Z "JAMY MICHALIKOWEJ" DO POZNANIA SŁAWOMIR LElTGEBER Z ielony Balonik", "Jama Michalikowa" i Boy-Żeleński, wszystko to, zdawałoby się, nieodparcie kojarzy się z Krakowem, światem aktorów, artystów wszelkiej maści, poetów, cyganerią, typową krakowską bohemą końca XIX i pierwszych lat XX wieku. Tymczasem właściciel owej "Jamy Michalikowej", czyli Jan Apolinary Michalik (1871-1926), swój słynny lokal przy ul. Floriańskiej 45 zlikwidował, przenosząc wszystkie swoje "lary" i "penaty" z podwawelskiego grodu do Poznania. Kawiarnia Michalikowa powstała w 1895 roku i nosiła nazwę "Cukierni Lwowskiej", gdyż właściciel pochodził ze Stryja, z okolic Lwowa. Spopularyzowała się jednak i szybko przyjęła inna nazwa nadana tej cukierni przez jej stałych bywalców. Nazwano ją "Jamą Michalikową", ponieważ lokal pozbawiony był okien i tym samym światła dziennego. Pod tą nazwą kawiarnia przeszła do legendy. Michalik, z zawodu cukiernik, był człowiekiem rzutkim, rekiamował na wszelkie sposoby swoją kawiarnię, wypiekał coraz to nowe rodzaje ciast i ściągał do lokalu całą brać artystyczną Krakowa. Jego wielki sukces był jednak raczej dziełem przypadku. Położona w doskonałym miejscu, w samym sercu Krakowa cukiernia usytuowana była w bliskim sąsiedztwie teatru oraz Akademii Sztuk Pięknych. Przede wszystkim więc korzystne położenie cukierni legło u podłoża sukcesu. Chociaż większa sala lokalu Michalika była sporych rozmiarów, szybko zaczęła pękać w szwach. Po dziesięciu latach od chwili założenia cukierni bywający tu licznie artyści wpadli na pomysł zaaranżowania w lokalu kabaretu artystycznego. Na polskim gruncie pomysł ten był zgoła nowy, chociaż bez wątpienia zainspirowany przez podobne kabarety funkcjonujące wcześniej w Paryżu. Właściciel cukierni był człowiekiem bez polotu i wyobraźni, o typowo komercyjnym nastawieniu, toteż z wielkim trudem dał się przekonać do tego pomysłu. W końcu jednak kabaret powstał i zaczął działać. Występy artystyczne odbywały się tu przeciętnie raz w miesiącu, zazwyczajpo premierach teatralnych, a więc w późnych godzinach wieczornych. Kabaret i teatrzyk kukiełkowy zyskały sobie szybko ogromne powodzenie, w dużej części dzięki doskonałej konferansjerce J. A Kisielewskiego. Pomysł nazwania kabaretu "Zielonym Balonikiem" miał wielu ojców. Bywa tak zawsze wówczas, gdy jakiś pomysł wieńczy powodzenie. Dość powszechnie jednak autorstwo przypisuje się Boyowi. Fama o niezwykłym sukcesie oraz fantastycznej atmosferze występów z miejsca zaczęła ściągać do "Jamy Michalikowej" tak liczne tłumy widzów, zwłaszcza rekrutujących się z elity umysłowej Krakowa lecz także zamożnego mieszczaństwa, że sceptyczny początkowo Michalik, który kiedyś zupełnie nie rozumiał swoich kawiarnianych gości - artystów ani też tego, co się wokół nich działo, zdecydował się w 1910 roku znacznie powiększyć swój lokal. Poszerzył większą salę, dobudowując do niej drugą, nakrytą szklanym dachem. Nazywano ją potocznie " górką" . Z "Zielonym Balonikiem" związany był Ludwik Puszet. Z Poznaniem i Wielkopolską połączyło go małżeństwo z Julią Kwilecką z Oporowa, należącą do dobrze znanej w Poznaniu rodziny, i własna działalność artystyczna w Grodzie Przemysława po I wojnie światowej. Ludwik Puszet, jeclna z ciekawszych postaci związanych z krakowskim światem artystycznym już przed wybuchem I wojny światowej, znakomity rzeźbiarz, duchem bliski był krakowskiej cyganerii. W Poznaniu zamieszkał w 1928 roku, w Oporowie spędzał rokrocznie okres letni. W stolicy Wielkopolski założył w lutym 1932 r. "Różową Kukułkę", która miała stanowić konfraternię malarzy i literatów, chociaż w rzeczywistości stała się głównie kabaretem literackim czerpiącym swoje inspiracje z "Zielonego Balonika". Tutaj także powstała szopka i kukiełki dowcipnie prześmiewające znane w mieście postacie. Podobnie jak "Zielony Balonik" w Krakowie, tak "Różowa Kukułka" stała się w życiu Poznania wydarzeniem niemałej wagi. "Różowa Kukułka" początkowo umościła sobie gniazdo w poznańskiej kawiarni przy Alejach Marcinkowskiego, by później na dobre zadomowić się w pawilonie restauracyjnym przytulonym do gmachu poznańskiej Opery. Mówiąc o związkach "Zielonego Balonika" z Poznaniem, trudno pominąć postać Karola Frycza, który zbudował w "Jamie Michalikowej" szopkę. Z "Zielonym Balonikiem", a później także z Poznaniem i "Różową Kukułką", związany był Witold Noskowski, kierownik działu kultury "Kuriera Poznańskiego". Dla "Zielonego Balonika" Witold Noskowski napisał wspólnie z Tadeuszem Boyem-Żeleńskim wiele utworów. Podczas gdy Puszet poruszał w "Zielonym Baloniku" kukiełki (które szczęśliwie się zachowały), teksty recytował w nim Teofil Trzciński, również postać w latach późniejszych związana z Poznaniem, gdzie po śmierci (w 1933 r.) Bolesława Szczurkiewicza objął kierownictwo "Teatru Polskiego". Pewne rzeczy bywają w życiu rzeczą przypadku. Może więc, gdyby nie legendarne skąpstwo Michalika, który, choć rodem spod Lwowa, był typem przysłowiowego krakowskiego "centusia", nigdy nie powstałoby charakterystyczne wnętrze "Jamy Michalikowej" . Ta jej artystyczna powłoka jakby akcentowała specyficzną atmosferę i wespół z freskami Wyspiańskiego Sławomir Leitgeber Jil1 ;';AA,,/:::!łe . ł . V.' Ryc. l. Zaproszenie "Zielonego Balonika". Na gitarze gra Jadwiga Mrozowska. Autolitografia Alfonsa Karpińskiego ;;1, .' ,,:.: t... ,..; .. 41A,H " I' , -/' vłlLM\1f4 Ar; 4(w?i .. f1-&, e, . :'1' 'J ' ._ l..1' . .;- -,' .(ą$ ""b . Jwspółtworzyła jej charakterystyczny nastrój, zamieniając banalną krakowską cukiernię nieledwie w świątynię sztuk pięknych. Artyści najczęściej bywają bez grosza przy duszy, potrzeba bywa jednak matką wynalazku. Tak też było i w tym przypadku. Skoro Michalik za nic nie chciał bywalcom cukierni udzielać kredytu, artyści wpadli na pomysł, by za konsumowane ciastka i kawę płacić mu rysunkami, karykaturami, nawet obrazami. Nie darmo Tadeusz Boy-Żeleński napisał a propos Michalika kuplet dla szopki z 1911 r. Kukiełka Michalika, pojawiając się na scenie, zaśpiewała głosem Teofila Trzcińskiego: "Kawusia, ciastka i pączki, zapłata z rączki do rączki". Otrzymane w ten sposób zamiast pieniędzy rysunki i karykatury zaczął Michalik z czasem zawieszać na ścianach swojego lokalu. Obrazy tutaj wiszące wychodziły nieraz spod pędzli wielkich polskich mistrzów, z samym Stanisławem Wyspiańskim na czele. Same karykatury dziś stanowiłyby kapitalną galerię znanych postaci ze świata polskiej kultury i sztuki. Zakrawa niemal na cud, że człowiek tak przyziemny, jak Michalik zdał sobie w końcu sprawę z ich wartości i znaczenia. Puszet i w tej dziedzinie poszedł w ślady "Zielonego Balonika" i również w Poznaniu, gdy już "Różowa Kukułka" zadomowiła się w restauracji mieszczącej się u stóp Opery, zainicjował galerię karykatur bywalców. Niestety, przeniesiony przez niego na poznański grunt kabaret nie przetrwał więcej niż kilka sezonów. Powstała wiosną 1932 r. "Różowa Kukułka" działała później już tylko Ryc. 2. Zaproszenie "Zielonego Balonika". Z lewej Ignacy Blaschke, z prawej Dąbrowa-Dąbrowski. Autolitografia Kazimierza Sichulskiego ",y UC.ZC.IĆ PZ\t:N 5GO .:J6Z,ErA PRZYJD-i. (PO.śCIU KOC;HANY DO JAMY MICHA1-II0 8.M. o GODZINI!: 101!J.WIEC%. ..I*&I-IŚ NI.'ł'c:i. C:Z..Y= NA , TO MO'Że'Z. Wł:.O.z.YĆ' NAWET FRAK, A .JEŻSLIŚ OBliiTA. To ,$0. e.IS PO "'-WÓL NA DĘ.KOL..,. . TYł-KO BR.OŃ CIIf e.Oż.e PI"..;;r.y'PR,OWADXIĆ %.6. .sOB NIE'Z.NA.JOI"I'ICI1 TYPÓW, BO 1 TV I TYPY ABSOL.\lTNłl'o NA PYSK BVł..YBY WVL.ANE. ., ,,%.IEE,NY BAL.ONIKod czerwca 1933 do wiosny 1934 r. Powodzenie "Różowej Kukułki" było duże i ludzie na organizowane przez jej twórców występy walili hurmem, cóż, kiedy powstała w wyjątkowo fatalnym okresie, w latach największego kryzysu ekonomicznego, jaki w międzywojennym dwudziestoleciu objął nie tylko Polskę i Europę, lecz cały świat. Zgromadzone tutaj karykatury nie oparły się zębowi czasu, zniszczały lub przeszły w niewiadome ręce. Daremnie po latach próbował Puszet reaktywować, tym razem w rodzinnym Krakowie, "Różową Kukułkę" . Krakowskie szopki w "Jamie Michalikowej" stały się sławne na całą Polskę, fraszki i kuplety znajdowały aplauz licznego audytorium, a fama ich trwa do dziś. Gdyby nie poznański pianista, Józef Turkowski, nie znalazłaby może "Różowa Kukułka" swojego barda. Wspominając ją po latach napisał: "U Puszeta było nieco sentymentalnie, dowcip i frywolność były temu nastrojowi jakby podporządkowane, a jego fraszki odznaczały się swawolnym wdziękiem". Sławomir Leitgeber (f ( (r."" £,;.",; }\. tv+£MMl- j V 4'i w.J-O 5. 1"'-3 g' tk., w... 1!'M.f'J- v_ ,o -s: Ryc. 3, Zaproszenie "Zielonego Balonika". Po lewej Witold Noskowski jako księżyc. Rysował Karol Frycz. Znacznie dłużej niż "Różowa Kukułka" przetrwał jej krakowski pierwowzór. Ostateczny kres istnienia "Zielonego Balonika" spowodował wybuch I wojny światowej. Tuż przed wojną wśród gości "Jamy Michalikowej" pojawili się czołowi legioniści Piłsudskiego, Walery Sławek i Kazimierz Sosnkowski, choć trudno sobie wyobrazić, by nie bywał tutaj także legionista o duszy cygana, czyli słynny Wieniawa. Nie wiadomo, co właściwie skłoniło Michalika w 1919 r. do likwidacji zarówno cukierni, jak i dobrze prosperującej fabryczki czekolady, a także do wyprzedaży całego mienia. Być może zapragnęła wrócić do Wielkopolski jego druga żona Stefania Kruszyńska? Z Poznanianką ożenił się również jego młodo zmarły syn Mieczysław. Likwidując swoje mienie w Krakowie, Michalik ogołocił także ściany "Jamy Michalikowej" z wiszących tutaj gęsto licznych rysunków, zabierając je z sobą do Poznania. Decyzja opuszczenia Krakowa zapadła też być może w związku z galopującą inflacją. Widząc, jak szybko jego kapitał topnieje i słysząc, że w Poznaniu można tanio nabyć dom, Michalik zdążył jeszcze na korzystnych warunkach kupić w pobliżu poznańskiej Opery dużą willę otoczoną dużym i ładnym ogrodem. Znajdowała się przy ówczesnych Wałach Wazów 24, czyli dzisiejszej ul. Wieniawskego. Z jednej strony sąsiadowała z należącą do UniwerSytetu willąmieszczącą Zakład Mikrobiologii, z drugiej strony nowej siedziby Michalików znajdowała się willa Melanii z Kantaków, wdowy po drze Józefie Englichu, członku poznańskiej Rady Miejskiej, dyrektorze Banku Związku Spółek Zarobkowych i w l. 1918-19 ministrze skarbu. Kolejna willa w tym niezbyt długim szeregu należała do inżyniera Szafranka, właściciela znanej firmy instalacyjnej Szafranek i Gbiorczyk. Zza parkanu okalającego posesję od frontu wychylały się potężne wierzby płaczące. Przedostatnia w tym rzędzie domów willa była własnością lekarza ftyzjatry, dra Leona Roli-Szadkowskiego, uczestnika powstania wielkopolskiego i śląskiego, który w wyniku kampanii wrześniowej 1939 r. przepadł bez śladu na terenie ZSRR. Ostatnią willą przed skrzyżowaniem z ul. Fredry, narożnikową, lecz już z frontem zwróconym ku ulicy Fredry, była willa docenta dra Tadeusza Żuralskiego, cenionego specjalisty z zakresu ginekologii i położnictwa. Nowy nabywca willi pod numerem 24 osiadł tutaj z drugą żoną Stefanią Izabelą Kruszyńską i córką Anielą Kazimierą. Liczącą dziewięć lat panienkę rodzice oddali do gimnazjum i internatu Sacre-Coeur w Polskiej Wsi koło Pobiedzisk. Matka psuła swoją jedynaczkę bez miary, a fakt, że dziewczyna zamiast, jak to było w zwyczaju, płóciennych koszul nosiła bieliznę z czystego jedwabiu naturalnego, szalenie wówczas drogą, budził komentarze. Jej koleżanki, nawet z zamożnych rodzin, nosiły wtedy co najwyżej bieliznę z trykotu nazywanego milanezem. Michalikowie w Poznaniu życia towarzyskiego nie prowadzili, poza kontaktami z rodziną doktorostwa Dymińskich. Dr Zygmunt Dymiński, lekarz medycyny z dużą praktyką lekarską, był żonaty z córka znanego przemysłowca Bolesława Kasprowicza, właściciela dużej fabryki wódek w Gnieźnie. Doktorowa Oymińska poznała gdzieś u "wód" żonę Michalika. Z braku w Poznaniu rodziny i przyjaciół, pani Michalikowa, wydając córkę za poznańskiego adwokata i - jak powiadano - jej własnego byłego adoratora czy amanta, poprosiła dra Dymińskiego, by to on zamiast zmarłego w Poznaniu 28 V 1925 r. Michalika poprowadził ją do ołtarza. Skromny ślub panny Anieli Michalikówny odbył się w kościele św. Marcina. Małżonkiem panny Anieli został mecenas Antoni W oytowicz. W Poznaniu Jan i Stefania Michalikowie założyli w willi przy Wałach Wazów 24 elegancki pensjonat, który cieszył się powodzeniem zwłaszcza wśród gości pochodzących ze środowiska teatralnego i artystycznego. Tutaj zatrzymywali się przebywający w Poznaniu na gościnnych występach artyści tak znani, jak Mariusz Maszyński, Stefan Jaracz, Maria Modzelewska i inni. Musiało ich tutaj także przyciągać artystyczne urządzenie wnętrza willi, gdzie ściany parteru i obu pięter obwieszone były obrazami, karykaturami i rysunkami przeniesionymi tu wprost z "Zielonego Balonika", i gdzie wszystko nieodparcie przywodziło na myśl "Jamę Michalikową", a Kraków przypominał dużych rozmiarów witraż, ponoć dzieło samego Mehoffera, umieszczony w hallu, gdzie od razu rzucał się w oczy. Pensjonat miał swój styl. Obowiązywał w nim zwyczaj, że jego stali mieszkańcy wieczorem przebierali się do kolacji, panie w wieczorowe suknie, a panowie Sławomir Leitgeber W «. oł"..t,V """'*o J '06' -r: "'_ \. o;)M.ó.... .':'1; w . ..... rn;..V\Jo' II me.£;kA., fMA.W-la... ,." te. Qo') t-cd".MĄ- . t;q-f!. " ;::o::.;:::: z -... -) . :łrYY . . ." . H i; I:x:-Ij.-M:. o. w-.:e- f WI>v'tii; Ja..ł. W'fc.i/tM1)11." "" eA. ", -uA .JpetKlL doł/lł, łU}., !'«e;ł'f'M. C , tJ,< -----. AA\.. '.(,1. n,aAtr:-f'hllt- t4 '" J t'f.lcW1 L Oj)w.. W i.oM{.(,. l-' +0 wt,QC 9'1"0'ł1 CL . - JCo.i: d Mo--ł-..... tntJ k...ł.............L. l.WL.ł.....i. .........6'f r "'1""""':1 _ . . . I.