ŚLADAMI WALTERÓW NA ŁAZARZU ANDRZEJ NIZIOŁEK I edn ą z rodzin bamberskich, których losy nierozłącznie związały się z Poznaniem - szczególnie zaś z Łazarzem, wioską, potem dzielnicą miasta - była rodzina alterów*. Jej potomkowie do dziś Ż)ją w Poznaniu, jednak są to linie rodziny po kądzieli. Jedynych męskich potomków Walterów znajdziemy najbliżej na Pomorzu, najdalej aż w Ameryce. Ale też niełatwe były losy kolejnych pokoleń tej rodziny. Na początku byli Jan "Stary" i Małgorzata "Stara" Walterowie prawdopodobnie nie przybyli do Poznańskiego z pierwszą grupą osadników z Bambergu w 1719 roku, lecz z którąś z następnych. Choć Barbara Adamiak - nauczycielka matematyki i "Walterówna", która sporo czasu spędziła w archiwach, poszukując rodzinnych korzeni - ma jeszcze inną, własną teorię: mówi, że być może Walterowie osiedlili się w Poznańskiem nie po 1719, ale kilkanaście lat przed tym rokiem. - Mówi się, że Bambrzy przyszli pod Poznań za kontraktem miejskim, ale ja będę się upierała, że również za kontraktem kościelnym, od karmelitów trzewiczkowych - opowiada ze swadą. - Myślę, że kontakty między Poznaniem a Bambergiem musiały istnieć jeszcze przed 1719 rokiem, bo po raz pierwszy nazwisko Walther występuje w 1700 roku w Obrzycy, w wiosce znajdującej się kiedyś mniej więcej tam, gdzie dziś stacja pogotowia ratunkowego na Ratajach. W 1700 roku zamieszkiwały ją 54 dusze, przeważnie, jak podają księgi, "ludzie niemieccy" naszej wiary, o typowo bamberskich nazwiskach: Frankenberger czy właśnie Walther. Obrzyca należała do karmelitów trzewiczkowych, którzy mieli także młyny, prawo do połowu ryb na Warcie czy majątki na Głuszynie. Szukając informacji * Joannes Walter występuje na Łazarzu w 1838 roku, kiedy został wybrany na sołtysa, figuruje także jako gospodarz w spisie mieszkańców sporządzonym w 1846 r. Można przypuszczać, że był synem Joannesa Waltera ur. w 1764 r., zm. w 1832 r. i Anny Foglem (vel Vogel), a bratem Jakuba ur. 1809, zm. 1854. APP, Akta gmin przyłączonych 142 [Red]. o rodzinie, Barbara Adamiak dotarła do archiwum karmelitów w Krakowie, gdzie - po wyrzuceniu zakonu z Poznania przez Prusaków - znalazły się księgi ich poznańskiego klasztoru. - Karmelici trzewiczkowi mieli swoją prowincję w Bambergu i kto wie, czy zanim rajcy poznańscy nie zaprosili osadników, drogą kościelną nie rozniosło się, że Poznań jest atrakcyjny i potrzebuje ludzi? - zastanawia się Barbara Adamiak. Ale jak tego pierwszego Walthera z Obrzycy umiejscowić w drzewie genealogicznym rodziny - nie wie. Potem długo, długo nazwiska Walther w księgach nie ma, aż 30 maja 1753 r. pojawia się na Winiarach. To pierwszy pewny zapis o rodzinie Walterów. - Ale początek nie jest w pełni udokumentowany, bo księgi parafii św. Wojciecha, do której Winiary należały, spaliły się - narzeka Barbara Adamiak. - Wiadomo tylko, że mieszkali tam wtedy Jan" Stary" i Małgorzata" Stara" - jak tych pierwszych znanych nam Walterów nazywamy w domu. N astępny ślad obecności rodziny pochodzi znów z Obrzycy. Żyło w niej małżeństwo Jan Walther (1764-1832) - nazwijmy go tu Janem I - i Marianna (w innej wersji Anna Maria, 1768-1832) z domu Foglern. Niewiele o nich wiadomo, tyle tylko, że pobrali się 13 września 1788 r. Jan I mógł być synem Jana i Małgorzaty "Starych", ale Barbara Adamiak nie znalazła żadnego dokumentu potwierdzającego tę tezę. Wiadomo o nichjeszcze jedno - oboje zmarli tego samego dnia, 12 stycznia 1832 r. - on rano, ona wieczorem - na cholerę na Łazarzu. Ich synem był Jakub (urodził się 21 listopada 1809 r., zmarł 8 października 1854 r.), "scultetus", czyli sołtys na Głuszynie. - Jakub prawdopodobnie wżenił się tam w gospodarstwo - twierdzi pani Barbara. I pokazuje akt jego ślubu, zawartego w parafii św. Jakuba w Głuszynie z Katarzyną Demell (ochrzczoną 21 grudnia 1806 r., zmarłą 4 grudnia 1860 r.), dziewczyną z Wiórka. Pobrali się 22 stycznia 1827 r., w akcie ślubu zostało napisane: "Jakub Walther juvenis, catholicus de villa Obrzyca". Między tymi dokumentami, wskazującymi, że wiodło im się dobrze, a następnymi, mówiącymi o ich śmierci - obojga w hospicjum sióstr miłosierdzia należącym do parafii św. Marcina - jest biała plama kryjącajakieś nieszczęście. Oto niepośledni chłopi umierają jedno po drugim w domu dla ubogich. -J ak to się stało, że niegdysiejszy sołtys, a więc zapewne bogaty gospodarz, umiera w nędzy? - pyta Barbara Adamiak. Jakub i Katarzyna mieli szóstkę dzieci, z których piątka umarła w dzieciństwie. Przy życiu został jedynie najmłodszy syn Józef. W świadectwie ślubu Jakuba nazwisko Walther jest jeszcze pisane przez "h". U jego potomków owa literka znika. Polacy, księża i urzędnicy, zapisując nazwisko, nie słyszeli jej. Odtąd Waltherowie sąjuż Walterami. Józef I, czyli mądry chłopak - W naszej rodzinie bardzo często powtarzają się imiona Józef i Jan. Żeby ich nie pomylić, dodajemy im określenia: "pierwszy", "drugi" - opowiada pani Barbara. - Józef Walter - Józef I - t o także pierwszy z naszych przodków, o którym wiadomo już trochę więcej. Urodził się 16 grudnia 1827 r. w Wiórku, zmarł w 1883. Prawdopodobnie wchodził w dorosłe życie bardzo biedny. Był robotnikiem murarzem. 7 lutego 1853 r. Andrzej Niziołekożenił się z Agnieszką Pytlak - albo Pitlak, bo jej nazwisko w dokumentach jest zapisane w dwóch formach - która miała gospodarstwo na Łazarzu, pod numerem 5, potem 8. - Mądry chłopak, po co mu dziewczyna biedna? - pyta Barbara Adamiak. - Inna sprawa, że Agnieszka była panną z dzieckiem. Wszystko więc jest jasne. Z przekazów rodzinnych Walterów wynika, że pola Agnieszki i Józefa I ciągnęły się wzdłuż dzisiejszej ul. Kanałowej i dochodziły do ul. Niegolewskich. Józef i Agnieszka mieli dziewięcioro dzieci. Pierwsza była Barbara, urodziła się w roku 1853, umarła niecały rok później. W dzieciństwie lub młodości zmarli także Antoni, Magdalena, Florian ijeszcze jedna Magdalena. Drugi z rodzeństwa Wojciech (7 marca 1855 - 20 marca 1884), jako naj starszy syn odziedziczył po ojcu gospodarstwo na Łazarzu. Miał żonę Michalinę, a z nią pięcioro dzieci: Barbarę , Weronikę, Jadwigę, Jana i Marię . Wojciech zginął tragicznie podczas pracy w polu - konie się spłoszyły i poniosły. Najważniejsi dla dalszych dziejów rodziny Walterów okazali się jednak trzej bracia: Andrzej, który zmarł młodo, oraz Jan i Józef, którzy dali własne linie Walterów. Jan II, czyli restauracja i inflacja - Jan Walter (24 maja 1859 - 25 grudnia 1904), młodszy brat Andrzeja i starszy Józefa, to mój dziadek - mówi Danuta Jeżyk, jak przodkowie mieszkająca na poznańskim Łazarzu. - Ożenił się z Ewą Gensler z Jeżyc, też pochodzącą z Bambrów. Byli skromnymi ludźmi. Ryc. 1. Jan Walter, syn Józefa i Agnieszki z d. Pytlak Ich nieruchomość ciągnęła się od dzisiejszej ul. Głogowskiej w dół ul. Niegolewskich do Rynku Łazarskiego. Wpierw w ogrodzie stała willa, potem od ulicy Jan wybudował kamienicę, a w podwórzu umieścił stajnię, powozownię oraz rozlewnię win i likierów. W kamienicy przy Marszałka Focha 81 urządził restaurację, w której była m.in. sala bilardowa oraz sala wynajmowana na różne okazje - często robili sobie tam zabawy wojskowi. Miał jeszcze duży, ładny ogród przy ul. Krauthofera, który potem sprzedał i na miejscu którego po II wojnie światowej wybudowano kino Skala - już nie istniejące. Jako bogaci mieszczanie i ludzie bardzo religijni, Jan i Ewa Walter partycypowali w budowie kościoła pw. Matki Boskiej Bolesnej, zbudowanego przez Bambrów na początku naszego stulecia byli współfundatorami Piety w ołtarzu głównym. Ryc. 2. Ewa z Genslerow, żona Jana Waltern I: .'MI« }I · j4 .» :ffilm!ii I " , , , t I i I i ! Andrzej Niziołek I Ryc. 4. Dzieci Jana Waltera - I Zofia, Stanisława i Kazimierz - Dziadek zmarł na serce w pierwsze święto Bożego Narodzenia 1904 roku - wspomina pani Danuta. - Opowiadała mi ciocia Stanisława, że w kondukcie pogrzebowym szło bardzo wiele różnych stowarzyszeń ze sztandarami. Kiedy przód konduktu dochodził do miejsca, gdzie dziś jest Dworzec Zachodni, trumny ponoć jeszcze nie wyprowadzono z domu. Jan i Ewa mieli dziesięcioro dzieci. Pięcioro (Andrzej, Wiktoria, Maria, Aniela i Stanisław) zmarło w wieku dziecięcym, pięcioro (Józef: Zofia, Jan, Kazimierz i Stanisława) wyrosło, ale młodo umierali - rodzina była "sercowa". - Po śmierci dziadka babcia Ewa została z pięciorgiem dzieci - najstarszy Józefmiał 18 lat i został zabrany do wojska - opowiada Danuta Jeżyk. - Babcia wystarała się jednak o jego zwolnienie: rodzina była duża, bez ojca, ktoś musiał poprowadzić restaurację po dziadku. Po I wojnie światowej Walterowie borykali się z prowadzeniem frrmy i restauracji, więc rodzina namówiła Ewę do sprzedaży kamienicy. - Był dobry kupiec, pan Heinrich, dzieci doradzały: kupimy coś innego, przy bocznej ulicy,i babcia sprzedała - relacjonuje pani Danuta. - Ale przyszła niesamowita inflacja i pieniądze straciły wszelką wartość. Do dzisiaj zostały nam te papierki w domu. - To był wielki cios dla rodziny - wspomina Danuta Jeżyk. - Na szczęście w akcie sprzedaży była klauzula, że Ewa Walter może pozostać w mieszkaniu, które zajmuje, aż do śmierci. Babcia zmarła w 1937 roku, moi rodzice z dziećmi mieszkali tam jeszcze do 1939 - tuż przed wojną przeprowadziliśmy się na ul. Niegolewskich 11. Ja mieszkam tu do dzisiaj. , Jan i Ewa Walterowie mieli grobowiec na cmentarzu Swiętomarcińskim przy ul. Bukowskiej. Kiedy w czasie wojny Niemcy likwidowali cmentarz, przenieśli ciała na cmentarz przy ul. Samotnej na Swierczewie. - Babcia była Bamberką z krwi i kości. Całe życie chodziła po bambersku i w bamberskim stroju została pochowana - mówi Danuta Jeżyk. Józef II, czyli Oko Opatrzności Józef Walter (1 grudnia 1860 -12 lutego 1917) był najmłodszym z żyjących synem Józefa I, bratem Jana II i Andrzeja. Przez lata był budowlańcem, murarzem. To on wybudował - sam także pracując - stojącą do dziś koło kościoła pw. Matki Boskiej Bolesnej wysoką kamienicę z żółto-pomarańczowej cegły z Okiem Opatrzności i inicjałami JW umieszczonymi na szczycie. Potem jednak sprzedał ten dom proboszczowi parafii i przeprowadził się z rodziną do śródmieścia, gdzie przy ul. Szkolnej otworzył restaurację. Józef ożenił się z Teofilą Kahl (26 marca 1869 - 2 kwietnia 1957). Mieli trzy córki i dwóch synów. Pierwszym był Jan (16 czerwca 1894 - 20 maja 1971) - nazwijmy Ryc. 5. Portyk kamienicy Józefa Waltera przy ul. Głogowskiej 95 Andrzej Niziołek Ryc. 6. Józef Walter z żoną Teofilą Kahl i dziećmigo Janem ID - powstaniec wielkopolski, który po I woj, nie przeniósł się na Sląsk i tam mieszkał. Ożenił się z Zofią W ojtasik, mieli córkę Krystynę. Druga z rodzeństwa, Stanisława, wyszła za mąż za Piotra Małeckiego. Mieszkali w Poznaniu, mieli dwoje dzieci: Marię i Henryka. Stefania wyszła za Romana Smolińskiego - małżeństwo było bezdzietne. Agnieszka Walter (18 stycznia 1898 - 15 sierpnia 1979) wydana za Adama Sobieralskiego miała dwie córki, Janinę i Barbarę, zaś najmłodszy Czesław Walter (17 lipca 1904 - 22 lutego 1945), kawaler, miał przed wojną dużą, ładną restaurację na Starym Mieście. Rodzina sprzedała restaurację przy Szkolnej, Czesław dołożył ze swoich pieniędzy i kupił restaurację oraz duże mieszkanie przy ul. Wielkiej. Ale nie miał szczęścia - w 1945 roku, podczas walk o Poznań został wyciągnięty przez Rosjan ze schro nu. Miał zdobywać Cytadelę i zginął. - Czyli z linii Józefa II nie ma żadnego męskiego potomka Walterów - mówi Danuta Jeżyk. Andrzej, czyli dobre serce Andrzej Walter (10 października 1857 - 1890) był synem Józefa I, bratem Jana II i Józefa II. Jest kluczową postacią dla dziejów rodziny Walterów: konflikt, jaki kiedyś poróżnił trzech braci, spowodował, że przez ponad 100 lat żadnemu z potomków Andrzeja, Jana czy Józefa nie przyszło nawet do głowy szukać ze sobą kontaktu. Choć o całej sprawie wśród potomków Andrzeja z jednej strony oraz Jana i Józefa z drugiej - pamiętano. Co było przyczyną tak długotrwałego skłócenia rodziny? Andrzej był merkatorem, murarzem z Górczyna - jednocześnie jednak chciał mieć gospodarstwo. Dostał więc od matki spłatę "ojcowizny" i kupił ziemię na Wildzie w ramach licytacji - na "supaście", jak mówiono - przy dzisiejszej ul. Różanej. Ożenił się z Józefą Szajek (11 marca 1855 -1924), która nie była Bam Sladami Walterów na Łazarzuberka. - Ale był nierozsądny, za dobre serce miał, podpisywał cudze weksle i stracił to gospodarstwo - opowiada jego prawnuczka Barbara Adamiak. - W rodzinie został przekaz, że Andrzej pozostał sam w kłopotach, że bracia mu nie pomogli. Prosił ich o pożyczkę, której oni mu nie udzielili. Dlaczego? Domyślam się, że to były młode chłopaki, skąd mieli mieć duże pieniądze? Wkrótce potem Andrzej umarł. Prawdopodobnie nie przeżył bankructwa, był przecież jeszcze młody. I tak na stratę majątku nałożyła się śmierć - to wielka tragedia. - W dniu pogrzebu - opowiada dalej Barbara Adamiak - Jan i Józef przyszli z orkiestrą - bo tak chowano Bambrów, z pompą, żeby wszyscy widzieli. Ale wówczas żona Andrzeja, Józefa, kobieta energiczna, wyrzuciła ich ze swojego domu, nie pozwoliła wziąć udziału w ceremonii. Została sama, bez źródeł utrzymania - kobiety wówczas nie pracowały - z dwójką małych dzieci do wyżywienia: dwuletnią Balbiną i półroczną Anielą. Od tego nieszczęścia Walterowie po Andrzeju przez ponad sto lat nie mieli żadnego kontaktu z Walterami po Józefie i Janie. - Ja i moje rodzeństwo wiedzieliśmy o istnieniu gałęzi Walterów wywodzącej się od Andrzeja, ale nie znaliśmy przyczyny konfliktu między dziadkami - opowiada Danuta Jeżyk. - Nasza mama pewno znała tę historię, ale umarła, kiedy byliśmy jeszcze dziećmi. Nie zdążyła nam przekazać. Więc kiedy podrośliśmy, zastanawialiśmy się, dlaczego nie mamy kontaktu z tą drugą linią Walterów? Spotykaliśmy się z kuzynkami z rodziny Józefa I, ale nie z potomkami Andrzeja. - Po śmierci Andrzeja prababcia Józefa wróciła na Górczyn, skąd oboje się wywodzili. Była bardzo wierząca, codziennie rano o piątej chodziła pieszo na mszę do kościoła św. Marcina i z powrotem, mimo że miała w domu małe dzieci. Szyła i tym zarabiała na życie - opowiada Barbara Adamiak. - Była ładną kobietą, miała twardy charakter, nic więc dziwnego, że w 1898 roku po drugi raz wyszła za mąż, za Wincentego Kujawę, kolejarza. Jakiś czas mieszkali w Kolonii, bo jego jako kolejarza przenosili, dobrze im się wiodło. Józefa miała jeszcze troje dzieci - Antoniego, który wyrósł i Rozalę oraz Józefa, którzy zmarli w dzieciństwie. - Może do rozmów i wyjaśnień z braćmi Andrzeja nie doszło, nigdy nie mogło dojść przez twardy charakter Józefy? Może Jan i Józef czuli jakąś winę wobec Andrzeja, mieli wyrzuty sumienia? - zastanawia się pani Barbara. - Pewnie dlatego pamięć o konflikcie przechowała się żywa u potomków wszystkich trzech braci. Aniela, czyli schowek pod śliwą Andrzej i Józefa nie mieli syna. Nazwisko nie zachowało się - ale z pokolenia na pokolenie była przekazywana świadomość przynależności do rodziny Walterów. Ich starsza córka Balbina (26 luty 1886 - 16 czerwca 1957) wyszła za mąż za Franciszka Krauzego - przed wojną woźnego w dzisiejszym VIII Liceum przy ul. Głogowskiej - i miała pięcioro dzieci: Mariana, który jako chłopiec utopił się w Warcie, Wiktora, który mając dwa lata wypadł z okna i zginął, oraz Anielę, Celinę i Irenę, które Ż)ją w Poznaniu. Bardziej widoczną postacią w tej linii rodziny jest jej siostra Aniela - nazywana w rodzinie Angeliką (2 grudnia 1889 - 10 czerwca 1961). - Babcia nie znała ojca, była dzieckiem, jak zmarł, nie znała też stryjów - mówi Barbara Adamiak. - Ale Andrzej Niziołekto ona jedyna spotkała się po tamtym nieszczęściu z jednym z braci Andrzeja, z Janem. Tylko ona. Choć spotkali się jako obcy ludzie. Była dziewczynką i któregoś dnia pasła kozę na cudzej łące, kiedy nadszedł właściciel. Spytał się, kogo jest, a kiedy usłyszał nazwisko, pozwolił jej paść kozę dalej. Może ją rozpoznał? Angelika wróciła do domu i opowiedziała zdarzenie mamie, a kiedy opisała mężczyznę, wyszło, że to musiał być Jan. Aniela wyszła za mąż za Jana Barglińskiego z Krotoszyna (26 lutego 1886 - 3 września 1960), który pracował na poczcie, przy paczkach w magazynie, i walczył w powstaniu wielkopolskim. Mieszkali na Łazarzu przy ul. Loretańskiej, po wojnie Hibnera. Mieli trzy córki: Jadwigę, Marię i Krystynę. - Byli zgodnym małżeństwem, ojciec zawsze podkradał mamie pączki - opowiada córka Krystyna Adamiak. - Mieli przy domu ogród, ojciec znał się na szczepieniu agrestu, wiosną i latem przekupki z Rynku Łazarskiego przychodziły do mamy kupować warzywa i owoce. Nikt nie zrobił tak szablu z "feferkiem" ani nie ugotował zupy na słodko-kwaśno z tegoż warzywa, jak ona. Ta zupa to był rarytas rodzinny, jej królewskie danie. Nauczyła przepisu wszystkie córki. - Angelika to przykład kobiety bardzo zaradnej i mądrej, pracowitej i pogodnej. Wspólnie z mężem Janem kupili przed wojną ziemię na Junikowie, na której my, jej wnuki, pobudowaliśmy po wojnie swoje domy - mówi pani Barbara. - Miała dobre serce. Kiedy Rosjanie zdobywali Cytadelę, do dziadków trafił siedemnastoletni chłopak Wania, żołnierz Armii Czerwonej, adiutant jakiegoś lejtnanta. Pokazał woreczek mąki i poprosił, żeby babcia zrobiła z niej coś do jedzenia. Przychodził kilka razy: Angelika za każdym razem piekła bułki dla niego i jego dowódców i bardzo go polubiła. Chłopak siedział w kuchni, opowiadał babci o sobie i o tęsknocie za matką, której, jak mówił, nie widział trzy lata. Kiedyś wyszedł, miał wrócić, ale już nie wrócił. Babcia przypuszczała, że zginął. Kiedy w 1939 wybuchła wojna i do Poznania przyszli Niemcy, pod śliwką w ogrodzie, w żelaznym pudełku, Aniela zakopała powstańczą legitymację męża i order - hitlerowcy przecież rozstrzeliwali powstańców. Potem zmienili zdanie, papiery wykopali i spalili. - I na szczęście, bo w 1940 roku ogród zabrali Niemcy - gospodarował na nim niejaki Paul Zikelbain, który wykarczował drzewa i urządził na miejscu ogrodu plac firmy budowlanej. Gdyby znalazł dokumenty, dziadek by zginął. Aniela, jak wielu Bambrów, była namawiana przez Niemców do podpisania volkslisty. Nigdy tego nie zrobiła. W efekcie w styczniu 1942 roku Barglińskich wyrzucono także z ich domu - następne kilka lat przemieszkali w kamienicy przy ówczesnej ul. Kopczyńskiego, dziś Dmowskiego. Na Loretańską powrócili dopiero w 1947 roku, bo podczas wyzwalania miasta w 1945 najpierw dom i plac zajęli na swoją siedzibę i stajnie żołnierze z polskich dywizji idących na Berlin, po nich zaś przyszli krasnoarmiejcy, którzy zajmowali dom jeszcze przez dwa lata. Józef III, czyli emigracja dzieci Najstarszy syn Jana II Józef (2 marca 1886 - 5 grudnia 1926), walczył w wojsku pruskim podczas I wojny światowej. Ożenił się z Marią Binert, której rodzice przed I wojną światową prowadzili hotel Victoria na Szelągu. Zmarł w 1926 roku, mając zaledwie 40 lat, w Lesznie, dokąd pojechał w odwiedziny do swojego brata Jana - nazwijmy go Janem IV. Jan (25 września 1895 - 7 lutego 1937) był z zawodu spedytorem. Ożenił się z Niemką z Leszna, tam mieszkał i prowadził firmę. Zmarł mając zaledwie 41 lat. Jego jedyna córka Ewa (urodzona w 1926 roku) mieszka od lat w Niemczech. - Nie mamy z nią kontaktu. Czy jeszcze żyje? - zastanawia się Danuta Jeżyk. Ale wracajmy do Józefa III. On i Maria mieli dwóch synów: Henryka i Jerzego. Po śmierci męża Maria wyszła powtórnie za mąż. Ojczym bardziej akcepto Andrzej Niziołek wał Jerzego aniżeli Henryka (6 lipca 1914 - 16 grudnia 1972), dlatego, choć rodzina mieszkała w Poznaniu, przy Rynku Łazarskim, Henryk chodził do Gimna, zjum im. Wybickiego w Sremie, a mieszkał w bursie. - Henryk był najstarszym bratankiem, kochanym przez wszystkie nasze ciocie - wspomina Danuta Jeżyk. - Od dzieciństwa bardzo aktywnie udzielał się społecznie. Zawsze mu się chciało. Podczas studiów na Uniwersytecie Poznańskim - skończył Wydział Prawno-Ekonomiczny - był jednym z organizatorów i prezesów Akademickiego Koła , Sremian. Po wojnie został dyrektorem Muzeum Miejskiego im. Jana Kasprowicza w Inowrocławiu - skończył potem zaocznie historię sztuki - gdzie gromadził zbiory historyczne ziemi kujawskiej. Henryk ożenił się z Ksenią Ośmiałowską, córką bogatego aptekarza w Inowrocławiu. Mieli córkę Krystynę (urodzoną w maju 1951 roku), która wyszła za Tomasza Starskiego i przed stanem wojennym wyemigrowała do Australii. Młodszy syn Józefa Jerzy (1923-1992), działał aktywnie podczas okupacji w Armii Krajowej - wywieziony do Generalnej Guberni wojnę spędził w okolicach Lubartowa. Uciekł przed nadciągającą z frontem wschodnim Armią Czerwoną i pod koniec wojny znalazł się po alianckiej stronie podzielonej Europy. Początkowo mieszkał w Anglii, ale szybko wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Tam ożenił się z Polką: mieli dwóch synów, Marka i Krzysztofa, którzy mieszkają w Chicago - to odgałęzienie amerykańskie Walterów. - Nie mam z nimi kontaktu - opowiada pani Danuta. - Póki żył Jerzy, to wpadał do kraju, odwiedzał rodzinę - choć nigdy nie miał wiele czasu, załatwiał jakieś sprawy, a to z Pendereckim, a to ze Stuligroszem. Co robił zawodowo - nie wiem. Zofia, czyli wojenna gehenna - Zofia (21 kwietnia 1893 - 6 października 1941), córka Jana II, była moją mamą - mówi Danuta Jeżyk. W 1922 roku wyszła za mąż za Kazimierza Piaseckiego (3 listopada 1890 - 12 maja 1940), powstańca wielkopolskiego, oficera Wojska Polskiego służącego w różnych jednostkach - tuż przed wojną w DOK VII, czyli poznańskiej intendenturze. Zofia urodziła pięcioro dzieci: Włodzimierz zmarł w niemowlęctwie, do dziś w Poznaniu Ż)ją Halina, Alfred, Danuta i Barbara. - W 1939 roku ojciec dostał skierowanie na Wschód, na zaplecze - opowiada pani Danuta. - Wybuchła wojna, został wzięty do niewoli przez Sowietów i internowany w Starobielsku. Dalsze koleje jego losu są oczywiste - zginął w Charkowie w 1940 roku. Zofia zmarła w 1941 roku na serce, nie wiedząc, co stało się zjej mężem. Miała 48 lat. Dziećmi do końca wojny opiekowała się Weronika Gensler, rodzona siostra Ewy, żony Jana II. - Ciocia Weronika mieszkała z nami przed wojną, przeszła z mamą całą gehennę wojenną, a po jej śmierci zaopiekowała się nami, była najbliższą nam osobą - opowiada Danuta Jeżyk. Kazimierz, czyli tysiące kilometrów pieszo Kazimierz (5 maja 1898 -16 listopada 1968), młodszy brat ZofIi, był z zawodu drogistą (pracował w drogerii). Jego losy to jedna z tych nieprawdopodobnych, ale prawdziwych historii typowych dla XX wieku. Brał udział w powstaniu wielkopolskim, potem jako ochotnik w wojnie bolszewickiej. W 1920 roku dostał się do niewoli i został wywieziony przez bolszewików do obozu w Murmańsku. Dla rodziny, próbującej dowiedzieć się czegoś o jego losie, przepadł od tego czasu jak kamień w wodę. W 1922 roku, po długotrwałych próbach zdobycia jakichś informacji, matka i rodzeństwo uznali go za zmarłego i zamówili mszę żałobną za jego duszę w kościele Matki Boskiej Bolesnej, przy ołtarzu św. Kazimierza. Msza się odbyła w marcu. A w czerwcu Kazimierz wrócił. - Wrócił tuż przed ślubem mojej mamy - mówi Danuta Jeżyk. - W 1921 roku udało mu się uciec z niewoli z jeszcze jednym kolegą. Szli do domów, do Polski kilka tysięcy kilometrów, częściowo pieszo, częściowo podjeżdżając czym się dało. Jego bracia, którzy nie przeżyli takiej poniewierki, zmarli młodo na serce. Kazimierz przeżył ich o wiele lat, jeszcze przed wojną ożenił się z Wiktorią Pieczyńską (1903 - zmarła na początku lat 80.) z Małopolski, nauczycielką. W marcu 1940 roku wysiedlony z rodziną do Generalnej Guberni, wrócił do Poznania zimą 1945 roku. - Tuż przed świętami Bożego Narodzenia wujek Kazimierz znów zapukał do drzwi - opowiada pani Danuta. - Wrócił z żoną i maleńkim synem Andrzejem. Ale wujostwo nie mieli gdzie zamieszkać w Poznaniu, zdecydowali się więc wyjechać na Pomorze. Wujek zmienił zawód, kilka lat pracował na jakiejś fermie drobiarskiej koło Stargardu Szczecińskiego. Ale wówczas był już inwalidą, jeździł na wózku. Andrzej Walter (urodzony w 1945 roku), syn Kazimierza, jest nauczycielem, mieszka w Stargardzie Szczecińskim. Ma dwóch synów: Artura i Dariusza. -1 tylu męskich potomków Walterów pozostało: dwóch w Ameryce ijeden z synami na Pomorzu - konkluduje Danuta Jeżyk. Stanisława, czyli druga mama Piątym i najmłodszym z dzieci Jana II i Ewy Gensler była Stanisława (6 marca 1900 - 24 kwietnia 1982). Żyła najdłużej z rodzeństwa. Skończyła w Poznaniu pensję dla panien i wyszła za mąż za Kazimierza Szaroletę z Kórnika - zamożnego prokurenta prywatnej firmy węglowej Szafarkiewicz i Mencel. Małżeństwo było jednak bezdzietne. - Ciocia, uosobienie dobroci, była z natury człowiekiem energicznym, ale bardzo sprawiedliwym - ocenia po latach Danuta Jeżyk. - To ona i jej mąż zaopiekowali się nami, dziećmi Zofii, po naszym powrocie do Poznania w 1945 roku. Znaleźliśmy w nich drugich rodziców, a oni w nas swoje dzieci. Weronika Gensler, czyli Walterówna z wyboru Weronika (27 stycznia 1873 - 31 sierpnia 1960) - jeśli patrzeć tylko na więzy krwi - właściwie nie należy do Walterów, ale jej losy nierozłącznie splotły się z losami tej rodziny. To była także jej rodzina. Była młodszą siostrą Ewy Gensler - było między nimi 12 lat różnicy - i tak bardzo ją kochała, że kiedy Ewa mając 21 lat wychodziła za mąż, to Weronika płakała. Płakała za siostrą tak mocno, że w końcu rodzice obu zgodzili się, żeby Weronika poszła spod ich opieki pod opiekę starszej siostry. -1 od tego momen - 1764, 9N. Łazarz 00 112.1.1832 x Anna Foglem (v. Vogel) -1768, Wildo 112.1.1832 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 1 tarianna Katarzyna Piotr Małgorzata Katarzyna Jan Elżbieta Józef Józef Katarzyna Jakub Jakub Józef 1.2.1789 ))30.10.1792 - 28.6.1794 -26.12.1796 - 3.9. 1798 - 5.9.1800 -9.1.1803 -24.6.1804 -9.6.1805 -1806 -29.7.1808 - 21 . 11. 1809 -27.5.1812 114.7.1827 x Piotr Pawet 15.10.1857 131.8.1808 18.10.1854 122.9.1812 Schneider x Katarzyna Demell -21.12.1806 4.12.1860 1 1 1 1 r- > Józef (1) Katarzyna Marianna Małgorzata Marianna Wojciech 3 -16.12.1827 -31.3.1834 -25.8.1836 - 1840 -15.12.1837 -21.8.1845 113.7.1883 123.7.1844 127.1.1837 113.10.1843 120.7.1840 13.10.1846 x Agnieszka Py- N tlak , ro 1 1 1 1 1 1 1 Barbara Wojciech Andrzej Jan (II) Józef (II) Florian Antoni Magdalena - 23.11. 1853 -7.3.1855 -10.10.1857 - 24.5.1859 -1.12.1860 -13.2.1862 -1.5.1863 -16.5.1865 110.5.1854 120.3.1884 11890 125.12.1904 112.2.1917 t 9.9.1865 t 21.5.1863 121.7.1866 x Józefa Szajek x EWa Gensler x Teofila Kahl -11.3.1855 -5.9.1861 -26.3.1869 tl ))24 128.0 .1937 12.4.1957 1 1 1 1 1 1 1 1 Balbina Józef kg elika Jan (III) Stanisławo Agnieszka Stefania Czesław -26.2.1886 -11.3.1888 - 2 .12.1889 - 16.6.1894 . -18.1.1898 . -17.7.1904 116.6.1957 111 . 11 . 1888 110.6.1961 t 20.5.1971 t 115.8.1979 t 122.2.1945 x Jan Bargliński x Zofia Wojtasik x Piotr Mołecki x Adam Sobierol- x Roman Smoliń- (kawaler, zginą) -26.2.1886 - 17.4.1909 . na Cytadeli) 13.9.1960 126.12.1973 t -8.10.1891 . 123.8.1935 t (bezdzietni) Maria tyna Maria He f\4< SI re Barbara O · 6.12.1922 '31.1.1928 '20.1.1921 »1.1.1927 '21.6.1922 '5.10.1923 x Mieczysław 13.3.1947 114.12.1994 x Krzysztof Adamiak x Tadeusz Nowak x Eugenia Hołysz Osterz Sacken '14.9.1924 '5.4.1915 »25.7.1929 · 13.7.1929 t20. 1.1009 ---, 1 Barbora Ewa Ana 16.4.1953 '26.8.1954 '22.4.1959 B) a Andt j 1 1 1 1 1 1 Józef (III) Maria Aniela Stanisław Wiktoria Zofia Jan Kanty Kazimierz Stanisława · 23.11. 1884 ((231886 '25.3.1888 '30.9.1889 '27.9.1890 '21.11.1891 · 21.4.1893 '25.9.1895 '5.5.1898 · 6.3.1900 O 12.2.1885 15.12.1926 117.5.1892 130.9.1889 13.10.1890 130.4.1892 16.10.1941 17.2.1937 116.11.1968 124.4.1982 x Maria Binert x Kazimierz Pia- x Ema Stoppel x Wiktoria Pie- x Kazimierz Sza 3 D) secki czyńska roleta r* '3.11.1890 .1903 '2.3.1892 N 112.5.1940 t11.12.1966 O) (bezdzietni) 8 1 1 C Włodzimierz Halina Alfred Danuta Barbara '26.6.1923 '2.5.1925 '5.7.1927 '28.10.1930 '27.9.1933 13.9.1923 X Włodzimierz Fi x Teresa Hyzyk x Stanisław Jeżyk x Alojzy Smyków lipiński '31.8.1931 '4.5.1931 ski '25.11.1915 113.6.1991 125.2.1992 '31.5.1936 (bezdzietni) Andrzej Niziołektu mieszkała z siostrą - bardzo obie się kochały - a po jej śmierci z moją mamą - wspomina Danuta Jeżyk. - Ciocia Weronika - bo tak na nią mówiliśmy - była bardzo spokojną kobietą. Matkowała mojej mamie, a swojej siostrzenicy, kiedy Zosia była jeszcze małą dziewczynką. Obie bardzo dobrze się rozumiały i zawsze miały sobie dużo do opowiadania, nic więc dziwnego, że po śmierci Ewy została z nami. Z nami była na Wschodzie, była przy śmierci mamy i matkowała nam, gdy jej zabrakło. - Kiedy wróciliśmy do Poznania i zabrali nas wujostwo Szaroletowie, zabrali też ciocię Weronikę. Kiedy umierała, miała 87 lat. Była czynna i do ostatniej chwili prowadziła dom - zachorowała tydzień przed śmiercią, przyszedł paraliż... - Dużo przeszła. Bardzo ją do dziś kochamy. Wnuczka jednej z moich sióstr ma na imię Weronika - po niej właśnie - mówi pani Danuta. BaIbarn i Danuta, czyli pojednanie Zerwanie kontaktów między potomkami trzech braci Walterów - Andrzeja, Józefa i Jana - było tak silne, że Barbara Adamiak z linii Andrzeja dopiero w 1997 roku poznała Danutę Jeżyk z linii Jana - po stu ponad latach! - Wiedzieliśmy o istnieniu potomków Jana i Józefa, ale w rodzinie obowiązywało niepisane prawo: nie kontaktujemy się! Koniec, kropka! - opowiada pani Barbara. - Jedynym wyjątkiem było tamto przypadkowe spotkanie pasącej kozę Anieli z Janem II. W 1997 roku profesor Maria Paradowska, prezes Towarzystwa Bambrów Poznańskich, wydała książkę zatytułowaną po prostu "Bambrzy". Danuta Jeżyk przeczytała ją, po czym zadzwoniła do Paradowskiej z prośbą: "Szukam potomków linii Andrzeja". - Kiedy robiłam drzewo genealogiczne Walterów, interesowała mnie tylko linia Andrzeja ijego przodkowie - przyznaje pani Basia. - To Danka mnie poszukała. Długo nie mogłyśmy się spotkać, bo miałam obiekcje - w przekazie rodzinnym owa niechęć do jakichkolwiek kontaktów była jednak strasznie silnie zakorzeniona. Patrzyłam na wiszące w kuchni zdjęcie babci Angeliki i myślałam sobie, że ona może mieć do mnie pretensję, iż nawiązuję kontakt. Emocje były niesamowite - wspomina. W końcu Danuta i Barbara spotkały się w Towarzystwie Bambrów. Barbara do niego należy, Danuta przyszła tam na jedno z zebrań. - Przedstawiono nas, bo przecież nie wiedziałyśmy, jak wyglądamy - opowiada Barbara. - Mówię: "Jajestem Walter". "Ja też". "Słuchaj, wiesz, o co chodzi". "Wiem, bo oni nie pomogli". O Anieli Danusia też chyba trochę słyszała, bo powiedziała: "Bo ty jesteś od Angeliki". I padłyśmy sobie w ramiona.