POCZĄTKI POCZTY POLSKIEJ W POZNANIU 1918-1920 PRZEMYSŁAW MATUSIK O balenie niemieckiej władzy w Poznańskiem w ostatnich dniach grudnia 1918 roku postawiło elity polskie tej dzielnicy nie tylko przed skomplikowanym zadaniem politycznym, dyplomatycznym i militarnym, równie ważne było przejęcie z rąk niemieckich organów państwa: administracji, policji, kolei, a także poczty, tego krwiobiegu komunikacyjnego nowoczesnego organizmu państwowego. Było to tym trudniejsze, iż wskutek dyskryminacyjnej polityki pruskiej, zabraniającej Polakom dostępu do urzędów w Poznańskiem, tutejsze społeczeństwo polskie było w zasadzie pozbawione wykwalifIkowanej kadry urzędniczej. W strukturze poczty wielkopolskiej miasto Poznań posiadało rangę szczególną, choćby już z tego względu, iż tu właśnie znajdowała się siedziba utworzonej w 1850 roku Naddyrekcji Pocztowej (od 1871 - Cesarskiej Naddyrekcji Pocztowej), kierującej pracami poczty w rejencji poznańskiej. Warto zwrócić uwagę na fakt, iż, według danych z 1908 roku, na 701 urzędników etatowych pracujących w okręgu poznańskim aż 345, czyli ok. 49 proc, było zatrudnionych w urzędach miasta Poznania. Z tego też względu sytuacja poznańskiej poczty była kluczową dla opanowania komunikacji pocztowej, telegraficznej i telefonicznej w Wielkopolsce w dobie powstania wielkopolskiego i w pierwszych latach niepodległości. W przededniu wojny Poznań obsługiwały dwa urzędy pocztowe I klasy: najstarszy nr 1, przy obecnych Al. Marcinkowskiego, i nr 3 przy ul. Głogowskiej, obok dworca. Prócz tego działało sześć urzędów pocztowych niższej rangi (nr 2 na Chwaliszewie, nr 4 przy ul. Wrocławskiej 17, nr 5 przy ul. Kilińskiego, nr 6 przy Rynku Jeżyckim, nr 8 przy ul. Matejki i nr 9 przy ul. Kościuszki) oraz jedna agentura pocztowa przy ul. Głogowskiej 38. Obraz ten dopełnia Dworcowy Urząd Pocztowy nr 33 oraz Urząd Telegraficzny przy obecnej ul. 23 Lutego, gdzie mieściła się centrala telefoniczna wspomagana przez pomocniczą centralę telefoniczną na Łazarzu. Nie można oczywiście zapomnieć o Naddyrekcji Poczt, na której czele stał ceniony, bo wyróżniony przez cesarza Wilhelma Orderem Czerwonego Orła naddyrektor Emil Dressler 1 . W sumie we wszystkich instytu Ryc. l. Budynek Dyrekcji Poczty w Poznaniu na oryginalnej karcie pocztowej wysłanej z Poznania w 1911 roku cjach pocztowych Poznania pracowało wówczas 402 urzędników, nie licząc pracowników kontraktowych: listonoszy, pracowników obsługi ambulansów (szafnerów), telefonistek 2 . Poznań był miastem o bardzo dobrze rozwiniętej infrastrukturze pocztowej, telegraficznej i telefonicznej. Ta ostatnia rozwijała się szczególnie dynamicznie: jeśli w 1913 roku notowano tu 2 tys. 736 abonentów 3 , to w 1916 było ich już ponad 3 tys. 200 (w tym samym roku w Lesznie czy Ostrowie było tylko ponad 200 abonentów 4 ). W 1911 roku zainstalowano nową półautomatyczną centralę telefoniczną systemu Stowgera w Urzędzie Telegraficznym przy ul. Pocztowej (wówczas Friedrichstrasse 6); ten nowoczesny system miał charakter prototypowy i prócz Poznania funkcjonował tylko w Monachium, Dreźnie i Hildenstein 5 . Dwa lata później, w 1913 roku, uruchomiono pomocniczą centralę telefoniczną na Łazarzu; obie centrale - Śródmieście i Łazarz - miały pojemność 5 tys. numerów, co znacznie wyprzedzało poznańskie potrzeb y 6. Jeszcze w 1924 roku miejscowa Dyrekcja Poczt i Telegrafów oceniała stan poznańskich urządzeń jako najlepszy w Polsce 7 . Wojna nie wpłynęła w poważniejszy sposób na ograniczenie działalności poznańskiej poczty. Wprawdzie zamknięto jeden z filialnych urzędów pocztowych (przy ul. Wrocławskiej), ale zarazem liczba zatrudnionych urzędników pocztowych wszystkich szczebli wzrosła do 449 8 . Co do liczby pracowników kontraktowych pewną wskazówką niech będzie fakt, iż - jak podawano w 1919 roku - w momencie objęcia władzy nad pocztą przez Polaków w miejskim urzędzie telefonicznym pracowało prawie 600 osób, w tym tylko 2 proc. Polaków 9 , z czego zapewne tylko ok. 100 osób stanowili pracownicy etatowi. Przemysław Matusik Taki był punkt wyjścia interesujących nas wydarzeń: kompetentny, dobrze funkcjonujący urzędniczy aparat pocztowy, telegraficzny i telefoniczny, bardzo dobra infrastruktura, a przy tym marginalny odsetek zatrudnionych w pocztowych strukturach Polaków. Naszą historię przejmowania przez Polaków poznańskiej poczty musimy rozpocząć już w październiku 1918 roku, gdy, wobec widocznej już politycznej i militarnej klęski Niemiec, w kręgach poznańskich elit wzmożono prace organizacyjne mające na celu przejęcie władzy z rąk niemieckich. Już wtedy, w kręgu powstałej wzorowanej na organizacji "Sokół" Straży Ludowej, zaczęto badać ... stan "ochotników i zdecydowanych" w najważniejszych instytucjach i zakładach przemysłowych Poznania; na poczcie miało być 40 czekających ... na chwilę wybuchu i chwycenia za broń 1o . Przełomem w sytuacji politycznej okazała się rewolucja w Berlinie 9 listopada 1918 r. Na wieść o niej powstawać zaczęły na zrewoltowanych obszarach byłego cesarstwa niemieckiego - nie wyłączając i Poznania - rady robotniczo-żołnierskie, stawiające się w pozycji nowej, rewolucyjnej i demokratycznej zarazem władzy zwierzchniej w stosunku do dotychczasowych organów państwa. Polacy natychmiast uznali rady za dogodne narzędzie stopniowego opanowywania różnych szczebli władzy państwowej w Poznańskiem i dlatego aktywnie włączyli się w ich działalność. W dniu 14 listopada 1918 r. poznańska Rada Robotniczo-Żołnierska przywróciła możliwość prowadzenia po polsku rozmów telefonicznych, zawieszonych cztery lata wcześniej. Informację o tym, iż odtąd na cały świat wolno po polsku tele Ryc. 2. Hol gmachu Dyrekcji Okręgu Poczty w 1929 roku. Fot. R. S. Ulatowski. jonować opatrzono swego rodzaju instrukcją: Gdyby którakolwiek Z panien usiłowała przerwać połączenie osobom rozmawiającym po polsku, należY sobie to energicznie wyprosić i uwiadomić o przeszkodach Radę LudowąlI. Ustępstwo było niewielkie, ale torujące drogę. Dopiero w grudniu zdecydowano się na rozciągnięcie kontroli także na Naddyrekcję Poczt w Poznaniu. Dnia 9 grudnia Wydział Wykonawczy poznańskiej Rady Robotniczo-Żołnierskiej powołał w tym celu Decernat Pocztowy, na którego czele stanął przybyły z Dohny pod Dreznem Władysław Kaźmierski 12 , doświadczony urzędnik w randze radcy pocztowego, który odegrać miał istotną rolę w następnych miesiącach. Już 20 listopada 1918 r. pojawił się w "Kurierze Poznańskim" anons Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej wzywający urzędników - Polaków pracujących we wszelkich działach administracji, w tym także pocztowej, do zgłaszania się do Wydziału Prawników Komisariatu NRL 13 . Niecały miesiąc później, 17 grudnia 1918 r., środowisko poznańskich pocztowców utworzyło Stowarzyszenie Urzędników Pocztowych Polaków na Rzeszę Niemiecką w celu obrony... wszelkich interesów zawodowych i narodowych. Sekretarzem Stowarzyszenia został Jan Jesionek, sekretarz pocztowy, który już wkrótce w mieszkaniu przy Luisenstrasse 20 zaczął do Stowarzyszenia zapisywać pracowników pocztowych obu płci i wszystkich szczebli, także emerytów 14 . W następnych latach Stowarzyszenie miało w znaczący sposób wpływać na sytuację na poznańskiej poczcie. Poznańska poczta stała się od połowy listopada 1918 roku przedmiotem zainteresowania tajnej Polskiej Organizacji Wojskowej zaboru pruskiego. Wspominał o tym Stanisław Podeszwa, który właśnie w listopadzie został przez POWzp skierowany do służby na Odcinku Sygnałowym dworcowego urzędu pocztowego. Przyjęty tam nie bez trudności, w czym pomógł mu dobry przebieg służby wojskowej i Żelazny Krzyż, Podeszwa zdobył zaufanie przełożonych, uzyskując dostęp do planów urządzeń i połączeń telefonicznych i telegraficznych, których kopie do 15 grudnia znalazły się w rękach POW 15 . Organizacja zadbała także o opanowanie stacji telegraficznej na Cytadeli, kontrolowanej przez pełniącego tam służbę radiotelegrafistę Stanisława Jóźwiaka, czynnego działacza POW, a zarazem aktywistę poznańskiej Rady Żołnierskiej 16. Już pierwszego dnia powstania łazarski oddział Straży Ludowej pod dowództwem naczelnika Chudziaka zajął bez większych przeszkód budynek poczty przy ul. Głogowskiej (urząd nr 3)17. Natomiast w lewym skrzydle budynku Naddyrekcji Poczt ok. 17 po południu usadowiło się niemieckie stanowisko strzeleckie, które wespół ze stanowiskiem w landszafcie ostrzeliwało obsadzony przez Straż Ludową pod dowództwem Seweryna Rutkowskiego polski posterunek na Zamku. Dopiero po danym z niemieckiej komendantury rozkazie wycofania się, o wpół do dziewiątej wieczorem Niemcy opuścili budynek 18 . Tego samego dnia zajęto również stację telegraficzną na Łazarzu 19 oraz wojskową stację telegraficzną z radiostacją na Cytadeli, co było zasługą Stanisława J óźwiaka (samą Cytadelę opanowano dopiero dwa dni później!). 28 grudnia powstańcy mieli kontrolę nad wszystkimi urzędami pocztowymi w mieście. W południe Straż Ludowa zajęła pocztę przy Alejach, zamykając jednocześnie centralę telefoniczną. Przemysław Matusik WXf.;:.::iferlfdjes mi 3 {«#.)* 'M*) 221» (<fi» U 9/ Ryc. 3. Dokument przekazania Urzędu Pocztowego Poznań 3 pod nadzór N aczelnej Rady Ludowej. Fot. "Kronika Urzędu Przewozu Poczty". W urzędzie przy Głogowskiej formalny akt lojalności wobec Naczelnej Rady Ludowej podpisał tego dnia jego dyrektor Alfred Gross, zaś w urzędzie dworcowym, jak pisał Stanisław Podeszwa,... wszyscy Niemcy pozostali na swych miejscach, przYdzielono im tylko nas Z ramienia POw, do tej pory zakonspirowanych, terazjużjakojawnych opiekunów 20 . Jak podaje K. Rzepecki, istotną rolę w ponownym uruchomieniu poznańskiej poczty odegrał Kazimierz Krenz, któremu powierzono 29 grudnia kontrolę techniczną telefonów i telegrafów. Nie była to rzecz łatwa. Jak pisał Rzepecki, trzeba było sumiennie pilnować, bo Niemcy depeszowali i telefonowali do Frankfurtu n.O. i do Berlina, a Niemki szpiegowały. Poparcia od urzędników Polaków, pp. KW i)., nie miał Krenz w początkach żadnego; byli to ludzie obawiający się powrotu Prusaków do władzY. Niemki - telefonistki opanował Krenz groźbą sądu wojennego!] W świetle tego można przyjąć, iż to rzutkości Krenza zawdzięczali poznaniacy to, iż już we wtorek, 31 grudnia, prasa mogła donieść, że poznańska poczta wznowiła działalność, choć jeszcze następnego dnia telefony nie funkcjonował y 22. Był to początek kłopotów poznańskich użytkowników telefonów, które ciągnąć się miały przez cały następny rok. Wielkie znaczenie miało opanowanie w nienaruszonym stanie radiostacji na Cytadeli. Posiadała ona tak duży zasięg, że umożliwiała przekazywanie depesz do stacji znajdującej się w Paryżu na wieży Eiftla, dzięki czemu możliwy był bezpośredni kontakt z Komitetem Narodowym Polskim, reprezentującym sprawę polską wobec państw zwycięskiej ententy. Miało to znaczenie nie tylko dla władz poznańskich. Jak pisał Krzysztof Dembski, ponieważ Warszawa nie dysponowała takim sprzętem, dlatego na mocy porozumienia międzY Komisariatem NRL a polskim Ministerstwem Spraw Zagranicznych, również depesze rządu warszawskiego i przenaczone dla niego przechodziły przez stację poznańską *3. 3 stycznia 1919 r. na posiedzeniu Naczelnej Rady Ludowej podjęto decyzję o przejęciu przez nią władzy na wyzwolonych terenach. W ten sposób pod kontrolą Komisariatu NRL znalazł się Decernat Pocztowy z Władysławem Kaźmierskim na czele. W procesie kształtowania się struktury władzy Komisariatu NRL Decernat Pocztowy wespół z Decernatem Kolejowym i Żeglugi znalazł się w Sekcji Komunikacyjnej. Ta z kolei podlegała Wydziałowi I - Gospodarstwa Krajowego, a po rychłym jego podziale na Wydział la - Finansów i Aprowizacji i Ib - Handlu, Przemysłu i Komunikacji, znalazł się oczywiście w ramach tego drugieg0 24 . Początkowo na czele Wydziału Ib stał inż. Bogusław Dobrzycki, późniejszy pierwszy polski prezes Dyrekcji Kolei, którego 15 lutego 1919 r. zastąpił na tym stanowsku mec. Cyryl Ratajske s . Na szczeblu Komisariatu NRL oba wydziały - la i Ib - znajdowały się w gestii wybitnego działacza społecznego, ks. Stanisława Adamskiego. Ponieważ w Komisariacie NRL brakowało osób, które orientowałyby się w tak specyficznej problematyce, jaką jest komunikacja pocztowa i telegraficzna, stąd tym silniejszą musiała być w tej sytuacji pozycja Decernatu. Potwierdza to późniejsza opinia poznańskich pocztowców, którzy stwierdzali, że, ... Naczelna Rada Ludowa zdawała się zupełnie na propozYcje ze strony decernatu pocztowego 2 * '. Jednak wobec Decernatu od samego początku rządów polskich ukształtowała się bardzo silna opozycja, skupiona w znanym nam Stowarzyszeniu Pocztowców Polskich, które przyjęło teraz nazwę Stowarzyszenia Wielkopolskich Urzędników Pocztowych. U źródeł konfliktu leżał chroniczny brak polskich urzędników, a urzędników średniego i wyższego szczebla w szczególnośce 7 . Nie byłoby problemu, gdyby istniała w miarę normalna struktura hierarchii pocztowej wśród polskich pocztowców. Jej nienormalne spłaszczenie powodowało, że w tym dość jednolitym co do kwalifikacji środowisku, przy jednoczesnej potrzebie obsadzenia wyższych stanowisk Polakami, pojawiła się możliwość szybszego, przeskakującego całe szczeble urzędniczej hierarchii zawodowego awansu; parafrazując znane powiedzenie, można by z pewną przesadą stwierdzić, iż wtedy każdy listonosz nosił w swej torbie pieczęć naddyrektora. Zarazem jednak w tej sytuacji obsada stanowisk kierowniczych musiała w dużej mierze wynikać z kryteriów pozafachowych, takich jak polityczna aktywność, kontakty z odpowiednimi osobami trzymającymi ster spraw publicznych, a czasami i czynników zupełnie przypadkowych. To zaś musiało prowadzić do stawiania pytań o kryteria nominacji na wyższe stanowiska, co z kolei doprowadzało do ostrych konfliktów. O ile postawienie przez poznańską Radę Robotniczo-Żołnierską na czele Decernatu Pocztowego nieznanego szerzej Władysława Kaźmierskiego było do zaakceptowania w rewolucyjnym listopadzie i grudniu 1918 roku, to przecież po przejęciu władzy przez Naczelną Radę Ludową i likwidacji systemu rad przestawało być oczywiste. Tym bardziej iż wtedy właśnie uaktywniło się Stowarzysznie. Wypowiadając się w imieniu ogółu pocztowców - Polaków, z jednej strony Przemysław Matusik opowiadało się ono za szybką "degermanizacją" poznańskiej poczty, z drugiej domagało się respektowania rang i hierarchii urzędowych w sensie przyznawania pierwszeństwa awansu według stanowiska, kwalifikacji służbowych i stażu pracy. Tymczasem nominowany "rewolucyjnym" trybem Kaźmierski stosował także "rewolucyjne" kryteria doboru najbliższych współpracowników w Decernacie i, nie oglądając się ani na staż, ani na urzędniczą rangę, skupił wokół siebie przede wszystkim ludzi najbardziej w burzliwym końcu 1918 roku dynamicznych i aktywnych. Najbardziej kontestowaną jego decyzją było uczynienie swym zastępcą niespełna 25-1etniego Wacława Dziabaszewskieg0 28 , któremu aktywiści Stowarzyszenia z oburzeniem za Ryc. 4. Władysław Kaźrnierski r z li c a l i n i e W A b rak wykształcenia i kwalifikacji, ale i to, że ... nawet nie zajmował poprzednio żadnego stanowiska w żYciu, boć przecież krótkie zajęciejako nieegzaminowana siła pomocnicza przY urzędzie pocztowym zajmowaniem stanowiska nazwać nie można 29 . Prócz tego jednym z największych wobec Dziabaszewskiego zarzutów był - obok arogancji i opierania się na Niemcach - także nepotyzm. Przyjął on bowiem do pracy na poczcie swych szwagrów - Władysława i Stanisława Skotarków, przydzielając im również dość eksponowane stanowiska. I tak starszy z braci Stanisław Skotarek 30 , dyplomowany inżynier elektrotechnik, został wicedyrektorem Urzędu Telegraficznego, a Władysław Skotarek (1894-1969), ekspresjonistyczny malarz, rzeźbiarz i grafik, który tym samym rozpoczął swą długoletnią pocztową karierę, objął 23 stycznia nowo utworzone przez Decernat Pocztowy stanowisko referenta dla spraw pocztowych, telegraficznych i telefonicznych. Zadaniem jego było pośredniczenie w załatwianiu spraw pocztowych pomiędzy Decernatem Poczty z jednej strony a organami władzy, takimi jak Naczelna Rada Ludowa, główne dowództwo oraz pozostałymi urzędami polskimi, z drugiej31. O tych nominacjach jeszcze rok później pocztowcy ze Stowarzyszenia pisali z furią, iż ... to jest protekcja niesłychana i najgorszego rodzaju. Są to objawy dążące wprost do nierządu!2 Te kontrowersyjne posunięcia miały jednak istotny wymiar socjotechniczny. Właśnie dlatego, iż brak było wyższych polskich urzędników, łacno można wyobrazić sobie sytuację, w której zawodowa reprezentacja pocztowców zdominuje słabe - bo nie wsparte na swym wysokim miejscu w zawodowej hierarchii - polskie władze pocztowe. Dlatego też decydowano się na nominacje osób spoza środowiska, nie związanych jakimikolwiek zależnościami. To tłumaczyłoby zarzutyo brak koleżeństwa i zupełną bezwzględnośćwysuwane przeciw Kaźmierskiemu oraz odnoszące się do Dziabaszewskiego stwierdzenie: Me zauważYliśmy dotąd najmniejszego usiłowania, bv osiagnać z nasze; stron v uznanie [podkr. moje - P. M.], a w pewnym nawet przYpadku, nie będąc wtenczasjeszcze wiceprezYdentem, przed szerszem zgromadzeniem pocztowców Z lekceważeniem zrezYgnował on Z naszego wotum zaufania 33 . Te wewnętrzne spory i konflikty z pewnością nie ułatwiały realizacji zadań, jakie stanęły przed polskimi władzami pocztowymi. Głównym z nich było oczywiście utrzymanie normalnego ruchu pocztowego, sparaliżowanego, a co najmniej mocno ograniczonego w pierwszych, burzliwych tygodniach powstania. W tej sytuacji w stolicy Wielkopolski, gdy tylko z początkiem stycznia uruchomiono telefony, spora część poznaniaków przerzuciła się na ten sposób komunikacji, co spowodowało niebywale zwiększenie liczby połączeń: jeśli w 1914 roku poznańskie centrale telefoniczne notowały 18 tys. połączeń dziennie, o tyle w pierwszych dniach stycznia 1919 było ich dziennie 80 tYS.!34 Ponieważ nie skutkowały apele o ograniczenie rozmów, w końcu stycznia Wydział Komunikacyjny NRL wydał okólnik ograniczający czas trwania prywatnych rozmów miejscowych do dwóch minut, a rozmów zamiejscowych do sześciu minut, chyba że dotyczyłyby spraw urzędowych 35 . Tymczasem 5 lutego wznowiono komunikację listową z Kongresówką i Galicją; ostatecznie stała komunikacja pocztowa między Poznaniem a Warszawą, a poprzez Warszawę także z zagranicą została wprowadzona 20 maja. Z zagranicą najbliższą, z Niemcami, ze względu na napiętą sytuację, poznaniacy mogli korespondować via Wiedeń 36 . Niestety, również w maju właśnie owa napięta sytuacja wojenna spowodowała, iż większość linii telefonicznych została zajęta przez wojsko, co praktycznie .zawiesiło prywatną komunikację telefoniczną. Drugim, niezwykle istotnym zadaniem, zjakim musiał się zmierzyć Decernat Pocztowy i Sekcja Komunikacji NRL, była kwestia polonizacji poczty. Stosunkowo prostym zabiegiem było wprowadzenie językowego równouprawnienia w urzędach pocztowych. Już bowiem 25 stycznia w narodowo-demokratycznym "Kurierze Poznańskim" pisano, iż ... na pocztach (...) nauczono się mówić po polsku. O ile znajdzie się urzędnik lub urzędniczka nie znająca jeszcze jęzYka polskiego, to tłumaczY i usprawiedliwia się. Na to też ma się wyrozumienie, bo nie chodzi przecież o zaostrzenie stosunków, tylko o to, żeby jęzYkowi polskiemu przYwrócić należące mu prawa 37 . Jednak nawet najlepsza wola niemieckich urzędników nie mogła wystarczać. Już 4 stycznia 1919 r. ukazało się w prasie wezwanie Naczelnej Rady Ludowej, by wszyscy Polacy zatrudnieni w Niemczech na poczcie lub kolei zgłaszali się pisemnie do Wydziału Komunikacji NRL z podaniem kwalifikacji i stażu pracy38. Trudno powiedzieć, jaki był odzew na to ogłoszenie, tym niemniej z pewnością nie mógł on zaspokoić wszystkich potrzeb poznańskiej poczty. Jakimś wyjściem mogło być oczywiście sprowadzenie polskich urzędników z Galicji, gdzie był przecież aparat urzędniczy polski, a do tego znający język niemiecki, co w Poznaniu było niesłychanie istotne, oraz z Królestwa. To jednakbudziło zastrzeżenia, których istotę wyraził w lapidarny sposób ks. Adamski na posiedzeniu Naczelnej Rady Ludowej 30 marca 1919 r.: Do masowego importu urzędników Z Galicji Przemysław Matusiki Królestwa wobec niezbyt doborowego materiału dopuścić nie ch cemy 39. Z kolei także w samej Galicji, tym głównym wówczas rezerwuarze polskiego personelu urzędniczego, narastały opory przed nieograniczonym eksportem fachowych kadr. Kilka miesięcy później Stała Delegacja Pracowników Państwowych b. zaboru austriackiego oskarżała wręcz różne agendy administracji w Poznańskiem, że w Galicji bez skrupułów... po prostu werbują [urzędników] za każda cenę nie stojącą w żadnym stosunku do poborów tutejszYch, co powoduje niekorzystne dla polskiego interesu państwowego zastępowanie najlepszych polskich urzędników w Galicji wschodniej przez urzędników pochodzenia ukraińskiego i żydowskieg0 40 . Wszystko to skazywało poznańskie władze na przynajmniej przejściowe utrzymywanie personelu niemieckiego. W tej sytuacji nie może dziwić ustalenie powzięte na konferencji zarządów powiatowych Rad Ludowych 22 stycznia 1919 f., w którym stwierdzano, że ... w sprawach pocztowych i kolejowych wskazaną jest jak największa wstrzemięźliwość pod względem zaprowadzania zmian i rady przY każdem zarządzeniu wobec daleko sięgających, a nieprzewidzianych następstw winny zasięgnąć zgody sekcji komunikacji przY Naczelnej Radzie Lud owej 41. Kropkę nad "i" stawiał ks. Adamski na wspomnianym już wyżej posiedzeniu Naczelnej Rady Ludowej z 30 marca, gdy stwierdzał, iż w sprawie obsadzania urzędów Polakami na razie Niemcy urzędnicy pod naszemi rozkazami pracowali, aż spolszczenia zupełnie urzędów nie przeprowadzimy. Ta ostrożność w postępowaniu z niemieckim aparatem urzędniczym nie oznaczałaj ednak słabości. I tak l lutego 1919 f. ukazała się w prasie Przestroga Komistariatu NRL z 31 stycznia, w której oświadczano, iż wobec rzekomych przygotowań do politycznego strajku niemieckich urzędników i robotników przestrzega się ich przed nierozważnym krokiem tym, mogącym mieć dla nich nieobliczalne skutki, [bowiem] wSzYstkich strajkujących pozbawi się zatrudnienia i wydali Z kraju. PrzYwódcy zostaną in tern owani 42 . Z oczywistych względów niemieccy urzędnicy byli więc elementem politycznie niepewnym, w którego lojalność nie sposób było wierzyć. Ci pracujący na poczcie nadal uważali się za podlegających Ministerstwu Poczt w Berlinie, co zwalniać ich miało z obowiązku respektowania zarządzeń polskiej zwierzchności. Ku przestrodze tych lojalistów Komisariat NRL wydał obwieszczenie z 7 kwietnia 1919 r., w którym groził urzędnikom niemieckim pomijającym rozporządzenia władz polskich konsekwencjami dyscyplinar.43 nyml . Skala problemów związanych z polonizacją poczty spowodowała istotną zmianę strukturalną w obrębie władz pocztowych, jaką było powołanie 18 kwietnia 1919 r. nowej instytucji, Komisji Pocztowej,... celem przejęcia administracji pocztowej Z rąk niemieckich oraz dążenia do ujednolicenia administracji pocztowej w całej Polsce 44 . Miała ona być organem przejściowym, zawiązanym do przeprowadzenia koniecznych prac organizacyjnych dla powołania polskiej Dyrekcji Poczty najpierw w Poznaniu, a w dalszej perspektywie mieć także udział w polonizacji poczty na Pomorzu i Śląsku 45 . Powstanie Komisji oznaczało wyłączenie Decernatu Pocztowego z Sekcji Komunikacji Wydziału I i bezpośrednie podporządkowanie Komisariatowi Naczelnej Rady Ludowej. Decernat Pocztowy miał być odtąd ciałem wykonawczym Komisji Pocztowej46. W napiętej sytuacji w poznańskimśrodowisku pocztowców powołanie Komisji nie obyło się bez zgrzytów, których przyczyną był przede wszystkim podany przez prasę jej skład. Jak twierdzili przedstawiciele Stowarzyszenia Wielkopolskich Urzędników Pocztowych, były przewodniczący Wydziału I, inż. Dobrzycki, wyrazić się miał w liście do swego następcy Ratajskiego, iż ... ze składu tejże komisji pocztowcy słusznie muszą być niezadowoleni i czuć się pokrzYwdzonymi. Sam zaś Ratajski miał wobec kilku delegatów Stowarzyszenia oświadczyć, iż ogłoszenie osób w skład komisji wchodzących nastąpiło przedwcześnie i bezjego upoważnienia. Pocztowcy sugerowali tu machinację mającą zmusić Komisariat NRL do zaakceptowania faktów dokonanych 47 . Jeśli nawet Ratajski dystansował się wobec sposobu poinformowania o powołaniu Komisji, nie przeszkodziło mu to przecież stanąć na jej czele. Prócz niego do Komisji Pocztowej weszli - według anonsu prasowego - dwaj przedstawiciele Ministerstwa Poczt i Telegrafów z Warszawy: wiceprezydent tamtejszej Dyrekcji Poczty dr Kazimierz Lenartowicz i radca ministerialny, pochodzący ze Lwowa Jan Moszczyński, który w przyszłości miał stanąć na czele Departamentu Poczt Ministerstwa b. Dzielnicy Pruskiej. Ze Lwowa pochodził także następny członek Komisji, nadradca pocztowy Rudolf Krahl. Stronę poznańską reprezentował "były" - jak napisano - decernent pocztowy Władysław Kaźmierski, jego zastępca Wacław Dziabaszewski oraz przybyły z Berlina sekretarz pocztowy (Postsekretar) Stanisław Zakrzewski 48 . Jak wynika z zachowanych protokołów Komisji z maja 1919 roku, jej członkami byli również nadinspektor Emil Konarski z Hamburga, Władysław Skotarek - jako sekretarz oraz niejaki pan Kort, zawsze nieobecny. Do Komisji dokooptowano także - na wniosek Cyryla Ratajskiego - dwóch stałych przedstawicieli Stowarzyszenia Urzędników. Jakjednak pocztowcy skarżyli się później, byli oni... systematycznie ignorowani przez pozostałych, nie dając im znać o posiedzeniach 49 . Może właśnie ta nie najlepsza współpraca w Komisji była przyczyną tego, iż prócz Kaźmierskiego i Dziabaszewskiego również Moszczyński, Krahl i Konarski spotkali się z druzgocącymi ocenami pocztowców 50 . Ponieważ Decernat miał być organem wykonawczym Komisji, Kaźmierski z Dziabaszewskim z Decernatu ustąpili. Dopiero 26 maja Komisja postawiła na jego czele jednego z decernentów, N owakowskiego, który dotąd kierował nim w zastępstwie. Inspektorem Decernatu mianowano tego samego dnia Stanisława Zakrzewskiego 51 . Jedną z podstawowych kwestii, jakimi zajęła się komisja Pocztowa, był problem uregulowania tymczasowego statusu niemieckich urzędników tak, by nie tylko zabezpieczyć polskie interesy państwowe, ale i nie naruszyć zawodowej i socjalnej pozycji urzędników. By to osiągnąć, należało przeprowadzić pertraktacje również ze stroną niemiecką. W tej delikatnej sytuacji Komisja Pocztowa stanęła jednak na wysokości zadania. Wyrazem tego była wydana przez nią - w porozumieniu z władzami niemieckimi zjednej strony, a Ministerstwem Poczt w Warszawie z drugiej - "Instrukcja o dalszym prowadzeniu urzędów pocztowych przez urzędników niemieckich podczas pewnego okresu przejściowego po przejęciu administracji pocztowej w Naddyrekcji Pocztowej w Poznaniu przez władze polskie" z 23 maja 1919 52 . Instrukcja - wydana w języku niemieckim - stwierdzała, że urzędnicy niemieccy, którzy zdecydują się pozostać w służbie Przemysław Matusikpocztowej pod zarządem polskim, muszą poprosić o urlopowanie Ministerstwo Poczt w Berlinie. Ich kontrakty miały dotyczyć co najmniej 6-miesięcznego okresu służby pod polską władzą, z możliwościąjego przedłużenia. Urzędnicy niemieccy mieli zachować charakter urzędników Rzeszy (behalten den Charakter der reichsdeutschen Beamten), swe tytuły urzędowe i uzyskane w czasie służby prawa. Czas służby pod władzą polską zrównywano z czasem służby pod władzą niemiecką. Urzędnicy pozostający tymczasowo na polskiej służbie, nie dłużej jednak niż rok, nie mieli obowiązku uczenia się języka niemieckiego. Wymagano od nich stosowania się do wszelkich rygorów pocztowych, przepisów i zarządzeń władz polskich i apolityczności. Władze polskie zastrzegały sobie możliwość wyboru urzędników, którzy zgłoszą się do służby. Ponieważ zarządzenie to odnosiło się do okresu od momentu objęcia Dyrekcji Poczt przez Polaków, a więc od 1 czerwca 1919 r., zapewniało tym samym pozostanie niemieckich kadr co najmniej do początków grudnia 1919 roku. Takie załatwienie sprawy było do przyjęcia przez obie strony. Polacy - uzyskując gwarancje pozostania w służbie niemieckich fachowców zapobiegali dezorganizacji aparatu pocztowego i zyskali tym samym czas na przygotowanie własnych kadr, Niemcy - choć z radością ujrzeliby paraliż polskiej administracji, to przecież również potrzebowali czasu, by zapewnić pracę urzędnikom z Poznańskiego. A poza tym jeśli wielkopolsko-niemiecka wojna, na jaką zanosiło się w maju 1919 roku, zakończyłaby się klęską Polaków, to pozostali na swych stanowiskach urzędnicy znakomicie ułatwiliby szybkie przywrócenie niemieckiej administracji. Jednak gdy w poznańskim Urzędzie Pocztowym nr 3 (Głogowska) stwierdzono umożliwianie przemycania przesyłek poza linię demarkacyjną z pominięciem cenzury53, wzmogła się polska kontrola nad funkcjonowaniem niemieckich urzędników, a Komisariat NRL dnia 4 czerwca 1919 r. stanowczo przypomniał, że na terenie pozostającym pod kontrolą polską nie obowiązują żadne przepisy wydawane przez władze niemieckie. Stopniowo wprowadzano Polaków na różne stanowiska w aparacie pocztowym. Najszybciej udało się wymienić personel obsługujący poznańskie telefony, już od 20 maja 1919 r. pracowali tam wyłącznie Polacy54. Nie było to jednak nazbyt skomplikowane, gdyż od telefonistek - był to przecież zawód niemal w pełni zfeminizowany - nie wymagano jakiegoś specjalistycznego zawodowego przygotowania. Trudniejsze było objęcie Dyrekcji Poczt w Poznaniu przez Polaków. Nic więc dziwnego, iż jednym z pierwszych ustaleń Komisji było określenie sposobu funkcjonowania poczty po powołaniu polskiej Dyrekcji. Jak stwierdzono - skądinąd na wniosek Wacława Dziabaszewskiego, bardzo aktywnego na posiedzeniach Komisji - po powołaniu prezydenta poczty poszczególni członkowie Komisji mieli być przydzieleni do poszczególnych referatów pocztowych, co miało ich przygotować do wykonywania nowych funkcji i uniezależnić stopniowo zarząd poczty od niemieckich referentów 55 . W ten sposób uczestnictwo w Komisji Pocztowej stawało się swego rodzaju pomostem do objęcia poważnych stanowisk w przyszłym polskim zarządzie poznańskiej poczty. Gdy więc wszystkie sprawy formalne zostały uzgodnione, należało przystąpić do czynu. Wydarzeniem przełomowym było zdymisjonowanie przez Komisariat NRL Emila Dresslera ze stanowiska naddyrektora, czyli - wedle nowej polskiej nomenklatury - prezydenta poczt, i objęcie l czerwca 1919 r. funkcji komisarycznego prezydenta (prezesa) Dyrekcji Poczt i Telegrafów przez najwyższego rangą urzędnika z grona Komisji, nadinspektora Emila Konarskiego, skądinąd uznawanego przez współczesnych znawców zagadnienia, a w opozycji do malkontentów ze Stowarzyszenia Pocztowców, za wybitnego specjalistę od spraw organizacji poczty56. Wydaje się, iż razem z nim trafili do poszczególnych referatów pocztowych jego koledzy z Komisji. Gdy bowiem dnia 21 lipca został powołany stały już polski zarząd Dyrekcji Poczt z Konarskim na stanowisku prezydenta, na stanowiskach decernentów i członków Dyrekcji Poczt pojawiły się znane postaci Rudolfa Krahla, Władysława Kaźmierskiego, Stanisława Zakrzewskiego i Wacława Dziabaszewskieg0 57 . Powołanie komisarycznej polskiej Dyrekcji Poczt w Poznaniu spowodowało proces likwidacji Decernatu Pocztowego, którego agendy przejmować zaczęła Dyrekcja. Wydaje się również, iż ograniczeniu musiała ulec w tej sytuacji także rola Komisji Pocztowej, której polonizacyjne funkcje przejęła Dyrekcja pocze s . 31 lipca 1919 r. Komisariat Naczelnej Rady Ludowej wydał Rozporządzenie o poborach urzędników. Klasyfikowało ono prezydenta poczt w tej samej IV grupie zaszeregowania, co wojewodę i rektora Uniwersytetu z wynagrodzeniem rocznym 11 tys. marek i 15-procentowym dodatkiem drożyźnianym. Wiceprezydenci i starsi decernenci otrzymywać mieli 10 tys. marek, zaś decernenci i naczelnicy poczt I klasy w miejscowościach powyżej 50 tys. mieszkańców - 9 tys., co stawiało ich na równi z profesorami gimnazjalnymi, sędziami sądów krajowych i starostami powiatowymi. Pozostali naczelnicy poczt mieli otrzymywać wynagrodzenie w wysokości 5-8 tys. marek rocznie, choć już z większym, bo 20- lub 30-procentowym dodatkiem drożyźnianym; ta dolna granica wyznaczała dochody nauczycieli i burmistrzów małych miasteczek. Najniższe zaś wynagrodzenie otrzymywać mieli listonosze, których pracę oceniono na 2 tys. 700 marek z 30-procentowym dodatkiem drożyźnianym, co ustanawiało relację między pensją prezydenta Dyrekcji Poczt a listonosza jak l do 4 59 . Powołanie Dyrekcji Okręgowej Poczty w Poznaniu spowodowało jeszcze energiczniejsze przystąpienie do działań polonizacyjnych. I tak na mocy Instrukcji z 23 maja oddano do dyspozycji Ministerstwa Poczt i Telegrafów w Berlinie urzędników - jak pisano - skompromitowanych politycznie oraz skoncentrowano się - jak już wyżej wspomniano - na spolszczeniu personelu bezpośrednio obsługującego publicznośc o. Do dyspozycji Dyrekcji byli już kandydaci zgłaszający się na uchwalony 7 maja przez Komisję Pocztową konkurs na urzędników pocztowych, adresowany do młodych ludzi (18-35 lat) obojga płci ze średnim wykształceniem, którego termin miał upływać 30 czerwca 61 . Zarazem Dyrekcja przyjęła w następnych miesiącach do pracy 174 inwalidów wojskowych w charakterze posłańców pocztowych, a dalszych 635 na próbę jako siły pomocnicze 62 . Część z nich musiała też oczywiście trafić do służby na terenie miasta Poznania. Strategia obliczonego na całe miesiące procesu przygotowania polskich urzędników, wypracowana jeszcze w maju przez Komisję Pocztową, zakładała wprowadzenie do każdego urzędu Polaka na stanowisko kierownicze, a w każdym razie wyższe, dające możliwość wpracowania się i objęcia całokształtu administracji tego Przemysław Matusik Ryc. 5. Znaczki typu "Germania", przedruk z 1919 roku, tymczasowe wydanie poznańskie. Ze zbiorów Z. Mikulskiego. urzędu. Ci z kolei mieliby przyjmow*ać nowych pracowników polskich jako siły pomocniczej,... dopilnujqc ich wyćwiczenia w każdym dziale pracy zawodowej i proponujqc najdzielniejszYch Z nich Komisji do kursu zawodowego na urzędników poczty średnich 63 . Wydaje się, iż w następnych miesiącach polityka personalna Dyrekcji Poczt kierowała się takimi właśnie przesłankami. W dniu 19 maja 1919 r. Komisja Pocztowa uchwaliła polskie nazwy podstawowych instytucji pocztowych (np. "Urząd pocztowy" zamiast "Postamt"), które - wypisane czerwoną farbą na białym tle - miały odtąd zdobić urzędy pocztowe w Poznańskiem. Komisja uchwaliła także wprowadzenie polskich oznaczeń na skrzynkach i wozach pocztowych 64 . Oczywiście w tych burzliwych czasach spolszczania napisów w miejscach publicznych, których urokiem były niezliczone gafy językowe, także i poczta nie ostała się bez skazy. Jeszcze w sierpniu 1919 roku "Kurier Poznański" donosił z troską, iż oto na dworcu znajduje się skrzynka pocztowa w bardzo poważnym niebezpieczeństwie, gdyż widnieje na niej napis: "Wypróżnianie co godzinę". Redakcja sugerowała natychmiastowe wysłanie lekarza, by ją, nie mieszkając, wyleczył 65 . Ciekawym aspektem przejściowych jeszcze porządków w 1919 roku była kwestia znaczków pocztowych używanych przez poznańską pocztę. W obiegu znajdowały się ciągle znaczki niemieckie, stąd polska Dyrekcja Poczt zdecydowała się na ich przedrukowanie. W lipcu 1919 roku dokonano pierwszego typograficznego przedruku całych arkuszy znaczków niemieckich. Nadrukowano na nich nową wartość - 5 lub 10 fenigów, poprzeczną kreską starano się przekreślić napis "Deutsches Reich" , zaś groźne oblicze widniejącej na znaczkach "Germanii" ozdobił napis "Poczta Polska". W październiku 1919 roku ukazało się jeszcze jedno wydanie tej specyficznej serii znaczków, tzw. "gnieźnieńskie", choć wykonane w Poznaniu. Te malutkie symbole epoki przejściowej wydane w dodatku w niewielkich seriach stały się rychło filatelistycznymi rarytasami 66 . Mówiąc o polonizacji poczty w Poznańskiem, zwrócić trzeba uwagę na fakt, iż jedną z głównych barier utrudniających jej relizację był brak polskiej terminologii pocztowej. Sprawę tę poruszył pracownik warszawskiego Ministerstwa Poczt, dr Władysław Dalbor, w artykule O zabezpieczenie poprawnej polszczYzny w urzędach b. zaboru pruskiego, który ukazał się w "Kurierze Poznańskim" nr 214 z 17 września 1919 r. Proponując urządzenie formalnych kursów językowych dlaurzędników, wyrażał też pogląd, iż wobec przeciągających się prac resortowych komisji terminologicznych w Warszawie należałoby stworzyć w Poznaniu osobne biuro tłomaczeń, złożone z dobranych urzędników, przedewszYstkiem zaś pod kierownictwem wytrawnego znawcy jęzYka polskiego 67 . Biuro Tłumaczeń przy poznańskiej Dyrekcji Poczt powstało, zaś na jego czele rzeczywiście stanął wytrawny znawcajęzYka polskiego - sam Stanisław Przybyszewski. Czy artykuł Dalbora zainspirował przyjaciół Przybyszewskiego - Skotarka i Dziabaszewskiego? Czy może był pisany na zlecenie, by w napiętej sytuacji rzucanych przez Stowarzyszenie Pocztowców oskarżeń o przyjmowanie do pracy dyletantów, być swego rodzaju prasowym alibi dla późniejszych poczynań wicedyrektora Dziabaszewskiego? Trudno dziś dociec. Stanisław Przybyszewski, uchodząc przed rewolucją z Monachium, stanął w Poznaniu, tej biednej stolicy "polskiej Beocji' jak sam pisał, już 22 czerwca 1919 r; urzędnik wypisujący jego kartę ewidencyjną w rubryce "Stand" wpisał beztrosko: bez zawodu, co dopiero później któryś z jego kolegów poprawił na: literat 69 . Przez kilka miesięcy zajmował się głównie swymi sprawami wydawniczymi, dawał też wykłady, dość chyba chłodno przyjęte przez poznańską publiczność. Stan jego finansów nie był najlepszy, stąd to dość egzotyczne w kontekście jego cygańskiego, monachijskiego życia zatrudnienie na poczcie w nowo utworzonym Biurze Tłumaczeń, gdzie rozpoczął pracę 20 listopada z pensją płatną od początku miesiąca 69 . Posadę tę przygotował dla autora Confiteora wicedyrektor Wacław Dziabaszewski, który poznał go z pewnością przez Ryc. 6. Karta pocztowa z przedrukowanymi znaczkami. Fot. w: "Poczta i filatelistyka w Wielkopolsce", Poznań 1993. Przemysław Matusik 101 tikAidp$w4& V*tfctl«!tąt-rtr'u. *n. irjbJa UAtkkii TAtAj** A eay*MŁ4 lMU%W*4 "tli"H f i i» T' JjMn.e>>>4>>t V jY * j * *«? * * " * * * * -ł" TM Ż _» {......" "r l *"* · * r *" " z-'-"a?*" g 0*4'*. · A&/£*/fc. 'Ł*t**» * *A*ft