ROMUALD POŁCZYŃSKI DWIEŚCIE KONCERTÓW POZNAŃSKICH Witold Lutosławski, zapytany: dlaczego przerzedzają się w Polsce sale koncertowe?, odpowiedział swego czasu: "Dobra i liczna publiczność koncertowa nie stwarza się sama. Jest to najczęściej rezultatenv długich, nieraz dziesiątki lat trwających zabiegów ludzi, mających do takich działań specjalne zdolności, powołanie, pasję. Wierzę, że potencjalnych odbiorców muzyki «poważnej» - w tym także współczesnej - jest w Polsce znacznie więcej, niż można by sądzić na podstawie powierzchownej obserwacji życia muzycznego. Znajdują się oni nieraz w najmniej spodziewanych miejscach, w najmniej - zdawałoby się - zainteresowanych sztuką kręgach społeczeństwa. Trzeba jednak umieć tych ludzi odnaleźć, zaofiarować im nie tylko sztukę samą, lecz także nauczyć obcowania z nią, rozwinąć wrażliwość, wykształcić smak. Wszystko to wymaga wytrwałych, nieraz żmudnych zabiegów" *, W tych kilku zdaniach wielkiego kompozytora mieści się kwintesencja jednej z form działalności Filharmonii Poznańskiej, która nazywa się: Koncerty Poznańskie. W dniu 5 stycznia 1962 r. w auli Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza odbyła się ich prapremiera, a 26 listopada 1983 r. byliśmy świadkami dwusetnej edycji. A więc ponad dwadzieścia lat "zabiegów" o nowe zastępy - jak powiada Lutosławski - "potencjalnych odbiorców muzyki". Czy uwieńczonych sukcesem? Spróbujmy się nad tym zastanowić. Poznań określa się niekiedy mianem muzycznej stolicy kraju. Na ten wyróżnik pracują jego liczne instytucje i zespoły, by wymienić tylko: Teatr Wielki, Filharmonię, słynne chóry, konkursy, szkoły, wydawnictwa . .. Oceniamy je przede wszystkim miarą odnoszonych sukcesów w swoich macierzystych siedzibach w kraju, a także za granicą. Rzadziej interesują nas sprawy kręgu oddziaływania. Do kogo np. dociera ze swą sztuką Filharmonia? Czy wśród jej słuchaczy jest wąskie grono koneserów, czy są reprezentantami szerszych środowisk? 1 UcZyć obcowania Z dobrą sztuką. "Trybuna L u d u" nr 23 z 29 I 1972 r. Romuald Połczyński Jesienią 1961 f., kiedy mieliśmy już za sobą kilka etapów "umasowienia kultury", m. in. poprzez koncerty symfoniczne w halach fabrycznych, które poza przerwami w produkcji przynosiły także spraty niematerialne w postaci karykatur prawdziwych dzieł muzycznych, i tym samym miast przyciągać odpychały robotników od tego rodzaju sztuki, zrodziła się w Poznaniu nowa inicjatywa. Wyszła z redakcji "Expressu Poznańskiego", szykującej się do uczczenia piętnastolecia pisma, a podchwyciły ją dyrekcja Filharmonii i kierownictwo Wojewódzkiej Rady Związków Zawodowych. Polegała ona na podjęciu próby przyciągnięcia do reprezentacyjnej sali koncertowej miasta ludzi, którzy zwą się poznaniakami, a nigdy w niej nie byli: pracowników - w pierwszym rzędzie - największych zakładów, fabryk i przedsiębiorstw, i zaprezentowania im dwóch godzin dobrej muzyki. Reguły gry były proste: umiejętny dobór repertuaru, najlepsi wykonawcy, kompetentna ciekawa prelekcja, stała i dogodna pora koncertów, odbywanych zawsze w auli uniwersyteckiej, przystępne ceny biletów. Tytuł rodzącej się imprezy, której losów ani dyrektor Filharmonii Robert Satanowski, ani sekretarz Wojewódzkiej Rady Związków Zawodowych Jerzy Tuszyński, ani niżej podpisany przedstawiciel redakcji "Expressu" nię byli w stanie przewidzieć, podsunęła stolica, chociaż wtedy jej "Koncerty Warszawskie", powstałe trochę na innych zasadach, przeżywały już kryzys. Gdy mieliśmy ostatecznie uzgodnione "pryncypia", rozpoczęło się namawianie na "b-molle" i "c-dury" - jak określali koncerty pierwsi, nieufni nam słuchacze. Grono wydelegowanych przez rady zakładowe tzw. kolporterów biletów rozpoczęło akcję w Zakładach Przemysłu Metalowego "H. Cegielski", w Zakładach Metalurgicznych "Pomet" , Poznańskiej Fabryce Opon "Stomil", Poznańskiej Fabryce Maszyn Żniwnych, na budowach, w handlu, także w instytucjach i urzędach. Nie było łatwo przekonać ludzi, że muzyka w Filharmonii może być przystępna dla ucha, że można przy jej słuchaniu dobrze odpocząć a nawet się wzruszyć. Chociaż starania związkowych aktywistów wspierał na swych łamach "Express" umiejętnymi argumentami, z nie małym trudem zebraliśmy audytorium w sobotni wieczór 5 stycznia 1962 r. (740 sprzedanych biletów) i niedzielny poranek następnego dnia (959 biletów) . Brak pełnego zaufania do nowej formy upowszechniania muzyki wyczuwany był też wśród tych, którzy mieli się podjąć tego zadania. Wielu artystów posiadało w tej dziedzinie osobiste złe doświadczenia. Uwertura Moniuszkowska Bajka i Tańce góralskie z Halki, popularne arie operowe w wykonaniu tenora Mariana Kouby i Błękitna rapsodia Gershwina, z pianistą krakowskim Alfredem Millerem, otworzyły hi storię Koncertów Poznańskich. Orkiestrą filharmoników poznańskich dyrygował Zdzisław Szostak a pierwszą prelekcję wygłosił Norbert Kaiaśkiewicz. "Owacja, może nie huraganowa, ale jakaś bardzo szczera, życzliwa, serdeczna - mówiła za wszystko. Uzupełniły ją błyskawiczne rozmowy reporterów «Expressu Poznańskiego» w przerwie koncertu. Wielu dorosłych słuchaczy, od dawna mieszkających w Poznaniu, poraź pierwszy znalazło się w auli Uniwersytetu i oczywiście po raz pierwszy zetknęło się z tego rodzaju muzyką"2. A więc stało się to, o czym marzyliśmy. Był to jednak dopiero bardzo skromny początek. Drugie muzyczne spotkanie (niestety ze słabszą frekwencją - 579 i 565 sprzedanych biletów) odbyło się w dniach 31 marca i 1 kwietnia 1962 r., a jego bohaterką była wybitna śpiewaczka Maria Fołtyn. Później nastała paromiesięczna przerwa, przedłużona jeszcze o wakacje, po których jednak postanowiono wskrzesić dzieło i organizować Koncerty Poznańskie regularnie, co miesiąc, zawsze dwa razy - w sobotę wieczorem i w niedzielę przed południem. W pierwszej serii programów dominowali wokaliści; już na 9 Koncercie (11 i 12 IV 1963 r.) wystąpiła światowej sławy polska sopranistka Ewa Bandrowska- Turska. Przedstawiono też słuchaczom młodsze solistki: Jadwigę Romańską, Krystynę Pakulską, Krystynę Szostek - Radkową, Bognę Sokorską i solistów - Albina Fechnera, Sławomira Żerdzickiego, Paulosa Raptisa, czy Władysława Malczewskiego. W maju 1963 r. gościliśmy pierwszego zagranicznego solistę czechosłowackiego pianistę Stanisława Knora, a we wrześniu - turecką pianistkę Aysegul Saricę. Już w 6 programie (26 i 27 I 1963 r.) zaryzykowali po raz pierwszy wykonanie finału IX Symfonii Beethovena, z kwartetem solistów i chórem. Z początkiem sezonu artystycznego 1963/1964 kierownictwo Filharmonii objął Witold Krzemieński, który od pierwszej chwili stał się wielkim entuzjastą Koncertów Poznańskich i wkrótce znacznie je rozwinął organizacyjnie i artystycznie. Od stycznia 1964 r. postanowiono trzykrotnie wykonywać każdy program: w sobotę wieczorem i w niedzielę przed i po południu. Na estradzie pojawił się po raz pierwszy w tym cyklu chór Stefana Stuligrosza, a koncert poprzedzony został prelekcją Jerzego Waldorffa. Później kolejna grupa wybitnych polskich śpiewaków: Delfina Ambroziak, Alicja Dankowska, Krystyna Jamroz, Antonina Kawecka, Andrzej Hialski, Henryk Łukaszek i Stanisław Romański, a także znakomitych 2 88 Koncert Poznański. Program Filharmonii Poznańskiej na 1 O-lecie Koncertów Poznańskich, 8-91 1972. Romuald PołczYński instrumentalistów - ze skrzypaczkami Wandą Wiłkomirską oraz debiutującą wówczas w Poznaniu młodziutką Kają Danczowską. Byli kolejni goście zagraniczni: radziecka pianistka Maria Grinberg i duński akordeonista Mogens Ellegaard. Zbliżyliśmy się do mety pierwszego etapu; 25 Koncert Poznański odbył się w dniach 20 i 21 marca 1965 r. i był okazją do przyglądnięcia się przebytej drodze: 25 programów, 61 koncertów, 57 tys. słuchaczy. Wykonano 167 utworów 76 kompozytorów, w tym aż 50 pozycji polskich. Od Jana S. Bacha do Grażyny Bacewiczówny. Na sali (stale pełnej) mieliśmy już sporą grupę wiernych słuchaczy i - co szczególnie istotne - właśnie spośród załóg największych poznańskich zakładów pracy, którym - jak się okazało - muzyka przynosiła radość. Warto więc było grać dalej. W czerwcu 1965 f., na pożegnanie sezonu 1964/1965, pokuszono się po raz pierwszy zaaplikować słuchaczom, dotąd głównie krótkich, popularnych utworów, gigantyczną porcję muzyki: Oratorium "Mesjasz" Haendla. Była to śmiała próba, z której sala wyszła trzykrotnie zwycięsko, przede wszystkim dzięki kunsztowi wykonawczemu chóru Stefana Stuligrosza. Z początkiem piątego sezonu Koncertów Poznańskich, w październiku 1965 f., do grona częstych gości naszych imprez dołączył Poznański Chór Chłopięcy pod dyrekcją Jerzego Kurczewskiego. Kolejne programy były okazją do spotkań ze słynnymi polskimi tenorami: Wiesławem Ochmanem, Bogdanem Paprockim i Kazimierzem Pustelakiem. Przedstawiliśmy też mistrzów gry na mniej popularnych instrumentach: czechosłowacką klawesynistkę Zuzannę Ruzickova oraz światowej sławy oboistę z Republiki Federalnej Niemiec - Lothara Faberar Przeważającą część Koncertów Poznańskich uzupełniały prelekcje Aleksandry Szulcówny. Sporadycznie pojawiali się w tej roli: Stanisław Kulczyński, Wiesław Kiser (później przez wiele lat stały prelegent), Czesław Sikorski, Michał Żmijewski. Na 40 Koncercie (4 i 5 II 1967 r.) po raz pierwszy dyrygent - Józef Wiłkomirski - był także konferansjerem. W 42 programie (7 i 9 IV 1967 r.) wystąpił wśród wykonawców po raz pierwszy aktor dramatyczny Gustaw Holoubek, recytujący teksty do muzyki Prokofiewa Piotruś i wilk, a dwa miesiące później (3 i 4 VI 1967 r.) Zofia Kucówna i Adam Hanuszkiewicz wraz z tenorem Sławomirem Żerdzickim i dwoma poznańskimi chórami oraz orkiestrą filharmoniczną, pod dyrekcją Witolda Krzemieńskiego, wykonali Sonety Krymskie Moniuszki. I jeszcze jeden program z tego okresu warto odnotować: 21 i 22 października 1967 r. poznańscy pianiści: Waldemar Andrzejewski, J e *0 Koncert Poznański (23 marca 1968 r.) . Na zdjęciu: Orikiestra symfoniczna Filharmonii Poznańskiej, pod dyrekcją Zdzisława Szostaka, oraz Chór Państwowej Szacoły Muzycznej im. Fryderyka Chopina. Na planie Jadwiga Romańskarzy Libera, Jan Jański i Jan Poradowski wykonali dwa słynne dzieła Bacha: koncerty na trzy i cztery fortepiany, a na zakończenie orkiestra, pod batutą Witolda Krzemieńskiego, zagrała przy świecach (stopniowo wygaszanych) Symfonię "Pożegnalną" Józefa Haydna. Złośliwi przestrzegali, by nie stał się to istotnie pożegnalny wieczór .. . Tymczasem w dniu 23 marca 1968 r. odbył się drugi jubileusz - 50 Koncert Poznański. Dyrektor Filharmonii Poznańskiej Alojzy A. Łuexak zaprosił z tej okazji grono czołowych krytyków i publicystów muzycznych. W "Życiu Warszawy" czytaliśmy potem: "Można tylko zazdrościć Poznaniowi ich umiejętności konsekwentnie realizowanego programu upowszechniania muzyki w środowisku robotniczym i wytrwałości [...] Ciekawe są wyniki ankiety przeprowadzonej na tych koncertach: 30 procent słuchaczy to pracownicy umysłowi poznańskich zakła Romuald Połczyński dów pracy, 40 - robotnicy, 15 - kadra inżynieryjno-techniczna, reszta to młodzież" 3. "Koncerty Poznańskie są świetną szkołą edukacji muzycznej sporej części załóg pracowniczych" - czytaliśmy w "Trybunie Ludu" 4. Jerzy Parzyński pisał: "Koncerty Poznańskie? Co takiego? Od-r powiedź krótka: jedna z najbardziej w naszym kraju dynamicznych, pol'. żytecznych i świetnie się rozwijających akcji społeczno-muzycznych. Na imię jej popularyzacja muzyki [...] Poznań pokazuje od kilku lat [. ..] jak można i trzeba rozpowszechniać żywą muzykę" 5. Henryk Swolkień natomiast, relacjonując spotkanie z kolporterami biletów, które poprzedziło jubileuszowy Koncert, zauważył: "Gdy słuchałem ich prostych i rzeczowych, bynajmniej nie wyreżyserowanych wypowiedzi, uwierzyłem, że ci ludzie w gronie swych towarzyszy pracy, robotników, potrafiliby skłonić do pójścia na kolejny Koncert Poznański nawet głuchych, gdyby się wśród nich tacy znaleźli. Uwierzyłem, że jubileuszu 100 Koncertów na pewno w Poznaniu doczekają', chyba że przyjdzie im myśl zgubna organizowania. . . Koncertów Warszawskich. Bo te zastartowały i. .. zastopowały" 6. Nie przyszła na szczęście. Mieliśmy świadomość sporego dorobku, a zarazem przekonanie, że - jak słusznie zaznaczył Wiesław Kiser: "Nie najważniejszy jest dorobek Koncertów Poznańskich, a istotne jest istnienie ich szans rozwojowych" 7. Tkwiły one zaś w wyszukiwaniu coraz to nowych, atrakcyjnych nazwisk wykonawców i przedstawianiu ciekawych utworów, mieszczących się przede wszystkim w pojęciu dobrze rozumianej muzyki popularnej. Zaprosiliśmy znów plejadę znakomitych gości, by wymienić radziecką śpiewaczkę Zarę Dołuchanową (18 i 19 V 1968 f.) oraz Bernarda Ladysza (15 i 16 III 1969 r.) w roli dyrygenta, a zarazem solisty w utworze Cimarosy U meastro di cappella. W maju 1969 r. koncertowała orkiestra Filharmonii Wileńskiej, pod dyrekcją Jouzasa Domarkasa, a we wrześniu 1969 r. - orkiestra Filharmonii Timisoary (Rumunia), pod dyrekcją Remusą Georgescu. W grudniu 1969 r. po raz pierwszy wykonano na Koncercie Poznań-A skim (68 program) IX Symfonię Beethovena w całości, z kwartetem tej miary solistów co: Stefania Woytowicz, Krystyna Szczepańska, Bogdan 3 z. S i e r p i ń s ki: Pięćdziesiąty poznański. "Życie Warszawy" nr 76 z 29 III 1888 r. 4 135 tys. słuchaczY Koncertów Poznańskich. "Trybuna Ludu" nr 70 z 23 III 1968 r. 5 J. i P a r z y ń s ki: Koncerty Poznańskie czYli naśladownictwo dozwolone. ,.Echo Krakowa" nr 79 z 2 V 1968 r. 6 H. S w o l k i e ń : W Poznaniu lubią muzykę. "Kurier Polski" nr 79 z 2 IV 1968 r. 7 IW. K i s er: Jubileusz Koncertów Poznańskich. "Gazeta Poznańska" nr 72 z 25 III 1968 r. Paprocki i Edmund Kossowski. Spiewał chór "Słowików Poznańskich"" dyrygował Stefan Stuligrosz. Było to pierwsze wykonanie tego dzieła przez słynny chór. Zaraz po tym wydarzeniu - trochę dla koniecznego odprężenia - przygotowano dwa programy łatwiejsze, z popularnymi walcami (3 i 4 I 1970 r.) i z muzyką Gershwina (7 i 8 II 1970). W tym czasie też (był to pierwszy okres sprawowania kierownictwa artystycznego Filharmonii przez Renarda Czajkowskiego) pojawiły się na estradzie Koncertów inne zespoły. Poza wielką orkiestrą i chórami chłopięcymi wystąpiły: orkiestra kameralna (27 i 28 maja 1970 r.), Poznański Zespół Perkusyjny Jerzego Zgodzińskiego (17 i 18 IV 1971 r.), Collegium Musicorum Posnaniensium, pod kierownictwem Włodzimierza Kamińskiego (2 i 3 XII 1972 r.). Dnia 21 marca 1970 r. zadebiutował w Poznaniu, właśnie na Koncercie Poznańskim, znany dzisiaj dyrygent Antoni Wit, później wielokrotnie prowadzący te imprezy. Programy 82 i 83 (26 VI i 29 VIII 1971 r.) przedstawiliśmy po raz pierwszy poza aulą, dla niezliczonej rzeszy słuchaczy - w amfiteatrze parku na Cytadeli. Z programem 94 (27 VI 1972 r.) zawędrowaliśmy do Wolsztyna, gdzie nasi filharmonicy przygotowywali się do Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego. 96 Koncert (22 i 23 IX 1972 r.) odbył się w Domu Kultury Zakładów "Stomil" na Starołęce. Wszystkie te odstępstwa od reguły związane były z remontem auli uniwersyteckiej. I oto dla triumwiratu gospodarzy Koncertów Poznańskich -. Filharmonii, Wojewódzkiej Komisji Związków Zawodowych i redakcji "Expressu Poznańskiego" - znów dobiegł końca kolejny etap, uwieńczony setnym spotkaniem z muzyką w dniach 13 i 14 I 1973 r. Byłoby ogromną przesadą, gdybyśmy z tej okazji powiedzieli, że zaraziliśmy Poznań słuchaniem Bacha, Mozarta, Beethovena, Chopina czy Moniuszki, nie mówiąc już o współczesnych kompozytorach. Ciągle jeszcze byliśmy na drodze poszukiwań, lecz "w ciągu 11 lat pracy zdołano uczynić wiele dla umyzykalnienia poznaniaków. Koncerty Poznańskie stworzyły nawyk obcowania z muzyką, stały się okazją poznania wielu jej arcydzieł: od drobnych, popularnych utworów, po wielkie formy koncertów, symfonii, oratoriów - kompozytorów obcych i narodowych. Zaprezentowały swoim słuchaczom prawie wszystkich najwybitniejszych polskich śpiewaków, skrzypków i pianistów. Przedstawiły wielu ciekawych gości zagranicznych [. . .] Liczba słuchaczy Koncertów Poznańskich sięgnęła ćwierci miliona osób" 8 . Setny Koncert Poznański. "Życie Warszawy" nr 13 z 16 I 1973 r. Romuald Polczyński Czy nie wpadliśmy już w rutynę? Miesiąc za mIeSIącem udawało się , przyciągać do auli uniwersyteckiej komplety słuchaczy. Swietnie działała organizacja widowni, którą kierowali z ramienia dyrekcji Filharmonii najpierw Edmund Sobczak, a po jego śmierci - Halina Orzałkiewicz. Mieli oni doskonałe kontakty z kilkudziesięcioosobowym gronem kolporterów biletów w ponad 100 (w szczytowym okresie) zakładach, fabrykach i instytucjach Poznania. Udawało się też zapewniać kolejnym imprezom w sezonach 1973/1974 i 1974/1975 wysoki poziom artystyczny, zarówno pod względem doboru reperturaru, jak i wykonawców. Naturalnie, czas sprawił, że pewne nazwiska solistów, jak i utwory zaczęły się powtarzać. W maju 1974 r., podczas trzeciej edycji 112 Koncertu Poznańskiego, Grażyna Filipiak-Perlak, przygotowująca w Instytucie Socjologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza pracę magisterską Publiczność muzYczna a upowszechnienie kultury mUzYcznej, przeprowadziła badania wśród słuchaczy. Na podstawie 436 wypełnionych ankiet na 896 rozdanych (co uznano za sukces) ustaliła, iż znaczne grono osób (32%) po raz pierwszy zetknęło się z muzyką poważną właśnie na Koncertach Poznańskich i dało się trwalej wciągnąć w jej orbitę oraz to, że większą część słuchaczy stanowią ludzie z wykształceniem niższym niż średnie co odpowiadało dążeniom organizatorów, adresujących imprezy do przedstawicieli naj szerszych rzesz społeczeństwa. Mogliśmy więc wówczas ze spokojem i satysfakcją przyjmować gratulacje w rodzaju: "Koncerty Poznańskie stały się jedną z najpopularniejszych akcji upowszechniających muzykę w naszym kraju" 9. "Radowało się serce, radowała się dusza - przepraszam za te banalne sformułowania ze starej piosenki - pisał Stefan Drabarek - kiedy w sobotni, mroźny wieczór obserwowałem tłumy ludzi szturmujących wejście do auli Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, aby wysłuchać muzyki Moniuszki, Saint-Saensa i Borodina. Sala wypełniona była do ostatniego miejsca, publiczność jakaś niezwykle odświętna, atmosfera na sali serdeczna, jubileuszowa" ,0. Było to 20 grudnia 1975 r. - 125 Koncertem Poznańskim dyrygował po raz pierwszy Zygmunt Latoszewski, człowiek wielce zasłużony dla poznańskiego życia muzycznego; czuliśmy się zatem zaszczyceni faktem, że właśnie pod jego batutą upłynął ten uroczysty wieczór. Ale - jak słusznie zauważył Stefan Drabarek: "Nie jubileusz jest najważniejszy, lecz cały 14-letni dorobek, tak pięknie rozwijającej się akcji populary · 125 Koncertów w Filharmonii. "Głos Wielkopolski" nr 285 z 23 XII 19f5 r. 10 S. D r a b a rek: Poznań daje przykład. "Kurier Polski" nr 22 z 26 I 1976 r. er MM *1qk . 125 Koncert Poznański w auli Uniwersytetiu im. Adama 'Mickiewicza (20 XII 1975 r.). Orkiestrą symfoniczną Filharmonii Poznańskiej dyryguje Zygmunt Latoszewski zacji muzyki, akcji, jakiej nie prowadzi w tak szerokim zakresie żadna inna placówka muzyczna" ". I jeszcze jeden głos dziennikarza z tego okresu - Zdzisława Sierpińskiego: "Kiedyś udało mi się rozmawiać z pracownikiem jednej z instytucji poznańskich [. ..] Kiedy zgadało się o Poznańskich Koncertach powiedział: «Widzi pan, nikt nam tam nie robi jakiejś szkółki muzycznej, nikt nie stara się nas umuzykalniać na siłę [...] Po prostu - dostajemy dobre i ciekawe koncerty, ze świetnie przygotowanym repertuarem, z dobrymi i bardzo dobrymi dyrygentami i solistami, z kraju i z zagranicy. I do tego tę szczególną atmosferę, kiedy za każdym razem 11 Tamże.