POZNAŃ PRZED 125 IA1Ynie uważał on, że owocna akcja zbrojna może wyjść tylko po skombinowaniu sił i nadaniu jednolitej komendy dla całości. Oczywiście dowódca taki musiałby uwzględnić dezyderaty całego terenu i nie poświęcać dla dobra jednego departamentu innych, jak to np. wynikało z planów Kosińskiego przy obronie Poznania, kosztem Kalisza i Bydgoszczy. Wspólnie z Kosińskim zaczął obecnie Wybicki omawiać zarówno plany obrony, jako też i dalszej organizacji siły zbrojnej9. Wyznaczono więc wspólnie rotmistrzów dla poszczególnych powiatów i przesłano im instrukcje razem z nominacjami. Wybicki był pełen dobrych myśli, wierzył, że swą wiarą i energią natchnie swych rodaków, którzy zaraz będą dostarczać pocztowych do kawalerji, a strzelców do piechotylo. Kosiński był usposobiony nieco pesymistycznie. Nie wierzył w zapał powszechny, ani w zdolność pospolitego ruszenia do walki, dlatego więc chciał koniecznie otrzymać do dyspozycji bodaj niewielki oddział wojska regularnego, z którym dopiero podjąłby akcję przeciwko Austrjakom, wkraczającym drobnemi oddziałami na tereny Wielkopolski. Zarówno jednak Wybicki jak i Kosiński narzekali na brak wiadomości i kontaktu z Rządem, na zupełne pozostawienie ziem zachodnich na łaskę losu. Ten stan rzeczy odbił się w pewnym momencie nawet na tak energicznym i pełnym zapału człowieku jak Wybicki. To pewne załamanie się moralne widzimy z listu do gen. Woyczyńskiego",w którym prosi bodaj o "znak życia" gdzie jest Rada Stanu i wojsko regularne, przyczem skarży się na zupełne zapomnienie od rządu, skoro od 18 kwietnia jest bez wiadomości. Niepokoił się poważnie, bo dopiero zaczęli ochotnicy napływać, a tymczasem już nieprzyjaciel "jak potok się leje, już dziś jest w Sąpolnie, jutro go się tu (w Poznaniu) spodziewać wypadali. Zasięgnąwszy w tych warunkach rady Kosińskiego, który "mimo swój talent i odwagę widzi niepodobieństwo czegoś czynienia II , dochodził Wybicki do smutnego wniosku, że "Poznania dzieciństwo chcieć bronić i nie mam czem, a wystawiłbym go na spalenie i rabunek". Podobnie w raportach z tego czasu wykazuje Kosiński, że zapał, który miał opanować departamentem jeszcze nie dał rezultatów, a już wróg ściąga pod miasto 12 . Jednakże już w dniu 28 kwietnia zebrało się w Poznaniu 100 strzelców pieszych i 100 konnicy, a zaczynała napływać gwardja narodowa 13, było więc choć z czem iść na patrole i osłonę stolicy. Sytuacja ta poprawia się z każdym dniem, a gdy powiększają się siły, rośnie znów wiara Wybickiego. Jest on na nowo pełen zapału i nadziej i w powodzenie powstania. Zapewnia więc nieuchwytną Radę Stanu z początkiem maja 14 , że "duch jaknajlepszy w departamencie czyniony Gest) największemi nadziejami dla Polaka. Wszystko mam co obrona potrzebuje. Złożyli obywatele pieniądze na mięso i wódkę dla powstania. Założyłem wszędzie magazyny i każdy dał miesięczny lenung po 15 gr. na dzień wychodzącemu. A lubo Rada pozwoliła stawać bez munduru,wszyscy są umundurowani i w broń opatrzeni". Wybicki pełen wiary w przyszłość, w swych zamierzeniach jest pewien, że siły departamentu kaliskiego opuszczą swe granice i przyjdą go bronić, że razem podejmą obnonę Poznania 15 , a z tern wszystkie m zapewniał: "Rada niech sobie nie lekceważy mej siły. Dobyłem po Szwedach jeszcze żelazną armatę i koni 8 dałem tęgich z furgonem, wyprowadza się Gą) w pole, słychać o mil kilka, tak bestyja Jan usz Staszewski ryczy. Austrjaki będą rozumieli, że tu jaki oddzdział francuski przyszedł, o którym zawsze się gada". Również jest dobrej myśli o naszem powstaniu zastępca prefekta Poniński. Ten w swem raporcie do ministra sekretarza stanu Boezy donosi 16, że "uzbrojenie departamentu, który 1000 strzelców i 500 koni dostawia, idzie bardzo szybkim krokiem. Już jest przeszło 300 konnych na prawdziwie dobrych koniach, w pistolety, pałasze i piki uzbrojonych i może do 500 strzelców, którzy gdyby byli przez jakąkolwiek siłę regularnego wojska wspierani, dzielny odpór dać by mogli, lecz brak takiej pomocy, a osobliwie dobrych oficerów nie da się spodziewać wielkiego skutku, gdyby Austrjacy w większej sile nadejść tu mogli. Spodziewano się pomocy ze strony wojska saskiego, tymczasem Poniński mocno narzeka na zachowanie się ich w czasie przemarszu po bitwie pod Raszynem przez Wielkopolskę. "Korpus ten rozsiewał wieści, jakoby był ścigany przez Austrjaków, przez co trwogę największą rozpościerał po kraju nie trzymając się traktu militarnego, rekwizycje gwałtowne czynił, w miejscach gdzie stanął". Tymczasem Austrjacy szli naprzód. Oddziały huzarów szybko przerzucały się z miejsca na miejsce i opanowywały sytuację. Po starciu patroli pod Słupcą, (gdzie zostali rozbici), pokonali z kolei naszą kawalerję powstańczą pod Węgierkami, a piechotę z gwardji narodowej pod Pyzdrami 17. Zbliżyli się do Gniezna, a następnie podeszli aż pod Poznań 18 . Jednakowoż już obecnie zbytnio ich się nie obawiano, jak to wynika z listów Wybickiego i Ponińskiego, nasi wiedzieli, że przeciwnik rozporządza narazie jazdą, a do obrony choć niewiele, ale zawsze już choć cokolwiek było zbieranego wojska. Jakoż istotnie ograniczyli się huzarzy do przesłania parlamentarza, a skoro ten nic nie uzyskał wycofali się. Tymczasem w tym istotnie ciężkim momencie zjawił się w Poznaniu mąż opatrznościowy. Był to gen. Dąbrowski, który przybywał, ażeby objąć naczelną komendę nad siłami zbrojnemi zebranemi na lewym brzegu Wisły. Jego imię i popularność, jego energja i umiejętność użycia siły przyczyniły się wielce do ożywienia akcji. Zresztą Dąbrowski zastawał już przygotowane podwaliny do dalszej akcji 15 , a dużą pomoc okazały oddziały zakładowe, ściągnięte z Torunia 20 i z Chełmna dla stworzenia kadr w tych nowych szeregach wojska. Również wielką pomocą okazały się zasoby pieniężne dostarczone przez władze administracyjne t. j. Wybickiego i Ponińskieg0 21 . Obecność Dąbrowskiego i tak pomyślny układ stosunków sprawiły, że rychło uformował się korpus wojska, który 19 maja opuścił Poznań, ażeby ruszyć w bój. Na powodzenie naszych oddziałów powstańczych wielce wpłynął fakt, że Austrjaków wstrzymano pod Toruniem 22 , a postępy naszego wojska regularnego pod rozkazami ks. Józefa zmusiły wroga do wycofania swych sił z granic Księstwa Warszawskiego. Dlatego to nasze oddziały powstańcze z departamentów poznańskiego, kaliskiego i bydgoskiego, złączone w korpus gen. Dąbrowskiego mogły bez mała w pochodzie tryumfalnym podjąć marsz pościgowy od Poznania pod Warszawę i Kraków. W pierwszej chwili z gen. Dąbrowskim wyruszyły z Poznania dwa batalojny piechoty tj. jeden strzelecki, zebrany już dawniej, oraz obecnie uzupełniony przy pomocy kompanji zapasowych 9 i 11 p. p. bataljon pieszy kpt. Węgierskiego. Ponadto maszerował pułk jazdy z powstania, uzupełniony kadrą 6 puł., ściągniętą pod rozkazami mjr. Przyszychowskiego z Chełmna. Departament kaliski dołączył bataljon pieszy sformowany z kompanij zapasowych 5 i 7 p. p., oraz dwa szwadrony jazdy, uformowane przy pomocy zakładu 4 p. s. k. Siły gen. Dąbrowskiego rosły jednakowoż z każdym dniem, w czem przyczyniały się departamenta, wysyłając na front coraz to nowe oddziały. Po opanowaniu sytuacji, odparciu wroga i wyprawieniu pierwszych oddziałów pod rozkazami gen. Dąbrowskiego, żyje Poznań pod znakiem wystawiania dalszych jednostek bojowych, dostarczania broni, amunicji, żywności i pieniędzy dla swych oddziałów, walczących z wrogiem 23 . Rychło po opuszczeniu pierwszych formacji już są gotowe do odmarszu dwa dalsze bataljony jeden pod komendą kpt. Sierawskiego, drugi, przeważnie zebrany z gwardji narodowej pod rozkazami wyznaczonego dla niej na dowódcę płk. Kęszyckieg0 24 . Jednakże ten duży wysiłek wyczerpał zarówno zasoby materjalne jak i ludzi zdolnych do noszenia broni. Dlatego więc zarówno Wybicki, jak i Poniński zwracają się do gen. Dąbrowskiego, ażeby nieco pofolgował w żądaniach i narazie zwolnił departament poznański od dalszych ofiar, gdyż już ich nie jest w stanie składać na ołtarzu ojczyzny25. Pomimo jednak tego wyczerpania usilnie pracowano nad organizacją dalszych oddziałów i pomocą materjalną dla walczących 26 .Nie zawsze można było zaspokoić wszelkie potrzeby wojska. Już przy formacji czwartego z kolei bataljonu piechoty, który zbierał się w lipcu pod rozkazami ppłk. Meyera, zabrakło broni i po całym departamencie trzeba było rozpocząć poszukiwania za starą, która jeszcze nadawała się do naprawy27. Widząc takie duże poświęcenie ze strony poznańskiego społeczeństwa uznał Wybicki, że należy mu publicznie oddać sprawiedliwość, to też korzystając z okazji, że z końcem czerwca odwołano pełnomocników rządowych i powrócono do dawnego normalnego urzędowania w oswobodzonym kraju, złożył Wybicki obszerne sprawozdanie Radzie Stanu 28 , w którym komunikował swoje czynności zarówno jak i dobre zachowanie się całego społeczeństwa poznańskiego. Odezwą tą starał się Wybicki zachęcić rodaków i wykazać, że prawdziwe poświęcenie zawsze zostanie należycie ocenione. W tym samym mniejwięcej czasie, kiedy nadeszło zarządzenie Rady Stanu w sprawie ustania rządów pełnomocniczych, otrzymał Wybicki za pośrednictwem Garczyńskiego wiadomość od Dąbrowskiego o pewnem załamaniu się naszego frontu po kapitulacji Sandomierza i próbie ofenzywy ze strony Austrjaków 29 . Zaniepokoił się tern mocno Wybicki i wprawdzie pocieszał się, że już przecież Rosja podjęła walkę, idąc z pomocą wojskom Księstwa, niemniej obawiał się jakichś niepomyślnych dla nas komplikacji. Nie uważał za stosowne informować o tern mieszkańców Poznania, ażeby wobec niesprawdzonej wieści, niepotrzebnie nie wszczynać alarmu, donosił bowiem wyraźnie w tej sprawie prefektowi kaliskiemu Antoniemu Garczyńskiemu: "Wypada nam jaknajwiększy przeto zachować o tym liście Dąbrowskiego sekret, boby się postrach wzniósł, a pewny jestem, że jak się Dąbrowski z Sokolnickiem zobaczy, postrach minie ". W dalszym ciągu listu nadmieniał, że jadący od cesarza jako kurjer młody oficer Morawski "zapewniał, że Austrjacy rejterować się będą pod Kraków etc. Jestemja jaknajlepszych nadziei, tylko król Bóg wie gdzie zjechał i żad Jan usz Staszewskinej nie dał o sobie wiadomości. Rada Stanu myślała, ze już pokój i zaczęła dezorganizować i nasze powstanie za nic ważyć. Za co jej posłałem raport i złożyłem mój urząd, ale skoro obrona będzie potrzebna, nie znam Rady, ale znam interes kraju i pozostanę w Poznaniu dla zaradzenia ile się da. To samo JWPan uczynisz przez znany sobie patriotyzm czynny i gorliwy" . Jakoż w istocie pewien nieład na froncie rychło został zahamowany. Jednakże nadeszły znów niepomyślne wieści z Saksonji. W liście do gen. Dąbrowskiego żali się Wybicki, że znów "po departamencie tysiąc bajek i strachów . Narobili je saskie huzary, co z pod Torgau i Guben pouciekały na nasze granice do Kargowy. Już więc puścić mię obywatele z Poznania nie chcą. Ja nie wyjadę, ale tylko proszę o broń na wszelkie strony, co kiedyś zbiorę. Większego dziś narobi strachu jak tu dziś lub jutro kasa z Kalisza przyjedzie, wezmą to za nowe nieszczęścia, ale to wszystko bajki, byłem tylko brom miał, a pełen ufności i spokojności jestem, iż zwycięstwo będzie przy was II . Jakoż istotnie niedługo zakończyły się walki, a nasze wojska stanęły w Krakowie. W tych trudnych dla kraju zapasach z wrogiem Wielkopolska z Poznaniem na czele poważną odegrała rolę. Powstał przecież tutaj jedynie z wysiłku społeczeństwa poważny oddział wojska, przecież jedynie to społeczeństwo wystawinemi przez siebie oddziałkami osłaniało się przed wrogiem. Stąd wreszcie w momencie zachwiania się przeciwnika, nadeszło ofensywne uderzenie na ustępującego z pod Torunia nieprzyjaciela. Chociażby ten odwrót był już postanowiony wcześniej, to jednak, idąc z pomocą pod Toruń, Poznańczycy o tern nie wiedzieli i byli zdecydowani uderzyć, nawet na silniejszego wroga, narażając się na przegraną, byle tylko dopomóc swym rodakom. Słusznie więc w swym raporcie ujmował się Wybicki za obywatelami powierzonego mu na ten krytyczny okres departamentu, gdy pisał do Rady Stanu, że są "godni aby ich cnocie i zapałowi w trudnym czasie okazanemu od Prześwietnej Rady oddana sprawiedliwość w Księdze narodowej na zawsze zapisaną została" . [ KMP 1934, nr 2 ] PRZYPISY. 1 Rys historyczny kampanji odbytej w roku 1809, Kraków 1889, str. 97 nast., tekst odezwy Rady Stanu. 2 Kronika miasta Poznania, Rocznik VIII (1930), str. 2. (Janusz Staszewski, Powstanie poznańskie 1809 r.). 3 Muzeum Narodowe w Warszawie, Korespondencja Antoniego Garczyńs kiego. 4 Garczyński rozpoczął swą służbę publiczną w Izbie Administracyjnej departamentu poznańskiego i tam wspólnie pracował jako radca z Ponińskim. Stąd zapewne bliski i zażyły stosunek w sprawach administracyjnych. Być może, iż w takich stosunkach pozostawali oni już dawniej. 5 Wybicki Józef, Życie moje (opracował Adam Skałkowski) , Kraków 927 (Bibljoteka Narodowa, serja I, nr. 106), str. 299 nast.