DZIADEK OPOWIADAŁ MI O "DYNGUSIE" W POZNANIU KLAUS DOBERS D ziadek urodził się i wychował na przełomie wieków w Poznaniu. "Jak wtedy było?" - pytał często jego wnuk; ciekawy czy dziadek miałby także do opowiedzenia wesołe zdarzenia ze swej młodości. A z wielu jego opowiadań pamiętamy szczególnie to, aż po dzień dzisiejszy. Przepiękny okres dzieciństwa przeżywałem z wieloma kolegami, którzy mieszkali częściowo w naszym domu, częściowo w sąsiedztwie. I gdzie tylko można było spłatać jakieś figle, nie brakło i mnie. Wspominam czasami wielkanocne oblewanie wodą, zwane dyngusem. W drugi dzień Wielkanocy chłopcy szli wcześnie rano do znajomych rodzin, w których były córki. Wpuszczani byli przez rodziców do mieszkania. Tu oblewali śpiące jeszcze dziewczyny pięknie wodą, którą wcześniej zamawiali w aptece. Za to oblewanie otrzymywali jednego grosza lub kawałek ciasta. Wczesnym rankiem szedłem do apteki, dzwoniłem na jej zarządcę i za srebrnego grosza (nie było wtedy monet dziesięciofenigowych, a srebrny grosz był równowartością dwunastu fenigów) prosiłem o "Ottekolonje" (Eau de Cologne). Była ona zmieszana ze zwykłą wodą, z czego powstawał płyn podobny do mleka, którym robiło się potem dyngus. Kiedy zapas wody dyngusowej się wyczerpał, kupowało się nową, zakładając, że miało się dodatkowy srebrny grosz. W pamięci mam jeszcze trzaśniecie klapki w drzwiach apteki, kiedy po raz drugi dzwoniłem do wściekłego zarządcy i znowu prosiłem o "Ottekolonje". Nie byłem jedynym, który płoszył ciszę świątecznego poranka temu człowiekowi. Około południa zostawały wytoczone przez nas cięższe argumenty, tzn. my chłopcy, braliśmy duże litrowe butelki, napełnialiśmy je wodą ze studni i ustawialiśmy się z nimi za drzwiami domów. Kiedy "bamberki" wracały z kościoła, skradaliśmy się za nimi i "dyngusowaliśmy" je silnym strumieniem wody. Takie postępowanie nie było jednak pozbawione niebezpieczeństw. Biada nam, jeśli kobiety nas złapały! Ciężkie butelki często wtedy wypuszczaliśmy z rąk a kawałki szkła leżały potem na ulicy. Kim były wspomniane "bamberki"? Kiedy miasto Poznań zostało przyłączone do państwa pruskiego, posiadało w swoich ośmiu, należących do miasta wsiach, ponad 1 O 000 mórg ziemi ornej, poza