Z RODZINNYCH TRADYCJI KUPIECKICH A. GOSIENIECKI. HURT - DETAL. WYROBY TYTONIOWE. WIELKA 9 S klep tytoniowy Antoniego Gosienieckiego na narożniku Wielkiej i Szewskiej, w domu należącym do pani Waligórskiej, powstał na ówczesnej Breitestrasse w 1905 r. Antoni Gosieniecki (ur. 5 I 1878, zm. 1947 w Poznaniu) był synem krawca, również Antoniego Gosienieckiego, mającego swą pracownię na ulicy Za Bramką. Ukończył szkołę kupiecką i przed otwarciem sklepu praktykował w firmie "Ganowicz- Wlekliriski" . Wyposażenie sklepu, utrzymane w brązowo-oliwkowym tonie, zostało sporządzone na indywidualne zamówienie, częściowo ze względu na nieregularną, półkolistą powierzchnię sklepową, przetrwało aż do likwidacji sklepu. Głównym meblem była lada sklepowa z blatem z białego marmuru. Stał na niej, palący się stale w godzinach pracy sklepu, palnik gazowy dla potrzeb klientów, popielniczka i duży obcinacz do cygar. W firmowych pudełkach leżały różne gatunki cygar i cygaretek. Papierosy, bloczki bibułek, gilzy, tytonie do papierosów, tytonie fajkowe i tytonie do żucia, fajki i cały drobny niezbędny dla palaczy sprzęt umieszczone były na półkach i w szafkach przy ścianie. W 1910 r. 26 stycznia, Antoni Gosieniecki poślubił Zofię z domu Dykiert (ur. w Poznaniu 1885, zm. w Puszczykówku 1968), córkę NN. Klimkowskiej i Teofila Dykierta zarządcy majątku Ławica, potem kamienicznika i restauratora z Głogowskiej. Według powtarzanej w rodzinie opowieści, musiał przed ślubem przedstawić teściowi 15 tys. marek w złocie jako dowód swej solidności kupieckiej. Gosienieccy mieszkali w pobliżu, na Szewskiej 21, na III piętrze, nim dorobili się domów na Mylnej, Mącznej i Bydgoskiej, a w 1934/35 willi w Puszczykówku, jak wypadało dobremu poznańskiemu kupcowi. Z rodzinnych tradycji kupieckich Antoni Gosieniecki w mundurze Bractwa Kurkowego Antoni Gosieniecki swe sukcesy handlowe zawdzięczał głównie zajmowaniu się hurtem. Co sobotę i w niedzielne przedpołudnie ściągali do firmy ze swymi zamówieniami kupcy i sklepikarze z różnych podpoznańskich miejscowości. Dostawcami Gosienieckiego były różne wytwórnie papierosów w kraju (m.in. "Fabryka Papierosów Dubec. M. Droste", "Morwiten" z Krakowa) jak z zagranicy (m.in. Orientalische Tabak und Zigarettenfabrik YENIDZE z Drezna z papierosami "Salam Alejkum"). Sklep prowadziła żona Zofia przy pomocy ekspedientki lub ekspedienta, syna Zygmunta i pomagającego przy cięższych robotach stróża kamienicy Knyszyńskiego. W czasie I wojny światowej Gosieniecki służył warmii niemieckiej, potem brał udział w powstaniu wielkopolskim. Był członkiem wielu organizacji społecznych, typowych dla swego środowiska. Poza Towarzystwem Powstańców i Wojaków, należał do Bractwa Kurkowego, Sodalicji Mariańskiej Kupców, Poznańskiego Towarzystwa Muzycznego, zresztą śpiewał w jednym z chórów poznańskich. Według tradycji rodzinnej corocznie 15 marca, wraz z przyjaciółmi Janem Życzyńskim z komisu na Szewskiej i Urbanowiczem Antoni Gosieniecki w mundurze niemieckim w czasie I wojny światowejz restauracji na Wielkiej, rozpoczynał rok kąpielą w tzw. ciepłym dołku na Warcie. Przyjaźnił się też z innymi sąsiadami z Wielkiej - wydawcą i drukarzem Arturem Gustowskim i Franciszkiem Chmielewskim z "Wielkopolskiej Hurtowni Skór i Przyborów Obuwniczych". Udzielał się w różnych akcjach i towarzystwach charytatywnych będąc radcą ubogich magistratu poznańskiego. W 1940 firmę przejęli Niemcy, a Gosieniecki pracował u Cegielskiego czyli w Deutsche Waffen und Munitions Werke. Schorowany (choroba Bergera) wycofał się w 1945 r. z działalności poznańskiej do Puszczykówka, gdzie wkrótce zmarł. Gosienieccy mieli 5 synów: Alfred, chemik (1910-1978) od 1937 był w Stanach Zjednoczonych, Witold (1912-1940) ukończył Szkołę Handlową, praktykował u Kałamajskiego, zmarł w Łodzi w wyniku ran odniesionych w kampanii wrześniowej, Artur (1914-1983), mgr prawa, prokurator Prokuratury Wojewódzkiej w Poznaniu, Zygmunt (1917-1972), ostatni właściciel firmy, Marian (1928), inż. elektryk, wieloletni pracownik Zakładów Energetycznych w Czerwonaku, żyjący w Puszczykówku. Po wycofaniu się ojca z interesów firmę prowadził syn Zygmunt, już przed wojną wraz z matką prowadzący sklep tytoniowy, w okresie okupacji pracujący w niemieckim sklepie tytoniowym na Wrocławskiej. Po wymuszonej likwidacji firmy, pracował w firmie jubilerskiej swego teścia Stanisława Hirscha z ul. Kościuszki. Z rodzinnych tradycji kupieckich Zofia Gosieniecka z synem Alfredem, ekspedientką i księgowym w sklepie w 1917 roku Firma "A. Gosieniecki. Hurt - Detal. Wyroby tytoniowe" przestała istnieć w 1952 roku. A. SZREJBROWSKI. REJONOWA HURTOWNIA WYROBÓW TYTONIOWYCH. FREDRY 1 A leksander Szrejbrowski (ur. 12 II 1898 wDonatowiekoło Czempinia, zm. w sanatorium w Bystrej 17 I 1932) wziął udział w I wojnie światowej jako żołnierz niemiecki. Za uratowanie niemieckiego generała von Oppeln - Bronikowskiego odznaczony Krzyżem Żelaznym II klasy. Po powrocie z frontu wziął udział w powstaniu wielkopolskim (27 XII 1918 - 17 II 1919). W pocz. 1920 r. poślubił Annę Gabriellę Smulkowską (ur. 12 II 1896 r. w Kórniku) i nabył sklep tytoniowy w kamienicy na rogu Fredry i Gwarnej od wyjeżdżającego z Poznania Niemca Georga Walleisera. Uczestniczył w kampanii 1920 roku. Po śmierci męża sklep prowadziła żona Anna (2 voto mecenasowa Maksymilianowa Stachowa), wysiedlona wraz z dziećmi przez Niemców w grudniu 1939 do obozu na Głównej a potem do Częstochowy. Po 1945 sklep nie wznowił działalności. [Z pamiętnika mecenasa Kazimierza Szrejbrowskiego (13 VI 1923 - 26 XI 1988) znajdującego się w posiadaniu jego żony Elżbiety ze Żnińskich Szrejbrowskiej] [s. 5J Nazwisko moje należało w Poznaniu do bardzo popularnych. Złożyła się na to popularność firmy, prowadzonej przez mojego ojca, a po jego śmierci w styczniu 1932 r. przez moją matkę. Była to tak vvana "trafika" - sklep urządzony i dostosowany wyłącznie do sprzedaży papierosów, cygar, tytoniu, gilz, fajek, zapalniczek, kart do gry itd. Urządzenie sklepu było eleganckie, by nie powiedzieć wytworne Z secesyjnym etalażem i kontuarami. Ten rodzaj urządzenia doskonale nadawał się do prowadzenia przedsprzedaży biletów do Opery i na wSzYstkie poważniejsze imprezy artystyczne w Poznaniu. Stąd też każdy afisz i każde ogłoszenie prasowe o przedstawieniu operowym czy też o występach artystycznych zaopatrzone było informacją, że przedsprzedaż biletów odbywa się w firmie A. Szrejbrowski, ul. Fredry 1. (W drugim wydaniu "Przechadzek po Poznaniu" - Wydawnictwo Poznańskie 1985 - Zbigniew Zakrzewski pisze, str. 384: W dużej kamienicy narożnej pod pierwszym Aleksander Szrejbrowski prowadził sklep tytoniowy, a w nim dodatkowo przedsprzedaż biletów do teatrów, na koncerty i inne imprezy artystyczne. Właśnie ze względu na te bilety nazwisko Szrejbrowski było dobrze znane nie tyłko palaczom tytoniu). Była to ogromna reklama, na którą nie mógłby sobie pozwolić nawet Kałamajski czY Czepczyński. [s. 14-20J Nagłe, w upalne lato 1914, ogłoszona została mobilizacja i po kilku dniach obiegła świat straszna wiadomość: wojna. Ojciec mój po odbyciu krótkiego przeszkolenia rekruckiego skierowany został na front. Zachowane zapiski i dokumenty pozwalają odtworzyć tragizm tych lat. IXl1914 Przydzielony zostałem do 222 pułku rezerwowego. Jedziemy na front. 1/1915 Już piąty miesiąc w polu, w okopach, w umęczeniu, chłodzie i mrozie. Kiedy to się skończY. III 11915 Zostałem wyróżniony. Skierowano mnie na kurs łączności i do obsługi aparatów Morse 'a. Darmstadt. Będę o nim pamiętał. Podobno zostanę awansowany. Kurs prowadzi porucznik Seegert. VIl1915 Leżymy w okopach. Od nieprzyjacieła dzieli nas odległość 50 metrów i zasieki. Weimer narysował moją podobiznę Z profilu i podpisał się i oznaczył datę. Pół godziny później już nie żył. Nie wiedział, że uwiecznił datę swojej śmierci. [Karta wklejona do pamiętnika - Red.J Wokół nas piekło. W czasie ataku Z mojej pierwszej kompanii liczącej 150 osób ubyła prawie połowa, zabicie, ranni i zaginieni. Zaginął Kurt, poczciwy chłopak. Nie znaleźliśmy jego zwłok, więc zalicza się do zaginionych. Napisałem o tym do jego rodziny. VII/1915 Nadszedł do mnie list. Ucieszyłem się, bo myślałem, że od panny An dziu tki. Niestety był to list od siostry Kurta: " Wielce Szanowny Panie Szrejbrowski. Wyrażam Panu w imieniu moich rodziców serdeczne podziękowanie za wiadomości o losie mego brata. Feldwebel Pfaffe napisał już wczoraj, że Kurt zaginął. Nie mieliśmy od niego żadnej wiadomości od 1 czerwca. Będziemy Panu bardzo wdzięczni, jeżeli Pan mógłby nam donieść, czY więcej kolegów zostało wziętych do niewoli i czy nie wie Pan coś więcej. Ta straszna wiadomość bardzo przYgnębia moją matkę i myślę, że gdyby wiedziała, iż nie był sam, byłaby spokojniejsza. CZy on miał coś wspólnego Z pojedynkiem artyleryjskim? Będziemy Panu wdzięczni za każdą najmniejszą wiadomość, tym więcej, że również od drugiego brata jesteśmy bez znaku życia. Z :tyczeniami, aby powodziło się Panu Z rodzinnych tradycji kupieckich dobrze, uprzejmie pozdrawiam, oddana Klarg. Jenke. Ad!. Schwollinen, Petershagen, Prusy Wschodnie ". Biedna rodzina Jenke. Kurt rzeczywiście nie był sam, zginęła prawie połowa kompanii. Słaba to pociecha. IXI1915 Zostałem awansowany do stopnia książeczki por. Wirth. Otrzymałem straszną mądrym i ukochanym bracie Wacku. Zginął Z Józefem i Stefanem? 1/1916 Stefan został raniony pociskiem w środek prawej dłoni. Boję się, aby nie został postawiony przed sąd wojenny pod zarzutem, że sam się okaleczył, aby dalej nie brać udziału w tej jatce. Od Józef a żadnej wiadomości. VIII1916 Pociski artyleryjskie zniszczYły nam sztab pułkowy. Z moich telefonów i aparatów nic nie zostało. Cudem wyszedłem cało. W czasie ostrzału był w sztabie generał Oppeln-Bronikowski. Został ciężko ranny. Wziąłem generała na plecy i pół kilometra czołgałem się Z nim w ogniu artyleryjskim na tyły. W końcu noszowi sanitariusze uwolnili mnie od tego ciężaru. VIIIJ1916 Wręczono mi żelazny Krzyż 2 klasy za uratowanie generała. Dyplom podpisał sam generał Bronikowski. Jest to pierwszy Żelazny Krzyż w naszej kompanii. Zostałem wezwany do szPitala dywizyjnego. Wszędzie krew, ropa, zaduch od środków dezynfekcyjnych, jęk i rOzPacz. W separatce leżał generał. Podziękował mi i powiedział, że cieszy się, iż uratował go ziomek. Ładny ziomek, który mówi tylko po niemiecku. Była jego siostra hrabina von Wippern z córką. Córka nawiązała ze mną rozmowę. Była bardzo miła, ale moje myśli są tylko przy mojej pannie Andziutce. IX j 1916 Śniła mi się moja matka. Widziałemjąjak najawie i Z wrażenia się przebudziłem. Głowę miałem oparta o pieniek, który zastępował poduszkę. Bardzo ścierpnąłem, więc ułoiyłem się obok pieńka. Już zasypiałem, gdy otrzeźwiła mnie straszliwa detonacja granatu tuż nad moim uchem. Ogłuszyło mnie zupełnie ale żadnej rany nie odniosłem, trzasnęło w środek pieńka. Gdyby się to stało kilka chwil prędzej, Z mojej głowy byłaby miazga. A więc opieka matki... Ij 1917 Dostałem list a w nim fotografię Z napisem "Na milą pamiątkę od Zofii von Wippern. Rok wojenny 1917". [wklejona w pamiętniku - Red.] Żałuję ale Z tej mąki chleba nie będzie. Przysłała mi skarpetki i rękawiczki własnej roboty. Taka wojenna opiekunka. IIj1917 Józef żyje, a Stefana uwolniono od winy i kary. Wróci do domu. Rozkazem Z 27 I 17 r. zostałem awansowany do rangi podoficera za dzielność w obliczu wroga. Rozkaz wpisał mi do książeczki por. Foehn. VIIIJ1917 Od trzech miesięcy leżę w szPitalu w Sztrasburgu. Zostałem ranny w płuca. Wciąż kaszlę i pluję krwią. Lekarze kiwają głowami. X/1917 Z powrotem na front. VIII1918 Kiedy to piekło się skończy. Chyba nigdy. X/1918 Zginął feldwebel Pfaffe. Por. Foehn ciężko ranny Z wnętrznościami na wierzchu odwieziony do szPitala. Nie ma żadnych szans. XII 1918 Zawieszenie broni. Nie umiemy się nawet radować. Otuchą napawają nas Polaków wieści, że "Polska wybuchnie ". XII/1918 Zostałem zwolniony. Wgrudniu 1918 r. w Poznaniu znalazłem siękaprala. Awans wpisał mi do wiadomość o moim dobrym, nad Marną. A co się dzieje 23 grudnia. Pierwsze kroki do państwa Sm u lkowskich, którry teraz mieszkajq na ul. Mostowej 24. 27grudnia rOzPoczęła się straszna strzelanina. Zaczęli Niemcy. Rozbrajamy ich i ładujemy do pociągów jadqcych do Vater landu. Dwa stare karabiny francuskie Z większq ilościq nabojów zachowałem sobie na pamiqtkę. Pozostaję nadał w wojsku, terazjuż połskim. "Będzie Połska". [obok zdjęcie w mundurze powstańczym - Red.J Tyle pozostawione zapiski z dokumentami [n iezachowan e w posiadaniu rodziny. Zaginione? - Red.J. Ojciec mój brał udział w walkach powstańcrych do 17 lutego 1919 r., to jest do chwili podpisania rozejmu w Trewirze. Traktował to jako patriotyczny obowiqzek, który spełnił Z entu azmem. Chociaż jako podoficer pruskiej armii Z czteroletniq służbq wojennq mógł żqdać należnych mu awansów, spełnił swojq powinnośćjako zwykły żołnierz i bez zaszczytów powróci szczęśliwie do domu. Nie myśli o powrocie na posadę. Dzięki pożyczce od [brataj Józefa, który robi już wówczas doskonale interesy, wykupi sklep tytoniowy od Niemca Georga Walleisera, wy jeżdżajq c ego do swego kraju. Składał częste wizyty w domu państwa Smulkowskich i poza odwzajemnianym uczuciem ze strony panny Andziutki znalazł uznanie i ogromnq życzliwość u pani Heleny Smulkowskiej, matki Andziuty i ojca Józefa, teraz już bardzo umęczonego chorobq. Prrynosił kwiaty, słodycze a panu Józefowi najlepsze cygara i papierosy. Był przez wsrystkich bardzo lubiany. Gdy się oświadcrył, został zaakceptowany przez całq rodzinę. W kwietniu 1920 r. odbył się ślub. Młodzi małżonkowie kochali się i rozumieli doskonale. Byli szczęśliwi. [...J [s. 87/88J Ślub odbył się na poczqtku 1920 r. Młoda para zamieszkała w dużym, ładnym mieszkaniu na ul. Niegolewskich (dzisiaj ul. Engla (obecnie znów Niegolewskich - Red.) ). Niedługo jednak małżonkowie przeprowadzili się do równie ładnego mieszkania na uł. Składowej, majqcego tę zaletę, że było w samym śródmieściu, nieopodal sklepu na ul. Fredry. To mieszkanie moich rodziców pozostało w mej pamięci, jako mój dom rodzinny. ['..J Rok 1920 był dramatyczny dla wsrystkich rodzin polskich, dla całego Narodu. Ojciec ubrał ponownie mundur żołnierski i został zdemobilizowany dopiero po zakończeniu działań wojennych. Wsrystko to działo się, gdy matka była w stanie brzemiennym, co powiększało smutek i niepokój w tych niepewnych czasach. W dniu 1 lutego 1921 roku urodziło się pierwsze dziecko młodych małżonków, córka Danusia [zmarła w lutym 1940 na ewakuacji w Często ch owieJ. [...] W czerwcu 1923 uszczęśliwiłem rodziców moim prryjściem na świat. [...J [s. 121J Mama moja była osobq urodziwq i błyskotliwq, znała się na sztuce, muryce i literaturze. Miała ładny głos i tak dobry słuch, że umiała wszystkie arie operowe. Liczni klienci prrychodzili do sklepu, aby w przedsprzedażY kupić bilety do Opery i upewnić się, cry przedstawienie warte jest obejrzenia. To było tak, jak prry kupowaniu czegokolwiek, gdy pytamy sprzedawcę o jakość, walory i prrydatność kupowanego przedmiotu. A gdy uryskamy informację, której wiarygodność sami sprawdzimy, nabieramy do sprzedawcy zaufania i stajemy się odtqd stałymi klientami. Matka stalq się recenzentem przedstawień operowych na użYtek klientów. Była prry tym uczciwa i nie kryła swoich krytycznych ocen. O roli tej wiedzieli Z rodzinnych tradycji kupieckichartyści Opery, bo byli częstymi gośćmi w sklepie i składali dowody swej sympatii, uprzejmości i życzliwości dla pani mecenasowej zza lady sklepowej. Mama nie zwracała żadnej uwagi na modę. Czesała się zawsze tak samo: długim plecionym warkoczem okalała swoją głowę iż ła Gretchen, co - zważywszy, że fryzury stale się zmieniały - nadawało jej zupełnie szczególny ,genre ". PrzYchodzili do sklepu wSzYscy najwybitniejsi i najlepsi artyści operowi, których miałem oka:..... Witryna drogerii "Uniwersum", z lewej Tadeusz Zninski.