DZIAŁ HISTORYCZNY WŁAŚCICIELE KAMIENIC PRZYRYNKOWYCH W POZNANIU DO KOŃCA XVIII WIEKU. Uwagi na marginesie kartoteki z wypisów źródłowych w Muzeum Historii miasta Poznania MAGDALENA MRUGALSKA-BANASZAK P rzed kilkunastu laty zasłużony badacz dziejów Poznania Marian Mika przeprowadził kwerendę w zbiorach Archiwum miasta, której celem było ustalenie właścicieli kamienic przyrynkowych. Autor w swoich poszukiwaniach korzystał z ksiąg ławniczych, w których znajdują się zapisy dotyczące m.in. sprzedaży, zamiany, darowizny domów, placów, warsztatów i innych obiektów leżących na terenie miasta oraz z ksiąg wójtowskich zawierających m.in. wyroki wydawane przez wójta, taksy i wizje nieruchomości, kontrakty, inwentarze mieszczan. Plon badań Miki, w formie wypisów źródłowych znajduje się w Muzeum Historii m.Poznania, w Ratuszu i na jego podstawie powstała alfabetyczna kartoteka właścicieli kamienic przyrynkowych od drugiej połowy XVw. do końca XVIII wieku zawierająca około 1700 fiszek. Na poszczególnych kartach umieszczono nazwisko i imię właściciela danej kamienicy, lata w których do niego należała, często podany jest jego zawód, pełnione funkcje w Radzie Miejskiej. W niektórych przypadkach można ustalić powiązania rodzinne /imię i nazwisko żony lub męża, dzieci itp./, przybliżoną datę śmierci, cenę kamienicy, jej stan zachowania i wiele innych interesujących danych związanych z Poznaniem i jego mieszkańcami. Fiszki z kartoteki na bieżąco uzupełniane są wiadomościami z literatury dotyczącej dziejów Poznania i roli oraz znaczenia mieszkańców miasta na przestrzeni wieków. Artykuł niniejszy ma na celu przedstawienie wniosków jakie nasuwają się po «pracowaniu materiałów zebranych przez Mariana Mikę. Podzielono je na dwie grupy. W pierwszej zebrane zostały zagadnienia związane z historią budowlaną, architekturą kamienic, architektami pracującymi przy poszczególnych M. Mrugalska- Banaszakdomach, rzemieślnikami biorącymi udział w wizjach i taksach, zajęto się także zabudowaniami gospodarczymi i innymi istniejącymi przy kamienicach. W drugiej grupie zamieszczone zostały uwagi dotyczące właścicieli kamienic, przede wszystkim struktury zawodowej jej mieszkańców i pozycji jaką zajmowali . , . w mleSCle. Właścicielami kamienic przyrynkowych w Poznaniu zajmowała się przed wielu laty M. Wicherkiewiczowa l , która korzystała z wielu źródeł np. z kontraktów kupna i sprzedaży, spisów szosów, wizji i lustracji, ksiąg radzieckich i innych. Jednak autorka w swych pionierskich badaniach nie uniknęła błędów i omyłek. Opracowanie materiałów zebranych przez M. Mik ę 2 pozwala na uściślenie i skorygowanie niektórych faktów, a także przynosi wiele nowych danych o właścicielach kamienic przyrynkowych. Zagadnieniami zabudowy Rynku i jego mieszkańcami zajmował się też W. Maise1 3 , autor ograniczył swoją pracę do XVI wieku. Niezmiernie ważną publikacją związaną z wyżej omawianymi zagadnieniami jest praca J.Wiesiołowskiego "Socjotopografia późnośredniowiecznego Poznania"4. Badacz w swoim opracowaniu poruszył problemy związane m.in. ze strukturą zawodową mieszkańców Poznania, hierarchią zamożności zawodów i ich lokalizacją, zabudową Starego Miasta i innymi. W pierzejach Starego Rynku w Poznaniu znajdują się, jak wiadomo 64 kamienice jod numeru 37 - 100/. Każda pierzeja liczy 16 działek budowlanych i każdą przecinają po trzy ulice. Zabudowa Rynku rozpoczęła się zaraz po lokacji miasta /1253 r./ domy były jeszcze wówczas drewniane. W kwerendzie M.Miki najstarsze wzmianki dotyczące zabudowy parcel sięgają drugiej połowy XV wieku, często spotykamy wówczas określenie "domus lapidea". W końcu XV wieku, najwięcej domów murowanych znajdowało się w pierzei wschodniej i zachodniej 5 . Kartoteka właścicieli kamienic przynosi wiele danych o historii budowy lub przebudowy kamienic, czasem także z nazwiskami architektów. I tak na przykład w 1549 roku Walenty Reszka ówczesny właściciel kamienicy nr 43 zawarł kontrakt z Hansem muratorem o jej przebudowę. Podobną umowę zawarła Urszula Lwowska z Sierpca, kasztelanowa Kowalska 15 maja 1563 roku z Janem Baptystą Quadro, ówczesnym architektem miejskim w sprawie przebudowania swojego domu nr 81. W drugiej połowie XVI wieku Jan Żabiński aptekarz i rajca nabył narożnikową kamienicę przy "ulicy idącej do zamku" /nr 771. Z pewnością prowadził przy niej jakieś prace budowlane bowiem w 1573 roku dostaje od Rady Miejskiej zgodę na przeniesienie ściany od strony obecnej ulicy Franciszkańskiej, a w 1582 roku w związku z przebudową otrzymuje plac za domem. Niestety nie znamy nazwiska architekta zatrudnionego przy tej budowie. Natomiast w 1655 roku Jan Krauze kupiec i ławnik podpisał z Włochem Tomaszem Poncino "obecnie mieszczaninem i architektem poznańskim" umowę o przebudowanie kamienicy nr 37. Kontrakt ten do dzisiaj przechowywany jest w Archiwum miasta 6 , a jego faksymile prezentowane jest na stałej ekspozycji w Muzeum Historii m.Poznania. W historii kamienicy z pierzei południowej /nr 98/ pod datą 18 listopada 1680 roku znajdujemy notatkę, że dom przebudował Jan Koński, murator. Jeżeli właściciel kamienicy chciał dobudować alkierz czy doprowadzić wodę do swojego domu musiał uzyskać akceptację od Rady Miejskiej. Odnotować można kilka takich zezwoleń, szczególnie w XVI wieku. Dwukrotnie /1568r., 1586r./ otrzymał zgodę na dobudowanie alkierza Stanisław Brzeźnicz burmistrz, rajca i wójt /nr 68/. Jonasz Smidel, krojownik sukna i rajca, właściciel kamienicy nr 91 uzyskał takie zezwolenie w 1580 roku 7 . W 1569 roku Rada Miejska ustanowiła, że Jan Kijewski rajca i wójt w uznaniu zasług dla miasta może doprowadzić wodę z rurociągu miejskiego do swojej kamienicy /nr 92/ i znajdującej się obok słodowni. Podobnie mógł uczynić w 1574 roku wspomniany już wcześniej Stanisław Brzeźnicz właściciel kamienicy nr 68 i browaru przy ulicy Psiej /obecnie Szkolnej/. Woda dochodziła do domów mieszczan nie tylko z rurociągów miejskich ale również ze studzienek znajdujących się w czterech narożnikach Rynku. Stąd właśnie mógł ją pobierać od 1584 roku Jan Piotrowski burmistrz /nr 85/. Nierzadko zdarzało się, że kamienice były w złym stanie technicznym i wymagały remontu. Z kartoteki właścicieli kamienic dowiedzieć można się na przykład, że dom nr 91 należący do Jana Opalińskiego był "zgorzały" (1554r.). To samo "nieszczęście" spotkało rok później Jana Baptystę Quadro właściciela kamienicy nr 84 /1555r./. Parokrotnie można spotkać mało precyzyjną wzmiankę o tym, że dom jest zniszczony czy zrujnowany /np.w 1673 roku nr 65, w 1674 roku nr 54/. Charakterystyczne, że w początkach XVIII wieku, w czasie trwania wojny północnej /1700 - 1721/ podano, że kamienica nr 78 zniszczona została przez "żołnierzy generała Zeydica". Podobny los spotkał w tym czasie dom nr 80, który "zniszczony został przez wojsko". Wszystkie wiadomości dotyczące stanu technicznego kamienic znajdują się najczęściej przy taksach i wizjach przeprowadzanych w domach przed ich sprzedażą czy kupnem. Wizje przeprowadzali przede wszystkim murarze i cieśle. Tych pierwszych wymiennie nazywano murarzami lub architektami. W dawnych wiekach nie rozdzielano tych dwóch zawodów, stanowiły one jedną profesję. W dokumentach źródłowych najczęściej zapisywano "architectus murariorum"8. Oto nazwiska, muratorzy: Jan Bełka/Betha, Bethe/, Krzysztof Bonadura starszy i młodszy, Michał Damecz, Michał Daniec, Antoni Ferrari, Wojciech Fibich, Szymon Fichte, Jan Filip, Szymon Folau, Jan Glac, Antoni Graf /Graff/, Wawrzyniec Hollender, Krzysztof Jander, Jerzy Katenacy, Jan Koński, Jan Krawania, Daniel Langierowicz, Jerzy Lehmar /Lehman/, Grzegorz Lendz, Jerzy Lendz, Lorens, Michał Pilgram, Wojciech Pokorowicz, Tomasz Poncino, Franciszek Ruthe, Wawrzyniec Rychter, Adam Jan Sztyr, Maciej Szyc, Franciszek Trypel, Jan Wesoły, Jerzy Wszetulski, cieśle: Józef Bartoszewski, Adam Biniek, Teofil Bon, Michał Box, Jerzy Brant, Jan Brygier, Wojciech Chudy, Samuel Dyrenfaldt, Jan Christian Focht, Jerzy Freytcher, Adam Gruus, Jan Gryzier, Jakub Hercuk, Jan Hoffman, Michał Klipeli, Marcin Koziwór, Kasper Krug, Jan Kruś, Marcin Monicki, Andrzej Mroszek, Wolfgang Niemand, Szymon Paszkiewicz, Krzysztof Rizi, Jakub Skórzewicz, Paweł Skórzewicz, Jerzy Trauth, inne zawody: Marcin Malinowski ślusarz i Tomasz Raciborowicz stolarz. Wymienieni wyżej murarze to przede wszystkim przedstawiciele władz cechowych z XVII i począt M. MrugaIska - Banaszakków XVIII wieku. Wielu z nich było wielokrotnie starszymi cechu murarzy j np. Jan Koński, Wawrzyniec Hollender, Jan Krawaniaj, część to wybitni architekci - muratorzy działałający na terenie Poznania i Wielkopolski, autorzy wielu ważnych dzieł, np. Jerzy Catenaci twórca fasady kościoła Bernardynów czy Jan Koński autor kościoła Franciszkanów w Poznaniu. 9 Wypisy zebrane przez M.Mikę zawierają też informację o zabudowaniach gospodarczych funkcjonujących przy kamienicach czyli o tak zwanych "urządzeniach", które tam się znajdowały. Często spotkać można notatkę mówiącą o "urządzeniach do warzenia piwa", na przykład w kamienicach nr 83, 85, 87. W kamienicy nr 90 w 1596 roku była "pauwia i statki do robienia piwa". Wiele domów wymienionych jest wraz z browarami, mielcuchami czy słodowniami, np. nr 78, 83, 87, 89, 90, 92, 93. W XVIII wieku w wymienionej już kamienicy nr 90 była "izba do wyszynku piwa". W kilku domach były też apteki, np. nr 41, 90, pierwsze wiadomości o nich pochodzą z z XV wieku. Na tyłach domów stawiano też stajnie, najczęściej murowane. Znajdowały się one między innymi przy kamienicach nr 76, 77, 84, przy domu nr 89 wybudowane zostały aż dwie. Ponieważ kamienice nie były numerowane, identyfikowano je na przykład od nazwiska właściciela: nr 38 "Dillowska", nr 41 "Grodzickich", wyróżnikiem był też kolor kamienicy, np. nr 37 "czerwona", nr 56 "złocista", nr 64 "szara", także i specyficzna dekoracja ułatwiała identyfikację, np. dom pod nr 95 nosił nazwę "pod Murzynami". Najcenniejsze materiały jakich dostarczają wypisy M. Miki dotyczą właścicieli kamienic. Byli nimi przede wszystkim obywatele Poznania, spotkać można jednak także mieszczan z okolicznych miast: Żnina, Gostynia, Międzyrzecza, Gniezna, Kórnika, Inowrocławia, Grodziska oraz z miast odległych: np. Gdańska, Torunia, Krakowa, Wrocławia, Lwowa. W dokumentach, które posłużyły do opracowania kartoteki spotykamy też adnotacje dotyczące pochodzenia obywateli Poznania z innych miast Polski i spoza granic kraju, najczęściej Niemiec. Jak wiadomo bowiem, duża część patrycjatu poznańskiego wywodziła się z Niemiec, później Włoch (np. Jan Baptysta Quadro), Czech, Szkocji ( np. Jakub Ferguson, rodzina Watsonów Fargnarów) czy z Grecji (Żupańscy, Pawłowscy). Nie tylko osoby fIzyczne były właścicielami kamienic przyrynkowych należały one także do różnych instytucji. Wiemy na przykład, że w początkach XVI wieku miasto posiadało dwie kamienice nr 37 i 50, zaś w XVIII wieku do Rady Miejskiej należała kamienica nr 58. W historii domu nr 49 i 60 pod datą 4 listopada 1583 roku czytamy, że w tym czasie były one własnością kupców norymberskich. Właścicielami kamienic były także różne zgromadzenia zakonne. Do 00. Dominikanów należały dwie kamienice, w 1688 roku kupili dom nr 92 a w 1722 roku nr 38. W 1645 roku pełnomocnicy zakonu Jezuitów sprzedali kamienicę nr 77 miastu, sto lat później otrzymali intromisję do domu nr 72. 00. Karmelici z kościoła Bożego Ciała byli w 1645 roku właścicielami domu nr 62, natomiast w drugiej połowie XVII wieku kamienica nr 70 należała do 00. Franciszkanów. Również parafia poznańskiego kościoła farnego pw. Marii Magdaleny była w posiadaniu, w pierwszej połowie XVIII wieku przyrynkowej kamienicy nr 64. Do Bractwa Miłosierdzia należały dwie, do roku 1633 nr 59, a w 1739roku nr 87. Poza Radą Miejską, zakonami czy bractwami właścicielami kamienic były też cechy rzemieślnicze. Krawcy mieli dwa domy sąsiadujące ze sobą; w 1690 roku należała do nich kamienica nr 73, w 1720 starsi cechu krawieckiego sprzedali kamienicę nr 74. Alfabetyczne zestawienie właścicieli kamienic uzupełnione danymi dotyczącymi ich zawodów i ewentualnych funkcji pełnionych w mieście pozwala wyciągnąć kilka wniosków na temat struktury zawodowej mieszkańcówlo. Najczęściej wśród właścicieli występują kupcy i krojownicy sukna, dalej aptekarze, krawcy, doktorzy filozofii i medycyny, kuśnierze, złotnicy. Przedstawiciele wymienionych wyżej zawodów tworzyli patrycjat miejski i z nich też najczęściej rekrutowali się członkowie Rady Miejskiej, np: burmistrzem w drugiej połowie XVI wieku był złotnik Marcin Skrzetuski (nr 54), dr fil. i med. Kasper Gośki (nr 43, 48), dr med.Adam Paulin (nr 58), aptekarz Sebastian Janeczko (Janeczek) (nr 42, 93, 94, 95) pełnił najpierw funkcję ławnika, później burmistrza. W drugiej połowie XVII wieku burmistrzem był kupiec i krojownik sukna Stanisław Kuchtowicz (nr 72), aptekarz Grzegorz Gościejewicz (nr 53) zaczynał swoją karierę we władzach miejskich od pełnienia funkcji ławnika by w 1679 roku zostać burmistrzem. Przedstawiciele poznańskiego patrycjatu należeli do najbogatszych ludzi w mieście. Świadczy o tym choćby fakt, że do najpotężniejszych rodów poznańskich w okresie od końca XV wieku do końca XVIII wieku należało jednocześnie kilka kamienic. Z jednej strony były one miejscem zamieszkania i równocześnie lokatą kapitału, należałoby do jednej rodziny przez kilka pokoleń, np. Goździowie mieszkali w kamienicy nr 90 od końca XV wieku do końca wieku XVII, Grodziccy posiadali przez długi okres czasu aż dwa domy, nr 45 od 1485 roku do końca XVII wieku i nr 100 od 1488 roku do 1627 roku, Ungrowie byli właścicielami kamienicy nr 97 od końca XV wieku do 1626 roku. Z drugiej stanowiły one przedmiot handlu i źródło zysku, np. włoski architekt Jan Baptysta Quadro w latach 1554 - 1581 kilkakrotnie kupował i sprzedawał kamienicę nr 84. Do rodzin posiadających kilka domów w Rynku należeli m.in. : Adowie (Adam) nr 55, 56, 66, 94, 95, 99, Gąsowscy nr 41, 43, 76, Geczowie (Getcz, Giecz) nr 53,65,80, 83, Grodziccy nr 41,42,45,58, 85,90,100, Janecjuszowie (Janeczek) nr 38, 42, 90, 93, 94, 95, Klugowie nr 46, 56, 84, 92, Reszkowie nr 42,43, 50, 61, 89, Ridtowie nr 42, 43, 50, 52, 73, Rosmanowie nr 39, 62, 64, 70, 73, 78, 92, 100, Schmidelowie (Szmidel, Smigel) nr 37, 53, 57, 58, 60, 62, 91, Watsonowie nr 73, 83, 84, 85,93, 94, 96, Winklerowie nr 41,45,47,48,70,95,97. Wśród właścicieli kamienic przyrynkowych występowali też duchowni, mi.n. proboszcze poznańskiego kościoła farnego - Stefan Będkowski (nr 44), Wojciech janecjusz (nr 94), Stefan Moręski (nr 93), Wojciech Waśniewicz (nr 87), kościoła św. Ducha - Leonard Herman (nr 70), Św. Stanisława - Wiktoryn Dambrowski (nr 61), a także zakonnicy cysterscy z Paradyża - Edmund i Wojciech Korwinowie (nr 87), zakonnica z Trzebnicy (nr 84). Rzadziej właścicielami domów byli przedstawiciele takich zawodów jak np: rzeanicy - Bernard Polityka (nr 89), Łukasz Wałowski (nr 89), piwowarzy - Jakub Goźdź (nr 83,90), Jan Wentlan (nr 87), kramarze - Jan Kliza (nr 90), Jakub Wierzba (nr 88), winiarze - Andrzej Bodoch (nr 67, 71), Jakub Wolf (nr 94), balwierze M. MrugaIska - Banaszak - cyrulicy - Dawid Bartel (nr 76), Jan Kreczmer (nr 64), księgarze zwani bibliopolami - Jan Tobiasz Keller (nr 54), Jan Stefan Pisarski (nr 53). Są też zawody, których reprezentantów spotkać można sporadycznie, np: zegarmistrzowie - Nikodem Hildebrant (nr 66), jak Karol Bachman (nr 87) piekarze - Sebastian Nurowski (nr 90), szewcy - Piotr Bederman (nr 85), Tomasz Organista (nr 78), konwisarze - Balcer Beer (nr 90), białoskórnicy - Burchard Seidel (nr 66). Mniejszą i nie znaczną grupę stanowią mieszkańcy zawodowo związani z wojskiem, np: chorąży w regimencie pieszym - Jan Zygmunt Goebel (nr 92), porucznik "w regimencie pieszym Potockiego starosty szczerzyckiego" - Tomasz Dobski (nr 53), rotmistrz kawalerii narodowej - Józef Kałaszkowski (nr 75), generał major wojsk koronnych - Jan Lipski, wojewoda kościański (nr 81), generał adiutant - Wojciech Węgorzewski (nr 84), komendant garnizonu - Walerian Podlewski (nr 70). Nierzadko kamienice należały do przedstawicieli stanu szlacheckiego, np. rodzina Górków - Łukasz wojewoda łęczycki, Andrzej starosta gnieźnieński i nakielski, Stanisław starosta kolski i wojewoda poznański (nr 56, 70, 71, 84), Działyńskich - Zygmunt wojewoda kaliski, Jakub podkomorzy poznański, Anna (nr 50, 52, 53, 78), Radomickich - Andrzej wojewoda poznański, Jan wojewoda inowrocławski (nr 91). Duża liczba szlachty jako właściciele domów przyrynkowych pojawia się przede wszystkim od początku XVIII wieku, w wiekach wcześniejszych ma to miejsce w sporadycznych przypadkach (np. Górkowie). Czasem kamienica przyrynkowa była miejscem zamieszkania przedstawicieli określonej profesji. W wypadku domu nr 38 czy 69 można mówić o kamienicy złotników. W pierwszej mieszkali od 1578 roku do końca XVII wieku m. in. Jan Kosmowski i Jan Dyli, w drugiej od początku XVI wieku do połowy XVII wieku Piotr Gelhor i Jan Glazer. Aptekarze do końca XVIII wieku zamieszkali w kamienicy nr 41, m. in. Wincenty czy rodzina Beymów. Wypisy źródłowe wykorzystane w kartotece właścicieli kamienic przyrynkowych dostarczają też czasem informacji o obyczajach i "ciekawostki" z życia codziennego poznaniaków. W 1490 roku właścicielem kamienicy nr 48 był Wolfgang Degenberg, którego określono wówczas jako "szlachetny i sławetny". W dwa lata później Mikołaj z Kutna, wojewoda łęczycki i starosta generalny Wielkopolski sprzedał tę kamienicę, uprzednio skonfiskowaną Wolfgangowi Degenbergowi za fałszerstwo pieniędzy, Łukaszowi Ostróżce, krojownikowi sukna. Właściciele niektórych kamienic, jak wynika z kartoteki posiadali także inne nieruchomości czy to znajdujące się w murach miejskich czy też na przedmieściach Poznania. Niewątpliwie ciekawa jest informacja pochodząca z 1525 roku. W tym czasie bowiem Łucja wdowa po Piotrze Ade posiadając kamienicę nr 55 była też właścicielką łaźni przy ulicy Woźnej. Bardzo interesująca jest notatka związana z historią kamienicy nr 65. Otóż w latach 1574 - 1595 właścicielem jej był winiarz Zacharia Brandt. W 1588 roku na jego kamienicy zapisany został fundusz pochodzący z XV wieku zmarłego Jerzego Breka w wysokości 426 florenów węgierskich, z którego pewien procent przeznaczony był na wyposażenie pomocy domowych wychodzących za mąż. Kartoteka opracowana na podstawie badań źródłowych Mariana Miki jest bardzo cennym materiałem do dziejów poznańskiego mieszczaństwa i historii architektury kamienic w pierzejach przyrynkowych Starego Miasta. Wykorzystywana jest w pracach badawczych dotyczących Poznania prowadzonych przez pracowników Muzeum Historii m. Poznania i może warto byłoby pomyśleć o wydaniu jej w przyszłości w formie publikacji źródłowej. Przypisy 1 M. Wicherkiewiczowa, Rynek poznański i jego patrycjat, Poznań 1925 3 Marian Mika już wcześniej zajmował się zagadnieniami związanymi z poznańskim mieszczaństwem. W latach przedwojennych i krótko po II wojnie światowej opublikował dwie bardzo ważne prace źródłowe, które stanowią uzupełnienie kartoteki właścicieli kamienic przyrynkowych. Są to: Studia nad patrycjatem poznańskim w wiekach średnich, Poznań 1937 i Burmistrzowie poznańscy XVI wieku, W: Kronika miasta Poznania, R. XX, 1947, nr l 3 W. Maisel, zabudowa wewnętrzna Rynku poznańskiego w XVI wieku. W: Studia Poznańskie, cz. II, Poznań 1954, s. 81 - 107 4 J. Wiesiołowski, Socjotopografia późnośredniowiecznego Poznania, Warszawa - Poznań 1982 5 J. Wiesiołowski, op. cit, s. 83 - 96, ryc. 12 6 Archiwum miasta Poznania, sygn. AC 50 fol. 535v -538; Faksymile Muzeum Historii m. Poznania, oddział Muzeum Narodowego, sygn. DF 65 7 W. Maisel, Wykusze w renesansowych kamienicach poznańskich W: Kwartalnik Architektury i Urbanistyki I 1956 z. 3 8 K. Malinowski, Muratorzy wielkopolscy drugiej połowy XVII wieku, Poznań 1948, s. l i n. jw., Muratorzy poznańscy XVII wieku, Poznań 1946, s. l i n. 9JW. St. Wiliński, Regestr czeladników i mistrzów muratorów w Poznaniu z lat 1618 - 1648 W: Studia Poznańskie, cz. II, Poznań 1954, s. 306 - 330 10 por. J. Wiesiołowski, op. cit., s. 30 - 83 DZIAŁALNOŚCI WYDAWCÓW POZNAŃSKICH W XIX WIEKU ARTUR JAZDON Wstęp Zagadnienia wzajemnych relacji autor-wydawca-drukarz a także problemy techniczno-produkcyjne i ich wpływ na rozwój ruchu wydawniczego są ważnymi elementami w badaniu historii książki, a ściśle mówiąc, historii jej wydawania. Problemy te nie sąjednakjeszcze należycie poznane. Dlatego pragniemy zatrzymać się nad sprawami: honorariów autorskich, wysokości nakładów, cen książek, kosztów produkqi, szczególnie po to, aby spróbować odpowiedzieć na pytanie, jak kształtowanie się tych zjawisk wpłynęło na rozwój produkcji wydawniczej, w jakim stopniu były elementami czyniącymi poznańskich wydawców atrakcyjnymi partnerami - szczególnie dla twórców spoza zaboru pruskiego. Interesować nas będzie zasadniczo okres trzydziestolecia zawierającego się w latach 1840-1869, gdyż właśnie wówczas dokonało się przejście tutejszego edytorstwa i drukarstwa na nowoczesne tory kapitalistycznych stosunków produkcji. Srodowisko wydawców książek Grupa wydawców, księgarzy i drukarzy działających w oznaczonych latach w Poznaniu, a na przykładzie których chcemy przedstawić tytułowe zagadnienie, tworzyła dość silne środowisko. Jego rozwój następował od początku wieku choć zasadnicze przeobrażenia tego procesu obserwujemy od przełomu lat 1839/1840. Do tego okresu funkcjonowało w Poznaniu od początku wieku 18 księgarń i zakładów drukarskich, nie ujmując licznych zakładów litograficznych. Część z nich działało nadal po 1840 roku. N a szczególną uwagę wśród nich zasługują niemieckie księgarnie: Ernsta Mittlera (od 1820 r.), doświadczo A. Jazdonnego księgarza, wydawcy przeszło 140 dzieł, z których połowę stanowiły druki niemieckie; Karola Reyznera (od 1827) i Braci Scherk (od 1833 r.). Sytuacja tych osób była odmienna, gdyż K Reyzner bardzo szybko się spolonizował wydając i sprzedając książki prawie wyłącznie przeznaczone dla Polaków. Bracia Scherkowie, mimo iż nie przyznawali się do wyraźnego ulegania wpływom polskim, również w przeszło 75% swą ofertę przeznaczyli dla tej grupy odbiorców. Oferta Reyznera w przeważającej części składała się z książek należących do literatury religijnej, w mniejszym stopniu książek elementarnych oraz prac z zakresu muzyki i historii. Bracia Scherk specjalizowali się natomiast w literaturze rolniczej, religijno- moralnej i pięknej. Jednakże ich oferta nie w pełni mogła zadowolić Polaków, oczekujących dzieł najwybitniejszych autorów polskich, tekstów w innym - patriotycznym i narodowym - świetle, omawiających ważne dla narodu problemy. Pojawieniu się tej literatury sprzyjało złagodzenie kursu politycznego początku lat czterdziestych i związane z tym przeobrażenia w życiu społecznokulturalnym. Efektem tych pierwszych, a stymulatorem drugich zmian, stało się pojawienie się wielu księgarń wydających i zakładów drukujących książki polskie. Znamienny był fakt, iż większość z nich należało do Polaków, oraz to, że bardzo dynamicznie się rozwinęły, przyjmując w krótkim czasie dominującą wśród funkcjonujących rolę. Założycielem pierwszego z tych zakładów, na który składała się księgarnia, drukarnia, warsztat litograficzny oraz czytelnia i wypożyczalnia był Walenty M. Stefański, znany również ze swego zaangażowania w sprawy narodowo-społeczne. Ono to właśnie sprawiło, że zakład Stefańskiego służący przede wszystkim upowszechnianiu literatury odpowiadającej przekonaniom właściciela, został przez władze pruskie zamknięty po dwunastoletnim zaledwie okresie funkcjonowania w 1851 roku. Przyczynił się jednak w tym okresie do opublikowania blisko 250 tomów. Kilka miesięcy później od Stefańskiego, bo w listopadzie 1839 r. zaczęła funkcjonować księgarnia, a przy niej czytelnia, której założycielem był Jan Konstanty Żupański. Ten przedstawiciel spolonizowanej rodziny greckiej stał się jednym z najwybitniejszych wydawców całej dziewiętnastowiecznej Polski, poświęcając się szczególnie upowszechnianiu literatury pięknej i historycznej a w mniejszym zakresie filozoficznej, pedagogicznej, muzycznej, matematyczno-przyrodniczej, rolniczej czy medycznej. Wszystkie jednak firmowane przez niego druki charakteryzowały się bardzo starannym opracowaniem edytorskim, zapewniając czytelnikom wysoki poziom literacki lub naukowy. Dwa lata później, dwie bardzo znane osoby: nauczyciel Antoni Popliński i historyk Józef Łukaszewicz uruchomili drukarnię i otworzyli księgarnię, która zgodnie z przyjętą specjalizacją miała służyć wydawaniu i upowszechnianiu literatury religijno-moralnej. Do chwili zamknięcia w 1868 roku oficyna ich opublikowała przeszło 160 tomów z tego zakresu, ale i w równie dużym stopniu dzieł historycznych oraz w mniejszym zakresie matematyczno-przyrodniczych i literackich. We wrześniu 1842 roku zawiązała się spółka pod nazwą "Księgarnia Krajowa i Zagraniczna", której współwłaścicielami byli: Napoleon Kamieński, znany po dobnie jak Stefański z działalności społecznej szczególnie w okresie Wiosny Ludów, historyk Jędrzej Moraczewski i filozof Karol Libelt. Osoby te, swą pozycją w środowisku, wykształceniem i zaangażowaniem społecznym gwarantowały, iż profil wydawniczo-księgarski spółki odpowiadał potrzebom społeczeństwa. W jej ofercie dominowała literatura historyczna, wyprzedzając minimalnie literaturę społeczno-polityczną i dalej religijno-moralną oraz piękną. O panującej wówczas sytuacji Antoni Woykowski, poznański literat, pisał: "Mnożyć księgarnie polskie (u.) jest nader ważną dla nas rzeczą" l , a wtórujący mu Stefański stwierdzał "od ilości i jakości księgarń w kraju zależy i ruch umysłowy i rzeźkość życia literackiego"2. Anonimowy korespondent Gazety Wielkiego Księstwa Poznańskiego, powracając po kilkuletnim pobycie za granicą z radością obserwował zmiany zachodzące w handlu, "a nade wszystko to, że księgarstwa tego najważniejszego szczepu przemysłowego chwycili się już nie tylko ludzie idący za zyskiem materialnym czy tylko zwykli dbający o wzrost literatury, ale tacy, którzy chcieliby ją widzieć w najwyższym stopniu doskonałości, którzy zachęcają i popierają ludzi poświęcających się oświacie ojczystej ,,3 . W następnych latach nastąpił znaczny rozwój firm prowincjonalnych, a te, które powstały w Poznaniu nie osiągnęły w interesującym nas okresie rozmachu wymienionych uprzednio. Mamy na uwadze "Księgarnię Katolicką" Edwarda Łubieńskiego, księgarnie: znanej w Poznaniu pary literatów Julii i Antoniego Woykowskich, Mieczysława JagieIskiego, Augusta Schmaedicke czy Sylwestra Pawickiego. Wyjątek uczynić należy w tej ocenie dla powstałej w 1848 roku księgarsko-drukarskiej f1ffi1Y Ludwika Merzbacha. Stale rozwijana i unowocześniana już w końcu lat 60-tych należała do największych w całej Wielkopolsce. Będąc znanym wydawcą gazet i czasopism, "niejedną piękną książką literaturze się przysłużył" jak to określił Marceli Motty. Wydawał on przede wszystkim literaturę piękną, dalej historyczną, społeczno-polityczną i religijną. Dla pełni obrazu należy dodać, iż wysiłki wymienionych księgarzy i drukarzy poznańskich uzupełniane były przez zakłady prowincjonalne oraz nieprofesjonalistów. Do pierwszych zaliczyć należy przede wszystkim: Ernsta Gunthera w Lesznie, który działając w latach 1826-1860 wydał większą liczbę książek niż którykolwiek z wydawców poznańskich, Jana Bernarda Langego samodzielnie działającego w Gnieźnie od 1849 roku, a prowadzącego wcześniej przez 9 lat filię Gunthera oraz Gustawa Oławskiego, polskiego księgarza i drukarza, pracującego w Trzemesznie od 1839 roku. Wśród wydawców nieprofesjonalnych na czoło wysuwają się, rzecz jasna, Edward Raczyński oraz Tytus i Jan Działyńscy, podejmujący wielokrotnie te inicjatywy wydawnicze, na realizację których nie było stać wspomnianych oprzednio księgarzy. Podsumowując, można stwierdzić, że w okresie lat 1840-69 funkcjonowała w Poznaniu stosunkowo liczna grupa pracowników książki. Składała się ona w dużej mierze z Polaków lub spolonizowanych przedstawicieli nacji żydowskiej i niemieckiej, co gwarantowało dopływ różnorodnej i oczekiwanej przez czytelników literatury. Należy więc powrócić w tym momencie do postawionych we wstępie pytań dotyczących wydawniczo-ekonomicznych przesłanek prowadzonej przez nich działalności. A. Jazdon U mowy autorskie W pierwszej kolejności zajmiemy się głównymi problemami powstającymi w momencie podjęcia inicjatywy wydania określonego tytułu, a obejmowanymi dziś przez umowę autorską. N asuwa się już w tym momencie pytanie, czy w badanym okresie istniał zwyczaj podpisywania przez zainteresowane strony obligatoryjnych dokumentów. Odpowiedzieć trzeba na nie zasadniczo pozytywnie, gdyż przypadki takie stwierdzono. Równocześnie trzeba jednak być świadomym tego, iż bez wątpienia występowały one sporadycznie i nie miały charakteru powszechnego. Pierwszy tego rodzaj dokument, choć nie w pełni typowy, posiadamy z 1841 roku, kiedy to Edward Raczyński jako wydawca poezji Józefa B. Zaleskiego podpisał z Poplińskim umowę określającą zasadnicze warunki ich produkcji dotyczące wysokości nakładu, sporządzenia korekty i czasu wykonania pracy4. W 1848 roku Liga Polska, organizacja powstała dla legalnej obrony narodu polskiego, zawarła szczegółową umowę z Hipolitem Cegielskim i Walentym Stefańskim określającą zasady redagowania i wydawania "Gazety Polskiej". Jednak na dobre zapoczątkował ich sporządzanie dopiero Żupański w końcu lat 50-tych. Istnieją pewne informacje na ich temat w korespondencjach autorów 5 . Można założyć, iż miały one podobny wydźwięk do tej zawartej w 1859 roku z Fryderykiem Skarbkiem, znanym ekonomistą i działaczem społeczno-politycznym z Królestwa Kongresowego. Autor odstępował rękopis "Dziejów Księstwa Warszawskiego" i dawał wydawcy prawo jego druku w nieograniczonej liczbie w różnych nawet formatach z tym zastrzeżeniem, iż miały się one w tym wypadku ukazać jako jedno wydanie. Określano dalej wysokość honorarium płaconego przy odbiorze rękopisu i czyniono zastrzeżenie o przekazaniu autorowi 50 gratisowych egzemplarzy. W paragrafie 3 określano warunki ewentualnego przystąpienia do wydania 2-go, które mogło być zrealizowane wyłącznie za zgodą autora lub jego sukcesorów. Mogli oni odmówić jej Żupańskiemu tylko wówczas gdyby nie chciał dać takiego honorarium jakie dawałby ewentualnie inny wydawca. W ostatnim paragrafie 4 autor zastrzegał sobie wydanie staranne, nieużywanie pisowni powszechnie nieprzyjętej i odmiennej od stosowanej przez niego, wykonanie całości "pismem nowym niedrobnym" i sprzedaż po cenie umiarkowanej6. U mowy tego typu stanowiły bez wątpienia ważny czynnik sprzyjający rozwojowi wzajemnych kontaktów a nade wszystko zaufania między autorem a wydawcą, gwarantując nie tylko warunki realizacji danego, określonego wydania ale zabezpieczając autora i losy jego dzieła na przyszłość. Należy jednakstwierdzić, iż w omawianym okresie nie stanowiły one zjawiska powszechnego i nie mogły być czynnikiem pozytywnie stymulującym rozwój wielkopolskiego ruchu wydawniczego. Częściej stosowano innego rodzaju, nie tak formalne umowy. Miały one zasadniczo charakter listownych porozumień między zainteresowanymi stronami, w których uzgadniały one tryb realizacji edycji. Informacji o tego typu układach posiadamy więcej. Nie dawały one jednak autorowi żadnych gwarancji co do respektowania jego warunków, był więc on całkowicie zdany na wydawcę. Dotyczyły one honorarium, wysokości nakładu, trybu rozliczenia, czasem sposobu wykonania a w zasadzie opuszczały problemy terminów dostarczenia rękopisu i zakończenia druku. Pierwsze trzy sprawy były bardzo często ze sobą powiązane i warunkowały się wzajemnie. Szczególnie dotyczyło to honorarium płatnego gotówką, którego wysokość uzależniano często od formy rozliczenia. Zauważymy bowiem w sposobie dokonywania rozliczeń pewną ewolucję. Otóż początkowo, tj. jeszcze do połowy lat 40-tych chętniej wydawcy starali się w układ z autorem wprowadzić warunek, że drukując pewną liczbę egzemplarzy dla siebie oddadzą autorowi określoną część nakładu, którą on sam rozprowadzał. Następnie zaczęto łączyć ten typ rozwiązania z wypłatą gotówką części honorarium a pokrywanie pozostałej części należności gotowymi egzemplarzami druku. Formy te niezbyt lubiane przez autorów zaczęły być zastępowane z biegiem czasu przez wypłaty gotówkowe. Tak np. poeta Konstanty Gaszyński prosił Augusta Cieszkowskiego, by od Stefańskiego zamiast egzemplarzy wytargował cokolwiek: "Ile więc będzie można dostać, choćby najmniej", 50 talarów albo nawet mniej ale nie egzemplarze do sprzedania 7 . Stefański w 1849 r. proponował Sewerynowi Goszczyńskiemu druk jego poezji w 700 egz. dla autora a w 150 dla siebie do sprzedaży w Księstwie. Autor zezwalał mu nawet na druk 200 egz. na jego potrzeby ale dla siebie żądał 200 franków gotówk ą 8. Przejście do przedstawionego rozwiązania umowy Żupańskiego ze Skarbkiem a więc płatności całego honorarium przy odbiorze rękopisu dokonało się także stopniowo poprzez formę przejściową. Było nią opłacanie części honorarium przy odbiorze rękopisu (czasem zrezygnowano i z tego ) a wynagradzanie autora systematycznie wraz z postępującą sprzedażą dzieła. To rozwiązanie było także uciążliwe dla autora, co Gaszyński kwitował stwierdzeniem, że lepszą rzecząjest uzyskanie odpowiedniej gotówki "niż długie rachunki księgarskie, które się nigdy nie kończą i które po kilku latach dopiero bardzo ciężko zrealizować"9. Libelt w 1862 roku pisał do przebywającego na emigracji publicysty Jana Nepomucena Janowskiego: "Z księgarzami poznańskimi jeszcze gorzej, od nich pieniędzy nie wykołatasz. Ja z Żupańskim od 10 lat mam rachunki i skończyć ich nie mogę, bo tylko, jak to mówią bibuły wybieram"lo. Mimo tej uwagi Libelta można stwierdzić ogólnie, że z biegiem lat zmieniał się na korzyść sposób rozliczeń, dający autorom większe możliwości otrzymania należnego im honorarium. Uniezależniało to ich od handlu księgarskiego zmuszając nakładców do większej troski o dobór rękopisów, sposób wykonania druku, oznaczenie ceny, nakładu dostosowanego do realnych możliwości odbioru dzieła. Stawał się on w większym stopniu zainteresowany sprzedażą druku i odblokowaniem zamrożonego kapitału. Wywierało to więc i pozytywny wpływ na rynek księgarski. Przejście do tego typu rozwiązań stawało się jednak możliwe stopniowo, przy ewoluowaniu ówczesnych oficyn wydawniczych i drukarskich na wyższy poziom organizacji od chałupniczej często, manufakturowej ich struktury w latach 30-tych do rozwiązań gospodarki kapitalistycznej w latach 60-tych. Dlatego w przypadku Wielkopolski te lata międzypowstaniowe można uważać za przejściowe na drodze do kapitalistycznych form produkcji. Wysokość honorariów, o których mówimy zależała także, co warto powiedzieć - od pozycji wydawcy A Janioni autora na rynku książki. Tak np. Popliński startujący w tej dziedzinie pisał do Kraszewskiego, że wydadząjego powieść w ilości egzemplarzy, którą "raczy wyznaczyć", z których sprzedadzą tyle ile na pokrycie kosztów potrzeba, resztę zaś "obrócą na jego zysk", chyba że woli sprzedać ją za gotówkęll. W późniejszym okresie ten sam wydawca proponował już bardziej konkretne i w większym stopniu uwzględniające jego interes warunki. Podobnie czynili i inni. Z drugiej, strony znany filozof Bronisław Trentowski nawiązując pierwsze kontakty z tutejszym środowiskiem wydawców pisał do tegoż Poplińskiego, że zdaje się na niego co do określenia ceny, wyznaczenia nakładu, wyrażając tylko skromną nadzieję co do ewentualnego honorarium l2 . Honorarium jako podstawowy element umowy, wyznaczane było różnie, choć na przestrzeni lat nie zauważamy znacznych tendencji zmian jego wysokości. Na podstawie listów kierowanych do poety Michała Czajkowskiego w latach 1838-1840 wiemy, że poszczególni wydawcy proponowali wówczas następujące wynagrodzenie za 1 arkusz druku: Gunther 12 talarów, Woykowski 15, Popliński i Łukaszewicz od 10 do 18 talarów 13 . Równocześnie jednak np. Woykowski ofiarował Kraszewskiemu za powieść "Poeta i świat" 3 dukaty czyli 9 talarów za arkusz druku. Otrzymał za nią autor ostatecznie 150 talarów l4 . Więcej w 1839 r. otrzymał Zaleski za swoje "Poezje" bo 20 talarów za arkusz ale poezje były zawsze lepiej płatne a dodatkowo honorarium to wypłacał nie profesjonalny wydawca lecz Raczyński l5 . Nie mamy danych z lat wcześniejszych lecz sytuacja pod tym względem przedstawiała się dla autorów chyba trochę gorzej. Początek lat 40-tych, powstawanie nowych f1ffi1, rozwój ruchu wydawniczego, sprzyjały narastaniu współzawodnictwa między wydawcami, celem którego było zdobycie uznanych autorów dla f1ffi1. Tak np. korzystał z takiej rywalizacji między Woykowskim a Poplińskim Zaleski, któremu ten ostatni w końcu 1839 roku przebijając propozycję W oykowskiego oferował 20 talarów za arkusz za nawiązanie kontaktu l6 . W tym czasie (ok. 1842 r.) honorarium wynosiło "w przecięciu 15 talarów za arkusz druku" jak donosił Popliński l7 . W 1843 r. Moraczewski proponował Antoniemu Wadze, niskie w kontekście tych, wynagrodzenie wynoszące 50 zł czyli 8,5 talarów l8 . Przebywający okresowo w Poznańskiem znany poeta Karol Baliński pisał w 1850 roku do Goszczyńskiego, że śmiało może żądać ,,100 zł od arkusza druku a najmniej 80, bo taka skala przyjęta przez księgarzyl9. Przeciętnie więc, jak na początku lat 40-tych, wynosiło ono 15 talarów. Trochę inną taryfę stosował w tym samym czasie Żupański, który w 1844 r. powieściopisarce warszawskiej Narcyzie Żmichowskiej za "Wolne chwile Gabryelli" oferował 100 zł czyli ok. 14 talarów za arkusz 20 , ale w 1851 r. donosił znanemu historykowi Karolowi Szajnosze: "u. ja płacę od arkusza druku 10 talarów"21. Więcej, bo w granicach przeciętnej zapłacił w 1852 r. Gunther płacący w zasadzie - jak świadczą zachowane ślady - mniej niż inni, dając Krasińskiemu za "Sen" 50 talarów, czyli 12 za 1 arkusz 22 . W początku lat 60-tych i Żupański płacił w ramach "obowiązującej normy", co poświadcza Estreicher pisząc, iż płaci on "zwykle po 15 do 20 talarów od arkusza druku" 23 . Potwierdza to historyk Henryk Schmitt, któremu wydawca proponował za "Panowanie Stanisława Augusta" 800 talarów a więc w przeliczeniu ok. 17 talarów za arkusz 24 . W tym sa mym czasie redakcja "Tygodnika Poznańskiego" płaciła 15 talarów 25 . Trzeba dodać, iż inne stawki płacono za druk tekstów, nie mających być pierwodrukami. Tak np. wspomniany Schmitt za swe dawne drobne prace ogłoszone już w czasopismach warszawskich otrzymał od Żupańskiego po 10 talarów za arkusz, "to nie jest mało" jak oceniał 26 . Najlepiej możemy prześledzić to na przykładzie Lelewela, któremu tak Stefański jak i Żupański płacili na początku lat 40-tych za kolejne wydania w granicach 5 talarów za arkusz 27 . Inną formę rozliczenia stanowiło płacenie autorowi części zysku ze sprzedaży dzieła. Proponowano wówczas z reguły autorom 2/3 czystego dochodu. Pozostała jego część stanowiła zarobek wydawcy. O tym, że stosowano również indywidualne formy rozliczeń przekonuje nas przypadek Czajkowskiego, któremu Popliński za rękopis "Anny" mógł, jak sam przyznał, zapłacić mało bo 150 talarów. Dlatego też, proponował mu dodatkowe wynagrodzenie w postaci 1/3 czystego dochodu ze sprzedaży dzieła 29 . Czy honoraria proponowane przez wydawców poznańskich mogły być czynnikiem mobilizującym autorów do wydania tu swych prac? Nie można udzielić na to pytanie odpowiedzi pozytywnej. Mało mamy, co prawda, tak bezpośrednich wypowiedzi jak ta Trentowskiego, iż honoraria proponowane przez Kamieńskiego i Moraczewskiego (a zbliżone do przeciętnych) nie są duże 30 , lecz wyrywkowe ich porównanie z proponowanymi na ziemiach polskich innych zaborów pozwala stwierdzić, że były one do siebie zbliżone. Jedynie w stosunku do wydawców warszawskich można zaryzykować twierdzenie, że płacili przeciętnie więcej, choć zdarzały się tu również honoraria niskie 31 . Były one natomiast w relacji Lelewela i Trentowskiego niższe niż oferowali wydawcy francuscy i niemi eccy 32. Warto mieć także na uwadze to, co w 1862 roku stwierdził Karol Estreicher, iż w skali trzech zaborów honoraria "zazwyczaj są nader mizerne". "Autor przez wiele lat musi dobijać się rozgłosu zanim odważy się nakładca ofiarować mu zapłatę za dzieło". Tylko sławni poeci i głośni powieściopisarze mogli według jego oceny liczyć na lepsze wynagrodzenie a honorowanie dzieł badawczych, erudycyjnych zaliczał do wyjątków 33 . I nie poprawiała w tym względzie sytuacji w Prusach obowiązująca teoretycznie od 1837 r. ustawa chroniąca prawa autora do jego dzieła 34 . Mogła ona chronić ich w zasadzie przed bezprawnymi przedrukami lecz w praktyce nie spotykamy dowodów na jakiekolwiek represje wobec łamiących te przepisy. A zdarzały się one stosunkowo często i to nie tylko w początkach omawianego okresu. Wiele było ich wśród tłumaczeń, "przepolszczeń", różnego rodzaju anonimowych kompilacji. Nie były także czynnikiem w sposób wyraźny wpływającym na zainteresowanie się autorów tutejszym środowiskiem wydawniczym wysokości nakładów drukowanych tu prac. Posiadane skromne, dokładne dane liczbowe pozwalają dokonać tylko ogólnego szkicu sytuacji w tym zakresie i szacunkowych porównań z przeciętnymi wielkościami w innych ośrodkach. Wiadomo z zachowanej korespondencji, iż wysokości nakładów były zmienne i uzależnione od szeregu czynników. Jeden z głównych stanowił typ publikacji i prezentowana przez nią dziedzina piśmiennictwa z czym związana była możliwość jej odbioru na rynku. A. Jazdon Stąd też np. rekordowo wysoki nakład "Książki do nabożeństwa" arcybiskupa poznańskiego Marcina Dunina, czy "Książki do nauki nabożeństwa kościelnego" L. Goffine'go drukowanej przez Stefańskiego w 2000 egz. co uznawano za liczbę zbyt mał ą 35 a także często spotykane dla tej grupy tematycznej anonsy, iż»dla biorących np. 100 egz. stosuje się zniżkę cen (co pozwala przypuszczać, że nakład był wysoki). Oprócz tych wydań religijnych przeciętnie wysokie nakłady osiągały podręczniki szkolne, w przypadku których ważne było także szybkie osiąganie wysokich łącznych nakładów kilku czy kilkunastu wydań danego tytułu. Tak np. "Nauka o świecie" Antoniego Kiszewskiego po I wydaniu w 1847 r. doczekała się w 4 lata później wznowienia w nakładzie 3500 egz. 36 a już w 1852 r. Pawicki drukował 3-cie jej wydanie. Cóż dopiero mówić o wspomnianych podręcznikach elementarnych osiągających po 9 czy 12 wydań. Na poczytność literatury z tych dwóch grup wydawcy mogli zawsze liczyć o czym przekonują liczne wypowiedzi zainteresowanych. Także druki o aktualnej tematyce społeczno-politycznej, druki o małej objętości (maksimum 2-3 arkusze), wydawane z reguły z mniejszą starannością dzięki czemu były drukami tanimi, przy założeniu dużego zainteresowania nimi, można było wydawać w stosunkowo wysokich nakładach 37 . Dzieła z zakresu literatury pięknej drukowano w granicach 500-1000 egz. I tak np. w dolnych granicach podanych wielkości oscylował nakład 1 wydania "Lesława" Romana Zmorskieg0 38 , powieści "Poeta i świat" Kraszewskieg0 39 , zbieranki literackiej pt. "Pokłosie "40, " Urywków literackich" Andrzejewskiego 41. Popliński prosił Kraszewskiego o przysłanie nowej powieści, którą zamierzał drukować w nakładzie 750 egz. 42 . Stefański proponował Goszczyńskiemu drukjego poezji w nakładzie 900 egz. 43 a "Poezje" Zaleskiego wydano w 1000 egz. 44 Zdarzały się jednak w tej grupie i inne sytuacje, bo np. "Wieżę siedmiu wodzów" Zmorskiego drukowano w 100 egz. 45 . N akłady prac naukowych, popularnych czy innych dziedzin tematycznych niż wspomniane powyżej były także zróżnicowane, lecz jak dowodzą zebrane dane nie zawsze były one znacznie niższe niż np. w przypadku literatury pięknej. Tak np. "Gabinet medalów...". Raczyński wydał w 400 egz. 46 , w 1844 r. Trentowskiego "Myślini" i "Demonomanie" drukowano w nakładach po 750 egz. 47 , w tymże roku Lelewela "Rozbiory dzieł.." w 1200 egz. 48 . W 1849 r. Schmitt zamierzał tu drukować swego "Rysu dziejów..." 1000 egz. będąc przy tym świadomym tego, że "u. to nie żarty wyprzedać 1000 egz. w kraju naszym gdzie pokup na książki naukowe tak nic nie znaczący"49. W granicach 700 - 1000 egz. drukowano w 1850 r. Bibiany Moraczewskiej "Co się stało w Polsce..."50, w 1857 r. Wagi "Historii królów..." 1000 egz. 51 a w 1860 "Pomysłów do ostatecznego uregulowania kwestii włościańskiej" także 1000 egz. 52. Oczywiście wiadomo, że były nakłady i niższe. Wiązało się to z ogólnym założeniem, że prac tego typu nie opłacało się drukować w większych nakładach, gdyż i tak ze względu na swą specyfIkę nie znajdują wielu nabywców. Charakterystyczny jest fragment listu umieszczonego przez redaktorów w "Orędowniku Naukowym", którego autor zastanawiając się w jakim nakładzie drukować swe dzieło o Karpatach dochodzi do konkluzji, iż 300 egz. wystarczy. Dokonuje przy tym interesującegonas porównania: "W Niemczech bowiem gdzie tylu jest ciężko uczonych nigdy nad 500 egz. uczonych książek nie tłoczą, a cóż dopiero mówić o nas"53. Zdarzały się od tych ogólnie naszkicowanych reguł wyjątki, powodowane innymi czynnikami wpływającymi na ustalenie nakładu. Jednym z ważniejszych było narzucanie określonego nakładu przez nakładcę dzieła nie będącego profesjonalnym księgarzem czy drukarzem. Najbardziej charakterystyczny jest tu przykład Tytusa Działyńskiego, który wszystkie swe nakłady wydawał w stosunkowo małej liczbie - od 150 do 450 egzemplarzy, zgodnie z przyjętym założeniem wydawniczym 54 . Z innych przyczyn według opinii Woykowskiego także Raczyński wysokość nakładów niektórych dzieł w tym np. I-go wydania "Pamiętników" Paska ustalał na 200 egzemplarzy "aby pierwsza edycja rzadką i drogą b ł ,,55 Y a . Działająca prężnie w Poznaniu Liga Polska, chcąc by określone tytuły docierały do jak największej liczby czytelników, ustalała dla swych edycji nakłady wysokie, każąc np. drukować "Kilka nauk i przestróg prawnych" E. Kierskiego w 5000 egz. 56 . Często także sami autorzy zgłaszali propozycję co do wysokości nakładu co było regulowane albo ich możliwościami finansowymi (np. "Pieśni narodowe" wyd. przez Pawic kiego w 1861 r. nakładem Kwileckiego w 300 egz. 57 choć popyt na nie był większy), szczegółową problematyką i przewidywanym zawężonym kręgiem odbiorców (np. "Monografia domu Kraszewskich" - 200250 egz. 58) czy przeciwnie, przewidywanym szerokim zapotrzebowaniem (wspomniane "Pomysły do ostatecznego..." 1000 egz., czy utwory Trentowskiego, o druk których prosił autor w nakładzie tylko 500 egz. 59). Brano także pod uwagę możliwości sprzedaży w Księstwie jak i poza nim 60. Pamiętamy, że od początku lat 50-tych nastąpiły np. obostrzenia w sprzedaży książek do Królestwa Polskiego. Badając strukturę oferty warszawskiej księgarni Sonnenweldów, którzy starali się zaopatrywać swych klientów we wszystkie nowości stwierdzono, iż w latach 1853-1862 druki z oficyn wielkopolskich stanowiły prawie 10% wśród oferowanych publikacji 61 , czego nie można uznać za cyfrę dużą. Wiadomo, że miejscowi wydawcy utrzymywali kontakty z wieloma księgarniami w różnych częściach dawnej Polski, i nie tylko z nimi, ale jej eksport nie przybierał w omawianym okresie rozmiarów mogących w sposób zasadniczy rzutować na określenie wysokości nakładów. Czasem miały też znaczenie bardziej prozaiczne przyczyny, jak np. braki papieru, "przytępienie typów", które np. limitowały wysokość nakładu powieści "Poeta i Świat".62 Wyrywkowe dane próbujące zobrazować sytuację panującą w tym względzie w Poznaniu są w zasadzie porównywalne z informacjami odnoszącymi się do produkcji w innych ośrodkach. We wspomnianym opracowaniu Karol Estreicher określił je dla Warszawy lat 50-tych następująco: dla dzieł historycznych 1000 egz. powieści autorów mniej znanych 600-700. Nie były jednak rzadkością nakłady od 500 do 2000 egz. choć dużo prac drukowano nadal w nakładach 500 a nawet 250-350 egz. Podobnie według Estreichera i w Krakowie drukować miano w górnych granicach podanych wielkości 63 . Oceniający sytuację w Warszawie w 1859 r. pisarz i dziennikarz Franciszek Salezy Dmochowski zastanawiając się nad losami "Biblioteki dla młodzieży" i inicjatyw mających ją rozpropagować A. Jazdonpyta czy nadal książki z zakresu literatury pięknej wydawać się będzie "od 700 do 800 egzemplarzy" jak to miało miejsce 64 . Podobnie dla Wilna lat międzypowstaniowych ustalono nakłady przeciętne na 1000 - 1500 egz. 65 . Brano przy jego ustaleniu pod uwagę element rachunku ekonomicznego. Nie zawsze bowiem wysokość nakładu była bezpośrednio zależna od ceny druku, zbytu, wysokości kosztów, lecz uwzględniano również pojemność rynku - punkt krytyczny, którego przekroczenie narażało wydawcę na straty. Dla pierwszej połowy XIX wieku określa się go na nieprzekraczający 1500 egz. 66 . Warto zwrócić uwagę, że wcześniej bo w 1833 r. wydawcy niemieccy za najekonomiczniejszy uznawali nakład podstawowy w granicach 1000 egz. 67 . Podsumowując można stwierdzić, że ani stosowane sposoby rozliczeń z autorami docierające się na przestrzeni lat, ani też proponowane honoraria autorskie oraz wysokość ustalonych nakładów będąca warunkiem szerokiego upowszechnienia druków, nie odbiegały w zasadniczy sposób, w tym szczególnie pozytywnie, od rozwiązań stosowanych w innych ośrodkach wydawniczych dawnej Polski. Nie mogły więc stanowić one elementów decydujących o atrakcyjności tutejszych wydawców dla ówczesnych autorów i wpływać tym samym dodatnio na rozwój poznańskiego ruchu wydawniczego. Koszty wydania Ceny książek były bezpośrednio zależne od wysokości honorariów, ilości bitych egzemplarzy, kosztów produkcji. Rzecz jasna, te ostatnie wzrastały wraz ze wzrostem wysokości nakładu lecz równocześnie malał koszt jednostkowy pozwalający - teoretycznie - obniżać cenę, dzięki rozkładowi elementów kosztów stałych (honorarium autora, tłumacza, ilustratora, zecera, przygotowanie form itp.) na większą liczbę wyprodukowanych egzemplarzy. Na podstawie wcześniejszych rozwiązań mamy pewne ogólne wyobrażenie o kształtowaniu się przeciętnych wielkości honorariów i nakładów. Co można zatem powiedzieć o innych elementach wpływających na koszt produkcji? Zacząć wypada od papieru. Był on dla potrzeb produkcji wydawniczej w Wielkopolsce sprowadzany w zasadzie wyłącznie spoza jej terenów, ściśle z Niemiec. Funkcjonujące tu bowiem w początkach wieku papiernie dawały bardzo mało papieru, często przerywały pracę (np. z powodu niskiego lub zbyt wysokiego stanu wody) a wiele z nich uległo likwidacji w latach 40-tych 68 . Był to okres przechodzenia do maszynowej produkcji papieru, która w Wielkopolsce nie rozwinęła się w tym okresie, co sprawiło, że luki powstałe w wyniku zamknięcia warsztatów papieru czerpanego nie były zapełniane. Był on w związku z tym stosunkowo drogi i cena jego wskazywała tendencję rosnącą w omawianym okresie. Dla przejrzystości dalszych rozważań należy przypomnieć, jak wyglądały wzajemne relacje pomiędzy stosowanymi wówczas jednostkami monetarnymi: 1 talar = 6 złotych polskich (złp) = 30 srebrnych groszy (sgr) = 180 groszy polskich (grp). W 1844 roku 1 bela (tj. 4800 arkuszy) kosztowała 15 ta1. 69 , w 1848 - 20 ta1. 70 , w 1857 - 32 tal. 71 a w 1860 - 45 tal. 72. Ta sama ilość papieru welinowego w 1860r. kosztowała 120 tal. 73 a rycinowego w 1856 - 145 tal. 74. Gwoli ścisłości trzeba dodać, że np. Lange kalkulował papier w 1859 r. po 20 tal. za belę75. Zależna była ona rzecz jasna od jego jakości i przyjmując, że Merzbach kupował zawsze te gatunki najlepsze i naj droższe (co potwierdzać się zdaje jeszcze dziś jakość jego wytworów) to i tak zauważymy, że w omawianych latach cena papieru wzrosła o przeszło 100%. Warto zwrócić uwagę na znacznie wyższe ceny papierów lepszych gatunkowo czy jego specjalnych odmian. Zrozumiałe staje się w tym kontekście podkreślanie w anonsach faktu druku książki na "papierze pięknym", "papierze welinowym", co miało zwrócić uwagę odbiorcy na wysoki, przypisywany drukowi przez wydawcę standard wydawniczy. Drugim występującym kosztem, było tzw. "ustawienie arkusza", "literostawianie" czyli mówiąc dzisiejszym językiem - skład. Nie zawsze był on oddzielnie wliczony do rachunku często będąc ujmowanym łącznie z kosztem druku. Odszukano tylko dwa przypadki jego wyodrębnienia z innych kosztów co pozwala ustalić, że w 1849. obliczano go na 5 tal. za arkusz 76 , a w 1859 na 8 tal. 77. Daje to pewne wyobrażenie o skali wzrostu ceny za tę czynność. Sam koszt wykonania odbitki kształtował się także różnie. Nie znamy niestety dokładnie systemu rozliczeń w tym przypadku. Teoretycznie założyć można, iż z biegiem lat winien on się zmniejszać co wynikało z powolnego lecz stopniowego polepszenia bazy technicznej. Z drugiej strony spadek ten hamowany był przez ogólny wzrost cen, szczególnie w latach 50-tych. Po trzecie, nie można dziś ustalić w jaki sposób, co miało miejsce, zmniejszano go wraz ze wzrostem wysokości nakładu czy w zależności od rodzaju odbijanego tekstu, kroju pisma i jego wielkości, stosowanych specjalnych rozwiązań graficznych czy typograficznych. Tak np. Decker w 1830 r. liczył za druk 1 arkusza - przy nieustalonym nakładzie - 34 złp. czyli prawie 6 tal. 78. W 1844 r. "Gazeta Kościelna" donosiła, że Stefański za druk śpiewnika (mającego zawierać i zapis nutowy) żądał 15 gr (2,5 sgr) za 1 arkusz in folio, co było kosztem na tyle dużym, że nie pozwalało myśleć realnie o przyjęciu jego propozycjf 9 . W 1847 roku za druk 500 arkuszy książki "Matka w domu" płacono Deckerowi po ok. 8 tal. za arkusz 80 , znacznie mniej natomiast rok później Stefańskiemu za odbicie 1000 arkuszy "Gazety Polskiej", bo tylko 20 złp (3 tal. i 2 złp )81. Tyle samo w 1849 roku Liga Polska przyjmowała dla odbijanych jej nakładem druków 82 . Z podanych kalkulacji wyliczyć można, że odbicie 1 000 arkuszy" Szkoły Polskiej" kosztowało w 1850 roku już 14 tal., a więc 3-krotnie więcej niż w dwóch poprzednich wypadkach 83 . W 1854 r. u Merzbacha koszt druku jednego arkusza przy nakładzie 150 egz. wynosił 8 tal. a u Jaroczyńskiego 15 tal. przy nakładzie 500 egz. 84 . W dwa lata później przy 200 egz. liczył go na 10 tal. 85. W 1857 r. Popliński przy identycznym nakładzie koszt druku liczył na 4 tal. za 1 arkusz 86 . Natomiast w 1859 r. przy nakładzie 25 000 egz. koszt druku 1000 arkuszy u Langego wynosił 8 złp (1 tal. 2 złp), co było ceną rekordowo niską wynikającą zapewne z wysokości nakładu 87 . Ostatnia informacja pochodzi z 1860 roku kiedy to Merzbach przy nakładzie 204 egz. za wydrukowanie 1 arkusza liczył sobie 8 ta1. 88 . Na podstawie tych wielu tak różnych lecz wyrywkowych danych trudno - jak widać - budować zbyt daleko idące wnioski. Można A. Jazdonjedynie pokusić się o wyliczenie, że (przy odrzuceniu ekstremalnych sytuacji wynikających ze szczególnie trudnego tekstu lub bardzo wysokich nakładów) koszt druku 1 arkusza oscylował w granicach od 3 grp (0,5 sgr) do 1,5 sgr, dając przeciętną 1 sgr za 1 arkusz. Znając przeciętne ceny kosztu druku w Galicji i Królestwie Polskim 89 możemy stwierdzić, iż w pierwszej z wymienionych prowincji były one najmniejsze, w Warszawie nieco wyższe lecz także o ok. 40% niższe niż obliczone dla Wielkopolski, choć i tu znajdowali się drukarze żądający w stosunku do dzieł szczególnie poczytnych autorów cen 4-krotnie wyższych od przeciętnych, a więc przewyższających ceny, dyktowane przez drukarzy poznańskich. Dochodziły do tego jeszcze koszty rzadko wliczane w rachunkach, gdyż nie zawsze czynności nimi określane wykonywano lub też podawano je łącznie z kosztami innymi. Bez wątpienia zawsze musiano wydrukowany arkusz złożyć odpowiednią ilość razy w zależności od jego rozmiarów i przewidywanego formatu książki. Posiadamy tylko jedną informację na ten temat według której Stefański za 2- krotne złamanie (do formatu 4°) 100 arkuszy liczył 9 groszy czyli 1,5 sgr 90 . Była to jednak kalkulacja wysoka, gdyż jak można stwierdzić na podstawie innych wyliczeń złożenie całości książki wraz z kosztem oprawy wynosiło w ostateczności w rozbiciu na 1 arkusz od 0,5 do 1 sgr. 9l Operując tymi przeciętnymi danymi możemy wyliczyć teoretyczny koszt wydania zwykłej książki, drukowanej bez żadnych specjalnych zabiegów i materiałów. Dla książki 10 arkuszowej, drukowanej w nakładzie 1000 egz. ze zwykłą oprawą broszurową, przy której zapłacono honorarium autorskie w wysokości 20 tal. za arkusz oraz dla potrzeb której kupiono 2 bele i 1 ryzę papieru - po 20 tal. za belę - obliczono go na 608 talarów. Daje to koszt całkowity wydania 1 arkusza 1,8 sgr (10 grp). Wielkość ta będzie stanowiła punkt wyjścia przy porównywaniu cen książek z kosztem produkcji. Jest ona adekwatna w zasadzie do wyliczonych na podstawie posiadanych rachunków i kalkulacji rzeczywiście ponoszonych kosztów 92 . Trzeba przy tym pamiętać, że nie zawsze wszystkie wymienione i uwzględnione przez nas koszty występowały w rzeczywistości. Ceny książek Próbując ustalić jak kształtowały się na przestrzeni omawianych lat ceny książek, dla blisko sześćciuset wydanych wówczas, reprezentujących zróżnicowane grupy tematyczne, druków ustalono wzajemne zależności między ilością arkuszy druku a ceną danego tytułu. Dokonane obliczenia pozwalają wyciągnąć kilka następujących wniosków. Wyliczona w powyższy sposób przeciętna cena 1 arkusza wyniosła dla całego okresu blisko 2,7 sgr (2 sgr 4 grp). Widać z tego, że była ona o 1/3 większa niż wyliczony uprzednio, przeciętny koszt druku. Mało, niestety, posiadamy danych by z całą pewnością stwierdzić, iż kalkulacja ta w pełni odpowiada ówczesnej rzeczywistości. Do poprzednio wyliczonych na podstawie kompletnych rachunków danych z których wynika, iż stosunek kosztów przeciętnych 1 arkusza do jego ceny wynosił 1 : 1,25; 3 : 4; 1 : 3 można dodać tylko, iż dla pism ulotnych, o małej objętości, wysokim nakładzie, których, jak można założyć, nie honorowano, stosunek poniesionych kosztów do całkowitego dochodu obliczano na 1 : 4, tj. 75% uzyskanej sumy stanowiło czysty dochód 93 . Powtórzmy raz jeszcze, że zysk ten był zależny od poniesienia wszystkich z wymienionych kosztów co nie zawsze miało miejsce, ich rozpiętości w poszczególnych przypadkach (np. wysokości wynagrodzenia, jakości użytego papieru). Wracając do problemu cen należy stwierdzić, iż w ich kształtowaniu się widzimy pewne różnice zależne od czasu wydania druku, jego tematyki, a także firmy nakładczej. Rozbijając badany okres na lO-letnie podokresy możemy zaobserwować, iż wzrost średniej ceny 1 arkusza następował w miarę systematycznie od 2,1 sgr w pierwszym poprzez 2,6 do 3,1 sgr w ostatnim. Ciekawe jest bliższe spojrzenie na zestawienie cen, z którego można wnioskować, iż oprócz jego zależności od wzrostu ogólnych kosztów utrzymania wpływ na ich kształtowanie miały czynniki związane ściśle z sytuacją wydawniczą. Najtaniej kalkulowane były one w początkach lat 30-tych kiedy istniały najsłabsze możliwości odbioru książki oraz kiedy to słabo rozwinięta sieć zakładów produkujących książki sprawiała, że zyski z ich produkcji i tak trafiały do nielicznej grupy wydawców, wszyscy mieli jako takie zatrudnienie co nie stwarzało warunków silnej konkurencji. Nie zachodziła w związku z tym konieczność podnoszenia ceny poszczególnych tytułów tak aby w ten sposób można było sobie zrekompensować ewentualne niepowodzenie określonego tytułu. Nie pozwalało to także działać z myślą, iż sprzedaż po wygórowanej cenie części nakładu, na co zawsze można było liczyć, zwróci koszty produkcji. Te elementy prawdopodobnie rzutowały na dość wyraźny wzrost cen z początkiem lat 40-tych. Zaczęło działać wówczas wielu nowych wydawców, konkurencja była dość silna a środowisko czytelnicze nadal nie w pełni rozwinięte. Pociągało to za sobą wzrost ceny (dążenie do rekompensaty poniesionych kosztów) a nie ich zniżkę czy zwielokrotnienie produkcji w celu osiągania identycznego celu tą drogą. Takie właśnie zjawisko zaobserwować możemy dopiero w drugiej połowie lat 40-tych, kiedy to przeciętne ceny kalkulowano na poziomie minimalnie przekraczającym 2,2 sgr. Bez wątpienia wpływ oprócz wspomnianych czynników biorących swój początek w większej aktywności kulturalno-literackiej społeczeństwa wywarło zniesienie cenzury94. Jest to kilejny warunek natury czysto wydawniczej dający odczuć swe oddziaływanie na kształtowanie się omawianego zjawiska. Chwilowy brak cenzury, zaostrzenie lub łagodzenie jej przepisów wykonawczych w pozostałych okresach zmniejszał lub zwiększał ryzyko wydania określonych tytułów. Tym należy też tłumaczyć znaczny skok od początku lat 50-tych cen średnich do 3 sgr za arkusz i utrzymywanie tego poziomu aż do końca badanego okresu. Druga zależność wynikała z rodzaju, tj. tematyki publikowanej literatury. Jak łatwo się domyśleć najniżej kalkulowano ceny literatury religijnej bo przeciętnie na 2,3 sgr przy czym wahania w skali poszczególnych okresów były małe. Równie tanio, bo tylko na 2,4 sgr była średnio kalkulowana literatura ujmowana łącznie jako literatura humanistyczna. Literatura piękna była droższa, bo średnia wynosi w tym przypadku 2,6 sgr. Przy czym należy koniecznie zwrócić uwagę A. Jazdon na fakt, że występowały znaczne różnice w przypadku prozy i poezji, przy której kalkulacja potrafiła być nawet o 100% wyższa od przeciętnej. Na poziomie 2,9 sgr wyliczono przeciętną dla wydawnictw matematyczno-przyrodniczych, w przypadku których wyraźna jest progresja cen z upływem lat a na 3 sgr tłla wydawnictw o tematyce historycznej. W tym przypadku konieczne jest wyjaśnienie, że nie ujmując w wyliczeniach cen książek Działyńskiego, przeciętna dla całej grupy jest niższa i wynosi 2,7 sgr. Najwyżej kalkulowano ceny dla wydawnictw muzycznych bo przeciętnie na 8 sgr. Taki układ cen pozwala stwierdzić, iż odpowiadał on w zasadzie oczekiwaniom wydawców co do możliwości ich odbioru. Jest on prawie identyczny z układem literatury według liczby wydanych tytułów i nie odbiegał od ważności przypisanych im do spełnienia zadań, hierarchii ustalonej dla nich przez społeczeństwo. Ciekawie przedstawia się także wyliczenie średnich cen ustalanych przez poszczególnych wydawców. W zasadzie kalkulacje większości z nich mieściły się w granicach 2,3 - 3,3 sgr za arkusz lecz były i wyjątki od tej reguły. Najtaniej, bo przeciętnie na 1,6 sgr kalkulował swe nakłady Popliński i poziom jej nie zmieniał się z biegiem lat. Na 2,3 sgr określano je dla Gunthera lecz w tym przypadku wzrost cen w przeciągu lat był znaczny bo od 1,5 do 2,7 sgr. Identycznie swe nakłady kalkulował Raczyński. Kolejno wymienić należy Kamieńskiego (2,4 sgr), Stefańskiego (2,7 sgr), Langego (2,8 sgr), Żupańskiego i Merzbacha (po 3,3 sgr), Reyznera (3,7 sgr) i Działyńskiego (8 sgr). Kalkulacje łącznie ujmowanej grupy pozostałych wydawców obliczono na 3 sgr. Tendencją dąiącą się zaobserwować u wymienionych powyżej wydawców był stopniowy ale dość systematyczny wzrost kalkulacji cen 1 arkusza druku w ciągu badanego okresu. Chcąc uzupełnić ten obraz trzeba dodać, że na owe kalkulacje wpływały także inne czynniki. O ich obniżeniu decydowało przewidywane szerokie rozpowszechnienie wynikające np. z faktu jej wprowadzenia do nauczania szkolnego, polecenie jej wiernym przez władzę duchowną czy w mniejszym zakresie organizacje społeczne o dostatecznie szerokim kręgu oddziaływania (np. Ligę Polską). Zabiegano więc o to skwapliwie. Od tej zasady widzimy także odejścia, gdyż np. Reyzner bardzo wysoko bo na prawie 5 sgr za arkusz kalkulował wydaną przez siebie "Naukę czytania", również krytykowano wysoką cenę "Dziejów" Herodota wydanych jako pomoc szkolna do nauki historii starożytnej95. Różnicę powodowało także zastosowanie odmiennych gatunków papieru, np. ceny kalkulowane na papierze określanym jako "piękny" potrafiły być o 50%, na welinowym nawet o 100% wyższe niż przy druku na papierze zwykłym. Wpływ wywierał standard wykończenia edytorskiego (oprawa, złocone grzbiety itp.), w których to wypadkach ceny potrafiły wzrastać 5-krotnie (i więcej) w stosunku do ceny podstawowej. Tak np. Stefański sprzedawał wydaną przez siebie "Książkę do nabożeństwa" oprawną: w skórę z kolorowym kantem, złoconym tytułem na grzbiecie za 7 sgr, także w skórę i ze złoconym kantem, wyzłoconą obwódką na okładce, złoconym grzbietem za 15 sgr lub w skórę z bogatymi złoceniami za 20 sgr. Oprawna natomiast w safian z bogatymi złoceniami kosztowała 25 sgr, w płótno w "guście angielskim" już 1 talar a wykończona na specjalne zamówienie w skórę francuską, morę, aksamit, ze złotymi lub srebrnymi ozdobami i klamrami do 10 ta1. 96 Czy proponowane ceny były przez współczesnych przyjmowane jako możliwe do zaakceptowania? Z przeglądu różnych opinii prasowych czy zawartych w korespondentach autorów 97 wynika, iż w ciągu całego okresu zwracano w zasadzie uwagę na to, że są one zbyt wysokie. Kilkakrotnie natrafiono na informację jakie ceny uważano za przystępne, choć relacje te nie są zgodne. Widać w nich jednak pewną tendencję obniżania tej granicy z upływem lat co pozostawało w całkowitej sprzeczności z praktyką wydawniczą. Bowiem jeśli w 1844 r. uznano za stosunkowo tanią książkę taką, w której arkusz druku kosztował 2,2 sgr 98 , w 1854 r. za niską kalkulację rzędu 1,9 sgr", to na przełomie lat 50j60-tych podkreślając taniość książek mówiono o takich pracach, w których kalkulacje te sięgały 1 sgr za arkusz loo . Dla porównania można dodać, że np. obliczona dla G. Sennewelda przeciętna cena 1 arkusza druku po przeliczeniu wyniosła 2 sgr i nie odbiegała od średnich warszawskichlol.Wspomniana powyżej tendencja stanowiła wyraz upowszechniającej się z biegiem lat troski o coraz większą dostępność słowa pisanego dla szerokich kręgów społecznych. Było to jednym z elementów walki o rozwój oświaty. Niestety trzeba przyznać, że działania wydawców nie były z nią zbieżne co sprawiało, że wydawana na omówionych zasadach finansowych książka nie była dostępna dla przeciętego odbiorcy. Przekonuje nas o tym porównanie danych na temat przeciętnych zarobków w różnych grupach, rocznych kosztów utrzymania, cen innych artykułów, w tym pierwszej potrzeby. Biorąc ich przeciętne ceny z lat 40-tych i 50-tych możemy łatwo stwierdzić, że broszura licząca 4 arkusze druku kosztowała w granicach 10 sgr a więc tyle, ile 1;2 kg kawy, 1,5 kg mięsa czy masła, przeszło dwa łokcie płótna (tj. ok. 1,2 mb). Oczywiście księgarze czynili starania o pozyskanie czytelników i jak najlepszą sprzedaż dzieł. Temu służyło obniżanie cen w przypadku książek szkolnych, inicjowanie wydań serii mających pozyskać stałego czytelnika. Wiemy jednak, że większość z wielkopolskich serii wydawniczych tego okresu miała bardzo krótki żywot, a ustalenie przyczyn tekiego stanu rzeczy wymagać będzie odrębnych analiz. Decydowano się również na sprzedaż obszernych dzieł poszytami, szczególnie w latach 30-tych i w pierwszej połowie następnego dziesięciolecia oraz ogłaszanie prenumeraty. Trzeba jednak stwierdzić, iż odszukano mało, w stosunku do przewidywań, informacji tak w źródłach rękopiśmiennych, anonsach prasowych jak i wstępach, przedmowach do książek będących przedmiotem badania o stosowaniu tej formy sprzedaży. Wiadomo z nielicznych informacji prasowych, iż listy takie były np. wykładane w księgarni nakładcy. Przyjmując jednak poprawkę i na to, nie można zjawiska prenumeraty określić jako popularnego w Poznańskiem w tych latach. Częściej stosowano sprzedaż druków o różnym standardzie wykończenia edytorskiego a przede wszystkim obniżki cen dla biorących większą liczbę egzemplarzy w celu ich dalszego rozprowadzenia. Ułatwianiu sprzedaży miało służyć wysyłanie przez dużą część księgarń do uznanych klientów nowości z prośbą o przejrzenie i zatrzymanie rzeczy interesujących. Powtórzmy, że stosowano je jednak w sto A. Jazdon sunku do małej, wybranej grupy odbiorców. To naświetlone powyżej zagadnienie wymagać będzie jednak odrębnych badań dotyczących organizacji działań ówczesnego księgarstwa. Przypisy 1 Nieznane listy Antoniego i Julii Woykowskich do Augusta Cieszkowskiego i Wojciecha Lipskiego oraz Jana W. Kassyusza do Wojciecha Lipskiego. Oprać. W. Jakóbczyk, Kronika Miasta Poznania, R. 16: 1938, s. 520. List A. Woykowskiego z IZ 10. 1849 2 Goniec Polski nr 51 z 1850, s. 203 3 Gazeta W. Ks. Poznańskiego, nr 297 z 1843, s. 2393 4 BJ rkps 9210 III. Korespondencja Józefa B. Zaleskiego, t. 16, k. 86. List zawierający "Punktację" z dnia 23. 06. 1841 5 Zob. np. Henryka Schmitta listy do żony. Oprać. S. Kieniewicz. Warszawa 1961, s. 336. List z 23. 05. 1862 6 BOss. rkps 5540 Korespondencja Fryderyka Skarbka z księgarzami, k. 69-71. Umowa 5. 08. 1859 7 Listy Konstantego Gaszyńskiego do Augusta Cieszkowskiego. Oprać. S. Brydzińska-Osmólska. Rocznik Koła Polonistów słuchaczów Uniwersytetu Warszawskiego. Warszawa 1927, s. 200-201. List z 15. 04. 1851 8 Por.: Listy Seweryna Goszczyńskiego. Wyd. St. Pigoń. Kraków 1937, s. 274-276 9 Zygmunta Krasińskiego listy do Kożmianów. Oprać. Z. Suchocki. Warszawa 1972, s. 648. List K. Gaszyńskiego do St. E. Kożmiana z 29. 07. 1851 10 Libelt K, Listy. Oprać. Z. Grot. Warszawa 1978, s. 409. List z 20. 11. 1862 11 BJ rkps 64571V Korespondencja Józefa I. Kraszewskiego. Ser. II, t. 2, k. 114. List A. Poplińskiego z 4. 10. 1839 12 Listy Bronisława Trentowskiego (1836-1869). Oprać. S. Pigoń. Kraków 1937, s. 50-52. List A. Poplińskiego z 19. 06. 1841 13 Por.: Listy redaktorów poznańskich do Michała Czajkowskiego. Oprać. Z. Wójcika. Pamiętnik Literacki, R. 58: 1977, Z. l, s. 177-189 14 BJ rkps 6458 IV Korespondencja Józefa I. Kraszewskiego. Ser. II, t. 3, k. 36.List A. Woykowskiego z 15. 04. 1839 oraz rkps 6457 IV Korespondencja J. I. Kraszewskiego. Se. II, t. 2, k. 364. List z 8. 11. 1841 15 BJ rkps 9230 II Korespondencja Józefa B. Zaleskiego, t. 10, k. 26. List z 3. 11. 1839 16 Małecki M., Wielkopolskie drogi Bojana. W: Literackie przystanki nad Wartą. Poznań 1963, s. 17 BN rkps 2955 Korespondencja Seweryna Goszczyńskiego, k. 72 list K. Kielisińskiego z 15. 01. 1842 (dopisek A. Poplińskiego) 18 BPAN rkps 717 Zbiór autografów Cypriana Walewskiego, k. 526. List z 31. 03. 1843 19 BN rkps 2960 Korespondencja Seweryna Goszczyńskiego, k. 22-23. List z 16. 07. 1850 20 Zmichowska N., Listy. T.l W kręgu najbliższych. Oprać. M. Romańkówna. Warszawa 1957, s. 346. List z 19. 07. 1844 21 BOss. rkps 5880 II Korespondencja Karola Szajnochy, k. 362. List J.K. Żupańskiego z 7. 11. 1851 22 Listy Konstantego Gaszyńskiego do Stanisława E. Kożmiana z lat 1832-1858. Oprać. Z. Jabłoński. Warszawa 1956, s. 221.List z 15. 07. 1852 25 Estreicher K., Bibliografia polska XIX stulecia. Bibl. warsz. 1862, Ł 3, s. 544 24 Henryka Schmitta listy do żony, op. cit, s. 331. List z 19. 05. 1862 25 Por. przypis 19 26 Henryka Schmitta... op. cit, s. 336. List z 23. 05. 1862 27 Odpowiednio: Stefański za tom l "Polski wieków średnich' 100 tal., Żupański za 2-gie wydanie l i 2-go tomu po 54 tal., "Dzieje Litwy i Rusi' - 40 tal., "Rozbiory dzieł...' 400 franków (ok. 108 tal.) 28 Por. np. warunki Stefańskiego w umowie z M. Czajkowskim (Listy redaktorów... op. cit, s. 180. List z 12. 08. 1839); anons Poplińskiego i Łukaszewicza, Oręd. nauk. nr 34 z 1841, s. 276 29 Listy redaktorów... op. cit., 195. List z początku grudnia 1840 30 Listy Bronisława Trentowskiego... op. cit, s. 106. List J. Lelewela z 20. OZ 1843 31 Por. np. honoraria proponowane przez Gebethnera (Muszkowski J., Z dziejów firmy Gebethner i Wolff 1857-1937. Warszawa 1938) oraz dane przytoczone przez K. Estreichera (Bibliografia... op. cit, s. 540-546) 32 Por.: Lelewel J., Listy do rodzeństwa, t l, Poznań 1878, s. 454. List do Marii z 20. 12. 1854; Listy Bronisława Trentowskiego..., s. 512-513. List do K. Libelta z 19. 10. 1867 33 Estreicher K, Bibliografia... op. cit, s. 541 34 Paschke M., Roth Ph., Lehrbuch des deutschen Buchhandels. Leipzig 1932, Bd. l, s. 78-79 35 Kościół i szkoła, R. 2: 1846, s. 312 36 BK rkps 7440/11 Korespondencja Tytusa Działyńskiego w sprawach wydawniczych i bibliotecznych, k. 472. List S. Pawickiego z 1851 37 świadczą o tym, tak jak w przypadku literatury religijnej, informacje o możliwości uzyskania rabatu przy kupnie większej liczby egzemplarzy. 38 Pieścikowski E., Poeta-tułacz. Biografia literacka Romana Zmorskiego. Poznań 1964, s. 69 39 BJ rkps 64571V Korespondencja Józefa I. Kraszewskiego. Ser. II, t 2, k. 337. List A. Poplińskiego z 1. 11 1839 40 Listy Konstantego Gaszyńskiego... op. cit, s. 138-139. List z 16. 10. 1855 41 GWKP nr 44 z 1853 podaje, że policja zabrała ok. 500 egz. tego druku 42 B] rkps 6457 op. cit, k. 344. List z 26. 05. 1840 43 Por.: Jazdon A., Działalność wydawnicza Walentego M. Stefańskiego, Studia o książce, t 14: 1985, s. 105-107 44 B] rkps 9210 III op. cit, k. 41. List A. Poplińskiego z 8. 08. 1841 45 Pieścikowski E., Poeta-tłumacz... op. cit, s. 95 46 Wojtkowski A., Edward Raczyński i jego dzieło. Poznań 1929, s" 94 47 Teraźniejszość i przyszłość. Przegląd polityczny, Z. 3: 1843 w doniesieniach podaje, iż policja skonfiskowała "cały nakład" tj. 750 egz.; Listy Bronisława Trentowskiego... op. cit, s. 135. List do H. N akwaskiego z 19. 04. 1844 48 Lelewel]., Listy emigracyjne. Oprać. H. Więckowska. T. 3, Warszawa 1952, s. 121. List do E. J anuszkiewicza z 27. 02. 1844 49 Henryka Schmitta listy., op. cit, s. 165. List z 17. 03. 1849 50 Por.: WAP rkps 4816 Acta betretend die Beaufsichtigung der Buchdruckerei und Buchhandlung des Napoleon v. Kamieński, f. 126 podaje, że zabrano 389 egz. co pozwala tak szacować jej nakład. 51 Lelewel]., Listy do rodzeństwa, op. cit, t. l, s. 374. List do Prota z 15. 12. 1859 52 Pomysły do ostatecznego uregulowania sprawy włościańskiej. Poznań 1860 53 Oręd. nauk. nr 26 z 1841, s. 211-212 54 Mężyński A., Recepcja wydawnictw kórnickich 1829-1923. PBK, t 18: 1981, s. 72-99 A BJ rkps 6458 IV, op. cit, k. 359. List A. Woykowskiego z 15. 04. 1839 56 Wielkopolanin, nr 40 z 1850, s. 2 A. Jazdon 57 W AP rkps 4825 Acta betreffend die Beaufsichtigung der Buchdruckerei des Sylwester Pawicki, fol. 65 58 Korespondencja J. I. Kraszewskiego z J. K. Żupańskim. Ogłosił Z. Celichowski. Praca nr 31 z 1912, s. 985 o 59 Listy Bronisława Trentowskiego... op. cit., s. 52. List do A. Poplińskiego z 19. 06. 1841 60 Do cytowanych już opinii o słabym czytelnictwie w Księstwie dodajmy jeszcze dwie z lat 40ych a więc okresu szczególnego rozwoju kulturalnego. Antoni Popliński w 1842 r. pisał, iż prowincja "nic nie czyta", »dzieła które się w Poznaniu w 50 egzemplarzach rozchodzi, to ledwo w Księstwie 5 się rozejdzie" (BJ rkps 6457 IV op. cit., k. 366.). Moraczewski w 1845 pisząc, iż nie mają tutejsi wydawcy ochoty podejmować inicjatyw wydawniczych stwierdzi: "Księstwo najwyborniejszego dzieła potrzebuje 100, mówię sto egzemplarzy" (por. Wojtkowski A., Jędrzej Moraczewski i Karol Libelt o stosunkach w Poznaniu i Wielkopolsce. KMP, R. 4: 1926, s. 45-46. List do J. N. Janowskiego z 29. 01. 1845) 61 Skrzypczak A., Senneweldowie. Księgarze i wydawcy warszawscy. Warszawa 1964, s. 103-105 62 BJ rkps 6457 IV op. cit., k. 337. List A. Poplińskiego z 1. 11. 1839 63 Zob.: Eistreicher K, Bibliografia... op. cit., s. 531-534 M Kron. wiad. kraj. i zagr. nr 51 z 1859 AWereszka A., Kultura książki w Wilnie 1831-1863. Rocznik Biblioteki PAN w Krakowie, R. 25: 1980, s. 56 66 Kamionkowa J., Życie literackie w Polsce w pierwszej połowie XIX wieku. Warszawa 1970, s. 67 Schulze F., Der deutsche Buchhandel und die geistigen Str6mungen der letzten hundert Jahre. Leipzig 1925, s. 85 68 Por. np. Nawrocki St., Papiernie w powiecie ostrzeszowskim w XIX wieku. Przegląd papierniczy nr 12 z 1958, s. 374-375 69 Projekt do zaprowadzenia i upowszechnienia dzieł dla ludu. Dz. dom. nr 17 z 1844, s. 133-134 70 Grot Z., Hipolit Cegielski. Poznań 1947 (aneks) 71 BK rkps 7476 Rachunki wydawnicze, k. 52 Rachunek A. Poplińskiego z 30. 06. 1857 72 BK rkps 7476, op. cit., k. 71. Rachunek Merzbacha z 28. 06. 1860 73 Ibidem 74 BK rkps 7476 op. cit, k. 51. Rachunek M. Jaroczyńskiego z 19. 05. 1856 75 AAP. rkps OA IX 118 Generalia książki do nabożeństwa po śp. Marcinie Duninie. List J. B. Langego do arcyb. L. Przyłuskiego z 18. 04. 1859 76 Dz. pol. nr 9 z 1849 77 Por. przypis 72 78 BK rkps 7476 op. cit, k. 4. Kwit Deckera z 26. 03. 1830 79 Gaz. kość. nr 14 z 1844, s. 111 80 Bk rkps 7476 op. cit., k. 104. Kosztorys druku książki "Matka w domu". Obliczenia orientacyjne wynikające z odjęcia przeciętnego kosztu papieru. 81 Por. przypis 67 82 Por. przypis 7 3 83 Szkoła polska, t 2: 1850, s. 344-346 84 BK rkps 7476, op. cit, k. 25. Rachunek L. Merzbacha z 23. 04. 1854 oraz tamże k. 26, Rachunek M. J aroczyńskiego z l. 06. 1854 85 Tamże, k. 51. Rachunek z 19. 05. 1856 86 Tamże, k. 52 Rachunek z 30. 06. 1857 87 Por. przypis 72 88 BK rkps 7476 op. cit., k. 71. Rachunek z 28. 06. 1860 89 Por.: Aleksiewicz A., Z dziejów drukarstwa przemyskiego w latach 1815-1860. Roczniki biblioteczne, R. 21: 1977, Z. 1-2, s. 232, która podaje, że za l arkusz druku w 1000 egz. płacono wówczas 16 złr czyli 8 tal. oraz informację Estreichera, że "zasadą" księgarzy w 1861 roku było żądać 15 gr (Bibliografia polska., op. cit., s. 537) 90 Por. przypis 67 91 Por.: Projekt do zaprowadzenia... op. cit., s. 733 podaje 6 gr za oprawę, natomiast rozliczenie kosztów wydania książki "Matka w domu (BK rkps 7476 op. cit., 104) dokładnie, że druk łącznie z kosztem papieru na okładkę wyniósł 2 tal. 5 złp oraz, że opłacono "introligatora po 3 fen. od egzemplarza", co daje 4 tal. l złp. Przy nakładzie 500 egz. koszt wyniósł na l egz prawie 3 pgr czyli 0,5 sgr. 92 Tak np. kalkulacja wspomnianej powyżej książki "Matka w domu" dawała koszt 5 pgr za arkusz (bez honorarium tłumaczki); dokonana przez Ligę Polską dla jej wydawnictw niewiele więcej bo l sgr (Dz. pol. nr 9 z 1849) i była identyczna z kosztem nakładów redakcyjnych i produkcyjnych wyliczonych na wydanie l arkusza tejże gazety (Dz. pol. nr 164 z 1849) 93 L., O pisemkach ulotnych. Obrona prawdy, t. 2: 1846, s. 78-80; dla podanych powyżej przykładów odpowiednio: w przypadku "Książki do nabożeństwa" wydanej przez Langego (por. przypis 72) l : 1,25, dla 8 tomu "Actów Tomiciana" (por. przypis 69) 3 : 4, a dla tłumaczenia p1. "Matka w domu" (por. przypis 77) l : 3 94 Trzeba wyjaśnić, iż bez wpływu na wyliczony wskaźnik pozostawała produkcja w tych latach dużej liczby wysokonakładowych druków ulotnych, których praktycznie w wyliczeniach nie ujmowano z braku danych dotyczących ich cen. 95 Bibl. warsz. 1862, t. 2, s. 181 96 Zob.: anons wydawniczy w pracy T. Kegla słów mianych przez... Poznań 1844 97 Skarżyli się m. in. na to: S. Goszczyński, K. Gaszyński, J. Lelewel czy J. I. Kraszewski, który w 1867 roku pisał do Eljasza Radzikowkiego o czołowym wydawcy wielkopolskim: "Żupańskiego gdybym nie znał, posądziłbym o brak znajomości wydawnictwa, że tak strasznie wygórowaną cenę kładzie na książki u siebie wydawane" (por.: Listy Józefa I. Kraszewskiego do Adama i Joanny Miłoszewskich, rodziny Langie i Walerego Eljasza Radzkowskiego. Oprać. W. Danek. Wrocław 1966, s. 260) 98 Zob.: Tyg. liter, nr 24 z 1844 anons 2-go tomu "Dziejów Rzeczypospolitej" J. Moraczewskiego 99 Zob. recenzję pracy "Jenerał Bem w Siedmiogrodzie... "GWKP nr 85 z 1854 100 Zob. recenzje: Wzory prozy... J. Rymarkiewicza, GWKP nr 219 z 1856: powołanie się na "Książkę do nabożeństwa" wydaną przez Gunthern w 1842 roku, Bibl. warsz. 1857, t. 4, s. 267; Mott y M., Listy Wojtusia... op. cit., s. 349 101 Skrzypczak A., Senneweldowie... op. cit., s. 65