CZESŁA W KVBALIK RENESANS ŻYCIA LITERACKIEGO POZNANIA Część druga Poznań literacki w lutym i marcu 1945 r. TYGODNIK "ŻYCIE ARTYSTYCZNE" W poniedziałek, dnia 19 lutego 1945 r., ponowiłem moją propozycję i uzyskałem zgodę szefa Wojewódzkiego Urzędu Informacji i Propagandy a równocześnie redaktora "Głosu Wielkopolskiego" por. Józefa Pawłowskiego na zorganizowanie ("chcesz to rób...") nowego czasopisma, poświęconego szeroko rozumianym sprawom artystyczno-naukowym. Była ustna aprobata i... nie miałem żadnych środków do realizacji tego pomysłu. Od czego zacząć? N astępnego dnia odszukałem Janka Szulca, mojego okupacyjnego przyjaciela, mieszkającego w piwnicznych izbach przy ul. Małeckiego 10, gdzie jego sześćdziesięciosiedmioletni ojciec, też Jan, prowadził mały zakład stolarski. Janek Szulc był o trzy dni starszy ode mnie, bo urodzony 2 lipca 1923 r., także zaledwie ukończył dwadzieścia jeden lat i Gimnazjum im. Karola Marcinkowskiego. Nad wyraz wrażliwy i inteligentny, żył sprawami dramatu i teatru, pragnął koniecznie występować na scenie a miał niewątpliwie i talent, i predyspozycje w tym kierunku. Zapoznałem Janka z projektem wydawania periodyku artystyczno-naukowego i poprosiłem o współpracę. Idea i projekt - to mało, prawie nic, ale od tego rozpoczynaliśmy. N ależało zdobyć lokal na siedzibę redakcji, co w tym czasie było czystą utopią, lecz inny mój okupacyjny kolega Tadeusz Pauliński zgodził się w końcu oddać na cele organizującej się redakcji dwa duże pokoje"w swoim powojennym mieszkaniu, w samym centrum ówczesnego życia administracyjnego - na Łazarzu, przy ul. Kossaka 9 m. 7, na trzecim piętrze. Przekonałem go, ale bardziej pomogła mi w tym matka Tadeusza, która niechętnie widziałaby się tylko w roli współużytkowniczki Czesław Kubalik Budynek przy ul. Kossaka 9. Siedziba redakcji "Zdrojów" oraz Związku Zawodowego Literatów w 1945 r. Pianista Zygmunt Lisickimieszkania, a zwłaszcza kuchni i łazienki. Pani Paulińska wolała takie rozwiązanie, niż grożące - zgodnie z obowiązującymi normami zaludnienia - dokwaterowanie do tak dużego mieszkania co najmniej jednej wieloosobowej lub nawet dwóch rodzin. Zapewniłem ich ponadto, że "urzędować" będziemy w zasadzie tylko w dni robocze, od godz. 9 do 16. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że ustna zgoda i aprobata Józefa Pawłowskiego niewiele znaczy, ale przynajmniej ze strony Wojewódzkiego Urzędu Informacji i Propagandy nie było zakazu ani sprzeciwu. Trzeba było nasze zamiary "uformalnić" i zdobyć protektorów. Udaliśmy się więc w czwartek (22 lutego) do prof. Zygmunta Lisickiego, do Wydziału Kultury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego. Z życzliwością przyjął on nasz projekt i zadecydował, iż musimy wspólnie przedstawić go pełnomocnikowi rządu. W ciągu godziny wojewoda - prawie łysy, ale z ogromnymi wąsami - Michał Gwiazdowicz, w obecności Z. Lisickiego, przyjął Komitet Redakcyjny (tak nas zaawizował Lisicki), tj. Janka Szulca i mnie. Po zreferowaniu przez nas sprawy, Michał Gwiazdowicz wyraził swoją zgodę i życzenie, by pismo miało charakter czysto apolityczny, wyłącznie artystyczno - naukowy. Tego samego jeszcze dnia Zygmunt Lisicki doręczył mi urzędowe pismo, opatrzone ogromną pieczęcią z orłem: PrzYjmuję do wiadomości, że upoważniam ob. Kubalika Czesława i Schulza Jana, w porozumieniu Z Wojew. Wydziałem Kultury i Sztuki t ob. Prof. Z L is ickim , do zorganizowania tygodnika artystycznego "Zycie Artystyczne" na terenie miasta Poznania. N astępowały dalej podpisy: M. Gwiazdowicz, Zygmunt Lisicki. Nie było istotne, że stylistyczna redakcja tego dokumentu brzmiała niepoprawnie, ani to, że zamiast Szulc wpisano nazwisko Schulz. Ten dokument to już było "coś"! Zygmunt Lisicki przetarł nam także drogę do wicewojewody, dra Feliksa Widy- Wirskiego, któremu kultura, sztuka, nauka i oświata były służbowo podporządkowane i który te zagadnienia doskonale rozumiał i doceniał. Po dłuższej wizycie u niego (23 II) i po szczegółowym omówieniu wielu konkretnych i zasadniczych spraw, uzyskaliśmy aż trzy dalsze, podstawowe dokumenty z datą 23 lutego 1945 r. (też z ogromnymi pieczęciami urzędowymi). Pierwszy - to dokument erekcyjny: Powołuję Wojewódzki Urząd - Wydział Kultury i Sztuki jako w ydawcę mającego się ukazać czasopisma artystyczno-literackiego pt. "Życie · Artystyczne' którego redaktorem naczelnym i redaktorem odpowiedzialnym powołuję ob. prof. Zygmunta Lis ickiego , kierownika Wydziału Kultury i Sztuki, delegata R.P.; na kierownika redakcji ob. Kuba lika Czesława (poeta-literat); na kierownika działu artystycznego ob. art. dram. Jana Szulca; na kierownika działu naukowego ob. mgra [Stanisława} Gibasiewicza, którzY dobiorą sobie odpowiednich współpracowników. Nawiązując do rozmowy Komitetu Redakcyjnego Z ob. wojewodą Michałem Gwiazdowiczem dnia 22.2.45, w trakcie której ob. wojewoda wyraził iyczenie, by pismo to nosiło charakter cZysto apolityczny, a wyłącznie artystyczno-naukowy, za co czyni się odpowiedzialnym redaktora odpow. ob. Zygmunta Lisickiego aprobuję to niniejszym i stwierdzam moim podpisem. Dr Feliks Widy- Wirski, wicewojewoda. F. Widy- Wirski z ogromną życzliwością przyjął nasz projekt, a zamierzone dzieło ukonkretnił. Ustalił więc nie tylko wydawcę, ale i - widocznie dość wyrozumiale lecz zarazem krytycznie oceniając mój i Janka Szulca wiek, doświadczenie i wykształcenie - zupełnie słusznie przydzielił nam prawie "z urzędu" Zygmunta Lisickiego jako redaktora naczelnego i odpowiedzialnego, zwłaszcza do pilnowania "czystej apolityczności" pisma, oraz mgra Stanisława Gibasiewicza jako kierownika działu naukowego. Pragnę zwrócić uwagę na fakt, że zarówno wojewoda jak i wicewojewoda silny akcent kładli na apolityczność pisma, co podkreślali w podpisywanych przez siebie dokumentach erekcyjnych, a było chyba wynikiem dość zagmatwanej sytuacji politycznej w kraju. Zapewne nie chcieli sobie i na tym jeszcze polu przysparzać kłopotów. Z powodu tej apolityczności wpierw projektowanego "Życia Artystycznego", później "Zdro Czesław Kubalik jów" i wreszcie "Życia Literackiego" spotykały redakcje oraz mnIe osobiście różne przykrości. Drugim dokumentem było zarządzenie wicewojewody: Zarządzam: Wszelkie koszty techniczne związane z drukiem i materiałem czasopisma artystyczno-naukowego pt. "Życie Artystyczne" - pokrywa Poznański Urząd Wojewódzki - jako wydawca tegoż. Wszelkie zYski powyższego czasopisma, osiągnięte Z jego sprzedażY - wpłyną do Wojewódzkiego Urzędu Kultury i Sztuki - który uskuteczni rozliczenie Z kasą Poznańskiego Urzędu Wojewódzkiego. Wojewódzki Urząd Informacji i Propagandy w Poznaniu (dział drukarń i papieru) przYdzieli: 1. Wystarczającą ilość papieru i odpowiedniej jakości; 2. Odpowiedni zakład drukarski i środki techniczne; 3. Na życzenie redakcji wzgl. wydawcy, udzieli pomocy i odpowiednich środków, potrzebnych do zrealizowania wydawnictwa czasopisma artystyczno-naukowego pt. "Zycie Artystyczne" - organu Wojewódzkiego Urzędu - Wydziału Kultury i Sztuki w Poznaniu. Dr Feliks Widy- Wirski, WIcewojewoda. W trakcie naszej rozmowy z wicewojewodą, przekazano mu wiadomość, którą i z nami natychmiast się podzielił: o godz. 11.00 gen. Ernest Mattern, dowódca wojsk hitlerowskich na Cytadeli, podpisał dokument O kapitulacji. Korzystając z ogólnej radości oraz wyjątkowej życzliwości, na zapytanie wicewojewody, w czym jeszcze mógłby nam pomóc, poprosiłem go o przydział dla redakcji maszyny do pisania oraz o poparcie w sprawie uzyskania formalnego przydziału lokalu dla redakcji. Lokal ten - jak wspomniałem - już od dwóch dni faktycznie zajmowaliśmy przy ul. Kossaka 9 w mieszkaniu Tadeusza Paulińskiego, pracownika Urzędu Mieszkaniowego. Jeszcze tego dnia z sekretariatu wicewojewody odebrałem urzędowe pIsmo: Wyrażam żYczenie, by ob. redaktorowi czasopisma artystyczno-naukowego "Zycie Artystyczne" - Czesławowi Kubalikowi - przYznano 1 pokój w jego mieszkaniu przy ulicy Kossaka 9 m. 7 na lokal redakcyjny tego pisma. Dr Feliks Widy- Wirski, wicewojewoda. Dzień 23 lutego był więc dla mnie wyjątkowo szczęśliwy. Był to też niestety ostatni dziań działalności znakomitego pianisty prof. Zygmunta Lisickiego w Wydziale Kultury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego. Tego dnia przeniósł się on do Zarządu Miasta przy ul. Matejki 48/49 i utworzył tam Miejski Wydział Kultury i Sztuki. Po kilku dniach, 27 lutego, z tegoż Wydziału otrzymaliśmy maszynę do pisania marki "Kappel" , z niemieckim układem czcionek. Maszyna ta oddała w najbliższym półroczu duże usługi nie tylko w pracach redakcji, ale i Związku Literatów. Niech historia milczy, jakim sposobem i za jaką cenę (ile kosztowało Czesław Kubalik. Fotogr:afia konana wiosną 1945 r. w głębi kościół przy ul. Fredrymnie to butelek cennych trunków uratowanych z piwnic "Goldenringa"!) zdobyłem, zwiozłem i wniosłem umeblowanie redakcji. Składały się na nie m. in.: dwa długie regały biblioteczne, olbrzymi stół konferencyjny, ława, krzesła, stolik pod maszynę do pisania. Z domu zwiozłem własne okupacyjne zbiory cennych książek polskich (kilkaset tomów ukrytych w skrzyniach u wujka na Ratajach). Jeszcze trochę niemieckich druków i formularzy, na odwrocie których można było pisać, i . .. baza była stworzona w ciągu kilku dni. Dzisiaj łatwo o tym pisać, ale ile wysiłku kosztowało wówczas urządzenie redakcji trudno odtworzyć. Nadzwyczajna życzliwość i ofiarność, pomoc i bezr interesowność moich okupacyjnych przyjaciół (niestety nie potrafię już ich wszystkich wymienić), mego brata Henryka i Janka Szulca - dopełniły dzieła. Na trzecim piętrze budynku przy ul. Kossaka 9 w pierwszym pokoju (od korytarza) mieścił się sekretariat. Z niego przechodziło się do redakcji, rozlokowanej w dużym, narożnym pokoju. Niespodziewanie w dniu 26 lutego zjawiła się w redakcji Felicja Szuster (nieco starsza od Janka Szulca i ode mnie, będąca po kursie dziennikarskim). Dowiedziała się, że "montujemy" czasopismo literackie i zgłosiła swoją pomoc. Zamierzała studiować polonistykę i napisała już kilka utworów prozą. Swoim spokojem i rzeczowością dużo wnosiła do rodzących się dopiero szczegółowych koncepcji i programów pisma. Podzieliliśmy role i zadania. Felicja i J anek mieli wypracować zarys programu pisma, jego credo. Ponadto mieli zorientować się w mieście (komunikacja i telefony nie działały), kto z naukowców i ludzi sztuki a .zwłaszcza literatów żyje i gotów byłby zamieszczać w piśmie swoje utwory. Werbunek stałych współpracowników, sprawy drukarni, kwestie formalne i administracyjne oraz przydziału chleba (!) - wziąłem na siebie. Idąc za radą i wskazówkami artysty-rzeźbiarza Józefa Murlewskiego, Czesław Kubalik Felicja Szuster (1945)u którego, w jego mieszkaniu na Wildzie, podczas okupacji wspólnie z Józefem Kaliszanem i Rajmundem Dybczyńskim uczyliśmy się rysunku i malarstwa, po kilku dniach poszukiwań, dotarłem do mieszkającego przy ul. Garncarskiej 2 Mariana Romały, znakomitego grafika i współpracownika Drukarni Sw. Wojciecha. Zaproponowałem mu współpracę w charakterze kierownika działu graficznego. Marian miał wówczas trzydzieści trzy lata. Propozycję przyjął. Na kierownika działu muzycznego pozyskałem czterdziestoletniego wówczas Wiktora Buchwalda. Podczas okupacji uczył on mnie teorii muzyki i gry na fortepianie, teraz ożywiał świat muzyczny Poznania. Z kolei znakomity artysta-malarz Wacław Taranczewski, najstarszy z naszego grona (42 lata), zgodził się zostać kierownikiem działu plastycznego. Kierownikiem działu literackiego został Kazimierz Grunwald (26 lat), o którym dzisiaj nie potrafię już nic powiedzieć, zresztą po kilkunastu dniach znikł nam z pola widzenia. Janek otrzymał funkcję kierownika działu artystycznego, a Felicja - teatralnego oraz sekretarki redakcji. Dnia 27 lutego, jako kierownik redakcji, zwróciłem się do Wydziału Personalnego Zarządu Miejskiego o przygotowanie dla wszystkich dowodów zatrudnienia oraz o "normalny" przydział aprowizacji w postaci codziennych obiadów, również dla członków rodzin. Od Mariana Weigta (też muzyka), świeżo mianowanego naczelnikiem Wydziału Kultury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego, dowiedziałem się, iż przybył właśnie z Częstochowy dziennikarz i literat Tadeusz Kraszewski. Weigt podał mi jego adres przy ul. Żupańskiego. Tadeusza Kraszewskiego odwiedziliśmy z Jankiem Szulcem pod koniec lutego, a wizytę naszą tak później wspominał: "Chyba jeszcze w lutym odwiedziło mnie w domu przy Żupańskiego dwóch młodych aspirantów literatury, którzy cały okres wojny spędzili w Poznaniu. Byli to Czesław Kubalik i Jan Szulc. Opowiadali mi, jak w latach okupacji spotykała się konspiracyjnie grupka młodych ludzi o zainteresowaniach literackich. Dyskutowali o literaturze, czytali własne utwory. Kubalik pokazał mi swój tomik poezji, wydany w czasie okupacji pod pełnym nazwiskiem, z dużą fotografią [...] Imponująca była brawura wydawców, drukarzy, autora. Przecież druk był nielegalny. Za mniejsze wykroczenie groziła kara śmierci, a w najlepszym wypadku obóz koncentracyjny. Niechby książeczka dostała SIę w niepowołane ręce, droga do sprawców "zbrodni" była krótka [...] Młodzi literaci chcieli jak najszybciej powołać do życia Związek Literatów i rozpocząć intensywne działanie: organizowanie «Czwartków Literackich» i innych literackich imprez, wydawanie czasopisma kulturalno-literackiego, organizowanie wydawnictwa. Zapraszali mnie do współdziałania. Ich zapał był urzekający, a energia istotnie niezmordowana. Okazało się, że [...] zarezerwowali już lokal - dwa duże pokoje przy ul. Kossaka 9. Były tam już potrzebne meble biurowe a nawet trochę książek. Oczywiście dałem się wciągnąć do ich działań, co zresztą leżało w zakresie moich obowiązków jako referenta literatury" K W "Głosie Wielkopolskim", z naszej inspiracji, ukazała się notatka: "Pierwsze czasopismo artystyczno-naukowe. Z ramienia Poznańskiego Urzędu Wojewódzkiego - Wydział Kultury i Sztuki, powstało czasopismo artystyczno-naukowe, poświęcone literaturze, sztuce i nauce. Jest to pierwsze tego rodzaju wydawnictwo na terenie wyzwolonych ziem polskich. Tym samym zaistniała możliwość wypowiedzenia się dla ludzi nauki i sztuki. Prosimy o nadsyłanie artykułów z wyżej wymienionych dziedzin do redakcji: Poznań, ul. Kossaka 9 m. 7" 2. Dwa dni później, 29 lutego, Wydział Kultury i Sztuki Zarządu Miejskiego - firmujący się również jako "Redakcja «Życia Artystycznego»" - wydał zaświadczenie stwierdzające, że: Ob. Śmiełowski Teodor ur. 21.5.1920 jest zatrudniony w redakcji "Życia Artystycznego" w charakterze współpracownika oraz, że od 1 marca (formalnie tylko) współpracownikiem redakcji został (trzydziestosześcioletni) Józef Baranowski, poeta, który pisał okolicznościowe wiersze na każdy dzień w roku, na każdą uroczystość, na wszystkie okazje... Od następnego dnia współpracownikiem został osiemnastoletni Józef Kaliszan, mój przyjaciel z lat okupacji. Zatrudnienie i współpraca z redakcją niektórych wymienianych tu osób były - ża obustronną zgodą - symboliczne. Udział ich w pracach , redakcji był żaden (np. Grunwald, Baranowski, Smiełowski), bo i redakcja była bez grosza. Lecz dzięki redakcyjnym zaświadczeniom, otrzymywali środki żywnościowe z oficjalnego systemu aprowizacji i byli chronieni jako pracujący. Z chlebem w mieście było zaś coraz gorzej. Zdobywano go z dnia na dzień. Na wykazie z dnia 3 marca 1945 r. przy wniosku o przydział chleba dla Komitetu Redakcyjnego figurują: Buchwald. Grunwald, Kaliszan, Kubalik, Romała, Szulc, Szuster oraz - po raz pierwszy - Tadeusz Kraszewski i Gertruda Kurlandt. 1 T. Kra s z e w s ki: W kn:;gu ludzi pióra. W: Trud pierwszych dni. Poznań 1945. Praca zbiorowa pod red. T. Switały. Poznań 1970, s. 137 -138. 2 "Glos Wielkopolski" r. 1945, nr 10. Czesław Kubalik Gertruda Kurlandt Trudka Kurlandt (trzydziestodwuletnia filolog angielski), posiadająca bogatą praktykę korespondentki w językach obcych i stenotypistki, została kierowniczką sekretariatu redakcji. Była dla wszystkich niezmiernie uczynna i miła, lubiliśmy ją i ceniliśmy nie tylko za jej pracowitość i oddanie, ale i za troskę o wszelkie sprawy powszednie w naszym życiu. A w tych dniach trzeba było pokonywać wiele trudności i załatwiać wiele spraw właśnie "przyziemnych", formalnych, niekiedy pozornych ale niezbędnych do jako takiego wegetowania, koniecznych do działania opartego na entuzjazmie, zapale i dobrych chęciach. Życie gospodarcze i społeczne dopiero zaczynało się organizować, było jeszcze dużo chaosu, bardzo wiele spraw płynnych, tymczasowych, nie unormowanych. W redakcji praktycznie przebywała tylko Trudka i dość często ja, reszta pracowników okazyjnie i dorywczo wpadała dowiedzieć się, czy jest chleb lub jakiś przydział i co słychać nowego. O pieniądze nikt nawet nie pytał. Każdy zajęty był przecież urządzaniem dachu nad głową, zaabsorbowany był rodziną, licznymi obowiązkami lub rozglądaniem się, gdzie i co można zdobyć, kupić, zarobić... i tak jak wszyscy ludzie w tym czasie, my także chorowaliśmy, kochaliśmy się, nawiązywaliśmy przyjaźnie i sympatie, prowadziliśmy wielogodzinne rozmowy nie tylko na tematy związane ze sztuką i kulturą. W sobotnie przedpołudnie dnia 3 marca w sali Urzędu Wojewódzkiego przy ul. Marszałka Focha odbył się gościnny koncert zespołu solistów moskiewskiego Teatru Wielkiego, odbywającego podróż po placówkach artystycznych I Frontu Białoruskiego. Ach, co to był za koncert! Dziwiły nas tylko zapowiedzi konferansjera, że oto za chwilę wystąpi "narodni" artysta Moskiewskiego Teatru Wielkiego, odznaczonego orderam i . .. itd. itd., a i artysta był zasłużony i odznaczony... Poziom występów był jednak naprawdę bardzo wysoki, ze wzruszenia łzy cisnęły, się do oczu, ręce bolały od oklasków. W niedzielę (4 III) w sali Studium Wychowania Fizycznego w parku Wilsona odbył się pierwszy "Poranek muzyczny i słowa polskiego", na którym m. in. Janek Szulc deklamował wiersze Wojciecha Bąka. W KRĘGU REDAKCJI "ZDROJÓW" Z Felicją Szuster i Jankiem Szulcem przez wiele dni dyskutowaliśmy żarliwie, przekonując się wzajemnie, nad nazwą pisma, bowiem tytuł "Życie Artystyczne" traktowaliśmy jako roboczy i tymczasowy. Nie odpowiadał on charakterowi pisma, do wydawania którego się przygotowywaliśmy. W pojęciu "Życie Artystyczne" nie bardzo mieściły się bowiem nauka, literatura, publicystyka (z wyłączeniem oczywiście problematyki politycznej). Wreszcie zapadła jednomyślna decyzja: "Zdroje". , Swiadomie nawiązywaliśmy tu do tradycji, do "Zdroju" Jerzego Hulewicza, czyli do wydawanego w Poznaniu w latach 1917 - 1920 "dwutygodnika poświęconego sztuce i kulturze umysłowej". Jerzy Hulewicz w słowie wstępnym pisał: "Daliśmy naszemu pismu nazwę symboliczną: «Zdrój». Ma on być istotnie zdrojem, który otworzyli nam potomnym Mickiewicz, Słowacki, Norwid" 3. My natomiast, po dwudziestu ośmiu latach od ukazania się tego wstępu, pragnęliśmy jednak, by w naszym piśmie znalazły swój wyraz problemy szeroko rozumianej kultury. Dlatego też zaproponowaliśmy, uściślając podtytuł, a właściwie jego rozwinięcie, które miało określać charakter pisma: "Zdroje" - sztuki, literatury, nauki. To, że nasz podtytuł był słuszny i trafny, znalazło potwierdzenie w eseju Kazimierza Koźniewskiego: "Potocznie tak się wylicza: literatura, nauka i sztuka. Literatury nie zalicza się ani do nauki, ani do sztuki. I słusznie. Jest ona bowiem zupełnie oddzielną domeną ludzkiego życia intelektualnego. Byłoby śmieszne poszerzenie jej o naukę, ale jest śmieszne i niebezpieczne zawężenie jej wyłącznie do sztuki - do sztuki słów i zdań. Literatura jest formą wyrażania podstawowych, wielkich problemów społeczeństw i ludzi. Ci autorzy, którzy chcą literaturę sprowadzić do sztuki tylko - popełniają samobójstwo" 4. W dniu 5 marca pisałem do prof. Wacława Taranczewskiego: "Ponieważ ustaliliśmy już tytuł dla naszego czasopisma, który brzmieć będzie "Zdroje", zwracamy się teraz do Szan. Profesora z prośbą o obmyślenie winiety i wykonanie jej"'." W dniu tym, o godz. 14, rozpoczęło się zebranie kierowników działów redakcji, na_którym omówiliśmy zasady współpracy, cele i zadania pisma, jego charakter oraz sprawy aprowizacyjne. Wacław Taranczewski przekonał nas, że on"jako artysta-malarz o specjalności malarstwa sztalugowego, rezygnuje z wykonania winiety pisma i zaproponował zlecenie to przełjazać znakomitemu grafikowi Marianowi Romale. Złożyłem więc 3 "Zdrój" r. 1917, z. 1, s. 4. 4 K. K o ź n i e w s ki: Na polskich pisarzy. "Polityka" r. 1986, nr 25. Czesław Kuba lik Marian Romała, fotografia z lat okupacyjnychu niego formalne zamówienie (raczej prtfśbę, bo bez widoków na jakiekolwiek honorarium, przynajmniej w początkowym okresie) na opracowanie okładki i drugiej strony oraz przygotowanie układu graficznego pisma. Marian Romała, bardzo miły, bez ceregieli wykonał winietę a na tytułową stronę okładki zaproponował piękny rysunek frontonu Pałacu Działyńskićh (w którym przed wojną odbywały się "Czwartki Literackie") 5. W dniu 8 marca wysłałem do red. Jarogniewa Kaniastego z "Głosu Wielkopolskiego" pismo z prośbą o umieszczenie w najbliższych numerach "Głosu" tekstu komunikatu o spodziewanym ukazaniu się "Zdrojów". Przyjacielskie stosunki, życzliwość i poparcie dla wszelkich inicjatyw kulturalnych skłoniły redakcję "Głosu" do zamieszczenia komunikatu już następnego dnia 6. Z relacji przyjeżdżających z Łodzi do Poznania dowiedzieliśmy się, że Łódź nie jest zniszczona, że żyje oraz działa tam duże i prężne środowisko literackie, że życie kulturalne rozwija się tam spontanicznie i z ogromnym rozmachem. Zdecydowaliśmy się więc w dniu 9 marca wysłać do Wydziałów Kultury i Sztuki Zarządu Miasta oraz Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi pisma tej treści: "Zawiadamiamy, że na terenie miasta Poznania, z inicjatywy artystów poznańskich, powstało czasopismo 5 Pewne prace techniczne Romała zlecił chyba koledze Zborowskiemu, tak przynajmniej wynika z treści stopki redakcyjnej "Zdrojów". Ja Zborowskiego nie przypominam sobie, a nawet drukując stopkę nie znaliśmy jego imienia ... W swojej monografii z 1972 r. Jan Załubski popełnił błąd. Okładkę zdobił rysunek Pałacu Działyńskićh wykonany przez Mariana Romałę, a nie - jak pisze - wykonany przez artystę-plastyka Zborowskiego, co zresztą bardzo wyraźnie wynika z podpisu pod tym rysunkiem i treści stopki redakcyjnej na s. 2 okładki "Zdrojów": "Opracowanie graficzne i rysunek na karcie tytułowej: Marian Romała. Winietę projektował: Zborowski". Zob. J. Z a ł u b s ki: Wielkopolska p/asa i jej twórcy w latach 1945 - 1955. "Materiały i Studia do Dziejów Kultury w Wielkopolsce" r. 1972, z. 5, s. 71; "Zdroje" r. 1945, nr 1. 6 "Czasopismo literacko-artystyczne «Zdroje». Dowodem normalizacji stosunków w naszym mieście jest między innymi ożywiony ruch w sferach artystyczno-literackich. Pomimo, że szeregi literatów, plastyków, muzyków i artystów zostały znacznie przerzedzone w czasie trwania okupacji niemieckiej, pozostali w szeregach artyści nie opuścili rąk i z energią zabrali się do pracy organizacyjnej oraz twórczej. . N a naszym terenie powstało pierwsze pismo literacko-naukowe «Zdroje», które ma być przeglądem sił i możliwości świata kultury i sztuki. Redakcja pisma zwraca się - za naszym pośrednictwem - do wszystkich literatów i ar-tystów o nawiązanie kontaktu i współpracy na łamach pisma. Adres Redakcji: Poznański Urząd Wojewódzki - Wydział Kultury i Sztuki, «Zdroje», ul. Kossaka 9 m. T'. "Głos Wielkopolski" r. 1945, nr 20. artystyczno-naukowe «Zdroje literatury, sztuki i nauki» jako organ wojewódzkiego Wydziału Kultury i Sztuki. W załączeniu przesyłamy kilkanaście komunikatów z prośbą o rozdanie osobom zainteresowanym. Prosimy o nawiązanie kontaktu i współpracy". · Na zestawionej dnia 10 marca 1945 r. liście pracowników redakcji uprawnionych do otrzymania kartek żywnościowych dla siebie i rodzin na okres od 12 marca do 6 maja znaleźli się już tylko: Józef i Zenon Kaliszanowie, Czesław Kubalik, Gertruda i Jan Kurlandtowie, Marian Romała, Jan Szulc i Felicja Szuster. Liczni "pracownicy" i "współpracownicy" redakcji z poprzednich dwóch tygodni wykruszyli się, zdobywając pracę w różnych instytucjach i zakładach. Intensywnie przygotowywaliśmy się do wydania pierwszego zeszytu "Zdrojów". Zgromadziliśmy artykuły i utwory literackie. Brak było jednak artykułu wstępnego, na którego charakter i treść nie mogliśmy się zdecydować, z uwagi na kategoryczny nakaz "czystej apolityczności" pisma. Czyż w tych dniach było możliwe pominięcie w artykule wstępnym np. sprawy powrotu do Macierzy Ziem Zachodnich i Północnych? Zadecydowaliśmy więc, że najlepszym wyjściem będzie poprosić właśnie wicewojewodę Feliksa Widy-Wirskiego o napisanie takiego artykułu. Tylko on jeden z ówczesnych poznańskich osobistości życia społeczno-politycznego był w stanie to uczynić, i to w sposób nie budzący zastrzeżeń ani wojewody, ani cenzury, a jednocześnie tak, by wszystko miało "ręce i nogi". W tym celu, kiedy materiał do pierwszego numeru "Zdrojów" był już zebrany i zakwalifikowany do druku, wystosowałem do niego pismo (14 III): "Komitet Redakcyjny czasopisma «Zdroje» prosi uprzejmie o wyznaczenie terminu i miejsca ponownej konferencji. Gotowi jesteśmy przyjść w każdym czasie i gdziekolwiek, nie wyłączając pory wieczornej lub nocy. Z uwagi na to, że kwestia programu oraz wytycznych dalszej pracy staje się bardzo pilna, pozwalamy sobie przesłać to pismo. Kierownik redakcji". Równocześnie chcieliśmy dać Widy-Wirskiemu do akceptacji nasz redakcyjny wstępniak zatytułowany: Choć płoną lasy ... Już następnego dnia (w czwartek 15 III) przed południem Widy-Wirski przyjął nas w swoim gabinecie. Obecny był naczelnik Wydziału Kultury i Sztuki Marian Weigt. Przebieg wizyty opisał Marian Romała: "W tym celu udała się do niego delegacja, w skład której weszli: Tadeusz Kraszewski, Czesław Kubalik, Jan Szulc i ja z gotowym programem [...]. Za biurkiem siedział doktor Widy- Wirski; szuflada biurka była nieco uchylona, a na jej dnie spoczywał pistolet. Wojna jeszcze trwała, grasowały dywersyjne grupy a od kul ginęli ludzie. Nie dziwiła więc ostrożność, z jaką dane mi było się zetknąć" 7. 7 M. R o m a ł a: GruzY, iycie i elementarze. W: Trud..., s. 234. 3 Kronika ill. Poznania 3/87 Czesław Kuba lik Feliks Widy- Wirski, wówczas trzydziestoośmioletni wicewojewoda» wspomina: "Bardzo wcześnie, bo już w marcu pamiętnego roku Wyzwolenia pojawili się u mnie przedstawiciele Związku Zawodowego Literatów w Poznaniu. To wtedy Czesław Kubalik poinformował mnie o inicjatywie wydawania dwutygodnika poświęconego literaturze i sztuce. Naczelnik Wydziału Kultury i Sztuki M. J. Weigt podjął się roli tymczasowego d ,,8 wy awcy . Ja natomiast pamiętam, że na tym spotkaniu Widy-WirsKi w grzecznej i dowcipnej formie "wypomniał" Kraszewskiemu jego przedwojenne powiązania polityczne, kończąc: "Wierzę, że teraz będziemy pracować na wspólnej platformie. «Zdroje» i stanowisko referenta literatury w Wydziale Kultury i Sztuki stwarzają ku temu możliwości*'. Charakterystyczne, że Kraszewski w swoich obszernych i szczegółowych wspomnieniach z tamtych dni - spisanych co prawda po dwudziestu pięciu latach (1970) - pominął zupełnie tę wizytę. Natomiast Widy- Wirski, piszący swoje wspomnienia po trzydziestu pięciu latach (1980), również nie pamiętał, że już trzy tygodnie wcześniej powołał wydawcę i był poinformowany o inicjatywie wydawania czasopisma poświęconego literaturze i sztuce oraz że pismo to oficjalnie sam powołał do życia. Okazało się raz jeszcze, jak zawodna jest pamięć! Delegacja nasza nie była przedstawicielstwem Związku Zawodowego Literatów w Poznaniu, gdyż ani Janek Szulc, ani Marian Romała nie mogli reprezentować tego Związku, którego Komitet Organizacyjny zawiązał się dopiero w dniu 20 marca 1945 r. Prawdą natomiast jest, że wicewojewoda nIe tylko zachęcił ale nawet "przymusił" Tadeusza Kraszewskiego i mnie do utworzenia tego Związku, który - według jego życzenia - miał być współwydawcą "Zdrojów". Widy- Wirski powiedział wówczas: "Wczoraj [14.3.] został powołany Związek Artystów Plastyków a jutro [16.3.] ma powstać Związek Zawodowy Muzyków. Na co więc czekacie?" Podczas rozmowy Feliks Widy-Wirski powiedział m. in.: "Najważniejsze to wydać pierwszy numer, stworzyć twórcom warsztat pracy, zachęcić ich, by wracali i przyjeżdżali do Poznania i tworzyli. A społeczeństwu należy dać polskie słowo. Na mnie możecie polegać, zawsze pomogę. Artykuł o nowej sztuce napiszę i jutro przed południem możecie go odebrać w moim sekretariacie". I rzeczywiście napisał artykuł zatytułowany O nową sztukę. Nazajutrz był już w drukarni. Wicewojewoda zobowiązał również Weigta do napisania artykułu do pierwszego numeru "Zdroj ów" . F. Widy- Wirski: Wspomnienia wojewody. Warszawa 1980, s. 24. J anek Szulc W trakcie tej wizyty-konferencji uzyskaliśmy zgodę wicewojewody na zmianę charakteru i tytułu czasopisma z tygodnika "Życie Artystyczne" na dwutygodnik "Zdroje - sztuki, literatury, nauki". Widy- Wirski uznał, że nowy tytuł jest bardziej trafny i adekwatny do celów i charakteru pisma. "Nie tytuł jest najważniejszy, lecz treść pisma. Nie formalizujmy życia i nie bawmy się w papierki" - zakończył rozmowę na ten temat, kiedy prosiliśmy go o zaakceptowanie tej zmiany . , . na pismle. Aż do samej jego śmierci, łączyła mnie z prof. drem med. Feliksem Widy- Wirskim serdeczna przyjaźń, zwłaszcza podczas lat mojej pracy w Ministerstwie Zdrowia a jego na stanowisku dyrektora Głównej Biblioteki Lekarskiej w Warszawie. W 1980 r. ofiarował mi swoje Wspomnienia wojewody z dedykacją: Kol. Czesławowi Kuba likowi, pionierowi początków odbudowy iycia kulturalnego w Wielkopolsce - ofiaruje autor. Pełnomocnik rządu na województwo poznańskie (wojewoda) w swoim sprawozdaniu za okres od 6 lutego do 15 marca 1945 r. pisał: "Przy pełnym poparciu wicewojewody ob. dra Wirskiego powstanie pismo literacko-artystyczne, kierowane miejscowymi literatami. Materiał do pierwszego numeru pisma, które ukaże się w najbliższym czasie, już jest zebrany" 9. W piątek 16 marca, wspólnie z Tadeuszem Kraszewskim, wybraliśmy się do dyrekcji Drukarni Sw. Wojciecha przy ul. Piotra Wawrzyniaka. Przyjęto nas życzliwie, a Tadeusz Kraszewski spotkał tam wielu znajomych drukarzy. "Zdroje" poszły do druku. Teraz z niecierpliwością czekaliśmy na odbitki szczotkowe i korekty. . . Sprawy redakcyjnego warsztatu nie były mi całkiem obce. Już w latach 1938 - 1939 byłem w zespole redakcji miesięcznika "MY", wydawanego w Poznaniu; zresztą ze spraw tych nie trzeba robić tabu la. W redakcji "Zdrojów" zajmowałem się też osobiście całą tzw. administracją (finansami i sprawami gospodarczymi), ale najwięcej czasu po 9 Sprawozdanie pełnomocnika rządu na woj ew. poznańskie za okres od 6 lutego do ]£ marca 1945. W: Początki władzy ludowej w Wielkopolsce. Materiały źródłowe z wielkopolskich archiwów państwowych, s. 72. 10 "MY" - miesięcznik Miejskiego Gimnazjum Kupieckiego w Poznaniu - z. V 1938/1939. 3» 2ft Czesław Kubalik żerały i przysparzały najwięcej troski sprawy braku odpowiednich materiałów oraz trudności z utrzymywaniem kontaktów ze światem, nawet tym w innych miastach Polski. Obowiązywał wówczas zakaz posiadania radioodbiorników, telefony (poza "specjalnymi") nie działały, dzienniki i pisma z Lublina, Warszawy, Łodzi i Krakowa - wcześniej wyzwolonych - nie docierały jeszcze do Poznania. Pierwsze zamiejscowe pisma dotarły do wyzwolonego Poznania przed 10 marca 1945 r. Były to egzemplarze "Robotnika", przywiezione z Łodzi ciężarówką. W "Głosie" ukazała się informacja, że "W najbliższym czasie ukaże się pierwszy numer tygodnika literackiego pt. «Kuźnica». Redakcję naczelną objęła p. Zofia Nałkowska. 17 marca br. ukaże się pierwszy numer tygodnika literacko-artystycznego «Przemiany»" n. Nie zwlekając, wysłałem dnia 17 marca pod "firmą": Poznański Urząd Wojewódzki, Redakcja Czasopisma Artystyczno-Naukowego "Zdroje - literatury, sztuki, nauki" do redakcji "Przemian" w Częstochowie, "Odrodzenia" w Krakowie i "Kuźnicy" w Łodzi oraz do Związku Zawodowego Literatów w Częstochowie, Lublinie, Łodzi i Krakowie pisma z zawiadomieniem, iż w Poznaniu zawiązał się Komitet Organizacyjny Związku Zawodowego Literatów, że organem Związku będą "Zdroje", oraz z propozycją nawiązania kontaktu i współpracy. Wojewódzki Urząd Informacji i Propagandy dał nam debit i ustalił nakład w wysokości 3 tys. egz., w formacie 25X35 cm, o objętości 16 s. +4 s. wkładek ilustracyjnych, z okładką ilustrowaną12. W dniu 20 marca (już po zebraniu Komitetu Organizacyjnego Związku Literatów) przyszedł do redakcji "Zdrojów" Jan Leszczyński, przedstawiając się jako przedwojenny literat. Zgodnie z ustaleniami Komitetu Organizacyjnego Związku, w celu umożliwienia uzyskania kartek żywnościowych, wystawiono mu zaświadczenie, że jest zatrudniony (?) w redakcji "Zdrojów" w charakterze współpracownika. Dnia 20 marca ogłoszona została częściowa mobilizacja do służby wojskowej, a następnego dnia weszło w życie ostre zarządzenie prezydenta miasta przeciwko osobom uchylającym się od pracy. Przez mieszaną komisję wojskową polsko-radziecką zostałem uznany za niezdolnego do służby wojskowej, mogłem więc dalej zajmować się sprawami "Zdrojów" i życia literackiego Poznania. "W najbliższych dniach ukaże się pierwszy numer czasopisma artystyczno-literackiego «Zdroje» - informował «Głos Wielkopolski». - Na treść numeru składają się nowele, poezja, artykuły z zakresu literatury, plastyki, muzyki i nauki, ozdobione bogatą szatą graficzną. Z uwagi' 11 J. Z a ł u b s k i: Wielkopolska prasa ..., s. 43; "Głos Wielkopolski" r. 1945, nr 25. 12 Referat Drukarni i Papieru (III. GjSch. 139) z dnia 19 marca 1945 r. na to, że mogą zaistnieć trudności w olrzymaniu kolejnych numerów pisma w wolnej sprzedaży, prosimy o nadsyłanie zgłoszeń prenumeraty do redakcji mieszczącej się w Poznaniu przy ul. Kossaka 9 m. 7. Tam również odbiera się utwory i artykuły oraz interesantów codziennie od 10 do 12 i od 14 do 16" « o Oczywiście interesantów nie "odbierano" tylko przyjmowano, prowadzono z nimi niekiedy długie rozmowy a w zeszycie pierwszym "Zdrojów" nie było żadnego artykułu z zakresu muzyki i nauki. Ale zgłoszenia prenumeraty wpływały. 13 PierwszY numer czasopisma literackiego "Zdroje ". r. 1945, nr 28 z 20 III 1945. "Głos Wielkopolski" , ,