POZNAŃSKIE TRAMWAJE WOJNA O TABLICZKI EDMUND NADOLSKI K iedy w marcu 1898 roku ruszał w Poznaniu tramwaj elektryczny, odżył bunt mieszkańców stolicy Wielkopolski, gdy na nowych tablicach przystankowych zobaczyli niemieckie napisy. Bunt odżył, bowiem pierwszą walkę o ojczysty język w komunikacji miejskiej podjęli już 18 lat wcześniej po inauguracji ruchu tramwajów konnych. W roku 1880 zorganizowano w i uznaniu po iaz. pierwszy zbiorową komunikację szynową - tramwaj konny. Już wtedy polska prasa poznańska rozpoczęła walkę o umieszczenie - poza napisami niemieckimi - także napisów w języku polskim na przystankach i na wagonach. Tramwaj konny ruszył z dworca kolejowego na Stary Rynek 31 lipca 1880 r., ajuż 18 lipca przeczytano w prasie pierwszy protest: Przedsiębiorca tutejszej kolei konnej sądzi zapewne, że paragraf o jęzYku urzędowym ijego przedsiębiorstwa dotyczY, wszędzie bowiem poumieszczał tablice oznaczające przYstanek tylko w niemieckimjęzYku, tak że Polacy, stanowiący większość w Poznaniu patrzeć na to będąjak na malowane wrota. Należałoby pewnie i dać polskie napisy już i we własnym interesie l . Cztery dni później w tej samej sprawie odezwał się "Dziennik Poznański", rozpoczynając notatkę słowami: Halte-Stelle der PferdeBahn itp. - takie czYtamy napisy na tabliczkach... Z dalszej treści dowiadujemy się ciekawej informacji o tabliczkach z nazwami ulic: ... Aprzecież, pomijając inne względy, sama potrzeba i wygoda publiczności nakazuje zaprowadzić napisy polskie a potrzebie tej dał wyraz magistrat tutejszY, obstając ze względów czYsto utylitarnych przY zatrzYmaniu na rogach ulic napisów polskich. Notatka kończy się słowami: ... myślimy, że błąd ten swój niebawem naprawią, zaprowadzając na przystankach stacyjnych napisy polskie i w tym też celu zwracamy na to ich uwagę i w imieniu publiczności naszej tego się od nich domagamy2. Prasa poznańska nie rezygnowała ze swych żądań, bowiem dwa dni później "Kurier Poznański" przypomniał o tej sprawie oraz poinformował, że / Posener Ztg. godZi się na to, chociażpragnęłaby gruntowniejszego tej sprawy uzasadnienia. Jakiego to gruntowniejszego uzasadnienia potrzebowała redakcja niemieckiej ga Edmund Nadolski Ryc. l. Dwujęzyczna tablica przystankowa na Chwalisz ewie (zdjęcie wykonane w czasie powodzi w 1888 r.) zet y? Czyżby większości polskich mieszkańców Poznania oraz tabliczek z polskimi nazwami ulic owa redakcja nie brała pod uwagę? W dniu 30 lipca "Dziennik" znów wrócił do tej sprawy, pisząc m.in.... w imieniu społeczeństwa naszego wzywamy ponownie przedsiębiorców, ażeby napisy, o które upominamy, na tablicach niezwłocznie zamieścili. Następnego dnia w tej samej gazecie (pod datą "Poznań, 31 lipca") czytamy: Tramwajejuż od dnia dzisiejszego zaczęły kursować po mieście; napisy przYstanków dotychczas są tylko niemieckie. W tym samym dniu także "Kurier" skonstatował: Dzisiaj zaczął kursować tramwaj poznański. Jak tabliczki przystankowe, tak i wagony opatrzone są wyłącznie nazwami niemieckimi. Już 3 sierpnia czytelnicy przeczytali o wygraniu wspólnej sprawy: P. Reimers [w rzeczywistości Reymer - przyp. E. N.] ,przedsiębiorca tramwajów tutejszYch, odwiedził nas dziś w redakcji i zapewnił, że zgodnie Z żYczeniem publiczności polskiej takjuż umieścił wewnqtrz tramwajów napisy polskie, tak umieścije zaraz i zewnqtrz ich, nadto w tygodniu jeszcze wszędzie obok niemieckich zaprowadzi napisy polskie na stacjach przYstankowych. Wreszcie p. Reimers zapewnił, że w krótkim czasie plan jazdy w jęzYku polskim będzie zawieszony w każdym tramwaju 3 . Ta sama gazeta dwa dni później potwierdziła, że Najednym wagonie kolei konnej znajdujq się od wczoraj także tabliczki Z polskimi napisami. Jedenaście dni później potwierdził to także "Dziennik": ... WszYstkie wozY, któreśmy widzieli noszqjuż obok niemieckich polskie napisy ulic. Wzdłuż ulicy św. Marcińskiej i Wilhelmowskiego placu poprzYbijanojuż także tablice zpolskimi napisami "PrzYstanek kolei konnej". Napisy te ukażq się pewno niebawem na wSzYstkich liniach kolei konnej. Kiedy w 1891 roku przedsiębiorstwo tramwajów uruchomiło z pi. Wolności do J eżyc trasę omnibusu konnego (do 1896 roku), spróbowano ponownie wprowadzić napisy tylko w języku niemieckim. Poznaniacy z miejsca zareagowali na to i znów swoją wojnę o napisy w języku ojczystym wygrali. Poznańska prasa skwitowała to słusznie: Na omnibusach kurdujqcych między Poznaniem a JeżYcami na skutek naszego upomnienia się umieszczono napisy polskie. Upominajmy się wszędzie i skutecznie o prawa nam należne, a zpewnościqprędzej czY później zadość się stanie. ZależY to po większej części od nas samych. W drobiazgach nawet należY być konsekwentnymi i twardymi*. *** Polska prasa poznańskajuż z początkiem stycznia 1898 roku alarmowała, że Napisy na przystankach kolei elektrycznej spotykamy teraz same niemieckie, choć dotychczas były niemieckie i polskie. Trudno pojqć co to znaczy, boć przecież Poznań zamieszkuje w przeważnej części ludność polska. Chyba, że TowarzYstwo kolei elektrycznej nie życzY sobie, aby Polacy jeździli tq kolejq! Nieco inaczej przedstawił tę sprawę inny czołowy dziennik poznański, który napisał: W pewnym piśmie tutejszYm ogłoszono pogłoskę, że zarzqd tramwajów każe na nowych tablicach przYstankowych i na nowych tramwajach elektrycznych zamieścić napisy wyłqcznie w języku niemieckim. Ponieważ pogłoska ta wywołała w społeczeństwie naszYm słuszne oburzenie, postaraliśmy się o stwierdzeniejej prawdziwości i dzisiaj skonstatować możemy, że zarzqd tramwajów postępuje sobie tak, jak przystało na instytucję komunikacyjnq bezParcjalnq [nie stronniczą - przyp. E. N.], czyli, że wSzYstkie napisy na nowy eh tablicach i tramwajach sq zamieszczone w polskim jak niemieckim jęzYku. Stqd też mamy nadzieję, że te tablice przYstankowe (na przYkład na placu Wiłhełmowskim vis-a-vis hotelu Rzymskiego), które nie czyniq zadość równouprawnieniujęzykowemu niebawem zastqpione zostanq nowymt (dwujęzyczne napisy w komunikacji miejskiej pochodziły jeszcze z lat kursowania tramwajów konnych i zostały wywalczone w 1880 roku przez społeczeństwo polskie Poznania). W styczniu 1898 roku kursowały w Poznaniu jeszcze tramwaje konne (do 5 marca), a nowe tablice przystankowe zakładano na rozbudowywanych trasach wiodących do podmiejskich gmin, do których miał kursować tramwaj elektryczny. "Dziennik" mógł więc akurat tylko tam zauważyć nowe tablice w języku niemieckim. Jednakże informacja z "Kuriera" jest dla nas cenna, bowiem dowiadujemy się, że w niektórych punktach miasta tablice Edmund Nadolski przystankowe wypisane były tylko w języku niemieckim. Czyżby na placu Wilhelmowskim (dzisiejszy plac Wolności) "nie wypadało", aby na przystanku znajdował się napis również w języku polskim? Oczywiście informacja w "Kurierze" znalazła oddźwięk w "Dzienniku" już dwa dni później. Powołując się na stwierdzenie "Kuriera", ów dziennik napisał m.in.: Ile w tym prawdy, niebawem sięprzekonamy. Tymczasemfaktemjest, że na wiei tablicach przYstankowych znajdują się obecnie tylko niemieckie napisy. Jeśli zaś zarząd tramwajów nie chce gardzić groszem polskim, powinien też uwzględniać żądania j laków, którzY stanowią dwie trzecie mieszkańców Poznania. Sądzimy, że zarząd w dob zrozumianym interesie do tego się też zastosuje 7. O tym, że starania prasy polskiej odniosły w końcu pozytywny rezultat, społeczeństwo dowiedziało się w lutym: Nowe tablice przybijają obecnie na przYstankacJj kolei elektrycznej. Z zadowoleniem stwierdzamy, że dyrekcja zastosowała się do głosów prasy polskiej, gdyż tablice zaopatrzone są w napisy polskie i niemieckie 8 . Warto zwrócić uwagę, iż nowe tablice dwujęzyczne pojawiły się na miesiąc przed inauguracją ruchu tramwajów elektrycznych. Część niemieckich mieszkańców Poznania, a z całą pewnością nacjonalistyczna organizacja zwana Hakatą, nie mogła przeżyć tej porażki i wszczęła groteskową wojnę. Do sprawy włączyła się nawet niemiecka gazeta poznańska "Posener Zeitung". Całą sprawę zrelacjonował niebawem "Dziennik", zaopatrując ją w tytuł "Wojna o tabliczki": Dyrekcja kolei elektrycznej w Poznaniu oznaczYła przYstanki kolejowe w dobrze zrozumiałym interesie niemieckimi i polskimi napisami, żeby -< więcej podpadały, użYła czerwonych łiter na białym tle. "Posener Ztg. "zrobiła z tego Pl wodu żart, że hakatyści gotowi to uważać za nową demonstrację polską. Żart ten wziął j znański "Kennemannhaus" [siedziba hakatystycznej organizacji - przyp. E. N.] naserio i ogłosił w swoim" lejborganie " berlińskim "Berliner Neueste Nachr. "pod tyto "Quousque tandem ?" artykuł, w którym sprawy tych napisów na tabliczkach i na nowy( wagonach robi kwestiąpolitycznąpierwszorzędnego znaczenia. Szkoda nam miejsca n powtarzanie tych głupich tyrad o "ucisku" niemieckiego "Michałka"w Poznaniu, o traj towaniu go jako" quantite negligeable" i to ze strony rady nadzorczej konsorcjum koleje wego, w którym zasiadają sami Niemcy, dość powiedzieć, że autor artykułu i redakcja bismarkowskiego pisma, domagają się od władzY, żeby pousuwała wSzYstkie polskie nG sy i na tabliczkach i na wagonach, "bo one zawierają wręcz niebezpieczeństwo dla publiczności". Rząd winien pokazać Polakom "kto jest panem w kraju rB. Gazeta "Berliner Neueste Nachrichten" nie zrezygnowała jednak z dalszego rozdmuchiwania sprawy polskich napisów, co dwa dni później spotkało się z kolejną ripostą "Dziennika", zatytułowaną" Trafna uwaga": Na idiotyczne jeremiady hansemanowskich "Berliner Neueste Nachr. "0 "ucisku r w jakim żYje niemiecki "MicJj łek" w Poznaniu zpowodu dwujęzYkowych napisów na tabliczkach i wagonach kolei ele) trycznej i na twierdzenie, że "Pos. Ztg. 'Jest pismem polskim, wydawanym w jęzYku niemieckim, odpowiada też "Posener Ztg. "krótko iwęzlowato: "Po tym elaboracie trzeba przYpuszczać, że redakcja "Berliner Neueste Nachr. "przeniesiona została w ostatnim ( sie do "mai son de san te r czYli do domu wariatów. Istotne wrażenie takie zjej artykułów się odnosi". Ryc. 2. Jadący w kierunku Ostrowa Tumskiego wagon silnikowy nr 23 na rogu ulic 27 Grudnia i Ratajczaka z dwujęzyczną tablicą kierunkową "Dom-Tum" (reprodukcja fragmentu z kolorowanej ręcznie widokówki. Publikacje w berlińskiej gazecie zrobiły jednak swoje. Dwa dni później "Dziennik" relacjonował, co następuje: Dowiadujemy się, że wczoraj Z rozkazu prezesa rejencji poznańskiej p. Jagowa, asesor rejencyjny Klein poddał ścisłej rewizji wagony kolei elektrycznej i tablice przYstankowe na całej linii kolejowej, badajqc mianowicie wielkość polskich i niemieckich napisów. To jest pierwszY skutek alarmu, jaki na temat" ucisku" niemieckiego" Michałka" w Poznaniu, podniósł "kennemannhaus "poznański w "Berliner Neueste Nachr. ". Asesora Kleina oprowadzał tutejszY adwokat Uli mann, członek rady nadzorczej konsorcjum kolejowego, ten sam, którego w artykule "Berliner Neueste Nachr. "zadenuncjowano jako głównego sprawcę owych strasznie dla" Germanii" niebezpiecznych dwujęzkowych napisów na wagonach i tablicach przYstankowych kolei elektrycznej. Kontrolę wielkości napisów potraktowała złośliwie poznańska gazeta niemiecka, o czym nie omieszkał poinformować "Dziennik", pisząc: "Pos. Ztg. ' przYtoczYwszY nasze wczorajsze doniesienie o rewizji wagonów tutejszej kolei elektrycznej, alarmuje ironicznie hakatystów, że na wagonach pruskiej kolei państwowej widnieję wielkie tablice, na których na białym tle czerwone napisy wskazuję kierunek pociągu. "Pos. Ztg. "nazYwa to okropnością także l0. Zapewne owe dwujęzyczne napisy w komunikacji miejskiej spowodowały dalsze próby zastraszenia przedsiębiorstwa tramwajowego, o czym wkrótce napisał "Dziennik" w doniesieniu zatytułowanym "Przeciw rozetom": Donoszą nam, że znane tu dobrze towarzYstwo trzech liter [chodziło o HaKaTę - przyp. E. N.] rozpoczęło kampanięprzeciwko towarzYstwu tramwajów elektrycznych zapewne za uwzględnienie słusznych żądań ludności polskiej i umieszczenie napisów na przYstankach wobu Edmund Nadolskijęzykach krajowych. Otóż czynią się starania wśród właścicieli domów, aby ich zniewolić do usunięcia rozet wmurowanych w domy dla podtrzYmania drutówlI. Niestety, poznańska prasa już wkrótce musiała znów upominać się o uszanowanie ojczystego języka. Czytamy bowiem: Dyrekcja poznańskiej kolei elektrycznej umieszcza na nowych wagonach same tylko niemieckie napisy, mimo, że przy rozpoczęciu swego przedsiębiorstwa okazała wbrew parciu hakatystów dobrą wolę dla ludności polskiej, umieszczając na wszystkich wagonach obok niemieckich napisów także polskie, respektując słusznie obfity grosz polski, do kasy jej napływający. Skoro jednak teraz do kolei elektrycznej zakradł się szowinizm niemiecki, więc niech się dyrekcja nie zdziwi, gdy polscy właściciele domów, którzY pozwolili na swych domach umieścić rozety kolei elektrycznej, pewnego dnia zawezwą dyrekcję, żeby je pousuwala. Będzie musiała wtedy poustawiać kosztowne drągi żelazne na miejscach niedogodnych. Niech wtedy sama sobie przypisze winę12. Można przypuszczać, że owe rozety na ścianach kamienic (dla podtrzymania sieci trakcyjnej) były już przed uruchomieniem tramwajów elektrycznych kartą przetargową, ale wówczas ze strony niemieckich właścicieli domów. Jak widać, teraz próbowano odpłacić się w ten sam sposób. Próby pomijania polskich napisów na nowo wprowadzanych do ruchu wagonach tramwajowych świadczą o tym, iż w niemieckich władzach miejskich przez dłuższy czas przemyśliwano, jak w końcu wyeliminować polskie napisy z komunikacji zbiorowej. Potwierdza to notatka następującej treści: Znówobiegają pogłoski, że pol i ej a zmusiła zarząd tramwajowy do zdjęcia polskich napisów. Znawcy twierdzą, że obecnie daleko mniej osób jeździ tramwajem, jak zwykle. Mianowicie w godzinach popołudniowych robotnicy wracający na obiad do domu i udający się znów do pracy, coraz więcej przestają korzYstać Z tramwajów] A. Pogłoski "Dziennika" sprawdziły się już w czerwcu 1902 roku, bowiem w kolejnej informacji zatytułowanej "Tramwaje poznańskie likwidują napisy polskie" czytamy: Od kilku dni kursują w Poznaniu wozy kolei elektrycznej, w których nawet wewnętrznie anijednego polskiego już nie ma słowa. Ostatnie pozostałościjęzYka polskiego we wzmiankowanych wozach były jak wiadomo małe tabliczki Z napisem: "Nie palić tytoniu" i ,,20 miejsc do siedzenia". W nowych wozach kolei elektrycznej widnieje teraz za to napis: "Erbaut in der Werkstatte der Posener Strassenbahngesellschaft" [zbudowano w warsztatach poznańskiego towarzystwa tramwajowego - przyp. E. N.]. Poleceniem zresztą ów napis nie będzie, ponieważ wozy owe są ciężko i niezgrabnie zbudowane. Te, które dawniej budowano, o ile wiemy, w pewnym większym mieście zachodnich Niemiec miały zupełnie inny wygląd, jedną zaletę owe wozy jednak mają - są zupełnie wolne od wszelkich "naleciałości"polskich. Dla hakatystów powinna jazda w tych wozach być "ein Hochgenuss" [niewypowiedzianą rozkoszą - przyp. E. N.J. Także niemiecki dziennik podał tę informację w skróconej formie: Ostatnie polskie napisy w wagonach tramwaju elektrycznego zostają, jak ustalił "Kurier' stopniowo usuwane 14 . W ten sposób po 22 latach od chwili ruszenia w Poznaniu tramwajów zaborca, po wielu utarczkach ze społeczeństwem polskim, które za pośrednictwem prasy domagało się uszanowania języka ojczystego, przeprowadził swoją kolejną akcję germanizacyjną. Polskie napisy zniknęły z przystanków i tramwajów, a z obsługą tramwajów Polacy nie mogli się porozumieć po polsku. I w tej spra wie prasa polska interweniowała na swych łamach, ale bez skutku. Przyjąć należy, że konduktorzy po prostu byli Niemcami. "Dziennik" pod znamiennym tytułem "Próbka hakatyzmu na kolei elektrycznej" donosił: Piszą nam Z miasta: W ubiegłym tygodniu uderzYło mnie dwa razY, iż mówiąc do konduktora po polsku, odebrałem niemiecką odpowiedź. Dziś pewna kobiecina zwraca konduktorowi uwagę, iż chce na dworzecjechać, na co odbiera odpowiedź: " Verstehe nicht polnisch". CzY i to Z wyższego nakazu? Faktemjest, iż kontrolerzY i nowi urzędnicy tylko po niemiecku mówią. CzY to nie bojko t jęzYka polskiego ?Od Redakcji. I my możemy z własnego doświadczenia potwierdzić, że się tak obecnie na kolei elektrycznej dzieje, jak to opisuje szanowny korespondent. CzYż dyrekcja kolei koniecznie chce zmusić polskich właścicieli domów, żeby kazali pousuwać rozety kolei elektrycznej? Dwa tygodnie później ta sama gazeta kolejną informację na ten temat zamieściła pod tytułem: "Do wiadomości dyrekcji kolei elektrycznej". Czytamy w niej: Piszą nam Z miasta: Jechałem wczoraj tramwajem elektrycznym do św. Łazarza wozem nr 46. Żądałem biletu "na Łazarz' konduktor tego wozu Z numerem 92 na czapce oświadczYł mi, że nie rozumie po polsku i w ciągu dalszej rozmowy Z nim przekonałem się, że istotnie ani słowa nie umie po polsku. Nie winię konduktora, że włada tylko "państwowym ''jęzYkiem, ale winię dyrekcję kolei, że sobie w ten sposób lekceważY polską publiczność, ustanawiając urzędników, nie umiejących się Z niąporozumieć. Nadmieniam, że podobny wypadek, jak powyższY, miałem w ostatnim czasiejuż kilka razY. Pewien urzędnik kolei elektrycznej (nie konduktor i woźnica), tłumaczYł mi ten objaw, że "pan dyrektor bardzo lubi Sasów, gdyż sam jest SaksończYkiem i tych Z upodobaniem angażuje". Jeżeli takjest, to sądzę, że powinien ten pan być dyrektorem elektrycznej kolei w Saksonii (bei den gemutlichen Sachsen) - [obok miłych Saksończyków - przyp. E. N.] - ale nie w polskim przeważnie mieście Poznaniu ijego przedmieściach. Jeżeli liczY na polską cierpliwość, to radzę mu, żeby zanadto na nią nie liczYł, bo i ta się może wyczerpać. Na żądanie kolei elektrycznej służęjej moim nazwiskiem 15 . PRZYPISY: 1 "Kurier Poznański", nr 162 z 18.7.1880 r. (dalej "Kurier..."). 2 "Dziennik Poznański", nr 165 z 22.7.1880 r. (dalej "Dziennik..."). 3 "Dziennik...", nr 175 z 3.8.1880 r. 4 "Dziennik...", nr 242 z 23.10.1891 r. 5 "Dziennik...", nr 2 z 4.1.1898 r. 6 "Kurier...", nr 7 z 11.1.1898 r. 7 "Dziennik...", nr 9 z 13.1.1898 r. 8 "Dziennik...", nr 29 z 6.2.1898 r. 9 "Dziennik...", nr 35 z 13.2.1898 r. 10 "Dziennik...", nr 39 z 18.2.1898 r. 11 "Dziennik...", nr 48 z 1.3.1898 r. 12 "Dziennik...", nr 92 z 22.4.1899 r. 13 "Dziennik...", nr 21 z 27.1.1900 r. 14 "Kurier...", nr 255 z 6.6.1902 r. oraz" Posener Tageblatt", nr 261 z 7.6.1902 r. 15 "Dziennik...", nr 106 z 10.5.1899 r. i nr 117 z 25.5.1899 r.