TADEUSZ BARTKOWIAK NOWE MATERIAŁY Z WALK O POZNAN W 1945 f. S ZTURM na Cytadelę w 1945 r. trwale zapisał się w polskich annałach II wojny światowej. O bohaterstwie oficerów i żołnierzy radzieckich oraz współdziałających z nimi mieszkańców Poznania napisano już wiele; zgromadzono bogaty materiał ikonograficzny. Każdego roku odnajduje się jednak ludzi, których informacje uzupełniają tę wiedzę o nowe, istotne dane, a w efekcie poważnie wzbogacają zasoby dokumentacyjne przebiegu walk o wyzwolenie Poznania w roku 1945. W dniu 10 lutego 1975 r. do redakcji "Gazety Poznańskiej" nadszedł list od Semena Mitypowicza Dugarona, mieszkańca Ułan- U de, stolicy Buriackiej Autonomicznej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, w której autor napisał (w wolnym przekładzie) : "Podczas II wojny światowej byłem żołnierzem 91. Batalionu Saperów, 82. Dywizji Piechoty Gwardii, 8. Armii Gwardii. Walczyłem o zdobycie Cytadeli. Oprócz karabinu - miałem także aparat fotograficzny. Ponieważ przez kilkanaście dni znajdowałem się na pierwszej linii ognia, dzień po dniu utrwalałem wydarzenia i zmagania naszych wojsk z hitlerowcami; fotografowałem ludzi i obiekty, a takżo fosy i rowy. Po zdobyciu twierdzy zrobiłem również wiele zdjęć z jej wnętrza. Przez wiele lat przechowywałem negatywy zdjęć. Teraz chciałbym przekazać je do muzeum. Sądzę, iż dokumentacja ta jest zbyt cenna, by wysyłać ją pocztą. Dlatego też proponuję spotkanie w moim rodzinnym mieście, nad Bajkałem. Cały posiadany materiał najchętniej przekazałbym dziennikarzowi waszej gazety". Usiłowałem listownie przekonać Semena M. Dugarona, iż może bez obawy darowiznę przekazać nam drogą pocztową. Skoro jednak upierał się przy swoim, zdecydowałem się pojechać do Ułan- Ude. Pomocy w tej wyprawie udzieliły redakcji władze polityczne i administracyjne m. Poznania, Konsulat Generalny Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich w Poznaniu oraz dyrekcja Muzeum Historii Ruchu Robotniczego im. Marcina Kasprzaka. Wyruszyłem w drogę w dniu 8 lutego 1977 r" a z Semenem M. Dugaronem spotkałem się w dniu 9 lutego 1977# r. Siedem dni przebywałem w gościnnym mieście, rozmawiałem z kilkunastoma b. żołnierzami 8. Armii Gwardii I Frontu Białoruskiego, a także z sekretarzem Związku Dziennikarzy Buriackich Cybanem N ajdanowiczem Dugarowem; zastępca redaktora naczelnego miejscowej gazety "Prawda Buriatii" Pawłem Łazarowiczem Natajewem: sekretarzem Komitetu Miejskiego Komunistycznej Partii Republiki. Przypuszczam, że nie bez znaczenia dla mieszkańców Poznania będą informacje, iż odległość od naszego miasta do U łan - U de wynosi w linii powietrznej prawie 6000 km i że panują tam mrozy, o których nie miałem pojęcia. W czasie podróży lotniczej była półgodzinna przerwa w Omsku. Termometr na lotnisku wskazywał - 38°C zaś w Irkucku, gdzie przebywałem nieomal cały dzień, -42°C. Tadeusz Bartkowiak Semen M. Dugaron, żołnierz Armii Radzieckiej. W drugiej połowie lutego 194-5 r. wykonał podczas walk o Cytadelę kilkaset zdjęć reporterskich, mających duże znaczenie dokumentalne dla historii walk o wyzwolenie Poznania Dzięki pomocy miejscowych dziennikarzy zwiedziłem miasto, rozmawiałem z członkami Towarzystwa Przyjaźni Radziecko- Polskiej. - Z Moskwy, z Agencji Prosowej "Nowosti" , otrzymaliśmy wiadomość gdzie i po co pan jedzie. Zadzwonimy, by za Bajkałem na lotnisku czekali na pana nasi koledzy. A jak będzie pan wracał, zapraszam do redakcji - powiedział zastępca redaktora naczelnego ..Wschodnio-Syberyjskiej Prawdy" Walery Nikolski. W chwili lądowania w Ułan-Ude - jak poinformowała stewardes sa - było minus 48°C. Niedogodności surowego klimatu wynagradzała mi towarzysząca na każdym kroku serdeczność i gościnność. W hallu dworca lotniczego podszedł do mnie starszy mężczyzna. - Pan z Poznania? Moje nazwisko Cyban N. Dugarow. - W ten sposób nawiązałem pierwszy kontakt z Buriatami; z ludźmi, wśród których miałem spędzić siedem dni. Rano, przed hotel ,.Odon" (po buriacku "Gwiazda''') zajechała czarna wołga, którą udałem się do redakcji "Prawdy Buriati", skąd po krótkiej rozmowie z zastępcą redaktora naczelnego gazety Pawłem Ł. Natajewem pojechałem z wizytą do Komitetu Republiki. Powitał mnie I sekretarz Komitetu Obwodowego Komunistycznej Partii Miejskiego. - Cieszymy się z pańskiego przyjazdu - powiedział. - Wielu naszych walczyło w 1945 r. w Polsce, wielu z nich było w Poznaniu. Często mówimy o tym naszej młodzieży. To jedna z piękniejszych kart II wojny światowej. Właśnie w siedzibie Komitetu Miejskiego Partii nastąpiło pierwsze spotkanie z Semenem M. Dugaronem. Stąd Dugaron zabrał mnie do swego domu, przy ulicy Rylejewa, gdzie usiedliśmy wokół stołu zastawionego po buriacku. Mięso łosia, sarnina w pikantnym sosie, solone grzyby oraz mrożone jagody. - Buriat nie rozmawia z gościem przy pustym stole - powiedział Dugaron. Obecny był też przyjaciel gospodarza, Cybykżab Gombojew Gombojewicz, w lutym 1945 r. również żołnierz 8. Armii Gwardii I Frontu Białoruskiego. A potem na stole znalazły się albumy pełne pamiątek i koperty z dokumentalnymi fotografiami. Uczestnicząc w walkach 8. Armii Gwardii, Dugaron wykonał na polecenie dowództwa około 3000 zdjęć z przebiegu walk 82. Dywizji Piechoty Gwardii. - Po zakończeniu działań wojennych - opowiadał Dugaron - dokumentacja przekazana została dowództwu, ale w moim prywatnym archiwum zachowałem komplet odbitek, w tym około dwustu z boju o Cytadelę. Bardzo interesował mnie np. przebieg budowy "mostów" przez fosy. Trudne to było zadanie. Po upadku twierdzy fotografowałem ponownie te same obiekty. W ten sposób powstała dokumentacja obrazująca cykl budowy tych przejść. Nasze wojska doznały dużej pomocy ze strony mieszkańców miasta. Znam wypadki ratowania życia rannym żołnierzom. Wielu moich przyjaciół wracało na front po wyleczeniu ran w mieszkaniach poznaniaków ... Semen M. Dugaron twierdzi, że dowódca 82. Dywizji generał Georgij Chetagurow zamierzał zasilić poznaniakami oddziały inżynieryjno-saperskie, co pozwoliłoby jego jednostkom szturmowym skoncentrować wysiłki na działaniach za fosą w celu opanowania południowo-zachodniego frontu Cytadeli i kontynuowania natarcia wewnątrz niej. Dowódca 74. Dywizji generał major Dymitr Bakanow zgłaszał natomiast zapotrzebowanie na plutony posiłkowe, które, włączone do oddziałów szturmowych, mogłyby utrzymać opanowane już obiekty części rdzennej twierdzy. Potwierdza to również Zbigniew Szumowski w Bitwie o Poznań 1945 (s. 240 - 241). - Byłem kierowcą. Dowoziłem broń, amunicję i materiały do budowy "mostów" - dodał Cybykżab G. Gombojewicz. - Wielokrotnie maszyna odmawiała posłuszeństwa. Kiedyś pocisk nieprzyjaciela trafił w silnik. Woziłem też poznaniakom różne drobiazgi. Zdjęcia ... Pogrzeby, masowe mogiły poległych bohaterów. Groby przed Uniwersytetem, delegacje społeczeństwa, m. in. Poznańskiej Kolei Elektrycznej, bateria dział przed i po oddaniu salwy honorowej, kolumny jeńców na ulicach miasta. Historia tamtych dni. - Czuję się trochę dziennikarzem - powiedział Dugaron. - Ale całe życie pracowałem w przedsiębiorstwach państwowych. Nigdy nie rozstawałem się ze strzelbą. Każdy Buriat jest myśliwym, a ja posiadam koncesję na odstrzał wilków. Wszystkie zdjęcia należą do ciebie. Przekaż je władzom miasta. Niech świadczą o przyjaźni polsko-radzieckiej. Tegoż dnia w Komitecie Miejskim Partii, w obecności około trzystu kombatantów i przedstawicieli zakładów pracy, miałem przyjemność wręczyć obu żołnierzom przyznane im przez władze Poznania złote medale "Za udział w walkach o zdobycie Cytadeli poznańskiej". - Jesteśmy wzruszeni - powiedział Dugaron w imieniu własnym i Gombojewicza. - Walczyliśmy o wspólną sprawę i nie oczekiwaliśmy zaszczytów. Fakt, że do Ułan- TJde przyjechał poznański dziennikarz, świadczy najlepiej o tym, że mieszkańcy tego miasta o nas nie zapomnieli". &*. Cybykżab G. Gombojewicz, w czasie walk o Poznań w 1945 r. kierowca w Armii Radzieckiej Tadeusz Bartkowiak Spotkanie w Komitecie Mjejskim w Ulan-Ude. Od lewej: Cybykżab G. Gombojewicz, autor artykułu Tadeusz Bartkowiak oraz Semen M. Dugaron Korzystając z uprzejmości gospodarzy zwiedziłem Ułan- Ude. - miasto, które pięćdziesiąt lat temu było wioską zagubiona wśród wzgórz przy ujściu U dy do Selengi. Dzisiaj Ułan U de to siedziba kilkunastu zakładów przemysłowych, promieniujący na całą republikę ośrodek nauki i kultury. Chlubną karta w historii republiki są lala II wojny światowej. Buriaci, doskonali strzelcy, najczęściej snajperzy, walczyli w szeregach Armii Radzieckiej na wielu frontach: trzydziestu trzech z nich otrzymało tytuł Bohaterów Związku Radzieckiego, a ponad trzydzieści pięć tysięcy odznaczonych zostało medalami i orderami bojowymi. Wielokrotnie przemierzałem szerokie ulice miasta, zwiedziłem muzea. W jednym z nich zakończono właśnie rekonstrukcje niezwykłego znaleziska archeologicznego: chodzi o jajo gigantycznego strusia, który dziesięć tysięcy lat temu żył na Syberii. Rozmawiałem też z młodzieżą o przyszłości ich Ojczyzny. - Kraj. który w 1917 r. importował nieomal wszystko, dzisiaj eksportuje do blisko czterdziestu państw całego świata - powiedział nie bez dumy jeden z uczniów X klasy liceum. Sześćdziesiąt lat temu czternastu lekarzy pracowało w dwóch szpitalach, w ośmiu ambulatoriach i w trzydziestu trzech punktach wiejskich. Dzisiaj pracuje ponad tysiąc czterystu lekarzy. Mamy centrum telewizyjne z dwoma dwujęzycznymi programami, trzydzieści tytułów gazet (w tym trzynaście w języku buriackim). Interesujące, ciągnące się godzinami rozmowy z przedstawicielami prasy, rad-a i telewizji Ulan- U de przekonały mnie, zresztą nie po raz pierwszy, że gościnność Nikołaj F. Suworow, w okresie walk o Poznań w 1945 r. dowódca batalionu zwiadowców, który zatkną! czerwony sztandar na gruzach Cytadeli Pamiątkowa fotografia Semena M. Dugarona wykonana na przedmieściach Poznania w lutym 1945 r. jest jedną z najwspanialszych cech narodowych Buriatów. W każdej sytuacji sadzano mnie przy stole obok gospodarza, proszono o rozpoczęcie uczty składającej się m. in. z pieczonego barana. Robiłem to, co jest zaszczytną funkcją gościa: używając znajdującego się w każdym domu, oprawnego w srebro noża rozkrawałem wypełniony gotowaną krwią żołądek barani. Tak było również podczas spotkania z uczestnikiem walk o Cytadelę, przyjacielem Semena M. Dugarona i Cybykżaba G. Gombojewicza, zastępcą dyrektora sowchozu Ułan-Irchiryk Jondonem Żegmietowem Żegmietowiczem. Do sowchozu przyjechałem wraz z Dugaronem i Gombojewiczem wczesnym rankiem. Gospodarz i przedstawiciele miejscowych władz witali nas na dużym podwórcu. Jondon Ż. Żegmietowicz podał mi bogato zdobiony sztylet, wykonany w ubiegłym wieku przez jego dziada, i powiedział: - Przyjechałeś do nas z Polski, z miasta, które wie, co to hitlerowska niewola. Wielu z nas było w Poznaniu! Przelewaliśmy krew za lepsze jutro naszych dzieci. Wejdź do mego domu i bądź gościem. Usiedliśmy przy stole. Starym, buriackim zwyczajem gospodarz postawił przede mną kubek zielonej herbaty z mlekiem. - Pij - powiedział. - Będziesz zdrowy. Delektując się sporych rozmiarów porcją końskiego sadła i surowej, sarniej wątroby, popijając mleko, słuchałem opowieści trzech przyjaciół. - W Poznaniu było najtrudniej. - W głosie Jondona wyczułem podniecenie. - Im bliżej Berlina, tym szybciej parliśmy do przodu. Od wielu tygodni słyszeliśmy, że nie będzie tak źle, że twierdzę poznańską weźmiemy szybko, bez specjalnych strat. Bo któż lubi myśleć o stratach. Dopiero na przedmieściach miasta przekonaliśmy się, co to jest "Festung Posen," i jakie czeka nas zadanie. Nie wszyscy z biesiadników znali szczegóły szturmu na Cytadelę. Na dużym arkuszu papieru gospodarz rysował plany sytuacyjne, punkty oporu hitlerowców. -. W tym miejscu znajdowały się nasze pozycje - powiedział zwracając się do mnie. - A pamiętasz, Semen, noce jaśniejsze od dnia, bo rozświetlane wybuchami pocisków? Nasi żołnierze, przy pomocy poznaniaków, budowali "mosty" przez fosy. Pamiętasz Cybykżab? Przez trzy dni i trzy noce nie wychodziłeś z szoferki... Fotografie Dugarona krążyły wokół stołu. Każdy chciał zobaczyć gruzy fortów I idących do ataku radzieckich żołnierzy. N adszedł czas pożegnania. Jondon Ż. Żegmietowicz miał nadzieję, że spotkamy się Tadeusz Bartkowiak N auka posługiwania sie. panzerfaustem przed kolejnym szturmem na Cytadelę. Fotografia wykonana przez Semena M. Dugarana Grupa zwiadowców radzieckich przed atakiem na hitlerowskie pozycje na Cytadeli. Zdjęcie wykonane przez Semena M. Dugarana na kilka dni przed zdobyciem twierdzyna Cytadeli i że pokaże mi, gdzie znajdowały się pozycje ogniowe jego oddziału, gdzie na rękach towarzyszy umierali bohaterowie. Biały szal w rękach dziewięćdziesięcioletniej matki Jondona długo powiewał na wietrze. Niebawem miałem się przekonać, czy moje wyobrażenia o Bajkale zgodne są z rzeczywistością. Pojechaliśmy. Panującą w samochodzie ciszę przerwał Dugaron, który zapytał, czy wiem, że kąpiel w Bajkale jest gwarancją wiecznej młodości? - Szkoda, że nie będziesz mógł zanurzyć stóp w wodzie i wypić łyk orzeźwiającego płynu! Bajkał, bez względu na porę roku, jest bardzo zimny, a jego woda tak czysta, że może zastąpić wodę destylowaną. Wjechaliśmy na legendarną górę Mandryka. Gęsta, przysypana grubą warstwą śnieżnego puchu tajga sprawiała imponujące wrażenie. - Mandryka żąda okupu - powiedział Dugaron podając mi kawałek mięsa łosia i lampkę koniaku. - Każdy, kto jedzie nad Bajkał, zatrzymuje się tutaj; dla tradycji. Mały palec prawej ręki Dugaron zanurzył w alkoholu. Krople złocistego płynu spadły na śnieg. - Za Bajkał, za Mandryka, za przyjaciela! - Powtórzyłem te czynności co do joty. Duży kawał mięsa zostawiliśmy pod kamieniem,-dla ducha tajgi. Ruszyliśmy w dalszą drogę. Od czasu do czasu mijaliśmy małe, zagubione wśród gór buriackie wioski. Zwróciłem uwagę, że na parkanach prawie przed każdym domem znajdują się czerwone gwiazdy. To znak, że mieszka tam bohater Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Po dwóch godzinach, z lewej strony drogi, las nieco się przerzedził. W oddali rozciągała się biała i równa jak stół przestrzeń. To był Bajkał Z zachwytem rozglądałem się dookoła. Małe zatoczki, wznoszące się nad brzegiem góry przypominają alpejski krajobraz. - Teraz pokrywa lodowa ma grubość około czterech metrów - powiedział Dugaron. - Nie ma mowy, by się załamała. Jeszcze kilkanaście lat temu, w okresie zimy, kładziono na skute lodem jezioro tory kolejowe, po których kursowały pociągi. Do U łan - U de wracaliśmy inną drogą, przez Bajkaisk i Selengińsk. Rozmawialiśmy o prowadzonych tu przed laty przez Polaków: Benedykta Dybowskiego i Aleksandra Piotra Czekanowskiego pracach naukowych; o urzekającym pięknie Bajkału. Któregoś dnia pobytu w Ułan- Ude udaliśmy się też do Kabańska, miasta, które w opinii miejscowych należy do najpiękniejszych po tej stronie Bajkału. Krajobraz nabierał stopniowo wielkomiejskiego charakteru, z dala dymiły kominy fabryk, po obu stronach szosy pojawiły się dwu- i trzypiętrowe, murowane domy mieszkalne. Przed jednym z nich stał mężczyzna w czapce z sobolowego futra. - Władimir Siergiejewicz Wegiera - przedstawił się i zaprosił do redakcji "Zabajkalskich Ogni", do pokoju redaktora naczelnego tej gazety. Tutaj także podejmowano nas zieloną herbatą. Weszła starsza, posiwiała kobieta oraz niewiele od niej młodszy mężczyzna. - Dowiedziałam się z gazety, że pan z Poznania - powiedziała drżącym ze wzruszenia głosem J ewgienija Fiedorowha Sutyrina. - Jestem szczęśliwa, że mogę zamienić kilka słów z kimś, kto mieszka w tym mieście. Tam zginął mój brat. Nikołaj został wcielony do wojska w naszym rodzinnym mieście Babuszkin. Po kilku miesiącach straciliśmy wszelki kontakt. Później otrzymaliśmy parę listów. Ten, który nadszedł w pierwszych dniach marca 1945 r., był tragiczny. Dowódca zawiadomił rodzinę, że Nikołaj poległ w dniu 22 lutego 1945 r. podczas walk o Poznań. Mam prośbę. Proszę pójść na Cytadelę i położyć pod Pomnikiem Bohaterów wiązankę kwiatów. - Ja również byłem w Poznaniu; znalazłem się tam przypadkowo - powiedział siedzący obok mnie mężczyzna. - Do Ułan- U de przyjechałem natomiast na wakacje, z Rygi. Kiedy przeczytałem o pana pobycie u nas, zadzwoniłem do redakcji. Skie 1 Kronika Miasta Poznania Tadeusz Bartkowiak Jedno ze stanowisk artylerii radzieckiej ostrzeliwującej Cytadelę. Zdjęcie wykonań' przez Semena M. Dugaranafragment iosy na Cytadeli. Zdjęcie wykonane przez Semena M. Dugarana Grupa żołnierzy radzieckich na "moście" przerzuconym przez fosę cytadelowską. Zdjęcie wykonane przez Semena M. Dugaranarowano mniej tutaj. Moja historia jest nieco inna - kontynuował Oswald Abolius. - W styczniu 1945 r. uciekłem z niewoli hitlerowskiej i trafiłem do Poznania. Byłem bardzo wyczerpany. Przygarnęła mnie polska rodzina. Traktowano mnie jak najbliższego człowieka. Chociaż poprzednio nie miałem tam znajomych ani przyjaciół, postanowiłem poczekać do chwili upadku twierdzy. Oswald Abolius przez cały miesiąc przebywał w Poznaniu. W dniu pożegnania zapisał nazwisko i adres gospodarza. Niestety, podczas długiej drogi do Ojczyzny zgubił notatnik. Pamiętał tylko, że w sąsiedztwie znajdowała się fabryka win. Małżeństwo miało dwie dziewczynki, wtedy w wieku poniżej czternastu lat. Może żyją ci, którzy uratowali mu życie? W połowie maja 1977 r. otrzymałem list od Oswalda Aboliusa; niestety, pomimo wielokrotnych notatek w prasie rodzina, o której wspomniał radziecki kombatant, nie odnalazła się. Po kilku godzinach rozmowy w redakcji zwiedziłem miasto. Jest piękne. Spacer w mrozie -45 stopni przeciągał się. Zacząłem myśleć o szklance gorącej herbaty. - Niedaleko stąd mieszka Iwan Jerofiejewicz Pychałow - powiedział Dugaron. - On też walczył w Polsce. Odwiedzimy go. - Chętnie zgodziłem się na tę propozycję. Po kilkunastu minutach siedzieliśmy w ciepłym pokoju, a ja rozmawiałem - po polsku - z przemiłym gospodarzem. - Skąd znam język polski? Wyzwalałem Krosno, Brzozów, Pszczynę, Iwonicz Zdrój, Kraków i Wieliczkę... Byłem nawet w kopalni soli. Cudowna sprawa. Przez kilkanaście dni pełniłem także obowiązki komendanta miasta Dynowa. Miałem wielu polskich przyjaciół, którzy nazwali mnie Jankiem. Byłem dowódca zwiadu 38. Armii IV Frontu Ukraińskiego. Walczyłem w Czechosłowacji. - Iwan Pychałow wrócił do swoich w czerwcu 1945 r. Pracował na wielu odpowiedzialnych stanowiskach. Tadeusz Bartkowiak Poprzez fosy okalające Cytadelę przerzucono m. in. z udziałem Polaków - mieszkańców Poznania, prowizoryczne przeprawy. Wykorzystywano do tego celu także zniszczony sprzęt wojskowy. Zdjęcie wykonane przez Semena M. Dugarana Było już ciemno, gdy wsiadaliśmy do samochodu. Gospodarz wręczył mi mała książeczkę. - Przeczytaj. Dowiesz się więcej o tych stronach. Do zobaczenia. - Na obwolucie broszury znalazłem dedykację: "Gościliśmy Cię w dalekim zabajkalskim mieście. Przyjechałeś, by poznać naszych rodaków, którzy walczyli o wolność Twojej Ojczyzny. Jak bywa w zwyczaju przyjaciół, mówimy: przyjedź do nas ponownie, będziemy bardzo szczęśliwi..." N astępnego dnia wyjechaliśmy skoro świt. Rozciągająca się za oknami samochodu biała pustynia oślepiała blaskiem odbijającego się w śniegu słońca. Daleko na horyzoncie widniała ciemna ściana lasu, z prawej strony dymiły kominy leżącej w dolinie wioski, którą trwające od kilku dni obfite opady śniegu praktycznie odcięły od świata. Później krajobraz zaczął się zmieniać. Stoki pasma górskiego coraz gęściej pokrywał las. Wspaniałe jary i wąwozy, nad każdym zakrętem wisiały potężne czapy zlodowaciałego śniegu ... Stiepnoj Dwariec - malutka, licząca kilkanaście zagród wioska zrobiła na mnie bardzo miłe wrażenie. Drewniane domy, podobna jak w Zakopanem technika budowy. Jedynie styl przypominał, że nie jestem pod Giewontem. Poczułem się swojsko, miło... Na dużym podwórku nie było nikogo. Pod parkanem, pod specjalnie przygotowaną wiatą, stały narzędzia rolnicze; na drągach wisiały sieci rybackie. Wszędzie panował ład i porządek. W drzwiach stanął średniego wzrostu mężczyzna. - Witaj Semen! - Przyprowadziłem dziennikarza z Polski, z Poznania! - wyjaśnił Dugaron. Uważnie przyglądałem się twarzy Nikołaja Fiedorowicza Suworowa. Nie ukrywał wzruszenia. W pewnej chwili Nikołaj stanął na baczność i powiedział: - "Jeszcze Polska nie zginęła...". Dalej słów nie pamiętam. Tylko tyle. One były dla mnie zawsze najważniejsze. - Przywitaliśmy się serdecznie. Przy zastawionym stole Nikołaj F. Suworow opowiadał: - Do miasta dotarłem z wojskami radzieckimi; walczyłem w składzie 82. Zaporożskiej Dywizji Piechoty Gwardii, gdzie pełniłem obowiązki dowódcy batalionu zwiadowców. Początkowo toczyliśmy krwawe boje wokół Poznania, później podeszliśmy pod Cytadelę... Miałem wtedy osiemnaście lat i nie zdawałem sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Zawsze chciałem być i byłem na pierwszej linii. Niewiele brakowało, a moja brawura skończyłaby się dla mnie i dla kilkunastu towarzyszy tragicznie. 12 lutego wraz z batalionem zostałem wzięty do niewoli. Niemcy bili nas, lecz nie wspominali o egzekucji. Jeden z kolegów rozumiejący język niemiecki powiedział mi później, że mieliśmy być zakładnikami. Zamknięto nas w ciemnym lochu, nie wiedzieliśmy, gdzie jesteśmy. 19 lutego przyszedł do nas uzbrojony strażnik; obezwładniliśmy go i wydostaliśmy się z twierdzy. Z wysokich murów zjechaliśmy po przewodach elektrycznych. Jeszcze dzisiaj mam blizny na dłoniach. Wróciłem do jednostki. W kilka dni później wspólnie z kolegami szturmowaliśmy wysoki, półokrągły bunkier. Zdobyliśmy go. Wtedy jeden z kolegów powiedział: "Nie mamy sztandaru". Znalazła się jednak jakaś żerdź, kawałek czerwonego płótna. Sztandar wkrótce był gotów. Ja go zatknąłem. Było to rankiem w dniu 23 lutego 1945 roku. Dugaron przypomniał, że wśród przekazanych mi fotografii znajdują się także zdjęcia Suworowa i zatkniętego sztandaru. Pierwsze z nich nie było jeszcze publikowane na łamach prasy ani w opracowaniach dotyczących bitwy o Poznań, drugie znane jest doskonale. Zbigniew Szumowski, który opublikował je, twierdzi jednak, że czerwoną flagę nad Kaponierą przy bramie południowej głównej części Cytadeli zatknęli żołnierze 74. Dywizji Piechoty Gwardii. (Bitwa o Poznań 1945, s. 224). Gospodarz, z zawodu rybak i myśliwy, postav;ił na stole gotowany żołądek barani Tadeusz Barikowiak .* . *%3 Rozbity bunkier i wiadukt. Fragment zniszczonych umocnień twierdzy. Zdjęcie wykonane przez Semena M. Dugnrona Strona tytułowa gazetki wydanej przez dowództwo 82. Zaporożskiej Dywizji Piechoty Gwardii 8. Armii Gwardii - po zdobyciu Cytadeli i zakończeniu walk o Poznańfi O . UiYieADMM"'jJoro 24 luty 1945 r.; Salwa Zwycięstwa artylerii radzieckiej. Działa ustawiono przed budynkiem Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Zdjęcie wykonane przez Semena M. Dugarana - Rozkroisz go i zjesz nadzienie" - powiedział szeptem Semen. - Taką potrawę Buriat podaje tylko serdecznemu przyjacielowi. - Znajdująca się wewnątrz, wyglądająca jak galaretka, ugotowana krew owcy wyglądała apetycznie. Spróbowałem. . . - W Polsce walczyło jeszcze dwóch moich braci - kontynuował Nikołaj. Trzeci zginął w Leningradzie. Ja natomiast byłem w waszym kraju osiem razy ranny... W tym miejscu wypada wspomnieć, że Nikołaj F. Suworow jest jednym ze zdobywców Cytadeli, którzy m. in. za wykazane w tej operacji męstwo trzykrotnie otrzymali Order Sławy (Chwały). Podobnie jak Semen Dugaron, Suworow otrzymał również Order Czerwonej Gwiazdy, Medal Za Odwagę... Tadeusz Bartkowiak - Często wspominam rok 1945 oraz ludzi, których poznałem w twoim rodzinnym mieście. Bez ich pomocy i bohaterstwa bój o twierdzę trwałby dłużej. Cieszę się, że przyjechałeś również do mnie; że opowiadałeś mi, jak dzisiaj wygląda miasto. . Pożegnaliśmy się. Pomimo że padał gęsty śnieg, Nikołaj długo stał przed domem. Zadałem sobie pytanie: Czym była dla niego walka o Poznań? Czy wystarczy powiedzieć: Bohater? Ostatnie godziny pobytu w Ułan- U de uciekały nieubłaganie. Jeszcze krótkie, przypadkowe spotkanie z malarzem Daszinimą Dugarowem - przewodniczącym Buriackiego Związku Twórców Ludowych, który powiedział: - Wiele słyszałem o Polsce, głównie od rodaków, którzy w okresie II wojny światowej walczyli w Czerwonej Armii. Podziwiam bohaterstwo Warszawy, miasta, które hitleryzm przeznaczył na zagładę. Ostatni dzień pobytu nad Bajkałem. Było już prawie ciemno, gdy wracaliśmy do hotelu. N a dużym placu samochód zatrzymał się. Pod monumentalnym pomnikiem płonął znicz. To jeden z wielu w mieście symboli pamięci narodowej. Wspólnie z grupą kombatantów złożyliśmy na marmurowej płycie wiązankę kwiatów. Ja - w imieniu tych, którzy w 1945 r. z bronią w ręku, ramię w ramię z żołnierzami Czerwonej Armii, zdobywali poznańską twierdzę. N astępnego ranka w hotelu "Odon" niespodzianka. Wszyscy stawili się w komplecie: Semen M. Dugaron i Cybykżab G. Gombojewicz z przypiętymi do klap marynarek medalami "Za udział w walkach o zdobycie Cytadeli Poznańskiej". Był Jondon Ż. Żegmietowicz oraz Nikołaj F. Suworow. W rękach przyjaciół kwiaty. Na lotnisku ostatnie uściski dłoni. I wzruszony głos Semena: - Kilkanaście dni temu nie znaliśmy się. Pokazaliśmy ci miasto, poznałeś nasze zwyczaje i kulturę. Dziś żegnamy przyjaciela. Pomimo że dzieli nas kilka tysięcy kilometrów myślę, że jeszcze się spotkamy. Silniki samolotu zagłuszyły słowa. Maszyna wolno kołowała na pas startowy... Po czterech godzinach lotu wylądowałem w Irkucku, wieczorem byłem w Moskwie. Nie przypuszczałem, że spotkanie w redakcji Agencji Prasowej "N owosti" dostarczy mi nowych, niezapomnianych przeżyć.