KRYZYS W POZNANIUnaturalny, dający w latach 1931-1934 średnio 2,5 na 1000. Inne wyznania mają znowu ubytek, wynoszący przeciętnie minus 5,5 na 1000. Myliłby się jednak, ktoby sądził, że ujemne kształtowanie się ruchu naturalnego u ewangelików oraz u innych wyznań spowodował wyłącznie kryzys. Zjawisko to bowiem uzależnione jest w p e w n y m t y l k o s t o p n i u od obecnej sytuacji gospodarczej i wytworzonych po roku 1930 warunków życiowych. Decydującą zaś tu rolę odgrywa struktura wieku. Mianowicie u ludności ewangelickiej normalne proporcje poszczególnych grup wieku do siebie poważnie zostały zachwiane silnym ruchem emigracyjnym na skutek zmiany warunków politycznych po wojnie światowej. Odpływały z ziem zachodnich i Poznania głównie roczniki młode i średnie, które decydują zwykle o ilości zawieranych małżeństw i o wysokości stopy urodzeń. Pozostały się natomiast roczniki starsze, które - dobiegając kresu swego życia - decydują znów o wysokości stopy umieralności. Przewaga więc roczników starszych wytworzyła anormalny ten stan, że u ewangelików jest obecnie stosunkowo wysoka stopa zgonów, a niska stopa urodzeń, co w konsekwencji daje ubytek ludności. Podobną strukturę wieku wykazuje grupa innych wyznań która - rekrutując się przeważnie z elementów niezasiedziałych, lecz płynnych, napływowych, ma również przewagę roczników starszych. Przewaga ta zaznacza się także - choć nieznacznie - u ludności wyznania mojżeszowego, co ujawnia się w niższej stopie urodzeń niż u ludności katolickiej. Różną żywotność pod względem przyrostu naturalnego w poszczególnych grupach wyznaniowych niweluje przyrost ogólny, który jest dodatni, chociaż jego linja rozwojowa zmierza z Toku na rok ku dołowi. Biorąc pod uwagę urodzenia i zgony tylko ludności miejscowej i wyprowadzając z tego nadwyżkę urodzeń, konstatujemy, że przyrost naturalny od roku 1929 do 1934 wykazuje na 1000 mieszkańców następujące cyfry: 8,4 - 9,3 - 8,7 - 7,1 - 7,0. Dodać trzeba, że w latach dobrej konjunktury gospodarczej przyrost ten wynosił rocznie od 10-15 na 1000. Zatem spadek w ostatnich latach jest bardzo widoczny. Bardziej zato stały charakter noszą liczby zawieranych małżeństw. W latach 1923-1930 zawierano co roku przeciętnie 8 do 10 związków małżeńskich na 1000 mieszkańców, a od roku 1931 liczba ta oscyluje około 7 do 8 na 1000. Uwzględniając podział wyznaniowy, ludność katolicka wykazuje ostatnio 8 małżeństw na 1000, ewangelicy 3,5, Żydzi - 5,0. Pewne zmiany ujawniły się po roku 1930 w wieku nowożeńców. Oto zmniejszyła się ilość zawieranych małżeństw w grupie od 20 do 24 lat i poniżej 20 lat, oraz częściowo w grupie od 25 do 29 lat. Wzrosła nieco ilość małżeństw w grupie od 30 do 39 lat. W innych grupach wieku ilość nowożeńców pozostaje na poziomie lat 1928-1930. Zatem zniżka ogólnej stopy ślubów z 8 na 7 wyraża właśnie zmniejszenie się udziału grupy najmłodszej, która zda się zajęła obecnie stanowisko wyczekujące, odkładając stworzenie rodziny na okres późniejszy, kiedy nastaną "lepsze czasy". Szczególnie poważne zmiany zaznaczyły się w ostatnim czasie w ruchu wędrpwnym ludności. Mianowicie w okresie dobrej konjunktury Poznań był ośrodkiem żywego ruchu napływowego. Do Poznania przybywała wtedy ludność z dalszych i bliższych stron kraju w liczbie kilkunastu tysięcy (około 20000) Stanisław Wasz akco roku. Z drugiej jednak strony wyprowadzała się również pokaźna liczba. Pozostała dopiero z tego nadwyżka przeprowadzek stanowiła o wysokości przyrostu napływowego. Otóż napływowy ten przyrost przekraczał w latach 1926-1930 liczbę 6000 co roku. To też bardzo silnie uderza zmiana w tej dziedzinie, jeżeli od roku 1932 Urząd Statystyczny m. Poznania notuje rocznego przyrostu napływowego już tylko 1820, 1170, 754 i około 500 na rok 1934. Jeszcze silniej zmiany te uderzają, gdy rozpatrujemy je pod kątem podziału na płeć i zawody. Mianowicie w latach 1926-1929 mężczyźni stanowili w przyroście napływowym około 60%. Natomiast w okresie 1930-1933 procent ten spadł przeciętnie poniżej 10, a nawet w roku 1932 zaznaczył się ubytek mężczyzn, wynoszący 12%. Obecnie więc o przyroście napływowym decydują głównie kobiety, wśród których grupa bez zawodu stanowi 62%, a służące 27%. Razem daje to 89%, czyli znikomą resztę uzupełniają robotnice i inne zawody, z wyjątkiem jednak urzędniczek i zawodów wolnych, które mają ubytek. U mężczyzn w ostatnim czasie najsilniejszągrupę napływową stanowią "bez zawodu" (94%), następnie wojskowi (20%), oraz samodzielni przemysłowcy i handlowcy (16%). Razem wynosi to 130%. A zatem inne grupy mają poważny ubytek. N ależą do nich rzemieślnicy z robotnikami i zawody wolne. Inaczej układ zawodowy przybywających wyglądał w latach 1926-1929, ponieważ wśród mężczyzn o przyroście napływowym decydowali właśnie rzemieślnicy z robotnikami (56%). Wśród kobiet natomiast służące stanowiły 37%, a bez zawodu 41 %. W odniesieniu do 1000 mieszkańców przyrost napływowy w okresie 19261929 wynosił 25 osób, obecnie wynosi zaledwie 3 i 2 osoby. Przyrost naturalny łącznie z przyrostem napływowym stanowią o przyroście całkowitym, który daje ostateczny efekt wszystkich ruchów i zmian demograficznych. Całkowity przyrost ludności w Poznaniu bardzo poważnie zachwiał się w swej dotychczasowej linji rozwojowej po roku 1931. Gdy przedtem wynosił rocznie 30 i 35 na 1000, to ostatnie trzy lata dały Poznaniowi przyrostu ogólnego zaledwie 12-10-9 na 1000 mieszkańców. W liczbach absolutnych przedstawia się to następująco: w latach 1926-1931 przyrastało co rok około 8000 mieszkańców; od roku 1931 ludność poznańska zwiększa się przeciętnie najwyżej o 2 i pół tysiąca. Warto również wspomnieć o ruchu przyjezdnych, zamieszkujących hotele i pensjonaty. W latach 1927 i 1928 liczba przyjezdnych wynosiła 56 i pół tysiąca dla każdego roku. W r. 1929 wzrosła do 63 tysięcy. Był to czas P. W. K. Wreszcie od r. 1930 następuje spadek: 49305 - 42327 - 29528 - 26504. A więc w r. 1933 liczba przyjezdnych spadła poniżej połowy ruchu z roku 1927 i 1928. II. Zahamowanie się w tym stopniu rozwoju ludności Poznania znajduje swe wytłumaczenie w pogorszeniu się jej warunków życiowych z powodu trudności gospodarczych. Ludność żyje obecnie pod hasłem najdalej posuniętego ograniczania się i oszczędzania. Oszczędza się dziś prawie na wszystkiem. Stąd nie dziw, że poziom życia szerokich warstw wybitnie się obniża. Ponieważ jednak nie rozporządzamy wszystkie mi danemi liczbowemi, potrzebnemi do wykazania w jakich rozmiarach warunki życiowe ludności poznańskiej uległy