KOŚCIÓŁ ŚW. MIKOŁAJA W POZNANIU Przedewszystkiem cieką wem będzie stwierdzić położenie kościoła Sw. Mikołaja. W tym celu uprzytomnijmy sobie położenie ówczesnego grodu poznańskiego. Gród ten leżał na wschód od Warty, między dawniejszym jej łożyskiem (dziś między wyspą tumską a Chwaliszewem) i Cybiną, a więc na dzisiejszym Ostrowie tumskim. Strony południowej broniły bagna leżące między obydwoma rzekami, idącemi tutaj prawie równolegle. Naturalną obronność grodu powiększał niezawodnie wał ziemny, wzmocniony jeszcze częstokołem, który zarazem bronił mieszkańców grodu od wylewów rzek, które naówczas były częstsze i dokuczliwsze niż dziś. Zdaniem bad aczy 8, wał ten dochodził z dwóch stron, wschodniej i zachodniej, do rzeki. Jak daleko teren grodu, objętego fortyfIkacją rozciągał się w stronie południowej, pomoże nam ustalić właśnie położenie kościoła św. Mikołaja. Według późniejszych o tym kościele wiadomości, (bo istniał onjeszcze na początku XIX w.) stał "za krajami kanoników na przedmieściu poznańskiem zwanem Podgórze"9. Warschauer na swojej mapie średniowiecznego Poznania 10 umieszcza go na Ostrowie tumskim, na wschód od starego łożyska Warty, a na południe od katedry. W pobliżu kościoła musimy przechodzić fortyfIkację grodu, skoro kronika mówi, że za kościołem stała wieża, należąca niewątpliwie do umocnienia grodu. Wrażenie "za kościołem" ("retro ecclesiam") nasuwa pewną wątpliwość co do tego, czy kościół św. Mikołaja leżał zewnątrz czy wewnątrz grodu. Trudno wprawdzie przypuścić, by kronikarz przypisywał położenie kościoła i wieży takiem, jakiem je widzieli oblegający, to znaczy, że kościół leżałby przy zewnętrznej stronie wieży, a więc ewentualnie już poza fortyfIkacjami. W ten sposób opisywałby może uczestnik walk, będący w obozie ks. Władysława. Trzeba raczej przyjąć, że położenie kościoła jest opisane ze stanowiska wewnątrz grodu. W podobny sposób opisywano później położenie budowli, leżących wewnątrz grodu lub miasta tuż przy murze. Akta miejskie Poznania dostarczą nam kilka takich określeń z 1. połowy XV w. Np. "propugnaculum, quod est situm r e t r o molendinum, quod pertinet at castrum''''. Chodzi tu o młyn nad Bogdanką który na mapie Warschauera leży za owem "propugnaculum", t.j. straż nią wewnątrz grodu. Również "molendinum r e t r o monachos"12, a więc młyn t. zw. królewski, położony był za klasztorem Dominikanów. W obydwóch więc wypadkach, budynki, wobec których ustala się położenie innych budowli, a więc w pierwszym przypadku młyn nad Bogdanką w drugim klasztor Dominikanów, leżą w o b ręb i e murów, a położenie czy strażnicy, czy młyna królewskiego jest określane p a t r z ą c o d ś r o d k a m i a s t a. Można więc przyjąć, że kościół św. Mikołaja leżał wewnątrz grodu poznańskiego, tuż przy wale grodowym. Trzebaby się jeszcze zastanowić, jakim celom służył kościół św. Mikołaja. O osadzeniu przy nim zakonników nie mamy żadnych wiadomości, przypuszczalnie więc nie był kościołem klasztornym. Kościołem zamkowym był koścjół P. MaJji, kościołem biskupim katedra. Czem więc był kościół św. Mikołaja? Aby na to odpowiedzieć, trzeba się przyjrzeć osadniczemu i kościelnemu rozwojowi Poznania w XII wieku. Zdaniem Tymienieckiego podgrodzie w Poznaniu "z powodu braku miejsca w najbliższym sąsiedztwie siedzib księcia i biskupa, już wcześnie wydostaje się z otoczonego bagnami "ostrowia" i szuka Marja Tycównawolniejszego mIejSCa na wschodzie, za Cybiną, i na zachodzie, za Wart ą "13. W miarę więc zwiększania się ludności podgrodzkiej, ludność ta rozchodziła się na dalsze okolice Poznania. W miarę też potrzeby budowano dla niej coraz to nowe kościoły: na wschodzie kościół św. Michała fundowany przez księcia Mieszka Starego i biskupa Radwana, a więc po r. 1172 14 , i kościół Św. Małgorzaty parafialny Środki, istniejący w pierwszej połowie w. XIII 15 ; na zachodzie, za Wartą, istniały w w. XIII kościoły św. Gotarda, św. Wojciecha i św. Marcina. Przed zbudowaniem tych kościołów ludność podgrodzia, skupiona jeszcze u stóp samego grodu, na ostrowiu, musiała jednak posiadać już jakiś kościół służący jej potrzebom duchownym. Wobec braku jakichkolwiek wiadomości o istnieniu w pierwszej połowie w. XII kościoła poza grodem, pozostaje więc tylko przypuszczenie, że takim kościołem podgrodzian był kościół św. Mikołaja. Z wiadomości kroniki Wielkopolskiej możemy wyciągnąć jeszcze jeden wniosek, mianowicie odnoszący się do o b war o w a n i a Poznania. W jakimbądź rozmiarze istniały osady poza grodem, w każdym razie nie były one w tym czasie ufortyfikowane. Dość dokładny opis oblężenia Poznania przez Władysława II, jaki zawdzięczamy kronice Wielkopolskiej, umieszcza pozycje wojsk Władysława tuż nawprost kościoła św. Mikołaja, t. zn. że każe im oblegać od południa sam ostrów grodzki, od wschodu, zachodu i północy chroniony wodami. Nic natomiast nie słyszymy o obleganiu lub zdobyciu jakiś umocnionych podgrodzi. Brak takiej wzmianki potwierdza domysł, że ludność bezbronnych podgrodzi przeniosła się zawczasu z dobytkiem do grodu, a to co zostało - drewniane zabudowania - niewarte było ani wspomnienia. Na bój więc pod Poznaniem, toczony w r. 1146, jak i na wiele zapewne wypadków historycznych po tym roku, a może i na wiele przed nim, - patrzał jeden z naj starszych kościołów Poznania, kościół pod wezwaniem czcigodnego świętego, biskupa Mikołaja. Powyższe o nim uwagi może pobudzą badaczy do skreślenia całkowitych jego dziejów. Studja nad kultem św. Mikołaja w Polsce ustalą i wyjaśnią kolejność fundacyj, a może i fundatorów polskich kościołów św. Mikołaja, a ewentualnie kiedyś przeprowadzone wykopaliska naukowe na terenie starego Poznania również przyczynią się do dalszego rozszerzenia i uzupełnienia naszych wiadomości o kościele św. Mikołaja i o całym dawnym Poznaniu z prawego brzegu Warty. W interesie nauki życzyćby tego należało gorąco. [ KMP 1926, nr 12 ] PRZYPISY. 1 Realencyklopadie f. prot. Theologie, Leipzig 1904, t.l4,str. 83 - 84. 2 Hauck Kirchengeschichte Deutschlands, Leipzig 1902, t. IV, str. 71. 3 Stadler u. Heim,Heiligenlexikon, Augsburg 1875, IV, 547 - 550 cytuję do tego: Beatillo, Storia delia vita di s. Nicolo il Magno arcivescovo di Mira, N apoli 1645, 1652. 4 O wcześnie rozwiniętym kulcie św. Mikołaja w Polsce świadczyć także może patena t. zw. kaliska, na której przedstawiono postać św. Mikołaja, "księ cia Mieszka" i "opata Szymona". Historia sztuki niestety nie stwierdziła dotychczas dokładnie, czy wizerunek ten przedstawia istotnie ks. Mieszka Starego, jak się ogólnie przypuszcza, i czy opata Szymona należy może policzyć w poczet opatów klasztoru w Lądzie, fundacji Mieszka Starego, czy też jest to może ks. Mieszko opolski, a patena wyrobem śląskim. Kilka, uwag o tej patenie zamieścimy w pracy o miejskich początkach Kalisza, będącej na ukończeniu. W każdym razie istnienie tej pateny świadczy o kulcie św. Mikołaja w Polsce w XIII, czy może już w XII wieku. 5 MP 11,521. 6 MP 11,367. 7 O Kronice Wielkopolskiej, Kraków 1896, str.54. 8 Ks. dr. H. Likowski, Poznań za czasów Bolesława Chrobrego w 900-ną rocznicę koronacji Boi. Chr., Poznań, str 50. 9 Łukszewicz, krótki opis historyczny kościołów parochjalnych... w dawnej dyecezji poznańskiej. Poznań 1858, I, str. 62. 10 Stadtbuch von Posen, Poznań 1892, I. 11 Warschauer, Stadtbuch v. Posen, I, str. 78, nr. 173. 12 Tamże, I, str.140, nr. 405. 13 Tymieniecki: Rozwój historyczny miast i mieszczaństwa w Wielkopolsce ("Strażnica Zachodnia") roczno 1, 1922, str. 12). 14 Kw 29, W. Kętrzyński, Studja nad Dokumentami XII. w., Rozpr. Ak. um., t. XXVI, str. 312. , 15 Ks. dr. H. Likowski, Miasto książęce Srodka, Poznań 1922. I KULCIE TEGO ŚWIĘTEGO T. TYC Gdyby się zapytać któregoś z Poznańczyków dzisiejszych o kościół Sw. Gotharda, znalazłby się pewnie w kłopocie. Kościół i pamięć zaginęły, a samo imię świętego tak przylgnęło do śnieżnych przełęczy alpejskich, że w niżu nadwarciańskim wydaje się nam niezwykłe. , Wiedział jeszcze o kościele Sw. Gotharda w Poznaniu Abraham Bzowski, luminarz historji kościelnej i znawca dziejów dominikańskich, który w dziele swem "Propago divi Hyacinthi Thaumaturgi Poloni" (Wenecja 1606) o nim wspominał, wiążąc go z dziejami Dominikanów w Poznaniu; wiedzieli zapewne Dominikanie poznańscy. Gdy ich już nie stało, ginęła też tradycja. Już Łukaszewicz o niej wątpi i powiada: "Ponieważ atoli zabytki piśmienne owej epoki, w archiwum miejskiem starannie dochowane, żadnej wzmianki o kościele św. Gotharda nie czynią sądzę, że się Bzowski pomylił"l. , Tymczasem Bzowski się nie pomylił. O istnieniu w Poznaniu kościoła Sw. Gotharda jeszcze przed lokacją na prawie niemieckiem, dowiadujemy się z dokumentu księcia Przemysława 1 2 z roku 1244, w którym tenże nadaje braciom Dominikanom plac na lewym brzegu Warty w Poznaniu. Dla rozszerzenia zaś placu tego na grunt pod klasztor, uzyskał książę od biskupa Bogufała grunt i koś c i ó ł św. G o t h a r d a, a to w zamian za kościół św. Wojciecha "na górce", którego patronat biskupowi odstąpił. Biskup zaś, za zgodą kapituły i samego plebana, parafję z dochodami i kapłana od kościoła św. Gotharda przeniósł do kościoła św. Wojciecha, pozostawiając jednak w obu kościołach sprzęt dotychczasowy. Z tego krótkiego dokumentu dowiadujemy się interesujących szczegółów 3 . Wynika z niego przedewszystkiem istnienie na lewym brzegu Warty podgrodzia biskupiego, w którym był kościół św. Gotharda, parafjalny. Pozatem były tu jeszcze dwa kościoły, św. Wojciecha, książęcy i św. Marcina, należący do kapituł y 4. Przez zamianę w roku 1244 św. Wojciech stał się również biskupi. Zamiana z roku 1244, dokonana między księciem a biskupem, łączyła się , z przeniesieniem Dominikanów ze Srodki na lewy brzeg. Jest to prawdopodobnie jeden z pierwszych kroków zmierzających do nowego rozplanowania miasta na lewym brzegu Warty, połączonego wreszcie z ostatecznem zamknięciem TeodorTycjego formy ustrojowej miejskiej. Parafję, będącą dotychczas u Św. Gotharda, przeniesiono dalej, do Św. Wojciecha. Przygotowując ostateczne "przeniesienie" miasta, książę dokonać musiał jeszcze dalszych regulacyj gruntów, t. zn. uzyskać pewne place, należące do biskupich kościołów św. Marcina i św. Wojciecha, i utworzyć w ten sposób skomasowany obszar książęcy, na którym miało stanąć nowe miasto. Stało się to w roku 1252 5 . Wtedy już była mowa o ewentualnem utworzeniu osobnej parafji dla tego nowego miasta, z zachowaniem patronatu dla biskupa i kapituły. Zezwolenie to w formie wyraźnej włączono potem do kontraktu 10kacyjneg0 6 . W roku 1263 istniał już osobny kościół parafjalny pod wezwaniem św. Marji Magdaleny. Mimo to w nowym Poznaniu Dominikanie odgrywali znaczną rolę w życiu religijnem, a odpusty ich na św. Dominika cieszyły się napływem wiernych, szczególnie gdy książę na cały tydzień odpustu zwolnił obcych kupców od cła 7 . Tak więc w nowym Poznaniu, jak i przedtem na śródce, Dominikanie spełniali od początku swą misję opieki duchownej nad ludnością miejsk ą 8. Kiedy jednak powstał ów kościółek św. Gotharda? Trudne tu domysły. Powiedzieć tylko możemy, że między latami 1131 a 1244. Łączy się to z historją kultu tego świętego. Św. Gothard, rodem z Bawarji, Benedyktyn i opat w Alteich oraz Hersfeldzie, został w roku 1022 przeniesiony do ziem saskich na biskupa w Hildesheimie i umarł tam w r. 1038. Starania o kanonizację jego ze strony kleru hildesheimskiego zostały uwieńczone pomyślnym skutkiem w r. 1131. Kanonizacja ta odbyła się w tymże roku w październiku, na synodzie w Rheims, i to za osobistą przyczyną papieża Innocentego II. Ponieważ zaś nastąpiła ona w okresie schizmy i walki między Innocentym II a antypapieżem Anakletem, była tojedna z koncesyj, za pomocą których Innocenty zapewnił sobie poparcie cesarza Lotara i duchowieństwa niemieckieg0 9 . Kult nowego świętego stał się dość szybko popularny. Spisane niezbyt długo po kanonizacji " m iracula" 10 , zawierają sporo wypadków dawniejszych i nowszych. Widzimy z nich, że kult Gotharda przenikał ziemie dolnosaskie, turyngskie i holandzkie. Ale Hildesheim, chociaż na rdzennie niemieckiej ziemi Ostfalów, w dzisiejszej prowincji hanowerskiej położone, przecież nie było zbyt dalekie od świata słowiańskiego. Stąd w tych "cudach" świętego, spisywanych w Hildesheimie niebawem po podniesieniu jego kości, nieraz słyszymy o Słowianach i ziemiach słowiańskich, szczególnie pogan braniborskich. Oto poganin jakiś z dalszych stron ziemi s ł o w i a ń s k i e j był w Hawelbergu uwięziony. Słyszał on o mocy świętego Gotharda i nocą, w strachu przed czekającą go karą gardła, gorąco modlił się do świętego. I oto nagle, z ogromnej kłody, w którą był zawarty, jakoby z przedmiotu płynnego nogi bez skaleczenia wydobył i nie wiedząc, co mu się stało, pozostał, nie kwapiąc się do ucieczki. Gdy ze świtem przybyli strażnicy i znaleźli go, donieśli o tern swemu panu; ów zaś ze względu na to wstawiennictwo Gotharda, więźniowi łaskę okazał i wypuścić go polecił. Oto inny S ł o w i a n i n żył wśród pogan swego plemienia, od dawna światła wzroku pozbawiony. Przybył on do grobu świętego i szukał ratunku. A ponieważ niedawno przyjął był chrzest, zatem całe duchowieństwo błagało za niego. Stało się jednak, iż wzroku nie odzyskał i wrócił ślepy do siebie, bez nadziei. Jego współplemieńcy, trwający w pogaństwie, uczynili go przedmiotem docinków i kpin, że swego Boga opuścił, a u obcego nie znalazł pomocy. Do rozpaczy doprowadzony swą niedolą, nieszczęsny postanowił życie sobie odebrać. Wtedy jednak niebiańskie wstawiennictwo Gotharda nagle wzrok mu - i życie - zwróciło; nieraz jeszcze widywano go wdzięcznego w kościele Gotharda. Oto kupiec jakiś niemiecki wybrał się z towarzyszami w głąb ziemi pogańskiej na podróż kupiecką. Napadnięci przez pogan, mimo walecznej obrony, dostali się do niewoli. Przewieziono ich na daleką wyspę pogan na morzu. Za wstawiennictwem św. Gotharda znalazł czółno i sporządziwszy sobie z dwu włóczni i szmaty żagiel, z chłopcem jednym przebył szczęśliwie fale morskie i wrócił do ojczyzny. Owe dwie włócznie i szmatę złożył jako wotum pobożne w kościele w Hildesheim. Oto podróżni jacyś chrześcijanie z R u s i ciągnęli do grobu Św. Gotharda i w samą palmową niedzielę jechali przez puszczę słowiańską. Osaczeni zostali nagle przez pogan; kapłan zaś, który był z nimi, ugodzony poległ. Wzywając pomocy Gotharda, wzięli się do obrony kijami pątniczemi, sześciu bandytów zabili, a resztę rozproszyli, a rzuconą przez napastników pawęż i miecz na znak wdzięczności ofiarowali jako wotum do kościoła. Zdarzyło się dalej, niedługo po przeniesieniu świętego (po 1132), że pewien pielgrzym z P o 1 s k i przybył do grobu Św. Gotharda; a był przez szatana opętany. U wrót kościoła zły duch począł miotać go najokropniej, ale za dotknięciem relikwij świętego i krzyża znakiem z okropnym fetorem ofiarę swą opuścił. Tak głoszą pobożne cuda, spisane w pierwszej jeszcze połowie wieku 12-go w Hildesheim. Wieść o cudotwórcy rozchodziła się wśród plemion wschodu. Stąd też kanonik wyszehradzki, prowadzący współcześnie rocznik u katedry w Pradze, zanotował skrzętnie dane o kanonizacji i dodał: "Gdy wieść ta rozeszła się między ludami wiernych, dla zobaczenia tych cudów, a głównie dla zyskania przez zasługi i prośby (Gotharda) odpuszczenia grzechów i chwały niebieskiej, wielu spieszyło do hildesheimskiego grodu" ll . W r. 1137 już w Czechach samych święty Gothard okazał swą moc cudowną12. We wsi Bestwinie leżała ciężko chora siostra plebana. W samą noc Bożego N arodzenia ukazało się jej dwóch mężów w szatach biskupich, Św. Jan Ewangielista i Św. Gothard i zawiodło ją do wsi Słapy, gdzie niedawno Komes Młado ta wniósł był kościół pod wezwaniem św. Gotharda. I oto kobieta ozdrowiała i ofiarowała na ich polecenie swe zausznice do kościoła oraz rozgłosiła cud ten całemu ludowi. Kościół ten poświęcił był prawdopodobnie biskup praski Jan, sam czciciel św. Gotharda. On to w latach 1135-1139, przebiwszy mur kościoła św. Wacława na Wyszehradzie, od północy dobudował kaplicę pod wezwaniem Gotharda, w tóórej sam spoczął po swych krótkich rządach biskupich (1134-1139)13. Czechy wyprzedzały resztę krajów słowiańskich we wszystkich zabiegach o kulturę. Ale nawet na świeżo dopiero (1124) nawrócone Pomorze nadodrzańskie przeniknął szybko kult Gotharda, bo założony nieco przed r. 1155 i zakon Teodor Tyc nikami Promonstrantami Z Hawelberga obsadzony klasztor w Grobie miał ko, ściół pod wezwaniem P. Marji i Sw. Gotharda 14 . Wpływ ten na Pomorze szedł z ziemi braniborskiej, gdzie, jak widzieliśmy, kult Gotharda mocno był zadomowiony. We wsi Pard winie; tworzącej podgro dzie Branniborza nad Hawelą. już przed r. 1150 istniał kościół parafIjalny i kolegjacki pod wezwaniem św. Gotharda i bito nawet monety zjego wyobrażeniem 15 . Widzimy więc, że cześć świętego powodowała niebawem także wznoszenie kościołów pod jego wezwaniem w ziemiach słowiańskich. Może i w Poznaniu nastąpiło to dość wcześnie? Nie ma na to odpowiedzi, bo nie notowano wówczas u nas tak skrzętnie, jak w Niemczech lub choćby w Czechach. Ks. Kozierowski przypuszcza, że nastąpiło to "na przełęczy 12- A go i 13-go wieku" i wskazuje na inne kościoły tego wezwania, np. w Kaliszu i we Włocławku. Dwa te kościoły spotykamy także dopiero w wieku 13-tym: w Dobrcu pod Kaliszem pod r. 1286 kościół św. Gotharda, będący własnością Jaśka podstolego, na gruntach pochodzących z daru Bolesława Pobożnego 16 . Pod Włocławkiem zaś występuje kościół i szpital św. Gotharda w r. 1232 jako kolonja Cystersów z Lubiąża (a więc po r. 1175 tam osadzona), co jednak nie przesądza jeszcze wieku samego kościoła ijego tytułu. Tak samo o poznańskim św. Gothardzie słyszymy dopiero w r. 1244. Imię Gothard u osób duchownych i świeckich w Wielkopolsce (po części niewątpliwych krajowców) spotykamy również w tym okresie, (np. 1230, 1232, 1233, 1237, 1238, 1243)17, tak iż "na przełęczy 12-go i 13-go wieku" kult ten może uchodzić za ustalony. Niewątpliwie na ten okres przypada pewne wzmożenie tego kultu u nas. Ale początki jego, w sąsiedztwie i w Polsce, jakeśmy zaznaczyli, wiążą się blisko z samąkanonizacją. Jeżeli ciągnący z Rusi do Hildesheimu - a więc przez Polskę - podróżni czcili św. Gotharda i o cudzie opowiadali, jeżeli niebawem po podniesieniu relikwij chorzy z Polski tam spieszyli po zdrowie, można przyjąć już . ., , wczesną Jego znaJomosc. Tembardziej, że wśród pątników do grobu św. Gotharda, w lat kilka po kanonizacji, znalazła się osoba tak poważna i znakomita, jak sam książę Bole'sław III Krzywousty. Oto w r. 1135, gdy w Merseburgu musiał cesarzowi Lotarowi złożyć hołd z Pomorza i Rugji, książę polski skorzystał z pobytu na zachodzie, aby pospieszyć do Hildesheimu i klęknąć u grobu św. Gotharda 18 . Wrócił stamtąd przez Magdeburg, z rozkazu cesarza witany biciem w dzwony i procesją uroczystą, według królewskiego ceremonjału. Niewątpliwie wiodły Bolesława przy pielgrzymce tej nietylko cele religijne, lecz także pewna potrze, ba polityczna. Swięty Gothard był kanonizowany z poręki Innocentego II. Być może, że Bolesław przez swą pielgrzymkę podkreślał wyraźnie swe stanowisko w walce papieży. Dopiero dwa lata przedtem (1133), Innocenty II na życzenie potężnego arcybiskupa magdeburskiego Norberta, wydał wysoce niekorzystną dla Polski bullę, oddającą wszystkie biskupstwa polskie pod władzę arcybiskupa w Magdeburgu. Na dwukrotne wezwanie ich przed forum papieskie, dla obrony swych praw wobec roszczeń Magdeburga, biskupi polscy nie dali byli odpowiedzi. Można to było Oómaczyć, jako nieuznawanie Innocentego u. W czasie podróży Bolesława do Niemiec, najniebezpieczniejszy przeciwnik, Norbert, jużnie żył (tl134). Być może więc, że w tym czasie właśnie czynił Bolesław w Rzymie starania, których owocem była t. zw. bulla gnieźnieńska (1136), przywracająca dotychczasowy stan prawny i umająca istnienie metropolji gnieźnieńskiej, a zatem niezależność Kościoła polskiego. , Widzimy, że skromna tradycja o kościele Sw. Gotharda w Poznaniu, zaprowadziła nas w wiry wielkich zmagań i zabiegów politycznych i kościelnych. Początki kultu św. Gotharda w Polsce - będące w niewątpliwym związku z ową pielgrzymką Bolesława - były może ogniwem w kombinacjach kościelno-politycznych, równie doniosłych jak te, z któremi wiąże się kult św. Wojciecha, sąsiadującego w Poznaniu ze św. Gothardem na lewym brzegu Warty. Poza temi kombinacjami, które może wpływały na pielgrzymkę Bolesława III do trumny Gotharda w Hildesheimie, na recepcję kultu jego wpłynęły także ogólne stosunki między Polską a Sasami 19. Bolesław od początku swych rządów konsekwentnie dążył do podbicia Pomorza, już nietylko nad Wisłą, ale też nad Odrą. Równocześnie Sasi pod księciem Lotarem, późniejszym cesarzem, a potem pod Henrykiem Lwem (od 1142), a w marchji północnej pod Albrechtem Niedźwiedziem (od 1134), zabiegali o podbicie Słowiańszczyzny zachodniej. Dążności Sasów i Polski mogły czasem wchodzić w konflikt, szczególnie na lewym brzegu Odry. Naogół jednak tendencje z obu stron były zgodne, o ile tylko dała się odgraniczyć obustronna "sfera interesów". Nieraz do tego dochodziło. Dlatego w r. 1147, w drugiej krucjacie, prowadonej przeciwko Słowianom głównie przez Sasów, przy udziale Duńczyków i Morawian, wziął udział także książę Mieszko Stary z rycerstwem wielkopoIskiem. Dla utwierdzenia nawiązanego porozumienia przybyło w styczniu 1148 na zjazd do Kruszwicy grono osób politycznych ze Sasów, wśród nich arcybiskup magdeburski i Albrecht Niedźwiedź, pan marchji północnej. Te dobre stosunki ze Sasami przydały się książętom polskim w r. 1154, podczas najazdu cesarza Konrada, kiedy Sasi wystąpili jako pośrednicy. Szczególnie Mieszko Stary, siedzący w Wielkopolsce utrzymywał z Sasami i północnymi Niemcami stale stosunki przyjazne. Kult św. Gotharda wydaje się nam zatem jednym ze skutków tych ożywionych stosunków, jakie w w. 12-tym istniały między Polską a Sasami, wskutek obustronnych postępów w ziemiach północno-zachodnich Słowian. Bo pamiętać musimy, że Polska była wówczas tych Słowian pogromcą i postrachem narówni z Sasami i Duńczykami. Polityczne zaś stosunki prowadziły do wpływów w dziedzinie kultu. Tak oto podróż polityczna Piotra Włostowica do Magdegurga w r. 1144 przyniosła Wrocławowi relikwje św. Wincentego; naprężone stosunki między Polską a cesarstwem w r. 1165 spowodowały przeniesienie na Mazowsze kultu św. Henryka, gdy biskup Werner płocki z dyplomatycznej podróży wrócił z relikwiami Henryka, darowane mi mu przez Barbarossę. Krytyczna sytuacja lat 1133-1135 zapoznała Polskę z kultem św. Gotharda. Teodor Tyc Starano się wytłómaczyć tytuły kościelne Św. Gotharda w Polsce wpływami imigracji niemieckiej; czyni tak Rummler, który posługuje się temi tytułami dla rozwiązania pytania, skąd w w. 13 przybywali osadnicy niemieccy do Wielkopolski 20 . Prof. Tymieniecki 21 uważa za możliwe, że w parafji Św. Gotharda już przed lokacją przebywali Niemcy, na wzór istniejących gdzieindziej t. zw. "vici Theutonicorum"; późniejsza w temże miejscu lokacja "niemieckiego" miasta mogłaby przypuszczenie takie potwierdzać. Tymczasem bezpośrednich danych o bytności osadników niemieckich w tern miejscu nie mamy; tytuł Św. Gotharda byłby głównym argumentem. Przy tym tytule, jak i w innych wypadkach, wpływy osobiste Niemców (np. duchownych) zachodziły pewnie nieraz; rozumie się, że wpływy takie mogły przenosić się także przez mieszczan (owi kupcy na Ruś i na Pomorze ciągnący!). Dorywcze dane, które przytoczyliśmy u góry, wskazująjednak na to, że recepcja kultu niemieckiego Gotharda w ziemiach słowiańskich, odbywająca się już dość wcześnie w 12-ym wieku i to raczej drogą wpływów kościelnych i politycznych, niekoniecznie była zależna od silniejszej imigracji żywiołu obcego. Możnaby za to wzrost popularności tego kultu na przełomie z wieku 12-go na 13-ty tłomaczyć silniejszym wpływem Niemców i w związku z tern przyjąć tworzenie się wtedy w parafji św. Gotharda w Poznaniu pewnego skupienia Niemców. Mimo to wydaje nam się dość wątpliwe, czy na samym tytule kościoła św. Gotharda w Poznaniu można oprzeć wniosek o istnieniu tamże osady niemieckiej przedlokacyjnej, wobec tego, że pozatem nie dochowały się o niej żadne wzmianki i że kult sam w Polsce ma swe odrębne i dawne dzieje. Podaliśmy tych kilku uwag o kulcie św. Gotharda ze względu na interes lokalny Poznania - tyczą one przecież jednego z najdawniejszych jego kościołów - a pozatem ze względu na znaczenie, jakie dla naszych wieków średnich posiadają nawet wiotkie nici związków z Zachodem. [ KMP 1924, nr 7 /8 ] PRZYPISY 1 J.Łukasiewicz, Krótki opis historyczny kościołów parochjalnych etc. w dawnej djecezji poznańskiej. Poznań 1858.1. 88. 175, przedtem Obraz histor. statyst. m. Poznania. Pozn. 1838. II. 120.163. 2 KW 243. 3 Ob. Warschauer, Stadtbuch v. Posen. Posen 1892.1. 38-39. Ks. Kozierowski, N ajdawniejszy Poznań i jego okolica w świetle nazw topograficznych i naj starszych źródeł. Pozn. 1922. - Ks. H. Likowski, Miasto książęce Środka. 1922 - K. Tymieniecki, Rozwój historyczny miast i mieszczaństwa w Wielkopolsce ("Strażnica Zachodnia" marzec 1922). 4 Ob. Likowski, I. c. str. 27. 5 KW. 302. 6 KW. 321. 7 KW. 324. , 8 O pierwszej lokacji Srodki, o przeniesieniu miasta na drugi brzeg oraz o początkach konwentu dominikańskiego por. ciekawą pracę ks. Likowskiego. 9 Bernhardi, Lorhar v. Supplinburg. - str. 364. 10 Acta SS. 5-go maja, oraz Mon. Germ. 55 XII. 11 Fontes rer. Bohem. II. 215. 12 Fon1. ref. Bohem. II. 225. Kanonik wyszehradzki. 13 F o nt. rer. Boh. II 221. 231. 14 Pomm. Urkundenbuch, t. I. str. 24. 15 Tymieniecki wSIavia Occidentalis II. 65. 16 KW. 553. 17 KW. 126. 2054. 233. 146. 154. 203. 242. 213. 237. 18 Mon. Germ. SS. XVI. str. 185. 19 Należałoby je dostateczne uwzględnić, obok momentów stylowych, przy nowem opracowaniu zagadnienia drzwi gnieźnieńskich (Pobyt Bolesława III. w Hildesheimie!). W każdym razie związki te są oczywistsze, aniżeli ówczesne z Francją, nie mówiąc już o tylekroć powtarzanej bajce, jakoby Bolesław III pątował do Prowansji! 20 E. Rummler, Die Schulzen der deutschrechtl. D6rfer Grosspolens im 13. u. 14. Jh. (Progr. d. Kgl. Friedr. Wilh. Gymn. Po sen 1891. ) str. 15. 21 W cytowanej u góry rozprawie, str. 14. KOŚCIÓŁ ŚW. MARCINA W POZNANIU S. KARWOWSKI W archiwum Kościoła Św. Marcina znajdują się dwa cenne rękopisy. Jeden in folio obejmuje dokumenty, tyczące się tego kościoła, a wypisane z akt Kbnsystorza poznańskiego przez archiwarjusza rządowego Józefa Lekszyckiego podczas t. zw. walki kulturalnej i ofiarowane ks. proboszczowi Józefowi Pędzińskiemu 1888 r. w dzień dwudziestopięciolecia pracy kapłańskiej. Drugi ąaś in quarto zawiera zapiski pro boszczy od r. 1746-1781 i od r. 1831-1845 . Zapiski odnoszą się do stanu, dochodów i rozchodów kościoła. Na tym to materjale, jako też na wizytach zwłaszcza Tholibowskiego z r. 1662, Zalaszowskiego z r. 1695, Libowicza z r. 1728 i Rogalińskiego z r. 1779, oparte są niżej podane wiadomości. 1. KOŚCIÓŁ. Kościół św. Marcina istniał już 1252, to jest przed założeniem przez książąt wielkopolskich Przemysława i Bolesława nowego Poznania, po lewym brzegu Warty. W przywileju bowiem, danym w Gnieźnie 24 kwietnia 1252 r. , Przemysław mówi wyraźnie, że biskup Bogufał wraz z swą kapitułą odstąpił mu (prócz gruntu Św. Wojciecha) fundum ś. Martini na założenie miastal. Widocznie więc owo fundum zawdzięczało nazwę swą kościołowi ś. Marcina; żaden jednak nie zachował się dokument o pierwszej erekcji i pierwszym fundatorze kościoła św. Marcina. Pierwotny kościół był niezawodnie drewniany. W końcu XV wieku potrzebował naprawy, na który to cel zapisała 1476 roku Małgorzata wdowa po Jakóbie Thoschnerze z Piasek 2 , grzywną nowego czynszu na domie Jana Fogiela i żony jego Doroty3 1486 r. Agnieszka z Kurzdorfu pół grzywny4, w tymże roku Wojciech Copersmeth z ulicy Kapeluszników na Piaskach 6 grzywien 5 , a 1496 r. Anastazja, żona powroźnika poznańskiego, 2 grzywny i kopę groszy, nadto dała . 6 grzywnę na monstrancJę. W początkach XVI wieku zbudowano nowy murowany kościół. Na budowę zapisał testamentem 1515 r. Kazimierz Marcius z Piasek 6 grzywien 7, a komendarz (później pleban) Maciej Święcicki, oraz ekonomowie czyli prowizorowie kościoła Maciej Malosothik i Andrzej Mazurek, kupili 1516 r. za 66 grzywien od Jana Rozdrażewskiego przydomku Cnota z Gogolewa pięć kop (capetias) i 15 Stanislaw Karwowskidębów czyli razem 315 sztuk, które mieli wybrać młynarz Wojciech z Gogolewa i drugi pełnomocnik plebana i ekonomów; Rozdrażewski, zaś miał je ściąć, ociosać i spławić do Poznania 8 . W końcu XVI wieku pleban Maciej z Ponieca znaczne poniósł koszta na odnowienie kościoła 9 . Tenże Maciej wraz z parafjanami pozwał 1591 r. Joachima Stępkowa z Poznania przed sąd o to, że zamówione przed 24 laty przez plebana Tomasza z Przedecza organy źle zbudował, choć wziął 1000 węgierskich złotych i miał wraz z pomocnikami stół wolnylo. W XVII wieku dali się we znaki kościołowi i jego duchowieństwu, które było liczne, Szwedzi i Brandenburczycy. W roku 1665 komendant szwedzki Dudersztat uwięził wszystkich księży na zamku. . . " Co tam ucierpieli w tym więzieniuli - opiewa zapisek - Pan Bóg najlepiej wie y ci, co tam byli. II W następnym roku Szwedzi wygnali wszystkich księży z Poznania i spalili wszystkie przedmieścia 12 , a dnia 27 czerwca 1657 roku Brandenburczycy puścili z dymem kościół ś. Marcina, który to los spotkał także kościoły ś. Anny, Bernardynów i Karmelitów 13 . Kościół św. Marcina powoli odbudowano, do czego przyczyniły się Agnieszka Maciejewska z Muszejgóry, ofiarą 18 złotych 14 i Jadwiga Szunderowa, przekazując testamentem na ten cel dom z ogrodem i dwa puste place w Muszejgórze 15 , pleban zaś Andrzej Wilczkiewicz wystawił dzwonnice i otoczył murem cmentarz 16 . Następca jego Andrzej Chrościński odnowił kościół wewnątrz i zewnątrz, ozdobił go malowidłami, zbudował wieżę z dwiema kopułami i sprawił 17 nowe organy . Wizyta Zalaszowskiego z r. 1695 opiewa, że kościół był murowany, dachówką pokryty, odnowiony "po spaleniu przez Szwedów i Brandenburczyków", a konsekrowany przez Jakóba Brzeźnickiego, sufragana poznańskiego, opata trzemeszańskiego. Pułap miał w mniejszym chórze murowany, w większym drewniany, pozłacany. W środku kościoła na architrawie był rzeźbiony wizerunek Zbawiciela z N. Panną Marją, ś. Janem i ś. Marją Magdaleną, ołtarzy było 14, ambona drewniana; posadzka z cegły, ławki stały w dwóch rzędach, konfesjonałów było 2, drzwi 3. Dzwonnica stała przy kościele, od dołu murowana, w górnej części drewniana, w niej dwa dzwony. Cmentarz był od północyogrodzony murem, od południa płotem. Kostnica była murowana. W r. 1736 była tak wielka powódź, że w kościele św. Marji Magdaleny wielki ołtarz płynął w wodzie, skutkiem czego przeniesiono stamtąd N. Sakrament do kościoła ś. Marcina, którego jako stojącego na górze woda nie dosięgła 18. Ową wieżę z kopułami, którą zbudował pleban Chrościński, zniósł 1745 r. Michał Antoni Medkowski, ponieważ groziła upadkiem 19 . Następca Medkowskiego Baltezar Augustyn Zaydlicz naprawił 1746 r. dach kaplicy Kowalskiej, na co wydał 50 złotych, ale na niewiele się to przydało, bo w dwa lata później musiano dać nowy dach i na nowo wymurować grób pod kaplicą, co kosztowało 1170 złotych 17 groszy. Na to otrzymał Zaydlicz od kolatora probostwa kilka węgierskich złotych, nadto zastawił u Szymona Wosińskiego, kanonika katedralnego poznańskiego, kielich za 500 złotych. N aprawił też Zaydlicz 1750 r. nadpsuty dach kościoła od południa, co go kosztowało 100 złotych i oparkanił 1752 r. stary cmentarz od ulicy Piekar za 40 złotych 20 .