KSIĄDZ MICHAŁ POLAKŚWIĘTY CZY KAT POZNAŃSKI? WOJCIECH IWAŃCZAK T ytułowy bohater naszego szkicu działał w II połowie XV w. w Czechach. Jego biografia znana jest jedynie ułamkowo, żeby zatem zrozumieć te nieproste losy niezbędne będzie przedstawienie - przynajmniej w zarysie - sytuacji w pohusyckich ziemiach czeskich oraz panujących w nich nastro. , JOW. Kompromisowy finał rewolucji husyckiej i przyjęcie kompaktatów będących efektem rokowań z soborem bazy lej skim stanowiły rozwiązanie połowiczne l . Husyci zostali co prawda uznani za część Kościoła, ale strona katolicka nie traciła nadziei na stopniowe odzyskanie dawnych pozycji. Wybrany uroczyście na króla Zygmunt Luksemburski natychmiast rozpoczął działania na rzecz rekatolizacji ziem czeskich. Krok po kroku dokonywało się odnowienie dawnej administracji kościelnej, niektóre klasztory znów wypełniły się mnichami. Zdobycie Pragi przez Jerzego z Podiebradów w 1448 r., a później wybór go zarządcą ziem czeskich, a wreszcie królem, zahamowały te procesy, ale papiestwo nie zamierzało rezygnować ze swych planów wobec Czech. Przejawem polityki kurii rzymskiej było wysłanie na początku lat pięćdziesiątych Jana Kapistrana, który swą działalnością kaznodziejską odniósł znaczne sukcesy, w szeregu miast powstały niebawem klasztory obserwantów będące silnymi centrami antyhusyckimi. Paradoksalnie jednak misja Jana Kapistrana 2 przyczyniła się do zjednoczenia środowisk kalikstyńskich , w obliczu zagrożenia. Srodowiska te wiele zawdzięczają zabiegom wybitnego kaznodziei i zręcznego polityka Jana Rokycany3. Już w latach dwudziestych XV w. zdobył on sobie wśród husytów znaczącą pozycję, po śmierci zaś w 1432 r. arcybiskupa Konrada z Vechty sejm husycki wybrał go jako jedynego przywódcę husyckiego duchowieństwa. W trzy lata później stany czeskie wysunęły go na stanowisko arcybiskupa kościoła utrakwistycznego, Wojciech Iwańczakale papiestwo nigdy nie zatwierdziło tego wyboru. Za czasów panowania Jerzego z Podiebradów Rokycana należał do jego najbliższych i najwierniejszych współpracowników. Działania organizatorskie Rokycany doprowadziły do utworzenia w kościele Tyńskim w Pradze tzw. dolnego konsystorza, który stał się najwyższym organem zarządzającym kościołem utrakwistycznym. , Smierć Rokycany w sędziwym wieku w 1471 r. odebrano jako ciężki cios dla kalikstynow i na temat ich przyszłości pojawiły się bardzo pesymistyczne prognozy. W tej sytuacji ogólnego przygnębienia wybiła dziejowa chwila dla naszego bohatera Michała Polaka 4 , który pojawia się na arenie by kontynuować dzieło Rokycany. Latami obracał się w otoczeniu arcybiskupa, , a teraz przyszło mu odegrać samodzielną rolę. Swiadek naoczny tych wydarzeń zanotował: "Po śmierci najdostojniejszego biskupa Rokycany przeciwnicy jego złośliwie radując się tym żywili ostateczną nadzieję, że podawanie komunii z kielicha już się skończy. Ale Gromowładny, który dba o swych wiernych i nie opuści ufających mu, by trzoda Boża nie pozostała bez pasterza, natchnął jednego z licznych, niskiego rangą, ale czcigodnego księdza Michała, który... godnie i chwalebnie wystąpił publicznie i głosem trąby, skutecznie i na ile tylko mógł, upowszechniał ową przenajświętszą prawdę. Ale szatan, który bardzo się przeciwstawia samemu Bogu, a także działając przeciw wiernym kaznodziejom z powodu ich wielce wzorowych i pożytecznych kazań, ów stary nieprzyjaciel, jak ma w zwyczaju, z pomocą zwolenników swego stronnictwa pobudził przeciwko naj czcigodniejszemu księdzu Michałowi licznych przeciwników Chrystusa, by w końcu ostatecznie pozbawić go życia. Jak wiadomo zakończył żywot z rozkazu króla Władysława na zamku Karlśtejn. Dusza jego będzie odpoczywać ze świętymi"5. N adzieje na stłumienie działalności kontynuatorów idei husyckich oparte były na całkiem realnych podstawach. Rokycana przy wszystkich swych sukcesach i zasługach przeżył również wiele rozczarowań, zwłaszcza w odniesieniu do swych uczniów. Niejeden z nich porzucił szeregi kalikstynow i z gorliwością neofity rozpoczynał aktywną propagandę na rzecz obozu katolickiego. Często momentem przełomowym stawały się studia zagraniczne, które doprowadzały do wewnętrznej transformacji. Z osób szczególnie wybitnych wymienić tu należy Hilarego Litomierzyckieg0 6 . Uczeń Rokycany, w latach pięćdziesiątych wybrał się na studia do Włoch i powrócił stamtąd już jako bojowy katolik. Został w 1462 r. zarządcą kościoła katolickiego w Czechach i odtąd sprawowanie odpowiedzialnych stanowisk kościelnych dzielił z działalnością pisarską wymierzoną przeciw utrakwistom - zwłaszcza Rokycanie 7 - w czym wspomagał go inny konwertyta, kanonik kapituły praskiej Wacław Krzyżanowski. Lata siedemdziesiąte, a więc dekada szczególnej aktywności Michała Polaka, gdy władzę sprawować począł Władysław Jagiellończyk, charakteryzowały się różnego typu konfliktami i sprzecznościami. Podstawowy konflikt społeczny przebiegał na linii szlachta - miasta królewskie. Te ostatnie usiłowały wywalczyć w tej rywalizacji w miarę szerokie przywileje polityczne i gospodarcze. Poza tym w samych miastach wystąpiła zasadnicza rozbieżność interesów pomiędzy starymi radami miejskimi grupującymi patrycjat, który umocnił się u władzy jeszcze za panowania Jerzego z Podiebradów oraz rzemieślnikami, których ambicje polityczne i ekonomiczne nie mogły w tej sytuacji znaleźć zaspokojenia. Napięcia w miastach nasiliły się w 1476 r. szczególnie w Pradze i Kutnej Horze, ale udało się je zażegnać w sposób kompromisowy. Schyłek lat siedemdziesiątych znamionuje ożywienie sporów religijnych, które zdecydowanie odsunęły w cień konflikty społeczne. Panowanie Władysława Jagiellończyka od początku bowiem opierało się na kruchym kompromisie pomiędzy katolikami i husytami. Arystokracja katolicka, która już wcześniej popierała Macieja Korwina przeciw królowi husycie Jerzemu z Podiebradów, po wyborze w 1471 r. młodego Jagiellona podtrzymywała nadal swoje sympatie. Nowy władca odnosił się początkowo do partii kalikstynów ugodowo, ale będąc katolikiem otaczał się raczej swoimi współwyznawcami. Konflikt zatem istniał, ale przebiegał podskórnym nurtem. Konkretne rozstrzygnięcie zapadło w 1478 r. na zjeździe w Ołomuńcu, gdy Maciej Korwin zgłaszający stale pretensje do tronu czeskiego i Władysław Jagiellończyk zawarli porozumienie, które miało doraźnie załagodzić napiętą sytuację. Postanowiono tam, że Władysław sprawować będzie władzę jedynie w Czechach zaś Maciej Korwin, który cały czas używał tytułu króla czeskiego, , otrzymuje zwierzchnictwo nad Morawami, Sląskiem i Łużycami. W razie śmierci Korwina trzy podległe mu ziemie miały zostać wykupione za 400000 złotych i włączone znów do Królestwa Czech. Gdyby zaś zmarł bezpotomnie wcześniej król Władysław i Macieja lub jego następcę wybrano by czeskim królem, to ziemie owe miały bez zapłaty wejść w skład korony czeskiejs. Jedną z istotnych konsekwencji owego układu było podporządkowanie się potężnych czeskich panów katolickich Władysławowi, którego uznali za swego króla. Zjazd w Ołomuńcu nie rozwiązał jednak na trwałe konfliktów religijnych w kraju, a dodatkowo osłabił międzynarodowy prestiż państwa czeskiego. Szlachta katolicka przy cichym poparciu króla coraz śmielej formułowała postulaty zmierzające do uzyskania przewagi nad kalikstynami oraz zlikwidowania efektów rewolucji husyckiej. Obóz utrakwistyczny podjął w tej sytuacji przeciwdziałania. Hasła by zjednoczyć rozproszone siły padały zwłaszcza z tradycyjnych już centrów orientacji husyckiej, takich jak Louny, Siany, Tabor, Nymburk, Żatec i Hradec Kralove. W 1478 r. dochodzi do zjazdu w Pradze i przybywa tam tak wielka liczba reprezentantów miast i szlachty, że zgromadzenie przeradza się w swego rodzaju manifestację jedności kalikstynów czeskich i morawskich. Wymiernym efektem zjazdu było powołanie tzw. dolnego konsystorza w nowym kształcie, w składzie 8 duchownych i 4 wpływowych osób świeckich 9 . Wkrótce we wszystkich okręgach mianowano dziekanów i w ten sposób dokończono tworzenie struktury organizacyjnej kościoła utrakwistycznego. Postawiono także wniosek o powołanie arcybiskupa, król obiecał rzecz rozważyć, ale realizacja tego postulatu wydawała się mało prawdopodobna. W takiej oto atmosferze nasilających się tendencji rekatolizacyjnych oraz coraz bardziej grożącej konfrontacji przyszło działać Michałowi Polakowi. Zanim jednak spróbujemy przedstawić zarys jego biografii powiedzieć wy Wojciech Iwańczakpada, że był on tylko jednym z wielu - chociaż z pewnością wyróżniającym się, a być może i najwybitniejszym - Polaków, którzy wśród husytów pełnili służbę kapłańską. Z jego poprzedników należy wspomnieć o Mikołaju Zacheuszu, który w połowie XV w. znalazł się w ścisłej elicie przywódców ruchu utrakwistycznego. W czasie rokowań z papiestwem Zacheusz odgrywał kluczową rolę. Zwięzłą, ale z sympatią kreśloną charakterystykę Zacheusza znajdujemy w nekrologu wpisanym do jednego z rękopisów kapituły metropolitalnej w Pradze. Zanotowano tam, pod koniec życia ten "amator calicis" piastował urząd proboszcza w Konraci, zmarł 11 czerwca 1467 r., a był mężem "niewielkiego wzrostu, ale wielkiej przykładności żywota. Utwierdzony w prawdzie, od młodości ją znał, szerzył ze wszystkich sił i dla niej aż do , .. ł ,,12 smlercl pracowa ... . Biografia Michała Polaka, chociaż oczywiście daleka jest od kompletności, znana jest nam w znacznym stopniu dzięki dość interesującemu zbiegowi okoliczności. Oto w 1476 r. pojawiło się oskarżenie naszego bohatera o to, że przed 26 laty sprawował w Poznaniu, gdzie burmistrzem był wówczas Czichnar, urząd funkcjonariusza sądowego, a potem kata 13 . Oskarżenie wypowiedział pewien mieszczanin praski, który dopiero co powrócił z Poznania i stamtąd przywiózł te sensacyjne wieści. Rajcy prascy w pierwszym odruchu chcieli owego mieszczanina ukarać za oszczerstwo, ale Michał zakazał im tego i w odpowiedzi wystosował list do rady miejskiej w Poznaniu, w którym przedstawia pewne szczegóły swej biografii, które miały wykazać niesłuszność posądzenia. "Pochodzę z Czeszewa w okręgu pałuckim diecezji gnieźnieńskiej, które odległe jest o 10 małych mil od waszego miejsca zamieszkania. W Łeknie i innych miejscowościach okręgu posiadam licznych krewnych. Stamtąd odszedłem w młodości ijuż przed około 40 laty przybyłem do Pragi, mając wtedy najwyżej 15 lat. Tam przez długie lata oddawałem się studiowaniu dyscyplin uniwersyteckich, a potem w tym roku gdy najjaśniejszy książę Kazimierz, wtedy wielki książę Litwy, przybył stamtąd by objąć rządy w sławnym Królestwie Polskim, wyjechałem z Pragi i przybyłem do Krakowa pragnąc zobaczyć lud i podziwiać uniwersytet, o którym słyszałem. Po przyjęciu najjaśniejszego księcia Kazimierza na króla, z której to okazji ja też wiodłem procesję, ponieważ byłem śpiewakiem na chórze przy kościele św. Anny i po koronowaniu go na króla w królestwie, uczyniłem sobie przerwę i podążyłem w rodzinne strony wraz z osobami godnymi wiary, które to osoby stanu kapłańskiego towarzyszyły mi w Królestwie Czeskim. Przybyłem najpierw do Gniezna, stolicy mej diecezji, gdzie po śmierci arcybiskupa pan prepozyt Przedwój z Grad zajmował opróżnione stanowisko administratora. Tenże przyjął mnie godnie i z uszanowaniem wręczył mi świadectwo zwolnienia z diecezji [pozwolenie na przyjęcie święceń w innej diecezji - przyp. W. I.]. To opieczętowane świadectwo było z szacunkiem oglądane i odczytane przez władze duchowne i zarząd wszystkich miast praskich i jego kopię niniejszym waszym dostojnościom przesyłam. Po otrzymaniu świadectwa zwolnienia z diecezji w Gnieźnie udałem się w odwiedziny do krewnych w Czeszewie i Łeknie, tam zobaczyłem się z przyjaciółmi, a także bratem w Łeknie i kuzynem Piotrem zwanym Gawin, którego ceniono przez wzgląd na opinię i pełniony urząd; pozdrowiwszy ichwyruszyłem z powrotem do Pragi kontynuować studia"14. Nie chcąc omijać tak sławnego miasta jak Poznań, zatrzymał się tam na 2 - 3 dni i został życzliwie przyjęty przez proboszcza. "Od tego zaś o czym piszę, niedawno przed świętem pełnego chwały Wniebowzięcia NM Panny minęły 22 lata, co wykazuje data zwolnienia z diecezji. Po święcie zaś Wniebowzięcia udałem się do Czech i aż do dzisiaj nigdy już stamtąd nie przyjeżdżałem do Polski, natomiast w tym samym roku umieszczono mnie w księdze wpisów uniwersytetu w Pradze i tam gorliwie poświęciłem się studiom. Po upłynięciu właściwego czasu, poruszywszy mam nadzieję serce Boga Najwyższego, dzięki także powadze posiadanego pozwolenia na przyjęcie święceń w innej diecezji, od biskupa katolickiego z zachowaniem formy i obrządku kościelnego wszystkie święte święcenia duchownych przyjąłem i w gminach i miastach Królestwa Czech przyjęty zostałem do stanu kapłańskiego i w każdym miejscu, w którym pełniłem służbę kapłańską, bez żadnego zgorszenia z daru Najwyższego od 23 lat godnie to czyniłem"15. Napisał to wszystko Michał ze szczegółami by burmistrz i rajcy jako sprawiedliwi sędziowie wydali sprawiedliwy wyrok oraz jako pisemne świadectwo przeznaczone zwłaszcza dla panów praskich. List kończy data: "Spisano w Pradze 7 sierpnia 1476 r. w kościele Tyńskim NM Pannyetc". Fakty przedstawione w liście do rady miejskiej Poznania budują podstawowy gmach naszej wiedzy o życiu Michała, a o jego losach do końca lat sześćdziesiątych XV w. stanowią praktycznie jedyne źródło informacji. Z listu wynika, że Michał Polak urodził się na przełomie drugiej i trzeciej dekady XV w. w Czeszewie na Pałukach, miejscowości odległej o około 10 km od Łekna i niewiele więcej od Kcyni. Nie jest łatwo określić pochodzenie społeczne Michała, w liście wyraźnie się o tym nie mówi, wśród wybitnych XIX-wiecznych historyków czeskich istniała w tej materii rozbieżność zdań. F. Palacky uważał go za przedstawiciela dość ważnego rodu szlacheckiego 16 a V.V. Tomek skłaniał się ku pochodzeniu mieszczańskiemu 17 . Kluczem do rozwiązania zagadki byłoby zapewne rozszyfrowanie postaci kuzyna Michała, owego "Piotra zwanego Gawin, którego ceniono przez wzgląd na opinię i pełniony urząd". Do wiadomości przekazanych przez księdza Michała w liście możemy dodać kilka informacji dotyczących jego kariery w latach siedemdziesiątych. Latopisy czeskie wzmiankują, że przyczynił się on - chociaż nie podają w jaki konkretnie sposób - do elekcji na tron czeski w 1471 r. Władysława Jagiellończyka, król zaś odpłacił mu później czarną niewdzięcznościąls. Przez pierwsze lata swego panowania władca obdarzał jednak księdza swą łaską, a pod rokiem 147 4 latopisy czeskie odnotowały, iż "tego roku... ksiądz Michał, wierny kaznodzieja, wprowadzony został do kościoła św. Piotra na Wyszehradzie przez burmistrzów wszystkich trzech miast praskich: Starego Miasta, Nowego Miasta i Małej Strany i działo się to z woli króla Władysława. Na Wyszehradzie ksiądz Michał rozdawał komunię pod dwiema postaciami dorosłym i dzieciom, śpiewano też po czesku i chwalono Boga"19. W roku 1476 spotykamy już Michała jako jednego z kaznodziejów w kościele Tyńskim Wojciech Iwańczakna Starym Mieście, a nieco później zosta! proboszczem u św. Idzieg0 20 . W tym czasie staje się jednym z niekwestionowanych przywódców kalikstyriskich, a pozycję swą zawdzięcza w znacznym stopniu sile przekonywania wygłaszanych przez siebie kazań. Spory i narastająca nieufność pomiędzy katolikami i kalikstynami doprowadzają w roku 1480 do kilku dość gwałtownych incydentów. W dniu 1 czerwca tego roku na jednej z wąskich ulic Starego Miasta w Pradze spotkały się dwie procesje. Ani husyci, ani katolicy, którzy prowadzeni byli przez króla nie mieli zamiaru ustąpić pierwszeństwa. Gdy pomimo nalegań monarchy husyci nie kwapili się by przepuścić katolików, jeden z dworzan królewskich najpierw obraził słownie, a potem pobił proboszcza kościoła Tyńskiego Olbrama. Incydent udało się załagodzić, ale atmosfera stała się jeszcze bardziej napięta. 2l W tym czasie król ulega już w coraz większym stopniu naciskowi katolickich panów i wydaje zakaz ograniczający husytom możliwości prowadzenia akcji propagandowych. Szczególnie rozjątrzeni poczuli się ci ostatni, gdy zabroniono im śpiewania starej pieśni taboryckiej "Wierni chrześcijanie, mocno ufajcie". Pieśń ta stanowiła swoisty hymn utrakwisty czny, katolicy napisali nawet uczony traktat łaciński dowodzący jej heretyckiego charakteru, a w odpowiedzi pieśń została wzbogacona o kilka strofek o jawnie już prowokacyjnej wymowie. Czytamy w tym utworze m.in.: "Chrystus... na ostatniej wieczerzy, siedząc ze swymi braćmi, dał im spożywać swe ciało i pić z kielicha swą krew: Z myślą o przyszłości pamiętajcie o mym męczeństwie! . . . czterech ewangelistów .. .czemu odrzucasz? Chyba wskutek błędnych papieskich postanowień oraz wywyższonych księży, fałszywych proroków, biskupów, kardynałów? Nie dajcie się zwieść wy, którzy pragniecie , wierzyć w Pismo Swięte!"22 Zakaz śpiewania tej pieśni złamano 8 czerwca 1480 r. gdy równocześnie zabrzmiała ona w Pradze i w Kutnej Horze. W stolicy za czyn ten ukarano pewnego kowala i jego kompanów. W Kutnej Horze usunięto z miasta , proboszcza od Sw. Barbary Jirę, w Pradze zaśpiewał on tylko jedną strofkę "Wiernych chrześcijan" i spotkała go ta sama kara. Gdy na koniec wrócił raz jeszcze by zabrać z Kutnej Hory swe rzeczy zamknięto go do więzienia. W więzieniu w Kutnej Horze wylądował także pewien polski szewc, ponieważ śpiewał zabroniony utwór w czasie nieszporów. Sprawa uwięzienia owego szewca nabrała takiego rozgłosu, że doszło do manifestacji kilkuset górnikówz rozwiniętymi chorągwiami, którzy wyruszyli pod Włoski Dwór w Kutnej Horze, gdzie przebywał król i uzyskali zwolnienie aresztanta 23 . W tym samym czasie Władysław Jagiellończyk kazał uwięzić i poddać mękom kilku rajców praskich. Wszystkie te działania wskazywały w sposób niedwuznaczny, że monarcha wraz z elitą katolicką dąży do zdecydowanego rozprawienia się z kalikstynami. Ofiarą owych posunięć pada również nasz bohater ksiądz Michał. Nie zaprzestawał on aktywności kaznodziejskiej nawołując husytów do obrony swych zdobyczy. W tych okolicznościach, w poniedziałek 21 sierpnia 1480 r. władca wezwał przed swe oblicze Michała oraz 3 innych księży: proboszcza od św. Walentego Wacława ze Sianego, proboszcza od św. Gala Wacława oraz Jana Misztę proboszcza od św. Mikołaja z Małej Strany. Przed zgromadzeniem panów, dworzan i mistrzów oskarżono całą czwórkę o podburzanie ludności i głoszenie herezji i nie dając im specjalnych możliwości obrony wtrącono do więzienia. Głównym oskarżonym był najwyraźniej Michał Polak i jego też dotknął naj cięższy los, gdyż po kilku miesiącach odosobnienia oraz tortur zmarł 2 listopada, a 3 jego towarzyszy wypuszczono potem na wolność. O uwięzieniu i ostatnich chwilach księdza Michała zachowała się szczegółowa relacja sporządzona przez jego współwięźnia Wacława ze Sianego i zamieszczamy ją w aneksie do tego artykułu. Mimo owego szczegółowego opisu pióra Wacława ze Sianego nie wszystkie okoliczności śmierci Michała Polaka są dla nas jasne. Towarzysz jego zapisał jedynie: "I tak zakończył swój żywot czcigodny ksiądz Michał, sławny kaznodzieja Chrystusowy, a czy umarł z głodu, czy też z innego powodu nie wiemy"24. Trudne warunki w jakich przebywali więźniowie z pewnością podkopały ich zdrowie, ale brak jednoznacznej odpowiedzi na pytanie czy byli poddawani torturom. Wersję, w której występują rozmaite męki podtrzymują niektóre ze starych latopisów czeskich, gdzie twierdzi się, że z czwórki więźniów uwolniono trzech "oprócz księdza Michała, którego męczono na różne sposoby, bądź to jakieś gałki mosiężne kładziono mu pod pachy, bądź to rozpalone blachy żelazne podsuwano mu pod nogi; tak udręczonego mękami i pragnieniem zamęczono... Ale jego niewinną śmierć Bóg pomścił w krótkim czasie na mincerzu Beneszu z Weitmile i Niemcu Opplu marszałku królewskim: jeden z nich został uderzony w głowę deską, a drugi udusił się od wrzodu; oni bowiem, ci okrutni ludzie byli przy torturach"25. Niemiec KrzysztofOppl z Fictum sprawował wcześniej jakiś urząd na zamku Krzywoklat, a Benesz oprócz mincerstwa pełnił też funkcję burgrabiego na Karlśtejnie 26 . Kara jaka spotkała dwóch wysokich urzędników asystujących przy męczarniach, którym poddawany był ksiądz Michał stała się głośna, bo oto 10 lat później pewien szlachcic o imieniu Aleksander, którego obwiniono o coś, bronił się w sposób mało zdecydowany i miał podobno powiedzieć, że "księciu i jego hetmanowi nie śmiał się przeciwstawić, aby go nie spotkało to co pana Oppla"27_ Przekonanie o poddaniu Michała Polaka torturom upowszechniali też inni autorzy. Czołowy humanista i prawnik czeski przełomu XV i XVI w., mieszczanin - utrakwista, którego podniesiono do stanu szlacheckiego, Viktorin Kornel ze Vsehrd w swym rozległym dziele "O prawach, sędziach Wojciech Iwańczaki księgach hipotecznych ziemi czeskiej ksiąg dziewięcioro" pisał, iż uwięzienie i skazanie Michała odbyło się w sposób łamiący bezsprzecznie wszelkie obowiązujące wówczas normy prawne" bez posłuchania (którego się daremnie domagał), bez jawnego oskarżyciela i procesu sądowego...", a także iż "słyszy się (tak bowiem ludzie mówili) męczono go okrutnie aż do śmierci"28. W XVI w. również pojawia się jeszcze kilkakrotnie pogląd, iż ksiądz Michał poddawany był torturom. W dziele Wawrzyńca Krasnonickiego o sakramencie Eucharystii pochodzącym z kręgu Jednoty Brackiej i spisanym po 1525 r. powiada się, iż Michał Polak został zamęczony na Karlśtejnie 29 . Z kolei pismo skarżące się na prześladowania nowoutrakwistów z 1562 r. pióra Mateusza Kolińskiego z Chotefiny adresowane do cesarza rzymsko-niemieckiego, a także króla Czech i Węgier Ferdynanda I, wymienia różnych wybitnych przedstawicieli husytyzmu, szczególnie zaś kaznodziejów, od Jana Husa poczynając. Dochodzi w tej enumeracji do Michała Polaka i jego trzech towarzyszy, którzy w 1480 r. "propter praedicationem doctrinae evangelii capti et in carcere arcis Carelssteynensis variis tormentis alii prorsus enecti, alii semianimes dimissi sunt"30. Z tych wszystkich świadectw wyrażających pogląd o poddaniu Michała męczarniom żadne nie pochodzi z autopsji, od bezpośrednich obserwatorów. Fakt, iż są to wszystko informacje "z drugiej ręki" może potwierdzać domniemanie wyrażone już w końcu XIX w. przez V. V. Tomka 3l , że władze w obawie przed jakimiś gwałtownymi reakcjami ludności trzymały sprawę męczeństwa księdza Michała w tajemnicy. Z postacią Michała Polaka wiążą się dwie tradycje, legenda czarna i biała. Ta pierwsza odnosi się niewątpliwie do oskarżenia go o sprawowanie w Poznaniu urzędu katowskiego, co było - jak powiedziano wyżej - powodem napisania przez Michała listu z 1476 r. do rady miejskiej Poznania, odrzucającego te zarzuty. Echa oskarżenia znajdujemy także u innych autorów, np. w liście satyrycznym z 1478 r. Oldrzycha Kalenicy z Kalenic, w którym Lucyper pisze do szwagra Jerzego z Podiebradów Lwa z Rożmitalu: "...ponieważ wiele rzeczy zmyślasz o księżach Jezusowych, o tym, że jest katem, o tamtym, że jest nieokrzesanym grubianinem, psujesz też w inny sposób ich dobrą opinię i wyrabiasz im złą, a tym czynisz nam wielką przyjemność"32. Zarzut uprawiania w przeszłości rzemiosła katowskiego towarzyszył zresztą Michałowi Polakowi prawie do samej śmierci, gdyż jeszcze w momencie aresztowania wszystkich czterech księży przez sługi królewskie w dniu 21 sierpnia 1480 r. jeden z dworzan, jednooki Bieszyn nazwał Michała "katem bezecnym"33. Inwektywę rzucił człowiek, który uchodził za "nieprzejednanego przeciwnika utrakwizmu", potraktował więc ją niewątpliwie instrumentalnie, w sposób niekoniecznie mający związek z prawdą historyczną. Michał próbował replikować i powstałby z tego być może jakiś tumult, gdyby nie wkroczył z urzędu burgrabia praski Oldrzych Medek z Valdeku, który ostro skarcił Bieszyna za prowokacyjne zachowanie. Trzeba zresztą stwierdzić, że w polemikach i sporach ideologicznych i religijnych zarzut, iż księża kalikstyńscy mają splamione ręce sprawowaniem urzędu katowskiego wysuwany był częściej i Michał Polak nie był pierwszym duchownym, którego to spotkało. W polemikach z przywódcą kościoła utrakwistycznego Janem Rokycaną, podobnego sformułowania użyli autorzy traktatu polemicznego z 1455 r. Wacław z Krumlowa, wybitny prawnik i teolog, absolwent uniwersytetów niemieckich, austriackich i włoskich, wybrany przez stronę katolicką administratorem arcybiskupstwa praskiego oraz bakałarz teologii Pro kop. Zarzucili oni Rokycanie, że gromadzi wokół siebie bardzo niewłaściwe osoby, a wśród pochodzących z Polski księży znalazł się jeden, który dysponował fałszywymi świadectwami kościelnymi i w przeszłości był katem wykonując wyroki śmierci na 4 osobach 34 . Rzecz ciekawa, że próby dyskredytacji duchownych poprzez wiązanie ich z wykonywaniem funkcji katowskich nie ustały również w wieku XVI. Znamy przypadek z 1529 r., gdy kalikstyński ksiądz Wacław ze Slovan w Pradze oskarżył księdza Mateusza od św. Michała na Starym Mieście Praskim o to, że był wcześniej katem. Wart przytoczenia jest protokół tej sprawy zachowany w aktach konsystorskich: "Ksiądz Mateusz pozwał księdza Wacława ze Slovan przed sąd i obwinił go o to, że ten rozpowiada o nim, iż był katem i domagał się by został sprawiedliwie osądzony. Ksiądz Wacław przyznał się, ale nie zgodził się na potwierdzenie tych słów i zażądał wezwania Soukupa, od którego to słyszał. Ksiądz Mateusz również zażądał by wezwano Soukupa. Tak też się stało i ksiądz Wacław sprowadził ze wsi proboszcza z Wranowa księdza Jana i rzekł, iż od niego słyszał, że ksiądz Mateusz był katem. Ksiądz Jan nie przyznał się do wypowiedzenia tych słów i stwierdził, że on tego nie pamięta. Postanowiono zatem by ksiądz Jan oczyścił księdza Mateusza z zarzutów przed sądem, ponieważ nie ma przeciw niemu żadnych dowodów. Wszyscy podporządkowali się temu rozstrzygnięciu, ksiądz Wacław stwierdził, że on nie kwestionuje kapłaństwa księdza Mateusza, a ksiądz Jan, że nie wie nic złego o księdzu Mateuszu i uważa go za dobrego duchownego ,,35. Na pograniczu czarnej i białej legendy można postawić problem uzyskania przez księdza Michała Polaka święceń kapłańskich. Przebywając po aresztowaniu w więzieniu królewskim Michał opowiadał swym towarzyszom, że przez całe życie nie przyjmował komunii pod jedną postacią. Taka postawa była niezaprzeczalnie dowodem hartu ducha i konsekwencji w postępowaniu, ale cała sprawa nie jest bynajmniej prosta i jednoznaczna. Niezbędne wydaje się w tym miejscu krótkie wyjaśnienie sytuacji "kadrowej" kościoła utrakwisty cznego po rewolucji husyckiej36. Otóż prawie od początku powstały trudności z dopływem nowych księży. Częściowa sekularyzacja dóbr kościelnych dostarczyła, co prawda, spore grupy pozbawionych beneficjów duchownych, ale poważne kłopoty nastręczała kwestia wyświęcania nowych księży kalikstyńskich. Dokonywać tego mogli w sposób w pełni prawomocny tylko biskupi katoliccy, ale ci z kolei domagali się od utrakwistycznych kandydatów wyrzeczenia się swych przekonań. Sytuację ratowało częściowo kilku biskupów, którzy w różnych okresach XV w. zgadzali się na omijanie zakazów papieskich. Spośród nich warto wymienić arcybiskupa praskiego Konrada z Vechty, który w czasie rewolucji przeszedł na stronę husycką i przystąpił do wyświęcania nowych kandydatów na kleryków 37 . Dodajmy zresztą, że spotkała go za to ekskomunika papieska. Najpopularniejszym rozwiązaniem, które - jak się zdaje - stosowano dość często, było przekupstwo i udawało Wojciech Iwańczak się znaleźć biskupów, zazwyczaj we Włoszech, nie nastawionych zbyt rygorystycznie i skłonnych do wyświadczenia takiej przysługi. Oczywiście tego typu praktykom towarzyszyły wątpliwości natury moralnej, nie był od nich wolny także sam Rokycana, który święcenia otrzymał z rąk arcybiskupa Konrada z Vechty, ale już po przejściu tego ostatniego na stronę husyck ą 38. Michał Polak twierdząc, że przez całe życie nie przyjmował komunii pod jedną postacią mówił zapewne prawdę, ale święcenia uzyskał od katolickiego biskupa, wnosząc pewną opłatę w formie jałmużny. Taki sposób załatwienia sprawy pozwolił mu nie tylko na zdobycie święceń, ale także na uniknięcie w trakcie ceremonii przyjęcia komunii pod jedną postacią. Rozwiązanie to, z perspektywy pewnego rygoryzmu konfesyjno - etycznego, nie mogło być także uznane za właściwe i Michała Polaka krytykowały w tym punkcie znane z wysokich wymagań i surowości kręgi braci czeskich. Utrzymywali oni zresztą, że owo dwuznaczne moralnie wyświęcenie Michała miało się odbyć we Włoszech 39 . Swoje miejsce w dziejach pohusyckich Czech ksiądz Michał zawdzięcza tak działalności jak i męczeńskiej śmierci. Trzeba niemniej pamiętać, że był to przecież bardzo, w pewnym okresie, wpływowy kaznodzieja, kontynuator dzieła Rokycany. Niestety, dorobek kaznodziejski Michała nie został jeszcze w dostatecznym stopniu przebadany, a nawet trudno powiedzieć jaka część jego spuścizny się zachowała. Pewność co do autorstwa posiadamy tylko w jednym przypadku, a mianowicie w odniesieniu do kazania znajdującego się w bibliotece uniwersyteckiej w Brnie (rękopis mikułowski MK 74) na temat Zwiastowania NM Panny, które ułożył "sacerdos Michał fundamentalis predicator in Tayna Pragensi"40. Inne kazania pióra Michała próbował zidentyfikować w swoim czasie F. M. Bartos 4 ł, ale była to analiza oparta na tak bardzo hipotetycznych i niepewnych podstawach, że należy ją traktować jednak z rezerwą. Takie wątki jak pochwała kielicha, krytyka katolicyzmu, Jednoty Brackiej, niechęć do dociekania tajemnic wiary, a także obecność polonizmów (czasami dość wątpliwych), nie stanowią chyba jeszcze całkowicie przekonywających argumentów akurat za autorstwem Michała, chociaż występuje tu niewątpliwie jakiś stopień prawdopodobieństwa. Pośmiertne losy Michała Polaka, jego "życie po życiu", można rozpatrywać w dwóch planach. Z jednej strony pamięć o nim towarzyszy różnym wydarzeniom z zakresu historii politycznej i religijnej, z drugiej zaś wspomina , się o nim w tekstach o innym charakterze. Smierć księdza Michała w 1480 r. odbiła się bardzo szerokim echem i stanowiła swojego rodzaju zapłon, który spowodował 3 lata później wybuch tzw. powstania praskiego. Rekatolizacyjna polityka Władysława Jagiellończyka doprowadziła na początku lat 80-tych do wymiany rad miejskich w Pradze i Kutnej Horze i usunięcia z nich zwolenników utrakwizmu. Podobny proces nastąpił w zgromadzeniu starszych, do władzy dostali się antykalikstyńsko nastawieni przedstawiciele mieszczaństwa, którzy na dodatek usiłowali wprowadzić rządy twardej ręki. W odpowiedzi powstała koalicja grupująca utrakwistyczne mieszczaństwo i szlachtę. Mianowani przez króla urzędnicy znaleźli się w trudnej sytuacji i w związku z tym zaplanowano na noc z 24 na 25 września 1483 r. krwawą akcję, która miaładoprowadzić do zgładzenia wszystkich przywódców kalistyńskich. Planu nie udało się utrzymać w tajemnicy, utrakwiści przygotowali więc kontruderzenie i rano 23 września opanowali ratusze na Starym i N owym Mieście w Pradze. Przewrót prowadzony początkowo małymi siłami ogarnął niebawem szerokie kręgi ludności praskiej i zakończył się straceniem byłych rajców oraz wygnaniem mnichów i zwolenników katolicyzmu z miasta 42. W trakcie powstania praskiego pojawia się także w dokumentach imię księdza Michała. Oto w pismach adresowanych m. in. do króla Macieja Korwina, księcia saskiego, do Norymbergi, członkowie zgromadzenia starszych trzech gmin praskich skarżą się na ucisk, który cierpieli ostatnio w Czechach kalikstyni, a jaskrawym przykładem takiego postępowania było uwięzienie i okrutne uśmiercenie księdza Michała 43 . Długoletnia rywalizacja, a szczególnie dramatyczne wypadki praskie 1483 r., tak zmęczyły obie strony, że zawarły one w 1485 r. ugodę w Kutnej Horze, która zapewniała obu wyznaniom pełne równouprawnienie 44 . Ugoda ta w 1512 r. przedłużona została "na wieczne czasy" i w ziemiach czeskich zapanował pokój religijny. Papiestwo przyjęło ten stan do wiadomości i aż do początku reformacji w Niemczech obdarzało Czechy mniejszym zainteresowaniem. Stwierdzono wyżej, że postać Michała pojawiła się pośmiertnie także w różnych tekstach nie związanych bezpośrednio z bieżącymi wydarzeniami politycznymi czy religijnymi. Podkreślano jego umiejętności kaznodziejskie np. jeden z przywódców Jednoty Brackiej brat Łukasz, wybitny teolog i pisarz wysoko oceniał jego siłę przekonywania pisząc, że kazanie Michała Polaka o uwiedzeniu i prawdzie doprowadziło do jego przemiany wewnętrznej45. Nasz bohater stał się nawet podmiotem epigramów. W jednym z nich mówi się, iż został on zamordowany z rozkazu "króla rozbójnika"46 - jak określono Władysława Jagiellończyka. W innym głosi się chwałę Michała nazywając go: "ozdobą stuleci, znakomitym duchownym, gorliwym miłośnikiem krwi [idzie o komunię pod dwiema postaciami - przyp. W. I.], sławnym dzięki Jezusowi, wiarą mocnym i wymownym, mężem zacnym i roztropnym, męczennikiem pełnym chwały, poważanym za wybitną ogładę... ,,47. Za autora tych epigramów uchodzi Wacław Koranda młod szy 48, uczony, administrator kościoła kalikstyńskiego w Czechach w końcu XV w., człowiek, który włożył wiele wysiłku w podtrzymywanie autorytetu moralnego utrakwizmu. Nie zabrakło też wzmianek o Michale w XVI - wiecznych dziełach kronikarskich: Bartosza Pisarza 49 i "Pamiątce z burzy praskiej"50. Kaznodzieja i męczennik, zajął też bardzo wysoką, by nie rzec wręcz prestiżową, pozycję w hierarchii wybitnych postaci uznawanych za konstruktorów ruchu husyckiego. Przy okazji przybycia do Czech biskupa Agostino Luciano, jednego z tych, którzy szli na rękę kalikstynom wyświęcając kandydatów do stanu duchownego, w szeregu świętych osób husytyzmu obok Husa i Rokycany wymieniony jest , Michał 51 . Swięto kościoła husyckiego obchodzone w dniu 6 lipca, w rocznicę męczeńskiej śmierci w Konstancji Jana Husa, przeżyło nowy impuls po śmierci Michała Polaka. Został on włączony do odprawianych z okazji tego święta nabożeństw, a poświadczają to pieśni i modlitwy czeskie występujące w kancjonałach z II połowy XVI w., gdzie zaleca się modły za dwóch wielkich Wojciech Iwańczakmęczenników husyckich, Jana Husa i Hieronima z Pragi, obok których został postawiony ksiądz Michał. F. M. Bartos domyśla się, że te modlitwy i pieśni mogły być przekładem oryginałów łacińskich, powstałych wkrótce po 1480 r 52 . Kończąc wypada odnieść się do postawionego w tytule tego tekstu pytania. Spróbujmy jednak pozostawić je bez jednoznacznej odpowiedzi, chociaż wiele oczywiście przemawia za świętością. Co do młodości Michała i ewentualności związania się na czas jakiś z hańbiącym zajęciem katowskim, to oskarżeniu możemy przeciwstawić jedynie własny list obwinionego ze szkicem autobiograficznym, a więc świadectwo na pewno nie bezstronne. Innych materiałów o młodości księdza Michała nie znamy. Jeśli jednak nawet posiadał w swym życiorysie ów mało chwalebny epizod, to późniejszą postawą odkupił go z nawiązką. Dodajmy zresztą, że profesja katowska wcale nie była tak powszechnie pojmowana jako najgorsze zło. Dowodem słowa, które miał wypowiedzieć Jan Rokycana w czasie kazania w kościele Tyńskim na Starym Mieście Praskim: "Niech by już miała kata za syna! Mniejsze by to było zło. Przynajmniej by tylko ciała mordował, ksiądz bowiem zabija duszę..."53. Przypisy 1 Problem husycki na soborze w Bazylei poza pracami syntetycznymi omówiony w: K. Binder, Slaven auf dem Konzil von Basel, Acta Congressus Histor . Slavici Salisburgiensis (Annales Instituti Slavici 1- 3), Wiesbaden 1867 s. 113-137; L. K. Hofman, Husite a koncilium basilejske v letech 1431 a 1432, Ćesky Ćasopis Historicky 7, 1901, s. 1 -13, 142-162,293-309, 408-415; E. F. Jacob, The Bohemians at the Council ofBasel 1433, w: Prague Essays, ed. R. W. Seton - Watson, Oxford 1949, s. 81-123; P. De Vooght, La confrontation des dieses hussites et romaines au concile de Bale, Recherches de Theologie ancienne et medievale 37,1970, s. 97-137, 254- 291; Soudce smluveny v Chebu, Cheb 1982; w druku znajdują się materiały sesji "Igława i kompaktaty bazylejskie" odbytej w 1991 r. w Igławie w 555 rocznicę przyjęcia kompaktatów. 2 Por. Z. Nejedly, Ćeska missie Jana Kapistrana, Ćasopis Ćeskeho Musea 74, 1900, s. 57-72, 220-242, 334-352, 447-464. 3 Zob. F. Simek, UćenimistraJanaRokycany, Praha 1938; F. G. Heymann, John Rokycana - Church Reformer between Hus and Luther, Church History 28, 1959, s. 240-280. 4 Jedyny obszerniejszy szkic o Michale Polaku w: F. M. Bartos, Dve Studie o husitskych postilach, Praha 1955, s. 68 nn; por. też uwagi J. Mikulki, Polacy w Czechach i ich rola w rozwoju husytyzmu, Odrodzenie i Reformacja w Polsce 11, 1966, s. 21 nn. 5 Zapiska na rękopisie mikułowskim MK 74 z tekstami husyckimi w bibliotece uniwersyteckiej w Brnie: "Post obitum venerabilissimi electi adversarii, sinistre gloriantes de nece ipsius habentes iam finalem spem in hoc, quod iam cesset eadem praxis Altitonantis. Sed cui est cura de suis fidelibus, qui non derelinquit sperantes in eum, ut grex Dei non maneret absque rectore, excitavit unum ex quam pluribus, licet simplicem iuxta gradum, sed venerabilem sacerdotem Michaelem, qui... digne et laudabiliter vociferavit et tubali voce utiliter et maxime promovit eandem veritatem sacratissimam. Sed quia sathanas, qui multum adversatur solo Deo ymo eciam fidelibus predicatoribus propter suas predicaciones multum exemplares et proficuas, morę suo ille antiquus inimicus sue partis adherentibus suscitavit contra honorabilissimum sacerdotem Michaelem multos adversarios Christi ut finaliter privaretur vita exteriori prout patet, qualiter finivit obitum suum secundum mandatum regis Vladislai in castro Karelstayn. Cuius anima cum sanctis quiescet"; zob. F. M. Bartos, Dve Studie, s. 68. 6 Por. T. Kalina, Hilarius Litomeficky, Ćesky Ćasopis Historicky 5, 1899, s. 311-321; J. Hejnic, M. Polivka, Plzeń v husitske revoluci, Praha 1987, gdzie jest edycja traktatu Hilarego o historii Pilzna i obszerny szkic o autorze na tle epoki. 17 J. Volf, Rokycanuv traktat proti Hilariovi Lućiśti pekelnemu, Ćasopis Ćeskeho Musea 83, 1909, s. 226-233; J. Novakova, K. polemice Hilaria Litomefickeho s Rokycanou, zvlaste k "Traktatu katolickemu", Listy Filologicke 66, 1939, s. 364-372. 18 Z nowszej literatury por. K. Bączkowski, Walka Jagiellonów z Maciejem Korwinem o koronę czeską w latach 1471-1479, Kraków 1980; Pfehled dejin Ceskoslovenska 1/1 (do r. 1526), Praha 1980, s. 521 nn. 19 Zob. W. Eberhard, Konfessionsbildung und Stande in B6hmen 1478-1530, Munchen - Wien 1981, s. 49 nn; Archiv Ćesky, t. 5, ed. F. Palacky, Praha 1862, s. 376 n. 10 R. Urbanek, Vekpodebradsky (Ćeske dejiny 111-2), Praha 1918, s. 160,172 nn. 11 Stare letopisy ćeske z rukopisu Kfizovnickeho, ed. F. Simek, M. Kanak, Praha 1959, s. 208. 12 A. Podlaha, Catalogus codicum manscriptorum, qui in archivio capituli metropolitani Pragensis asservantur, Pragae 1923, nr 109: "Hie statura parvus exemplaritate vite magnus. Firmatus in veritate Dei, quam a iuventute cognovit, eam ex viribus promovit, pro eius promocione laboravit et sic finem vite consumavi1..." 13 Por. F. Palacky, Dejiny narodu ćeskeho, t. 5, cz.!. Praha 1865, s. 204, przyp. 166. 14 List znajduje się w rkp. O 39 Biblioteki Kapitulnej w Pradze (dzisiaj Archiwum Zamku Praskiego [Mimo starań, Autor nie uzyskał dostępu do tekstu, stąd pewne partie listu pozostają nieznane. Red.]): "Sum nacione de Czessewo districtus Paluciensis, Gneznensis diocesis in distancia puto parvorum 10 miliarium a civitate habitacionis vestre, in Łekno et alibi in districtu copiosam habens parentelam. A qua in iuventute exiens iam ab annis circiter XL Pragam veni, puto in annis ad maximum XV mee etatis. Et ibi per pluros annos studio scolasticorum inherens diseiplinarum, post anno s plurimos eo anno, quo Serenissimus prineeps Cazymirus, tunc magnus dux Litwanie, de Litwania veniebat ad suseipienda incliti regni Polonie gubernacula, de Praga exiens Cracoviam veni, populum videre volens ac universitatem a me auditam contemplari. Post sererenissimo principe Cazymiro a regno excepto, in cuius occasum et ego, processionem regens, quia cantor chori circa ecclesiam eram sanete Anne, eciam exivi et ipso a regno in regem coronato intervallo ali quo facto nativis meis partibus propinquavi eun personis fidedignis, qui et modo viventes in statu sacerdotali horum pro testimonio in regno Bohemie michi assunt. Et veniens primum Gneznam, ubi mea diocesis, mortuo archiepiscopo dominum Przedwogium de Grandi prepositum in administratorem sede vacante ibi presidere inveni. Qui me pie excipiens et cum honore litteras dimissorias contulit michi grate; quas venerandum in spiritualibus officium ac domini omnium Pragensium civitatum sigillatas viderunt audieruntque leetas, quarum copiam transsumptam dominacionibus vestris mitto per presentes. Acceptis autem litteris dimissorialibus in Gnezna, ivi inter cognatos in Czessewo et in Lekna et ibi visis amicis ac ipsos circa fratrem me um in Lekna et Petrum dictum Gawin patruelem, qui non ultimus fama ac rei publice procuracione ibi tunc fuerit, valedicens, viceversa Pragam ad studia continuanda regredi anhelabam". Tekst podaję za F. M. Bartosem, Dve Studie s. 81-82. 15 Tamże, s. 82: "Horum vero, que scribo, modo ante festum assumpeionis Virginis gloriosissime sunt anni sine tribus 25, ut data littere dimissorialis. .. ostendit. Post festum autem assumpeionis intrans Bohemiam, de ipsa nunquam versus Poloniam gressum feci usque in dien hodiernum, sed eodem anno libro matrice studii Pragensis inscriptus, studiis diligencius operam dedi. Et post apto tempore spero Deo nostro cor movente, auetoritate eciam dimissorialium habita litterarum ab episcopo katholico forma ecclesie rituque observatis ommes sacros clericorum ordines suseipiens, in civitatibus regni Bohemie in sacerdotem suseeptus, in omni loco, in quo sacerdocio funetus sum, sine scandalo ex dono Altissimi ab annis 23 honeste sum conversatus". Wojciech Iwańczak [Tekst listu Michała Polaka z Czeszewa skierowany był do rady miejskiej Poznania. W poznańskich archiwach nie zachował się i pozostał nieznanym. Właściwym jego adresatem było jednak środowisko husyckie praskie, przed którym chciał on się oczyścić z zarzutu, dyskwalifikującego go w ogóle jako duchownego. Znajomość realiów wielkopolskich nie ułatwia odpowiedzi na meritum sprawy. Michał dość lekceważąco podchodził do chronologii swego życiorysu. Po pierwszym pobycie w Czechach, przybył do Krakowa by wziąć czynny udział jako członek chóru kościoła uniwersyteckiego św. Anny w uroczystościach koronacyjnych Kazimierza Jagiellończyka (25 VI 1447). Wiadomo, że nie był studentem krakowskim, twierdzi że studiował przez długie lata w Pradze, czego teraz sprawdzić nie można, gdyż nie zachowały się wykazy studentów praskich. Po koronacji króla udał się do Gniezna, by uzyskać niezbędny do uzyskania święceń poza diecezją gnieźnieńską list zwolnienia z diecezji. Administratorem archidiecezji był po śmierci arbpa Wincentego Kota (zm. 14 VIII 1448) proboszcz kapituły Przedwoj Grądzki. List zwolnienia uzyskał Michał z datą 15 VI I I, czyli dopiero w 1449 f., w ponad dwa lata po koronacji królewskiej. Co robił przez te dwa lata niewiadomo. Wiadomości o późniejszych odwiedzinach rodziny w Czeszewie i Łeknie nie poddają się weryfikacji. W liście pisze w 1476 f. że zwolnienie z diecezji uzyskał 22 lata temu, czyli dopiero w 1454 roku!. Luka w jego biografii wydłuża się niebezpiecznie. Gdzie indziej pisze w 1476 f., że od 23 lat jest kapłanem, czyli od 1453 roku. Michał nie zaprzecza, że był w Poznaniu, twierdzi że był tam tylko 2 - 3 dni i był życzliwie przyjęty przez proboszcza, czego znów nie można zweryfikować. Nie można wykluczyć, że wskutek sporu w latach 1451- 5 3 nie było w ogóle obsadzone stanowisko proboszcza poznańskiego. Ale fragment listu o pobycie w Poznaniu znamy na razie tylko ze streszczeniem pierwszego wydawcy. Oskarżający go mieszczanin twierdził, że Michał był przed 26 laty, czyli ok. 1450 f., funkcjonariuszem sądowym a potem katem za burmistrza poznańskiego Czichnara. Cichnar, czyli Piotr Czewchner, jest osobą znaną. W kadencji 1449/50 był w ośmioosobowej radzie miejskiej, której członkowie kolejno sprawowali urząd burmistrza. Zarówno w poprzedniej jak następnej kadencji Piotr Cichnar nie wchodzi do rady, lecz był członkiem ławy miejskiej. Ten szczegół oskarżenia wydaje się być wiarygodny, rzeczywiście przed 26 laty obowiązki burmistrza poznańskiego sprawował Cichnar (Czewchner) i była to jedna z kilku kadencji, w których wykonywał obowiązki burmistrza, kiedy indziej był albo członkiem ławy sądowej albo rajcą w radzie kierowanej przez osobnego burmistrza. Rodzina Czewchnerów istniała przez cały XV wiek, należąc do czołowych kupieckich rodzin miasta. W 1476 f., gdy oskarżenie zostało publicznie postawione w Pradze, Mikołaj Czeuchner był od kilku lat ławnikiem miasta Poznania. Jak rozstrzygnęła sprawę rada miejska Poznania i czy ją rozstrzygnęła, nie wiadomo, gdyż nie zachowała się korespondencja miejska z tego okresu. Red.]. 16 F. Palacky, Dejiny, t. 5, cz. l, s. 201. 17 V. V. Tomek, Dejepis mesta Prahy, t. 10, Praha 1894, s. 16. 18 Stafi letopisove ćeśti od roku 1378 do 1527, ed. J. Charvat, w: Dilo Frantiśka Palackeho, t. 2, Praha 1941, s. 189. 19 Tamże, s. 179. 20 F. Palacky, Dejiny, t. 5, cz. l, s. 202. 21 Por. F. Śmahel, Prażske povsHini 1483, Prażsky Sbornik Historicky 19, 1986, s. 48. 22 Tekst wydany kilkakrotnie: Z. Nejedly, Dejiny husitskeho zpevu, Praha 1913, s. 836-838; Husitske pisnę, ed. J. Dańhelka, Praha 1952, s. 101 n; Vybor z ćeske literatury doby husitske, ed. B. Havranek i in., t. I, Praha 1963, s. 312 n. 23 Por. V. N ovotny, Husitsky zpevnik, Praha 1930, s. 246 nn. 24 Stafi letopisove, ed. J. Charvat, s. 419. 25 Tamże, s. 190. 26 V. V. Tomek, Dejepis, s. 19. 27 Tamże, s. 98. 28 M. Viktorina Kornela ze Vsehrd, O pravich zeme ćeske knihy devatery, ed. H. Jirećek, Praha 1874, s. 444. 29 J. Goli, Zprava o ćeskych rukopisech v Zhofelci, Ćasopis Ćeskeho Musea 52, 1878, s. 403. 30 V. Chaloupecky, Pfe kneżska z r. 1562, Vestnik Kralovske Ćeske Spolećnosti Nauk 4, 1925, s. 135; Chaloupecky drukuje tekst za starodrukiem "Antiqua et constans confessio fidei ecclesiae Christi in regno Bohemiae et marchionatu Moraviae... sub utraque... communicantium, Pragae 1574. 31 V. V. Tomek, Dejepis, s. 19. 32 Oldficha Kalenice z Kalenic, Satyricky list Luciperiiv ke Lvovi z Rożmitala z roku 1478, ed. Z. Nejedly, Vestnik Kralovske Ćeske Spolećnosti Nauk 1903, s. 25: "... jakoż mnohe vćci o kneź i Jezisovych velmi rad lźeś, o onom, że jest katem, o onom, że jest padiich nesveceny, i jinak je z jich dobre povesti lupiś, a ve zlu je odivaS a v tom nam velikii libost okazujeś". 33 Stari letopisove, ed. J. Charvat, s. 416. 34 Tekst w rkps. Petrohradskim F IV 102, który został zniszczony w czasie wojny. Zachował się odpis R. Urbanka, który cytuje J. Mikulka, Polacy, s. 15: "...recepit (Rokycana) unum Polonum, qui lictor est, quattuor personarum alias tortor et literas habet furtivas..." 35 Jednani adopisy konsistofe katolicke i utrakvisticke, ed. K. Borovy, t. 1, Praha 1868, s. 49. 36 Por. F. G. Heymann, The Hussite - Utraquist Church in the Fifteenth and Sixteenth Centuries, Archiv fur Reformationsgeschichte 52, 1961, s. 1 -16; W. Eberhard, Konfessionsbildung. 37 Zob. V. Bartunek, Konrad von Vechta. Erzbischofvon Prag, w: Regensburg und B6hmen. Festschrift zur Tausendjahrfeier des Regierungsantrittes Bischof Wolfgangs von Regensburg und der Errichtung des Bistums Prag, ed. G. Schwaiger, J. Staber, Regensburg 1972, s. 173-219; I. Hlavacek, Konrad von Vechta. Ein Niedersachse im spatmittelalterlichen B6hmen, w: Beitrage zur Geschichte der Stadt Vechta, 1, Vechta 1974, s. 5-35. 38 Z. Nejedly, Mladi Jana z Rokycan, Ćasopis Matice Moravske 73, 1899, s. 532 n. 39 J. Goli, Chelćickya Jednota bratrska v 15. stoleti, Praha 1916, s. 105 przyp. 1. 40 Ef 268 r - 271 r; identyfikacji Michała Polaka jako autora kazania dokonał K. Krofta w: Ćesky Ćasopis Historicky 21, 1915, s. 297. 41 F. M. Bartos, Dve Studie, s. 71 nn. 42 Genezę, przebieg i następstwa wydarzeń 1483 r. wyczerpująco omówił F. Śmahel, Prażske povstani, studium będące nowszą wersją tekstu: Epilog hustitske revoluce: Prażske povstani 1483, Acta Reformationem Bohemicam Illustrantia, Praha 1978, s. 45-127. Tamże starsza literatura. 43 V. V. Tomek, Dejepis, s. 48. 44 Postanowienia sejmu w Kutnej Horze opublikowane w: Archiv Cesky, t. 5, s. 418-427; por. F. Palacky, Dejiny, t. 5, cz. 1, s. 245 n; V. V. Tomek, Dejepis, s. 295 nn. 45 Zob. A. Molnar, Lukas Prażsky pfed svym vstupem do Jednoty bratrske, Theologia evangelica 1, 1948, s. 22 nn. 46 "... latrone rege"; epigramy te wydał B, Ryba, Latinske oslavne verse na celne ćeske utrakvisty, Zpravy Jednoty Klasickych Filologu 6, 1964, s. 13 nn. 47 Tamże, "...seculi decus, presbiter eggregius, zelator sanguinis, Iesu clarus, fide potens et facundissimus, vir bonus et prudens, martir gloriosus, premio politurus honesto..." 48 Por. K. Krofta, Vaclav Koranda mladśi z Nove Plzne a jeho nazory nabożenske, Sbornik Mestskeho Historickeho Musea w Plzni 3, 1913, s. 46-103. 49 Fontes Rerum Bohemicarum, t. 8, ed. V. Novotny, Praha 1932, s. 228. 50 Tamże, s. 301. 51 V. Dokoupil, Soupis rukopisii mikulovske ditrichśtejnske knihovny, Praha 1958, s. 127: "Postquam fuerunt sanctificati... Mag. Johannes de Husinecz... succesiit Mag. Johannes Rokyczana... sacerdos MichaeL.." 52 F. M. Bartos, Dve Studie, s. 79, przyp. 34. Idzie m.in. o 4 składniki mszy, z których 3 wydrukowane w: Fontes Rerum Bohemicaru, t. 8, s. 460 n i 467. 53 J. Goli, Zprava, s. 403: "Ba by mela syna kata! Menśi by zlo było. Aspoń by tela toliko mordoval. Ale knez ten dusi zmorduje..." Wojciech Iwańczak ANEKSo KSIĘDZU MICHALE W ROKU 1480 (Stafi letopisov ćeśti od roku 1378 do 1527, ed J. Charvat, w: Dilo Frantiśka Palackeho, t. 2, Praha 1941, s.415-420) W roku 1480 od narodzenia Syna Bożego w dzień św. Wawrzyńca (10 VIII) odbył się sejm. Po odbyciu go, zanim panowie się rozjechali w poniedziałek (21 VIII), siódmego dnia po święcie Wniebowzięcia Najświętszej Panny Marii, został wezwany przed majestat królewski zacny ksiądz Michał i rad przyszedł i stawił się przed królem zaniedbując kolację i po serdecznym pożegnaniu ze swymi najbliższymi, gdyż wiedział, z licznych napomnień i ostrzeżeń swych przyjaciół, co go spotka. Miał być bowiem pojmany i związany razem z innymi duchownymi podstępnie oskarżonymi, tzn. , z księdzem Wacławem ze Sianego proboszczem od Sw. Walentego, z księdzem Wacławem proboszczem od św. Gala i z księdzem Janem Misztąproboszczem z Małej S trany; razem wszyscy z ochotą czekali na przyjęcie przez króla, chociaż wiedzieli od dawna co ich czeka. W rozmowie ksiądz Michał, człowiek szlachetny, rzekł do księdza Wacława ze Słanego: "Synu mój, gdzie też przyjdzie nam dzisiaj spędzić noc?" Na co odpowiedziałem: "N a zamku, gdyż do Krzywoklatu lub Karlśtejna jest za daleko". A on na to: "Niech będzie pochwalony Pan Bóg i niech się stanie jego wola, gdyż nadszedł już czas by nas doświadczył; bądź z nami miły Boże!" Gdy już dopuszczono nas przed króla, który otoczony był przez książąt i panów ziemskich, to my księża wezwani dla pojmania, w celu wykazania naszej niewinności przyprowadziliśmy ze sobą wiernych nam księży i mistrzów, którzy podtrzymywali nas na duchu. Król przedstawił przekazane mu skargi i chociaż mówił do nas wszystkich razem, to wymieniał tylko księdza Michała, dając tym do zrozumienia, że on najbardziej zasługuje na ukaranie, podobnie do innych wichrzycieli, którzy osadzeni byli wówczas na zamku w Krzywoklacie. Król mówił, że podburzaliśmy lud, że głosiliśmy prawdy niezgodne z wiarą i że jesteśmy nieposłuszni chcąc niewłaściwie wpłynąć na lud praski. To co usłyszeliśmy od króla potwierdził ksiądz Michał odpowiadając, że jest niewinny wraz z nami przed Bogiem i przed ludźmi i bronił swych kazań twierdząc, że nigdy nie występował przeciw wierze. Król na to odrzekł: "Ty zawsze mówisz wykrętnie, a ja powtarzam, że głosicie prawdy niezgodne z wiarą" nie wyjaśnił jednak co ma na myśli. Ksiądz Michał rozumiejąc, że są to twarde i niewzruszone słowa, począł zaklinać na Boga i krew Jezusa Chrystusa, by nas nie karał bez wysłuchania i bez sądu; wszystkie prośby zostały odrzucone. A dziwnym było, że żaden z książąt ani panów nie prosił o sprawiedliwość dla nas; pana Jana Towaczowskiego, pana Samuela ani pana Mikołaja Trćki nie było przy tym, ale inni panowie patrzyli na nas ze zdziwieniem, gdy odrzucono naszą prośbę o wysłuchanie przez króla. Mistrzowie i księża prosili także, by chociaż przełożyć wszystko na później, ponieważ był już wieczór. A w międzyczasie ksiądz Michał powiedział: "Wiem, że to wszystko dzieje się z powodu krwi Chrystusa i podawania komunii dzieciom; ufamy Bogu i dopóki mamy duszę w piersiach to nieodstąpimy od tego, bo prawda jest po naszej stronie". Potem mistrzowie i księża opuszczali dwór z wielkim smutkiem, gdyż nie dano im posłuchania przez króla, a z wielkim bólem przeżywali utratę księdza Michała. A gdyśmy byli wprowadzani do komnaty królewskiej, to wówczas przygotowano wóz, by wywieźć nas z Pragi. A gdy szliśmy już od króla z nadzieją, zacny ksiądz Michał, nasz ojciec rzekł do panów ziemskich: "Niech was Bóg obdarzy swą łaską!" Gdy zaś nikt nie odpowiedział, oświadczył tonem kaznodziei: "Czyżby wam łaska boża nie była potrzebna, że o nią nie prosicie?" Niektórzy z panów zaśmiali się. Powiedziawszy to wyszedł wraz z trzema księżmi, którzy podążali za nim jak synowie za ojcem; w istocie rzeczy jednak wielu ludzi jego pewność siebie i cnotliwą odwagę brało za pychę, a czynili tak głównie jego wrogowie. N apiszę jeszcze nieco o krzywdach, które wycierpiał na dworze królewskim. Po opowiedzianych wyżej wydarzeniach, gdy już ksiądz Michał wsiadał na wóz, na którym miano nas wywieźć, zwrócił się do licznych osób stojących wokół: "Z radością znosimy to dla prawdy bożej i krwi Jezusa Chrystusa". Wówczas pewien jednooki dworzanin o imieniu Bieszyn, nieprzejednany przeciwnik utrakwizmu stwierdził: "Za twe kłamstwo to cierpisz kacie bezecny, a nie dla prawdy". A na to zaraz ksiądz Michał odpowiedział: "Krzywdę wyrządzasz, mówiąc jak zły człowiek". A do otaczających ludzi rzekł: "N a dworze królewskim, gdzie pastwią się nad nami, taka jest śmiałość w ganieniu, ulituj się Boże nad tym." Powstałoby z tego jakieś zamieszanie, gdyby nie wkroczył pan Medek i nie zwrócił się do Bieszyna: "Ty zamiast ochraniać ich przed innymi, to sam prowokujesz". Po czym dodał: "Nie rzucajcie oszczerstw na tych księży, gdyż podlegają władzy królewskiej". Tamci wnet się uspokoili. Wieziono nas bardzo szybko na wozie po godz. 7 wieczorem na zamek praski; po godzinie przywieźli nas na miejsce. A mieliśmy eskortę przy wozie, sześciu jeźdźców i dwóch po bokach wozu, z których jeden brzydko odpłacił księdzu Janowi proboszczowi z Małej Strany za jego kazania i zabraniał mu wyglądać z wozu i szarpał się z nim mówiąc: "chcę aby siedział w takiej pozycji" i przypominał mu kazanie, za które Janowi odpłacał. Po przyjeździe na zamek zsiedliśmy z wozu i zapaliło się światło, przy którym pan Medek zaprowadził nas do więzienia. Tam mieliśmy pierwszy odpoczynek nocny, mało śpiąc, ale radując się w duchu i pokornie Bogu dziękując, że spojrzał na nas tak łaskawie. Gdy zaś przyszedł do nas pan Medek, to prosiliśmy go, by uzyskał u króla pozwolenie dla nas na podawanie sobie w tym więzieniu komunii, bo to dla nas jest najpiękniejsze i najbardziej nas pociesza. Odpowiedź na tę prośbę otrzymaliśmy dopiero w piątek, gdy nas miano stamtąd wywieźć, w słowach: "Król pozwolił wam tak czynić". W tenże piątek (25 VIII) po św. Bartłomieju powieziono nas na Karlśtejn. Liczni ludzie użalali się tam nad nami, niektórzy zaś szydzili z nas, jest tam bowiem wielu przeciwnych komunii pod dwiema postaciami. Obiadem ugościli nas dość dobrym, ale po obiedzie zaprowadzili nas do ciemnego, cuchnącego i brudnego więzienia; tamże udał się najczcigodniejszy ksiądz Michał, a za nim my jak synowie za miłym ojcem. A teraz posłuchajcie o tym, jaki żywot wiódł w tym więzieniu. Pod rygorem spowiedzi wyznał, że od Wojciech Iwańczakmłodości swej zachował czystość, nigdy swego ciała grzechami nie czystymi nie zbrukał, ale także przed Bogiem i ludźmi zachował czyste sumienie. Chociaż był cudzoziemcem, a więc pozbawionym przez kompaktaty prawdy pana Jezusa Chrystusa, gdyż dotyczyły one tylko Czechów i Morawian, ale nie był obcy dla prawdy bożej; przez całe swe życie nie przyjmował komunii pod jedną postacią, a podczas pobytu w więzieniu więcej myślał o sakramentach niż o wydostaniu się na wolność; gorliwie także aż do śmierci czytał Pismo , Swięte, o czym najlepiej wiedzą ci co przy tym byli. A tak mu na tym , w więzieniu zależało, że poprosił by mu do celi przyniesiono Pismo Swięte, a gdy to szybko uczyniono, to przez cztery tygodnie będąc razem przeczytaliśmy cały Stary Testament, zmieniając się przy tym przy lekturze; każdy czytał po kilka ustępów, a inni słuchali. W więzieniu ksiądz Michał nie próżnował, spał niewiele i to z rzadka. Jadł tak mało, że aż dziwiliśmy się, że to wytrzymuje. A teraz powiedzmy o jego modlitwach: dopóki jeszcze przebywaliśmy razem w więzieniu, to często płakał, wzdychał, podnosił oczy ku niebu, bił się często mocno w piersi pamiętając o wszystkich wiernych, a głównie księżach i mistrzach, przeczuwając ich przyszły wielki smutek, modlił się również za króla i za panów ziemskich, a zwłaszcza za panów sprzyjających utrakwizmowi, jakby zapomniał o swych wrogach i potępieniu oraz uwięzieniu jakie od nich zaznał. Nas zaś często rozweselał, aby jako młodszym nie przykrzyło się nam i mówił tak: "Prałaci gmin praskich siedzą w łajnie, taka jest droga króla i królestwa". Napiszę teraz jeszcze trochę o samym więzieniu; było ono ciemne i śmierdzące, bez świeżego powietrza, przewiew był tam niewielki, gdyż zamykano nas za podwójnymi drzwiami, a zamiast okna mieliśmy niedużą dziurę, tak że bez światła jeden drugiego nie mógł dojrzeć. Pocieszał nas byśmy się nie martwili, podając liczne przykłady z życia świętych i z Pisma Swiętego i czytał Biblię, dopóki byliśmy jeszcze razem; w dni świąteczne śpiewaliśmy przyjemne i wesołe pieśni dla pamięci o przyszłej nadziei, czyli naszym zmartwychwstaniu. Teraz zaś posłuchajcie o jego wielkiej cierpliwości. Wszystkie przykrości znosił z pogodą ducha, o czym wiedzą ci, którzy co znali od dawna lub słyszeli o nim, a wielu ludzi źle mu życzyło i byliby radzi zgładzić go za to, że tak tępił grzechy; nikomu bowiem nie darował, ani biednemu ani bogatemu, ani królowi ani wysoko urodzonemu i dlatego przez tych ostatnich często był oskarżany przed królem i pozywany przed sąd, ale za to wszystko, będąc w więzieniu często Bogu dziękował, gdy zaś był na wolności, to zniósł z pewnością wiele przykrości, gdyż często mówił: "Chociaż dla ciała wiele jest rzeczy niemiłych, ale cieszy się mój duch, że znalazłem się w tak nędznym miejscu". Czasem zaś weselał na duchu, podnosił oczy ku niebu, padał na ziemię, potem na twarz, całował ziemię i kładł się krzyżem między ludzkimi odchodami i z płaczem dziękował Bogu za ten czyściec; a gdy patrząc na to dziwiliśmy się, ksiądz Michał powiedział: "Nie myślcie moi mili synowie, że czynię tak bezrozumnie, nie postradałem zmysłów, ale chcę byście wiedzieli, że ja rad ponoszę te cierpienia, ponieważ w ten sposób osiągnę wieczną radość, gdyż to wszystko dzieje się za sprawą Boga, a wy też się cieszcie, gdyż Bóg nas poświęca byśmy poznali przez to nasze słabości, by nam uświadomić, że czasem nie dość dbaliśmy o sprawyświęte, nie pamiętaliśmy o uwięzionych, o ubogich; by to naprawić miły Bóg użyczy nam życie i zdrowie, a jeśli je skróci, to ufajmy w jego łaskę, że nam to wynagrodzi wieczną radością". Żeby zaś w więzieniu cierpieć jeszcze większe męki i ból, dobrowolnie opinał sobie szyję żelazną obręczą, a na nogi zakładał pęta i łańcuchy; myślał przy tym o okrucieństwie ludzkim i modlił się, by nas Bóg uchronił od wiecznych okowów. Pewnego razu idąc do miasta, w którym zazwyczaj kładł się na ziemi posypanej trocinami, uderzył się tak mocno w głowę, że aż się przestraszyliśmy. Z kolei jeśli czasem z płochości powiedzieliśmy coś ku rozweseleniu, to zaraz z płaczem prosił o zmiłowanie i odpuszczenie boskie. Teraz opowiem o naszym rozłączeniu. W czwartek w dzień św. Mateusza (21 IX) apostoła i ewangelisty, przeżyliśmy wielki smutek z powodu rozstania, ponieważ dopóki byliśmy razem to mogliśmy się jeszcze jakoś nawzajem pocieszać. Przyszli do nas o świcie z jasnym światłem i hałasem i otworzyli więzienie; leżeliśmy jeszcze, a przebywaliśmy tam razem już 4 tygodnie. Najpierw wyprowadzili samego księdza Michała, byśmy o sobie nic odtąd nie wiedzieli, a potem rozdzielili nas pojedynczo w różne miejsca; w nowej ciemnicy przesiedziałem pięć tygodni i wypuszczano mnie na zewnątrz tylko na posiłek, więc traktowano mnie surowiej niż poprzednio, gdyśmy przebywali razem. Trapiły Michała ciężkie kłopoty, bo po pierwsze starał się i walczył za nas wszystkich, po drugie z powodu trudnych warunków, w których przebywał, po trzecie ponieważ cierpiał na kamienie nerkowe; strażnicy zaś widząc jak cierpi - a opowiadali nam o tym kilkakrotnie sami - i jak zbliża się do śmierci, za pozwoleniem królewskim wypuszczali go na powietrze przed , więzienie i tak trwało do Wszystkich Swiętych [1 XI]. U marł zaś w nocy przed Dniem Zadusznym [2 XI]; nie było wtedy przy nim żadnych strażników, ale jego służebnikami, tak jak św. Łazarza, były anioły i poniosły jego duszę z nadzieją do nieba. I tak zakończył swój żywot czcigodny ksiądz Michał, sławny kaznodzieja Chrystusowy, a czy umarł z głodu, czy też z innego powodu, nie wiemy. Gdy tylko urzędnicy na zamku usłyszeli o jego śmierci, to smucili się mocno i żałowali go; zaraz też uroczyście dzwonić kazali i w ornat go oblekli, jak obyczaj każe przy pogrzebie księży, a grób mu kazali wykopać w kościele św. Palmacjusza. Pogrzeb odbył się w czas nieszporów w Dzień Zaduszny, a ciało jechało na wozie, z czcią wiezione do grobu przez trzy konie, białego, czarnego i rudawego. Z przodu postępowało śpiewając sześciu duchownych z krzyżem, a z tyłu za wozem szli urzędnicy zamkowi i inni ludzie, w sumie około 20 osób, a oprócz tego prawie drugie tyle kobiet. Żadnego z nas nie dopuścili do tego pogrzebu, ale mogliśmy go w całości oglądać; patrzyłem pilnie na całą procesję, a zwłaszcza na konie i wóz i zrozumiałem, że to wszystko świetnie pasuje do jego życia, gdyż biały koń oznacza często kogoś godnego szacunku, czarny wzgardzonego, a rudawy męczennika; z kolei wóz, na którym spoczywał Michał oznacza prawo czterech świętych ewangelistów, woźnica Chrystusa, kościół królestwo niebieskie, a grób jest wiecznym mieszkaniem w domu Ojca niebieskiego. Gdy zaś ciało położono w kościele, to Jezus Chrystus swą cudowną mocą wprowadził duszę do królestwa niebieskiego." WIEZE WIĘZIENNE W DAWNYM POZNANIU WITOLD MAISEL W iększe miasta były w średniowieczu, a także już w starożytności l otoczone murami obronnymi i fosami. Mury były wzmacniane basztami i wykuszami 2 . Wyjazd z miast i wjazd do niego umożliwiały bramy miejskie, zwykle wzmacniane wieżami. W Poznaniu były cztery takie bramy - po stronie południowej była to brama Wrocławska, po stronie wschodniej Wodna Brama oraz Brama Wielka, zwana także Katedralną, zaś po stronie północnej Brama Wroniecka, gdyż przez nią kierował się ruch ku miastu Wronki. Oprócz tego w murach przebite były mniejsze furtki. Oczywiście pierwszym i głównym celem wznoszenia murów obronnych było zapewnienie mieszkańcom miasta bezpieczeństwa w razie wtargnięcia do kraju wojsk nieprzyjacielskich i oblegania przez nie miasta. Ale mury miały chronić także przed wrogami krajowymi - podpalaczami, wszelkiego rodzaju bandytami, a także przed klęskami żywiołowymi - powodziami, epidemiami. Gdy w bliskiej lub dalszej okolicy wybuchała zaraza, wówczas zamykano bramy miejskie i nie wpuszczano do miasta przybyszów. Nie wypuszczano z niego także mieszkańców, udających się na zewnątrz po towary, gdyż po powrocie mogli oni przywlec ze sobą zarazę. Na tym tle dochodziło nawet do zupełnie niezwykłych incydentów. Tak było w roku 1542, kiedy to mieszkańcy przedmieścia Chwaliszewo, będącego własnością kapituły poznańskiej oraz , mieszkańcy Srodki, będącej własnością biskupa poznańskiego - nie mogli wejść do Poznania, gdyż bramy miasta były zamknięte. Wtedy biskup poznański, Sebastian Branicki, sądząc, że bramy zamknięto na polecenie rady miejskiej, rzucił na nią klątwę. Starosta generalny (kasztelan) zwrócił się wtedy z zażaleniem do króla polskiego Zygmunta I, który ze swej strony wystosował do biskupa pismo, w którym prosi o zniesienie klątwy, gdyż nakaz zamknięcia bram miasta wydał starostwa generalny wielkopolski, Andrzej 1. Brama Wroniecka z barbakanem i wjazdem do miasta po stronie zachodniej (Braun i Hoggenberg, Contrafactur und Beschreibung von den vornembsten S Hidten der Welt, VI, k. 46) Górka, będący reprezentantem króla, a nie rada miejska 3 . Zarządzenie to wydane zostało ze względu na to, że w okolicach Poznania doszło do pojawienia się zarazy, która pochłonęła wtedy 4500 ludzi w mieście samym i 600 na Chwalisz ewie 4 . Ale mury miasta miały także znaczenie prawne. Stanowiły one bowiem pierwotnie granicę miasta, a więc terenu na którym obowiązywało prawo miejskie - w przypadku Poznania było to niemieckie prawo magdeburskie 5 ze zmianami, wprowadzonymi pr.zez ustawodawstwo władz miejskich 6 oraz przez przywileje królewskie 7 . Na bramach miejskich umieszczano też pisemne zawiadomienia władz miejskich, a urzędujący w bramach strażnicy dokonywali kontroli osób, przybywających do miasta i ściągali od nich opłaty celne, mostowe itp. Wieże wzmacniające bramy miasta służyły także jako więzienias. Mamy informację, że takim celom w Poznaniu służyły wieże bram Wronieckiej i Wrocławskiej, ratuszowa i zamkowa, a także tzw. Czerwona Wieża. Jeżeli chodzi o tę ostatnią, to urzędowa relacja z r. 1708 mówi, że w ratuszu znajduje się lina "do spuszczania więźniów do Czerwonej Wieży". Notatka ta, wraz ze sztychem Brauna i Hoggenberga 9 z początku XVII wieku, na którym wejście do tej wieży umieszczone jest na wysokości korony muru obronnego i dostępne po wysokich schodach (ii. 2) upewniają nas, że oprócz więzienia "górnego", t.j. na wyższych kondygnacjach wieży, znajdowało się tam również więzienie "dolne". Relacja komisji o stanie miasta z r. 1750 zawiera następującą wiadomość: "Uliczka ku Czerwonej Wieży idąc, gdzie mieszczan Witold Maisei 2. Czerwona Wieża z wejściem do niej umieszczonym na wysokości korony muru obronnego (Braun i Hoggenberg...) in fundo [t.j. na dno] wsadzają",lo nie pozostawia wątpliwości co do przeznaczenia dolnej kondygnacji tej wieży (ii. 2). Księga poznańskiej rady miejskiej (sygnatura AMP 113) zawiera na karcie 230 informację z roku 1541 następującej treści: "Designatus est ei locus turris Wratislaviensis, qui civibus ad sedendum pro eorum excessibus designari solet. Quiquidem cum nullum inferne carcerem habeat in fundo turris, se in citatione detineri scribit"ll. Wynika z niej, że we wieży bramy Wrocławskiej znajdowało się tylko więzienie górne. Nie mogło zresztą być inaczej, gdyż wyjazd z miasta przeprowadzony był przez korpus wieży. Więzienie ratuszowe, dolne, podziemne, jest poświadczone licznymi wzmiankami w księgach miejskich 12 . Po przeprowadzonych w r. 1911 robotach konserwator sko-restauracyjny eh, nie można dzisiaj bliżej ustalić jego zlokalizowania i wyposażenia. Podziemne kondygnacje wieży Zamku Przemysława zostały odkryte w r. 1945 w gruzach zamku zburzonego w czasie oblężenia miasta przez wojska sowieckie. Do końca XVIII wieku mieściło się w niej więzienie dolne dla przestępców ze stanu szlacheckiego. Przepisy prawa polskiego stanowiły,więźniów do lochu C. Dno lochu (mgr inż. Izabela Zielarska)że szlachcic, który zabił innego szlachcica musiał zapłacić rodzinie zabitego tzw. główszczyznę i odbyć karę pozbawienia wolności w wieży dolnej przez okres od jednego tygodnia do 4 lat 13 . O tym, że tę karę rzeczywiście w wieży zamkowej odbywano świadczą zapiski znajdujące się w księgach grodzkich, przechowywanych do dziś w Archiwum Państwowym, a informujące, że dany szlachcic został wypuszczony na wolność po odbyciu kary wieży dolnej14. O wieży bramy Wronieckiej posiadamy najobszerniejsze i najbardziej różnorodne źródła informacji. Są to mianowicie: źródła ikonograficzne, źródła pisane oraz materiały pochodzące z badań archeologicznych. Wszystkie one, razem wzięte, pozwalają nam na odtworzenie wyglądu i wnętrza wieży oraz sposobu odbywania w niej kary pozbawienia wolności. N a naj starszym, pochodzącym z 1618 roku planie miasta (opublikowanym w dziele Brauna i Hoggenberga) przedstawiona jest na pierwszym planie wieża Wroniecka, osłonięta obszernym barbakanem. Część nadziemna wieży składa się z trzech kondygnacji - parteru i dwóch pięter (ii. 1). Niezwykłym szczegółem jest Witold Maiseifakt, że wjazd do miasta - właściwa brama - nie znajduje się w korpusie wieży, lecz dobudowany jest do bocznej, zachodniej ściany. Ten właśnie fakt powoduje, że niektórzy badacze uważają ten rysunek za niewiarygodny, za wręcz fantastyczny. Już w r. 1495 pewien przestępca został skazany na odbycie kary "na Wronieckiej wieży na dole sześć niedziel" - a więc w lochu. Jeszcze więcej informacji zawiera zeznanie oskarżonej Zofii Wawrzynkowej oraz świadka - hutmana (dowódcy straży miejskiej) z roku 1580. Kobieta ta zeznała, że "na prośbę pana Komornickiego szła z Reginą sługą swoją na Wroniecką wieżę, gdzie przerzeczony pan Komornicki siedzi - bo ją dał beł prosić przez sługę swego do siebie na obiad. Tamże przyszedłszy spuścił ją stróż wespół z Reginą i z drugą Hanną na dół do pana Komornickiego u którego beły tamże na dole". Komornicki przekupił stróża wieży miską grochu. Hutman zeznał, że "widział gdy ją (t.j. Wawrzynkową) stróż wyciągnął z dołu potem zlazła na dół i wyszedłszy z wieże szła ku rynkowi". Zeznania te zapisane są w księdze złoczyńców z r. 1580 (Liber maleficorum, sygnatura AMP I 639 f. 198)15. Wszystkie te wypowiedzi pozwalają domyślać się, że konstrukcja i urządzenie wewnętrzne wieży w bramie Wronieckiej były identyczne z innymi budynkami tego rodzaju 16 (ii. 3). Na dwóch górnych piętrach odbywano karę "wieży górnej", która była karą znacznie mniej dokuczliwą, niż kara "wieży dolnej", w lochu pozbawionym światła dziennego i często z podłogą zalewaną przez wodę zaskórną, jak to jest do dziś w sąsiednim wykuszu przy ul. Masztalarskiej, należącym teraz do księży Salezjanów 17 , w którym woda stale zalewa piwnicę i to pomimo wielokrotnego jej wypompowywania przez straż pożarną. Znana jest również sprawa wymierzania kary wieży dolnej przez dawne sądy miejskie w Poznaniu ls . Należy jeszcze dodać, że chociaż wieża bramy Wronieckiej rozebrana została na początku XIX wieku, to jednak przed kilku laty udało się znaleźć podziemną kondygnację tej wieży. Stało się to w trakcie przeprowadzania badań archeologicznych poniżej obecnego poziomu ulicy Wronieckiej. Okazało się przy tej okazji, że w północnej ścianie dolnej kondygnacji wieży wyraźnie czytelny jest zarys ostrołukowej gotyckiej bramy wjazdowej, zamurowany później inną cegłą. Miało to zapewne związek ze znacznym w wieku XVI wzrostem liczby mieszkańców miasta i okolic i - co za tym idzie - ze wzrostem przestępczości, a w konsekwencji z koniecznością stworzenia dodatkowych miejsc odosobnienia. Przypisy Uwaga: Artykuł ten ukaże się w niemieckiej wersji językowej w ramach księgi pamiątkowej ku czci prof. Grassa (Forschungen zur Rechtsarchaologie und Rechtlichen Volkskunde, t. 14, Zurich 1993). 1 Znaczne ich relikty zobaczyć można do dziś w Rzymie i w Pompei. 2 Zob. A. Warschauer, Stadtbuch von Posen, Posen 1892, s. 50-52 3 Archiwum Państwowe w Poznaniu, sygnatura Dipl. Posn. 22. 4 J. Łukaszewicz, Historyczno-statystyczny obraz miasta Poznania, Poznań 18381. II, s. 274. 5 Poznańska księga prawa magdeburskiego i miśnieńskiego. Das Posener Buch des Magdeburger-u. Meissner-Rechts. Wydał W. Maisel, Wrocław, Warszawa, Kraków 1964. 6 Wilkierze Poznańskie. Statuta civitatis Posnaniensis. Edidit W. Meisel, Tom I, II, III Wrocław 1966, 1968, 1969. 7 Kodeks przywilejów m. Poznania, Codex privilegiorum civitatis Posnaniensis. W przygotowaniu przez autora niniejszego opracowania. 8 W. Maisel, Archeologia prawna Polski, Warszawa, Poznań 1982 s. 141-144; tenże: Archeologia prawna Europy, Poznań, Warszawa 1989 s. 104-131; tenże: Rechtsarchaologie Europas, Wien, Kain, Weimar 1992, s. 82-83, 100-109. 9 G. Braun i Hoggenberg, Contrafactur und Beschreibung von den vornembsten Stadten der Welt. Kain 1618, t. 6. Cicitates orbis terrarum, liber VI, k. 46. 10 J. Łukaszewicz, op. ci1., t. I s. 45. 11 W. Maisel, Sądownictwo miasta Poznania do końca XVI wieku, Poznań 1961, s. 275, przypis nr 189. 12 N p. "custodienti carcerem in cellario gr. 2" [Stróżowi w piwnicy groszy 2] (W. Maisel, Sądownictwo, s. 277). 13 J. Bardach, Historia państwa i prawa Polski, t. II, Z. Kaczmarczyk i B. Leśnodorski. Warszawa 1971, s. 340-341. 14 Np. wolumen sygn.: Gr. 1756. 15 W. Maisel, Sądownictwo m. Poznania, s. 271. 16 Zob. przypis nr 8. 17 Poznańskie fortyfIkacje, Praca zbiorowa pod redakcją Bogusława Polaka. Poznań 1988, s. 39. 18 W. Maisel, Poznańskie prawo karne do końca XVI wieku, Poznań 1963, s. 140-142. POZNANSKA PROBA WALKI Z HAZARDEM W POŁOWIE XV WIEKU JACEK WIESIOŁOWSKI P owstrzymanie hazardu stanowiło program kolejnych pokoleń moralistów od czasów starożytnych. Władza państwowa czy municypalna angażowała się w to rzadko, a egzekwowanie norm prawnych w tym zakresie miało charakter akcyjny. Programowo występowały przeciwko hazardowi władze kościelne, ale poza nauką i przestrogą rzadko miały możliwość innych działań. Trudno jest uchwycić przedostanie się do Polski ówczesnych gier, z których nawet szachy i warcaby stwarzały możliwości hazardowania się widzów i grających. Znalezione przez archeologów figury szachowe i krążki warcabowe wyprzedzają swym powstaniem wiadomości o grze w Polsce. Wspaniałe szachy sandomierskie pozwalają datować znajomość tej gry na czas powrotu pierwszych polskich rycerzy z wypraw krzyżowych (3 ćw. XII w.). Krążki warcabowe z Drohiczyna czy Gdańska datuje się ogólnie na wczesne polskie średniowiecze. Hazardowanie się przy tych grach musiało być oczywiście późniejszym zjawiskiem. Najstarsze znalezione gdańskie kostki do gry pochodzą z XII w.\ lecz ta gra losowa jest już bezpośrednio związana z hazardem. Nie wiemy jednak, kiedy na terenach polskich, gra w kości stała się problemem społecznym. Formułowane w pocz. XIII w. w Niemczech normy prawa miejskiego, obowiązujące potem w Polsce, wskazują iż ustawodawstwo minicypalne od swych początków rezygnowało z daremnej walki z hazardem, koncentrując się na działaniach ograniczających jego skutki. Przede wszystkim przyjęto zasadę ignorowania skutków prawnych wygranej w grach hazardowych (Zwierciadło saskie)2 . Używany w Poznaniu co najmniej od końca XIV wieku kodeks prawa magdeburskieg0 3 uwzględniał w pełni to stanowisko, dając wzorzec do rozstrzygnięć w prawie lokalnym. Postanowienia jego zabraniały zabierania przegrywającym mieH" i szat, a także pozbawiania ich wolności 4 . Dalejwystępowały przeciwko używaniu fałszywych kości w grze, uprawniając rady miejskie do wydawania lokalnych norm prawnych w wilkierzach 5 . Wreszcie odmawiały pomocy prawnej przy ściąganiu wygranych w zakładach na wyścigach konnych i przy grze w kości 6 . Poznański kodeks prawa magdeburskiego jest kompilacją opartą głównie o zbiory tegoż prawa używane w Krakowie i Wrocławiu, uwzględniającą też m.in. dawniejsze ortyle magdeburskie będące odpowiedziami na zapytania władz Poznania. Twórca poznańskiego kodeksu wybrał te przepisy, które miały znaczenie w poznańskiej praktyce sądowej i dotyczyły zjawisk społecznych aktualnych w Poznaniu. Przepisane artykuły dotyczące hazardu musiały więc odnosić się do życia miasta. W 1462 r. pisarz miejski poznański Łukasz Szolc wpisał do księgi z dochodami i rozchodami miejskimi zebrane przez siebie wilkierze miejskie czyli rozporządzenia władz Poznania tworzące prawo lokalne. Dwa z wilkierzy odnoszą się do gry w kości. Jest to wykonanie przez radę miejską Poznania wzmiankowanej normy kompetencyjnej kodeksu prawa magdeburskiego. Pierwszy z tych wilkierzy brzmi: "Gra w kości. Przeto ktokolwiek w mieście lub poza nim zezwala na grę w kości, jeśli we dnie - płaci kary 3 grosze, jeśli w nocy - 1 wiardunek (12 groszy), a także tyleż (płaci) ów gracz. Jeśli nie zapłaci kary, powinien być uwięziony przez dzień i noc ,,7. Niestety, nie wiemy kiedy ten wilkierz został wydany, zapewne w 1 pol. XV w., choć szerzej datując, z pewnością przed 1462 r. a po latach osiemdziesiątych XIV wieku. Kara, szczególnie w wypadku przyłapania na grze w ciągu dnia, nie była bardzo dotkliwa już w 1462 r., co wskazywałoby na ustanowienie tego wilkierza w pocz. XV wieku i późniejsze zmniejszenie jej dolegliwości wskutek inflacji. W Krakowie ta sama kara wynosiła 1 grzywnę (48 groszy)8. Rada miejska Poznania usiłowała ograniczyć hazard wprowadzając administracyjną karę na właścicieli mieszkań czy domów, w których znajdowały się miejsca gry. To posunięcie rady miejskiej mogłoby przyczynić się do poważnego ograniczenia hazardu, gdyby było konsekwentnie egzekwowane przy pomocy straży miejskiej. Właściciele domów czy mieszkań byli łatwiej uchwytni od szulerów i hazardzistów, istniała możliwość wyegzekwowania kary, poza tym groźba więzienia, będącego plamą na honorze mieszczanina, miała swoje odstraszające znaczenie. Prawdopodobnie wilkierz ten przestał być egzekwowany9. W końcu XV wieku w rachunkach miejskich nie można rozpoznać jakichkolwiek wpływów pochodzących z tego źródła. Drugi z wilkierzy głosi: "Gra. Przeto, jeśli jakiś mieszczanin z innym gra ijeden z nich przegra, nie można więcej od niego zabrać, jak to co się znajduje powyżej pasa, ani też nie wolno z niego szydzić ani wiązać pod karą trzech grzywien"lo. Przepis ten bierze w obronę przegrywającego przed szyderstwem i męczeniem. Wbrew normom poznańskiego kodeksu prawa magdeburskiego, dopuszczał jednak zabieranie szat powyżej pasa (a więc kaftan, płaszcz, kożuch, szuba, koszula itp.) i wypuszczanie półnagiego przegranego, choć przyzwoicie odzianego od pasa w dół. Przyczyna takiego złagodzenia istniejącej normy prawnej nie jest jasna. Może pod wpływem jakiegoś drastycznego wypadku w mieście (nagi gracz, naruszający normy obyczajowe) wołano zabezpieczyć się przed jego powtórzeniem. Wysokość kary za przestępstwo, Jacek Wiesiołowskiwskazuje raczej na połowę XV wieku. Podobnie jak w poprzednim wypadku nie można stwierdzić jakichkolwiek wpływów z tego tytułu wśród przychodów miasta w końcu XV wieku. Uznanie działania w mieście norm ogólnych prawa magdeburskiego oraz ustanawianie nieegzekwowanych wilkierzy przeciwko hazardowi, wydaje się wskazywać, że walka z hazardem nie była uznawana za pierwszoplanowe zadanie władz miejskich. Wracano do tej sprawy dorywczo, czy to pod wpływem jakichś wydarzeń w mieście czy to pod wpływem kościoła. Przypadkiem zachowało się kilka notatek zapisanych niestarannie na wewnętrznej stronie okładki przedniej jednej z ksiąg ławniczych Poznania. N otatki umieszczone są tam przypadkowo, gdy dotyczą one działalności rady miejskiej a nie ławy miejskiej, której działania zapisane były w tej właśnie księdze. Mało czytelne noty uległy wtórnie częściowemu wytarciu w wyniku wielokrotnego otwierania księgi przez kilka lat jej używania i nie można dziś ich w całości odtworzyć. Pierwsza z nich mówi, że niejaki Piotr Prus przed radą miejską zobowiązał się nie grać w kości pod karą obcięcia jednej ręki czyli okaleczenialI. Druga, dość silnie uszkodzona, datowana 14 IX 1448, podaje że Jakub kusznik zobowiązał się dożywotnio nie grać w kości pod karą (prawdopodobnie) jednej grzywny płatnej do ratusza poznańskiego 12 . Kolejna nota - pewien Piotr Piecze pod karą 10 grzywien zobowiązał się nie grać w kości, podobnie Łukasz syn aptekarza oraz syn kusznika Jakuba. Wszyscy pod karą ucięcia gł owy 13. Ostatnia, silnie zniszczona nota, dotyczy mieszczanina, którego przezwisko jest częściowo tylko czytelne (.... głowa?)14. Te noty można uzupełnić jeszcze publikowaną już zapiską z księgi rady miejskiej z 10 stycznia 1449, w której Piotr sołtys z Winiar zobowiązuje się dobrowolnie i na zawsze nie grać w kości, nie rzucać ich ani układać - "wirzuczacz nny szadzicz" , a jeśliby został schwytany na niedotrzymaniu tego przyrzeczenia, bez usprawiedliwienia się czy zwłoki zapłaci za każdym razem 10 grzywien miastu 15 . ' Ten zespół not stwarza wrażenie konsekwentnej walki rady miejskiej Poznania z hazardem. Wysokie grzywny za grę, zagrożenie karą śmierci lub okaleczeniem za recydywę daleko wykraczają poza dotąd omawiane przepisy prawa magdeburskiego i wilkierze. Analogie do tych rozporządzeń, normy prawne będące podstawą takich decyzji władz miasta powinny zostać ustalone przez historyków prawa i obyczaju. Takie kary występowały nie przy samym hazardzie, ale przy związanym z nim oszukiwaniu poprzez grę fałszywymi kośćmi stosowaną przez kosterow (szulerów). Takiego zarzutu nikt nie postawił tym mieszczanom poznańskim, gdyby istniał, to ogólne normy prawa magdeburskiego oraz kodeks prawny "Zwierciadło saskie" rozstrzygały jednoznacznie, iż karą za grę fałszywymi kośćmi było ścięcie 16 . Strona prawna zobowiązań tych mieszczan pozostaje niejasna. Można jednak odpowiedzieć na pytanie, kim byli ci mieszczanie hazardziści i czy groźba kar była skuteczna i podziałała odstraszająco. Piotr sołtys z Winiar nie był bynajmniej chłopskim sołtysem z podmiejskiej wsi. Piotr zwany Pióro odziedziczył sołectwo winiarskie po swym ojcu zwanym Piochno, synu z kolei dobrze znanego patrycjusza poznańskiego Wojtka Bogatego. Był to duży majątek - trzy łany folwarczne, dwa łanyz kmieciami, winnica i łąki na Boninie. Pozwalało mu to na prowadzenie szlacheckiego stylu życia na poziomie dość zamożnego, jedno wioskowego szlachcica. Przed integracją ze środowiskiem szlacheckim - jak uczynili Naramowscy, szlachta pochodząca z patrycjatu poznańskiego - powstrzymało go małżeństwo (przed 1440 r.) z Barbarą Koperszmidówną, córką burmistrza Łukasza Koperszmida, starszą siostrą trzech braci Koperszmidów, którzy w latach pięćdziesiątych weszli do władz miasta i aż do śmierci decydowali - zwłaszcza Piotr Łukaszowy - o jego sprawach. Barbara wniosła mu w posagu ławę krojerską, czyli udział w ekskluzywnym gronie hurtowników (krojowników) sukna, mających monopol na hurtowy import i późniejszą detaliczną sprzedaż (stąd: krojenie sukna, ława krojerską, krojownicy). Wśród krojowników zajął wybitne miejsce, zostając starszym korporacji w 1447 i 1448 r. W toku tej ostatniej kadencji, w styczniu 1449 r., złożył "dobrowolne" oświadczenie o zaniechaniu gry w kości. Jesienią tegoż roku był wybrany ławnikiem miasta, podobnie w roku następnym. Zmarł w 2 poło 1451 będąc u progu kariery we władzach Poznania. 17 Brak jest jakichkolwiek śladów by opinia hazardzisty, kostery zaszkodziła mu w karierze. Mniej wiadomo o Piotrze Prusie. W 1443 r. nabył położony w dobrym punkcie miasta, narożnikowy dom na ulicy Psiej (Szkolnej), po jej prawej stronie idąc od rynku, w narożnikowym bloku przylegającym do rynku. W 1456 odsprzedał go Piotrowi Białemu i wkrótce potem zmarł, skoro w 1459 r. występuje wdowa po nim, Katarzyna, sprzedając jakiś kolejny dom męża. Wiadomości o różnych finansowych interesach wskazują, iż był kupcem, skąd brak informacji o udziale w życiu brackim miasta. W końcu życia pozostawał w dobrych stosunkach z władzami miasta, użyczając rajcom konia. Nie wiadomo, czy późniejsi poznańscy Prusowie z lat osiemdziesiątych XV w. (Jan wójt, Jakub starszy kuśnierzy, Jan starszy szewców) byli potomkami Piotra. Kariery w mieście nie zrobił, ale mimo hazardu pozostał dość majętnym do śmierci. Nic nie wiadomo by wykonano wyrok ucięcia ręki, którym grożono mu w 1448 r. lS Dobrze znanym jest Jakub Tennenberg kusznik, zwany czasem Pieczykabatem. W 1438 r. kupił od wierzycieli dom przy rynku, położony między , Wrocławską a dawną Kozią (Swiętostanisławską), zaraz go odsprzedając swemu szwagrowi Paszkowi kusznikowi. W następnym 1439 roku nabył dom murowany przy rynku od spadkobierców Bartosza Pieczykabata, gdyż Barbara żona Jakuba pochodziła z tej rodziny. Dom położony był w pierzei rynkowej między Wrocławską a Psią (Szkolną), trzeci od Wrocławskiej. W 1473 odziedziczył go jego syn Kasper Pieczykabat. Kasper, być może to ten wymieniony w 1448 r. syn Jakuba kusznika, nie był w stanie utrzymać domu i po zaciągnięciu kilku pożyczek hipotetycznych odsprzedał go w 1481 r. Jakub kusznik prowadził cały czas duże interesy handlowe z kupcami niemieckimi i śląskimi, często korzystając z kredytów i pożyczek. Być może opinia hazardzisty zaszkodziła mu przejściowo w interesach, gdyż w latach pięćdziesiątych niewiele o nim wiadomo. Potem jednak nadal był bardzo czynny na rynku poznańskim i śląskim. Zmarł, lub wycofał się z interesów, d " . k 19 W osc zaawansowanym wIe u . Jacek Wiesiołowski Dobrze poświadczony w źródłach miejskich jest Piotr Piec. Pochodził z zamożnej i dość rozrodzonej rodziny piwowarskiej Bergerów, mieszkającej w murowanym domu, po lewej stronie - idąc od rynku - ulicy Wrocławskiej, między obecnymi ulicami Kozią a Gołębią. Dom ten do 1458 r. stanowił współwłasność Piotra i jego brata Jana. W 1430 Piotr Berger nabył browar na Wodnej, położony pod murem, po prawej stronie ulicy i posiadał go aż do śmierci. W 1441 r. nabył murowany dom przy rynku, położony między dawną , Kozią (Swiętosławską) a Wrocławską, trzeci od Koziej. Dwy domy dalej mieszkał wspomniany Jakub kusznik. O interesach Piotra niewiele wiadomo, tylko raz został starszym cechu piwowarów w 1458 r., mimo że był jednym z kilku piwowarów poznańskich mających prestiżowo położone domy przy rynku miasta. Cały majątek odziedziczyła w latach 1463/4 wdowa Jadwiga z synem Janem Piecem, wychowankiem uniwersytetu krakowskiego, mistrzem sztuk wyzwolonych, altarystą poznańskim i potem plebanem w Przyprostyni. O konsekwencjach zobowiązania z 1448 r. - poniechania hazardu - nic nie wiadomo. 20 Nie można zidentyfikować kolejnego hazardzisty, Łukasza syna aptekarza. Nie wiadomo bowiem czyim był synem. W tym czasie działali w Poznaniu jako aptekarze mistrz Jakub, jednocześnie medyk, który w 1446 odsprzedał swą aptekę niejakiemu Marcinowi oraz aptekarz Wojciech, który w 1443 r. przyjął prawo miejskie. Niewiele jednak o nich wiadomo, a przede wszystkim nie są znane ich stosunki rodzinne. Nie można też wykluczyć, że Łukasz syn aptekarza, jest identyczny z występującym w latach 1466-1484 Łukaszem aptekarzem, który po ojcu odziedziczył zawód i firmę aptekarską. 21 Napiętnowani społecznie przez radę miejską hazardziści poznańscy, okazali się być zamożnymi mieszkańcami miasta, właścicielami domów w prestiżowym kręgu przyrynkowym miasta, częściowo przynajmniej powiązanymi rodzinnie z patrycjatem poznańskim i innymi zamożnymi rodzinami. Ciężko było władzom występować przeciwko swym krewnym, powinowatym i sąsiadom. Sytuacja, że w kilku domach wokół rynku notorycznie grywa się w kości, była jednak niewygodna dla władz. Mogła tworzyć nieprzyjemną opinię handlowemu miastu. Podjęto więc akcję profilaktyczną, zagrożono znanym graczom karami pieniężnymi a nawet śmiercią. Trudno powiedzieć, na ile było to publiczne wystąpienie władz. Fakt brulionowego odnotowania upomnień, na okładce księgi ławniczej a nie w oficjalnych dokumentach rady miejskiej, określenia Piotra Pióro marginalną dlań tytulaturą sołtysa winiarskiego, wskazuje, że nie starano się o rozgłos. Profilaktyczne działanie było jednak bardzo skuteczne. Chyba oddziałał autorytet rady miejskiej i opinia środowiska patrycjatu miasta. Trudno powiedzieć czy grywali potem w kości. Zapewne tak ale dyskretniej, istniejące zagrożenie miało swą wychowawczą rolę. Walkę z hazardem władze Poznania prowadziły bardzo rozsądnie. Celem było ograniczenie zjawiska a nie totalna, fundamentalistyczna walka. Były , gotowe do pewnych kompromisów, dla uniknięcia dodatkowego zła. Swiadczy o tym zmodyfikowanie przepisu i zakaz gry o szaty znajdujące się poniżej pasa. Administracyjnie starano się wpływać na właścicieli domów i mieszkań, gdyż to dawało szansę ograniczenia zjawiska. Zaangażowano autorytet rady miejskiej gdy hazard ogarnął środowiska będące zapleczem władzy miejskiej. Wydaje się, iż nie interesowano się hazardem wśród plebsu, a walkę z szulerami prowadzono marginalnie w ramach walki z przestępczością. Na ile udało się władzom ograniczyć grę w kości i jej skutki, nie wiadomo. W końcu XV w. dotarła do miasta nowa gra hazardowa, pojawiły się karty do gry. Już po wieku gra w kości zaczęła zanikać, grano w nie tylko w niższych warstwach społecznych. Stała się albo zabawą albo podejrzaną grą szulerów z kmiotkami. Prawdziwy hazard przynosić mogły tylko gry w karty i przynosiły aż po XX wiek. Przypisy 1 Kultura Polski średniowiecznej X-XIII w., Warszawa 1985 s. 459, por. ii. 536 - 540. 2 W. Maisel, Poznańskie prawo karne do końca XVI wieku, Poznań 1963 s. 292. 3 Poznańska księga prawa magdeburskiego i miśnieńskiego, wyd. W. Maisel, Wrocław 1964. 4 J.w., księga I, art. 75. Por. Maisel, j.w., s. 237. 5 J.w., księga IV art. 12. 6 J.w., księga IV, art. 13. Por. Maisel, j.w., s. 292. 7 Wilkierze poznańskie, cz. I, wyd. W. Maisel, Wrocław 1966 sA (wilkierz nr 3). 8 Maisel, j.w., s. 292. 9 W 1533 r. przypomniano w wilkierzu (nr 90) o obowiązku nie przyjmowania do domów m.in. graczy i nierządnic, ale nie opatrzono tego postanowienia żadną sankcją. Tamże, s. 26. 10 J.w., s. 7 (. 19). Por. Maisel, j.w., s. 237. 11 W AP Poznań, Akta m. Poznania I 293. Petrus Prus coram consulatu promisit non ludere tasseres sub privacione unius manus seu mutillacionis. 12 Actum in die exaltacionis s. Crucis anno XL VIII. Jacobus arcufex submisit se non ludere tasseres ad vitam [...] se [...] dabit pretorio in remissionem (?) unam marcam ratione (?) quovis luit (?) . 13 Item Petrus Pyecze sub amisione (?) 10 marcis promisit non ludere tasseres [...]. Item Lucas apotecarii filius. Item arcuficis Jacobi filius. Et ommes sub privacione colli. 14 [...] głowa secundum (?) submissit (?) quo per [...] se lusit tesseres aut modo ob hoc quia 15 Akta radzieckie poznańskie, T. I wyd. K. Kaczmarczyk, Poznań 1925 s.147 nr 404. Jest to jedyna w XV wieku nota tego typu w aktach radzieckich. 16 Maisel, j.w., s. 292. 17 Nieco danych o Piotrze i jego stosunkach rodzinnych zebrałem w pracy Rodzina Benedykta Sternberga z Poznania, Roczniki Historyczne 57: 1991 s. 128 i passim. 18 ARP nr 324, 356, 839, 867. O domu na ul. Psiej wg kartoteki Autora. 19 Liczne wzmianki o Jakubie w ARP t. I - I I. Wiadomości o nieruchomościach według kartoteki Autora. 20 ARP nr 779, 823. Informacje o nieruchomościach według kartoteki Autora. 21 Por. J. Wiesiołowski, Medycyna i higiena, W: Dzieje Poznania, T. I, Poznań 1988 s. 306-308.