BITWA O HANDEL SOLIDNY KANIEWSKI z Łucjanem Kaniewskim, znanym poznańskim hurtownikiem z branży metalowej, rozmawia PIOTR BOJARSKI Z gimna um do handlu Jakie były początki Pana kupieckiej kariery? Moja rodzina pochodzi z Nakła nad Notecią. Kupieckich tradycji nie mieliśmy. Na świat przyszedłem 27 sierpnia 1916 r. w Toruniu. Rodziców miałem biednych. Mój ojciec, robotnik, zamierzał wykształcić syna. Od 1928 r. uczęszczałem więc do płatnego gimnazjum w Nakle. Jako wyróżniający się uczeń, przez dwa lata odbywałem darmową edukację, bo gimnazjum co rok fundowało naukę dwóm najlepszym uczniom. Po zakończeniu drugiego roku znaleźli się jednak lepsi ode mnie i powiedziano mi, że przez trzeci rok muszę już za gimnazjum płacić. Ojciec był często bezrobotny, rodzice nie mieli więc pieniędzy, by opłacić mi dalszą naukę i w związku z tym opuściłem gimnazjum. Przez przypadek znalazłem zatrudnienie w firmie Jana Sytka - Skład Żelaza Nakło nad Notecią. Po prostu wszedłem tam w czerwcu 1933 r. i zapytałem czy potrzebują kogoś do pracy. Zostałem zatrudniony. Firma pana Sytka była bardzo znana w okolicy i nigdy klientów jej nie brakowało. Zaglądali do niej okoliczni gospodarze i rolnicy. W sklepie pana Sytka można było kupić artykuły żelazne: wszelkiego rodzaju narzędzia, okucia budowlane, śruby, gwoździe, druty. Jak na prowincję, sklep był naprawdę solidnie zaopatrzony. U pana Sytka byłem najpierw posłańcem, a później zaproponowano mi naukę i zgłoszono mnie formalnie w 1935 r. w Izbie Handlowo- Przemysłowej w Gdyni jako ucznia. - Na czym polegały wtedy Pana obowiązki? - Jako posłaniec ścierałem kurze, zamiatałem podłogi, nosiłem sztaby żelazne do klientów, pomagałem również szefowej - dla przykładu chodziłem Piotr Bojarski Ryc. 1 Władysława i Walenty Tomszowie. Fotografia z początku wiekuz nią do magla. Były to WIęC obowiązki także poza sklepem. Wykonywałem je z prawdziwą chęcią. - Był Pan dobrym pracownikiem, skoro przełożony zgłosił Panajako ucznia? - Po jakimś czasie pan Sytek doszedł do wniosku, że mam szczególne zdolności handlowe i zaproponował mi, żebym został jego uczniem. Oczywiście wyraziłem zgodę. Uznałem to za zaszczyt. - Jak wyglądała nauka zawodu w firmie Jana Sytka? - Początkowo wykonywałem drobne prace. Dla przykładu prostowałem krzywe gwoździe i potem pakowałem je w paczki po pół kilograma. Takie gwoździe sprzedawało się naturalnie po dużo niższej cenie. Z czasem dopuszczono mnie już do sprzedaży towarów, szczególnie tych, które były w magazynie w podwórzu. Oferowałem więc żelazo, pręty, narzędzia rolnicze - takie jak odkładnie czy lemiesze. Praca przypadła mi do gustu. Szef, widząc, że można mi zaufać, doprowadził do tego, że zacząłem w pełni samodzielnie obsługiwać klientów. - Kto najczęscIej zaglądał do firmy Jan Sytek - Skład Żelazny? - Klientów mieliśmy najróżniejszych. Szczególnie dużo było Niemców, bo Nakło przed wojną było miastem mocno zniemczonym. Skorzystałem na tym, bo zacząłem uczyć się języka niemieckiego. Dzięki temu niemieccy klienci zwykle wychodzili ze sklepu zadowoleni, co bardzo imponowało mojemu szefowi. Tak bardzo, że zacząłem później obsługiwać Niemców. - Jak Pan wspomina pana Sytka - swojego pierwszego nauczyciela w kupieckim rzemiośle? - To był wspaniały człowiek. Wprowadzając mnie w arkana handlu, nie miał przede mną żadnych tajemnic. Nauczył mnie księgowości i rzetelnie przygotował do zawodu. Posiadał dużą wiedzę kupiecką - zwłaszcza z materiałoznawstwa. Nauczył mnie rozpoznawać materiały, co bardzo pomogło mi później na egzaminie kupieckim w Poznaniu. Egzamin zdany z wyróżnieniem - 27 marca 1938 roku znalazł się Pan w Poznaniu. Czekał tu Pana trudny egzamin kupiecki... - Do Poznania na egzamin przyjechało wówczas czternastu uczniów z całego województwa poznańskiego. Komisja egzaminacyjna, składająca się z 6 osób, oceniała kandydatów w firmie Jan Deierling przy ulicy Szkolnej. Tam właśnie zdawaliśmy egzamin. Egzaminatorzy - nauczyciele z Liceum Kupieckiego i poznańscy kupcy - stawiali nam fachowe pytania m.in. z dziedziny materiałoznawstwa i księgowości. W pamięci utkwiła mi jednak najbardziej sytuacja, która prawdopodobnie zadecydowała o korzystnym dla mnie wyniku tej próby. Egzaminator przyszedł jako klient do sklepu i powiedział do mnie: - "Poproszę jedno okucie okienne". - "Przepraszam Pana bardzo, ale okucia okienne mamy różne" - odpowiedziałem uprzejmie - "Czy to mają być rudry, czy raczej okucia wiejskie, a może baskville?" Wyeksponowałem w ten sposób całą moją znajomość towaru. - "Dobrze. Poproszę baskville" - zdecydował się mój fikcyjny klient. Do baskvilli dodałem oczywiście zakrętki, oliwki i jeszcze kilka rzeczy. Po dziesięciu minutach "klient" przyszedł i zażądał: - "Niech no Pan pokaże, co Pan przygotował". Był nad wyraz zadowolony z tego, co zobaczył. Ten moment przypuszczalnie zdecydował o tym, że zdałem egzamin najlepiej z całej 14-osobowej grupy. Na dyplomie wypisano mi ocenę bardzo dobrą z wyróżnieniem. Zawdzięczam ją w dużej mierze panu Sytkowi. Piotr Bojarski ŚWIADECTWO NAUKI I EGZAMINU ZAWODOWEGO Zarząd Stowarzyszenia Kupców Handlujących Żelazem i Dźwigarami na Województwo Poznańskie i Pomorskie Tow» zap« w Poznaniu pukańcz?! nauk(f w pJj-fdłicin vr«tw.c{nch) Sltjwartyaasńia P& **n»ji »awodowy x wynikiem ogólnym '4 j * * " t" £?C**" 5 - C N« prawie powy««*o wydl* ** p. #& *$*€&&/%<£W«w h»mJ!u żelaza i towarów jN?l * jii>eh Jł- Poznaniu, dnia Jf WWW 19 / /' , . ZARZĄD: PRZE«OpNCC2ĄCY Ryc. 2. Świadectwo nauki i egzaminu zawodowego Łucjana Kaniewskiego. Poznań, 27 marca 1938 r. Zamaszysty podpis Deierlinga - Jakie były konsekwencje tak pomyślnie zdanego egzaminu? - Zostałem zauważony. Natychmiast zaproponowano mi posadę pomocnika handlowego w największej firmie tej branży w Poznaniu - Jan Deierling Skład Żelaza i N arzędzi w Poznaniu. W porozumieniu z panem Sytkiem, który przekonał mnie, że jest to dla mnie olbrzymi awans, przyjąłem zaszczytną propozycje i od 15 maja zacząłem pracę u Deierlinga, w Poznaniu przy ul. Szkolnej... ftan Lilie>ifltOŹOMO 1898 ROKU TELEFON 3J-1S EKSPEDYCJA S5-0 POZJl«ft,oo«p>iawi<>rtYt1i titmotIów ukdS&enfai stadiów i odbyte! praktyki U:fCinKkbWt" dmm Miiiwtm Przemyślu i Handlu t dn. 22 V HI (947 D>k u (D*. U. Nr 57, po& 31IXob. £IVC£QA %lioA -iIL&Mjo hiurodzoayfc) dnia * { O{£FHnt«fe roknlAfl?powiatutfdje W &fcfa (Mjsiada ijraygolowaftit; ftit'Iim *t* do »<5Ot CZ&OHKOWli KOtrtl&J1 «nTniMCfńoEintmraomeutfn KOM»» WKRWIKACtJWU , iiYUEK1GR Ktt1NUCKlWO I .fe.łO, j>oz.6a 8 1949*») im Oisyw. w a a s T O sya tkiiai «*eta«t i*«*» Jego rafarszełstaJiojA do das,:,.»Aio siliIiaJia «wstąpi usadfcla »wiraWMŁ $e ujadała w**«4SAa.*fs *«*»i« aa kam« Sieafcaeaaai (Sty*, al« waf'«syss8. «ykoBaliaaicl alałajoasgs Sgotlaiis a ysleo«sl«« «-ydsiaJt« «Ywassfsh> 1 itałDa. - »ł.Si««« 10, jest Olsvw. «o»<<1ąa»By w*»S«t« w «<oarX:tet»ess tat.lydzfal», al,'%Aex«ysl%ik&%, yokafłjl. "» eatł.od»ałi« M» «atzasn* leykoaalnoBeł »lałaiaaats la s m a d»» «y«tbwe »alay latarwt »»Łl