BUDOWNICTWO SPÓŁDZIELCZE NA ŁAZARZU JAN SKURATOWICZ G wałtowny rozwój miast europejskich przyniósł szereg istotnych zagrożeń wiążących się z coraz większymi problemami mieszkaniowymi. Wielkie miasta rozwiązywały te problemy w zasadzie prywatnymi rękami, poprzez tworzenie nowych terenów pod budowę domów. Gwałtowność procesów urbanistycznych była jednak niekiedy trudna do opanowania. Potrzeby mieszkaniowe narastały lawinowo i z czasem prywatne budownictwo mieszkaniowe przestało wystarczać. Wraz z rozwojem nowoczesnych przedsiębiorstw przemysłowych pojawił się nowy problem zakwaterowania ich pracowników. Firmy, które początkowo nie interesowały się warunkami mieszkaniowymi swych pracowników, w miarę upływu czasu zaczęły budować dla nich domy. Mieszkanie bowiem w tym, co wzniesiono w XIX wieku w Berlinie, czyli w tzw "mietskaserne" (koszarach mieszkaniowych), groziło wybuchem nie tylko zarazy, ale głębszego wzburzenia społecznego. Potrzeby mieszkaniowe dotyczyły nie tylko ludzi biednych. Warstwa średnia, w tym część urzędników, zmuszona prawem do częstych przeprowadzek z jednej części Rzeszy do drugiej, domagała się od państwa zagwarantowania właściwych warunków mieszkaniowych. Potrzebowali oni niezbyt wielkich, ale dobrze wyposażonych mieszkań w wygodnych punktach miast. Odpowiedzią państwa na te oczywiste potrzeby stała się spółdzielczość mieszkaniowa, którą zreformowały ustawy z lat 1889 (o ograniczonej odpowiedzialności spółdzielni) i 1901, zwana Lex Adickes, pozwalająca miastu na wykupienie, pod przymusem, potrzebnych na cele komunalne terenów prywatnych. W Prusach istniało wiele rodzajów spółdzielni, od zrzeszających urzędników państwowych, poprzez spółdzielnie oszczędnościowo-budowlane, do takich, których celem było wznoszenie mieszkań robotniczych. Ich liczba systematycznie wzrastała i gdy w 1890 roku w całych Prusach było ich tylko 68, to na krótko przed Wielką Wojną już 1400. Liczba wybudowanych przez spółdzielnie mieszkań sięgnęła 50 tys. Osiedla spółdzielcze nie zawsze odznaczały się ubóstwem programów mieszkaniowych czy skromną dekoracją domów. Czasami programowo podkreślano Jan Skuratowiczelewacje domów spółdzielczych wznoszonych na eksponowanych działkach. Regułą była jednak oszczędna, charakterystyczna właśnie dla spółdzielni dekoracja elewacji. Wysokość miesięcznego czynszu na terenie Berlina w 1904 roku w budownictwie spółdzielczym (nie robotniczym) wynosiła od 0,55 do 0,70 marki za m 2 powierzchni mieszkalnej, przy wielkości mieszkania ok. 100 m 2 . Oczywiście czynsz był różny, w zależności od lokalizacji budynku i kondygnacji, na której znajdowało się mieszkanie. W porównaniu do podobnych mieszkań w kamienicach prywatnych były to jednak sumy dwa lub nawet trzy razy niższe. Znacznie niższe były też stawki czynszowe w spółdzielniach robotniczych. Podobny układ cen obowiązywał wówczas, jak się wydaje, także w Poznaniu. Na terenie miasta, rozwijającego się intensywnie po zniesieniu w 1888 roku najbardziej uciążliwych ograniczeń fortecznych, spółdzielnie pojawiły się początkowo jako instytucje mające zaspokoić potrzeby mieszkaniowe robotników. Dla urzeczywistnienia tych potrzeb nie były niezbędne dobrze położone działki budowlane, gdyż chodziło o istotne obniżenie kosztów budowania domów. Stąd pierwsze spółdzielnie pojawiły się na terenie Wildy, gdzie w 1894 roku wzniesiono przy ul. Capriviego (ob. św. Czesława) jeszcze wykonane z fachówki domy poznańskiej "Sparr- und Bauverein", mieszczące szereg mieszkań z trzema izbami i kuchnią. Koszty wzniesienia jednego mieszkania nie były wysokie i wynosiły ok. 5 tys. 800 marek. Domy nie posiadały kanalizacji i wody. Do 1902 roku spółdzielnia dysponowała dziwięcioma domami o 200 mieszkaniach. Kolejna spółdzielnia, "Posener Gemeinnutzige Baugenossenschaft", wzniosła w 1913 roku dużo bardziej nowocześnie wyposażone domy przy ul. Czajczej. W tym samym roku" Sparr-und Bauverein" wybudowała, także na robotniczej Wildzie, wzorcowe niemal osiedle przy ul. Następcy Tronu (ob. 28 Czerwca 1956). Zespół składał się z dwupiętrowego bloku od ulicy oraz szeregowych domków w głębi działki, wyposażonych w niewielkie ogródki. Koszty budowy były niezwykle niskie i wynosiły od 6 tys. do 7 tys. 500 marek za segment. Czynsze były zdecydowanie niższe niż w mieszkaniach wynajmowanych prywatnie. Za mieszkanie o powierzchni 62 m 2 trzeba było zapłacić 270 marek miesięcznie, za 71,5 m 2 - 359 marek. Wspomniana już "Posener Gemeinnutzige Baugenossenschaft" z dużą pomocą miasta wybudowała obszerny kompleks "koszarowych" budynków na terenie południowego cypla Chwaliszewa, gdzie mieściło się 270 mieszkań o dość niskim standardzie. Prace zakończono w 1902 roku. Architektura tego nie zachowanego do dzisiaj zespołu przypominała robotnicze budownictwo Wrocławia i Berlina. Dzielnice zachodnie, przyłączone do miasta po 1900 roku, dysponowały zbyt cennymi gruntami, by przeznaczać je pod budownictwo domów robotniczych. W 1895 roku pojawiła się tutaj spółdzielnia budowlana urzędników kolejowych (" W ohnungs- Bau - Vereinigung der Mittlere- Eisenbahn - Beamten zu Posen"), która wzniosła przy ul. Buddego (ob. Roosevelta) trzy domy wykonane w technice fachwerkowej. Każdy dom posiadał 21 mieszkań trzy-, cztero- i pięciopokojowych, za które trzeba było zapłacić niski czynsz, wynoszący od 460 do 720 marek miesięcznie. Domy te przejęła później inna spółdzielnia urzędnicza. Początków budownictwa spółdzielczego na terenie Łazarza upatrywać trzeba w powstałej w 1895 roku inicjatywie miejscowego nauczyciela Konstantina Gunthera, który założył tutaj filię hanowerskiego Towarzystwa Budowy Domów Urzędniczych. Spółdzielnia uzyskała dość tanio spory teren przy wytyczonej w tymże roku ul. Nowoogrodowej (ob. Matejki). Teren podzielono na szereg działek budowlanych przy dwóch równoległych ulicach: Goethego (ob. Konopnickiej) i Schillera (ob. Orzeszkowej). Zamierzano tam postawić w ciągu roku Jan Skuratowicz Ryc. 3. Plan założenia domów spółdzielczych DBWBV przy ul. Skrytej -. -- In I rO - T«iTi«jc. si « · t»> » 1 ? "Ł* »1' T ,. -,;JIIII. ..._,_ - . --".. -.:a.- Ryc. 4. Fragment planu założenia domów spółdzielczych DBWBV przy ul. Skrytej z podziałami. Plan archiwalny ze zb. Archiwum Państwowego w Poznaniu. Ryc. 5. Zespół domów DBWBY, widok od strony ul. Matejki, stan z 1988 roku 28 budynków mających charakter niewielkich willi. Ostatecznie do 1898 roku wzniesiono 15 domów, później jeszcze trzy dalsze. Do wojny powstały 24 domy, wykonane z reguły z wielobarwnej cegły i oznaczające się szeregiem urozmaiceń w postaci narożnych wieżyczek czy wykuszy lub szwajcarskich w wyrazie werand. Koszty działek nie były wysokie (2 tys. 400 - 3 tys. marek) przy bardzo dogodnych kredytach. Koszty wzniesionych domów wahały się od 7 tys. 200 marek za dom o pow. 110 m 2 do 16 tys. marek za dom o pow. 150 m 2 . Autorem niemal wszystkich był miejscowy przedsiębiorca Max Schenck. Zespół willi nazwano na cześć cesarza "Kaiser Wilhelm Anlage". Inicjatywa nauczyciela Gunthera dała początek budowie na terenie zachodnich dzielnic miasta serii podobnych lub bardziej okazałych założeń willowych. Sam Gunther dorobił się dwóch willi, co świadczyło zarówno o jego dochodach, jak i możliwościach tej grupy zawodowej. Budownictwo willowe, do którego wykorzystano przepisy o spółdzielczości, rozwijało się jednak w Poznaniu głównie dzięki istnieniu kapitału prywatnego. Stąd kolejna inicjatywa wzniesienia zespołu willowego przy tejże Nowoogrodowej nie zyskała wsparcia władz, które wolały dostępne tereny wykorzystać bardziej intensywnie. Jan Skuratowicz Ryc. 6. Plan założenia domów spółdzielczych DBWBV, ul. Śniadeckich W 1900 roku powstała w Poznaniu Spółdzielnia Urzędników Niemieckich (Deutscher Beamten Wohnungs- Bau- Verein, czyli DBWBV), licząca już w następnym roku 181 udziałowców. Pod budownictwo spółdzielcze uzyskano tereny dawnego Etablissementu "Bartoldshoff' na początku ul. Nowoogrodowej , stanowiące własność architekta Antona Kunzela i mistrza budowlanego Martina Muchy. Dla potrzeb spółdzielni, której zatwierdzony przez policję statut wykluczał Polaków jako jej członków, rozpisano specjalny konkurs architektoniczny, w którym, poza właścicielami terenu, wzięli udział architekt Ludwig Sichert i znana w Poznaniu spółka architektoniczna B6hmer & Preul. Wygrali Kiinzel i Mucha, i oni realizowali cały zespół ukończony w 1906 roku. Uzyskana działka pozwoliła na utworzenie tutaj własnej ulicy (ob. Skryta), otoczonej domami o dość dużych, nawet stumetrowych mieszkaniach z pełnym standardem, kuchnią i pokojem służącej. Domy odróżniały się od kamienic brakiem oficyn, zastąpionych teraz charakterystycznym, łamanym kształtem budynku (by zwiększyć liczbę mieszkań). Elewacje na wzór ówczesnych realizacji berlińskich utrzymano w konwencji kontrastu białego tynku z klinkierową cegłą i fachówką, a przed domami założono ogródki. Wyposażenie wnętrz i ich dekoracja nie odbiegała od standardu kamienic w mieście. Budownictwo spółdzielcze przeznaczone dla urzędników pruskich ulokowane na terenie zachodnich dzielnic miasta stało się bardzo modne. Niskie ceny wynajmu pozwalały stanowi urzędniczemu mieszkać w ekskluzywnej części miasta za znacznie niższe pieniądze, a państwu - zapomnieć o wieloletnich, wcześniejszych skargach tej grupy zawodowej na drożyznę i niski standard mieszkań w Poznaniu, co powodowało ucieczkę tychże do bardziej bogatych prowincji państwa. Już w latach 1905-06 spółdzielnia rozbudowała zespół przy ul. Buddego o sześć nowych domów zaprojektowanych przez firmę B6hmer & Preul, w modnym, secesyjnym stylu, w jakim wznoszono najbardziej okazałe i drogie kamienice w mieście. Kolejny zespół domów spółdzielni powstał przy ul. Bittera Ryc. 7. Segment A - plan I piętra domów spółdzielczych DBWBV, ul. Śniadeckich; ze zb. APP Ryc. 8. Segment B - plan I piętra domów spółdzielczych DBWBV, ul. Śniadeckich; ze zb. APP Jan Skuratowicz Ryc. 9. Ulica Śniadeckich, segment B, stan z 1988 r. (Wierzbięcice) i był dziełem Josepha Leimbacha. Budowę ukończono w 1910 roku w stylu nawiązującym do berlińskich domów Paula Mebesa, teoretyka i praktyka odnowy budownictwa mieszkalnego Rzeszy. W 1912 roku Leimbach wzniósł na narożniku Poznańskiej i Fortecznej (ob. Jeżyckiej) kolejny zespół mieszkaniowy o klasycyzujących elewacjach i wysokim standardzie wyposażenia wnętrz. Rosnąca ciągle liczba członków, która w 1914 roku sięgnęła 2 tys. 56 osób, zmusiła władze spółdzielni do kolejnych inwestycji. Na terenie Łazarza rozpoczęto , zabudowę nowo wytyczonej ul. Herdera (Sniadeckich). Ksztah uzyskanej działki, przedzielonej ulicą, zmusił projektanta, a był nim znowu Joseph Leimbach, do niezwykle interesującego rozwiązania jakby falującego domu, co znamy z wcześniejszych realizacji spółdzielni. Rozwiązanie to, niezwykle popularne na terenie Berlina, pozwalało maksymalnie wykorzystać teren i zachować dobre warunki nasłonecznienia i przewietrzenia domów. Wyraźnie widać tu naśladowanie tzw. "Posadowsky Haus" w Berlinie, dzieła arch. arch. Waltera i Karla Koppenów z lat 1905-06, czy słynnych już wówczas budynków Spółdzielni Urzędniczej na Horstweg, dzieła Paula Mebesa z lat 1907-08. Luksusowe mieszkania o wysokim standardzie, doskonale położone blisko ul. Głogowskiej, cieszyły się dużym wzięciem, stąd zaraz po ukończeniu realizacji projektu kontynuowano go po drugiej stronie ulicy. Ryc. 10. Ulica Śniadeckich, segment A, stan z 1988 r. Wybuch wojny i klęska Rzeszy wstrzymały prace budowlane. Po 1918 roku spółdzielcze domy pozbawione urzędniczych lokatorów przejęły polskie spółdzielnie, zasiedlając je nowymi lokatorami. Przez cały okres międzywojenny utrzymały się jednak wysokie standardy powstałych budynków, niezwykle cenionych przez spółdzielców z racji dobrych układów pomieszczeń, stosunkowo niskich czynszów i oczywiście znakomitego położenia w stosunku do śródmieścia. N owe budownictwo spółdzielcze powstawało już na terenach znacznie bardziej od śródmieścia oddalonych, a przez to znacznie tańszych. Kres istnienia samodzielnej spółdzielni przyniósł rok 1945. Upaństwowienie spółdzielni i ubezwłasnowolnienie ich samorządów przyniosło efekty w odniesieniu do wcześniejszych założeń. Przez lata nikt o nie nie dbał, remonty polegały raczej na niszczeniu wystroju wnętrz czy elewacji budynków, mimo że znaczną ich część uznano w końcu lat 70. za zabytki. Jak wyglądają dzisiaj zespoły spółdzielcze przy ul. Matejki i Skrytej, gdzie zniszczenia są stosunkowo niewielkie? Jak wyglądają wpisane do rejestru zabytków domy przy ul. Roosevelta, perły poznańskiej secesji pomalowane różnymi farbami, upszczone wielkimi reklamami. Dają świadectwo zupełnie innej, prymitywnej kultury ich zarządców i mieszkańców. W dawnym Poznaniu otaczane szacunkiem, remontowane i doceniane, powoli zamieniają się w śródmiejskie slamsy, pozbawione ogródków, witraży na klatkach schodowych i sztukaterii.