WIEŻA PRZY KOŚCIELE ŚW. MARCINA Reszta składa się z dwóch mniejszych dzwonów po najwyżej 25 funtów wagi. Co do wykonania naśladują o tyle co dopiero opisane wielkie, ponieważ dwa te małe na szyi noszą ozdoby prawie te same w motywach, co wielkie dzwony. Czas powstania choć późniejszy od tamtych, przynajmniej co do jednego napewno sięga także ośmnastego wieku. Jest to dzwonek, który dzwoni kwadrans przed każdą mszą Św. na wieży, na którymjako rok powstania umieszczono rok 1771. Drugi ciekawy o tyle, że on jeden polski nosi napis: "dzwonek dla konających". Kiedy zrobiony nie wiadomo. Z roboty sądząc nie będzie wiele młodszym od poprzedniego. Już dla tych arcydzieł było trzeba o dzwonnicy pięknej i odpowiedniej pomyśleć. Temu chyba nikt naukowo myślący i kochający się w cennych pamiątkach starożytnych zaprzeczyć nie może. Potrzeba teraz pójść na ulicę Wjazdową i skierować oko ku osi ulicy świętomarcińskiej, a zrozumiemy odrazu, dlaczego tę ulicę nazwali świętomarcińską. Otóż ponad wszystkie m wita nas, akcent najpoważniejszy: dzwonnica kościoła św. Marcina. Idź dalej alejami Karola Marcinkowskiego od strony Muzeum Wielkopolskiego, a w zakończeniu jej ujawni ci się znowu dzwonnica świętomarcińska, jako kontrastujący pion do nudnej kalenicy poziomej dachu. Gdy idziesz od placu Świętokrzyskiego, ulicy Wrocławskiej, czy Szkolnej w górę św. Marcina, to wyrasta Ci wysoko na nieboskłonie obraz tej oto dzwonnicy perpektywicznie koniecznej. Tutaj stąd patrząc na centymetr prawie umotywowane jest jej wysunięcie. A gdyby nie balkon narożnej kamienicy nr. 6, wysunięcie dzwonnicy mającej bądź co bądź prawo do dominowania, nie narobiłoby tyle wrzawy wśród ludności nie mogącej się na jedną chwilę wznieść na wyżyny idei, wskazującej strzelistością swoją poza światy, tej idei, która nas uczy, że człowiek jako twór Boży żyje tylko wtenczas na obraz i podobieństwo Boże, jeżeli wciąż nieprzerwanie, przez całe życie stosuje się do odpowiedzi, odebranej już jako dziecię na pierwsze pytanie katechizmowe, na co nas Pan Bóg stworzył: Pan Bóg stworzył nas na to, abyśmy Go znali, miłowali, wiernie Mu służyli, a przez to do nieba się dostali. Oto ta wieża, to ona ma nam przypomnieć, czy się to różnym niedowiarkom, sekciarzom i niemądrym i nieznającym się na znaczeniu kościelnej ornamentacji i architektury półgłówkom, podoba lub nie. Czem jest idea boska wobec idei praktycznych wygód, do których siłą inercji się przyzwyczajono! To drugi powód, dlaczegośmy nawiązali do przeszłości umieszczając stare, cenne dzwony w naszej monumentalnej dzwon. 1 nIcy . Dochodzi do tego, że odkąd magistrat zniósł przepiękne aleje od placu Wolności do ulicy Podgórnej i odkrył zupełnie fasady niepięknych wcale budynków przy Alejach Marcinkowskiego, powstała tam pustka brzydka i oko na tej całej przestrzeni szukało punktu, gdzieby mogło spokojnie spocząć i z pewnem estetycznem odczuciem przeżywać wrażenia tej okolicy. Właśnie tę myśl ogromnie popierali architekci i ludzie fachowi, by korzystając z konieczności kasowania starej dzwonnicy tylko tam ją ustawić, by w ten sposób zakryć nieestetyczne wprost wrażenie całej tej okolicy, która nie ma ani monumentalnych gmachów, ani też zakończonych punktów i linij, z których możnaby ze spokojem całą tę okolicę wzrokiem ogarnąć. Ks. Wacław Mayer Przytem chodziło jeszcze o jedno. Proboszcz Sw. Marciński niestety nie ma dotąd mieszkania własnego. Pobudowanie zaś nowych mieszkań i urządzeń parafjalnych w miejsce dziś istniejącego starego probostwa tak rychło z braku funduszów na razie nie nastąpi. Powstał zatem zamiar, który da Bóg w czyn się zamieni znacznie rychlej, wykorzystać miejsce, gdzie obecnie jest stara dzwonnica i zużyć grunt pod nowe probostwo, które musi stanąć choćby dla tego, że w starem probostwie jest grzyb. Miejsce to na prywatne mieszkanie nadaje sią bardzo. Najpierw przez pobudowanie tam domu z monumentalną fasadą pomnik Mickiewicza dopiero odnajdzie odpowiednie tło, tern więcej, że i całe dotychczasowe położenie ogrodnicze przy pomniku będzie trzeba zmienić. Za dzwonnicąjestjeszcze prawie pół morgowy ogród ks. proboszcza, z którego część też będzie wzięta pod budowę probostwa. Stanie tak skromny monumentalny gmach jako ozdoba ulicy, a mieszkanie osobne dla każdorazowego proboszcza, który wprost z domu będzie miał przed sobą ogród i dużo słońca, co w dzisiejszych warunkach wytężonej pracy jest pierwszorzędnym czynnikiem mieszkania dla każdego. Skorzysta więc z naturalnych tych warunków przez Boga mu danych, i proboszcz Kościoła św. Marcina. Budowa dzwonnicy zatem stała się i z tego powodu koniecznością, by z jednej strony przynajmniej po wykończeniu rozbudowy i wymalowaniu pięknego dzisiaj kościoła Sw. Marcina, zamknąć całą przestrzeń przy kościele od strony południowo - zachodniej i dźwignąć z tej strony nowoczesne, celowo urządzone obudowanie całej tej części, która stoi za pomnikiem Mickiewicza i ciągnie się prawie do figury M. Boskiej z Lourdes. Uprzytomnijmy sobie jeszcze, że w przyszłości paść będzie musiało dzisiej, sze stare probostwo od ul. Sw. Marcina. Zamierza się tam od wieży zaprowadzić arkady do nowego probostwa. Probostwo będzie gmachem tak wysokim jak obok stojący dom rodziny Przyj emskich, której brzydki dzisiaj szczyt koniecznie przez nowe probostwo musi być zabudowany albo do probostwa wciągnięty. Wolne dzisiaj podwórze, aż do domku dla drugiego kościelnego wejdzie w części w nowe probostwo; mur, który dzisiaj odgradza probostwo stare od wejścia do kościoła i od wejścia do dzisiejszego biura ks. proboszcza padnie zupełnie. Każdy przyzna, że tern samem stworzy się tutaj znaczny plac pomiędzy kościołem, a nowe m probostwem i każdy nieuprzedzony, kto się w te plany wmyśleć potrafi, uwierzyć też musi, że oblicze tej części ulicy św. Marcina zmieni się tutaj zupełnie i to na korzyść całego miasta. I co bardzo ważne, parafjanie i wierni wtenczas dopiero wygodnie będą mogli wchodzić i wychodzić ze swego ukochanego św. Marcina, gdzie dzisiaj tłok jest niemożliwy. Jest więc nasza dzwonnica i wieża świętomarcińska tern samem urbanistycznie bardzo znaczną ozdobą miasta i daleko widocznym symbolem Poznania katolickiego i polskiego i tern bardziej kochanym dla braci naszej z dawniejszych kordonów, a nawet braci innych narodów katolickich, cieszących się, że i krajobraz nasz dzwonnicami i wieżycami swojemi już z daleka przypomina im rodzinne strony. Trzeba schylić czoło przed olbrzymią ofiarnością wiernych, którzy właśnie stawieniem tej monumentalnej wieży chyba najlepiej zadokumentowali, że nie