KATOLICY NIEMIECCY PRZY KOŚCIELEwspólnotę niemiecko-katolicką w księdze wieczystej, a także powiadomił kardynała, że na jego postępowanie zaniósł skargę do Stolicy Apostolskiej przez Nuncjusza Apostolskiego w Monachium 22 . Równolegle rozpoczęli też Niemcy atak na kardynała i O. Huppenthala (ten ostatni musiał w tej sprawie udzielać wyjaśnień w prokuraturze) w prasie miejscowej (Posener Tageblatt) i zamiejscowej (Danziger N eueste Nachrichten i Die Grenzewacht)23. Kardynał Dalbor zmuszony był wyjaśniać swoje stanowisko w Rzymie i w tym celu wysłał listy do poselstwa Rzeczypospolitej przy Stolicy Apostolskiej i do Nuncjusza Apostolskiego w Warszawie. Przedstawił w nich historię związku katolików niemieckich z kościołem franciszkańskim i dodawał: "Jestem przekonany że działają tutaj wpływy zamiejscowe, które w przekonaniu że Polska jest państwem przemijającym - «Saisonstaat» jak mówią i piszą nawołując ciągle tutejszych Niemców, by żadnej placówki nie opuszczali". Wtedy też wypłynęła sprawa wpisu w księdze wieczystej, na który powoływał się Dozór kościoła twierdząc że zapis jest na nich tzn. "Kirchenvorst. der deutchen Kath. Franziskanner Kirche". Jak się okazało zapis brzmi dokładnie: "Die Katholische Sukkursalkirchengemeinde ad Sanctum Antonium, Franziskannergemeinde zu Posen"24, czyli że nie zaznaczono w nim, że chodziło o wspólnotę niemiecko-katolicką, a dokonany został 29. V. 1906 r. bez wiedzy i zgody władzy duchownej, jedynie na podstawie poświadczenia policji wydanego 2. V. 1906 r. podającego, że kościół był w posiadaniu katolików niemieckich przeszło 44 lata przed zaprowadzeniem kodeksu cywilnego. Kardynał Dalbor uważał jednak i tak przedstawił sprawę Nuncjuszowi Apostolskiemu, że ponieważ zapis został dokonany bez wiedzy i zgody władzy duchownej jest bezprawny i nieważny. Zwrócił się do Ministerstwa b. dzielnicy pruskiej o spowodowanie jego wykreślenia. Dowodził też Nuncjuszowi, że "według wszelkich praw boskich i ludzkich kościół wzmiankowany do prawego właściciela wrócić musi" a poza tym "diecezjanom moim niemieckiego pochodzenia żadna krzywda się nie stała i nie staje" (liczbę Niemców katolików określił na ok. 1500 do 1000 osób) i na końcu dodał: "Niemcy katolicy z jednej strony z pokorną udają się do Stolicy Apostolskiej prośbą o pomoc w swoich rzekomych uciskach, a z drugiej rozpoczęli kampanję oszczerstw po całej żydowsko-liberalnej prasie w Niemczech przeciwko mnie, któremu zarzucają iż ich niesprawiedliwie traktuję". Rzeczywiście protesty niemieckie trwały a wręcz narastały. Dozór kościelny protestował przeciwko temu, że pisze się do nich po polsku i oskarżał ks. Huppenthala o przeszkadzanie w nabożeństwach niemieckich, a ogólnie Polaków o zrywanie ich ogłoszeń Gak się okazało hałasy w kościele wszczynali sami Niemcy głośno bojkotując O. Huppenthala i to oni zrywali ogłoszenia polskie!). Także konsulat niemiecki niezadowolony z odpowiedzi udzielonej mu przez Ministerstwo b. dzielnicy pruskiej interweniował w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w Warszawie. Do kardynała Dalbora w tej samej sprawie udał się konsul hr. Jeltzsch. Kardynał oświadczył, że może z Jeltzschem rozmawiać jedynie jako z Niemcem-katohkiem a nie przedstawicielem rządu niemieckiego. W dalszym toku rozmowy dodał, że to przecież rząd pruski odebrał franciszkanom ich własność i teraz słuszne jest by mogli oni wrócić do swego kościoła, a na uwagę hrabiego, że wprowadzenie do kościoła nabożeństw polskich powodować może różne niesnaski wyjaśnił, że proponował Niemcom inny osobny kościół ale oni propozycję odrzuciliz. Kurzawa Ponieważ skargi Niemców i ataki na O. Huppenthala nie ustawały a rola franciszkanów była bardzo trudna, kardynał Dalbor doszedł do wniosku, że tak długo nie opanuje się sytuacji jak długo przy kościele franciszkańskim rezydować będzie świecki ksiądz Niemiec, kierowany przez osobistości polityczne i księży kanoników Niemców. Najważniejszym zadaniem było więc przejęcie duszpasterstwa Niemców przez franciszkanina i to nawet Niemca, ale podlegającego rygorom zakonnym i bezpośrednim klasztornym przełożonym. Nie wchodził w rachubę O. Huppenthal, bo do niego mniejszość niemiecka była nastawiona nieprzychylnie, należało więc znaleźć innego zakonnika, co w prowincji polskiej okazało się niewykonalne ze względu na brak ojca znającego dostatecznie język niemiecki. Kuria zwróciła się więc do generalnego przełożonego franciszkanów w Rzymie O. Domenica Tavoni, ale poszukiwania odpowiedniej osoby znacznie się przeciągnęły i dopiero od kwietnia 1924 r. duszpasterstwo przejął Niemiec O. Venantius Kempf (ks. Bleske opuścił kościół 1. V. 1923). Nabożeństwa dla katolików niemieckich odbywały się w kościele franciszkańskim do 1939 r. W czasie wojny miejsce franciszkanów polskich zajęli franciszkanie niemieccy przybyli z Wiirzburga, a wejście do kościoła zastrzeżone było tylko dla Niemców. Obok duszpasterstwa katolików niemieckich toczyła się sprawa własności. Dozór niemiecki stale stał na stanowisku, że kościół jest ich własnością, a twierdzenia tego nie uznawał kardynał i kuria poznańska. W marcu 1922 r. franciszkanie zwrócili się o przyznanie im prawa własności, a ich starania popierały władze diecezjalne. Problem był jednak skomplikowany zwłaszcza, że brak było odpowiednich ustaw w nowo odrodzonym państwie. Obrazem trudności i niepewności co do rozwiązania tej kwestii był list Departamentu Spraw Zachodnich Ministerstwa Sprawiedliwości do Wydziału Wyznań Religijnych Ministerstwa b. dzielnicy pruskiej w Poznaniu z dn. 24.1. 1922, w którym rozważa się sprawę wykreślenia obecnego wpisu w księdze wieczystej. Z listu wynika, że wykreślenia może dokonać jedynie właściwy sąd hipoteczny czyli Sąd Powiatowy w Poznaniu i to na wniosek dowodzący, że wpis był niedopuszczalny, bo właściciel nie był osobą fizyczną lub osobą prawną a "poświadczenie Dozoru kościelnego przemawia za tem, że osoba prawna - gmina ad Si. Antonium - istniała". Co więcej "wykreślenie obecnego właściciela nie rostrzygnęłoby kwestji kto jest właścicielem gruntu kościelnego", a ponieważ chodzi tu o klasztor zabrany przez rząd pruski i wszystko przemawia za tym, że to on stał się właścicielem tym samym: "własność przeszła by obecnie na Skarb Państwa Polskiego". Ze swej strony franciszkanie zlecili prowadzenie sprawy adwokatowi poznańskiemu dr. Piechockiemu. Ponieważ historia ciągle była niejasna, a Niemcy obstawali przy swoim, władze diecezjalne postanowiły rozwiązać Dozór niemiecki, ale wcześniej odebrać akta i klucze. Dozór zaprotestował przeciw temu bardzo ostro i przeciągał oddanie kluczy, akt i rachunków wysyłając protesty do wojewody, a przede wszystkim kolejny raz do Stolicy Apostolskiej. Na życzenie władz kościelnych 14. IX. 1923 wojewoda wydał dekret negujący istnienie gminy niemiecko-katolickiej. Dziesięć dni później powiadomił Dozór, że na mocy dekretu Stolicy Apostolskiej - kościół św. Antoniego powrócił do swych prawowitych właścicieli 00 Franciszkanów i stracił swój dotychczasowy charakter kościoła sukursalnego, a tym samym nie podlega już prawu o zarządzie majątkami kościelnymi z dn. 20. VI. 1875 r. i że rozwiązaniu ulegają urzędujące przy