ZYCIE AKADEMICKIE DZIEJE WYDZIAŁU FILOZOFICZNEGO. W siedemdziesiątą piątą rocznicę powstania U niwersytetu Poznańskiego LECH TRZECIAKOWSKI N a początku był... Wydział Filozoficzny. Z niego rodziła się większość naszego Almae Matris. Zabiegi o utworzenie Uniwersytetu sięgają jeszcze wieku XVI, kiedy to w Poznaniu powstały dwie uczelnie: Akademia Lubrańskiego (1519) i Collegium Jezuickie (1573). Obie te szkoły wyższe reprezentowały wysoki poziom. Nie miały jednak uprawnień akademickich. Starania o utworzenie uniwersytetu podjął potężny zakon jezuitów. Miały one dramatyczny przebieg. Trzykroć królowie polscy Zygmunt III Waza, Jan Kazimierz i Jan III Sobieski udzielili swego monarszego placet. Niestety po trzykroć na przeszkodzie stawały knowania Wszechnicy Krakowskiej, roszczącej sobie prawa do akademickiego monopolu w Koronie. Ostatnią próbę podjęto u schyłku Pierwszej Rzeczpospolitej. Myśl utworzenia Akademii Wielkopolskiej i tym razem jednak nie uzyskała akceptacji. W okres rozbiorów Wielkopolska wkraczała pozbawiona wyższej uczelni, co będzie miało bardzo niekorzystny wpływ na dalsze losy tej dzielnicy. Zdawali sobie z tego sprawę Polacy. Wkrótce po Kongresie Wiedeńskim, kiedy to na przeszło sto lat Poznańskie powtórnie zagrabione zostało przez Prusy, przystąpili oni do starań o uniwersytet. W sprawę tę angażowali się wybitni politycy i uczeni. Wymienić tu wystarczy Tytusa hr. Działyńskiego, wybitnych filozofów Augusta Cieszkowskiego i Karola Libelta, parlamentarzystę Kazimierza Kantaka. Pełne ekspresji są słowa zawarte we wniosku, który przypisuje się Działyńskiemu. Pan na Kórniku przewidując, że petycja może natrafić na opór władz pisał: Tą samą opozycję napotykaliśmy w każdej innej, nawet podrzędnej kwestii: rozbić się ona wszelako może o naszą wytrwałość, jeśli w naszym postępowaniu, niezmienni w ocenie skutków, zamiast wołania jak niegdyś Rzymianie na swoich cesarzów o chleb i igrzyska (panem et circenses) my szlachetniej wołać będziemy Uniwersytet! Uniwersytetu. Tak gorąco postulowana wytrwałość nie przyniosła po Lech Trzeciakowski żądanych efektów. Władze pruskie zajmowały konsekwentnie negatywne stanowisko. Nie bez racji obawiały się, że uczelnia w Poznaniu stanie się centrum intelektualnym Polaków pod pruskim zaborem. Równolegle z tymi staraniami biegły, z powodzeniem realizowane, ważne dla rozwoju nauki przedsięwzięcia. Powstała Biblioteka Raczyńskich (1829), Biblioteka Kórnicka Działyńskich, Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk (1857), skupiające uczonych, gromadzące zbiory biblioteczne, archeologiczne, jak również tworzące galerię malarstwa Muzeum Mielżyńskich. Odbywały się wykłady publiczne, które wygłaszali luminarze poznańskiego środowiska naukowego filozof Karol Libelt, historyk Jędrzej Moraczewski. Z biegiem lat nie tylko Polacy, ale coraz liczniej zamieszkujący Poznań i Wielkopolskę Niemcy odczuwali brak wyższej uczelni. Początkowo jawiły się możliwości utworzenia Uniwersytetu Krajowego, o charakterze niemieckopolskim. Gorącym rzecznikiem tego rozwiązania był zasłużony dla miasta Niemiec nadburmistrz Poznania Eugen Naumann. Ze stosownym wnioskiem wystąpiła w 1851 r. rada miejska Poznania składająca się z Niemców, Żydów i Polaków. Została za ten krok surowo skarcona przez władze rządowe 2 . Starania wznowiono u schyłku XIX wieku. O uniwersytet tym razem już niemiecki zabiegał rzutki nadburmistrz Richard Witting. Jego starania przyniosły połowiczny sukces. W 1903 r. powstała w Poznaniu Akademia Królewska, która w 1910 r. znalazła swą siedzibę w zdobiącym po dziś dzień miasto gmachu obecnego Collegium Minus. Nie miała ona jednak praw uniwersyteckich. Istniały w jej ramach placówki badawcze, a szczególnie Instytut Geografii i Historii Wschodnioeuropejskiej. Prowadzono też kursy z różnych dziedzin nauki. W tym samym czasie powstały dwie inne ważne dla rozwoju nauki i sztuki w Poznaniu instytucje: Biblioteka im. Cesarza Wilhelma (dzisiejsza Biblioteka Uniwersytecka) oraz Muzeum im. Cesarza Fryderyka (dziś mieści się w tym gmachu Muzeum Narodowe). Tak inicjatywy polskie i niemieckie stworzyły infrastrukturę dla powstania ośrodka uniwersyteckiego. Jego brak zmuszał miejscową młodzież do pobierania nauki głównie na uniwersytetach niemieckich. Mimo że oficjalnie Polacy zaprzestali starań o utworzenie uniwersytetu, myśli tej nigdy nie porzucili. Czekano tylko odpowiedniej chwili, aby wcielić ją w czyn. Polacy pośrednio dawali znać o swoich ambicjach. W 1913 r. powstało Towarzystwo Wykładów N aukowych. Dzięki tej instytucji Wielkopolanie mieli okazję wysłuchiwania wykładów wybitnych uczonych z Galicji i Królestwa. Można tu wymienić dr Eugeniusza Piaseckiego mówiącego o wychowaniu fizycznym, historyków Władysława Konopczyńskiego, Wacława Tokarza, historyka literatury Ignacego Chrzanowskiego. Wybuchła I wojna. Wbrew łacińskiemu przysłowiu, że Inter arma silent Musae w Poznaniu nie ustawało życie naukowe. Ciężar prowadzenia wykładów, które przybrały ostatecznie charakter kursów dwuletnich, podjęli poznańscy uczeni: Michał Sobeski (filozofia sztuki), ks. Szczęsny Dettloff (historia sztuki), ks. Wacław Gieburowski (muzykologia) i Józef Kostrzewski (archeologia). Zajęcia składające się z wykładów i seminariów upodabniały SIę do dydaktyki uniwersyteckiej. Tymczasem losy wojny rysowały przed oczami Polaków coraz to jaśniejsze nadzieje na odzyskanie niepodległości. W dniu 1 sierpnia 1918 r. "Kurier Poznański" pisał: W piąty rok wojny wkraczamy Z podniesionym sztandarem ideałów narodowych, Z widomą na cały świat wolą wywalczenia sobie lepszej przYszłości3. N astrój ten udzielił się poznańskiemu środowisku naukowemu. Po latach pisał Józef Kostrzewski: Akcja stworzenia uniwersytetu poznańskiego rozpoczęła się w czasie trwającej jeszcze okupacji niemieck iej 4. Inicjatywa wyszła od uczonych skupionych w Poznańskim Towarzystwie Przyjaciół Nauk. Utworzono Komisję organizacyjną, na której czele stanął prezes PTPN dr medycyny Heliodor Święcicki. Zbiegiem okoliczności, ale jakże symbolicznym był fakt, że pierwsze posiedzenie Komisji organizacyjnej Uniwersytetu Poznańskiego w Poznaniu odbyło się w chwili, gdy Niemcy podpisywali 11 listopada 1918 r. rozejm w Compiegne. U dział w posiedzeniu Komisji Organizacyjnej wzięli: dr Heliodor Święcicki, dr Michał Sobeski, ks. proboszcz Stanisław Kozierowski ze Skórzewa (historyk i językoznawca) oraz dr Józef Kostrzewski. Po otwarciu zebrania i powierzeniu funkcji sekretarza dr Kostrzewskiemu prof. dr Święcicki przedłożYł pokrótce plan pracy, zaznaczając, że najpilniejszą sprawą i najmniej nastręczającą tudności jest zorganizowanie Wydziału Filozoficznego. Obok Wydziału Filozoficznego powstać miały Wydziały Medyczny i Prawniczy. Powołanie do życia Wydziału Teologicznego odłożono do czasu zawarcia porozumienia z arcybiskupem Edmundem Dalborem. Nota bene do utworzenia tego wydziału nie doszło. Komisja działała prawie że permanentnie. Już 18 listopada 1918 r. przedstawiono na jej posiedzeniu strukturę organizacyjną Wydziału Filozoficznego z proponowaną obsadą personalną poszczególnych katedr. Wydział obejmować miał tak nauki humanistyczne, jak i przyrodnicze. Część katedr obsadzona miała być uczonymi poznańskiego środowiska, większość pozyskanymi z ośrodków akademickich w kraju i z zagranicy. Rozważano przejęcie gmachów Akademii Królewskiej, dzisiejszego Collegium Minus, Zamku Cesarskiego oraz siedziby Komisji Kolonizacyjnej (dziś Coli. Maius). Przygotowania do otwarcia Uniwersytetu przebiegały w atmosferze pełnej napięć politycznych. Pamiętać nam trzeba, że Poznań nadal formalnie należał do Niemiec. W mieście istniała trójwładza: administracja pruska, Rada Robotniczo-Żołnierska i polska Rada Ludowa. Trzeba było zawiłych pertraktacji z różnymi organami władzy, aby osiągnąć zamierzone cele, z których najważniejszymi było uzyskanie decyzji o powstaniu Uniwersytetu, zapewnienie mu warunków egzystencji i pozyskanie grona kompetentnych uczonych. Kwestią, która początkowo spędzała sen z powiek członków Komisji Organizacyjnej był fakt, że w łonie najwyższego organu polskiego Naczelnej Rady Ludowej żywa była chęć utworzenia uniwersytetu nie w Poznaniu, a w Gdańsku. Pierwszy sukces odniesiono podczas Sejmu Dzielnicowego w Poznaniu, który obradował w dniach 3 do 5 grudnia 1918 r. U dział w nim wzięli delegaci z zaboru pruskiego oraz wychodźstwa w Niemczech. W ostatnim dniu Zyg Lech Trzeciakowskimunt Zaleski reprezentujący Wrocław, a pełniący godność przedstawiciela konspiracyjnych Grup Młodzieży Narodowej, zgłosił wniosek o utworzenie uniwersytetu w Poznaniu. Zyskał on poparcie zebranych. Warto tu dodać, że niedługo Zaleski zwiąże się na zawsze z Poznaniem i położy dla niego wielkie zasługi jako historyk, publicysta i wiceprezydent miasta. Z jego inicjatywy powstanie "Kronika Miasta Poznania", której od zarania, czyli od 1923 r. będzie redaktorem. Sprawa nie była jednak definitywnie rozstrzygnięta. N adal wśród członków Naczelnej Rady Narodowej dominowała chęć erygowania uniwersytetu nad Bałtykiem, a nie nad Wartą. Gorącym rzecznikiem propoznańskiego rozwiązania był wpływowy w Naczelnej Radzie Narodowej kierownik Wydziału I Politycznego Cyryl Ratajski, przyszły prezydent Grodu Przemysława. Na jego ręce Komisja Uniwersytecka złożyła starania o zmianę stanowiska najwyższych władz polskich. W dniu 17 grudnia 1918 r. prof. Święcicki na V posiedzeniu mógł już stwierdzić, że sprawa miejscowości przYszłego Uniwersytetu zdecydowana została na korzYść Poznania, nie Gdańska 5 . Prof. Kostrzewski po latach wspominał: Udało się też odwieść Naczelną Radę Ludową od pierwszego zamiaru utworzenia Uniwersytetu nie w Poznaniu lecz w Gdańsku, jakkolwiek nie mieliśmy nic przeciwko utworzeniu szkoły wyższej w tamtym mieście, jednakże nie chcieliśmy rezYgnować Z uniwersytetu w Poznaniu, gdzie istniały warunki bez porównania lepsze dla szkoły wyższej, chociażby ze względu na żYwe zainteresowanie miejscowego obywatelstwa polskiego i na bogate w dzieła polskie bibliotekt. Od tej chwili do zabiegów o utworzenie uniwersytetu włączyła się Naczelna Rada N arodowa. Z jej ramienia opiekę nad, jak to określił prof. Kostrzewski, ząbkującym Uniwersytetem objął komisarz NRL Adam Poszwiński, z którym współpracował kierownik Wydziału Oświaty ks. Stanisław Łukomski. Wybuch powstania wielkopolskiego nie tylko że nie zahamował prac nad utworzeniem uczelni, ale nabrały one rozmachu. W dniu 3 stycznia 1919 r. Naczelna Rada Ludowa "objęła władzę publiczną". W międzyczasie trwały prace nad utworzeniem Wydziału Filozoficznego. W dniu 31 grudnia 1918 r. na posiedzeniu Komisji Uniwersyteckiej przedstawiono spis 18 katedr niezbędnych dla otwarcia tego fakultetu, a reprezentujących nauki humanistyczne i przyrodnicze. Były to katedry: literatury polskiej, języka polskiego, języków słowiańskich, romanistyki, germanistyki, filologii klasycznej, archeologii klasycznej i prehistorii, filozofii, pedagogiki, historii, geografii, matematyki, fizyki, chemii, botaniki, zoologii oraz geologii i mineralogii. Myślano też o powołaniu docentur między innymi dla historii sztuki. W rezultacie 1 stycznia 1919 r. w "Kurierze Poznańskim" ukazała się odezwa" Uniwersytet polski w Poznaniu". Czytamy w niej: W biegu są przYgotowania do utworzenia Wydziału Filozoficznego, obejmującego nauki humanistyczne i przYrodnicze. Zapowiedziano też powołanie do życia Wydziałów Medycznego i Prawnego. Wezwano uczonych z kraju i zagranicy by zgłaszali swe kandydatury na profesorów i docentów tworzącego się Uniwersytetu. Nie zamierzano jedynie oczekiwać na zgłoszenia, ale zwracano się do tuzów nauki polskiej, jak: Aleksandra Brucknera, Władysława Konopczyńskiego, Tadeusza Lehra-Spławińskiego czy Jana Stani sława Bystronia, by stanęli na czele tworzących się katedr Wydziału Filozoficznego. Nie zawsze propozycje te spotykały się z pozytywnym odzewem. Trawestując znane powiedzenie Williama Horzycy rzec można, że organizatorzy naszej uczelni "Uniwersytet Poznański widzieli ogromny". Skład profesorski ustalała działająca w Warszawie Komisja Stabilizacyjna. Przedstawicielem Poznania był w niej prof. Święcicki. W ogromnej większości władze Uniwersytetu Poznańskiego kierowały się obiektywnymi kryteriami. Znany jest jednak przypadek, że zerwano z tą szczytną zasadą. Rozpatrując kandydaturę Juliusza Kleinera, w owym czasie profesora Uniwersytetu Warszawskiego, jednego z najwybitniejszych znawców romantyzmu stwierdzono: Pana Juliusza Kleinera choć wiemy dobrze, że świetne, a może najlepsze napisał prace o Słowackim i Krasińskim, ze względu, że jest przechrzta - n iepowoła liśmy 7. Zdawano sobie sprawę, że tak ogromny twór jakim być miał Wydział Filozoficzny, skupiający nauki humanistyczne i przyrodnicze, nie jest właściwym rozwiązaniem. Już 11 marca 1919 r. na kolejnym posiedzeniu Komisji Organizacyjnej zarysowano perspektywę rozwoju organizacyjnego tworzącego się Wydziału Filozoficznego. Uznano, że w niedługim czasie wyodrębni się z niego dwa fakultety Filozoficzny i Wydział Matematyczny i Przyrodniczy. W dalszym etapie należy wyodrębnić Z wydziału filozofii, wydział historii, filologii, literatury, sztuki itp. 8. W krótkim czasie na tyle udało się skompletować zespół profesorski Wydziału Filozoficznego, że już można było wybrać dziekana i odbywać posiedzenia Wydziału, nazywane pierwotnie Gronem Profesorów Wydziału Filozoficznego. Pierwsze posiedzenie odbyło się 4 kwietnia 1919 r. Wzięli w nim udział zarówno profesorowie reprezentujący nauki humanistyczne: Jan Stanisław Bystroń, Ryszard Ganszyniec, Seweryn Hammer, Józef Kostrzewski, Tadeusz Lehr-Spławiński, Kazimierz Tymieniecki, Mikołaj Rudnicki; jak i matematyczno-przyrodnicze: Alfred Denizot, Jan Grochmalicki, Antoni Korczyński, Franciszek Włodarski oraz przedstawiciele świata medycznego: Heliodor Święcicki i Eugeniusz Piasecki - twórca studiów z zakresu kultury fizycznej. N a posiedzeniu tym wybrano dziekana Wydziału Filozoficznego, którym został filozof Michał Sobeski. Początkowo Rada zbierała się w mieszkaniu Heliodora Święcickiego w Pałacu Działyńskich lub w siedzibie Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, a od kwietnia w Collegium Minus 9 . Sprawą niezwykłej wagi było powołanie rektora organizującej się uczelni. Starania te podjęto na początku kwietnia. W dniu 5 kwietnia na posiedzeniu Komisji Uniwersyteckiej dziekan Wydziału Filozoficznego prof. Sobeski wystąpił z propozycją mianowania prof. Święcickiego profesorem zwyczajnym, aby umożliwić mu wybór na rektora. Wniosek ten przyjęto. Kolejną propozycją profesora było nazwanie gmachu zamku Collegium Maius, a gmachu akademii Collegium Minus. W dniu następnym odbyło się posiedzenie Wydziału Filozoficznego, na którym dokonano wyboru rektora, którym jednomyślnie został Heliodor Święcicki. U chwalono także nazwy Collegium Maius i Collegium Minus. Wydział Filozoficzny jako jedyny rozpoczął swą działalność jeszcze przed inauguracją roku akademickiego. Pełnił de facto nie tylko funkcje Wydziału, Lech Trzeciakowskiale i Senatu. Liczył 21 katedr w tym 13 w sekcji Humanistycznej i 8 w sekcji Maternatyczno- Przyrodniczej. Wydziałowi przypadł zaszczyt przygotowania uroczystości inauguracyjnych. W dniu 14 kwietnia ustalono ich datę na 7 maja 1919 r. Miała ona nawiązywać do otwarcia przed 400 laty Akademii Lubrańskiego. Powołano specjalną komisję organizacyjną w składzie: Józef Kostrzewski, ks. Szczęsny Dettloff, Tadeusz Lehr-Spławiński i dr Roman Pollak. W dniu 25 kwietnia uchwalono program, obejmujący uroczystą Mszę Św. w Katedrze, pochód przez miasto, inaugurację w Coli. Maius i bankiet w Bazarze. W tym czasie pojawiła się nazwa uczelni. Początkowo nazwano ją Uniwersytetem Polskim w Poznaniu, następnie Uniwersytetem Poznańskim. W związku z tym, że w sprawę tę żywo zaangażowane było środowisko humanistyczne, należy jej poświęcić nieco miejsca. W chwili inauguracji pierwszego roku akademickiego uczelnia poznańska nosiła nazwę Wszechnicy Piastowskiej. N azwa ta pojawiła się po raz pierwszy podczas obrad Komisji Wyższej Szkoły Rolniczej przy Wszechnicy Piastowskiej. Gorącym rzecznikiem tego określenia były władze polityczne. Adam Poszwiński podczas inauguracji argumentował, iż Wszechnica Piastowska - jak ją nazwaliśmy Z pietyzmu dla piastowskich przesłanek, idących od ziemi poznańskiej..}o Wśród profesury nie miała ona wielu zwolenników. Profesor Kostrzewski powiedział: Me ma natomiast żadnych dowodów na to, aby zasłużona dynastia Piastów krzątała się wokół założenia wyższej uczelni w Poznaniu. Nie mając poparcia społeczności akademickiej nazwa nie długo przetrwała. Józef Kostrzewski wspominał: Narzuconą pierwotnie przez Komisariat Naczelnej Rady Ludowej niefortunną nazwę Wszechnica Piastowska zmieniono rozporządzeniem Ministerstwa b. Dzielnicy Pruskiej Z dnia 26 maja 1920 r. na mniej pretensjonalną Uniwersytet Po, k . ll znans l . Przetrwała ona do lat okupacji hitlerowskiej, kiedy to działający w podziemiu Uniwersytet Poznański z siedzibą w Warszawie przyjął nazwę Uniwersytetu Ziem Zachodnich. Jego współzałożycielami byli profesorowie naszego uniwersytetu: romanista prof. Roman Pollak, pedagog Ludwik Jaxa-Bykowski oraz archeolog i historyk doc. Władysław Kowalenko. Za datę rozpoczęcia jego działalności uważa się 24 listopada 1940 r., aczkolwiek zajęcia akademickie na kierunku filologii polskiej wchodzącej w skład Wydziału Humanistycznego rozpoczęto już we wrześniu 1940 r. Przedstawiciele Wydziału Humanistycznego Ludwik Jaxa-Bykowski i Roman Pollak pełnili godności rektorskie Uniwersytetu Ziem Zachodnich. Filologią kierował prof. Pollak, pedagogiką Jaxa-Bykowski, a socjologią uczeń Znanieckiego Tadeusz Szczurkiewicz 12 . W 1945 r. w dniu 27 lutego Uniwersytet Poznański wznowił swą działalność po zawierusze wojennej. Tradycyjna nazwa naszej uczelni przetrwała do połowy lat pięćdziesiątych, kiedy to w kręgach partyjnych narodziła się myśl nadania jej patrona. Z patronami jak wiadomo różnie bywa. O wyjątkowym pechu mogli mówić koledzy z Uniwersytetu Wrocławskiego, których obarczono patronem, że trudno o mniej sympatycznego, a mianowicie żyjącym jeszcze wtedy I sekretarzem KC PZPR Bolesławem Bierutem. Batalia o patrona naszej uczelni rozpoczęła się 18 lutego 1955 r. kiedy na posiedzeniu Senatu rektor prof. Jerzy Suszko przedstawił proponowane kandydatury. Na pierwszym miejscu znalazł się Julian Marchlewski, działacz skrajnej lewicy, który jak wiadomo parał się piórem i popełnił kilka rozpraw historycznych oraz socjologicznych, ale jego działalność publicystyczna, a przede wszystkim polityczna budzić mogła grozę. Dalsze miejsca zajmowali Stanisław Staszic, bracia Jan i Jędrzej Sniadeccy. W dyskusjach pojawiły się i inne postaci jak Marcin Kasprzak. Propozycję tę potraktować należy jako bardzo dziwną, dalej powrócono do Wszechnicy Piastowskiej. Wysuwano także kandydaturę twórcy uniwersytetu Heliodora Święcickiego. Ogromnym zaskoczeniem i szokiem dla starszej profesury był fakt, że postać prof. Święcickiego nie była znana młodszej generacji zasiadającej w senacie. Jak zapowiadał prof. Jerzy Suszko miano zasięgnąć opinii społeczności akademickiej w sprawie patrona. Dyskusja i stanowiska musiały być wielce rozbieżne i do początków listopada 1955 r. nie znaleziono konsensusu. Ostatecznie o patronie zadecydowała Rada Wydziału Filozoficzno-Historycznego, której przewodził prof. Janusz Pajewski. On to 10 listopada 1955 r. wystąpił z propozycją, aby patronem naszej uczelni został Adam Mickiewicz. Wniosek ten zyskał powszechne poparcie zebranych. Prof. Stefan Błachowski, wielka w uczelni powaga, tak ustosunkował się do propozycji prof. Pajewskiego: Myśl ta jest bardzo mądra i niezwykle sympatyczna. Uzasadnienie Rady Wydziału brzmiało następująco: Swój wniosek Rada Wydziału Filozoficzno-Historycznego uzasadniła tym, że poza swoimi stronami rodzinnymi wielki poeta miał właśnie Z Wielkopolską najbliższe stosunki. W Wielkopolsce też najwcześniej zaczął się krzewić kult Adama Mickiewicza. Dowodem czego jest jego pomnik w Poznaniu, pierwszY na ziemiach polskich, wzniesiony wkrótce po śmierci poety. Na posiedzeniu Senatu 22 listopada 1955 r. kandydatura ta nie spotkała się z powszechnym poparciem. Wśród oponentów znaleźli się przedstawiciele polonistyki, choć i wśród nich nie było jedności. Jak wspomina prof. Pajewski: ROzPętała się dyskusja - burzliwa, ostra, obfitująca w liczne starcia. Z niecierpliwością oczekiwałem wyników głosowania. Gdy je ogłoszono, odetchnąłem: kandydatura Adama Mickiewicza przeszła znakomitą wielkością głosów. Mieliśmy patrona. Wniosek ten został zatwierdzony przez Radę Ministrów w dniu 31 grudnia 1955 r. 11 lutego 1956 r. odbyła się z tej okazji uroczysta akademia. Uzyskanie takiego patrona było w owych czasach wyjściem, które uznać należy za najszczęśliwsze z możliwych. Oddawały to słowa prof. Błachowskiego, który w rozmowie z obecną na uroczystościach wszechwładną wtedy panią wiceminister Eugenią Krassowską, na jej pytanie jak odpowiada mu nowy patron odpowiedział ponoć krótko: Aktualny w każdym reżimie 13 . Okazało się jednak, że sprawa patrona ciągle drąży środowisko uniwersyteckie. W 1979 r. podczas uroczystości 60-lecia uczelni pojawiła się propozycja zmiany nazwy na Uniwersytet Piastowski im. Adama Mickiewicza. Przysłowiowe dwa grzyby w barszczu. Na szczęście porzucono ten niefortunny pomysł. Współcześnie jawią się głosy sugerujące powrót do poprzedniej nazwy Uniwersytet Poznański. Wiąże się to z zamysłem restauracji dawnego wielkie Lech Trzeciakowski go Uniwersytetu sprzed reformy z 1951 r. Podczas inauguracji roku akademickiego 1993/94 rektor Uniwersytetu prof. Jerzy Fedorowski powiedział: Nigdy nie kryłem, iż jestem gorącym zwolennikiem powstania wielkiego Uniwersytetu Po, k . 14 znans lego . Wróćmy jednak do czasów odleglejszych, kiedy to obowiązywała nazwa Wszechnica Piastowska. 7 maja 1919 r. odbyła się uroczystość jej otwarcia. Zgodnie z programem zainaugurowała ją Msza Św. w Katedrze celebrowana przez prymasa Polski arcybiskupa gnieźnieńskiego i poznańskiego Edmunda Dalbora. Wzięli w niej udział członkowie Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej, gen. Dowbór-Muśnicki, min. oświaty Jan Łukaszewicz, rektor Uniwersytetu Warszawskiego prof. Antoni Kostanecki, prezes Akademii Umiejętności Kazimierz Morawski, władze miasta z prezydentem Jarogniewem Drwęskim, profesura, studenci, przedstawiciele przeróżnych organizacji. Po Mszy św. pochód wśród gęstych szpalerów mieszkańców Poznania i Wielkopolski przeszedł do Collegium Maius, gdzie w dawnej sali tronowej odbyła się podniosła uroczystość. Ponad tysiąc osób wzięło w niej udział. Zainaugurowała ją kantata w wykonaniu chóru katedralnego pod batutą ks. Wacława Gieborowskiego. Przemówienie wygłosił komisarz Rady Ludowej Adam Poszwiński. Następnie na mównicę wstąpił rektor Heliodor Święcicki. Nakreślił tradycje akademickie Poznania. Gorące słowa skierował do młodzieży studenckiej mówiąc: (00.) Za hasło iycia weźcie sobie te wielkie i proste cztery słowa, które otwierały patriotom dostęp na tajemne obrady: "By dobrze było OjczYźnie". Po południu bankietowano w sali białej Bazaru, a wieczorem odbyła się końcowa uroczystość w Teatrze Polskim. Podczas tego co dziś nazywamy akademią prof. Tymieniecki wygłosił wykład "Z dziejów uniwersytetów w Polsce". Potem wystawiono "Warszawiankę" Stanisława Wyspiańskiego, która zamykała uroczystości pamiętnego dnia 7 maja 1919 r. 15 Otwarcie Uniwersytetu było jednym z najważniejszych wydarzeń w dziejach naszego miasta, które moim zdaniem równać się może z utworzeniem biskupstwa w Poznaniu w 968 f., lokacją miasta w 1253 f., wybuchem powstania wielkopolskiego w grudniu 1918 r. i powstaniem robotników 28 czerwca 1956 f. Jak przewidywali twórcy uniwersytetu Wydział Filozoficzny był tworem zbyt wielkim. Reprezentowane w nim były przeróżne nauki od archeologii po matematykę. Coraz pilniejszą rysowała się konieczność podziału. Nastąpił on jednak nierychło, bo dopiero po sześciu latach. 16 września 1925 r. odbyło się ostatnie posiedzenie Rady Wydziału Filozoficznego, który został podzielony na dwa wydziały Humanistyczny i Matematyczno-Przyrodniczy. Dziekanem pierwszego z nich został prof. Józef Kostrzewski. Ta struktura organizacyjna przetrwała do początku lat pięćdziesiątych, kiedy to w 1951 r. ukazały się dwie ustawy. Pierwsza z 30 października o Polskiej Akademii N auk i druga z 15 grudnia o wyższych uczelniach. Znaczenie tych dwóch aktów prawnych podsumowano enigmatycznie: Po dwuletniej dyskusji, której ukoronowaniem był Kongres Nauki Polskiej, zdecydowano się utworzYć Ministerstwo Szkolnictwa WYŻszego, któremu powierzono przede wszystkim zadanie kształcenia kadr dla potrzebgospodarki i kultury narodowej oraz Polskiej Akademii Nauk, która stała się naczelną w skali ogólnokrajowej instytucją organizującą i koordynującą badania naukowe l6 . Za tymi ustawami kryło się niebezpieczeństwo zepchnięcia uczelni akademickich do roli wyższych szkół zawodowych, a uprawiania nauki przede wszystkim w instytutach akademii nauk. Wiadomo, że ten model w ogromnym stopniu urzeczywistniony został w dawnym Związku Radzieckim. U stawa z 1951 r. wydała gorzkie owoce. Pierwszy, to rozbicie środowiska uniwersyteckiego poprzez powołanie odrębnych szkół akademickich, jak Akademii Medycznej, Wyższej Szkoły Rolniczej, Wyższej Szkoły Wychowania Fizycznego. Likwidacji uległa mająca wielowiekową tradycję autonomia uczelni. Od tej pory o obsadzie godności uniwersyteckich decydował Minister Szkolnictwa Wyższego. Na postanowienia w tej sprawie wpływ miały komitety partyjne od uczelnianego, przez wojewódzki, aż po Komitet Centralny PZPR. Nastąpiła totalna centralizacja. Najbardziej nawet błahe sprawy musiały uzyskać akceptację Warszawy. Szarogęsili się nie tylko kierownicy stosownych wydziałów PZPR i ministrowie, ale i dyrektorzy departamentów. W owym czasie jeden z nich, ku mojemu najgłębszemu ubolewaniu, nazywał się Lech. Jego posunięcia budziły poważne zaniepokojenie profesury. Wtedy to wybitny etnograf, barwna postać naszego wydziału prof. Eugeniusz Frankowski ukuł takie powiedzenie: Co za pech, że nas nie lubi Lech. Mimo restrykcyjnej ustawy, co chwila ukazujących się nowych zarządzeń i nieznośnej praktyki mieliśmy to szczęście, że na czele naszej uczelni i wydziału stali ludzie mający na uwadze dobro uniwersytetu. A czasy były niełatwe. W ramach reorganizacji z początków lat pięćdziesiątych pierwotnie w 1951 f. z Wydziału Humanistycznego wyłoniły się trzy wydziały: Filologiczny, Filozoficzno-Społeczny i Historyczny. Wkrótce jednak, bo 2 kwietnia 1952 r. dokonano kolejnej reorganizacji wprowadzając dwa wydziały: Filologiczny i FilozoficznoHistoryczny. Ta struktura przetrwała przez wiele lat. Z biegiem czasu następowały kolejne zmiany. Z Wydziału Filozoficzno-Historycznego 1 sierpnia 1975 r. wyłoniły się Wydział N auk Społecznych i Wydział Historyczny. Rok 1988 to kolejna reorganizacja. Z łona Wydziału Filologicznego utworzono Wydział Filologii Polskiej i Klasycznej oraz Wydział Neofilologii. Ostatnia reorganizacja nastąpiła w 1993 f., kiedy to dawny Wydział N auk Społecznych podzielony został na dwa fakultety: Wydział N auk Społecznych i Studiów Edukacyjnych. Zmiany te powodowane były rozwojem kadry naukowej, pojawianiem się nowych kierunków badawczych, rosnącą liczbą studentów. Różne były losy poszczególnych katedr i instytutów. W łonie poszczególnych kierunków jawiły się tendencje centralizacyjne, i tak tradycyjna jednostka organizacyjna - katedra, nie przetrwała burzliwych przemian, powstawały zespoły katedr, a następnie instytuty, w ramach których działają zakłady, będące de facto katedrami mającymi jednak inne niż bywało to drzewiej uprawnienia. Dramatyczne wydarzenia polityczne nie pozostawały bez wpływu na losy poszczególnych katedr, a nawet kierunków studiów. Nie sposób oczywiście ich wszystkich wymienić. Wpływ miały na to zarówno ogólne tendencje polityczne, jak i opcje polityczne profesury. Lech Trzeciakowski Po raz pierwszy te niekorzystne tendencje dały o sobie znać w okresie II Rzeczypospolitej, kiedy to w 1933 r. zlikwidowano cztery Katedry Wydziału Humanistycznego. Filologii Klasycznej kierowanej przez Jana Sajdaka, Pedagogiki, której przewodził Ludwik Jaxa-Bykowski, Orientalistyki Antoniego Śmieszka i Historii Filozofii Adama Żółtowskiego. Profesorowie pozbawieni Katedr pozostali na uniwersytecie. Władze, którym nie obce były tendencje centralistyczne argumentowały niekorzystne dla naszego Wydziału posunięcia względami oszczędnościowymi. Nie ulega jednak wątpliwości, że nie bez wpływu były tu i względy polityczne. Profesorowie Sajdak i Jaxa-Bykowski w sposób bezkompromisowy występowali w obronie autonomii uniwersytetów l7 . Odrębym okresem były czasy II wojny, kiedy w niezwykle trudnych warunkach konspiracyjnych kontynuowano badania i dydaktykę akademicką. Nie było możliwości prowadzenia ich w oparciu o system organizacyjny wytworzony w czasach niepodległości. Niestety bez niekorzystnych zmian nie minął okres 1945-1989 r. Zapoczątkowane one zostały u progu lat pięćdziesiątych. Osławiona ofensywa ideologiczna doprowadziła do faktycznej lub praktycznej likwidacji Katedr Filozofii i Socjologii. Zamknięto tak ważne kierunki studiów, jak anglistykę i romani - stykę. Smutne były tego efekty. W ocenie działalności Wydziału Humanistycznego z tamtych lat czytamy o Katerze Anglistyki: W żYciu naukowym uniwersytetu nie odegrała ta Katedra żadnej roif. Minęło wiele lat, a odrodzony Instytut Anglistyki jest tym kierunkiem, którym chlubi się nasz Uniwersytet. O właściwy poziom ideologiczny studentów dbać miała Katedra Podstaw Marksizmu-Leninizmu. W końcu 1956 r. podjęto decyzję o likwidacji tej placówki. Próbą jej reaktywowania było utworzenie w 1968 r. Instytutu Nauk Politycznych. Na szczęście placówka ta uwolniła się z ideologicznych okowów przekształcając się nie tylko w instytut badawczy, ale i kierunek studiów. N a fali odwilży popaździernikowej wznowiona została działalność Katedr Filozofii, Socjologii, Anglistyki i Romanistyki. Nie oznaczało to jednak, że walka z niebezpiecznymi dla państwa odchyleniami minęła bezpowrotnie. W czasie stanu wojennego poważne restrykcje sięgnęły Instytut Historii Sztuki, ze względu na aktywny udział jego pracowników w "Solidarności". N a rok zawieszono rekrutację na ten kierunek. O randze uniwersytetu decyduje nie tylko jego lepsza bądź gorsza struktura organizacyjna, ale przede wszystkim wybitni uczeni. Mówiąc o profesorach, którzy pracowali na chwałę naszego Uniwersytetu i poszczególnych Wydziałów, a których nie ma już wśród nas, bądź którzy będąc nadal aktywni naukowo, wciąż są związani z naszą uczelnią nie tyle formalnie, co uczuciowo, nie mogę oprzeć się wspomnieniom z czasów bardzo odległych. Był rok 1951, kiedy to jako student I roku historii przekraczałem progi ówczesnego Coli. Philozoficum przy ul. Matejki. W jego murach mieściły się katedry historyczne, polonistyczne i prawno-ekonomiczne. Było to niezwykłe przeżycie, gdy mogłem podziwiać wybitnych uczonych, a także uczęszczać na wykłady naukowców, którzy przeszli do legendy naszego Uniwersytetu, profesorów Kazimierza Tymienieckiego, Henryka Łowmiańskiego, Zygmunta Wojciechowskiego, Romana Pollaka czy Zygmunta Szweykowskiego. Dzięki wybitnym uczonym Uniwersytet nasz, w tym i Wydział, wtedy jeszcze Filozoficzny, zyskał sobie autorytet w kraju i za granicą. Grono profesorskie wyłoniło się z trzech źródeł. Pierwszym byli uczeni wywodzący się z Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, tacy jak np. profesorowie Józef Kostrzewski czy ks. Szczęsny Dettloff. Druga grupa to naukowcy przybyli do Poznania z innych ośrodków uniwersyteckich. Historycy: Jan Rutkowski - profesor Wydziału Prawno-Ekonomicznego, najwybitniejszy badacz dziejów gospodarczych, okresowo był formalnie związany z naszym wydziałem, będąc w latach 1948-1950 dyrektorem Międzynarodowego Instytutu Historycznego. Do tego grona należeli także profesorowie Kazimierz Tymieniecki, Adam Skałkowski, filolog Mikołaj Rudnicki czy psycholog Stefan Błachowski. Trzecia część to katedra przybyła z zagranicy, tak jak socjolog Florian Znaniecki, który był twórcą pierwszej w Polsce Katedry Socjologii i Filozofii Kultury. Początkowo z Wydziałem Filozoficznym związana była pierwsza w Polsce, a trzecia w Europie Katedra Higieny Szkolnej i Wychowania Fizycznego, kierowana przez Eugeniusza Piaseckiego, która włączona została do tworzącego się Wydziału Lekarskiego. Cechą charakterystyczną ówczesnej profesury był jej stosunkowo młody wiek. Profesor Tymieniecki liczył sobie np. 32 lata, Skałkowski 42, Rutkowski 33, Rudnicki 38, Znaniecki 37, Kostrzewski 34, Dettloff 41. Prawie za nestora Wydziału mógł się uważać 46-letni Eugeniusz Piasecki. Ze względu na młody wiek profesury - jak pisze Józef Kostrzewski - Początkowo profesorowie starych uczelni nazywali poznańską wszechnicę Z przekąsem "smarkatym uniwersyt t ,,19 e em . W krótkim czasie profesura Wydziału Filozoficznego, a następnie Humanistycznego zdobyła sobie powszechny rozgłos nie tylko w kraju, ale i poza granicami Polski. Trudno tu wymienić wszystkie osiągnięcia. Wymienić jednak należy sukcesy archeologów, historyków, filologów, socjologów i psychologów. Świadectwem rangi naszych uczonych było powierzenie im organizowania ogólnokrajowych kongresów. Wymienić tu choćby należy I Zjazd Prehistoryczny w Polsce w 1927 f., IV Powszechny Zjazd Historyków Polskich w 1925 r., Zjazd Socjologów Polskich w 1931 r. Profesor Bolesław Dembiński, wybitny historyk dziejów nowożytnych, został przewodniczącym Komitetu Organizacyjnego VII Międzynarodowego Kongresu Historyków, który odbył się w 1933 r. w Warszawie i przewodniczył jego obradom. Z biegiem lat naukowe ostrogi zdobywać zaczęli młodzi uczeni wykształceni już na naszej uczelni. Myśl moja biegnie ku memu mistrzowi, piewcy pracy organicznej, Witoldowi Jakóbczykowi, ku historykowi dziejów gospodarczych Władysławowi Rusińskiemu, językoznawcy Ludwikowi Zabrockiemu, historykom sztuki Guido Chmarzyńskiemu i Zdzisławowi Kępińskiemu, ku przybyłemu z Warszawy znawcy pozytywizmu Zygmuntowi Szweykowskiemu. Okres II wojny to lata prześladowań, tragicznych śmierci. Wielu profesorów zostało wysiedlonych, znalazło się w obozach jenieckich. Inni, zagrożeni are Lech Trzeciakowskisztowaniem, ukrywali się jak Józef Kostrzewski. Tragiczne przeżycia, nędzne warunki egzystencji, były przyczyną śmierci uczonych. Prof. Dembiński w pierwszych dniach okupacji niemieckiej złożył wielką ofiarę pragnąć zastąpić jako zakładnik jednego z młodszych kolegów. Propozycja ta nie została przyjęta przez rodzinę młodego uczonego. W oczekiwaniu na zsyłkę do Generalnej Guberni, umarł tknięty paraliżem. Michał Sobeski, jeden z twórców uniwersytetu, nabawił się w obozie przejściowym zapalenia płuc, co spowodowało jego śmierć. Podczas nalotu na Warszawę zginął pod gruzami romanista - prof. Józef Morawski. W czasie wojny obronnej Polski w 1939 r. żołnierską śmierć poniósł socjolog Feliks Krawiec. Podczas powstania warszawskiego rozstrzelany został lektor języka angielskiego Marian Zygfryd 20 . Mimo skrajnie trudnych warunków nie zaprzestano pracy naukowej. Na Uniwersytecie Ziem Zachodnich karierę naukową rozpoczynał historyk średniowiecza Gerard Labuda, w przyszłości rektor naszej uczelni, obecnie prezes Polskiej Akademii Umiejętności. Minęła wojenna zawierucha. W mury uczelni powracali ci, którzy przeżyli okupację w Poznaniu, ci, którym przyszło żyć na wygnaniu, w obozach jenieckich, koncentracyjnych, na emigracji. Obok profesorów, którzy działali w okresie II Rzeczypospolitej bądź związani byli z naszą uczelnią w dobie okupacji, Wydział nasz zasilili uczeni z innych ośrodków. Z Wilna przybył prof. Henryk Łowmiański. Gdy w 1984 r. tragicznie zginął, przemawiający nad jego trumną w westibulu naszego Uniwersytetu prof. Henryk Samsonowicz podniósł, że było trzech najwybitniejszych dziejopisów w dziejach naszego narodu, a byli nimi Jan Długosz, Joachim Lelewel i Henryk Łowmiański. Ze Lwowa przybył wybitny muzykolog prof. Adolf Chybiński, którego przedwczesna śmierć była ciosem dla środowiska. Z Krakowa przyjechał badacz starożytności Tadeusz Zawadzki, z Wrocławia Stefan Pudełko- Parnicki, jeden z najwybitniejszych archeologów klasycznych; okresowo wykładał prof. Kazimierz Piwarski, wybitny znawca dziejów nowożytnych. Z Warszawy do Poznania przeniósł się prof. Janusz Pajewski, jeden z najwybitniejszych znawców dziejów powszechnych. Wtedy swe kariery rozpoczynali: znawca literatury niemieckiej Jan Chodera; badacz genealogii Władysław Dworzaczek; logik Jerzy Gedymin; znawca dziejów Wielkopolski i Niemiec Zdzisław Grot, który już podczas okupacji działał w Uniwersytecie Ziem Zachodnich; piewca romantyzmu polskiego Jarosław Maciejewski; filolog klasyczny Jan Wikariak; badająca Wschód Starożytny Julia Zabłocka; teoretyk literatury i badacz literatury staropolskiej Jerzy Ziomek; archeolodzy: Wojciech Kocka, Jan Żak oraz Witold Hensel; socjologowie Zygmunt Dulczewski i Janusz Ziółkowski; zajmująca się miediewistyką Brygida Kiirbis; historyk reformacji Jolanta Dworzaczkowa; historyk dziejów gospodarczych i dziejów Niemiec Czesław Łuczak; badacz staropolszczyzny i stosunków kulturalnych polsko-włoskich Alojzy Sajkowski; oraz Lech Słowiński zasłużony w studiach nad dziejami nauczania języka polskiego. Na możliwości badawcze w dobie powojennej duży wpływ miały wydarzenia polityczne. Obok okresów, w których istniał większy bądź mniejszyzakres wolności, były i lata wyjątkowo smutne. Myślę tu przede wszystkim o przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych, kiedy pogłębiała się izolacja od nauki światowej, a wspomniana wyżej ofensywa ideologiczna przyniosła zatrute owoce. Odnoszono się Z nadmierną nieufnością do wSzYstkich naukowców, którzY kiedykolwiek wyznawali teorie niemarksistowskie lub zajmowali sprzeczne Z ideą ludowładztwa pozycje polityczne. 21 Pociągało to za sobą tragiczne konsekwencje. Likwidowano kierunki studiów. Pod najbłahszym powodem pozbawiano profesorów pracy na uniwersytecie przenosząc ich na wcześniejsze emerytury. Szykany te dotykały często najwybitniejszych przedstawicieli naszego Wydziału. Prześladowano prof. Adama Skałkowskiego, któremu zarzucano, że w okresie II RP sympatyzował z obozem prorządowym. Profesorowie Józef Kostrzewski i ks. Szczęsny Dettloff usunięci zostali z uniwersytetu i to - jak domniemywał pierwszy z nich - za dowcip polityczny. Lata po październikowej odwilży także niosły prześladowania niepokornych. Początki opozycji były nieśmiałe. W atmosferze odwilży październikowej wydawano tygodnik "Wyboje", na którego łamach ukazywały się artykuły krytycznie oceniające ówczesną rzeczywistość. Swymi tekstami zasilali jego strony studenci lub młodzi pracownicy naukowi naszych wydziałów. N astępne lata to obrona studentów w marcu 1968 f., później KOR i bohaterski okres "Solidarności". W czasie stanu wojennego część kadry dosięgnęły internowania, więzienia, wymuszona emigracja, a także usuwanie z piastowanych w uczelni godności. Liczny był udział profesury w niezależnych wykładach i sympozjach organizowanych w kościołach. Swymi piórami zasilali oni podziemną prasę22. Z drugiej strony lata powojenne to okres znacznych sukcesów pracowników naukowych działających w ramach dawnego Wydziału Humanistycznego. Poznań stał się silnym ośrodkiem metodologii nauk społecznych. Wielkie tu są zasługi nie związanego formalnie z naszym wydziałem Kazimierza Ajdukiewicza, rektora naszej uczelni. W tutejszym środowisku powstały wspaniałe słowniki, w czym wyróżnia się Instytut Anglistyki, wiele syntez. Do najwybitniejszych dzieł zaliczyć należy pomnikowe "Początki Polski" Henryka Łowmiańskiego. Wiele miejsca w badaniach to służba regionowi owocująca publikacjami dotyczącymi dziejów Wielkopolski. Dużym zainteresowaniem czytelników cieszą się kolejne tomy "Dziejów Poznania". Grono etnografów, historyków i socjologów podjęło prace nad ratowaniem od zapomnienia kultury ludowej naszej dzielnicy. Pod przewodem prof. Józefa Burszty przemierzono nieledwie dyszlem rzemiennym sioła i wioski, by opublikować kilkutomowe dzieło "Kultura ludowa Wielkopolski". W środowisku filologów z prof. Jarosławem Maciejewskim na czele podjęto badania nad jednym z najważniejszych wydarzeń w naj nowszych dziejach Polski, a mianowicie powstaniem robotników poznańskich w 1956 r. Rezultatem było pierwsze w polskim piśmiennictwie dzieło zbiorowe pL "Poznański czerwiec 1956". Profesura naszego Wydziału położyła wielkie zasługi dla powstania Instytutu Zachodniego. Kilku profesorów z naszego grona pełniło godność dyrektora Instytutu. Po jego założycielu profesorze Zygmuncie Wojciechowskim, Lech Trzeciakowskina jego czele stali między innymi profesorowie: Kazimierz Piwarski, Gerard Labuda, Władysław Markiewicz. Prezesowali także Poznańskiemu Towarzystwu Przyjaciół N auk: Kazimierz Tymieniecki, Gerard Labuda. Mówiąc o naszej profesurze trudno się oprzeć wrażeniu, że dawnych barwnych postaci już nie ma. Drzewiej na naszym Wydziale ich nie brakowało. Krążą o nich liczne anegdoty. W okresie międzywojennym prym wiódł ceniony slawista prof. Henryk Ułaszyn. Tak wspomina go ówczesny dziekan Wydziału Humanistyki prof. Józef Kostrzewski: W Wydziale najwięcej kłopotu sprawiał nam przedstawiciel slawistyki, pro! Marek UłaszYn. Był to wielki oryginał, bardzo wysoki i szczupły, Z miną jak gdyby wiecznie skwaszoną, którego pro! Kazimierz Nitsch trafnie określił jako mieszaninę polskiego warchoła, niemieckiego pedanta i rosyjskiego pryncypialisty23. Jemu przypisuje się rzekome dzieło Józefa Piłsudskiego "Jak uniknąłem błędów Napoleona" . Oryginałów nie brak było i potem. Nie mogę oprzeć się wspomnieniom o wydarzeniu, którego byłem świadkiem. Były to lata pięćdziesiąte. Wtedy to w środowisku historyków, jak Polska długa i szeroka, toczyły się dyskusje wokół folwarku szlacheckiego. Różne były jego oceny. Pewnego dnia do Poznania zjechał z Wrocławia prof. Stefan Inglot z odczytem na ten temat. Ówczesny dziekan naszego Wydziału prof. Stanisław Szczotka, znawca XVI i XVII wieku, reprezentował stanowisko wielce krytyczne wobec folwarku. Po wykładzie prof. Inglota rozpoczęła się dyskusja. Wziął w niej udział historyk prawa prof. Józef Matuszewski, znany z bardziej umiarkowanej opinii o folwarku, który - co dość istotne - miał wspaniałą patriarchalną brodę. Swą wypowiedź rozpoczął on słowami: Chłopi mogli sobie... i w tym momencie rozległ się "Zwischenruf' prof. Szczotki ...długie brody zapuszczać. Ale profesura tamtych lat to także stosunek do studentów, miłe spotkania w gronie przyjaciół i kolegów. Pomnę jak 4 marca w dniu imienin Kazimierza, jako starosta roku wraz z dwoma nadobnymi koleżankami udałem się złożyć życzenia profesorowi Tymienieckiemu. Przyjmował nas w domu. Szliśmy z duszą na ramieniu, gdyż szacowny solenizant reprezentował typ profesora zwany grand seigneur. Ku naszemu zaskoczeniu stworzył jednak miłą i nieskrępowaną atmosferę, kierując rozmowę na życie studenckie. W mojej najserdeczniejszej pamięci pozostaje jednak dzień 12 listopada - imieniny mojego mistrza Witolda Jakóbczyka. Wtedy to dom przy ul. Słowackiego stał otworem dla licznych gości. N a usta cisną się nieśmiertelne strofy: Brama wciąż otwarta przechodniom ogłasza, że gościnna i wSzYstkich w gościnę zaprasza. Spotykała się wtedy profesura Wydziałów Filozoficzno- Historycznego i Prawa. Nie brak było też reprezentantów świata muzycznego. Przy wspaniałej herbacie i świetnych wypiekach profesorowej Pani Zofii, płynęły chwile na niczym nieskrępowanej rozmowie, dyskusjach. Niedawne, ale minione już niestety czasy. Do legendy Uniwersytetu przeszły też spotkania naukowe organizowane przez prof. Janusza Ziółkowskiego w domu rodzinnym przy ul. Skarbka. Mówiąc o Uniwersytecie myślimy o profesurze i młodzieży studiującej. Dwie te grupy stanowią społeczność uniwersytecką. W ciągu minionych latnastąpił poważny wzrost liczby pobierających nauki. Zdaję sobie sprawę, że tego typu porównania są bardzo demagogiczne. Inne bowiem były czasy i inne wymagania, gdy nasz Wydział rozpoczynał swą działalność, inną jest epoka współczesna. Wydaje się jednak, że mimo tych zastrzeżeń nie można pominąć pewnych danych liczbowych. W roku akademickim 1919-1920 na Wydziale Filozoficznym pobierało nauki 481 studentów, na wyłonionym z niego Wydziale Humanistycznym w roku 1931/31, kiedy to naj liczniej młodzież zasiadła w ławach, było natomiast 998 żaków. Dziś na 5 Wydziałach studiuje 9104 osób, w tym 8057 na studiach dziennych i 1047 na zaocznych 24 . Ale codzienność studencka to nie tylko nauka. Obok życia towarzyskiego ważnym elementem była aktywność polityczna. W okresie międzywojennym większość zaangażowanych studentów sympatyzowała, jak to w Poznaniu było, z obozem Narodowej Demokracji, dając temu niejednokrotnie wyraz w wiecach, protestach przeciwko obozowi sanacyjnemu. Gdy wybuchła wojna, wielu znalazło się w szeregach obrońców Ojczyzny. W dobie hitlerowskiej okupacji licznie brali udział w ruchu oporu. Po drugiej wojnie światowej u jednych nastąpiło, w większości chwilowe, zauroczenie kłamliwymi hasłami, z drugiej zaś strony, rosnący opór przeciwko komunistycznemu systemowi. Manifestacje 1956 r., 1968 f., walka o legalizację Niezależnego Zrzeszenia Studentów, podziemie, lata stanu wojennego, prześladowania, internowania. W tych trudnych latach niejednokrotnie jawiła się wewnętrzna solidarność środowiska akademickiego, gdyby tu wspomnieć liczny udział profesury w procesach politycznych naszych studentów, gdy swoją obecnością wspierali duchowo młodzież siedzącą na ławie oskarżonych. Dziś czasy są inne, normalniejsze. Z zadowoleniem obserwuję u studentów chęć osiągania jak najlepszych wyników w nauce. Skończył się na szczęście okres, gdy liczył się tylko dyplom, a tak zwany stopień państwowy satysfakcjonował delikwenta. Dziś, w dobie normalnej rynkowej konkurencji, coraz bardziej liczy się ogólny wynik studiów. O sprawnym funkcjonowaniu naszego Wydziału decydują również pracownicy pionu administracyjnego, bibliotekarze naszych instytutowych zbiorów. W mojej pamięci pozostaje pani Stanisława Łuczkiewiczówna, kierownik dziekanatu humanistycznego, a następnie filozoficzno-historycznego, niepodzielnie panująca na drugim piętrze Coli. Minus, gdzie w owych latach mieścił się dziekanat. Spoglądając wstecz na dzieje naszego Wydziału na pamięć przychodzą jakże dziś aktualne słowa wygłoszone podczas I Inauguracji roku Akademickiego, wygłoszone przez komisarza Naczelnej Rady Ludowej Adama Poszwińskiego: ...pozwólcie, że publicznie złożę dzięki mężom tym o sercu wielkim, a pracy bez rozgłosu i to Komisji Uniwersyteckiej Z ks. kanonikiem Łukomskim, rektorem Święcickim, dziekanem Sobeskim i profesorem Kostrzewskim na czele. Nie daje im naród zewnętrznych oznak swego uznania, ale wdzięczność będzie utrwalał on po wieki, gdyż nie wygaśnie pamięć o Waszej pracy. 25 Lech Trzeciakowski PRZYPISY 1 Cyt. za Zdzisław Grot, Czterysta lat walki o uniwersytet w Poznaniu, W: Dzieje Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza 1919-1969, Poznań 1972, s. 25. 2 Ibidem, s. 52. 3 Kurier Poznański, 1918 nr 174. 4 Józef Kostrzewski, Z mego życia. Pamiętnik, Wrocław - Warszawa - Kraków 1970, s. 106. 5 Protokół z V posiedzenia Komisji Uniwersyteckiej, W: Maria Banasiewicz, Antoni Czubiriski, Źródła do dziejów Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (dalej: Źródła do dziejów Uniwersytetu...J Tom I: Organizacja uczelni od listopada 1918 roku do inauguracji w maju 1919 roku, Poznań 1960, s. 30. 6 Józef Kostrzewski, Jak nasz Uniwersytet "ząbkował' W: Poznańskie wspominki. Starzy Poznaniacyopowiadają, Poznań 1960, s. 253. 7 Odpowiedź Heliodora Święcickiego na list wiceministra B. Dembińskiego z 19 marca 1919 r., W: Źródła do dziejów Uniwersytetu..., s. 173. 8 Sprawozdanie Komisji Organizacyjnej Uniwersytetu z czynności do 11 marca 1919 r. W: Źródła do dziejów Uniwersytetu..., s. 159. 9 Źródła do dziejów Uniwersytetu..., s. 8, 228. 10 Cyt. za Antoni Czubiński, Dzieje Uniwersytetu Poznańskiego w latach 1918-1919. W: Dzieje Uniwersytetu..., s. 86. 11 Józef Kostrzewski, Jak nasz Uniwersytet "ząbkował' s. 258; Józef Kostrzewski, Z mego życia, s. 111. 12 Czesław Łuczak, Uniwersytet Poznański w latach hitlerowskiej okupacji, W: Dzieje Uniwersytetu..., s. 317-323. 13 Archiwum Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, protokoły z posiedzeń senatu 1953-1956 i Rady Wydziału Filozoficzno-Historycznego z lat 1954-1956; Janusz Pajewski, Przeszłość Z bliska. Wspomnienia, Warszawa 1983, s. 245. 14 UAM Informator z l X 1993, s. 4. 15 Sprawozdanie prasowe z uroczystości otwarcia Wszechnicy Piastowskiej w Poznaniu, W: Źródła do dziejów Uniwersytetu..., s. 249-253. 16 Władysław Markiewicz, Dzieje Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w latach 1945-1958, W: Dzieje Uniwersytetu..., s. 364. 17 Antoni Czubiński, Dzieje Uniwersytetu Poznańskiego..., W: Dzieje Uniwersytetu..., s. 203204. 18 Władysław Markiewicz, Dzieje Uniwersytetu..., W: Dzieje Uniwersytetu..., s. 395. 19 Józef Kostrzewski, Jak nasz Uniwersytet "ząbkował' s. 258. 20 Czesław Łuczak, op. cit., s. 335-338. 21 Władysław Markiewicz, op. cit., s. 373. 22 Przemysław Zwiernik, Obserwator Wielkopolski - osiem lat w podziemiu, Kronika Miasta Poznania 1994 nr 1/2, s. 345-373. 23 Józef Kostrzewski, Z mego życia, s. 137. 24 Dane z roku akademickiego 1993/1994, sporządzone przez dziekanaty Wydziałów wchodzących w skład dawnego Wydziału Filozoficznego. Z tego miejsca za ich przygotowanie autor składa serdeczne podziękowanie. 25 Sprawozdanie prasowe z uroczystości..., s. 251-252.