ADAMCZEWSCY. RODZINA POZNAŃSKICH BANKOWCÓW ZYG MUNT KACZMAREKl. W II Rzeczypospolitej Zdarza się niezwykle rzadko, aby z czterech braci trzech piastowało dyrektorskie funkcje w renomowanych bankach poznańskich. Ich ojciec, Stanisław Adamczewski (1852-1896), z zawodu kupiec i dzierżawca hotelu, urodził się w Poznaniu, matka, Florentyna z domu Lehmann (1852-1920), pochodziła ze Śremu. Tutaj na świat przyszła najstarsza córka Zofia (1883-1963). Rok później, już we Wrocławiu, urodził się Tadeusz (1884-1965). W 1886 r. rodzina Adamczewskich na stałe osiedliła się w Poznaniu. W stolicy Wielkopolski urodzili się czterej następni synowie: zmarły w dzieciństwie Ignacy (1887-1892), Henryk (1892-1981), Mieczysław (1893-1970) i naj młodszy Adam (1894-1973). Od 1920 roku rodzina mieszkała przy ul. Podgórnej 2b. Najbardziej znanym w świecie bankowym był naj starszy z braci Tadeusz. Studiował w Berlinie i Poznaniu. Od 1904 roku był członkiem Zarządu Banku Związku Spółek Zarobkowych. W 1921 roku w skład Zarządu wchodzili, poza Adamczewskim, znani bankowcy i działacze gospodarczy: dr Władysław Mieczkowski, Seweryn Samuiski, Marian Hofman, Franciszek Rynarzewski, dr Józef Englich. W 1924 roku Tadeusz został dyrektorem Komunalnego Banku Kredytowego w Poznaniu (zastąpił na tym stanowisku Bogusława Konopińskiego ). Jednocześnie w latach 1920-1939 był wiceprezesem, a następnie, po śmierci w 1930 roku Stanisława Pernaczyńskiego, prezesem giełdy pieniężnej w Poznaniu. W 1927 roku wszedł w skład Komitetu Organizacyjnego Towarzystwa Kredytowego Miejskiego. 20 września 1927 r. odbyło się zebranie założycielskie Zachodnio- Polskiego Towarzystwa Kredytowego Miejskiego w Wielkiej Sali Posiedzeń Ratusza, któremu przewodniczył Cyryl Ratajski. Na tymże zebraniu Adamczewski przedstawił projekt statutu i wybrany został jedynym członkiem Zarządu. Zebrani upoważnili go do prowadzenia dalszych rozmów Zygmunt Kaczmarekw sprawie działalności Towarzystwa. W 1935 roku został radcą Izby Przemysłowo- Handlowej (sekcja handlowa). W okresie międzywojennym wykładał zagadnienia bankowe w Wyższej Szkole Handlowej. Jest autorem I iii ii I i artykułów zamieszczanych w "Księdze Pamiątkowej miasta Poznania", książek: "Pieniądz i problem jego wartości" i "Reforma walutowa w Polsce" oraz szeregu innych tekstów. Jeszcze przed I wojną światową Tadeusz Adamczewski nabył nieruchomość przy ulicy Podgórnej 8, na której postawił nowy budynek według projektu Stanisława Mieczkowskiego. W 1932 roku posiadłość ta warta była 320 tys. zł. Mieściły się tutaj mieszkania, sklepy, biura i warsztaty. Sam nowy dom przynosił właścicielowi dochód roczny w wysokości 21 tys. zł. Ogólna powierzchnia posiadłości wynosiła 740 m 2 , z tego powierzchnia zabudowana 579 m 2. Część rodziny Adamczewskich przeniosła się w 1932 roku do budynku przy ul. Podgórnej 8 (obecnie nr 4, mieści się tutaj sklep "Antylopa" i prywatna klinika Ars Medica). Drugi z braci, Henryk, po ukończeniu w 1911 roku Gimnazjum św. Marii Magdaleny w Poznaniu wyjechał na studia do Berlina (1914-16). Brał udział w I wojnie światowej; ponownie został zmobilizowany 12 lipca 1920 r. i walczył w wojnie polsko-bolszewickiej. Dosłużył się stopnia porucznika. W okresie II Rzeczypospolitej kontynuował studia, tym razem na Wydziale Prawnym Uniwersytetu Poznańskiego (1919-21), i pracował w bankach Gdańska i Katowic. W latach 30. powrócił do Poznania i zajmował różne stanowiska w Banku Ziemstwa Kredytowego, aby ostatecznie objąć posadę dyrektora w Banku Przemysłowców. Ryc. 1. Tadeusz Adamczewski Wreszcie najmłodszy, Adam, po ukończeniu w 1911 roku gimnazjum realnego w Poznaniu kontynuował naukę w szkole handlowej (1911-13). Wokresie wojny polsko-bolszewickiej został zmobilizowany i powrócił do Poznania w grudniu 1920 roku. Rok później podjął pracę w Oddziale Poznańskim Banku Handlowego w Warszawie SA, gdzie w 1938 roku objął stanowisko dyrektora. W roku 1922 ożenił się z Barbarą Gutowską, z którą miał trzech synów (Tadeusza, Stefana i Henryka) oraz córkę Teresęl. Od 1933 roku Adam z rodziną mieszkał we własnej willi przy ul. Zakręt 18. M-TO . . I I 1N :A-Nllllt .. . i . Ryc. 2. Hemyk Adamczewski Ryc. 3. Adam Adamczewski 2. Okupacja Okupacyjne losy rodziny Adamczewskich poznajemy z pamiętników Mieczysława Adamczewskiego, uzupełnionych przez członków rodziny Adama Adamczewskiego: Tadeusza, Stefana i Teresę. Powstała wspólna kronika rodzinna. Wyboru ciekawszych fragmentów dokonała Teresa Adamczewska *. 7 listopada 1939. - wtorek. Wieczorem po godzinie policyjnej czterech policjantów zadzwoniło do mieszkania [przy ul. Podgórnej - ZK.] stryjów, pokazując jakieś pismo. Kazali się wszystkim ubierać, gdyż muszą opuścić mieszkanie i Poznań. Podenerwowani, zaczęli się szybko pakować ijak zwykle w takich wypadkach (20 minut czasu) nie zabierają najważniejszych rzeczy. Kazano zabrać tylko 200 zł - resztę oszczędności zostawić. Wyprowadzili stryjostwo [Tadeusza, Mieczysława i Henryka - ZK.] i załadowano do otwartych samochodów. Po drodze zabierano jeszcze innych ludzi. Późnym wieczorem zajechali do baraków na Głównej. Tam zastalijużpełno znajomych, m.in. ks. W Adamskiego, ks. Gieburowskiego, dr DrożdŻJ;ńskiego i wiele innych osobistości. W barakach warunki prymitywne. Zimno i głodno. Baraki były bardzo przewiewne. Na śniadanie * Fragmenty kroniki rodzinnej publikujemy z zachowaniem oryginalnej pisowni, interpunkcji, ortografIi. Nie modyfikujemy stylu, mimo że kompilacja różnych tekstów powoduje pewne niekonsekwencje. Redakcja nie miała dostępu do oryginału. Zygmunt Kaczmarekkawa - Jura". Na obiad trochę zupy Z kaszY i kawałek chleba. Na kolację tylko kawa - "lura"'. Dokucza stryjom głód. Umywalnie znajdują się na dworze. Składają się Z dwóch długich na jakieś 10 metrów desek - umywalnie koryta. Ubikacje togłęboki dół i długi drąg. Spanie na słomie. Po kilku dniach przeniesiono stryjów Z baraku murowanego do baraku - szopy. Za posłanie - słoma. Bardzo dokucza zimno. Kobiety zostały w baraku murowanym. Po pewnym czasie została uruchomiona na terenie obozu poczta. Trochę działa niewyraźnie, ale nie można się dziwić, gdyż paczek, które nadsyłają, przYbywa coraz więcej. Moja matka [Barbara - żona Adama - ZKJ dowiedziawszY się, gdzie są stryjowie, posłała im paczkę Z żYwnością. Jak później wspominał stryj, była ona dla nich wielką radością. Po trzech tygodniach pobytu wobozie załadowano stryjów do wagonów towarowych. Wagon do którego ich przYdzielili był bardzo przepełniony. W wagonach jeszcze rewizja - niby czego. Do wagonu przYnieśli dwa wielkie cynowe wiadra mające zastąpić ustęp. Na drogę przYnieśli zupę - grochówkę. Następnie zamknęli drzwi na rygiel, żeby nikt nie uciekł. O godz. 12 w nocy pociąg rusza w nieznane. Pierwsza noc w wagonie Z 30.11. na 1.12.1939. W wagonie dla "bydła" są małe okienka po bokach. A więc każdy jest ciekawy, dokąd jedzie, fest tak ciasno, że nie można się ruszYć. Dla oszczędności "pasażerowie" gaszą jedyną świecę, którą ukryli przed Niemcami. W czasie postoju pociągu Czerwony KrzYż rozdaje gorącą kawę. Kto ma jakieś naczYnie napełnia na zapas. To już trzecia noc w wagonie. WszYscy szalenie głodni i zmęczeni. W Radomsku ludność dowiedziała się, że przYjechał pociąg Z wygnańcami i zaczęła przYnosić chleb i mleko. Każdy dostał mniej więcej 1/2 litra mleka. Stryjowie dowiedzieli się, że jadą do Ostrowca ŚwiętokrzYskiego. A więc czwarta noc w wagonie. Pociąg zatrzYmał się w Ostrowcu ŚwiętokrzYskim - u celu długiej, męczącej wędrówki. WszYstkich wagonów nie otwierają od razu, tylko jeden po drugim. Wagon stryjów nosi numer 17, a więc trzeba trochę poczekać. O godz. 12. otwierają wagon stryjów. Tak zaczYna się nowy tydzień. 4 grudnia 1939. Ponieważ jest już tutaj przeszło 2000 wysiedleńców, bardzo trudno o kwatery. PrezYdent miasta, p. Mrozowski [Adam, przed wojną poseł na sejm, zasłużYł się organizowaniem opieki dla wysiedlonej ludności Poznania - ZK[, który wtedy przYbył, oświadcza, iż wobec przepełnień zmuszony jest odwieźć stryjów i pozostałych przYbyszów do Opatowa - miasta powiatowego oddalonego od Ostrowca o jakieś 18 km i że za chwilę przYjadąfurmanki. Jednak, kto ma tu krewnych może zostać. Doradzono stryjom, żeby niejechali dalej, gdyż tam nie ma połączenia kolejowego. Pojechali więc do miasta - do szkoły na wspólne kwatery. Szkoła to dom drewniany jak w Zakopanem, lecz szalenie zniszczony. NależY do Zakładów Ostrowieckich. Stryjowie ulokowali się na parterze. Jest dośćjasna ubikacja ijest światło elektryczne. Wklasiejest razem 18 osób. MężczYźni, kobiety i młodzież. Są dwa stoły, kilka ławek szkolnych. Rano jakaś kobieta przYniosła litr mleka (35 gr za litr), później przYszedł piekarz i przYniósł bułki - sztuka 20 gr. Następnie stryjowie udali się do miasta po różne przedmioty, jak garnek, wiadro do wody, mydło itp. "Komitetfabryczny" nagotował dla wSzYstkich obiad. Była kasza, lecz dobrze doprawiona. 7 grudnia 1939 - czwartek. Z powodu przyjazdu dalszych wysiedleńców Z Poznania liczba osób w klasie wzrosła do 26 osób. 8 grudnia 1939 - piątek. Stryj Tadeusz zaczyna chorować. Nic dziwnego, słaby organizm nie wytrzymał trudów tułaczki. W tym czasie przywieziono w transporcie do Ostrowca również nas [Adama Adamczewskiego Z całą rodziną - Z. KJ. Stefan Adamczewski przedstawił wysiedlenie rodziny z dom u przy ul. Zakręt 18. Ojciec [Adam AdamczewskiJ wraz Z rodziną [żona Barbara, czworo dzieci: 16-letni Tadeusz, 14-letni Stefan, lO-letnia Teresa i 8-letni Henryk - ZKJ został w dniu 1 grudnia 1939 około godz. 21°° zabrany Z ul. Zakręt 18 w Poznaniu przez policję niemiecką. Na spakowanie podręcznego bagażu pozostawionojedynie 10 minut. Po zaplombowaniu mieszkania przez policję, w obecności Ojca, całą rodzinę załadowano na samochód ciężarowy Z plandeką i przewieziono do obozu przejściowego na Główną w Poznaniu. Stamtąd po kilkudniowym pobycie (około 4 dni) w bardzo prymitywnych warunkach (na betonie i niewielkiej warstwie słomy) całą rodzinę załadowano do wagonów towarowych i wywieziono do Ostrowca Świętokrzyskiego. Przyjazd do Ostrowca nastąpił po około trzech dniach, późnym wieczorem (około godz. 27°). W podstawionych, otwartych wozach chłopskich przewieziono całą rodzinę przed budynek parterowy dwuizbowej szkoły, jak się okazało, obydwie izby szkoły były już całkowicie zajęte przez wysiedleńców. Wozak odmówił dalszej jazdy w celu poszukania innej szkoły i Z uwagi na późną porę zostawił nas przed budynkiem i odjechał. Wtedy ojciec podjął decyzję zajęcia miejsca w przedsionku szkoły o powierzchni około 2x3 m 2 na doraźny nocleg... " Dalej kronika rodzinna podaje: Stryjowie dowiedzieli się o naszym przyjeździe i adresie od znajomych i przyszli nas odwiedzić. Ojcu (Adam Adamczewski) przydarzyło się w obozie na Głównej nieszczęście. Pragnę zaznaczyć, że mieliśmy w obozie te same warunki co Stryjowie. W dniu wyjazdu Z obozu, w czasie ładowania nas do wagonów towarowych, ktoś nieopatrznie uderzył mego Ojca belką tak nieszczęśliwie, że wpadł do dołu Z wodą i zgubił okulary. Na szczęście mój brat Tadeusz Ounior) zabrał ze sobą dwa ubrania. Ojciec musiał się w wagonie przebrać od trzewików aż do bielizny. Musiał się na śmierć zaziębić, był to przecież początek grudnia. W wagonie dostał od współtowarzyszy ciepłe wino i to pomogło. Na szczęście humor ojca nie opuszcza. Wita stryjów serdecznie, pyta co nowego w Poznaniu. Szkoła, w której zamieszkaliśmy, jest gorsza od szkoły, w której ulokowano stryjów. Pomieszczenie dostaliśmy w przedsionku. Z lewej i prawej strony klasy i co chwileczkę ktoś przechodził przez przedsionek. Towarzyszył nam p. Wróblewski Z Banku Cukrownictwa Z całą rodziną. A więc jesteśmy dzięki Bogu wszyscy razem. 9 grudnia 1939. Już kilka dni jesteśmy w Ostrowcu, mieszkamy nadal w szkole. Jest lekki mróz. Szukamy wszyscy mieszkania, gdyż tutaj, w szkole, długo mieszkać nie można i wciąż musi ktoś uważać na swój "majątek". My, wiedząc już co spotkało stryjów, że Niemcy Zygmunt Kaczmarek wysiedlają Polaków, zabraliśmy trochę rzeczy więcej. Każdy zabrał swój tobołek. Miałam 10 lat, najmłodszy brat 8. Rodzice i stryjowie szukają mieszkania. Szkołę, w której mieszkają stryjowie zabierają dla wojska. Trzebają opuścić! Po długich poszukiwaniach stryjowie zamieszkali przy ul. Poniatowskiego 20. Pokój, na ogół ładny, plus kuchnia. Stryj Mieczysław kupuje dwa krzesła (cena 2,5 zł za sztukę) i trochę rzeczy niezbędnych do gospodarstwa domowego. Stryj Tadeusz bardzo się ucieszył. Siedział biedaczysko na słomie, a teraz może sobie wygodnie odpocząć. Spanie na słomie. Nasza rodzina (Adama Adamczewskiego) i pp. Wróblewscy, którzy jechali w transporcie razem Z nami, zamieszkaliśmy przy ul. Poniatowskiego 40. Byliśmy znów razem. Mieszkaliśmy u przemiłej gospodyni p. Siejko. Warunki bardzo prymitywne. Spaliśmy wszyscy na słomie. Ale humory nam dopisywały, zwłaszcza ojcu. Mieliśmy dwa pokoje - jeden zajmowała nasza rodzina (7 osób), drugi pp. Wróblewscy (5 osób). Kuchnia wspólna. Gotowaliśmy razem. I tak na wygnaniu przechodzi dzień za dniem. Mróz był silny. Stryjowi Tadeuszowi było zawsze zimno, bo też spał na słomie, a na podłodze było plus 3 stopnie. Mój ojciec, stryj Henryk i p. Wróblewski pojechali do Warszawy. Po pięciu dniach wrócili. Postarali się dla stryjów o mieszkanie przy ul. Mokotowskiej 24. Stryjowie są niezdecydowani - jechać do Warszawy, czy pozostać w Ostrowcu Świętokrzyskim. Ojciec radzi stryjowi Tadeuszowi, żeby jednak mimo silnego mrozu wybrał się do Warszawy, może znajdzie jakąś pracę i przy okazji zobaczy mieszkanie. Z zamieszkania w Warszawie w końcu zrezygnowali, bo było niestety bez mebli. Na kupno nie było pieniędzy. Pracy stryj Tadeusz nie znalazł. Mój ojciec (Adam) na szczęście dostał pracę. Objął stanowisko wicedyrektora Banku Handlowego w Radomiu zpensją 600 zł miesięcznie. Posadę obejmuje Z dniem 28.12.1939. Będzie mieszkał u dyrektora [Banku Handlowego w Radomiu - ZK.] Majewskiego. Jest bardzo uradowany. Pierwsze święta Bożego Narodzenia spędzamy w Ostrowcu. Trzy dni świąt - Niedziela 24.12., poniedziałek i wtorek. Ojciec kupił małą choinkę i kilka świec. Przyszli stryjowie, jest nas 17 osób w jednym pokoju, a więc gwarno i ciepło. Ojciecjak zwykle żartuje. W trzecie święto, nad ranem wyjeżdża ojciec na swoje stanowisko do Radomia. Mróz silny, 20-25 stopni. Wracając do pobytu stryja Tadeusza w Warszawie. Stryj spotkał się Z dyr. Hoffmanem, dyr. opowiada, że powstaje nowy Bank Biletowy, może uda się tam uzyskać płatną posadę i radzi udać się do dyr. Kozieła [dyr. Banku Handlowego w Warszawie S.A. - ZK] lub do pro! Młynarskiego [przed wojną wiceprezes Banku Polskiego, podczas okupacji prezes Banku Emisyjnego - Z K.]. Stryj Tadeusz wybiera się więc do dyr. Kozieła - urzęduje on w warszawskim Banku Handlowym. Konferencja trwała mniej więcej 25 minut. Nic nie załatwił, ale polecono stryjowi udać się do prof. Młynarskiego. Mieszka on przy ul. Klonowej na II p. Tramwaje przepełnione, a więc idzie biedak pieszo - kawał drogi. Po 40 minutach jest u celu. Otworzyła drzwi jakaś panienka, ale do środka go nie wpuściła. Mróz silny. Z powodu nieobecności pro! Młynarskiego (lada chwila ma przyjść na obiad) stryj Tadeusz decyduje się poczekać na niego w sieni (przynajmniej ciepło). Po godzinie wyczekiwania nadchodzi p. prof. Młynarski, poznaje stryja Tadeusza, wspomniał że słyszał już o stryju, lecz co do posady, to pierwszeństwo mają pracownicy Z Banku Polskiego. Wspomina, że może w oddziale znajdzie się jakaś posada. To wszystko - cala rozmowa w sieni! [podkreślenie autora wspomnień - ZKJ. Nic nie załatwiono, znowu jeden dzieńprzeszedł w Warszawie. Spotyka się ze stryjem Mieczysławem i idą kupić płaszcz, gdyż stryj [Tadeusz - ZKJ zabrał tylko futro. Cena płaszcza nie wysoka - 90 zł, do tego buty 18 zł. Po odwiedzinach u znajomych wracają "do domu' do Ostrowca Świętokrzyskiego. W Ostrowcu powstał komitet "Samopomoc Osiedleńców". Wstępne od osoby 2 zł. Stryjowie zapisali się, bo można niejedną żywność taniej kupić. Obiady otrzymują nadal wszyscy od Czerwonego Krzyża - na razie bezPłatnie. Brak stryjom i nam niezbędnych rzeczy. Stryj Mieczysław wspomina, że któregoś dnia przyszedł urzędnik ze Związku Zawodowego KKO, przyniósł stryjowi Tadeuszowi od urzędników 370 zł. Urządzili składkę. Jest jeszcze dużo dobrych ludzi. Pieniądze bardzo się przydały. Zima trwa, węgiel już się skończył i stryjowie palą tylko drzewem. 4 marca 1940. Dzisiaj przyszedł nowy transport ludzi Z Poznania. Stryj wyszedł na dworzec zobaczyć, czy nie ma kogo znajomego. Jechali tylko [z Poznania - ZKJ 18 godzin, a biedni stryjowie 4 dni i 4 noce. Gospodyni wypowiedziała stryjom mieszkanie. Biedny stryj Mieczysław biega cały dzień, ale nie może nic znaleźć. 19 marca 1940. Wiosny nie widać. Mróz trzyma. W nocy było minus 10 stopni. W dodatku stryjowie nie mają opału tylko mokre drzewo. W pokoju tylko 12 stopni. Powstaje myśl przeniesienia się do Częstochowy wzgl. pod Warszawę. Ojciec (Adam), który co 3 tygodnie przyjeżdżał do Ostrowca, pokonywał odległość Z dworca do naszego domu przy ul. Poniatowskiego pieszo w strasznym mrozie. Będzie miał bliżej jak zamieszkamy w Częstochowie. W międzyczasie stryjowie otrzymują wiadomość od p. Jezierskiego Z Pruszkowa (były właściciel restauracji "Empire" w Poznaniu), że są wolne mieszkania, ale mamy się szybko decydować, gdyż "napływ osiedleńców"jest dość znaczny. Znajomi również namawiają do wyjazdu. Jesteśmy wszyscy zdecydowani wyjechać, gdyż dosyć tej niewygody. Brak kanalizacji, ubikacja i woda zpompy w podwórzu. Stryjowie otrzymali przekaz pieniężny na 200 zł od naszego ojca. Będą mieli na podróż. Zaczynamy się pakować. Po wymianie korespondencji i wstępnych rozmowach, stryj Tadeusz i Mieczysław pojechali do Pruszkowa i Komorowa (pod Warszawą) zobaczyć mieszkania. Po długich poszukiwaniach (nie chciano rodzin Z dziećmi) wynajęli parter willi w Komorowie. Miasto - ogród, las i pełno pięknych will. Mieszkanie to 4 pokoje plus kuchnia, łazienka i weranda. Zamieszkaliśmy razem tzn. stryjowie i nasza rodzina (Adama Adamczewskiego) u sympatycznej p. Sopoćko. Właścicielem był jej brat p. Sopoćko, dyr. gimnazjum w Warszawie. Przy okazji stryjowie wynajęli 2 pokoje Z kuchnią dla pp. Wróblewskich (p. Wróblewski - pracownik Banku Cukrownictwa). Podczas nieobecności stryjów nadeszło od znajomych 6 paczek, plus masa listów. Przyda się na przyszłość. 27 kwietnia 1940. Następuje wyjazd Z Ostrowca Świętokrzyskiego do Komorowa (pod Warszawę). Bagaży mieliśmy już mniej, aniżeli przy opuszczaniu domu rodzinnego w Poznaniu przy ul. Zakręt 18. Przesiadka w Skarżysku na pociągpospieszny do Warszawy. Nasza wielka rodzina liczyła 15 osób. Tłok na peronie na pociąg pospieszny do Warszawy. Zygmunt Kaczmarek «BU S . :- I -re y (1 Ifi i " I i «1 S Ryc. 4. Rodzina Adamczewskich w Komorowie pod Warszawą, rok 1941 Trzeba uwazacżeby się nie zgubić. Pociąg przepełniony - musimy stać na korytarzu W przedziale dla Niemców są jeszcze wolne miejsca, ale nie dla Polaków. Prry kontroli polscy kolejarze pozwalają kilku osobom Z naszej rodziny zająć miejsca w wagonie przeznaczonym dla Niemców. Z Warszawy jedziemy koleją elektryczną do Pruszkowa Z Pruszkowa do Komorowa najęliśmy 2 dorożki. Zajechaliśmy przed willę "Cichy Dworek . Po przywitaniu się Z gospodynią domu zabraliśmy się do umeblowania naszego nowego mieszkania. Mamy 1 łóżko, 1 łóżeczko, 1 mały stolik, kilka krzesełek [jjnopkow słomy. Na razie wsrystko. Pozostały bagaż, kufry i kosze, gdzie była reszta majątku, przewozimy na drugi dzień, również dorożkami Z Pruszkowa do Komorowa. Zacryna się żYcie w Komorowie. Z pozbieranych mebli urządzamy nasze mieszkania. Stryj Tadeusz wyjeżdża znowu do Warszawy do Polskiego Banku Komunalnego. Mozę cos załatwi? Dni w Komorowie mijają srybko. Końca lojny nie widać. Wsryscy radzą, zęby przenieść się do Warszawy. Tam łatwiej o posadę i żYcie o wiele tańsze, jest koniec sierpnia 1940. Robi się coraz zimniej. Węgiel bardzo drogi. Stryjowie Zl iT7 l? ? m , T Zakup, a obeCnie mkszkanie w * * * * * * * ,,1>... b d U n li . . « « < a zo Zfel n 8 q meSZkanie ™ Auszkowie prry ul. Srebrnej 5. Dwa pokoje, kuchnia, łazienka. Dzierżawa wynosi 75 zł miesięcznie. Właścicielką jest pani Heinze Mącryńska. Po przemyśleniu decydują się przenieść do Pruszkowa na ul. Srebrną 5. 19 listopada 1940. Następuje przeprowadzka. Mieszkanie na II piętrze, słoneczne, piękny widok na Komorów oddalony o mniej więcej 1,5 km od Pruszkowa. Stryj Tadeusz był znów w Warszawie u dyr. Wachowiaka [Stanisław Wachowiak przed wojną był dyrektorem PWK w Poznaniu, w czasie okupacji wiceprezesem Rady Głównej Opiekuńczej i prezesem Banku Handlowego w Warszawie S.A. - ZKJ w sprawie uzYskania posady. Nic nie załatwił. 4 grudnia 1940. Rodzice załatwiają wynajęcie mieszkania w tym samym domu co stryjowie, na parterze. Mieszkanie identyczne, tylko brak pięknego widoku. 17 grudnia 1940. Silny mróz. Następuje nasza przeprowadzka. Znów będziemy razem. Stryj Henryk otrzymuje posadę tłumacza w Banku Gospodarstwa Krajowego zpensją 600 zł. Pracować będzie razem Z dyr. Rakowskim. Wynajął pokój w Warszawie przY ul. Grójeckiej 30. 7 lutego 1941. Stryj MieczYsław dostaje nominację na pełnomocnika do spraw administracyjnych wSzYstkich domów żYdowskich w Pruszkowie. Musi przYjąć tę posadę, żeby ulżYć stryjowi Tadeuszowi, który jest bez grosza, gdyż powoli wSzYstko co jeszcze miał, wysprzedawał. PrzYjmuje do pomocy Bogusława Cybulskiego i Dziublickiego. Również wysiedleńców. Następnie zatrudnia mgr Madejskiego i p. A. Rynarzewskiego. WSzYscy są bez wyjątku dobrymi pracownikami. Praca była bardzo ciężka. Pomagał również stryj Tadeusz. DrożYzna wielka, nawet na kupno chleba pozwolić może sobie tylko ten, kto ma dosyć pieniędzy. Nasz ojciec (Adam) postarał się w Radomiu o węgiel, przez zaradność i znajomość przYwieźli go szczęśliwie do Pruszkowa. Radość wielka, będzie czYm palić, bo już połowa października 1941, trzeba będzie wkrótce palić w piecach (naturalnie oszczędnie). Ze względu na oszczędność opału stryjowie mieszkają w jednym pokoju. Mijają następne lata 1942, 1943, 1944. Bez przerwy walka o przetrwanie. Opał się kończY, ziemniaki zbyt drogie, żeby je kupić't2. W tym miejscu kronika się kończy. Działalność okupacyjną Adama Adamczewskiego należy uzupełnić o dwa dodatkowe wspomnienia, które w 1973 roku zamieściła warszawska "Stolica". Rafał Szwejkowski, opisując pomoc Delegatury Rady Głównej Opiekuńczej w Pruszkowie dla powstańców warszawskich, stwierdzał: "Każdy jednak nasz przejazd w kierunku Warszawy wywoływał u napotykanych osób, a także i u Niemców, zdumienie. Jak to - do walczącej Warszawy? Oba wozy zaopatrzone były we flagi Czerwonego KrzYża. My ubrani w białe lekarskie fartuchy. Na czele «resorówka». Funkcję furmana pełnił doktor Mazurek [Władysław Mazurek - wiceprezes Delegatury RGO w Pruszkowie i lekarz weterynarii - ZKJ. Obok niego dyrektor Adamczewski doskonale władający jęzYkiem niemieckim jako tłumacz i przydzielony przez komendę obozu uzbrojony w «Bergmana» żandarm jako konwojent 3 ". Kilka tygodni później "Stolica" zamieściła list pracownika Instytutu Zachodniego w Poznaniu Adama Walkowiaka, który przybliżył postać Adamczewskiego. Pisał on, iż Adamczewski po wojnie pracował w Instytucie Zachodnim. "Niskiego wzrostu i delikatnej budowy, brunet, był powszechnie lubiany Z powodu miłego, dżentelmeńskiego sposobu bycia. Z zawodu był bankowcem i swego Zygmunt Kaczmarekczasu dyrektorem poznańskiego oddziału Banku Handlowego w Warszawie. W czasie wojny był dyrektorem [wicedyrektorem - ZKJ oddziału tego samego banku w Radomiu. W tym charakterze przeprowadził oryginalną transakcję bankową. Udzielił mianowicie kredytu Radomskiej Fabryce Obuwia na zakup partii bardzo solidnego,jak na warunki wojenne, obuwia, przeznaczonego dla «chłopców Z lasu». Kredytobiorcą była radomska organizacja RGO (Polski Komitet Radom - Miasto i Polski Komitet Opiekuńczy Radom - Powiat, które miały połączone aparaty wykonawcze). Fabryka była oczywiście pod zarządem niemieckim, ale możliwość dokonania tego wyjątkowego, legalnego zakupu stworzyli pracujący w niej Polacy. Buty poszły do lasu razem Z transportem innych rzeczy, a kredyt został spłacony Z darów gotówkowych zebranych wśród społeczeństwa. Gdy wybuchło powstanie warszawskie, dyrektor Adamczewski znikł z Radomia. Powrócił po pewnym czasie na samochodzie ciężarowym i zgłosił się do Polskiego Komitetu Opiekuńczego Z uprzejmie, lecz żYwo przedstawionym żądaniem, by mu ten samochód zapełnić worami Z żywnością potrzebną w Pruszkowie. Radomskie Komitety RGO same walczyły Z ogromnymi trudnościami zaopatrzeniowymi i w dodatku zaczęły już odczuwać na terenie swojego działania obecność potrzebujących pomocy uchodźców Z Warszawy, ale w tak wyjątkowej sytuacji nie mogły oczywiście odmówić spełnienia - w miarę swoich możliwości - tego życzenia. Pan Adamczewski nie był zresztą, przy całej właściwej mu elegancji manier, człowiekiem, który pozwoliłby odprawić się Z pustymi rękami. Powtórzy jeszcze wyprawę do Radomia. Było widoczne, że całkowicie poświęcał się wówczas akcji pomocy dla Warszawy prowadzonej przez Delegaturę RGO w Pruszkowie 4 ". Potwierdzeniem tychże faktów opisanych przez Walkowiaka jest pismo Delegatury RGO w Pruszkowie datowane Z 17 kwietnia 1945 r. (zachowało się w aktach rodzinnych), w którym prezes tejże delegatury dziękował Adamczewskiemu za pracę w zarządzie i działalność na rzecz zdobywania środków finansowych dla RGO na pomoc dla uchodźców Z Warszawy5. Na koniec części okupacyjnej zacytujmy wspomnienia z kroniki rodzinnej Teresy Adamczewskiej. "W czasie trwania powstania warszawskiego ojciec Z Radomia przyjechał do Pruszkowa, włączając się w akcję pomocy osobom przebywającym w obozie przejściowym, jaki Niemcy zorganizowali w Pruszkowie. Znając bardzo dobrze język niemiecki, był tłumaczem w obozie. Niezależnie odfunkcji pomagał ludziom tam przebywającym. Pod różnymi pretekstami wyprowadzał względnie wywoził ludzi z obozu. Polegało to na tym, że często w wozie wyjechało kilka osób niby w różnych sprawach zaopatrzeniowych, a wracała jedna. Nie mających dokąd się udać ludzi przyprowadzał prawie co wieczór, po kilka osób, do naszego mieszkania przy ul. Srebrnej 5. Mama gotowała ciepłe posiłki, duże garnki zupy - przybysze spali na słomie w przylegającej do naszego domu stodole. Pobyt ich musiał być krótki, bo Niemcy szukali po domach osób nie zameldowanych. Przez nasze mieszkanie przewijało się wtedy bardzo dużo ludzi. Niezależnie od tej pomocy, ojciec udzielał się w utworzonym Komitecie Społecznym pod kierownictwem tamtejszego proboszcza ks. Edwarda Tyszki. Ojcu ofiarnie pomagał Dr Mazurek, włączając się w szeroko rozwiniętą charytatywną działalność. Ojciec wraz Z Dr Mazurkiem, narażając żYcie, pod gradem kul jechali wozem, pod flagą Czerwonego Krzyża, do szpitali w Warszawie, gdzie jeszcze toczyły się zawzięte walki powstańcze, i udzielali pomocy tamtejszej ludności".6 3. Po wojnieo powrocie do Poznania rodziny Adamczewskich dowiadujemy się ze wspomnień Tadeusza Adamczewskiego (juniora) i Teresy Adamczewskiej wplecionych w kronikę rodzinną. "Pod koniec lutego 1945 r. wyruszył brat [Tadeusz - Z.K.] z ojcem naszego kolegi (Jasia Gelerta) Z Pruszkowa pieszo [podkreślenie autorki - Z.K.] do Poznania, ażeby rozpoznać teren i zabezpieczyć nasze mieszkania. Szli pieszo lub jechali na wozach taborowych Wojska Polskiego przez Łowicz, Kutno, Konin, Wrześnię, Środę i Kórnik do Poznania. Wędrówka trwała 3 tygodnie. Do Poznania weszli przez most Rocha, Strzelecką i Z daleka ujrzeli dom stryjów na ul. Podgórnej. Dom stał nietknięty, nawet miał szyby w oknach. Po 6 latach brat doszedł do domu stryjów. Cały parter zajmowały już nieznane mu osoby i tylko piętro było wolne. Stała tam większość mebli stryjów, wisiały niektóre obrazy i lampy. Brat zabił drzwi gwoździami i napisał na drzwiach "własność Adamczewskich "'. Uzgodnił Z lokatorami Z parteru, ażeby dopilnowali piętro, bo stryjostwo wróci lada dzieńl Stamtąd pojechali na Zakręt 18. Nasz dom stał cały Z szybami. Pełna piwnica koksu i drzewa, a Niemcy, wyjeżdżając, spuścili wodę Z kotła co., żeby nie pękły rury. Porządek mają we krwi. Tylko w środku dom stał pusty. W lutym okoliczni Polacy rozkradli wszystko. Brat kupił słomę i spał Z panem Gelertem na podłodze na piętrze. Tymczasem pod koniec marca 1945 roku nasza mama [żona Adama - Barbara - ZK.] zorganizowała w Pruszkowie wagon-węglarkę, połowę kazała przykryć deskami, ustawiła piecyk-kozę Z rurą dla ogrzewania, nakupiła żywności i razem ze stryjostwem Z Podgórnej w pierwszych dniach kwietnia 1945 opuścili Pruszków i przyjechali do Poznania. Stryjowie poszli zaraz na Podgórną, my na Zakręt! Początkowo wszyscy spali na słomie - na Zakręcie. Potem ojciec załatwił u władz miejskich meble i Zakręt stanął na nogi. W maju 1945 wrócił Z Niemiec brat Stefan Adamczewski, wywieziony Z powstania warszawskiego pod Berlin na roboty. A Podgórna? Stryj Mieczysław zajął się administracją Podgórnej, a stryj Tadeusz nie mógł znaleźć pracy, bo to przedwojenny dyrektor banku, kapitalista Oak już wspominałam, władze po wojnie pozwoliły na działalność tylko dwom bankom prywatnym: Bankowi Handlowemu w Warszawie S.A. i Bankowi Związku Spółek Zarobkowych). Żyli nędznie, a stryj Tadeusz modlił się i płakał. Puszczykowo - stryjów letnia posiadłość - sprzedana. Zostawili sobie część lasu Z grotą i altaną". Z akt archiwalnych wynika, iż Tadeusz do 1949 roku był członkiem Zarządu Komunalnego Banku Kredytowego wraz z Tadeuszem Michcińskim i Michałem Rakowskim. Bank ów uległ likwidacji. Likwidatorem był Bank Gospodarstwa Krajowego. Henryk Adamczewski powrócił na stanowisko dyrektora Banku Przemysłowców, a po jego likwidacji został pełnomocnikiem likwidatora Zachodnio- Polskiego Towarzystwa Kredytowego Miejskiego. W aktach archiwalnych zachowało się pismo Henryka do brata Tadeusza wzywające go do uregulowania obciążeń ciążących na hipotece nieruchomości przy ul. Podgórnej 8. Jeszcze przed wojną Tadeusz zaciągnął 10 tys. zł kredytu w Zachodnio-Polskim Towarzystwie Kredytu Miejskiego. Kredyt ów został spłacony przez Tadeusza w dwóch ratach po 5 tys. zł. Zygmunt Kaczmarek Ryc. 5. Dom przy ul. Zakręt 18 (od strony ogrodu) Henryk już we wrześniu 1945 roku opracował założenia mające na celu powoływanie Towarzystw Kredytowych Miejskich, których działalność miała pomóc w uzyskiwaniu kredytów długoterminowych przez ludność osiadłą na Ziemiach Zachodnich. W opracowaniu Repolonizacja Ziem OdzYskanych przedstawił szczegółowe zasady przewłaszczania nieruchomości poniemieckich (były one pod zarządem Wojewódzkich Oddziałów Tymczasowego Zarządu Państwowego Majątków Porzuconych) na zasadzie umów kupna-sprzedaży. Przy dokonywaniu tychże transakcji towarzystwa kredytowe mogłyby przyjść nowym właścicielom z wydatną pomocą finansową, udzielając im pożyczek hipotecznych przy zastosowaniu ulgowych warunków oprocentowania, a później i umożenia. Do tego opracowania dołączony jest Memoriał w sprawie długoterminowego kredytu miejskiego na Ziemiach OdzYskanych (nie podpisany, tylko z pieczęcią Zachodnio-Polskiego Towarzystwa Kredytowego Miejskiego), który szczegółowo rozwija tezy Henryka Adamczewskiego. W Memoriale tym autor (lub autorzy) wysunął propozycję usytuowania w Poznaniu ośrodka dyspozycyjnego w sprawie tworzenia jednostek kredytowych dla Ziem Odzyskanych. Ostatni z braci, Mieczysław, zajmował się administrowaniem nieruchomości przy ul. Podgórnej i w Puszczykowie przy ul. Podleśnej7. Natomiast Adam Adamczewski 14 lutego 1945 r. otrzymał nominację od władz Banku Handlowego SA, rezydującego na początku roku 1945 w Częstochowie, na stanowisko dyrektora Oddziału w Poznaniu. W czasie okupacji w siedzibie Oddziału przy pi. Wolności 4 mieściły się w różnych latach dwa banki niemieckie. W walkach o wyzwolenie śródmieścia Poznania budynek Oddziału poważnie ucierpiał. Adam Adamczewski po powrocie do Poznania i objęciu stanowiska dyrektora wraz ze współpracownikami przeprowadził remont budynku, który kosztował w 1945 roku ponad 400 tys. zł, a w latach późniejszych wydatkowano na ten cel jeszcze 1,9 min zł (1945-47). Oficjalne otwarcie Oddziału nastąpiło 1 marca 1945 r. Zgodnie z polityką władz państwowych Bank Handlowy stał się bankiem sektora prywatnego. Korzystał z kredytu bankowego drobny i średni przemysł z terenu Wielkopolski (z wyjątkiem dzisiejszego woj. kaliskiego, gdyż w Kaliszu był Oddział Banku Handlowego). Właśnie w związku z udzieleniem kredytu Stanisławowi Dolewskiemu (właściciel hurtowni Składy Papieru i Tektury - Spółka Komandytowa)8 Adam Adamczewski został aresztowany, a następnie skazany na pobyt w więzieniu. Uwikłanie Adamczewskiego w sprawę Dolewskiego miało wyraźne podłoże polityczne i służyło władzy do walki z opozycyjnym Polskim Stronnictwem Ludowym. Jest to prawdopodobnie jedyny proces sądowy wytoczony poznańskim bankowcom w okresie stalinowskim. 4. Proces, wyrok i zadośćuczynienie Adam Adamczewski został zatrzymany w Łodzi (tutaj czasowo mieściła się siedziba władz centralnych Banku Handlowego) w dniu 4 czerwca 1947 r. przez funkcjonariuszy Wojewódzkiego U rzędu Bezpieczeństwa Publicznego i osadzony w więzieniu przy ul. Sterlinga 16. Postanowienie o zatrzymaniu Adamczewskiego zapadło w Warszawie, a wydało je Biuro Wykonawcze Komisji Specjalnej (w akcie oskarżenia użyto zapewne skrótu. Była to Komisja Specjalna do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym, którą powołano pod koniec 1945 roku). Wraz z Adamczewskim aresztowany został jego zastępca Mieczysław Spaczyński. Aresztowano też naczelnego dyrektora Banku Handlowego w Warszawie Jana Kozieła. Sprawę Adama Adamczewskiego prowadził oficer śledczy Urzędu Bezpieczeństwa w Łodzi Jan Banalak. Śledztwo trwało ponad pięć miesięcy i zakończone zostało przedstawieniem aktu oskarżenia Adamczewskiemu w dniu 25 listopada 1947 r. (patrz: aneks) Adamczewski oskarżony został z artykułu 3 punkt 2 Dekretu z dnia 13 czerwca 1946 r. o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy Państwa (zwanym małym kodeksem karnym, który obowiązywał aż do 1969 roku). Już w pierwszym zdaniu aktu oskarżenia jest groźnie brzmiące stwierdzenie, że zatrzymany Adamczewski podejrzany był o dopuszczenie się aktów sabotażu. Ów sabotaż polegał na tym, iż Adamczewski, pełniąc obowiązki dyrektora Oddziału Banku Handlowego w Poznaniu, utrudniał prawidłowe działanie tegoż banku, funkcjonującego z udziałem finansowym państwa, "w zakresie kredytowania zgodnego z przepisami bankowymi, przez to, iż w czasie tym [tj. od lipca 1945 do aresztowania Adamczewskiego - Z. K.] Dolewskiemu Stanisławowi udzielił kredytu obrotowego na 10 min zł bez dostatecznego zabezpieczenia materialnego, wiedząc, iż część kredytu w wysokości 3 min zł jest przeznaczona na cele propagandowe PSL, za co otrzymał od Dolewskiego Zygmunt Kaczmarekkorzyść materialną w postaci zegarka Omega i łączną sumę 230 tys. zł" [sumę tę przeznaczono dla pracowników banku - Z. K.]. W oskarżeniu jest też enigmatyczne stwierdzenie, iż postępowaniem swym Adamczewski wykazał, iż jest wrogo nastawiony do obecnej rzeczywistości. Sprawę Adamczewskiego miał rozpatrywać Wojskowy Sąd Rejonowy w Łodzi. Przewodniczył rozprawie sądowej szef Wojskowego Sądu Rejonowego w Łodzi ppłk Bronisław Ochnio (znany wcześniej z wielu wydanych wyroków na terenie woj. wrocławskiego i warszawskiego). Ponadto w skład sądu weszli kapitan Henryk Andrysiak i ppor. Zdzisław Frejno. Oskarżał prokurator wojskowy kapitan Henryk Szwed. Obrony Adamczewskiego podjął się znany adwokat poznański Jan Mecweldowski. Sąd wezwał na świadków, doprowadzonych z aresztu, naczelnego dyrektora Banku Handlowego Jana Kozieła, zastępcę Adamczewskiego Mieczysława Spaczyńskiego, właściciela hurtowni Stanisława Dolewskiego i prokurenta tejże hurtowni Alojzego Cejrowskiego. Ponadto zeznawali dwaj pracownicy Banku Handlowego w Poznaniu: prokurent Lucjusz Fabian i kierownik Wydziału Księgowego Józef Żuchowicz. Rozprawa odbyła się w Łodzi w dniu 23 stycznia 1948 r. Już w pierwszym słowie przesłuchiwany Adamczewski oświadczył, iż do zarzucanego czynu się nie przyznaje oraz do winy się nie poczuwa. Cały przewód sądowy zdominowała sprawa udzielenia kredytu Stanisławowi Dolewskiemu, który z pożyczonej w Banku Handlowym sumy 10 min zł, 3 min przeznaczył na rzecz PSL przed wyborami sejmowymi w styczniu 1947 roku. Była to zemsta władzy komunistycznej za poparcie Dolewskiego dla PSL pod prezesurą Stanisława Mikołajczyka. Należy też przypomnieć, iż wówczas toczyła się tzw. bitwa o handel, która miała skompromitować sektor prywatny i pozostawić na rynku tylko sektory: spółdzielczy i państwowy. Rozprawa przeciw Adamczewskiemu miała pokazać rzekome skorumpowanie prywatnego właściciela hurtowni. Przy okazji procesu poznajemy mechanizm przyznawania kredytów przez banki w pierwszych latach PRL. W sprawie Dolewskiego Adamczewski wyjaśnił sądowi, iż rodzinę Dolewskich znał przez wojną i w czasie okupacji, gdyż Leon Dolewski (ojciec Stanisława) był klientem Banku Handlowego. Rodzina Dolewskich była - zdaniem Adamczewskiego - godna zaufania i miała opinię solidnych kupców. Dolewski czterokrotnie otrzymywał kredyty - pierwszy w wysokości jednego miliona złotych, drugi podwyższony do 3 min zł, a ostatnie do 5 i 10 min zł (razem 10 min zł). Tylko przy pierwszym wniosku bank nie sprawdzał zabezpieczenia kredytu, a jedynie zadowolił się przedłożonym przez Dolewskiego zestawieniem towarów i wekslami gwarancyjnymi. Adamczewski tłumaczył się, iż wykonanie kontroli było wówczas technicznie niemożliwe, gdyż cały personel banku składał się z pięciu osób, a ponadto zestaw towarów, jaki przedstawił Dolewski, wyglądał na jego własność (część papieru była własnością Ministerstwa Propagandy i Informacji). Przy następnych kredytach Adamczewski wraz ze swym zastępcą osobiście kontrolował zabezpieczenie kredytu, które przedstawiało wartość około 10% większą niż udzielony kredyt. Potwierdzili te fakty sam Dolewski oraz Cejrowski, Spaczyński i Fabian (ten ostatni kilkakrotnie kontrolował firmę Dolewskiego). O przyznawaniu kredytówdecydowała centrala banku w Warszawie, oddział poznański tylko wnioski opiniował. Według zeznań Adamczewskiego nie posiadał on wówczas specjalnych instrukcji dotyczących sprawdzania wiarygodności kredytobiorcy ani też przeprowadzania kontroli przedstawionych zabezpieczeń. Naczelny dyrektor Banku Handlowego Kozieł wyjaśnił, iż przy udzielaniu kredytów brało się pod uwagę celowość, żywotność i majątkowość firmy. Przyznał on, iż udzielenie kredytu Dolewskiemu było uzasadnione, gdyż firma ta cieszyła się dobrą opinią, a ponadto wykazywała duże obroty. Ponadto Dolewski miał poparcie dyrekcji centrali przemysłu papierniczego. W tym okresie (1945-47) nie zdarzyło się, aby któremuś z kredytobiorców bank odmówił kredytu. O kredytowaniu Dolewskiego informowane było też Ministerstwo Skarbu. N ato miast dość trudnym problemem dla oskarżonego i obrońcy była sprawa przekazania przez Dolewskiego sumy 230 tys. zł za uzyskane kredyty na rzecz pracowników. Były to dodatki do pensji lub ekwiwalent w naturze wręczany z okazji świąt. Część tychże środków przeznaczono na zakup towarów do stołówki pracowniczej. Cała ta suma była oficjalnie zaksięgowana na koncie firmy Dolewskiego po stronie rozchodów. Kulisy tego dodatkowego opodatkowania się Dolewskiego na rzecz banku przedstawili Adamczewski i Dolewski. Obaj zgodnie stwierdzali, że podczas rozmowy Dolewskiego ze Stanisławem Wachowiakiem, prezesem Rady Nadzorczej Banku Handlowego, ten ostatni wspomniał, iż powinien złożyć na rzecz pracowników jakąś sumę, gdyż on czerpie korzyści, a pracownicy banku są źle wynagradzani. Praktykę taką stosowano także w czasie okupacji. Adamczewski stwierdził, iż pierwszy raz Dolewski wpłacił we wrześniu 1945 roku na jego ręce 20 tysięcy złotych, które przekazał do stołówki pracowniczej. Sąd nie mógł stwierdzić wiarygodności tychże faktów, gdyż Wachowiak w lutym 1947 roku wyjechał z kraju i pozostał na emigracji. Jeszcze trudniejszym problemem było przyjęcie przez Adamczewskiego prezentu imieninowego od przyjaciółki Dolewskiego w postaci wspomnianego zegarka oraz wręczenie kuponu materiału jego zastępcy Spaczyńskiemu. Czyny te sąd zakwalifikował jako czerpanie korzyści materialnych za udzielony kredyt. Adamczewski wyjaśnił sądowi: "Prezent ten był dla mnie niespodziewany i byłem bardzo zaskoczony. Zatrzymałem go, gdyż swój zegarek sprzedałem na życie, a przy tym nie sądziłem, że to jakieś specjalne wynagrodzenie. Przyjąłem to jako prezent imieninowy" [wręczony został 24 grudnia, w dzień imienin Adama - Z. K.]. Podobne tłumaczenie złożył Spaczyński, który stwierdził: "W pierwszej chwili prezentem tym byłem bardzo oszołomiony, nie robiłem żadnych usług, by mnie się miał Dolewski odwdzięczać. Kupon ten przyjąłem, bo w moim budżecie materialnym taki kupon stanowił duży plus". Ponadto prokurator złożył sądowi protokół przesłuchania biegłego Jana Bogaszewskiego i wykonaną przez niego ekspertyzę. Z protokołu rozprawy nie wynika, aby Boguszewski zeznawał podczas rozprawy. W końcowej części rozprawy adwokat Mecweldowski doręczył sądowi wspomniane już pismo Polskiego Komitetu Opiekuńczego z 17 IV 1945 r. Nie ma w protokole przemówień prokuratora, a jest tylko dość dziwne stwierdzenie, Zygmunt Kaczmarek iż "prokurator wymiar kary pozostawia do uznania Sądu". Można przypuszczać, iż wymiar kary był już wcześniej uzgodniony. W protokole jest też krótki, jednozdaniowy wniosek obrońcy, iż wnosi o uniewinnienie z braku dowodów winy. Adamczewski prosił także o uniewinnienie. Po godzinnej przerwie przewodniczący sądu Ochnio ogłosił wyrok skazujący Adama Adamczewskiego na sześć lat więzienia, utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych przez trzy lata oraz przepadek całego jego mienia na rzecz skarbu państwa (dotyczyło to domu przy ul. Zakręt 18). W uzasadnieniu wyroku jest wiele bałamutnych i kłamliwych stwierdzeń, które służyły politycznym i propagandowym celom. Poza już wyżej przytoczonym oskarżeniem zarzucano Adamczewskiemu, iż utrudniał prawidłowe funkcjonowanie banku działającego z udziałem finansowym Państwa, udzielając bezprawnie kredytu Dolewskiemu, co odbiło się ujemnie na kredytowaniu innych instytucji, bardziej potrzebujących w okresie odradzającej się gospodarki. Dalej stwierdzono, iż celem i zadaniem banku było finansowanie zdrowej i uczciwej inicjatywy prywatnej, a nie firm spekulacyjnych. Dziwnie brzmiał zarzut, iż w następstwie przyznanego kredytu Dolewskiemu wzrosły w sposób nieprawny obroty jego firmy. W zakończeniu Sąd stwierdził demagogicznie, iż dopatrzył się u Adamczewskiego czynu przestępczego mającego charakter sabotażu, a ponadto jako dyrektor banku wyrządził na tym stanowisku szkody najszerszym masom społeczeństwa, gdyż dzięki niemu Dolewski dopuścił się tylu przestępstw 9 . Sprawa Adamczewskiego była tylko dalszym przyczynkiem do procesu politycznego wytoczonego Dolewskiemu za finansowanie kampanii wyborczej PSL. Stanisław Dolewski został skazany w głośnym procesie na karę śmierci i wyrok wykonano 3 kwietnia 1948 r. Aresztowany został w dniu 14 maja 1947 r. W 1991 Dolewski pośmiertnie został uniewinniony, a w 1995 żonie i dwojgu dzieciom tytułem zadośćuczynienia zasądzono sumę po 10 tys. 670 zł. Sąd uznał, iż przemysłowiec był represjonowany za działalność na rzecz niepodległego bytu państwa 10. W dniu 28 stycznia 1948 adwokat Mecweldowski wniósł do protokołu rozprawy trzy poprawki i tego samego dnia wysłał do Najwyższego Sądu Wojskowego w Warszawie skargę rewizyjną z wnioskiem o uchylenie wyroku lub przekazanie sprawy do ponownego rozpatrzenia. Obrońca Adamczewskiego w piśmie tym, liczącym 14 stron, zarzucał sądowi naruszenie przepisów prawa. W szerokim uzasadnieniu obrońca obalał oskarżenie, iż Adamczewski dopuścił się sabotażu przez utrudnianie prawidłowego działania Banku Handlowego z udziałem skarbu państwa. Przypomniał, iż Bank Handlowy był instytucją prywatną, a nie bankiem z udziałem finansowym państwa. Dopiero 6 czerwca 1947 (a więc po zatrzymaniu Adamczewskiego) Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów podjął uchwałę o przejęciu części kapitału zakładowego Banku Handlowego. W tym wypadku sąd opierał się na zeznaniach Boguszewskiego, którego wiarygodność adwokat Mecweldowski podważał. Świadek ów był tylko pracownikiem bankowym, a nie biegłym. Jego niektóre twierdzenia, np. że papier o gatunku luksusowym nie może służyć jako zastaw, uznał obrońca za naiwne. Obrońca, opierając się na autorytetach prawniczych, określił pojęciesabotażu jako przestępstwo o charakterze politycznym wymierzone przeciw bezpieczeństwu publicznemu. Zarzucał sądowi, iż jego ustalenia były błędne i sprzeczne z wynikiem przewodu sądowego. Dotyczyło to w szczególności przyznawania kredytów, o których decydowała centrala banku w Warszawie, nie dopełnienia obowiązków zabezpieczenia kredytów bankowych i świadome działanie na niekorzyść banku Geśli tak było, to dlaczego bank nie rozwiązał stosunku pracy z oskarżonym? - pisał adwokat). Adwokat odparł też zarzut, iż przyznanie kredytów Dolewskiemu odbiło się ujemnie na kredytowaniu innych instytucji. Obrońca pytał, czy jakikolwiek kredytobiorca ucierpiał z tego powodu i nie otrzymał kredytu. Sąd oskarżenia tego nie udowodnił. Adwokat zakwestionował także osiągnięcie korzyści materialnych przez Adamczewskiego. Dobrowolne ofiary klientów banku przeznaczane były na pomoc dla pracowników banku, a inicjatywa tej ofiary pieniężnej wyszła od prezesa rady nadzorczej Wachowiaka. Natomiast - pisał adwokat - "przyjęcie przez oskarżonego z okazji imienin zwykłego, niklowego zegarka nie może go ani dyskryminować w opinii publicznej, ani tym mniej stanowić podstawy, że działał z chęci zysku". Mecweldowski stwierdził też, iż faktu przeznaczenia trzech milionów złotych przez Dolewskiego na akcje propagandowe PSL nie potwierdził żaden świadek. Oskarżony Adamczewski wyjaśnił, iż po udzieleniu kredytu w kwocie do 10 min zł Dolewski wzmiankował, iż ma "transakcję handlową z PSL". W rozmowie nie była wymieniona ani kwota, ani też sformułowanie "akcja propagandowa PSL". Te ustalenia sądu były sprzeczne z wynikami przewodu sądowego. W konkluzji adwokat pisał, iż sąd naruszył artykuły kodeksu karnego i dekretu z 13 VI 1946. Skargę rewizyjną Mecweldowskiego rozpatrzył Najwyższy Sąd Wojskowy na posiedzeniu niejawnym w dniu 7 kwietnia 1948. Przewodniczył rozprawie płk Kazimierz Drohomirecki, a sędzią sprawozdawcą był mjr Leo Hochberg. Ponadto w skład zespołu weszli ppłk Roman Kryże i wiceprokurator N aczelnej Prokuratury Wojskowej mjr Rubin Szwajga. Już w pierwszym zdaniu uzasadnienia postanowienia sąd uznał skargę adwokata za treściwą i wyczerpującą. Jednak w dalszych sformułowaniach sąd poczuł się widocznie urażony kategorycznymi stwierdzeniami Mecweldowskiego, gdyż nazwał je apodyktycznymi. Niestety dość ciekawa dyskusja sądu z tezami obrońcy podporządkowana była celom propagandowym, np. nie wiadomo dlaczego powoływano się w uzasadnieniu sądu na cele trzyletniego planu gospodarczego, walkę z inflacją i umocnienie siły nabywczej pieniądza. Najwyższy Sąd Wojskowy, wbrew temu co mówili świadkowie, podtrzymał zarzut sabotażu i cały swój dalszy wywód skierował na sprawę kredytu dla Dolewskiego. Pojawiają się nowe informacje o wykorzystaniu kredytu przez Dolewskiego na rzecz finansowania Chłopskiej Spółdzielni Wydawniczej (o czym nie było mowy na rozprawie Adamczewskiego). Sąd dał wiarę zeznaniom Boguszewskiego (nadal nazywa go biegłym), iż Dolewski prowadził interesy spekulacyjne, gdyż bilans firmy wzrósł w ciągu dwóch lat z 2 min zł do 92 min zł. Sąd nie mógł widocznie zrozumieć, iż prywatna firma mogła świetnie prosperować także w nowym systemie gospodarczym, zmierzającym, jak wiadomo, Zygmunt Kaczmarek do likwidacji sektora prywatnego. Dopatrywał się w tym oczywiście nIeuczciwej gry rynkowej. W konkluzji sąd, powołując się na U stawę o amnestii z 22 lutego 1947, zmniejszył wyrok Adamczewskiemu z 6 do 3 lat więzienia. Natomiast podtrzymał przepadek mienia oraz utratę praw publicznych i obywatelskich. Pod koniec maja 1948 roku odpis tegoż postanowienia Najwyższego Sądu Wojskowego trafił do rąk adwokata Mecweldowskiego. Miesiąc później (23 czerwca 1948) żona Adamczewskiego Barbara zwróciła się z pismem o ułaskawienie męża i uchylenie konfiskaty mienia do prezydenta Bolesława Bieruta. Pisała: "Od chwili aresztowania męża pozbawiona jestem środków utrzymania i znajduję się wraz z czworgiem dzieci, z których dwoje jest w wieku szkolnym, w trudnej sytuacji materialnej". N astępnie dodała, iż w okresie powstania warszawskiego Adamczewski wielokrotnie przychodził z pomocą uchodźcom i wysiedleńcom stolicy. Na dowód tego przesłała wspomniane już pismo RGO z Pruszkowa. Ze skrupulatnie gromadzonych przez rodzinę Adamczewskich akt nie wynika, aby prezydent odpowiedział na wspomniane pismo. Adamczewski odbył trzyletnią karę pozbawienia wolności i powrócił do Poznania w czerwcu 1950 roku. W latach 1950-1952 kierował Oddziałem Poznańskich Zakładów Farmaceutycznych z siedzibą w Łodzi, którego był w 1952 roku likwidatorem. Przez następnych osiem lat (1952-60) piastował stanowisko starszego ekonomisty do spraw zaopatrzenia w Spółdzielni Pracy Wytwórni Opakowań Wielobranżowych "Zespół". Będąc już na emeryturze, pracował jeszcze w Instytucie Zachodnim. Korzystając ze zmian politycznych, jakie zachodziły w 1956 roku, Adamczewski zwrócił się w dniu 18 lipca 1956 r. do ministra sprawiedliwości z podaniem o wniesienie rewizji nadzwyczajnej do Sądu Najwyższego. W uzasadnieniu swego podania Adamczewski zakwestionował zastosowanie wobec niego przepisów prawa materialnego (dokonanie sabotażu, sprawa prywatnego banku jako zakładu użyteczności publicznej), prawa procesowego (sąd nie przesłuchał na rozprawie biegłego Boguszewskiego i nie zapoznał obrony i oskarżonego z protokołem przesłuchań biegłego przez prokuratora), uznał za błędną ocenę okoliczności faktycznych stanowiących podstawę wyroku (sprawa kredytów dla Dolewskiego) i rażącą niewspółmierność kary orzeczonej w tym pozbawienie własności i oskarżenie o sabotaż, które było przeszkodą w uzyskaniu stanowiska odpowiadającego kwalifikacjom. Sąd Najwyższy wyrokiem z dnia 24 stycznia 1957 r. uchylił zaskarżony wyrok i na podstawie amnestii z dnia 27 kwietnia 1956 postępowanie karne przeciw Adamczewskiemu umorzył. Sprawiedliwości stało się zadość. W końcowej części postanowienia Sądu Najwyższego są dość enigmatyczne stwierdzenia. Pierwsze z nich nie wykluczało, iż Adamczewski chciał ułatwić Dolewskiemu zdobycie kredytu, ale działalność ta nie miała charakteru kontrrewolucyjnego. Drugie stwierdzenie podtrzymało oskarżenie, iż Adamczewski nie stosował się należycie do przepisów normujących udzielanie kredytów i w związku z tym czerpał wraz z pracownikami korzyści materialne. W konkluzji Sąd Najwyższy uznał, iż w świetle ówczesnych przepisów Adamczewskiemu należało wymierzyć karę dwóch lat więzienia, która powinna być darowana na mocy amnestii. Konsekwencją postanowienia Sądu Najwyższego było także przywrócenie własności nieruchomości przy ul. Zakręt 18. W księdze wieczystej tejże nieruchomości już 25 kwietnia 1949 r. wpisany został jako właściciel skarb państwa. Rok później podpisano protokół zdawczo-odbiorczy między dotychczasowym właścicielem a władzami miasta Poznania. Od tego momentu nieruchomością przy ul. Zakręt 18 administrował Zarząd Budynków Mieszkalnych. Wspomniane przywrócenie nieruchomości Adamczewskiemu nastąpiło 26 marca 1957 r. 11 N atomiast aresztowany wraz z Adamczewskim prokurent, a następnie wicedyrektor Oddziału Poznańskiego Banku Handlowego Spaczyński przebywał przez dziewięć miesięcy w areszcie w Łodzi przy ul. Kopernika. Zeznawał jako świadek na procesie Adamczewskiego i wystawił swemu szefowi niezwykle pochlebną opinię. Mówił na rozprawie: "Adamczewskiego znam od 1938 roku Był on zawsze solidnym pracownikiem. Pracował wiele godzin nadliczbowych. Wiem, że był w dość ciężkich warunkach materialnych, gdyż był obarczony rodziną, a uposażenie jego również było niskie". Dodam, iż w styczniu 1947 f., na kilka miesięcy przed aresztowaniem władze banku wystąpiły o odznaczenie państwowe dla Adama Adamczewskiego. Spaczyński od winy i kary został uwolniony, ale, aby przykładnie ukarać także wicedyrektora, zajęła się nim sławetna Komisja Specjalna do Walki z N adużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym działająca przy Radzie Państwa, w składzie: Kazimierz Jasiński (przewodniczący), Mieczysław Mietkowski (późniejszy II wiceminister MB P) i Stefan Kalinowski (późniejszy prokurator generalny). Na posiedzeniu w dniu 12 lutego 1948 Komisja Specjalna postanowiła skierować Spaczyńskiego do obozu pracy na okres 24 miesięcy (zaliczono mu tymczasowy areszt od 3 czerwca 1947 r.). Spaczyński został oskarżony o przyjęcie od różnych klientów banku [nie wiadomo skąd liczba mnoga - Z. K.] dla siebie i innych pracowników kwotę około 150 tys. zł 12 . Bracia Adamczewscy i ich siostra Zofia zmarli przy kominku w kamienicy przy ul. Podgórnej na I piętrze, Adam, potrącony przez samochód na ul. Grunwaldzkiej, zmarł w szpitalu 26 maja 1973 r. PRZYPISY: 1 Informacje rodziny Adamczewskich, S. Łoza. Czy wiesz kto to jest?, Warszawa 1938; Z. Zakrzewski. Ulicami mojego Poznania, Poznań 1985; Z. Kaczmarek. Bank Handlowy w Warszawie S.A 75 lat Oddziału w Poznaniu, Poznań 1995; W. Kontrowicz. Wspomnienia. Z pamiętnika poznańskiego kupca i bankowca, Poznań 1993; APP, Kartoteka ewidencji ludności. 2 Z pamiętnika stryja Mieczysława (brata naszego ojca Adama Adamczewskiego). Zbiory rodzinne Adamczewskich. 3 "Stolica", nr 30 z 29 VII 1973. 4 "Stolica", nr 35 z 2 IX 1973. Zygmunt Kaczmarek 5 Zbiory rodzinne Adamczewskich. 6 Wspomnienia Teresy Adamczewskiej. Zbiory rodzinne. 7 Tamże, APP, Zachodnio- Polskie Towarzystwo Kredytowe Miejskie, sygn. 926. 8 Firma rodzinna powstała w Poznaniu w 1933 pod nazwą Dom Handlowy Stanisław Dolewski. Spółka komandytowa. Właścicielem był wówczas 23-letni student Wyższej Szkoły Handlowej, który otrzymał pozytywną opinię z izby Przemysłowo-Handlowej. Stwierdzono w tejże opinii, iż Dolewski miał przygotowane teoretyczne i pewne doświadczenie praktyczne, gdyż zastępował przez siedem miesięcy ojca. Udziałowcami firmy byli rodzice Stanisława: Leon i Maria oraz rodzeństwo: Halina i Wacław. Początkowo udziały ich wynosiły po 5 tys. zł, a kapitał zakładowy 25 tys. zł. W 1935 r. obroty firmy szacowano na 700 tys. zł, a w 1936 r. już 1 min. Po roku działania (1934) czysty zysk wynosił ponad 21 tys. zł. Firma trudniła się zakupem i sprzedażą papieru i tektury. Początkowo spółka miała swą siedzibę przy ul. Św. Marcin 14, a później przeniosła się do obszernych pomieszczeń przy Al. Marcinkowskiego 17a. W 1939 r. zmieniła nazwę na Fabryczne Składy Papieru i Tektury Stanisław Dolewski. Spółka Komandytowa. W czasie okupacji firma działała w Warszawie. APP, Akta Banku Związku Spółek Zarobkowych. Oddział Poznań, sygn. 114. 9 Zbiory rodzinne Adamczewskich. 10 "Rzeczpospolita", nr 277 z 30 XI 1995. 11 Zbiory rodzinne Adamczewskich. 12 Archiwum Banku Handlowego w Warszawie. Akta osobowe Spaczyńskiego. ANEKS "ZA TWI E RD ZAM" NACZ. WYDZ. ŚLEDCZEGO W.D.B.P. w ŁODZI (-) nie czy teIny (CEBO, K.kpt.) Łódź, dnia 25 listopada 1947 r. AKT OSKARŻENIA przeciwko 1) ADAMCZEWSKIEMD Adamowi s. Stanisława osk. z art. 3 pkz. 2 DekI. z dnia 13.VI.1946 r. o przest. szczeg. niebezp. w okresie odbudowy Państwa (oskarżony - zaaresztowany) W dniu 4 czerwca 1947 I. zgodnie z postanowieniem Biura Wykonawczego Komisji Specjalnej w Warszawie, zatrzymany został przez W.D.B.P. w Łodzi Adamczewski Adam, podejrzany o dopuszczenie się aktów sabotażu. K.1 Zatrzymany wraz z Adamczewskim Dolewski Stanisław, występujący jako oskarżony w oddzielnej sprawie, przesłuchany na okoliczności kto był mu pomocny w przeprowadzaniu nielegalnych tranzakcji, przynoszących w skutkach szkodę dla gospodarki państwowej, m.in. zeznał, iż w lipcu 1945 I. będąc współwłaścicielem f-my Stanisław Dolewski czynił starania w Oddziale Banku Handlowego w Poznaniu, gdzie dyrektorem był osk. Adamczewski Adam, o uzyskanie kredytu w wysokości 1 mil. zł. W tym celu zwrócił sie do Adamczewskiego, w którego mocy w związku z pełnieniem przez niego obowiązków dyrektora Oddz. Banku Handlowego w Poznaniu było udzielić kredytu danej firmie. K.12 Przy złożeniu wniosku o uzyskanie 1 mil zł kredytu Dolewski nie załączył zestawienia towarów, mających służyć na zabezpieczenie kredytu mimo to Adamczewski wniosek ten akceptuje, wzamian za co po kilku dniach otrzymał od Dolewskiego 20 tys. zł. Adamczewski znając doskonale przepisy i wiedząc o ciążących nań obowiązkach, iż należało mu stwierdzić protokularnie, czy spis materiałów zabezpieczających kredyt odpowiadał materiałom, jakie były własnością Dolewskiego, który to spis Dolewski złożył po otrzymaniu kredytu, nie uczynił tego. Postępowanie Adamczewskiego było wygodnym dla Dolewskiego, który wiedząc, iż nic nie stoi na przeszkodzie składa w październiku 1945 r. wniosek o podwyższenie mu kredytu do 3 mil. zł., który to wniosek akceptuje osk. Adamczewski, otrzymując od Dolewskiego 60. tys. zł. K.15 W połowie 1946 r. Dolewski składa wniosek o podwyższenie mu kredytu do 5 mil. zł licząc na aprobatę ze strony Adamczewskiego. Kredyt zostaje mu podwyższony za zgodą Adamczewskiego który otrzymuje od Dolewskiego 100 tys. zł. O tym, iż Adamczewski świadomie popełniał przestępstwa wskazuje fakt, gdy Dolewski w drugiej połowie 1946 r. składa ponownie wniosek o podwyższenie mu kredytu do 10 mil. zł, mimo, iż Adamczewski wiedział, że na sumę tą nie ma dostatecznego zabezpieczenia materialnego, oraz iż część udzielonego kredytu w wysokości 3 mil. zł jest przeznaczona, sprzecznie z przepisami na cele propagandowe P.S.L. Wniosek ten akceptuje otrzymując od Dolewskiego w grudniu 1946 r. zegarek "Omega" i 50 tys. zł. Postępowaniem swym Adamczewski wykazał, iż jest wrogo nastawiony do obecnej rzeczywistości. N a mocy powyższegooskarżam: ADAMCZEWSKlEGO Adama s. Stanisława, urodź. 4.XII. 1894 r. w Poznaniu, żonatego, wykszt. średnie, dyr. oddz. Banku Handlowego w Poznaniu, bankowca, w wojsku nie służy, odznaczeń i orderów nie posiada, posiadacza domu mieszkalnego w Poznaniu, rzekomo nie karanego, ost. zam. w Poznaniu, ul. Zakręt Nr. 18o to, że: od lipca 1945 r. do dnia zatrzymania t.j. do 4.VI. 1947 r. pełniąc obowiązki dyr. Oddz. Banku Handlowego w Poznaniu utrudniał prawidłowe działanie tegoż banku, działającego z udziałem finansowym Państwa w zakresie kredytowania zgodnego z przepisami bankowymi, przez to, iż w czasie tym Dolewskiemu Stanisławowi udzielał kredytu obrotowego na 10 mil. zł bez dostatecznego zabezpieczenia materialnego, wiedząc, iż część kredytu w wysokości Zygmunt Kaczmarek 3 mil. zł jest przeznaczona na cele propagandowe P.S.L., za co otrzymał od Dolewskiego korzyść materialną w postaci zegarka "Omega" i łączną sumę 230 tys. zł. Czyn ten stanowi przest. przewidziane wart. 3 pkt. 2 Dekr. z dnia 13.VI. 1946 r. Sprawa niniejsza podlega rozpatrzeniu przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Łodzi. Akt oskarżenia sporządzono dnia 23 listopada 1947 r. Ot: Śledczy W.U.B.P. w Łodzi (-) Banalak (Banalak Jan) Wykaz osób podlegających wezwanIU na rozprawę sądową Oskarżony Adamczewski Adam więzienie w Łodzi, ul. Sterlinga 16 Świadkowie 1) Fabian Łucjan zam. Poznań, ul. Kopernika nr. 1 2) Żuchowicz Józef zam. Poznań, ul. Promienista nr. 40 3) Dolewski Stanisław areszt W.U.B.P. w Łodzi 4) Spaczyński Mieczysław więzienie w Łodzi, ul. Kopernika 5) Kozieł Jan areszt W.U.B.P. w Łodzi 6) Cejrowski Alojzy więzienie w Łodzi, ul. Kopernika Dowody rzeczowe biegłego Boguszewskiego w aktach sprawy Dolewskiego Stanisława Zaświadczenie Przestępstw dokonano od lipca 1945 r. do czerwca 1947 r. Wobec oskarżonego Adamczewskiego Adama zastosowano środek zapobiegawczy - areszt tymczasowy z dniem 4 czerwca 1947 rot: Śledczy W.U.B.P. w Łodzi (-) Banalak (Banalak Jan)