FRANCISZEK ZYGMANOWSKI DZIEJE STARAŃ O POLITECHNIKĘ W POZNANIU Politechniką nazywamy wyższą szkołę techniczną, mającą prawo nadawania stopni naukowych i łączącą funkcje dydaktyczno-wychowawcze z funkcjami naukowymi. Pierwszą tego typu szkołę założył Gaspard Monge w Paryżu (1794). Stała się ona wzorem dla szkół inżynierskich w Europie. W Polsce, z inicjatywy Stanisława Staszica, powołano w 1825 r. Radę Politechniczną w celu zorganizowania Instytutu Politechnicznego w Warszawie, opartego na wzorze wiedeńskim, w rok później otwarto szkołę przygotowawczą, z której w 1830 r. powstał Instytut Politechniczny. Po upadku powstania listopadowego Instytut został zamknięty. W 1898 r. utworzona została w Warszawie politechnika rosyjska, której budynki wykorzystała utworzona w 1915 r. Politechnika Warszawska. N a ziemiach polskich pod zaborem pruskim szkolnictwo polskie nie istniało, a dostęp do niemieckich szkół średnich i wyższych był dla Polaków do tego stopnia utrudniony, że tylko nielicznym udawało się je ukończyć. Polacy bronili się wysiłkiem wszystkich warstw i jednostek na wszystkich odcinkach działania. Jak wielki był odpór żywiołu polskiego, świadczy fakt, że pomimo naporu Niemców liczba ludności polskiej w Poznaniu zwiększała się. Nadburmistrz Richard Witting (1891-1902) widząc, że miasto przechodzi w coraz większym stopniu w ręce polskie, opracował nowy plan polityki antypolskiej, a w celu wzmocnienia żywiołu niemieckiego, zabiegał m. in. o utworzenie politechniki w Poznaniu. Rząd pruski jednak utworzył politechnikę w Gdańsku, natomiast w Poznaniu - wyższą uczelnię techniczną typu nieakademickiego. Uczelnia ta, pod nazwą Królewska Wyższa Szkoła Budowy Maszyn (K6nigliche H6here Maschinenbauschulej, otwarta została w dniu l października 1901 r. Początkowo mieściła się w wydzierżawionych pomieszczeniach, a w 1907 r. przekazano jej specjalnie wybudowany gmach, nowocześnie wyposażony, przy Rynku Wildeckim, obecnie jest to gmach główny Politechniki Poznańskiej. Po zwycięskim Powstaniu Wielkopolskim 1918/1919, pruska wyższa Franc zek ygmanowski Państwowa Wyżsm Szkoła Budowy Maszyn. Widok z lat 1919 -1920 uczelnia techniczna została w marcu 1919 r. przez władze oświatowe Ministerstwa b. Dzielnicy Pruskiej spolszczona, z zachowaniem jej ponadśredniego poziomu, co uwidoczniło się w nazwie: Państwowa Wyższa Szkoła Budowy Maszyn. Na stanowisko dyrektora powołano inż. dypl. Wiktora Maćkowiaka. Inauguracja pierwszego roku szkolnego odbyła się w dniu l września 1919 r. Nauka trwała 3 lata (6 semestrów), a poszczególne kursy rozpoczynały się co pół roku. W kwietniu 1920 r. rozpoczął się więc II semestr dla kursu I oraz I semestr dla kursu II, zaczynającego dopiero studia. W dniu 22 lipca 1922 r. naukę w Państwowej Wyższej Szkole Budowy Maszyn ukończyło 5 pierwszych absolwentów. Jaki był stosunek młodzieży, studiującej w tak trudnych wówczas powojennych czasach, do sprawy utworzenia politechniki w Poznaniu i do uczelni technicznej, do której uczęszczali? Jaki był stosunek do tych spraw kadry nauczającej? Stanowisko młodzieży najlepiej scharakteryzuje fragment wspomnień jednego z tych 5 pierwszych absolwentów, inż. Stanisława Kortylewskiego: "Kadra nauczająca o wysokich kwalifikacjach i wysoki poziom studiów odpowiadały młodzieży. Oczekiwała ona, że właśnie ich uczelnia, jako zaczątek wyższej uczelni technicznej, przekształci się w trzecią politechnikę naszego kraju. Zapanowała ogromna radość z krążącej wieści, że poznańskie Stowarzyszenie Inżynierów i Architektów wystąpiło z wnioskiem w 1921 r. o utworzenie w Poznaniu politechniki. Marzenia te, niestety, nie spełniły się. Wywołało to niezadowolenie kształcącej się wów czas młodzieży. Dochodziło do protestów, manifestacji I wreSZCIe strajk ' " ow . Stanisław Kortylewski był uczestnikiem Powstania Wielkopolskiego, współzałożycielem Stowarzyszenia Absolwentów Państwowej Wyższej Szkoły Budowy Maszyn, w którym przez wiele lat pełnił różne funkcje m. in. prezesa, był także sekretarzem Rady Opiekuńczej Państwowej Wyższej Szkoły Budowy Maszyn i Elektrotechniki. W cytowanym tu fragmencie używa on takich słów i określeń jak: "niezadowolenie kształcącej się młodzieży", "protesty", "strajki". Były to reakcje na stanowisko i poczynania Wiktora Maćkowiaka. Podczas gdy kształcąca się młodzież i większość nauczającej kadry dążyły do tego, aby ich uczelnia stała się zawiązkiem politechniki, dyrektor - uważając, że politechniki w Warszawie i Lwowie najzupełniej wystarczą - był zdecydowanie przeciwny tej idei i dążył do utrzymania placówki wyłącznie w charakterze szkoły średniej. Z jego to inicjatywy - iw porozumieniu z Kuratorium Okręgu Szkolnego - została w 1922 r. Państwowa Wyższa Szkoła Budowy Maszyn o poziomie ponadśrednim przemianowana na Państwową Szkołę Budowy Maszyn, tj. na szkołę średnią zawodową. I to było powodem, który wywoływał w tamtych i późniejszych latach powtarzające się demonstracje, wiece i strajki. Należy jednak nadmienić, że profesorowie uczelni nadal utrzymywali jej wysoki poziom kształcenia. Mało znane są starania o utworzenie politechniki w Poznaniu, podejmowane w latach 1921 - 1922 przez rząd polski i Uniwersytet Poznański. W 1921 r. ówczesny prezes Rady Ministrów i zarazem minister oświaty Antoni Ponikowski zwrócił się do Uniwersytetu Poznańskiego, aby współdziałał z nim w zakładaniu trzeciej polskiej politechniki - w Poznaniu, o której potrzebie nie wątpił nikt, kto znał gospodarcze i przemysłowe problemy Polski. Była to wyjątkowa okazja do utworzenia politechniki w Poznaniu, tym bardziej że Antoni Ponikowski, będąc zarazem profesorem i rektorem Politechniki Warszawskiej, był wprost predestynowany do pomyślnego załatwienia tej sprawy. Na posiedzeniu Senatu Uniwersytetu Poznańskiego, w dniu 14 listopada 1921 r. "jednomyślnie uchwalono, iż Senat wita z całą życzliwością inicjatywę p. Ministra W.R. i O.P. w sprawie utworzenia politechniki na razie jako nowego wydziału przy Uniwersytecie Poznańskim i gotów jest w zasadzie współdziałać w zrealizowaniu tej myśli, uważa jednak to za możliwe tylko przy udzieleniu koniecznym daleko idącej pomocy rządu, miasta i przy pomyślnym załatwieniu kwestii pomieszczeń, a między innymi oddania Zamku Uniwersytetowi". A*ntoni Ponikowski był gorącym zwolennikiem utworzenia na Uniwersytecie Poznańskim Wydziału Inżynierii, jako zawiązku politechniki, o Franc zek ygmanowskiczym świadczyła wstawiona za jego staraniem do budżetu Uniwersytetu kwota na uruchomienie katedr tego wydziału. Wziął też w dniu 28 listopada 1921 r. udział, jako najwyższy przedstawiciel władz państwowych, w uroczystości wmurowania kamienia węgielnego pod nowy gmach uniwersytecki przy ul. Grunwaldzkiej (Collegium Chemicum). Sprawa powołania studium politechnicznego ciągnęła się w Uniwersy, tecie przeszło rok. Rektor prof. dr Heliodor Swięcicki udzielał jej poparcia, podobnie jak prezydent miasta Cyryl Ratajski. Niestety trwało to zbyt długo i jeden z następców Ponikowskiego na stanowisku ministra przekreślił plany utworzenia politechniki poznańskiej. W 1929 r., po wielu staraniach, przywrócono Państwowej Wyższej Szkole Budowy Maszyn charakter uczelni wyższej oraz nadano jej wraz z nowym statutem nazwę: Państwowa Wyższa Szkoła Budowy Maszyn i Elektrotechniki. Ostatni strajk studencki, jaki miał miejsce w 1929 r., spowodował ustąpienie Wiktora Maćkowiaka z zajmowanego stanowiska. Sprawa utworzenia politechniki w Poznaniu odżyła w latach trzydziestych. Gdy jednak nadszedł rok 1935, o trzecią politechnikę w Polsce ubiegały się już poza Poznaniem: Katowice, Kraków, Łódź i Sosnowiec. Ignacy Kaczmarek tak o tym pisze: "Na Zjeździe Związku Polskich Zrzeszeń Technicznych dyskusje na ten temat bywały bardzo ożywione. Delegaci z Lwowa wetowali przeciw naszej koncepcji nowej politechniki, dowodząc, że Politechnika Lwowska ma znaczne potrzeby finansowe, zaś Ministerstwo Oświecenia bardzo ograniczone kredyty na tworzenie nowych katedr. Z kolei delegaci z Poznania replikowali, iż stolica Wielkopolski musi otrzymać politechnikę, że Zarząd Miejski wyznaczył pod budowę gmachów tej uczelni tereny uzbrojone pomiędzy ulicami: Promenada Piastowska, Łokietka, Kazimierza Wielkiego, Cegielskiego i Mostowa. , Przedstawiciele Stowarzyszenia Techników Sląskich stwierdzili zaś, że Zarząd Miejski w Katowicach ma już zabezpieczone fundusze na budowę potrzebnych budynków (istotnie wybudowano tam budynek, który w końcu przeznaczono na technikum). Wreszcie reprezentacja Krakowa tłumaczyła, iż najłatwiej będzie przekształcić na politechnikę tamtejszą Akademię Górniczą. Do konkretnych wyników nie doszło jednak, zwłaszcza wobec zdecydowanej opozycji Politechnik w Warszawie i Lwowie". W 1936 r. dyrektorem Państwowej Wyższej Szkoły Budowy Maszyn i Elektrotechniki został prof. dr inż. Tadeusz Swieżawski, specjalista w dziedzinie konstrukcji i eksploatacji maszyn rolniczych. Jego nowe i opatentowane konstrukcje tych maszyn były wystawiane na Międzynarodowych Targach w Poznaniu. Podjął on intensywne starania o utworzenie politechniki. Na zebraniu w dniu 19 czerwca 1937 r. w Izbie Przemysłowo-Handlowej, w którym brali udział profesorowie Uniwersytetu Poznańskiego, Tadeusz Swieżawski wygłosił referat pt. Utworzenie trzeciej poli Prof. dr inż. Tadeusz Swieżawski $Mitt£iWitechniki w Polsce (w Poznaniu). Przedstawił w nim projekt utworzenia samodzielnej politechniki, w oparciu o pomoc Uniwersytetu w zorganizowaniu pierwszych dwóch lat studiów. Zebrani zaaprobowali ten zamiar i postanowili zainteresować nim posłów i senatorów Polski zachodniej i dążyć do ustawowego uregulowania sprawy. Te rozpoczęte i dobrze przebiegające zabiegi zapowiadały zorganizowanie pierwszego roku studiów politechnicznych, przy pomocy kadry nau, , kowej Uniwersytetu Poznańskiego, już w 1940 r. Smierć Tadeusza Swieżawskiego (1938) pokrzyżowała plany, a całkowicie je przekreślił wybuch II wojny światowej. Po oswobodzeniu Poznania w 1945 r. odżyły zabiegi o utworzenie politechniki. Część inicjatorów, zgrupowana wokół prof. mgra inż. Lucjana Ballenstedta, rozpoczęła starania już w dniu 15 lutego 1945 r., a więc jeszcze w czasie walk o Poznań. Owocem ich prac był memoriał w tej sprawie pióra Lucjana Ballenstedta, Romana Kozaka i Ignacego Kaczmarka. Na czele drugiej grupy stał dr Stanisław Waschko, dyrektor Izby Przemysłowo-Handlowej. W dniu 6 marca 1945 r. delegacja tej Izby, z p.o. rektora Akademii Handlowej, przeprowadziła rozmowę z tymczasowym Franc zek Zygmanowskiprezydentem Poznania inż. Feliksem Maciejewskim, uzyskując zgodę na zaproszenie do Poznania w imieniu miasta Politechniki Warszawskiej, z przyrzeczeniem jak naj dalej idącego poparcia, w szczególności ppstawienia do dyspozycji odpowiednich lokali dla uczelni, jak i mieszkań dla wykładowców. Na ten cel prezydent zadeklarował przydział nieruchomości na placu i przy ul. Bergera, przy ul. Szwajcarskiej i Przemysłowej. Liczbę przyznawanych pomieszczeń należało uznać za wystarczającą, przynajmniej na okres przejściowy. W dniu 14 marca 1945 r. obie grupy połączyły się w jeden Komitet Organizacyjny, którego przewodnictwo objął Stanisław Waschko. Z ramienia tego Komitetu, dr Józef Górski oraz inż. Piotr Zaremba wręczyli wiceministrowi oświaty Franciszkowi Biedowiczowi protokół z zebrania i wniosek o utworzenie politechniki. Ministerstwo jednak nie udzieliło swej zgody na utworzenie nowej politechniki, ze względu na brak dostatecznej liczby wykwalifikowanych wykładowców. Również późniejsze zabiegi w tej sprawie nie przyniosły pożądanego skutku. Natomiast Ministerstwo Oświaty dekretem z dnia 3 września 1945 r. przemianowało Wyższą Szkołę Budowy Maszyn i Elektrotechniki na Szkołę Inżynierską. W 1945 r. w Polsce utworzono sześć politechnik - w Warszawie, Wrocławiu, Gdańsku, Krakowie, Łodzi i Gliwicach. Na utworzenie politechniki w Poznaniu trzeba było czekać jeszcze dziesięć lat. Poznańskie środowisko techniczne miało więc w stosunku do środowisk z tych miast spóźniony start. Zmusiło to i nadal zmusza Politechnikę Poznańską do ogromnego wysiłku, by ten dystans zmniejszyć. W 1985 r. minęło trzydzieści lat od jej utworzenia. W okresie tym rozbudowała się do dużej, pięciowydziałowej uczelni technicznej, posiadającej prawa nadawania stopni naukowych i łączącej funkcje dydaktyczno-wychowawcze z funkcjami naukowymi w dwudziestu instytutach. W roku jubileuszowym Politechnika Poznańska zatrudniała ok. 2400 pracowników, w tym ok. tysiąca nauczycieli akademickich, oraz kształciła ok. 5 tys. studentów, w tym ok. 3800 na studiach dziennych. Są to poważne osiągnięcia Politechniki, które cieszą i stanowią optymistyczną zapowiedź dalszego jej rozwOJU. LITERATURA c z u b i ń s k i A. : Powstanie i rozwój Uniwersytetu Poznańskiego w latach 1919-1939. W: 50 lat Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza 1919-1969. Poznań 1974. D e m b e c kaW., K a m y s z k o w a A. : Politechnika Poznańska i wcześniejsze uczelnie techniczne w Poznaniu. Poznań 1976. K a c z m a rek 1.: Zapiski nieopublikowane (1966). [Cyt. K a p i t a ń c z y k K.: Słowo o sprawach minionych. W: znaniu 1945-1955, Politechnika Poznańska 1955-1966. Kor t y l e w s k i S. : Wspomnienia Z dawnej uczelni Wyższej Szkoły Budowy Maszyn i Elektrotechniki" znańskiej. Maszynopis 1978. Politechnika Poznańska: Informator i skład osobowy na rok akademicki 1984/1985. Poznań 1984. W r z o s e k A.: Szkolnictwo akademickie w Poznaniu; Z a l e s k i Z.: Dzieje Poznania od r. 1853 do r. 1918. W: Księga Pamiątkowa miasta Poznania. Poznańza Kapitańczykiem K.]. Szkoły InżYnierskie w PoPoznań 1966. poznańskiej "Państwowej obecnej Politechniki Po 1929. ANEKS MEMORIAŁ W SPRAWIE ZAŁOŻENIA POLITECHNIKI W POZNANIU Stowarzyszenie Inżynierów i Architektów w Poznaniu widząc, że istniejące obecnie w państwie wyższe szkoły techniczne nie będą mogły przygotować krajowi tej wielkiej ilości sił technicznych, jaka jest konieczna do pokonania olbrzymich zadań najbliższej przyszłości, utworzyła w swym łonie komisję, która zajęła się bliżej sprawą założenia politechniki w Poznaniu. Komisja pozwala sobie zwrócić uwagę wszystkich czynników, którym normalny rozwój naszego państwa nie jest obojętny, na poruszone w toku niniejszego pisma bardzo żywotne i domagające się jak najspieszniejszego rozwiązania kwestie. POTRZEBA POWIĘKSZENIA LICZBY POLITECHNIK W POLSCE Polska objęła po rządach zaborczych dwie wyższe szkoły politechniczne, mianowicie we Lwowie i w Warszawie. Mamy tedy na około 386 000 km 2 obszaru państwa i 28 milionów ludności dwie politechniki, które musiałyby dostarczyć całego zapotrzebowania techników z wyższym wykształceniem dla administracji państwowej i samorządowej, dla przemysłu, odbudowy zniszczonego wojną kraju i dla innych rozlicznych potrzeb życia gospodarczego. Dostatecznie wykażemy zachodzącą tu dysproporcję stosunku ilości politechnik do liczby ludności i obszaru państwa, przytaczając, że Austria miała na 29 milionów mieszkańców, 7 politechnik, to jest jedną na 4,1 miliona, a Niemcy na 66 milionów - 12 politechnik, czyli jedną na 5,5 miliona mieszkańców, obok ogromnej ilości średnich szkół technicznych i prywatnych zakładów dla kształcenia techników. Polska powinnaby tedy, przyjąwszy nawet niższy stosunek, mieć co najmniej pięć wyższych szkół technicznych, nie zaś dwie. Franciszek. Zygmanowski Trzeba dalej zdać sobie sprawę z tego, że państwo polskie wcale nie znajduje się w warunkach odpowiadających normalnemu biegowi życia państwowego w czasie przedwojennym. Kraj jest przede wszystkim zniszczony wojną, a odbudowa miast, wsi, dróg i mostów, kolęd, fabryk d innych poniszczonych urządzeń dopiero się rozpoczyna. Państwo jest w stadium organizacji, w którym potrzebuje na wszystkich polach, a więc i na polu techniki, większej ilości pracowników niż zorganizowany już ustrój. Istniejący już dawniej a zniszczony wojną przemysł musi być najrychlej dźwignięty, muszą powstać inne gałęzie przemysłu, aby umożliwić państwu samodzielność i niezależność gospodarczą, muszą się rozwinąć te gałęzie produkcji, które korzystając z rodzimych bogactw kraju stworzą eksport. Państwo nasze potrzebować będzie tedy w pierwszych latach swego istnienia bardzo znacznej liczby techników, a wykształcenie tej liczby może być zapewnione tylko jak najspieszniejszym utworzeniem wyższych zakładów technicznych, gdyż istniejące dwie politechniki nie będą w możności dostarczyć krajowi potrzebnego kontyngentu inżynierów. N asze obie szkoły politechniczne nie są w stanie wykształcić większej ilości inżynierów jak w najlepszym razie 200 rocznie, cyfrę wprost zastraszająco niską, jeżeli uwzględni się, że Małopolska, kraj wybitnie rolniczy, o bardzo słabym przemyśle fabrycznym i budowlanym, potrzebowała rocznie około 80 inżynierów. Wedle danych statystycznych, w samej Małopolsce było przed wojną zajętych powyżej 2500 inżynierów (tj. jeden na 3200 głów ludności). Z zestawienia obu ostatnich cyfr okazuje się, że do pokrycia naturalnego ubytku w szeregach owych 2500 pracowników na polu techniki potrzeba było rokrocznie 80 nowych, czyli 3 %. Przyjmując znaleziony dla Małopolski stosunek liczby inżynierów do ogółu ludności za miarodajny i dla całej Polski stwierdzamy, że powinnibyśmy mieć około 9000 inżynierów dla naszych warsztatów pracy w kraju, a tylko celem pokrycia naturalnego ubytku musiałyby politechniki nasze dostarczać rocznie 270 nowych sdł. Już tej cyfry wydatność politechnik osiągnąć absolutnie nie może, a trzeba zauważyć, że nie mamy obecnie ani połowy ilości potrzebnych nam 9000 sdł i że, oprócz zadania wypełnienia luk powstałych po ustępujących, nasze politechniki dostarczać nam muszą setek inżynierów na nieobsadzone dotąd stanowiska. A przecież ze względu na poprzednio opisany stan naszego kraju jasnym jest chyba, że potrzebujemy znacznie więcej ludzi tego fachu niżby to z porównania z Małopolską wypaść miało i że liczba 9000 inżynierów nam nie wystarczy. Brak pracowników na niwie inżynierskiej znany jest dostatecznie każdemu i musi nasunąć bardzo poważne obawy co do normalnego rozwoju technicznej gospodarki kraju w najbliższej przyszłości. N a ten brak cierpi równie administracja państwowa jak i przemysł, oierpni nań szkolnictwo średnie 1 wyższe, brak techników we wszystkich działach gospodarki społecznej, a stan taki przedstawia dla państwa młodego, zniszczonego wojną i potrzebującego właśnie gwałtownie jak największej liczby sił technicznych, bardzo niebezpieczne następstwa: zastój i zaniedbanie w dziale administracji, niemożliwość jakiejkolwiek wydatniejszej akcjd na polu przemysłu i trudność podniesienia produkcji, a dla całej gospodarki społecznej partactwo w następstwie zupełnego braku konkurencji. Placówki inżynierskie są w znacznej części nieobsadzone, częścią zajęte przez zgoła nieodpowiednie jednostki, w przemyśle pełno jest obcokrajowców, a najwięcej wrogich nam Niemców, którzy dają dostateczne dowody, jakie uczucia dla nas żywią, i od których nie możerny oczekiwać chętnej i szczerej pracy; wschodnie kresy w ruinie nadaremnie wyglądają skrzętnych zastępów pracowników, którzy by je dźwignęli. W jaki sposób chcemy zaradzić tym opłakanym stosunkom, w jaki sposób kraj odbudować, wypełnić luki w administracji, podnieść przemysł, poprawić gospodarkę? Rzecz prosta, że musimy poważnie pomyśleć o wydatnym powiększeniu kadr inżynierskich w najbliższej przyszłości, a to stać się może li tylko przez założenie nowych politechnik. Rozszerzenie naszych dwu politechnik nie jest możldwe. Obie znajdują się w miastach tak przeludnionych, że np. na politechnice warszawskiej mamy bardzo znaczną liczbę katedr nie obsadzonych dlatego, gdyż profesorowie nie znajdują pomieszczenia. Oba gmachy były już przed wojną za szczupłe i nauki udzielano w prywatnych, na ten cel wynajętych kamienicach, a nawet ta zupełnie nieodpowiednia droga rozszerzenia pojemności wyższego zakładu naukowego jest dziś zamknięta. Także i młodzież nie znalazłaby pomieszczenia w obu przepełnionych miastach. W tych warunkach rozszerzenie istniejącego zakładu naukowego jest równoznaczne z budową nowego gmachu, pomnożeniem ilości istniejących katedr i laboratoriów, a gdy o tym mowa, pozwalamy sobie zauważyć, że bardziej celowe byłoby założenie nowej politechniki na terytorium, które jej jeszcze nie posiada. Nie należy bowiem tworzyć zanadto wielkich zakładów naukowych w jednym miejscu, ale rozmieszczać je po całym kraju w miastach do tego się nadających. Musimy dalej stwierdzić znany dobrze fakt, że największy brak sił technicznych z wyższym wykształceniem panuje w byłym zaborze pruskim. Rząd pruski celowo i świadomie wstrzymywał młodzież polską od wyższych zakładów naukowych; trudności, z jakimi musiał walczyć Polak chcący zdobyć wyższe wykształcenie, były tak wielkie, iż bardzo nieliczne tylko jednostki mogły poświęcić się zawodowi inżynierskiemu i służyć obecnie na tym polu krajowi. N a ziemiach byłego zaboru pruskiego pracuje obecnie zaledwie 190 inżynierów ogółem, a jest to cyfra po prostu zastraszająco niska, gdy zważymy, że dzielnica ta, prócz normalnego zapotrzebowania w administracji i szkolnictwie, potrzebuje bardzo znacznej ilości inżynierów dla przemysłu. Stan taki wymaga jak najspieszniejszych środków zaradczych, gdyż wszelkie zaniedbanie pilnej potrzeby powiększenia kadr pracowników na polu technicznym sprowadzi już w najbliższej przyszłości katastrofalne skutki. Sądzimy, że przyloczone w biegu niniejszych rozważań momenty dowodnie wykazują konieczność jak najszybszego powiększenia liczby politechnik w Polsce. Ostatnio zaś przytoczone argumenty skłaniają nas do podniesienia myśli, że jedną z nowych politechnik winno się założyć w obrębie byłego zaboru pruskiego. Za najodpowiedniejsze miejsce na wyższy techniczny zakład naukowy uważamy miasto Poznań, jako stolicę Wielkopolski, centrum tutejszego życia społecznego, o położeniu tak geograficznie jak i pod względem komunikacyjnym korzystniejszym od innych miast tej dzielnicy. Nie sądzimy, aby potrzeba było uzasadniać lub bronić tezy, że wszelkie wyższe zakłady naukowe należy umieszczać w wielkich miastach, gdyż fakt, że tak się zawsze dzieje, dostatecznie wykazuje istnienie postulatów tu miarodajnych i też uwzględnianych. Przytoczymy je jednak w krótkości, aby tym jaśniej wykazać, że inne mniejsze miasta dzielnicy wielkopolskiej byłyby najzupełniej nieodpowiednie na siedzibę przyszłej politechniki. Za wyborem wielkiego miasta przemawia wzgląd na łatwiejsze pomieszczenie znacznej bądź co bądź liczby słuchaczy, profesorów i ich rodzin. Prócz tych i innych względów praktycznych grają tu jednak wielką i może przeważającą role inne. Młodzież znajduje w wielkich miastach rozleglejszą możliwość kształcenia się. W wielkim mieście, które z natury rzeczy bywa centrum życia kulturalnego pewnego rozleglejszego terytorium, skupiają się zwykle objawy tego życia, przedstawiciele jego różnych kierunków i gałęzi, i wytwarzają pewne ośrodki ruchu umysłowego, artystycznego czy gospodarczego. Dla młodzieży kształcącej się w»wyższych zakładach jest zaś zapoznawanie się z całokształtem objawów życiowych, branie w nich czynnego udziału, nader ważnym czynnikiem rozwoju umysłowego, koniecznym ze względu na zrównoważenie nieco jednostronnego kierunku Franciszek Zygmanowskiwykształcenia fachowego. N a tym ostatnim młodzież nigdy nie poprzestanie, szuka innych wrażeń, a tych jej należy dostarczyć i to w odpowiednim wyborze i szlachetnym gatunku. W tym leży niższość i nieodpowiedniość miasta małego, że w nim nie znajdzie młodzież bibliotek, stowarzyszeń kulturalnych, ruchu umysłowego, nie znajdzie swoich kolegów z innych wyższych uczelni i nie ma tam tych objawów kultury, które za konieczny pokarm umysłowy młodzieży służyć mogą. A już najmniej nadają się na wyższy zakład naukowy miasta fabryczne lub też centra wybitnie przemysłowych okolic, które wytężając swe dążenia w kierunku utylitaryzmu, wytwarzają zwykle swoistą atmosferę, niezbyt sprzyjającą wyrobieniu idealizmu w młodzieży tam przebywającej. Dlatego też musimy odrzucić [plany] założenia politechniki w miastach mnIeJszych, jak w Bytomiu, Bydgoszczy, Grudziądzu lub Toruniu. Nie jest też odpowiednie ani celowe wygrywanie wyższego zakładu naukowego jako rzekomego atutu politycznego w celu odniemczenia czy polonizowania pewnych okolic Śląska lub Pomorza. Do celu unaradawiania okolic zagrożonych nadają się jedynie szkoły powszechne lub średnie, w których można jak najszerszym kołom ludności zaszczepić wychowanie o pewnym kierunku. Żaden wyższy zakład naukowy, a najmniej politechnika, nie może oddziaływać w kierunku narodowym ani na kształcącą się młodzież, ani na środowisko, w którym się znajduje, gdyż nie ma w swym programie środków i sposobów do tego, natomiast istnieje niebezpieczeństwo, że młodzież wielkopolska, która żyła dotąd z dala od narodowych polskich wpływów, znalazłszy się na nowo w nie obcym jej niemieckim środowisku, nadal tym wrogim wpływom ulegać będzie. Powinniśmy przeciwnie postępować, młodzież naszą musimy poddać jak najsilniejszym wpływom swoistej narodowej kultury, aby zapomniała o obcej, szczepionej jej wszelkimi sposobami, gwałtem i podstępem, i dlatego należy ją skierować do tego miasta Wielkopolski, gdzie ta swoista kultura jest najsilniejsza, a życie narodowe bije najżywszym tętnem, a więc do Poznania. SPOSOBY REALIZACJI PROJEKTU Nie ulega wątpliwości, że utworzenie nowej politechniki czy to w Poznaniu, czy to w innym mieście nastręcza w dzisiejszych warunkach poważne trudności. J ednakże z nie mniejszymi trudnościami połączone jest dzisiaj każde przedsięwzięcie, a jednak żywotne siły narodu starają się pokonać piętrzące się przeszkody, a społeczeństwo, acz mozolnie, dźwiga się z wojennego upadku. Toteż i sprawą założenia politechniki powinniśmy się zająć niezwłocznie, gdyż potrzeba jest nadto pilna, a zaniedbanie jej nadto niebezpieczne, aby można było wyczekiwać tzw. lepszych czasów. Te musamy naszą własną pracą i inicjatywą zdobyć. Jedyną rozumną konsekwencją liczenia się z dzisiejszymi trudnymi warunkami jest dostosowanie do nich początków zamierzonego przedsięwzięcia. Nie mogąc tedy od razu wybudować gmachu dla tysiąca słuchaczy, ani uruchomić sześciu lub siedmiu wydziałów, zacząć należy od małego, ale zacząć należy od razu. Proponujemy tedy rozpocząć od zupełnie skromnego początku, od uruchomienia wykładów pierwszego półrocza dla trzech wydziałów, a mianowicie: architektury, inżynierii i miernictwa. Projekt ten wymaga dotowania dziesięciu katedr zwyczajnych, a to: matematyki, geometrii wykreślnej, fizyki, mechaniki technicznej, miernictwa, maszynoznawstwa, budownictwa i dwu katedr architektury, obok kilku katedr nadzwyczajnych lub docentur dla przedmiotów dodatkowych. Tak szczupły zakład naukowy można by pomieścić w budynku o rozmiarach zwykłej szkoły średfiniej, który by na pierwsze dwa lata w zupełności wystarczał, a który w Poznaniu t>ędzie do dyspozycji. Niektórzy profesorowie tutejszego uniwersytetu i wybitniejsze siły pracujące na polu przemysłu i w urzędach oświadczyły gotowość objęcia pewnych katedr na stałe, podjęcia się zastępstwa albo też wykładania jako docenci, a także weszliśmy już w kontakt z szeregiem osób odpowiednich na stanowiska profesorów i uzyskaliśmy od nich zapewnienie gotowości pracy w nowej politechnice. Od rektoratu uniwersytetu tutejszego mamy zapewnienie pomocy pod każdym możliwym względem, a techniczny dział biblioteki uniwersyteckiej jest dość bogato uposażony i dostarczy słuchaczom koniecznego materiału naukowego. Miasto Poznań nie jest ani tak przeludnione, ani warunki życia w nim tak ciężkie jak gdzie indziej, tedy i pod tym względem młodzież garnąca się do nowego zakładu naukowego nie napotka na żadne poważne trudności. Przyjmując skreślony tu krótko sposób realizacji naszego projektu dojdziemy najłatwiej i najszybciej do celu, reszta zaś jest już tylko kwestią czasu i pieniędzy. Ponieważ Poznań nie posiada żadnego gmachu nadającego się na pomieszczenie politechniki, przeto celem utworzenia z czasem kompletnego zakładu naukowego będzie koniecznością budowa gmachu, którą też należy od razu rozpocząć, gdyż pierwsze budynki musiałyby być gotowe już w trzecim roku po rozpoczęciu wykładów, aby pomieścić tych słuchaczy, którzy ukończyli czwarty semestr. PRZYBLIŻONA WIELKOŚĆ GMACHU, POTRZEBNA POWIERZCHNIA GRUNTU Przyjmując gmachy o pojemności tysiąca słuchaczy, otrzymamy następującą przybliżoną wielkość tychże: a) licząc na jednego słuchacza 15 m 3 przestrzeni otrzymujemy na sale szkolne (audytoria i sale rysunkowe) potrzebną przestrzeń . b) na korytarze, klatki schodowe, aulę i inne ubikacje poboczne 50% z tego. c) pomieszczenia na kancelarie, rektoratu, profesorów, asystentów d) pomieszczenie dla zbiorów, laboratoriów etc. 1 5 000 m 8 Razem ,7 500 m* 6 000 m S .11500m s 40 000 m» Przyjmując budynki przesiętnie jednopiętrowe, otrzymamy dla 40 000 m 3 powierzchnię zabudowaną .4 000 m 2 Dla tej zabudowanej przestrzeni potrzeba, uwzględniając rozszerzenie w przyszłości okrągło 10 razy więcej powierzchni, czyli 4 hektary lub 16 mórg pI. " 40 000 m 2 PRZYBLIŻONE KOSZTY GRUNTU I BUDOWLI I URZĄDZEŃ Obliczając koszty wedle przedwojennej wartości pieniędzy Koszty gruntu 40 000 m 2 po 5 mk " budowli 40 000 m 3 po 20 mk " urządzenia wewnętrznego i przyrządów naukowych Razemotrzymujemy: .200 000 ,800 000 1000 000 2 000 000mk Rozkładając buaowę gmachu na pięć lat, otrzymamy roczną dotację ze skarbu państwa wynoszącą 400 000 mk w walucie przedwojennej. Franciszek Zygmanowski FUNDUSZE POTRZEBNE DLA PROWADZENIA NAUKI PRZEZ PIERWSZE DWA LATA Aby nie odkładać pracy w uczelni aż do czasu wybudowania wszystkich potrzebnych gmachów, proponujemy w myśl naszego projektu prowadzenie nauki w budynku uzyskanym na ten cel z rąk prywatnych w drodze kupna, a począwszy od trzeciego roku umieszczać poszczególne kursy w stopniowo wykańczanych nowych gmachach. Przybliżone koszty na rok pierwszy przedstawiają się następująco w walucie dzisiejszej: 1. Utrzymanie politechnikia) 10 profesorów zwyczajnych po 30 000 mk b) docenci c) asystenci d) urzędnicy, służbarazem .3000 000 mk . 500 000 " .500 000 " .1 000 000 " 5 000 OCJO mk 2. Wydatki na budyneka) zakup budynku tymczasowego. b) przeróbki i sprzęt. c) pierwsze przyrządy, książki itp. Razem .10 000 000 mk .5 000 000 " .5 000 000 " 20 000 000 mk 3. Na roczną dotację funduszu budowy potrzeba 400 000 mk waluty przedwojennej. Tedy wydatek w pierwszym roku przedstawia się w sumie Wydatki na rok drugi będą nieco mniejsze, gdyż liczyć by można, utrzymanie politechniki pod poz. 1 się podwoją, natomiast wydatki padną. Wydatek na rok drugi wraz z roczną dotacją funduszu .3 5 000 000 mk 60 000 000 " że wydatki na pod poz. 2 od Powołując się na nych z prośbą o jak w Poznaniubudowlanego wyniesie 45 000 000 mk wyższe wywody, zwracamy się do Rządu i kół zainteresowanajszersze poparcie naszych dążeń do założenia politechniki Poznań w marcu 1921 Komisja politechniczna Stowarzyszenie Inżynierów i Architektów w Poznaniu Marian Pospieszaiski prezes Stowarzyszenia Czesław Trawiństó Przewodniczący komisji politechn. Członkowiekomisji: Dr Michał Czerski, Dr Marian Kryzan, Wiktor Lipski, Witold Lebiński, Wiktor Maćkowiak, Zdzisław Mann, Dr Stanisław Mroczkowski, Jan Popielecki, Julian Puterman, Wincenty Staśkiewicz, Władysław Twardowski