"WYGNAŃCY', "NAPŁYWOWI AUTOCHTONI", "ECHT POZNANIACY" Inteligencja w życiu kulturalnym Poznania w dwudziestoleciu międzywojennym BARBARA WYSOCKA P o I wojnie światowej Poznań zyskał tę kategorię społeczną, której brak dawał się odczuć przez cały okres zaborów - polską inteligencję. Spolszczenie życia publicznego po masowym eksodusie Niemców, powoływanie nowych, polskich instytucji wymagało napływu kadr z innych dzielnic. Przybysze obejmowali stanowiska, do których nie byli przygotowani w wystarczającej liczbie rdzenni Wielkopolanie - głównie na wyższych uczelniach, w szkołach średnich, urzędach, redakcjach gazet, wojsku. Inteligencja napływowa zdominowała zwłaszczażycie naukowe (Uniwersytet), a także artystyczne (Operę, teatry, Szkołę Sztuk Zdobniczych, Konserwatorium). Wysoko kwalifIkowani eksperci i fachowcy nie ponosili cywilizacyjnych kosztów przemieszczenia - w Poznaniu wchodzili w świat eleganckich salonów i naukowych sympozjów, a pod względem standardów cywilizacyjnych, poziomu i organizacji życia miasto należało do Polski "A". Jednakże wchodzili w zbiorowość posiadającą silne poczucie wspólnoty i odrębności z racji odmiennych cech psychospołecznych, wykształconych w specyficznych dla tej dzielnicy czasach zaborów. Wzajemna obcość "autochtonów" i "przybyszów" - obyczajowa i polityczna - oraz konflikty interesów rodziły niechęć lub wrogość - psychiczne koszta migracji. Spektakularnym przykładem wzajemnych animozji było urządzenie w pierwszych latach po wojnie w Gimnazjum św. Marii Magdaleny dwóch pokoi nauczycielskich - dla nauczycieli miejscowych i przyjezdnych. Poznańscy "autochtoni" wydawali nawet satyryczne pisemko "Trąba Jerychońska" ośmieszające "przybyszów". W korespondencji i pamiętnikach osób z innych dzielnic związanych przez jakiś czas z Poznaniem znaleźć można liczne potwierdzenia tych negatywnych odczuć. Maria Malanowicz- Niedzielska, aktorka rodem z Wilna, występująca w Teatrze Nowym w sezonie 1927/28 pisała w listach: "W teatrze, pomimo cięż Barbara Wysockakich warunków, atmosfera pogodna i bardzo duży zapał, chociaż czujemy się tu jak zesłańcy! Miasto niemiłe, bo ludzie chłodni i zmaterializowani i teatrem nie interesują się [000] można zapomnieć, że jest Europa poza tym zakazanym Poznaniem, gdzie największą atrakcją jest wieprzobicie"l. Janina Żółtowska z Puttkamerów (prawnuczka słynnej Maryli Wereszczakówny), żona Adama Żółtowskiego, profesora filozofii na UP, związana z Poznaniem od 1920 do 1932 roku, przyjmowała w swym salonie inteligencję, lecz o przeciętnych poznaniakach napisała w "Dziennikach": "Ci ludzie dla nas nie istnieją, są obecni tylko w moich i Adama inwektywach"2. Najbardziej drastycznym przykładem awersji do Poznania był "List pasterski" Emila Zegadłowicza zamieszczony w efemerycznym "Dwutygodniku Literackim" w grudniu 1931 roku, pełen inwektyw paszkwil na społeczną i kulturalną atmosferę miasta: "Straszne okopy trójcy obłudy, pychy i zacofania [000] kraina obłudnej biurokracji wyznaniowej [...] świętość stała się kramarstwem, celem [000] syty kałdun [...] zła, krzykliwa, zapieniona, podstępna małość czyha za każdym węgłem [...] na ciebie bracie mój w poezji"3. W późniejszych wypowiedziach Zegadłowicz nazywał pobyt w Poznaniu (1927-32) "najgorszymi latami swojego . " wygnanIa . Wśród rodowitych poznaniaków reakcje niechętne przybyszom również nie należały do rzadkości. Działał lęk przed utratą własnej odrębności, "roztopieniem się" w szerszej zbiorowości narodowej, przed przeniesieniem konfliktów społecznych z innych dzielnic, gdzie były one o wiele silniejsze, a także obawa przed pauperyzacją - koniecznością dofinansowywania Polski "B" i "C". Ze złośliwych i pogardliwych określeń, jakimi określano przybyszów, można by ułożyć spory rejestr: chadziaje, kacapy, pasikoniki, Antki z ciepłych landów, Galicjoki z Kongresowy itp. Powstawały też anonimowe fraszki i paszkwile, jednym z nich była "Litania zrozpaczonych i zjednoczonych duchowo Polaków do Galicji", która w rękopiśmiennych odpisach krążyła po biurach i urzędach: [...] Kto obniżył markę polską do pół ceny papieru - Galicja, Kto chce wydrzeć nam ziemię dla kuzynów - Galicja, Kto wprowadza podatki bezcelowe - Galicja, Kto naucza polityki w szkołach - Galicja, Kto oducza dzieci od wierzenia w Boga - Galicja, Kto doktoryzuje uczni niższych szkół - Galicja, Kto wprowadza biurokratyzm w urzędach - Galicja, Kto przyjmuje urzędników austriackich na wysokie stanowiska - Galicja, Kto nóżki całuje, a szydłem kłuje - Galicja, Kto pomaga komunistom - Galicja [...] My grzeszni Ciebie Boga prosimy, od głodu, ognia, wojny i rządów galicyjskich wybaw nas Panie! Pomorze, Poznańskie, Śląsk dopomóżcie nam! Pomorze, Poznańskie, Śląsk bądźcie nam miłosierni! Pomorze, Poznańskie, Śląsk módlcie się za nami!"4 Istnienie silnych animozji potwierdzały wyniki konkursu rozpisanego w 1928 roku przez Polski Instytut Socjologiczny w Poznaniu. Pisała o nich poznańska prasa: ,,[...] wykazało się teraz dopiero, jaką przepaść wykopała długoletnia niewola i podział na trzy zabory. Różnice temperamentów i patrzenia na sprawy, różnice obyczajów i kultury towarzyskiej, pogłębione przez wpływy obce, nie pozwoliły zbliżyć się powtórnie ,,5. Antagonizmy międzydzielnicowe najżywsze były wśród średnich i niższych warstw społecznych, w mniejszym stopniu zaznaczały się wśród inteligencji - zwłaszcza w jej wzajemnych kontaktach. Działania na rzecz integracji całego środowiska wychodziły z obu stron. Już w 1919 roku na UP powstało w tym celu Koło Towarzyskie. W dniu 22 lutego 1920 r. odbył się wiec inteligencji, na którym Paweł Gantkowski, ks. Józef Prądzyński (Wielkopolanie) i Tadeusz Grabowski (z Małopolski) wysunęli projekt powołania stowarzyszenia kulturalnego jednoczącego inteligencję miejscową i napływową. Do komitetu organizacyjnego weszli reprezentanci różnych dzielnic. Pierwsze zebranie nowo utworzonego Koła N aukowo- Literackiego odbyło się 26 kwietnia. Zaproszenia do uczestnictwa rozesłano do profesorów UP, szkół średnich, dziennikarzy, administracji, przedstawicieli wolnych zawodów, wojska. Podczas przeszłodwuletniej działalności Koła urządzono kilkanaście spotkań z odczytami na tematy literackie, społeczne i polityczne, jako prelegenci wystąpili m.in. T. Grabowski, Bohdan Winiarski, Henryk Opieński, Stefan Kozicki. W grudniu 1922 roku (od 11 do 16) cztery prelekcje na temat "Kobieta piastunką kultury polskiej" wygłosił Stanisław Wasylewski. Jednakże integracja przebiegała niekiedy powoli i z oporami. Wśród artystów plastyków np. istniały dwie wyraźnie oddzielone i niemal zamknięte grupy "autochtonów" i "przyjezdnych". Stanisław Jagmin, rzeźbiarz z Kongresówki, tak oceniał sytuację: "Wobec nieżyczliwego nastawienia autochtonów do przyjezdnych zdecydowaliśmy się zawiązać własne stowarzyszenie. Miejscowi malarze grupowali się przy Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Pięknych i przy związku art.-pIast. [Stowarzyszeniu Artystów] [...] Malarzy z innych dzielnic Poznań nie znał wcale. Zawiązaliśmy grupę plastyków »Świt«"6. "Świt" powstał na przełomie lat 1920-21. Początkowo skupiał dziesięciu artystów, w latach następnych doszło jeszcze ośmiu. Role inspirujące i organizacyjne pełnili "przyjezdni": Franciszek Pautsch, dyrektor "Szkoły Zdobniczej", i S. Jagmin. Wśród członków grupy było kilku "autochtonów": Adam Ballenstaedt, Kazimierz Jasnoch, Wiktor Gosieniecki, Roger Sławski, Jan Wroniecki oraz Stefan Sonnewend - rodowity poznaniak, ale związany uprzednio także z Krakowem i Wiedniem. Korporację artystów łączyły interesy zawodowe, organizowanie wystaw i sprzedaży dzieł, oraz więzy towarzyskie, brakowało natomiast wspólnego programu artystycznego. Dzięki wystawom grupowym "Świt" zyskał prestiż najwybitniejszego w Poznaniu stowarzyszenia artystów. Otwarcie wystaw uświetniała z reguły "oprawa towarzyska" - rauty, ambicją "świtowców" było bowiem zacieśnienie kontaktów z szerszą publicznością. 29 listopada 1922 r. powstał Klub Artystyczno- Literacki, aby - jak głosiła odezwa zamieszczona w "Kurierze Poznańskim" - artyści spotkali się "z oddźwiękiem zrozumienia w kultu Barbara Wysocka ralnych i umysłowo kwiat narodu reprezentujących warstwach"7. Prezesem klubu został Kazimierz Plater-Zyberk, wiceprezesem Jerzy Drobnik (poznaniak, dziennikarz), skarbnikiem Erwin EIster, sekretarzem Stefan Truchim, gospodarzami Władysław Tatarkiewicz i K. Jasnoch. Na sobotnich wieczorach klubowych urządzanych w lokalu "Świtu", pawilonie (dawnej piwiarni) w Ogrodzie Zoologicznym, spotykali się artyści, literaci, dyrektorzy banków, przemysłowcy, adwokaci i ziemianie. Spotkania wypełniały prelekcje, koncerty, konkursy poetyckie; nad stroną literacką czuwał wilnianin - prezes ZZLP w Poznaniu - Bolesław Koreywo. Z opłat za wstęp fundowano nagrody dla zwycięzców konkursów poetyckich wyłanianych w głosowaniu publiczności. Audytorium posiadało zapewne dystans wobec tego typu twórczości - na jednym z konkursów poetyckich pierwszą nagrodę zdobył Witold Hulewicz (z Kościanek pod Wrześnią) za satyrę na "konkursy poetyckie". Gdy miasto podniosło czynsz za lokal, imprezy klubowe przeniesiono do lokalu Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych przy placu Wolności, a następnie do Bazaru. Klub zamarł wiosną 1924 roku. Stowarzyszenia typowo "integracyjne" powstawały w pierwszych latach niepodległości, gdy miał miejsce największy napływ do Poznania inteligencji z innych dzielnic. N ieprzypadkowo przybierały one formę klubów towarzyskich. Najważniejszym "spoiwem" łączącym ich członków była kulturowa wspólnota inteligencji - pozycji społecznej i stylu życia - kompetencji kulturowej uwarunkowanej wykształceniem. Niwelowanie wzajemnych uprzedzeń mogło następować również na gruncie związków zawodowych, tworzonych we wszystkich niemal kategoriach zawodów, w stowarzyszeniach łączących różne specjalizacje, jak Towarzystwo N aukowe Organizacji i Kierownictwa, lub w towarzystwach kulturowych, zwłaszcza tych o szerokim zasięgu społecznym, jak Towarzystwo Czytelni Ludowych. Polaryzacja stowarzyszeń zawodowych wynikała z różnic pozycji społecznej, a nie pochodzenia terytorialnego, np. nauczyciele szkół średnich należeli do Towarzystwa Nauczycieli Szkół Średnich i Wyższych, nauczyciele szkół powszechnych mieli oddzielne związki, własne związki tworzyli wyżsi urzędnicy administracji itp. Podobnie jak autorzy cytowanych wyżej opinii wiele osób związanych przez dłuższy lub krótszy czas z Poznaniem oceniało "miejscowych" jako nudnych, banalnych, ceniącychjedynie wartości materialne, nastawionych na pragmatyczne, efektywne działanie. Być może dochodziły tu do głosu młodopolskie, ant ymieszczańskie uprzedzenia. Postawa taka zawsze wyobcowywała z szerszej, miejskiej społeczności, głoszący ją ludzie sytuowali się psychicznie poza tą wspólnotą. Na drugim niejako biegunie znajdowali się - wcale liczni - nowi mieszkańcy Poznania, dla których miasto okazało się na tyle atrakcyjne, iż się w nim asymilowali, przejmując miejscowe hierarchie wartości. Owi "napływowi autochtoni" wielokrotnie występowali również jako rzecznicy miejscowej społeczności, gdy ta poczuła się zagrożona lub czymś urażona. W artykułach publicystycznych i dziełach literackich nobilitowali wysiłek gospodarczo-organizacyjny Poznania, interpretując go niemal misjonarsko, zgodnie z powszechnymi w dzielnicy prze konaniami, iż konieczne jest wniesienie "partykularnej" modyfikacji do kultury narodowej. Wielkopolska dobra organizacja stawała się wartością moralną, którą zachód (Wielkopolska) daje wschodowi (innym dzielnicom Polski). Najbardziej charakterystycznym dziełem jest tu powieść J. Weyssenhoffa "Jan bez ziemi" (wyd. Poznań 1929). Z powszechnymi od XIX w. stereotypami Poznania (Wielkopolski) - pustyni kulturalnej lub partykularza, w którym nie powstają dzieła znaczące dla narodowej kultury - polemizowali m.in. Tadeusz Grabowski, Stanisław Wasylewski, Jerzy Koller, Stefan Papee (autor m.in. zbioru szkiców dowartościowujących wielkopolskich twórców "Kwiaty na ugorze" Poznań 1929). Przypominali oni zasługi dzielnicy dla kultury narodowej od średniowiecza do współczesności, zwłaszcza świetność Poznania w "złotym wieku" jego kultury w latach 40. XIX w. Charakterystyczne były tytuły artykułów prasowych: "Wielkopolskie Ateny", "Poznaj Wielkopolskę - odżyjesz", "Rozrost kulturalny Poznania", "Wielkopolska - kolebka sceny polskiej", "Promieniowanie kultury Wielkopolski" itp. Spośród rozlicznych wypowiedzi przytoczyć można jedną - nader charakterystyczną (J. Kollera): "Poznań nie jest tą dziką puszczą, w której dopiero siekiera przybyszów musi wyrąbywać pierwsze ścieżki dla kultury i artyzmu ,,8. Polemiki z głosami deprecjonującymi dzielnicową kulturę skrywały, być może, zadawnione kompleksy. Odwrotną stroną kompleksów jest megalomania. Ta przejawiała się w poczuciu misji kulturalnej . Nobilitacja cech społecznych, politycznych i poziomu cywilizacyjnego Poznania uwiarygodniała przekonania o przyszłej, doniosłej, ogólnonarodowej roli kulturalnej: ,,[...]stąd właśnie, z Poznania powiać może świeży pęd niezależnej myśli artystycznej, wyprostowując załamania się nasze, jakie przeżywamy w dziedzinie sztuki w Polsce"9. Cechy i poziom systemu społecznego-ekonomicznego miasta oraz jego ranga kulturalna - rzeczywista lub potencjalna - wynikać miały z właściwości "typu wielkopolskiego" - specyficznych predyspozycji rasowych i psychicznych Wielkopolan. Gorliwym rzecznikiem tych koncepcji był m.in. S. Wasylewski, autor licznych felietonów w "Kurierze Poznańskim": "Wielkopolanie i Sarmaci", "O sprawności rasy poznańskiej", "Typ zachodniego Polaka i jego cechy" i in. Działalność "napływowych autochtonów" wpisywała się w już istniejący w Poznaniu, silny i dynamiczny nurt ideologiczny - zaangażowania na rzecz Ryc. 1. Jerzy Koller. Karykatura Władysława Roguiskiego. Fot. B. Drzewiecka, Barbara Wysocka - .1 Uniwersytet poznański POWSZECHNE KŁADY UNIWERSYTECKIE Rok akadern.: 1922-23. Serja II. Styaeń-Hanee 1923. ygg>aaal i lista I Tylu) wyklidu !1ci.-K» ni I Data 1 Tjlul wykładu 1. WYKŁADY CYKLICZNE II. U YKŁAI r;;.y LUŻN E 1. Literatura polska FM Dr Pomlan- M Uranii BieileWenkl frW iv Klinger MirmaiB · »TJ\.uncwaar IT, f lir pollak li«. Ifatąaw wniH poimw «.. «IUM M Rudniki ttitromia Ht». auaatai «dantk ' Matuli«wikl t >111*«0 MI-Jw> a irtote W t BOMOwiki asłtraala Bfcujłeruu io luHta Ben a ra mł>?:ł1 >« lir Langled« a» itru *n OłOrM Sal\lltM Chopin i o .(-<-, o Iv Wlerzbkkł 11 lut««» łtsiuaak NMIaOf <*» aaHaoafa h a iv Friedberg inftage waikany 1 tnetlania iłami nV lacinlowl« K 6 Frankiewicz 1 hnaae Polttyka Dia»< w natl« roibto3. Z zagadnień filozofji przyrody !K A U H W » I'r t- i*i- Zaleski 1«IIMIO Mttaff-.alrka 1 nttir- UKtk tdtIAAlaempMsMęt*, *. A Sud owi »« o o o Mala ta )Hr !v Opłaoakl tiHtaao Pr..r iv Zaleski I i r Gałecki »M N * Budo» maiarit W Jt. Haykowski 11 ktwte O twółi i Utt CIaItr aH ZaąjaltMel ł'r-11'.P«CMIIVt Miwt.to OanarsH KHkl »on latnna 1 kk «aatraala I'M lir Danlzot BBSS t'r.« lir,MNM 31 Mara Zmlannol« pfarwlauków - < WMHBJk#i> MBBS .H-W*-> f-- Ur Clśwłckl U M.» Mauanladatuau*.. ,- ."j hit; Korczyński »iMtata 1 wo nrrodii* U1- Grabowski " M W rW( * r :ł : kter iv.-i Kr Jakub*» ItiHMta Noworiain* laerla łyda oW Iv Friedbarg 3T knaa« Pouatfci t rt ia na tfemt 1'-, i lir \ DettloH IBS * & & ff9J:3ttż:r' 4. Architektu ra polaka fi wtgbjim j ;>ij.7n«j.imi) PM IV Wintariki i55« *, XS IJm IgSS&&mmm Hr Pajiderskl 1 marca Bu MU »tur» rama At ha t'r,i itr Kamieński »- Jan MkaaUaa *ach I W J W -0«, w lir Paizdertkl Sm.rc. Optyk .. l" PalidersU arna«. Jtaaaaaa« -. a ii Blachowzkl »marca PinaatadMtata 1 lal inatianM m t Tetarklewt« W wina oarak >>--' O »Hdowla mattMi NmtaMaaal W 1 Tatarkiewicz U mar» Klłii.ylm W i Hrynakowiki Wykłady od bywał sl« b«da * Uniwar>>>>ie*«It-. SUr.lłil. K1b>wateIskiego" , łagodzeniu i przezwyciężaniu konfliktów społecznych. Do oceny sztuki służyło kryterium "rodzimości". Sztuką "rodzimą" była ta, która przekazywała wartości narodowe - patriotyczne i religijne, nie podlegając wpływom awangardowych kierunków początków XX w. Dobry przykład stanowią uroczyste akademie w auli UP "ku czci" twórców polskich i obcych, organizowane przez władze miejskie, Uniwersytet, stowarzyszenia społeczne: poza corocznymi obchodami 3 Maja poświęcono je Dantemu, Bolesławowi Chrobremu, Staszicowi, Mickiewiczowi, Słowackiemu, Norwidowi, Wyspiańskiemu, Sienkiewiczowi, Żeromskiemu, Kasprowiczowi, Weyssenhoffowi, Rostworowskiemu. Ryc. 3. Strona tytułowa dwutygodnika "Zdrój" z kwietnia 1918 roku Nowatorskie prądy artystyczne były z reguły odrzucane. Skrajności awangardowe traktowano tak, jak lewicowe ideologie społeczne - jako zamach na podstawowe wartości - społeczne, etyczne i estetyczne. Specyficzny konserwatyzm gustów przejawiał typowy odbiorca inteligencki w Poznaniu, wychowany na XIX-wiecznej powieści popularnej i landszaftach, który oceniał jako "niezrozumialstwo" to, co dla umiarkowanych krytyków w miejscowej prasie sytuowało się między nowoczesnością a skrajnym tradycjonalizmem, artystyczne "centrum" odbierane było jako "lewica". Opozycja wobec tego modelu kultury pojawiła się już u schyłku I wojny. Poznań przeżył swój okres "burzy i naporu" za sprawą artystów plastyków z ekspresjonistycznej grupy "Bunt". Wojenne koleje losu skupiły w mieście młodych artystów uznających podobny program estetyczny i światopoglądowy - byli to Adam Bederski, Stanisław i Małgorzata Kubiccy, Władysław Skotarek, Artur M. Swinarski, Stefan Szmaj, August Zamoyski. Obecność "Buntu" zaznaczyła się w życiu miasta - urządzano poranki artystyczne, wieczory poezji, prelekcje, pokazy tańca. Swych łamów użyczył grupie "Zdrój" wydawany przez Jerzego Hulewicza. Publicystyka "Buntu" musiała szokować czytelników prowokacyjną stylistyką wypowiedzi, inwektywami i "bluźnierstwami" przeciw ustalonym wartościom społecznym i kulturalnym, a zarazem wyrażała poczucie misji - stworzenia nowego odbiorcy dla nowej sztuki: "Oto bunt, oto rozbicie stężałej skorupy, oto podarcie na strzępy uświęconej tradycji artystycznej, nowy sztandar wolności rozwinięty w więzieniu martwego grodu, a zatknięty na jego . ,,12 SzczycIe . Wystawa prac "Buntu" w Poznaniu w kwietniu 1918 roku odbyła się w atmosferze skandalu. Zarząd Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych (Adolf Bniński, Władysław Marcinkowski) wycofał z salonu Towarzystwa pięć dziel - dwie rzeźby, akwarelę i akwafortę A. Zamoyskiego i drzeworyt S. Szmaja. Artyści przenieśli swą wystawę do innego lokalu. Publiczność na wystawie Ryc. 4. Konstanty Troczyński dopisała, "wielu, bardzo wielu napłynęło widzów rozmaitej płci i rozmaitego wieku", jednakże reakcje, potwierdzone przez prasę, były zdecydowanie niechętne. Rozbrat grupy ze "Zdrojem" nastąpił w początkach 1919 roku (grupa rozpadła się w początkach 1920 roku). Pismo, jako organ orientacji ekspresjonistycznej, pretendowało nadal do prowadzenia "wielkiej akcji duchowej odnowy Wielkopolski", "uduchowienia, przeobrażenia przez sztukę społeczeństwa dzielnicy". Kolejny" bunt" młodych przeżył Poznań w 1928 roku, gdy do głosu doszło nowe pokolenie, wychowane i wykształcone w Polsce niepodległej, wyraźnie konkurujące z generacją czasów zaborów. Absolwenci UP, Konstanty Troczyński, Jan Ulatowski, Józef Kisielewski, Wojciech Bąk, Aleksander J anta - Połczyński, założyli klub towarzyski "Loża", samą nazwą manifestując przekorę wobec młodzieżowych organizacji religijnych. W końcu tego roku grupa wydała osiem numerów pisma "Zycie Literackie". A. Janta-Połczyński wspominał: "Pisaliśmy bezwzględnie, surowo, atakując zaczepnie i wyzywająco zarówno grafomanów, jak i uznawane wielkości literackie i uniwersyteckie, teatralne i muzyczne, miejskie i narodowe. Atakowaliśmy za brak odwagi, za ducha kompromisu, piętnowaliśmy beztalencie i tandetę, artystyczne oszustwo, tkwienie w przeszłości, zachowawczość, kult niekompetencji, schlebianie będącym w rządzie ,,13. "Życie" spotkało się z całkowitą obojętnością tzw. szerszej publiczności i opiniotwórczych "sfer miejskich", co młodzi autorzy odczuli jako bolesny zawód. Bunty młodych twórców w Poznaniu wyrażały awangardową świadomość kulturową - nastawienie na rozwój, odnowę i następstwo form artystycznych. Jednakże te działania odbywały się wbrew upodobaniom i nawykom publiczności. Ignorowanie społecznej świadomości estetycznej powoduje antagonizm "twórca - publiczność" lub izolację twórców ignorowanych przez odbiorców. Gusty odbiorców są faktem społecznym, mogą one rozmijać się z kategoriami estetycznymi i światopoglądowymi twórców i krytyków. Barbara Wysocka Ryc. 5. Zarząd Związku Zawodowego Literatów w Poznaniu. Od lewej: A. Kawczyński, Z. Kosidowski, K. Pluciński, K. Piekarczyk, J. Sztaudynger. Z tyłu po prawej A. Kosko, po lewej kierovvnik biura i administrator Pałacu Działyńskich J. Wegner. W połowie lat 30. dawni buntownicy z "Loży" stali się pragmatycznymi działaczami. W końcu 1933 roku opanowali zarząd ZZLP, aby przekształcić Związek zajmujący się dotąd głównie celebrowaniem życia towarzyskiego w stowarzyszenie organizujące kulturotwórcze zdolności nie tylko środowiska literatów, ale i społeczności miejskiej. Nowy prezes Zenon Kosidowski powołał w 1934 roku Zrzeszenie Związków Artystycznych i Kulturalnych Poznania i województwa Poznańskiego jako instytucję inspirującą i koordynującą działalność różnych organizacji. Aby zapoznać Poznań "z najwybitniejszymi jednostkami świata naukowego i literackiego Polski", związek organizował Czwartki Literackie w Pałacu Działyńskich. Zapraszano przedstawicieli różnych i przeciwstawnych kierun - ków artystycznych, filozoficznych, politycznych. Wystąpili m.in. ks. Jan Urban i Henryk Ułaszyn, Florian Znaniecki i Tadeusz Kotarbiński oraz Jan Emil Skiwski i Stanisław Piasecki, Zofia Nałkowska, Michał Choromański i FerdynandA. Ossendowski. Ważną i nieodłączną częścią czwartkowych wieczorów były dyskusje - inicjowane i kierowane przez organizatorów (przeważnie K. Troczyńskiego) odpowiadały "wysokim standardom kultury polemicznej" pomimo pojawiających się "ostrych akcentów politycznych". Ta "przestrzeń ideowej tolerancji" była szczególnie ważna w Poznaniu, gdzie cenzura ideologiczna, sprawowana głównie przez wpływowe pisma i gremia obozu narodowego, była dość restrykcyjna. W listopadzie 1929 roku "z powodu demonstracji protestacyjnej zebranej publiczności" nie mógł odbyć się odczyt Juliusza Kaden-Bandrowskiego "Walka o nową kobietę". W "Kurierze Poznańskim" ukazało się następnie "oświadczenie młodzieży narodowej": ,,[...] cała twórczość J. Kaden-Bandrowskiego ma charakter wybitnie rozkładowy i godzący w podstawowe zasady moralności chrześcijańskiej. Odczyt [000] wykazuje tendencje podważające podstawy rodziny chrześcijańskiej ,,14. Treść odczytu była już znana z wystąpień pisarza w innych miastach, jego zerwanie w Poznaniu zostało bez wątpienia przygotowane. "Restrykcje" spotykały też Czwartki, gdy zjakiś względów imprezy odbiegały od uznawanych przez obóz narodowy reguł "poprawności". W czerwcu 1935 roku H. Ułaszyn, profesor UP, językoznawca i znany poznański wolnomyśliciel, wystąpił na kolejnym (siedemnastym) Czwartku z odczytem "O reformie prawa małżeńskiego". "Kamieniem obrazy" było podjęcie takiego tematu przez tego właśnie prelegenta "w katolickim Poznaniu". W odwecie wpływowy "Kurier Poznański" stosował odtąd bojkot Czwartków, nie zamieszczając ani komunikatów, ani sprawozdań z tych spotkań. Czwartki Literackie okazały się prestiżowym i frekwencyjnym sukcesem, gościła na nich elita naukowa i artystyczna Polski. Wanda Brzeska, przez pewien czas referentka ZZLP do spraw Czwartków, mogła stwierdzić: "Co tydzień przybywa ktoś, czy to ze stolicy, z Warszawy, czy z Krakowa, Lwowa lub Zakopanego i Śląska i przywozi nowości z szerokiego świata [...] 15". Do czerwca 1939 roku odbyło się 130 wieczorów, na każdy przychodziło od 200 do 400 osób, a wstępy były płatne - 1 zł. Spotkania czwartkowe spełniły cel zamierzony przez organizatorów - stały się "ośrodkiem skupiającym twórców oraz publiczność". W połowie lat 30. pojawiło się nowe stowarzyszenie służące upowszechnianiu współczesnej literatury i sztuki, Towarzystwo Współpracy Kulturalnej (kontynuujące działalność istniejącego w latach 1930-35 Instytutu Krzewienia Sztuki "IKS"). Sekcją naukową kierował Florian Znaniecki, literatury - Konstanty Troczyński, plastyczną - Wacław Taranczewski. Sekcja literacka urządzała Środy Literackie - prelekcje, wieczory autorskie, spotkania z pisarzami; wiele z zapraszanych osób było już uprzednio gośćmi Czwartków Literackich, jednak częściej występowali twórcy i krytycy miejscowi. Sekcja plastyczna, działająca z dużym rozmachem, prezentowała wystawy - m.in. kolorystów polskich. Obiegowe opinie o Poznaniu - formułowane z pozycji "zewnętrznych" (terytorialnie lub mentalnie) - głosiły, iż "wdzięk, smak i humor" wnoszą jedynie "przybysze". Jednakże pod pozorami konformizmu i konserwatyzmu obyczajowego skrywała się często swoista bujność i fantazja "autochtonów". Najdowcipniejszy "kawał" w mieście spłatali w 1924 roku rdzenni poznaniacy - Romuald Gantkowski (ur. 1903, syn znanego lekarza Pawła Gantkowskiego) i malarz Zygmunt Szpingier (ur. 1901). 12 czerwca 1924 r. w "Przeglądzie Porannym" ukazało się ogłoszenie: "Z Wielkobrytyjskiej wystawy w Wembley przybywa dziś do Poznania dwóch delegatów Beludżystanu (leżącego w Azji na południowym wschodzie równiny Iranu). Gości przyjmować będzie tutejsze Polsko- Tureckie Towarzystwo". Redakcje gazet, PAT, władze miejskie odebrały telefony, rzekomo z MSZ, o przyjeździe misji. W południe najnowszym, luksusowym, osobowym berlietem zjechało do Poznania dwóch egzotycznie wyglądających i ubranych po arabsku osobników. Przed Zamkiem (siedzibą UP) witali ich intendent i dziekan jednego z wydziałów oraz wielu profesorów, przed Ratuszem reprezentant Rady Miejskiej. Do pamiątkowego zdjęcia na ul. 27 Grudnia (naprzeciw Teatru Polskiego) wyłożono purpurowy dywan, oleandry i girlandy. Już tego dnia wieczorem policja znała nazwiska "delegatów Beludżystanu", ale ani rektor UP, ani władze miasta nie zamierzały wyciągać z incydentu jakichkolwiek konsekwencji. Posiadał także Poznań swoją cyganerię. Klasycznym typem malarza - cygana był Władysław Roguski (z Kongresówki). "Gestem" i strojem, jak typowy cygan, szokował Artur Maria Swinarski, poeta, satyryk, dekorator teatralny; rudy, chu Barbara Wysocka Rydz. 6. Twórcy i bywalcy Klubu Szyderców, stoi Henryk Smuczyński, fot. po 1932 r. Wł. Muzeum Historii Miasta Poznania. Repr. J. Nowakowski dy, wysoki, jaskrawo ubrany z fantazyjnymi, "nieprawdopodobnymi" krawatami. Włóczył się z apaszami z półświatka, do którego wciągał podstępem "szanujących się obywateli". Jak wspominał Aleksander Janta- Połczyński, "ciągnął do nich artystyczny Poznań", literaci, plastycy, muzycy - Wojciech Bąk, Witold Julian Kapuściński, Jerzy Gerżabek, Stefan Balicki, Juliusz Znaniecki, Konstanty Troczyński, Jan Ulatowski, Tadeusz Sułek, Henryk Smuczyński, Tadeusz Szeligowski, Jerzy Młodziejowski i in. Poza tą artystyczną i naukową elitą było też "tło" - "chudzi literaci", dziennikarze bez etatu wynagradzani od wiersza, gazetowi poeci żyjący z dnia na dzień i przepijający cały zarobek w nocnych wędrówkach po knajpach. Tu powstawały "szopki" i kabarety - "Ździebko" (1928-29), "Różowa Kukułka" (1932), Klub Szyderców "Pod Kaktusem" (1932-35). Autorzy tekstów czasami usprawiedliwiali złośliwości "względami społecznymi": ,,[...] ktoś musi kontrolować czyny i pobudki »wybitności«, musi umieć i mieć odwagę wyśmiać". W "Zdziebku" i "Pod Kaktusem" cięte dowcipy uderzały w "puszczę rodzimej powagi i namaszczenia osłaniających wewnętrzną pustkę" , kpiono z miejskich notabli, stosunków politycznych, hipokryzji obyczajowej, gustów artystycznych. W "Różowej Kukułce" było "uroczo, sentymentalnie i dystyngowanie" - ton nadawał gospodarz, krakowianin, Ludwik Puget. "Ździebko" Poznań przyjął niechętnie, wręcz wrogo, "Kukułkę" obojętnie, polubił dopiero "Szyderców". Jak stwierdził A. M. Swinarski: "Poznań oswoił się z satyrą". "Szydercy" zostali przez miasto "adoptowani" jako" ukochane, choć swawolne dziecko". Miasto pokochało kabaret, nie na tyle jednak, aby do niego dopłacać. Gdy TA "Stomil" podniosło czynsz za lokal (przy placu Wolności 14a, gdzie mieścił się "IKS"), Klub Szyderców - z braku lokalu - zamarł. Dwudziestolecie 1919-39 nie było w życiu kulturalnym Poznania epoką jednorodną, zmieniały ją procesy demograficzne i komunikacyjne. W jej połowie wchodziło w życie pokolenie urodzone około 1910 roku (nie pamiętające czasów rozbiorów). Zwielokrotniały się również kontakty kulturowe wskutek rozwoju nowych form komunikowania. Zmieniały się ideologie oddziaływujące - częstokroć z wielką siłą - na życie artystyczne i twórczość literacką. Za cezurę dzielącą ten okres można przyjąć umownie 1930 rok. Pierwsze dziesięciolecie stało pod znakiem kontynuacji tradycji XIX-wiecznej - określała ona usytuowanie inteligencji w społeczeństwie i mentalność tego społeczeństwa; kodeksy etyczne oraz estetyczne wyznaczały model literatury i sztuki "w służbie" . Jednocześnie ekspansywność kierunków awangardowych pierwszej ćwierci naszego stulecia narzucała wręcz konieczność jakiegoś określenia się wobec nich. W Poznaniu byli twórcy, którzy je przyjęli, i publiczność, która je odrzuciła. W drugim dziesięcioleciu pojawiła się nowa formacja inteligencji, która czuła się "inna", podjęła nowe role społeczne i inaczej traktowała odbiorcę - nie jak przedmiot edukacji, lecz jako partnera. Ta generacja dążyła do rozbudzenia u odbiorców doznań pełniejszych i głębszych niż historycznie wykształcone wzorce, walczyła z dominacją przeciętności, z towarzyskim konformizmem i konserwatyzmem skrywającym lenistwo umysłowe. "Obudzeniu" Poznania służyły różne formy działań, niektóre były wyborem błazeństwa jako formy ekspresji, inne były prezentacją problemów, którymi żyły elity umysłowe Polski. Bezspornie jednak w całym dwudziestoleciu różne pokolenia inteligencji zorganizowały i zdynamizowały życie kulturalne miasta. PRZYPISY:l . J. Zuławski, Z domu, Warszawa 1979, s. 263-265, 2 1. Żółtowska, Dzienniki, T. XX, k. 79, BN, Warszawa, Dział rękopisów, BN 10277/20. 3 Cyt. wg E. Kozikowski, Portret Zegadłowicza bez ramy, Warszawa 1966, s. 322-327. 4 APP Bydgoszcz, Akta starostwa Szubin. 5 "Kurier Poznański", nr 44,1920. 6 S. Jagmin, Dziennik. Kalendarz. Biblioteka Ossolińskich we Wrocławiu. Rkps 13165/11. Cyt. wg M. BryI, Grupa Artystów Plastyków "Świt" jako wielofunkcyjna instytucja życia artystycznego Poznania w latach 1921-1927, "Artium. Questiones", T. III: 1986, s. 123. 7 "Kurier Poznański" nr 299,1922. 8 "Dziennik Poznański" nr 102,1921. 9 "Dziennik Poznański" nr 175,1930. la [Z. Zaleski], Dlaczego?, "Kronika Miasta Poznania". R. l: 1923, z. l, s. 4. 11 "Kurier Poznański", nr 41, 1921. 12 Red. [1. Hulewicz ?], Sztuki Plastyczne - Wystawa "Buntu" "Zdrój", T. III: 1918, z. 1. 13 A. Janta-Połczyński, Duch niespokojny, Londyn 1957, s. 119. 14 "Kurier Poznański", nr 524,1929. 15 Archiwum ZZLP w Poznaniu. Akta Czwartków Literackich. Biblioteka Raczyńskich w Poznaniu. Muzeum im. J. I. Kraszewskiego.