NASZA SZKOŁA ALEKSANDRA JANASZEK P o uzyskaniu przez Polskę niepodległości, w okresie międzywojennym, powstało w Poznaniu wiele prywatnych szkół powszechnych. Między innymi rozpoczęła działalność Prywatna Szkoła Powszechna Koedukacyjna pod wezwaniem św. Kazimierza. Początkiem szkoły były komplety organizowane przez Marię Rozmuską. Maria Rozmuską urodziła się w Krakowie w 1890 roku. Ojcem jej był Kazimierz Krotoski, historyk, nauczyciel gimnazjalny, a później organizator i dyrektor gimnazjum w Nowym Targu. Po przeniesieniu się licznej rodziny na Podhale Maria pozostała w Krakowie, by ukończyć seminarium nauczycielskie. W roku 1919 przyjechała z rodziną do Poznania i zamieszkała przy pi. Asnyka 4. Trudne, powojenne warunki życia i związana z tym konieczność uzupełnienia domowego budżetu sprawiły, że Maria podjęła decyzję o utworzenia kompletu dzieci rozpoczynających naukę szkolną. Pierwsza lekcja odbyła się w jej mieszkaniu w 1921 roku i wzięło w niej udział trzech uczniów. Komplety szybko rozwijały się, przybywało dzieci i zaszła konieczność zaangażowania do pomocy nauczycielek. W roku 1930 nadarzyła się okazja do wydzierżawienia od miasta Poznania obszernej wilii w ogrodzie przy ul. Śniadeckich 64, narożnik ul. Stolarskiej. W porozumieniu z właściwymi władzami szkolnymi i budowlanymi przeprowadzono prace, które miały na celu przystosowanie budynku do celów szkolnych. Przeniesienie szkoły nastąpiło latem 1930 roku, zatem rok szkolny 1930/31 uczniowie spędzili już w nowym budynku. Szkoła posiadała sześć klas, niektóre paralelne, zależnie od napływu uczniów. Liczba dzieci wahała się od 200 do 230. Klasy były niewielkie i liczyły 20-25 uczniów. Grono nauczycielskie składało się przeważnie z dziesięciu młodych, inteligentnych nauczycielek o miłej powierzchowności, na co Maria - ze względu na dzieci - zwracała szczególną uwagę. Warunkiem rozpoczęcia pracy nauczycielskiej w szkole powszechnej było ukończenie szkoły średniej, jednak 40 proc. grona nauczycielskiego w Prywatnej Szkole Powszechnej Koedukacyjnej pw. św. Kazimierza posiadało wyższe wy Aleksandra J anaszek kształcenie. Szkoła zresztą stwarzała warunki umożliwiające studiowanie na uniwersytecie bez przerywania pracy. Według zachowanych w kuratorium dokumentów w roku szkolnym 1934/35 grono nauczycielskie składało się z następujących osób: Maria Rozmuska - kierownik, Zofia Biegałówna, Leonarda Cichówna, Stefania Cieślińska, Jadwiga Deissenberg, Gabriela Herktówna, Zofia Kalawska - opieka nad ogrodem, Łucja Kotlińska, Tekla Krotoska, Teodora Sychowska, Krystyna Świtaiska i Natalia Tułasiewiczówna. W 1936 roku na wniosek Marii Rozmuskiej władze szkolne zatwierdziły na stanowisko kierowniczki szkoły jej siostrę Teklę Krotoska. Z początkiem stycznia 1938 roku nadano szkole - z inicjatywy inspektora szkolnego - uprawnienia publicznych szkół powszechnych. Do ogrodu i boiska szkolnego przylegały hale, które pozostały po Powszechnej Wystawie Krajowej i nie zostały dotychczas zagospodarowane przez władze miejskie. Maria postanowiła je wykorzystać na cele szkolne. Po uzyskaniu od miasta pozwolenia przeprowadziła odpowiednie prace adaptacyjne i około 1933 roku powstało pięć klas tzw. letnich, w których dzieci uczyły się w okresie wio. . . . sennym I wczesną JesIenIą. Oprócz nauczania zasadniczych przedmiotów według obowiązującego programu prowadzono również w szkole - w ramach wychowania społecznego - wielokierunkowe, nadobowiązkowe zajęcia dla uczniów. W celu zwiększenia więzi między uczniami i szkołą ufundowano sztandar szkolny. Na awersie wyhaftowany został napis: "BOGU I OJCZYŹNIE SŁUŻ" PRYWATNA SZKOŁA POWSZECHNA P. WEZ. ŚW. KAZIMIERZA W POZNANIU 1935, na rewersie natomiast wezwanie: "ŚW. KAZIMIERZU PATRONIE SZKOŁY MÓDL SIĘ ZA NAMI". Uroczyste poświęcenie sztandaru odbyło się w połowie czerwca 1935 roku. Pakt posiadania szkolnego sztandaru był wykorzystany w szerokim zakresie w pracy wychowawczej. Istniejący w szkole samorząd uczniowski przyjął jako kierunek pracy na rok szkolny 1934/35 sumienne przygotowanie każdego dziecka do służby sztandarowi i wierności jego hasłom. Jednocześnie samorząd uchwalił, by dzień poświęcenia sztandaru uczcić wydaniem pisemka ilustrującego życie szkolne - "Jednodniówki". W 1937 roku przypadła 15. rocznica istnienia szkoły. Uroczystość odbyła się w dniu patrona szkoły - 4 marca. Ze względu na brak odpowiedniej sali w budynku szkolnym wynajęto aulę w Gimnazjum im. Karola Marcinkowskiego. Zaproszono władze szkolne i miejskie, komitet rodzicielski, grono nauczycielskie i samorząd szkolny. Uczniowie przygotowali z tej szczególnej okazji kilka inscenizacji: przedstawienie "Nasz patron", żywy obraz "Św. Kazimierz wśród aniołów", a także widowisko "Taniec śnieżek". Szkoła św. Kazimierza działała w ramach przepisów obowiązujących dla prywatnych szkół powszechnych z uprawnieniami szkół publicznych i w konsekwencji podlegała inspektorowi szkolnemu. W Archiwum Państwowym w Poznaniu zachowały się niektóre dokumenty Kuratorium Okręgu Szkolnego w Poznaniu, między innymi pisma poinspekcyjne z wizytacji przeprowadzanych w szkole św. Kazimierza. Wynika z nich wysoka ocena pracy szkoły. W maju 1935 roku inspektor, dr Sperczyński, pisał: "u. osiągają wyniki pracy nieprze Ryc. 1. Front gmachu szkolnego z wejściem na boisko szkolneciętne. Wszędzie widać świadomą i celową pracę, przy czym wszelkie zabiegi wychowawcze dostosowuje się do poziomu umysłowego dzieci w danej klasie. Młodzież w tej szkole podlega istotnie świadomemu i pozytywnemu wpływowi wychowawczemu" . Wybuch II wojny światowej przerwał działalność szkoły, a podczas jednego z nalotów bomba zniszczyła doszczętnie siedzibę szkoły. Dzisiaj na jej miejscu, na miejscu letnich klas i boiska szkolnego znajduje się ogród należący do Szpitala Wojskowego nr 111. Wskutek wojennej tułaczki nauczyciele i uczniowie rozproszyli się po kraju i świecie. Niektórzy zginęli w wojennej zawierusze. Cijednak, którzy przeżyli wojnę, nie zapomnieli o swej szkole. Wędrówki po naszych klasach* Moje pierwsze dni w szkole Budynek szkolny, do którego miałam uczęszczać, był mi już od dawna znany. Często bowiem, odprowadzałam z mamusią, chodzącego już do szkoły brata. Czasem nawet z ciekawości wchodziłam do szkoły, oglądając zdaleka wysokie drzwi, prowadzące do klas. * Fragmenty wspomnień uczniów szkoły Św. Kazimierza pochodzą z wydanej 14 czerwca 1935 r. "Jednodniówki", która miała być "żywym echem uczuć, wywołanych doniosłością chwil historycznych (...) i wyrazem Waszych całorocznych przeżyć szkolnych", jak napisało Grono Nauczycielskie we Wstępie. Zachowano oryginalną pisownię i interpunkcję. Aleksandra Janaszek Wreszcie nadszedł dzień, w którym weszłam do szkoły już jako uczennica. Zaprowadzono mnie do I klasy i tam p. opiekunka wskazała mi miejsce w ławce. Klasa ta bardzo mi się podobała i dlatego też po chwili odzyskałam humor i dawną odwagę. Wkrótce zapoznałam się z koleżankami, które były bardzo miłe i wesołe. Po wesoło spędzonej przerwie, udałam się do klasy na lekcję religji, podczas której bliżej poznałam p. opiekunkę. Tak w dobrej nadziei, że mi się będzie w tej szkole dobrze powodziło, przepędziłam resztę lekcyj. Lecz niedługo trwały te przyjemne dni w szkole, gdyż zachorowałam i wyjechałam w góry. Lecz miłe wspomnienia tych pierwszych dni utkwiły w pamięci na zawsze. Jadwiga Kuglinówna Nasza klasa Po wakacjach gwiazdkowych dzieci zbierają się w szkole. W tej chwili mila i wesoła Iza Urbaniakówna, mistrz w walce narodów zwany "Kotem" odzywa się: - "Co porabiałaś?" Maryla Cioromska, lubiana przez wszystkich "Salamandra", odpowiada wesoło, jak się bawiła na wsi. Do gromadki dołączają się wkrótce inne dziewczynki: uśmiechnięty zawsze i wesoły "Balonik" - Marylka Machallanka, usłużna "Bielaska" - Krysia Zabrzeska i uprzejma, miła Oleńka Kałamajska. Wtem wesoły śmiech rozlega się przy drzwiach. Wpada Wigula Minczykowska nasza "Dzikuska". Wielka miłośniczka piesków i psich figlów. Za nią wychyla się głowa "Mysich Ogonków". Jest to Ola Adamczakówna. Nazywamy ją tak, bo ma krótkie i cienkie warkoczyki. Wesoło witają się z gromadką będącą już w klasie. Ale oto inne koleżanki. Wchodzi nasza prezeska - "Chińczyk" - Marychna Chojecka. N azwaliją tak chłopcy, bo nosiła kiedyś jeden warkocz z tyłu głowy. Obok niej kroczy uśmiechnięta "Siora" Jasia Konopińska, zagadana z najlepszą swą koleżanką Zosią Zembrzuską z przydomkiem - "Gadulska". Wnet też pojawia się nasza mała, kochana "Laleczka" Basia Witkowska z nieodstępną przyjaciółką "Traszką", czyli miłą Anią Kryzanówną. Czekamy jeszcze na naszą "Wiercicką', ale miłą Halinkę Tomaszewską i jasnowłosą, wesołą Krysię Szeliżankę. Oto i one, a z niemi idzie jeszcze świetna w walce narodów i lubiana Krysia Chmarzanka, a także nasza gosposia, najlepsza porządkowa Ala Łabendzińska z przydomkiem "Słoń", bo taki miała znaczek na zeszytach w pierwszej klasie. W drugim końcu klasy stoi gromadka chłopców. Dziewięciu ich tylko w naszej klasie, ale i tak dosyć dokazują. W tej chwili Witek Szmeja o czemś głośno rozprawia. Dziewczynki nazywają go "Żaba", chłopcy zaś mówią, że jest silny i dobrze biega. Pisze on też ładne opowiadania. Jednak w biegu wyprzedza go zawsze nasz "Piłat - Kusociński", Jurek Scha[ernichi. Obok nich stoi uprzejmy, wesoły "Miś - Piastun", Wojtuś Kasznica, który bardzo kocha swą siostrzyczkę z pierwszej klasy. Z uśmiechem zbliża się do nich Marys Nadolski zwany "Madeleon", najlepszy w ćwiczeniach cielesnych. Spokojnie wchodzi do klasy Tadzio Pasek, wielki przyrodnik i nieprzyjaciel dziewczynek. Za nim zaś wybiega wesoły urwis "Zosia" - Krzyś Minczykowski. Wreszcie zjawia się nasz Miecio "Plutek" - Pluciński i lubiany przez wszystkich Boguś Mizera "Zielona Krawatka" . Wesoło i gwarno w klasie, aż oto dzwonek przerywa nasze hałasy. KI. W a (opowiadanie zbiorowe) Ryc. 2. Lekcja gimnastyki na boisku szkolnym Nasze przydomki i ich powstanie Jak zwykle w każdej klasie i u nas są przydomki i przezwiska więcej lub mniej trafne. Według alfabetu spiszę je tutaj: Staś Afenda zwie się "dryblas", "Afencki" lub "żyrafa", z powodu wysokiego wzrostu; Zygmunt Bartlewicz - to nasz "mulek" albo "mulas" od imienia; Władek Doruchowski - "żydek" z powodujego ciekawości i gorliwości posuniętej do wścibstwa; Ryś Durkiewicz - "ocelot" od tego, że porywczy czasem jak egzotyczne zwierzęta amerykańskie; Garsteckiego nazywamy "żumuś", gdyż żuł bardzo dużo gumy; Andrzej Kasznica to "Gandhi", gdyż dawniej nosił okulary takie, jak Gandhi i wyglądał zupełnie jak wspomniany jegomość; Roman Kawczyński jest u nas "Krzepą" z powodu jego siły; Wojtek Kowalski zwie się "Rekrut Menażka" od tego, że do szkoły przyszedł ze zgoloną głowąjak żołnierz; nazywamy go też "Kluską" z powodujego tuszy; Sylwek Kozacki - "Koza" od nazwiska; Jerzego Lorenza wołamy "Balon" z powodu dobrego apetytu; Wicka Laskowskiego - "Łosoś" od nazwiska; Kornel Michałowski ma dużo przezwisk, a najważniejsze są "Michał" od nazwiska, "Neluches" od imienia (N el- Kornel), "śludek" z powodu śledziowatej chudości; Jędrek Pawlicki - to "Peja" z niewiadomego powodu; Bogdan Pluciński - "Pluta" lub "Plutas" od nazwiska; Zygmunt Podbiera zgodził się na zawołanie "fujara", bo czasem bywa roztargniony; Marcel Połczyński ma przydomek "Poła" od nazwiska; Sawic, ki "Pioron", gdyż pochodzi ze Sląska, lub "Sawika" od nazwiska; Oleś Schaffernicht - "Miki" lub "Myszka", bo zręczny w ruchach; Kazio Schwarz - "Wajs" Aleksandra J anaszek Ryc. 3. Klasy letnie szkoły (u wejścia p. Cichówna z ki. V) (weiss - z niem.) jako odwrotność do "Schwarz" lub "Śmieciarz", gdyż lubi zbierać różne niepotrzebne rzeczy, przerabiając je na użyteczne; Stacha Skarbińskiego nazywamy "Sensio" lub "Galicja", gdyż pochodzi ze Lwowa. Stach Wendland to nasz "Dusik" od nazwiska (Wendland - Wendusik - Dusik); wreszcie ostatni z nas Krzyś Znamierowski ma przydomek "Kolumba". Oto galerja naszych przydomków. Kornel Michałowski, kl. VI b Och! Z Pani Herktówny znany geometra: Gdy kogoś zapyta, ten dostaje "pietra". Jędrek Kasznica, kl. VI b Klasy letnie Już dosyć dawno Pani powiedziała nam o letnich klasach. Czekałyśmy z niecierpliwością i radością dnia, w którym zaczniemy lekcje na powietrzu. I wreszcie nadszedł ten dzień. Pobiegłyśmy obejrzeć klasy, które są bardzo ładne. Są one koloru tęczowego: żółta, pomarańczowa, seledynowa, liliowa i niebieska. Razemjest klas 5. Marzyłyśmy o klasie seledynowej. Jednak lekcje mamy w klasie liliowej. Raz Pani chciała zrobić nam przyjemność i miałyśmy lekcję w klasie seledynowej. Lecz potem już nie upominałyśmy się o nią, gdyż jest za mała dla tylu dziewczynek. Teraz codziennie mamy 2 lekcje na powietrzu. Jakaż to przyjemność! K Rejmanówna, ki. VI a