NIEDOLE KARMELITANEK POZNAŃSKICH W R. 1704 KAZIMIERZ KACZMARCZYK W walce między Karolem XII, królem szwedzkim, a naszym Augustem II posiadanie Poznania miało znaczną tak politycznąjak i strategiczną wartość ze względu na bliskie położenie od głównych podstaw oparcia tak jednej jak i drugiej strony walczących, tj. Saksonji i Pomorza szczecińskiego, znajdującego się wówczas w posiadaniu szwedzkiem. Zaniedbania Augusta II, nietroszczącego się zupełnie o należyte obwarowanie Poznania, wykorzystał Karol XII, to też oddziały szwedzkie z armji generała Renski6lda, znajdującego się pod Kórnikiem, zajęły prawie bez oporu z 17 na 18 września 1703 r. pod wodzą gen. Mardefelda i pułkownika Lilieh6ka stolicę Wielkopolski, stwarzając sobie tu ważny ośrodek wojskowych wypadków przeciw stronnikom saskim i poparcia zamierzeń popleczników szwedzkich, a później Leszczyńskiego wśród szlachty wielkopolskiej. Ponadto stanowił odtąd Poznań główny punkt i dobrze obwarowany gromadzenia zapasów wojennych. Dla Augusta Poznań w rękach szwedzkich stwarzał sytuację niewygodną i niepożądaną, dlatego też jego generał Schulenurg między 18 sierpnia a 13 września 1704 r. próbuje dwukrotnie zdobyć miasto, ale bezskutecznie. Następnie na zdobycie Poznania wysyła August II saskiego generała Brandta jako przednią straż, złożoną z 2000 jazdy saskiej i 1500 kozaków, a w ślad za nim główne siły, złożone z 6000 piechoty rosyjskiej i 500 Sasów pod wodzą Patkula, który 29 września 1704 r. stanął pod Poznaniem od strony Dębiny. Po dwutygodniowej bezczynności przystąpił Patkul do oblężenia miasta, wzmocnionego świeżemi posiłkami szwedzkiemi w liczbie 2000 jazdy pod wodzą gen. Meierfelda, przybyłego z Torunia na wezwanie gen. Mardefelda. Dnia 14 października 1704 r. otoczył Patkul miasto półkolem wzgórzami od klasztoru bernardynów do kościoła ś. Wojciecha, obierając sobie za główną kwaterę kościół ś. Marcina. W dniu 15 października rozpoczęło się bombardowanie miasta, skierowane głównie ku bramie wrocławskiej jako najsłabszemu punktowi obwarowań i ku pobliskiemu klasztorowi Karmelitanek Bosych, trwające w tern miejscu z małemi przerwami do 2 listopadal, tj. aż do czasu wycofania się Patkula z pod obronionego przez Szwedów Poznania. Kazimierz Kaczmarczyk Dzieje tego oblężenia znane są nam dostatecznie już oddawna z pięknego szkicu J arochowskieg0 2 tudzież z opisu podawanego przez Łukaszewicza 3 , zbędnem jest zatem wchodzić w bliższe jego szczegóły i tylko dla zrozumienia listów, które poniżej przytaczam, zaznaczam ogólnie położenie polityczne i wojskowe Poznania. Jak wspomniałem wyżej, na wielkie niebezpieczeństwo i zniszczenie w czasie tego oblężenia wystawiony był klasztor Karmelitanek Bosych. Klasztor ten, fundowany przez królową Marję Ludwikę, żonę Jana Kazimierza, w r. 1667, położony był przy dzisiejszej ul. Szkolnej i dzisiejszy Szpital miejski obejmuje część jego murów od ul. Koziej, pozostałych po przebudowanym w r. 1854 klasztorze 4 . W przeszło pół roku później opisuje przejścia Karmelitanek w czasie tego oblężenia w prostych ale szczerych słowach siostra Agnieszka od Pana Jezusa w dwóch listach, pisanych do przeora Paulinów na Jasnej Górze w Częstochowie, O. Innocentego Pokorskiego, przy sposobności przesyłania darów z prośbą o modlitwę. Oryginały listów nie zachowały się wprawdzie, ale dbały o chwałę M. Boskiej Częstochowskiej O. Pokorski kazał je wpisać współcześnie do księgi cudów 5 , przechowywanej obecnie w archiwum klasztoru jasnogórskiego. Dzięki temu możemy je podać w pełnym brzmieniu, zmodernizowawszy tylko pisownię. Treść ich wprawdzie skromna, niepozbawiona jednak pewnego interesu naukowego ze względu na zupełny prawie brak wiadomości o Karmelitankach poznańskich Oto tekst listów: I. Przewielebny w Chrystusie M. X. Przeorze Dobrodzieju Nasz! Wielmożnym i dziwnym sprawom Boskim chwałę dawszy, gdyż my za przyczyną Matki Przenajświętszej Częstochowskiej ufamy, oddawszy się jej serdecznie, ubronione od śmierci podczas oblężenia miasta wojsk naszych w Octobrze roku przeszłego, stawamy duchem i affektem najniegodniejsze w kościele Bożym sługi, Jej dziękując za to oraz upraszając do końca miłosierdzia i wszelkiego ratunku, ile w ubóstwie naszem, kiedy nie mając nic na ziemi prócz trochę prowizji a jałmużny świętej na wszelkie potrzeby nasze, teraz od obojga odpadliśmy. Przytem pragnąc, aby chora matka naj milsza jeszcze w tern życiu na Boską chwałę i sobie wieczną koronę zasługowała za przyczyną Panny Przenajświętszej, w paraliżu ciężkim dotąd żyjąc i cudownie od tej Dobrodziejki Naszej Częstochowskiej zarażone siły i zmysły powrócone mając, a znowu od gwałtownego strachu w recydywę tego paroksyzmu wpadłszy, bardzo chora i jakby bliska śmierci zostaje. Prosimy mój Dobrodzieju o odprawienie za nię i za to, com pomieniła, o mszę ś. u obrazu Matki Boskiej, także o "Ave Maria" świętobliwych Ich Mciów Ojców wszystkich, których uniżenie pozdrawiamy, osobliwie Najprzewielebniejszego I. M. X. Prowincjała , ofiarując jako ubogie za Votum dziesięć purifikatoryjek i dziesięć pasów do mszy ś., robionych ręką chorej pomienionej. Tak już była przyszła do siebie, ale teraz na wszystkich siłach upadła od pomienionego strachu, a było też czego się bać, kiedy od wigilji ś. Matki Teresy 14 Octobra jak w cel w nasz klasztorek aż do trzeciego dnia N ovembra strzelano kulami ognistemi wielkiemi, więcej niż po ośmnastu funtów żelaza w jednej, granatami i karkasami. Padało to o półłokciu od nas podle, za nami, tuż mimo głowy nasze leciało na sto tak wielkich. Prócz tego, co się o klasztorne mury obijało i z ręcznej strzelby w dachy wpadało, zapalało, gruchotało je, kominy ścinało, kraty żelazne kruszyło, okna, drzwi, piece, w co trafiło, stolik, obraz, skrzynka, na drobne wiórki. Do chorej cele cztery kule razem z dział uderzyły, okno skruszyły i co było w celi. Tylko w samym chórze mieliśmy uchronienie, że wewnątrz żadna kula nie wpadła lub(o) mury jego postrzelane. Nie podobna i rachować wielorakiego utrapienia naszego, Bogu tylko samemu wiadomego, w jakiemeśmy były, bo gdy nam