RATAJE, CZ)LI MIAŁO BYĆ TROCHĘ INACZEJ MICHAŁ BAUER P oznaniakom kilkanaście lat po wojnie ciągle mieszkało się źle. W mieszkaniach w starych kamienicach żyło po kilka rodzin, ludzie tłoczyli się w piwnicach i na poddaszach. Brakowało nowych domów, urządzenia komunalne pozostawiały wiele do życzenia, a na domiar złego niewydolna była komunikacja miejska. Pod koniec lat 50. Poznań miał około 430 tys. mieszkańców. Demografowie przewidywali, że do 1985 roku ich liczba wzrośnie o ponad 200 tys. Poznańscy architekci rozpoczęli zatem dyskusję na temat budowy nowej dzielnicy. Nie ogłoszono żadnego konkursu architektonicznego, jednak władzom miasta zgłaszano najróżniejsze koncepcje zabudowy coraz to innych terenów miasta. Projekt, który ostatecznie wybrano do realizacji, zaczął powstawać około 1958 roku. Jego autorami było troje architektów: Regina Pawuła, Jerzy Schmidt oraz Zdzisław Piwowarczyk. Patronował im Jan Cieśliński, ówczesny prezes SARP-u. Architekci zobowiązali się do opracowania planu ogólnego i planów szczegółowych nowej dzielnicy. Pod budowę wyznaczyli tereny na prawym brzegu Warty, w okolicach dawnej wsi Rataje, którą w 1925 roku przyłączono do Poznania. W tamtych latach koncepcja poznańskich architektów uważana była za bardzo nowoczesną. Zaproponowali budowę bloków z wielkiej płyty, z jasnymi kuchniami i wodą ogrzewaną ciepłem z pobliskiej elektrowni. Do tej pory w technologii wielkopłytowej postawiono zaledwie kilka bloków w Warszawie. Płyt nie produkowano na skalę przemysłową, a do takiej produkcji przymierzano się właśnie w Poznaniu. Władze miasta, którym młodzi architekci przedstawili swój pomysł, utworzyły dla nich w 1959 roku pracownię przy Miejskiej Pracowni Urbanistyczej w poznańskim Zamku. Do pracy nad projektami zatrudniono sześć osób. Ramy planowanego osiedla wytyczyły fabryki na Starołęce i Głównej oraz tory kolejowe pomiędzy Pranowem a Starołęką. W centrum znajdowały się żyzne ziemie i słynne owocowe ogrody Bułgarów. Twórcy projektu proponowali skopcować Ryc. 1. Rozbudowa os. Piastowskiego w 1970 roku urodzajną ziemię i wywieźć ją do Szczepankowa, skąd również planowano wykwaterować ogrodników. Uznano, że budowa nowej, olbrzymiej dzielnicy w jednym miejscu może przynieść znaczne efekty funkcjonalno-przestrzenne oraz ekonomiczne - tak uzasadniali swoje pomysły architekci Rataj w "Kronice Miasta Poznania" z 1960 roku. Inwestycję zaplanowano w dwóch etapach. Najpierw, w latach 1965-75, miało powstać pierwszych dziesięć osiedli dla ponad 60 tys. osób na dolnym tarasie, tuż nad Wartą, potem planowano budowę następnych piętnastu osiedli dla 90 tys. poznaniaków na górnym tarasie. Drugi etap miał się rozpocząć w 1975 roku i zakończyć po dziesięciu latach. Oba tarasy w planach architektonicznych dzielił duży pas zieleni. Urbaniści przewidywali budowę jednego osiedla rocznie, czyli około 1300 mieszkań. Miały w nich zamieszkać przede wszystkim osoby wykwaterowane z poddaszy i piwnic w centrum Poznania. Spółdzielnie mieszkaniowe powstały dopiero później. Osiedla miały być bliźniaczo podobne: Dyscyplina urbanistyczna oparta o powtarzalność układów poszczególnych osiedli zapewnia znaczne walory ekonomiczne w produkcji prefabrykatów, transporcie elementów, montażu jak i uzbrojenie terenu w drogi i sieć wodno-kanalizacyjną, gazową i energetyczną - przekonywała Regina Pawuła w 1964 roku na łamach "Architektury". "Dyscyplina" szybko przerodziła się w konieczność. Okazało się, że nowe osiedla muszą być budowane szybko i tanio. Wykonawcy do dyspozycji otrzymali wyłącznie piasek i cement. Innych materiałów nie było. Przy budowie domów z wielkiej płyty konieczne było wykorzystanie dźwigu szynowego, który mógł poruszać się wyłącznie po linii prostej, i który nie tolerował żadnych nierówności terenu. Urządzenie to miało bardzo duży wpływ na kształt i kierunek ustawienia bloków. Nie wszystkim zastosowana na dolnym Michał Bauer tarasie Rataj powtarzalność układów architektonicznych odpowiadała: Na Ratajach niejedno może się podobać. CzY jednak konieczna [jest] ta przesadna geometryzacja Z ustawieniem jednakowych domów równo jak wojsko w ordynku. A te zimne, nieprzYtulne deski, kolosy... - nieśmiało narzekał prof. Zbigniew Zakrzewski w książce "Wspominam Poznań". Architekci chcieli wprowadzić na Ratajach różną wysokość budynków: Pragniemy połączYć różnorodność ludzkich żYczeń, dotyczących izolacji w domku jednorodzinnym albo wysokim wieżowcu - pisali w "Kronice Miasta Poznania". Zgodnie z ich postulatami poznaniacy mogli sobie wybrać mieszkanie zgodne ze swoimi upodobaniami, na wysokości korony drzew, albo wyżej Z widokiem na rzekę ijezioro, względnie widokiem panoramy całego miasta - tłumaczyła w "Architekturze" Regina Pawuła. W planach pojawiły się zatem domki jednorodzinne (miały zajmować ponad 30 proc. nowej dzielnicy Rataj), pięciokondygnacyjne bloki z płyty produkowanej w fabryce, którą usytuowano na Starym Zegrzu, oraz 10- i 16-kondygnacyjne wieżowce budowane na stalowych konstrukcjach. Miały one zajmować po 25 proc. powierzchni nowej dzielnicy. Idea domków jednorodzinnych upadła jako pierwsza. Potem okazało się, że władze miasta za zbędną uważają też budowę wieżowców. Zdaniem urzędników na Ratajach miały powstać wyłącznie pięciokondygnacyjne budynki bez wind. Autorzy projektu nie chcieli się zgodzić na takie ustępstwa, ponieważ, ich zdaniem, budowa wyłącznie pięciopiętrowych bloków wiązała się z nadmiernym zagęszczeniem osiedla budynkami. Liczba mieszkańców, którzy mieli zamieszkiwać jeden hektar miasta, była wg norm i tak wysoka. Zdaniem architektów wieżowce pozwoliłyby na zwiększenie wolnej powierzchni na osiedlu. Zdzisław Piwowarczyk i Regina Pawuła stracili pracę w 1964 roku. Jerzy Schmidt przeszedł do Miastoprojektu, który przejął zadanie dokończenia projektu Rataj. Na os. Piastowskim, które budowane było jako pierwsze, mimo oporów władz powstały II-kondygnacyjne tzw. deski. W pierwotnych planach ich partery nie miały być zabudowane, a cała konstrukcja miała stać na słupach. Prześwity, zdaniem architektów, były uzasadnione nadrzecznym klimatem oraz potrzebą funkcjonalnego połączenia terenów rekreacyjnych z zielenią wewnątrz osiedla. Projekt przewiduje zachowanie krajobrazowego charakteru zieleni u podnóża skarpy, Z wkomponowaniem w teren potrzebnych urządzeń sportowych i rekreacyjnych - pisała w "Architekturze" Regina Pawuła. Ośrodek rekreacyjny miał zostać połączony mostem wiszącym z Parkiem Kultury i Wypoczynku po drugiej stronie Warty, który jednak nigdy nie powstał. Prześwity pod "deskami" na os. Piastowskim zabudowano w ramach tzw. dogęszczania, wtedy też powstały piwnice, których architekci nie zaplanowali - miały je zastąpić schowki gospodarcze w każdym mieszkaniu. "Dogęszczanie" miało też znacznie gorsze konsekwencje niż zabudowa parterów "desek". Objęło tereny w sąsiedztwie osiedli, które zarezerwowano pierwotnie dla zieleni i miejsc rekreacyjnych. Zamiast parków oddzielających dolny i górny taras Rataj powstawały nowe bloki. Zbudowano je na terenach podmokłych, przez które jeszcze na początku lat 60. płynęły rzeczki. Z ambitnych planów budowy terenów zielonych niewiele pozostało. W dużym stopniu zrealizowano jedynie plany tzw. zieleni wewnątrzosiedlowej. Drzewa i krzewy sadzili sami mieszkańcy w ramach czynów społecznych. Jeden blok pięciopiętrowy o kubaturze 16 tys. m sześć, miał powstawać pół roku i pomieścić ok. 350 osób na 4200 m kw. powierzchni użytkowej. Koszt budowy metra kw. szacowano w 1964 roku na 1700 ówczesnych złotych. Budowa jedenastopiętrowego bloku (kubatura 90 tys. m sześć.) wg planów zabierała ok. 14 miesięcy. Na powierzchni użytkowej 24 tys. m kw. miało zamieszkać ok. 1900 osób. Koszt budowy jednego mieszkania wyliczono na 2 tys. zł za metr kw. Szesnastopiętrowe bloki natomiast, mimo że ich budowa zajmowała najwięcej czasu, wcale nie były największe. Ich powierzchnia użytkowa to ok. 5700 m kw. dla ok. 550 osób. Jeden metr kw. był tu naj droższy - miał kosztować 2400 zł. Jednak tylko w tego typu blokach planowano budowę dwupoziomowych mieszkań. Centrum każdego osiedla w nowej dzielnicy Poznania miała stanowić szkoła podstawowa. Pomyślano też o żłobku i, w zależności od wielkości osiedla, jednym lub dwóch przedszkolach. Przewidziano budowę placu zabaw dla dzieci i placów rekreacji dla dorosłych. Plan uzupełniał również projekt budowy zakładu pracy dla kobiet w każdym osiedlu. Na każdy tysiąc mieszkańców miało przypadać 100 samochodów, z tego 50 w garażach, a drugie tyle na parkingach. Trzy lub cztery sąsiadujące ze sobą osiedla tworzyły "zespoły", które miały posiadać odrębne centra handlowe i kulturalne: kawiarnie, restauracje, kina, biblioteki, ośrodki zdrowia i rekreacyjno-sportowe, a także stacje obsługi samochodów. Na obrzeżach "zespołów" planowano budowę szkół średnich. Prócz tego dzielnica miała mieć swoje odrębne, ogromne centrum konkurujące atrakcyjnością ze starym centrum miasta - wyznaczono je na rondzie ratajskim u zbiegu dzisiejszych ulic: Królowej Jadwigi i Zamenhofa. Centrum Rataj miało się stać częścią składową śródmieścia. Planowano wybudować tam salę koncertową na tysiąc miejsc i teatr o podobnej wielkości, hotel na 600 miejsc, halę sportową dla 2 tys. widzów, bibliotekę, w której planowano zgromadzić pół miliona tomów, oraz dwa kina na 800 miejsc każde. Centrum miało obsługiwać ok. 200 tys. osób - prawie pół ówczesnego Poznania. Według planów miało oddziaływać na 10 km i ściągać ludzi z peryferii Poznania. Nie opracowano projektów tych budynków. Określenie ich "właściwego wyrazu plastycznego" pozostawiono na później. Do centrum planowano włączyć budowane obok miasteczko akademickie Politechniki Poznańskiej. Nie było jeszcze wtedy mowy o wieżowcach należących obecnie do uczelni, które dominują nad ratajskim rondem. W tym miejscu planowano budowę poznańskiego ośrodka telewizyjnego: Grupa wysokich budynków zlokalizowana międzY ośrodkiem usługowym i terenami Politechniki akcentować będzie przYszłe city - zakładali architekci na początku lat 60. Obiekty związane z rekreacją mieszkańców Rataj postanowiono zlokalizować nad Maltą. Tam miał powstać stały cyrk, wesołe miasteczko, ogród zoologiczny i stadion na 15 tys. widzów wraz z ośrodkiem sportów wyczynowych. Michał Bauer Całą dzielnicę miała otaczać obwodnica, która oddzieliłaby ją od nowych fabryk, których budowę także wówczas planowano. Na początku lat 60. pracowało na Ratajach 8 tys. osób, obliczono, że po wybudowaniu osiedli będzie tu zatrudnionych prawie pięć razy tyle - przede wszystkim mieszkańców nowej dzielnicy. Budowa nowego centrum i fabryk na Ratajach miała m.in. rozwiązać problemy komunikacyjne miasta. Architekci chcieli, by robotnicy do swych oddalonych o kilkanaście minut fabryk szli piechotą, alejami, w otoczeniu zieleni. Znane są niedomagania organizmu miasta dzisiejszego - chaos i konflikty iycia codziennego wynikające Z dezorganizacji podstawowych/unkcji miasta nie przYstosowanego do potrzeb i wymagań współczesnego iycia. Miejsca pracy i miejsca zamieszkania znajdują się na przeciwległych krańcach miasta, przecięte pośrodku wykopem kolejowym i wąskimi gardłami tras mostowych o kierunku wschód-zachód. Komunikacja miejska nie może podołać nieustannym przerzutom przez zatłoczone śródmieście - przekonywał czytelników "Kroniki" zespół architektów pracujący nad planami Rataj. Aby usprawnić komunikację między miastem a nowym osiedlem, rozbudowano ul. Starołęcką i wybudowano na niej nowe ronda. Wyznaczono też tzw. trasę hetmańską, którą poprowadzono przez nowy most. Wybudowało go wojsko w ciągu zaledwie kilku miesięcy. Zaprojektowano też kilka tzw. ekspresowych ulic, z których można skręcać w wewnętrzne, ciasne i powolne, ale za to "bezkolizyjne" uliczki osiedlowe. N owe centrum miało też odciążyć centrum miasta i umożliwić jego przebudowę. Śródmieście Poznania odbudowywano systemem plombowym, mimo pozornego unowocześniania kosmetyką wnętrz sklepowych i neonów nie spełnia roli dobrze/unkcjonującego ośrodka społeczno-usługowego, ze względu na nadmierne rozdrobnienie usług, na ciągłe kolizje ruchu pieszego Z komunikacją kołową i tramwajową, na trudności w prawidłowym zaopatrzeniu i postoju - uważali architekci. Kiedy od projektu Rataj zostało odsuniętych dwoje z trójki pomysłodawców nowej dzielnicy miasta, wiele spraw zostało podporządkowanych wymaganiom wykonawcy projektu. Zajęto się przede wszystkim budową nowych bloków, kompleksy usługowe powstawały z dużym opóźnieniem lub nie powstawały wcale. Niespodziewanie powrócono też do idei 11- i 16-kondygnacyjnych wieżowców, które budowano już z wielkiej płyty. Wbrew intencjom pomysłodawców architektury ratajskiej osiedla są odseparowane od zakładów pracy, w większości nie zbudowano też budynków wyższej użyteczności. Mieszkańcom osiedli utrudniają życie nie najlepiej rozwiązane problemy komunikacyjne. Wybitnie monofunkcyjny, wyłącznie mieszkaniowy charakter osiedli, jednolitość własności i architektonicznej/ormy zabudowy już obecniejest czYnnikiem sprzYjającym degradacji tych terenów - napisała Wanda M. Gaczek w jednym z artykułów zamieszczonych w wydanej przez poznańską Politechnikę na początku lat 90. książce "Gospodarka przestrzenna miast i gmin w regionie Wielkopolski". CzY miasto można uzdrowić? - zastanawiała się w tej samej książce Regina Pawuła-Piwowarczyk. »Miasto tak budować, by ludzie w nim mieszkający byli szczęśliwi«. Słowa Arystotelesa nie straciły swej treści humanistycznej, może tylko zostały zapomniane przez nas, współcześnie projektujących.