KAROL MARCINKOWSKI I JEGO CZASY KAROL MARCINKOWSKI - BOHATER NARODOWY LECH TRZECIAKOWSKI W naszej świadomości narodowej utrzymuje się ugruntowany przez poezję romantyczną, sztuki piękne, jak również część historiografii wizerunek bohatera cierpiącego za miliony, którego symbolem jest postać Konrada-Gustawa z nieśmiertelnych "Dziadów" Adama Mickiewicza. Historia dostarcza nam rozlicznych przykładów bohaterstwa i bezgranicznego poświęcenia dla sprawy narodowej. Krocząc przez wieki, spotykamy się ze wspaniałymi postaciami Stefana Żółkiewskiego, Tadeusza Kościuszki, Jana Henryka Dąbrowskiego, księcia Józefa Poniatowskiego, Romualda Traugutta, Józefa Piłsudskiego, zbiorową ofiarą powstańców warszawskich 1944 r. Analizując ich dokonania stwierdzić należy, że pojęcie bohaterstwa jednoznacznie wiąże się z przewagami wojennymi. Tak więc gotowość do największej ofiary poparta zbrojnym czynem stawiała wybitnych Polaków w panteonie narodowym. Zastanowić się jednak wypada, czy tylko czyny wojenne mają stanowić o znalezieniu się wśród bohaterów narodowych, czy pełna poświęcenia i opromieniona powodzeniem działalności na innych polach nie predystynuje do zajęcia miejsca w tym gronie. Do postaci, które mogą wzbogacić obowiązujący wizerunek bohatera narodowego należy Karol Marcinkowski. Urodził się 23 czerwca 1800 roku w Poznaniu na Wzgórzu Św. Wojciecha. Ojciec jego Józef parał się różnymi zawodami: był szewcem, zajmował się przewoźnictwem, był piwowarem, w końcu otworzył karczmę. Stanowił zatem klasyczny przykład drobnomieszczanina. Matka, Agnieszka z Kopickich, urodziła czworo dzieci, trzecim z kolei był właśnie Jan Karol. Należał do pokolenia, któremu, nawet jak na stosunki polskie, przyszło żyć w czasach bardzo burzliwych. Lata jego dzieciństwa to pierwsza okupacja pruska, a później epoka napoleońska, kiedy to Polacy żyjący w Księstwie Warszawskim cieszyli się krótką wolnością. Potem nastąpił pamiętny rok 1812, rok nie spełnionych nadziei i straszliwej klęski. Po krótkiej Lech Trzeciakowski 111-" II , i . ,J '11,f.:r' r' I' ł:, H ł.. ,>;. ;" r ;łf( -, ,; łł; . .., j .'1.. , ;'1 ,,', 'ł"!IIJIf" ,",\ .... 'f!:"J.I" ',,,,,,. ,..p., , " "4 ,. :..\ .,' \ " ! , ., " ;.. .l1'lj,lh"/ ,II, liiifI,. 11/., 1/' " 1'1 /.,' , ...li.' , , -' i l I; , " .r ';\ t .i,"'()"' . ,"'ł "1l'Jf':'" '. i .", ':11\ ' j ,"' li' .', " Ił .,', {.,"J1': I( . :..1: .' ,I ' i i!i;" I .1 , t. J..d,; : " 'Y , 1łf.1 ": ,,' ''''::ł. ',;""j '" 01'', "?,,. ,,1' _I fi ., I ", ',' J"'i;: "'", , p,I Ryc. 1. Widok Poznania z Cytadelą na Wzgórzu Winiarskim 1838 r., litografia wg rys. Juliusa von Minutoli ,., , ,.',j ."f",i, ," ; Mikł: ',t' ' ,,' łIff)';" f', , ;,,';''.', 1;." ,. " f' .',/ ,i, ",'. 'oj .-:-.... ;I'), , ,", /;. 1I'¥:I. , j;,..ł't':' , ' , "..",,,.._ iiIł . It, '4"" '- 'c' ":;"-;:' }. ;,< "'.' -łI :,7; I .!' . I, "If, ,j', ., f' r .... int" " III.... ... fI 'C Y;.";. ,i " ,:.ł.j, .1"''':;;.''',, /i',,'J, w"ł' ,; 'J1::ł4 " , -i .::;{ 1,V" rjl.."'-. 4I'!'" ł ... :ł łt ,"'.u,r/' 'ij -"I' '" ;r.j4I,i ..;,'} '.." i!r''''' ':."1,.' t;/ł, - ,!:"j .: ., J{; ,'#"W':: 'H :'. . ''''''''''' , '' ;'''''. .J '!i7'1J1 \ ; : ' ; .1 ) "" ' /1Jf.' l, "t:.' Ił t "I< .' ", } , ł, <.',. ł;.;/' ", r, , '" \ 'I " ..',. ' I"'}''" .,/";" ,.'1 !t" /!I!J ,,-id ą J, 'd7 ;' li, d' ,/,41 '. 1 1 '1 ,ir"'i:ll;,..., II. if lo/HI' 11; . :Ji.-' ;'-...,u: t l d"- ,,; ,;:':. . II,qj.i. ł" , "'''''''''< ....H , I 11/ ',."" '_',I,dIf,jIf"'..łIIiII!M ';, ': i, ',*"",j iIl-.w "Ii-' Ryc. 2. Zabudowania Wzgórza św. Wojciecha, miejsce zamieszkania rodziców Karola Marcinkowskiego, ol. pl., Albert Heinze, 1862okupacji rosyjskiej Poznań, w rezultacie postanowień kongresu wiedeńskiego, w 1815 r. znalazł się powtórnie w zaborze pruskim. Był stolicą cieszącego się pewnymi uprawnieniami narodowymi Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Władcą był król pruski, a jego namiestnikiem książę Antoni Radziwiłł spowinowacony z domem panującym przez mariaż z księżniczką pruską Luizą. W 1830 roku wybuchło powstanie listopadowe. Wielu Poznańczyków wzięło w nim udział. Równocześnie władze pruskie wstąpiły na drogę polityki germanizacyjnej. Po klęsce powstania Polacy stanęli przed dramatycznym pytaniem, co czynić należy w nowej sytuacji. Część opowiadała się za rychłą walką. Nie tylko wydarzenia polityczne miały wpływ na losy Polaków. Lata te to okres wielkich przemian w sferze ekonomicznej i społecznej. W 1807 r. konstytucja Księstwa Warszawskiego wprowadziła wolność osobistą i równość obywateli wobec prawa. W 1823 roku Prusy przeprowadziły w Wielkim Księstwie Poznańskim reformę uwłaszczeniową, która dawała zamożniejszym chłopom ziemię na własność. Z drugiej strony spowodowała, że szlachta zmuszona była przestawić się na nowoczesne, kapitalistyczne sposoby gospodarowania. Stopniowo, ale wyraźnie zmieniały się też stosunki narodowościowe. Procentowo malała liczba ludności polskiej na rzecz Niemców. W 1815 roku Polacy stanowili około 65,9% ogółu ludności, w 1846 r. było ich już tylko 63,8%. Na skutek emigracji podobnie rzecz miała się z ludnością żydowską. W 1815 r. liczyła ona 6,4%, a w 1846 r. 6,1 % mieszczaństwal. Ubytki po stronie polskiej i żydowskiej nie były jeszcze znaczne, ale odzwierciedlały proces systematycznego wzrostu ludności niemieckiej. Zamożniejsi Żydzi - co charakterystyczne - asymilowali się ze społecznością niemiecką. Istotnym był fakt, że ludność niemiecka była generalnie bogatsza, np. w Poznaniu w 1840 r. 2/3 gruntów należało do Niemców, mimo że stanowili oni 25% mieszkańców. Chociaż wśród kupców poznańskich liczebnie dominowali Żydzi (stanowili około 20%), to jednak wśród elity kupiectwa przeważali Niemcy2. Dla słabszego mieszczanina polskiego istotnym stawało się utrzymanie na rynku przy stale rosnącej konkurencji obcej. Z drugiej jednak strony w owych latach nie dawały jeszcze znać o sobie nastroje nacjonalistyczne. W życiu codziennym stosunki między Polakami, Niemcami i Żydami układały się poprawnie. Wyrazem tego były wcale liczne małżeństwa mieszane polsko-niemieckie 3 . Polacy i Niemcy wpółdziałali w różnych stowarzyszeniach. Dochodziło niekiedy do sporów w łonie sejmu prowincjonalnego między deputowanymi polskimi i niemieckimi, ale wydarzenia te nie miały większego wpływu na wzajemne stosunki. Biorąc pod uwagę niezwykle skomplikowane warunki, w jakich przyszło Polakom egzystować, przyjęcie właściwych metod postępowania było rzeczą niezwykle trudną. Jawi się tu pytanie, co spowodowało, że Karol Marcinkowski, wywodzący się ze sfer drobnomieszczańskich, a więc środowiska, które nie miało tradycji i możliwości nadawania tonu życiu publicznemu, stał się na przełomie lat trzydziestych i czterdziestych XIX wieku niekwestionowanym przywódcą społeczeństwa polskiego. Wytyczył on i realizował program, który, gdy bliżej mu się przyjrzymy, nie stracił na aktualności w czasach nam Lech Trzeciakowski Ryc. 3. Młodzieńczy portret Karola Marcinkowskiego, szkic ołówkowy, autor nieznany Fi , " r ' \ . .: 'r 0,\ ,>,' r' 'I." :, ! V! " \. ;P "....' ' [ .1 . I . ,' 'l..'"' J ,",:'ł' y.. '"." ' fi . , " E' /"":l a 11" , '.r; - 71 Ij,l,I.!'. - - ..' - ,,-1111/ I II 1/;/ 'tY "f!Ij ' " ", "; Ił , #, .' " " ,I !L. ,'II , , ',i, Ir I '!. , ,> 1'.. , i ,; ....' i . ; Ryc. 4. Portret Karola Marcinkowskiego na koniu określany jako Marcinkowski w drodze do powstania lub w drodze do chorego, ol. pl. Edward Gillern, 1836 r. współczesnych. Dzięki niemu Wielkopolanie jako pierwsi w kraju wkroczyli na drogę ku nowoczesności. O zajęciu przez Marcinkowskiego tak znacznego miejsca w hierarchii społecznej zadecydowały, jak to zwykle bywa, osobiste predyspozycje oraz zewnętrzne okoliczności. U źródła leżały wrodzone zdolności i zasady wyniesione z domu rodzicielskiego. Na podkreślenie zasługuje tu przekonanie rodziców, a szczególnie matki (ojciec zmarł w 1812 r.), o konieczności pobierania nauk. W owych latach nie istniał obowiązek szkolny (wprowadzony został w 1825 r.), a liczba analfabetów w mieście sięgała 80%. W 1805 r. na 1267 mieszkających w mieście dzieci w wieku szkolnym do istniejących szkół elementarnych uczęszczało 500 (40%)4. Karol Marcinkowski edukację swą rozpoczął w 1807 r. w prywatnej szkółce ks. Weissa, a od 1808 r. uczęszczał do szkoły ćwiczeń przy Głównym Seminarium Nauczycielskim. Zakład ten mieścił się początkowo na Śródce w budynkach klasztornych poreformackich, następnie, u progu edukacji małego Karola, na Grobli, potem przeniesiony został do "domu nauce babienia przeznaczonego", czyli do przytułku położniczego, by w 1810 r. znów być translokowanym na Śródkę. Seminarium jak i szkoła ćwiczeń, którymi kierował wybitny pedagog Józef Jeziorowski, w oczach wizytującego zakład Stanisława Staszica uchodziły za "wzór seminaryjnej szkoły"S. Karol cieszył się opinią wyróżniającego ucznia. Ocena po pierwszym roku nauki brzmiała: "czyta dobrze w obu językach, pisze nieźle, rachuje dzielnie. Bardzo uważny, pojęty i ciekawy. Pilny, postępuje w rachunkach i geografii. Bardzo spokojny, powolny, porządny"6. Trudno powiedzieć o jakie języki tu chodziło, najpewniej o język polski i łacinę, aczkolwiek zetknął się Marcinkowski także z językiem niemieckim. Rodzice zachęceni postępami Karolka, a prawdopodobnie i za namową nauczycieli szkoły elementarnej, posłali go w 1810 r. do szkoły departamentowej (po 1815 r. gimnazjum, które od 1834 r. nosić będzie nazwę Gimnazjum Św. Marii Magdaleny). Nauka w tej stojącej na wysokim poziomie uczelni była kosztowną. Wynika z tego, że rodzicom, a następnie matce, musiało powodzić się całkiem nieźle. Gimnazjum było szkołą typu neoklasycznego. Dominowała łacina, wiele też miejsca poświęcano grece. Z języków nowożytnych poza polskim nauczano niemieckiego i francuskiego. Podczas nauki gimnazjalnej Karola Marcinkowskiego poznańską uczelnią kierowali i wykładali w niej wybitni pedagodzy: ks. Ignacy Przybylski, poeta, miłośnik języka polskiego; ks. Jan Gorczyczewski, znamienity filolog, znawca łaciny i greki; historyk oświaty Jan Samuel Kaulfuss; wykładowca języka francuskiego Jan Mott y; matematyk Kazimierz Buchowski. Również w gimnazjum Marcinkowski należał do najwybitniejszych uczniów. Jego postępy w nauce określane były jako bardzo wielkie, a w najgorszym wypadku jako dobre. Otrzymywał liczne nagrody. Jako prymus był korepetytorem dzieci księcia Radziwiłła, przyszłego protektora. Cieszył się też ogromnym autorytetem u kolegów. Nauczyciele byli zobowiązani nie tylko do oceny intelektualnej uczniów, ale również określenia ich temperamentu. Klasyfikacja pod tym względem oscylowała między flegmatycznym a histerycznym. Wychowawcy oceniali temperament Karola jako krwisty (żywy) bądź krwisto-choleryczny7. Lech Trzeciakowski "-:-; Ryc. 5. Ksiądz Adam Loga, przyjaciel Marcinkowskiego, poległ w bitwie pod I Szawlami 8 lipca 1831 r., lit. de Villain 'd , ,'I .7",,+' I.. ,.. .'- . .' '; \ 'j.! I I,., I f{; " !I lt .;Je '.;0/, , ,IJ..J, ' , :."" U', . ''I'" ;' 7 ;': '../ ! ' ',' IIiDIJ I .! -t., \ą q / " ,,' " 1.: j',;, . .,11 .' 1,;f;4; 11' ',"I.. . t ' . .,J \ ,J/;. , _ i iiJJ,:",1' JCJd Jti: JJiQJ\I1}&\ Nasz bohater był chlubą gimnazjum. Gdy w 1817 r. zdał maturę, na uroczystości wręczenia świadectw dojrzałości dostąpił zaszczytu wygłoszenia mowy łacińskiej "De aurea aetate" (,,0 wieku złotym"). Nie od rzeczy będzie tu wspomnieć, że uroczystość wręczania świadectw maturalnych należała do najważniejszych corocznych wydarzeń w mieście. Odbywała się ona w obecności władz państwowych (naczelnego prezesa prowincji), miejskich (nadburmistrza), znaczniejszych obywateli Poznania i rodzin abiturientów. Nauka w gimnazjum to nie tylko zdobywanie wykształcenia, ale i zawieranie cennych znajomości, serdecznych przyjaźni, jakże często w przyszłości profitujących. Dzięki nauce w renomowanym gimnazjum Karol znalazł się w gronie młodzieży wywodzącej się z rodzin ziemiańskich, zamożnego mieszczaństwa i wysokich urzędników. Do grona dozgonnych przyjaciół należał Adam Laga. Gdy Marcinkowski kończył gimnazjum, miał niespełna 17 lat. Natura nie była dla niego skąpa. Był młodzieńcem szczupłym, wysokiego wzrostu, ciemnym blondynem o wielkich, niebieskich oczach, pięknych łukach brwiowych, wysokim czole, pociągłej twarzy, o dość długim nosie, "dźwięk głosu i rytm mowy szczególne stanowiły połączenie imponującej pewności z ujmującą słodyczą... w całej swej osobie miał coś magnetycznego, co za samym jego pojawieniem się serca mu zniewalało, słabym dodawało otuchy, najdumniejszych ujmowało" 8. Wielkie wydarzenia polityczne, których młody Karol był coraz bardziej świadomym świadkiem czy nawet uczestnikiem, nie mogły nie pozostać bez wpływu na jego osobowość. Widział wielkość i upadek Księstwa Warszawskiego. Na pewno brał udział w wielkich uroczystościach, jakie miały miejsce w Poznaniu w dniach od 31 lipca do 2 sierpnia 1814 roku, związanych z przyjęciem zwłok księcia Józefa Poniatowskiego. W kilkanaście dni później, od 17 do 20 sierpnia 1814 r., Gród Przemysława z nieopisanym entuzjazmem witał i gościł główny korpus wojsk polskich pod wodzą generała hr. Wincentego Krasińskiego wracającego do kraju po bohaterskich kampaniach napoleońskich. Chwalebnie ukończone gimnazjum otworzyło Marcinkowskiemu wrota do dalszej nauki. Książę Radziwiłł żywo interesował się postępami wybitnie zdolnych gimnazjalistów. W 1817 r. wystąpił do ministra kultów i oświaty o stypendia na studia uniwersyteckie dla trzech abiturientów, wśród których znajdował się Marcinkowski. Wniosek został rozpatrzony pozytywnie. Marcinkowski wkrótce jednak zrezygnował ze stypendium. Niespodziewanie bowiem otrzymał pomoc finansową od zamożnego ziemianina Eustachego Grabskiego, który w testamencie zapisał mu znaczną sumę 1800 talarów. Za radą dyrektora gimnazjum Kaulfussa postanowił podjąć nie nauki przygotowujące do zawodu nauczyciela, jak pierwotnie zamyślał, ale studia medyczne. Udał się więc do istniejącego od 1809 r. Uniwersytetu Berlińskiego, zasłużenie uchodzącego za jeden z czołowych w Europie. Uczonym, który dodawał mu szczególnego splendoru był filozof Georg Wilhelm Friedrich Hegel. W dniu 9 października 1817 r. zapisał się Marcinkowski w poczet studentów medycyny. Niespodziewanie znalazł się w kłopotach finansowych - wypłacono mu bowiem tylko 650 talarów z ofiarowanej sumy. By jakoś wiązać koniec z końcem, musiał udzielać korepetycji. Bardzo pomogły mu dawne znajomości i list polecający księcia Radziwiłła. Marcinkowski pełnymi garściami czerpał ze skarbnicy wiedz, jaką był uniwersytet. Uczęszczał pilnie na zajęcia z medycyny, ale korzystał z okazji, aby posłuchać wykładów profesorów z innych dziedzin, między innymi Hegla. Jego studia przypadły na okres niezwykle gorący. Uniwersytety niemieckie były ośrodkami myśli liberalnej i demokratycznej. Równocześnie na uniwersytetach polskich powstają organizacje stawiające sobie za cel nie tylko samokształcenie, ale także podnoszące hasła narodowe. Młodzież polska studiująca na uczelni berlińskiej nie pozostawała na uboczu toczących się wydarzeń. W 1819 r. powstało tajne stowarzyszenie "Polonia", którego hasłem było "Wolność i Ojczyzna". Młodzi spiskowcy prowadzili żarliwe dyskusje na tematy historyczne, filozoficzne, polityczne. Jawiły się w nich marzenia o niepodległości. Celem najbliższym było zachowanie narodowości. Marcinkowski pojmował to następująco: "Pod zachowaniem narodowości rozumiałem tylko to, że każdy Polak tak się kształcić powinień, a b y n i e s t r a c i ł c h a rak t e r u n a r o d o w e g o, a tym sposobem narodowość nigdy nie zginęła". Obok Marcinkowskiego do «Polonii» należeli młodzi ziemianie: Gustaw Potworowski, Antoni i Erazm Stablewscy, Józef, Mikołaj i Franciszek Radońscy, Franciszek Koszutski, a także wierny przyjaciel Adam Loga 9 . Marcinkowski należał do czołowych działaczy "Polonii", a przez pewien czas pełnił funkcję przewodniczącego. Lech Trzeciakowski . ;.= rl'>, . I:'" i/lflllł/lh/j; ;" ;" ' Ryc. 6. Emilia Sczaniecka, rys. Fabian Sarnecki, lit. de Villain ".A ''!l..t'l ,jj.' -_,,:.". Id '}'I, 1"/, ".'J., !, ? j, .1 I..;'f "< ,. Lt. """, W''' "{' " t, " .'i::::::...:.. ,-,-"i. "l_1Y:",: 'l.1;: .#£;,* " " ;; .'1 'b', . " I -,q,,!."! \,' "ii,.;; .: !' ,]J, ':P , "'Jt\ ' Z ' "' "';i!., 'l'" "l " ;l"'" ....\, '}, : I r\ .m. \\: .\;,. ',f9y/ .. . dC. ." '"I " C;", t.,ii./" _ t-ł..........._It...,. Czas w Berlinie upływał Karolowi na pilnej nauce, działalności patriotycznej, nieobce mu były jednak inne strony życia studenckiego. Dał tu o sobie znać temperament Marcinkowskiego, przypomnijmy, określany jako krwistocholeryczny. Coś musiało się wydarzyć, kiedy to nasz studiosus w 1819 r. skazany został przez władze uniwersyteckie na cztery tygodnie karceru. Była to kara wysoka, kiedy zważymy, że Otto von Bismarck, studiujący w Getyndze w latach 1832 -1833, skazany został na 11 dni karceru za udział w pojedynku jako sekundant. W wypadku Marcinkowskiego musiała to być również sprawa honorowa, bowiem otrzymana kara w niczym nie wpłynęła na jego autorytet wśród kolegów, jak również zaufanie, jakim darzył go niezmiennie książę Radziwiłł. Z niemałym prawdopodobieństwem przyjąć można, iż była to kara za udział w pojedynku na szpady, na co wskazywałaby rozległa blizna biegnąca wzdłuż prawej żuchwy na popiersiu Karola Marcinkowskiego wykonanym przez wybitnego rzeźbiarza Władysława Oleszczyńskiego lO . Ryc. 7. Klaudyna z Działyńskich Potocka, rys. A. Deveria, lit de Villain ,I' Jli ¥iii, J '-.. {/-, ' ' /1, '-, ' !'j/,,',,- 'J." 1ft' :'--. al" :ii;>, .' , ,,,, "t"i...""'!;:t' 10.< .Ił. .. i'" "I' ..l .j, I I I '\ ..r;;if% ", ."V', ; .; . I, '\ ! ;f' ; -:/1' : I " 'l:.. .. j I i ,.1 Iii' ""j, ') :,J " .,';{,1, .;' ,J\.# J." ...\ '"'," ."";d1i J-o""',,- 'j,-'/I ....-V n' ". ._{.....,... .,..... .l-'"...... ",:;", .., -- ;::-- Niespodziewanie, jak pisze biograf Marcinkowskiego Ignacy Zielewicz, "wśród wiośnianej swobody młodego życia zjawia się nagle podstępny wróg i jak «robak co się lęgnie i w bujnym kwiecie» w zdrowym dotąd organizmie młodzieńca zaszczepia zaród zabójczej choroby w postaci chronicznego kataru płucnego. Było to w r. 1820". Za radą swego profesora, internisty Berendsa, którego Marcinkowski był wielce cenionym uczniem, wraz z kolegą Alojzym Zaborowskim udał się na kurację "do wód", do Szczawna (Salzbrunn). Mile spędzał czas. Korzystał z kąpieli, pił lecznicze wody, podziwiał i zwiedzał okolice, określając je jako" pyszne". Zachwycał się nimi także "dla niezmiernej liczby pięknych dziewczyn"12. Wydawało się, że studia berlińskie zmierzają do szczęśliwego finału. W grudniu 1821 r. Marcinkowski otrzymał absolutorium, czekały go jeszcze egzaminy doktorskie i egzamin praktyczny. Niespodziewanie w lutym 1822 r. władze wpadły na ślad "Polonii". Nastąpiły aresztowania. Wśród uwięzionych Lech Trzeciakowski - .. _11 """I ". c ""'." ',. ",/ , '. . i""'*" .. " f\ .ii , . 1,1/", 'It l, I/J /' 7;. "j-. '. 1Il!' "I/" ",;1"1. .t::w-: " "A .. ';";'\,<::;;...f,'I:lł ..' 1 5 ',J 'W'1!Ji':"''')'$..';::' I/H<"., p;, \ "":> a .f .: ;." ,,:& :;S":[ "',' ':.'5.< ...; -. ".V' fi! . """..' "1 l. . ";1':'/ . " . a.,";. I'" :'I-! . \,'-; "Ii , ',\. i(::::; <.',. " , , . , ' . . , "" ,:-,':" 'j ih., " _ : . : . 'ł. , }l:!" Ji" 7. ,- -.. "'-"" ;:_ "I'.t.i." -"-O i.",./II. , ., :'ł,,!-:-":-fłj. ,. .' ,;' ;"/ i l II?/f . fi. /' IJ', I /' I li/JJ ,,/te zrównoważą jego zalety charakteru i inteligencja. Marcinkowski brał udział w licznych potyczkach, częstokroć stawał na czele szwadronu ułanów, atakując wroga. Po bitwie, gdy inni odpoczywali, Marcinkowski opatrywał rannych. Chłapowski wspominał: "Marcinkowski odbywszy te trzy szarże, wziął się znów do opatrywania rannych". Podczas kampanii zginął śmiercią bohaterską jego serdeczny przyjaciel ks. Loga. Potworowski został ciężko ranny, "a Marcinkowskiemu ocalenie swoje miał do zawdzięczenia". Podczas powstania listopadowego Marcinkowski dosłużył się stopnia kapitana i odznaczony został Krzyżem Virtuti Military19. Kampania litewska zakończyła się klęską. Żołnierze polscy zmuszeni zostali do przekroczenia granicy pruskiej w Prusach Wschodnich. Zostali tam internowani. Marcinkowski opiekował się licznymi rannymi i chorymi na cholerę, w tym żołnierzami pruskimi. Odznaczył się tak wielkim poświęceniem, że generał pruski Krafft zamierzał wystąpić do króla pruskiego o medal dla Lech Trzeciakowski z_..Ro",'b , Q:o.!<,,,.._ _.-C I1Indr'lll!nIj)e.()(bq1..... _Pc:1';"(>JQIz I Ryc. 14. Ulica Podgórna, zabudowa południowej strony, w trzecim domu od prawej, należącym do Albertyny Kolskiej, w latach czterdziestych mieszkał Karol Marcinkowski, rys. F. Smitt, ok. 1830-1840 Marcinkowskiego. Chłapowski odradził to Krafftowi, uważając, nie bez słuszności, że Marcinkowski tego wyróżnienia by nie przyjąFo. Na prośbę władz pruskich podjął się też opieki nad chorymi mieszkańcami Kłajpedy. "Na wezwanie pospieszył tamże Marcinkowski z równą jak w obozie energią i odwagą oddał się leczeniu chorych, zyskał powszechne uznanie, a władze miejskie Kłajpedy przed odjazdem ... dołączyły złotą obrączkę z literą M". Chłapowski wspominał: "... miasto Memel (Kłajpeda po naszemu) całe go uwielbiało"21. Mimo że pochłonięty był pomocą cierpiącym, przeżywał moralne katusze. Nadzieje na odzyskanie niepodległości rozwiały się. Trzeba było podjąć decyzję, co dalej czynić wypadnie. Były dwie możliwości: natychmiastowy powrót do Wielkopolski, gdzie czekało go więzienie za udział w powstaniu, lub los tułaczy, który wybrało tak wielu Polaków. Do swego nauczyciela Jana Mottego pisał 14 października 1831 r. "... Własne me szczęście jest dla mnie przedmiot zbyt nędzny, abym się za nim miał uganiać. Co dalej przedsiębiorę, jest w zamiarze dalszego' kształcenia się znowu na dobro cierpiącej ludzkości. Dziś zatłoczyły mnie nieprzyjemne uczucia, gdybym po tylu doznanych dotkliwych przeciwnościach miał od razu w dawne wstąpić stosunki i służyć za cel szyderstwa złośliwych nieprzyjaciół. Czas ułagodzi rozdrażnioną duszę, a wtenczas los przychylniejszy znowu mnie między was poprowadzi". Uważnego czytelnika dziwić może doŚĆ zawiła stylistyka tego listu. Była ona spowodowana domniemaniem, że list ten trafić może w ręce władz pruskich i w wypadku bardziej zdecydowanego tonu mógłby utrudnić jego autorowi powrót w strony rodzinne. Zawierał on istotne elementy, a mianowicie wykorzystanie pobytu za granicą dla dalszego kształcenia się i chęć powrotu do Poznania oraz służenia tam społeczeństwu 22 . Prawdopodobnie za poradą i przy pomocy finansowej Chłapowskiego Marcinkowski zdecydował się na wyjazd do Szkocji. Skorzystał też z pomocy majętnego fabrykanta z Kłajpedy Masona, którego rodziną opiekował się podczas epidemii cholery. Otrzymał od niego poza tym listy polecające do rodziny w Szkocji. Mason uważał, że okazana wdzięczność nie jest wystarczająca i bez wiedzy Marcinkowskiego "kazał w osobnej stajence pomieścić na okręcie konia, na którym Marcinkowski ostatnią odbył kampanię"23. Niedługo cieszył się" Doktor Marcin" towarzystwem wiernego wierzchowca. Podczas jednego ze sztormów fala zmiotła z pokładu stajenkę wraz z koniem. W Szkocji czekało Marcinkowskiego najserdeczniejsze przyjęcie. Zamieszkał w Montrose, w domu ojca swego kłajpedzkiego protektora. Początkowo czas upływał mu na podreperowaniu steranego przeżyciami wojennymi nietęgiego zdrowia. Po raz pierwszy w życiu żył wygodnie. Jadał regularnie, dogadzając "apetytowi wyborną wołowiną i rybami, a pragnieniu - doskonałym porterem, piwem angielskim i gatunkiem ponczu tu pospolicie w każdym obiedzie używanego, robionego ze spirytusu tutejszego pod nazwiskiem «whisky»". Czas wykorzystał też dla nauki języka angielskiego, konnwersując w miłym towarzystwie i czytając gazety angielskie. Czynił na tym polu znaczne postępy. Stale jednak myślał o powrocie do kraju. Pisał "Jeżeli amnestia nastąpi, powrócę najpewniej w końcu tego roku. Będę znowu pracował dla dobra ludzkości"24. Pobyt w Szkocji wykorzystał także dla pogłębienia wiedzy zawodowej. Udał się do Edynburga, gdzie prawdopodobnie słuchał wykładów znanego prof. Makintosha. W mieście tym w owym czasie grasowała epidemia cholery. Tu też Marcinkowski zapoznał się z metodami jej zwalczania. Następnie udał się do Londynu. W stolicy Wielkiej Brytanii przebywali w owym czasie Tytus Działyński, którego Marcinkowski poznał już poprzednio, książę Adam Jerzy Czartoryski i Julian Ursyn Niemcewicz. Marcinkowski zbliżył się do nich i współpracował w Towarzystwie Literackim Przyjaciół Polski, którego członkami zostali głównie Anglicy, serdeczni przyjaciele sprawy polskiej. Staraniem Marcinkowskiego powstały filie Towarzystwa w Warwick, Birmingham oraz Aberdeen. Marcinkowski pilnie obserwował otaczający go świat. Zauroczony był poziomem ekonomicznym Wielkiej Brytanii. Do Chłapowskiego pisał "Cały ogół tego kraju jest olbrzymim dziełem pracy i przemysłu ludzkiego. A to wszystko w jak najściślejszym porządku, wszystkie obrachowane na użytek i dogodność w zaopatrzeniu społecznego życia"25. W owym czasie krystalizowały się poglądy Marcinkowskiego na to, co w przyszłości czynić należy. Dał im wyraz w obszernym liście napisanym do znanego działacza patriotycznego Pantaleona Szumana. List ten, znaleziony przez policję pruską w 1833 roku, posłużył jako koronny dowód przeciwko Marcinkowskiemu, gdy powracał on do kraju w 1834 r. Marcinkowski pisał go w Londynie 12 sierpnia 1832 r. Z cechującym go realizmem twierdził, że trudno liczyć na wojnę europejską przeciwko despotyzmowi. Nie wykluczał I;, , !f ';1'''' t' .' ''/< dl f 'II i;,";'<,\'/II "\ -t. I ' i" ' ; . 'jf'J I( ." "i, :\ I{' " I-I.!'ila ,'''" ....\ ,H, J/l11fItJ. l'" J ,,;,;;.;;.::::#, ,!j.' I, ;,IfFl'lfflPt , \. ,,/ :, Ryc. 15. Pucharek szklany z napisem dr Marcinkowski, pamiątka z wyjazdu "do wód", szkło czeskie, ok 1830-1840 Lech Trzeciakowskijej, aczkolwiek "zerwanie pokoju ogólnem zaburzeniem jeszcze nie tak bliskim się widzi". Uważał, że najlepiej służyć można sprawie polskiej w kraju, "zasilać własnym przykładem odrętwiałe ogólnym nieszczęściem, a pod własnym ciężarem upadające nieraz współbraci umysły...". Obecność "rozsądnych" w kraju jest też potrzebną, aby zapobiec" przedwczesnym lub bezsilnym wybuchom". Pobyt na emigracji bez określonego celu traktował jako czas stracony dla kraju. Nie negował potrzeby oddziaływania na umysły społeczeństw zachodnioeuropejskich z Londynu czy Paryża. Tu jednak spełnione musiały być pewne warunki. Dotarcie do kół opiniotwórczych Anglii czy Paryża wymagało odpowiedniego pochodzenia społecznego, dużych pieniędzy "i obok znajomości języka znacznego talentu wymowy"26. Było w tym wiele racji. Szanse wpływania na opinię publiczną krajów osiedlenia miał tylko obóz konserwatywno-liberalny księcia Adama Czartoryskiego. Obfita publicystyka emigracyjnych ugrupowań demokratycznych oddziaływała przede wszystkim na własne, polskie środowisko. W sierpniu 1832 r. Marcinkowski udał się do Paryża, który był w owych latach intelektualną stolicą Polaków. Do "miasta świateł" przybywał jako osoba znana. Przez polskie środowiska emigracyjne uznawany był za jedną z najwybitniejszych postaci ze względu na swe zasługi położone w Poznaniu, chwalebną służbę wojskową w powstaniu litopadowym, a także udział w tworzeniu Towarzystwa Literackiego Przyjaciół Polski i związki z luminarzami wychodźdwa z księciem Adamem Czartoryskim na czele. Można domniemywać, że jego nazwisko nie było też obce niektórym Francuzom, a to za sprawą obszernej książki wydanej po francusku w Paryżu w 1831 r. przez nieznanego autora, a mówiącej o powstaniu listopadowym. Znajduje się w niej obszerny, prawie trzystronicowy akapit o Marcinkowskim podnoszący jego zasługi jako lekarza w okresie poznańskim, a także mówiący o jego udziale w powstaniu listopadowym27. W Paryżu trzymał się z dala od politycznych swarów. Koncentrował się na działalności, którą uważał za pożyteczną. Przede wszystkim chłonął nowości medyczne. Pisał do Chłapowskiego: "Anatomia, chirurgia, kliniczne odczyty w szpitalach są przedmiotem moich studiów"28. Podziwiał umiejętności diagnostyczne lekarzy francuskich, uważał jednak, że ich słabą stroną jest terapeutyka. W środowisku tym zdobył sobie uznanie między innymi jako wybitny specjalista od zwalczania epidemii cholery. Swym umiejętnościom zawdzięczał przyznanie mu przez francuską Królewską Akademię Nauk złotego medalu "zachęty w złocie wartości 1000 franków"29. Marcinkowski medalu nie przyjął, a odebrał równowartość we frankach, przeznaczając je na wspomożenie Stowarzyszenia Naukowej Pomocy, towarzystwa, które wspierało młodzież polską poświęcającą się nauce. "Doktor Marcin" prowadził też rozległą praktykę, lecząc społecznie swych rodaków. Drugim polem, na którym był bardzo aktywny to działalność społeczna inicjowana przez obóz Czartoryskiego. Został powołany na członka utworzonego w 1832 r. "Towarzystwa Literackiego". Należeli do niego między innymi luminarze polskiej emigracji: książę Czartoryski, Julian Ursyn Niemcewicz, - , Il1ICliI IM I-J < /" Ryc. 16. Bazar ok. poł. XIX wieku. Rys. E. Hesse, lit. J. Diitschke Adam Mickiewicz, Fryderyk Chopin, hr. Ludwik Plater, hr. Władysław Zamoyski. Najbardziej jednak absorbowała go praca w ramach powołanego w tym samym roku Stowarzyszenia Pomocy Naukowej. Była to organizacja, która za cel stawiała sobie gromadzenie funduszy dla polskiej młodzieży. Temu to stowarzyszeniu ofiarował przyznaną mu przez Królewską Akademię nagrodę. Należał do współorganizatorów stowarzyszenia i wszedł do Rady składającej się z dziesięciu członków, w tym księcia Adama Czartoryskiego, Juliana Ursyna Niemcewicza, Adama Mickiewicza, gen. Karola Kniaziewicza. Dla Marcinkowskiego obcowanie i współpracowanie z tak wybitnymi przedstawicielami polskiego życia politycznego i kulturalnego było wielkim przeżyciem. Szczególny charakter miało przebywanie z Niemcewiczem, którego "Śpiewami historycznymi" zachwycał się w wieku młodzieńczym 30 . Pobyt Marcinkowskiego na emigracji był więc pasmem sukcesów zawodowych, społecznych i towarzyskich. Wieści o sukcesach "Doktora Marcina" docierały i do Poznania, zaczęto się nawet obawiać, czy Marcinkowski zdecyduje się na powrót. Świadczy o tym list do Chłapowskiego, w kórym czytamy: "Chwytasz mnie w słabą stronę donosząc, że ubodzy uskarżają się na moje oddalenie. Łatwo pojmiesz, ile mnie samemu tęsknota do dawnych zatrudnień dokuczać musi. Nie zmieniłem postanowienia powrotu, choć go tylko dla samej nauki jak mogę przeciągam. Zresztą przykro mi w tym kraju cywilizowanych samolubów"31. Gotującego się do wyjazdu do kraju Marcinkowskiego książę Adam Czartoryski w październiku 1834 r. wyposażył w stosowną instrukcję. Rozpoczynała się ona słynnym zdaniem: "Polska nie może wrócić do swego życia tylko przez powstanie silne, powszechne w całym kraju i w porę zrobione". W porę oznaczało, że muszą zaistnieć sprzyjające okoliczności międzynarodowe. W tej sytuacji, zdaniem księcia, należało położyć w kraju nacisk na pomnożenie sił Lech Trzeciakowski /\#1 / /t -r' . -t--7:/ Y h7-Ą v"-f' /,.I;'!,'C-14'(.d./ Mc4' 77 h-, _ j1Z, 'r ttł 4 ,r- w' 1Ii/ " 1tV?' '1 . r' łsc /",i kj, M'. '2.-L1vJ1:L t:I c4Z.,:.,..;. tf} / "Iy J7 . ._... .? tve.,1fr , Wu' . , / ,-/1 ' _.... '-:J ?LA-d J Y- / - l. .I' "7' '. b-t/L rV: ?-.:4.-o_ /. tY-I"łI '/'fZ-""' Par- 1V2-4 ,. r . Ryc. 17. List Karola Marcinkowskiego z roku 1842 zaadresowany do: "Gospodarzy Obiadu w d. 30 Stycznia 1842, proszę przeczytać po wzniesieniu mego zdrowia. M. " 7- T 7 iw1- ;/ - ! ; -' 1r' '7<1/:- ":Jy;./ hA tiry' M'e-n'-ł:'_ +' l' " '. ' ' ,.'hr-4.. df. ., ' . /---'--MY 7v-v'M,"'J . :I I ,. 7dA . / rUc/.; -7t ..ł. /V"iL-t ,h.-J7/ i .-.Q -- _-'o j A..4 ../ . (7_ ,. I 7' I k4 7 j .( Mj Jl{ do /MY rt/' h I - .'4/ k.' ', k I' I lrl -7' H r r eJhł.t<.- M/ ./t . cc.d. ryc. 17 Lech Trzeciakowski 16,. 'I, O" l, , \ " ." II' ", " Ryc. 18. Maciej Mielżyński, lata 60-te XIX w, Fot. A. i F. Zeuschner 4/, 'II /, 'I, 'I." .': II' ,f' /., ,; " ,," *.. r. l, 'I' , '. . , /1: '1 , ; " ,! 1 ¥\ 'I, ) , , II . , ' ','1 "I I ,i fl lA /II:l' ,'I ,'I ,'I 'I, ' ,/ , \;( i "I I" .,;,,' 0, 1/, I ' ,fi#< 'li .;I; , /', ,"tli ""' wewnętrznych. "Naród bez własnych sił, własnych zasobów nigdy się nie podniesie. Im silniejszy w sobie będzie, tern pewniej potrafi korzystać z mogących się zdarzyć przyjaznych wypadków...". Realizując ten program, należało między innymi" wyszukiwać, prowadzić, kształcić młodzież nawet bez ich wiedzy"; aby" w jeden trzos ściągnąć wszystkich Polaków" należało porzucić dawne animozje; "żadne talenty, żadne uczucia nie powinny być odpychane, byle były polskie". Z inicjatywą występować winny cieszące się autorytetem jednostki, "wszędzie organizacja, działanie, wybór środków i osób, kierunek etc. powinien iść z góry na dół, nie zaś z dołu na górę"32. Ostatecznie wyjazd Marcinkowskiego do kraju, po pokonaniu trudności spowodowanych nie wystawieniem początkowo przez ambasadę pruską w Paryżu paszportu, nastąpił w październiku 1834 r. W drodze do Poznania zatrzymał się w Berlinie, gdzie 25 października został aresztowany. Powodem uwięzienia był wspomniany wyżej list do Pantaleona Szumana, Policja dopatrzyła się w nim Ryc. 19. Gustaw Potworowski przed 1864 r. Fot. A. i F. Zeuschner "11 łl; ... 'rt-, 'I, 1.-/ .... I l,' , I 1,11/ Iii .,/,j I '" /1" - .. ?/,l'l' ';" ,,, ,I , } '.. ,:,.. "I " I ., Ił!. \ ,. (". ''f,: , '., '", :.,niebezpiecznych dla monarchii pruskiej akcentów. Marcinkowski przesiedział w więzieniu pawie pół roku. Wyszedł na wolność 7 marca 1835 r. decyzją sądu, który uznał, że trudno kogokolwiek osądzać za myśli, które mają charakter ściśle prywatny. Ostatecznie 26 marca 1835 r. "Doktor Marcin" zawitał do ukochanego Poznania "ku ogólnej radości mieszkańców". Zamieszkał w domu na Podgórnej (dziś ulica Podgórna nr 7.), do którego - jak wiadomo - przeniosła się po śmierci męża Albertyna Kolska, która tak głęboko zapadła w serce "Doktora Marcina". Pobyt w więzieniu poważnie nadszarpnął jego zdrowiem. Dawała o sobie znać gruźlica, zaczął pluć krwią. Mimo to podjął praktykę lekarską. Spiesząc z pomocą, konno przemierzał dziesiątki kilometrów bez względu na pogodę i porę dnia. Władze pruskie nie zapomniały mu jednak udziału w powstaniu listopodowym. Z bezduszną mściwością wytoczono mu proces, skazując na 9 miesięcy twierdzy, odbycie dwuletniej służby wojskowej oraz konfiskatę majątku. Decyzja ta wywołała gorący protest mieszkańców Poznania - Lech Trzeciakowski Polaków, Niemców, Żydów. Magistrat i Rada Miejska zwróciły się do króla Fryderyka Wilhelma III z prośbą o ułaskawienie. Do głosów tych dołączył się naczelny prezes prowincji Eduard von Flottwell, niezwykle sprawny admnistrator, a zarazem realizator zamysłów germanizacynych. Zasugerował on przynajmniej złagodzenie kary. Król przychylił się do tej prośby, godząc się na karę do 3 miesięcy twierdzy. Odstąpiono od konfiskaty majątku. 1 lipca 1837 r. Marcinkowski uwięziony został w twierdzy w Świdnicy. Warunki były bardzo szkodliwe dla zdrowia. Dzięki interwencji szefa sztabu V korpusu armijnego stacjonującego w Poznaniu, płk. Wilhelma von Willisena, pozwolono Marcinkowskiemu mieszkać w prywatnej kwaterze. Niespodziewanie Poznań znów nawiedziła epidemia cholery. Na prośbę władz lokalnych urlopowano Marcinkowskiego, aby mógł pospieszyć krajanom z pomocą. Podkreślano, że "z bezinteresownym poświęceniem oddawał się leczeniu biednych, zwłaszcza, na jakie niebezpieczeństwo narażał swoje zdrowie". Magistrat znów wystąpił z prośbą o ułaskawienie, którego król ostatecznie udzielił w grudniu 1837 r. Marcinkowski, nad którym nie wisiała kolejna groźba pozbawienia wolności, przystąpił do realizacji swych szeroko zakrojonych zamierzeń na polu społecznym. Był to okres szczególny w dziejach Poznania i Wielkopolski. Kiełkować zaczęły inicjatywy, które w niedalekiej przyszłości, w 1848 r., wybitny publicysta ultramontańskiego "Przeglądu Poznańskiego" Jan Koźmian nazwie "robotami organicznymi". Grono ziemian z przyjacielem Marcinkowskiego Gustawem Potworowskim na czele utworzyło w grudniu 1835 roku Kasyno w Gostyniu stawiające sobie za cel dążenie do "industrii i oświaty". Sam Poznań stał u progu szalonych lat powszechnie określanych złotym wiekiem. Miasto nad Wartą stało się najważniejszym ośrodkiem życia politycznego i kulturalnego w kraju, odbiciem tego, co na znacznie większą skalę toczyło się w polskim Paryżu. Działały tu wszelkie możliwe obozy polityczne od ultramontanów, poprzez liberałów, demokratów, po utopijnych socjalistów. Ukazywały się liczne, o zasięgu ogólnopolskim czasopisma kulturalno-społeczne reprezentujące różne orientacje: "Tygodnik Literacki", który przeszedł wielką metamorfozę od pisma o poglądach umiarkowanie konserwatywnych, przez demokratyczne, aż do reprezentowania idei skrajnie radykalnych, "Orędownik Naukowy" bliski był orientacji konserwatywnej, demokraci dysponowali dwoma organami: "Dziennikiem Domowym" i "Rokiem... pod względem Oświaty, Przemysłu i Wypadków Czasowych", a konserwatystów reprezentował "Przegląd Poznański". Dyskusje i polemiki toczyły się nie tylko na łamach czasopism, ale w salonach artystycznych i literackich Poznania. Postaciami wiodącymi prym byli: filozof Karol Libelt, historyk Jędrzej Moraczewski i jego siostra Bibianna, wydawcy "Tygodnika Literackiego" Antoni i Julia Woykowscy, poeta Ryszard Berwiński, księgarz i publicysta Walenty Stefański, także przebywający czasowo w Poznaniu Edward Dembowski wraz z żoną Anielą, a przede wszystkim Karol Marcinkowski. Podziemnym nurtem toczyła się praca spiskowa. Poznań był krajowym centrum konspiracji utrzymującym ścisłe kontakty z ośrodkami emigracyjnymi. O rząd dusz rywalizowały ze sobą demokratyczna Ryc. 20. Ksiądz Józef Brzeziński, lata 60-te XIX w Fot. A. i F. Zeuschner '< ," 'f.'. '." .' :>.:.':. li J . f /' ' " , "* i I/I '1/ } ł.ł" '.' "o J I./P I ''', , ' 1.. '. '" 1../' l, ,k" \Y , '" ,II! , . " \ "IRIm" , I #1 ,i -IMi... '. e'''' 1/ 'I < ,_ m '1,,'1. Centralizacja Poznańska z Libeltem i Moraczewskim oraz radykalny Związek Plebejuszy z Walentym Stefańskim na czele. W ogniu polemik, działań konspiracyjnych tylko nieliczni zdawali sobie sprawę z dalekosiężnych planów zaborcy i wyzwań, jakie w związku z tym stawały przed społeczeństwem polskim. Wiązały się one z koniecznością samomodernizacji społeczeństwa polskiego jako gwarancji przetrwania. Znawca dziejów Polski, historyk niemiecki Hans H. Hahn pisał: "Problematyka modernizacji doprowadziła na ziemiach polskich do sytuacji specyficznej. Powstała mianowicie otwarta rywalizacja nie tylko o to, kto skorzysta, ale i o to, kto inicjuje i realizuje program modernizacji społeczno-ekonomicznej: rządy państw zaborczych, dążące do integracji względnie asymilacji Polaków, czy też społeczeństwo polskie zmuszone stawić czoła temu wezwaniu celem zapobieżenia grożącej mu powolnej zagładzie"33, W przypadku Wielkiego Księstwa Poznańskiego problem ten zarysował się z całą wyrazistością. Dzielnica Lech Trzeciakowskita stać się miała właśnie poligonem, na którym toczyć się będzie walka nie na polu bitewnym, ale zmagania na sprawność organizacyjną, inicjatywy gospodarcze i oświatowe. Zmagania, które w efekcie prowadzić miały bądź do germanizacji Poznańskiego, bądź do wykształcenia nowoczesnego społeczeństwa polskiego przygotowanego na chwilę, gdy wybije godzina wolności. Władze pruskie zdawały sobie z tego sprawę. Przekonane były o wyższości cywilizacyjnej Niemców, co ich zdaniem było gwarancją sukcesu. Dzieła modernizacji Poznańskiego podjął się, zgodnie z interesami monarchii, powołany z wybuchem powstania listopadowego na funkcję naczelnego prezesa wspomniany już Eduard von Flottwell. Pamiętać tu trzeba, że reprezentował on państwo, które weszło w okres szybkiego rozwoju ekonomicznego, dysponujące ogromnymi możliwościami. Z drugiej strony znajdowało się społeczeństwo polskie stanowiące około 10% mieszkańców monarchii Hohenzollernów, z trudem dźwigające się po szoku, jakim była klęska powstania listopadowego. Flottwell dążył do pełnej integracji prowincji z monarchią,' jak ujął to enigmatycznie, "przez zdecydowane wysunięcie naprzód niemieckiej kultury". Podjął następujące działania 34 : 1. Zdecydowane zwalczanie polskich dążności niepodległościowych. 2. Wzmocnienie liczebne i materialne ludności niemieckiej. 3. Osłabienie pozycji społeczności polskiej przez wykup majątków ziemskich. 4. Zniemczenie administracji i postępy w germanizacji szkolnictwa. 5. Zwalczanie wpływów kleru polskiego. 6. Próby zantagonizowania chłopów polskich ze szlachtą. 7. Realizacja programu modernizacji podległej mu prowincji przez szybkie wdrożenie w życie reformy uwłaszczeniowej, rozwój samorządu, równouprawnienie z chrześcijanami zamożnych Żydów, usprawnienie systemu komunikacyjnego przez rozbudowę sieci nowoczesnych dróg 35 . Przed świadomymi Polakami stanęło więc wezwanie, od odpowiedzi na które w dalszej perspektywie zależało być albo nie być społeczeństwa polskiego. Pierwsze nieśmiałe kroki zostały już poczynione czy to przez Dezyderego Chłapowskiego, czy to działaczy skupionych wokół Kasyna Gostyńskiego. Ważnym było nadanie im wymiaru ogólniejszego, obejmującego całą Wielkopolskę. W tych decydujących czasach rozpoczął swą działalność Karol Marcinkowski. Zdawał sobie sprawę z istniejących niebezpieczeństw, jakie niosła ze sobą polityka zaborcy. Jemu przypisuje się poczynioną w 1835 r. ocenę sytuacji: "Wszystkie wydarzenia w Księstwie Poznańskim (zmierzają) do zupełnego zniszczenia szlachty i zubożenia wszystkich, co tchną duchem narodowym, wypędzenia języka ze szkół i ze wszystkich czynności urzędowych, zniesienia polskich seminariów dla księży, przyprowadzenia nauczycieli niemieckich, rozdawania wszelkich i najdrobniejszych urzędów po miastach i powiatach pomiędzy Niemców, których z obcych prowincji sprowadzają, aby przez to większą ilość obcego narodu przesiedlić; zakupywanie dóbr rozmaitych i osiedlanie ich Niemcami, umyślnie tu sprowadzonymi. Bardzo tu wszystko zmienione zastałem: kredyt osobisty upadł, przyjemności życia socjalnegoani szukaj, każdy jak zaklęty w swym zakątku siedzi, kontent, jeżeli jeszcze ma kawałek chleba"36. Karol Marcinkowski nie wiązał się z żadnym ugrupowaniem politycznym. Również jego kontakty z księciem Czartoryskim były luźne, nie takie, na jakie liczył książę widzący w "Doktorze Marcinie" swojego emisariusza. Biograf księcia Adama Czartoryskiego Jerzy Skowronek tak określił relację Czartoryski-Marcinkowski: "W zaborze pruskim atrakcyjnym rywalem (ale po części i sojusznikiem) działań Czartoryskiego okazał się jego niedawny współpracownik emigracyjny, doktor Marcinkowski"37. Marcinkowski dążył własną drogą. Głęboko wierzył w postęp cywilizacyjny. Oświatę traktował jako podstawę rozwoju jednostki. Wyraził to expressis verbis w liście do przyjaciół 30 stycznia 1842 r.: "Bóg nas stworzył bez różnicy: jednostajnem wszystkich znamieniem dał piętno obrazu i podobieństwa swego - t o j e s t g o d - n ość c z ł o w i e k a. Bracia! Tę godność w sobie wywołać, tę godność uszlachetnić - oto jest droga, na której do osiągnięcia ulepszeń dążyć powinniś-my. O ś w i a t a i p r a c a użyteczne towarzystwu ludzkiemu, oto są środki do utorowania potrzebnego gościńca". Oświata była warunkiem" wyuczenia się pracy". Pracę uważał, obok postawy moralnej, za kryterium oceny człowieka. Przemawiając w 1844 r., mówił: "Wartość człowieka pod względem moralnym zawisła od uczucia jego godności, które w towarzystwie społecznem ma być jego postępowania wskazówką i mistrzem; pod względem materyalnym wartość jego opiera się na pracy, którą ku użytkowi wspólnemu przykładać się będzie". Oświata i praca była podstawą duchowej i materialnej "niezawisłości". Zadaniem społeczeństwa jest "zrobić ludzi wolnymi na duszy razem i ciele: to jest jedyna droga zbliżenia pożądanej dla wszystkich równości socjalnej i wyniesienia człowieka do wyższej potęgi obywatela w narodzie"38. Zwięzłe wypowiedzi Marcinkowskiego, który był człowiekiem czynu nie zaś teoretykiem, zawierały ogólne założenia tego, co nazwać można programem samomodernizacji. Wszystko jednak zależało od tego, jaką słowom tym nada się treść. "W słowach tylko chęć widzim, w działaniu potęgę" (Adam Mickiewicz). "Doktor Marcin" rozumiał, że warunkiem osiągnięcia powodzenia jest wzmocnienie polskiego stanu średniego i wykształcenie elit, które kierować by mogły społeczeństwem. Zamierzenie to zostało zrealizowane przez dwie wielkie inicjatywy, które były motorem samomodernizacji społeczeństwa polskiego. Obie zrealizowane zostały w jednym czasie, na przełomie lat trzydziestych i czterdziestych XIX wieku. W obliczu słabości polskiego mieszczaństwa narodziła się w Poznaniu, wzorem wielu miast zachodniej Europy, myśl powołania "Bazaru", budynku, który byłby hotelem, a zarazem miejscem, gdzie powstałyby sklepy handlujące różnymi produktami i warsztaty rzemieślnicze. Hotelowi powodzenie zapewnić miały liczne wizyty szlachty polskiej czy to z racji sławnych kontraktów świętojańskich, czy z reguły hucznie obchodzonego karnawału. Gmach ten mógłby być również centrum polskiego życia społecznego i kulturalnego, gdzie odbywałyby się zebrania, koncerty i odczyty. Lech Trzeciakowski Zamierzenie było bardzo piękne, ale, jak to zwykle bywa, rozwiać się mogły z braku potrzebnych, ogromnych funduszy. Samo polskie mieszczaństwo i nieliczna inteligencja polska Poznania nie dysponowały potrzebnymi sumami. Bez poparcia ziemiaństwa marzyć nie było można o realizacji tego zamierzenia. Tu decydujący był ogromny autorytet Marcinkowskiego i jego przyjaźnie oraz znajomości w kręgach ziemiaństwa i arystokracji. Wielu było jego przyjaciółmi, z którymi pobierał nauki, dzielił celę więzienną, walczył o wolność ojczyzny, do których spieszył z pomocą jako lekarz. Udało się zapewnić parcelę ulokowaną w punkcie wprost idealnym, a mianowicie wzdłuż nowo wytyczonej ulicy łączącej Stary Rynek z placem Wilhelmowskim (dziś plac Wolności). Ulica ta w owych czasach nazywała się Nowa, dziś Paderewskiego. Miejsce to i współcześnie słusznie uchodzi za najlepszy punkt w Poznaniu. Wzniesienie gmachu miało być przedsięwzięciem zbiorowym. 24 czerwca 1838 r., w dniu otwarcia kontraktów świętojańskich, odbyło się w mieszkaniu Marcinkowskiego przy ulicy Podgórnej zebranie, na którym powołano do życia Spółkę Akcyjną Bazar. Do komitetu weszli: Karol Marcinkowski, zamożny kupiec poznański Stanisław Poweiski, budowniczy Antoni Krzyżanowski, sędzia Paweł Gregor oraz ziemianie Józef Szułdrzyński, Józef Łubieński i serdeczny przyjaciel "Doktora Marcina" Maciej Mielżyński. Po śmierci Poweiskiego obok Szułdrzyńskiego do najbliżych współpracowników "Doktora Marcina" należał ks. Józef Brzeziński. Rozpoczęło się rozprowadzanie akcji. Sam Marcinkowski wziął 3 akcje na znaczną sumę 1500 talarów. Rozprowadzanie akcji postępowało całkiem żwawo. Pozwoliło to na rozpoczęcie budowy Bazaru. W dniu 21 września 1839 r. położono kamień węgielny, a 8 grudnia 1841 r. nastąpiło otwarcie hotelu. W miesiąc później, 4 stycznia 1842 r., zatwierdzono statut spółki, którą od z górą dwóch lat kierował Marcinkowski. W 1 paragrafie statutu ujęto cele Spółki: "W celu podniesienia przemysłu oraz wpływania na postęp rolnictwa i ułatwienia zebrania się licznej publiczności w zamiarach dobroczynnych, zawiązało się Towarzystwo do wystawienia Bazaru i sali w Poznaniu". Nakreślono szerokie plany na przyszłość. Kierownictwo Spółki i walne zebranie akcjonariuszy miały być animatorami postępu w Wielkim Księstwie Poznańskim. Bazar ze swymi 19 sklepami miał dać szansę kupiectwu i rzemiosłu. Dochody czerpane z hotelu miały pozwolić w niedalekiej przyszłości na powstanie szkoły przygotowawczo-rolniczej, kształcenie ekonomów, włodarzy i owczarzy znajdujących zatrudnienie w wielkich majątkach. Inicjatywie tej patronował Dezydery Chłapowski. Myślano też o zabiegach mających na celu unowocześnienie gospodarstw chłopskich 39 . Troską Marcinkowskiego było zgromadzenie sum, które by pozwoliły na realizację szeroko zakrojonego programu. Apelował, a wręcz wymuszał na akcjonariuszach Spółki, by rezygnowali z dywidend i sam tak uczynił. Dla niektórych, co oporniejszych interlokutorów musiały być to nieprzyjemne rozmowy. U Marcinkowskiego dawały znać o sobie cechy charakteru, na które zwracali już uwagę nauczyciele gimnazjalni - "krwisto-choleryczne". Z biegiem lat "Doktor Marcin" stawał się coraz bardziej popędliwy i despotyczny. Nie wykluczone, że wpływ na to miała coraz bardziej postępująca gruźlica. Większość udziałowców odpowiedziała na apel swego przywódcy. Na 123 akcjonariuszy 86 podpisało w czerwcu 1843 r. następujący dokument ,,(...) ofiarujemy ku prędszemu i jak najrozleglejszemu osiągnięciu celu S l kontraktu Spółki Bazarowej objętego, całą na akcje nasze przypadającą dywidendę na korzyść dobra publicznego (...) dla dostarczenia funduszów ku rozszerzeniu i wzmocnieniu przemysłu, handlu i rolnictwa narodowego służących"40. W Bazarze otworzyli swe sklepy i warsztaty rzemieślnicy i kupcy polscy, wśród nich tak znani, jak ceniony szewc Ludwik Włościborski, drukarz i wydawca Walenty Stefański, zarazem konspirator i przywódca Związku Plebejuszy, a także Hipolit Cegielski, który jesienią, 1 października 1846 r., założył swój handel żelazem. Jedyny wyjątek pod względem narodowym uczyniono dla znanego cukiernika, Szwajcara Jakuba Prevostiego. Ten ostatni prowadził nie tylko cukiernię, ale i kawiarnię z bilardem, gdzie "mianowicie po południu i wieczorem, obozował cały legion ludzi ze wsi i z miasta. Było to miejsce spotkań, schadzek, gawędek, a w tylnych pokojach partyjek karteczkowych niewinnych i winnych"41. Bazar stawał się centrum polskiego życia kulturalnego i towarzyskiego. Tu odbywały się posiedzenia polskich stowarzyszeń, jak Towarzystwa Naukowej Pomocy, o którym za chwilę, koncerty, bale, odczyty. Z koncertami występowali niekiedy najwięksi z największych, w lutym 1843 r. Ferenc Liszt, a w styczniu 1844 r. wybitny wiolonczelista Samuel Kossowski 42 . Celem Marcinkowskiego było zjednoczenie wszystkich stanów bez względu na ród i mienie. Polacy mieli składać jakoby jedną rodzinę. Służyć temu miało znajdujące swą siedzibą w Bazarze Kasyno. W 1842 r. nosiło ono skromną nazwę Kółko bazarowe, by w styczniu 1843 r. zaistnieć jako Polskie Kasyno Poznańskie. Cel jego działania nakreślono w statucie: "Członkowie Polskiego Kasyna Poznańskiego zaręczają sobie wpólne rzetelne towarzyskie pożycie, ugruntowane na wzajemnym dla siebie szacunku i opinii publicznej. Wpływać będą na to, aby nic nie nadwyrężało dobrej między nimi harmonii i jak z jednej strony uważać będą na przystojność zewnętrzną, tak z drugiej unikać mają wszelkiego zbytkowego występowania i sadzenia się nad drugich"43. Zamierzenie to, pomimo dzielących elity polskie poglądów społecznych i politycznych, w dużym stopniu powiodło się. W gronie członków Kasyna znaleźli się arystokraci, ziemianie, mieszczanie, inteligencja świecka, duchowni, demokraci, radykałowie, liberałowie, umiarkowani konserwatyści (szwardoniści - jak zwano ziemian, uczestników kampanii 1831 rJ. Wstąpiło do niego też kilku Niemców o poglądach liberalnych. Zbrataniu stanów służyć miały organizowane, rzecz jasna na cele dobroczynne, bale w Bazarze. Jednym z najgłośniejszych był bal w 1843 roku, na którym pojawił się, co było sensacją, sam Marcinkowski ubrany we frak. "Doktor Marcin" przed rozpoczęciem balu podszedł do Cyprianowej Jarochowskiej, żony dyrektora Ziemstwa Kredytowego, jednej z najznaczniejszych person w Wielkopolsce, ze słowami: "Załóż się, że będziesz tańczyła poloneza w pierwszej parze z byłym kowalem Leitgeberem". Ledwie to wymówił, przychodzi stary Leitgeber prosić mnie (...). Marcinkowski poszedł w drugą parę z żoną Leitgebera"44. Lecl1 Trzeciakowski Szybko rozrosła się liczba członków Kasyna. W 1843 r. liczyło ono już 281 członków. Organizowano odczyty, spotkania literackie. Występował między innymi młody, gniewny poeta Ryszard Berwiński. Rzadko miały miejsce klasyczne "wpadki", do których należało zaproszenie na odczyt przez samego Marcinkowskiego Bronisława Trentowskiego, głośnego filozofa i pedagoga. Trentowski opublikował szereg dzieł, korzystając z pomocy finansowej Karola Marcinkowskiego i Edwarda Raczyńskiego. Odczyt pt. "Powstanie Wielkopolan, czyli pięć politycznych widzeń" odbyło się w Bazarze w 1844 r. Marceli Motty, uczestnik wydarzenia, tak wspomina wystąpienie Trentowskiego: "e..) były to jakieś filozoficzno-poetyczno-polityczne rozmyślania tyczące się naszego stanowiska wśród innych narodów, które w ogóle niesmaku publiczności nabawiły z powodu potrącenia uczuć patriotycznych i niezręcznych wzmianek o królach pruskich" (zbyt pochlebnych)45. Odczyt ten nie przypadł też do smaku władzom pruskim, które zabroniły Trentowskiemu przyjazdów do Poznania. Nie od rzeczy tu wspomnieć, że Bazar zasłynął z doskonałej kuchni. Adam Turno, dawny szwoleżer gwardii, nie należący do bezkrytycznych admiratorów Marcinkowskiego, bywalec nie lada, pisał w swym dzienniku pod datą 9 grudnia 1841 r.: "prześliczne urządzenie tej oberży ani w Berlinie, w Dreźnie, Warszawie i Pradze nie ma równiej. Pokoje na pierwszym piętrze bardzo piękne, posadzki woskowane, meble mahoniowe, po talarze na dzień (on), stół przewyborny po 3 złote od osoby"46. Hotel i restauracja cieszyły się wielkim wzięciem nie tylko u Polaków, ale i zamożnych Niemców oraz Żydów. Tu ucztował l :)rpus oficerski, magistrat, odbywały się huczne wesela, w których celowały bogate rodziny żydowskie. W Bazarze odbył się też uroczysty obiad wydany na cześć nadburmistrza Poznania, nieuprzedzonego do Polaków Niemca Eugena Naumanna 47 . Nie można pominąć i pewnych kłopotów związanych z błędami w pracach budowlanych. Prowadził je Antoni Krzyżanowski, notabene powinowaty Marcinkowskiego, i Ernst Steudener. Usterki zostały usunięte. Były to jednak sprawy uboczne. Jak pisze Zofia Ostrowska-Kębłowska, "Zapewniono jednak polskiej placówce usytuowanie w kluczowym punkcie, pomiędzy starym a nowym miastem, co dawało Bazarowi nie tylko symboliczną, ale i faktyczną władzę"48. Pierwsza wielka inicjatywa Marcinkowskiego zakończyła się pełnym sukcesem. Społeczeństwo polskie dysponowało centrum życia gospodarczego, społecznego i towarzyskiego, które powstało zbiorowym wysiłkiem. Gromadzone przez spółkę kapitały pozwalały na podejmowanie ważkich inicjatyw. Duże znacznie miał fakt, że gmach Bazaru wyróżniał się imponującą sylwetką i swym standardem dorównywał renomowanym hotelom Zachodniej Europy. Był oczywistym dowodem na to, że stać społeczeństwo polskie na znaczące przedsięwzięcia. Równocześnie, znów z inicjatywy Marcinkowskiego, powołano do życia jedną z najważniejszych instytucji nie tylko na skalę Poznańskiego, a mianowicie Towarzystwo Naukowej Pomocy. Nie sposób było Polakom przekształcić się w nowoczesne społeczeństwo bez elit, które by kierowały tym procesem. Liczba inteligencji polskiej w Poznańskiem była znikoma. Trudno podaćdokładne liczby dla przełomu lat trzydziestych i czterdziestych. Bliższe dane posiadamy dla schyłku lat sześćdziesiątych, a więc dla okresu, kiedy dał się już zaobserwować wzrost liczby inteligencji polskiej. Mimo to wśród wielu zawodów dominowała inteligencja pochodzenia niemieckiego i żydowskiego. J tak Polacy stanowili 12,4% adwokatów, 24% nauczycieli szkół gimnazjalnych, 24% lekarzy, 10-15% urzędników sądowych, 85% kleru katolickiego i 45% nauczycieli szkół ludowych 49 . Pomoc w kształceniu zdolnej i ubogiej młodzieży spoczywała do tej pory w rękach mecenasów wywodzących się z kręgów arystokratycznych, wyższej hierarchii duchownej, a także władz. Akcją tą objęto zaledwie jednostki. Było to absolutnie niewystarczające. Istniała pilna potrzeba założenia instytucji społecznej prowadzącej zakrojoną na szeroką skalę pomoc stypendialną. Myśl ta kołatała się już u schyłku lat dwudziestych. Podjęta została przez Karola Marcinkowskiego i jego przyjaciół. Pamiętać nam trzeba, że Marcinkowski dysponował niemałym doświadczeniem, należał przecież do paryskiego Stowarzyszenia Naukowej Pomocy. Wzorce starał się przenieść na grunt krajowy. Początki były skromne. W 1837 r. Marcinkowski i Maciej Mielżyński z Aleksandrem Mednychem, urzędnikiem Ziemstwa Kredytowego, założyli komitet, który na niewielką skalę zabiegał o fundusze i udzielał potrzebującym pomocy. Wkrótce na łamach prasy rozgorzała dyskusja wokół założenia stosownego stowarzyszenia. Gorącym jego orędownikiem był również Karol Libelt. Marcinkowski dla tej idei pozyskał działaczy Kasyna Gostyńskiego z Gustawem Potworowskim na czele. We wrześniu 1840 r. zaczęto gromadzić fundusze. Odzew był nadzwyczajny. Pierwszymi, którzy złożyli datki byli Karol Marcinkowski, deklarujący 100 talarową składką roczną, oraz ks. Józef Brzeziński, w przyszłości jeden z najwybitniejszych działaczy Towarzystwa Naukowej Pomocy, z kwotą 20 talarów. Trafiały się deklaracje sięgające 200, a niekiedy i 500 tal arów 50 . Wkrótce wydano "Statut Towarzystwa Naukowej Pomocy dla Młodzieży Wielkiego Księstwa Poznańskiego". Celem jego było "Wydobyć z mas ludu zdatną młodzież, a wykrywszy jej talenta, obrócić ją na pożytek kraju, dając pomoc i stosowny kierunek jej wykształceniu..."51. W dniu 19 kwietnia 1841 r. w mieszkaniu Marcinkowskiego powołano formalnie do życia Towarzystwo Naukowej Pomocy. Na jego czele stanął Marcinkowski. W Towarzystwie nie zwracano uwagi na światopogląd czy opcje polityczne. Do najbardziej zasłużnych działaczy należeli, obok "Doktora Marcina", wspomniany już prałat ks. Józef Brzeziński, Karol Libelt, Jędrzej Moraczewski, Gustaw Potworowski, ks. Jan Jabczyński, Józef Szułdrzyński. Stałą siedzibą TNP był skromny pokój w Bazarze. Istotnego poparcia dla TNP udzielił arcybiskup gnieźnieński i poznański Marcin Dunin. Wezwał on podległe mu duchowieństwo do wstępowania w szeregi stowarzyszenia. Zapisało się do niego 366 księży. Wielu z nich stanęło na czele komitetów powiatowych. Ich zadaniem było gromadzenie funduszy i wyszukiwanie utalentowanej młodzieży. Ofiarność ludzi majętnych, a także tych mniej zasobnych była niezwykła. Marceli Motty pisał: "Wpływem i staraniem Marcinkowskiego i jego przyjaciół Lech Trzeciakowskizebrały się w prawie mgnieniu oka wielkie sumy (...) ponieważ gotowość do poświęceń materialnych na sprawy publiczne była powszechną i mówiono jeszcze «Ratujmy się»"52. Pieniądze gromadzono nie tylko przez płynące wielkim strumieniem składki, ale z koncertu wielkiego wiolonczelisty Samuela Kossowskiego, który, jak wiadomo, odbył się w styczniu 1844 r. w Bazarze, ze sprzedaży litografii i map znanego litografa Wiktora Kurnatowskiego, a także książek, np. "Pamiątek o konfederacji barskiej" ofiarowanej przez J.K.Ż. Pod tymi literami niezawodnie krył się wybitny księgarz i wydawca Jan Konstanty Żupański. Efekty pierwszych lat działalności TNP mogły powalić na kolana. W sprawozdaniu Towarzystwa czytamy: "Tej gorliwości ogólnej zawdzięcza Towarzystwo, iż dyrekcja przez te trzy lata rozdysponować mogła sumę 26 587 lat. 5 sgr. 11 fen. Tym kapitałem kształciło się w ciągu tego trójlecia 496 młodzieży, z których dziś jeszcze 267 jest na funduszu. Z tych na uniwersytetach pobierało wsparcie częścią jednorazowe, częścią ciągłe 44 młodzieży, a z nich 18 jest jeszcze na funduszu. W samym gimnazjum Św. Marii Magdaleny utrzymuje Towarzystwo 74 uczniów, po innych gimnazjach 44. Na nauczycieli elementarnych sposobią się wsparciem Towarzystwa 65. W szkołach przygotowawczych usposabia się 41, do rzemiosła i fabryk 24". Tu dodać trzeba 5 stypendystów studiujących na uniwersytecie berlińskim i 13 na uniwersytecie wrocławskim oraz 1 w szkole "do sztuk pięknych sposobiących". Dzieło Marcinkowskiego i jego przyjaciół kontynuowane było do 1939 roku. Liczy się, że w dobie zaborów, czyli do 1918 r., liczba dobroczyńców sięgała 25 000. W 1924 r. dokonano bilansu działalności TNP od początku jego istnienia. Ustalono, że udzielono 19 947 stypendiów, w związku z tym, że studia w owych latach trwały 3 lata, otrzymujemy liczbę 6650 osób (prawdopodobnie dotyczyła ona wyłącznie absolwentów wyższych uczelni). Dodać tu musimy młodzież pobierającą nauki w innych typach szkół. Otrzymamy więc liczbę co najmniej kilkunastu tysi ęcy 53. Ogromna większość stypendystów po ukończeniu nauk wracała w strony rodzinne. Część z nich zwracała dług, jaki zaciągnęła u społeczeństwa. Znaczenie Towarzystwa Naukowej Pomocy nie polegało wyłącznie na realizacji jego podstawowego celu, kształcenia młodzieży. Znaczna liczba byłych stypendystów włączała się do pracy na niwie gospodarczej, społecznej i politycznej. TNP miało ogromny, dobroczynny wpływ na świadomość społeczeństwa polskiego. Zmobilizowało tysiące Polaków rozumiejących potrzebę kształcenia się i na tej drodze tworzenia nowoczesnego społeczeństwa. Budziło to uzasadnioną dumę narodową - udało się nam stworzyć instytucję, która stała się przykładem dla innych. Już współcześni zdawali sobie z tego sprawę. W "Przeglądzie Poznańskim" z 1847 r. czytamy: "Towarzystwo Naukowej Pomocy oddało już wielkie usługi, więcej ich jeszcze oddać jest w stanie, przemawia za nim wszystko, a to przemawia szczególniej, że istnieje". Z niepokojem sukcesy największego dzieła Karola Marcinkowskiego obserwowali przeciwnicy, nacjonalistycznie nastrojeni działacze niemieccy. Głośny publicysta Wilhelm von Massow w 1907 r. pisał: "Towarzystwo Marcinkowskiego (Marcinkowski- Verein Ryc. 21. Hipolit Cegielski, fot. z lat 60-tych XIX w. 1 , '1 "" I'." .; ,. ,' ':.' ",1'''1 , "WIr' ,M ,. ( " . fi:> % if ' , ' , . ,,'............ /f' '" l/' . -"'('I'M' ,,', J " ' . f' 'fL . ",,'111{..... I " m "'''''t'"'' , -' "'!!!: .ł ł l' .. \ '" I, .. / I /' , ': 8$ -, {, /Ili, '(1II "' .,'J , "'" , "/I;,to określenie dla TNP używane w literaturze niemieckiej) jest rzeczywiście tym, które utworzyło obrotną i gotową do ofiar klasę nowoczesnego społeczeństwa polskiego"54. Marcinkowski wpadł w kierat pracy społecznej, podejmując coraz to nowe obowiązki. W 1845 r. "Doktor Marcin" powołuje do życia Towarzystwo Wspierania Ubogich i Biednych. Marcinkowski tak nakreślił cele Towarzystwa: "Dzieło to ma obejmować rozpoznanie całego obszaru nędzy i niedoli klasy ubogich, upadających pod uciskiem niedostatku". Pomocy udzielać miano dzieciom i dorosłym niezdolnym do pracy. Do osób wspierających Towarzystwo należeli ziemianie i mieszczaństwo polskie, niemieckie i żydowskie. Cieszyło się ono również poparciem władz. Pomoc ubogim była świetnie zorganizowana. W pierwszym półroczu 1846 r. wydano 47 500 obiadów, dwudziestu lekarzy niosło pomoc potrzebującym, udzielono pomocy finansowej 159 rodzinom 55 . Lech Trzeciakowski 'kt. :ł Ryc. 22. Portret doktora Karola Marcinkowskiego z atrybutami wędrowca - laską i kapeluszem oraz trupią czaszką - symbolem przemijania, aluzja do słów z ostatnich listów do Madeja Mielżyńskiego: "Przejdziem przez ten świat jak pielgrzymi przez puszczę, wiatr za nami wszelki ślad stóp zamiecie". Ol. pl., Fabian Sarnecki "I" /, : , '1'" , "', ""/ "I, Il,' " .. I' " ,I, :, Karol Marcinkowski nie stronił też od pracy w samorządzie miejskim. W 1841 r. zostal wybrany radnym, a w 1843 r., dzięki głosom deputowanych polskich i części liberalnie nastrojonych niemieckich, objął godność wiceprzewodniczącego Rady. W 1844 r. ponownie wybrano go na ten urząd. W owym czasie funkcję przewodniczącego sprawował Polak, adwokat Ogrodowicz. Był to okres współdziałania radnych polskich i części niemieckich dla dobra miasta. Karol Marcinkowski był gorącym zwolennikiem koegzystencji i współpracy trzech narodowości zamieszkujących Poznań: Polaków, Niemców i Żydów. Za warunek sine qua non uważał równouprawnienie wszystkich mieszkańców Grodu Przemysława. Domagał się, aby urzędnicy Magistratu władali językiem polskim i niemieckim. Dla tej propozycji pozyskał sobie większość Rady. Pozwoliło to na wysłanie petycji do Berlina. Władze centralne odrzuciły ten wniosek 56 . Nie ulega wątpliwości, że obecność Marcinkowskiego, cieszącego się powszechnym autorytetem w Radzie Miejskiej, powodowała, że radni polscy odgrywali w samorządzie miasta znaczną rolę. Współcześnie oceniano aktywnoŚĆ "Doktora Marcina" na forum samorządu miejskiego, pisząc o nim jako o tym, "który wespół z Ogrodowiczem stał na czele najdzielniejszej Rady Miejskiej w Poznaniu, spolszczył ją na okres 1844 - 1846, wprowadził w nią ducha odwagi cywilnej i zrozumienia obowiązków obywatelskich". Wydarzenia z lutego 1846 r. związane z nieudanym powstaniem pociągnęły za sobą liczne aresztowania i spowodowały, że wybory do Rady, jakie odbyły się w czerwcu tegoż roku, zakończyły się porażką strony polskiej. Od tej pory w Radzie Miejskiej aż po 1918 r. przeważać będą Niemcy. Dla społeczeństwa polskiego istotnym było utworzenie stałego teatru polskiego w Poznaniu. W tym celu zawiązano w 1843 r. "Opiekę Teatralną", do której wstąpił także Marcinkowski. Adam Wrzosek pisał: "Skoro w wydziale tym zasiadał Karol Marcinkowski ze swymi przyjaciółmi Mielżyńskim i Szułdrzyńskim, nie było obawy, aby się nie znalazły odpowiednie fundusze"57. W krótkim czasie zebrano 6000 talarów, sumę pokaźną. Niestety władze pruskie nie udzieliły zgody na otwarcie stałej sceny polskiej. Przyjdzie na nią czekać ponad trzydzieści lat. Mimo licznych obowiązków Marcinkowski nie zrywał z praktyką lekarską. Prowadził zabójczy dla zdrowia tryb życia. Jego powinowaty Antoni Krzyżanowski wspominał: "Z nocnych podróży tak zwykle wracał, aby z rana od 6 do 8 g. być na posłudze biedniejszych odwiedzających go chorych. Wróciwszy (po konnej jeździe) zziębnięty i skostniały, wchodził do zimnej kąpieli i plastrami poobcieraną skórę obłożywszy, siadał cały siny od zimna do stolika, pisał recepty; rozmawiając z przyjaciółmi, umiał równocześnie pisywać niejedną z mów, na posiedzeniach rozmaitych miewaną"58. Marcinkowski cieszył się powszechnym autorytetem, Ignacy Zielewicz pisał wręcz o sprawowanej przezeń "Dyktaturze moralnej, jaką (u.) w swych rękach od czasu powrotu z emigracji dzierżył nad Księstwem". Mimo to miał też swoich przeciwników 59 . Różnego byli oni autoramentu. Z jednej strony byli to zwykli, zawistni ludzie, którym nie mogło się pomieścić w głowie, że syn karczmarza wspiął się szczyty. Demonizowali oni cechy charakteru Marcinkowskiego, zarzucając mu despotyzm i porywczość. Nie brak było i takich, którzy z rezerwą patrzyli na starania Marcinkowskiego zmierzające do zbliżenia między szlachtą a mieszczaństwem. W "Dzienniku Domowym" z 1846 r. w opisie bali odbywających się w Kasynie bazarowym czytamy: "Raz podsłuchałem na uboczu takiej rozmowy: trudno jednak, żebym chodził do Kasyna, kiedy tu jest mój szewc i rymarz, od którego mam szory"60. Zwolennikom rychłego i nie liczącego się z okolicznościami wybuchu powstania nie na rękę były legalne działania Marcinkowskiego. Ich zdaniem odwracały one uwagę opinii publicznej od przyświecających im celów. Liczne grono admiratorów Marcinkowskiego w sposób zdecydowany przeciwstawiało się stawianym mu zarzutom. W dniu 30 stycznia 1842 r. wydawano na jego cześć ucztę w Bazarze. Marcinkowski bawił wtedy poza Poznaniem. Zebrani w liczbie trzystu osób wysłali na jego ręce pismo rozpoczynające się słowami "Najdroższy Bracie! Dany ku czci Twojej obiad wczorajszy ukończył się stosownie do życzeń Twej Lech Trzeciakowski Ryc. 23. Portret Karola Marcinkowskiego, skrócona wersja. 01. pł., Fabian Sarnecki I. ' " (} .." -,' /' "\ -..J0l:t.'1: . ',. '!i 'I' - ... '<. ' l" ,. , ',' I '" II,'poczciwej duszy, albowiem zebraną składką na ubogich w ilości tal. 424 przyjść mogliśmy w pomoc cierpiącej ludzkości (...). Wierzaj nam, Drogi Ziomku, że o ile Cię wielbimy i kochamy, o ile Twoje wysokie pomysły sięgają naszych uczuć, o tyle będziemy pracować nad sobą, nie aby Ci wyrównać, lecz żeby wskazanym przez Ciebie przykładem dążyć do uszczęśliwiania innych, do utworzenia pomyślniejszych widoków dla przyszłych pokoleń, które z Ciebie mając iskrę życia, wegetować już nie będą"61. Na spotkaniu tym odczytano list Marcinkowskiego zawierający sławny cytat "Oświata i praca (...) oto są środki do utorowania potrzebnego gościńca", Tymczasem śmiertelna choroba czyniła zatrważające postępy. Hipolit Cegielski pisał: "Od dni Lutowych (1846 r. - uwaga L.T.) do dni Listopadowych widzimy tylko niknące zwolna jego życie". Do cierpień fizycznych doszły i moralne katusze. Na przełomie 1845/1846 r. władze pruskie rozbiły polską konspirację. W więzieniu znalazły się setki spiskowców. Klęską zakończyła się próbawywołania powstania 3 marca 1846 r. "Na widok tego, co niestety przepowiadał, cierpiał Marcinkowski, jak drugi Konrad, cierpieniem wszystkich, bolał bólem powszechnym"62. W sierpniu 1846 r. przenosi się Marcinkowski do Dąbrówki Ludomskiej pod Obornikami, do majętności swego przyjaciela Wiktora Łakomickiego, ożenionego z córką Albertyny Kolskiej Anną. Spodziewając się rychłej śmierci, 31 sierpnia 1846 r. sporządził testament. Rzeczy osobiste ofiarował krewnym, przyjaciołom i służbie. Z posiadanych 3 akcji bazarowych na kwotę 4500 taL jedną przeznaczył na rzecz spółki bazarowej, dwie pozostałe dla wspomożenia finansowego TNP. Zalecał, aby koszty pogrzebu były jak najskromniejsze. "Byłem całe życie nieprzyjaznym okazałościom pogrzebowym, razi mnie dreszcz, kiedy myślę, że mogliby mnie z pompą pochować. Trumna ordynaryjna, czecheł, zwyczajne pokładne, koszta wywiezienia i zagrzebania, bez tego się obejść nie można, ale żądam, żeby nic więcej nie było. Zachować ciało prosto w ziemię, gdzie kolej wypadnie, nie kłaść żadnego znaku na grobie. A jaki tylko grosik się oszczędzi, rozdać pomiędzy ubogich". "Doktor Marcin" zmarł na rękach swego przyjaciela Macieja Mielżyńskiego 7 listopada 1846 r. około godziny 10 w nocy. Wbrew intencjom zmarłego pogrzeb 11 listopada 1846 r. przybrał charakter manifestacyjny. Na czele konduktu kroczył arcybiskup gnieźnienski i poznański Leon Przyłuski, towarzyszyło mu duchowieństwo trzech wyznań: katolickiego, protestanckiego i mojżeszowego. W kondukcie kroczyli najwyżsi urzędnicy pruscy z naczelnym prezesem prowincji Moritzem von Beurmannem i dowódcą V korpusu armijnego gen. Friedrichem von Colombem. W pochodzie udział wzięło 20 000 osób, Polaków, Niemców i Żydów. Za trumną szła "dziewczynka biało ubrana może lat 10 i na małej czerwonej poduszce niosła gruby wieniec z liści. Mówiono, że pod nim znajdował się polski order, który Marcinkowski otrzymał w czasie polskiego powstania". Zwłoki Karola Marcinkowskiego pochowane zostały na cmentarzu św. Marcina. Zgodnie z życzeniem zmarłego nad grobem nie wygłoszono żadnej mowy, "młodzież szkolna tylko pieśń po polsku zaśpiewała". Adam Turno tak pisał o pogrzebie "... był to pogrzeb jakiego żaden monarcha nie miał, gdyż na tych pogrzebach okazałość, przepych są rozkazem tu zaś tylko dobrowolnie cześć oddana człowiekowi całkiem tylko rodakom i Ojczyźnie poświęconemu"63. Wkrótce staraniem Łakomickiego i prawdopodobnie Albertyny Kolskiej wzniesiony został w Dąbrówce Ludomskiej skromny pomnik z napisem "Doktorowi - Żołnierzowi - Obywatelowi". 64 Wszyscy zdawali sobie sprawę, że odszedł jeden z najwybitniejszych Polaków. Uznawali to i przeciwnicy polityczni. Prezes policji pruskiej Julius Minutoli w swym raporcie do władz w Berlinie pisał: "Dr Marcinkowski nie żyje. Choć rząd w ten sposób uwolnił się od wpływowego przeciwnika, to jednak sprawiedliwość zmusza nas do uszanowania i do należytego uznania nawet w przeciwniku szlachetności, prawości i dobroczynności". Dla rodaków jego główna zasługa polegała na uświadomieniu Polakom, jak to pisała "Gazeta Polska" w 1848 r., "n' że aby powstrzymać coraz groźniejszą nawałę germanizmu, aby dźwigać moralnie i materialnie narodowość polską, trzeba Lech Trzeciakowski I,", 1JIip, 'jb"" "'