Mottyniana BRACIA DANIELAKOWIE Część II STANISŁAW DANIELAK Urodził się 7 kwietnia 1S06 r. w tej samej wsi co Franciszek i uczęszczał do tej samej szkoły. Ale nauka szła mu znacznie gorzej niż braciom, pozostawał po kilka lat w jednym oddziale i szkoły nie ukończył. Stanisław uważał, że gospodarskie zajęcia są o wiele ciekawsze, aniżeli wykuwanie na pamięć dziesiątek dat z historii pruskiego oręża, których z biurokratyczną dokładnością uczyli polskie dzieci niemieccy nauczyciele. Starszy od niego o sześć lat Franciszek niewiele mógł pomóc w nauce młodszemu bratu, przeciwnie, po śmierci matki oczekiwał od Stanisława pomocy w domowym obejściu. Kiedy ojciec po powrocie z I wojny światowej powtórnie ożenił się, Stanisław poczuł się w domu nieswojo. Może dlatego, że w maleńkim gospodarstwie Danielaków nie było roboty dla tylu chętnych rąk. Poszukał więc sobie zajęcia u bogatego rolnika pod Puszczykowem k. Poznania. Służył swemu panu przez kilkanaście miesięcy, aż wiosną 1924 r. nadarzyła się okazja otrzymania roboty przy wyrębie lasu pod Wronkami. W Poznaniu w marcu 1924 r. niezwykle wysokie wody wiosenne wyrządziły poważne szkody. Stary "most tumski" na Warcie uległ w części zniszczeniu. Rada Miejska zdecydowała się wybudować nowy, powierzając budowę Towarzystwu Robót Inżynierskich. Robotnicy tego przedsiębiorstwa przyjeżdżali na miejsce wyrębu lasu pod Wronkami (gdzie pracował Stanisław) po drzewo' na budowę. Stanisław zaprzyjaźnił się z jednym z robotników i dzięki niemu został przyjęty do roboty przy budowie mostu. Zamieszkał u Franciszka J eski przy ul. Tylne Chwaliszewo nr 4 i sprowadził do siebie o dwa lata młodszego brata Janka. Kiedy budowa Mostu Chrobrego zakończyła się, Stanisław pracował na różnych budowach miejskich, m. in. przy budowie wodociągów przy ul. Wiśniowej, a w latach 1928-1929 przy budowie hal wystawowych na terenach Międzynarodowych Targów Poznańskich. Po zbudowaniu hal targowych "robota" także skończyła się. Stanisław musiał teraz wykazać dużo pomysłowości, aby jakoś utrzymać się przy życiu. Chwytał się też każdej możliwości zarobienia choć kilku groszy. Jakiemuś rzemieślnikowi trudniącemu się wyrobem szmacianych pantofli pchał za złotówkę wózek z towarem na Wolnicę lub Rynek Wildecki, a czasami aż na Jeżycki. Ze starych części zmajstrował sobie wózek na dwu kołach, którym przewoził tapicerowi leżanki i kanapy. W pobliżu Tylnego Chwaliszewa, na Zagórzu, mieszkał Józef Jasiński 1. Stanisław zaprzyjaźnił się z nim. Od niego też usłyszał pierwsze słowa o ruchu robotniczym i znaczeniu walki klasowej. Partyjnej edukacji Stanisława sprzyjał 1 Działacz Polskiej Partii Socjalistycznej - Lewicy i Komunistycznej Partii PolsM. Urodzony 12 października IW r., zmarł w Poznandu 4 marca 1958 r. fakt, że Franciszek Jeske, u którego zamieszkał, był działaczem Polskiej Partii Socjalistycznej - Lewicy i pełnił w organizacji funkcje sekretarza. Pod jego i J asińskiego -wpływem, mając zaledwie 21 lat, Stanisław wstąpił do Polskiej Partii Socjalistycznej Lewicy. Franciszek Jeske był od kilku lat bez pracy. Kiedy dowiedział się, że Stanisław otrzymał kilkaset złotych spadku po zmarłej matce, poprosił go o pożyczkę na kupno konia. Dzięki tej pożyczce J eske stał się samodzielnym przedsiębiorcą, "lumpiorzem", jak mawiali na Chwaliszewie. Po kilku miesiącach Jeske zwrócił pożyczkę i wówczas Stanisław bez wahania pożyczył pieniądze partii na kupno maszyny do pisania. Partia oddawała dług w kiłkuzłotowych ratach. Jednego dnia w lokalu Polskiej Partii Socjalistycznej - Lewicy przy zbiegu ulic Grobla i Za Groblą urzędujący wówczas sekretarz okręgowy Piotr. Spałek zbyt gwałtownie otworzył drzwi szafy i wtedy na podłogę posypały się gazety. S tanisław przyklęknął z zamiarem ułożenia Stanisław Danielak. Zd f .ęcie wykonane kilka ich na powrót w szafie. Zainteresował lat przed wybuchem I wojny światowej. go jednak duży czerwony tytuł, donoszący o krwawych zamieszkach w Austrii. Odłożył gazetę na stronę. Uporządkował pozostałe, a z wypożyczonym egzemplarzem skierował się nad Wartę. Usiadł na zielonej murawie i zaczął powoli mozolne czytanie. Na drugi dzień Stanisław Danielak zadeklarował się w sekretariacie partii jako kolporter "Robociarza". Dzięki niemu robotnicza gazeta nie zamieniała się w makulaturę, lecz po przeczytaniu przechodziła do następnych rąk. Stanisław, sam do niedawna półanalfabeta, stał się gorącym propagatorem czytelnictwa, coraz częściej sięgał też po wartościową książkę ... Jako kolporter był Stanisław wprost niestrudzony. Zwrócił też na siebie uwagę policji. Jednego dnia wiedząc, że jest śledzony, urządził swemu prześladowcy, samemu komisarzowi Malińskiemu, "brzydki" kawał. Pozwolił się aresztować z niesioną demonstracyjne paczką, w której zamiast "wywrotowych" ulotek znajdowały się... śmieci. Asystujący przy rewizji w Prezydium Policji policjanci krztusili się od śmiechu z powodu porażki zwierzchnika, Stanisław zaś z niewinną miną oświadczył, iż nie wiedział o tym, że przenoszenie śmieci w paczkach jest policyjnie zabronione. Gorące dnie działalności nastały dla Stanisława Danielaka w r. 1929, z chwilą przystąpienia Polskiej Partii Socjalistycznej - Lewicy do akcji wyborczej do rady miejskiej. Ponieważ władze administracyjne nie zezwalały partii na urządzanie wieców ani w salach, ani pod gołym niebem, trzeba było wykorzystywać do propagandy wyborczej legalne wiece Polskiej Partii Socjalistycznej i Narodowej Partii Robotnicze/. Stanisław biegał z jednego wiecu na drugi z ulotkami za pazuchą albo · "N a wiecu Polskiej Partii Socjalistycznej w dniu 9 IX (1929) rozpoznano m. in.: Ireną Bemowa, Kazimierę Cebulską, Jana Brygiera, Walentego Cebulskiego, Franciszka i Stanisława Danielaków , Stefana Majchrzaka, Władysława Mehra, Józefa l Stefana Ratajczaków, Józefa Sączewskiego, Michała Wołoszyna i in. w dniu 22 IX doszło do ponownej walki na Mottyniana Ślubne zQjęcie Stanisława i Heleny Danielaków wykonane w Poznaniu w październiku 1941 rpo prostu plikiem robotniczej prasy. Na placu Bernardyńskim, gdzie do zebranych przemawiał Konstanty Sypuła 3 , policja pałkami rozpędziła wiecujących. Oberwało się i Stanisławowi. Przyjaciele Konstantego Sypuły wyprowadzili go z zamieszania na plac Stawny, gdzie też mówca kontynuował przerwaną mowę. Tu jednak policja nie tylko brutalnie rozpędziła uczestników wiecu, lecz niektórych aresztowała. Stanisław poznał teraz całą "gamę" środków, jakie stosowała administracja państwowa i policja, aby w "legalny" sposób przeszkodzić zorganizowanej działalności robotników. Zmuszono np. Ludwika Jaskółę, od którego Polska Partia Socjalistyczna - Lewica dzierżawiła lokal przy ul. Grobla 17 (narożnik ul. Za Groblą), do wymówienia. "Bezdomni" działacze Polskiej Partii Socjalistycznej- Lewicy znaleźli na pewien okres czasu schronienie w lokalu przy ul. Wronieckiej nr 4. wiecu Polskiej Partii Socjalistycznej przy Dolnej Wildzie. Przeciwko przedstawicielom Polskiej Partii Socjalistycznej Bolesławowi Drobnerowi, Stanisławowi Turtoniowi i Franciszkowi Kowalewskiemu, wystąpili zdecydowanie Jan Brygier i Marcin Chwiałkowski. Jak czytamy w raporcie policyjnym, "przebieg wiecu był na ogół spokojny, lecz przy końcu można zauważyć przewagę PPS - Lewicy". wiec Polskiej Partii Socjalistycznej Dawnej Frakcji Rewolucyjnej (29 IX) policja musiała rozwiązać ze względu na to, że opanowali go całkowicie komuniści z posłem Kazimierzem Kieruzalskim na czele"... A. Czubiński i M. Stański Powstanie i działalność Polskiej Partii Socjalistycznej- Lewicy w Wielkopolsce w latach 1927-1931. "Studia i Materiały do Dziejów Wielkopolski i Pomorza". Nr 12. s Konstanty Sypuła, wybitny działacz robotniczy od 19)2 T., członek Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy, w latach 1 -19l8 czołowy działacz Związku Zawodowego Robotników Budowlanych, od 1918 r. członek Komunistycznej Partii Polski, redaktor "Robotnika Budowlanego", poseł na Sejm w latach 1928-1930. Wiec odbywał się w dniu 19 września 1929 r. Miejski Urząd Bezpieczeństwa Publicznego odmówił Polskiej Partii Socjalistyczne j- Lewicy zezwolenia na urządzenie wiecu. W październiku 1929 r. wrócił do Poznania z kilkumiesięcznego pobytu w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich Adam Suwart. Stanisław Danielak całymi godzinami chłonął wrażenia towarzysza partyjnego z podróży po pierwszym w świecie państwie robotników i chłopów. Szczerze mu zazdrościł. Od dawna już pragnął na własne oczy zobaczyć kraj radziecki. Kierownictwo partii zadecydowało, aby z okazji XII rocznicy Wielkiej Październikowej Rewolucji Socjalistycznej JlmmmlUmmm Helena Danielakowa. Zdjęcie z r. 1950. Włodzimierz Danielak syn Stanisława i Heleny ur. w roku 194iurządzić w Poznaniu kilka spotkań z robotnikami, na których Adam Suwart wygłosi odczyty o tym, co widział w Rosji radzieckiej. Chciano w ten sposób przeciwdziałać ogłupiającej propagandzie sanacyjnych i endeokich gazet, które zamieszczały inspirowane przez policję polityczną "wrażenia naocznych świadków". Były to szkalujące dobre imię państwa robotniczego brednie o "piekle, nędzy i wspólnych kotłach". Aby nadać obchodowi XII rocznicy uroczysty charakter, utworzono w Poznaniu Komitet Organizacyjny, w skład którego wszedł również Stanisław Danielak. Komitet zbierał się w knajpce Z. Jankowskiego na Chwaliszewie 4 . W czasie jednego z posiedzeń do drugiego pokoju knajpki, gdzie się one zwykle odbywały, wtargnęła policja i zaaresztowała wszystkich uczestników zebrania 5 . Po tych aresztowaniach, a szczególnie po lipcowym procesie Polskiej Partii Socjalistycznej - Lewicy w Poznaniu, w czasie którego skazano naj aktywniejszych dział aczy 6, praca partyjna mocno osłabła. Zapowiedź udziału w kampanii wyborczej do Sejmu Stanisław powitał więc jako przejaw nowego ożywienia aktywności. Ale już u progu kampanii spotkał partię nowy ciężki cios. Czesław Zawistowski, zanim zdołał objąć funkcję sekretarza Komitetu Okręgowego Polskiej Partii Socjalistycznej - Lewicy, został 25 września H930 r. aresztowany i zwolniono go dopiero miesiąc po wyborach. Z konieczności więc cała robota spadła na przebywających jeszcze na wolności: Walentego Cebulskiego, Stanisława Danielaka, Romana Dziubińskiego, Józefa Jasińskiego, Józefa Sączewskiego, Piotra Stryj akowskiego i Michała Wołoszyna. Kandydaci komunistyczni figurowali na liście Bloku Jedności Robotniczo 4 Lokal gastronomiczny Zygmunta Jankowskiego mieścił się przy ul. Chwałiszewo nr 64. Odbywały się tam także posiedzenia Komitetu Bezrobotnych, o czym wspominałem kreśląc sylwetkę Franciszka Danielaka. "Kronika Miasta Poznania" 1963, nr 2, s. 63. 5 Według A. Czubińskiego i M. Stańskiego aresztowano wówczas: Jana Bogdańskiego, Stanisława Danielaka, Franciszka Jeske, J. Kilberta, Stefana Majchrzaka, Władysława Mehra, Piotra Miernika, W. Piechowiaka i Adama Suwaarta. Oprócz wymienionych aresztowano także przedstawicielkę Komitetu Centralnego Polskiej Partii Socjalistycznej- Lewicy Antoninę Pilak. Powstanie i działalność PolsKiej Partii Socjalistycznej- Lewicy w Wielkopolsce w latach 1927-1931. "Studia i Materiały do Dziejów Wielkopolski i Pomorza". Nr 12. 6 Proces odbywał się w dniach od 30 VI - 12 VII 1930 r. 6 Kronika Miasta Poznania 4 Mottyniana -Chłopskiej 7. Wynajęto lokal u Sturzbechera na Chwaliszewie, który już po kilku dniach został zamknięty na zarządzenie "komisji sanitarnej". W dniu 4 listopada 1930 r. policja aresztowała Władysława Klattę w czasie, kiedy niósł z dworca pełną walizę "bibuły". Kampania wyborcza nie zapewniła partii w tej sytuacji jakiegoś poważniejszego sukcesuh. Krótko po wyborach Stanisław Danielak został aresztowany, a 20 lutego 1931 r. skazany przez Sąd Okręgowy w Poznaniu na rok twierdzy. Od tego czasu bracia Stanisław, Franciszek i Jan nie widywali się prawie wcale. Przeważnie siedzieli w więzieniach lub przynajmniej jeden z nich. Stanisław powrócił do pracy partyjnej w a 1932 i zamieszkał u Nowickich w bunkrze przy ul. Kolejowej». Utrzymywał ścisłe kontakty z grupą chronicznie bezrobotnych i pomagał im jak tylko' mógł w miarę swoich skromnych środków. Odwzajemniali się mu w ten sposób, że pomagali mu kolportować ulotki. Jednym z najlepszych pomocników Stanisława byl Józef Beszka, @kazany później na więzienie lh. Ale wśród tej grupy znajdowali się również ludzie o nieczystych rękach. Zupełnie niespodziewanie został więc Stanisław skazany za paserstwo. Wysoki wyrok w tej sprawie (rok więzienia) wytłumaczyć można tylko tym, że "niezawisły" sąd pragnął skompromitować Stanisława Danielaka, znanego działacza partyjnego w oczach opinii publiczneju. W czasie pamiętnych demonstracji bezrobotnych w latach 1934:-IS816 Stanisław należał do aktywnych działaczy komitetów bezrobotnych. W lipcu 1936 r. Sąd Okręgowy w Poznaniu skazał Stanisława Danielaka i Nowickiego za "podburzanie bezrobotnych" na osiem miesięcy więzienia 12. Po odbyciu kary w r. 1937 Stanisław otrzymał nareszcie stałą pracę przy rozbudowie fabryki Hipolita Cegielskiego. Nie pracował jednak długo. Niebawem znalazł się w Berezie Kartuskiej, gdzie przesiedział kilka miesięcy i pewnie siedziałby dłużej, gdyby nie wybuch II wojny światowej. Mimo wycieńczenia Stanisław Danielak, więzeń Berezy, szedł pieszo we wrześniu 1939 r. wraz z innymi bronić Warszawy przed hitlerowskimi armiami. W cywilnym ubraniu wrócił następnie do Poznania i wkrótce został wysłany przez niemiecki urząd zatrudnienia do robót polowych w Prusach Wschodnich. Po powrocie pracował nadal w fabryce H. Cegielskiego, przemianowanych przez okupanta na "Deutsche Waffen - und Munitionsfabriken" . W dniu 24 października 1941 r. przed niemieckim urzędnikiem stanu cywilnego w Poznaniu Stanisław Danielak pojął za żonę Helenę Grabarz 13 . Młodzi znali się 7 Jan Brygier , Jerzy Czeszejko- Sochaeki i Konstanty Sypuła. 8 Jak podają A. Czubiński l M. Stański: 16 listopada 1930 r. w Poznaniu na 139 150 uprawnionych do głosowania głosowało 112 288, tj. SO, T4a. Głosów ważnych oddano 111833, w tym na listę nr l (Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem) - 36 993 tj. 33,1%; na listę nr 4 (endecja) - 63 777, tj. 57,/0; nr 7 (Centrolew) - 4910 tj. 4.4%; nr 12 (Niemiecki Blok Wyborczy) - 2930, tj. 2,6%; nr 23 (Blok Jedności Robotniczo-Chłopskiej) 3249, tj. 2,Z/0. Lista nr 23 otrzymała największy procent głosów w dzielnicy Stare Miasto prawobrzeżne z Komandorią (5,8), w Starołęce Małej (4,5), w Głównej (3,9), na Wildzie (3,4), na Winiarach i N aramowicach (3,8). Powstanie i działalność Polskiej Partii Socjalistycznej- Lewicy w Wielkopolsce w latach 1927-1931. "Studia i Materiały do Dziejów Wielkopolski i Pomorza". Nr 12. , » Bracia Danielakowie. Część I. "Kronika Miasta Poznania" 1%3 nr 2, s. 74. "Mieszkanie" to służyło za schronienie wielu komunistom. » Op. cit., s. 76. "Podobnie rzecz siię miała z Marcinem Chwiałkowskim, którego skazano za rzekomy udział w kradzieży. Sąd oparł się na "dowodzie rzeczowym" znalezionym na miejscu przestępstwa: dokumentach na nazwisko M. Chwiałkowskiego. Jak twierdzi wybitny działacz robotniczy Zygmunt Piękniewski, przeprowadzone przez funkcjonariuszy podziemnej partii badania wykazały, że dokumenty były sfałszowane przez policję i podrzucone w pobliżu miejsca kradzieży. .» ARHP 40/1936, VII, K 4. ls Helena Grabarz- Danielakowa urodziła się 7 lutego 19)8 r. w miejscowości Młynkoiwo pow. Oborniki. od dawna, bowiem Helena jako 20-1etnia panna przybyła do Poznania w poszukiwaniu pracy. Stanisław kochał bardzo Helenę i pragnął się ożenić, ale związkowi małżeńskiemu przeciwstawiała się stara Grabarzowa, która nie chciała "mlec w domu zięcia-polityka" -. jak mawiała do sąsiadek. Pod koniec 1939 r. matka Heleny zmarła. Młodzi zamieszkali razem, najpierw w mieszkaniu Stanisława przy ul. Wenecjańskiej 3, później kiedy urodził się Włodek (16 III 1942), u niejakiego Szulca przy Zielonych Ggródikacłr. Szulc początkowo długo się wzbraniał przyjąć niemiecką listę narodową, ale kiedy w końcu ją przyjął, przede wszystkim postarał się o eksmisję ze swego domu wszystkich lokatorów - Polaków. Przez kilka dni Danielakowie "mieszkali" na schodach, aż udało się znaleźć pokój przy ul. Długiej. Z tego właśnie mieszkania Gestapo zabrało Stanisława o drugiej w nocy z 31 maja na 1 czerwca 1944 r. Wraz z innymi członkami podziemnej Polskiej Partii Robotniczej odtransportowany został do obozu w Żabikowie, a w dwa miesiące później do obozu koncentracyjnego w Gross Rosen, skąd już nie powrócił. Helena zamieszkała z synem w skromnej izdebce przy ul. Gąsiorowskich 1. Do r. 1959 pracowała w Poznańskich Zakładach Gastronomicznych, ale nadwątlone zdrowie odmówiło jej posłuszeństwa. JAN DANIELAK Urodził isię dnia 26 października 1903 r., osiem lat później od Franciszka i dwa lata od Stanisława. Kiedy wybuchła I wojna światowa, Jan zaczął chodzić do szkółki w Łagiewnikach. Nie ukończył jej jednak. Pewnego dnia, baraszkując ze Stanisławem przy cięciu sieczki dla 'bydła, uszkodzili sieczkarnię - jedyną maszynę w gospodarstwie ojca 1 . Ze strachu przed karą Janek uciekł z domu do bogatego gospodarza Kasperka w Sepienku u i zgodził się za pastucha gęsi, a potem krów. U Kasperków przebywał do ukończenia szesnastego roku życia. Do Poznania Janek przybył prawie tą samą drogą, co Stanisław. Razem zaciągnęli się do pracy w lesie i razem w sierpniu 1924 r. znaleźli się na budowie Mostu Chrobrego i zamieszkali u Franciszka J eski. Most skończono w pierwszej polowie września 1925 r. Odbyły się z tej racji wielkie uroczystości z udziałem prezydenta Rzeczypospolitej Stanisława Wojciechowskiego, trzech biskupów, kilku generałów, wojewody Adolfa Bnińskiego i prezydenta miasta Cyryla Ratajskiego In. Ale Jana mało to wszystko cieszyło, bo od tego dnia zakończyła się nienajgorzej płatna robota. J anek miał wtedy 17 lat. Doświadczeni robotnicy z budowy mostu, widząc jego smykałkę do majsterkowania, doradzili mu zawód ślusarza. Jeden z nicn wynalazł mu nawet warsztat na Chwaliszewie, · gdzie mógłby terminować. Janek zaczął naukę, ale musiał ją przerwać, 100 stary Danielak odmówił zapłacenia mistrzowi 600 złotych za naukę. Skończyły się marzenia o ślusarce. Na razie Janek przyjął pracę u ogrodnika za Ch'walisaewskim Mostem, a potem przez cztery prawie lata pracował w piekarni przy ul. Szamarzewskiego. W nocy pomagał w piekarni, do południa zaś rozwoził konno chleb po mieście i na plac Sapieżyński *fi Maleńka miejscowość w powiecie Kościan. 15 Szczegółowy opis uroczystości zamieszczono w numerze 9/1925 "Kroniki Miasta Poznania", s. 187-193. Otwarcie mostu nastąpiło 13 IX 1925 r. w ramach tzw. uroczystości bolesławowskich (dziewięćsetna rocznica koronacji Bolesława Chrobrego). Tegoż dnia prezydent SL Wojciechowski otworzył wystawę lotniczą na terenach Międzynarodowych Targów Poznańskich, był obecny na akademii boiesławowskiej w auli Uniwersytetu Poznańskiego, a następnie dokonał otwarcia Ogrodu Botanicznego, skąd udał się na akademię z okazji 25-1eoia Izby Rzemieślniczej w Poznaniu. " Dzisiejszy plac Wielkopolski. e* piekarza Janek wstąpił do organizacji strzeleckiej 17. Bracia Franciszek i Stanisław -. bardzo się z tego powodu gniewali, ale Janek odparł sizyderczo, że "wie, co robi". Rzeczywiście wiedział. Siedziba jeżyckiego "Strzelca" mieściła się w knajpce na narożniku Kraszewskiego-Zwierzynieckiej. J anek, przystojny chłopak, zawsze schludnie ubrany, zawsze czysty, był ulubieńcem dziewcząt -. członkiń "Strzelca". Metoda jego "pracy" polegała na stopniowym rozbijaniu tej organizacji drogą waśnienia grup chłopców i dziewcząt. Zanim kierownictwo jeżyckiego "Strzelca" zorientowało się w sytuacji i usunęło Jana Danielaka ze związku, było już za późno. Z dużej kiedyś organizacji pozostały żałosne szczątki. W lutym 1928 r. w czasie wiecu Polskiej Partii Socjalistycznej na Dolnej Wildzie 18 , na którym przemawiali Franciszek Kowalewski i Stanisław Turtoń, a komuniści przeszkadzali, dó akcji wkroczyła osławiona bojówka "Łokietka" z Warszawy. Jej gościnnym występom bezczynnie przyglądała się poznańska policia, a kiedy tłumy tratowały już pobitych, "władza" zaczęła powoli interweniować. Janek udał się na wiec w towarzystwie Franciszka i takiej bójki, jak żyje nie widział 19 . Nie był w świetle ówczesnego prawodawstwa pełnoletni i dlatego skończyło się jedynie na policyjnym wylegitymowaniu i mrukliwej uwadze, że "taki gówniarz nie powinien po wiecach łazić". Mottyniana · B» III )/( I 'j ,"iii liP , , . : UlW.. '. .:Y. : ,'v, lU 5IHsiMilińsii - Jan Danielak. Zdjęcie 1935 10 lipcawykonane r. W 1929 r. Janek powołany został do obowiązkowej służby wojskowej gdzieś w woj. bydgoskim. Po niespełna trzech tygodniach służby ordynans pana kapitana odszukał szeregowca Jana Danielaka na placu ćwiczeń z poleceniem, aby stawił się natychmiast w biurze dowódcy pułku. W kancelarii zakomunikowano mu bez podania powodów, że został zwolniony z wojska. Krok ten wytłumaczyć można jedynie obawą władz wojskowych, że Jan Danielak uprawiać będzie wśród żołnierzy agitację komunistyczną 20. " Wznowiony w r. 1919 Związek Strzelecki popularnie nazywany "Strzelcem" był organizacją paramilitarną, za pośrednictwem której koła związane z Piłsudskim starały się uzyskać wpływy wśród młodzieży. u wiec ten odbył się w ogrodzie należącym do lokalu gastronomicznego Karola Gollanna przy ul. Dolina nr 2. 11 Według relacji naocznego świadka Zygmunta Pięknieiwskiego, wielu uczestników wiecu zostało mocno poturbowanych, m. in. Piotr Szwarc, Adam Suwart, Kwaśnik i sam Zygmunt Piękniewski. Bojówkarze "Łokietka" zamknęli bramę ogrodu. Napadnięci musieli ją wpierw wyłamać, aby wydostać się z okrążenia uzbrojonych w pałki i inne narzędzia napastników. Policja aresztowała m. in. Godkowskiego. Robotnicy dwukrotnie próbowali go uwolnić, atakując policję, jednakże bezskutecznie. so przykładem pracy komunistów poznańskich wśród żołnierzy jest działalność Franciszka Szymendery. Patrz: Franciszek, Srym en dera - kowal Z "HCP". "Kronika Miasta Poznania". 1963, nr l, s. 70-72. Wczesną wiosną 103.1 r., po łódzkim Kongresie Partii Socjalistycznej-bewicy"*, z inicjatywy Janka w mieszkaniu Stanisława Leera przy ul. Stasizica 10 (w podwórzu na III p.) odbyło się zebranie organizacyjne jezvckiej komórki Komunistycznej Partii Polski. Obok Janka do komórki wstąpili: Stanisław Leer bezrobotny, Piotr Jasiński i Kazimierz Cielejewski - bezrobotni ślusarze z "Wiepofamy"22. Zebrania komórki odbywały się także w mieszkaniu Kazimierza Cielejewskiego 2S przy ul. Staszica nr 20. Grupa kolportowała ulotki drukowane w mieszkaniu Józefa Ratajczaka przy ul. Staszica, .co było o tyle "bezpieczne", że w domu tym znajdował się VII Komisariat Policji Państwowej24. W kwietniu 1932 r. Janek, Kazimierz Ciele jewisfci i Stanisław beer zastali aresztowani pod zarzutem przynależności do Komunistycznej Partii Polski. Rozprawa odbyła się w listopadzie 1932 r. Janek został skazany na kilka lat więzienia i karę odbywał W więzieniu we Wronkach. Opuścił m ury więzienne na wiosnę 1935 r. Zamieszkał na razie u N owickich w bunkrze przy ul. mógł jednak siedzieć bezczynnie. Zabrał się więc do roboty w przy ul. Szamotuiskiej. Tam zastała go ,jiefa"2e. Wyskakując zabrał ze sobą powielacz i ukrył się w zbożu. Antoni Zabawa", czynny działacz partii, przyprowadził Jana cenia Komitetu Okręgowego "na kilka dni" do domu Sawiczówz lewej Jan Danielak w mundurze Związku Strzeleckiego, z prawej Franciszek Danielak, Kolejowej25. Nie partyjnej drukarni oknem z parteru, Danielaka z polew Czapurach pod n II Kongres Polskiej Partii Socjalistycznej- Lewicy w Łodzi rozbity został przez granatową policję. Dnia 2 lutego 1911 r. aresztowano wszystkich delegatów, a wśród nich delegatów poznańskich: Walentego Cebulskiego, R. Dziubińskiego, przedstawiciela Komitetu Okręgowego Polskiej Partii Socdalistycznej-Lewiey w Poznaniu Zygmunta Piękniewskiego i przedstawiciela Wydziału Młodzieżowego W. Krawczyka. !! "Wiepofama" była wówczas niewielką fabryczką, należącą do Towarzystwa Akcyjnego utworzonego w r. 1919 przez Polaków z Westfalii. ** Kazimierz Cielejewski był pierwszym przewodniczącym Wojewódzkiej Rady Narodowej w Poznaniu utworzonej w r. 1945. i» Patrz Bracia Danielakowie. Część I. "Kronika Miasta Poznania". 1963, nr 2, s. 66. Zygmunt Piękniewski podał mi inny ciekawy przykład wykorzystywania przez nielegalne partie robotnicze sąsiedztwa komisariatów policji państwowej. W latach 1930-1933 przy ul. Przemysłowej 40, w domu, w którym mieścił się III Komisariat Policji Państwowej, w mieszkaniu pewnego kolejarza, mieściła się drukarnia partyjna. Mieszkanie sąsiadowało przez ścianę z biurem komisariatu. « Patrz przypis 9. !8 Potoczna nazwa policji politycznej, od słowa "defensywa". H Antoni Zabawa skazany został w lutym 1936 r. W "Nowym Kurierze" z 22 lutego 1936 r. ukazała się taka notatka: "SKAZANIE KOMUNISTY. Przed Sądem Okręgowym pod przewodnictwem wiceprezesa S. O. s. Sosińskiego stanął robotnik Antoni Zabawa, oskarżony o należenie do Partii Komunistycznej i kolportowanie ulotek o treści wywrotowej na terenie fabryki Luboń- Wronki. Oskarżony udzielał również swego mieszkania na zebrania komu Mottyniana Poznaniem. Był to dom, w którym wszyscy domownicy oddani byli działalności rewolucyjnej. Witold Wierzbicki 28, syn Sawiczowej z pierwszego małżeństwa, był aktywnym działaczem Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej, ojczym - Aleksander Sawicz, rosyjski plastyk, oddawał partii duże usługi przy przygotowywaniu fałszywych dokumentów dla ściganych działaczy Komunistycznej Partii Polski. * Janka, chłopaka żywego jak iskrę, męczyła bezczynność. Mimo przestróg łącznika, który przekazywał mu co pewien czas drobne kwoty pieniężne na utrzymanie (Janek oddawał je natychmiast Sawiczowej, nie zatrzymując sobie ani grosza), J anek namówił Witolda Wierzbickiego do przeprawy na drugi brzeg Warty (na wysokości fabryki przetworów ziemniaczanych w Luboniu) dla nawiązania kontaktów z tamtejszymi działaczami Komunistycznej Partii Polski. Od Stanisława Glinki zabrali powielacz i maszynę do pisania. Janek przeprawiał się przez Wartę z maszyną na plecach. Pływał świetnie. Witold płynął z powielaczem. Potem Witold wrócił jeszcze po odzież i paczkę z papierem powielaczowym. Na drugi dzień J anek wyprawił Witolda Wierzbickiego do Stanisława Bukowskieg0 2e po woskówki. Pisanie na woskówkach odbywało się..,. w nocy przy świetle księżyca, na niskim poddaszu w domku Sawiczów. Po robocie powielacz i maszyna do pisania ukrywane były w ocembrowanym schowku. pod kupą obornika w pobliżu drewnianego ustępu. Żadnemu policjantowi nie przyszłoby do głowy szukać tam' partyjnej drukarenki. Ośmielony powodzeniem, Janek paradował po wsi w ciemnych okularach (nawet komisarz Maliński nie rozpoznał go przejeżdżając przez Czapury), przezywany dobrotliwie "Elegantem". Przylgnęło to przezwisko do niego jako jego drugi pseudonim partyjny, bowiem właściwym pseudonimem był "Wicher". Ulotki rozwoził Witold Wierzbicki pociągami w wiklinowym koszu do Chodzieży, Gniezna, a nawet Bydgoszczy. Był to okres wytężonej działalności politycznej partii, związany z kampanią po VII Kongresie Międzynarodówki Komunistycznej i -słynnym referatem Georgi Dymitrowa. Witold Wierzbicki wspomina, że niekiedy waga transportowanych jednorazowo ulotek dochodziła do 50 kg. W drukowaniu ulotek J anek doszedł do takiej rutyny, że po kilku tygodniach znowu począł się nudzić. Wówczas to Stanisław Bukowski skontaktował go ze studentem medycyny Stanisławem Grzesińskim 31>. Przy pomocy SL Grzesińskiego jako prelegenta Jan Danielak i Witold Wierzbicki zwoływali zebrania młodzieży i tworzyli legalne koła Związku Młodzieży "Wici"31 w Czapurach, Głuszynie, nistów i powielanie ulotek, świadek Maliński, starszy przodownik P. P., zeznał, że oskarżony Zabawa już od dłuższego czasu należał do partii komunistycznej i czynnie się nawet udzielał. Sąd przesłuchał ogółem 7 świadków, z zeznań których najbardziej obciążające dla oskarżonego były zeznania świadka Kujawy. Uznając oskarżonego winnym zarzuconego mu przestępstwa, Sąd skazał go na półtora roku więzienia z policzeniem aresztu śledczego i utratę praw publicznych i obywatelskich na przeciąg 5 lat". a Witold Wierzbicki, ur. 1914 r, aktywny działacz Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej, a później Polskiej Partii Robotniczej, mieszka do dziś w Czapurach. Skutkiem ciężkiego maltretowania w obozie karnym w Niemczech stracił słuch. Od 1953 r. przestał w związku z tym pracować społecznie i zawodowo. Witolda Wierzbickiego (Sawicza) wspominam w mottynianach pt. Hafciarka Z Chwaliszewa - Marla Utratowa (Ula). "Kromka Miasta Poznania". 1962, nr 4, s. 109. 21 Stanisław Bukowski był aktywnym działaczem robotniczym w Zakładach H. Cegielskiego. 10 Zasłużony działacz Komunistycznej Partii Polski. Praktykował w Krotoszynie. Rozstrzelany w r. 1939 przez hitlerowców. 31 Związek Młodzieży Wiejskiej Rzeczypospolitej polskiej "Wici", chłopska organizacja młodzieżowa, założona w r. 1928 jako stowarzyszenie kulturalno-oświatowe. Część działaczy "Wici" współpracowała w latach trzydziestych z Komunistycznym Związkiem Młodzieży Polskiej. W r. 1945 "Wici" wznowiły działalność, a w r. 1948 weszły do Związku Młodzieży Polskiej. Trzej bracia: Jan (z lewej), Józef (w śródlku) i Franciszek (z prawej) Danielakowie. Zdjęcie wykonano ipo pomyślnie przeprawadzonej operacji nogi J ozefa w r. 1926. Jana panielaka ukrywającego SIę w Czapurach odwiedził przebywający , tym czaSIe na wolnOSCI Franciszek Danielak (z prawej) w środku Sabina WIerzbicka. Zdjęcie wykonane przed domKiem WIerzbickich - Sawiczów od strony podwórza. Z domu tego pozostały w r. 1%3 już tylko ruiny. IlIIlI PI? Franciszek Danielak w czasie odwiedzin Witolda Wierzbickiego w Czapurach w lipcu 1963 r. Mottyniana Darzewicach i Wiórku powiatu poznańskiego. Koła te przejawiały ożywioną działalność jeszcze w rok po wyjeździe Janka. Prawdę mówiąc, był taki okres, kiedy Jankowi bynajmniej nie spieszyło się z wyjazdem. Piękna siostra Witolda, siedemnastoletnia Sabina Wierzbicka, pozyskała gorące uczucia młodego komunisty. Łatwiej było w jej miłym towarzystwie znosić niedostatek, chociaż towarzysze lubońscy starali się zapewnić skromne środki utrzymania i pomagali jak mogli, przysyłając paczki z żywnością. A wiadomo, że i u nich w domu nie przelewało się i nieraz ich dzieci udawały się głodne na spoczynek. Pewnego dnia przybył łącznik z poleceniem wyjazdu. Z nowym dowodem osobistym na nazwisko "Ryszewsfei" w kieszeni Janek udał się na dworzec Poznań-Garbary, odprowadzony przez Witolda Wierzbickiego i żegnany ze łzami przez mamę Sawiczową i Sabinę Wierzbicką. Wyjechał do pracy partyjnej w Bydgoszczy. Niedługo jednak cieszył się wolnością. Wpadł w ręce policji bydgoskiej, o czym smutną wiadomość przyniosła do Poznania Waleria Knypińska-Góralska (Wala)32. W czasie dochodzeń Janek Danielak - Ryszewski został tak ciężko poturbowany przez policjantów, że zapadł na puchlinę wodną. Jego stan zdrowia wymagał początkowo ciągłej opieki lekarza. Został skazany na cztery lata więzienia. Od tego wyroku Janek i współoskarżeni wnieśli odwołanie. Sąd Apelacyjny w Poznaniu zatwierdził jednak wyrok sądu pierwszej instancji. Poznański "Nowy Kurier" skwitował to lakoniczną notatk ą 33. Karę odsiadywał młody, 28-1etni komunista w więzieniu w Koronowie w skrzydle wschodnim. W skrzydle zachodnim odsiadywał swój trzeci wyrok (w ciągu dziesięciu lat) - Franciszek Danielak. Bracia mieli okazję widzieć się jedynie wtedy, gdy Franciszek ciężko zachorował. Wówczas Janek otrzymał zezwolenie na widzenie z bratem, zachodziła bowiem Obawa, że Franciszek umrze. Tymczasem... J anek w kilkanaście miesięcy później, we wrześniu 1939 f t zginął rozstrzelany przez niemieckich faszystów w drodze z Koronowa do Bydgoszczy. JÓZEF DANIELAK Urodził się 29 października 1910 r. w Łagiewnikach, jako czwarty syn Danielaków . Kiedy zaczął uczęszczać do szkoły, państwo pruskie cesarza Wilhelma waliło się w gruzy i Józef Danielak całą edukację zdobywał w maleńkiej łagiewnickiej szkółce, ale już po polsku. Podobnie jak bracia Stanisław i Jan, Józef tułał się jakiś czas jako chłopiec do pasania krów. Mając 13 lat, tak bardzo odmroził nogi (spał zimą bez przykrycia u bogatego gospodarza w Konojedzie pod Kościanem), że nie mógł chodzić i koledzy prowadzili go do szkoły, podtrzymując z obu stron. Z tej też przyczyny nie mógł dalej być pastuchem. W domu nie działo się najlepiej. Macocha miała swoje dzieci i tam te z pierwszego małżeństwa stanowiły w domu zawadę. W kilka lat później dzięki pomocy Franciszka Józef poddał się operacji w klinice w Poznaniu. Prawa noga pozostała jednak o 8 cm krótsza. !s Wybitna działaczka poznańska Komunistycznej Partii Polski. Patrz Zwycięska wiosna. Praca zbiorowa pod redakcją Zelika Zylberberga. Poznań 1958, s. 21 -222. ls "SĄD APELACYJNY ZATWIERDZIŁ WYROK NA KOMUNISTOW. Sąd Apelacyjny rozpatrywał sprawę komunistów: Jana Danielaka, Ludwika Borowskiego i Stefanii Skazikówny, oskarżonych o przynależność do Polskiej Partii Komunistycznej i działalność wywrotową. Sąd Okręgowy w Bydgoszczy skazał Danielaka na 3 i pół roku więzienia, Borowskiego na 2 lata więzienia oraz utratę praw publicznych, honorowych i obywatelskich na przeciąg lat 10. Poza tym Danielak został jeszcze skazany na 6 miesięcy więzienia za używanie fałszywego dowodu, Skazikównę sąd I instancji uniewinnił. Od powyższego wyroku wniósł apelację prokurator i skazani. Sąd Apelacyjny po rozpatrzeniu sprawy wyrok pierwszej instancji zatwierdził". "Nowy Kurier". 19 VITI 1936 r. . . =JJ CIMTMALHA«KOŁA Pi P. £00lawfiuka&aył dwumimięcznf kurs O mff« ift* j iSzkofyz wynikłemxA« '" "fe M d i , <*n 1 O «e rw s o 1? 45 r Świadectwo Józefa Danielaka o ukończeniu kursu w Centralnej Szkole Polskiej Partii Robotniczej. Józef Danielak prowadzi zajęcia w Powiatowej Szkole Partyjnej w Legnicy. 1924 i t a k samo jak tysiące chłopców i dziewcząt tamtej Polski, stanął przed murem obojętności władzy i bezsilności rodziców. W gospodarstwie ojca nie było co robić, ale też nie było pieniędzy na czesne w kościańskim gimnazjum, ba, nawet na naukę zawodu. Kiedy dokonano podziału spadku po zmarłej w r. 1914 matce, pełnoletni wówczas Franciszek i Stanisław otrzymali należną im część w gotówce. Dla Józefa, który gorąco pragnął wyuczyć się zawodu, powstała jedyna w życiu szansa. Jego kurator miał obowiązek wypłacić mu pieniądze po dojściu do pełnoletności lub łożyć na jego wykształcenie. Dzięki temu Józef z wielkim zapałem podjął naukę szewstwa u majstra w rodzinnej wsi. Ponieważ jednak chora noga bardzo mu dokuczała, i przeszkadzała w tym zawodzie, po 6 miesiącach rozpoczął naukę krawiectwa u maj'stra Gwidona Szłapki w Kościanie. Tu też ukończył w r. 1932 szkołę dokształcającą zawodową. Dojście do stopnia czeladnika w zawodzie krawieckim nie było trudne. Trudności zaczynały się dopiero później. Czeladników było co niemiara, cech krawców zaś absolutnie nie był zainteresowany wzrostem liczby majstrów. Średniowieczne przeciwieństwa między cechem a czeladnikami były w latach międzywojennych (1918-1939) nadal żywe. Dochodziło do tego, że czeladnicy z dziesięciolufo piętnastoletnią praktyką nie mogli złożyć egzaminu na mistrza. Ciągle wynajdywano nowe przeszkody. Administracja szkolnictwa zawodowego i izby rzemieślnicze szły cechom na rękę. Mnożyły się więc pokątne warsztaty krawieckie, których właściciele-czeladnicy, nie mogący się pogodzić z niewolniczą pracą u majstra, szyli ubrania za pół ceny, a przeważnie powiększali szeregi chałupni - ków. Józef Danielak stanął przed taką samą perspektywą po wyzwoleniu z terminu. Krawiec był z niego doskonały, ale tytuł mistrza uzyskał dopiero w Polsce Ludowej, przed komisją egzaminacyjną w Lesznie w dniu 18 listopada 11948 T., co potwierdzono dyplomem mistrzowskim nr 11304s li "/' Mm "1\%paaMM5IM MIIIM3B; fl\-ll.{ % 1 1\ II I Józef i Stanisława Danielakowie z córeczka Grażyną w Legnicy w r. 1957. Mottyniana J ego trzej starsi bracia byli już komunistami, aktywnymi działaczami Polskiej Partii Socjalistycznej - Lewicy, kiedy czeladnik krawiecki Józef Danielak przybył do Poznania w poszukiwaniu pracy i jakiś czas tu pracował. Pod kierunkiem braci Józef rozpoczął "szkolenie" w marksizmie-leninizmie, szkolenie o tyle przeciągające się, że jego "nauczyciele" na zmianę wędrowali do więzienia na Młyńskiej. Franciszek, najstarszy i najroztropniejszy , mawiał do Józefa: "Masz fach w ręku, to go pilnuj. Komunista powinien być dobrym fachowcem" Praktycznej roboty kolporterskiej uczył Józefa specjalista wysokiej klasy - Stanisław. Widocznie jednak albo uczeń nie był zbyt pojętny, albo nauczyciel mało zdolny, bo Józefa "nakryła" kościańska policja. W czasie jednej ze swoich wizyt w lokalu Polskiej Partii Socjalistycznej Józef powkładał do egzemplarzy "Robotnika", organu Polskiej Partii Socjalistycznej, komunistyczne ulotki. Sąd jednak uwolnił go odkary. Po rozprawie znalazł pracę w warsztacie krawieckim. Nauczony przykrym doświadczeniem, ciuła pieniądze na wypadek bezrobocia, a potem oddaje część swych oszczędności ukochanemu bratu Jankowi, kiedy ten ukrywa się w Czapurach u Wierzbickich. Czyż mógł przypuszczać, że nigdy więcej nie ujrzy tego wesołego chłopca? Był potem czynny w miejscowej komórce Komunistycznej Partii Polski, rozwijającej ożywioną działalność wśród robotników fabryki cygar, a późną jesienią wśród sezonowych robotników cukrowni kościańskiej. Mimo że był notowany w kartotece policji kościańskiej, udało mu się szczęśliwie uniknąć aresztowania w latach okupacji. W styczniu 1945 r. do mieszkania Józefa w Kościanie przy ul. Grodziskiej 17, dowlókł się wracający z więzienia w Rawiczu brat Franciszek. Powitanie braci po tylu latach niewidzenia było serdeczne. W sercu Józefa odżyła dawna aktywność. Gdy Armia Radziecka wypędziła Niemców z Kościana, za radą brata Franciszka Józef Danielak przystąpił do organizowania Polskiej Partii Robotniczej i organów władzy ludowej. Rychło też objął stanowisko II sekretarza Komitetu Powiatowego Polskiej Partii Robotniczej w Kościanie. Pomagał także Zygmuntowi Piękniewskiemu w organizowaniu Polskiej Partii Robotniczej w Lesznie. W pierwszych dniach kwietnia 1945 r. Komitet Wojewódzki Polskiej Partii Robotniczej w Poznaniu deleguje Józefa Danielaka na dwumiesięczny kurs w Centralnej Szkole Polskiej Partii Robotniczej w Łodzi, który Józef ukończył 10 czerwca 1945 r. z wynikiem bardzol dobrym. Wiedza uzyskana w szkole partyjnej przydaje się znakomicie. Józef Danielak bierze aktywny udział w przeprowadzaniu reformy rolnej w powiecie kościańskim oraz w referendum ludowym. W październiku 1946 ]I Komitet Wojewódzki Polskiej Partii Robotniczej w Poznaniu deleguje Józefa Danielaka do Warszawy na przeszkolenie dla instruktorów wyborczych, a potem w czasie kampanii wyborczej do Sejmu RP. Józef mianowany zostaje powiatowym instruktorem wyborczym i przewodniczącym powiatowej trójki wyborczej. Pogarszający się stan zdrowia nie pozwala Józefowi Danielakowi na piastowanie najbardziej odpowiedzialnych w powiecie funkcji. Obejmuje skromne stanowisko Zdjęcie ślubne Józefa i Stanisławy Danielaków wykonane we wrześniu 1948 r. nym miejskim, przewodniczącym społecznej komisji kontroli. W r. 1949, kiedy jego stan zdrowia uległ pewnej poprawie, Komitet Wojewódzki Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Poznaniu skierował Józefa Danielaka do pracy w województwie wrocławskim. Józef powołany został na II sekretarza Komitetu Miejskiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Legnicy, a po ukończeniu w lutym i960 r. kursu dla kierowników samokształcenia w ośrodku szkolenia wykładowców przy Centralnej Szkole Zjednoczonej Partii Robotniczej w Łodzi zostaje w dniu * A *A@" [- asystentem i wykładowcą w powiatowej szkole partyjnej w Legnicy. Jego owocną działalność przerywa w listopadzie 1951 r. nowy atak choroby. Przez wiele miesięcy przebywa w legnickim szpitalu. W połowie r. 1952 żegna się z wyczerpującą, trudną pracą w aparacie partyjnym i przenosi na skromne stanowisko kontrolera technicznego' Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Legnicy. Ale nawet ta funkcja jest zbyt uciążliwa dla jego wątłego zdrowia. Władze miejskie idą mu jak naj dalej na rękę i ofiarują pracę w recepcji hotelu miejskiego. Józef nie uchylał się nigdy od pracy społecznej. Wybrano go sekretarzem podstawowej organizacji partyjnej przy hotelu miejskim. Tu spotkał go wyjątkowo ciężki cios. Po kilkunastu miesiącach kontrola Komitetu Miejskiego wykryła w ewidencji składek pewne nieścisłości. Ktoś zainteresowany, rozdmuchał sprawę do piramidalnych rozmiarów. Na zebraniu, na którym oskarżono go o przywłaszczenie ... 32 złotych, ukarano Józefa aż czterema karami jednocześnie: naganą administracyjną, zwolnieniem z pracy, naganą partyjną i pozbawieniem funkcji partyjnej. Aby dopełnić przysłowiowego pucharu goryczy, skierowano sprawę do sądu. Wszędzie zamknięto przed nim drzwi. Biedny, schorowany człowiek doczekał eię jednak satysfakcji, która opromieniła ostatnie miesiące jego pracowitego życiai. Po weryfikacji niesłusznie skazanych, przeprowadzonej w latach 1956-H957, Józef Danielak odzyskał godność członka partii. Niestety, nie mógł już powrócić do czynnego życia partyjnego. Zgasł 14 września 1962 r. w Legnicy, pochowany z honorami należnymi zasłużonym działaczom partyjnym. Józef Danielak osierocił żonę StanisławęM i dziesięcioletnią córeczkę Grażynę. Mieszkają w Legnicy przy ul. Słonecznej 27. · »» II I1H1 II{ 51 Q , lll W>4i»# C ka J' Z fa ' stamsławy Danielaków - Grażyna Mottyniana CZESŁAW DANIELAK Najmłodszy z braci urodził się 15 stycznia 1915 r. w Łagiewnikach. Matki nie pamięta, gdyż osierociła go, kiedy miał zaledwie półtora roku. Cały trud .wychowania spadł na odgrywającego wówczas "głowę (rodziny" - Franciszka i jego wiernego pomocnika Stanisława. Czesław uczęszczał początkowo do szkoły w Łagiewnikach, ale prędko musiał sam zarabiać na własne utrzymanie. Rozpoczął więc służbę od pasania krów, a skończył ją w r. 1935 jako robotnik niewykwalifikowany. Dlatego też ukończył jedynie cztery klasy szkoły powszechnej w Łagwach koło Buku, bo tam akurat pasał krowy u bogatego gospodarza Szczepana Jezierskiego. Chlebodawcy bylisI Stanisława Dominiaik- Danielakowa urodziła się l kwietnia 1927 r. w Oborzyskach Starych pow. Kościan. Została żoną Józefa Danielaka 5 września 1948 r. w Kościanie. Zamieszkali przy ul. Kosynierów 35 m. 3. Córka Grażyna urodziła się 4 grudniai 1952 r. w Sobótce woj. wrocławskie. różni. Trafił się i taki jak ten w Piotrowie (pow. Kościan), który zgodził się płacić Czesławowi po 15 zł miesięcznie, bo Czesław był już wtedy 19-1etnim, krzepkim młodzieńcem. Robił za trzech i właściwie całe gospodarstwo było na jego barkach, ale gospodarz nie zawsze wypłacał mu na czas jego zarobek. Bywało i tak, ze Czesław nie miał grosza nawet na "ćmika" 35. Pewnego razu z tego powodu doszło do sprzeczki, po której Czesław próbował sam «obie "wypłacić" zaległy zarobek i sprzedał handlarzowi kilka kur. Sprawa się jednak prędko wydała. Gospodarz wypędził Czesława i oskarżył go przed sądem, zatrzymując za fant jedyne ubranie parobka. Na rozprawie sędzia "w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej" skazał Czesława na trzy tygodnie aresztu. Prawo tej samej Rzeczypospolitej nie było jednak w stanie zmusić gospodarza do wypłacenia parobkowi jego nędznych zarobków. Pogarszająca się sytuacja ekonomiczna kraju w latach 1929-1935 sprawiła, że Czesław nie wyuczył się zawodu ani nie poszedł śladem braci i nie szukał nawet pracy w Poznaniu. Po odsiedzeniu wyroku znalazł pracę u piekarza Jana Gałki w Suchym Lesie pod Poznaniem. Przez dwa lata rozwoził po okolicznych wsiach chleb i "gryski" 36. W r. 1936 Czesław Danielak powołany został do służby wojskowej w 58 pułku piechoty w Poznaniu. Służył w kompanii kapitana Lewińskiego. W wolne od służby niedziele udawał się w odwiedziny do przebywającego. wtedy na wolności brata Stanisława, który mieszkał w pobliżu Mostu Chrobrego. Wykorzystując fakt, że Czesław nie jest "notowany" wśród szpicli poznańskiej policji, Stanisław poprosił go jednej niedzieli o przeniesienie ciężkiej walizy do mieszkania "kolegi", o przeszło kilometr od Mostu Chrobrego. Stanisław szedł za nim w odległości około 200 metrów. Czesław nie wiedział, że niósł bardzo niebezpieczny ładunek - bibułę komunistyczną. Ale na tym skończyła się też działalność Czesława. Perspektywa rewolucjonisty po doświadczeniach z trzema braćmi, którzy przeważnie siedzieli w więzieniach, nie uśmiechała mu się. W ogóle Czesław stronił od wszelkiej działalności organizacyjnej. Franciszek kiwał nad nim smętnie głową... "jak to się stało? Z jednego gniazda i nie został komunistą?".. . Tymczasem wybuchła II wojna światowa. Janek zginął od gestapowskiej kuli, kiedy szeregowiec Czesław Danielak przedzierał się z kompanią wchodzącą w skład armii "Poznań" w kierunku Bzury od strony Borów Tucholskich. Ale w kompanii szerzyły się od kilku dni nastroje zniechęcenia. Wielu żołnierzy odmówiło rozkazu sforsowania Bzury. Pod Kutnem Janek wraz z innymi dostał się do niewoli. Tych, co znali język niemiecki, puszczono po kilkunastu dniach "do domu". Na dworcu Garb ary 37 w Poznaniu trzeba było wysiadać z powodu zerwanego mostu. Tu odbywała się selekcja: cywile na lewo, wojskowi - na prawo. Wojskowych odwieziono do Biedruska, a po tygodniu via Poznań w głąb Niemiec. N ajpierw przywieziono ich w pobliże holenderskiej granicy, a później mniejszymi Czesław Danielak. Zdjęcie z roku 1938. · 5 Potoczna nazwa papierosa. M Potoczna nazwa pszennych bułefk. " PoznańAGarbary. Mottyniana Ślubne zdjęcie Czesława i Stanisławy Danielaków wykonane 16 czerwca 1945 r. w Brunszwikugrupami w okolice Brunszwiku. "Mieszkali" w młynie, skąd udawali się na roboty w pole do okolicznych gospodarzy. Przez cały okres wojny byli umundurowani (gdy się mundur podarł, "Czerwony Krzyż" dostarczał nowy), otrzymywali żołd po 25 marek miesięcznie i utrzymanie. Bardzo się tacy robotnicy podobali niemieckim gospodarzom: byli tani i pilni w robocie. Zatrudnianie kobiet jeszcze się bardziej opłacało, bo taka dziewczyna, jak np. Stanisława - narzeczona Czesława, pracowała cały miesiąc za 16 niarek. Pod koniec wojny "usprawniono" posługiwanie się jeńcami wojennymi i obóz w młynie rozbito na kilkanaście małych obozów, rozlokowanych w okolicznych wsiach. Czesław znalazł się w ośmioosobowej grupie niewolników w niewielkiej wiosce Klein Bunsrode. Jeden z kolegów towarzyszy niedoli był zegarmistrzem-amatorem. Był to fach w czasie wojny nader intratny. Z sąsiedniej wsi przyszła do zegarmistrza z prośbą o naprawienie zepsutego zegarka polska dziewczyna spod Kalisza. Dzięki temu Czesław poznał się ze Stanisławą. Stanisława urodziła się 7 listopada 1918 r. w Kościelnej Wsi (pow Kalisz) jako najstarsza córka małżonków Wawrzyńca i Antoniny Mądrych. W domu było sześcioro rodzeństwa. Stanisławę okupant wywiózł na roboty przymusowe przed samą Wielkanocą 1941 r. Zabrano ją w nocy z domu, nie pozwolono się nawet pożegnać z najbliższymi. Miała 23 lata. W marcu 1945 r. niespodziewanie przyjechał do wioski amerykański wojskowy samochód. Dla grupy Polaków i 'Rosjan tej wsi 'wojna skończyła się. Internowano ich w obozie, nie pozwalając pracować. 16 czerwca 1945 r. na ślubnym kobiercu w kościele Sw. Mikołaja w Brunświku polski kapelan wojskowy udzielił ślubu czterem młodym parorf». Wśród 'nich znajdowali się Czesław i Stanisława. Następnie Amerykanie przenieśli obóz ch> koszar na przedmieściu Bruszwiku. Po kilka małżeństw mieszkało w jednej sali. Mogli sami sobie przyrządzać posiłki. Zdobyczne radio "łapało" czasami polską falę i wtedy nie czuli się w Brunświku tak bardzo osamotnieni. "Wracajcie do kraju" - nawoływał ciepły głos z dalekiej Polski. Danielakom i spieszyło się, i wiedzieli, że jeszcze nie można. 21 marca 1946i r. Stanisława powiła córeczkę Mieczysławę. Szczęśliwi rodzice rozpoczęli teraz na dobre starania o powrót do kraju i dużym transportem repatriacyjnym przybyli w maju 1946 r. do Poznania. W Legnicy zaopatrzono ich w polskie papiery i wręczono pieniężne zapomogi. (:órki małżonków C:zesłąwa 1 Statllsławy Danlelakow: Mieczysława z lewej) i Halina. Zawitali do Franciszka i u niego też zamieszkali do czasu znalezienia mieszkania. W kilka dni później Franciszek zaprowadził Czesława do Zakładów Przemysłu Metalowego "H. Cegielski" i oddał w ręce majstra Stanisława Bukowskiego. W ciągu trzech tygodni Czesław opanował sztukę spawania. Po złożeniu egzaminu i specjalnych kursach został spawaczem kotłowym. Uzyskał debrze płatny zawód w nowej Polsce, zawód, o którym nie mógł nawet marzyć przed wojną, a jeśliby go nawet zdobył, to i tak nie mógłby go wykonywać z powodu chronicznego bezrobocia. Pierwszą samodzielną pracą spawacza Czesława Danielaka było spawanie' skrzyń narzędziowych do tendrów s8 . W r. 1947 Stanisław Bukowski pomógł Czesławowi w wyszukaniu skromnego mieszkania w osiedlu barakowym na Swierczewie (Opolska 106/12 m. 3). Danielakowie mieszkają tam po dziś dzień. Tu wychowały się obie córki. Druga - Halina urodziła się 21 maja 1953 r. w Poznaniu, jest uczennicą szkoły podstawowej i marzy o karierze baletnicy. Mieczysława uczęszcza do IV klasy Technikum Łączności i pragnie zostać urzędniczką pocztową. Od 1 maja 1(954 r. Czesław Danielak przeszedł do pracy w Poznańskich Zakładach Metalowych Przemysłu Terenowego jako spawacz wysokoprężnych kotłów do urządzeń wodociągowych, wyrabianych w zakładzie nr 15 w Czerwonaku. Pracuje tam po dziś dzień. Cieszy się zaufaniem kierownictwa zakładu i przyjaźnią współtowarzyszy pracy. Jest Skromny i uczciwy. Dotrzymuje słowa i nie lubi "fuszerki" . Tadeusz Świtała 38 Pojazdy szynowe doczepiane do produkowanych wówczas w fabryce "H. Cegielskiego" parowozów. Przeznaczone były do przewozu zapasu paliwa (np. węgla) i wody. POMNIK MiARCINA KASPRZAKA W POZNANIU Uroczystości Święta Odrodzenia w Poznaniu zainaugurowane zostały ważnym dla miasta wydarzeniem: 20 lipca 1%3 r. odsłonięty został pomnik Marcina Kasprzaka w parku noszącym jego imię. Konkurs na pomnik wybitnego Wielkopolanina, wielkiego rewolucjonisty i działacza polskiego i międzynarodowego ruchu robotniczego, ogłoszony został w roku 1961. Uczestniczyli w nim najwybitniejsi przedstawiciele poznańskiego środowiska plastycznego. Całością prac związanych z realizacją budowy pomnika kierował Społeczny Komitet Budowy; w skład jego jury oceniającego nadesłane prace konkursowe weszli m. in. weterani ruchu robotniczego Wielkopolski, przedstawiciele organizacji społecznych i Związku Polskich Artystów Plastyków z Poznania i Warszawy. Przewodniczącym Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Marcina Kasprzaka został zasłużony działacz robotniczy, przewodniczący Wojewódzkiej Komisji Związków Zawodowych w Poznaniu - Maksymilian Bartz. Projekty konkursowe przeszły trzy eliminacje. Ostatecznie do realizacji zatwierdzono! projekt pomnika dłuta dwóch rzeźbiarzy poznańskich: Anny Krzymańskiej i Ryszarda Skupina. Projekt ten uzupełniło efektownie rozplanowane otoczenie pomnika, którego autoreim był Jerzy Buszkiewicz. Piękną oprawę uroczystości odsłonięcia pomnika stanowiła słoneczna, lipcowa pogoda. N a kilkanaście minut przed godziną 15.00 na rozległych, tarasowych schodach parku i chodnikach skrzyżowania ulic Głogowskiej i Berwińsikiego zgromadziły się tysiące poznaniaków. Likwidacja starego parkanu i piękne zieleńce przeistoczyły ten odcinek w reprezentacyjną część starego panku. Wśród zgromadzonych tłumów widać było starych działaczy Komunistycznej Partii Polsikl i Polskiej Partii Robotnicznej, weteranów ruchu robotniczego, łych, którzy realizowali w Poznaniu bojowy testament Wielkiego Rewolucjonisty. Na tle zieleni starych drzew parku wysoka postać z brązu owinięta jeszcze czerwoną zasłoną. U stóp warta honorowa, którą pełnili podchorążowie Oficerskiej Szkoły Wojsk Pancernych im. Stefana Czarnieckiego. Opodal, ponad głowami, "wielki transparent ze słowami słyn nej odezwy Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy z sierpnia 19)4 T., w której partia ta alarmowała klasę robotniczą Warszawy, że wkrótce ma się rozpocząć przed wojennym sądeim carskim Jego proces: "Zycie Marcina Kasprzaka to prawdziwy żywot robotnika-rewolucj onisty". Punktualnie o godzinie 15.00 przybyli przedstawiciele wojewódzkich władz partyjnych i państwowych. I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Jan Szydlak przyjął meldunek dowódcy kompanii honorowej Wojska Polskiego, a następnie przeszedł przed frontem kompanii. Uroczystość zagaił przewodniczący Komitetu Budowy Pomnika - Maksymilian Bartz. Złożył on podziękowanie społeczeństwu stolicy Wielkopolski, które swoją ofiarnością umożliwiło realizację budowy pomnika. M. Bartz wyraził także wdzięczność załogom przedsiębioirstw, które bezpośrednio pomogły w budowie, a m. in. załodze Zarządu Zieleni Miejskiej i Miejskiego Przedsiębiorstwa Robót Drogowych w Poznaniu, Zakładom Urządzeń Technicznych z Gliwic i Kieleckiemu Przedsiębiorstwu Kamienia Budowlanego. "Składamy uroczysty meldunek mieszkańcom naszego miasta i województwa, że polecenie społeczeństwa Komitet Budowy Pomnika wykonał". N astępnie na podium u stóp pomnika wstąpił sekretarz Komitetu Wojewódzkiego i I sekretarz Komitetu Miejskiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - Czesław Kończal. Omówił on dzieje walki i pracy Marcina Kasprzaka. Wskazał na wybitną rolę, jaką odegrał Kasprzak w budzeniu świadomości klasowej robotników poznańskich, w przysposabianiu na ziemi wielkopolskiej organizacji socjalistycznych do walki o społeczne i narodowe wyzwolenie. Współzałożyciel i działacz II Proletariatu, a następnie działacz Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy, redaktor "Gazety Ludowej", współpracownik Juliana Marchlewskiego i Róży Luksemburg - należał Marcin Kasprzak do najwybitniejszych działaczy polskiego i międzynarodowego ruchu robotnicze o. Urodzony w 186) r. w Czołowie pow. Srem, Wielkopolsce pozostaje wierny i jej poświęca najlepsze lata swojego życia, choć szlaki jego rewolucyjnej działalności prowadzą m. in. do Londynu, Berlina, Drezna, Wrocławia i Warszawy. Polska Ludowa - stwierdził m. in. Czesław Kończai - realizuje dzisiaj program, o który tak ofiarnie walczył Kasprzak. Idea, za którą oddał on życie na stokach Cytadeli warszawskiej, ogarnia dzisiaj coraz to nowe kraje na wielu kontynentach. Socjalizm stał się potęgą, która wywiera decydujący wpływ na losy świata. Aktualna sytuacja międzynarodowa wymownie świadczy o triumfie idei socjalistycznych, które zagrzewają do walki o społeczne wyzwolenie bojowników w tych krajach, gdzie trwa jeszcze ucisk kapitalistyczny. Świetlana postać Marcina Kasprzaka - podkreślił m. in. Czesław Kończai - winna pozostać nie tylko symbolem. Winna być wzorem do naśladowania dla naszej młodzieży, która na przykładzie jego trudnego życia winna uczyć się, jak walczyć o socjalizm, o szczytne ideały wolności i szczęścia człowieka. "Dla całego społeczeństwa naszego miasta - zakończył swe przemówienie Czesław KończaI - niechaj piękna postać Syna Ziemi Wielkopolskiej będzie wiecznie żywym symbolem walki o socjalizm". Rozlegają się dźwięki Mazurka Dąbrowskiego. I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Jan Szydlak odsłania pomnik. Oczom zebranych ukazuje się postać ze spiżu, z podniesionym czołem, zastygła w niecierpliwym, buntowniczym kroku. Połączone chóry pod kierownictwem Alfonsa Ulricha z towarzyszeniem orkiestry dętej Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego pod dyrekcją Feliksa Zgrzeby wykonują pienia. Nad parkiem płynie rewolucyjna pieśni. W koncercie wzięła także udział orkiestra wojskowa garnizonu poznańskiego pod batutą kpt. Mieczysława Delegacja Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczone] Partii Robotniczej składa u stóp pomnika wiązankę kwiatów. Wiśniewsiego. Do stóp pomnika podchodzą delegacje z fabryk, ze szkół, organizacji społecznych i młodzieżowych, wojska. Kamienne płyty pokrywają dziesiątki wieńców i wiązanek kwiatów. Aleksander Nowak FORT VII - MAUZOLEUM 'MĘCZEŃSTWA WIELKOPOLAN Miejsce martyrologii Wielkopolan - Fort VII zostało właściwie upamiętnione. Z inicjatywą założenia Mauzoleum wystąpił Zarząd Okręgu Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, a wydatnej pomocy przy jego urządzeniu udzieliło Dowództwo Lotnictwa Operacyjnego i Prezydium Rady N arodowej miasta poznania. Mauzoleum mieści się w dwu bunkrach, w których umieszczono osiem tablic, zawierających nazwiska bestialsko pomordowanych przez hiterowskich oprawców. Ponadto zorganizowano trwałą wystawę, ilustrującą gehennę b. więźniów Fortu VII. Całości dopełnia tzw ściana śmierci, miejsce egzekucji Polaków. 1 Kronika Miasta Poznania 4 Staraniem Wydziału Kultury Prezydium Rady Narodowej m. Poznania, Konserwatora Zabytków, Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, Poznańskiego Komitetu Frontu Jedności Narodu oraz Wielkopolskiego Komitetu Ochrony Zabytków Walk i Męczeństwa Narodu Polskiego wydany został okolicznościowy plakat oraz przewodnik po Mauzoleum w opracowaniu dra Ludwika Gomolca i art. plastyka Eugeniusza Rosika. Oprawę plastyczną terenu przygotował art. plastyk Jerzy Drygas. N ad całością prowadzonych prac czuwał wiceprezes Zarządu Okręgu Związku Bojowników o Wolność i Demokrację - Stanisław Gębczyński. Sprawozdania . I: - .... JIC . . ' . . 'III.m'-viy ..... '.. - . 'ss In \l;- mUl IlII1I1I · .. ., !1111! .fłl Żołnierze ludowego wojska polskiego, zaciągnęli w Forcie VII wartę honorową. Przemawia przewodniczący Prezydium Rady Narodowej m. Poznania - Jerzy Kusiak Stoią od lewej: sekretarz Komitetu Wojewódzkiego i I sekretarz Komitetu Miejskiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - Czesław Kończal, sekretarz Komitetu Wojewódzkiego - Stefan Olszowski i gen. Jan Raczkowski. Delegacje zakładów prac.-. i olganizacji społecznych na chwilę przed złożenIem J wieńców w miejscu każm Polaków. - · M MlUtj , ImIlI I i i 1 -BKlif 1 Ja 191 illA m ill AJI !! IPIJPIII Żołnierze z jednostki Lotniczej wykonali prace przygotowawcze i doprowadzili energię elektryczną do bunkrów. W ramach obchodów XX-lecia Ludowego Wojska Polskiego, Dowództwa Lotnictwa Operacyjnego, pragnąc złożyć hołd pomordowanym Wielkopolanom walczącym o wyzwolenie narodowe i społeczne, przyjęło nie tylko patronat nad pracami przygotowawczymi, ale także postanowiło zając się konserwacją i opieką nad Mauzoleum. Mauzoleum zostało otwarte w dniu 31 sierpnia 1%3 To, W przeddzień XXIV rocznicy wybuchu ];I wojny światowej. N a uroczystość przybyli m. in. sekretarz Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - Stefan Olszowski, sekretarz Komitetu Wojewódzkiego i I sekretarz Komitetu Miejskiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - Czesław Końezal, kierownik Wydziału Propagandy i Kultury Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - Jan Bartkowiak, se Ali kretarz Komitetu Miejskiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - Aleksander Anholcer, przewodniczący Prezydium Radv N arodowej miasta Poznania - Jerzy Kusiak, dowódca Lotnictwa Operacyjnego gen. bryg. Jan Raczkowski, prezes Zarządu Okręgu Związku Bojowników o Wolność i Demokrację - Henryk Mazur, przedstawiciele rad narodowych, Poznańskiego Komitetu Frontu Jedności N arodu, organizacji społecznych i młodzieżowych, rodziny pomordowanych i b. więźniowie Fortu VU, oficerowie Wojska Polskiego, liczne poczty sztandarowe. Po odebraniu raportu przez gen. Jana Raczkowskiego i odegraniu hymnu państwowego, głos zabrał przewodniczący Prezydium Rady Narodowej m. Poznania - Jerzy Kusiak. Zapoznał on zebranych z tragiczną historią Fortu VII. Fort ten zbudowany został w okresie panowania Wilhelma II. Pod koniec października 1939 r. na polecenie namiestnika i kata Wielkopolski - Artura Greisera zamieniony został' w więzienie karno-śledcze. Przebywali w nim aresztowani w stosunku, do których toczyło się śledztwo, skazani oczekujący śmierci oraz więźniowie, których Sprawozdaniamiano wywieźć do obozów koncentracyjnych. Aresztowanych dowożono codziennie samochodami policyjnymi z Fortu VII na przesłuchanie do siedziby Gestapo, mieszczącej się w "Domu Żołnierza". N a listach osób, które miały być aresztowane i zgładzone, znaleźli się przede wszystkim weterani powstania wielkopolskiego 1918/19 T., poznańscy komuniści, inteligencja, a zwłaszcza nauczyciele, działacze organizacja społecznych i młodzieżowych, żołnierze, podoficerowie i ofice10wie wojska polskiego oraz członkowie polskiego ruchu oporu. Faszystowskiemu terrorowi poddano ok. 56% polskich nauczycieli zatrudnionych przed wybuchem wojny w poznańskim okręgu szkolnym. Krwawy haracz zapłacił Uniwersytet Poznański, bowiem z rąk hitlerowców poniosło śmierć 39 naukowców, 46 pomocniczych pracowników nauki i pracowników administracyjnych. Zginęli tutaj m. in. geograf Stanisław Pawłowski, - fizyk - Stanisław Kalandyk, prawnik - Romuald Paczkowski, grupa współpracowników dr Witaszka i inni. Wśród tysięcy WlęznlOW, którzy przeszli przez Fort VII, obok Polaków znajdowali się: Rosjanie, Niemcy, Anglicy, Francuzi, Jugosłowianie. W ciągu trzech i pół lat w samym Forcie VII poniosło męczeńską śmierć przeszło 400 Polaków. Więźniów Fortu VII masowo mordowano ponadto nad jeziorem Rusałka w Poznaniu, w lasku kolo wsi Zakrzewo, w lasach pod Wypalankami i Dębienklem koło Stęszewa «stracono tutaj w latach 1939-1940 - 1694 więźniów z Fortu VII, w tym 114 kobiet), w lasach Palędzie i Dąbrówka (około 2 tys, więźniów A . "Ponad 30 milionów istnień ludzkich, w tym 6 milionów Polaków - to bilans ostatniej wojny - powiedział kończąc swoje przemówienie Jerzy Kusiak. - Nie chcemy więcej takich bolesnych ofiar i dlatego my Polacy, naród najbardziej dotknięty ostatnią wojną, z taką ufnością witamy każdy krok ku odprężeniu, każdy krok na drodze do zaprzestania doświadczeń z bronią jądrową, do zniszczenia jej zapasów, do rozbrojenia". Przy odgłosie wojskowych werbli Jerzy Kusiak wezwał na apel żołnierzy poległych w bojach tragicznego września 1939 r. oraz na "wszystkich frontach II wojny światowej, partyzantów, cytadelowców, ofiary faszystowskiego terroru, pomordowanych w obozach zagłady: Oświęcimia, Majdanka, Dachau, Mauthausen, Buchenwaldu, Ravensbruck, Chełmna, Żabikowa. Kompania honorowa Wojska Polskiego trzykrotną salwą oddała hołd pamięci poległych i pomordowanych. Przy dźwiękach marsza żałobnego liczne delegacje złożyły wieńce pod ścianą śmierci i w bunkrach. W niedzielę l września 1963 r. ponad 8 tysięcy osób z Poznania i okolicy przybyło z wiązankami kwiatów do Mauzoleum, czcząc pamięć najlepszych synów Wielkopolski, pomordowanych przez faszystowskich oprawców w kazamatach Fortu VII. Urszula Pa u lówn a ROZPOCZĘTO BUDOWĘ NOWYCH WODOCIĄGÓW DbA MIASTA POZNANIA Spośród miast polskich, które z każdym rokiem coraz dotkliwiej odczuwają brak wody, Poznań znalazł się na jednym z czołowych miejsc. Miasto nasze zużywa jej już dziś mniej na jednego mieszkańca niż Warszawa i Wrocław, znajduje się na skraju norm określających minimalne zużycie wody dla ośrodków grupujących powyżej 100 tys. mieszkańców. Aby zrozumieć przyczyny tego stanu rzeczy, trzeba choć pokrótce scharakteryzować dotychczasowe źródła zaopatrywania Poznania w wodę i poznać ograniczone możliwości ich rozwoju. Pracujące obecnie wodociągi liczą dokładnie 97 lat. Powstały w oparciu o urządzenia mechaniczne projektu inż. Moora i zdolne były w początkowym okresie dostarczyć żeliwnym rurociągiem 2300 m S wody na dobę. Wodę z Warty oczyszczano na żwirowych filtrach, a następnie tłoczono do miasta za pomocą pomp parowych. Niemai przez 90 lat swego istnienia wodociągi były modernizowane i rozbudowywane, ale rozwój ten, trwający do dziś jeszcze, napotykał na wiele trudności. W czasach najdawniejszych na przeszkodzie w szukaniu źródeł wody poza miastem stał fakt, iż Poznań uznano za silną, zamkniętą fortecę. Po roku 1918 brak było jasnej perspektywy rozwoju miasta, nie można więc było określić granic rozbudowy ujęcia wody. Mimo to już w początkach bieżącego stulecia zbudowano nad Wartą nowe studnie, a w roku 1924 w ich rejonie powstał nowy wodociąg. Stan, jaki zastaliśmy w roku 1945, kiedy to zniszczenia urządzeń wodociągowych dochodziły do 30"/0, wymagał nie tylko ich odbudowy, ale dalszego, rozwoju ujęcia i zaplecza. W planie sześcioletnim (lata 1949-1955) przyjęto dla Poznania średni wzrost zapotrzebowania na wodę w wysokości 3"/0 rocz TM Sekretarz Komitetu MiejskięEO Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczei Henryk. Kędzio a i przewodniczący Miejskiej Komisji Planqwania Gospodą-rczego - Jerzy ŁangowskI w czaSIe wmurowanIa aktu erekcYJnego. nie. Niebawem okazało się jednak, że dynamiczny rozwój miasta, zwłaszcza jego przemysłu, wymaga zwiększenia o 16% w roku. Poznań stanął przed widmem znacznego deficytu wody. W tej sytuacji zapadła decyzja o rozbudowie istniejącego wodociągu. Rok 1%3 jest dla tej inwestycji najważniejszy - ujęcie oraz urządzenia do uzdatniania wody osiągną maksymalną wydajność. N a tym jednak kończą się możliwości zaopatrywania Poznania w wodę czerpaną z Warty w rejonie samego miasta lub. w bezpośrednim jego sąsiedztwie. W trzecim dziesięcioleciu prof. dr Matakiewicz ze Lwowa oraz dr inż. Thiem z Lipska zwrócili uwagę na złoża dyluwialno-aluwialne okresu czwartorzędowego w Fradolinie Warszawsko-Berlińskiej oraz na możliwość zbudowania na tym terenie nowych wodociągów opartych o sztuczną infiltrację wody. Możliwości produkcyjne obiektu, który by na ich terenie powstał, dwukrotnie przewyższałyby wydajność istniejących obecnie wodociągów po ich całkowitej rozbudowie. Gwarantowałyby zatem wystarczające zaopatrywanie miasta w wodę. Do tych ekspertyz powrócono w roku 1954, w okresie silnego deficytu wody w Poznaniu. Wstępne oznaczenie hydrogeologiczne, opracowane w sierp.niu tegoż roku, zostało zatwierdzone dokładnie w cztery lata później przez Centralny Urząd Geologiczny. W maju 1954 roku Prezydium Rady Narodowej m. Poznania zleciło opracowanie projektu nowych wodociągów. Wstępne założenia zatwierdzono 14 lipca 1959 roku, a projekt wstępny obiektu zaakceptowano uchwałą Prezydium Rady Narodowej m. Poznania z dnia 6 października 1%1 roku. W dziesięć dni później przystąpiono do przygotowania doikuimentaciji prawnej (m. in. dokumentacji mierniczej, planów kastralnych, określono podział gruntów itp.). Duże niezgodności pomiędzy zapisami ksiąg wieczystych a stanem faktycznym poważnie utrudniały prace miernicze. Do potowy stycznia 1962 roku trwały negocjacje z właścicielami gruntów, które przewidywano pod budowę wodociągów. Kilku właścicieli sprzedało dobrowolnie swoje tereny, a w stosunku do pozostałych wszczęto postępowanie wywłaszczeniowe. I wreszcie w dniu 12 czeTwca 1%3 roku w obecności przedstawicieli Komitetu Miejskiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, władz miejskich oraz dyrekcji Miej Sprawozdania skiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji położono kamień węgielny pod budowę nowych wodociągów poznańskich. Pierwszy etap prac, do czasu uzyskania wody z obiektu, wyznaczono na lata 1%3-1966. Wodociągi, które obecnie budujemy, zaprojektowane zostały na wskroś nowocześnie. Technologię oparto na ujmowaniu wody za pomocą studni diagonalnych i sprowadzaniu jej poprzez lewary do studni zbiorczych. Uzdatnianie i oczyszczanie wody odbywać się ma na zespołach filtrów pospiesznych, projektanci zastosowali w swych opracowaniach najnowsze zdobycze techniki i elektroniki, wprowadzając m. in. tak zwane zdalne sterowanie. Dezynfekcja wody ma się odbywać za pomocą chloru gazowego. Wykonanie robót powierzono Poznańskiemu Przedsiębiorstiwu Robót Inżynieryjnych "Hydrobudowa" Nr 9 w Poznaniu. Inwestycja powstanie na gruntach o łącznej powierzchni 19)) ha. Na pierwszy etap budowy przeznaczyć musi miasto łącznie 161,5 min zł, przy czym największa część tej kwoty - 48,7 min zł - wykorzystana będzie w roku 1965. Dotychczasowe nakłady na dokumentację techniczną i szacowanie gruntów oblicza się na 5,3 min złotych. II etap budowy wodociągu wyznaczono do roku 1970, a HI l ostatni - na lata następne. Tradycyjnym zwyczajem ma inauguracji budowy wmurowano akt erekcyjny, który głosi »n. in.: "W okresie zapoczątkowania budowy, kierownicze stanowiska w aparacie partyjnym, administracyjnym i w samorządzie robotniczym zajmowali: I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - Jan Szydlak, Sekretarz Komitetu Wojewódzkiego i I sekretarz Komitetu Miejskiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - Czesław Kończal, sekretarz Komitetu Miejskiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - Henryk Kędziora, przewodniczący Rady Narodowej m. Poznania - Jerzy Kusiak, resortowy zastępca przewodniczącego Rady Narodowej m. Poznania - Dionizy Balasiewiez, przewodniczący Miejskiej Komisji Planowania Gospodarczego - Jerzy Łangowskl, dyrektor Zjednoczenia Przedsiębiorstw Gospodarki Komunalnej Kazimierz Górny, zastępca dyrektora Zjednoczenia - Włodzimierz Juskowiak, dyrektor Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji - Marian Kruszona, naczelny inżynier Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji Józef Rynarzewski, kierownik Wydziału Rozwoju Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji - Cyryl Pospieszyński, kierownik Zakładu w Budowie - Stefan Lenartowski, główny inżynier Zakładu w Budowie - Zdzisław Kurzawski, przewodniczący Rady Robotniczej Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji - Karol Bielewicz, przewodniczący Rady Zakładowej Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji - Stanisław Jabłoński, I sekretarz Podstawowej Organizacji Partyjnej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej przy Miejskim Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji - Tadeusz Rogalski. Głównym wykonawcą tej budowy jest Poznańskie Przedsiębiorstwo Robót Inżynieryjnych w Poznaniu pod kierownictwem inż. Henryka Durzyńskiego i naczelnego inżyniera Alojzego Łuczaka. Projekt budowy wykonało Biuro Projektów Budownictwa Komunalnego w Poznaniu, głównym projektantem jest inż. Adam Maruniewicz" . Wmurowania aktu erekcyjnego dokonali: sekretarz Komitetu Miejskiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - Henryk Kędziora i przewodniczący Miejskiej Komisji Planowania Gospodarczego Jerzy Łangowski. Jan ZalubskI SiESJA RADY NARODOWEJ M. POZNANIA POŚWIĘCONA SPRAWOZDANIU Z WYKONANIA PLANU GOSPODARCZEGO I BUDŻETU ZA ROK 1962 Dnia 29 kwietnia 1%3 roku w sali posiedzeń Młodzieżowego Pałacu Kultury odbyła się XXI Sesja Rady Narodowej m. Poznania, której otwarcia dokonał przewodniczący sesji, radny Marian Paluchowski. N a wstępie Rada powierzyła mandat radnego ob. Łucji Nawrot, wybranej z listy X Okręgu Wyborczego, na miejsce Aleksandry Seliger, którą odwołano na XX Sesji na jej. własną prośbę. Z kolei radny Czesław Adamski, sekretarz Prezydium Rady, złożył sprawozdanie z wykonania uchwały o umocnieniu porządku i wzrostu bezpieczeństwa na o bszarze miasta. Wybory członków Kolegium Karno-Administracyjnego II instancji referował przewodniczący Komisji Ochrony Porządku i Bezpieczeństwa Publicznego, radny Zygmunt Łabędzki. Wybory odbyły się w sposób tajny. Dla wygłoszenia sprawozdania Prezydium Rady z wykonania planu gospodarczego i budżetu miasta za r. 1%2 przewodniczący sesji udzielił głosu członkowi Prezydium, radnemu Jerzemu Łangowskiemu. Uchwalając plan gospodarczy i budżet na rok 1962, powiedział na wstępie J. Łangowski, Rada zobowiązała Prezydium do wyciągnięcia wniosków z przebiegu wykonania planu gospodarczego i budżetu w roku 1961 oraz dc szukania sposobów zabezpieczenia tych zadań budżetowych, które nie mogły być uwzględnione w trakcie opracowywania projektu na r. 1962. Do grupy zjawisk ujemnych zaliczono wówczas m. in. niewykorzystanie takich rezerw, jak czyny społeczne, nierytmiczność przebiegu inwestycji i nieprzestrzeganie dyscypliny budżetowej. Koncentracja uwagi na tych właśnie problemach pozwoliła na uzyskanie znacznie lenszych wyników w roku 1%2. Uwidoczniło się to przede wszystkim w wykonaniu zadań inwestycyjnych. Plan inwestycyjny w wysokości 454,6 min zł wykonany został w 97,1%. Osiągnięty wskaźnik jest najwyższy z dotychczas uzyskanych w działalności inwestycyjnej m. Poznania. M. in. przybyło miastu 8%7 izb mieszkalnych. W budownictwie szkolnym oddaliśmy w zasadzie wszystkie obiekty przewidziane planem, uzyskując w efekcie 107 nowych izb lekcyjnych. W innych dziedzinach gospodarki oddano do użytku: dobudowane skrzydło w Szpitalu im. Baszeji (ffi łóżek), zespół sportowych urządzeń krytych i motel w Strzeszynie. U ruchomiono 1164 nowych punktów świetlnych itd. Osiągnięcia te nie mogą jednak przesłonić niedociągnięć. Z istotniejszych wymienić należy niewykonanie planu zakładowego budownictwa mieszkaniowego, zaniżenie zakresu rzeczowego takich inwestycji, jak zajezdnia przy ul. Głogowskiej, dyspanser przeciwgruźliczy, dom starców przy ul. Laskarego i Most Chrobrego. Obserwacja działalności inwestycyjnej wykazała również, że mimo pewnej poprawy w roku 1962 nadal występował jeszcze brak odpowiedniego przygotowania dokumentacyjnego. Mówiąc o inwestycjach, nie można pominąć faktu, iż w przeciwieństwie do roku 1961, dzięki inicjatywie komitetów Frontu Jedności Narodu i prezydiów dzielnicowych rad narodowych, zdołano zmobilizować mieszkańców do podejmowania czynów społecznych. Poznań osiągnął najwyższą w skali krajowej wartość czynów społecznych na jednego mieszkańca. Ogólna wartość czynów społecznych w roku 1962 wyniosła ponad 25 min zł, z czego na czyny społeczne ocharakterze inwestycyjnym przypadło ponad 19 min zł. Wymienić tu należy prace przy budowie parku na Łęgach Dębińskich, Parku Przyjaźni na Cytadeli, urządzenie 36 placów gier i zabaw, wykonanie 32 km dróg i ulic. Przechodząc do oceny wykonania planu gospodarczego, radny J. Łangowski powiedział m. in.: "Mimo że rok 1962 byl dla naszej gospo JQ3 darki narodowej okresem wyjątkowo trudnym, stwierdzić trzeba, iż podstawowe zadania w zakresie przemysłu uspołecznionego zostały wykonane. Osiągnęliśmy ogólną wartość produkcji towarowej w wysokości 16,6 mld zł, co wyraża się wzrostem 9,4% w stosunku do roku 1961. Z ogólnej liczby przedsię biorstw kilka nie zdołało zrealizować w pełni swych zadań planowych, m. in.: Przetwórnia Zakładów Mięsnych, Zakłady Przemysłu Paszowego »Bacutil«, Poznańskie Zakłady Piwowarsko - Słodownicze, Przedsiębiorstwo J ajczarsko- Drobiarskie, Poznańskie Zakłady Chemiczne Przemysłu Terenowego. Przyczyną niewykonania zadań były na ogół trudności w zaopatrzeniu w surowce. "W zakresie produkcji eksportowej przemysł nasz zwiększył dostawy o około 9%, przy czym największy udział w nich posiada resort przemysłu ciężkiego. Stwierdzić jednakże trzeba, że nie wszystkie możliwości zostały i tu w pełni wykorzystane, co w szczególności dotyczy drobnej wytwórczości, a przede wszystkim państwowego przemysłu terenowego. Dyrekcja Zjednoczenia Przedsiębiorstw Państwowego Przemysłu Terenowego, jak i poszczególne przedsiębiorstwa nie wyciągnęły wniosków ze słusznych uwag wysuniętych zarówno w roku 1961, jak i w roku 1962. "W całej gospodarce miasta w roku 1962 zainwestowaliśmy ogółem ok. 1,4 mld zł, z czego na rozwój przemysłu 748,9 min zł. W wyniku realizacji inwestycji oddano m. in. do użytku nowy zakład Wytwórni Ogniw i Baterii »Centra«, zakończono budowę chłodni składowej, oddano do użytku odlewnię staliwa w »Pomecie«, ukończono budowę oddziału opon rowerowych i oddziału pasów klinowych w »Stomilu«". Duża część referatu poświęcona była gospodarce komunalnej. "W roku 1962 - mówił J. Łangowski - powołaliśmy Zjednoczenie Przedsiębiorstw Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, Zarząd Dróg i Mostów, jedno dzielnicowe przedsiębiorstwo remontowo-budowlane, wycdrębniliśmy jako samodzielną jednostkę Miejskie Przedsiębiorstwo Taksówek, przygotowaliśmy organizację Zarządu Gospodarki Terenami. Przekazaliśmy szereg dalszych kompetencji i zadań (wraz z etatami) do prezydiów dzielnicowych rad narodowych. Te wszystkie pociągnięcia organizacyjne miały na celu usprawnienie zarządzania gospodarką komunalną oraz poprawienie jakości usług świadczonych na rzecz ludności. Nasze przedsiębiorstwa gospodarki komunalnej pracują w trudnych warunkach, wynikających głównie z nie doinwestowania i braku wysoko kwalifikowanych kadr. Mimo to szereg jednostek zajęło przodujące miejsca w kraju. Nip. Miejskie Hotele, które Sprawozdania po ośmiokrotnym zajęciu I miejsca, przejęły na własność sztandar przechodni Ministerstwa Gospodarki Komunalnej, Miejskie Przedsiębiorstwo Robót Drogowych zdobyło po raz drugi I miejsce za realizację planu. Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne, mimo że stan taboru nie uległ prawie żadnym zmianom, przewiozło o 33 miliony pasażerów więcej niż w roku 1961. Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji wtłoczyło do sieci więcej wody niż w roku 1961, Zarząd Zieleni Miejskiej zwiększył obszar terenów zielonych o 20 ha. "Obok tych korzystnych dla miasta przykładów pracy przedsiębiorstw gospodarki komunalnej występowały również i niedociągnięcia. Podobnie jak w roku 1%1 nie zdołaliśmy uzyskać znaczniejszych efektów w zakresie remontów budynków mieszkalnych. Wpłynęły na to prócz niedoboru mocy przerobowej w głównej mierze zaniedbania organizacyjne. Przeprowadzone kontrole ujawniły, że kwalifikowanie domów do remontu, opracowywanie dokumentacji kosztoryso- wej, wyznaczanie zakresu remontów odbywało się w wielu przypadkach niezgodnie z obowiązującymi przepisami. Organa MO stwierdziły fakty rozkradania materiałów budowlanych. Delegatura N ajwyższej Izby Kontroli wykryła fakt wykorzystania środków przeznaczonych na remonty kapitalne budynków mieszkalnych, na remont. .. samochodu osobowego. W dziedzinie komunikacji miejskiej nastąpiło dalsze pogorszenie warunków przewozu. Wskaźnik zagęszczenia pasażerów na l wozokilometr wzrósł z 11,8 w roku 1%1 do 12,7 w roku 1962. (poza Warszawą najwyższy w kraju). Problem ten nie będzie mógł być rozwiązany doraźnie. Wymaga on wieloletniego działania organizacyjnego, a przede wszystkim inwestycyjnego. W przedsiębiorstwach gospodarki komunalnej stwierdziliśmy tendencję do pogoni za rentownością, kosztem podstawowych usług dla ludności. Przykładem tego jest działalność Miejskich Pralni i Farbiarni. Rozwój sieci handlowych punktów detalicznych przebiegał w dalszym ciągu z pominięciem peryferii miasta. Nie zdołano też poprawić trudnej sytuacji w przemyśle piekarniczym. Przedłużenie przebiegu inwestycji powoduje nadal konieczność sprowadzania pieczywa spoza Poznania. W wielu przypadkach, z przyczyn od nas niezależnych, występowały braki w zaopatrzeniu asortymentowym naszych sklepów detalicznych. Nadal jeszcze przedłużenie cyklu remontów placówek detalicznych nie należy do przypadków odosobnionych. Przykładem tego był remont zakładu gastronomicznego »Kuchcik«, który trwał około U miesięcy. Prezydium skoncentrowało w roku 1%2cały swój wysiłek na pełne wykorzystanie środków budżetowych pochodzących z nadwyżki budżetowej za rok 1961 w kwocie 106 min zł oraz z wygospodarowanych ponadplanowych dochodów w ciągu roku 1962 w kwocie 76 min zł, jak również dodatkowych dotacji centralnych otrzymanych w kwocie 49 min zł" -- powiedział J. Łangowski, przechodząc do oceny wykonania zadań budżetowych. Wprowadzenie dodatkowych środków do budżetu pozwoliło na dofinansowanie gospodarki komunalnej o 126,8 min zł, oświaty o 41,3 min zł, kultury i sztuki o 13,2 min zł, służby zdrowia o 35,2 min zł oraz kultury fizycznej i turystyki o 4,0 min zł, a zatem znacznie wyżej, niż to postulowały komisje na sesji budżetowej w listopadzie 1%1 roku. W porównaniu do 1%1 roku dochody własne Rady Narodowej wzrosły o 145 min zł, w tym dochody z gospodarki narodowej - 118,7 min zł. Z gospodarki nieuspołecznionej (mimo zmniejszenia ilości podatników) uzyskano dodatkowe 12,2 min zł, a z podatków i opłat od ludności - 0,8 min zł. Osiągnięcia te były możliwe dzięki znacznemu zaostrzeniu dyscypliny podatkowej, a przede wszystkim dzięki efektywnym wynikom walki z przestępczością podatkową, do czego przyczyniła się w znacznym stopniu ofiarna praca organów Milicji Obywatelskiej, Inspektoratu Kontrolno- Rewizyjnego i Państwowej Inspekcji Handlowej. W dochodach z tytułu tzw. podatków i opłat od ludności osiągnęliśmy wpływy wyższe od roku poprzedniego o 800 tys. Podatki te związane w swej większości z nieruchomościami, są stabilne i płatność ich jest ogólnie lepsza od płatności podatków należnych z gospodarki nieuspołecznionej. Zjawiskiem niewątpliwie negatywnym w tej grupie dochodów jest natomiast wysoki stan zaległości, bo wynoszący ponad 3,4 min zł, a obciążający od kilku lat konta instytucji kościelnych i zakonów. Ta grupa dłużników Skarbu Państwa nie zalicza się na pewno do jednostek ekonomicznie słabych. U chylanie się od płacenia ustalonych prawem należności podatkowych powinno jako zjawisko społecznie negatywne i szkodliwe spotkać się ze zdecydowanym ikonsekwentnym przeciwstawieniem aparatu finansowego. Duża częsc referatu poświęcona była możliwościom wygospodarowania dodatkowych zysków w przedsiębiorstwach podległych Radzie. Ich wyniki finansowe mogłyby być lepsze, gdyby przedsiębiorstwa zdołały uniknąć wielu błędów i uchybień w działalności gospodarczej i finansowej. W Poznańskich Zakładach Rymarskich Przemysłu Terenowego np. stwierdzono poważne uchybienia w gospodarce środkami trwałymi. Poznańskie Zakłady Chemiczne nie wykonały swych zadań rzeczowych, powodując zaniżenie dochodów budżetu o ponad 4 miliony zł. Stany środków ponadnormatywnych w przedsiębiorstwach zgrupowanych w Poznańskim Zjednoczeniu Państwowego Przemysłu Terenowego uległy w stos.unku do 1%1 roku podwyższeniu i wyniosły na koniec roku 26 min zł. Koszty ponoszone przez te przedsiębiorstwa z tytułu kar, przetrzymywania taboru, przestojów, odsetek za zwłokę wyniosły ponad milion złotych. Miejski Handel Detaliczny Kwiatami zakupił od dostawców prywatnych kwiatów za prawie 8 min zł, podczas gdy Zarząd Zieleni Miejskiej zbywał swoje kwiaty poza Poznań, ponosząc dodatkowe koszty sprzedaży. W zakresie dyscypliny budżetowej kontrole stwierdziły m. in. przypadki łamania zasad gospodarności i celowości w wydatkowaniu. Wiele nieprawidłowości stwierdzono np. w Przychodni Obwodowej Poznań-Wilda, gdzie ujawniono zawieranie fikcyjnych umów o pracę, zastępstwa i dyżury niedzielne. Nadużycia polegające na wpisywaniu do list fikcyjnych nazwisk wykryto w Przychodni Obwodowo-Rejonowej - N owe Miasto. "Z przedstawionej Wysokiej Radzie analizy wynika - powiedział na zakończenie J. Łangowski - że mimo ujawnionych braków i niedomagań podstawowe zadania planu gospodarczego i budżetu na rok 1962 zostały wykonane. Realizowana w ciągu minionego roku zasada dalszej decentralizacji pozwoliła na lepsze rozeznanie potrzeb mieszkańców i ich zaspokajanie. Wokół dzielnicowych rad narodowych i ich komisji skupił się szeroki aktyw społeczny. Rok 1962 charakteryzował się dużym wzrostem aktywności komitetów blokowych. "Składając sprawozdanie z wykonania planu gospodarczego i budżetu za rok 1%2, Prezydium prosi Wysoką Radę o wnikliwa i obiektywną ocenę, o wytyczenie kierunków działania, wskazanie środków pomocnych w lepszej realizacji zadań i zamierzeń gospodarczych i finansowych w interesie społeczeństwa naszego miasta". Po złożeniu sprawozdania przez Jerzego Łangowskiego przewodniczący sesji udzielił głosu przewodniczącemu Delegatury N ajwyższej Izby Kontroli, Stanisławowi Marcowi, oraz przewodniczącemu Komisji Budżetu i Planu, radnemu Bolesławowi Drogomireckiemu. Wygłosili oni uwagi o wykonaniu planu gospodarczego i budżetu za rok 1962. Dyskusję zapoczątkował radny Jan BrygIer, przewodniczący Komisji Handlu. Handel na terenie m. Poznania, powiedział J. Brygier, wpłacił do budżetu miasta w rokujo5 1962 206,5 min zł, nie licząc wpływów z handlu prywatnego. Stanowi to 15,5;0 ogólnego dochodu. Ponieważ handel jest dziedziną, która zapewnia w budżecie dochody, Komisja jest bardzo zainteresowana, czy pieniądze te zostały właściwie wydatkowane, to znaczy celowo, oszczędnie i z pożytkiem dla klasy robotniczej m. Poznania, dla zaspokojenia jej rzeczywistych potrzeb. Członkowie Komisji nie byli niestety w stanie tego stwierdzić, ponieważ materiały dostarczono zbyt późno. W imieniu Komisji radny J. Brygier oświadczył, że niezupełnie zgadza się z argumentami Miejskiej Komisji Planowania Gospodarczego. Operuje ona, jego zdaniem, jedynie danymi szacunkowymi, prawdopodobnie z braku danych o ilości zatrudnionych w 1962 roku. Poza tym podaje się, że wzrost realnej płacy w Poznaniu wynosił 2,3% i był wyższy aniżeli średnia krajowa, przy czym w innym miejscu stwierdza, że koszty utrzymania w Poznaniu są wyższe od przeciętnych ogólnopolskich. Obrót towarowy w detalu wykonano w 104,4%. Do ponadplanowej realizacji w obrocie towarowym przyczyniły się w dużym stopniu: nieuzasadniony wzrost cen na niektóre towary, zwłaszcza na owoce i warzywa, brak tańszych asortymentów mięsa, wędlin i chleba, wzrost obrotów pozarynkowych. Gastronomia wykonała swój plan obrotów w 99,1°/». Nieprzyjemnie i bardzo rażąco uderza niski procent wykonania planu żywienia Bbiorowego przez stołówki przyzakładowe, bo tylko w 75,2%. Nasuwa to konieczność przeistoczenia nie rentownych zakładów gastronomicznych w placówki samoobsługowe. Przeprowadzone kontrole wykazały szereg nieprawidłowości w pracy zakładów gastronomicznych, wpływających m. in. na wysokość obrotów i kulturę obsługi: niska jakość potraw, niedowaga, mniejsza ilość napojów od zadeklarowanej, zawyżone ceny, niewłaściwe warunki higieniczne. Wśród pozytywnych osiągnlęc uspołecznionego handlu radny J. Brygier mocno podkreślił pełne wykonanie planów nakładów inwestycyjnych, w tym również w zakresie rozszerzania sieci. Komisja wyraziła się z uznaniem o właściwej postawie personelu sklepowego, hurtowego i transportu, który w okresie ciężkiej zimy i okresowego wykupu towarów pełnił swą trudną pracę ofiarnie i z pełnym poświęceniem. Komisja poparła wnioski Miejskiej Komisji Planowania Gospodarczego i uwagi N ajwyższej Izby Kontroli do sprawozdania Prezydium oraz ze swej strony uważała za konieczne, aby Prezydium poczyniło starania u władz centralnych, by plany produkcyjne ustalano według asortymentu, ponieważ Sprawozdania plan według wartości pozwala na eliminowanie z produkcji asortymentów tańszych towarów. Poza tym Prezydium winno zapewnić bieżącą analizę ruchu cen w Poznaniu, pozwalającą ustalać konkretną siłę nabywczą mieszkańców. Radny Zenon N alipiński, członek Komisji Budżetu i Planu, ustosunkował się do problemów gospodarki komunalnej. Dla porównania dyskutant przejrzał ostatni biuletyn informacyjny Zjednoczenia Przedsiębiorstw Gospodarki Komunalnej, w którym dane o wykonaniu planów ochrony substancji (mieszkaniowej różniły się od danych w sprawozdaniu z wykonania budżetu. Mówiąc o remontach budynków mieszkalnych, Z. N alipiński powiedział, że podczas spotkań z wyborcami, zamieszkałymi przy ulicach Garbary , Ogrodowej i Łąkowej, wysuwano pod adresem Dzielnicowej Rady Narodowej Stare Miasto szereg zarzulów. Dotyczyły one niedbałego zabezpieczenia materiałów, co umożliwiało ich rozkradanie, przerywanie remontów z powodu okresowych braków materiałów, niesłowność mimo uzgadniania terminów. Lokatorzy przygotowywali mieszkania i zwalniali się z pracy, a wykonawcy nie zjawiali się. Zwracano uwagę na przypadki błędnego planowania w przeprowadzaniu remontów - najpierw malowano mieszkania, a później naprawiano pod tynkiem instalacje elektryczne. Radny Stanisław Andrzejewski, przewodniczący Komisji Zdrowia i Opieki Społecznej, omówił wśród wielu zagadnień rolę Miejskiej Przychodni Specjalistycznej. Polega ona m. in. na organizowaniu lecznictwa otwartego i dlatego zmusza często do spełniania takich "nieprzyjemnych" funkcji, jak kontrola dyscypliny pracy pracowników poradni, zdolności informacyjnej rejestratorek, które często są nieuprzejme i niewłaściwie informują. Oddzielny problem stanowią tzw. poradnie przyszpitalne. W czasach, leiedy odczuwa się w Poznaniu brak miejsc w szpitalach, poradnie przyszpitalne winny być przedłużonym ramieniem oddziałów szpitalnych, powinny ułatwiać wcześniejsze zwalnianie pacj entów i przejmować dalszy ciąg leczenia szpitalnego, nawet z odwiedzinami w domu. Dlatego też poradnie mieszczące się w gmachu szpitala winny być z nim związane organizacyjnie, funkcjonalnie, a nawet budżetowo. Duży wpływ na poziom usług we wszystkich komórkach lecznictwa otwartego winni mieć fachowi inspektorzy, a więc farmaceuci, lekarze i pielęgniarki. Wydaje się słuszne, by w dzielnicach utrzymać te stanowiska, nawet wówczas, jeśli nie figurują one w schematach organizacyjnych obwodów i należy dołożyć starań, by uzyskaćz Ministerstwa Zdrowia odpowiednie etaty. Mówca wspomniał o przedłużających się remontach w szpitalach. Radna Maria Roszczakowa, przewodnicząca Komisji Oświaty, zreferowała opInIę Komisji o wykonaniu budżetu i planu gospodarczego. W szkołach średnich w Poznaniu kształci się również sporo dzieci z obszaru województwa i zachodzi konieczność, by miasto rozwijało sieć szkół licealnych dla lepszego zaspokajania potrzeb swego okręgu. Niezależnie od tego istnieje potrzeba "rozprzestrzeniania" szkół zawodowych w województwie, co przyczyni się do zwolnienia miejsc w szkołach średnich w Poznaniu dla dzieci z miasta. Zachodzi także konieczność partycypowania Wojewódzkiej Rady w budowie internatów w Poznaniu dla dzieci z woj. poznańskiego. Radna Jadwiga Eichler, członek Komisji Kultury, stwierdziła, że spośród teatrów jedynie operetka osiągnęła pewne rezultaty w propagowaniu masowego odbioru sztuki. Wychowawcza rola teatrów jest w Poznaniu stanowczo niedoceniana. Z roku na rok wzrastające pustki w teatrach muszą napawać troską nie tylko z powodu rosnących sum dopłat budżetowych. Straty budżetowe można w pewnym stopniu rozwiązać poprzez połączenie opery z operetką. Henryk Grobelny, członek Komisji Gospodarki Komunalnej i mieszkaniowej omówił kilka problemów, których realizacją powinny zająć się przedsiębiorstwa gospodarki komunalnej. Jako ostatni w dyskusji zabrał głos przewodniczący Prezydium radny Jerzy Kusiak. Rada dokonała podsumowania swojej działalności w roku 1%2, w drugim roku kadencji powiedział na wstępie Jerzy Kusiak. Zarówno w roku 1961, jak też w roku 1962 zaszły korzystne zmiany. Radny Brygier kwestionował rzetelność i obiektywność niektórych liczb przedstawionych w sprawozdaniu. Można oczywiście dyskutować nad słusznością takiej czy innej metody analizy ekonomicznej, jednakże mówca podkreślił z całą stanowczością nikt z prezydium czy z jego organów nie próbował "naciągać" liczb do z góry założonych wniosków. Fakt, że w sprawozdaniu Prezydium nie ukrywano zaniedbań, a szczerze powiedziano o tym, czego nie zrobiono lub 00 zrobiono źle, powinien być wystarczającym dowodem obiektywności sprawozdania. Wydaje się, że nie Prezydium, a radny Brygier nie chce uznać faktów, jeżeli nie odpowiadają one jego własnym teoriom. Radny Brygier powiedział w swoim wystąpieniu, że Komisja Handlu nie miała czasu na zapoznanie się ze sprawozdaniem o wykonaniu budżetu. Wydaje się, że KomISJa, która zaznajamia się z wykonaniem budżetu dopiero po zakończeniu roku, nie jest w stanie dać prawidłowej oceny. Komisja Handlu otrzymała sprawozdanie ze Zjednoczenia Przedsiębiorstw Handlowych już 10 marca lai3 roku. Było ono - zdaniem Prezydium - bardzo wnikliwe, krytycznie opracowane. Trzy tygodnie temu wszyscy przewodniczący komisji otrzymali pełne sprawozdanie dotyczące wykonania planów l budżetu, a więc mieli sporo czasu na zwołanie posiedzeń komisy] i zapoznanie się z podstawowymi materiałami. Zapewnienie pełnej realizacji zadań ustalonych na rok 1962 nie było łatwe. Jak wiadomo, w gospodarce narodowej wystąpiły poważne trudności, które spowodowały konieczność rewizji zadań Planu 5-letniego. W tych warunkach główny wysiłek Prezydium koncentrował się na utrzymaniu planów w tych dziedzinach, które wywierają zasadniczy wpływ na harmonijny rozwój miasta. Stąd też, przy konieczności zmniejszenia inwestycji, uznano, że należy przede wszystkim w pełni utrzymać nakłady na przemysł, na budownictwo mieszkaniowe, komunalne i na oświatę. JQ7 Przewodniczący Prezydium z naciskiem podkreślił, że praca wokół realizacji planu i budżetu przebiegała w atmosferze wzajemnego zaufania Rady i wszystkich komisyj. Klimat, jaki panował w Radzie i jej organach, pozwolił na to, że można było - w miarę możliwości - jak najlepiej wykonać postawione zadania. Nie przychodziło to łatwo, gdyż istniały rozmaite trudności, wzajemne zrozumienie jednak wszystkich radnych i współpraca z komisjami pozwoliły na osiągnięcie pięknych rezultatów. Uchwały w sprawie przyjęcia sprawozdania Prezydium z wykonania planu gospodarczego oraz zatwierdzenia sprawozdania z wykonania budżetu zbiorczego za rok 1962 po włączeniu kilku poprawek przyjęto jednomyślnie. Sprawozdanie z działalności Prezydium w okresie między XX a XXI Sesją złożył Radzie przewodniczący Prezydium Jerzy Kusiak. Interpelacje w sprawie likwidacji ogródków i skwerów w dzielnicy J eżyce zgłosił radny Anatol Gawrych - Laudański. N a tym XXI Sesję Rady przewodniczący Marian Paluehowski zamknął. Afanan Gen o wefiak BUDŻETY MIASTA POZNANIA W LATACH 1945- A 1960 Andrzej K o m ar: Budżet Miasta Poznania "Biblioteka Kroniki Miasta Poznania". Praca stanowi pierwszą pozycję reaktywowanej "Biblioteki Kroniki Miasta Poznania". Jest obszerna, składa się z siedmiu rozdziałów, bibliografii i aneksu. Omawia gospodarkę budżetową miasta w latach 1945-l9ffi. (Rozdział pierwszy daje ogólną charakterystykę rozwoju miasta na tle gospodarki finansowej. Następny rozdział, tj. drugi dzieli się na trzy podrozdziały, w których autor omawia takie zagadnienia, jak: struktura organizacyjna, tryb opracowywania i uchwalania budżetu miasta ze szczególnym uwzględnieniem zagadnień dotyczących terminów uchwał budżetowych, uchwalania budżetów dodatkowych oraz ogłaszania budżetu. Przy omawianiu struktury organizacyjnej budżetu jest też mowa o jego ewolucji, od budżetu samorządowego, luźno powiązanego z budżetem państwowym, do budżetu terenowego, ściśle zespolonego z budżetem państwa. I właśnie na tle tego powiązania "budżet miasta - budżet państwa" autor rozważa sposoby opracowywania i uchwalania budżetu miejskiego. Także i w tym rozdziale zwraca szczególną uwagę na mający duże znaczenie dokonany w roku 1955 podział miasta na pięć dzielnic i powstanie w związku z tym budżetów dzielnicowych. Powołanie do życia budżetów dzielnicowych zmieniło dotychczasową strukturę organizacyjną budżetu miasta, przekształcając go w budżet zbiorczy, w którego ramach obok budżetu miejskiego mieszczą się budżety dzielnicowe. Podział miasta na dzielnice był poza tym wyrazem decentralizacji w zakresie zarządzania gospodarką miejską. Rozdziały III i IV dotyczą struktury dochodów i wydatków. W pierwszym wypadku chodzi o dochody własne miasta i środki regulujące oraz o zmiany zachodzące w strukturze jednych i drugich. Strukturę wydatków omawia autor, dzieląc je na bieżące, inwestycyjne i administracyjne, choć można by posłużyć się tu podziałemw Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Poznań 1962 nr 15, ss. 316. według ich przeznaczenia, tj. na gospodarkę miejską, usługi socjalne i kulturalne oraz administrację i w ramach tych działów omówić wydatki bieżące i inwestycyjne. Trzeba jednak przyznać, że i w schemacie przedstawionym przez autora oba te rozdziały dają interesujący przegląd rozwoju dochodów i wydatków miejskich. Zwrócono uwagę na korzystne zmiany w strukturze dochodów budżetu przez pokazanie zwiększającego się udziału dochodów własnych w wyniku decentralizacji zadań gospodarczych i finansowych ze szczebla centralnego i wojewódzkiego na rzecz miasta. Wielkość i przeznaczenie wydatków omówione zostały w powiązaniu z konkretnymi ich rezultatami w gospodarce miejskiej na odcinku budownictwa mieszkaniowego, dróg, ulic, placów, oczyszczania miasta, wodociągów, kanalizacji, oświetlenia i innych, tj. powiązane zostały zadania finansowe z zadaniami rzeczowymi planu gospodarczego, co jest metodologicznie uzasadnione. A. Komar nie ograniczył swoich wywodów jedynie do gospodarki miejskiej, ale ukazał ją na szerszej płaszczyźnie, zarówno od strony teoretycznej, j ak i praktycznej. Stąd wartość opracowania tak dla praktyków, jak i dla teoretyków finansów. Dla praktyki finansowej interesujące są śmiałe, oparte na konkretnych danych uwagi i opinie o prowadzonej przez władze polityce gospodarczej. W rozdziale V mowa o realizacji dochodów i wydatków, przenoszeniu kredytów i kontroli wykonania budżetu. Realizacja dochodów i wydatków budżetowych została podobnie jak ich struktura przedstawiona w powiązaniu z realizacją zadań rzeczowych ze wskazaniem na występujące trudności ścisłego wiązania miejskiego planu gospodarczego z budżetem. Rozdział napisany, co uderza na każdej stronicy, jasno i precyzyjnie. Interesują tu przykłady analizy finansowej, gdzie zręcznie są powiązane i wyjaśnione sprawy zaspokajania potrzeb, cen, opłat, dopłat i kosztów. Autor rozważarównlez sprawę deficytowości przedsięwzięć miejskich, będącej następstwem sztywności cen i opłat oraz rozrzutności konsumentów usług komunalnych i finansowego faworyzowania przemysłu zarządzanego centralnie, zresztą trudno tutaj streścić w kilku słowach wielość zagadnień zawartych w tej części pracy. Wszystkie te wywody są ilustrowane znaczną liczbą tablic i wykresów (61). W rozdziale VI znajdujemy analizę wielkości obciążenia mieszkańców miasta, zarówno na rzecz budżetu miejskiego, jak i centralnego, oraz świadczenia obu tych budżetów na rzecz mieszkańców miasta. Autor wyraźnie zastrzega się, iż dane dotyczące omawianych zjawisk nie są wyczerpujące, gdyż problematyka budżetu centralnego i budżetu miejskiego wzajemnie się przeplatają i stąd trudno je rozgraniczyć. I wreszcie ostatni rozdział "Charakterystyka budżetu miasta Poznania w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej" podsumowuje poprzednio rozwinięte wywody. Tutaj jednak szczególną uwagę zwraca stosunek budżetu miasta do budżetu państwa. Dalsza decentra lizacja zadań na rzecz imiasta jest już niemożliwa z uwagi na zadania koordynacyjne budżetu centralnego. Dlatego też głosy postulujące dalsze usamodzielnienie budżetów terenowych uznaje autor za sprzeczne z funkcjami zbiorczego budżetu państwa i z centralnym planowaniem gospodarczym. W pracy jest też wyrażony pogląd na dynamikę wzrostu dochodów i wydatków miejskich. Wskaźnik wzrostu dochodów, przyjmując rok 1955 za 100,0, wynosi dla roku 196) - 430,9. W liczbach absolutnych dochody wzrosły z 200,8 min zł do 864,2 min zł. P 0dobne tempo wzrostu cechowało stronę wydatków - ze 100,0 w roku 1955 do 412,3 w roku 196), tj. z 191,4 do 789,5 min zł. Praca A. Komara jest próbą syntetycznego ujęcia i przedstawienia gospodarki budżetowej miasta w pierwszym powojennym szesnastoleciu. Pokazuje nie tylko formalną stronę gospodarki finansowej, ale także, co jest szczególnie cenne, omawia sprawę przestrzegania lub nieprzestrzegania przepisów budżetowych, tj. zajmuje się niej ako życiem tych przepisów. Marian Małecki OKOLICA POETÓW I PilTAVAL WIELKOPOLSKI Stanisław C z e r n i k Okolica poetów. Poznań 1961, ss. 304. Dla czytelnika nie wtajemniczonego w szczegóły życia literackiego okresu dwudziestolecia międzywojennego 'książka Stanisława Czernika stanowi materiał z pierwszej ręki informujący o "literackiej przygodzie" poety w latach 1935-39. Tym dla środowiska poznańskiego ciekawszej, że okolicą tych wydarzeń było wielkopolskie miasteczko Ostrzeszów. "Okolicę Poetów" redagował i wydawał St. Czernik w Ostrzeszowie, w okresie od kwietnia 1935 do marca 1939 roku, z przerwą od października 1937 do kwietnia 1939 roku, spowodowaną trudnościami finansowymi. Ilościowy rezultat tych wysiłków najbardziej obiektywnie zilustrują liczby. Razem wyszły 42 zeszyty pisma zawierające łącznie 1428 stronic druku, pełnego tekstu 1272 stronice, na co złożyło się łącznie 1075 utworów poetyckich, z czego 611 oryginalnych i 464 tłumaczonych. Czytelnikowi przywykłemu do dzisiejszego organizacyjnego schematu wydawniczego trudno będzie uświadomić sobie możliwość realizowania inicjatywy wydawniczej poety i oddanego miłośnika poezji, zamieszkałego w dodatku w prowincjonalnej, powiatowej mieścinie. Pomijając trud, pamiętać trzeba, że pismo nie przyniosło dochodu. Przeciwnie - dofinansowywał je entuzjasta swoją nauczycielską pensją i dwie trzecie skromnego nakładu (300 egz.) rozsyłał poza opłacanym abonamentem. "Okolica" nie miała w Wielkopolsce ani zwolenników, ani entuzjastów. Pismo było tu jedynie tolerowane i ówczesne władze administracyjne nie uczyniły nic dla wsparcia ambitnej inicjatywy wydawcy. Toteż inicjatywa spisania wspomnień i informacji o redagowanym piśmie zasługuje ze wszech miar na uznanie. Wydawnictwo P 0znańskie, podejmując edycję tej książki, uzasadniło jeszcze raz rację swej pożytecznej działalności wydawniczej. Książka Czernika zawiera poza tym pewne spojrzenie na literaturę, a przede wszystkim poezję okresu dwudziestolecia, zwłaszcza, że ten okres zamknięty cezurą wydarzeń wojennych jest do dziś tematem i pasją dyskusji i polemik. Częściowo z opieszałości historyków literatury - wielu nieporozumień i błędnych opinii. W okresie międzywojennym St. Czernik - jak sam o sobie mówi - lansował ostatni w poezji polskiej "izm" - autentyzm. Kierunek ten w założeniach teoretycznych stojący gdzieś na styku Recenzje z realizmem był wynikiem poszukiwań, najpierw treściowych i formalnych, w późniejszym okresie ze skłonnością do odwrotnej kolejności. Dążenie autentyzmu do poszukiwania prawdy artystycznej w ścisłym związku z prawdą życiową prowadziło z góry do pewnego ograniczenia tematyki, głównie do prawdy zdobytej na drodze doświadczeń, przeżyć i wiedzy. "Naszym ideałem - pisał Czernik - będzie poeta, który po materiał do wiersza odbędzie podróż do bieguna". W uzasadnieniu tej tezy bardzo pomocny okazał się Goethe, którego wyznanie "Czego nie przeżyłem -. co mnie nie wzruszyło i nie zaprzątało, tego nie wypowiadałem i temu nie dawałem twórczego kształtu" dawało autentyzmowi podkład tradycji i autorytetu. Chociaż - trzeba to podkreślić - Czernik nigdy nie przywłaszczał sobie patentu wynalazku, któremu dał miano autentyzmu. Poza tym założenia autentyzmu pozwalały na utrzymywanie w Wielu szczegółach stycznych punktów z innymi poetykami awangardy. Bibliografia zawartości pisma, zestawiona skrupulatnie na końcu książki, potwierdza to. Publikowali na łamach "Okolicy" Czechowicz, Jastrun, Flukowski, Piętak (nazwiska wypisałem tu przypadkowo). Krytycy różnie oceniali autentyzm. Oszczędny w pochwałach Irzykowski zastanawiał się nad artystycznymi konsekwencjami tego kierunku i jego zbieżnością z realizmem. Ignacy Fik w artykule W sprawie autentyzmu zajął się społeczną stroną zagadnienia i analizował je w powiązaniu z obrazem tych przemian. "Jestem głęboko, przekonany - pisał" - że najistotniejszą rzeczywistością ludzką jest zawartość ideowo-społeczna danej epoki. I najszlachetniejszym, a z drugiej strony i najtrudniejszym zadaniem jest dać jej wyraz artystyczny. O wiele trudniej niż odtwarzać swe bierne przeżycia prywatne". I dalej krytyk wykłada" że w myśl tych założeń trudno jest kreować autentyzm na kierunek kulturalny czy światopogląd, jak również nie można nim wartościować poezji. Ani brać za podstawę osobnego ugrupowania poetyckiego, takowe mają - według autora - rację bytu jedynie na płaszczyźnie założeń socjalnych. Poglądy Fika - tu jedynie wzmiankowane - są przykładem rzetelnej i wnikliwej analizy dokonanej z pozycji marksistowskich. Abstrahując od względności ocen wartościowania oraz ich przyczyn spójrzmy, co piszą o autentyzmie autorzy wstępu doantologii Poe a polska 1919-1939: "powstają wreszcie takie fenomeny, jak oparte o jednostkowy imecenat i zapał redaktorów pisma poetyckie »Kamena« K. A. Jaworskiego w Chełmie Lubelskim, »Okolica Poetów« Czernika w Ostrzeszowie Wielkopolskim. . ." (s. 32). Lakoniczność tej wzmianki jest w jakimś stopniu oceną dokonaną przez historyków literatury - nie mnie wyrokować o ile słuszną. A trzeba wiedzieć i to, że "Okolica" inicjowała i publikowała dyskusje teoretyczne o autentyzmie, w których prowokował i przewodził Czernik, i nie tylko o autentyzmie, że wspomnę ciekawą i pożyteczną dyskusję na temat, jak powstaje wiersz. Układ książki dwuczęściowy, podzielony na -wspomnienia i materiały oddaje teoretyczną treść dyskusji. Większość z nich stanowią wypowiedzi redaktora pisma, obok artykułu Irzykowskiego pl. Ostrożnie z autentyzmem. Brak w tym zestawieniu wspomnianego wyżej artykułu I. Fika drukowanego w numerze 12;36 "Okolicy" jest moim zdaniem - jedynym, choć zasadniczym zarzutem pod adresem książki. Wprawdzie artykuł Fika .metodą analizy i jej wnioskami daleki był od panegiryzmu, ale dziś w tych sprawach nie ma już chyba potrzeby mechanicznego eliminowania oponenta. Tym bardziej że autentyzm przeszedł już do "izmów" dokonanych. W części materiałowej zgromadził Czernik z dużą skrupulatnością korespondencję redaktora pisma z innymi pisarzami, nawet jeżeli to były zdawkowe zwroty grzecznościowe. Zapobiegliwość uzasadniona przywiązaniem poety do swego życiorysu poetyckiego, który tak mocno łączy się z "Okolicą" . Duże rozeznanie Czernika w poezji przydaje książce dodatkowych walorów, przybliża wiele postaci, zdarzeń i mało znanych nazwisk literackich okresu międzywojennego. "Lekko dotykam nazwisk, zestawiam kronikarskie wspominki" pisze trafnie o swej książce. I jeszcze na koniec chcę dodać, że literacka przygoda poety rozwijała się niejaka na uboczu zajęć szkolnych, które podjął Czernik w 1923 roku w ostrzeszowskim gimnazjum. Dla poetyckiej profesji schemat to» zresztą dosyć typowy. Stanisław · S z e n i c Pitaval wielkopolski. Warszawa i960; ss. 270. Stanisław Szenic Jest znanym i popularnym autorem pitavali i książek o tematyce obyczajowej, toteż daruję sobie w tym miejscu informacje o autorze. Pitaval wielkopolski, którym obdarował nas Szenic, to książka - która powstała niejako na marginesie jego szperackich zainteresowań procesami sądowymi z naszej przeszłości. Przypuszczenie to ma uzasadnienie między innymi w tym, że sama tematyka opisywanych procesów nie należy w istocie do najciekawszych, aby mogła stanowić wyłączną inspirację do napisania tej książki. A już absolutnie mogła była sprawić zawód tym wszystkim, którzy poszukiwali w książce sensacji, tej na miarę dzisiejszych powieści kryminalnych. Użyty w ostatnim zdaniu czas przeszły w odniesieniu do możliwości odbioru tej lektury przez czytelnika tłumaczy się tym, że pozycja wydana została w 196) roku. Ale nie tylko kronikarska skrupulatność nakazuje odnotować tę książkę, bardziej ciekawą i zasługującą na uwagę - powiedzmy to od razu - nie samą treścią opisywanych procesów. Ta warstwa lektury mniej bowiem - moim zdaniem - zasługuje na uwagę. Relacje z sali sądowej są przeważnie stereotypowe, niektóre zbyt rozwlekłe, inne odwrotnie - za ikrótkie, tam gdzie treść sprawy jest istotnie ciekawa, interesująca motywami zbrodniczego działania, jak na przykład podwójne morderstwo hr. Mielżyńskiego. Autor - j ak dowiadujemy się ze wstępudokonał wyboru pięciu naj ciekawszych (jego zdaniem) procesów sądowych dotyczących osób mieszkających w Wielkopolsce, a nie odbywanych jedynie na tym terenie. To wyjaśnienie jest potrzebne choćby dlatego, że najpopularniejszy , choć - według mnie - nie najciekawszy i nieco rozwlekły w relacji proces Kwileckich odbywał się przed berlińskim sądem w Moabicie. Z uwagi na to, iż procesów w książce jest stosunkowo niewiele - wymienię je w kolejności tam zamieszczonej. Rozpoczyna opis procesu z roku 1775 przeciwko czternastu oskarżonym o czary kobietom z Doruchowa w powiecie ostrzeszowskim. Następne dwa procesy dotyczą dwóch śmiertelnych wydarzeń z roku 1851. Jest to tragiczny w skutkach pojedynek dwóch uczniów poznańskiego Gimnazjum Marii Magdaleny, zakończony śmiercią jednego z nich oraz późniejsze o dwa miesiące zabójstwa Ludwika Nitkowskiego na spacerze. Najobszerniejsza w książce relacja dotyczy procesu Kwileckich z Wrób lewa o prawo do spadkowej sukcesji ogromnego majątku, a kończy Pitaval omówienie podwójnego morderstwa hrabiego Mielżyńskiego na osobach żony i syna jej przyrodniej siostry, hr. Miączyńskiego. Kryminalne szczegóły tych spraw dla dzisiejszego czytelnika zatraciły sensacyjny dreszczyk; tego więcej doznać można z lektury niejednej powieści kryminalnej, że ograniczę się tylko do książkowych przykładów. Zresztą autor Pitavalu nie dążył do eksponowania szczegółów kryminalnych - ograniczył się przeważnie do niezbędnej informacji, jako że były to przyczyny czterech z pięciu opisywanych procesów. Lektura książki naprowadza zatem na szczegóły zgoła inne. Przede wszystkim interesujący rys obyczajowy czasów, w jakich rozgrywają się procesy, ówczesna pragmatyka sądowa oraz istotny margines polityczny (dwóch ostatnich procesów) mogą bardziej zainteresować czytelnika. I raczej tak odczytujemy dzisiaj tego rodzaju książki. Ich lektura nie zaskakuje nas treścią opisywanych zbrodni, ani nie jest niezbędnym środkiem do znalezienia wątpliwego "pocieszenia", że zbrodnie towarzyszyły wszystkim epokom cywilizaqji. N ajobszerniejsza w Pitawalu jest relacja z procesu Kwileckich. Ogromne zainteresowanie sprawą spowodowało, że proces miał niejako dwie wersje: oficjalną, urabianą przez sąd i drugą kształtowaną domysłami i plotką. Ta druga miała zresztą doskonałą pożywkę w stosunkowo długiej i zagmatwanej sprawie ustalenia i dowiedzenia, czy dziecko czworga imion, któremu dano nazwisko Kwilecki - jest, jak utrzymują Kwileccy, urodzone przez 51-letnią hrabinę, czy przybranym i podstawionym synem koniecznym do zatrzymania dużego majątku, dziedziczonego jedynie w linii męskiej. Brak potomstwa męskiego właścicieli Wróblewa uprawniał do dziedziczenia majątku przez ich kuzyna Hektora Kwileckiego. A że obie rodziny odczuwały finansowe trudności - 18 tys. mórg Wróblewa stanowiło dla jednych cel utrzymania, dla drugich - nadzieję. Trzeba bowiem pamiętać, że wystawne życie hrabiów było nie tylko przyzwyczajeniem. Było koniecznym warunkiem utrzymania pozycji społecznej. Degradacja społeczna rodowego herbu była faktem prawie dokonanym - honor rodu ratować mógł jedynie pieniądz. "Pryncypalność" procesu, jego rozwlekłość i wszystkie przykre i zabawne okoliczności tłumaczy bytowy przedmiot sporu. W miarę postępu dochodzeń sądowych opinia polska była coraz bardziej nlezyczliwie nastawiona wobec hrabiego Hektora. "Dlaczego cała Polska okazuje sympatię oskarżonej hrab inie Izabeli W ęsierskiej - K wi Recenzjeleckiej" - wołał prokurator, usiłując wziąć w obronę hrabiego Hektora. Dlatego, że Polacy mieli pretensje - słuszne chyba - do hrabiego Hektora, że wytoczył sprawę przed sądem berlińskim i teraz niemieccy sędziowie rozstrząsać będą życie polskich dworów, a polakożercza prasa niemiecka skorzysta z okazji, by rozpętać kampanię przeciwko Polakom i szkalować ich moralność. W rzeczywistości prasa ta długo używała sobie na temat polnische Wirtschaft. I tak hakatystyczny "Posener Tageblatt" usiłował utożsamiać obraz życia we Wróblewie z obrazem życia w całej Polsce, wynosząc przy tym celowość oddziaływania pruskiej kultury na polskie społeczeństwo. J ak dalece insynuacje hakatystów były fałszywe i tendencyjne, świadczy o tym sympatia Niemców do oskarżonej w czasie procesu i po jej uwolnieniu. "Nie wiem, czy kiedykolwiek przedtem berlińczycy wybrali sobie bohatera tak bardzo sprzecznego z ich uczuciami. Poczucie prawa przełamuje granice antypatii" - pisał w jednej z niemieckich gazet wnikliwy obserwator. Dodajmy jeszcze, że sąd pruski w sposób aż nadto oczywisty dążył do satysfakcji moralnego skompromitowania hrabiny, toteż orzeczenie przysięgłych o uniewinnieniu oskarżonej przyjął jako porażkę. Podobnie finał rozprawy odczuł klerykalny obóz ziemiański wielkopolski, którego filarem był właśnie hrabia Hektor. Skompromitowanie człowieka o takiej pozycji, przy tym przyjaciela arcybiskupa - było poważnym ciosem dla stronnictwa. Uwolniona od zarzutów hrabina Izabela cieszyła się życzliwością rozentuzjazmowanego tłumu berlińczyków. Otrzymywała dziesiątki listów z wyrazami gorącej sympatii, nie tylko dla niej. Zacytuję za Szenicem jeden z nich: "Chcę zwrócić uwagę pani na to, że naród niemiecki bynajmniej nie żywi ku Polakom niechęci, którą mu zarzucacie. Niczego bardziej byśmy nie pragnęli, niż szczerej z wami zgody. Mogła się pani przekonać o tym braku uprzedzeń z wyroku przysięgłych. Nie, nienawidzimy Polaków, chociaż wy nas przeklinacie. Chcielibyśmy, byście się czuli szczęśliwi w naszym sąsiedztwie. Zechciej pani powiedzieć to rodakom swym, zechciej donieść im, j ak w Berlinie myślą o Polakach i jaka radość panowała tu po uwolnieniu pani" (s. 215). Pitaval wielkopolski Szenica daje interesujące obserwacje o życiu obyczajowym i niektórych sprawach politycznych Wielkopolski pod zaborem pruskim. Ukazanie antypolskiej polityki Prus, reprezentowane nawet przez organa sądowe i wrogi hakatyzm z jednej strony oraz obiektywnego nastawienia społeczeństwa niemieckiego do Polaków, ich sympatii zrodzonej niejako z poczucia sprawiedliwości - stanowi w książce trafną i uzasadnioną historycznie obserwację. To chyba najmocniejsza strona książki. Jako ciekawostkę chcę wspomnieć, iż rzeczoznawcą w sprawach tłumaczeń na rozprawie był prof. Bruckner. Kazimierz Szymil