OD REDAKCJIj esienią 1946 r. ukazała się książka Witolda Jakóbczyka "Doktor Marcin. Jan Karol Marcinkowski 1800-1846". Dzieło to autor rozpoczął słowami: "W stulecie zgonu tak zasłużonego lekarza i działacza społecznego, którego Krasiński nazwał "świętym demokratą", trzeba, by cała Polska poznała tę piękną postać." Dziś, gdy po 50 latach obchodzimy 150 rocznicę śmierci Karola Marcinkowskiego, nasuwa się pytanie, czy rzeczywiście Karol Marcinkowski stał się postacią powszechnie znaną nie tylko w Poznaniu, ale daleko poza jego granicami? Odpowiedź nie jest jednoznaczną. W świadomości historycznej Polaków łatwiej znajdują miejsce ci, którzy z bronią w ręku walczyli o wolność ojczyzny. Trudno przebić się tym, którzy w latach niewoli podejmowali codzienny trud przekształcania Polaków w społeczeństwo nowoczesne, a było to warunkiem, w każdym razie w zaborze pruskim, utrzymania odrębności narodowej. U innych narodów, które stały przed tymi samymi dylematami co Polacy, u Irlandczyków czy u Czechów, ich wybitni rodacy, którzy tworzyli program obrony legalnej, znajdują się w panteonie bohaterów narodowych. Myślę tu o Irlandczyku Danielu O'Connelu, do którego metod działań politycznych nawiązywali Wielkopolanie. W 1841 r Eduard von Flottwell, naczelny prezes prowincji poznańskiej, pisał w memoriale do króla pruskiego Fryderyka Wilhelma IV.: "Wśród przewodzącej partii polskich posiadaczy uchodzi 0'Connel za wzór w sprawach publicznych...". Myślę tu również o FrantiSku Palackim, którego wielki historyk polski Henryk Wereszycki określił jako "odnowiciela - budziciela" świadomości narodowej Czechów. Zamysłem autorów tomu, który oddajemy do rąk czytelników, jest nie tylko zwrócenie uwagi na postać samego Karola Marcinkowskiego i podniesienie kwestii, że jest niezaprzeczalnie bohaterem narodowym, pragniemy również przybliżyć czasy w jakich żył oraz sprawy, które interesowały współczesnych mu Poznańczyków. Nie brak i artykułu podejmującego temat nieco wstydliwy, a mianowde nieudanych prób wystawienia temu Wielkiemu Polakowi w jego mieście rodzinnym pomnika, żywiąc nadzieję, że sprawa ta w niedługim czasie znajdzie pozytywny finał. Jak zwykle tom zamykają miscellanea oraz przegląd wydarzeń. Od redakcji Piszącemu te słowa nasuwa się bardzo osobista refleksja. W tymże 1946 r., kiedy to na półkach księgarskich znalazło się dzieło Witolda Jakóbczyka "Doktor Marcin..." był on' uczniem Gimnazjum i Liceum im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. Książkę Witolda Jakóbczyka zalecał swym gimnazjalistom wychowawca klasy profesor Karol Broniewski. Będąc miłośnikiem Klio, nabyłem tę publikację i z przyjemnością przeczytałem. Czyż mogłem przypuszczać, że profesor Jakóbczyk niezadługo będzie moim Mistrzem, a po półwieczu będę miał zaszczyt redagowania tomu "Kroniki Miasta Poznania" poświęconego Karolowi Marcinkowskiemu i przewodniczyć będę Komitetowi Organizacyjnemu 150 rocznicy śmierci Karola Marcinkowskiego? Cóż, można tylko powtórzyć za Czesławem Niemenem "Dziwny jest ten świat".