Być może zachowały się również pewne wyroby mistrza Erazma. Przypuszcza się, że zjego warsztatu pochodzą kielichy z Leszna (1564) i Włoszakowic oraz oprawa tzw. Ewangeliarza św. Wojciecha z Katedry gnieźnieńskiej. Także bechter poznański z 1580 r. wyka * Tłumaczenie artykułu z "Zeitschrift der hist. Ges. fur die Prov. Posen", R. IX Adolf Warschauer żuje ślady zdobnictwa charakterystycznego dla Kamyna (Przemysław Michałowski, Wielkopolski słownik biograficzny, Poznań 1961, s. 310-311). N ajważniejsze w dorobku Kamyna są jego księgi wzorów złotniczych. Po raz pierwszy złotnik z Polski publikuje księgę wzorów, która trafia do warsztatów europejskich - jak trzeba sądzić z miejsc przechowywania zachowanych jej fragmentów. Zapewne była też znana w polskich warsztatach, lecz jej egzemplarze uległy podniszczeniu w rękach złotników, a potem podarte i porwane powędrowały do pieców. W zbiorach niemieckich i francuskich zachowały się pojedyncze karty lub nawet wycięte z nich poszczególne wzory. Wiedza o wzornikach Kamyna narastała stopniowo. Najpierw odkryto egzemplarz berliński, z którego 15 kart opublikował w 1877 r. znakomity badacz europejskich wzorów złotniczch J. E. Vessely. Te ryciny po latach zostały przedrukowane przez prof. M. Sokołowskiego (1892). Adolf Warschauer ponownie przejrzał zbiór berliński, odkrywając w nim dalsze 11 kart wzorów, które opublikował w aneksie do artykułu o Kamynach. Zwrócił też uwagę na występujące tam ryciny herbów polskich. Warschauer wiedział też z ustnej tradycji, że dalsze ryciny Kamyna znajdują się gdzieś w zbiorach francuskich. Już w rok później dyrektor Muzeum Narodowego w Norymberdze Hans Bosch opublikował dalszych 10 rycin Kamyna ze zbiorów swojego muzeum. Nie zostały one jednak wówczas reprodukowane w polskich pracach. Ryciny francuskie odnalazł Stanisław Szulc, potomek słynnego złotniczego, poznańskiego rodu i opublikował je w 1960 r. w "Kronice Miasta Poznania". Odnalezienie i sprowadzenie do Polski Liber insigniorum owocowało opublikowaniem przez J. Priedberga niektórych rycin herbów z tej księgi, w ramach wydania krytycznego Klenodiów Jana Długosza w "Roczniku Heraldycznym", T. X. Ryciny te przypomniał również Stanisław Szulc w "Kronice Miasta Poznania" w 1959 r. Publikacje rycin Kamyna następowały w miarę znajdowania ich fragmentów. Nie wiemy, na ile wiedza o rycinach mistrza Erazma, zgromadzona w XIX wieku, odpowiada współczesnemu stanowi badań. Jest możliwe, że w zbiorach graficznych w muzeach i bibliotekach znajdują się dalsze wzory złotnicze wyryte i wyciśnięte na papierze przez Kamyna. Przeprowadzenie takiej kwerendy jest wyzwaniem dla poznańskich historyków sztuki. Trzeba będzie też określić zasób rycin pochodzących z pierwszego wydania z 1552 r., przygotowany przez świeżo wyzwolonego mistrza, który jeszcze nawet nie otworzył swego warsztatu w Poznaniu, oraz dodatki, jakie do pośmiertnego wydania z 1592 r. dołączył jego brat Jakub. Bez przygotowania pełnego wydania rycin Kamyna, sztuka polska czasów odrodzenia jest zubożona, a sztuka poznańskich i wielkopolskich złotników niepełna. Należy też do historyków sztuki próba określenia oddziaływania wzorów Kamyna na inne dzieła złotnicze. Zadaniem historyków zaś jest zdobycie mikrofilmu lub fotografii lwowskiej Księgi herbów z tamtejszej Biblioteki Uniwersyteckiej. ("Kronice Miasta Poznania", mimo starań, jak dotąd, nie udało się to). Publikacja tego dzieła, ofiarowanego przez Erazma Kamyna burmistrzowi i rajcom miasta Poznania, jest również pilnym zadaniem, choć łatwiejszym od poprzedniego. Dzięki temu będzie można zobaczyć pełne wzory herbów szlacheckich i ziemskich, takich jak chciał je widzieć poznański złotnik, a następnie stwierdzić, jak dzieło Kamyna wpłynęło na herby publikowane w księgach, panegirykach czy na nagrobkach. Publikacją starego artykułu Adolfa Warschauera redakcja "Kroniki Miasta Poznania" przypomina o tych pilnych, naukowych zadaniach. Ze swej strony, dzięki uprzejmości Biblioteki Instytutu Historii Sztuki UAM, publikujemy ryciny ze zbiorów norymberskich, dotąd nie reprodukowane w polskich pracach. [Red. ] Od wielu już dziesięcioleci wiadomo, że w XVI w. żył Poznaniu złotnik o nazwisku Erazm Kamyn, który wydawał karty wzorów dla złotników, podobnie jak to robiło wielu mistrzów niemieckich, szczególnie w Norymberdze. Jego naz wisko wymieniają popularne niemieckie podręczniki, a także napisany po polsku Słownik rytowników polskich Rastawieckiego 1 . O jego osobie nie wiadomo jednak dotychczas nic bliższego. J ego dzieła spotyka się bardzo rzadko, wydaje się, że na całym obszarze ówczesnej Polski nie zachowała się ani jedna karta. O ile wiadomo, w Niemczech jedynie Biblioteka Królewskiego Muzeum Rzemiosła Artystycznego w Berlinie posiada większą ilość kart wykonanych przez Erazma Kamyna. Z tego zbioru J. E. Wessely opublikował w roku 1887 15 kart w dziele Das Ornament und die Kunstindustrie in ihrer gesch ich tlichen Entwicklung aul dem Gebiete des Ku nstdruckes, nie wspominając jednakże, że wyłączył z tej publikacji cały szereg innych, znacznie, jak się okaże, ważniejszych kart. Ryc. l. Fragm. karty tytułowej I wydania księgi wzorów złotniczych Erazma Kamyna Zarówno w księgach cechu poznańskich złotników, jak i w protokołach rajców i ławników z poznańskiego Archiwum Państwowego znajduje się dość obszerny materiał źródłowy dotyczący Erazma Kamyna i jego rodziny, która tworzyła cały ród złotników. Jak wskazują wspomniane źródła, rodzina zajmująca się działalnością z pogranicza sztuki i rzemiosła posiadała wówczas znakomitą pozycję społeczną. Na podstawie materiałów można również udokumentować związki rodziny z Norymbergą i Włochami. Niestety księga wzorów Erazma Kamyna nie jest nigdzie wymieniona. Publikowane i analizowane tu oryginały zostały udostępnione przez Bibliotekę Królewskiego Muzeum Rzemiosła Artystycznego w Berlinie. W XV w. rodzina Kamynów nie pojawia się jeszcze w Poznaniu. Najstarszy członek rodziny wymieniany w źródłach Benedykt Kamyn musiał przybyć do Poznania na początku XVI wieku. Z naszych źródeł nie można jasno wyczytać, skąd przybył. Istnieje przypuszczenie, że pochodził z miasta Kamień na Pomorzu; jest ono jednak oparte na podobieństwie nazwy miasta i nazwiska, a nie znajduje potwierdzenia w materiałach archiwalnych. Nazwisko Kamyn pojawia się tylko jako Kamyn, Camin, Kamin, Camyn, ani razu, jak twierdzi błędnie Rastawiecki, jako Kamiński, co należy podkreślić, tym bardziej że w XVI w. w Poznaniu żyła również rodzina mieszczańska o tym nazwisku, która nie była w żaden sposób spokrewniona z Kamynami. Możliwe jest również, że rodzina Kamynów pochodzi z Gdańska; jeszcze w drugiej połowie XVI w. pojawia się ona kilka razy w kontekście kontaktów z Gdańskiem 2 . Ryc. 2. Fragm. karty tytułowej II wydania księgi wzorów złotniczych Erazma Kamyna Adolf Warschauerw Norymberdze Benedykt Kamyn wszedł do poznańskiego bractwa złotników w sposób bardzo wówczas powszechny, a mianowicie poślubił Jadwigę, córkę poznańskiego złotnika Piotra Gelhora. Jego teść był niezwykle poważanym człowiekiem, który bardzo wcześnie zaczął piastować ważne miejskie urzędy. Podczas pierwszej wielkiej zmiany ustroju miasta w 1504 roku został ławnikiem i pełnił ten urząd prawie bez przerwy aż do 1518 roku. Rok później został po raz pierwszy rajcą, a w 1520 roku ponownie ławnikiem, tym razem jednak jako pierwszy w kolegium "elderman scheppe". Później, aż do 1534 roku, był wielokrotnie ławnikiem i rajcą. W dokumentach przy jego nazwisku pojawia się czasem zaszczytne określenie "elderburger" . Jego dom stał przy ul. Wodnej. Zgodnie z ówcześnie obowiązującym zwyczajem Piotr Gelhor nazywany jest w aktach jedynie Piotr albo też Piotr złotnik, być może więc powinniśmy w nim widzieć "złotnika Piotra z Poznania", który w 1507 roku wykonał relikwiarz, znajdujący się do dzisiaj w kościele klasztornym w Trzemesznie 3 . Miał liczne potomstwo; jeden z synów Piotr Młodszy został także złotnikiem w Poznaniu, ale nie zdobył sobie szczególnego poważania. Drugą córkę Gelhor wydał za mąż do Wilna, za tamtejszego mieszczanina Erazma KosIera. Poznańska gałąź miała jeszcze sporo kłopotu z wileńską rodziną, bo Kosler zmarł już około 1536 roku, i poznaniacy, jako najbliżsi krewni, musieli przejąć opiekę nad jego żoną i dziećmi 4 . Bliskie pokrewieństwo i kontakty Kamynów z KosIerami są dla nas ważne, bowiem istnieje przypuszczenie, że Kosler pochodził z Norymbergi, a z całą pewnością posiadał tam krewnych, co mogło mieć znaczący wpływ na działalność artystyczną naszego Erazma Kamyna. Benedykt Kamyn odziedziczył po Gelhorze szacunek i uznanie. Zachowane dokumenty wskazują wyraźnie na zażyłość panującą pomiędzy zięciem a teściem. We wszystkich sprawach rodzinnych związanych z interesami stary Gelhor radził się raczej zięcia niż własnych synów, a w późniejszym wieku głównie zięć zastępował go i odciążał. Mógł też cieszyć się wzrastającą zamożnością zięcia i przyglądać się licznej gromadzie wnuków, pochodzących z tego małżeństwa. W testamencie uczynił Benedykta wykonawcą swojej ostatniej woli 5 . Własny dom Benedykt Kamyn musiał zakupić dość wcześnie. Najstarszy dokument, który wymienia go w 1524 roku jako samodzielnego mistrza, mówi także "sayn haus allhy czu Posenn". Ten dom znajdował się na ul. Koziej, która w XVI wieku nazywała się także ul. Świętosławską. Znajdował się tam jego warsztat i sklep. Powodziło mu się widać nieźle, skoro z czasem mógł dokupić sąsiedni dom przy tej samej ulicy. W rejestrze podatkowym budynków z 1534 roku Benedykt Kamyn jest już wymieniony jako właściciel obu domów. Według kolejności tych rejestrów był to czwarty i piąty dom po lewej ręce, idąc od rynku 6 . Jeden z tych dwóch domów Benedykt gruntownie, dużym kosztem, przebudował i przyozdobił 7 - można chyba przypuszczać, że chciał go w ten sposób przystosować do swoich potrzeb - a następnie zamieszkał w nim, drugi zaś dom wynajmował, dopóki nie usamodzielnił się jego starszy syn. W roku 1535 zamierzał kupić jeszcze trzeci dom, a mianowicie na Piaskach, na ul. Czapniki - czyli mniej więcej w okolicach dzisiejszej Strzeleckiej, ale do transakcji nie doszło, bo sprzedający się wycofał 8 . Kamyn kupił za to w 1539 roku kawałek ziemi na Rybakach 9 , a w 1545 roku dwa ogrody za sumę 95 grzywien, które uwolnił natychmiast od ciążącego na nich podatku gruntowego, płacąc 30 grzywien. Łąkę, którą posiadał we wsi miejskiej Kundorf, sprzedał; sprzedaż ta nie odbyła się za pieniądze, lecz w zamian za dostawę 60 tys. cegieł 10 . Poza tym miał jeszcze plac budowlany na Garbarachll. Na temat działalności zawodowej Benedykta i jego biegłości w sztuce zachowało się niewiele informacji. Poza kręgiem mieszczan poznańskich musiał być znany jako grawer; przez przypadek wiemy, że np. w 1524 roku kupiec z Lipska Christof Widerkorer zamówił u niego pieczęć ze swym znakiem kupieckim lub Ryc. 4. Ryciny wzorów złotniczych Erazma Kamyna, ze zb. Muzeum Narodowego w Norymberdze Adolf Warschauer gmerkiem, który mu własnoręcznie narysował. Zamówienie zostało dostarczone i zapłacone 12 . Wydaje się jednakże, że Benedykt Kamyn pracował nie tylko na zamówienie i dostarczał jedynie własne produkty, ale że handlował również gotowymi towarami ze srebra, szczególnie musiało to dotyczyć odlewanej srebrnej zastawy stołowej, której produkcja w pojedynczym warsztacie już wtedy nie mogła być zbyt opłacalna 13 . Jeden z dokumentów potwierdza fakt, że zajmował się również interesami, które dalekie były jego właściwej profesji. W 1543 roku miał on mianowicie dostarczyć mieszczaninowi z Wilna Sawie Bojarynowi trzech bel sukna zgorzeleckiego; ponieważ jednak nie mógł dostać takiego sukna, obiecuje przed radą w Poznaniu w zamian za to dostarczyć w tej samej wartości jedwabiu, klejnotów i złotych pierścieni 14. Wszakże nie jest to Ryc. 5. Ryciny wzorów złotniczych wykluczone, że interes ten był Erazma Kamyna, jedynie skutkiem różnorodnych ze zb. Muzeum Narodowego w Norymberdze działań, które Benedykt podejmował w imieniu i interesie swoich wileńskich krewnych. Benedykt Kamyn udzielał się w bractwie cechowym i pełnił miejskie funkcje publiczne. Bractwu przewodził wprawdzie tylko jeden raz i to gdy był jeszcze stosunkowo młody, w roku 1535, ale już rok później został ławnikiem, który to urząd pełnił również później w latach 1537 i 1539, by wreszcie w roku 1553 zostać wybranym do rady miejskiej. Siedział wprawdzie na ławie dla rajców jako ostatni, jednak dla przybysza spoza Poznania, w dodatku nie przynależącego do stanu kupieckiego (który to stan dopiero uprawniał do miejsca na ławie dla rajców), był to wyraz wielkiego uznania; nie bez znaczenia było tu zapewne pochodzenie jego żony. W czasie gdy Benedykt rozpoczynał swą działalność publiczną, wydarzyło się coś, co niezmiernie wzburzyło członków bractwa złotniczego w Poznaniu. Wbrew gwarantowanym prawom cechu król polski Zygmunt Stary przyznał niejakiemu Mikołajowi Schillingowi przywilej uprawiania rzemiosła złotniczego w Poznaniu, mimo że ten nie wyuczył się go według reguł. Proces, który bractwo wy toczyło Schillingowi przed radą miejską w Poznaniu, nie rozwiązał problemu, gdyż król w swym przywileju wyraźnie nakazał radzie przestrzegać praw Schillinga. W związku z tym bractwo podjęło decyzję, by wysłać w tej sprawie posła na dwór królewski, który w rezydował wówczas w Wilnie; wybrano w tym celu Benedykta Kamyna. Może to rodzinne powiązania Benedykta w Wilnie skłoniły radę do takiego wyboru lub też Benedykt musiał i tak z tytułu swej opieki nad rodziną odbyć taką podróż; w każdym razie członkowie cechu obdarzyli go zaufaniem i powierzyli mu to ważne zadanie. Rzeczywiście naszemu Benedyktowi udało się doprowadzić sprawę do rozwiązania, które mogło zadowolić rzemieślników. Król zadecydował mianowicie, że Schilling ma się przez pół roku uczyć w warsztacie pewnego mistrza, właśnie przybyłego do Poznania z Wrocławia, następnie wykonać swoją pracę mistrzowską i dopiero potem zostać mistrzem w Poznaniu l5 . Również postępowanie Benedykta w pewnej drobniejszej sprawie natury prywatnej świadczy o jego gotowości do niesienia pomocy. W Poznaniu około roku 1545 przebywał czeladnik złotniczy Benedykt Brauskorn z Norymbergi, który popadł w wielkie kłopoty z powodu długów. Stare prawo dotyczące długów było bardzo surowe wobec obcych; młodemu człowiekowi groziło odpokutowanie swojej lekkomyślności w więzieniu, aż z ojczyzny nie dotrą dla niego pieniądze. Dług był jak na czeladnika całkiem spory i wynosił 142 floreny. Wtedy Benedykt Kamyn, "poruszony chrześcijańską miłością do owego czeladnika", jak mówi dokument, zaopiekował się nim, wyłożył pieniądze i uwolnił go. Nie miał innej gwarancji spłaty oprócz przyrzeczenia tego młodego człowieka na honor rzemieślnika l6 . Czy spłata rzeczywiście nastąpiła, a przyjazny bliźniemu Benedykt nie rozczarował się, nie można stwierdzić, podobnie jak tego, czy pomiędzy nim a norymberską rodziną Brauskorn nie istniały jakieś wcześniejsze powiązania osobiste. Benedykt kształcił, jak się wydaje, niezbyt wielu uczniów; zachowana księga przyjęć uczniów rzadko wymienia jego nazwisko. Nawet swego syna nie przyjął do terminu. Wydaje się, że posiadanie zbyt wielu uczniów uchodziło w tym czasie za niezbyt eleganckie, bo w ten sposób kierowało się na siebie podejrzenie, że chce się zaoszczędzić na wynagrodzeniu dla czeladników. W roku 1554 Benedykt przyjął do terminu niejakiego Petera Frelinka z Elbląga. Z jednym ze swoich wcześniejszych uczniów Benedykt miał nieprzyjemne doświadczenia. Niemal pod koniec jego nauki doszło do dużej kłótni pomiędzy uczniem a mistrzem. Ten pierwszy wymówił pryncypałowi posłuszeństwo i twierdził, jakoby był nieprawnie wykorzystywany do innych prac niż rzemiosło. Rada rozstrzygnęła w tej sprawie, nakazując uczniowi wytrzymać u Benedykta od końca nauki, okazywać mu szacunek i być posłusznym, napomniała jednak pryncypała, by nie wykorzystywał ucznia jako gońca, lecz zatrudniał go przy zajęciach rzemieślnih l7 czyc . Benedykt miał dwóch synów, Erazma i Jakuba, a także pięć córek, które wszystkie wydał za szanowanych mieszczan poznańskich. Jak bardzo rodzina związana była z rzemiosłem dokumentuje fakt, że nie tylko obaj synowie zostali złotnikami, ale że także przynajmniej trzej zięciowie Benedykta: Andrzej Goźdź, Adolf Warschauer Wojciech Darmopych i Jerzy Gecz, również trudnili się tym rzemiosłem. Czwarty zięć był kupcem, piąty piwowarem. W przypadku jednej z córek znamy wysokość wiana, wynosiło ono 600 florenów polskich, co jak na owe czasy było . l 18 sumą wIe ce znaczącą . Zanim prześledzimy dalsze losy Kamynów, dobrze byłoby trochę rozjaśnić sprawy, związane z ich wyznaniem oraz narodowością. Wiadomo, że w XVI wieku większość mieszczańskich rodzin w Poznaniu stanowili luteranie; pewnym jest, że gdy wydano zakaz pełnienia funkcji publicznych przez nowo nawróconych, w niektórych cechach trudno było znaleźć starszych wyznania katolickiego. Jednakże wydaje się, że akurat cech złotników takich problemów nie miał. A więc rodzaj rzemiosła nie daje powodu do tego, by w Kamynach widzieć luteranów, z drugiej strony możemy przytoczyć kilka oznak ich katoli - cyzmu. Na jednym z domów Benedykta ciążył kapitał należący do bractwa altarystów przy poznańskim kościele farnym, od którego trzeba było płacić coroczny czynsz hipoteczny w wysokości 6 wiardunków. Altaryści przez wiele lat odpuszczali Benedyktowi płacenie tego czynszu. Zwolnienie z płatności zostało raz uzasadnione faktem, że Benedykt musiał ponieść wielkie koszty z tytułu rozbudowy domu; wydaje się więc, że zwolnienie z płatności było rzeczywiście dobrowolne, bez żadnej usługi w zamian. Trudno było by też założyć, że altaryści zrezygnowali z części należnych im przychodów na rzecz osoby o wyznaniu innym niż katolickie 19 . Poza tym wiemy również, że jeden z członków rodziny wstąpił do zakonu cystersów, a był to wnuk Benedykta Antoni von Wath, syn jego córki Elżbi ety 20, zaś teściowie Erazma byli niewątpliwie katolikamfI. Ryc. 6. Ryciny wzorów złotniczych Erazma Kamyna, ze zb. Muzeum Narodowego w Norymberdze Jeżeli chodzi o przynależność narodową, to wydaje się to zupełnie pewnym, że językiem ojczystym Benedykta był niemiecki. Gdy w roku 1525 stanął przed radą, aby złożyć oświadczenie, wygłaszał je w języku niemieckim 22 . Także Erazm podpisuje się jeszcze od czasu do czasu jako "goldschmied". Mimo wszystko prawdopodobne jest, że rodzina Kamynów w XVI wieku spolonizowała się, jak wiele innych, szczególnie wyznania katolickiego. Erazm układał się od czasu do czasu w języku polskim 23 , a kontrakt, który cała rodzina zawarła po śmierci Benedykta z piwowarem Wojciechem Suszką w roku 1571, został sformułowany w języku polskim 24 . Dowodem na to, że Erazm uważał się za Polaka, jest też polski napis w tytule jego księgi wzorów. Warunki, w jakich wzrastał naj starszy syn Benedykta Erazm Kamyn, były bardzo korzystne. Niejako wrodził się w rzemiosło, był synem i wnukiem znających się na sztuce mistrzów oraz wielce szanowanych i obdarzanych najwyższymi godnościami mieszczan. Pochodził z domu kwitnącego pod względem materialnym, mógł więc oczekiwać, że jego życie upłynie bez większych trosk, a on sam będzie otoczony powszechnym szacunkiem. Do terminu u swojego szwagra Andrzeja Goździa Erazm trafił w roku 1541. Uczył się u niego do roku 1546, a więc pięć lat 25 . Nie ma informacji, co robił przez następnych kilka lat. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem prawdopodobne jest, że udał się na wędrówkę, mimo że statut poznańskich złotników nie przewidywał obowiązkowej wędrówki. W roku 1553 był już poznańskim mistrzem, co potwierdzają dokumenty26. W tym czasie też ożenił się. Panna, którą poślubił, należała do najznakomitszych młodych dam w mieście. Jego teść Wojciech Józef (Józefowicz) pełnił po kolei wszelkie honorowe urzędy w mieście, był ławnikiem, sędzią, wielokrotnie rajcą, a w roku urzędowym 1549/50 nawet burmistrzem 27 . Z zawodu był prawdopodobnie krojownikiem sukna. Najwyraźniej był człowiekiem o szerokich zainteresowaniach umysłowych i artystycznych, który szukał towarzystwa ludzi podróżujących, uczonych i posiadających zmysł artystyczny. Szczególnie chętnie, jak się wydaje, obracał się wśród Włochów i cieszył się, gdy ci, podczas dłuższego pobytu w Poznaniu, korzystali z jego domu jako kwatery w podróży. Zdarzało się, że jego zaufanie do takich podróżujących kawalerów bywało wykorzystywane. I tak mieszkał u niego w roku 1546 szlachcic z Padwy imieniem Sebastian, który ze względu na wydatki i pożywienie zadłużył się u niego na 160 florenów, nie mogąc ich zapłacić. Józef musiał go aresztować, aby wreszcie stawił się poręczycief 8 . Innym mieszkańcem Padwy, który mieszkał u niego mniej więcej w tym samym czasie, był Oracio de Conti de Montalicze, syn Franza von Conti, kapitana Rady Wenecji. I on zadłużył się u Józefa, z tytułu swego utrzymania oraz zakupu zwierzęcia jucznego, w wysokości 25 florenów oraz 9 groszy i do zapłaty musiał zobowiązać się przed starostą generalnym 29 . Tenże młody szlachcic zaciągnął długi również gdzie indziej w Poznaniu i zdaje się, że nie spieszyło mu się zanadto z ich spłacaniem. Kiedy 12 lat później Wojciech Józefwysyłał swego syna Jana na naukę do Włoch, zabrał on ze sobą polecenie wypłaty 9 guldenów portugalskich, które ów Oracio winien był pewnemu polskiemu szlachcicowi Casparowi Kaczkowskiemu 30 . Teść naszego Erazma Kamyna pozostawał również w osobistych kontaktach z genialnym budowniczym poznańskiego Ratusza, Włochem Giovannim Battistą di Quadr0 31 . Znał też sławnych mężów ze swego kraju, jak na przykład wielkiego astronoma i rektora Akademii Krakowskiej Mikołaja Prokopiadesa z Szadka 32 . Należy chyba przyjąć, że związanie się z domem takiego człowieka mogło naszemu Erazmowi dać wiele bodźców intelektualnych i artystycznych. Czy pomiędzy Erazmem aGiovannim Battistą nawiązały się osobiste kontakty i powiązania artystyczne. To chyba tylko zbieg okoliczności, ale można wspomnieć, że Adolf Warschauer rok 1552, rok wydania podany na stronie tytułowej starszej, przypisywanej Erazmowi Kamynowi, księgi wzorów, jest również rokiem, w którym Giovanni Battista zajął się przebudową Ratusza poznańskiego. Pomimo korzystnych warunków, które towarzyszyły mu, gdy uzyskiwał samodzielność i zakładał rodzinę, licznie zachowane informacje na temat Erazma wskazują, że jego życie nie było niestety specjalnie szczęśliwe. Cieszył się wprawdzie dużym szacunkiem wśród złotników, zapewne ze względu posiadany talent, a jego klientami byli najznakomitsi mężowie oraz damy w kraju. Jeśli więc mimo to nie udało mu się zachować odziedziczonego po ojcu majątku i niemal przez całe swoje życie borykał się z wielkimi długami, to winny temu jest wyłącznie jego własny charakter. Starszym cechu został mianowany jużjako stosunkowo młody mistrz, po raz pierwszy w roku 1560. Pełnił ten urząd bez przerwy aż do roku 1566 i później jeszcze raz w roku 1573. Urząd miejski pełnił tylko raz, w roku urzędowym 1567/68 został wybrany ławnikiem. Kiedy w lipcu 1568 r. w Poznaniu wybuchła straszna zaraza i nastąpiła ogólna ucieczka wszystkich znakomitszych mieszczan, Erazm, który pozostał w mieście, prowadził przez jakiś czas sprawy sądowe 33 . Kilkakrotnie też przejął opiekę nad dziećmi czeladników należących do bractwa 34 . - Podobnie jak ojciec Erazm wydaje się być wyjątkowo aktywnym obrońcą przywilejów bractwa. Jak Benedykt odegrał szczególną rolę podczas oporu bractwa przeciwko przyjęciu Schillinga, tak Erazm okazał się wyjątkowo aktywny przy wykluczaniu z bractwa jego członka o nazwisku Paweł Mroczek, który został uznany za niegodnego, by przynależeć do cechu. Mroczkowi zarzucano wiele wykroczeń przeciwko statutom, a także nieuczciwość przy przetapianiu złota i srebra. Spór bractwa z Mroczkiem trwał wiele lat, bo potrafił on zdobyć poparcie dworu. Dekret królewski z 30 maja 1576 r. nakazał, by dopuścić go ponownie do cechu i jego spotkań. Jednak dzięki poselstwu do króla, do Torunia, poznańscy złotnicy uzyskali uchylenie dekretu. O wielkim zaangażowaniu Erazma w te wydarzenia można dowiedzieć się z faktu, że bractwo zleciło mu dostarczenie korzystnego dla siebie dekretu do zamku, aby został tam wpisany w akta 35 . Mroczek potrafił się jednak utrzymać i podejmował co pewien czas próby korzystania z praw bractwa, pomimo że nie dopuszczano go do spotkań i nie przyjmowano kształconych przez niego uczniów. Kiedy w lutym 1582 roku odbywało się posiedzenie cechu i Paweł Mroczek chciał wziąć w nim udział, Erazm zaatakował go tak upokarzającymi słowy, że Mroczek poskarżył się potem przed radą i oświadczył, że wolałby raczej stracić 100 grzywien, niż żeby ktoś miał mówić mu coś takieg0 36 . Podczas posiedzenia bractwa, które odbywało się 1 maja tegoż roku w domu złotnika Jerzego Gelhora, niechęć Erazma do Mroczka znów wybuchła mocnymi słowami. Kiedy posłaniec wszedł na spotkanie bractwa, aby przekazać urzędowo królewski dekret, który Mroczek znów uzyskał na swoją korzyść, Erazm zwrócił się pełen złości do tego ostatniego ze słowami: "Milcz ty złodzieiu, boś niegodzien z nami mówić"37. Posłaniec potwierdził potem urzędowo obelgę, nie wiadomo jednak, czy Erazm został w związku z nią ukarany. Gdy Erazm usamodzielnił się jako mistrz, ojciec odstąpił mu jeden z domów na ul. Koziej. W katastrze z roku 1556 Erazm figuruje już jako właściciel, podczas Ryc. 7. Rycina z księgi wzorów złotniczych Erazma Kamyna, ze zb. Muzeum Narodowego w Norymberdze gdy właścicielem drugiego domu jest nadal ojciec; jednakjuż za życia ojca, w roku 1563, Erazm zmuszony był, za zgodą ojca, pożyczyć kwotę 200 guldenów pod zastaw obu domów 38 . Można chyba przyjąć, że to wyprawa dla sióstr była powodem obciążenia nieruchomości, ale w każdym razie ani Erazmowi, ani jego bratu Jakubowi, który po śmierci ojca w roku 1564 przejął od owdowiałej matki drugi dom, nie udało się oddłużyć rodzinnego majątku ani nawet utrzymać go w swoich rękach. Od momentu śmierci ojca Erazm nie uwolnił się już od procesów związanych z długami, aż do chwili, gdy zmuszony był sprzedać dom. Jego wierzycielami byli inni rzemieślnicy, duchowni i żydzi, a raz skarżył go nawet rzeźnik z powodu 4 guldenów i 4 groszy za dostarczone mi ęs0 39. W roku 1578 magistrat miejski odpuścił mu nawet część podatku gruntowego od posiadanego domu ze względu na ubóstwo, propter paupertatem, jak wyraźnie było napisane w rejestrze. Najgorszym okresem dla Erazma był rok 1580, w którym jego główni wierzyciele, a mianowicie złotnik Walenty Bremer oraz jezuita Piotr Potrzeba, nie tylko uzyskali intromisję na jego nieruchomości, ale także nakaz jego aresztowania 40 . Do tego jeszcze nawiedziła go choroba 41. Wtedy zdecydował się sprzedać dom, który kupił złotnik Bartosz Żołna. Umowa została zawarta dnia 4 grudnia 1580 r. Cena wynosiła 1500 polskich florenów, poza tym Erazm postawił warunek, że jeszcze przez dwa lata będzie mógł zachować warsztat i sklep znajdujący się obok wejścia. Pięć lat później również jego brat Jakub sprzedał dom swemu szwagrowi Wojciechowi Darmopychowi 42 . Adolf Warschauer W przeciwieństwie do swego ojca Erazm kształcił bardzo wielu uczniów, co być może wiązało się z jego trudnym położeniem finansowym. Ponieważ czas terminu wynosił w przypadku złotników w Poznaniu z reguły cztery do pięciu lat, a w roku 1565 został statutowo ustalony na pięć lat, to mistrz dzięki starszym uczniom mógł zaoszczędzić znaczącą sumę na wynagrodzeniu dla czeladników. W czasach Erazma niektórzy mistrzowie w Poznaniu posiadali siedmiu, a nawet ośmiu uczniów, więc uchwałą bractwa ograniczono liczbę uczniów, którą mógł na raz kształcić jeden mistrz. W latach 1553-69 Erazm wykształcił przynajmniej dziewięciu uczniów; kilku z nich pochodziło z Poznania, jeden z Gniezna, jeden z Płocka, a dwóch z Gdańska. W późniejszym czasie Erazm odszedł od kształcenia uczniów. Szereg zachowanych dokumentów ukazuje charakterystyczne podejście Erazma do wykonywanego rzemiosła. Zdarzało się często, że przekazywano mu większą ilość srebrnych monet do przetopienia i wykonania z nich srebrnej zastawy stołowej. Najznakomitsi panowie zatrudniali naszego mistrza w tym celu, nie zawsze jednak realizował on owe zamówienia z budzącą zaufanie punktualnością. I tak Rafał Działyński, kasztelan brzesko- kujawski, przekazał mu 300 starych talarów (Joachimsthaler) w wyżej wymienionym celu i uważał za konieczne (może dlatego, że praca nie została mu dostarczona o czasie) wpisanie owej kwoty na dom Erazma, a sam Erazm musiał zobowiązać się przed radą, że w ciągu trzech tygodni albo odda pieniądze, albo dostarczy srebrną zastawę43. Innym razem Stanisław Spławski, kasztelan żarnowski pozwał Erazma w podobnej sprawie przed urząd burmistrza, aby tam złożył mu wyjaśnienia 44 . Nawet wojewoda poznański Łukasz Górka zmuszony był, z powodu kwoty 52 florenów (które złotnik prawdopodobnie otrzymał od niego w celu przetopienia), trzy razy monitować go przed radą, aby wypłacił należność, dając mu coraz krótsze termi ny 45. Dowiadujemy się również, że Erazm otrzymał zegar do naprawy od pewnego szlachcica Jana Sadowskiego, co doprowadziło do wniesienia przeciwko niemu skargi o zwrot owego zegara 46 . Często również zlecano Erazmowi naprawy damskich pasków, podówczas była to jedna ze zwykłych prac złotniczych, ale i z tego nie wywiązywał się punktualnie. 23 października 1578 r. przed radą stanęła szlachcianka Katarzyna N oskowska i podała, że przed trzema laty przekazała Erazmowi srebrny pozłacany pasek o wartości 12 florenów "dlia przesadzenia na insze tkankę "47; zażądała zwrotu paska i otrzymała go. Rok później znowu ktoś przed sądem dochodził zwrotu paska i gdy nie poskutkowało dwukrotne wezwanie, burmistrz wydał polecenie wsadzenia Erazma do miejskiego więzienia i tak długiego trzymania go w areszcie, aż odda pasek 48 . Dopiero ten środek poskutkował. - Nasz Erazm nie należał więc raczej do godnych zaufania i pilnych złotników. Wydaje się, że mechaniczna część jego zawodu, która wymagała przede wszystkim pilności i uwagi, a mniej zmysłu artystycznego, mniej go zajmowała i właśnie w tym należy upatrywać przyczyn jego ekonomicznego upadku. Prace takie, jak zachowane wspaniałe rysunki wzorów, zajmowały jego głowę i biegłą w sztuce rękę bardziej, niż mogli to zaakceptować jego zleceniodawcy. Jak się często to zdarza w przypadku artystycznych dusz, Erazm tworzył dla przyszłości i zaniedbywał przez to materialną stronę swego własnego życia. W młodości Erazmowi nie brakowało wszakże handlowego ducha. Niektóre zachowane dokumenty mówią o tym, że próbował on wraz z niejakim J ohannem Freybergerem z Wrocławia sprzedawać złote i srebrne klejnoty w większych ilościach. Erazm powierzył wrocławianinowi towar wart 930 florenów, "aby spróbować szczęścia"49. W tym samym roku Freyberger otrzymał od Erazma również metale szlachetne do oprawy50 do sprzedaży. Nie była to jednak owocna współpraca, bo nasz mistrz zwrócił się o pomoc do sądu, aby otrzymać należne mu pieniądze, a raz nawet był zmuszony wsadzić swego partnera w interesach do więzienia w Poznaniu, z którego uwolniło go dopiero przedstawienie solidnej gwarancJI. W późniejszych latach Erazm kupował za pieniądze wytwory cudzej pracy, najwyraźniej w celu ich dalszej sprzedaży. Przypadek, o którym wiemy, jest tym ciekawszy, że miejscem pochodzenia towaru jest Norymberga. Mieszczanin z Norymbergi Pankratius Henne dostarczył Erazmowi dwa złote pierścienie z diamentami. Ponieważ Erazm nie zapłacił ceny w wysokości 70 złotych polskich, wierzyciel przekazał dług poznańskiemu handlarzowi winem Christophowi Espacherowi, który wytoczył Erazmowi w roku 1582 51 proces przed poznańską radą, przy czym nie znane nam jest ostateczne jego rozwiązanie. Ostatnia wzmianka dotycząca Erazma Kamyna pojawia się w dokumentach z roku 1590, a mianowicie w katastrze, gdzie występuje on jako Erasmus faber Adolf Warschauerauri. Przy założeniu, że gdy wstępował do terminu, miał ok. 15 łat, to w owym czasie nie był jeszcze starym człowiekiem, miał około sześćdziesiątki, jest więc prawdopodobne, że po roku 1590 żył jeszcze długo. Zwraca jednak uwagę fakt, że w jedynym zachowanym w oryginale spisie poznańskich złotników z dnia 22 sierpnia 1591 f., w którym znajduje się 20 nazwisk, nie występują ani Erazm, ani Jakub Kamyn 52 . Na liście z roku 1601 pojawia się ponownie Jakub Kamyn 53 . Według naszej wiedzy jest to ostatnia wzmianka na temat członka tej rodziny w Poznaniu. Jakub Kamyn nie odgrywał raczej żadnej ważnej roli. Nigdzie nie jest też napisane, aby któryś z braci posiadał potomstwo. Czy do dzisiejszych czasów zachował się jakiś sprzęt z warsztatu Kamyna, tego, jak na razie, nie wiadomo. Jest wszakże możliwe, że obudzone ponownie zainteresowanie tą artystyczną rodziną pozwoli odkryć ślady, pomocne przy ocenie ich artystycznego dzieła, a także poziomu, na jakim znajdowało się w owym czasie rzemiosło artystyczne w naszym kraju. Rysunki z wzorami prac złotniczych Erazma Kamyna pozwalają nam wysoko oceniać wykształcenie techniczne, odkrywczość i gust artysty. Jeżeli wolno nam założyć, że obie księgi z rycinami, choć ich powstanie dzieli 40 lat, pochodzą od Kamyna, ukazywałyby one, w jakim stopniu Kamyn potrafił we własnym rozwoju realizować artystyczny kierunek swojego czasutłumaczyła Maria Mikołajczak PRZYPISY: 1 Rastawiecki, Słownik rytowników polskich, s. 155. 2 Benedykt Kamyn posiada akt fundacji kaplicy w kościele farnym w Gdańsku, z dnia 27 listopada 1451 r. Ten dokument każe w roku 1551 (fer. VI. p. fest. Barthol.) wpisać do poznańskich akt magistrackich (AC 1548-52). W roku 1852 bracia Erazm i Jakub Kamyn ustanawiają, w celu odbioru należnych im od magistratu miasta Gdańska odsetek w wysokości 45 pruskich marek, swymi pełnomocnikami dwóch mieszczan gdańskich Thomasa Schulcza i Andreasa Heilpergera. (AC 1580-82 pod 1582 f. III. in crast. diei Transfig. Dom.) 3 artykuł Łuszczkiewicza w "Biuletyn Akademii Nauk w Krakowie" 1893, s. 224. 4 O Gelhorze poznańska lista rajców w aktach miejskich. Dalej AC (= Acta Consularia) 1535-1539, k. 14,117 v. - AC 1525-1535 k. 120v. Listy poznańskiej rady do rady wileńskiej w sprawie Kosiera w kodeksie listów 1535-45, k. 65, 75v., 143. 5 AC 1539"'7 sab. a. dom. Cantate. 6 AC 1525-35, k. 22,109 v.; kataster 1534,1538,1543,1552. 7 AC 1546-1548 pod 1548: f. VI. a. dom. Judica majoribus sumptibus ornasset ac aedificiis de integro extruxisset. 8 AC 1535-38 k. 68, 80nn, 120, 346. 9 AC 1539-42 pod f. VI. a. Carnispriv. 10 AC 1539"'2 k. 161 v. 11 AC 1567-70 pod f. VI. a. Adaib. 12 AC 1525-35 k. 22 ... Christoff hott im angetragenn ayn peczyr under saynn egen kawffmanns czechenn abczumodelnn unnd verfertigen unnd vorgewyst mit saynem egen angedyngk, unnd das selbige kauffmann czechenn aber gemerck der vorbenympte Chrystow Widerkorer mit sayner egener hant entworffenn, welchs szo noch saynem geheys vorfertiget wart, selbs personlich von meyster Benedict emphangen unnd in vorgenuget vor sayn mue unnd arbeyt. 13 AC 1539-47: 1546 f. IV. a. dorn. Palm. Wykonawcy testamentu poznańskiego złotnika Jana Marquartha potwierdzają otrzymanie od Benedykta Kamyna 200 guldenów proargento fuso formattoque olim a J oanne Marquarth taxato aestimatoque ac juxta ejusdem taxam persoluto. W tekście "argentum fusum formatmum" określone jest jako odlewana zastawa stołowa, choć mogą to też być sztaby lub płyty, w które wlewano przetopione srebro przed obróbką techniczną. Dokument świadczyłby wtedy jedynie o zakupie względnie płatności za surowiec dokonanej przez Kamyna. 14 AC 1524-45 pod 1543 sab. in crastino s. Innocentum. 15 AC 1535-38 k. 81 V., 94v., 277nn.; AC 1535 - 45 k. 46. 16 AC 1542-45 pod 1545 f. II. a. dom. Oculi. . . sub artificio, fide honoreque suo. 17 AC 1539-42 k. 165. 18 Elżbieta, małżonka kupca Stanisława von Wath, Anna, małżonka złotnika Wojciecha Darmopycha, Barbara, małżonka Szymona Czudnika, Katarzyna, małżonka złotnika Jerzego Gecza. Najstarszą córką była prawdopodobnie Urszula, w pierwszym małżeństwie żona złotnika Andrzeja Goździa, w drugim piwowara Józefa Krzywonosa. Po śmierci drugiego męża popadła w obłęd, tak że jej majątkiem musiała zarządzać rodzina. AC 1567-63 pod 1562 f. VI. in crastino s. Hedwigs. AC 1567-70 pod 1567 f. VI. a. Adaib. AC 1570-72 pod 1571 f. IV. p. fest, visit. b. Mariae virg. 19 AC 1535-39 k. 114 V., AC 1546-48 pod 1548 f. VI. a. dom. Judica. 20 AC 1584-87 pod 1586 f. V. a. Invocavit. 21 Patrz również uwaga 4. 22 AC 1525-35 k. 22. 23 AC 1578-80 pod 1578 f. V. a. fest. s. Simonis et Jude. 24 AC 1570-72 pod 1571 f. IV. p. fest, visit. b. Mariae virg. 25 Wpis do księgi bractwa złotników: "Erasmus Kanin (!) 5 lat są ucil V pana Andressa Gosdzya anno 1546". 26 W tym roku przyjmuje Cristofa Joseffa jako ucznia. Księga bractwa złotników. 27 AC 1535-39 k. 125 (1539 f. III. a. dom. Mis. Dom.): Domini consules civ. Pozn. proprer singularia benemerita spec. domini Albert Jozeph consulis partem superiorem januae, que est supra crucem inter pannicidia inter ipsius domini Alberti J ozeph et famati domini Conradi Potenschteyn vicinaliter sita, eidem domino Alberto J ozeph concesserunt. - AC 1547-55 pod 1550 f. II. p. fest. s. Luciae magistrat przekazuje volens gratificari ac correspondere optimis meritis domini Alberti J ozeph, proconsulis sui, quibus rempublicam Posnaniensem a non paucis jam annis studiose prosequitar in posterumque prosequi non detractat, .. .stallum in eccl. Parrochiali eidem d. Alberto J ozeph ac honestae d. Elisabeth, illius uxori, eorumque successoribus. 28 AC 1546 A 18 pod 1546 sab. a. fest. s. Martini 29 Archiwum Państwowe Poznań, Libri Civium Posn. 1536-66 k. 172 v. 30 AC 1556-58 pod 1558 f. II. post domin, post Conductus Pasche. 31 Wojciech Józef wystawił w pewnej czynności prawnej jako pełnomocnika J oannem Baptistam Italum, artis cementarie magistrum. AC 1548-52 pod 1551 f. IV. a. dom. Oculi. 32 AC 1525-35 k. 183 (1528 f. IV. die und. mil. virg.): Ven. dom. Magister Nicolaus Schadek, collegiatus et astronomus achademie Cracoviensis, mianuje swym pełnomocnikiem Wojciecha Józefa. 33 Die Chronik der Stadtschreiber von Posen. Wyd. A. Warschauer. Poznań 1888, s. 68. Ta notatka jest jedyną dotychczas opublikowaną informacją źródłową na temat Erazma Kamyna. 34 AC 1556-58 pod 1556 f. VI. a. fest. s. Thome. AC 1562-63 pod 1562 f. III. in vigilia div. Mariae Magdalenae. 35 Archiwum Państwowe w Poznaniu, Libri Civium Posn. 1566-1583 k. 271 v. 36 AC 1580-82 pod 1582 f. VI. in vigilia fest. s. Mathiae ap. 37 AC 1580-82 pod 1582 sabbatho a domin. Cantate: "Milcz ty złodzieiu, boś niegodzien z nami mówić". 38 AC 1556-71 pod 1563 sab. p. domin. Trint. 39 AC 1570-72 f. VI. a. fest. s. Martini. 40 AC 1578-80 pod 1580 f. VI. a. dom. Oculi, f. VI. a dom. Judica, f. VI. p. Barthol. Adolf Warschauer 41 W katastrze pod 1580: Erasmus Camin ratione habita, quod eger sit, 1 fi. 42 AC 1584-87 pod 1585 f. VI. a. dominicam Laetare. 43 AC 1570-72 pod 1572 f. II in crast. dominie. Oculi: prompta et parata pecunia vel argento fabrefacto et elaborato. 44 AC 1567-70 pod 1568 f. III. a. domin. Letare: occasione cujusdam argenti justificare sese debet. 45 AC 1570-72 pod 1572 f. VI. a. dominie. Oculi, f. VI. a. dominie. Judica, f. VI. a. dominie. Palm. 46 AC 1570-72 pod 1572 f. IV. ipso die Transfig. Dom.: occasione horologi retenti. 47 Dlia przesadzenia na insze tkankę AC 1578 O 80 pod 1578 f. V. a. fest. s. Sim. Et Judae. 48 AC 1578-80 pod 1579 f. IV. p. dominie, conductus Paschae. 49 AC 1558-61 pod 1561 f. VI. a. domin. Rogacionum: od exercendam fortunam. 50 materia folga dicta. AC 1558-61 pod 1561 f. IV. a. fest. s. Allexi oraz f. VI. p. fest. s. Bartholomei. 51 Famatus Erasmus Camin, aurifaber civis Posnaniensis, ad instantiam famati Blasii Czelsperth, civis Posnaniensis, plenipotentis famati Christophori Espacher, oenopolae civis Posnaniensis, tanquam jus cessum et acquisitum habentis a famato Pancratio Hennę, cive Norembergense, occasione 70 florenorum monetae et numeri Polonicalis debiti pro duobus annulis aureis, duabus tabulis adamantinis adornatis retenti et chirographo suo assecurati nec non damno rum ob remoratam solutionem praefatam susceptorum etc. AC 1580 - 1582 pod 1582 f. VI. p. fest. Assumptionis Mariae. 52 Archiwum Państwowe w Poznaniu, Miscellanea L 21. 53 Archiwum Państwowe w Poznaniu, Varia 66. KIELICH Z FUNDACJI APOLONII STRUSKOWEJ ZYGMUNT DOLCZEWSKI, RENATA SOBCZAK-JASKULSKA D o najbardziej okazałych renesansowych naczyń liturgicznych znajdujących się w Poznaniu należy kielich z kościoła parafialnego św. Wojciecha, od nazwiska fundatorki zwany "kielichem Struśkowej". Od dawna zwracał on uwagę uczonych, poczynając od Juliusa Kohtego 1 . Pisała o nim w swych artykułach także Joanna Eckhardt 2 , a za nią i Aniela Sławska 3 . Jest to naczynie liturgiczne stojące na sześciolistnej stopie, z wklęsłą krawędzią i ażurowym cokolikiem. Trzon przedziela spłaszczony, kulisty nodus z lekko wypukłymi dekoracyjnymi guzami, czasza ujęta jest pełnym koszykiem z kwiatonową koronk ą 4. O jego wyjątkowej urodzie decyduje unikalna w Poznaniu dekoracja: pola stopy i segmenty koszyka zdobione są delikatnym, rytowanym, symetrycznym, przestylizowanym ornamentem roślinnym, o charakterze zbliżonym do maureski, podkreślonym trójbarwną emalią. Kolorowe zdobienia uzupełnia tekst inskrypcji rytej na brzegu koszyczka i kontynuowany na krawędzi stopy: HIC EST CALIX NOVI TESTAMENTI IN MEO SANGVINE / APOLONIA STRUSKOWA - HOC FACITE IN MEAM - COM(M)EMORATIO(NE)M. - AN(NO) DO (MINI) 1576 Wynika z niego, że kielich mszalny ofiarowany był w 1576 przez Apolonię Struśk ową 5, zapewne do kościoła Św. Wojciecha. Ofiarodawczyni była bratanicą Józefa Strusia, burmistrza poznańskiego i znanego lekarza. Ryte na spodzie stopy inicjały "I - K", przedzielone krzyżykiem wspartym na sześciopromiennej gwieździe utożsamiane są z sygnaturą autora. Zgodnie z ich interpretacją okazały ten kielich został wykonany przez opiekuna prawnego osieroconej fundatorki, poznańskiego złotnika Jana Kosmowskieg0 6 . Był to mistrz wymieniany w aktach od 1563 roku, mieszkający przy ul. Wielkiej i zajmujący w latach 1591 i 1599 stanowisko starszego cechu złotniczego. Zmarł w 1604 roku, po przeszło czter Zygmunt Dolczewski, Renata Sobczak-Jaskulska Niejasna jest natomiast rola gmerku z inicjałami "P-S", umieszczonego w jednym z dolnych pól płaszcza stopy. Być może odnosi się do nieznanego z imienia, nieżyjącego już wówczas, ojca fundatorki. Treść napisu jest świadectwem przekonania fundatorki o przeistaczaniu się wina w Krew Chrystusa podczas Eucharystii - prawdy wiary kwestionowanej wówczas przez innowierców, także w Poznaniu. Inny wymiar uzyskuje w tym kontekście pozornie archaiczny, późnogotycki kształt kielicha - nie jest on bynajmniej zapóźnieniem, lecz świadomym odwołaniem się do pierwotnej, prawdziwej, rzymskiej i katolickiej tradycji. W świetle takiej interpretacji zabytku trudno zgodzić się z lansowaną wcześniej tezą o przeważających laickich elementach omawianej tutaj kościelnej argenteriC, które miały oddawać świeckiego ducha ideologii odrodzenia. Przeciwnie, ortodoksyjna religijność jest w nim zawarta dyskretnie, ale wyraziście i jednoznacznie, a ukryte tu treści ideowe opierają się nie tylko na napisach, lecz także na kształcie samego kielicha. Można je postrzegać jako element antyreformacyjnej dyskusji, jaka się właśnie rozwijała. To unikatowe, niezwykle piękne i oryginalne dzieło sztuki zdobniczej zdradza jednak pewien eklektyzm. Jest ono efektownym i zgrabnym zestawieniem elementów o różnym pochodzeniu stylistycznym i odmiennej genezie artystycznejlA %SA**" Ryc. l. Kielich z fundacji Apolonii Struśkowej z kościoła Św. Wojciecha w Poznaniu, Jan Kosmowski, 1576 r. Fot. B. Cynalewski. dziestoletniej działalności. Opiekuńcza rola wyznaczona mu przy młodej fundatorce zaświadcza pewną zażyłość z jej rodzicami, może nawet powinowactwo, z pewnością określa go jako człowieka zaufanego i odpowiedzialnego, i potwierdza polecenie mu wykonania tego rodzaju zamóWIenIa. Części emaliowane zdobione są wielobarwną maureską, wywodzącą się z ornamentalnej grafiki i złotnictwa wczesnego renesansu norymberskiego, w tym zakresie reprezentowanego przez wzory Petera Flótnera (ok. 1490-1546)8. Nie można wykluczyć, że norymberscy mistrzowie poza swymi cennymi wyrobami eksportowali także i prefabrykaty, które docierając do odległych ośrodków, były wykorzystywane przez zafascynowanych modnymi nowościami miejscowych złotników. Odlewany półplastyczny nodus nosi natomiast piętno manierystycznej sztuki niderlandzkiej, co wskazuje na jego północne pochodzenie. Sztuka poznańskiego złotnika przejawia się nie tylko w kunsztownym wykonaniu struktury samego kielicha, późnogotyckich ażurów stopy, koronki koszyczka i aplikowanych rozetek, ale także w zręcznym skomponowaniu i połączeniu technicznym tych importowanych części oraz dodaniu inskrypcji, bez pozostawienia w swym wyrobie ani estetycznych, ani też technicznych śladów takiej kompilacji 9 . PRZYPISY:l J. Kohte, Die Kunstdenkmiiler des Stadtkreis Posen, B. II, Berlin 1896, s. 38. 2 J. Eckhardt, Rzemiosło artystyczne do końca XIX w. Złotnictwo, [w:] Dziesięć wieków Poznania, Poznań 1956, s. 199; taż, Złotnictwo poznańskie w dobie Odrodzenia, "Studia Muzealne", II, Wrocław 1957, s. 182. 3 A. Sławska, Rzemiosło, [w:] Dzieje Wielkopolski, T. I, do roku 1793, Poznań 1969, s. 678. 4 Srebro złocone, kute, odlewane, rytowane, cyzelowane, wycinane, emalie: granatowa oraz transparentna - szmaragdowa i ciemnoczerwona, wys. 23,8 cm, średnica czaszy 10,4 cm, średnica stopy ok. 15 cm. 5 J. Eckhardt, Rzemiosło artystyczne..., op. cit, s. 199 i przyp. 31. 6 T. Nożyński, Materiały do dziejów złotnictwa poznańskiego, "Przegląd Zachodni", IX, 1953, T. III, nr 9-10, s. 244, poz. 161; wprawdzie J. Eckhardt zastanawia się nad tym, czy kielicha nie wykonał może Jakub Kamyn, lecz jest to niezbyt uzasadniona próba umieszczenia tego wyrobu w kręgu brata Jakuba, Erazma, znanego autora złotniczych wzorów graficznych; zapewne znał je i Kosmowski, jednak zastosowana tu ornamentacja, tak bliska F16tnerowi, jest dość różna od wzorów Kamyna. 7 J. Eckhard, Rzemiosło artystyczne..., op. cit., s. 200. 8 Lexikon der Kunst, Band I, s. 727, hasło "F16tner". 9 Kielich był eksponowany na wystawie Ornamenta Ecclesiae Poloniae w Zamku Królewskim w Warszawie, w 1999 roku, i opublikowany: Ornamenta Ecclesiae Poloniae. Skarby sztuki sakralnej wiek X-XVII1, Zamek Królewski w Warszawie, Warszawa 1999, s. 122, poz. L.