LATA SZKOLNE ERNSTA KANTOROWICZA W POZNANIU WITOLD MOLIK W XIX i na początku XX wieku poznańskie gimnazja ukończyło wielu wybitnych Polaków, a także - co jest faktem mniej znanym - niemało późniejszych niemieckich i żydowskich uczonych, literatów, polityków itd. Należał do nich światowej sławy historyk - mediewista Ernst Kantorowicz, członek licznej w stolicy Wielkopolski żydowskiej rodziny. Do poznańskich szkół uczęszczał przez trzynaście lat 0901-1913). Dotychczasowe publikacje omawiają ten okres skrótowo i nie bez błędów faktograficznych, warto więc bliżej przyjrzeć się szkolnemu życiu młodego Kantorowiczal. Drukowane sprawozdania roczne i przechowywane w Archiwum Państwowym w Poznaniu akta Gimnazjum Augusty Wiktorii (obecnie Liceum im. Karola Marcinkowskiego), a także pamiętniki byłych uczniów polskiej i niemieckiej narodowości, choć nie dostarczają odpowiedzi na wszystkie pytania badawcze, umożliwiają dość dokładne ukazanie lat szkolnych Ernsta Kantorowicza. Chcąc następnie stwierdzić, na ile były one typowe, należy na wstępie niniejszych rozważań krótko scharakteryzować drogi edukacji młodzieży żydowskiej w Wielkim Księstwie Poznańskim. Spośród trzech narodowości zamieszkujących tę dzielnicę Żydzi w drugiej połowie XIX i na początku XX wieku najbardziej dbali o kształcenie swoich dzieci, starając się umożliwić im tą drogą awans społeczny. Już od lat dwudziestych ubiegłego stulecia zwiększał się napływ dzieci żydowskich do szkół elementarnych. Mimo oporów przeciw świeckiej edukacji coraz więcej Żydów posyłało swe dzieci do szkół chrześcijańskich, które reprezentowały wyższy poziom niż gminne szkoły żydowskie 2 . W ślad za tym zmniejszał się stopniowo procent Żydów analfabetów. Znacznie trudniej zdobywali wówczas poznańscy Żydzi średnie wykształcenie. W pierwszej połowie XIX wieku w gimnazjach kształciło jeszcze niewielu chłopców wyznania mojżeszowego. W roku szkolnym 1833/34 do poznańskiego gimnazjum uczęszczało 310 uczniów katolickich, 137 ewangelickich i zaledwie 32 żydowskich 3 . Ci ostatni stanowili tylko 6,7% ogółu uczniów, a udział Żydów wśród cywilnej ludności Poznania wynosił wówczas 18,7%4. W latach 1815-1850 świadectwa dojrzałości w gimnazjach W. Ks. Poznańskiego otrzymało tylko 60 Żydów (w tym 18 w Poznaniu, 34 w Lesznie, pięciu w Bydgoszczy, dwóch w Trzemesznie i jeden w Ostrowie)5. Zmianę sytuacji przyniósł rok 1848, w którym poznańscy Żydzi otrzymali pełne prawa obywatelskie, co zaowocowało również znacznym napływem żydowskich chłopców do gimnazjów. Punkt szczytowy osiągnął on na początku lat osiemdziesiątych XIX wieku, po czym systematycznie zmniejszał się, głównie w wyniku emigracji Żydów z W.Ks.Poznańskiego. W końcu XIX wieku odsetek uczniów wyznania mojżeszowego w gimnazjach prowincji (18%) - podobnie jak w całych Niemczech - znacznie przewyższał procent Żydów wśród ogółu ludności (2,5%)6. W W. Ks. Poznańskim Żydzi najchętniej posyłali swych synów do gimnazjów ewangelicko-niemieckich, licząc - jak wolno przypuszczać - na szybkie przyswojenie przez nich kultury niemieckiej i asymilację. Mniej żydowskich chłopców kształciło się w gimnazjach katolickich, w których przeważali liczebnie uczniowie polscy. Stąd ewangelickie gimnazjum im. Fryderyka Wilhelma cieszyło się znacznie większą popularnością niż katolickie gimnazjum im. św. Marii Magdaleny. Na początku lat siedemdziesiątych XIX wieku w pierwszym żydowscy chłopcy stanowili aż 45,7%, a w drugim nie więcej niż 3,5% ogółu uczniów 7 . Większość żydowskich uczniów i absolwentów gimnazjów wW. Ks. Poznańskim pochodziła ze średniozamożnych lub bogatych rodzin. Byli to głównie synowie kupców, rentierów, właścicieli domów, hoteli, oberży, nauczycieli i przedstawicieli wolnych zawodów (lekarzy, adwokatów, rabinów itd.). Synowie żydowskich rzemieślników tworzyli w poszczególnych gimnazjach nieduże grupy; do wyjątków należeli absolwenci gimnazjów z rodzin robotników dniówkowych czy służących, którzy stanowili w połowie XIX wieku 18,8% czynnej zawodowo ludności żydowskiej8. W wyborach przyszłych karier zawodowych żydowscy absolwenci gimnazjów W. Ks. Poznańskiego nie różnili się od swych współwyznawców w innych pruskich prowincjach. Do najbardziej preferowanych kierunków studiów należały medycyna i prawo. Wybór tych kierunków zadeklarowało odpowiednio 37% i 32% objętych badaniem absolwentów. Znacznie mniej żydowskich gimnazjalistów z W. Ks. Poznańskiego przyciągały wydziały filozoficzne niemieckich uniwersytetów. Spośród analizowanej grupy tylko 13, 5% zamierzało studiować filologię, historię, filozofię, matematykę lub nauki przyrodnicze oraz zaledwie 4,6% chciało wpisać się na listę słuchaczy niemieckich wyższych szkół technicznych. Pewna część poznańskich Żydów kształciła w gimnazjach także synów mających w przyszłości przejąć po nich kierowanie firmą lub bankiem. Poświęcenie się karierze kupieckiej lub bankierskiej zadeklarowało prawie 7% abiturientów z sześciu zbadanych gimnazjów 9 . Wśród żydowskich studentów z Poznańskiego największą popularnością cieszyły się uniwersytety w Berlinie i Wrocławiu. Rzadziej udawali się oni do innych niemieckich ośrodków uniwersyteckich (Lipska, Getyngi, Heidelbergu, Monachium itd.). Witold Molik Po ukończeniu studiów niewielu Żydów wracało do W. Ks. Poznańskiego. W rolniczej i nie mającej własnego uniwersytetu prowincji poznańskiej szanse znalezienia atrakcyjnej posady przedstawiały się dla nich mało korzystnie. D0datkowo napotykali oni tu konkurencję ze strony Polaków, którzy wobec bardzo ograniczonego dostępu do posad w służbie państwowej napływali coraz liczniej do wolnych zawodów akademickich. W mniejszych i średnich miastach, w których przeważała ludność polska, Żydzi nierzadko przygrywali więc w walce o klientelę z polskimi lekarzami bądź adwokatampo. W tej sytuacji wielu żydowskich absolwentów gimnazjów W. Ks. Poznańskiego po ukończeniu studiów osiedlało się w Berlinie i innych dużych miastach niemieckich bądź emigrowało do innych krajów, w tym zwłaszcza do Stanów Zjednoczonych 11. Edukacja szkolna Ernsta Kantorowicza była typowa dla młodzieży żydowskiej w W. Ks. Poznańskim. Pierwszą szkołą publiczną, do której uczęszczał Ernst Kantorowicz, nie było - jak twierdzi Eckart Grunewald - Królewskie Gimnazjum Augusty Wiktorii w Poznaniu. Już wiosną 1901 roku - jako sześcioletni malec - rozpoczął naukę nie w gimnazjum, lecz w I miejskiej szkole średniej dla chłopców (I Mittelschule fur Knaben). Zgodnie z powszechnym obowiązkiem szkolnym chłopcy po ukończeniu szóstego roku życia musieli wówczas podjąć naukę: prywatnie w domu (co zdarzało się rzadko), w szkole miejskiej lub w szkole państwowej. Większość chłopców wszystkich trzech narodowości (niemieckiej, polskiej i żydowskiej) kształciła się w szkołach miejskich, które były bezpłatne bądź tańsze od rządowej szkoły wstępnej (tzw. Gymnasialvorschule) mającej swą siedzibę w gmachu Gimnazjum Fryderyka Wilhelma przy ulicy Strzeleckiejl2. Wśród szkół miejskich były trzy typy: "ludowe" (bezpłatne, sześcio-, siedmioklasowe), "obywatelskie" (płatne, ośmioklasowe) i "średnie" (droższe, dziewięcioklasowe). Miejska szkoła średnia, w której rodzice umieścili kilkuletniego Ernsta, była jedną z najlepszych tego typu szkół w Poznaniu 13 . Po trzech latach nauki i otrzymaniu prompcji z klasy siódmej uczeń mógł w niej kształcić się dalej lub, po zdaniu egzaminu wstępnego, rozpocząć naukę w klasie szóstej gimnazjum (klasy nazywano wówczas odwrotnie, zatem klasa najniższa nosiła najwyższą cyfrę, a klasa najwyższa cyfrę najniższą). Niewiele wiemy o trzyletnim pobycie Ernsta Kantorowicza w tej szkole. Z zachowanego świadectwa ukończenia klasy siódmej wynika, że był pilnym uczniem. Z religii, języka niemieckiego, rachunków, geografii i śpiewu otrzymał oceny dobre. Kłopoty miał jedynie z kaligrafią. Jego umiejętności w tym zakresie oceniono tylko jako dostateczne 14 . Tuż po świętach wielkanocnych 1904 roku (nie jesienią - jak pisze E. GriinewaId) na podstawie świadectwa z wyżej wymienionej szkoły i po zdaniu egzaminu wstępnego Ernst Kantorowicz przyjęty został do seksty (klasy VIa) Królewskiego Gimnazjum Augusty Wiktorii, w którym kształcił się przez osiem i pół roku. Ryc. 1. Świadectwo ukończenia Miejskiej Szkoły Średniej dla Chłopców w Poznaniu Ernsta Kantorowicza. Archiwum Państwowe P-ń, Gimnazjum Augusty Wiktorii, sygn. 24 IJ....,r iIltBJ"ullt I1l1mllltt iMl rJJni.blllł:l;tiibtird)t :g1itttlrd)ult flit !iun bru (9 nl)rtsuftn) !U 11oftn . $ tttłnUttg5. Jeugnisrr :id)"rr f..-I c!!It2vntiiJ«rml<4.J g.bo"n b.n J bn 4l't".,; 1s9f" ,n .!prl/ ,!I"" o\1t ilu £4ł-",.fH"'lćIt!lx..--I17'V-i J.... 8onfrrnau, ..i,b o.. btr ibtifl!j.. !JIitlt!fnl, fi' oob.. ,.lIof.o, ..tUj, rr... (J/ //111 bi< o//g,, ,1.ltljlol. ilIrr brr Ji !I1.. b.roql .ł, ..II.... łJltibnob brr lilIjuilIII mmn: I. bit ł'.,"ng' ''''-ot rt 2. litr J(ri6: '\ 'I 8, brr idj.lb.r.dj. /..:fJ7 ;''1> "-ł' . Zll t {Ile {iellnlnilTe nb: l. tn hn ir1i.Qjo1't:. t 10. iii bf[ PblJrłk: 2. illl»l.ułr4fłl:ł' -i 11. inberGtlllir: S. bil .f'fQI1Jird.Jm .. : rlr . m 12. in tr #OUiSUłlit' 4. il. illglirdjtlt: ...., m tS. iw rid.Jlltll:........ 5, .". !JIdJn.. l ' 14, '" 'I!'f. 0 9')1t'"/:6 6. in ba 0rollltłrir: "":f . tri. iUI 1umrn: ł...... 1. in brr 0rafjfRPir . 16. in brr łUdJfi1rulI: 8. in brr Q)rrd.Jh1jł:r:........ 11. 1ft brr IPlo.¥l1plr: 9. in brr IJnlntg.fdjidjl" ł 'f..b". .m"ku.gtII, <-7 ;/.,,:.,..JM.tI' .....-J i!t1. pt->i' ..-1...11. U.f.". b.. t!rl.. -I!P4,litr lhlll,r u.. Bilłi!l. C)'fbr4lu(mrptkt,r. J;lrr »Inlrrnlłrrr. . 'f!J Wiosną 1904 roku mury gimnazjum "pachniały jeszcze świeżością". Zostało ono bowiem uroczyście otwarte zaledwie rok wcześniej w rezultacie rozbudowy miasta w kierunku zachodnim. 1 kwietnia 1900 roku przyłączono do Poznania trzy duże przedmieścia - Jeżyce, Łazarz i Wildę - co pociągnęło za sobą wzrost liczby mieszkańców o ponad połowę. Na przyłączonych terenach powstawały szybko ciągi ulic z komfortowymi kamienicami i willami przeznaczonymi dla bogatych mieszczan, urzędników i oficerów. Czynne dotąd w Poznaniu trzy gimnazja: Marii Magdaleny, Fryderyka Wilhelma i Gotthilfa Bergera były przepełnione i nie mogły zaspokoić rosnących aspiracji edukacyjnych jego mieszkańców. Ponadto sąsiadowały one ze sobą, tworząc we wschodniej części miasta "rodzaj dzielnicy studenckiej, jakieś miniaturowe Quartier Latin"15. Uczniów z nowych zachodnich dzielnic dzieliła od każdego z tych gimnazjów długa droga. Na jej przejście potrzebowali około 30 minut. Witold Molik .l11..d : .....:=::: ------.---- - __o ::_ :;; :--:-........ . "ł'.' .,.... ,:' H' /1!-: ,«:F '." .. .' .' 11'.-, " - . . . ..' '.' : .' t J ,; - :ł'" ,,' i;:A,,;",Y,J'.,' ,/ ' 1 ' 1 ;" '\' -> - tłmit . > . ":'0" ...: .:fII!I!:.< ... ,d,}fi1',T,t I <%,.i""'-"'-:... .",''iI+ ': "'- ! Ii:.t; H ...?t;v: <\ ... -:::i::;2, .. ..;''-;:-'>.W":-<"" .Y.;':"'w. . , Ryc. 2. Budynek Gimnazjum Augusty Wiktorii (obecnie l Liceum im. Karola Marcinkowskiego) w Poznaniu 1903/04 r. Dodać do tego trzeba, że władze pruskie dążyły wówczas usilnie do przekształcenia stolicy W. Ks. Poznańskiego w bastion niemczyzny na wschodzie państwa. Chcąc, aby była ona miastem atrakcyjnym dla coraz liczniejszych niemieckich urzędników, nauczycieli i oficerów, a także niemieckich kupców i przedsiębiorców, musiały stwarzać ich potomstwu dobre warunki nauki. Inicjatywa wybudowania w zachodniej części miasta nowoczesnego gimnazjum spotkała się więc z poparciem Rady Miejskiej i władz państwowych. Byłe przedmieścia, Jeżyce i Łazarz, ofiarowały duży plac między ulicami Bukowską i cesarzowej Augusty Wiktorii (obecnie Grunwaldzka), a miasto zadeklarowało roczną dotację w wysokości 15 000 marek 16 . Na rozległym terenie między wymienionymi wyżej ulicami wzniesiono - według projektów Ministerstwa Robót Publicznych - nowoczesny kompleks budynków z bogatym zapleczem. W całym tym okazałym założeniu architektonicznym uwzględniono najnowsze osiągnięcia myśli pedagogicznej i budownictwa szkolnego. Według pierwszego dyrektora - Moritza Friebe - dwupiętrowy budynek gimnazjum Augusty Wiktorii był doskonale położony, "wysoko i swobodnie", w najzdrowszej części miasta. Do dyspozycji stał plac gimnastyczny i dziedziniec szkolny. Przy złej pogodzie uczniowe mogli podczas przerw spacerować w przestronnych korytarzach parteru i pierwszego piętra. We wszystkich pokojach i korytarzach zainstalowano centralne ogrzewanie. Zanieczyszczone powietrze usuwano przez podwójne urządzenie wentylacyjne. Podłogi w całym budynku pokrywało linoleum. Dla formy ławek szkolnych wybrano "doskonały i wypróbowany system". Nowocześnie wyposażono gabinet fizyczny oraz sale śpiewu i rysunków. Zatroszczono się o platformę na wieży "dla naukowych obserwacji konstelacji gwiazd". Założono też ogród botaniczny. Ozdobą budynku była jednak przede wszystkim "przestronna, subtelnie wyposażona aula" 17. Ernst Kantorowicz uczęszczał więc do bardzo nowoczesnego jak na owe czasy - gimnazjum, dobrze wyposażonego w różne pomoce szkolne. Nie był jednak pilnym uczniem, czyniącym postępy ku pełnemu zadowoleniu rodziców i nauczycieli. Wśród ponad 250 ocen, które otrzymał w okresie ponad ośmioletniej nauki, brak w ogóle bardzo dobrych. Na jego świadectwach dominowały oceny: "dostateczny" i "posiadający braki". Oceny dobre pojawiały się na nich najczęściej z języka niemieckiego. Postępy kilkunastoletniego Ernsta w nauce języków: łacińskiego, greckiego i francuskiego nauczyciele oceniali już jednak tylko jako dostateczne. Jest rzeczą ciekawą, że równie niskie oceny otrzymywał z historii. W wyższych klasach lepiej wiodło mu się w opanowywaniu języka angielskiego, którego uczył się nie tylko w domu - jak twierdzi Eckart Griinewald. Matematyka i fizyka nie należały z pewnością do jego ulubionych przedmiotów. Najwięcej kłopotów sprawiały mu jednakże rysunki i pismo, które przeważnie oceniano jako niedostateczne. Prace domowe odrabiał zapewne niezbyt pilnie i regularnie, bowiem w rubryce: "pilność domowa" nauczyciele ciągle notowali: wymaga wielokrotnego wzmocnienia 18 . Wiosną 1907 roku nie otrzymał promocji do następnej klasy. Opuścił wówczas zresztą na kilka miesięcy gimnazjum. W aktach szkolnych odnotowano, że dla prywatnej nauki. Przypuszczalnie pobierał wówczas korepetycje, uzupełniając luki w swej wiedzy, celem sprostania wymaganiom stawianym uczniom niższej tercji. Po powrocie wiodło mu się w gimnazjum nieco lepiej. Do egzaminu maturalnego przystąpił wiosną 1913. Zdał go pomyślnie, otrzymując jednak na świadectwie dojrzałości zaledwie oceny "dostateczny" z prawie wszystkich przedmiotów 19 . Królewskie Gimnazjum Augusty Wiktorii, według Erharda Wittka, "było wówczas najlepszą wyższą szkołą Poznania, z wprawdzie starannie dobranym, ale podstarzałym kolegium nauczycielskim"2o. Nie sposób stwierdzić, czy któryś z licznych nauczycieli wywarł wpływ na Ernsta Kantorowicza i ukształtował jego zainteresowania. Zgodnie z obowiązującą zasadą na początku każdego roku szkolnego nowy ordynariusz przejmował każdą klasę. Opiekunami klasy Ernsta Kantorowicza było kolejno dziewięciu nauczycieli, w tym m.in. Arnold Schley, Friedrich Gaetting, Oswald Stiller, Georg Sch611, Maximilian Ficus i Wilhelm Langer2 1 . Także inni nauczyciele często się zmieniali. Nie wiadomo też, czy Ernst Kantorowicz poznał bliżej profesora historii doktora Józefa Łęgowskiego - jedynego wówczas Polaka w kolegium nauczycielskim. W gimnazjum Augusty Wiktorii uczył on w latach 1905-1915 i opublikował w tym czasie kilka cennych prac z zakresu historii regionalnej. Niskie oceny na świadectwie maturalnym E. Kantorowicza nie świadczyły, że należał on do naj słabszych uczniów. Wymagania nauczycieli były bowiem znaczne, a wielu kolegów nie mogło wykazać się lepszymi wynikami. W sumie wolno sądzić, że w gimnazjum nauczył się nieźle niemieckiego, greki i łaciny, a może także francuskiego. Rozwinął też chyba swoje humanistyczne zainteresowania, skoro, walcząc później na frontach pierwszej wojny światowej, miał podobno zawsze w tornistrze kilka książek 22 . Przed maturą, zgodnie z życzeniem ojca, zadeklarował wybór zawodu kupieckiego, co zdarzało Witold Molik ....". .:: ,...!:>h .' -::J'. :h ;4 ...., '-i, - 4} ' . , .' ;/ I i:i ,.:t. : :q t ., < '::'> :1: .- . /' .. - I .- .. fł I t: .. \' : j.. j ! l I I_ .-f:- !,',". i. .,. , 14. 7 . .. ,.'I.; 1:, . ,' ,.. '. ". o"y )'''L'::-. { /.t" '.' v::;;:' :s .__:,<.:::-. f' _...... m... ". ł-;;..-' ..).:"<'., .....-Y;...< '-*". i. . ': . ....... . "'. ..I,'" 1k'" _ !"f ;. I ,J.J .... ih .;, .. - ""':.":-:." \.," . .. '. . .. .;.:"",' . "; .Y' .:::-": ".: ..' ':t-.:::: . : ... ')fl': '; L : . ' .. ' . ; I : I' "'- .: ; t {,.: .>.::. j . . ) :» ='<.=.' . .. :... :,.--<. -- ... 'pc-- ,-": -%._ ' "Ił A.'' :. :Y'!'' J ,.i':2." t. :I: \ ;. <___I , ,-,0 ':r,:: ;,. , j f . . .. ,. -:' \>i....-. '..' ... .\\.\......, .j1.t:..ti;, . y,,'_., <_\: Ch ;,'j; r s. _:. p ".. , .. , '.'\1. ",., "....iw.... ,"V . ",;,,\-,""j . '"/. -- -",<,- . ,.,: ., >,. .......:,. ..;' "'M ."'"\;,.' "i; ' , . , ? . ':: .. , , .' i) .""i,J' _ N" c Ó ' _ :. ' . : ::'.";' . . . "' . .::":- .. ;:. "* ""iJ' . ' , :.: , : . . ':.:; . _ ,.' "" . . ł- _. , . - . ': . :"''''/ i'i'Y' ."" ., "" .. -,:>, '. .. '. i' . rt.. I"' 5; . ; "!. ..: r.,':'- -- "I ;p..,.. " . g;. < """'..... :-:;".i i * ,'t1:!: '. #-ml: . . , A ,; .,- :":\ rl..," __;.ł' N.", ,. A ,. : '":i' j.--i ;jt","".,..' "0 4 v' j .t ;:':'o i1 :,£:._::;:,::/ ,. . '1 ;",. "!A'!} ",. ,,' '1i < ,''ł". ......,K"""*"'" .'> '!" i';: . <::.. :I,'.J r f"<ą.,, :;:;.,..: .. ?.. .4! ,. ...ł <> .' '1 'H R.:\< '::. "-'. <.,. 1- ;':' L .;L J/ fi-, ,} ?''\I' i ; .ft. ". ....;.. Z powyższych danych wyraźnie wynika, że liczba obywateli narodowości żydowskiej w mieście była mniej więcej stała. Po 1920 r. ponad 3,5 tysiąca osób przyznających się do tej grupy opuściło Poznań, przenosząc się do Niemiec. Byli to przeważnie ludzie najbogatsi, a decyzję, jaką podjęli, doskonale uzasadniają wypowiedzi złożone ok. 1920 r. przez Franza Kantorowicza, właściciela wytwórni wódek na Grochowych Łąkach [Siidstrasse], przed polskim notariuszem w momencie sprzedaży firmy Bankowi Przemysłowców. Kantorowicz - co skrzętnie zanotował notariusz - żądał sporządzenia aktu notarialnego w języku niemieckim, języku jego matki. Świadczyło to wyraźnie o sympatiach politycznych, jakie tkwiły w żydowskiej elicie miasta. Jest to zresztą zjawisko chrakterystyczne. O ile w Kongresówce notować możemy liczne przypadki przechodzenia na wiarę katolicką lub wyraźne procesy polonizacyjne, o tyle w Poznańskiem wręcz przeciwnie: wykształcona i bogata plutokracja żydowska wybierała Niemcy jako swoją ojczyznę, ojczyznę, która Jan Skuratowiczr .,....""',.,..... . l= . J .:;:::........;:;:: t!q:::.::i? 1.::::.....:;:::::;:::;:::::.:. I '..,.",. ..... ';;D,;:;t 10m Ip @ I I Ryc. 2. Plan zespołu domów przy ul. Mickiewicza, A - dom Kantorowiczówbogatym i wykształconym Żydom dawała możliwość uzyskania pełni praw obywatelskich w państwie (może z wyjątkiem armii). Badania nad społecznością niemiecką i żydowską Poznania nie wyjaśniły, jak dotychczas, wszystkich interesujących kwestii. Braki w materiałach archiwalnych, niszczonych wielokrotnie, utrudniają określenie składu socjalnego tej grupy. Brak badań nad ludnością, trudność w posługiwaniu się niekompletną kartoteką ewidencji ludności sprzed 1920 r. i częste występowanie identycznych nazwisk w grupie polskiej, niemieckiej i żydowskiej nie pozwalają precyzyjnie określić stanu posiadania poszczególnych rodzin oraz ich powiązań rodzinnych. Jeszcze większe trudności nastręcza określenie warunków i standardów mieszkaniowych oraz miejsc, gdzie skupiały się domy zamieszkiwane przez Żydów. Początkowo był to niewątpliwie teren dawnej dzielnicy żydowskiej na Starym Mieście, gdzie po pożarze w 1803 roku zamieszkiwała biedniejsza część tej społeczności. Bogatsi przenosili się do nowych dzielnic w okolice dzisiejszego placu Wolności czy ul. 27 Grudnia. Na tej ulicy, pod nr 13, w domu rodziny Themalów mieszkali rodzice Franza Kantorowicza. Kilka numerów dalej wznosiła się okazała kamienica żydowskiego kamienicznika Samuela Samtera. W tych okolicach lokowały się również inne okazałe domy i sklepy żydowskiej elity miasta. Likwidacja murów miejskich umożliwiła najbogatszym przedstawicielom gminy budowę okazałych kamienic w zachodnich dzielnicach miasta, a w szczególności wznoszenie na nowo zaprojektowanych Ringach okazałych willi. Właśnie w tym paśmie rozwojowym miasta ulokowały się rodzinne rezydencje Jaffe'ych, Haase'ych, F. Orglera, H. Loevy'ego, Kantorowiczów, L. AIporta, dr P. Witte i dr E. Mutschlera czy R. Petersdorfa - by wspomnieć najważniejszych. Zniszczenie w 1945 r. miejskiego archiwum budowlanego utrudnia odtworzenie wszystkich posiadłości tej grupy. Nazary Kantorowicz wzniósł swą okazałą willę na rogu ul. Matejki i Grunwaldzkiej, a Paul Uecker na rogu ul. Matejki i Berwińskiego. Zastanawiający jest fakt, iż w zachowanych konsensach budowlanych dla kilku z tych willi urzędnicy pruscy zaznaczali z upodobaniem narodowość posesjonata (Jude) - tak było w przypadku Kantorowicza, Loevy' ego czy Petersdorfa. Przypomnieć trzeba, że w przypadku budowy okazałych willi na terenie Ringów wymagana była odrębna zgoda nadburmistrza miasta. Ceny gruntów w tej części miasta były bardzo wysokie. W przypadku willi adwokata Fritza Orglera (d. Konsulat USA) cena działki wynosiła ok. 90 tys. marek, a cena willi - 98 tys. marek. Za taką sumę można było wystawić okazałą, dochodową kamienicę, np. na Wierzbięcicach. Koszty budowy innych willi były również znaczące: willa Leo Alporta kosztowała 115 tys. marek, willa okulisty dr Emila Mutschlera - 60 tys. marek, podobnie sąsiednia willa dr. Paula Witte (obie rozebrane po 1945 r., obecnie w tym miejscu stoi Dom Techniki), piękna willa Maxa Jaffe kosztowała 83 tys. marek. Wartość willi R. Petersdorfa, Ueckera czy N. Kantorowicza musiały znacznie przekraczać 100 tys. marek (bez kosztów zakupu działek). Były to sumy bardzo znaczne. O standardach mieszkaniowych innych przedstawicieli tej społeczności wiemy raczej niewiele. Można przypuszczać, że nie różniły się one od przeciętnej w Poznaniu. Począwszy od lat siedemdziesiątych XIX W. typowa poznańska kamienica mieściła na każdej kondygnacji po dwa kilkupokojowe mieszkania z częścią gospodarczą w bocznej oficynie, z odrębną klatką schodową. Typ ten istniał do 1918 roku niezależnie od dzielnicy, różnił się jedynie ilością pokoi i wyposażeniem technicznym. Na terenie miasta najwyżej cenione były mieszkania na pierwszym piętrze, zajmowane zazwyczaj albo przez właściciela, albo przez najbogatszego najemcę. Typowym przykładem może tutaj służyć kamienica przy ul. Ratajczaka, projektu St. Hebanowskiego z 1872 r., czy kamienica z 1902 r. przy ul. Szkolnej. Pierwsze zmiany, wraz ze wzbogaceniem programu mieszkalnego, dają się zauważyć w nowo wznoszonych po 1890 r. domach przy ul. Działyńskich. W 1898 r. wzniesiono tutaj dom Louisa Jaretzkiego, bogatego kupca i rentiera. Z nazwiskiem tej znaczącej, żydowskiej rodziny spotkamy się jeszcze. Przenoszenie się najbogatszych Żydów poza teren dawnego getta nie zmieniał jednak tradycyjnego zainteresowania tej grupy nieruchomościami na Starym Mieście czy w okolicach placu Wolności. Tutaj właśnie, pod nr 6, powstał pierwszy w Poznaniu dom towarowy dla firmy Michaelis-Kantorowicz. W roku 1900 ten sam architekt, Teodor Jaretzki, wzniósł dla aptekarza dr Leschnitzera okazały dom pod nr 13, tworząc w ten sposób model nowej zabudowy placu. Tak jak w Berlinie, bardzo szybko na terenie tej części miasta zaczęły powstawać podobne obiekty. Po 1901 r. na rogu Starego Rynku Jan Skuratowicz :; ".: f\' . " , .> ::.A."," ,!; '?ł' : ,,,,.,'¥. ":1' . <: . '""'/< :. Y: '. ifi}. 'i." \: ,. ", " Ił '""' . , ..., .....,t,' 'o. ; .. ,\ .. ".. '+-.v_. ,:.. . . .' .4 Ifri' .,.,,' t \< , y , \ f" .:.'I!¥>'" ." ,......,,H . ! .. f i4.. .,' .. -j QW' !if;:,7:1:]f: , oJ' . . . ,.;;' ", I!I ........, t. ',. f ir ' :,,) <.\:ii " .......,;., ;.."';ił-- ' , ' Li"ri9JI: '; t ',: :. . :: --........... ," t"." ,',. '"'-;' , ;;......... "'.,. ,.:.": ł '<'.Il'' ." ,,> :L'f#. ,'. ":' , .'" " , ' . ' ""<,<,,. ."; ij ' _b. , >;t1fr " t.. ' l! 'i, f; ./; ,', , ..:: ;; lIiii "",..., ", ... ,,, " M «, p \ ..... 'j "'..' ... ,i, ' ',. , , ..&13 t ., iłQ; ): , . tJ :""( i t ''\I 1ft +<:1 .'" ;, . f:': 1"", ,. i: ; ': '-. . . ł- ".fi. Ryc. 3. Willa rodziny Jaffe'ych przy ul. Libeltai ul. Żydowskiej powstał okazały dom konfekcyjny Rudolfa Petersdorfa, później znacznie powiększony przez przyłączenie innych domów. W 1905 r. powstały domy towarowe Samuela Samtera (St. Rynek 85), Theodora Jaretzkiego (St. Rynek 77), a w 1908 r. dom towarowy Roberta Jaretzkiego (pod nr 38/39 mieszczący pierwszy automatyczny bar - jak go reklamowano), w 1909 r. powstał okazały dom Hermanna Loevy'ego (pod nr 87/89), projektu Fritza Pfandschmidta, i szereg innych, podobnych obiektów. Jest cechą charakterystyczną, że większość tych bardzo specyficznych budowli wykonał młody architekt Martin Sonnabend, skoligacony z rodziną Jaretzkich. Jego dziełem są też okazałe domy Hansa Kantorowicza przy placu Wielkopolskim czy zespół mieszkalno-fabryczny firmy Hartwig-Kantorowicz z 1907 r. przy ul. Grochowe Łąki. Tenże architekt zaprojektował też kilka znaczących willi żydowskiej plutokracji, np. willę Roberta Jaretzkiego przy ul. Roosevelta (rozebrana po 1945 r.), willę H. Loevy'ego przy al. Niepodległości (d. siedziba ZBOWiD-u). Zjawisko celowego, jak się wydaje, kształcenia własnego architekta specjalizującego się w budowaniu dla gminnych notabli, jest zaskakujące. Nieco później pojawi się jeszcze inny architekt związany z grupą żydowską - Martin Samter, syn Samuela, także, jak Sonnabend, wykształcony na Politechnice w Charlottenburgu. Obok tych dwóch działał jeszcze jeden architekt - Alfred Grotte, który . Ji ,.'iw,. J' , '! : ; :!. ; / 1 ' ' ł ''''''";;'; .'f.; r: .: -: ;: .:. . ; '; .. ,_'O? :.<'.." ". i' t!;,I . " , 'ł\ł:rtt It', fill .' . : ! ''/ ::.;p'.' "4jI<' ł'." ,'<"i;_", , .r.r I L, 1 1 ' '" '" --f .j{,! I ';'{ f;T. ,'/ł ,/ .'.'" .w ... ';;;cl--Ł.. J'#! j.-Ifr;'i'.<':"" o; ._; '''»'.c;,,}'''::II .d' ,:c'"? :: . ć- ...I] '!,. l; ';f<, . -,"; :If..itt .. < '; ł '. i ł ... ,: ,,,<' '" - .w_, ,:'.;..i <. : , '. 7""' , ł f:' 1- ,:' ' :r..*0"-. .,.. .-,,1"-;:-:;. ...,,.,,, . < -< 'X i"!¥_:-o,f,:- ;,. Ryc. 4. Ul. Nowowiejskiego, róg Wieniawskiego, dawna willa kupca Leo Alporta - stan po odbudowie po zniszczeniu wojennym w 1945 rokuprzybył do Poznania z Pragi, przenosząc na ten teren motywy wiedeńskiej secesji. Wzniesiona za ogromne pieniądze sieć domów towarowych skupiała się na terenie Starego Rynku oraz ulic przyległych. Przy ulicy Wielkiej powstały dwa domy towarowe - Abrahama Sterna (nr 21 - cena 201 tys. marek) i braci Panke (nr 20 - cena 400 tys. marek), inne pobudowano przy ul. Paderewskiego oraz na placu Wolności, gdzie poza wspomnianym domem Michaelisa i Kantorowicza z 1900 r. (cena 406 tys. marek) powstał w 1908 r. dom firmy G. Haase & Co. (cena 230 tys. marek, gdy dom H. Loevy' ego przy Starym Rynku kosztował 500 tys. marek, a dom J. Komendzińskiego 600 tys. marek). Należy wspomnieć, że przeciętna, luksusowa kamienica w najdroższej dzielnicy przy ul. Matejki kosztowała od 170 do 280 tys. marek. Opanowania przez żydowską plutokrację wielkiego, nowoczesnego handlu poprzez domy towarowe powodować mogło, niezrozumiałą dotychczas, awersję do Żydów części zwolenników endecji, powstałą na bazie konkurencji pomiędzy wielkimi domami a małymi firmami handlowymi. Konkurencji tej - co ciekawsze - już po 1920 r. nie było, gdyż większość tych domów wykupili Polacy, ale uprzedzenie pozostało. Prestiż bardzo bogatej i prężnej grupy żydowskiej zaakcentowany został po 1900 r. budową (za sumę miliona marek) nowej, okazałej synagogi, gdzie jedna Jan Skuratowicztri. .; .' :,.. .".. :::;:0:::, \:' . -,.;, .i\....t. "\,..' 1 t .' < :;;t}:<,jf\:":; . , : . ?; 4f . >.,L..:: i'i .. , ;: . f ",'" t ., , t" ;,,, " J -:-"- ,. ''''''.. "le(. : l,.:..' ;; .. . 1; .: .;2.,;,:,: "'" >i,', ;>;i'f ;,1; ....: I ." J' .. ."'" '"T .,< :,.... ."i : l ..,. ". .>..,.jIN"..,... y...:. Ryc. 5. AL Niepodległości róg Chopina - dawna willa kupca Hermana Loevy'ego tzw. cegiełka wynosiła 12 tys. marek, a więc powstała ona z fundacji najbogatszych członków gminy. Wielka kopuła synagogi, zaprojektowana przez berlińską firmę Cremer i W olfenstein, górowała teraz nad tą częścią miasta. Postępujące przekształcenia starego centrum spowodowały to, iż przynajmniej część elit żydowskich zaczęła przenosić się poza ten obszar. Najbogatsi z nich mieli do dyspozycji niemal 200 metrowe, wielopokojowe mieszkania w kamienicach w zachodnich dzif'lnicach bądź też równie okazałe mieszkania w trzyrodzinnych domach wzniesionych po 1905 r. przy ul. Mickiewicza. Tutaj, w domach wzniesionych przez miejscową firmę Undner i Roskam, mieszkali: dr Jerzykowski (nr 24, 26 - cena 270 tys. marek), dr Hirschberg (nr 29 - cena 260 tys. marek), Hans Kantorowicz (nr 28 - cena 185 tys. marek) oraz Solo i Beno Hamburger (nr 30 - cena 240 tys. marek); tamże od 1905 r. mieszkał mały Ernst Hartwig. Luksusowe mieszkania zajmujące całe kondygnacje zastępowały wille, obniżały koszty eksploatacji, a swą skalą podnosiły prestiż właściciela i mieszkańca. Cena wynajmu takiego mieszkania była co najmniej dwukrotnie większa od ceny mieszkania w kamienicy. Najbogatsi kupcy i adwokaci stawiali sobie okazałe wille, o których już wspomniano. I tak Fritz Orgler (bardzo wzięty i drogi adwokat) mieszkał w willi przy parku Moniuszki, obok niego, na ul. Libelta, powstały w 1906 r. identyczne niemal wille Maxa Jaffe i Gustawa Haase (arch. H. Uhl), wille Hermana Loebela, Isidora Priwina, Martina Jakoby (arch. M. Samter) czy willa Hermanna Loevy'ego, właściciela domu towarowego (arch. M. Sonnabend). W najbardziej eksponowanym miejscu, na tyłach nowego Teatru Miejskiego, wzniósł swą willę kupiec drzewny Leo Alport 0907, arch. H. Uhl), obok od 1912 r. istniała własna willa tego żydowskiego architekta. Po drugiej stronie ul. Fredry rezydencje swe wznieśli adwokaci: A. Landsberg i Rudolf Petersdorf, a dalej lekarze: Paul Witte i Emil Mutschler. Najwspanialsze jednak rezydencje posiadali od 1913 roku: Paul Uecker (rentier i wysoki urzędnik sądowy) oraz Nazary Kantorowicz (rentier Komerzial und Stadtrat). Ta najwspanialsza z poznańskich rezydencji powstała w pracowni architektonicznej Spalding i Grenader w Berlinie projektującej najznakomitsze rezydencje berlińskie, także arystokratyczne. Układy tych willi nie wykazują jednak znaczących odchyleń od powszechnego wówczas schematu wnętrz i jedynie w przypadku willi Alporta (o dwurodzinnym programie) i willi Ueckera (o rozbudowanym programie piętra) odbiegają od zwyczajowej normy. Jest rzeczą charakterystyczną, że budownictwo willowe na terenie miasta było do roku 1918 domeną Niemców i Żydów. Zespoły okazałych willi, znacznie skromniejszych od wyżej wymienionych, powstawały po 1895 r. np. przy ulicy Orzeszkowej i Konopnickiej czy w bok od północnej części ul. Mickiewicza. Charakter budowli willowych nadano nawet budowlom wznoszonym dla Deutsche Beamten WohnUllg Bau-Verein przy ul. Roosevelta projektu B6hmera i Preula. W budynkach spółdzielczych, jak wiadomo, nie mogli mieszkać Polacy. Podobne obostrzenia obowiązywały np. na terenie Sołacza. Polskie realizacje willowe zaczęły powstawać dopiero po 1920 r. Zupełnie brakuje nam natomiast informacji, czy grupa żydowska przejęła zwyczaj Niemców poznańskich i wznosiła - ich wzorem - letniskowe domy na terenie Puszczykowa i Puszczykówka [Unterberg]. To krótkie, z natury rzeczy, omówienie niektórych zidentyfikowanych realizacji żydowskich należy zakończyć zestawem pytań badawczych. O niektórych już wspomniano - pojawia się konieczność przebadania związków rodzinnych przedstawicieli wielkiego handlu i finansjery Poznania, ich powiązań na terenie Rzeszy i Berlina. Być może wówczas wyjaśnią się zaskakujące kariery m.in. Martina Sonnabenda, który już jako 18-letni student sygnuje i realizuje swe pierwsze domy (jeszcze pod patronatem wuja, Th. Jaretzkiego). Ustalenie precyzyjnych powiązań między wspomnianymi wyżej rodzinami pozwoli na odnalezienie kolejnych dzieł żydowskich architektów i wzbogacenie tym samym naszej wiedzy o architekturze Poznania tamtych lat. Pozwoli też zrozumieć procesy i motywacje, jakie kierowały ludźmi tej grupy, którzy z jednej strony byli zagorzałymi patriotami miasta (jak Moritz Jaffe czy Artur Grotte), walczącymi o uratowanie kamienic przy Starym Rynku czy gmachu Ratusza, wchodzącymi do prestiżowych komisji Rady Miejskiej i zajmującymi w niej eksponowane stanowiska, a z drugiej strony odcinali się od poznańskich korzeni i wyjeżdżali do Rzeszy, sprzedając swe znaczące firmy nowym, polskim właścicielom bądź opowiadając się czynnie w walkach po stronie niemieckiej podczas powstania wielkopolskiego (np. Ernst Hartwig Kantorowicz). Jakie były przyczyny odrzucenia Jan Skuratowicz :trE --Ib" El ,.. D A B E Ryc. 6. Plany dawnej willi rentiera Ueckera przy ul. Berwińskiego (obecnie siedziba Radia Merkury) a - parter: A - hol, B - jadalnia, C - kredens, D - salon, E - salonik, F - palarnia (?), G - gabinet b - l piętro: A - hol, B - gabinet, C - sypialnia, D - garderoba, E - pokoje sypialne rodziny Ryc. 7. Ul. Matejki róg Grunwaldzkiej, dawna willa N. Kantorowicza (dziś nie istnieje, w tym miejscu stoi budynek kina Olimpia) A - klatka schodowa, B - hol, C - jadalnia, D - kredens, E - salon, F - pokój pani, G - gabinet, H - sypialnia G H .. E B ......Jl rkorzeni poznańskich i optowanie za niemieckością, która już kilkanaście lat później przyniesie tej grupie zagładę i zniszczenie dorobku, także kulturalnego? Jest to też pytanie o to, czy podobne były losy tej grupy w innych miastach prowincji, jak Bydgoszcz czy Grodzisk; istotne jest też rozpoznanie, jakie znaczenie mogły mieć zakupy majątków ziemskich przez Rotschildów, np. we Wroniawach koło Wolsztyna. Pozostaje nadal nie opracowana działalność mecenasowska tej grupy i jej rola w kształtowaniu się poznańskiego środowiska wokół Muzeum Cesarza Fryderyka czy Katedry Historii Sztuki na Akademii Królewskiej, gdzie nazwiska studentów żydowskich pojawiają się wcale nierzadko. Pozostała po wyjeździe najbogatszych kupców i przemysłowców gmina żydowska nie odgrywała już po 1920 r. większej roli, podobnie jak równie nieliczna grupa niemiecka. Została zupełnie zapomniana wraz ze zniszczeniem po 1939 r. żydowskich cmentarzy, zajętych pod fabrykę Focke-Wollfa, na terenach obecnych Targów. Wydaje się, że wraz z przywróceniem polskiej historii i historii sztuki dorobku Emsta Kantorowicza, dorobku wyrastającego niewątpliwie z poznańskich doświadczeń i tradycji, należałoby przywrócić tej tradycji pamięć o miejscu Samterów, Jaretzkich, Jaffe'ych, Kronthalów, Simonów czy Kantorowiczów. Żadna z tych rodzin, niezwykle zasłużonych dla tego miasta, nie została nigdy w żaden sposób upamiętniona. Część naszego poznańskiego dziedzictwa została celowo zapomniana, a szkoda.