ZŁOTNIKA Z POETĄ SPÓR O HONORARIUM AUTORSKIE JACEK WIESIOŁOWSKI D wudziestego pierwszego maja 1518 roku przed sądem oficjała poznańskiego Jana Górskiego z Miłosławia i Góry, archidiakona poznańskiego, stawił się wikariusz wieczysty Katedry poznańskiej Grzegorz z Wielenia i wręczył mu list (nie zachowany) od biskupa Jana Lubrańskiego. Na jego podstawie oficjał wszczął sprawę przeciwko Janowi Wernerowi, złotnikowi, mieszczaninowi poznańskiemu l. Po tygodniu odbyło pierwsze formalne posiedzenie w tej sprawie, na którym Grzegorza reprezentował Maciej z Wielunia, doświadczony prokurator konsystorski, a Wernera Wojciech z Łekna, również prokurator konsystorza. Przedmiot sporu jednakże nie został określ ony 2. Po dłuższej przerwie dopiero 7 lipca sprawa wróciła na wokandę. Maciej z Wielunia poprosił o przesłuchanie świadków zgłoszonych imieniem Grzegorza 3 . Jako pierwszy zeznawał Wawrzyniec Bożejewski, pisarz konsystorza i notariusz publiczny, wówczas już pleban w Lechninie. Zeznał "że nic więcej nie wie, jak to, że przed dwoma laty minionymi, w Poście, pewnego dnia pozywający [Grzegorz], zabrawszy ze sobą świadka, przybył do domu w Poznaniu na ulicy Wielkiej, w którym mieszkał pozwany Werner. Powód upomniał się o swój dług, należny za pieśń Cesarzowa (cantilena Imperatrix) , [przeznaczoną] do śpiewania w kościele parafialnym św. Magdaleny w Poznaniu, którą [Werner] zamówił u powoda [Grzegorza]. Pozwany usłyszawszy to, uznał należność - świadek nie pamiętał ile wynosiła - i obiecał pozwany powodowi wszystko zapłacić co jest winien, gdy tylko powróci od króla". Drugim świadkiem był Jakub zWielenia, mansjonarz gnieźnieński, zapewne rodak Grzegorza. Jakub zeznał podobnie jakjego poprzednik. Powiedział, "iż nie wie niczego innego, jak tylko, że przed dwoma laty minionymi, w czasie Postu, gdy ów pozwany Werner w obecności świadka, specjalnie przez powoda [Grzegorza] przywołanego, w domu w którym obecnie mieszka na ulicy Wielkiejw Poznaniu, dobrowolnie zeznał, że chce zapłacić wszelki dług, jaki jest winien powodowi za pieśń Cesarzowa, jak tylko powróci od króla. Świadkowi nie było wiadome, ile - i od ilu lat - pozwany był winien powodowi. I tyle zeznał"4. Po przyjęciu zeznań sprawa znowu uległa zwłoce. W dniu 11 października prokurator Grzegorza Maciej z Wielunia zwrócił się do oficjała o wydanie wyroku, lecz obrońca złotnika poprosił o udostępnienie mu zeznań świadków i przełożono sprawę o tydzień 5 . Odbyła się jednak dopiero po dwóch miesiącach (10 XII), Prokurator Grzegorza ponownie wniósł o wydanie wyroku, gdyż obrońca Wernera nie wniósł żadnych zastrzeżeń przeciwko świadkom. Skończyło się jednak na upomnieniu obroń cy 6. Sprawa nie wróciła przed sąd konsystorski ani w końcu 1520, ani w 1521 roku. Widocznie złotnik Jan Werner, nie czekając na wyrok, zapłacił Grzegorzowi i w ten sposób zostaliśmy pozbawieni niezwykle istotnej informacji o honorarium Grzegorza, czyli ile kosztowało napisanie niewielkiego utworu liturgicznego, jakim była sekwencja Imperatrix. Wyroku w tej sprawie nie odnotowuje również księga wyroków konsystorskich 7 . Niewielkie zapiski zeznań świadków przynoszą - chyba naj starszą na terenach polskich - wiadomość o honorarium autorskim ijednocześnie dokumentują domniemywany od dawna mecenat mieszczański nad twórczością o charakterze religijnym, przeznaczoną dla lokalnych kościołów. O charakterze utworu napisanego przez Grzegorza jest kilka wiadomości w zeznaniach świadków procesu. Określony jest ogólnie jako cantilena, czyli pieśń czy piosenka. Miała być wykonywana w kolegiacie św. Marii Magdaleny, z czego wynika, iż była to pieśń religijna, która mogła być odtwarzana w Farze poznańskiej. Znany jest jej incipit, czyli początkowe słowo - Imperatrix, co od razu pozwała na zakwalifikowanie utworu do pieśni łacińskich, co więcej do tekstów maryjnych, gdyż "imperatrix" - "cesarzowa" była jednym z późnośredniowiecznych epitetów Maryi. Pieśń była ukończona najpóźniej w początkach 1516 roku, kiedy po raz pierwszy Grzegorz zwrócił się do Wernera po zapłatę, być może jednak wcześniej - na taką możliwość wskazywał świadek Jakub z Wielenia. Z zeznań procesowych nie wynika, czy Grzegorz był autorem tylko tekstu, czy tekstu i melodii kantyleny. Pieśni maryjne o incipicie Imperatrix były znane wśród sekwencji śpiewanych w kościołach polskich. Wśród hymnów, przynajmniej polskich, brak jest utworów o takim początku 8 . Najbardziej rozpowszechnioną była sekwencja "Imperatrix gloriosa, potens et imperiosa, Jesu Christi generosa" (Cesarzowo wspaniała, potężna i władcza, rodzicielko Jezusa Chrystusa), powstała we Francji lub Nadrenii w XII wieku. W polskich rękopisach liturgicznych zachowała się w 17 rękopisach 9 . W południowych Niemczech w XIII lub XIV wieku powstała sekwencja "Imperatrix angelorum, consolatrix orphanorum, audi nos, o Maria" (Cesarzowo anielska, pocieszycielko sierot, wysłuchaj nas, o Maryjo), znana w Polsce zaledwie z jednego zapisu 1o . Znane są dwie polskie sekwencje o incipicie Imperatrix. Pierwsza z nich Imperatrix angelorum, consolatrix aJjlictorum (Cesarzowo anielska, pocieszycielko udręczonych) opublikowana została pierwotnie jako anonimowa 11, dopiero później Jacek Wiesiołowski Imperatrix angelorum Źródło: GraduaU, MCiesz, mi. DD! 28, fol. 49r Melodia: Marganiem prettosam Autor: Anonim, przed 1526 r. 2 a. Ga · bri - cI te sa 2 b. U · cel De · um gei · stisol (8de cae lo men vfr «o 11 lu · sira · vit, per - man si - ali. oin · sI · gnis prae fe - 11X *rAv 4!......M * A n1 * 3Q. ** tu - xta Chri . smm cot . io ca - ta," O io - cun da Ma . - ri . a. di plo -1 de cir . cum-da- -la. " O prac-cIa · ra Ma ri a. 4 a. "Om - nes ad me 4b. "In me vi - ta,eon- -fu-gi. te, in me sa - lus, me · um lu va-men po -seili - cet ho-mo fi - at ma - te. " lu « .' Obe - ni-gna Ma- -n for-mo-sa Ma- -fi 5 a. "Per me sunt Sb. "Er - go» cun. CH mesa - na ta lau - da ie. 'j -' »et rein · cae - lis ,col - lo · ca - ta." i a do - ra- e te. " Oprae-di - gna Ma - ri dul - cis Ma · ria. a. "'W strofie Ib. Ziimiast g I f e I d * jesi g I P , !IW strofie Ub. »miast g'fe 1 jest fe!. .00 strofie 5b. zamiast a'h* jest a'. Ryc. 1. Pieśń Imperatrix angelorum (za Musica Medii Aevi, T. V, 1976 r.) odczytany w jej zwrotkach akrostych IESUS CRISTUS MARIA LADISLAUS, pozwolił wykryć jej autora w osobie słynnego bernardyńskiego poety Ładysława z Gielniowa 12 . Okazało się również, iż występujące usterki metryczne tej sekwencji, tak w zakresie melodii, jak tekstu, powstały w wyniku przerobienia nieco wcześniejszej, regularnie czterowersowej pieśni łacińskiej na schemat metryczny sekwencji. Pierwotny, autorski tekst Ładysława jednak zaginął, ocalała w dwóch przekazach przeróbka tego utworu na sekwencję. Teksty łacińskie i polskie Ładysława z Gielniowa były szeroko znane w kręgach bernardyńskich, zarówno zakonnych, jak brackich. Niektóre z nich zachowały się w unikalnych zapisach w wielkopolskich inkunabułach i rękopisach z kręgu bernardyńskiego, co wskazuje na rozpowszechnianie ich także w Poznaniu 13. Sam Ładysław był znany również w Poznaniu, gdzie 13 sierpnia 1490 r. - wracając jako wikariusz prowincji polskiej z kapituły generalnej zakonu bernardynów we włoskim Urbino - wydał przepisy dla domu poznańskich bernardynek 14 . Wydaje się, iż pewnym pokłosiem tekstu Ładysława była bernardyńska pieśń Cesarzówno wszech najświętsza z XVI wieku 15 . Czas powstania utworu Ładysława z Gielniowa ani jego przeróbki nie jest znany. Tekst ma charakter błagalny, proszący Maryję o ochronę przed zarazą. Powstał zapewne przed śmiercią poety-bernardyna (1505), w czasie jednej z zaraz z przełomu XV i XVI wieku 16. Druga z polskich sekwencji Imperatrix angelorum, consolatrix peccatorum, o dulcis Maria (Cesarzowo anielska, pocieszycielko grzeszników, o słodka Maryjo) została przechowana i wydana anonirnowo jako utwór powstały w początkach XVI wieku, a przed 1526 rokiem, kiedy jej jedyny przekaz został zapisany w zbiorze tzw. graduałów tarnowskich 17 . Sekwencja ta została ułożona do znanej melodii sekwencyjnej Margaritam pretiosam, która kilkukrotnie była wykorzystywana przy tworzeniu sekwencji znanych w polskiej liturgii, a pochodzących z Francji, Niemiec i Czech 18 . Tak incipit utworu, jakjego ramowy czas powstania oraz wreszcie polskie pochodzenie pozwalają na postawienie tezy o identyczności tej sekwencji z utworem Grzegorza z Wielenia, który dobrałby do swego tekstu powszechnie znaną melodię. Pozostaje jednak pytanie, czy w kodeksie małopolskim tzw. graduałów tarnowskich mogła się znaleźć sekwencja mało znanego poznańskiego poety. Tzw. graduały tarnowskie są, w świetle najnowszych badań, dziełem anonimowego krakowskiego profesora, związanego z uniwersytecką kolegiatą św. Floriana w Krakowie. Jest to największy w Polsce czterotomowy zbiór sekwencji, a także drobnych utworów liturgicznych. Samych sekwencji zawiera 331, stając się przez to jednym z największych europejskich zbiorów sekwencyjnych 19 . Anonimowy kolekcjoner utworów liturgicznych prawdopodobnie w innych, nie zachowanych tomach spisał antyfony i h ymny 20. Ze wszystkich znanych sekwencji polskich co najmniej 34 zachowały się wyłącznie w ramach tego zbioru. Podstawą kolekcji były liturgiczne kodeksy krakowskie. Kolekcjoner dotarł jednak do kodeksów płockich, a także zebrał teksty charakterystyczne dla liturgii poznańskiej, w tym - zachowane tylko w tych kodeksach - sekwencje biskupa poznańskiego Jana z Kępy czy wieloletniego rektora poznańskiej szkoły katedralnej Marcina ze Słupcy. Nie dotarł do kodeksów liturgicznych archidiecezji gnieź Jacek Wiesiołowskinieńskiej czy diecezji włocławskiej. Nie korzystał też bezpośrednio - w świetle dotychczasowych badań - z bogatej tradycji sekwencyjnej obu diecezji śląskich. Utwory śląskie trafiły do zbioru za pośrednictwem kodeksów liturgicznych krakowskich 21 . Znajomość utworów liturgicznych poznańskich - nie wiadomo jeszcze, na ile dogłębna - oraz zapisanie jej unikatowych przekazów pozwala na przypisanie Grzegorzowi z Wielenia sekwencji Imperatrix angelorum consolatrix peccatorum, co o kolejny utwór wzbogaca poznańską lirykę religijną i listę jej twórców. O samym Grzegorzu niewiele jest wiadomo, gdyż zaginęło archiwum wikariuszy wieczystych poznańskich, wiadomości o nim trzeba szukać w księgach innych instytucji kościelnych Poznania, w których dość przypadkowo mogły się znaleźć. Pochodził z Wielenia, jednej z dwóch miejscowości wielkopolskich o tej nazwie. Wieleń w Kościańskim, po przeniesieniu stąd w roku 1418 opactwa cystersów do Przemętu, pozostał niewielką wsią. Wieleń nad Notecią był niedużym miasteczkiem parafialnym. W1510 r. były tam zaledwie 24 domy zamieszkałe i trzy opustoszałe 22 . Pewną wskazówką informującą o pochodzeniu Grzegorza z tego miasteczka na północy Wielkopolski jest fakt, że jego krajan Jakub z Wielenia był mansjonarzem w Gnieźnie. Do Gniezna i Poznania bliżej było z Wielenia nad Notecią. Maleńkie miasteczko mogło posiadać szkołę, gdyż było centrum dużej i ludnej parafii, oddzielonej lasami od innych. Wieleń wraz z Wronkami tworzył jedno starostwo, należące od 1422 roku do SzamotuIskich, a od 1515 roku do Łukasza Górki, jako męża Katarzyny SzamotuIskiej. Nie wiemy, gdzie Grzegorz pobierał nauki, poza początkowymi w szkółce parafialnej. Nie figuruje w krakowskim Album studiosorum, gdzie wpisani są studenci uniwersytetu, konsekwentnie brak go też w tamtejszej księdze promocji czy aktach rektorskich bądź konkluzjach uniwersyteckich. Wykształcenie jego było więc niższe niż można było oczekiwać. Zapewne był uczniem poznańskiej szkoły katedralnej, co w sposób naturalny tłumaczy późniejsze wejście do grona wikariuszy wieczystych katedry. Ponieważ w 1507 roku był już wikariuszem wieczystym, jego nauka przypadła zapewne na przełom XV i XVI wieku, gdy rektorami szkoły byli Stanisław z Krakowa (1495-96), Mikołaj adwokat konsystorski (1496) czy Stanisław z Szamotuł (1499)23. Są to jednak osoby jeszcze prawie zupełnie nieznane i trudno wskazać, kto nauczył go dobrze łaciny i układania łacińskich tekstów liturgicznych. W każdym razie świadczy to dość dobrze o poziomie szkoły katedralnej w Poznaniu. Z życia Grzegorza, poza informacjami dotyczącymi procesu w roku 1518, udało się znaleźć dwie mało istotne notatki z końca 1507 roku. W jednej powiadamia on sąd konsystorski, iż z polecenia Jakuba z Szamotuł, surogata oficjała poznańskiego, monitował kleryka Szymona z Ciążenia w sprawie długu 1 grzywny u mieszczanki kórnickiej Agnieszki. W drugiej zaś Dorota, dworka kanonika Jana LataIskiego skarży go, iż w przeddzień św. Marcina Grzegorz uderzył ją nożem i spoliczkował 24 . Ta ostatnia sprawa została widocznie załatwiona polubownie, gdyż więcej nie była rozważana przez sąd. Od końca 1519 roku Grzegorz występował częściej w aktach konsysotrza, gdyż został prokuratorem grona wikariuszy wieczystych Katedry poznańskiej. Wielokrotnie monitował, zwłaszcza szlachtę, o nie zapłacone czynsze hipoteczne należne wikariuszom 25 . Nie są to jednak informacje mówiące o Grzegorzujako o człowieku. Ledwo można się dowiedzieć, że jeden z pozywanych szlachciców Jan z Ceradza na wieść o przygotowywanym monicie, spotka wszy Grzegorza przed jego domem, wyzwał go, nazywając łotrem, oszustem, złodziejem, niegodziwcem i sprzedajnym człowiekiem 26 . W1520 roku (20 lipca) Grzegorz świadkował przy zapisie czynszu dla Wawrzyńca Bożejewskiego jako altarysty śremskiego, co wskazuje, że utrzymywali oni bliższe kontak ty 27. W tymże roku został ustanowiony pełnomocnikiem Jana Kotwiczą, plebana wschowskieg0 28 . Tego typu notatki w aktach konsystorskich pozwalają na odtworzenie kręgu przyjaciół Grzegorza, zakresu spraw załatwianych dla kolegium wikariuszy wieczystych, lecz w niczym nie wskazują na dalszą literacką działalność autora sekwencji. Być może był rzeczywiście poetą jednego wiersza, ale pamiętać trzeba, że nie zachowały się księgi liturgiczne ani Katedry poznańskiej, ani poznańskiej kolegiaty Marii Magdaleny. Z ich spłonięciem w 1945 roku być może utraciliśmy szansę na poznanie dalszych utworów Grzegorza z Wielenia i innych, podobnych mu drobnych twórców 29 . Prawdopodobnie Grzegorz należał do mniej aktywnych wikariuszy wieczystych, nie wiadomo, by usiłował zdobyć jakąś altarię czy wiejską plebanię, brak jest wiadomości, by posiadał takie prebend y 30, nie udzielał się też czynnie w konsystorzu. Zleceniodawca napisania utworu, złotnik Werner, daje się łatwo zidentyfikować z długoletnim złotnikiem poznańskim Janem Wernerem, zwanym też Hammer. Rozproszone wiadomości o nim są na tyle liczne, że zezwalają na próbę odtworzenia jego sylwetki. Po raz pierwszy pojawia się w źródłach poznańskich w 1490 roku, gdy wraz z kilkoma mieszczanami poznańskimi ręczył Mikołajowi Radomickiemu za srebra przyjęte do warsztatu złotnika poznańskiego Macieja, zapewne Macieja Ruska, późniejszego rajcy i burmistrza poznańskiego. Musiał być wówczas mistrzem poznańskim co najmniej od kilku lat 31 . Po siedmiu latach, w roku 1497, Jan Zayfryd, bogaty krawiec i ławnik miejski, kwitował Wernera ijego żonę Dorotę ze spłacenia znacznej sumy 700 florenów - była to wartość dobrej kamienicy przy jednej z głównych ulic miasta. Poręczycielami Jana Wernera byli w tej sprawie rajca i późniejszy burmistrz Andrzej Bederman, Piotr Węgrzyn, wielokrotny starszy kuśnierzy, oraz Andrzej, pisarz grodu poznańskieg0 32 , co wskazuje, że Werner był już dobrze znany w mieście ze swej obrotności i uważany za wypłacalnego. Wątpić natomiast należy, by tak znaczna pożyczka miała cokolwiek wspólnego ze złotnictwem, przypuszczać trzeba, że były to pieniądze zainwestowane w zakup i sprzedaż towarów, nie wiemy jednak, jakich i czy w eksport bądź import. Wielu poznańskich rzemieślników - zwłaszcza krawcy, kuśnierze, czasem, choć rzadziej, złotnicy - włączało się w handel, bądź zostawało udziałowcami spółek handlowych. Zachęcony współpracą z Wernerem Jan Zayfryd raz jeszcze pożyczył Wernerowi pieniądze. Wczesną wiosną 1500 roku rada miejska Poznania przyjęła ugodę między Wernerem a Zayfrydem w sprawie spłaty 270 florenów. Werner miał zapłacić za pół roku 70 florenów, a resztę długu spłacać ratami kwartalnie. Zayfryd miał jednocześnie zapłacić długi Wernera u kupców niemieckich Mugenhouera i Reglera w wysokości 110 florenów. Wykonanie tej ugody było obwarowane wysokim wadium 100 florenów, z czego połowa na rzecz rady miejskiej Jacek Wiesiołowski Ryc. 2. Zapona ozdobna do czepca, znaleziona pod Lublinem z 2 pol. XV w Poznania 33 . M ugenhouer jest postacią nieznaną, natomiast Frycz Regler był kupcem norymberskim, prowadzącym interesy z kupcami poznańskimi. Nie wiadomo, za jakie towary był im winien Jan Werner. Warto zwrócić uwagę na osoby, które pośredniczyły w ugodzie z Zayfrydem, ratując Jana od bankructwa. Byli to wpływowi członkowie władz miejskich, kupcy i krojownicy sukna - Andrzej Bederman, Błażej ze Skwierzyny, Stanisław Krystek, Jakub Janik, Mikołaj Olbrycht Rosman, Hans Smedil (SmideI), Kasper Gracz. Nie wiadomo, którzy z arbitrów reprezentowali Jana złotnika. Od 1500 roku zmienia się zakres interesów Wernera, znajdujących odbicie w księgach miejskich czy konsystorskich Poznania. Są to przede wszystkim wiadomości o zaciąganych pożyczkach i dawanych zastawach. Zadłużenie Wernera było widocznie zbyt wielkie, by wierzyciele pozwolili mu na bankructwo. Charakterystyczne, że złotnik nie miał własnego domu w Poznaniu, lecz mieszkał w wynajmowanym budynku na Wielkiej, tak więc nadal prowadzone interesyoraz ruchomości, zwłaszcza wyroby złotnicze, były jedynym zabezpieczeniem pożyczek. Już w 1500 roku zabrakło mu pieniędzy na spłatę Zayfrydowi, który Janowi i jego żonie Dorocie raz jeszcze rozłożył spłatę na raty34. W 1502 roku Mikołaj Rosman, jeden z arbitrów ugody z Zayfrydem, pożyczył Janowi 100 florenów pod zastaw zapony i 30 złotych pierścieni 35 , co daje pewien wgląd w produkcję warsztatu złotniczego Wernera. W dwa lata później złotnik zobowiązuje się spłacać ratami dług u rajcy Macieja von Ende 36 . Nie zaprzestaje jednak handlu, o czym świadczą jego interesy z Konradem Saurmanem, kupcem wrocławskim, bardzo aktywnym na poznańskim rynku. Saurman w zastaw części długu otrzymuje również zaponę, za resztę długu ręczy złotnik Jan, jeden z sąsiadów Wernera z ul. Wielkiej. W handlu i zdobywaniu pieniędzy pomaga mu żona Dorota, która wiosną 1505 roku była w Krakowie 37 . O interesach Wernera i produkcji jego warsztatu najlepiej świadczy jego sprawa ze spadkobiercami poznańskiego kanonika Mikołaja Otuskiego, prowadzona przed konsystorzem poznańskim. W 1507 roku Mikołaj Otuski wraz z wikariuszem wieczystym poznańskim Tomaszem Wilkowskim poręczyli kupcowi poznańskiemu Maciejowi Cichnarowi (Czeuschnerowi) 120 florenów za Wernera i jego żonę Dorotę, którzy zobowiązali się spłacać wierzycielowi po 10 florenów na każde doroczne jarmarki w Łęczycy, Gnieźnie i Poznaniu 38 . W kilka tygodni później kanonik Otuski zmarł, a jego spadkobierców Werner poprosił o kopię testamentu, gdyż w spuściźnie kanonika pozostały zastawione mu klejnoty39. Jesienią krawiec poznański Jan (Zayfryd ?) rozpoznał część tych przedmiotów - pas srebrny wysadzanych perłami. Fragm. obrazu z kościoła pozłacany i kielich srebrny war- w Drzeczkowie pod Lesznem z połowy XV w. RWE> ł I I Ryc 3 p a m y Leszczyńskie w bramkach Jacek Wiesiołowski Ryc. 4. Młoda dama z noblami na łańcuchach, nieznany malarz, 1621 r., muzeum w Weimarzetości 40 florenów, jako swoje i stwierdził, że ani on, ani jego żona nie zastawiali ich Otuskiemu. Werner zaś stwierdził, że o te przedmioty toczy się odrębny spór przed kanonikami Wawrzyńcem Grodzickim i Janem Grochowickim jako arbitrami wyznaczonymi przez biskupa Lubrańskiego 40. Dnia 31 stycznia 1508 r. rozpoczęło się w konsystorzu przesłuchanie świadków w tej sprawie, które przyniosło sporo informacji o klejnotach znajdujących się u Otuskiego. Katarzyna Otuska, żona Stanisława Otuskiego, szwagierka kanonika, współwłaścicielka Glinna, Orlego Małego i połowy Otusza, zeznała, że już przed dwoma laty, koło św. Michała Mikołaj Otuski pożyczył dla jej córek, jadących do Szamotuł na wesele pana Domasławskiego, dwa krzyże złote, wysadzane drogimi kamieniami, trzy złote noble, naszyjnik z perłami i złotem oraz monile, czyli bramkę z gemm i pereł. Kanonik zaznaczył, że przedmioty te są zastawem złotnika Wernera. Po tygodniu oddała te rzeczy kanonikowi. Wartości tych przedmiotów nie zna, gdyż nie zna się na drogich kamieniach. Jej córka Regina, będąca od sześciu lat mniszką w Owińskach, poprzedniego roku przed Zielonymi Świątkami, widziała w jego pokoju krzyż złoty z kamieniami, dalej różaniec z korali, który kanonik dał Annie sędzinie oraz jabłko srebrne, które jej właśnie podarował. Widziała też mały kielich srebrny, który miał potem jej ojciec Stanisław Otuski w Glinnie i zamierzał zwrócić Wernerowi. Poza tym wiedziała, że w lecie Otuski otrzymał jakieś cenne płótno od Wernera,z którego CZęSCl uszyła koszule i komżę dla stryja. Widziała też dwie sztuki arrasu, z którego szyła letnik i podbicie dla stryja. Szlachcic Jakub z Wilkoszyc, rękodajny kanonika, widział u niego złoty pierścień i trzy wielkie złote monety z uszkami, zwane noble, lecz nie wiedział, czyje one były. Często mył 12 srebrnych łyżek, widział różaniec z korali, choć nie wiedział, czy był zakończony jabłkiem. Wiedział, że Otuski otrzymywał od Wernera pieprz i szafran, a w czasie jarmarku wielkopostnego Werner przywiózł z Gdańska beczkę wina. Wiedział, że Wawrzyniec, czeladnik Wernera, przyniósł sztukę płótna, a także, że Werner przerabiał stary kielich dla kościoła w Chodzieży, nie wie tylko, czy dodał swe srebro przed wyzłoceniem kielicha. Panna Zofia, córka nieżyjącego pisarza miejskiego Mikołaja Goczałka, była w Glinnie przed dwoma laty i widziała u Stanisława Otuskiego dwa złote krzyże z kamieniami, w każdym krzyżu pięć kamieni - hiacynt w środku, dwa szafiry i dwa diamenty po bokach, wokół hiacynta cztery perły; dalej siedem wielkich pereł, na każdej z nich mały rubinek; 20 - lub nieco więcej - małych pereł mniejszej wartości, jak ziarno grochu, nawleczone na białą nić; dwie złote monety z uszkami, jedna zwana noblem, a druga z głową św. Jana. Wartości tych rzeczy nie zna. Pożyczył je kanonik swym bratanicom Helenie i Elżbiecie, gdy jechały do Szamotuł na wesele Domasławskiego z wdową Kobylnicką, krewną Otuskich. Rzeczy te Stanisław odwiózł potem bratu do Poznania. Zofia nie wiedziała, czy były to rzeczy zastawione przez Wernera. Dodała, że trzymała je wszystkie w rękach i że zna się na kamieniach. Ryc. 5. Nobel Hemyka V - złota moneta angielska bita od 1344 do połowy XVI w. Tomasz Wilkowski, wówczas już pleban w Zaniemyślu, zeznał, że kanonik Otuski przejął od Wernera: trzy złote noble o nieznanej mu wartości; trzy floreny "pogańskie", z których każdy wart tyle co półtora florena węgierskiego; 16 florenów węgierskich w złocie; siedem złotych pierścieni z kamieniami, których wartości i wagi nie znał; 13 lub 14 łyżek srebrnych; dwa pasy srebrne pozłacane; dwa krzyże złote z pięcioma kamieniami, z hiacyntem w środku i diamentami i perłami po bokach - nie pamiętał, ile było pereł i jakiej wartości. Widział też monile, czyli bramkę z perłami, którą za 43 i pół grzywien kanonik wykupił od Żyda Marka. Wszystko to Otuski przejął, z wyjątkiem jednego paska srebrnego pozłacanego, który oddał Wernerowi. Dodał jeszcze, że osobiście na prośbę Wernera i jego żony przyniósł Otuskiemu zawinięte w papier: 11 szafirów prosto Jacek Wiesiołowskikątnych zielonkawego i szarego koloru; siedem wielkich pereł, większych niż ziarno grochu - nie pamiętał, czy były z innymi kamieniami; naszyjnik z pereł; różaniec z korali z jabłkiem srebrnym oraz inne mniejsze perły nawleczone na białą nić na pół łokcia długą - nie pamiętał ich liczby. Wszystko to Werner zastawił u Otuskiego za 20 grzywien. Widział później wspomniany różaniec z korali u kanonika poznańskiego Jana Opalińskiego w Kole i dowiedział się potem od niego, że różaniec zwrócił Otuskiemu. Wiedział też, że Werner spłacił wspomniane 20 grzywien różnymi towarami kupieckimi. Pytał się o to Otuskiego na kilka tygodni przed śmiercią. Zapytywany o jakiś chryzold i sześć pereł nadających się na zaponę, Ryc. 6. Kurtyzana nosząca nasZ)jnik z pereł, fragm. stwierdził, że o tym nic nie wie. poliptyku św. Jana Jałmużnika z Krnkowa Zeznał natomiast, że przed rokiem w zimie rozmawiał z Wernerem wychodzącym z pałacu biskupiego. Werner miał ze sobą siedem zapon złotych z perłami, które chciał sprzedać biskupowi Lubrańskiemu. Biskup dawał za nie 50 florenów, dla Wernera była to cena za niska. Za radą Wilkowskiego poszli do kanonika Otuskiego, u którego Werner zastawił zapony za 20 kop groszy (40 florenów). Wilkowski wiedział także o beczce wina, którą w czasie postu Werner przywiózł kanonikowi, nie widział jej, ale pił to wino na Wielkanoc. Widział też przerabiany kielich, gdy złotnik przyniósł go kanonikowi, któremu powiedział, że go przerobił, pozłocił i uzupełnił swym srebrem, nie wiedział tylko, w jakiej ilości. N astępnemu świadkowi Tomaszowi Bogdance, dzierżawcy zastawnemu królewskiego młyna w Poznaniu, kanonik pokazywał siedem zapon złotych z gemmami i kamieniami, wartości według świadka 40 florenów. Ilości pereł i kamieni Bogdanka nie pamiętał. Oglądał też dwa krzyże złote z czarnymi, jedwabnymi sznurami. Na jednym były cztery perły jak ziarno grochu i pięć kamieni - dwa diamenty, dwa szafiry i hiacynt w środku, wartości według świadka 30 florenów; na drugim mniejszym krzyżu był hiacynt w środku. O innych perłach i kamieniach Bogdanka nic nie wiedział. Opisane klejnoty były zastawione przez Wernera, lecz świadek nie wiedział, za ile. Dodał jeszcze, że u kanonika widywał czasem cztery, czasem pięć łyżek srebrnych leżących na stole, oraz że kanonik skarżył się, że mu ukradziono pięć pierścieni i 50 florenów w złocie. Ryc. 7. Strój włoski królowej Bony, beret na fryzurze z siatką - Crina1e Notariusz Jan z Łekna wiedział, że minionego roku Dorota Wernerowa przyniosła mały kielich srebrny i srebrny pasek i dała kanonikowi, czy to był zastaw, czy oddanie w depozyt, świadek nie wiedział. W tymże roku w komnacie Otuskiego Dorota Wernerowa wyjęła ze skrzynki dwie sztuki płótna oraz dwie i pół czarnego arrasu i dałaje kanonikowi. Z płótna panna Regina Otuska uszyła komżę i koszule, z arrasu zrobiono podbicie i letniak, a resztkę kanonik ofiarował pannie Rośnowskiej. W tymże czasie Wernerowa dała kanonikowi z innej skrzynki nieco pieprzu, szafranu, cynamonu i goździków. Świadek nie wiedział, czy za dług, czy za gotówkę. Dodał wreszcie, że po śmierci kanonika widział dwa krzyże złote z perłami i kamieniami, inne perły na sznurze, osiem złotych pierścieni, dwa paski srebrne pozłacane i monile, czyli bramkę z perłami, znajdujące się w skrzynce, którą dzwonnik Paweł zaniósł ze skarbca do kanonika Mikołaja Oleskiego, a ślusarz Kośmider otworzył pod kościołem. Były tam też floreny węgierskie, lecz nie wiadomo, ile. W prawie pół roku później, 2 czerwca 1508 r., w konsystorzu dokonano przesłuchania jeszcze dwojga świadków. Elżbieta, żona wspomnianego ślusarza Pawła Kośmidra, siostra Doroty Wernerowej, zeznała, że ubiegłego roku po św. Janie Chrzcicielu Dorota zabrała od nieżyjącej już żony Jana (Zayfryda?) krawca wielki pas srebrny, pozłacany, na podkładzie z czerwonego aksamitu, naszyjnik z pereł z monile, czyli przedsobnicą i 10 pierścieni złotych z kamieniami oraz mały kielich srebrny i przyniosła je zawinięte w sukno do kanonika Otuskiego i dała mu je w depozyt, prosząc jego jako stryja (!), aby je przechował i po Jacek Wiesiołowskiwiedział Janowi krawcowi, że własne pieniądze dał za nie, co kanonik przyrzekł jej powiedzieć i powiedział. Był przy tym obecny, w niższej komnacie, pewien Wawrzyniec, czeladnik Wernera. Następnie Dorota Wernerowa wyjęła pieniądze z własnej skrzynki i w obecności świadka dała 40 grzywien Otuskiemu, prosząc, aby je dał Hanuszowej, żonie Jana krawca i powiedział, że to jego własne pieniądze. A to dlatego, aby jej mąż Werner został wypuszczony z więzienia, do którego go Cichnar (Czeuchner) wsadził za długi. Dodała wreszcie, że Werner zastawił 14 łyżek srebrnych, dwa krzyże z kamieniami i zapony, nie wie jednak, ile, a wie to od siostry Doroty Wernerowej. Natomiast w czasie jarmarku wielkopostnego minionego roku kanonik otrzymał pieprz, szafran, cynamon, imbir, goździki oraz arras - nie wie, ile - i sztukę dobrego płótna za 4 floreny, które to towary odebrał w obecności świadka. Raz jeszcze zeznawał Tomasz Bogdanka. Podał, że przed 10 laty pożyczył 100 florenów węgierskich w złocie Stanisławowi Otuskiemu, celem wyposażenia córki. Zapisano to w aktach grodzkich, zwrot miał nastąpić za trzy lata. Wówczas interweniował kanonik Otuski i dał mu oblig na 80 florenów napisany po niemiecku ręką Wernera i przypieczętowany jego pieczęcią. Za pozostałe 20 florenów kanonik poręczył słowem. Gdy nastąpił termin zapłaty (w 1501 roku), Bog danka pozwał Wernera przed sąd rady miejskiej, ten jednak uciekł się do Otuskiego po ochronę i radę. Wtedy Otuski oświadczył Bogdance, że Werner już spłacił swój dług i odesłał go z powrotem do brata 41 . Ugoda Wernera z egzekutorami testamentu kanonika Otuskiego zapadła miesiąc później. W efekcie krawiec Jan otrzymał większość klejnotów 42 . Dalsze losy Wernera nie są jeszcze dobrze znane. Wiadomo, że w 1510 roku we Wrocławiu sprzedał Eustachemu von Eldern klejnoty wartości 164 florenów. W 1518 roku, kiedy starosta wielkopolski Łukasz Górka pojmał Szymona Maternę prowadzącego wojnę z gdańszczanami, właśnie Werner był osobą, która do Gdańska przyniosła wiadomość o pojmaniu band yty 43. Z procesu z Grzegorzem z Wielenia wiadomo jeszcze o zamówionej, a nie zapłaconej sekwencji maryjnej. Czy do końca życia wydostał się z pętli długów, nie wiadomo. Zeznania świadków 1508 roku pozwalają na określenie charakteru jego dzieła złotniczego. Był przede wszystkim jubilerem wytwarzającym biżuterię. Wykonywał zapony, przedsobnice, paski, naszyjniki, pierścienie, krzyże wysadzane kamieniami. Ten towar był wykonywany głównie dla nieznanego odbiorcy i sprzedawany nie tylko w Poznaniu, lecz w Gdańsku, Wrocławiu i na dworze królewskim, a bliżej na jarmarkach w Gnieźnie czy Łęczycy. Inne prace złotnicze - łyżki czy kielichy - znajdowały się rzadziej w jego warsztacie. Odbiorcami wytworów w Poznaniu była szlachta, kanonicy poznańscy, może i biskup Lubrański, a najpewniej patrycjat miasta. W Poznaniu, ze względu na stale kłopoty finansowe, nie cieszył się zbytnim poważaniem. Charakterystyczne, że nigdy nie wybrano go starszym cechu złotników. W naj starszej księdze cechowej występuje kilka razy. Zapisało się u niego zaledwie dwóch uczniów, w 1505 roku nieznany bliżej Sibilla, a w 1509 - Jakub syn Arnolda z Gdańska 44. Zapisano, że w 1505 roku nie był na mszy żałobnej, w 1494 skarżył się na Grzegorza złotnika, a bywał cechowi dłużny opł aty 45. W roku 1496 miał jakiś zatarg z cechem 46 . Jednakże zapisy księgi dla tych lat są na tyle nie systematyczne , że niewiele z tych zapisek wynika. Z jego prac jubilerskich i złotniczych nic się nie zachowało. Natomiast dla literatury polsko-łacińskiej, zwłaszcza poznańskiej, ma tę zasługę, że był jednym z pierwszych mieszczan, którzy zamówili utwór literacki u duchownego poety. Zrządzeniem losu tekst ten się zachował i poświadcza, że mieszczaństwo poznańskie starało się mieć swój wkład w służbę Bożą także w ramach liturgii słowa w swym parafialnym kościele św. Marii Magdaleny, a nie tylko poprzez indywidualne i zbiorowe fundowanie kaplic, ołtarzy i ich bogatego wyposażenia. PRZYPISY:l AAP, AC 93, k 58v. 2 Tamże, k. 63v. 3 Tamże, k. 91v. 4 AAP, Dep. Test. V, k. 12Ov; Obszerny ekscerpt zeznań druk: B. Ulanowski, Acta Capitulorum, Kraków 1902, T. II, nr 1714. 5 AAP, AC 93, k. 120. 6 AAP, AC 93, k. 141v. Jacek Wiesiołowski 7 AAP, Sent. Passim. 8 Por. H. Kowalewicz, Hymny polskie, "Musica Medii Aevi", T. VIII, 1991, s. 7-138. 9 ]. Pikulik, Indeks sekwencji w polskich rękopisach muzycznych. Sekwencje zespołu rękopisów tarnowskich, Warszawa 1974, ss. 83-83, 215. 10 Pikulik, j.w.,ss. 83,215. 11 Pikulik , j . w ., ss. 83, 376 - 378. 12 H. Kowalewicz, Nieznana pieśń Łady sława Z Gielniowa "contra pestem' [w:] Ars historica, Poznań 1976, s. 539-543. Por. też W. Wydra, Władysław Z Gielniowa, Poznań 1992, s. 224-228 i passim. 13 W d . . y ra, j.W., paSSIm. 14 Wydra, j.w., s. 40. 15 H. Kowalewicz, Pieśń "Cesarzówno wszech naświętsza"..., Pamiętnik literacki, T. LIII, 1962, s. 463-474; Wydra, j.w., passim. 16Wydra,j.w., s. 112-113. 17 Pikulik, j.w., ss. 83, 415-416. 18 Pikulik, j.w., ss. 238,413-420. 19 Pikulik, j.w., s. 185-194. 20 Kowalewicz, Zasób, zasięg terytorialny i chronologia polsko-łacińskiej liryki średniowiecznej, Poznań 1967, s.158-166. 21 Pikulik, j.w., s. 190-192. Sprawa ta wymaga oczywiście dalszych pogłębionych badań. 22 Księga uposażenia diecezji poznańskiej z roku 1510, wyd. J. Nowacki, Poznań 1950, s. 93-94. 23 J. Nowacki, Dzieje archidiecezji poznańskiej, Poznań 1964, T. II, s. 675. 24 AAP, AC 84, k.160,166. 25 AAP, AC 94, k. 148, 151, 152v, 154, 159, 159v, 164v; AC 95, k. 7, 22, 40v, 47, 54v, 82, 10 1 v , 11 Ov, 112, 114. 26 AAP, AC, k. 154,159v. 27 AAP, AC 95, k. 100. 28 AAP, AC, k. 110v, 113. 29 Zdobycie dalszych informacji, o tyle istotnych, że dotyczą poety, wymaga dalszej szczegółowej kwerendy, zarówno w aktach konsystorskich, jak biskupich oraz dokumen - tach z całej 1 ćw. XVI w. Próby sondażowe nie dały innych rezultatów. 30 Nowacki, j.w., passim. 31 Akta radzieckie poznańskie (cyt. ARP), wyd. K. Kaczmarczyk, Poznań 1931, T. II, nr 1516. 32ARPII1695. 33 ARP 111762. 34 ARP 111768. 35 ARP III 1900. 36 ARP III 2100. 37 ARP III 2133, 2138, 2221. 38AAP ,AC84,k.109. 39 AAP, AC 84, k.l43v. Pomijam sprawę spadkobierców Otuskiego z drugim poręczycielem Tomaszem Wilkowskim AC 85, k. 13, 62, 67v, 89v. 40 AAP, AC 84, k.156. 41 AAP, Dep. Test. IV, k. 91-96. Większość zeznań druk.: Ulanowski, op. cit., T. II, nr 1622. 42 AAP, AC 85, k. 102-103. 43 L. Koczy, Handel Poznania do pol. XVI w., Poznań 1930, ss. 35,117. 44 Poznań, Cechy 480, ss. 72, 78. 45 Tamże, ss. 2,24,61,77. 46 Tamże, s. 42.